Ilustracja: Gokhan Altintas

Odnaleźć swoje miejsce

22 lipca 2019

Szacowany czas lektury: 27 min

Uwaga! Poniższy tekst zawiera kontrowersyjne sceny!

Kiedy zrozumiałam, że jestem nimfomanką? Właściwie, to chyba nigdy. To znaczy, oczywiście, ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, kim jestem – ale najpierw starałam się tę świadomość wyprzeć, a teraz to już nie ma znaczenia. Żadnego. Więc mogę chyba powiedzieć, że nigdy tego nie przerobiłam, jak mawiają psychologowie. Co najwyżej – zaakceptowałam. Tak jak się akceptuje mały biust, krzywe zęby czy wypadające włosy.

Bycie nimfomanką komuś, kogo to nie dotyczy, wydaje się świetną zabawą. Ot, masz duży popęd, zawsze ci się chce, a jeśli jeszcze na dodatek masz w miarę zgrabną figurę i niezłe cycki, to praktycznie możesz wieść szczęśliwe życie.

Nic bardziej mylnego.

Nimfomania jest jak nałóg. Ciągła chęć robienia TEGO. Nie jest ważne, z kim. Nie jest ważne, jak. Nie jest ważne – gdzie. Byle tylko zaspokoić ciągłą, zwierzęcą chuć. Potem zwykle przychodzi opamiętanie. Pogarda dla siebie. I głucha, gorzka świadomość, że bez względu na wszystko zrobisz to znowu. I znowu. Że nie panujesz nad tym. Że w twoim ciele jest tak wielka potrzeba seksu, że nie ma miejsca na nic innego. Na miłość, na pracę, na uporządkowane i normalne życie.

Kiedy to się zaczęło? Wcześnie. Wedle fachowej literatury tematu – dużo wcześniej niż w typowym przypadku.

Masturbować zaczęłam się tak dawno, że nie pamiętam, kiedy był pierwszy raz. Być może byłam zbyt mała, żeby pamiętać. Mam takie przebłyski, że leżę w łóżeczku, w ciemności pokoju i nasłuchuję. Gdzieś tam, za ścianą, słyszę przytłumione głosy matki i ojca. A potem powoli wkładam ręce pod kołdrę – miałam taką śmieszną, korkową pościel z wielką, uśmiechniętą pandą – i zaczynam wykonywać te dziwne, śmieszne ruchy, które sprawiają mi taką ogromną przyjemność.

Robiłam to przez całą szkołę podstawową. Coraz częściej. W domu, w szkole, w krzakach za boiskiem, na spacerze w lesie. Nie wiem, jakim cudem nikt tego nie zauważył. Zabawne, ale na samym początku nie kojarzyłam tego z seksem. To był po prostu rodzaj zabawy. Zwykła przyjemność – taka jak ze zjedzonego ciastka, tylko oparta na czymś innym. Dopiero gdy zaczęłam dorastać, a hormony oszalały już zupełnie, wszystko nabrało nowego sensu. Zrozumiałam, że to, co robię, to seks. Samotny, ale seks.

O seksie uczyłam się ze szkolnych rozmów, z filmów i z Internetu. W domu nigdy na ten temat nie było żadnej dyskusji. W ogóle, mało się ze sobą rozmawiało. Nie było chęci, zaufania ani szczerości. Pomiędzy moimi rodzicami nigdy nie było nawet czułości. Raczej schemat merkantylny: coś za coś. Partnerstwo dla osiągnięcia celu i dla stworzenia wizerunku. Makiety dobrej rodziny, która z zewnątrz wygląda jak zdjęcie z żurnala, a tym, co jest w środku nikt się nie interesuje.

Ojciec był bogaty z domu. Jako jedynak przejął rodzinną firmę w całości i oczywiście miał na wyłączność wszystkie profity z tym związane. Ordynat – wyraziła się kiedyś o nim matka. Był wykształcony, przystojny, elegancki – idealna partia.

Matka też pochodziła z dobrej rodziny. Lekarskiej. Zawsze opływała w luksusy. Prestiżowe studia, prestiżowe ciuchy, prestiżowe towarzystwo. Była piękną kobietą, z dużym potencjałem, który jednak uwielbiała marnować na przyjemności. Dziadek, ordynator wojewódzkiego szpitala, zapewniał ukochanej córeczce niewyczerpane źródło finansowania.

W końcu jednak należało się ustatkować. Czyż nie tego oczekują towarzyskie elity? I tak oto, zeszli się razem: świetnie zapowiadający się przedsiębiorca z piękną ordynatorówną. Nic specjalnie nie zaiskrzyło – ale pasowali do siebie i to wystarczyło.

Gdyby żyli w średniowieczu byliby zapewne doskonałym małżeństwem, zaaranżowanym dla dobra dwóch zacnych familii, płodzącym dzieci i budującym chwałę skoligaconych rodów. Ale oni żyli w nowożytnej współczesności, więc ojciec miał swoją firmę i swoich znajomych, a matka żyła własnym życiem.

Ojciec pozwalał jej na to, bo wystarczyło mu, że nie musi się jej wstydzić w towarzystwie, że dobrze wygląda na charytatywnych balach i że dała mu dziecko. Mnie. Ale to dziecko nie było bynajmniej oczkiem w głowie kochającego tatusia. Stanowiło produkt, inwestycję, która zacznie być interesująca dopiero wtedy, gdy dorośnie. Przewijanie i opowiadanie bajek ojca nigdy nie interesowało. A matkę ciągnęło do kieliszka, do sklepów i do facetów, a nie do zajmowania się córką, której świadomość właśnie się kształtowała.

Byłam więc zupełnie sama z moim rozwijającym się ciałem i z moimi rosnącymi potrzebami. Hormony uderzały do głowy – ale nie było nikogo, kto pomógłby mi to wszystko zrozumieć, oswoić i opanować. A był to czas odkrywania własnych potrzeb. I własnych przyjemności. Wtedy podniecało mnie dosłownie wszystko – film, książka, sugestywny plakat na sklepowej wystawie, gra komputerowa, opowiadanie wygrzebane w sieci.

