Niedzielny poranek

24 sierpnia 2024

Szacowany czas lektury: 29 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

“Wracam za 10 minut”, oznajmiała kartka na drzwiach Żabki. Kasia stała przed nią obojętnie. Nie spieszyło jej się, a kilka minut oczekiwania w przyjemnym cieple letniego poranka jej nie zaszkodzi. Poza tym, nie miała pretensji do sprzedawcy, że urwał się z pracy. O tej porze w niedzielę rano mało kto był na nogach na tej małej osiedlowej uliczce. Jedynie w oddali zaspany starszy mężczyzna czekał przy drzewie, aż jego pies załatwi co ma do załatwienia, zaś na drugim końcu ulicy widziała kogoś w sportowym stroju i z torbą przewieszoną przez ramię. Pewnie jakiś nadgorliwiec równie uzależniony od sportu jak ona. Żadnych innych ludzi, żadnych samochodów. Zadowolona, że trud treningu ma już za sobą, planowała, jak tego dnia będzie siebie rozpieszczać w nagrodę.

– Za rogiem jest kolejna. A może tamta też jest zamknięta? – głos sportowca wyrwał ją z zamyślenia.

Kasi zajęło chwilę, zanim uprzytomniła sobie, że nieznajomy mówi o sklepie.

– Wiem, ale chyba nie mam już siły iść nawet tak krótkiego kawałka – odpowiedziała, odwracając się mocno, żeby nadążyć za mężczyzną, który tylko nieznacznie zwolnił krok, mijając ją za plecami.

– Rozumiem – powiedział taksując wzrokiem jej koszulkę, spodenki i buty oraz wysokie skarpety do biegania.

Tym razem to on się odwrócił w jej stronę, aż zaczął iść tyłem.

– Ja się jednak przejdę. Ale kto wie, może jeśli Pani tak pocałuje klamkę Żabki, to zamieni się w przystojnego księcia – powiedział z uśmiechem oddalając się.

– Na to właśnie liczę – odparła Kasia byleby tylko coś powiedzieć, ale nie była pewna, czy mężczyzna ją usłyszał. Zwłaszcza, że już się odwrócił w swoją stronę.

“Pewnie uznał mnie za tępą, rozpuszczoną paniusię, której nigdy nie chce się ruszyć tyłka”, pomyślała Kasia. A zaraz potem skarciła się, że nie powinna się przejmować, co o niej pomyśli jakiś nieznajomy facet na podstawie tylko kilku sekund rozmowy. Nawet, jeśli ten facet wygląda jak ożywiony posąg greckiego boga.

Po minucie lub dwóch dalszego czekania, dziewczyna postanowiła jednak pójść jego przykładem. “W końcu te 100 metrów mnie nie wykończy.”

 

W drugiej Żabce naprzeciwko wejścia mocno wyeksponowane były ciastka: Jeżyki, Familijne i spotkany przed chwilą mężczyzna, który teraz sięgał do najwyższej półki. Kasia skorzystała z faktu, że odwrócony plecami nie może dostrzec jej spojrzenia i z aprobatą stwierdziła, dzięki jego luźnym a jednak napiętym spodenkom, że nieznajomy sumiennie trenował nie tylko mięśnie ramion, ale też dolnych partii ciała. Zanim mógł się odwrócić i ją zauważyć, podeszła do lodówek.

Po chwili usłyszała znajomy już głos:

– A jednak się pani zdecydowała.

– No cóż, książę zza lady się nie pojawił, więc co było robić. – W duchu sama sobie przybiła piątkę za tę odpowiedź.

– Do czego to doszło, żeby księżniczki musiały same wyruszać na tak dalekie wyprawy po – zerknął na trzymane przez nią produkty, żeby dokończyć: – pomidory i serek wiejski.

I zanim Kasia zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, z ledwie zauważalnym skinieniem głowy rzucił: “Do widzenia” i udał się do kasy. Spotkanie wprawiło dziewczynę w dobry nastrój. Po chwili ona również poszła zapłacić za swoje zakupy, ale jego już nie było. W drodze do domu zastanawiała się, czy jeśli za tydzień pójdzie pobiegać o tej samej porze, znowu go spotka.

 

Gdy dotarła do bloku, okazało się, że nie musi czekać tak długo. Na klatce schodowej przy drzwiach windy zobaczyła znajomego już mężczyznę, a właściwie jego równie znajomy tył.

Mężczyzna obejrzał się, a na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech.

– Wszystko jasne! Pani mnie po prostu śledzi! – Zmarszczki w kącikach roześmianych oczu pasowały do męskich rysów twarzy. Mniej pasowały do nich dołeczki w policzkach, ale na swój sposób dodawały mu młodzieńczego, zadziornego uroku.

Kasia odwzajemniła uśmiech. Nawet gdyby chciała, nie mogłaby się przed tym powstrzymać.

– Po prostu tu mieszkam – odpowiedziała, wchodząc do windy, która właśnie nadjechała.

Nieznajomy wszedł za nią.

– O! To w takim razie jest Pani pierwszą sąsiadką, którą poznałem, odkąd się tu wprowadziłem. Jestem Mateusz – przedstawił się wyciągając do niej dłoń, choć ewidentnie był starszy co najmniej o dekadę.

Kasia również się przedstawiła.

– Jeśli masz ochotę na kawę, to mam doskonałe ziarna i świetny ekspres.

– Słucham? – zapytała dziewczyna zdumiona.

– Kawa. Jeśli masz ochotę – Mateusz zdawał się nie rozumieć jej zaskoczenia.

– U pa… u ciebie? – zapytała, mimowolnie otwierając szeroko oczy i unosząc brwi.

– No tak. U moich rodziców sąsiedzi z bloku od czasu do czasu tak do siebie wpadają – odparł z lekkim wzruszeniem ramion. – Ale jeśli nie czujesz się z tym komfortowo, to oczywiście rozumiem.

– Yyy… może kiedy indziej – odpowiedziała wymijająco.

– Jasne. Jakbyś zmieniła zdanie, mieszkanie numer 41 – dodał spokojnie takim tonem, jakby rozmawiali o pogodzie.

