Maskotka

20 listopada 2015

Szacowany czas lektury: 36 min

Jak zwykle informuję Szanownych czytelników że ta opowieść jest fikcją literacką, i jakiekolwiek podobieństwo osób występujących, bla bla bla, jest przypadkowe.

Każda historia zaczyna się od pierwszego zdania. Tak jest też w tym przypadku.

Jest wieczór, spokojny i leniwy, pierwszy spokojny wieczór po kilku tygodniach wytężonej szaleńczej pracy przy projekcie dla wyjątkowo wymagającego klienta.

Mark siedzi rozwalony na ogromnym fotelu za swoim biurkiem, modelowy obraz osiągającego sukcesy dyrektora w swoim wydziale. Wysoki, ciemnowłosy, opalony, z ciałem wyrzeźbionym regularnymi treningami w dobrym klubie, w świetnie dopasowanym garniturze, chociaż już bez krawata. Ja zajmuję kanapę, rozwalam się równie nieelegancko – zasłużyliśmy sobie na odrobinę luzu. Szef i jego najbliższy współpracownik, zastępca, prawa ręka - a prywatnie bratnia dusza, a może nawet i druga połowa tej samej całości? Oczywiście, tego nie powiem głośno, on też nie.

Siedzimy sobie w przyjaznym milczeniu, i wtedy właśnie padają te słowa, słowa od których zaczyna się cała ta szalona przygoda.

- Sam, co ty na to żebyśmy sprawili sobie maskotkę?

Zastanawiam się, co tez ma na myśli.

- Masz na myśli jakiegoś pluszaka? - pytam ostrożnie, bo jakoś to pierwsze właśnie przyszło mi na myśl.

Mark wybucha gromkim śmiechem.

- Miałem na myśli raczej coś żywego – wyjaśnia, nadal chichocząc. - No wiesz, jakąś miłą waginę, z długimi zgrabnymi nogami i parą uroczych cycków na dodatek, z którą moglibyśmy wspólnie robić różne rozkoszne i zdrożne rzeczy.

Może to i było zaskakujące, ale pomysł mi się spodobał.

- Czemu nie. - mówię. - Może być ciekawie. Masz pomysł, jak taką maskotkę znaleźć?

No tak, kogo ja pytam. Oczywiście że ma. Przedstawia mi plan, i brzmi to naprawdę fajnie.

Piątkowe wieczory teraz wyglądają dość podobnie – Mark rusza na łowy, do jakiegoś modnego klubu, gdzie łatwo znaleźć chętną kobietę. Ja kręcę się w okolicy, czasami dyskretnie wskazuję mu cel. Kiedy widzę, że upatrzona panienka jest już chętna na coś więcej, ulatniam się z knajpy – i czekam na nich w mieszkaniu.

Przychodzą razem, niekiedy niedługo po mnie, a czasami czekam na nich na tyle długo że zdążę wziąć prysznic i witam ich w samym szlafroku.

Panienka jest zwykle zdezorientowana, Mark nas sobie przedstawia, i z rozbrajającym uśmiechem oznajmia, że jeśli ma na niego ochotę, to on owszem, jest chętny i dostępny, ale tylko wspólnie ze mną.

- Sam i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi – mówi – i dzielimy się ze sobą wszystkim. Wszystkim! - podkreśla z emfazą.

Niekiedy wieczór na tym się kończy, bo panienka oburzona żąda taksówki i ucieka do domu. Mark zawsze żegna się z nią szarmancko, odprowadza do taksówki, całuje w rękę, a na pożegnanie wręcza nasze wizytówki ( te prywatne, bez nazwy firmy dla której pracujemy).

Jakbyś zmieniła zdanie, zadzwoń, mówi.

Częściej jednak trafnie oceniamy wybrane panie, które ochoczo przyjmują propozycję takiej przygody. Niektóre zostają z nami na cały weekend, a nawet umawiają się na kolejne spotkanie – zwykle jednak po dwóch lub trzech spotkaniach panienka kończy znajomość, a Mark wyrusza na kolejne łowy.

Może słówko o mnie i o Marku.

Mark jest urodzonym samcem alfa, z wyglądu i z charakteru. Imponujący wzrost, doskonale zadbane i wytrenowane ciało, ciemne oczy i włosy, i lekko drapieżny uśmiech, na widok którego wszystkim okolicznym samicom miękną kolana. Ja przy nim wyglądam znacznie mniej efektownie, z moim raczej średnim wzrostem, dosyć szczupłą sylwetką i jasnymi, krótko ostrzyżonymi włosami.

Poznaliśmy się dzięki Erazmusowi, który umożliwił mi studiowanie w Hamburgu, rodzinnym mieście Marka. Od razu mnie zaakceptował, tak jak moją stanowczą odmowę posługiwania się moim pełnym imieniem – doprawdy, niektórzy rodzice w latach osiemdziesiątych mieli idiotyczne pomysły, i nadawali dzieciom równie idiotyczne imiona. Wszyscy się do mnie zwracają "Sam", i niech tak już zostanie.

Najpierw zostaliśmy kumplami, potem Mark odbił mi dziewczynę. Zresztą straszna suka. Rzuciła go dla jednego z profesorów, po czym z hukiem wyleciała ze studiów. A my wspólnie opiliśmy to wydarzenie, po czym trafiliśmy do łóżka. Samo życie. Popieprzone.

Po moim powrocie do kraju pozostaliśmy w kontakcie – i po skończeniu studiów zatrudniliśmy się w jednej firmie w Londynie. A po paru latach Mark został przeniesiony do jednego z polskich oddziałów, a ja oczywiście razem z nim – jako jego zastępca i prawa ręka. Nie obnosimy się raczej z naszym związkiem, tak jest po prostu wygodniej, w pracy i w ogóle – ale z pewnością coś tam o nas plotkują. Mieszkamy razem, w dużym i przestronnym apartamencie Marka na poddaszu kamienicy w centrum miasta. Ja jednak upieram się utrzymywać własne mieszkanie, miłą kawalerkę trochę dalej od centrum, na wypadek gdyby potrzeba mi było trochę przestrzeni, czasem przydaje się też jak trzeba przenocować kogoś z rodziny lub przyjaciół. Jednak najczęściej jesteśmy razem – cóż, stanowimy naprawdę zgrany team, w pracy i w życiu prywatnym. I naprawdę świetnie się razem bawimy. Zwłaszcza odkąd Mark wpadł na ten szalony, jak by się mogło wydawać, pomysł.

Niestety, życie już takie jest wredne że nie można wiecznie tylko się bawić. Po kilku tygodniach luzu w pracy zaprzęgamy się do kolejnego wymagającego projektu. Tym razem ani nasze talenty ani talenty ludzi z naszego zespołu nie wystarczają. Trzeba zatrudnić podwykonawcę z zewnątrz.

Julita jest kompetentna, zdolna, ma zabójcze nogi i olśniewający uśmiech. Od razu widzę, że wpadła Markowi w oko, zresztą na mnie tez zrobiła duże wrażenie.

- Jak myślisz, będzie chętna do zabawy? - pyta mnie Mark, kiedy jesteśmy sami.

Wzruszam ramionami.

- Możliwe, ale lepiej nic jej teraz nie proponować – mówię. - Jej część pracy jest zbyt ważna, nie ryzykujmy że się obrazi. Może jak skończymy ten projekt... - zawieszam głos.

- Musisz zawsze do wszystkiego podchodzić tak cholernie rozsądnie? - pyta z wyraźnym rozczarowaniem. - To będzie tortura, przez cały ten czas widzieć te obłędne cycki tańczące mi przed nosem, i nie móc nawet zapytać o możliwość pomacania...

Śmieję się z jego rozczarowania, i na pociechę proponuję że zadzwonię do Justyny, z którą spędziliśmy już kilka rozkosznych wieczorów. Mark mruczy coś niechętnie, ale kiedy okazuje się że Justyna chętnie spędzi z nami najbliższą sobotę zaraz się rozpogadza.

