Mariusz! To nie był gwałt! - Aga na konferencji
2 marca 2019
Szacowany czas lektury: 14 min
Niektóre postacie niniejszego opowiadania występowały już w tekstach: „Negocjacje Natalii z Agnieszką” i "Natalia i Jarek – a jednak sam na sam!". Warto przeczytać wpierw owe wcześniejsze opowieści.
Stałam przy oknie mojego mieszkania, spoglądając na okoliczną zieleń i piękne podmiejskie jezioro. Moje mieszkanie na pewno było jednym z powodów do dumy i satysfakcji z życia.
Rozpoczynał się weekend. Utrzymywała się słoneczna pogoda. Byłam w radosnym nastroju, mimo niedawnych, niezwykłych przeżyć. Oczekując na Agnieszkę, rozmyślałam nad tym, co wydarzyło się w minionym tygodniu.
W ubiegły piątek, kiedy rozstałam się już, późnym wieczorem z Jarkiem dostrzegłam, iż mój telefon odnotował pięć nieodebranych połączeń i dwa SMS-y. To Aga próbowała się do mnie dodzwonić. W końcu o godzinie dwudziestej napisała: „Natalia, chciałam porozmawiać z tobą, aby cię powiadomić, że wybieram się z Mariuszem na konferencję. Chciałam uzyskać twoją akceptację, co sprawiłoby, iż czułabym się teraz lepiej”. O godzinie 22 napisała: „Natalia, już dojeżdżamy do schroniska na Równicy. To tu będzie odbywać się konferencja miłośników astronomii i astrofizyki – dobrej nocy życzę”.
Myślałam nad treścią tych SMS-ów cały tydzień. Nie mogłam jednak wykrzesać z siebie oburzenia, iż moja córka pojechała na konferencję z moim partnerem. Przecież ja w tym samym czasie byłam z jej chłopakiem Jarkiem. Nastąpiły nieuzgodnione wydarzenia o charakterze wet za wet. Teraz właśnie czekałam na Agę, która zapowiedziała na dzisiejsze popołudnie swoją wizytę. Powiedziała, że wszystko mi opowie.
Wkrótce miałam już swoją córkę u siebie. Aga promieniała dzisiaj energią i entuzjazmem. Co chwilę uśmiechała się, a w jej rozmarzonych oczach widziałam filuterne błyski.
– Aga, no to opowiadaj!
– Natalia, jaką wersję opowieści sobie życzysz – oficjalną czy szczerą, nieocenzurowaną
i szokującą?
– Tą drugą poproszę.
Relacja trwała długo. Było jak w thrillerze. W trakcie opowieści dostrzegłam jej nowe ciuchy. Była w czarnej bluzce z dekoltem, ciemnoniebieskiej krótkiej spódnicy i ciemnych, grafitowych pończochach. Wyglądała rewelacyjnie.
– Było więc tak. Wzięłam mój samochód i to ja prowadziłam. Mariusz powiedział, że powinniśmy w ciągu dwóch godzin dojechać do schroniska na Równicy. Na ostatnim odcinku było ciężko. Jechałam w górę, serpentyną cały czas na drugim i pierwszym biegu. Odetchnęliśmy, gdy zajechaliśmy na parking przed niskim, dość rozległym ni to schroniskiem, ni to pensjonatem. Gdy wyszliśmy z samochodu, uderzyło nas ostre, świeże, zapewne zdrowe powietrze. Rozejrzałam się. Wokół rosły niskie drzewka i kosodrzewina. Pomyślałam no tak, to schronisko wybudowano na wysokości 1200 metrów ponad poziomem morza. Drewniany budynek schroniska wyglądał tajemniczo.
– Agnieszka, umieram z ciekawości – przejdź do rzeczy!