Zabawne było w tym wszystkim, że wcale nie wyglądałam i nie zachowywałam się prowokująco. Nie ubierałam się wyzywająco, nie miałam wizerunku buntowniczki. Wręcz przeciwnie – na zewnątrz można by mnie wziąć za zupełnie przeciętną uczennicę. Byłam szarą myszą, zamkniętą w swoim świecie, wycofaną i introwertyczną. Tymczasem w środku – aż kipiało. Gorzał ogień, którego nie byłam w stanie ugasić. A cokolwiek mu ofiarowałam, tylko podsycało pożar.

Dziewictwo straciłam na szkolnej dyskotece, z chłopakiem, którego nawet nie znałam. Był starszy – dużo starszy – ode mnie. Sam proces odbył się dość profesjonalnie i chyba dzięki temu nie stanowił nigdy traumy. Facet był doświadczony - wiedział co, jak i kiedy robić. Mojego Pierwszego nie spotkałam zresztą już nigdy. Zabawne, do dziś nie wiem, jak miał na imię. Choć, oczywiście, nie ma to żadnego znaczenia.

Po tej dyskotece moje życie nabrało seksualnego tempa. Szukałam chłopaków i znajdowałam ich szybko. Dlaczego? Bo nigdy nie byłam zainteresowana jakimś tam „chodzeniem ze sobą”, za to chciałam się pieprzyć. Po prostu. Informacja o tym rozchodziła się błyskawicznie w gronie osób, które były tematem zainteresowane. A było ich sporo.

W pierwszej klasie liceum zaliczyłam pierwszy trójkąt. Para chłopaków poznanych na jakimś plenerowym koncercie zaprosiła mnie do namiotu i nauczyła, jak obsługiwać dwóch facetów jednocześnie. Byliśmy tak pijani, że pamiętam z tego tylko niektóre sceny. Obrazy, zastygłe jak mucha w bursztynie. Fotografie, wypalone w mojej duszy. Ale właśnie wtedy poznałam smak spermy – dziwny, słony, początkowo odpychający, ale potem przyprawiający wręcz o uzależnienie.

W czasie wakacji straciłam matkę. Rozbiła się na drzewie. Na jakiejś krętej, mazurskiej drodze, zapomnianej przez Boga i kartografów. Miała być wtedy na konferencji w Krakowie, ale Giżycko – a ściślej: kolejny kochanek – były ciekawsze. Ojciec bez zmrużenia oka przyjął fakt, że we wraku jego auta znaleziono żonę z zupełnie obcym facetem. I że moja matka nie miała na sobie majtek, za to w podróżnej torbie znajdowała się kolekcja dildo, wibratorów i najróżniejszych zabawek, wystarczająca do wyposażenia małego muzeum porno. Na pogrzebie mój ojciec uronił nawet kilka łez i wspominał z rozrzewnieniem, jaką to dobrą żoną i matką była nasza kochana zmarła. Cóż, hipokryzja zawsze była silna w tej rodzinie.

W liceum rżnęłam się chyba ze wszystkimi. Zadziwiające, że mój ojciec nigdy tego nie zauważył. Przecież musiał spostrzec, że moja bielizna walająca się w łazience, często jest pokryta zaschniętą spermą. A może nie chciał tego widzieć?

To właśnie wtedy zorientowałam się, że zwykła masturbacja, a nawet „zwykły” seks przestają mi wystarczać. Jakby radość sprawiało mi nie tyle zaspokajanie się, co raczej przekraczanie kolejnych granic. Łamanie tabu. Odwiedzanie zakazanych rewirów.

Oglądałam porno i czytałam je. W połowie drugiej klasy miałam już za sobą utwory markiza de Sade’a. Chyba nikt nie rozumiał go tak dobrze, jak ja. Szukać, wciąż szukać. Większej podniety, większego zboczenia.

Internet pomagał, podsuwając coraz to śmielsze sceny. Obciąganie Murzynowi. Seks dwóch dziewczyn. Anal. Seks w więzieniu. Twardy anal - taki bez zgody. Orgia. Seks z pijaną. Dogging. Upokorzenie. Bicie. Wszystko było nowe, wszystko fascynowało urokiem kolejnej, przekroczonej granicy.

Podniecały mnie sceny gwałtów – pal sześć, czy udawanych, czy nie. Ileż to razy leżałam w łóżku, wlepiając oczy w ekran i brandzlując się do utraty tchu pod scenę grupowego seksu kilku obleśnych facetów z młodą laską. A jeśli ona do tego protestowała i opierała się, to wylatywałam w kosmos.

Gwałt. To było to. Wyobrażałam sobie, co wówczas myśli ta dziewczyna. Upokorzona, zmuszona, wykorzystana. Czująca do siebie pogardę i odrazę. Targana strachem. A przy tym sparaliżowana wszechogarniającym poczuciem braku jakiejkolwiek kontroli nad swoim losem. Zastanawiałam się, jak smakuje świadomość, że jest się tylko ciałem, przerzucanym między obcymi samcami, jak fant w jakiejś upiornej grze.

Wyobrażałam sobie doznawanie tego, że za chwilę kolejny samiec zajmie swoją kolejkę do pieprzenia. Uwielbiałam dochodzić w momencie, gdy gwałciciel spuszczał się w jej szparę. A potem śniłam o tym, powtarzając w umyśle każdy ruch. Budziłam się rano, podniecona, wkurwiona i nienasycona.

Pełna fascynacji oglądałam sceny seksu lolitek ze starymi, obleśnymi dziadami. Nawet to mnie podniecało. A potem przyszła kolej na incest. Miałam całą kolekcję filmów z matkami uprawiającymi seks z własnymi dziećmi płci obojga, a Rachel Steele była moją ulubioną gwiazdą. Przez długi czas wyobrażałam sobie, jakby to było mieć matkę, która wylizuje mi cipkę. Albo każe mi zaspokajać brata. Gdybym miała rodzeństwo, na pewno nie skończyłoby się to dobrze.

Ktoś, kto tego nie odczuł, nie jest w stanie mnie zrozumieć. Człowiek nie powinien chodzić cały czas podniecony. A ja po każdym rozładowaniu byłam wypalona i traciłam chęć na cokolwiek, gorzko świadoma, że jestem tylko niewolnikiem swojego własnego ciała.