Jest to niestety ostatni weekend kiedy możemy pozwolić sobie na tyle luzu – następne tygodnie poświęcamy się bez reszty pracy przy projekcie. Nasze naturalne apetyty zaspokajamy we własnym zakresie, co pomimo kilku już lat związku nadal sprawia nam dużą frajdę.

Nie umyka mojej uwadze, że Julita zaczyna flirtować z Markiem. Prawdę mówiąc, widzi to cały zespół, i wszyscy zastanawiają się, co zamierzam z tym zrobić.

Nie robię nic. Mark podejmuje jej grę, ale z pewnym dystansem – co bardzo mnie cieszy.

W końcu nadchodzi wielki dzień, prezentacja dla klienta. Julita odpicowana na wysoki połysk, w niebotycznych szpilkach, bardziej niż zwykle nadskakuje Markowi – cóż, wie, że to jej ostatni dzień w firmie, i usiłuje to wykorzystać.

Prezentacja kończy się sukcesem, aby to uczcić cały zespół umawia się na wieczór w klubie. Oczywiście Julita też jest zaproszona.

Dogodny moment nadchodzi, kiedy zostajemy we trójkę w zarezerwowanej salce, a reszta zespołu szaleje na parkiecie.

Julita coraz bardziej jawnie klei się do Marka, jakby mogła to by mu wlazła na kolana.

- Co wy na to – mówi Mark – żebyśmy się przenieśli w bardziej ustronne miejsce, i dokończyli świętowania we trójkę?

Julita nie wygląda na przekonaną.

- Troje to niekiedy bywa tłum – mruczy do Marka. - A może pojedziemy do mnie, tylko ty i ja? Mam w lodówce dobrego szampana na specjalną okazję...

Już otwieram usta żeby coś powiedzieć, jednak Mark mnie uprzedza.

- Kochanie, musimy coś sobie wyjaśnić – mówi, lekko odsuwając ją od siebie. - Gdzie ja, tam i Sam. Albo nasza dwójka, albo nic.

- Musiałaś przecież słyszeć jakieś plotki – dodaję, przysuwając się do Marka.

Julita, odrobinkę zdezorientowana, mierzy nas spojrzeniem.

- Może i jakieś plotki słyszałam, ale wy nie zachowujecie się jak... para – mówi w końcu.- Obserwowałam was, i myślałam...

- To źle myślałaś – przerywam jej. - Po prostu wolimy być dyskretni.

- No to co jest między wami? - pyta bezceremonialnie.

- Możesz to nazwać jak chcesz – mówi Mark – partnerstwo, przyjaźń, bratnie dusze... I każde z tych słów będzie trafne.

Widzę, że nie jest zadowolony z przebiegu tej rozmowy. Czuje, że Julita się mu – nam! - wymyka. Więc przechodzę do ataku.

- Jeśli masz na niego ochotę, kochanie – mówię słodko, pochylając się w stronę Julity i dotykając jej dłoni. - to go bierz. Nie mam nic przeciwko. Tylko że nie tylko jemu się podobasz, a ja nie lubię stać z boku...

Podnosi na mnie te swoje ogromne czarne oczyska.

- Nie tylko jemu? - pyta, nadal zdezorientowana.

- Nie tylko – powtarzam, tym razem gładząc ją po policzku, i zahaczając kciukiem o jej pełna dolną wargę. - Widzisz więc, że możesz dostać więcej, niż początkowo myślałaś... Jak w tej promocji, buy one, get one free... Co ty na to? Odważysz się?

Patrzy na mnie, i widzę, że się zaczyna wahać. Mark wykorzystuje ten moment, przygarnia ją do siebie i całuje namiętnie. Przywierają do siebie, Mark bezceremonialnie ściska jej prawą pierś, wpychając język w jej rozwarte usta, ona pojękuje cicho, ocierając się o niego.

- To co? - mówi, kiedy w końcu odrywają się od siebie zdyszani i rozpaleni. - Jedziemy do mnie? Całą trójką?

Julita wstaje, kiwa głową, i niemal rzuca się na mnie. Całujemy się łapczywie, przywiera do mnie równie namiętnie jak przed chwilą do Marka. Jej język wsuwa się między moje wargi, splata się z moim, pieści podniebienie, Julita napiera na mnie piersiami i biodrami. Wbijam palce w jej jędrne pośladki, przyciągając ją jeszcze bliżej, o ile to w ogóle możliwe. Dyszymy ciężko, niemal pożerając się nawzajem w tym pocałunku. Słyszę, gdzieś z wielkiej oddali, jak Mark zamawia taksówkę przez telefon. Czuję że to będzie niezapomniana noc.

I tak jest w istocie. Po spokojnej jeździe taksówką i milczącej minucie w windzie wpadamy do mieszkania i zaczyna się zabawa. Części garderoby tworzą chaotyczną ścieżkę od drzwi aż do kanapy w dużym otwartym salonie – cóż, do sypialni docieramy o wiele później.

Wszystko się ze sobą plącze i miesza, pieścimy się, całujemy każdy dostępny skrawek nagiego ciała, Julita chyba już dawno zapomniała, że to na Marka zagięła parol, i sprawiedliwie obdziela nas swoją uwagą i posągowymi wdziękami.

Następnych kilka godzin jest sekwencją doznań i obrazów.

Różowa cipka Julity przed moją twarzą, i dumnie sterczący kutas Marka zatapiający się w jej ustach... Jednocześnie pieścimy jej obłędne, duże piersi ja – pracowicie liżąc jej łechtaczkę, i Mark – posuwając jej usta, a ona pręży się, i szczytuje długo i głośno, wydając takie zabawne dźwięki "och, och, ojej, ojejujeju jej..."

Przesuwam się wyżej, przywieram ustami do jej piersi, przygryzam jasną, zaróżowioną z emocji skórę, ssę dumnie sterczące sutki, palcami gładzę płatki jej warg sromowych, Mark jest za moimi plecami, czuję jego fiuta na pośladkach, i kątem oka widzę, jak całuje się z Julita, podziwiam taniec ich języków, a Mark powoli i nieustępliwie wchodzi we mnie, długimi, pewnymi sztychami, wsuwam trzy place do pochwy Julity, naśladując jego ruchy, pojękuję z rozkoszy...

Chwilę później podziwiam widok jej pięknych pleców i pośladków, i jej ciemne, splątane włosy na moim brzuchu, jej głowa porusza się w rytmie sztychów Marka, klęczącego za nią i posuwającego jej mokrą, nabrzmiałą cipkę, a jej usta i język sprawiają mi trudna do opisania rozkosz...

Mark wysuwa się z niej, rozciera jej wilgoć po pośladkach, wciera białawy śluz w jej odbyt, i zaczyna powoli zdobywać jej drugi, ciaśniejszy otworek... Znam to uczucie, rozciąganie i wypełnienie, rozkosz na granicy bólu, też tego pragnę... z ust Julity wydobywa się jakby skowyt, podrywa głowę do góry i niemal w amoku wciska dwa palce w mój odbyt, z zamkniętymi oczyma posuwa mnie w tym samym rytmie, w którym Mark pieprzy jej ciasną dupkę. Dochodzę niemal w tym samym momencie co ona, i widzę jak Mark wysuwa się z niej, i ściąga prezerwatywę z penisa – podrywam się, i przywieram łapczywie ustami do jego kutasa, chciwie przełykam kolejne strumienie spermy... Opadam na dywan, Julita przysuwa się do mnie, całuje mnie, łagodnie, jakby z rozmarzeniem, wspólnie smakujemy dowód jego rozkoszy.

Siedzimy na dywanie, oparci plecami o kanapę, Mark w środku, a ja i Julita po jego obu stronach opierając się głowami o jego ramiona. Leniwie sączymy pinot grigio.