Z lekkiego zakłopotania wybawiła Kasię winda, która w tej chwili miłosiernie dotarła na jej piętro. Pasażerowie wymienili grzecznościowe “Do widzenia” i tym razem ich spotkanie zakończyło się naprawdę.

 

Długi prysznic cudownie wpłynął na jej nastrój. Ciepło wody lejącej się energicznym strumieniem przeniknęło przez skórę do wnętrza jej ciała i wypełniło je endorfinami. Po wysuszeniu dziewczyna stanęła przed dużym lustrem i z przekonaniem wmówiła sobie, że trening wypłaszczył i zakrzywił jej sylwetkę we wszystkich odpowiednich miejscach o kolejny ułamek milimetra. Dziesięć lat temu, gdy zaczęła się zajmować sportem, nie wiedziała, że nawet po uzyskaniu wymarzonej figury już nigdy nie będzie z niej w stu procentach zadowolona i zawsze dostrzegać będzie nowe mankamenty.

Kasia zaczęła metodycznie wcierać w skórę balsam. Gdy skończyła rozprowadzać kremową substancję na udach, przesunęła dłonie ku ich wnętrzu. Wczoraj ogoliła tę okolicę. Zawsze poczucie świeżej gładkości w tym miejscu sprawiało jej przyjemność. Usiadła na krawędzi łóżka, a następnie położyła na nim wygodnie plecy. Przed oczami stanął jej nowo poznany sąsiad. Byłby całkiem fajnym okazem, gdyby nie ta jego nonszalancja. Często gdy się dotykała, fantazjowała o jakimś nieznajomym, atrakcyjnym mężczyźnie, którego przypadkowo widziała tego dnia. Niestety, sąsiad nie był już idealnym nieznajomym. Na szczęście w swojej wyobraźni Kasia mogła dopilnować, żeby nie otwierał buzi, która teraz i tak do niczego nie była potrzebna. Natomiast reszta nadawała się do jej celów wyśmienicie.

 

Dziewczyna zaczęła intensywniej masować swoją cipkę jedną ręką, podczas gdy druga powędrowała na pierś. Nie zamierzała kończyć – chciała tylko kilku minut masażu, który jednocześnie ją zrelaksuje i doda jej energii. Często lubiła tak sama ze sobą się droczyć, żeby ostateczna rozkosz – gdy wreszcie sobie na nią pozwoli – była tym większa.

 

Gdy już poczuła się dostatecznie pobudzona, udała się do kuchni. Rześkie powietrze z klimatyzatora przyjemnie łaskotało jej skórę. Sięgnęła do lodówki po serek, a następnie do szafki, gdzie trzymała słoik z kawą. Gdy już go otworzyła, zawahała się i przypomniała sobie zaproszenie, które przed chwilą otrzymała w windzie. Niby mogła z niego skorzystać. Mateusz nie wydawał się niebezpieczny. Tylko co sobie o niej pomyśli, jeśli zawita do jego drzwi po tak krótkiej rozmowie? A z drugiej strony, taka sąsiedzka wizyta rzeczywiście nie musi być przecież żadną wielką sprawą.

Rozważając za i przeciw, Kasia nie zauważyła, że ściska słoik z kawą niepotrzebnie mocno i niepotrzebnie długo. Gdy ból w palcach w końcu jej o tym przypomniał, musiała przyznać sama przed sobą, że szansa lepszego poznania Mateusza ją ekscytuje.

“No dobra, raz kozie śmierć”, pomyślała.

 

Poszła do sypialni, żeby się ubrać. Otworzyła szufladę z bielizną i jej ręka zawisła nad koronkowymi majtkami. “Ejże, młoda panno”, skarciła się w myślach tymi samymi słowami, których używała jej babcia jeszcze kilka lat temu, gdy uważała, że jej nastoletnia wówczas wnuczka odsłania za dużo ciała. Wtedy ją to irytowało, ale pokornie znosiła uwagi staruszki. Teraz całkowicie rozumiała jej obiekcje. Zamiast czarnych koronkowych majtek, sięgnęła do stosiku obok po zwykłe białe figi. Do tego prosty stanik. Jakby chciała coś sobie udowodnić, postanowiła założyć coś nieatrakcyjnego na tę wizytę.

Podeszła znowu do lustra, w którym jeszcze przed chwilą oceniała swoją starannie wyrzeźbioną figurę. Wykonał ćwierć obrotu w lewo i w prawo. Krytycznym okiem spojrzała na swoją dzisiejszą kreację: luźne szare spodnie dresowe i wyblakłą czarną koszulkę. “Ohyda! Doskonale,” pomyślała.

Jeszcze tylko japonki na stopy; kilka kroków do drzwi na klatkę schodową; kilka powrotnych kroków w przeciwną stronę z myślą, że może jednak napije się kawy sama; znowu kilka kroków ku drzwiom z determinacją, żeby nie być tchórzem, zwłaszcza że już się ubrała; chwila stania w bezruchu z kotłującymi się w głowie wątpliwościami; sięgnięcie po telefon z myślą, żeby zapytać Anki, jak ona by się zachowała; odłożenie telefonu z powrotem do kieszeni z postanowieniem, że tak błahą decyzję może podjąć sama; naciśnięcie klamki i już była na zewnątrz ze zdecydowanym “a co mi tam” w głowie.

 

Gdy dojechała na piętro sąsiada i zadzwoniła do jego drzwi, usłyszała męskie ryknięcie “chwilę!” gdzieś z głębi mieszkania. Rzeczywiście po chwili drzwi się otworzyły, a właściwie odskoczyły z rozmachem. Za nimi stał zziajany, spocony Mateusz.

– O, cześć – powiedział w przerwie między jednym łapczywym oddechem, a drugim.

– Przepraszam, chyba przyszłam nie w porę – odpowiedziała nieśmiało Kasia.

– Nie, nie, nie. Właśnie skończyłem – zapewnił i usunął się na bok, żeby zrobić dla niej miejsce w drzwiach. – Dla mnie też teraz pora na kawę – uśmiechnął się, choć Kasia nie była pewna, czy powodem uśmiechu jest jej wizyta, czy ulga, że nareszcie złapał tyle tlenu, ile domagało się jego ciało.

– Rano miałam wrażenie, że wracasz z treningu.

– Tak, ale kardio na koniec zawsze robię w domu.