Zdarzało mi się, że na widok kopulujących w bramie psów momentalnie robiłam się mokra. Najchętniej wówczas zadarłabym sukienkę, żeby się zaspokoić. A gdyby pies zaczął się do mnie dobierać, uległabym. Natychmiast. Tak, takie filmy też oglądałam. I też onanizowałam się do nich. Kiedyś śniło mi się, że zostałam porwana i występuję w jakimś podrzędnym i nielegalnym klubie, gdzie na scenie pieprzę się z psem, oglądana przez tłum spoconych facetów, którzy robią sobie dobrze. A może nawet nie był to sen, tylko na pół świadoma fantazja?

W drugiej klasie liceum po raz pierwszy poszłam do klubu dla lesbijek i od razu wyrwałam tam jakąś dziewczynę. Była starsza ode mnie – studiowała już. Spodobała mi się od pierwszego spojrzenia: ostra, bezczelna i bez zahamowań. Tańczyłyśmy, całowałyśmy się i piłyśmy. Potem wzięła mnie do swojego mieszkania. Zostałam w nim na noc. Ojcu wysłałam tylko SMS, że jestem u koleżanki, z którą rano pójdę do szkoły. Nawet nie zapytał, u której.

Anita była niezła w te klocki. I doskonale znała mapę kobiecego ciała, więc potrafiła naprawdę wystrzelić mnie w kosmos. Miałyśmy zbliżone temperamenty. Łączył nas seks, skłonność do jazdy po bandzie i ciągła potrzeba, żeby się pieprzyć. Zdarzało się nam wspólnie przyćpać. Trawka, czasem dopalacze. Jak było lepiej z kasą – była i kokaina. Kolejne tabu padło. Myślę, że właśnie wtedy zaczęło mnie coś z nią łączyć. Jakaś relacja, pierwsza w życiu. Nie, to nie była miłość – nie wiem, czy nimfomanka w ogóle jest do niej zdolna – raczej: poczucie zrozumienia. Byłyśmy jak dwie alkoholiczki, połączone mrocznym uzależnieniem. I każda z nas była dla tej drugiej chwilową ulgą.

Nie kochałam jej ani ona mnie, więc nie byłyśmy o siebie zazdrosne. Wiedziałam, że pieprzy się z innymi. Miała więcej czasu, bo studia traktowała lekko, a ja musiałam jednak chodzić do szkoły.

Zapytała mnie kiedyś, czy mam ochotę na trójkąt. Powiedziałam jej, że już próbowałam i że mi się podobało. Uśmiechnęła się tylko.

To się stało jakiś miesiąc później. Zaprosiła nieznanego mi starszego gościa. Ile mógł mieć lat? Pewnie z pięćdziesiąt, może więcej. Wyglądał starzej od mojego ojca. Miał siwe, tłuste włosy i wielki, nabrzmiały brzuch. Pieprzyłyśmy się na jego oczach, a on się onanizował. Tak po prostu. Rozparł się w fotelu, wyciągnął sobie kutasa ze spodni i śliniąc się obleśnie walił sobie konia. Nawet nie musiałam go dotknąć. Po wyjściu zostawił na stole zwitek banknotów. Zrozumiałam dopiero po chwili.

Na początku coś się w mnie buntowało. Jak to? Mam być kurwą? A potem uświadomiłam sobie, że to bez znaczenia. Że odrzucenie tych pieniędzy byłoby głupotą. Forsę przehulałyśmy na imprezie. Gdzieś w środku, spodobało mi się, że jestem zwykłą, piętnastoletnią dziwką.

Smakowałam swój upadek jak wódkę. Ostrą, palącą i niesmaczną – ale dającą czadu. Siedziałam potem na matematyce, patrząc na tablicę pokrytą sinusami, przy której uwijał się spocony nauczyciel i myślałam: „Pierdolę cię i całą tę szkołę, bo jestem dziwką i zarabiam więcej niż ty”.

Poznanego u Anity faceta zobaczyłam znowu dwa tygodnie później. Sesyjka wyglądała podobnie – rżnęłam się z moją kochanką, a on patrzył i walił sobie konia. Film porno na żywo. I za konkretną kasę. Przy następnej wizycie zrobiłam mu dodatkowo laskę, pozwalając skończyć na twarzy. Odwdzięczył się premią. Nigdy w życiu nie miałam tyle własnej kasy. Potem Anita rzuciła studia, wyjechała do Niemiec, a ja zostałam sama – ale za to z pomysłem na życie.

Gdzieś pod koniec trzeciej klasy liceum zamieściłam pierwsze ogłoszenie na forum poleconym mi przez Anitę. Tak, zostałam pełnoprawną, pracującą dziwką. Nie, nie miałam żadnych oporów ani wyrzutów sumienia. Bzykałam się po hotelach z różnymi facetami, zaspokajałam głód moich demonów i jeszcze dostawałam za to pieniądze. To nieprawda, że wszystkie dziwki robią to mechanicznie i dla pieniędzy. Ja robiłam to dla siebie.

Ojca interesowało tylko to, czy ze szkoły przynoszę dobre oceny. Przynosiłam. Czasem jeszcze pytał, co robię po szkole i czy mam jakieś koleżanki. I dlaczego zawsze nocuję u nich, a nigdy nie zapraszam ich do siebie. Zastanawiałam się, czy kogoś sobie znalazł. I czy rżnie na boku jakąś dupę, której nie pokazuje w domu, bo nie chce płoszyć mnie widokiem przyszłej, drugiej mamą. Tak jakby mnie to obchodziło.

I tak mijał mi czas – rozpięty między szkołą, pieprzeniem się, shoppingiem i oglądaniem seriali. Czasami zastanawiałam się, dokąd zmierzam; czasami świtała mi wizja jakiegoś ogarnięcia się… ale szybko pogrążałam się znowu w swoim świecie.

* * *

Ten dzień był podobny do miliona innych dni. Klient umówił się ze mną na wieczorne spotkanie, przedstawił swoje oczekiwania i zarezerwował hotel. Mieliśmy spędzić razem całą noc, więc wychodząc z domu rzuciłam tylko ojcu, żeby na mnie nie czekał, bo zanocuję u koleżanki. Jak zwykle, nawet nie zapytał u której.

Wychodząc z domu, wyglądałam jak zwykła nastolatka – niewyróżniająca się bluzka i dżinsy, niedbale przerzucona przez ramię torba. Oczywiście, w torbie miałam wszystkie potrzebne utensylia – odpowiednie dla dziwki-lolitki.