- Tego to ja się nie spodziewałam – przerywa milczenie Julita. - Jesteście... nie no, brak mi słów... Takiego trójkąta, to ja jeszcze nie miałam... Coś niesamowitego.

- To ty jesteś niesamowita – mówi Mark, i pochyla się w jej stronę, żeby ją pocałować. Powoli, nieśpiesznie, smakując jej wargi i język...

- To co, kochani – mówię, kiedy ich usta odsuwają się od siebie. - Runda druga?

Julita zostaje z nami na całą sobotę, w niedzielę rano jedzie na chwilę do siebie po czyste ciuchy, i wraca, żeby zostać aż do poniedziałku. W poniedziałek ja i Mark pracujemy w domu – chociaż tej pracy za wiele nie ma, bo Julita nieustannie nas rozprasza.

Kiedy próbuję coś ugotować, dopada mnie w kuchni, przywiera nagimi piersiami do moich pleców. Gryzie mnie w szyje i pakuje ręce do moich majtek.

Kończy się na tym, że efekty mojej pracy lądują w śmietniku a my zjadamy zamówioną przez telefon chińszczyznę. Nikt nie narzeka.

Po obiedzie wchodzi na czworakach pod biurko Marka, i robi mu loda, w efekcie czego to ja kończę sprawozdanie z piątkowej prezentacji.

W końcu zostawiamy oba nasze komputery w spokoju, i poświęcamy jej pełną uwagę, tak skutecznie że wykończona zasypia.

Na palcach wychodzimy z sypialni.

- Wreszcie można trochę popracować – mówię, wzdychając z ulgą.

Mark popycha mnie na najbliższy mebel – duży stół otoczony sześcioma krzesłami.

- Nie tak szybko – mówi, jednocześnie zsuwając mi majtki aż do kostek – nareszcie mam cię tylko dla siebie. Tylko bądź cicho, bo jeszcze się obudzi...

Julita śpi do wieczora, dzięki czemu udaje się nam skończyć dokumentację projektu, a nawet przygotować lekką kolację. Po kolacji wyprawiamy nadąsaną Julitę taksówką do domu, obiecując że powtórzymy to w pierwszym wolnym terminie.

W środę zapraszamy ją na kolację, a po kolacji i odpowiednio intensywnym bzykanku wspólnie odwozimy Julitę do domu - i wtedy wychodzi na jaw, że wkrótce wyprowadza się z miasta. Wynajęła mieszkanie tylko na czas trwania projektu, a na razie następna praca nie wymaga stałego mieszkania w mieście. Wyprowadza się za dwa tygodnie – i zgodnie proponujemy pomoc w wyprowadzce,

Weekend znów spędzamy we trójkę, tym razem żegnamy się z Julitą już w niedzielę popołudniu – Mark jest stanowczy, musimy wypocząć przed poniedziałkiem, czeka nas w następnym tygodniu dużo pracy.

Tak jest w istocie – szczególnie, że "Góra" doceniła mój wkład w ostatni projekt, i zaoferowano mi samodzielne stanowisko, równorzędne ze stanowiskiem Marka. Kiedy opowiadamy o tym Julicie w rozmowie telefonicznej, upiera się że koniecznie musimy to uczcić. Zaprasza nas do siebie na kolację. Wita nas w samej bieliźnie, posiłek, w formie szwedzkiego bufetu, schodzi na dalszy plan, kiedy delektujemy się daniem głównym – czyli wdziękami naszej gospodyni.

Kolejny weekend mija pracowicie, przygotowuję się do swojego własnego samodzielnego projektu, no i jeszcze przeprowadzka Julity... W poniedziałek już tęsknię za następnym weekendem, za odpoczynkiem i spokojem.

Julita nieustannie wydzwania, do mnie i do Marka, spędza z nami niemal każdy weekend, wprasza się na nocleg również w dni powszednie, pod pretekstem konieczności załatwienia czegoś w mieście. Jest zbyt gorliwa, niemal natrętna. Zaczyna mnie to niepokoić, i dzielę się swoimi wątpliwościami z Markiem.

- Niepotrzebnie się zamartwiasz – przekonuje mnie Mark.- Po prostu robimy jej dobrze, i dziewczyna chce więcej. Poza tym gotuje dla nas, i zaczęła partycypować w wydatkach na gumki... Mówię ci, jest napalona, i powinniśmy z tego korzystać, a nie szukać dziury w całym.

Dla świętego spokoju się z nim zgadzam, nadal jednak coś mnie w postępowaniu Julity niepokoi.

Mijają prawie dwa miesiące od mojego awansu, coraz częściej się zdarza że ja i Mark wracamy do domu o różnych godzinach.

Akurat tym razem to ja muszę dłużej zostać w biurze, koordynując pracę mojego zespołu, kiedy Mark do mnie dzwoni i podekscytowanym głosem oznajmia, że Julita za chwilę do nas przyjdzie, bo właśnie jest w mieście i postanowiła wykorzystać okazję i nas odwiedzić.

Wzdycham ciężko, bo wiem, że minie co najmniej godzina zanim wyrwę się z pracy. Obiecuję, że zrobię co w mojej mocy żeby się pośpieszyć, jednak mijają prawie dwie godziny zanim staję przed drzwiami mieszkania. Chowam klucz do kieszeni, postanawiając ich nie zaskakiwać swoim wejściem i dzwonię do drzwi.

Otwiera Mark, w samych dżinsach.

- Wreszcie jesteś! - mówi entuzjastycznie. - Czekaliśmy na ciebie!

Julita rozchełstana siedzi na kanapie. Czy mi się wydaje, czy po jej ślicznej buzi przemyka cień niezadowolenia? To trwa tylko moment, niemal natychmiast wyciąga do mnie ręce w geście powitania, rozpromieniona radością.

Pomimo ogarniającego mnie zmęczenia staram się wykrzesać z siebie należyty entuzjazm wobec oczywistych planów tej dwójki na wieczór. Mark korzystając ze swojego uroku i stanowczości przeciąga oczekiwanie, dając mi czas na posiłek, jednak wobec niecierpliwości Julity przełykam szybko tylko kilka kęsów kurczaka, i pozwalam się wciągnąć do zmysłowej zabawy.

W nocy budzi mnie niespodziewany ruch i przyciszone głosy z salonu.

- Juli, daj spokój – słyszę głos Marka. - Sam śpi...

- To niech śpi – mruczy ona, a ja wyobrażam sobie jak pręży się i przeciąga przywierając nagimi piersiami do jego torsu. - Możemy przecież świetnie bawić się tylko we dwoje.

Na te słowa podrywam się z łóżka i w kilku susach pokonuję drogę do salonu.

Mark stoi z niepewną miną na środku pomieszczenia, a Julita klęczy przed nim, próbując zsunąć mu slipy z bioder.

- Co to, impreza beze mnie? - mówię, i swobodnie podchodzę do nich. Klękam naprzeciw Julity, i przyciągam ją do siebie. - Jesteś nienasycona – mruczę, przygryzając lekko jej ucho, i miętosząc jednocześnie jej nagie piersi.

Mark wzdycha z ulgą, i pozwala się rozebrać.

Dwa tygodnie później, w piątkowy wieczór Julita znów nas zaskakuje. Mój projekt nabiera tempa, i po całodniowej orce z moim zespołem jadę z komputerem do mojej kawalerki, żeby popracować w spokoju.

Dochodzi dwudziesta trzecia, kiedy dzwoni Mark.

- Cześć, kocie, co tam? – witam się z nim pogodnie.

Zaskakuje mnie napięcie w jego głosie.

- Ona tu jest! - mówi krótko. - Przyjeżdżaj jak najszybciej!

W duchu klnę szpetnie.