– Chcę, abyś była w stanie wyobrazić sobie wyraziście to miejsce i okoliczności. Poprzez korytarzyk zapełniony wieszakami, obwieszonymi wierzchnimi okryciami gości, wchodzi się tam do holu schroniska, rodzaju nietypowej restauracji. Był tam gwarno. Usiedliśmy przy stoliku, aby napić się piwa. Już wtedy zauważyliśmy czteroosobową grupę młodych ludzi w moim wieku, którzy gapili się na mnie wyzywająco. Mariusz załatwił szybko zakwaterowanie w naszym, zarezerwowanym dwuosobowym pokoju. Po krótkim pobycie w tym dość sympatycznym lokum „ów twój mężczyzna” zaproponował, wydawałoby się coś bardzo romantycznego. Powiedział: „Chodź, pójdziemy na spacer, w kierunku szczytu tej góry. Weźmiemy koc i będziemy kochać się tam w świetle księżyca”. Uznałam, że to bardzo nastrojowe.
Powyżej schroniska wiedzie ścieżka na szczyt tej góry. Po pół godziny marszu znaleźliśmy się pośród niskich drzewek i krzaków kosodrzewiny. Świecił Księżyc. Był już niemal w pełni. Rozłożyliśmy koc, położyliśmy się i zaczęliśmy się do siebie przytulać.
Wtem nagle spostrzegliśmy, że wokół nas stoją cztery osoby, trzech młodych mężczyzn i jedna dziewczyna. Rosły facet, pokazując na mnie palcem, wykrztusił z siebie brutalne żądanie. Powiedział: „Mamy ochotę na tę dziewczynę, ona musi się nam wszystkim oddać. Jeśli nie będziesz się pieprzyć z nami dobrowolnie, to cię zgwałcimy”. Mariusz rzucił się wtedy z pięściami w kierunku tego faceta. Nie miał jednak szans. Oni szybko wykręcili mu ręce, przytrzymując go w przymusowej, krępującej pozycji. Odezwał się drugi z nich i powiedział: „Nie macie szans, aby się obronić”.
Mariusz odpowiedział mu jednak rzeczowo: „A wy nie macie szans, aby się wywinąć od odpowiedzialności karnej”. Sądzę, że miał rację. Gdybyśmy zaczęli wrzeszczeć i szamotać się, to skończyłoby się to wszystko bardzo nieprzyjemną, upublicznioną draką.
Wtedy podeszła do mnie ta dziewczyna. Powiedziała, że ma na imię Patrycja, że siedziała przy sąsiednim stoliku w restauracji schroniska. Powiedziała coś przedziwnego. Wypowiedziane przez nią wtedy słowa wryły mi się w pamięć. Powiedziała – posłuchaj Agnieszka, chcę ci coś poradzić. Byłam w podobnej sytuacji jak ty. Wtedy to poznałam tych chłopaków, którzy tu stoją: Karola, Kubę i Roberta. Wiem, że są to normalni, zdrowi mężczyźni. Dzisiaj po kilku drinkach ogarnął ich amok. Byłoby niedobrze, jeśli wywiązałaby się jakaś bójka z wrzaskami docierającymi do schroniska. Uważam, że zawsze w nietypowych sytuacjach należy się zastanowić, czy da się przemienić okoliczności na swoją korzyść.
Wiesz, ja jestem po socjologii i piszę powieści. Wiem, bo czytałam nie raz, że większość kobiet fantazjuje na temat gwałtu. Nawet ta powieść „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, którą przeczytały miliony kobiet jest trochę na ten temat. Apeluję gorąco, pomyśl chwilę i odpowiedz mi, czy nie miałabyś ochoty zrealizować sobie taką fantazję. Mogę się założyć, że chodziło ci to po głowie. A nadarza się wspaniała okazja, gdyż ja ręczę za tych chłopaków. To nie będzie prawdziwy gwałt. Będzie to, taka gra. Wypowiesz jedno magiczne zdanie i będzie się działo. Pomogę ci! Będę się tobą opiekowała.
Mój mózg pracował na zwiększonych obrotach. Zapytałam po chwili Patrycję, jakie ma to być magiczne zdania. Dziewczyna zbliżyła swoje usta do mojego ucha i wyszeptała: powiedz po prostu: „Poddaję się, możecie mnie zerżnąć wszyscy trzej… będę grzeczna”.
