O dziewczynie w czerwonym kapturku (III)
8 kwietnia 2024
O dziewczynie w czerwonym kapturku
Szacowany czas lektury: 34 min
Ilustracje wygenerowane za pomocą AI. Wszelkie podobieństwo ilustracji, imion, nazwisk, osób i zdarzeń w opowiadaniu do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe.
Greta czuła obezwładniające przerażenie. Jeszcze przed chwilą wesoła i radosna, teraz patrzyła szeroko otwartymi oczami na potwornie zmienioną twarz Wolfganga. Spróbowała przełknąć ślinę, ale boleśnie skurczone gardło nie posłuchało. Wcisnęła plecy w ścianę balii, próbując odsunąć się od gotowego do skoku drapieżnika. Jej szósty zmysł ostrzegał ją, że każdy ruch może sprowokować atak. Kiedy jednak wsłuchała się uważniej w emocje mężczyzny, znalazła coś jeszcze.
Zaraz, zaraz — pomyślała, skupiając się. Strach?
Zdumienie otrzeźwiło ją. On bał się bardziej niż ona? Emocja była tak silna, że nie mogła się pomylić. To ta obawa spowodowała wściekłość! Agresja była tylko konsekwencją jego strachu! Odetchnęła głęboko i bardzo powoli odłożyła kubek, stawiając go na dnie balii. Wyciągnęła otwarte dłonie i opanowała drżenie.
— No już dobrze, już dobrze. — Uśmiechnęła się delikatnie, a jej głos był spokojny. — Nie masz się czego bać! Nic ci nie zrobię. Przepraszam za tę niespodziewaną kąpiel.
Zdumienie pojawiło się w twarzy mężczyzny, a strach i gniew prawie zniknęły. Nadal opierał się o balię, nogi podkurczone, a ramiona oparte o brzeg. Zauważyła, że tam, gdzie zacisnął dłonie na krawędziach, drewno popękało, jak pod ogromnym naciskiem. Greta zanurzona po szyję, zasłonięta kolanami, z rękami wyciągniętymi przed sobą, przesunęła się trochę do przodu, prześlizgując się pośladkami po dnie.
— Spokojnie, nic ci nie grozi, jestem twoją przyjaciółką. — Wciąż uśmiechnięta, przechyliła lekko głowę.
Jeszcze troszkę się przysunęła po dnie i strach eksplodował w mężczyźnie, a zaraz za nim pierwotna furia. Głębokie, ostrzegawcze warczenie rozległo się w ciszy.
— O nie, Wolfie! Tak się nie będziemy zachowywać! — Zmarszczyła surowo brwi i pogroziła palcem. — Co to za zachowanie? Ładnie to tak warczeć na gościa i w dodatku na kobietę?
Oczy Wolfganga znów rozszerzyły się ze zdumienia, a brwi uniosły wysoko. Warczenie zniknęło wraz ze strachem i wściekłością. Słowa były tak dziwne i tak nie na miejscu, a jednak wydawały się dokładnie tym, co powinien usłyszeć.
— Grzeczny chłopiec. — Zbliżyła się odrobinę, a jej twarz rozjaśnił ciepły uśmiech. — Właśnie tak. Wszystko jest dobrze i jesteś całkowicie bezpieczny.
Była już blisko, skręciła lekko i zrobiła kolejny kroczek. Wolfgang patrzył na nią uważnie, ale nie odsuwał się. Strach wciąż tam był, ale było też zaskoczenie i ciekawość. Ich kolana lekko otarły się bokiem. Nie cofnął się, ale zawarczał. Westchnęła z rozczarowaniem.
— Znowu? — Pokręciła głową. — Och Wolfie, myślałam, że jesteś lepiej wychowany.
Zawstydzony mężczyzna umilkł, a ona przysunęła się jeszcze bliżej. Piękne miodowe oczy w silnej, przystojnej twarzy patrzyły na nią ze zdumieniem, ciekawością. Ponownie widziała zachwyt, głęboko pod warstwą strachu i tłumionej agresji. Intuicja ostrzegała ją jednak, że jest za blisko. Jej noga opierała się teraz bokiem o bok jego uda. Na skórze czuła szorstki materiał spodni. Sięgnęła powoli jedną ręką do jego ramienia.
— Już dobrze — szepnęła.
W tym momencie instynkt zapłonął ostrzegawczo. Dzięki temu była już przygotowana, kiedy bez najmniejszego dźwięku, Wolfgang po prostu rzucił się na nią z wyszczerzonymi zębami. Trzasnęła go drugą dłonią w policzek, najsilniej jak potrafiła, aż się zatoczył.
— Niegrzeczny!! — krzyknęła surowo. — Nie wolno!!
Nie wiedziała, co miał zamiar zrobić, wolała o tym nie myśleć. Odskoczył ze zdumieniem do tyłu, trzymając się za policzek. Woda w balii wzburzyła się, a fale raz po raz uderzały o brzegi, chlapiąc na podłogę. Jego oczy były tak okrągłe ze zdziwienia, że gdyby nie groza sytuacji, Greta na pewno parsknęłaby śmiechem. Roztarła piekącą od uderzenia dłoń.
— Bo się pogniewamy! — Pogroziła mu palcem, a potem dodała łagodniejszym tonem: — A ja wiem, że jesteś grzecznym chłopcem, prawda?
Zadrżał, kiedy pogładziła jego ramię.
— I nie chciałabym się na ciebie gniewać, Wolfie. — Uśmiech wrócił na jej twarz.
Przyłożyła dłoń do jego dłoni na policzku.
— Jesteś taki kochany, wiesz? — szepnęła. — Uratowałeś mi życie i zająłeś się mną tak cudownie.
Jej twarz była teraz o cal od jego twarzy, gdyby zaatakował, nie zdążyłaby zareagować. Szósty zmysł jednak wyczuwał już tylko zdumienie i zachwyt.
— Właśnie tak — szepnęła, gładząc jego rękę. — Nie masz się czego bać.
Wiedziała, że coś się zmieniło, że coś w nim złamała. Nie wyczuwała już ani odrobiny zwierzęcego strachu, ani wściekłości. Patrzyła z bliska na jego twarz pełną szczerego zdziwienia. Był bardzo przystojny. Mokre, szare włosy sterczały w uroczym nieładzie, a oczy płonęły mocno złoto-bursztynowym uwielbieniem.
Ciekawe czym on jest taki zachwycony — pomyślała z zadowoleniem.
— Czy wiesz, że to niegrzecznie siedzieć w kąpieli, w ubraniu? — zapytała, przechylając głowę i poprawiając wygląd jego włosów.
Nie odpowiedział, więc sięgnęła pod wodę i szukając guzików jasnoszarej koszuli. Drgnął i usiłował się cofnąć, a zabawne zdumienie wciąż nie opuszczało jego twarzy.
— Mogę? — zapytała, kiedy znalazła pierwszy guzik.
Wolfgang delikatnie wzruszył ramionami, a ona uznała to za zgodę.
— Szczególnie jeśli w kąpieli jest już naga kobieta — kontynuowała reprymendę, odpinając kolejny guzik. — To naprawdę straszny wstyd, Wolfie.