- Nie mogę – odpowiadam z autentycznym żalem. - Naprawdę muszę skończyć dzisiaj tą wizualizację, prezentację mam już w poniedziałek... Obiecuję, że przyjadę do was rano, OK? Czemu mnie nie uprzedziłeś, że przyjeżdża? - pytam lekko podejrzliwie.

- Nie wiedziałem! - mówi bezradnie. - Po prostu nagle stanęła mi w drzwiach, kwadrans temu, z historyjką jak to umówiła się ze znajomymi w knajpie przy rynku, i ktoś jej buchnął portfel, więc nie ma za co wrócić do domu. Co miałem zrobić?

No tak. Za drzwi w nocy nie wygoni. Nieźle to sobie wymyśliła.

- Nic się nie przejmuj, skarbie. - mówię uspokajająco. - Wpadnę rano, i odwiozę ją do tego pipidówka, gdzie teraz mieszka. Nic się nie dzieje.

Dzieje się, i wiem o tym.

- Pamiętam, co sobie obiecaliśmy! - mówi Mark napiętym szeptem. - Zawsze razem, dzielimy się wszystkim. Pamiętam, uwierz mi!

- Spokojnie, kocie – mówię, chociaż się wewnątrz gotuję. - Jak nic innego nie podziała, zawsze możesz ją upić. - mówię żartem, jednak Mark bierze ten pomysł na poważnie.

- To genialne! - mówi. - Upijemy się, i nic nie zdziała, choćby nie wiem jak próbowała.

Biedny Mark, myślę, kiedy już się rozłączył, tak heroicznie próbuje dochować mi wierności, naprawdę, zasługuje na medal.

Dokończenie wizualizacji zajmuje mi pół nocy, jednak już o ósmej rano jestem przed drzwiami Marka z trzema kubkami latte ze Starbucksa.

Mark, na bosaka, w podkoszulku i spodniach od dresu wita się ze mną z ulgą. Bierze ode mnie kawę, a potem przygarnia mnie do siebie i wtula nos we włosy na mojej skroni.

- Tęskniłem za tobą. - mówi.

Przytulam się ufnie do jego dużego, tak dobrze mi znanego ciała.

- Julita jeszcze śpi? - pytam.

Potwierdza skinieniem głowy.

- Wlaliśmy w siebie cały mój zapas merlota – mówi, i ucieka spojrzeniem w bok.

Z rozbawieniem kręcę głowa.

- Jednak cię uwiodła...? - na poły stwierdzam, na poły pytam.

- Tak... nie, nie do końca. - mówi, a ja zastanawiam się, co może mieć na myśli. - Zrobiła mi loda – wyjaśnia Mark – to zrewanżowałem się szybka palcówką. Gniewasz się? - pyta z niepokojem.

Śmieję się.

- Nie, na ciebie się nie gniewam - mówię z ulgą i rozbawieniem. - Masz coś przeciw temu, że to sobie na niej odbiję? Jest mi coś w końcu winna!

Mark z widoczną ulgą potrząsa głową.

- Rób z nią co chcesz – mówi.

W głowie kształtuje mi się plan zemsty.

Julita śpi twardo na środku łóżka. Siadam na brzegu, masuję chwilę jej pośladki, a potem wymierzam jej lekkiego klapsa.

- Wstawaj, śpiochu! - mówię.

Mruczy coś, przeciąga się a potem otwiera oczy i patrzy na mnie zdezorientowana.

- Sam? - pyta idiotycznie. Pewnie że to ja, a kogo się spodziewała? - Co ty tu robisz?

- W tej chwili dostarczam ci kawę – mówię pogodnie, sięgając po kubek, postawiony wcześniej na nocnym stoliku. - Masz tu czyste ciuchy – wskazuję na leżącą na łóżku torbę. - Ubieraj się, odwiozę cię do domu. Mark powiedział, że nie masz kasy bo ktoś ci portfel ukradł.

- Nie trzeba, Mark... - zaczyna coś mówić, ale w tej chwili do sypialni wkracza świeżo ogolony Mark, w dżinsach i golfie. Sięga do szafy po pasującą do zestawu marynarkę.

- O, dzień dobry, słoneczko – mówi radośnie. - Muszę lecieć, bo o dziesiątej mam spotkanie z klientem, ale Sam się tobą zaopiekuje. - Pochyla się nade mną i całuje mnie lekko w usta. - baw się dobrze, skarbie, widzimy się na kolacji u Michała i Agi.

- Jasne, o ósmej – potwierdzam.

- Tymczasem – mówi, wychodząc z sypialni, i po chwili słyszymy szczęk zamka w drzwiach wyjściowych.

Julita siedzi na łóżku, zasłaniając kołdrą nagie piersi. Przez chwilę korci mnie, żeby zająć się nią już tu i teraz, ale jednak postanawiam się trzymać mojego planu.

- No to zbieraj się, Malutka! - mówię pogodnie. - Czekam na ciebie w salonie.

Nie jest zachwycona sposobem w jaki została spławiona, to widać, kiedy dołącza do mnie dziesięć minut później. Moje dżinsy są na nią ciut zbyt opięte na biodrach, ale luźna bluza dobrze leży, podkreślając obfity biust. W milczeniu idzie ze mną do windy, a potem w milczeniu wsiada do samochodu.

Odzywa się dopiero, kiedy orientuje się, że nie kierujemy się na obwodnicę.

- To chyba nie jest najkrótsza droga – mówi niepewnie. - Żeby do mnie dojechać... - zaczyna tłumaczyć, ale przerywam jej.

- Nie jedziemy bezpośrednio do ciebie – mówię spokojnie ze wzrokiem wbitym w drogę przede mną. - Chcę ci coś wcześniej pokazać.

Odwraca się w moją stronę mimowolnie zaciekawiona.

- Co chcesz mi pokazać?

Odrywam prawą rękę od kierownicy i opuszczam ją na jej udo, przesuwam po jego wewnętrznej stronie od kolana aż po pachwinę.

- Chcę ci pokazać moją kawalerkę. - mówię z lekkim uśmiechem, nadal nie odrywając wzroku od drogi. - Masz ochotę?

- Czemu nie. - odpowiada.

I bardzo dobrze.

Już w windzie łapię ją za rękę i przyciągam do siebie, całuję, jasno dając do zrozumienia moje intencje. Odpowiada entuzjastycznie, wpijając dłonie w moje pośladki i przyciskając się do mnie całym swoim ponętnym ciałem.

Po wejściu do mieszkania znów się całujemy, Julita szarpie moja kurtkę, próbując ją ściągnąć, ja sprawnie zdejmuję jej krótki płaszczyk, i zaraz po nim bluzę. Popycham ją na ścianę i łapczywie przywieram do jej piersi nieskrępowanych dzisiaj stanikiem. Pocieram mocno jej wzgórek łonowy, i z satysfakcją słucham jej cichych pojękiwań.

- Dzisiaj się pobawimy troszkę inaczej – mówię jej prosto do ucha, pieszcząc oddechem jej szyję, i sięgając jednocześnie po granatowy jedwabny szalik, wiszący na wieszaku przy drzwiach. - Zaufasz mi? - dotykam szalikiem jej twarzy i szyi. Z zamkniętymi oczami kiwa głową, więc zawiązuję jej oczy. Prowadzę ją przez krótki przedpokój do pomieszczenia, pełniącego funkcję sypialni, jadalni i gabinetu jednocześnie. Zatrzymujemy się przy łóżku, dużym, żeliwnym, z piękna kutą ramą. Teraz raczej nie ma szans docenić urody tego mebla, może później to jakoś skomentuje. Rozbieram ją sprawnie, zostawiając w samych majtkach – założyła przygotowane przeze mnie moje czarne bawełniane bokserki, które pięknie podkreślają złocisty odcień jej skóry.

Również się rozbieram, odkładam niedbale ubrania na najbliższe krzesło.

Julita czeka na ciąg dalszy, piersi jej falują w przyśpieszonym oddechu.