– I co? Zrobiłaś to?
– Tak! Byłam zafascynowana całą tą sytuacją, byłam po kilku drinkach, no i ten księżyc w pełni.
– Co działo się dalej?
Rzucili się w moją stronę, obmacując mnie wszędzie. Położyli mnie na kocu. Ściągnęli dżinsy i majtki. Sweterek i bluzkę podwinęli. Wysoki, przystojny brunet o imieniu Karol powiedział: Szkoda, że nie mamy sznura. Przywiązalibyśmy ci nogi i ręce do tych drzewek. Na to, jego kolega Kuba odparł: „Powiedziała, że będzie grzeczna. Karzemy jej rozchylić uda i spokojnie czekać, aż skończymy ją lizać – Robert ty wychodzisz w nią pierwszy. Zerżnij ją”.
Muszę przyznać, że po zapewnieniach Patrycji opuszczał mnie strach i szybko narastało podniecenie. Leżałam w pozycji na wznak i patrzałam na gwiazdy i księżyc w pełni. Po drinkach szumiało mi w głowie. Gdy ów Robert zaczął wsuwać we mnie kutasa, byłam już kompletnie mokra. Posuwał mnie długo. Jego regularne, coraz mocniejsze ruchy sprawiały mi coraz większą przyjemność.
Byłam skupiona na odczuciach z wnętrza mojego ciała, ale kątem oka dostrzegłam, że Patrycja, stojąc koło Mariusza, oparta o drzewo, zaczęła dotykać jego podbrzusza i krocza.
W końcu wsunęła mu rękę za pasek dżinsów. Dotarły do mnie wypowiedziane przez nią dość głośno słowa: „Patrz, jak twoja dziewczyna bzyka się z tym facetami. Zaręczam cię, że robi to z przyjemnością, dlatego nie przejmuj się niczym i się rozluźnij. W miarę upływu czasu będziesz coraz bardziej podniecony. Każdy mężczyzna chciałby w takiej sytuacji spuścić się jak najszybciej z powodu narastającego napięcia. Nie pomogę ci jednak, bo chcę, abyś się męczył i był długo rozjątrzony do granic możliwości”.
Patrzenie na tych dwojga oraz świadomość, że będzie mnie rżnąć jeszcze dwóch kolejnych facetów, powodowało, że byłam coraz bardziej roznamiętniona. Czułam, że całe moje przyrodzenia jest coraz bardziej nabrzmiałe. Powodowało to, że posuwanie mnie przez tego faceta było dla mnie coraz bardziej rozkoszne. Powoli wzbierała we mnie fala przeczulenia tkanek w całym podbrzuszu. Zbliżałam się do owego fantastycznego przesilenia, jakim jest orgazm. Owe dochodzenie bardzo przedłużone… tak jak lubię.
Poczułam wkrótce, że ten chłopak, który mnie „gwałcił” wyrzuca już z siebie spermę w moje wnętrze. Było tego chyba dużo, bo poczułam w sobie coś gorącego. Ja szczytowałam jednak wcześniej, co mi zaimponowało. Nieco później ów Robert powiedział – teraz Karol ty! Ona ma śliską cipę, którą szczelnie obejmuje fiuta. Ta dziewczyna jest wspaniała!
Prawdę powiedziawszy, ten komplement ucieszył mnie, bo startowałam tego wieczoru w całkowicie nowej dla mnie konkurencji sportowej, którą należałoby nazwać „zabawą w gwałt pozorowany”. Następny chłopak pieprzył się ze mną inaczej. Jego ruchy były gwałtowne, były to silne pchnięcia.