 

Gdy przeszli w głąb mieszkania, zrozumiała dlaczego: Niepozorny rowerek stacjonarny stał przy olbrzymim oknie z obłędnym widokiem. Kasia mogła stąd dostrzec więcej niż te kilka drzew i uliczek, które widziała ze swojej ciasnej klitki. Owszem, one też były widoczne, ale jej wzrok mógł biec dalej, ponad dachami wszystkich okolicznych budynków i objąć panoramę Warszawy z Pałacem Kultury, szklanymi wieżowcami na Woli, niezliczonymi mniejszymi budynkami i gęsto rozrzuconymi zielonymi plamami parków.

– Łał – powiedziała tylko, niemal przyklejając twarz do szyby.

– Fajny, prawda? – zapytał gospodarz. – Jak tylko zobaczyłem to mieszkanie, wiedziałem, że muszę je mieć.

Gdy Kasia podziwiała jeszcze widok i odszukiwała znajome miejsca, Mateusz zrobił kilka kroków w stronę futurystycznie minimalistycznego aneksu kuchennego i zaproponował jej coś do picia. Okazało się, że “kawa” była odpowiedzią dalece zbyt nieprecyzyjną. Po kilku pomocniczych pytaniach ze strony sąsiada, Kasia zdecydowała się na cappuccino na podwójnym espresso z wiórkami czekoladowymi.

Gdy kawa wylądowała na stoliku, wraz ze szklanką wody, Mateusz powiedział:

– Rozgość się, a ja cię na chwilę przeproszę, bo desperacko potrzebuję prysznica. Wracam za kilka minut.

– Jasne, nie ma problemu – odpowiedziała z uśmiechem.

Sąsiad poszedł energicznie do jednego z pomieszczeń. Zaczął ściągać koszulkę jeszcze w drzwiach, dzięki czemu Kasia przez krótką chwilę mogła podziwiać mozaikę mięśni na jego plecach. “Szkoda, że podczas wkuwania anatomii nie miałam takiego modelu”, pomyślała. Usiadła na sofie, sięgnęła po spodek z filiżanką kawy i wzięła nieduży, próbny łyk. Kawa smakowała równie wybornie jak wyglądała i pachniała. I Kasia też czuła się wybornie – po rozterkach dotyczących tej wizyty nie było już śladu.

 

Nawet nie zauważyła upływu czasu, gdy Mateusz pojawił się znowu przed nią. Na sobie miał zwykłe jeansowe spodnie ze skórzanym paskiem i prostą koszulkę z kilkoma guzikami pod szyją – teraz rozpiętymi. Kasia z satysfakcją pomyślała, że ten strój, choć prosty, jest bardziej reprezentacyjny, niż to, co ona miała na sobie, więc Mateusz włożył choć odrobinę wysiłku. Gdy jej nozdrza zaczął przyjemnie drażnić zapach wody kolońskiej, utwierdziła się w tym przekonaniu.

– Już jestem – powiedział z przepraszającym uśmiechem. – Kawa w porządku?

– Jest genialna, dziękuję.

– Mogę Ci coś jeszcze zaproponować? – zapytał podchodząc do Kasi, która wciąż siedziała na sofie.

– Nie trzeba, dziękuję – Kasia delikatnie potrząsnęła głową i uśmiechnęła się zadzierając ją do góry w jego stronę. – Mam już wszystko, czego mogłabym sobie zażyczyć – zapewniła żartobliwie.

– Cieszę się – odpowiedział, po czym dodał w podobnym nastroju: – Przez chwilę wyglądałaś na tak odprężoną, jakbyś osiągnęła jakiś alternatywny stan świadomości.

“Coś w tym jest”, pomyślała Kasia. Czas zdawał się płynąć wolniej, a właściwie bardziej niespiesznie. Nawet głos gospodarza wydawał się teraz spokojniejszy, relaksująco dźwięczny niskimi tonami.

– Po prostu bardzo dobrze się czuję po treningu – powiedziała tylko, patrząc w oczy mężczyźnie i wciąż się uśmiechając.

Ten zrobił malutki krok w jej stronę. Gdyby nie ich bliskość, ten ruch byłby niezauważalny. Jednak na tak intymnym dystansie wręcz krzyczał swoją doniosłością. Kasia na chwilę spojrzała na niego, a właściwie na tę część jego ciała, która znajdowała się na wysokości jej twarzy; która była najbliżej jej twarzy; która przed chwilą przysunęła się jeszcze bliżej. Dziewczyna powróciła wzrokiem do jego oczu. Zobaczyła krótkie, ledwie zauważalne drgnięcie jego nozdrzy. Zanim zdążyła zdecydować, co o tym wszystkim myśleć, poczuła, że serce zaczyna bić jej szybciej. Donośniej. Potrzebowała wziąć głęboki wdech. Spróbowała zrobić to powoli, ale wciągnęła powietrze szarpanymi, krótkimi haustami. Jakby jej płuca nie mogły się doczekać życiodajnego tlenu, tak jak ona nie mogła się doczekać tego, co zaraz nastąpi – wiedzieli to oboje.

Mateusz odwzajemniał jej spojrzenie równie intensywnie. Lekko przechylił głowę, patrząc na nią badawczo. Jego dłoń zaczęła się przesuwać ku niej powoli, nieznośnie powoli. Gdy była tuż obok jej twarzy, Kasia spojrzała na przedramię – na kryjące się pod napiętą skórą twarde masywy mięśni, na wijące się wśród nich wypukłe żyły. Zamknęła oczy i poczuła na policzku ciepło bijące od jego dłoni zawieszonej tak blisko. Spodziewała się, że lada moment poczuje również jej dotyk, ale Mateusz przesuwał rękę dalej. Jego palce delikatnie wylądowały za jej uchem, a następnie sunęły na kark wyczesując sobie ścieżkę między włosami.

Nagle gwałtownie złapał jej włosy i pociągnął, kierując jej twarz ku górze, posyłając dreszcz szoku i ekscytacji przez całe jej ciało, od cebulek, wzdłuż kręgosłupa, aż po końce palców. Kasia mimowolnie wypuściła powietrze i otworzyła oczy w samą porę, by zobaczyć znowu to samo drgnięcie jego nozdrzy. Teraz towarzyszył mu pełen satysfakcji uśmiech.

