Nad brzegiem Morza Północnego
22 maja 2019
Szacowany czas lektury: 21 min
Starałem się, aby niniejsze opowiadanie budziło jedynie pozytywne emocje i wyzwalało dobrą energię. Mam nadzieję, że opisywana sytuacja jest pogodna i nikogo nie frustruje.
Tekst był opracowany zgodnie z moim zamierzeniem, aby pisać jedynie o sytuacjach podnoszących na duchu.
Tegoroczne Święta Wielkanocne spędzamy w nietypowy sposób. Przybyliśmy tu wczoraj. Jest piękna pogoda, świeci słonce i jest bardzo ciepło jak na tę porę roku. Miejsce jest niezwykłe. Leżymy na drewnianych łożach ustawionych wokół restauracji usytuowanej na plaży. Tutaj zaczyna się cały ciąg dziwnych lokali, które obsługują plażowiczów przybyłych nad brzeg Morza Północnego. Właśnie plaża hotelu Carlton Beach w Scheveningen to początek holenderskiej riwiery. Cała nasza grupa jest we wspaniałych nastrojach. Opalamy się, popijając białe wino. Trzymają się nas żarty.
Mój mąż Mateusz, jak zwykle, obcesowo komentuje wszystko, co widzi wokół siebie, zwracając oczywiście szczególną uwagę na kobiety. Odzywa się przy tym bezczelnie do mojej przyjaciółki Martyny. Jest jeszcze z nami syn mojej przyjaciółko Marcin, który stale zerka lub wręcz gapi się na mnie.
– Popatrz Martyna na te dwie młode dziewczyny, które opalają się tam, za nami na sąsiednim legowisku. Jedna z nich ma uderzająco białą skórę. Nie tylko nie opalała się, ale jest taka chyba od urodzenia. Taką karnację mają często Angielki. Podniecają mnie takie dziewczyny. Ona w szczególności. Koniecznie chce się szybko opalić. Popatrz, jak wspaniale rozchyla uda.
– No tak, ona nie ma szans, aby się opalić, no ale jej przyjaciółka jest chyba mulatką – odezwała się Martyna.
– Zastanawia mnie, dlaczego tutaj, przynajmniej na tej plaży, widać wiele takich par jak one dwie. Co chwile przechodzą koło nas dziewczyny, które wiąże chyba coś więcej niż towarzyska znajomość. Popatrz na przykład na sąsiednie plażowe łoże. Te dziewczyny także zamówiły butelkę Chardonnet, ale przeglądając zapewne zdjęcia na swoich smartfonach, wręcz się przytulają.
– Tak, tu jest chyba w dobrym tonie mieć przyjaciółkę z Surinamu – odezwał się Marcin.
– Czy Surinam to dawna Gujana Holenderska? – zapytała Martyna.
– Tak, w latach siedemdziesiątych kolonia ta stała się niepodległym państwem, ale o dziwo wszyscy mieszkańcy nowego państwa otrzymali, a raczej zachowali obywatelstwo holenderskie. Co więcej, zezwolono na ich osiedlanie się w Holandii. Tak więc, według mnie, tak na oko, piętnaście procent wszystkich ludzi tutaj to kolorowi – odpowiedział Mateusz.
Mateusz lubi się wymądrzać. Jest to zwichrowanie zawodowe. Taką ma pracę, musi uchodzić w swojej firmie za najmądrzejszego. Mój mąż zgodził się przylecieć tu na Święta ze mną, gdyż mamy zamiar odwiedzić naszego syna, który studiuje nieopodal w Delf informatykę, ale ten wyjazd mu nie pasuje. Chyba będzie musiał wrócić zaraz po pierwszym świątecznym dniu, a ja zostanę tu jeszcze trochę dłużej. Wykupiliśmy pokój w hotelu na siedem dni. Cieszę się, że się tu znalazłam. Nie byłam wcześniej nigdy w Holandii, a jak widzę, jest tu wszystko trochę inaczej niż u nas.
Martyna także jest uradowana. Ona lubi przygody wszelakiego rodzaju. Poza tym lubi mnie szkolić, to znaczy przekabacać. Chce uczynić ze mnie taką samą rozwiązłą kobietę jak ona sama. Jej wysiłki padają zresztą na podatny grunt, gdyż ja mając obecnie czterdzieści pięć lat, staję się coraz bardziej wyluzowana i jakoś przedziwnie podekscytowana. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Po prostu teraz tak mam. Może dlatego, że nasz syn Tomasz wydoroślał i opuścił dom. Ma teraz dwadzieścia cztery lata i jest już na studiach magisterskich.
