Naga zdobycz

9 listopada 2010

Szacowany czas lektury: 10 min

Skończyła się szkoła. Po pomyślnie zdanej maturze dostałem się na upragnione studia. Życie w akademiku, swoboda, nowi koledzy i... koleżanki. Wśród tych ostatnich była Monika. Mało kto z nas ją lubił, trzymała się z daleka od nas, mając się za coś lepszego. Dawała nam to odczuć przy każdej okazji, więc mało kto jej żałował, gdy pod koniec trzeciego roku okazało się, że jest w ciąży.

Nikt nie wiedział, z kim się puściła. Chodziły nawet słuchy o jakimś facecie z Afryki. Było to całkiem możliwe, z moich znajomych nikt z nią nie chodził. Poza tym w naszym gronie uważano ją za brzydulę. Była mała, chuda, z malutkimi cycuszkami, a mnie podobały się zawsze duże kobiety z piersiami jak dzwony i tłustymi wielkimi tyłkami. Nigdy mi przez myśl nie przechodziło, że mógłbym przelecieć takiego chudego skrzata. Jak nieraz żartowaliśmy z kolegami, trzeba by jej było szukać w łóżku, a złapać za cyc to chyba tylko używając lupy i pincety. Poza tym chłop nie pies, na kości się nie rzuca. Nie przypuszczałem wtedy, jakie los potrafi płatać figle. Było to w jeden z tych paskudnych dni, gdy nic się nie chce, człowiek na nic nie ma ochoty i chce mu się wyć - nie wiadomo dlaczego. Szedłem właśnie po schodach, rozmyślając, co będę dziś robił, gdy zobaczyłem idącą z przeciwka Monikę, dźwigającą zakupy. Miałem zamiar minąć ją i pójść dalej, ale odezwała się we mnie moja parszywa dusza dżentelmena od siedmiu boleści i zapytałem :

- Pomóc ci?

- Tak, proszę - odpowiedziała - już niedaleko, ale nie wiem jak dałabym sobie radę.

- Nie ma sprawy - odparłem, biorąc torbę i klnąc jednocześnie samego siebie - po jaką cholerę jej pomagam, skoro nigdy nie usłyszałem od niej nawet dobrego słowa.

Mieszkała na trzecim piętrze czteropiętrowego akademika, tak jak ja, ale w pokoju była sama. Pewno to jakoś załatwiła, argumentując, że przyszłej mamie potrzebny jest spokój, ale nie wnikałem w to. Postawiłem torbę w pokoju i już miałem wyjść, kiedy usłyszałem:

- Zostań, nawet ci nie podziękowałam. Usiądź, napijemy się kawy.

- Naprawdę nie trzeba, ale jeśli chcesz, zostanę - odpowiedziałem, a pomyślałem : przecież i tak nie mam nic do roboty.

- To usiądź sobie, a ja tylko się przebiorę i nastawię wodę.

Wyszła do łazienki, ale nie usłyszałem trzasku zamykanych drzwi. Wiedziony ciekawością, zrzuciłem buty żeby nie hałasować i poszedłem za nią. Lekko uchylone drzwi tworzyły na tyle dużą szczelinę, że nie musiałem nawet wchodzić, żeby zobaczyć arcyciekawy widok. Monika właśnie zrzuciła sukienkę i miała włożyć szlafrok. Była w czarnych koronkowych majteczkach, opinających mały jędrny tyłeczek i szerokie biodra, nad którymi rysował się wypukły, napięty brzuszek. Nie nosiła stanika, widziałem więc wyraźnie całkiem spore jak na tak szczupłą dziewczynę piersiątka.

Były różowe, lekko nabrzmiałe, przypominały opadające na brzuch torebki, zakończone dużymi, ciemnymi sutkami, które lekko sterczały do góry. Wyglądają jak dwa smoczki do butelek - pomyślałem - i co za przyjemność mógłby mieć facet, ani tego dobrze złapać, ani wytarmosić jak należy. Wycofałem się i usiadłem na swoim miejscu - nie dostrzegła mnie. Po paru minutach moja kawa była gotowa - ona piła herbatę. Siedzieliśmy obok siebie na wersalce i gadaliśmy, ale widziałem, że Monika jest jakaś smutna. Żeby ją trochę rozweselić, wskazałem palcem na jej brzuszek i zapytałem :

- Który to miesiąc? Wygląda co najmniej na piąty.