Hotel, który wybrał mój klient, był dyskretny, ale miał niezły standard. Zresztą, ktoś, kto ma kilka stów na upojną noc z nastolatką musiał mieć środki na pokrycie kosztów związanych z namiętnym rendez-vous. Dojechałam na miejsce i pobrałam kartę pokoju. Dziewczyna w recepcji wydała mi ją bez zmrużenia oka. Chyba wiedziała, po co tu przyszłam. Zresztą, ile razy sama byłam świadkiem podobnych scen?

Jeśli facet ma kasę, nikt nigdy nie zainteresuje się, co robi z nastolatką w pokoju z małżeńskim łóżkiem. Walka z pedofilią? Wolne żarty. Widziałam już hotele, w których dziewczyny dużo młodsze ode mnie robiły maślane oczy do swoich „wujków” i „tatusiów”, by potem zniknąć w czarnej, dyskretnej dziurze pokoju. Każde duże miasto ma takie miejsca.

Miałam jeszcze trochę czasu, więc wzięłam prysznic, z trudem powstrzymując się przed zrobieniem sobie dobrze. Chciałam jednak być bardziej naturalna w swoich reakcjach dla faceta, który miał się pojawić. Skropiłam się więc tylko perfumami i zrobiłam ostry, dziwkarski makijaż - taki, jakiego chciał. Potem założyłam na siebie białą, męską koszulę, która miała być tego wieczoru moim jedynym strojem. Wygolona cipka pulsowała niecierpliwie w oczekiwaniu na wypełnienie. Nalałam sobie drinka i rozsiadłam się w fotelu.

Wreszcie nadeszła chwila spotkania. SMS zawierał tylko zwięzłą informację: „Dojechałem. Będę za minutę”. Krótko i na temat. Podobało mi się to. Lubiłam rzeczowych facetów. Wiedzieli, czego chcą, jasno się określali i odpowiednio płacili.

W końcu usłyszałam kroki na korytarzu i trzykrotne pukanie. Przywołałam na twarz uwodzicielski, na wpół niewinny uśmiech nastoletniej kurewki i odpięłam dwa guziki koszuli. Doskonale wiedziałam jak ją kusząco rozchylić.

Otworzyłam drzwi. W tej samej chwili poczułam, jak u moich stóp rozwiera się otchłań. Zobaczyłam mojego ojca.

Krew zastygła mi w żyłach. Serce chyba przestało na chwilę bić, a potem ruszyło nagle z kopyta, jak dziki koń spięty ostrogą. Staliśmy w tych cholernych drzwiach, patrząc na siebie z niedowierzaniem.

Wreszcie cofnęłam się o krok. Ojciec wszedł i zamknął za sobą drzwi.

– Co ty tu robisz? – spytał, nie zdając sobie chyba sprawy z absurdalności swoich słów.

– Tato, ja… – zaczęłam równie beznadziejnie.

Ujrzałam niedowierzanie malujące się na twarzy ojca. A także szok i zgrozę, które rosły wraz ze zrozumieniem. Walczył ze sobą chwilę, nie wiedząc, co ma powiedzieć.

– Moja córka… – wyszeptał w końcu z jakimś rozpaczliwym niedowierzaniem. – Moja własna córka… Kurwą…

Poczułam nagły przypływ bezczelności. A może to był szok?

– Proszę, proszę… – powiedziałam, hardo patrząc mu w oczy. – Mój ojciec. Szanowany obywatel i przykładna głowa domu – kurwiarzem.

Nie wytrzymał.

– Dziwka! – Szybkim ruchem trzasnął mnie w twarz. Uderzenie było nagłe i bardzo bolesne. – Jesteś dziwką!

Ja także nie zdzierżyłam.

– A ty dziwkarzem! – krzyknęłam rozpaczliwie – Przecież to ty do mnie napisałeś. Mówiłeś, że chcesz mnie zerżnąć! Kazałeś się malować po dziwkarsku! Chciałeś zobaczyć moją cipkę! Chciałeś ssać moje cycki! "Cycuszki" – tak napisałeś! To, proszę, bierz! Na co czekasz! Zapłaciłeś!

Jednym ruchem rozerwałam koszulę. Guziki prysnęły na boki, a ja bezczelnie wystawiłam piersi na pełen widok. Dyszałam ciężko, nie z podniecenia, ale z emocji, które zalały mnie jak powódź.

Popatrzył na mnie ze zgrozą – nie wiem: bardziej zaskoczony czy zmieszany.

– Przepraszam… Nie wiem, co powiedzieć. To się nie dzieje naprawdę… – wyszeptał cicho i jakoś bezradnie. – Aniu, dziecko moje, co się z nami stało?

I nagle coś we mnie pękło. Emocje, tłumione od tylu lat, wezbrały i przelały się przeze mnie. Nie panowałam nad nimi zupełnie. Nagle poczułam, że chcę po prostu przez chwilę poczuć się bezpiecznie. W dziecięcym odruchu podeszłam do niego i wtuliłam się, obejmując mocno. Jakbym nadal była małą dziewczynką, a on kochającym, normalnym tatą. Oczy zaszły mi łzami.

– Tato, to ja przepraszam. – Szlochałam mu w pierś. – Tak, jestem dziwką. Pieprzę się ze wszystkimi. Muszę to robić. Nie wiem czemu. Może jestem kurwą, jak matka?

Nic nie powiedział. Poczułam jego dłoń na głowie. Pozwolił mi tak stać i szlochać. Milczał. W końcu odsunęłam się na chwilę i podniosłam zapłakane oczy.

– Jestem dziwką – powiedziałam. – Tak, masz rację. Przepraszam. Boję się.

Wtedy mnie przytulił. Po ojcowsku. Opiekuńczo. Tak, jak powinien przez ostatnich piętnaście lat. I pocałował w czubek głowy.

– Wszystko będzie dobrze, córeczko… Jakoś to ogarniemy… Ubierz się, wracamy do domu.

W ciągu kilku minut doprowadziłam się do porządku i zebrałam swoje rzeczy. Zauważył, że do torby wkładam seksowną bieliznę i dwa wibratory. Nie skomentował. Nie musiał.

Do domu wróciliśmy w posępnym milczeniu. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Zresztą, o czym było gadać? O tym, że ojciec chciał się przespać z nastoletnią prostytutką? Czy o tym, że jego nieletnia córka puszczała się za pieniądze?