Martyna jest rozwódką. Ma dorosłego syna i dorosłą córkę. Chwali się, że zdołała ich wychować, jak to ujmuje „według swoich wartości”. Jej syn rówieśnik i kolega szkolny Tomasza mieszka jak dotąd jeszcze razem z nią. Jej córka Patrycja wyemancypowała się już w pełni. Poznałam ją. Roznosi ją energia. Może nawet czytaliście już o niej. Ona twierdzi, że czasami odwiedza dwór faraona.
Moja przyjaciółka, gdy usłyszała, że planuję kilkudniowy wyjazd z Mateuszem do Holandii z okazji Świąt Wielkanocnych, podchwyciła pomysł i przekonała mnie, abym zaaprobowała wyjazd wspólny. Jej argumentacja zwala jednak z nóg. Według niej głównym celem wspólnego wyjazdu ma być nie tylko relaks, odpoczynek, oderwanie się od codziennej rutyny, ale przede wszystkim sprawdzenie, czy odpowiadają mi młodzi mężczyźni. Stwierdza wprost, bez ogródek, że mogę to sprawdzić i na początek przespać z jej synem. Dodaje przy tym, że mam się mu przyjrzeć i ocenić, czy ów młody mężczyzna pociąga mnie.
Marcin zapewne jest wtajemniczony w plan swojej mamy, gdyż przygląda mi się pożądliwie. Pożera mnie oczyma. Co do mnie to na razie nie mam zdania. Muszę to przemyśleć. Chłopak jest przystojny, zgrabny, ma ładną twarz. Odpowiada mi jego dowcip i ogólne rozeznanie w świecie. Imponuje mi to, że kończy studia medyczne.
* * *
Przed południem zwiedziliśmy centrum Hagi. Byliśmy w muzeum oglądnąć słynny obraz Vermeera „Dziewczyna z perłą”. Teraz nasi mężczyźni gdzieś zniknęli, a ja z Martyną znowu wystawiamy twarze na słońce. Więcej nawet. Moja przyjaciółka zdjęła sweterek, pozostając w kolorowym biustonoszu. Jej jasne włosy lśnią w słońcu. Muszę przyznać, że wygląda atrakcyjnie w opiętych, dobrze dopasowanych dżinsach i zgrabnych butach na wysokim obcasie.
– Posłuchaj Letycja. Opowiem ci coś. Jestem ciekawa, czy się zdziwisz.
– Słucham Cię uważnie.
– Twój syn Tomasz jest od roku moim kochankiem!
– Kiedy on mieszka w Holandii
– Kilka razy do roku przylatuje do kraju. Wtedy zawsze spotyka się ze mną, aby się ze mną pieprzyć.
– Przecież on ma w kraju dziewczynę.
– To prawda. Muszę wnieść poprawkę. On jest tylko moim dodatkowym doraźnym kochankiem. Twierdzi jednak, że nie może się opanować, aby nie zdradzać swojej dziewczyny. Mówi, że jestem jak narkotyk.
– Wierzę ci, że jesteś w stanie uzależnić każdego faceta.
– Chcesz, to nauczę cię, jak to robić!
– Hm… co mi z tego przyjdzie, ja mam męża!
– Nic nie szkodzi, wciągnij Mateusza do gry. Namawiaj go na taki lub inny seks grupowy.
– A jak wygląda twoje spotkanie z moim synem?
– Jest zawsze wspaniałe. Przychodzi do mnie, gdy jestem sama. Nauczyłam go, aby mówił do mnie prosto i szczerze, a właściwie brutalnie i w sposób wyuzdany. Toteż zaraz, gdy tylko wchodzi do mojego mieszkania, zaczyna się rozbierać. Mówi mi, w jakiej kolejności zdejmować moje ciuchy. Lubi patrzeć, gdy paraduję w majtkach. Nauczyłam go, aby masturbował się na moich oczach. Żąda zazwyczaj, abym także usiadła naprzeciwko niego i się onanizowała. Tomasz ma w tym zakresie specjalne życzenia. Lubi, jak wpycham sobie palce jednocześnie do obu dziurek i gdy komentuję wszystko, co odczuwam. Skoro tak to mówię mu często: „patrz na moją twarz… obserwuj, jak pomału dochodzę… lubię mieć pierwszy orgazm, gdy patrzysz mi w oczy… to zostanie ci w pamięci… gdy sobie przypomnisz, będziesz chciał mnie mieć znowu”.