Zajęła się ostatnim guzikiem, niebezpiecznie głęboko położonym. Sięgając do niego, musiała jeszcze trochę się zbliżyć.
— Przepraszam, że ci przyłożyłam — szepnęła, walcząc z koszulą. — Wybaczysz mi?
Mężczyzna pokiwał głową z zaskakującym entuzjazmem. Uśmiechnęła się, zadowolona przyjętymi przeprosinami. Jej palce musnęły jego brzuch i poczuła twarde, napięte mięśnie. Próbowała przebić wzrokiem falującą wodę, aby wreszcie odpiąć koszulę do końca. I właśnie kiedy jej się to udało, Wolfgang nachylił się do niej. Szybko podniosła wzrok, a radość zmieniła się w niepokój. Intuicja jednak nie wyczuwała niebezpieczeństwa. Twarz mężczyzny zbliżyła się na cal do jej twarzy i wtedy uderzył w nią aromat jego ciała, zmieszany z jego ciepłym oddechem. Oczy dziewczyny otworzyły się szeroko ze zdumienia. Mężczyzna pachniał tak niesamowicie! Nagle czuła jednocześnie zapach rozgrzanych słońcem leśnych polan, mroźnych poranków na szczytach gór i tajemniczych wąwozów, pokrytych grubym mchem, do których nigdy nie dotarł żaden człowiek. Jego oddech był gorący, jakimś sposobem cieplejszy niż woda w balii i pachniał dziwnie urzekająco! Jak skała, w którą właśnie uderzyła błyskawica, jak ogień, trawiący bukowe drewno, jak górski strumień, niosący jesienne liście.
Co było w tym piwie? — wśród natłoku doznań błysnęła ta jedna myśl.
W głowie Grety zawirowało, a jej wzrok utonął w bursztynowym spojrzeniu. Patrząc głęboko w oczy, zauważała w jego woni jeszcze więcej! Niezliczone samotne dnie i noce. Gniew, krew i śmierć zmieszane ze strachem, łzami i rozpaczą. Skąd ona wiedziała, jak pachnie ból?
— Wolfie… — westchnęła i wyszeptała bardzo cicho: — Jak ty cudownie pachniesz…
Nigdy wcześniej nie poczuła żadnego zapachu tak wyraźnie, ani żaden nie wywołał w jej głowie takiej gwałtownej burzy odczuć, obrazów i emocji. Wolfgang jakby nie usłyszał, przymknął tylko oczy i oddychał głęboko. Powoli zbliżał się coraz bardziej. Jego głowa przechyliła się na bok i jeszcze chwila, a jego usta dotkną jej ust!
Czy on mnie chce pocałować? — pomyślała z bardzo dziwną mieszaniną paniki i zachwytu.
Nie cofnęła się, zignorowała głos rozsądku, który ostrzegał przez nieznajomym mężczyzną, w dodatku niebezpiecznym i o wiele od niej starszym. Zatrzymał się, zanim ich wargi się złączyły. Oddechy mieszały się, czuła ich gorąco na twarzy. Upajający zapach mężczyzny był tak intensywny, że niemal stał się smakiem! Serce w piersi biło jej mocniej niż wtedy, kiedy porwała ją rzeka.
Nagle w kominku rozległ się wyjątkowo głośny trzask i kilka płonących iskier wypadło na kamienną płytę. Wolfgang otworzył szeroko oczy i zamrugał. Cofnął się i oparł o brzeg balii.
— Ja … ja przepraszam — odezwał się cicho.
Greta nie odpowiedziała, zbyt zdziwiona wrażeniem, jakie wywarły na niej zapach i bliskość nieznajomego. Przyjemne, delikatne ciepło w jej wnętrzu zamieniło się teraz w potężny płomień, który trawił całe jej ciało. Czuła silne, wręcz bolesne rozczarowanie, kiedy Wolfgang się odsunął. Chciała poczuć smak jego ust, chciała, żeby ją objął, zamknął w tych silnych ramionach i…
Nie! — Przymknęła oczy. Opanuj się! Co się z Tobą dzieje!
Z drżeniem cofnęła się i oparła o brzeg balii. Podkurczyła nogi mocno i objęła je ramionami. Pięty dotknęły pośladków, a piersi znowu przytuliły się do ud, tym razem zaskakując Gretę uderzeniem przyjemności, kiedy twarde sutki wbiły się w miękką skórę. Jej ciało zrobiło się tak wrażliwe, że nawet delikatny ruch wody wokół muszelki, stawał się rozkoszną pieszczotą. Wyraźnie czuła jak drobne włoski poruszają się, jak woda cudownie bezwstydnie wciska się między wargi …
Nie! — krzyknęła na siebie w myślach. Nie skupiaj się na tym!
Mężczyzna był oparty o brzeg balii naprzeciwko Grety, patrzył nad jej ramieniem, w ogień kominka.
— Z jakiegoś powodu… — zawahał się — … lepiej panuję nad sobą. Nie wiem, dlaczego to tak pomogło.
— Cała przyjemność po mojej stronie — rzuciła Greta wesoło, rozcierając dłoń. — Chociaż ręka wciąż trochę mnie boli.
— To nie powinno było zadziałać. — Pokręcił głową z niedowierzaniem. — Cieszę się, że ci nic nie zrobiłem.
Zapadła cisza. Greta przypomniała sobie zapach Wolfganga i emocje, jakie w nim poczuła. Po chwili zapytała ostrożnie:
— Skrzywdziłeś wielu ludzi, prawda?
Pokiwał powoli głową, trochę zaskoczony. Dziewczyna zaczęła mówić z przejęciem:
— Wolfie, wiem, że jesteś dobrym człowiekiem. Wiem, że to cię bolało i … dalej boli. Wiem, jak bardzo żałujesz. Ja… — zawahała się — … ja to wiem. Po prostu wiem.
— Jeszcze nikt mnie nie nazwał dobrym człowiekiem. – Wolfgang uśmiechnął się w dziwnie smutny sposób. – Chciałbym, żeby to była prawda.
Znów zrobiło się cicho. Deszcz za oknem się uspokoił. Przestał uderzać w okna i jedynie bębnił delikatnie w dach. Greta poczuła chłód, woda zdawała się stygnąć, kominek lekko przygasł.
— Zimno mi — szepnęła.
Wolfgang sięgnął po wciąż leżący na dnie balii kubek i wstał, a strumienie wody z pluskiem spływały z niego z powrotem w dół. Odczekał chwilę, a w tym czasie Greta prześlizgnęła wzrokiem po szarej, rozpiętej koszuli przylepionej do cudownie ukształtowanych mięśni. Powstrzymała uśmiech, a jej wzrok z radością zsunął się niżej, na spodnie również ciasno przytulone do potężnych ud mężczyzny. Nagle oczy dziewczyny mocno rozszerzyły się, widząc wyraźnie gruby, długi kształt wypełniający jedną z nogawek, aż do połowy uda.
Och! — pomyślała zaskoczona, a na jej policzkach zapłonął rumieniec.