- Wyciągnij ręce przed siebie – mówię, a kiedy spełnia polecenie sprawnie krępuję jej ręce w nadgarstkach. Używam w tym celu jednego z krawatów Marka. Ciekawe, czy doceni ten szczegół, kiedy pozwolę jej znowu patrzeć. Staję za jej plecami, mój oddech muska jej szyję.

- Jesteś teraz moją posłuszną suką – mówię chłodnym spokojnym głosem. - Jeśli będziesz grzeczna, spotka cię nagroda, nieposłuszeństwo będzie ukarane. Zrozumiałaś?

W lustrze nad wezgłowiem łóżka widzę jej twarz i malujące się na niej zaskoczenie.

Wacha się. Przeciągam palcami po jej kręgosłupie od karku aż do kości ogonowej, pieszczę lekko pośladki. Odrywam rękę, i wymierzam jej klapsa, niezbyt mocnego.

- Zrozumiałaś? - powtarzam ostrzejszym głosem. Kiwa głową.

- Tak, zrozumiałam – mówi w końcu to, co chcę usłyszeć.

- Grzeczna suka – mówię z uznaniem. Przytulam się do jej pleców i przesuwam dłoń na jej brzuch, a potem niżej, wsuwam pod cienką bawełnę majtek, palcami zagłębiam się między wargi jej sromu. Jest już mokra, delikatna skóra pod moimi palcami jest już śliska od śluzu, widomego dowodu jej podniecenia.

- Ależ ty jesteś mokra – stwierdzam rzecz oczywistą. - Podnieca cię to? Lubisz być traktowana jak suka, jak mokra szpara, którą należy wyruchać? Lubisz to, suko? - Chwytam ją za włosy i lekko pociągam jej głowę do tyłu.

- Lubię – jęczy – błagam... zrobię wszystko co każesz...

- Dobrze – mówię z zadowoleniem. Wszystko przebiega zgodnie z planem. - Uważaj teraz, o krok przed tobą jest łóżko, wejdź na nie na czworakach, i klęknij na środku.

Ochoczo spełnia polecenie.

- Pochyl się do przodu – dyryguję nadal. - Mocniej, tak żebyś dotknęła rękami wezgłowia. Dobrze, teraz chwyć się mocno. - Podchodzę do łóżka, i luźnymi końcówkami krawata przywiązuję jej skrępowane ręce do ramy łóżka. Poprawiam jej pozycję, tak żeby jej piękny tyłek był mocno wypięty, następnie zsuwam jej majtki aż do kolan.

- Rozstaw nogi – mówię – najszerzej jak możesz. Posłusznie spełnia polecenie, widzę podniecenie na jej twarzy odbitej w lustrze, policzki powleka jaskrawy rumieniec. - Pięknie teraz wyglądasz – wyciągam telefon i robię jej zdjęcie, na pamiątkę dla Marka. Na pewno to doceni. Dźwięk migawki jest wyłączony, więc Julita nie ma pojęcia, co robię.

Gładzę jej pośladki, naprawdę wygląda w tej chwili niesłychanie podniecająca, zdana całkowicie na moją łaskę.

- Byłaś dziś bardzo niegrzeczną suczką – mówię. - Wiesz o tym?

Kiwa głową.

- Co zrobiłaś? - pytam, chociaż przecież znam odpowiedź.

Zwleka, może się droczy, a może nie chce mi powiedzieć.

- Obciągnęłaś Panu Markowi bez mojego pozwolenia – mówię. - To poważne wykroczenie.

- Tak, zrobiłam to – mówi pokornym głosem. - Przepraszam bardzo.

- Przepraszasz, ale nie żałujesz – mówię cichym, chłodnym głosem. - Teraz zostaniesz za to ukarana. - Bez ostrzeżenia wymierzam siarczystego klapsa w jej prawy pośladek. - Zasłużyłaś na karę – mówię, i obdarzam klapsem drugi pośladek.

Wydaje cichy okrzyk, może bardziej zaskoczenia niż bólu.

- Lubisz to robić? - pytam, a ona kiwa głową, na co wymierzam jej kolejnego klapsa.- Lubisz ssać takiego wielkiego, twardego kutasa? - kolejny klaps. I jeszcze jeden.

Kiwa głową.

- Lubię... wybacz swojej pokornej suce... - jęczy, na co wymierzam jej kolejnego klapsa.

- Miałaś powiedziane, że wolno ci się dobrać do kutasa pana Marka tylko za moją zgodą i w mojej obecności. – mówię, wymierzając jej kolejnego klapsa. - Czy nie tak?

Kiwa głową. Kolejny klaps. Na przemian – prawy pośladek i lewy.

- Czy zapytałaś mnie o zgodę? - pytam, wymierzając kolejnego klapsa.

Kręci głową, czym zasługuje na kolejnego klapsa. Krzyczy cicho.

- Zasłużyłaś na karę – mówię, i wymierzam jej kolejne klapsy.

- Tak... zasłużyłam – jęczy. Jej pośladki przybierają piękną różową barwę. - Twoja pokorna suka prosi o karę i o wybaczenie.

- Otrzymasz jedno i drugie, suko – mówię, akcentując moje słowa kolejnymi klapsami. - Ale najpierw musisz mnie zadowolić.

Robię kolejne zdjęcie jej zaczerwienionym pośladkom, z widoczną śliską i różową cipką. Pięknie.

- Masz piękną cipę, suko – mówię, wymierzając jej kolejnego klapsa. - Jeśli będziesz grzeczna, może za chwilę ją wyrucham. Co ty na to?

Kiwa z zapałem głową.

- Co tylko zechcesz – dyszy – twoja pokorna suka czeka na twoją łaskę.

Wymierzam jej ostatniego klapsa, i gładzę jej zmaltretowane pośladki. Z nocnej szafki wyjmuję swoje zabawki – jajeczko, plug z długim futrzanym ogonkiem, wibratory. Wybieram jeden, niezbyt duży, o anatomicznym kształcie.

Wracam do jej pośladków, rozchylam je i spluwam na jej odbyt. Kciukiem rozcieram ślinę po delikatnych fałdkach zmarszczonej skóry.

- Zajmiemy się teraz twoim tyłkiem, suko – oznajmiam. - Co ty na to?

Jest podniecona, teraz zgodziłaby się na wszystko. Kiwa z zapałem głową.

- Co tylko zechcesz – powtarza.

- Lubisz być ruchana w dupę, suko? - pytam, pieszcząc nadal kciukiem jej odbyt.

- Tak, lubię... pokornie proszę...

Lekko zagłębiam kciuk w ciasnym otworku.

- Ładnie prosisz – konstatuję. - Poproś mnie teraz, żeby cię wyruchać w dupę.

- Proszę – jęczy.

Wymierzam jej klapsa. Odpowiada cichym okrzykiem.

- Pełnym zdaniem! - mówię. - Jak ładnie poprosisz, to może pozwolę ci dojść.

- Twoja suka pokornie prosi – jęczy – wyruchaj mój tyłek.

- Jak sobie życzysz, suko – oznajmiam. Nawilżam wibrator żelem, i masuję jej odbyt, stanowczo zagłębiam żołądź w jej ciasnym tyłku. Jęczy. Wpycham wibrator głębiej, zaczynam ją posuwać krótkimi, stanowczymi ruchami. Wolną ręką robię kolejne zdjęcie jej tyłka, z zagłębionym w nim sztucznym fiutem.

Odpowiada na każdy mój ruch jękiem, więc włączam wibracje – na razie na najniższym poziomie.

- Dobrze ci, suko? - pytam. - Dobrze rucham twój tyłek?

Jęczy i kiwa głową. Otrzymuje klapsa.

- Odpowiedz! - ponaglam, nadal ją posuwając, coraz głębiej, wkrótce zanurzy się w niej całe szesnaście centymetrów wibratora. - Dobrze ci robię?