No, a potem zazwyczaj mam wszystko, co chcę. Muszę ci jednak wyznać, że zawsze czekam na finał, który polega na tym, że twój Tomasz kładzie mnie na wznak, na brzegu łóżka i posuwa mnie długo w takiej misjonarskiej pozycji. On jest muskularny, wysportowany, a jego kutas jest tęgi, tak iż wypełnia mnie całkowicie. Lubię tak. Ubóstwiam, jak się w końcu we mnie spuszcza. Dostaję gorący, duży ładunek jego spermy. W tym momencie zazwyczaj przeżywam drugi orgazm, który nadchodzi jak burza z piorunami. Najpierw wznoszę się, będąc coraz bardziej namagnesowana, a potem spadam w wysokości w otchłań.
Czasami chłopak dochodzi, będąc w moich ustach. Uwielbiam to. Lubię smak jego spermy. To jednak raczej te orgazmy uzależniły mnie od niego. Z nikim innym czegoś takiego nie przeżywam. Nie wiem, co on ma w sobie. To jest coś wspaniałego mieć w zanadrzu takiego młodzieńca. Tomasz mówi, że mnie nie zostawi. Chce mnie mieć na długo. Odpowiada mi to, zwłaszcza, iż on nie ma prawa, aby być zazdrosnym, bo ma przecież też tę swoją dziewczynę Anitę. Ja natomiast, jak wiesz, też nie mogę być mu wierna, bo lubię się pieprzyć też z innymi. – Co? Pobudziłam twoją wyobraźnię? Chciałabyś mieć też młodego chłopaka na dłużej? Marcin jest do twojej dyspozycji!
– Jesteś niesamowita! Umiesz kusić! No cóż, obiecuję ci, że przemyślę to. Wracajmy teraz do naszych pokoi.
Muszę przyznać, że gdy wróciłam do pokoju i nie zastałam tu nikogo, to natychmiast położyłam się, podwinęłam sukienkę i zaczęłam się onanizować. Wsuwając sobie palce do pochwy, wyobrażałam sobie, co mój syn robi koleżance. Tak składane obrazki podziałały tak, iż przeżyłam mój pierwszy orgazm, mając na myśli Tomasza.
* * *
Nazajutrz okazało się, że Mateusz musi jednak wracać jak najszybciej do kraju. Jego firma wygrała przetarg. Musi niezwłocznie podjąć negocjacje. Całe szczęście, iż znalazło się miejsce na rejsowy lot z Einthoven. Mateusz był tak przejęty jego nowym wyzwaniem zawodowym, iż nie oponował, gdy powiedziałam mu, że zostanę tu jeszcze na kolejne kilka dni. Żegnając męża, natrętnie nawracały emocjonujące wyobrażenia, umiejętnie zaszczepione do mojego umysłu przez moją usłużną koleżankę.
Gdy około południa powiedziałam jej, że mój mąż wyjechał, Martyna nie ukrywała ekscytacji. Wykrzyknęła wręcz: „No to Marcin ma szansę!”. Stwierdziła, że taka okazja nie powtórzy się szybko. Jej stanowczość w próbach realizacji jej sekretnego zamierzenia udzieliła mi się. Pomyślałam sobie: „raz kozie śmierć, chyba chcę, aby ten chłopak przeleciał mnie”.
Nie wiedziała jednak, że moja przyjaciółka chce być przy tym, gdy jej syn będzie mnie bzykał. Ujęła to przymilnie i uroczo. Wyjaśniła mi, że co prawda będę początkowo stremowana, lecz później przeżyję o wiele więcej przyjemności, gdyż będę podniecona jej obecnością, a podniecenie zwiększa intensywność doznań. Wyjaśnienia podsumowała: „wierz mi, nic nie podnieca bardziej w trakcie stosunku jak obecność, przyjaznej, pomocnej, wczuwającej się koleżanki”.
