Ochroniarz (I)
6 kwietnia 2013
Szacowany czas lektury: 18 min
Tym razem opowiadanie zupełnie odmienne od poprzedniego. Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu. Udanej lektury.
Autobus wlókł się niemiłosiernie pomimo, iż w sobotę o dwudziestej już praktycznie nie było na mieście korków. Była połowa stycznia więc na dworze było już zupełnie ciemno, a do tego wiał nieprzyjemny mroźny wiatr. Marcin przetarł zaparowaną szybę chcąc zobaczyć gdzie się znajduje. Jeszcze dobre dwadzieścia minut jazdy – pomyślał – Muszę w końcu naprawić tego grata, to przynajmniej nie będę musiał wychodzić półtorej godziny wcześniej.
Kilkanaście minut później wysiadł pod centralą firmy, w której pracował jako ochroniarz. Nie była to jego wymarzona praca, ale w obecnej chwili dawała mu przynajmniej jakieś wynagrodzenie, a do tego nie była specjalnie wymagająca. On nadawał się do tej pracy wręcz idealnie. Zimny z charakteru i o surowej twarzy. Prawie dwa metry wzrostu i atletyczna sylwetka przez lata wypracowana na siłowni sprawiały, że niewielu decydowało się na wszczynanie większych awantur podczas jego służby. Z niewiadomych przyczyn ta praca dawała mu pewne poczucie władzy, a on zdecydowanie lubił ten stan.
Wszedł do budynku i przywitał się z portierem. Windą wjechał na trzecie piętro, które zajmowała "jego" firma. Od razu skierował się do dyżurnego.
- Cześć Roman – powiedział
- Cześć Marcin – odpowiedział mu mężczyzna około pięćdziesiątki. Włosy i wąsy miał już dość mocno przyprószone siwizną ale twarz wciąż emanowała pewnością siebie i charyzmą.
- Co masz dziś dla mnie?
- Dostaniesz przydział na "włoską". Idź do magazynu. Ja zaraz podejdę i wydam Ci sprzęt.
Nie najgorszy obiekt – pomyślał idąc do magazynu – Chociaż dziś pewnie jakieś pieprzone wesele będzie więc raczej sobie nie pośpię. Mam nadzieję, że się wszyscy szybko zmyją. Choć z drugiej strony, może uda się wyciągnąć kilka flaszek. Przydadzą się na najbliższy tydzień.
Doszedł do magazynu, a pięć minut później przyszedł i Roman. Weszli do środka i Marcin zaczął odbierać swój dzisiejszy przydział ekwipunku: pas taktyczny, latarkę, kajdanki, gaz pieprzowy, pałkę typu tonfa i radiostację.
- Tu masz klucze i kod do alarmu. Za 15 minut Tomek kończy przerwę, to Cię podrzuci. Przebierz się do tego czasu.
- Ok – burknął Marcin i poszedł do szatni.
Punktualnie o dwudziestej pierwszej dojechał na miejsce. Poszedł na tył budynku i wszedł przez wejście dla personelu. Zaplecze było pełne ludzi. Po kuchni krzątali się kucharze, a w holu kręciły się kelnerki. Przywitał się z właścicielem i poszedł na obchód. Budynek nie był specjalnie duży. Na parterze mieściły się sala weselna i sala restauracyjna, kuchnia, spiżarnie, chłodnie, biuro właściciela i pomieszczenia socjalne dla personelu. Na piętrze było kilka pokoi, które zajęte były tylko w czasie wesel oraz jeden pokój przerobiony na szatnię. Na zewnątrz znajdował się duży parking oraz garaż, który bardziej pełnił funkcję graciarni niż garażu. Obchód zajął Marcinowi pół godziny. W sumie nie działo się nic co jakoś specjalnie odbiegałoby od normy. Wrócił do budynku frontowym wejściem rozglądając się od razu wśród gości. Towarzystwo w miarę normalne choć zauważył już kilka osób w stanie "mocno wskazującym". Z tłumu wyłowił też od razu kilka osób, które później mogły sprawiać problemy. Nie przejmował się tym zbytnio. Wiedział, że ma nad nimi przewagę fizyczną więc w razie czego spokojnie da im radę. Skierował się do sali restauracyjnej. Ta część była niedostępna dla gości weselnych, a ze względu na otwartą formę sali wejście zostało zastawione przez obsługę krzesłami. Usiadł przy barze w oczekiwaniu na pierwszą osobę, która będzie próbowała sforsować tą barykadę.