Wciąż ją trzymając, Mateusz skierował wolną rękę ku rozporkowi, równie niespiesznie jak wcześniej. Delikatnie przechylił Kasi głowę w lewo, potem w prawo, jakby cieszył się samą kontrolą. Dziewczyna nie myślała o tym, co się dzieje. Jej ciało podjęło decyzję za nią. Jej wargi rozchyliły się nieznacznie. Język wysunął się do przodu , zakrywając zęby. Przestała przełykać ślinę i pozwoliła, by ta wypełniła i nawilżyła jej usta.

Nagle jej świadomość zalały myśli, dla których do tej pory nie było miejsca w szalonym napływie ekscytacji. “Przecież dopiero go poznałam”, “będę go spotykać regularnie na korytarzu”, “co on sobie o mnie pomyśli?” “a jeśli zacznie się przechwalać sąsiadom?”, “ja nie robię z mężczyznami takich rzeczy.” Zaczęła panikować i zastanawiać się, jak przerwać to, co się dzieje i jak zachować przy tym twarz.

Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Mateusz najwyraźniej wyczytał w jej oczach lub napięciu mięśni tę nagłą zmianę. Zwolnił uścisk na jej włosach i zrobił niewielki krok w tył, jednocześnie zabierając rękę.

 

Kasia natychmiast się rozluźniła. Spojrzała na jego zaskoczoną twarz i uśmiechnęła się delikatnie, po części przepraszająco, po części z wdzięcznością. Zastanawiała się, czy powinna coś powiedzieć, jakoś się wytłumaczyć. Mateusz ją ubiegł:

– Chyba też się napiję kawy, sobotni poranek bez niej nie może być kompletny – powiedział, robiąc kolejny krok w tył, po czym wziął głęboki wdech i przeczesał, tym razem swoje, włosy.

Kiedy już stał w części kuchennej, zapytał, siląc się na spokój:

– Długo już tu mieszkasz?

– Rok z kawałkiem – Kasia z ulgą stwierdziła, że jej również udało się wydobyć głos z krtani bez drżenia i innych śladów ekscytacji.

– I jak? Moje pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Czekają mnie jakieś przykre niespodzianki?

– Chyba nie – odparła. – To bardzo fajna okolica.

 

Gdy kawa była gotowa, Mateusz wrócił do sofy, ale usiadł na przeciwległym końcu. Te kilka kroków dla zewnętrznego obserwatora wyglądałoby komicznie, bo mężczyzna obrał taki tor, by jasne było, że nie zamierza zbliżać się do sąsiadki. Choć jego spojrzenie nadal wydawało się Kasi intensywne, jego zachowanie w żaden sposób nie zdradzało emocji, które jeszcze przed chwilą im towarzyszyły. Kasia też powoli stawała się coraz spokojniejsza. “Zagrożenie minęło,” myślała. Choć tym, co tak ją przeraziło, było nie niebezpieczeństwo, a konieczność dokonania wyboru. Wciąż w jej głowie pojawiały się przebłyski wyrzutów to wobec niej samej (“głupia”, “idiotka z chcicą”), to wobec sąsiada (“zboczeniec”, “ruchacz”), ale Kasia postanowiła to wszystko rozważyć później, a póki co odegrać rolę sąsiadki ze zwykłą kurtuazyjną wizytą. To wydawało się najbezpieczniejsze.

Równie bezpieczna wydawała się rozmowa o pracy. Więc Kasia zapytała go, czym się zajmuje. I szybko tego pożałowała, bo okazało się, że oprócz szarpania za włosy młodziutkich zbałamuconych dziewcząt, jeszcze jedna rzecz rozpala jego zmysły: podatki. A konkretnie: ich unikanie. A jeszcze konkretniej: pomaganie korporacjom w ich unikaniu.

Z początku Kasia z rozbawieniem obserwowała, jak jego do tej pory powściągliwa mimika się ożywiła. Z jaką ekscytacją mówił o estońskim CIT, o kanapkach podatkowych i transferach irlandzko–holenderskich. Jak bardzo się rozmarzył wspominając o Kajmanach i Wyspach Dziewiczych i jak bardzo to rozmarzenie wynikało wyłącznie z paragrafów, a nie słońca, oceanu i plaż. Z jaką satysfakcją mówił o “zejściu z siedmiu procent do sześciu–przecinek–siedemdziesiąt–pięć”. Szybko jednak ta paplanina zaczęła ją nużyć. “No cóż, z dwojga złego lepiej, żeby było zbyt nudno niż zbyt ekscytująco”, pomyślała, choć sama w to do końca nie wierzyła. W pewnym momencie Kasia zaczęła walczyć sama ze sobą, żeby nie ziewnąć. Gdy poczuła, że przegrywa tę walkę, a Mateusz zaczął jej tłumaczyć tajniki spółek komanjakichśtam, bezceremonialnie mu przerwała:

– Co trenujesz?

– Słucham? – Mateusz zamrugał skonfundowany, jakby właśnie się wybudził ze snu.

– Dziś uprawiałeś jakiś sport, prawda? Co trenujesz? – doprecyzowała.

– Ach – Mateusz z trudem zmienił tok swoich myśli. – Teraz tylko wyciskam na siłowni.

– Czyli wcześniej zajmowałeś się… – szybko się skorygowała, byleby tylko mężczyzna nie wrócił do poprzedniego tematu – uprawiałeś jakiś inny sport?

– Pływanie, sztuki walki, biegi terenowe, trochę tego było – powiedział. – Teraz pozostała tylko siłownia.

Po chwili niezręcznego milczenia zreflektował się, że wypada odwzajemnić pytanie:

– A ty?

– Ja głównie biegam – odpowiedziała dziewczyna z ulgą, że rozmowa przeszła na nowe tory. – Do tego joga, ale to bardziej dla relaksu niż dla sportu. Myślałam o siłowni, ale nie mam cierpliwości na dojazdy.

– Nie musisz dojeżdżać – ożywił się Mateusz. – Tutaj niedaleko jest bardzo fajna, zupełnie nowa siłownia. Właśnie tam chodzę – to mówiąc, mężczyzna wstał i podszedł do okna. Wskazał na jeden z budynków w sąsiedztwie. – O tam – dodał.