Nie wiem dokładnie, co Martyna miała na myśli, wypowiadając te słowa. Tym bardziej zaintrygowały mnie. Zadziwiłam sama siebie i pod naporem tych bodźców po prostu zgodziłam się na wszystko. Pomyślałam, Martyna aranżuje cały scenariusz, więc zdam się na jej doświadczenie i wyczucie, miałam przecież o mojej przyjaciółce dobre zdanie. Zawsze imponowała mi zbornością swojego działania. Umówiliśmy się więc na wieczór, na czas zachodu słońca. Spotkanie miało się rozpocząć od spaceru wzdłuż brzegu morza. O tej porze jest tu potężny, oceaniczny przypływ.
* * *
Zachód słońca był piękny. Pomarańczowa poświata promieni słonecznych pobłyskiwała po szarej, czasami granatowej, lecz na pewno lodowatej tu jednak wodzie. Martyna i jej syn Marcin byli ożywieni, w świetnych nastrojach. Mówili jak najęci, głównie o tym, co podoba się im w Holandii. Zachwalali uporządkowanie wszelakich spraw. Spacer zmniejszył dystans, jaki istniał między nami w pierwszych minutach tej randki. Wchodząc do pokoju, byliśmy już w dobrej komitywie. Martyna usiadła w fotelu, stojącym w kącie pokoju i powiedziała:
– Będę tu siedzieć cichutko. Nie przeszkadzajcie sobie!
Marcin działał zdecydowanie. Popchnął mnie na łóżko, przewrócił na wznak i natychmiast zdjął mi buty. Położył się koło mnie i wsunął mi rękę pod sukienkę. Wkrótce poczułam, że jego dłoń jest między moimi udami i naciska łono. Odczuwałem narastające, przenikliwe podniecenie. Ułatwiłam mu zadanie i szybko ściągnęłam rajtuzy i podwinęłam moją, krótką, obcisłą sukienkę. Młody drań natychmiast zdjął mi majtki.
Żałowałam trochę, że chłopak nie przyjrzał się uważnie, jak starannie dobrałam czarne majtki do beżowej sukienki i jak to fajnie kontrastuje z moimi ciemnymi włosami.
Powiedziałam: „potem będziesz mnie lizać, teraz chcę, abyś wszedł we mnie od razu”. Marcin zrozumiał, że proponuję mu mój własny „scenariusz gwałtownego zmniejszenia dystansu”. Tak się też stało! Już za chwilę poczułam w sobie potężnego, twardego kutasa i ręce uchwycone w nadgarstkach przytrzymane za moją głową. Uda rozchyliłam szeroko i wczuwałam się w kolejne pchnięcia. Lubię takie ujeżdżanie. Mój mąż potrafi wpychać się we mnie godzinę lub nawet dłużej. Marcin robił to równie dobrze. Świadomość, że wchodzi we mnie młody chłopak, rajcowała mnie bardzo.
Wkrótce młodzieniec postanowił jednak „wykonać grę wstępną”. Tak to nazwałam po cichu w myślach. Wysunął się. Rozchylił moje uda szeroko i przycisnął je do posłania. Utrzymując je rozwarte w tej pozycji, zaczął mnie lizać. Byłam tak mokra, iż zostałam za to pochwalona.
– Pięknie pachniesz! Twój sok jest cierpki, gorzki, wspaniały – odezwał się mój nowy kochanek – znam cię z widzenia od dawna, ale nie wiedziałem, że jesteś taka dobra w łóżku.
Martyna zmieniła widać jednak zamiary i zamiast siedzieć cicho w swoim fotelu, przeniosła się na łóżko i usiadła blisko mojej głowy. Przypatrywała się uważnie mojej twarzy. Czerpała chyba z owej obserwacji wiele satysfakcji. Przygryzała wargi, z rozanieloną miną, głęboko oddychała. Zaczęła głaskać mnie po twarzy i dotykać moich piersi. Gdy pocałował mnie w ustach – zdziwiłam się. Tego między nami kobietami jeszcze nie było. Pomyślała sobie, że być może zbliża się jakaś nowa faza naszej znajomości. Odnosiłam wrażenie, że Martyna ma ochotę dotknąć też ciała swojego syna, ale … jednak nie zrobiła tego.
– Czy weźmiesz mi fiuta do ust – grzecznie zapytał Marcin.
– Ależ oczywiście! Skoro miałeś mnie już w pełni to mam na to ogromną
ochotę – połóż się – odparłam.