Tym razem nie powstrzymała wesołości, zadowolona z tak mocno widocznego dowodu, że podoba się mężczyźnie. Spojrzał na nią, na szczęście zdążyła oderwać wzrok od spodni i uśmiechała się teraz do jego miodowych oczu, odrobinę za szeroko. Był wyraźnie zdziwiony. Nastrój zrobił się przecież bardzo poważny, a woda ostygła. Wyszedł z balii i zostawiając mokre ślady, podszedł do kominka. Dorzucił kilka kawałków drewna, a Greta znad brzegu kąpieli zerkała ciekawie na wciąż wyraźną wypukłość na spodniach. Przyniósł z kuchni gorący garnek i dolał solidną porcję.
— Tylko wracaj tu zaraz! — Mieszała nogami wodę, a ciepło znów wracało do kąpieli.
Ogień, który zapłonął z nową mocą w kominku, grzał przyjemnie jej ramiona i tył głowy, a ona patrzyła, jak Wolfgang nalewa kolejny kubek gorącego piwa. Ciepło między nogami również ożyło z nową siłą, podsycane widokiem spodni gospodarza. Podszedł i bez słowa podał jej pełny kubek.
— Dziękuję. Musisz też spróbować, jest pyszne. — Uśmiechnęła się z wdzięcznością.
— Zły pomysł — odpowiedział. — Wiem, że jest dobre.
— To bardzo niegrzecznie kazać gościowi pić samemu. — Zrobiła lekko urażoną minę.
— Tak wiem. Szczególnie jeśli to naga kobieta w kąpieli – odpowiedział, a dziewczyna roześmiała się.
— Tylko łyczek. Proszę. — Nie dawała za wygraną.
Złapała go za mokrą koszulę i znów jakimś sposobem ten wielki mężczyzna poddał się jej delikatnemu pociągnięciu w dół. Klęknął przy balii, jakby sam zdziwiony swoją uległością. Przyłożyła kubek do jego ust i powiedziała:
— Zdrowie twojego pięknego gościa! – Z uśmiechem obserwowała, jak upił niewielki łyk. — A teraz ściągaj te mokre ubrania i wejdź do wody!
— Nie.— zaprotestował. — To nie jest…
— Nie chcę znowu o tym słuchać — Greta przerwała. — To tylko kąpiel, a ty jesteś bardzo grzecznym gospodarzem. Nie martw się, nic mi nie zrobisz.
Usiłował odpowiedzieć, zaprzeczyć, ale ponownie mu przerwała:
— To byłoby niesprawiedliwe, gdybym tylko ja była bez ubrania. Teraz się odwrócę i wypiję to cudowne piwo. Kiedy skończę, obrócę się, a wtedy masz być w środku. Inaczej się obrażę. I to śmiertelnie!
Zadowolona z ultimatum, okręciła się i pociągnęła duży łyk z kubka, drugą ręką obejmując swoje nogi. Usłyszała głębokie, zrezygnowane westchnienie i wiedziała już, że jej posłucha. Wyraźnie wyczuwała, że ma dużą ochotę pozbyć się tych ciasnych spodni. To musiało być bolesne przy tak dużych rozmiarach. Jonas opowiadał o tego typu męskich kłopotach, a przecież miał o wiele mniejszy problem. Patrzyła w rosnący w kominku ogień, żar coraz mocniej dotykał jej twarzy. Piła małe łyki z glinianego kubka, a miodowo-malinowo-goździkowy smak i zapach pieściły jednocześnie oba zmysły. Między udami płomienie były już o wiele gorętsze, niż te w palenisku. W końcu trzy mokre plaśnięcia potwierdziły, że gospodarz pozbył się całej garderoby, a Greta odkryła, że musi mocno powstrzymywać się, przed ogromną chęcią obrócenia się wcześniej. Na szczęście plusk i fale w balii zakończyły jej cierpienie. Okręciła się w momencie, kiedy nad powierzchnię wody wystawały już tylko głowa i ramiona Wolfganga.
— I co? — zapytała wesoło. — Nadstawisz drugi policzek? Tak na wszelki wypadek?
— Na razie nie. — Wyraźnie nie zrozumiał żartu, bo nawet ślad uśmiechu nie pojawił się na jego twarzy.
Wyglądał na zaniepokojonego, a te cudne, bursztynowe oczy patrzyły na nią z napięciem.
— Jesteś bardzo przystojny, wiesz? — zapytała, zanim ugryzła się w język.
Uniósł brwi i lekko się uśmiechnął.
— Wątpię? — powiedział takim samym pół pytaniem, pół stwierdzeniem, jakim ona zareagowała na pierwszą wzmiankę o jej zapachu.
Roześmiała się głośno i tym razem Wolfgang miał okazję posłuchać jej pięknego śmiechu. Greta zauważyła wyraźny błysk zachwytu w jego oczach.
— Opowiem ci, jak jesteś przystojny, jeśli opowiesz mi, jak ja dobrze pachnę.
Wzruszył ramionami i pokręcił z powątpiewaniem głową.
— Nie radzę sobie najlepiej, jeśli chodzi o słowa. A to bardzo trudno wyjaśnić.
— Spróbuj – poprosiła Greta. – Jestem bardzo ciekawa.
Westchnął, ale po chwili zamknął oczy i wciągnął powietrze nosem a dziewczyna pomyślała wesoło:
Zaczyna mi się podobać, kiedy on mnie wącha. Absolutnie nie piję już dziś więcej piwa!
Wolfgang tymczasem przechylił głowę.
— Pachniesz inaczej. Jeszcze lepiej. Mocniej. Z jakąś nową nutą. – Zmarszczył lekko brwi.
Oho — pomyślała z niepokojem Greta. Sama się o to prosiłam.
— Jak to opisać? — Mężczyzna zastanawiał się głośno. — To tyle odczuć na raz. To jak…
Milczał znów przez chwilę, a w Grecie mieszały się miłe ciepło kominka, wody i piwa. Szum deszczu jakimś sposobem dostał się do środka głowy, a wtedy Wolfgang zaczął mówić. Z każdym zdaniem Greta czuła, jak jej oczy otwierają się szerzej. Opowiadał powoli, długo szukał słów, czasem milkł na dłużej. Tłumaczył, że w woni wyczuwa bardzo wiele różnych składników, a wszystkie one łączą się w jeden, jedyny, wyjątkowy sposób. Zapach jej ciała jest dla niego jednocześnie tysiącem różnych odczuć, z których każde jest złożone z aromatu, emocji i obrazów.
— To piękne, Wolfie — wyszeptała, kiedy ucichł na dłużej. — A ty całkiem dobrze radzisz sobie ze słowami.
Zastanawiała się jakim sposobem jej węch wcześniej zadziałał w podobny, cudowny sposób. Czy to było piwo, czy bliskość Wolfganga? Uśmiechnął się lekko i znów zaczął opowiadać. Czuł w jej zapachu radość przebudzenia jajecznicą smażoną przez matkę. Euforię biegu wraz z rodzeństwem, przez pełną kwiatów łąkę, kiedy ostatnie promienie zachodzącego słońca wyciskają łzy ze zmrużonych oczu. Raz po raz opisywał aromaty i tym samym przypominał jej przeżyte chwile, a ona z niedowierzaniem kręciła głową.
— Mocny zapach siana, zmieszany z ciekawością, fascynacją, światłem księżyca i gorącym, szybkim oddechem …
— No już dobrze, dobrze! — przerwała mu szybko, rumieniąc się. — Może już wystarczy? Chyba już wiem, o co chodzi.