Przez całą drogę tonęłam w szalejących emocjach i chaotycznych myślach o tym, co nastąpiło. Tak jakby walczyły we mnie dwie, zupełnie inne, dziewczyny: ta mała, zlękniona, stłamszona Anusia, która nigdy nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem i ta druga – przedwcześnie dojrzała, nastoletnia, wiecznie napalona suka. Dla jednej siedzący obok mężczyzna był ojcem, którego rozpaczliwie potrzebowała, a którego nigdy nie miała. Dla drugiej – mężczyzna był po prostu klientem. Jednym z wielu.

W końcu w grobowym milczeniu zajechaliśmy pod dom. Nie odzywając się ani słowem, weszliśmy do środka. A potem w ponurej ciszy siedliśmy w kuchni. Ojciec wyciągnął butelkę whisky i nalał sobie pełną szklankę.

– Mnie też nalej – zażądałam.

– Jesteś za młoda na alkohol… – zaczął, ale nagle dotarło do niego, jak bardzo było to absurdalne.

Skinął głową i nalał mi pół szklanki. Podsunął mi colę, ale pokręciłam głową. Uniosłam szkło do ust i wychyliłam jego zawartość. Bez zmrużenia oka, patrząc mu prosto w oczy. Jakbym chciała mu powiedzieć, że to nie pierwszy raz. I że nie jestem już jego małą Aneczką.

Usiadł naprzeciw mnie i także wypił swoją porcję. On również patrzył mi w oczy. I nagle poczułam dziwny dreszcz. Bardzo dziwny i mroczny dreszcz.

Odstawił naczynie i ponownie napełnił obie szklanki. Już nie pytał, czy chcę. Wiedział. I oboje wiedzieliśmy, że po alkoholu będzie nam łatwiej.

– Jak długo? – spytał w końcu

– Długo. Nie zauważyłeś? Naprawdę nic nie widziałeś?

Nie odpowiedział. Chwilę milczał, obserwując mnie uważnie, po czym w końcu obojętnym głosem, jakby sprawa dotyczyła kogoś zupełnie obcego, zadał następne pytanie.

– Dlaczego?

Wyciągnęłam długiego, cienkiego papierosa i zapaliłam. Może podświadomie chciałam, żeby wyrwał mi go z dłoni, żeby mnie uderzył, żeby przypomniał mi, że jestem jeszcze dzieckiem. Ale nie zrobił nic. Zaciągnęłam się więc dymem, po czym prowokacyjnie, wystudiowanym ruchem wypuściłam z ust siwy obłok.

– Bo to lubię. Lubię się pieprzyć. Przepraszam, że nie jestem niewinną dziewczynką bawiącą się lalkami. Jestem nimfomanką, tak to się nazywa, tato. Może po matce, która sypiała z każdym, kto nosił spodnie. A może po ojcu, który najwyraźniej ma skłonność do nieletnich dziwek.

Mówiłam to obojętnie, bez złości. Jakbym opisywała życiorys jakiejś postaci ze szkolnej lektury. Ale wiem, że każde słowo paliło mojego ojca żywym ogniem. I mnie także.

Nie odpowiedział nic. Piliśmy więc w milczeniu. Ojciec szybciej, ja wolniej – ale oboje chcieliśmy coś zagłuszyć. Myśli? Wyrzuty? Poczucie winy?

Procenty rozgrzały mnie od środka. A może to był brak zaspokojenia? W głowie szumiało, w środku rodziło się znajome uczucie. Przerażające uczucie.

– Idę spać – powiedziałam, nieco bełkotliwie. – Nawet dziwki czasem sypiają.

Wstałam, ale wypity alkohol sprawił, że zatoczyłam się wprost na niego. Przytrzymał mnie, żebym nie upadła, ale jego dotyk w dziwny sposób mnie pobudził. Męskie ręce, obejmujące mnie… Znowu przeszedł mnie dreszcz. Ten dreszcz. Bałam się tego, co zaraz stanie się z moim ciałem. Jak ono zareaguje. Bałam się, ale podświadomie pragnęłam czegoś… czegoś, czego nie chciałam nazwać…

Wysunęłam się z jego rąk i cofnęłam.

– Jestem upadłą, szesnastoletnią dziwką. Ale postaram się nie upaść bardziej, tato.

Dlaczego użyłam właśnie tych słów? Nie wiem. Ich perwersyjna wieloznaczność spłynęła mi na usta samorzutnie i bezwiednie. Spojrzał na mnie przeciągle. Niemal czułam, że i przez jego umysł przesunęła się zakazana wizja.

– Napisz mi jutro zwolnienie do szkoły – mruknęłam sennie. – Nie mogę się pokazać w takim stanie.

Chwiejnym krokiem wyszłam na korytarz. Nagła myśl, pokusa, przemknęła mi przez głowę. Zanim się nad nią zastanowiłam, to już się działo. Obróciłam się i wystudiowanym, powolnym ruchem ściągnęłam bluzkę. Nie miałam pod nią stanika.

Tak, chciałam go ukarać. Pokazać mu piersi, które tak bardzo chciał całować. O których myślał, gdy umawiał się z nieznajomą nastolatką do hotelu. Które wyobrażał sobie, licząc na spędzenie upojnej nocy z nieletnią dziwką. Zdejmowałam tę cholerną bluzkę bardzo powoli, sugestywnie patrząc mu prosto w oczy. Zdejmowałam ją na chłodno, z oddali obserwując samą siebie, robiącą wobec własnego ojca bezczelną prowokację. To było jak powolne zrywanie strupa z podrapanego kolana w dzieciństwie. Odrobinę bolesne, ale jednocześnie perwersyjnie przyjemne. Patrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

– Napisz mi to zwolnienie – mruknęłam drugi raz i poszłam do siebie do pokoju. W głowie kręciło mi się, jakbym właśnie zeszła z karuzeli. Ściągnęłam dżinsy, zgasiłam światło i padłam na łóżko. Świat wirował.

Zasnęłabym pewnie od razu, gdyby nie to, że nadmiar whisky i emocji przyprawił mnie o nudności. Leżałam więc w ciszy ciemnego pokoju, czekając aż ciało dojdzie do jakiej-takiej normalności. To była wielokrotnie wypróbowana recepta: leżeć i nie myśleć o niczym, w cichym oczekiwaniu na odejście wzbierających torsji. Kontrolować oddech. Skupić się na niemyśleniu o wymiotach. W końcu ciało uspokoiło się. Przewróciłam się na bok marząc, by czarna noc wyłączyła mi mózg.