- Cześć Marcin – usłyszał zza baru.
- Ooo. Cześć Ola – odpowiedział. Teraz dopiero zwrócił uwagę na dziewczynę. Była szczupłą blondynką z niewielkim biustem i zgrabnym tyłeczkiem. Poznali się kilka tygodni temu też podczas jakiegoś wesela. Wtedy również stała za barem więc siedzieli przez całą noc zabawiając się nawzajem rozmową. W sumie od tamtego wieczora był na nią napalony i chętnie by ją zerżnął gdyby tylko nadarzyła się okazja. Ale na to niestety się nie zapowiadało. Ola była raczej grzeczną dziewczynką i do bólu zakochaną w swoim narzeczonym.
- Napijesz się czegoś? –zapytała
- Chętnie. Może być cola.
Ola podała mu napój. Marcin rozsiadł się wygodnie na krześle i zaczął luźną rozmowę. Wypytał jak dzisiejsi goście się sprawują, co słychać, jak z narzeczonym. Rozmowa toczyła się powoli do czasu aż z radiostacji zaczęły odzywać się meldunki. Spojrzał na zegarek. Punktualnie dwudziesta druga. O każdej pełnej godzinie wszystkie punkty miały obowiązek meldować się do centrali aż do północy. Potem tylko meldunek o trzeciej i o szóstej rano. Poczekał aż będzie chwila ciszy po czym zameldował się:
- Jeden osiem bez uwag.
- Dziękuję jeden osiem – odpowiedział dyżurny.
Do godziny trzeciej czas mijał mu spokojnie na meldunkach, obchodach i rozmowach z personelem – głównie z Olą. O tej porze wesele już powoli miało się ku końcowi i siedziało niewielu gości. Właściciel pojechał do domu już o drugiej po wcześniejszym rozliczeniu się z rodziną młodych. O wpół do czwartej została z nim już tylko obsługa, która w pośpiechu sprzątała salę balową. Kucharze chowali do chłodni pozostałe jedzenie, zmywak dwoił się i troił zmywając znoszone cały czas przez kelnerki naczynia, a kelnerzy sprzątali stoły i chowali pozostałą wódkę Państwa Młodych. Marcinowi udało się skubnąć trzy butelki, które szybko schował w swojej torbie. Piętnaście po czwartej zamknął główne drzwi za ostatnim kelnerem. Przeszedł się po budynku sprawdzając czy wszędzie są pozamykane drzwi i okna. Załączył alarm w sali balowej i kuchni, a sam wrócił do sali restauracyjnej. Wszedł za bar, wziął pilota od telewizora i nalał sobie piwa. Zawsze gdy był sam pozwalał sobie na wszystko. Nie przejmował się kamerą skierowaną wprost na niego gdyż już dawno dowiedział się od samego właściciela, że są to tylko atrapy mające stanowić straszak na obsługę i ewentualnych nieproszonych gości. Usiadł za barem i pijąc piwo zrobił szybki przegląd kanałów. Nie znalazł nic specjalnie ciekawego więc postanowił zostawić na kanale sportowym, na którym akurat leciała jakaś gala boksu.
