Marta - Rozmowa kwalifikacyjna (I)

6 lipca 2019

Szacowany czas lektury: 8 min

Klasycznie, kliszowo, dla tych, którzy potrzebują lekkiego tekstu w znanym klimacie.

Poddenerwowana, przerażona, roztrzęsiona, każdy dobrze opisałby moje odczucia w tym konkretnym momencie, gdy przekraczam przeszklone drzwi przed biurem kierownika jednostki. Ściskam w dłoniach swoje CV, świadoma, że tylko teczka powstrzymuje mnie przed rozdarciem kartki na strzępy. Rozglądam się po niewielkim pomieszczeniu. Po prawej biurko, za którym siedzi sekretarka w skupieniu kończąca drugie śniadanie ze wzrokiem utkwionym w monitor komputera. Po lewej trzy krzesła zajęte przez kandydatów. Dwóch mężczyzn, chudy blondyn w idealnie dopasowanym garniturze, obok niższy, lekko szczupły, rumiany brunet, który wbija nerwowo wzrok w podłogę. Potem mały stolik z kwiatkiem i karafką wody i ostatnie krzesła zajęte przez szczupłą blondynkę w ciemnoróżowej prostej sukience i wysokich czarnych szpilkach. Jedynie blondyn zmierzył mnie wzrokiem. Tak, jak i blondynka. Po czym wróciła do szukania czegoś w małej skórzanej torebce ze złotymi sprzączkami. Po chwili kobieta wyciąga błyszczyk i delikatnie rozprowadza go na ustach. Krótka sukienka, dość nieskromny dekolt, jak ja się przebije przez nich.

Myślę o swoim szarym naprędce ubieranym żakiecie. Do tego biała bluzka i prosta czarna prosta spódnica do kolan. Czarne, niskie proste czółenka, zamiast szpilek. Skromnie, elegancko, tylko czy tak powinna wyglądać sekretarka kierownika. W ostatnim miejscu, gdzie zaproszono mnie na rozmowę, po krótkiej pogawędce, podkreślaniu znaczenia firmy przez kadrowca o sumiastym wąsie i nadwadze, ostatecznie elegancja i prostota przegrały. Pracę dostał nie kto inny, jak panna w głębokim dekolcie i przykrótkiej kiecce, która musiała co chwilę poprawiać.

Drzwi się otwierają, wychodzi niska ruda dziewczyna. Jakaś nerwowa, czerwieni się, co jeszcze bardziej uwidacznia piegi na twarzy. Potem wchodzi blondyn. Siadam na wolnym miejscu i czekam na swoją kolej. Rozmowa w środku widocznie nie trwa długo, bo blondyn wychodzi i jego miejsce w ciągu 20 minut zajmuje brunet. Nawet nie dopytuje, jak poszło. To nie egzamin, tutaj liczy się, kto wygra z konkurencją. Pieprzony wyścig szczurów. Mija pół godziny, potem kolejne kilka minut. Jest chwila po 12, gdy chłopak wychodzi. Poprawia krawat, uśmiecha się, wyraźnie zadowolony.

Potem czas na blondynkę. Zerkam na kierownika w drzwiach. Wysoki, szpakowaty, w wypolerowanych błyszczących skórzanych butach i dobrze dopasowanej marynarce. Stoi przez moment, po chwili odsuwa się, wpuszczając blondynkę do środka. Pasuje mi do niej imię Sandra. Znałam jedną w liceum, ubierała się podobnie, zawsze chodziła z fajnymi chłopakami. Potem wyjechała gdzieś i zmieniła szkołę. Sandra znika w środku. Rozmowa trwa. Nikt inny nie przychodzi. Jedynie ludzie z biura do sekretarki. Na moment przychodzi kurier i zostawia paczkę. Żadnych nowych kandydatów. To dobrze.