- Nie zgadłeś - odpowiedziała - szósty.

- To już pewno kopie - zauważyłem i położyłem na nim całą dłoń.

Po chwili cofnąłem ją, krzycząc:

- Auu! Złamał mi rękę!

Monika jeszcze bardziej posmutniała i zobaczyłem, że płacze. Zrobiło mi się jej żal, bo nie lubię robić przykrości komuś, kto na nią nie zasłużył. Objąłem ją za szczuplutkie ramionka i zapytałem:

- Co ci się stało? - Bo... bo... ty się mną przejmujesz - chlipała - A ja tak... kochałam tego łajdaka, wierzyłam mu, a on jak tylko się dowiedział, że jestem w ciąży...

- Co ci takiego zrobił?

- Dał pieniądze i kazał się pozbyć dziecka - wyrzuciła z siebie ze szlochem - powiedział, że i tak się ze mną nie ożeni i żebym nie zawracała mu głowy. Że jak nie uważałaś jak robisz, to teraz rób, jak uważasz.

- Cham! - stwierdziłem. Mało tego - świnia - dodałem po chwili.

Nie należę co prawda do pruderyjnych, ale jednak na pewne kwestie mam inne poglądy, niż większość tzw. wyzwolonych młodzieńców i dziewczątek, dla których seks to tylko włożyć, wyjąć umyć się (nie zawsze) i każde idzie w swoją stronę. Życie jest za krótkie i za cenne, żeby tak je marnować. Jeśli nie chciał się żenić, można było inaczej sprawę załatwić, żeby nikt nie był pokrzywdzony - myślałem - ale ja chyba się urodziłem za późno o jakieś 50 lat.

- Dziecko jest twoje i tylko ty możesz podjąć taką decyzję - powiedziałem.

- A ja tak się w nim zadurzyłam - zachlipała Monika i rzuciła mi się na szyję.

Płakała tak dobrą chwilę, a ja ją pocieszałem jak mogłem i coraz mocniej przytulałem do siebie jej szczuplutkie ciałko. Było takie gorące, przez cienki szlafrok drażniły mnie jej sterczące suteczki, a mokra twarzyczka spoczywała na moim ramieniu. Złapałem pełną garścią jej długie, czarne włosy i odwróciłem jej twarz do swojej.

- Nie płacz, bo wypłaczesz swoje śliczne oczka - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek, a potem w drugi. Były słone i mokre od łez.

- Biedna mała Moniczka - szepnąłem, całując jej małe usteczka i przyciskając mocnej do siebie.

Całowałem ją długo, przygryzając czasem lekko jej dolną wargę i ssąc języczek. Podobało jej się to, bo przestała się bronić, a po chwili zaczęła oddawać mi pocałunki. Tuliłem ją do siebie, wędrując ustami coraz niżej, po delikatnej szyjce. Luźno związany szlafroczek obsunął się jej na dół, zupełnie odsłaniając ramionka i częściowo dekolt. Natychmiast zacząłem dobierać się do jej cycuszków, chciałem je tłamsić, całować, ssać, ale mi nie pozwoliła. Odsunęła moją głowę i powiedziała, że zrobi to sama. Byłem ciekawy, co miała na myśli, więc nie protestowałem. Usiadła przede mną na niskim stołeczku i zrzuciła niepotrzebny już szlafroczek. Swoimi malutkimi paluszkami zaczęła dobierać się do spodni, aż rozpięła suwak i wsunęła mi rączkę za spodenki, zaciskając dłoń na prężącym się fiucie.

- Ale wielki i gorący - szepnęła - nie wiedziałam, że tak strasznie się na mnie napaliłeś.