Kurwa. Dupa mi zdrętwiała od tego siedzenia – pomyślał. Dopił piwo i wyszedł na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Na dworze było cholernie zimno więc założył czapkę i rękawiczki, które wziął ze sobą z domu. Wyciągnął latarkę i przeszedł się dookoła budynku. Nie znalazł tam nic interesującego, ale wracając spojrzał na parking, na którym zaparkowane stało kilka samochodów. Może jakiś dureń nie zamknął i uda się coś złowić – pomyślał i skierował się na parking. Bez skrupułów zaczął po kolei sprawdzać auta. Pierwsze cztery stały szczelnie zamknięte, ale piąty okazał się już otwarty. Uchylił drzwi kierowcy. Alarm był rozbrojony. Usiadł na siedzeniu i zaczął przeglądać schowki w aucie niestety poza paczką chusteczek higienicznych i innymi śmieciami nie znalazł nic interesującego. Wysiadł i zatrzasnął drzwi kierując się od razu ku następnemu autu. Tym razem jednak nie miał szczęścia. Wszystkie pozostałe samochody były pozamykane. Z rozrzewnieniem wspomniał jak kiedyś w jednym z samochodów gości znalazł pięć stówek. Teraz też przydałaby mu się taka kasa, ale dziś nie miał tyle szczęścia. Wracając przez parking zauważył nagle na śniegu ślady prowadzące prosto do stojącego niedaleko garażu. Na wszelki wypadek postanowił to sprawdzić. Świecąc latarką szedł po śladach aż doszedł do bramy garażu. Sprawdził dokładnie kłódkę lecz była zamknięta. Budynek nie miał okien więc nie widział potrzeby obchodzenia go. W pierwszej chwili pomyślał, że ktoś ciekawski pewnie podszedł tu by sprawdzić co znajduje się w tym budynku. Już miał odchodzić gdy nagle zdał sobie sprawę, że ślady prowadziły tylko do budynku. Nie było śladów osoby wracającej. Zaczął się rozglądać dokładniej, a że niczego nie znalazł postanowił obejść jednak budynek dookoła. Gdy doszedł na tył garażu wszystko się wyjaśniło. Stała tam ławeczka, jedna z tych, które obsługa rozstawia latem na tarasie restauracji aby zwiększyć ilość miejsc dla gości. Zobaczył, że na ławeczce ktoś leży. Podszedł bliżej i przyjrzał się uważnie. Była to kobieta, ubrana w kozaki i beżowy, długi płaszcz. Była brunetką, około 40-50 lat. Jak na swój wiek była dość szczupła i wyglądała na zadbaną. Marcin podszedł bliżej i przyłożył dwa palce do jej szyi. Na szczęście wyczuł puls, choć kobieta była dość mocno wychłodzona i porządnie ziało od niej alkoholem. Złapał ją za ramiona i mocno potrząsnął, ale nie było żadnej reakcji. Podniósł ją z ławki i przerzucił sobie przez ramię po czym skierował się z powrotem do budynku restauracji. Wszedł przez główne drzwi i zamknął je za sobą. Zza baru wziął klucz do pokoju numer jeden i skierował się na górę z kobietą wciąż przerzuconą przez ramię. Otworzył drzwi od pokoju i wszedł do środka. Zrzucił kołdrę z łóżka i ułożył na nim kobietę. Rozpiął i zdjął jej najpierw płaszcz, a potem kozaki, po czym przykrył ją kołdrą. Teraz przy świetle poznał ją. Ona wychodziła jako jedna z ostatnich – pomyślał – To chyba matka młodej albo młodego. Sprawdził kieszenie jej płaszcza, ale nic nie znalazł. Chwycił więc torebkę, którą miała ze sobą, zgasił światło i wyszedł z pokoju kierując się znów do baru.
Siedząc przed barem wysypał na blat zawartość torebki. Szybko przejrzał zawartość, a nie interesujące go rzeczy wrzucał z powrotem do niej. Na blacie pozostał jedynie telefon komórkowy, portfel i koperta, do której zajrzał w pierwszej kolejności. W kopercie znalazł niecałe dwa tysiące złotych, które szybko wpakował do swojej kieszeni pustą kopertę chowając do torebki. Sprawdził portfel, ale że nie było w nim nic poza dokumentami właścicielki, postanowił go nie ruszać i również schował do torebki. Telefonu niestety nie udało mu się włączyć. Pewnie bateria padła – pomyślał – Na pewno uda się go opylić na dzielnicy. Zebrał wszystko z blatu i zaniósł do swojej torby z myślą, że torebkę wyrzuci gdzieś po drodze aby nie zostawiać po sobie śladów kradzieży. Po chwili wrócił do baru i wyciągnął radiostację.