Patrycja, widząc to, jak sądzę, nieco się zaniepokoiła. Odsunęła się od Mariusza i uklękła obok mnie na kocu. Głaskała mnie po głowie i pocałowała w usta. Później zrobiła coś dziwnego. Włożyła rękę między podbrzusze faceta i moją kobiecość. Odszukała palcami łechtaczkę i zaczęła ją pieścić, synchronizując ruchy swojej dłoni z pchnięciami Karola. Powiedziała mu przy tym: Karol uważaj, abyś nie zrobił jej krzywdy! Wsuwała także palce do mojej pochwy, jednocześnie z fiutem faceta. Przysunęła się potem bliżej i znowu wykonała dziwny gest. Ujęła dłonią moją rękę i naprowadziła ją pod swoją spódnicę w okolice jej krocza. Wyczułam, że jest mokra. Powiedziała… wzniecasz tu u wszystkich księżycową gorączkę. Każdy dostaję od ciebie swój podarek. Widać wrzenie zmysłów ogarnęło także mężczyznę, który mnie „gwałcił”, gdyż wkrótce zaczął jęczeć i krzyczeć, że nie wytrzyma tego dłużej. Pomyślałam sobie… no to się spuszczaj. Nie odezwałam się jednak. Ponownie skupiłam się na swoich doznaniach. Znowu dochodziłam... tak jakby wchodzić pod górę nagle zacząć spadać w przepaść. To spadanie było zachwycające, gdyż połączone z przeczuleniem błony śluzowej w całym moim wnętrzu. Karol właśnie wtedy wykrzyknął: „już dochodzę”. Znowu byłam jednak pierwsza... pomyślałam… jest ze mną OK… jestem dobra w tym…
Ładunek jego spermy był ogromny. Czułam się wypełniona tą kleistą mazią. Patrycja z lubością włożyła mi dwa palce do pochwy i drażniła mnie z ogromnym wyczuciem, to znaczy w taki sposób, że przenikały mnie paroksyzmy rozkoszy.
Powiedziała wkrótce… no Aga, masz jeszcze jednego chętnego… jak wiesz. Kochałam się wiele razy z Kubą. On sądzi nawet, że jestem jego dziewczyną, co nie jest do końca prawdą. Lubię się jednak z nim kochać, bo ma potężnego kutasa. Zobaczysz, on wypełni cię tak szczelnie, że będziesz w siódmym niebie. Pozwól sobie na więcej. Rozchyl uda szeroko i przytrzymaj je rękoma. Oddawaj mu się w pełni, mimo że cię do tego brutalnie nakłonił. Wtedy dopiero dowiesz się, co to jest „zabawa w gwałcenie niewinnej kobiety”. Zapamiętaj te chwile, bo namówiłam cię do poddania się tym facetom, abyś miała ekscytujące wspomnienia, które każdego wieczoru możesz przywoływać i wprowadzać się w erotyczny trans. Po to właśnie to było.
Za chwilę uznałam, że Patrycja powiedziała prawdę. On był z nich wszystkich najlepszy. Miałam odczucia podobne do tych, jakie mam z Jarkiem. Jak sądzę, wynikało to stąd, iż ów Kuba ma kutasa tak samo potężnego, jak Jarek. Pomyślałam, że ciekawe jest, jak by to było, gdyby mieć ich dwóch jednocześnie. W trakcie, gdy „gwałcił mnie” chłopak Patrycji, ona zmieniła nieco pozycję ciała. Położyła się obok mnie i całowała mnie coraz bardziej pożądliwie i zapamiętale. Szeptała mi też do ucha różne komplementy. Mówiła, że podobam się jej i pytała, czy lubię seks z kobietami.
Słuchałam jej niezbyt uważnie, gdyż nakładałam myślowo doznania powodowane przez Kubę z tym co czuję, gdy posuwa mnie Jarek. Było zniewalająco. Dochodziłam, mając coś w rodzaju drgawek… byłam bliska utraty przytomności. Przeżyłam niebiańskie zakończenie, czując sensacje wszędzie, w całym ciele, wszędzie, gdzie są zakończenia nerwowe. Był to jeden z najwspanialszych orgazmów w moim życiu.