Nerwowo sięgam do górnego guzika koszuli i rozpinam go. Może nie będzie aż tak oficjalnie. W końcu wychodzi. Kierownik z uśmiechem śledzi ruchy Sandry, gdy otwiera drzwi i wychodzi. Każdy delikatny ruch bioder na boki. „Dziwka” – to jedyne co przychodzi mi na myśl, w tym momencie.

– Zapraszam. Pani Marta tak? – Wbijam palce w teczkę, biorę oddech i wchodzę.

– Tak, dziękuję bardzo.

– Proszę usiąść. Nazywam się Andrzej Migalski.

– Marta Wolska – wyciągam dłoń do przodu. Kierownik ściska ją z wyraźnym zadowoleniem.

– Zaraz wrócę do pani – rzuca mimochodem, wychodząc z biura. Słyszę trzask zamykanych drzwi.

Rozpinam wygodniej żakiet. Do tego jeszcze jeden guzik koszuli. Może jeszcze jeden? Nie, nie będę świeciła stanikiem. Już i tak pewnie wystaje koronka. Siadam wygodnie, lekko bokiem. Dłonie splecione na udach, pierś do przodu. Biorę kilka głębszych wdechów. Poprawiam jeszcze tylko włosy, gdy drzwi się ponownie otwierają.

Andrzej siada za wysokim biurkiem z ciemnobrązowego drewna. Przegląda, jakiś przyniesiony od sekretarki dokument. Potem z małego stosu wybiera moje dokumenty zgłoszeniowe. Unosi wzrok na moment i spogląda na mnie. Widzę, jak przygryza wargę. Korzystając z jego uwagi, jeszcze bardziej eksponuje dekolt. Trzeba korzystać ze wszystkich atutów.

– Ma Pani dobre kwalifikacje. Dwa języki obce, w takim wieku. Studiujesz?

– Filologię germańską, ale zaocznie.

– Mam nadzieję, że język niemiecki zyskuje przy dłuższym poznaniu. Nigdy nie był moją mocną stroną.

– Jest ciekawy – odpowiadam zdawkowo. Ostatnie, czego trzeba podczas rozmowy o pracę to rozpływania się nad pięknem Goethego.

– Nie wątpię. Proszę się odprężyć, to niezdrowe dla pleców.

– Co takiego?

– Rozumiem, że warto sięgać po wszystkie atuty, ale szkoda pleców. Nie musi się pani tak napinać.

Czuję, że zapadam się w fotel, jakby ktoś wypuścił ze mnie powietrze. „No to po mnie” - myślę tylko.

– Przepraszam – wyrzucam z siebie, cicho. Mam ochotę zapaść się pod ziemię.

– Nie ma pani za co. W zupełności to rozumiem, bo sam mam teraz problem nad podjęciem wyboru. Zwłaszcza widząc pani poprzedniczkę, nie dziwię się.

– No tak.

– Ok, ma pani naprawdę dobre kwalifikacje. Małe doświadczenie to fakt, ale który to rok studiów.

– Drugi proszę pana.

– Mów mi Andrzej, proszę.

– Dobrze Andrzeju.

– Powiem ci zupełnie szczerze. Wyglądasz na mądrą kobietę. Tak naprawdę, ta rozmowa jest po to, bym zobaczył wszystkich kandydatów na oczy. Kadry są całkiem sprawne wyborze merytorycznym kandydatów. Teraz to bardziej kwestia subiektywnej oceny.

– Rozumiem. Mam nadzieję, że nie zawiodłam pana – uśmiecham się lekko.

– Z uśmiechem na twarzy, wygląda pani znacznie lepiej.

– Dziękuję.

– Teraz mam pytanie zasadnicze do ciebie. Twoja poprzedniczka szybko na nie odpowiedziała, więc tutaj również liczyłbym na zdecydowanie. Czy zgodzisz się, oczywiście przy oczywistej podwyżce uatrakcyjnić mi pracę?

– Pyta pan o seks?