Ile czasu minęło, zanim drzwi się uchyliły? Pięć minut? Dziesięć? A może cała wieczność? Byłam obrócona tyłem, ale widziałam długą smugę światła rzucanego z przedpokoju.

A potem wszedł do środka i zamknął drzwi. Znowu byliśmy w ciemnościach, które rozjaśniał tylko księżyc zawieszony gdzieś na bezdusznym niebie.

Czy wiedziałam wówczas, co się stanie? Świadomie – chyba nie. Ale moje ciało się domyślało, że napięcie całego dnia musi się jakoś rozładować. Pamiętam doskonale uczucie wilgoci, które mnie wówczas zalało. I falę dziwnego gorąca, obezwładniającą, bezwzględną pewność następstw.

Tej pamiętnej chwili, w głębokiej ciszy majowej nocy, atmosfera z każdą sekundą gęstniała wręcz namacalnie. Leżałam, obrócona do niego plecami, na wpół śpiąc, na wpół udając sen. Czułam jego obecność. Rzucała cień na moje myśli, przyspieszając bicie serca. Obecność ojca. Obecność mężczyzny.

Wreszcie siadł na łóżku. Tuż obok mnie. Chwilę zwlekał, jakby niepewny, czy może kontynuować. A ja, świadoma ogarniającego mnie podniecenia, leżałam tyłem do niego, w bezpiecznej, embrionalnej pozycji, przygryzając z emocji wargi i starając się nie oddychać.

Wtedy poczułam jego dłoń na udzie. Poczułam znajomy dreszcz na całym ciele. W jednej chwili wszystkie komórki mojego ciała rozpaliły się jasnym ogniem. Fala pożądania i dławiącej zgrozy była tak silna, że o mały włos nie krzyknęłam. Zły dotyk. Dotyk, o którym czyta się w książkach. Dotyk, o który błagało moje ciało. Dotyk ojca. Tak bliski miejsca, które w tej chwili całe pływało w sokach.

Miejsca, pragnącego tego dotyku.

Przesunął palcem po mojej skórze. Powoli. Zmysłowo. A potem położył na mnie całą dłoń. Pewnie. Zdecydowanie. Władczo.

Całe moje ciało... cała JA pragnęłam tego.

Nie zmieniając pozycji, niezgrabnie sięgnęłam ręką do tyłu. Zamarł na chwilę. Może w skrytości serca liczył, że odepchnę jego dłoń. A może bał się tego? A ja po prostu wolnym ruchem dotknęłam majtek i zsunęłam je z siebie. A potem rzuciłam w kąt pokoju. Odsłoniłam gołą, wypiętą pupę w niemym zaproszeniu. I oczekiwaniu. Czy się odważy...?

Zrobił to.

Poczułam jak znowu kładzie na mnie dłoń i wsuwa ją od tyłu między uda. Rozszerzyłam je grzecznie i pokornie, przyjmując jego dotyk. Jęknęłam głośno, gdy sięgnął cipki. Była cała mokra, zdradzając krańcowe podniecenie. Słyszałam, jak wciąga głośno powietrze – niczym zwierzę szykujące się do krycia.

Tak, był zwierzęciem. Samcem. A ja byłam samicą. Suką. Drżałam w oczekiwaniu na to, co miało nadejść. Co musiało nadejść. Dyszałam ciężko, nie mogąc znieść zalewającej powodzi sprzecznych emocji, dzikiego pożądania i poczucia przełamywania ostatecznej bariery.

Jednym pociągnięciem ręki obrócił mnie na plecy. Jak małą dziewczynkę. Zobaczyłam jego twarz. I oczy. Błyszczące w ciemności, jak oczy drapieżnika. Odruchowo przykryłam piersi... ale zaraz moje ręce same odsunęły się ukazując wyprężone z podniecenia sutki. Perwersyjna świadomość, że prezentuję je własnemu ojcu sprawiała, że całe moje ciało płonęło. W głowie mi się kręciło – sama nie wiem, od alkoholu czy od uzmysłowienia sobie tego, co robimy. Byłam naga, w łóżku, z własnym ojcem. Z mężczyzną, który dał mi życie. A teraz przychodził po swoją nagrodę.

Górował nade mną. Czułam się mała i bezbronna. Przed nim i przed własną perwersją. Bo ja tego CHCIAŁAM. Mocno, do bólu. Chciałam, żeby mi wsadził; żeby zakończył to bezlitośnie przeciągające się oczekiwanie.

Nagle spostrzegłam, że był nagi. A więc wchodził już tu z myślą, że będziemy się pieprzyć... Oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Oboje tego pragnęliśmy.

Patrząc mu w oczy, powoli rozsunęłam nogi. Chciałam, żeby widział wszystko. Żeby zrozumiał, jak bardzo pragnę mu się oddać. Żeby mnie użył. Zachłannie i egoistycznie. Nieletniej, napalonej dziwki. Chciałam, żeby mnie przerżnął. Upodlił do końca. Zeszmacił. Żeby odebrał mi resztę woli i uczynił ze mnie swoją kurwę. I żeby zrobił to mając pełną świadomość, że robi to własnej córce.

Jak na zwolnionym filmie widziałam jego rękę zbliżającą się do rozchylonej w oczekiwaniu cipki. Musnął ją palcami, sprawiając, że zacisnęłam kurczowo palce na pościeli. Chciałam tego. Chciałam, żeby wszedł we mnie. Na przekór wszystkiemu. Chciałam się w tym zatracić i w końcu poczuć go w sobie.

Ojciec nachylił się nade mną. Poczułam woń alkoholu i papierosów. Oraz krańcowego, męskiego podniecenia. A potem jego palec wsunął się do środka. Powoli, delikatnie. Zanurzył się cały w mojej bezwstydnie oślizgłej cipce, przejmując ją w posiadanie. Z początku delikatny, z każdym wniknięciem penetrował ją coraz mocniej, buszując w niej, drażniąc przednią ściankę doświadczonym ruchem. Znowu zacisnęłam dłonie na pościeli. Z moich ust wyrwał się głuchy, przeciągły jęk.