Gdy ów Kuba wrzasnął... to już koniec… niestety już spuściłem się... za wcześnie, ale nie mogłem wytrzymać dłużej. Wtedy Patrycja powiedziała do mnie znowu coś dziwnego: „Wiesz, uwielbiam pieścić, podrażniać kobietę, która ma w sobie spermę kilku mężczyzn. Jest wtedy wypełniona po brzegi tą mazią. Wspaniale to pachnie, a wokół jest mistyczna, euforyzująca atmosfera duchowa”. Była to prawda, gdyż Patrycja w nieskończoność przedłużała to migdalenie, wkładając mi już w końcu aż trzy palce. Ona naprawdę była tym zafascynowana.
W tym czasie trzej „dranie” ubrali się już i zaczęli poganiać Patrycję. Stwierdzili, że trzeba pójść jak najszybciej do schroniska, bo zamkną je im przed nosem. Patrycja powiedziała wtedy do mnie, mniej więcej tak: „Słuchaj, ja koniecznie chcę się z tobą spotkać na mieście. Zapamiętaj mój numer telefonu. Mam taki numer, że nie sposób go zapomnieć. Słuchaj, to jest 693693693, czyli sześćdziesiąt dziewięć trzy razy, oddzielone trzema trójkami. Sześćdziesiąt dziewięć, to moja ulubiona pozycja, a trójki też lubię”.
Cała czwórka „napastników” wkrótce się ulotniła. Zostałam sama z Mariuszem. Nie czułam się jednak zażenowana. W końcu to nie jest mój partner. Właśnie… przecież to jest twój partner Natalia! W dobrych humorach wróciliśmy do schroniska. Obiecałam mu po drodze, że może mnie jeszcze w pokoju przelecieć, jako czwarty facet tego wieczoru. Ucieszył się z tej perspektywy bardzo.
Ważniejsze jest jednak, co się działo w następnych dniach między mną a Patrycją. Nazajutrz, w poniedziałek, po powrocie do miasta około dziesiątej, nie mogąc się już powstrzymać, zadzwoniłam do Patrycji. Ona przecież nie miała mojego numeru telefonu. Od tego czasu rozmawialiśmy wielokrotnie. Szybko zorientowałam się, że jej bardzo zależy na znajomości ze mną. Wysłała mi kilka swoich zdjęć: twarz, sylwetkę, no i takie gołe fotki.
Opowiedziała mi o całym swoim życiu. Ma świetną pracę w branży „Human relations”, prócz tego pisze powieści. Wydano już jej dwa – jak to nazywa – „erotyczne romanse”. Powiedziała, że przeszkoli mnie, abym mogła sprawdzić, czy takie pisanie też mi odpowiada.
Przedwczoraj Patrycja odwiedziła mnie w moim mieszkaniu. Wreszcie mogłam się jej przypatrzeć. Jest dość wysoką, szczupłą brunetką. Na prawym policzku ma fajny pieprzyk. Przyszła w eleganckiej, stonowanej, srebrzystej, krótkiej sukience – wiesz, ona jest biseksualna w proporcji pięćdziesiąt na pięćdziesiąt – nowością jest jednak to, iż okazało się, że ja też jestem taka.
– Skąd wiesz?
– Ona mi to udowodniła. Aby to wyjaśnić, opowiem ci, co się działo w trakcie spotkania. Gdy tylko weszła, bez ceregieli zapytała, czy może wziąć prysznic. Powiedziała – chodź, patrz na mnie. Było co oglądać, bo ona jest piękna. Ma na ciele liczne pieprzyki. Tak jak ja, nie depiluje się. Jej biodra, zgrabne uda, jej trójkąt czarnych włosów łonowych bardzo mnie ekscytowały. Szybko znaleźliśmy się w łóżku. Ona z premedytacją – jak mi się wydaje – dążyła do zrealizowania swojego przemyślanego zamierzenia. Pieściła mnie rozkosznie. Leżąc koło mnie, drażniła łechtaczkę, patrząc mi w oczy. Powiedziała – spokojnie Aga, powoli, rozpręż się, to będzie trwało długo, chcę nasycić się wyrazem twojej twarzy wtedy, gdy jest ci dobrze. Wkrótce zapytała, czy chcę, aby usiadła mi na twarzy, tak abym ją lizała, po to, aby mogła mi wytrysnąć swój płyn do moich ust. Gdy przytaknęłam, ona natychmiast przesunęła się ku górze, objęła moją głowę udami i podsunęła mi pod nią poduszkę. Powiedziała – ssij mnie... nie tylko łechtaczkę, każdy fałd…– Odpowiadało mi to… odczucie było nieziemskie… narosło owe przyjemne napięcie we wszystkich moich nerwach… pachniała bosko...