Kasia musiała również się podnieść i zbliżyć do niego, aby zobaczyć, gdzie dokładnie wskazuje. Gdy tylko to zrobiła, zapach jego wody kolońskiej znowu przyjemnie podrażnił jej nos. Nie stała jednak na tyle blisko, by ponownie poczuć ciepło bijące od jego skóry. Była tego boleśnie świadoma. Czuła się rozdarta: Z jednej strony chciała zobaczyć, spróbować, posmakować, co mogło się wydarzyć. Tęskniła za jego dotykiem. Z drugiej strony, powróciły te same wątpliwości. Postanowiła, że nic strasznego się nie stanie, jeśli pragnienie dotyku zaspokoi w minimalnym stopniu.

 

– Gdzie? Nie widzę? – zapytała, jednocześnie niby od niechcenia kładąc dłoń na jego ramieniu i mając nadzieję, że mężczyzna nie poczuje jej delikatnego drżenia.

Mateusz zignorował pytanie i odwrócił się w jej stronę. Spokojnie pochylił ku niej twarz, znowu z tym badawczym spojrzeniem w oczach. Czuła na policzkach ciepłe fale jego oddechu. Spojrzała na jego wargi koloru wiśni i mimowolnie, nieznacznie przysunęła się ku nim. Ruch był niewiele większy niż drgnięcie, ale Mateusz nie potrzebował jaśniejszego sygnału. Wpił się w jej usta w łapczywym pocałunku. Jego lewa ręka objęła ją w talii i choć nie ściskała jej mocno, była twarda i niewzruszona. Wolną dłonią odnalazł jej ręce, i jedna po drugiej owinął je sobie wokół karku. Wreszcie znowu złapał ją za włosy i pociągnął. W reakcji Kasia oplotła mocniej swoje ramiona wokół jego szyi i zajęczała z przyjemności, na tyle na ile pozwalał na to język Mateusza łakomie penetrujący wnętrze jej ust.

Po chwili mężczyzna oderwał się od niej, spojrzał jej głęboko w oczy, rękę z talii przesunął na jej bark i zaczął delikatnie naciskać w dół, wespół z drugą ręką, która pociągnęła jej głowę w tym samym kierunku. Robił to z minimalną siłą. Gdyby chciała, mogła bez problemu się oprzeć. Ale nie chciała.

 

Nie odrywając oczu od jego spojrzenia, teraz tak intensywnego, posłusznie uklęknęła. Znowu napłynęły wątpliwości, ale dziewczyna błyskawicznie je odgoniła. Wariant ostrożny już wypróbowała, teraz pora spróbować czegoś szalonego. Mateusz znowu przysunął lewą rękę do swojego rozporka, ale Kasia zdecydowanym ruchem odsunęłą ją na bok. Sama położyła rękę na jego kroczu i z satysfakcją poczuła przez spodnie że jego chuj jest na nią gotowy, bardzo gotowy.

Najpierw rozpięła rozporek, potem guzik nad nim, wreszcie zabrała się za pasek. Gdy już się z nim uporała, złapała po bokach za krawędź jego spodni razem z bokserkami i energicznie ściągnęła w dół aż do kostek. Jego twardy penis wyskoczył spod bielizny jak napięta sprężyna. Kasia przeciągnęła dłonie po mięśniach na tylnej stronie jego ud. Zatrzymała się na pośladkach. Nie odrywając od nich dłoni, spojrzała znowu w oczy Mateusza, powoli rozchyliła wargi i przysunęła się ku jego penisowi, na którego końcówce już zwisała błyszcząca kropla przezroczystej, gęstej cieczy. Na twarzy swojego przystojnego sąsiada zobaczyła uśmiech satysfakcji, który jednocześnie ją podniecał i drażnił.

Nie zrywając kontaktu wzrokowego nadziała swoje usta na jego twardego chuja, równie sztywnego jak przed chwilą jego ramię, ale jeszcze gęściej pokrytego nabrzmiałymi żyłami. Przesuwała się ku nasadzie powoli, co chwilę robiąc sobie przerwę, by wywalczyć kolejne parę centymetrów, by opleść wargami jego prącie coraz dalej. Chciała go czuć głęboko w sobie, ale przede wszystkim chciała, by stracił nad sobą kontrolę i by ten jego arogancki uśmieszek zniknął z jego twarzy. Musiała sobie pomóc rękami – przyciągnęła jego pośladki i pokonała ostatni odcinek, który dzielił jej twarz od jego podbrzusza. To było jednak dla niej za dużo – oderwała się gwałtownie i usiadła na piętach, dysząc ciężko.

 

– To… to jest niesamowite – usłyszała drżący szept wydobywający się z trudnością z gardła Mateusza. Irytującą minę zastąpił teraz wyraz niedowierzania.

– Tak uważasz? – zapytała z przekorą Kasia, a jej uśmiech akcentowała cienka nitka śliny ciągnąca się od wargi do jej podbródka.

Mężczyzna znowu zignorował jej pytanie i kolejny raz złapał ją za głowę, tym razem po bokach. Był delikatny, widząc, że klęcząca przed nim dziewczyna wciąż regeneruje siły po ostatnim wyczynie. Gdy jej oddech trochę się uspokoił, ugiął kolana i przysunął swojego penisa bliżej jej ust. Jej wargi pozostawały rozchylone, ale dalece zbyt mało, żeby mógł się między nimi zmieścić. Nie przeszkadzało mu to – zaczął ocierać mokry czubek swojego chuja o jej usta i twarz. Kierując jej głową, kilka razy uderzył nim jej policzki, raz z jednej, raz z drugiej strony. Znowu ten władczy uśmiech.

Popchnął jej głowę niżej i przysunął swoją mosznę nad jej usta. Kasia czuła, że penis opiera się na jej czole. Jego trzon przysłonił jej cały świat.

– Wysuń język – rzucił Mateusz rozkazującym tonem.

Posłuchała. Mężczyzna powoli przeciągnął po nim, sycząc z przyjemnością. Kasia czuła najpierw pomarszczoną powierzchnię moszny, następnie gładką skórę na spodzie członka, a wreszcie twardszą, jeszcze gładszą i nawilżoną żołądź.

Mateusz wrócił do pozycji nad jej twarzą.

– Wysuń!