Zamilkł zaskoczony jej reakcją. Dziwny, nowy aromat wyraźnie nie dawał mu spokoju, bo po chwili znów się odezwał:
— W tym konkretnym zapachu jest jakaś niesamowita nuta. Teraz też tak pachniesz. Coraz mocniej, coraz głębiej… — te ostatnie słowa wyszeptał.
Greta poczuła, jak jej oddech przyśpiesza, zaczęła powoli przesuwać się w jego stronę. To, że Wolfgang tak wyraźnie czuł jej pożądanie, ale nie wiedział, co to jest, było dla niej fascynujące. I dodatkowo podsycało płonący w niej żar.
— Nigdy wcześniej tego nie czułem, coś jakby głód — mówił trochę sam do siebie. — Piękny, głęboki, gorący głód. Potrzeba, jakby tęsknota, ale tak słodka i intensywna…
Dziewczyna była już bardzo blisko.
— Przecież musisz być głodna! — Wyraźnie wydawało mu się, że rozwiązał zagadkę nowego zapachu. — Zaraz coś ci przygotuję …
Greta parsknęła śmiechem, patrząc z bliska w jego twarz, na której wymalowany był poważny niepokój o jej pusty żołądek.
— Tak, jestem bardzo głodna — powiedziała powoli, niskim głosem. — Ale sama sobie wezmę coś do jedzenia.
Złapała go za włosy i przyciągnęła się do niego. Prześlizgnęła pośladkami po dnie, a ich nagie nogi otarły się i przytuliły do siebie. Przycisnęła swoje wargi do jego zaskoczonych, lekko uchylonych ust, zanurzając się w głębokim, cudownym pocałunku. Przez krótką chwilę przeczucie ostrzegło ją przed nagłym, silnym strachem. Zanim jednak pojawiła się agresja, emocje mężczyzny roztopiły się całkowicie pod wpływem pieszczot. Oddychała zapachem jego ciała i oddechu, chciwie smakując zaskoczone i całkowicie nieruchome usta. Twarde, silne i szorstkie, a jednocześnie delikatne, miękkie i wrażliwe. Wargi Grety pracowały z rosnącym entuzjazmem, którego starczyłoby nie tylko dla dwóch, ale co najmniej trzech osób. Nie przeszkadzało jej, że gospodarz nie odwzajemnia pocałunku. Zjadała duże, rozkoszne kęsy jeden po drugim, pokrywając miodowo-malinową wilgocią całkiem spory fragment przystojnej twarzy. Nie był to jednak sycący posiłek. Im więcej i szybciej jadła, tym mocnej jej ciało odczuwało rosnący głód.
W końcu zdyszana przerwała na chwilę i odsunęła trochę swoją twarz, chcąc lepiej ocenić, jak smaczny gospodarz czuje się w roli posiłku. Uśmiechnęła się, czując jego przyśpieszony oddech. Jego przymknięte oczy, powoli otworzyły się. Miała wrażenie, że bursztynowe spojrzenie płonęło zupełnie nowym zachwytem, ale było to prawdopodobnie tylko odbicie kominka.
— Dziękuję panie Holzer — powiedziała uprzejmie. — To było bardzo smaczne.
Zmarszczył brwi, wyraźnie niezadowolony sugestią, że posiłek już zakończony. Greta czekała cierpliwie na jakąś wyraźniejszą zachętę na ciąg dalszy. Po bardzo długiej sekundzie Wolfgang, mimo oczywistego braku doświadczenia w pocałunkach, doszedł jednak do słusznego wniosku, że dziewczyna nie mogła się jeszcze najeść do syta. Jego ręka oderwała się od brzegu balii, a silne palce zanurzyły się w jej jasne, gęste włosy z tyłu głowy. Przyciągnął ją do siebie z fascynującym entuzjazmem.
— Och, Wolfie… — zdążyła wyszeptać, zanim silna dłoń zmusiła ją, by wróciła do przerwanego posiłku.
Na szczęście tym razem gospodarz zachował się już lepiej i zamiast niegrzecznie przyglądać się jak ona sama je, postanowił towarzyszyć jej w posiłku. Greta poczuła wreszcie, jak Wolfgang z zachwytem i fascynacją miażdży jej wargi swoimi. Zaczął smakować mocniej, w jego cudownym zapachu pojawił się aromat nadciągającej burzy, niebezpieczny i fascynujący. Wilgotne usta dziewczyny jednocześnie pożerały i były pożerane, a Greta nie wiedziała, który z tych momentów jest przyjemniejszy. Przerwała równy rytm wzajemnych rozkosznych kęsów, wsuwając nagle język głęboko w pocałunek mężczyzny. Zaskoczony znieruchomiał, a Greta zacisnęła mocniej palce wplecione w jego włosy, ciesząc się tym wtargnięciem i nowym, bardziej intensywny, smakiem. Zęby gospodarza delikatnie pogładziły intruza, a jego wargi rozsunęły się szerzej.
Ach, jak on jest cudownie gościnny — pomyślała wesoło Greta.
Po chwili jej dobrze wychowany język, nie chcąc nadużywać gościnności, wrócił do własnej buzi. Jej twarz zajaśniała radością, a Wolfgang zamruczał nisko z zaskoczeniem i zachwytem, zupełnie jakby uśmiech uszlachetnił w jakiś sposób jej smak. Nagła przyjemność zawirowała w głowie, kiedy długi i silny język z ogromną ciekawością wsunął się w jej usta. Zalała ją fala życzliwej gościnności, zassała więc go głębiej i przytrzymała, by został dłużej.
Taki duży! — pomyślała, czując jak ogromny, gorący kształt wypełnia prawie całą jej buzię.
Smakował zachwytem i pieścił ją w cudownie delikatny sposób, a ona czuła się wspaniale, zaspokajając jego natarczywą ciekawość. Nagle przypomniała sobie niejasno słowa Jonasa o tym, jak mężczyźni lubią słuchać pochwał dotyczących rozmiarów. Kiedy Wolfgang w końcu cofnął język, oderwała się na chwilę od jego ust i wyszeptała:
— Ach, jaki ty masz duży język! — podziw w jej głosie był całkowicie autentyczny i równie autentyczne było zdziwienie mężczyzny.
Niezrażona, Greta uśmiechnęła się i znów zapatrzyła w miodowe spojrzenie. Głaskała jego twarz, a ich zdyszane oddechy mieszały się.
— Jakie ty masz piękne, duże oczy — wyszeptała Greta, a tym razem mężczyzna szeroko się uśmiechnął.
— Dlaczego się śmiejesz? — zapytała z lekką pretensją, rozczarowana, że jej zachwyt wzbudził wesołość.
— Dokładnie to samo pomyślałem o twoich — powiedział, a jej nie pozostało nic innego, niż mu wybaczyć.