- Jeden osiem do bazy – krzyknął do mikrofonu
- Co jest jeden osiem? – odpowiedział dyżurny
- Mam zgubę na obiekcie
- Co masz?
- Zgubę. Na ławce przed budynkiem spała nachlana baba.
- I gdzie ona teraz jest?
- Nawaliła się totalnie i jest nieprzytomna. Teraz zaniosłem ją do pokoju, bo była wyziębiona.
- Ale żyje? Wszystko z nią w porządku? Podesłać Ci patrol albo wezwać karetkę?
- Żyje i nic jej nie jest. Jakby coś się działo, to będę wołał, ale trzeba będzie to zgłosić właścicielowi.
- Ok. Na razie odnotowuję Twoje zgłoszenie. Jakby co, to wołaj mnie.
- Ok.
Dobrze – pomyślał – jeszcze mi tu brakuje patrolu albo karetki. Mogliby za dużo węszyć, a obłowiłem się dziś jak nigdy. Zajrzę lepiej do tej cipy.
Sprawdził jeszcze raz czy wszystkie drzwi są zamknięte i poszedł do pokoju, w którym wcześniej położył kobietę. Wchodząc zapalił światło. Podszedł do łóżka i szarpnął kobietę za ramię.
- Halo! Żyjesz? – krzyknął. Lecz kobieta nawet się nie poruszyła, a już o jakiejkolwiek odpowiedzi nie wspominając. Sprawdził znów tętno i oddech. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku. Kobieta była już dużo cieplejsza niż wtedy gdy ją znalazł. Przyjrzał się dokładnie jej twarzy stwierdzając, że jest całkiem ładna jak na kobietę dwa razy starszą od niego. Szarpnął ją jeszcze raz za ramię tym razem mocniej niż ostatnio. Jednak i teraz nie wywołało to żadnej reakcji u kobiety. Popatrzył na nią chwilę, po czym zrzucił kołdrę z łóżka i obrócił kobietę na brzuch. Szybko znalazł zamek sukienki, który od razu rozpiął. Znów przewrócił ją na plecy i po krótkiej szamotaninie zdjął zupełnie jej sukienkę. Przyglądał jej się teraz dokładnie. Czarny koronkowy stanik skrywał spore piersi, czarne jednolite figi zakrywały cipkę, a na nogach miała czarne pończochy samonośne. No to się zabawimy maleńka – pomyślał. Zdjął z siebie bluzę i spodnie, które rzucił na bok. Zaraz za nimi poszły też bokserki, także Marcin siadając na łóżku miał na sobie tylko t-shirt. Wsunął dłonie pod plecy kobiety i po chwili rozpiął jej stanik. Zsunął go z jej rąk, a jego oczom ukazały się rzeczywiście duże piersi. Co prawda nie były już pierwszej świeżości, ale nie były też najgorsze. Najpierw zaczął je ugniatać rękami. Miętosił najpierw lewą, potem prawą. Ugniatał je całe co jakiś czas ściskając między palcami sutki, które ku jego zaskoczeniu bardzo powoli zaczynały robić się coraz bardziej sterczące.
- No proszę – powiedział na głos – Nigdy nie zabawiałem się z nieprzytomną, ale Ty mi dałaś świetną okazję. Jesteś zdrową suczką więc na pewno będę zadowolony. Oczywiście tylko ja, bo Ty nawet nie będziesz wiedziała co tutaj zaszło – szyderczo uśmiechnął się w jej kierunku.