I tym razem posłuchała. Gdy skończył ocierać się o jej język, podciągnął jej głowę wyżej, wciąż trzymając ją po obu stronach. Jego penis dotknął jej warg.

– Otwórz!

Gdy i to polecenie wykonała, jego gwałtowność zaskoczyła ją. Nabrzmiały chuj natychmiast wypełnił całą jej jamę ustną. Mateusz powoli wysunął się prawie do końca i znowu energicznie wbił się do środka. Na tej głębokości mężczyzna chwilę poruszał biodrami na boki i znowu – powoli się wysuwał i nagle wbijał do środka. Kasia szybko nauczyła się jego rytmu i dostosowała do niego swój oddech. Nie było to łatwe, bo płuca chciały przyspieszyć w miarę jak to rżnięcie w usta podniecało ją coraz bardziej. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna jej tak nie traktował – jakby jej twarz była zabawką do masturbacji, jakby jej usta zamieniły się w cipkę, jakby służyły tylko do rżnięcia. I nigdy nie podejrzewała, że tak bardzo może jej się to podobać.

– Głęboko! – usłyszała jego polecenie.

Otworzyła znowu gardło, tak jak kiedyś się nauczyła z jakiegoś filmu na Youtube. Jego penis natychmiast wszedł do środka, jego ręce przesunęły się na tył jej głowy i przycisnęły ją do jego podbrzusza. Poczuła mimowolne skurcze mięśni.

– Trzymaj! Trzymaj! Trzymaj! – krzyczał mężczyzna coraz bardziej podniecony.

Chciała być posłuszna. Być może dlatego skurcze ustały. Gdy jego ręce przyciskały tył jej głowy, jego wzgórek łonowy napierał na jej nos, a chuj rozsadzal gardło od środka, po jej policzkach popłynęły łzy. W końcu puścił jej głowę, a ona natychmiast odskoczyła od jego krocza i opadła na podłogę, podpierając się łokciem.

Mateusz nie czekał, aż dojdzie do siebie. Stanął nad jej głową, uklęknął na jedno kolano i łapiąc swojego nabrzmiałego, pokrytego śliną chuja, zaczął nim uderzać o policzek Kasi, która wciąż ciężko dyszała.

Zapytał sucho, choć ten neutralny ton mógł nawet brzmieć troskliwie w porównaniu z jego rozkazującym głosem sprzed chwili:

– Gotowa?

– Kasia bez słowa przytaknęła i powoli, ociężale zaczęła się podnosić. Sąsiad powstrzymał ją, łapiąc jej włosy tym razem na czubku głowy.

– Leż – powiedział znowu rozkazująco.

Wolną ręką szybko ściągnął poduszkę z sofy i podłożył dziewczynie pod głowę. Następnie odciągnął jej ręce, skrzyżował je w nadgarstkach i przyszpilił do podłogi swoją szeroką dłonią.

Mateusz przygotował się do kolejnego natarcia. Powoli przeciągnął żołędzią po jej twarzy od czoła, aż dotarł do ust. Normalnie penis zostawiłby za sobą mokry ślad, ale jej twarz już była pokryta mieszaniną śliny i potu.

– Otwórz – powiedział cicho, niemal wyszeptał.

Kasia przygotowała się na kolejne wtargnięcie, ale Mateusz tym razem pozostał bardzo płytko, wsuwał i wysuwał tylko żołądź. Na twarz Kasi spadło kilka kropel potu z jego ciała. Zadarła oczy wysoko do góry, żeby spojrzeć na jego twarz. Widziała, że ta stymulacja najwrażliwszej części penisa doprowadza go do szaleństwa. Żałowała, że sama nie może teraz przesunąć ręki do swojej cipki i zaspokoić narastającego w niej szaleńczego pragnienia. Bez przekonania spróbowała wyrwać jeden z nadgarstków z uścisku Mateusza, ale ten nawet nie drgnął. Jedyne, co mogła zrobić, to mocno zacisnąć uda i ocierać nimi o siebie, w tym samym rytmie, w jakim czubek chuja ocierał się o jej wargi, raz w jedną, raz w drugą stronę.

Rytm ruchów Mateusza przyspieszał, tak samo jak jego pełne rozkoszy sapnięcia. Uścisk jego dłoni nasilał się.

– Otwórz gardło, chcę się spuścić głęboko w tobie – wyszeptał, ledwie się kontrolując.

Przez jej usta ponownie wdarł się cały penis, aż do nasady. Gdy tylko jego jądra wylądowały na jej podbródku, a ciężar jego ciała wcisnął jej głowę głębiej w poduszkę, usłyszała potężny, przeciągły ryk dobywający się z jego gardła. Czuła jak twarde mięśnie podbrzusza napierające na jej twarz drżą i jak nabrzmiały do granic możliwości penis pulsuje raz za razem wystrzeliwując głęboko w jej gardło ładunki gorącej, świeżej spermy. Gdy zakończył się ostatni wystrzał, mężczyzna powoli opuścił jej przełyk, ale nie usta. Zwolnił uścisk dłoni, uniósł tułów do pozycji pionowej z chujem wciąż w ustach Kasi i położył dłonie na biodrach.

– Ssij. Nie przestawaj, ssij.

Łapał jeszcze resztki orgazmu, drżąc na całym ciele.

 

W końcu wyszedł z niej całkowicie. Przysiadł częściowo na piętach, częściowo na jej klatce piersiowej. Jej włosy leżały rozrzucone na podłodze we wszystkich kierunkach. Złapał szerokie ich pasmo, owinął wokół chuja i wytarł go starannie jakby polerował rodzinną pamiątkę. Wstał – nie bez trudu, po tak intensywnym szczytowaniu – i rozsiadł się wygodnie na sofie. Patrzył z zadowoleniem na Kasię, która wciąż zbierała siły leżąc na podłodze, dysząc ciężko i wykonując od czasu do czasu rozluźniające ruchy żuchwą.

 

– Jesteś bardzo dobrą sąsiadką – powiedział po chwili Mateusz zmęczonym głosem.

– A ty bardzo wymagającym sąsiadem – odpowiedziała, podpierając się na ręce i podnosząc do pozycji pół–leżącej.

Zaśmiał się.

– No cóż, masz taki talent, żal by go było nie wykorzystać.