Nachyliłam się nad biodrami młodzieńca i zaczęłam delikatnie ssać czubek kutasa. Robiłam to, powoli liżąc powierzchnię żołędzi i muskając językiem wędzidełko. Wsuwałam go sobie też głęboko do samego gardła. Przerwałam na chwilę i powiedziałam, w przypływie emocji:
– Nie wiem, czego chcę bardziej – czy lepiej mieć twoją spermę w pochwie, czy w ustach – ale to ty wybierz. Jak wolisz?
Dostrzegłam, że był to też dylemat dla chłopaka. Dopiero po dłuższej chwili zastanowienia zdecydował się i powiedział:
– Chcę spuścić się ci do ust! Usiądź na brzegu łóżka, a ja wstanę!
– Dobrze! Zaczynaj! – odparłam.
Było to dość przyjemne. Pomogła mi w tym akcie Martyna, która przysunęła się, nachyliła i drażniła mi przez te kilka minut łechtaczkę i wsuwała palce do mojej pochwy… Co prawda trochę się krztusiłam, ale gdy miałam już po kilku minutach usta pełne spermy, to zrobiło mi się bardzo przyjemnie… nie miałam z tym wahania, wszystko, co Marcin mi wtrysnął, połknęłam.
Przyznaję, że satysfakcja z całości seansu była ogromna. Byłam szczęśliwa. Usiedliśmy w fotelach, gawędząc jeszcze dość długo o wszystkim i niczym.
Martyna wykorzystała pogodny nastrój nas trojga i roztoczyła kolejne perspektywy.
– No to jutro możemy chyba zorganizować już kolejny, najważniejszy seans – nieprawdaż?
– Co masz na myśli – zapytałam?
– Przyjechałam, tu głównie dlatego, że miałam nadzieję, iż spotkam się z twoim synem. W tej nowej sytuacji możemy się spotkać jednak w czwórkę. Byłoby to spotkanie w dwie pary. Ty z Marcinem i ja z twoim synem Tomaszem.
– Oj nie wiem, czy to nie jest incest, czy to nie byłoby kazirodztwo? – podniosłam teoretyczny problem.
– Nie, nie jest! To byłaby tylko wymiana przyjaciółek, tym co mają najlepsze.
Gdy Martyna i Marcin zaczęli powoli się zbierać, aby przejść do swojego pokoju, patrzałam na ich dwojga, na ich ruchy, gesty, wyraz twarzy. Oni są szczęśliwi, ale zaczęłam zastanawiać się, jak to między nimi jest.
Martyna jest rozwódką. Mieszka razem z synem. Czy oni, aby nie sypiają ze sobą – zastanawiałam się. Moja przyjaciółka jest trochę szalona. Niewątpliwie jest ufiksowana na seksie w każdej postaci. No może nie w każdej, ale nie wiem, jak daleko potrafi się posunąć.
Jej córka Patrycja wyprowadziła się już od niej. To jest normalne. Jest także dorosła. Znając charakter Martyny i to, co doświadczyłam dzisiaj, to znaczy owe przejawy biseksualizmu, jestem pewna, że to jej matka, sprawiła, iż Patrycja jest tak znana ze swoich przygód, o których opowiada, a nawet pisze.
Rozważania te szybko naprowadziły mnie jednak na prosty pomysł. Przecież Marcin będzie moim kochaniem, ba ja bardzo tego chcę. On mi odpowiada pod każdym względem. Jeśli chłopak będzie za mną, to bez trudu wyciągnę od niego interesujące mnie zwierzenia. Powie mi przecież czy sypia ze swoją matką. Może mu wtedy coś poradzę, według mojego rozumu.
* * *
Poranek był piękny. Morze dzisiaj przybrało kolor granatowy, prawie błękitny. Plany na wieczór były ustalone. Teraz z rana postanowiliśmy pojechać do Delf, głównie po to, aby zwiedzić uczelnię, na której studiował Tomasz. Nieopodal hotelu Carlton Beach, usytuowanego na początku wielokilometrowej plaży znajduje się końcowy przystanek kilku linii tramwajowych. W tramwaju numer jeden był o dziwo tłok. Staliśmy w trójkę blisko siebie. Odczuwałam ciało Marcina, co przyprawiało mnie o dreszcze.