- Dobrze! - jęczy – ruchaj mnie dalej, pokornie proszę...

Więc posuwam ją dalej, zwiększając poziom wibracji. Sięgam po drugi wibrator, i włączam od razu na wyższy poziom.

- Trzymaj się teraz mocno – mówię. Zaciska dłonie na ramie łóżka, a ja przyciskam drugi wibrator do jej cipki, przesuwam nim po mokrej szparze aż do łechtaczki, mocno przyciskając do wzgórka łonowego, tam i z powrotem, drugą ręką nadal rytmicznie posuwając jej tyłek. Dochodzi, głośno i mokro. Wyciągam wibrator z jej tyłka, i zastępuję go plugiem. Futrzanym ogonkiem przesuwam po ociekającej sokami cipie.

- Teraz jesteś prawdziwą suką – mówię. - Byłaś grzeczna, w nagrodę wyrucham twoją cipę. Jęczy, nie wiem czy w proteście czy z zadowolenia. Odsuwam się, żeby zrobić jej kolejne zdjęcie, z ogonkiem wystającym z wypiętego tyłka, i odbitą w lustrze, czerwoną z podniecenia twarzą.

Wyciągam największy z moich wibratorów, i szybkimi ruchami, ostro doprowadzam ja do kolejnego orgazmu posuwając jej rozgrzaną i mokrą cipę. Znów krzyczy, moja pościel będzie do zmiany, tyle soków z niej wycieka.

Odkładam wibratory, zostawiam tylko plug w jej tyłku, zdejmuję jej szalik z oczu i rozwiązuję jej ręce.

- Popatrz na mnie, suko! - rozkazuję, a ona posłusznie odwraca do mnie głowę.

Stoję przy łóżku w lekkim rozkroku, z rękami opartymi na biodrach.

- Zostałaś ukarana i zaspokojona, teraz pora żebyś zapracowała na wybaczenie – oznajmiam. - Masz mnie zaspokoić oralnie, suko. Teraz.

Podpełza do mnie, wyciąga dłoń w stronę mojego krocza, ale dostaje po palcach.

- Oralnie! - mówię z naciskiem.- Ręce trzymaj na materacu.

Pokornie zabiera się do pracy, i wkrótce ja również szczytuję, zaciskając mocno palce na jej włosach.

- Czy teraz mam twoje wybaczenie? - pyta na koniec. Kiwam głową, i klepię ją lekko po głowie.

- Wybaczam ci – mówię łaskawie. - Pamiętaj, następnym razem kara będzie sroższa.

Kiwa głową na zgodę.

Po wszystkim częstuję ją jakby nigdy nic kawą, proponuję skorzystanie z prysznica, daję czystą bieliznę. Julita kurtuazyjnie zachwyca się moim mieszkankiem, autentycznie podziwia łóżko. Jest trochę po południu, kiedy odwożę ją do domu, a potem jadę prosto do naszego wspólnego z Markiem mieszkania.

Mark jeszcze nie wrócił ze spotkania, przesyłam więc szybko zdjęcia z tego poranka na jego komputer i zwijam się w kłębek na kanapie z zamiarem ucięcia krótkiej drzemki, zanim wezmę się za przygotowanie obiadu.

Jednak kiedy Mark budzi mnie pocałunkiem jest już ciemno.

- Która godzina? - pytam zaspanym głosem.

- Dochodzi siódma – odpowiada. - jak tam poszło z Julitą?

- Zgodnie z planem – uśmiecham się. - Widziałeś zdjęcia? Masz je już na kompie.

Mark szybko idzie do laptopa, i przegląda zrobione przeze mnie fotki.

- Nieźle – mówi z podziwem. - Wie o tych zdjęciach?

- Nie sądzę – odpowiadam. - Raczej się nie zorientowała. A my mamy ładną pamiątkę.

- Fajny ten ogonek – komentuje Mark. - Chciałbym cię z nim kiedyś zobaczyć.

- Nie ma sprawy – odpowiadam – przygotuję kiedyś dla ciebie specjalny pokaz.

Mark wstaje od komputera, i siada koło mnie na kanapie, zaczyna miętosić mój pośladek.

- Musimy się powoli szykować na kolację – mówi z totalnym brakiem entuzjazmu. - Weźmiemy razem prysznic?

- Za chwilę - odpowiadam, i przyciągam go do siebie, wychodząc językiem na spotkanie jego języka w namiętnym pocałunku.

W następnym tygodniu Julita się nie odzywa, i dobrze – mam wystarczająco dużo na głowie. Może to wina jesiennego przesilenia, może przemęczenie, ale ciągle brakuje mi energii. Marka coraz bardziej niepokoi mój stan, namawia mnie na wizytę u lekarza, ale tłumaczę się przepracowaniem.

Mark zaniepokojony moim przedłużającym się zmęczeniem zmusza mnie do wzięcia kilku dni urlopu po oddaniu projektu i wywozi na cztery dni w góry. Julita dzwoni kilkakrotnie, jednak zgodnie nie odbieramy telefonów – te cztery dni chcemy spędzić sami ze sobą.

Po powrocie do pracy nadal nie potrafię wykrzesać z siebie dawnej energii i w końcu daję się Markowi namówić na wizytę u lekarza.

Doktor, spokojny starszy człowiek tłumaczy mi wyniki moich badań.

- Rozumiem, że to może być zaskoczenie – mówi na koniec. - Musisz to teraz przemyśleć, wiele rzeczy będzie musiało ulec zmianie. Twój tryb życia, dieta... Sugerowałbym poważną rozmowę z partnerem...

Kiwam głową w oszołomieniu, zbieram wydruki i broszury. Nadal nie mogę uwierzyć w słowa lekarza.

Mark jest równie oszołomiony jak ja. Przygląda się wydrukom, jakby pierwszy raz w życiu widział coś takiego, może zresztą tak jest.

- To pewne? - pyta.

- Mnie też ciężko w to uwierzyć – odpowiadam. - Szok.

Podchodzi do mnie, obejmuje.

- Poradzimy sobie z tym – mówi. - Dokąd jesteśmy razem, ze wszystkim sobie poradzimy.

Kiwam głową.

- W tych okolicznościach zamierzam zakończyć znajomość z Julitą – mówi Mark nieoczekiwanie, po dłuższej chwili milczenia. - Nie wiem co ta dziewczyna kombinuje, ale obawiam się że ona próbuje się wcisnąć między nas, a na to nie pozwolę. Poza tym nie chcę żeby cokolwiek cię teraz niepokoiło.

Kiwam głową, staram się nie okazywać ulgi, która mnie ogarnia.

- Może i jest śliczna, może i w łóżku to istna torpeda, ale chyba masz rację, że czas już zakończyć tą znajomość - odpowiadam.

Mark wstaje.

- Muszę się z tym przejść – mówi. - Odpocznij, może prześpij się troszkę. Wrócę za jakąś chwilę, i zastanowimy się, jak wszystko teraz zorganizujemy. - Całuje mnie w czoło. - Będzie dobrze – mówi na odchodnym.

Zwijam się w kłębek na kanapie, pod puszystym kocem, ale nie mogę zasnąć. Myśli krążą mi w głowie jak szalone.

Ponad godzinę później z odrętwienia wyrywa mnie dzwonek do drzwi.

W drzwiach stoi Julita, już na pierwszy rzut oka widać że jest czymś wzburzona.

- Co ty tu robisz? - pyta mnie, nawet się ze mną nie witając.

- Mieszkam tutaj – odpowiadam, i wracam na kanapę.

- Jak to mieszkasz? - wydaje się zdziwiona. - A twoja kawalerka?

- Kawalerka jest dodatkowym miejscem do pracy, i czasem nocuje tam ktoś z rodziny jak przyjedzie z wizytą. Mieszkam tutaj- nie do wiary, że się przez te wszystkie miesiące nie zorientowała. - A co ty tu robisz? - pytam z naciskiem.