No i stało się… wyrzuciła z siebie tyle płynu, że miałam go nie tylko w ustach, ale umoczyła mi całą twarz… od tego momentu ona mnie… uzależniła od siebie. Bez ustanku myślę, abym znowu do tego doszło, abym znowu miała to w ustach.
Patrycja jest niesłychanie konsekwentna i sprawna. Powiedziała: „albo jest chemia między nami, albo nie, trzeba to sprawdzić”, po czym nakłoniła mnie, abym pozwoliła jej przekonać się, jak to jest z ową chemią, to znaczy, abym też, w analogiczny sposób wlała jej w usta mój płyn. Sądzę, że jej wargi i język doprowadziłyby do szału nie tylko mnie, ale też i każdą inną kobietę. Ona jest w tym zakresie mistrzynią… Szczytowałam ponownie…
Patrycja ma poczucie humoru. Po tym naszym osobistym, intensywnym seansie skonstatowała: „chemia jest obustronna, zgodna, pasująca na sto procent”.
To jest diabeł nie dziewczyna. Ona wypróbowała na mnie jeszcze jedno!
– Cóż takiego?
– Ona przyniosła na spotkanie ze mną taki mikroskopijny wibrator. Wygląda jak gruby ołówek i służy do drażnienia łechtaczki. Właśnie w owych pierwszych chwilach z nią zapoznałam się z takim oddziaływaniem. To działa tak skutecznie, że mega orgazm jest gwarantowany i bardzo przenikliwy. Myślę, że można zrobić to sobie kilka razy dziennie. Wychodząc, Patrycja powiedziała: „Zostawiam ci to w podarunku. Ja kupię sobie nowy. Zauważ jednak, że dopiero, gdy robi ci to żywa, ładna, sympatyczna dziewczyna, która patrzy ci wtedy w oczy, ma to głębszy sens”.
– Ohm… Aga to wszystko brzmi jak wydumana bajka! Nie do końca wierzę ci w tę całą opowieść. To może być tylko takie twoje fantazjowanie!
– Natalia, no właśnie, nie zdążyłam powiedzieć jeszcze jednego!
– Cóż takiego?
– Wiesz! Patrycja bardzo chce cię poznać. Prosiła, abym ci zaproponowała, abyś do niej zadzwoniła. Jej nie wypada odzywać się jako pierwszej.
– Dobrze zgadzam się… chcę to sprawdzić… wykręcam jej numer, też od razu wyrył mi się w pamięci!
– Hallo, czy rozmawiam z Panią Patrycją, przy telefonie Natalia, mama Agnieszki.
– Ojej… jestem szczęśliwa, że Pani dzwoni... bardzo chciałam porozmawiać i poznać Panią!
– Zapytam wprost i szczerze! Dlaczego chce mnie Pani poznać?
– Znam Agnieszkę, Pani córkę. Jestem w niej zakochana. Chcę po prostu też znać jej mamę.
– Ale dlaczego dąży Pani do tego, aby po nawiązaniu znajomości z pewną dziewczyną poznać jej mamę?
– Bez kontaktu osobistego, odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Wszystko by się wyjaśniło, gdybym mogła Panią zaprosić do siebie!
– Będę się zastanawiać, czy nie zaprosić Panią, razem z Agnieszką do mnie. Ma Pani ujmujący głos, jest Pani sympatyczną osobą. Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję ci Natalia… o to mi chodziło… polecę już … wiesz, ten dziwny przyrząd, który dostałam od Patrycji, zostawiam tu, na stoliku. Kupię sobie nowy. Pa!