Widząc, że jej ciało reaguje na zabawę pomimo iż świadomość samej kobiety była wyłączona, przywarł ustami do jej sutków ssąc je i gryząc dość mocno. Nie wiedział na ile może sobie pozwolić zanim świadomość do niej wróci, ale postanowił się nie ograniczać. W razie wpadki coś wymyśli od ręki. Znów chwycił w ręce jej cycki, a ustami przywarł do jej ust. Wsunął w nie swój język ale brak odpowiedzi z jej strony sprawiły, że poczuł się dziwnie więc zrezygnował z próby całowania jej. Wszedł na łóżko i obrócił kobietę w ten sposób, że głowa zwisała jej z jednej krawędzi łóżka, a stopy wystawały jej z drugiej strony. Zszedł z łóżka i chwycił ją za kostki. Wsadził kutasa między jej stopy i zaczął sobie nimi go masować. Zawsze chciał tego spróbować, ale jakoś nigdy nie było okazji. A dziś, jej stopy w pończochach przesuwały się po jego fiucie, który powoli zaczynał pęcznieć. Puścił jej stopy i złapał po bokach za majtki jednym ruchem zsuwając je z jej nóg. Przysunął majtki do twarzy i powąchał je. Pachniały cudownie. Uwielbiał zapach kobiecej cipki. Rzucił majtki na bok i rozsunął nogi kobiety. Na pierwszy rzut oka było widać, że cipka jest regularnie golona, choć ostatni raz miało to chyba miejsce ze trzy dni temu. Poza tymi odrostami cipka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Wargi wewnętrzne wystawały z tych zewnętrznych i miały miłą dla oka, ciemnoróżową barwę. Przejechał dłonią po cipce – była sucha. Przysunął twarz do jej warg i przejechał językiem wsuwając go pomiędzy nie. Wyczuł na języku smak jej soków. A więc nie była zupełnie sucha, choć wymagała jeszcze troszkę pracy. Palcami rozchylił jej wargi i zaczął językiem przesuwać po jej łechtaczce. Lizał ją, ssał i przygryzał przez kilka minut, a ona nabrzmiewała w jego ustach. Wsunął palca do cipki i poczuł, że jest już wystarczająco wilgotna więc przestał ją lizać. Spojrzał na swojego penisa jednak ten nie stał do końca tak jak powinien. Marcin obszedł łóżko dookoła i stanął z kutasem prosto przed ustami kobiety. To, że jej głowa zwisała z krawędzi łóżka sprawiło, że usta miała cały czas uchylone. Chłopak chwycił członek w dłoń i wsunął w usta kobiety. Najpierw poruszał nim wsadzając go tylko do połowy, ale im bardziej się podniecał, tym bardziej pozbywał się ograniczeń. Kiedy jego kutas sterczał już wystarczająco zaczął wsuwać go coraz mocniej i głębiej w jej otwarte usta.
- Zobaczymy jak głębokie masz gardło suko – powiedział na głos.
Z każdym ruchem pakował się w jej usta coraz głębiej, a jej ciało coraz częściej reagowało konwulsjami na tą zabawę. W końcu udało mu się wsadzić w jej usta całego kutasa jednak nie długo mógł się tym nacieszyć. Kobieta w odruchu obronnym zwymiotowała i tylko fakt, że Marcin szybko przekręcił jej głowę na bok sprawiło, że nie zadławiła się.
- Obrzygałaś mi kutasa dziwko – powiedział po czym chwycił w dłoń jej włosy i wytarł nimi swojego penisa – Trochę szacunku suko.