To jeszcze mało wiesz - pomyślałem. Podniosłem się lekko i opuściłem spodnie do kolan, pomagając jej wypuścić mojego wielkiego ptaka na wolność. Wreszcie wyłonił się, mokry i sterczący. Paluszki Moniki objęły go i widziałem tylko, jak migają po mojej gładkiej, twardej pycie. Drugą rączkę zacisnęła mi na woreczku, miętosząc go i drapiąc lakierowanymi na czerwono paznokietkami. Trwało to chwilę, aż mój mały ptaszek zaczął przypominać stalowy pręt z rozżarzoną do czerwoności końcówką. Pochyliła się nad nim i wsadziła do szczelinki między cycuszkami. Zacisnęła je mocno na trzonie i zaczęła się go trzeć tymi sterczącymi cyckami, mocno go ściskając. Ta mała naprawdę wiedziała, jak mi zrobić przyjemność, byłem w siódmym niebie i czułem, że zaraz dojdę. Położyłem ręce na jej głowie i pochyliłem ją w dół.

- A teraz moja malutka Moniczka grzecznie weźmie go do buzi - powiedziałem - ale tylko samą główkę. I liż go, nie ssij, tylko liż, jak najlepszy cukiereczek.

Złapała go swoimi małymi usteczkami i wessała się w niego. Obrabiała główkę swoim pracowitym języczkiem i doiła ją, jak landrynkę. Poczułem, że w mojej pycie aż gotuje się od nadmiaru gorącej spermy. Wsunąłem więc mojego przyjaciela głębiej, do połowy, a gdy zaczął się wytrysk, pchnąłem go jeszcze głębiej, po same jądra. Nie mogła mi uciec, bo mocno ją trzymałem. Zresztą nawet nie próbowała, przyjmując kolejne fale gorącej, białej spermy. Byłem strasznie napalony, więc było jej dużo i nie mogło się zmarnować.

- Łykaj, malutka, łykaj wszystko - szeptałem - nie wypuść ani kropli, bo będziesz to robić jeszcze raz.

- A skąd wiesz, czy bym nie chciała? - spytała, uporawszy się z przełknięciem ostatniej porcji - może bardzo to lubię?

- Taak? - odparłem - No to od dziś będziesz mi obciągać laskę codziennie. Sama mówisz, że lubisz to robić, więc dam ci tę okazję, zgoda?

- Pewnie, będę ci robić laskę wszędzie i zawsze, gdzie zechcesz.

- Super - ucieszyłem się, chociaż wiedziałem, że żartuje.

Ale myśl, że mogłaby mi ciągnąć i lizać fujarę pod pulpitem w czasie wykładu, lub w pokoju i to najlepiej przy wszystkich była podniecająca - ale najpierw chodź tutaj, moja mała ślicznotko.

Jednym ruchem zerwałem z niej majteczki, które jak poczułem, były już mokre. Po raz pierwszy widziałem ciężarną kobietę nagą i to z tak bliska. Nie powiem, był to bardzo podniecający widok, do tego jeszcze zauważyłem, że ma wygoloną szparkę, bez jednego włoska. Pociągnąłem ją do siebie i posadziłem na kolana, twarzą do mnie. Nareszcie mogłem się dobrać do jej małych cycusiów. Były nabrzmiałe, gorące i twarde. Ssałem jej twardy sutek, ugniatając przy tym palcami drugi. Otwarłem szeroko usta, jakbym chciał połknąć jej całą pierś i obrabiałem przy tym sutek, trącając go językiem. Bardzo jej się to spodobało, bo zaczęła na mnie podskakiwać, trąc się rozwartą szczeliną na płask o mojego palanta. Czułem wilgoć jej szpary i sterczącą łechtaczkę.

Kazałem jej, żeby objęła mnie mocno za szyję, a sam chwyciłem ją za pupę. Uniosłem ją z wersalki, a Monika zaplotła mi nogi na biodrach. Na stojąco, nie pomagając sobie ręką wprowadziłem swój wielki korzeń do jej jebliwej dziurki. Wszedł od razu po samą nasadę, aż poczułem, że główka dotyka opuszczonej w dół macicy. Szarpnęła się lekko, ale było już za późno.