Ciesząc się z przypadkiem odkrytego komplementu, Greta poczuła ochotę na więcej. Do tej pory siedziała na dnie balii, a woda zakrywała ją aż po szyję. Teraz klęknęła, a to spowodowało że dwie, błyszczące w świetle kominka, piersi wynurzyły się ponad powierzchnie wody, całkowicie absorbując uwagę mężczyzny. Gorąca para unosiła się z czerwonych sutków odrobinę mocniej niż z reszty ciała. Wykorzystując hipnotyzujący efekt, rozsunęła jego kolana. Jak podejrzewała, wszystkie mechanizmy obronne Wolfganga już dawno legły w zgliszczach, spalone płomiennym zachwytem. Klęknęła więc pomiędzy jego rozwartymi nogami, opierając kolana o dolną część jego ud, zaraz przy pośladkach. Czekała cierpliwie, ciesząc się jego wzrokiem pełnym uwielbienia, który raz po raz przeskakiwał z jednego pagórka na drugi i ślizgał się po stromych, parujących zboczach.
— Jakie ty masz piękne piersi… — zachwyt Wolfganga w końcu osiągnął poziom, w którym musiał go wypowiedzieć na głos.
— Prawda? — Greta z zadowoleniem potwierdziła, po czym w nagrodę wzięła jego ręce i położyła je na swoich malowniczych wzgórzach.
Z początku dłonie mężczyzny były przerażone takim świętokradztwem i zamarły nieruchomo. Musiała zademonstrować, że piersi owszem, wyglądają wspaniale, ale dopiero w dotyku pokazują pełnię swojego uroku. Wolfgang z dużym entuzjazmem zaczął zachwycać jej biustem. Gładził, ugniatał, pocierał coraz szybciej i mocniej. Greta, zalewana falami doznań, trzymała się brzegów balii i przygryzała wargi. Przyjemność jego podziwu gromadziła się w niej, przelewała, podsycała głód. Między udami płonęła potrzeba tak silna, tak gorąca, że Greta nie zdziwiłaby się, gdyby woda wokół muszelki zaczęła się gotować. Jęknęła głośno, bo mężczyźnie udało się sprawić jej wyjątkowo mocną rozkosz, kiedy przez przypadek potarł mocno sutki wnętrzami dłoni. Zaskoczony cofnął ręce, a Greta zamrugała rozczarowana nagłym brakiem pieszczot.
— Przepraszam — wyszeptał, a ona pokręciła przecząco głową.
— Widzisz Wolfie, czasem taki dźwięk znaczy, że jest naprawdę przyjemnie. — Wolfgang zmarszczył brwi, ewidentnie nie pojmując takiej możliwości.
— Zobacz sam, czy uda ci się być całkiem cicho. — Z uśmiechem sięgnęła pod wodę.
Usiłował się cofnąć, ale nie było dokąd. Złapała mocno za gruby, twardy kształt, a jej oczy zaokrągliły się od szczerego zdumienia.
— Jaki ty masz duży Schwanz! — wykrzyknęła, a szczerego podziwu starczyłoby dla całej karczmy pełnej mężczyzn.
Wolfgang usiłował poradzić sobie z nagłym, niewytłumaczalnym przypływem dumy, a ona zacisnęła palce mocno i przesunęła powoli w dół.
— Ooch — jęk wyszedł z ust mężczyzny zupełnie bez udziału jego woli.
Uśmiechem powiedziała mu bezgłośne “a nie mówiłam”, a w miodowych oczach pojawiło się zamglone rozkoszą zrozumienie. Przesunęła pół badawczo, pół pieszczotliwie dłonią od dołu, do samej góry, zachwycając się zaskakującą długością i grubością.
A ja, głupia, myślałam, że Jonas jest hojnie obdarzony — pomyślała i błyszczącymi oczami usiłowała przez wodę zobaczyć, co tak naprawdę pieści.
Miękka luźna skóra z chęcią poddawała się ruchom w górę i w dół. Pod spodem wyczuwała potężne, twarde, splątane korzenie, tworzące jeden długi, mocny pień. Przypomniała sobie wszystkie instrukcje Jonasa, ścisnęła mocniej i zaczęła poruszać rytmicznie. Woda w balii ukrywała bezwstydnie wprawne ruchy dziewczyny, ale wyraźnie wzburzyła się z chęci opowiedzenia, co dzieje się pod powierzchnią. W końcu, kiedy Greta jeszcze przyśpieszyła, woda nie wytrzymała i zaczęła szeptać rytmicznym chlupotem, rozpowiadając dookoła o wszystkich nieprzyzwoitych szczegółach. Greta z wielką satysfakcją obserwowała, jak lekcje ze stodoły przynoszą wspaniałe efekty. Wolfgang dyszał i pojękiwał, a jego biodra zaczęły lekko się poruszać. Uśmiechała się do fal zachwytu i rozkoszy, które biły wprost z mężczyzny, wyczuwane przez szósty zmysł dziewczyny. Nagle jednak pojawił się tam strach. Jednocześnie delikatne pulsowanie zdradzało jej, że jest już bardzo blisko. Strach jednak zbyt szybko rósł. Zbliżyła się i pocałowała go delikatnie.
— Cii — wyszeptała, trzymając twarz o cal od jego twarzy. — Nie masz się czego bać. Wszystko jest w porządku.
Nie przerywała pieszczot, ale czuła, jak obawa wciąż rośnie, osiągając niebezpieczny poziom. Powoli wśród intensywnych emocji, pojawiła się ta sama pierwotna wściekłość, co wcześniej.
— Już dobrze! — starała się mówić uspokajająco. — Mam przerwać?
Nie odpowiedział, ale widząc, jak zaciska zęby, a w oczach pojawia się niebezpieczna czerwień, wyciągnęła rękę spod wody i ujęła jego twarz.
— Nie bój się Wolfie! — wyszeptała.
Mężczyzna powoli się uspokajał, zniknął strach, zniknęła wściekłość, a zamiast nich ponownie pojawiło się pożądanie i zachwyt jej pięknem.
— Teraz znowu go dotknę, dobrze? — powiedziała po chwili, a on potaknął z entuzjazmem. — A ty nie będziesz się bać. Jesteś bardzo kochany, wiesz?
Miodowe spojrzenie znów stało się cudnie przejrzyste i głębokie.
— Nic ci się nie stanie, rozluźnij się — mówiła spokojnie. — Nie bój się ani mnie, ani o mnie.
Chwyciła i powoli, delikatnie zaczęła poruszać w górę i w dół. Bursztynowe oczy zamgliły się od rozkoszy, jak mokra od deszczu szyba, na której osiada ciepły oddech. Jej ruchy szybko rozpalały w mężczyźnie pożądanie tak silne, że w oczach wkrótce zapłonął ogień, który odparował mgłę. Z fascynacją obserwowała tę walkę mgły i ognia w jego oczach. Dopóki spojrzenie mężczyzny skupiało się na niej, nie widziała w nim strachu, a jedynie bezgraniczną rozkosz i zachwyt. Przyśpieszyła, a woda znów zaczęła rytmicznie chlapać o brzegi balii. Wolfgang oddychał coraz bardziej gwałtownie, jego dłoń zacisnęła się na krawędzi, a drewno zaskrzypiało niebezpiecznie. Drugą podniósł do jej twarzy i zaskakująco delikatnie odgarnął złote pasmo włosów z policzka. Nagle wciągnął powietrze i przestał oddychać, jego twarz zapłonęła czerwienią. Stęknął jakby z ogromnego wysiłku, a drżący twardy kształt w ręce Grety eksplodował serią potężnych skurczów. Palce mężczyzny gładziły jej usta i wyraźnie drżały w tym samym rytmie, co podwodna erupcja. Przepełniona dumą, uśmiechnęła się szeroko, poruszając ręką wciąż szybko, ale coraz słabiej, ściskając dokładnie tak, jak nauczył ją Jonas. Czuła pełen uwielbienia dotyk na swoich wargach, jakby Wolfgang nie mógł uwierzyć, że jej piękno jest prawdziwe.