Cały czas masując swoje krocze obszedł znów łóżko. Rozsunął nogi kobiety na boki, napluł na swoją dłoń ślinę rozcierając ją następnie na jej cipce. Uklęknął na krawędzi łóżka i chwytając penisa w dłoń zaczął nim przesuwać pomiędzy jej wargami. W końcu ustawił główkę przy wejściu do pochwy, pochylił się do przodu opierając się na rękach i pchnął powoli biodrami wsuwając swojego kutasa coraz głębiej. Nie była specjalnie ciasna, ale teraz nie robiło mu to większej różnicy. Po kilku ruchach jego jądra uderzyły o pośladki kobiety. Nawet gładko poszło – pomyślał. Powoli się wysunął po czym znów wsunął go całego, tym razem robiąc to jednym, energicznym ruchem. Zaczął coraz szybciej poruszać biodrami, a jego penis uderzał o tylną ściankę pochwy. Czuł, że cipka też zaczyna reagować, bo wydzielała z siebie coraz więcej śluzu co zdecydowanie ułatwiało mu całą akcję. Było mu coraz przyjemniej i wiedział, że niedługo dojdzie. Chwycił więc nogi kobiety i zarzucił sobie na ramiona. Posuwał ją coraz szybciej i coraz mocniej jęcząc przy tym. W końcu jego kutas zaczął pulsować wypluwając z siebie spermę, która zalewała pochwę nieprzytomnej kobiety. Marcin zrzucił jej nogi z ramion i jeszcze kilka razy dopchnął kutasa w ostatnich skurczach ekstazy. Zszedł z łóżka i rozchylając nogi kobiety przyglądał się jak jego sperma wypływa leniwym strumieniem z jej cipki. Chwycił trochę na palce, które następnie wpakował w usta kobiety.
- Posmakuj co Cię ominęło suko – powiedział rozcierając spermę wewnątrz jej ust.
Potem położył dłoń na jej cipce i zaczął rozsmarowywać wypływające z niej soki. Nagle przyszedł mu do głowy kolejny pomysł. Obrócił kobietę na brzuch, rozsunął jej nogi i zgarnął na dłoń resztę wypływającej z cipki spermy. Całą zawartość dłoni rozsmarował między jej pośladkami. Środkowym palcem zaczął głaskać jej kakaowe oczko, z każdym ruchem powoli wciskając go coraz głębiej. Zaczął wsuwać go i wysuwać, a gdy poczuł, że robi się luźniej dołożył drugi palec spluwając przy tym sporą ilością śliny na jej anusa. Posuwał ją teraz dwoma palcami w dupę, a jego penis znów zaczynał się prężyć. Drugą dłonią zaczął go sobie masować i po chwili znów był gotowy do akcji. Wyjął z niej palce, znów soczyście splunął między jej pośladki i bez większych ceregieli wpakował swojego kutasa w jej dupę.
- To mi się podoba suko. Jutro będziesz się zastanawiać dlaczego Cię dupa boli, ale dziś ja ją przeoram. Może nauczysz się pić z umiarem – powiedział Marcin zupełnie jakby ktokolwiek go słuchał.
Jednak pomimo faktu, że uwielbiał anal, to ta pozycja nie specjalnie mu pasowała. Przerwał więc na chwilę i na środku łóżka ułożył stertę poduszek. Chwycił kobietę i położył ją brzuchem na tej stercie, po czym rozsunął jej kolana na boki. Przyjrzał się dokładnie. Teraz było idealnie, dupka wypięta, cipka również odsłonięta. Teraz będę mógł się wpakować aż po same kule – pomyślał. Znów napluł na rowek kobiety i przystawił penisa do jej ciasnej dziurki. Pchnął mocniej i po chwili główka już pracowała w jej dupce. Marcin posuwał ją coraz mocniej, patrząc z góry jak jego kutas co chwila chowa się cały w jej dupie. Jego jądra rytmicznie uderzały o jej cipkę. Z każdą chwilą rżnął ją coraz szybciej i coraz mocniej wciskał się w jej dupę. W końcu krzyknął głośno, a jego penis zaczął wypluwać kolejne porcje spermy w tyłek kobiety. Położył się wyczerpany obok niej i przez chwilę łapał oddech. Obrócił głowę żeby na nią spojrzeć po czym wstał i ostentacyjnie wytarł znów kutasa o włosy kobiety. Spojrzał na jej tyłek i przetarł dłonią po jej rowku chwytając na palce wypływającą z niej spermę.
- Kakaowa śmietanka dla grzecznej szmaty – powiedział pakując dłoń ze spermą w usta kobiety – życzę smacznego.