Musiał wiedzieć, jak bardzo jestem podniecona. Musiał to czuć. A ja chciałam, żeby wiedział. Że jestem jego. Cała. Do dyspozycji. Że pragnę go każdą komórką ciała. Sięgnęłam dłonią w dół, jednocześnie rozsuwając nogi jeszcze mocniej. Nabrzmiała łechtaczka błagała o dotyk. A on, doświadczonymi ruchami palców sprawiał, że wiłam się jak robak na haczyku. Zaczęłam się brandzlować... ostro... w rytm jego dłoni. I patrzyłam na niego. Patrzyłam prosto w oczy. Czułam, że zbliżam się do upragnionego końca, że już, że zaraz... Że jego palce tkwiące głęboko we mnie przyprawią mnie o eksplozję...

Wtedy poczułam, jak wysuwa się ze mnie pozostawiając rozpaczliwą pustkę. Chciałam go zatrzymać w sobie, błagać o każde poruszenie, o doprowadzenie mnie do końca. Ale jemu to nie wystarczało.

Łóżko zatrzeszczało pod jego ciężarem. Znalazł się nade mną. Potężny. Wielki. Męski. Sięgnęłam dłonią po niego...

Był sztywny. Duży, gruby i mięsisty. Kiedy go dotknęłam, poczułam, jak bardzo jest napięty. Dotknęłam palcem jego jąder. Jąder własnego ojca. Nieco zaskoczona, zauważyłam, że ma je ogolone. Nie było jednak czasu na kontemplacje i zdziwienia.

Przesunął mnie na łóżku, aby mieć lepszy dostęp i klęknął nade mną. Patrzył mi wprost w oczy. Władczo. Żebym rozumiała, że bierze mnie w posiadanie. Nagle poczułam, jaka wobec niego jestem mała. I jak bardzo jest mi z tym dobrze. I jak mi jest kurewsko cudownie z tym, że trzymam wielkiego, napalonego kutasa własnego ojca. Wiedząc, że to ja jestem przyczyną, dla której jest tak nabrzmiały i potężny.

Bez słowa skierowałam go we właściwe miejsce. Poczułam jak wielka, gorąca pała obleśnie rozpycha się w wejściu mojej cipki. I wtedy pchnął. Powoli i z wyczuciem, jakby chciał, żebym smakowała każdą sekundę. Żebym zapamiętała ją do końca życia.

Był gruby. Bardzo gruby. Jęknęłam gardłowo… Chciałam go. Chciałam żeby mnie zerżnął. Tak jak nastoletnią dziwkę, za którą mnie miał. Jaką byłam. Pieprzoną, kurewską nimfomanką.

Nie panowałam nad sobą. Nad własnym ciałem i własnymi reakcjami. Łapczywym ruchem objęłam go i wciągnęłam w siebie. Wbił się z gardłowym okrzykiem. Pchnął do końca… a potem cofnął się i wbił ponownie…

Czułam go wszystkimi zmysłami… płonącą z pożądania cipką… Skórą… Słyszałam obsceniczne, mlaszczące dźwięki… Czułam jego gorący oddech… I siłę jego pchnięć…

Tak… osiągnęłam pełnię zezwierzęcenia… Oddawałam się własnemu ojcu… I ogarniała mnie dzika, wolna radość…

Wtedy zaczął mnie naprawdę pieprzyć. Właśnie tak, jak pragnęłam. Nie dla mojej przyjemności – ale dla swojej. Jego z pchnięcia na pchnięcie stawały się coraz szybsze… Poddałam się ich szaleńczemu tempu, posłusznie dając się sprowadzić do roli biernego obiektu… Z każdym wbiciem czułam jego jądra, uderzające mnie z głośnym klapnięciem… Czułam dłonie przesuwające się, aby objąć moje pośladki. Zwalił się na mnie całym ciężarem, przygarnął do siebie, zupełnie jak pies kryjący sukę. Bo tym właśnie byłam. Suką. Było mi dobrze… Tak dobrze jak nigdy…

Poczułam, że zaraz dojdzie… Chciałam go w sobie. Do końca. Oplotłam ojca rękami i nogami, zamknęłam w sobie, wtulając się w jego ciało… Dochodził… Zacisnął ręce i przyciągnął mnie tak silnie, że aż straciłam dech… Przez cudowny moment, czułam, jak wypełniający mnie członek staje się jeszcze twardszy i jeszcze bardziej napięty...

I wtedy mój mroczny kochanek, mój własny ojciec wbił się głęboko, wypełniając ciszę triumfującym okrzykiem… Jego sperma zalała moje wnętrze… Wszystko wokół wirowało, a ja, bezwolna i bierna, ulegle przyjmowałam to, czym mnie obdarowywał. Czułam każdy jego skurcz i napięcie, które powoli wygasało, uspokajało się i cichło…

Wreszcie zsunął się ze mnie i ciężko dysząc, zwalił obok. Ja nie miałam jeszcze dość, więc błyskawicznie sięgnęłam dłonią między uda i zaczęłam się szaleńczo brandzlować. W powietrzu czułam zapach spermy, a jej śliską obecność na swojej łechtaczce. To było chore, to było obrzydliwe... i krańcowo podniecające. Wystarczyło kilka ruchów, by moje ciało wygięło się w łuk… Mój krzyk przeszył powietrze… Doszłam głośno, w porażającym orgazmie. Dawno już nie miałam równie silnych doznań. Nie wiem, ile trwało, zanim ostatnie fale zniknęły, przynosząc odprężenie i słodką ociężałość. Wyciągnęłam się na łóżku, dysząc tak samo ciężko jak on. Mój ojciec. Kiedy wróciła mi ostrość widzenia, dostrzegłam w ciemności, że patrzy na mnie.

Sięgnął dłonią i chwycił mnie za włosy z tyłu głowy. To było takie... władcze. Jakby mówił mi: jesteś moja. Tylko moja. Popatrzyłam mu w oczy. Wyczytał w nich zrozumienie. Oddanie. Milczącą akceptację tego, co się stało. Tego, kim byłam. I tego, kim chcę być dla niego. Zbliżył moją twarz do swojej i pocałował prosto w usta. Jak kochankę – nie jak córkę. Odwzajemniłam jego pocałunek.