— Taaak, właśnie tak — szeptała w jego palce, patrząc w przystojną twarz, cudownie napiętą w przeżywanej ekstazie.
W końcu jej ciekawość zwyciężyła i spojrzała w dół, gdzie w przeźroczystej wodzie kołysały się gęste białe pasma, przypominające dym. Raz po raz nowa porcja dołączała do rozszerzającego się obłoku.
Ale to pięknie wygląda w wodzie — pomyślała wesoło, przypominając sobie strugi Jonasa na drewnianej podłodze stodoły.
Czując, jak pulsowanie powoli zamiera, zwolniła ruchy i już tylko delikatnie gładziła fascynująco ogromny kształt. Znów popatrzyła w jego oczy.
— Widzisz? Nie było się czego bać — szepnęła, gładząc szare włosy.
Wolfgang milczał, a z jego twarzy nie znikało ani zaskoczenie, ani zachwyt. W oczach migotały płomienie.
— Co ty zrobiłaś? — zapytał w końcu niskim, zachrypniętym głosem.
Wzruszyła ramionami.
— Nic takiego. Podobało ci się? – zapytała z szerokim uśmiechem.
Pokiwał głową z entuzjazmem, a ona powiedziała:
— Mogę to zrobić znowu, ale pewnie musimy poczekać kilka…
— Tak, proszę! — powiedział mocno, a jego oczy zapłonęły blaskiem.
Sięgnęła pod wodę i z zaskoczeniem stwierdziła, że wciąż jest twardy jak kamień. Zmarszczyła brwi, gdyż Jonas zawsze robił się mięciutki i malutki na dłuższy czas.
— Och, tak szybko? — zapytała z przejęciem i pełnym podziwu zaskoczeniem.
Przez chwilę poruszała ręką w górę i w dół, znów zafascynowana rozmiarem i twardością. Nie wiedziała dlaczego, ale tak szybka gotowość gospodarza na kolejną dawkę pieszczot podziałała na nią wyjątkowo mocno. Poczuła, jakby ktoś właśnie dolał oliwy do już płonącej muszelki. Pożądanie wręcz eksplodowało, wypełniając całe ciało cudowną potrzebą. Nie musiała się zastanawiać, jak bardzo on jej chciał. Trzymała rękę na ogromnym, twardym, niezbitym dowodzie.
Ciekawe czy będzie wiedział, co zrobić — przemknęło jej przez myśl.
Podniosła się z klęczek, pociągnęła za twardy kształt, zmuszając go, by również klęknął w balii. Uśmiechnęła się, widząc, że mężczyzna aż nie wie, na co patrzeć. Jego błyszczący wzrok biegał między jej twarzą, piersiami a zacienioną doliną pomiędzy udami. Przez chwilę jeszcze z rozmarzonym zachwytem podziwiała wspaniały rozmiar. Delikatna skóra na nim była odrobinę ciemniejsza, a sinoczerwona główka błyszczała dumnie w świetle kominka. Puściła go z lekkim żalem, a on zakołysał się.
— Wolfie, chciałabym, żebyś teraz zaufał swojemu instynktowi — powiedziała poważnie, a on kiwnął głową, przyjmując wyzwanie.
Jego oczy płonęły dzikim entuzjazmem i była pewna, że sprosta zadaniu. Wiedziała już teraz, że Wolfgang nigdy nie był z kobietą i bycie tą pierwszą wywoływało w niej dodatkowe dreszcze podniecenia. Czuła bijące od mężczyzny fale pożądania i ani odrobiny strachu. Ufał już jej i pragnął więcej tej cudownej rozkoszy, którą mu pokazała.
Obróciła się powoli, pochyliła i oparła o brzeg balii, wypinając pośladki w stronę gospodarza. Wpatrzyła się w czerwono-pomarańczowe płomienie buzujące w palenisku przed nią, czując dużo silniejszy ogień między nogami. Z uśmiechem klęknęła szerzej, ze słodkim, wilgotnym odgłosem otwierając drugi kominek przed klęczącym za nią mężczyzną.
— Greta … — jego szept był niewiele głośniejszy od deszczu bębniącego po dachu, ale wypełniony takim zachwytem, że dziewczyna poczuła, jak jej ciało aż pręży się z dumy i zadowolenia.
Obfita, gorąca wilgoć aż drżała z niecierpliwości w jej wnętrzu. Sekunda za sekundą Greta czekała, aż zew natury podpowie Wolfgangowi, co należy zrobić, kiedy piękna kobieta wypina się w taki sposób.
Ależ on jest niegrzeczny — myślała, przygryzając z niecierpliwością wargę. Jak tak można?
Każda sekunda trwała co najmniej pół godziny. Widząc, jak blisko powierzchni wody są jej piersi, Greta obniżyła się jeszcze odrobinę, tak by sutki delikatnie dotknęły powierzchni. Ciało, spragnione rozkoszy i cudownie wrażliwe, odebrało ten dotyk bardzo intensywnie, aż westchnęła głęboko. Woda jakby chciała pomóc biednej dziewczynie w tym trudnym oczekiwaniu i powierzchnia delikatnie falowała, raz po raz pieszcząc ciemnoczerwone, twarde szczyty kształtnych pagórków. Ta przyjemność pozwoliła przetrwać trzecią i czwartą sekundę oczekiwania. Zaczęła się piąta sekunda i Greta poczuła, że kończy się jej cierpliwość. Zaczęła obmyślać jakąś dyskretną podpowiedź. Pod koniec piątej sekundy, Wolfgang wreszcie przestał się zachwycać i posłuchał swojego, zachrypniętego od krzyku, instynktu. Greta uśmiechnęła się, kiedy silne, szorstkie dłonie chwyciły w imadło jej biodra. Coś twardego dotknęło ją w samym środku rozwartej muszelki. Długo oczekiwana przyjemność zapłonęła między wypiętymi pośladkami. Greta westchnęła i próbowała nabić się, jednak ciało, uwięzione w potrzasku potężnych ramion, nawet nie drgnęło. Musiała zdać się na łaskę i niełaskę gospodarza, ale nie martwiło jej to zbytnio. Nikt jeszcze w całym życiu, nie zajął się nią tak wspaniale, jak on. Przeczucie mówiło jej wyraźnie, że równie dobrze zajmie się gaszeniem pożaru, którym płonęło jej ciało.