Utrzymujące się we mnie napięcie, wynikające z kotłującego się w moim umyśle dylematu, czy pozwolić sobie na dłuższy romans z młodym chłopakiem, utrudniał mi przyjmowanie do wiadomości objaśnień, udzielanych przez mojego syna w trakcie zwiedzania gmachów uczelnianych. Martyna trzymała się cały czas blisko Tomasza i szeptała mu co chwilę coś na ucho. Było widać jak na dłoni, że jest to zakochana w sobie para.
Pod koniec naszej wizyty na uczelni Martyna oświadczyła, że owszem Tomasz przyjedzie wieczorem do hotelu, ale przybędzie późno, bo ponoć przymuszono go do uczestniczenia w unikalnym spotkaniu z twórcami Teleskopu Horyzontu Wydarzeń, przy pomocy którego sfotografowano czarną dziurę.
Gdy już wracaliśmy tramwajem, pomyślałam sobie. Kurde, my też jesteśmy na skraju Horyzontu Wydarzeń, tuż przed wpadnięciem do czarnej dziury.
* * *
Dzień dobiegał końca. Zawitałam u koleżanki. Pokój hotelowy Martyny i Marcina był identyczny. Przez okna ten sam widok na bezkresne, szare wody Morza Północnego. Ponownie obserwowaliśmy piękny zachód słońca. Wydawało mi się, że pomarańczowe światło zmienia kolor skóry naszych twarzy. Wszystko toczyło się jednak trochę inaczej niż wczoraj. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że pragnę mieć tego młodego mężczyznę. Chcę go mieć w sensie psychicznym. Pozwolę mu zauważyć, że jestem nim zauroczona i że lubię pieprzyć się z nim długo. Oddam mu się dzisiaj całkowicie. Zrobię dzisiaj wszystko, aby nie demonstrować oporu i braku zdecydowania. Chcę, aby zapamiętał, że jestem łatwa, że może mnie mieć w każdej chwili, na skinienie palca.
Marcin wyczuwał chyba moje dzisiejsze nastawienie. Powiedział bowiem bez ogródek:
– Letycja rozbierz się dzisiaj do naga.
Rzeczywiście, chłopak nie zobaczył mnie jeszcze całkiem gołej. Nie widział moich piersi. Tak się składa, że mam ładne piersi i lubię pokazać się mężczyźnie taka, jaką mnie Pan Bóg stworzył. Nie tylko, że rozebrałam się, ale w sposób teatralny padłam na łóżko na wznak i od razu szeroko rozchyliłam uda, jak dziwka. Lubię zachowywać się jak dziwka, lecz tylko wtedy, gdy facet jest na poziomie.
Marcin to też wyczytał w moich myślach i chyba z tego powodu traktował mnie dzisiaj jak dziwkę. Zapytał bezczelnie:
– Czy pozwolisz mi już dzisiaj, na drugiej randce wsunąć ci chuja do pupy?
- Nie mam wprawy, ale spróbuj, zrobię wszystko, aby to też się nam udało – odparłam.
Nie musiałam długo czekać. Chłopak zwinnie wstał i pobiegł do łazienki. Wrócił ze słoikiem kremu. Już po chwili poczułam w pupie jego wysmarowany kremem palec, a potem zdecydowane wpychanie kutasa. Trwało to dość długo, aby się przyzwyczaić i zaakceptować taki to sposób na okazywanie miłości. Nie żałuję jednak. Mniejsza o doznania lokalne, miejscowe. Przejmująca jest przede wszystkim świadomość, że oto dałam mu wszystko, co chciał. Nawet to!
Martyna patrzała na to wszystko jak oniemiała. Na jej twarzy malowało się zdumienie. Znając ją, byłam jednak pewna, że jej wyraz twarzy wyrażał także ogromną satysfakcję. Wiem, że ona lubi wyuzdanie.
Poczyniliśmy małą przerwę. Poszliśmy do łazienki się umyć. W tej to właśnie chwili przybył nasz spóźniony „czwarty do bridża”.