Obróciłam się w łóżku, pokornie i ulegle układając się w pozycji na łyżeczkę. Nakrył nas kołdrą. Czułam jego ciało, tuż przy swoim. Czułam jego męskość, ułożoną między moim pośladkami. I wtedy, po raz pierwszy w życiu, poczułam się zaspokojona, spełniona i… bezpieczna.

Odnalazłam swoje miejsce. I wiedziałam, że w tej ciemności, w tym występku i w tym miejscu będę szczęśliwa.

Sen przyszedł niepostrzeżenie.


Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Opowiadanie premierowo ukazało się w serwisie NajlepszaErotyka.com.pl

Kontakt do autora:. i.ravenheart@gmail.com

Ten tekst odnotował 95,678 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.9/10 (112 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (9)

+6
-1
Kilka uwag:
– Jak długo? – spytał w końcu
Brak kropki.
I żeby zrobił to mając pełną świadomość, że robi to własnej córce.
Przecinek przed mając.
A on, doświadczonymi ruchami palców sprawiał, że wiłam się jak robak na haczyku.
Wywal pierwszy przecinek.
Wtedy poczułam, jak wysuwa się ze mnie pozostawiając rozpaczliwą pustkę.
Przecinek przed pozostawiając.
Czułam go wszystkimi zmysłami… płonącą z pożądania cipką… Skórą… Słyszałam obsceniczne, mlaszczące dźwięki… Czułam jego gorący oddech… I siłę jego pchnięć…
Tak… osiągnęłam pełnię zezwierzęcenia… Oddawałam się własnemu ojcu… I ogarniała mnie dzika, wolna radość…

Nie rozumiem nadmiaru wielokropków.

Bardzo sprawnie posługujesz się językiem, czytanie było przyjemnością. To, co mi nie pasuje to przydługi i nudny opis bohaterki na początku. Według mnie opisujesz nimfomankę dość sztampowo, zabrakło czegoś, co by ją wyróżniło z tłumu. Nie jestem też przekonany do zakończenia, kiedy nimfomanka czuje się wreszcie szczęśliwa i spełniona po zerżnięciu własnego ojca. Może czegoś nie zrozumiałem, ale wydaje mi się to nieprawdziwe.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
0
Muszę chyba zacząć częściej przeglądać NE 😉 Albo może lepiej nie... 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-2
Siedzę w jednym z lokali dworca. Mam jeszcze godzinę do odjazdu pociągu. Leniwie, małymi łykami popijam gorącą czekoladę. Kilka stolików dalej siedzi kobieta w wieku trudnym do określenia. W pewnej chwili wstaje, podchodzi do mnie, odsuwa krzesło i siada, jednocześnie stawiając na blacie pełną szklankę (whisky?). Robi to bez zapytania o pozwolenie, a ja patrzę na nią ciekawa, dlaczego wybrała mnie. Chwilę siedzi w milczeniu, następnie upija łyk płynu i nagle odzywa się ni to do mnie, ni to gdzieś w przestrzeń: Kiedy zrozumiałam, że jestem nimfomanką? Właściwie, to chyba nigdy... Słucham jej słów, które wymawia melodyjnym głosem, poprawną polszczyzną. Snuje swoją opowieść z dbałością o szczegóły. Ja jednak nie potrafię skupić się, wczuć się w przeżycia bohaterki, czasem mam wrażenie, że słyszę głos komentatora sportowego relacjonującego niemrawe ruchy peletonu kolarskiego. W pewnej chwili z ust kobiety padają zdania: Odnalazłam swoje miejsce. I wiedziałam, że w tej ciemności, w tym występku i w tym miejscu będę szczęśliwa. Robi mi się trochę głupio, że przegapiłam zakończenie poprzedniej opowieści i początek nowej... Wstaję od stolika, mój pociąg zaraz nadjedzie...
Dokładnie w ten sposób odebrałam ten tekst; mam mieszane odczucia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Mocne. Lubię Twoje opowiadania, bo dobrze się je czyta. Tak po prostu. Czasem mam problem z doczytaniem dłuższego opowiadania do końca jeśli nie kręci się ono wokół rozpustnych żon 🙂 Tematyka niby nie do końca moja, ale podajesz to w taki sposób, że intryguje i wchodzi gładko. Nie trzeba popijać 😉 Podoba się!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-1
Przeczytałem dzisiaj opowiadanie P.T. Ravenheart'a "Odnaleźć swoje miejsce". Jest to druga pozycja w nowym katalogu portalu, nazwanym "wg.treści: kontrowersyjne". Jestem pełen uznania dla talentu literackiego autora.

Pragnę wyrazić jednak swoją opinię, że taka sylwetka psychologiczna głównej bohaterki, która mówi o sobie, że jest nimfomanką, jest co prawda spodziewana (niejako klasyczne wyobrażenie o nimfomanii), jednak nie jest to sylwetka "empatyczna" wobec nimfomanek :- )

Tak nie koniecznie musi być! Jeśli ktoś z Szanownych Czytelników nie wierzy, to polecam łatwo dostępną powieść: "Życie seksualne Catherine M." Jest chyba jednak możliwe, aby tak zwana nimfomanka "czuła się ze sobą dobrze", aby była w dobrej kondycji psychicznej i zaświadczała to swoim bliskim.

Tekst Ravenhearta efektywnie odzwierciedla natomiast emocje, jeśli już uznać założenie wyjściowe za trafne. Tekst jest ponadto podniecający.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Tematyka bardzo kontrowersyjna, jednak opowiadanie bardzo dobre. Seks został przedstawiony jako "oswajanie", ciekawe podejście do incest.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-3
Ja tutaj nie ogarniam linii czasowej, autorowi coś się grubo pomieszało, najpierw czytam, że bohaterka pod koniec trzeciej klasy liceum zamieściła pierwsze ogłoszenie na forum "dziwkarskim", a potem że ojciec nie chce jej nalać bo jest za młoda i nieletnia? Jak można być nieletnim w 3 klasie liceum, kiedy pisze się egzamin dojrzałości? Padło tez stwierdzenie, że w 2giej klasie liceum miała 15, więc chyba komuś się pomieszało liceum z gimnazjum, bo to pasuje do stanu sprzed obecnej reformy, chyba że za czasów autora młodości mature pisało się w wieku 16 lat, tego nie wiem 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Ode mnie 10* 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
0
Kolego M, w czasach nie gimnazjum, 15 lat można było mieć w 2 LO. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.