Wstał i spojrzał na zegarek. Dochodziła wpół do szóstej. Pora się zwijać – pomyślał. Ubrał się szybko, a następnie zabrał się za ubieranie kobiety. Szło mu to mozolnie, bo jej bezwładne ciało nie bardzo chciało brać udział w tym procesie. Po dwudziestu minutach jednak kobieta była ubrana zarówno w bieliznę jak i w sukienkę. Poprawił pościel na łóżku i ułożył kobietę tak jak na początku gdy ją tu przyniósł. Nagle usłyszał klakson przed budynkiem. Nakrył szybko kobietę kołdrą, zgasił światło i zbiegł na dół. Założył kurtkę i wyszedł przed budynek. Przed bramą stał van, z którego wyskoczył facet około pięćdziesiątki. W samochodzie zostały dwie dziewczyny. Marcin podszedł do bramy i rozpoznał, że jedną z dziewczyn siedzących w aucie jest Panna Młoda z wczorajszego wesela. Druga dziewczyna też wydawała mu się znajoma, ale nie mógł sobie przypomnieć czy kojarzy ją z wesela czy z jakiegoś innego miejsca.
- Przepraszam Pana – powiedział facet stojący obok vana – córka dziś miała tutaj wesele. Czy w restauracji nikt nie został?
- Jeśli pyta Pan o obsługę, to już nikogo nie ma oprócz mnie, ale wszelkie sprawy związane z weselem trzeba załatwiać z właścicielem restauracji.
- Ja nie w tej sprawie. Wczoraj mieliśmy pewną sytuację, o której wolałbym nie opowiadać w szczegółach. Generalnie pokłóciłem się z żoną i myślałem, że pojechała do domu, ale kiedy tam wróciłem okazało się, że jej nie ma. Od dwóch godzin jej szukamy i pomyślałem, że może została tutaj...
- Macie więcej szczęścia niż rozumu. Nie wiem czym trzeba myśleć żeby takie numery odwalać – wypalił Marcin.
- Nie życzę so...
- Cisza! Jeszcze nie skończyłem. W nocy znalazłem tutaj kobietę. Leżała na ławce, w śniegu i na mrozie. O tam... za garażem. Gdybym jej nie znalazł, to podejrzewam, że nie przeżyłaby tej nocy.
- O Boże – mężczyzna wyraźnie zbladł – gdzie ona teraz jest?
- Zaniosłem ją do budynku i położyłem w jednym z pokoi dla gości – powiedział Marcin otwierając bramę. Z samochodu od razu wyskoczyły dwie dziewczyny i cała trójka poszła za nim do budynku. Weszli na górę i zatrzymali się przed pokojem.
- Tylko niestety jest zalana w trupa i za cholerę nie udało mi się jej dobudzić – powiedział Marcin chwilę przed otwarciem drzwi. Gdy tylko weszli do środka trójka przyjezdnych od razu rzuciła się do łóżka płacząc, szlochając i przekrzykując się nawzajem: Basia! Mama!
Marcin znów usłyszał klakson więc zbiegł szybko na dół i wyszedł przed budynek. Okazało się, że to partol interwencyjny przyjechał odebrać go z obiektu. Podszedł do bramy i wyjaśnił przebieg całej sytuacji pomijając oczywiście jego zabawy na piętrze. Ostatecznie jeden z członków patrolu został żeby dopilnować spraw na miejscu, a drugi zabrał Marcina do centrali. Po rozliczeniu się ze sprzętu i przebraniu w swoje ubrania dostał nawet propozycję zawiezienia do domu. Noc co prawda bardzo owocna, ale i tak padam na ryj – pomyślał. Bez większego zastanawiania więc wsiadł do auta, które chwilę później wiozło go do domu.
To był zdecydowanie mój najlepszy dyżur. Zarobiłem i poruchałem. Żyć, nie umierać – pomyślał Marcin. Chwilę później zasnął z głową opartą o szybę auta.
(c.d.n.)