Co prawda Tomasz spóźnił się, ale szybko wybaczyliśmy mu, bo zachował się przymilnie i konstruktywnie. Wygłosił krótkie oświadczenie:
– Muszę przyznać, że trochę czasu zabrało mi przemyślenie szokujących wiadomości. Zastanawiałem się intensywnie, dlaczego Martyna zdradziła mój i jej sekret mojej mamie. To miała być głęboka tajemnica. No, niech tam! Potem drugi szok! Moja mama przespała się z moim najlepszym kolegą Marcinem. No niech tam – po raz drugi! Jest dorosła i wie, co czyni! Wreszcie trzeci szok! Moja kochanka, starsza ode mnie kobieta aranżuje to spotkanie. Niby wszystko jest w porządku. Nie zachodzi rozmijanie się z porządkiem prawnym krajowym i holenderskim. Nie dziwi was chyba jednak to, że musiałem pobiec do kafeterii po skręta i go zapalić. Skręt pozwolił mi wszystko poukładać sobie w głowie. W końcu więc przyszedłem. Co robimy?
– Za dużo gadasz. Rozbieraj się. Czyż ty nie widzisz, że przyleciałam tu do ciebie z dalekiego kraju i jestem spragniona spółkowania z tobą – odezwała się Martyna.
W tym momencie Marcin postanowił chyba poprawić atmosferę i uczynić ją bardziej erotyczną. Powiedział do mnie:
– Letycja kontynuujmy, proszę! Przecież ja muszę się tobą jeszcze dzisiaj nacieszyć.
Mówiąc to, przemieścił mnie na środek łóżka i ułożył ponownie na wznak. Chwilę później obok nas znaleźli się Martyna z Tomaszem. Mój syn zaczął energicznie posuwać moją przyjaciółkę. Robił to chyba dobrze, bo Martyna wzdychała, jęczała, prężyła się. Chwilami jego biodra dotykały moich ud. Uświadomiłam sobie, że kochające się obok siebie pary czynią wiele nawzajem dla wytworzenia mistycznego nastroju i przeświadczenia, że przeżywają coś nadzwyczajnie ekscytującego i ważnego.
Moja przyjaciółko wyznała wkrótce szczerze:
– Czuję się jak w niebie. Uwielbiam tego smarkacza! Nie wiem dlaczego! Nie potrafię się od niego wyzwolić.
Prawdę powiedziawszy, byłam skłonna powiedzieć niemal to samo! Marcin patrzył mi w oczy, całował i dymał tak energicznie, że czułam się szczęśliwa. Narastające podniecenie, wynikające chyba stąd, iż pieprzyliśmy się w dwie pary, leżąc blisko siebie, czasami stykając się, powodowało, że poczułam, że zaraz dojdę. Powiedziałam:
– Marcin! Chcę dzisiaj do środka. Wszystko zostaw we mnie. Tak chcę!!
Chłopak przyspieszył ruchy, tak iż wkrótce miałam pochwę wypełnioną ciepłym, gęstym płynem. Byłam rozmarzona. Niewiele zważałam na to, iż mój syn rżnie obok moją przyjaciółkę. Okazało się jednak, że w przeciwieństwie do mnie Martyna bacznie zważała na to, co się dzieje pomiędzy mną a jej synem. Gdy dotarło do niej, że Marcin spuścił się we mnie, wysunęła się spod ciała Tomasza, odepchnęła z gracją ciało Marcina i nachyliła się nad moimi biodrami. Powiedziała:
– Letycja, leż grzecznie, nic nie mów, chcę cię lizać właśnie teraz!
Już wczoraj niektóre gesty Martyny świadczyły o tym, że kobiety też ją ekscytują. Teraz jednak sprawa się wyjaśniła. Moja przyjaciółka jest chyba ewidentnie biseksualna. Nie przeszkadza mi to. To, co mi teraz robi i to, co przy tym odczuwam, świadczyłoby za tym, że ja chyba jestem podobna do niej, jakkolwiek o tym nie wiedziałam.
Puściłam wszystkie naprężone mięśnie i zaczęłam odbierać, to co się dzieje wszystkimi zmysłami. Oto owa przyjazna mi, sympatyczna kobieta liżę mi zwolna łechtaczkę, rozchyla palcami wargi, ssie je, wsuwa język do środka mojej kobiecości. Jest mi przyjemnie. Przechodzą mnie ciarki. Cała drżę z podniecenia. Czuję się jak w siódmym niebie. Patrzę na sufit i nie zważam na to, jak tę scenę odbierają chłopaki.