Uśmiech zniknął z jej ust, kiedy coś ogromnego zaczęło się wsuwać w nią. Ciało dziewczyny stawiło opór, ale równe dobrze noc mogłaby opierać się nieubłaganie wschodzącemu słońcu. Uczucie całkowitego wypełnienia zmieszało się z rozkoszą na granicy bólu. Co najmniej pięć twardych cali, o wiele grubszych niż u Jonasa, tkwiło już wbite jak gwóźdź między jej drżące z radosnego wysiłku wargi muszelki. Szarpnęła się, przestraszona, ale Wolfgang nawet nie zauważył próby ucieczki. Kolejny cal twardego i spragnionego gorąca wszedł w nią i zdała sobie sprawę, że już więcej na pewno nie może przyjąć. Płonące i wilgotne wnętrze napięło się do granic. Rozkosz wirowała na granicy bólu.
— Och! — wyszeptała, dziwiąc się, że w jej głosie słychać tylko przyjemność, a nie coraz mocniejszą obawę o swoje ciało.
Drżąc, przełknęła ślinę, z zaskoczeniem przyjmując kolejny, jeszcze grubszy cal. Poczuła, jak kolana odrywają się od dna balii, kiedy mężczyzna bez najmniejszego wysiłku uniósł jej biodra w górę i wtargnął gwałtownie jeszcze głębiej! Krzyknęła, zaskoczona, kiedy te ostatnie dwa cale triumfalnie zatonęły w ciele, a woda trysnęła fontanną, kiedy biodra mężczyzny uderzyły o jej pośladki.
— Wszystko w porządku? — wychrypiał Wolfgang, do którego w końcu dotarło zaniepokojenie dziewczyny.
— Nie wiem… — odpowiedziała szczerze, trzymając się mocno brzegu balii.
Jej biodra unosiły się w powietrzu, nad powierzchnią wody. Miała wrażenie, że wbiła się w nią cała siła natury. Czuła między nogami na raz gwałtowną burzę, ogromy górski wodospad, pień kilkusetletniego dębu. Delikatne wnętrze młodej kobiety drżało z wysiłku, ale całkowicie poddało się zdobywcy. Wsłuchiwała się we własne ciało, szukając bólu, ale znajdywała tylko wspaniałe wypełnienie i coraz większą przyjemność.
— Chyba tak — wyszeptała w końcu z satysfakcją i uśmiechnęła się. — A już myślałam, że cię nie pomieszczę. Jesteś wyjątkowo hojnie obdarzony przez naturę Wolfie, wiesz? Nie, żebym miała duże porównanie, bo nie mam. Jestem bardzo porządna i dobrze wychowana. Naprawdę. Ale to tak dobrze czuć cię całego w środku i … oooch!
Doprawiony miodem i cynamonem potok słów został przerwany okrzykiem rozkoszy, kiedy Wolfgang znów posłuchał swojego instynktu i zaczął kołysać biodrami w tył i w przód.
Ależ on jest niegrzeczny — myślała, przygryzając wargę. Jak tak można przerywać, kiedy ktoś mówi? Och, jak cudownie!
Wszystkie myśli Grety zniknęły, zmyte rytmicznymi falami rozkoszy. Mężczyzna wciąż trzymał ją jak w imadle, lekko uniesioną. Jej kolana wisiały w wodzie, lekko podrygując w leniwym, słodkim rytmie. Zgięła nogi, a stopy tańczyły nad powierzchnią. Woda w balii wzburzyła się nieco, jakby udzielił się jej nastrój kąpiących się.
Greta czuła rytmiczny, ciepły powiew na plecach, kiedy gorący oddech mężczyzny coraz bardziej przyśpieszał. W zapachu dominowały nuty uwielbienia i pożądania. Oprócz cudownie twardego pnia, w jej pośladki wbijał się intensywny wzrok. Dysząc, wpatrywała się w płomienie przed sobą, czując taki sam, rytmiczny ogień w wypełnionym do granic wnętrzu. Jej ciało usiłowało chyba zgasić ten pożar, bo obficie zraszało wilgocią twardego gościa. Te wysiłki jednak przynosiły odwrotny skutek, gdyż Wolfgang z coraz większą łatwością i szybkością dostarczał rozkoszy obydwojgu.
Trwaj… chwilo… jakże… jesteś… piękna! — pomyślała z zachwytem Greta w rytmie ruchów, a każde słowo tej myśli zmieszało się z inną falą przyjemności.
Szybkość i gwałtowność burzy na zewnątrz rosła. Ogień trzaskał coraz mocniej i snopy iskier, raz po raz wybuchały i znikały wciągane w komin. Tak samo raz po raz ruchy we wnętrzu dziewczyny wybuchały rozkoszą doznań. Ciało mężczyzny zaczęło mocno i szybko uderzać w jej pośladki. Woda w balii próbowała powstrzymać ten brak szacunku, wpływając ofiarnie między dwa ciała, tylko po to, by wytrysnąć fontanną w górę i na boki, kiedy Wolfgang z nieubłaganą siłą wsuwał się po raz kolejny, aż do końca. Greta zaśmiała się, kiedy ciepły deszcz spadł na jej plecy i usłyszała, jak chlapie po całej chacie. Niektóre krople z sykiem wpadały w kominek, kilka nawet dotarło do zdziwionych szyb, które miały nadzieje pozostać suche chociaż z jednej strony. Raz po raz coraz wyższe i mocniejsze fontanny wody zwiastowały nadciągającą kulminację. Greta już od dłuższego czasu była na krawędzi ekstazy, starając się ze wszystkich sił opóźnić cudowny koniec pięknej chwili. Ciało dziewczyny przepełnione rozkoszą, wiło się od nadmiaru doznań, z trudem łapała oddech. Delikatne krople potu zrosiły jej czoło, zaczerwienione tak samo, jak reszta twarzy. W końcu Wolfgang przyśpieszył tak bardzo, że przyjemność zlała się w jeden, ogromny strumień, a ciało Grety eksplodowało. Krzyknęła, wyprostowała gwałtownie nogi, uderzając stopami w wodę, wywołując dwie ogromne fontanny. Trzecia, jeszcze potężniejsza i gorętsza fontanna uderzyła głęboko w jej wnętrze, dokładnie w tym samym momencie, kiedy pierwszy skurcz orgazmu zacisnął muszelkę na wypełniającym ją pniu. Zdawało się, że jej dobrze wychowane ciało usiłuje pomóc mężczyźnie. Za każdym razem, kiedy kolejna gorąca porcja eksplodowała, wnętrze dziewczyny zaciskało się, wyciskając kilka dodatkowych kropli. Pulsująca rozkosz trwała cudownie długo, wydobywała się z ich ciał w postaci drżących westchnień i jęków, aż Greta poczuła, że jest już pełna tego płynnego zachwytu i kolejne obfite porcje już nie mieszczą się w niej, ale wypływają na zewnątrz i spływają po udach do balii. Zacisnęła palce na drewnianej krawędzi, smakując w pełni przyjemność ostatniego skurczu i opadła bezwładnie z sił. Silne ramiona podtrzymały ją, by nie zanurzyła się pod wodę. Wolfgang wysunął się z niej, obrócił jej bezwładne ciało. Usiadł na dnie, a Gretę ułożył wygodnie, plecami o siebie. Siedział w ciepłej wodzie, a jej głowa osunęła się na jego ramię. Oddech mężczyzny był równie szybki, jak jej. O plecy opierał się wciąż ogromny, ale już miękki i delikatny kształt. Silne ramiona objęły ją i poczuła pocałunek na spoconych włosach.