- Mark do mnie zadzwonił! - odpowiada gwałtownie, zamykając za sobą drzwi z głośnym trzaśnięciem – To twoja sprawka?

Wzruszam obojętnie ramionami, nie mam pojęcia o czym ona mówi.

- Powiedział, że nie chce mnie więcej widzieć, i że mam trzymać się od niego i od ciebie z daleka – mówi Julita gwałtownie – nie wiem, co takiego od ciebie usłyszał, ale jestem pewna że to twój pomysł.

- Mylisz się – odpowiadam, i widzę ruch za jej plecami. To Mark wrócił ze swojej przechadzki. Zamiera w otwartych drzwiach, obserwując rozgrywającą się przed nim scenę.

- Na pewno się nie mylę! - syczy Julita wściekle. - Wiem o co ci chodzi! Zazdrościsz mi, bo mnie bardziej pragnie, boisz się mnie! Przyszłam tu, żeby go przekonać, że to z ciebie powinien zrezygnować, niepotrzebny mu taki korporacyjny szczurek jak ty, lepiej mu będzie z prawdziwą kobietą, taką jak ja!

Patrzę na nią ze zdziwieniem, nie wiem skąd tej kobiecie przychodzą takie dzikie pomysły do głowy.

- No to mu to powiedz, stoi za tobą. - Mój głos jest zaskakująco spokojny.

Julita odwraca się, i szeroko rozwartymi oczami patrzy na Marka.

- Mark, kochanie - zaczyna, wyciągając do niego ręce. - Nie możesz mnie tak zostawić... między nami jest coś specjalnego, na pewno też to czułeś...

- Nic podobnego – mówi Mark zimno, omijając ją szerokim łukiem i podchodząc do mnie. - Dla mnie liczy się tylko Sam, od początku o tym wiedziałaś. To była tylko zabawa, zajebisty seks i nic więcej. Powiedziałem ci wyraźnie, że nie życzę sobie więcej kontaktu z tobą. A mimo to tutaj jesteś! Wynoś się, i nie wracaj, albo pożałujesz.

- Mark, na pewno tak nie myślisz... to Sam...

Mark się wkurza, a wkurzony Mark potrafi być niebezpieczny.

- Słyszałaś co powiedziałem! - jego głos jest zimny i ostry jak nóż. - Nie życzę sobie żebyś więcej nas niepokoiła! Sam potrzebuje teraz spokoju, i tylko to się dla mnie liczy.

- Ciągle tylko Sam, i Sam – wrzeszczy Julita, jakby mnie wcale obok nie było. - Co takiego ma Sam, czego nie mam ja? Spójrz na nas, to ja jestem prawdziwą kobietą jakiej potrzebujesz!

- Jesteś płytka jak kałuża, moja droga – mówi Mark zimno – i tak tego nie zrozumiesz. Nie rzuca się dziesięciu lat przyjaźni i partnerstwa, nawet dla najbardziej gorącej dupy, jeśli naprawdę tak myślałaś to jesteś zwyczajnie głupia. Świetnie się bawiliśmy, ale jak zaczęłaś próbować nas rozdzielić, przegięłaś. Zresztą teraz i tak wszystko się zmieni – mówi, i obrzuca mnie gorącym spojrzeniem.

Julita osiągnęła już taki poziom wściekłości, że kompletnie nie zważa na słowa.

- Niby co się zmieni? - parska szyderczo.

Mark wstaje, wytrącony kompletnie z równowagi.

- Sam i ja jesteśmy razem, i tego nie zmienisz! - grzmi. - Teraz Samanta jest w ciąży, i tym bardziej nie ma mowy żebym ją zostawił dla jakiejś napalonej karierowiczki!

Julita łapie powietrze jak ryba wyrzucona z wody.

- Sam? W ciąży? - powtarza. - Jak to możliwe, to ja miałam zajść w ciążę, wtedy byś mnie tak łatwo nie spławił!

Oboje patrzymy na nią w szoku.

- Jak to, ty miałaś zajść w ciążę? - pyta Mark niebezpiecznie spokojnym głosem. - Proszę, wyjaśnij nam to.

Julita początkowo próbuje się wycofać, po czym wychodzi na jaw, że preparowała zakupione przez siebie prezerwatywy, żeby były nieskuteczne. Jednak jakimś sposobem to nie ona jest teraz w ciąży, ale ja.

Mark podchodzi do niej, ona się cofa – widać że się go boi.

- Posłuchaj mnie teraz, i radzę ci dobrze to zapamiętać - mówi spokojnie, niemal łagodnie, ale w jego głosie czai się groźba. - Wyjdziesz stad teraz, i już nigdy więcej nie skontaktujesz się ze mną, ani z Sam. Nigdy. Ani słowem nie powiesz nikomu, o tym, co zaszło między nami. Rozumiesz mnie? Jeśli nie... - zawiesza głos, a potem wyjmuje z wewnętrznej kieszeni marynarki plik świeżo wydrukowanych zdjęć. - Te zdjęcia zostaną opublikowane, i przekazane każdemu twojemu ewentualnemu pracodawcy. Swoją drogą - mówi, przyglądając się jednej z fotek – bardzo ładne zdjęcia, kto wie, może podniosą twoje szanse na ewentualne zatrudnienie, jeśli pracodawca zorientuje się jak bardzo jesteś... utalentowana – wciska jej w ręce zdjęcia, zrobione przeze mnie tego pamiętnego przedpołudnia u mnie w mieszkaniu.

Widzę jak Julita zmienia się na twarzy, chce jeszcze coś powiedzieć, ale Mark ujmuje ją pod ramię i stanowczo odprowadza do drzwi.

- Pamiętaj – rzuca na odchodnym. - Nigdy więcej nie chcę cię widzieć ani słyszeć.

Po jej wyjściu siedzimy w milczeniu na kanapie. Mark tuli mnie, gładzi mnie uspokajająco po plecach.

- Jesteś wszystkim, czego potrzebuję w życiu – mówi. - Zobaczysz, wszystko ułoży się wspaniale.

I ma rację.

Dwa tygodnie później nieoczekiwanie dzwoni do mnie Justyna, jedna z naszych wcześniejszych "maskotek". Zawsze ją lubiłam. Odczuwam potrzebę rozmowy z inną kobietą, więc umawiam się z nią na kawę po pracy. Ostatnimi czasy odkrywam na nowo swoją kobiecość, fryzurę mam bardziej kobiecą niż przez ostatnie dziesięć lat, a dotychczasowe kostiumy i garnitury zamieniłam na wygodną wełnianą sukienkę przed kolano. Odkrywam też urok biżuterii i bardziej starannego makijażu.

- Wyglądasz wspaniale, Sam! - wita mnie Justyna. - Chyba wszystko się układa u ciebie świetnie, prawda? To po tobie widać!

Zwierzam się jej, że jestem w ciąży, i cieszy mnie jej entuzjastyczna reakcja.

- Ależ to wspaniale! - mówi, a radość w jej oczach jest autentyczna. - Zawsze uważałam że jesteście świetną parą. Na pewno będziecie równie świetną rodzinką. Poza tym jest coś szalenie podniecającego w ciele ciężarnej, wiesz? - mówi, i puszcza do mnie oczko.

Pokazuję jej zdjęcie USG mojej dwunastotygodniowej fasolki, i przyjmuję radosne i entuzjastyczne gratulacje.

- Podobno w ciąży niektóre kobiety mają nieustannie ochotę na seks – mówi konspiracyjnym szeptem, i chichocze. - A jak z tym u ciebie?

Przyznaję się, że ostatnio, kiedy nie śpię lub nie jem to na okrągło mam ochotę się bzykać.

- A jak sobie z tym radzi Mark? - dopytuje Justyna. - Może potrzeba mu troszkę pomocy? - uśmiecha się znacząco.- Jak coś, to pamiętajcie o mnie, nie mogę przecież zostawić przyjaciół w potrzebie.