Zaraz, zaraz… uświadomiłam sobie jednak w tej chwili, że ona liże mi cipę zwilżoną spermą, którą wtrysnął we mnie jej syn. Nie wiem, czy ona zdaje sobie z tego sprawę? Jak dotąd jednak ona zawsze wie, co robi i ku czemu podąża.
Po wspaniałych bodźcach skoncentrowanych na moim podbrzuszu Martyna przesunęła się ku górze i zaczyna namiętnie całować mnie w usta. Robi to fajnie. Jeśli na jej wargach jest trochę spermy Marcina, to nie przeszkadza mi to. Widać jednak, że jej także nie przeszkadza, mieć w ustach ślady spermy swojego syna. Dziwne to!
Hm… czyżby dorobiła się w trakcie wyjazdu na brzeg Morza Północnego nie tylko kochanka, ale i także kochanki? Hm… i to jakiej kochanki! Chyba takiej, jaka mi się podświadomie marzyła… perwersyjnej i wyuzdanej.
Martyna czyta mi chyba w myślach, gdyż nagle mówi:
– Jeśli będziesz miała na to ochotę, to za chwilę Letycja – okazja! – Kochanie… Tomaszu, wracam do ciebie – rżnij mnie dalej!
Usiadłam na łóżku i zobaczyłam piękną scenę. Tomasz wchodził już w ciało mojej kochanki,
lecz teraz trochę inaczej, bo od tyłu. Trwało to dość długo. Martyna przyspieszyła oddech, głośno piszczała i jęczała, po prostu tkwiące w niej emocje wyrażała przejmującymi, zmysłowymi, drażniącymi dźwiękami. W końcu jednak mój syn doszedł. Jego orgazm przejawił się tłumionym krzykiem. Zapewne wtrysnął jej do cipy potężny ładunek. Gdy skończył, przewrócił swoją kochankę na plecy i z emfazą rozchylił jej uda. Powiedział:
– Mamo, jeśli chcesz, to liż ją teraz!
Spojrzałam na syna podejrzliwie, próbując domyślić się czy nie mówi tego z przekąsem. Spojrzałam mu w oczy. Odczytałam wyraz twarzy. Dostrzegłam jednak jedynie przejawy autentycznego podniecenia i aprobaty. Mimo wahań moja ochota, aby to zrobić, zwyciężyła.
Lizałam moją przyjaciółkę z wielką przyjemnością, nie zważając na to, że jej pochwa jest wypełniona spermą mojego syna.
Odniosłam wrażenie, że Martyna miała w trakcie mojej akcji kolejny już orgazm. Położyliśmy się potem obok siebie, przytulając się czule. W tym czasie nachodziły mnie dzikie myśli. Mój mózg, czy chciałam tego, czy nie, wyobrażał sobie, że kocham się z moim własnym synem. Uznałam jednak, że są to rojenia przeciążonego umysłu.
Podekscytowani, rozemocjonowani usiedliśmy teraz w fotelach. Patrzyliśmy na twarze współuczestników orgii. Chociaż… czy ja wiem, czy była to orgia? Chyba nie tak należy nazwać nasze spotkanie. To była wymiana usług, emocji i miłości! Nasze twarze świadczyły o tym, że wszyscy byliśmy bardzo przejęci, ale zadowoleni. Rozmawialiśmy, będąc na luzie, całkowicie odprężeni. W końcu Martyna odezwała się i stwierdziła:
– Długa noc przed nami. Ja zostaję na noc w tym pokoju z Tomaszem, a ty Marcin pójdziesz do Letycji – po chwili dodała – porządkowanie spraw dzisiaj jest proste. Zastanawiam się jednak, co będzie z nami dalej?
– O ile wiem, ty jesteś już z Tomaszem od dawna i na razie nie zamierzasz tego zmieniać, natomiast mną targają znaczne emocje – odparłam.
– Jak to! – wykrzyknął Marcin – przecież obiecałaś mi już, że będziesz moją kochanką na dłużej!
– Chciałabym, ale trochę się was boję, to znaczy cię, twojej mamy i zwłaszcza twojej siostry Patrycji, bo nie wiem, co wam może jeszcze strzelić do głowy!
– Letycjo! Co ty wygadujesz, my jesteśmy normalną rodziną, działamy ostrożnie i racjonalnie. Owszem mamy wszyscy, dzięki mamie znaczny temperament. Jeśli jednak lubisz ekscytację i podniecenie, to trzymaj się nas właśnie.