Mocno trzymając swoją małą dziewczynkę zacząłem się w niej poruszać, coraz mocniej i mocniej, nie zapominając przy tym o jej biuściku, który całowałem, ssałem i lizałem ile miałem sił. Zrobiłem parę kroków i posadziłem ją na stolik, lekko popychając, żeby się położyła na plecach. Po prostu nie mogłem odmówić sobie przyjemności patrzenia, jak jej jędrny, ciężarny brzuszek faluje i rzuca się pode mną. Ten widok tak mnie napalił, że wyjąłem z niej swego fiuta i zacząłem się zaspokajać, trąc nim o napiętą, gorącą skórę na jej brzuszku. Nie trwało długo i cały ładunek soczku znalazł się na nim. Widziałem, że Moniczka jest jeszcze niedopieszczona, więc przyklęknąłem przed nią i wpiłem się ustami w jej cudowną wygoloną dziurkę. Językiem rozchyliłem jej płatki i dobrałem się do perełki, trącając ją delikatnie. W końcu cały swój jęzor władowałem do jej wilgotnej szparki. Jaka ona słodka, jaka młodziutka. Lizałem ją długo i dokładnie, aż poczułem zbliżające się skurcze. Przestałem więc lizać i znowu wbiłem w nią kutasa, który znowu zdążył stanąć. To było wspaniałe - po prostu doiła mi go swoją głęboką i zwinną pochwą, całkowicie bez mojej pomocy.

Rozłożyłem wersalkę i położyłem na niej swoją mała panienkę. Była już trochę zmęczona po tych figlach, więc odwróciła się do mnie pupą i próbowała zasnąć. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem bawić się jej piersiątkami. Zaczęła się szarpać, więc złapałem ją za biodra i przycisnąłem do siebie. Bez trudu znalazłem mały, brązowy otworek i wcisnąłem w niego swój długi, twardy pręt. Zapiszczała, żebym przestał, że ją boli, ale nie myślałem się tym przejmować. Moja naga zdobycz rzucała się pode mną, ale daremnie usiłowała się wyrwać, bo jedną ręką trzymałem ją za biuścik, a drugą włożyłem jej od przodu między nóżki i całą dłonią obściskiwałem jej kuciapę. Miętoliłem ją i rozwierałem jej wargi, aż w końcu wsadziłem jej do szpary dwa palce, aż do końca.

Poruszałem nimi miarowo, starając się zgrać ich ruchy z uderzeniami fiuta, harcującego w jej ciasnym tyłeczku. W końcu mi się to udało i teraz pieściłem ją z przodu i z tyłu jednocześnie, dopóki całego ładunku nie zostawiłem w jej wąziutkiej dupce.

Należała całkowicie do mnie, odwróciłem ją twarzą do siebie i zacząłem całować, póki się nie zmęczyłem.

- Jesteś teraz moją śliczną malutką Monisią - powiedziałem, pieszcząc jej małą pierś - i mogę z tobą robić wszystko, co tylko będę chciał, rozumiesz?

- Tak, bardzo mi z tobą było dobrze - odparła - ale teraz naprawdę jestem zmęczona.

- Nie szkodzi - odrzekłem - mamy przed sobą cała noc, a jutro sobota, a potem niedziela. Naprawdę zdążysz odpocząć. Zresztą ja też się trochę zmęczyłem.

Z pokoju Moniki wyszedłem dopiero w poniedziałek nad ranem, zmęczony po ostrej zabawie. Był nawet malutki gwałcik, oczywiście za jej zgodą, może nawet kiedyś o tym opowiem. Pewne jest, że od tego czasu, jeśli ktoś przy mnie twierdzi, że jakaś dziewczyna jest brzydka i nigdy by jej nie chciał - uśmiecham się tylko z politowaniem. Ja tam wiem swoje...

Ten tekst odnotował 49,797 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 7.86/10 (47 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (2)

0
-1
Skończyłam czytać, nim zaczęli cokolwiek robić. Za dużo zdrobnień. Usuń 99 % zdrobnień.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-2
Ech, te szczuplutkie malutkie dziewczynki w ciążeczce z obesranym odbycikiem gwałcone za swoją zgodą pod wpływem kofeinki przez dżentelmenków popierających aborcyjkę oczywiście za zgodą tychże kobietek i tylko ich. Dręczy mnie przekonanie że ci dżentelmenkowie są gorsi od chamskich zapładniaczy. Chyba się urodziłam za późno o jakieś 100 lat dlatego rozumiem ten świat inaczej... A to nazywanie partnerek zdrobnieniami buduje poczucie że partnerzy są dla nich kimś w rodzaju ojców. Skąd ta moda na incest w relacjach dziecko-rodzic i co najmniej efebofilię? Nie rozumiem tych fetyszy...
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.