– Mam nadzieję, że Twój talent w niczym nie ustępuje mojemu.

– Talent do seksu oralnego?

– Yhy.

Kasia czuła, że po tym intensywnym rżnięciu w usta i zasmakowaniu męskiego orgazmu wszystkimi zmysłami, jej cipka również domaga się pieszczot. Teraz. Natychmiast.

– Mój talent do minetki jest niezmierzony, podobnie jak we wszystkich innych dziedzinach – powiedział Mateusz pewnym siebie głosem bez cienia ironii. Kontynuował tonem, jakiego mógłby użyć profesor poprawiający błędy głupiutkiej studentki: – Ale nie wiem czy zauważyłaś, przed chwilą bardzo intensywnie pracowałem całym ciałem i przez resztę dnia należy mi się czas na regenerację sił.

– Słucham? – zapytała Kasia z niedowierzaniem.

– Mówię, że… – zaczął tym samym tonem Mateusz, ale urwał, gdy zobaczył tłumioną złość w jej spojrzeniu.

Dziewczyna była na niego wściekła. Po tym, jak pozwoliła mu zrobić z sobą to, na co nigdy nie pozwoliła żadnemu mężczyźnie, po tym jak tak bezceremonialnie jej użył jak najtańszą kurwę, mógł przynajmniej trochę się zatroszczyć o jej przyjemność. Nie chodziło nawet o sam orgazm, choć teraz w przypływie wściekłości Kasia potrzebowała go jeszcze bardziej, i to nie jednego. Ale co ważniejsze, nie chciała się czuć jak zużyta szmata jednokrotnego użytku. Co prawda nikt nikomu nie obiecywał zaspokojenia, a Kasi nowe doświadczenia całkiem się podobały dopóki była używana. Ale obowiązywała chyba zasada wzajemności, prawda? Tak elementarne reguły życia społecznego musiały mieć zastosowanie również w sytuacji zwierzęcego rżnięcia w gardło przez nieznajomego mężczyznę spotkanego przed chwilą w środku dnia na ulicy.

Patrzeli tak na siebie przez chwilę, ona nieudolnie próbując poskromić swój narastający gniew, on – bez wyrazu.

 

– Ech – westchnął w końcu teatralnie. – Skaranie boskie z tymi współczesnymi babami.

Podniósł się z kanapy wydając z siebie sztuczne jęki styranego życiem człowieka, podszedł do Kasi siedzącej na podłodze i zanim ta zdążyła zareagować, unieść się dumą, odrzucić jego bezczelność, on złapał ją pod pachami, uniósł bez trudu i posadził na sofie.

Uklęknął przed nią (nie obyło się bez kolejnego udawanego jęku zmęczenia) i ściągnął jej dresy razem z figami. Pokaźna ilość soków z jej cipki ciągnęła się w ślad za ubraniami. Przerwał się dopiero, gdy te były poniżej kolan.

Mateusz zagwizdał.

– Widzę, że nie tylko mnie się podobało – powiedział z uśmiechem patrząc dziewczynie w oczy.

Kasia wciąż była zbyt dumna i zła na niego, żeby to skomentować. Matusza nie zdawało się to obchodzić. Stanowczo rozsunął jej nogi i przysunął twarz.

– Ej! – Kasia powstrzymała jego głowę ręką. – Nie wiesz, że najpierw trzeba kobietę rozpalić, a nie lecieć tak od razu do cipki jak pies do miski?

Jej szparka była bardziej niż gotowa na jego język, właściwie domagała się go. Ale Kasia chciała utrzeć mu nosa i zbić jego pewność siebie.

– Nie wiem, ile cipek ty wylizałaś – powiedział znowu tym nieznośnym, pouczającym tonem – ale zapewniam Cię, że ja mam ich na koncie więcej. Nie przeszkadzaj, jak się fachowiec zabiera do roboty.

Kasię korciło, żeby się odgryźć, ale pragnienie zaspokojenia wzięło górę. Nic nie powiedziała.

 

Mateusz na żadną odpowiedź nie czekał. Bez ceregieli złapał ją za pośladki, przysunął swoją głowę, otulił jej cipkę ustami, czemu towarzyszyło jej ciche westchnienie rozkoszy i… nic więcej nie zrobił. Kasia czekała w napięciu, co będzie dalej, ale nic się nie działo. Ten dupek chyba się z nią droczył! Choć początkowo dotyk jego gorących, wilgotnych ust był cudowny, dziewczyna oczekiwała od niego o wiele więcej.

Po chwili nareszcie poczuła, jak jego język szalenie delikatnie muska dolny koniec jej cipki. Następnie zaczął się przesuwać wyżej, ale zbyt wolno, zdecydowanie zbyt wolno! Z każdym oddechem wspinał się o marne milimetry. Kasię doprowadzało to do szaleństwa. Chciała, żeby nareszcie zajął się jej łechtaczką, natychmiast! Napięcie w oczekiwaniu, aż jego pełznący powoli, gorący język dotrze do celu niemal ją rozsadzało. Wreszcie poczuła go koło łechtaczki, po niemiłosiernie wielu uderzeniach serca. Jeszcze tylko sekunda i…

– Tak! – Kasia wykrzyknęła to słowo bezwiednie odrzucając głowę do tyłu.

Mateusz odnalazł językiem jej centrum rozkoszy i zaczął je pocierać jednocześnie ssąc mocno. Kasia nie miała pojęcia, czy powodowało to rozkosz, czy ból. Czuła tylko, jak w jej ciele wybucha orgazm i na chwilę przejmuje kontrolę nad jej członkami, myślami, zdolnością mówienia i – ku jej zaskoczeniu – wytryskuje na twarz mężczyzny.

On nie zdawał się tym przejmować. Jego oczy uśmiechały się do niej. Jego usta nie mogły, bo nadal były pełne. Kontynuował pieszczoty, choć gdy spazmy Kasi się uspokoiły, zmniejszył ich intensywność.

Po chwili oderwał usta od cipki i zapytał:

– Właśnie wzięłaś prysznic, tak?

– Yhy – tylko tyle, wraz ze skinięciem głową, zdołała z siebie wydobyć.