— Pachniesz jeszcze lepiej — stwierdził, a ona się uśmiechnęła słabo.
— Możesz mnie sobie wąchać, ile chcesz — wyszeptała. — Zasłużyłeś.
Mijały minuty, a oni odpoczywali w milczeniu. Na zewnątrz zapadła ciemna noc, przerywania czasem odległym migotaniem błyskawic. Wciąż trochę padało, ale na niebie zaczęły zapalać się pierwsze gwiazdy — znak, że niewidoczne chmury, zmęczone deszczem, zaczęły wreszcie się rozpływać. W kominku ogień przygasł i tylko żar pulsował błogim, delikatnym ciepłem. Myśli Grety z trudem wróciły do rzeczywistości.
— Moja mama na pewno bardzo się martwi. — Jej dłonie gładziły obejmujące ją potężne ramiona, a Wolfgang odpowiedział:
— Jest za późno. Musisz tu przenocować.
Uśmiechnęła się na te słowa, zdając sobie sprawę, że miała wielką nadzieję usłyszeć dokładnie coś takiego. Matka mimo niepokoju, na pewno wierzy, że Greta zdążyła do Babci przed burzą. Babcia nie wiedziała nic o odwiedzinach, więc ona jest całkiem spokojna.
— Zaraz zasnę w tej balii. — Dziewczyna ziewnęła, układając się wygodniej w ramionach gospodarza.
Spodziewała się jakiegoś błyskotliwego komentarza w stylu “nie możesz spać w balii”, ale Wolfgang po prostu wsunął jedno ramie pod jej kolana, drugim mocniej objął jej plecy i wstał, jak gdyby ona nic nie ważyła. Zachichotała i zadrżała z zimna. Przytuliła się mocniej, ciesząc się siłą i ciepłem jego ciała. Szli całkiem nadzy, a woda obficie kapała z ich mokrych ciał po drewnianej podłodze. Pogrążyli się w ciemności, kiedy niósł ją przez szeroki korytarz jaskini. Gospodarz szedł tak pewnie, jakby doskonale widział w mroku. W pewnym momencie usłyszała cichy szmer podziemnego strumienia. Cieszyła się, że Wolfgang wprowadza ją w głąb swojego tajemniczego domu w skale, mimo że i tak nic nie widziała. Zastanawiała się, czy nie poprosić o jakąś świecę, gdy w końcu dotarli do niewielkiej niszy skalnej, do której jakimś sposobem wpadała odrobina światła gwiazd z zewnątrz. Znajdowało się tu łóżko, a może raczej szeroka półka skalna, na której leżało kilka warstw koców i mnóstwo poduszek. Było o wiele chłodniej niż w ogrzanej kominkiem chacie. Zimno zmieszane z emocjami sprawiło, że Greta, mimo wciąż wypełniającego ją żaru, zaczęła się lekko trząść. Wolfgang szybko, ale ostrożnie ułożył dziewczynę i przykrył ją dokładnie dwoma kocami. Poczuła się cudownie, kiedy jego dłonie upewniały się, że jest jej miękko i ciepło.
— Będę spał w chacie, zawołaj, jeśli… — zaczął mówić, ale Greta pociągnęła go mocno do siebie.
— Chyba zwariowałeś Wolfie. — Cofnęła się głębiej, robiąc mu miejsce.
— To nie jest dobry pomysł… — zaczął mówić.
— To jest doskonały pomysł! Bez ciebie tu zamarznę! — powiedziała kategorycznie, mimo że pod kocami było jej całkiem ciepło.
Wolfgang wciąż nie chciał się zgodzić. Złapała więc go za włosy, przyciągnęła i pocałowała namiętnie. Ten argument w końcu go przekonał i mężczyzna ostrożnie położył się przy niej. Zadowolona, przytuliła się wygodnie do jego szerokiej piersi. Ściany jaskini delikatnie błyszczały w świetle gwiazd, przetykane żyłami minerałów w różnych kolorach.
Jaka piękna sypialnia — pomyślała, kołysana oddechem Wolfganga.
W suficie zauważyła wąski, długi otwór, który biegł pod kątem daleko w górę. Delikatny powiew przynosił świeże górskiego powietrze, a z małego fragmentu nocnego nieba kilka gwiazd mrugało wesoło do Grety. Odetchnęła głęboko, delektując się zapachem leżącego przy niej mężczyzny. Zadrżała z zachwytu, wyczuwając nową, piękną nutę, a on otulił ją kolejnym kocem, myśląc że jest jej zimno. Obróciła głowę i wtuliła twarz w jego pierś, a szare włosy łaskotały ją po policzkach i nosie.
Jak on może tak cudownie pachnieć? — zastanawiała się walcząc z sennością i czując fale intensywnych emocji zaklęte w nowej nucie zapachu.
Szczęście? — Zerknęła na kamienną twarz mężczyzny. Oj, nie wygląda na szczęśliwego.
A jednak to właśnie ta emocja wyraźnie dominowała. Szczęście, potem zadowolenie, trochę zaskoczenia, jakaś dziwna czułość, podszyta niepokojem, wręcz strachem. Ale takim o kogoś.
O mnie? — zastanawiała się coraz bardziej senna dziewczyna.
Niejasno zdawała sobie sprawę, że ta nowa, silna nuta jest ważna. Była w niej jakaś ostateczność, słodycz i piękno tak intensywne, że pod zamkniętymi powiekami Grety zadrżały niespodziewane łzy. Oddychała tym zapachem, wiedząc że nie chce nigdy przestać go czuć. Samotna łza wypłynęła spod zamkniętej powieki i wyruszyła w drogę po policzku. Zdziwiona Greta próbowała zrozumieć co się dzieje, ale zmęczenie przerwało jej myśli, i dziewczyna usnęła.
Obudziło ją jasne światło. Na końcu długiego komina w suficie jaskini, na skrawku rozgwieżdżonego nieba, jaśniał teraz ogromny księżyc w pełni. Greta zamrugała, przez chwilę nie wiedząc, gdzie jest. Po chwili wspomnienia wróciły i uśmiechnęła się szeroko, uświadamiając sobie, że najcudowniejszy wieczór jej życia wcale nie był snem!
Poczuła pod głową niesamowicie miękką i gorącą poduszkę. Zdziwiona uniosła się i obróciła, żeby zobaczyć, na czym jest tak wygodnie. Jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. Przed nią leżał srebrnoszary wilk o wielkości niedźwiedzia, który teraz też podniósł głowę i popatrzył na nią zaniepokojonymi, miodowymi oczami. Patrzyli przez chwilę na siebie, a w głowie dziewczyny zdumienie mieszało się z zachwytem i podziwem. W końcu na śliczne usta wrócił szeroki uśmiech.
— Będziesz mi o tym musiał opowiedzieć Wolfie, wiesz? — W wesołym głosie słychać było lekki wyrzut.
Ułożyła się na nim wygodnie, zarzucając drobne ramiona na szeroką szyję. Wilk pogłaskał ją czule wielką łapą i polizał ją w policzek.
— Ja ciebie też — wymruczała Greta słodko i znów zasnęła.