- Och, nie wiem, czy Mark jest gotowy na taką zabawę – mówię. Cała ta historia z Julitą mocno go wystraszyła. Opowiadam Justynie w skrócie historię naszej znajomości z tamtą kobietą.

Jest pełna zrozumienia.

- Oczywiście, to zależy od was – mówi – ale myślę, że jeżeli sprawiało wam to obojgu przyjemność, nie powinniście z tego całkiem zrezygnować. Zaproście mnie kiedyś na kolację do miasta, i zobaczymy, jak się to dalej potoczy.

Idę za jej radą.

Justyna jest cudowna, przyjacielska, nienachalnie flirtująca z nami obojgiem, i widzę jak Mark rozluźnia się stopniowo w jej towarzystwie.

Rozstajemy się przed drzwiami restauracji, obiecując sobie nawzajem że powtórzymy to w następnym tygodniu.

Po trzeciej wspólnej kolacji Mark rozluźnia się na tyle, że znów zapraszamy Justynę do naszego mieszkania. Jej pogodny, przyjacielski sposób bycia jest miłą odmianą po nahalnej zmysłowości Julity. Wkrótce nasza znajomość znów owocuje wspólnymi igraszkami w łóżku - i dla nas wszystkich jest to odprężające.

Justyna stopniowo staje się coraz bliższa nam obojgu, jako przyjaciółka. Naprawdę się cieszymy, kiedy poznaje dziewczynę, która może okazać się miłością jej życia. Monika jest równie żywa i pogodna jak Justyna, świetnie do siebie pasują. Nie żałujemy nawet końca naszej zmysłowej przygody. Są jeszcze inne dziewczyny na świecie.

Czasami patrzę na to, jak zmieniło się moje życie w ostatnich miesiącach, i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to wszystko dzięki Julicie.

Gdyby nie ona, nie byłabym teraz w ciąży, nie miałabym męża i cudownych przyjaciółek, i może długo jeszcze nie poczułabym się tak kobieca i kochana jak obecnie.

Ten tekst odnotował 50,693 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.76/10 (50 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (15)

+2
0
a więc jednak kobieta 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie udawaj. że nie wiedziałaś 😛
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałem. Oceniłem na 10, bo ciekawie się czyta, intrygująca fabuła, a sceny seksu dobrze napisane. Bardzo dobrze warsztatowo. Czyta się bardzo płynnie. Wyrzuciłbym kilka zbędnych zaimków, np:
1. "dzwonię do drzwi. Otwiera mi Mark, w samych dżinsach." na " dzwonię do drzwi. Otwiera Mark, w samych dżinsach."
2. "założyła przygotowane przeze mnie moje własne czarne bawełniane bokserki" na "założyła przygotowane przeze mnie moje czarne bawełniane bokserki". Jak coś jest moje to i jest własne :-)
3. "Nawilżam wibrator żelem, i masuję nim jej odbyt" na "Nawilżam wibrator żelem, i masuję jej odbyt" - wiadomo co nawilża, więc wiadomo czym masuje.
4. "Sięgam po drugi wibrator, i włączam go od razu na wyższy poziom." na "Sięgam po drugi wibrator, i włączam od razu na wyższy poziom."
5. "do sypialni wkracza Mark we własnej osobie, świeżo ogolony, w dżinsach i golfie" na "do sypialni wkracza świeżo ogolony Mark, w dżinsach i golfie" - nie podoba mi się tutaj kolokwializm "we własnej osobie". Przestawiłem też "świeżo ogolony" przed Marka.
6. Nie podoba mi się też w tekście literackim wyrażenie "w ogóle". Napisałaś: "Nie obnosimy się raczej z naszym związkiem, tak jest po prostu wygodniej, w pracy i w ogóle". Może "...w pracy i w życiu prywatnym"?
Co myślisz o moich zmianach? Czepiam się za bardzo, czy mają sens?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Adix, dzięki za konstruktywną korektę, zastosowałam się do Twoich sugestii, poza punktem 6 - ten akurat kolokwializm pasuje mi do Sam , to w końcu jej osobista relacja 😉
Zaimki to moja zmora, zalewam czytelników powodzią zaimków, dobrze że nie czytałeś moich wczesnych opowiadań, sprzed dekady albo i dwóch...ją, jej, jego , co chwila, co drugie zdanie. Teraz jednak jest lepiej 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
domyślałam się 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie upieram się przy punkcie szóstym. Jeśli pasuje do Sam, to jak najbardziej jest na miejscu. Trochę inaczej trzeba oceniać narrację bardziej klasyczną, a inaczej osobistą, jak wyznanie, wspomnienie, spowiedź. Tutaj można swobodniej posługiwać się językiem.
Zaimki to zmora prawie każdego początkującego. Ja też wciąż z tym walczę i poprawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

6. Nie podoba mi się też w tekście literackim wyrażenie "w ogóle". Napisałaś: "Nie obnosimy się raczej z naszym związkiem, tak jest po prostu wygodniej, w pracy i w ogóle". Może "...w pracy i w życiu prywatnym"?


Skoro jesteśmy przy poprawkach to może: "Nie obnosimy się raczej z naszym związkiem na co dzień, tak jest po prostu wygodniej".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Wszyscy się buntują na to moje "w ogóle"... mogę walnąć focha, ignorować vox populi 😉 albo zmienić 😛 Jeszcze się nad tym zastanowię.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
MarySue, jak będziesz zbyt uległa, to czytacze na głowę Ci wlezą 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@indragor, absolutnie nie należy przesadzać z uległością 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
jedyne, czego mogłabym się przyczepić, to "wachać" pisze się przez samo "h"
oraz, że mnie w szkole uczono, iż przecinków nie stawia się przed "i", to wszystko. Poza tym, opowiadanie idealne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jeśli o "wahanie" chodzi, jak znajdę wyedytuję. Jak wiesz jestem dyslektyczką, to moja zmora, plaga mojego życia. Nigdy sama swoich wszystkich błędów nie wyłapię, ale pracuję nad tym.
Co do przecinków przed I, polecam artykuł na ten temat. http://www.jezykowedylematy.pl/2010/12/emil-rucinski-kiedy-przed-i-trzeba-postawic-przecinek/
I wiesz co? Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to co mi wypomnisz to błędy ortograficzne i jakieś inne drobne bzdury. Zawsze to robisz, ilekroć krytyka ci nie w smak...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dupy, spokój. Nie róbcie gównoburzy w komentarzach pod swoimi tekstami.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
krytyka mi nie w smak? myślisz, że po około 15 latach ciągłego krytykowania mnie, jest mi ona nie w smak? Źle to odebrałaś
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ja tam dałem się wkręcić, mimo poszlak wskazujących na lata osiemdziesiąte, ale kto by pamiętał, co działo się w latach osiemdziesiątych na scenach i scenkach... 😛
Wszystkie uwagi @starski'ego tracą sens, biorąc pod uwagę, że nie mamy do czynienia z erotyką, tylko opowiadaniem-zagadką, i temu elementowi przyporządkowana jest i budowa, i struktura... dzieła. Zawachałem się tutaj, ale dałem 10. To nie jest przecież opowiadanie erotyczne. To jest całkiem udana wprawka literacka. Z elementami odważnymi. Markiem i Sam... ...em? ...ą? Łatwo mi pisać ujawniając tę drobną różnicę między mężczyzną a kobietą, więc podejrzewam, że ukrywać ją łatwo nie było. I za to jest ta dycha. 🙂
Niedociągnięcia doskonale widoczne są z dystansu. Twórcę rzadko stać jest na trzymanie swojego dziecka na dystans. 😛
Odgrzewam sobie te kotlety, o których nawet najstarsze muchy tu już nie pamiętają, sorki. 😛
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.