Mateusz nie wdając się w tłumaczenia wrócił ustami do dolnego końca jej cipki. Kasia myślała, że zamierza powtórzyć swój powolny spacer językiem, ale tym razem sąsiad uniósł lekko jej pośladki i zawędrował znacznie dalej: Jego język niespodziewanie otarł się szorstko, natarczywie i łapczywie o jej odbyt. Dziewczyna poczuła zupełnie nowy rodzaj przyjemności, o którego istnieniu nie zdawała sobie do tej pory sprawy. Widząc jej rozkosz podszytą szokiem, oczy Mateusza uśmiechnęły się jeszcze bardziej, choć z tej pozycji ciężko je było dostrzec. Jego pełne pożądania lizanie przeniosło się na jej cipkę, by po chwili znowu wrócić do pupy, a potem znowu do cipki.

Ta mnogość doznań oszałamiała Kasię. Czuła się przebolco… tfu, przebodźcowana. Jej świadomość nie mogła pomieścić wszystkiego, co działo się z jej ciałem. Docierał do niej tylko nieprzerwany strumień rozkoszy nieokreślonego pochodzenia.

Mateusz nagle przerwał pieszczoty oralne.

– W tę dziurkę też się spuszczę – powiedział, wyciągając prezerwatywę z opakowania, które znalazło się w jego ręce nie wiadomo skąd.

Kasia bez słowa rozchyliła rękoma swoje nogi. Gdy jego chuj rozpychał się w jej cipce, z satysfakcją obserwowała, jak na jego twarzy maluje się rozkosz. Złapał ją za kark. Wpatrywali się sobie w oczy. Jego penis wbijał się szybkimi, nagłymi ruchami w jej dziurkę. Jego podbrzusze uderzało o jej, jego moszna – o jej pośladki. Oboje byli blisko. On chciał się tylko jak najszybciej w nią spuścić. Ona chciała tego samego. Jego ruchy stały się gwałtowniejsze, zaczął wydawać z siebie jęki z każdym natarciem chuja. Ona oddała kontrolę przyjemności i pozwoliła, by po jej ciele rozlał się kolejny orgazm. Mateusz ryknął. Kasia czuła, jak jego penis kilkukrotnie sztywnieje, wystrzeliwując spermę głęboko w niej. Puścił jej kark i opadł na nią wyzuty z sił. Oboje dyszeli ciężko.

 

Po chwili mężczyzna wysunął się z niej i niedbale usiadł obok na sofie. Wyciągnął w jej stronę rękę i powiedział:

– Chodź tu się przytul.

Posłuchała. Położyła głowę na jego twardej piersi. I choć była po jego prawej stronie, i tak czuła, jak jego serce próbuje zwolnić po szaleńczym pędzie. Jego ciężka ręka oplotła jej delikatne ramiona.

– Naprawdę jesteś bardzo dobrą sąsiadką – powiedział leniwym głosem.

 

Ten tekst odnotował 9,912 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.44/10 (23 głosy oddane)

Komentarze (4)

+3
-1
Dawno nie czytałem tak poprawnie napisanego debiutu!
Są wreszcie właściwe kreski dialogowe i są wcięcia akapitowe. Alleluja!!!
O błędach językowych potem, a teraz o fabule.
Treść jest lekka i fabuły w zasadzie brak, bo autor skupił się na pokazaniu (z całą konsekwencją narracyjną) spontanicznego seksu hetero. Gdyby rzecz była opowiedziana tylko nieco mniej sprawnie, powiedziałbym, że to zaledwie (na wstępie) rozbudowany tartak. Uzasadnienia, dlaczego doszło do zbliżenia, nie widzę i to mój główny zarzut fabularny.
Czyta się to jednak na tyle łatwo, że jestem skłonny dać głos za wyjściem z poczekalni. Pod pewnymi warunkami:
1. Popraw wszystkie cudzysłowy z angielskich ("coś tam") na apostrofowe („coś tam”).
2. Usuń duże litery ze zwrotów adresatywnych. Gdzieniegdzie masz małe (OK), ale miejscami duże, co jest błędne.
3. Popracuj nad nadmiarem chujów. Moim zdaniem ten wulgaryzm w ogóle nie pasuje do nastroju opowiadania, a u Ciebie zastępuje inne synonimy. Występuje na pewno zbyt często.
4. Nazwy sklepów (żabka) do końca 2025 roku piszemy małą literą.
Inne pojedyncze błędy wylistuję na priv. na życzenie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Dziękuję za uwagi, Tomp. Będę wdzięczny za listę pozostałych błędów, które zauważyłeś. Błędy orto- i typograficzne poprawię. Uwagę co do chujów rozważę i zapamiętam na przyszłość, ale w tekście zostawię tak, jak są. Nie chcę redagować tekstu po tym, jak zdecydowałem się na publikację.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Ostrzegam przed okopywaniem się na straconych pozycjach. Po mądrej redakcji każdy tekst zyskuje. Nie masz powodu, by się przed nią wstrzymywać. Moje (i ew. inne) uwagi przemyśl. Postąpisz jak będziesz chciał, ale nie dlatego, że coś już opublikowałeś, tylko z głębokiego przekonania, że Twoja wersja bardziej Ci odpowiada, niż cudza propozycja. Na tym portalu nikt rozsądny nie wzdraga się przed poprawkami; niektórzy wprowadzają nawet daleko bardziej istotne zmiany, niż Twoje obsceny, i w terminie odległym od pierwszej publikacji (tego nie popieram, bo sens dokonania poprawek maleje z każdym dniem).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A dla mnie owszem, sprawnie napisane, nawet badzo sprawnie, przyprawione odrobiną humoru, całkiem fajnymi dialogami. Ale czyta się dobrze tylko do momentu, kiedy zaczyna się "akcja". Dalej jest pospolity pornos. @Tomp już zwrócił uwagę na brak uzasadnienia dla seksu, a ja dodam: gdybyśmy coś więcej wiedzieli o Kasi, może by się i uzasadnienie znalazło. Wyposzczona erotomanka? Wyzwolona studentka hinduizmu? Więcej można z opowiadania wyczytać o jej partnerze, ale również wśród szacownego grona znanych mi doradców podatkowych mało znam takich, którzy w ten sposób traktują świeżo poznane sąsiadki. Słowem: mało wiarygodna cała ta historia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.