– Pytam o to, czy chce pani tu pracować i zarabiać bardzo przyjemne pieniądze. Mówimy tutaj o 4 tysiącach na rękę, zamiast standardowych 2. To dobra podwyżka. Może więcej, w zależności od miesiąca.

– Mam partnera.

– Pani partner nie jest tutaj istotny. To rozmowa między nami. Jak brzmi twoja odpowiedź?

– Czy moja poprzedniczka udzieliła twierdzącej odpowiedzi?

– Nie mogę powiedzieć. – suka musiała się zgodzić.

– Tak – wyszeptuje.

– Skąd ta mina zbitego psa. Spójrz mi w oczy i powtórz to głośnie.

– TAK – podnoszę wzrok i wbijam spojrzenie w jego szare oczy. Ma dziwnie wilczy wyraz twarzy, jak drapieżnik, który złapał ofiarę i cieszy wzrok jej uległościom i szarpaniem się.

Niech sobie dalej tak myśli. Spoglądam mu w oczy. To wystarczy, bym wiedziała, czego oczekuje.

Nie zależało mu na łatwej pannie w szpilkach. Uciekam wzrokiem ku złożonym na udach dłoniom. Zaciskam palce, pozwalając, by ostre końce paznokci wbiły się w miękką skórę śródręcza, powoli zaczynam liczyć w myślach. Zerkam na niego, widzę ten uśmieszek. Wyraźnie cała sytuacja sprawia mu przyjemność. Moje skrępowanie, pozwalające mu poczuć się Panem Sytuacji.

– Podejdź, proszę do mnie i siadaj – klepie dłonią po udzie. Nie bawi się, nie czeka. Powoli wstaję z głębokiego fotela i poprawiam spódnicę. Wygładzam ją, po czym powolnym krokiem obchodzę szerokie biurko. Zbliżam się do niego i przystaję na chwilę przyglądając mu się. Jak siedzi z szeroko rozsuniętymi nogami w czarnym fotelu. Moje spojrzenie zatrzymuje się na ręce, na której błyszczy duży zegarek. Znowu wskazuje na udo – Długo jeszcze mam czekać? – Sięgam do spódnicy, unoszę ją delikatnie i siadam na jego udzie. Czuję, jego ciepły oddech na policzku. Wtedy kładzie dłoń na moim kolanie, a drugą głaszcze po plecach. Zaciska dłoń na kolanie, drugą sunąc wzdłuż kręgosłupa. Czuję przeszywający mnie dreszcz. W myślach powoli odliczam kolejną dziesiątkę. Gdy dochodzę od czwórki, czuję jak, zaczyna bawić się włosami. Patrzę na niego, nie mogąc oderwać wzroku od jego szarych oczu. Puszcza wreszcie moje kolano.

– Rozepnij – rozkazuje – bardziej.

Czuję na pośladkach rosnącą i rozgrzaną męskość. Sięgam palcami do bluzki i rozpinam kolejny guzik i kolejny. Rozsuwam ją mocniej, spuszczając wzrok. Jeśli szuka kobiety, która będzie zawstydzona i uległa, to i taką dostanie. Chwyta mnie za podbródek i unosi wyżej. Patrzymy na siebie. Robi się ciekawie. Może jednak nie aż tak uległej owieczki oczekuje. Zaciska palce na brodzie, drugą dłonią chwytając lewą pierś przez miękki stanik, bawi się przez chwilę materiałem.

Na sekundę uwalnia mój podbródek, przesuwając kciuk do ust. Przez moment przesuwa po nich, by ostatecznie rozsunąć moje usta. Zaczynam lizać jego palec, potem ssać. Nie tego się spodziewał.

– Aż tak ci się podoba?

Uśmiecham się tylko i oblizuję wargi. Mam go.

– To jak? Nadaję się?

– Myślę, że znajdziemy dla ciebie miejsce – wstaję z jego kolan. Wygląda na zaskoczonego, bo liczył na więcej. Podoba mi się ta gra, ale do wszystkiego z umiarem, jak mawia moja mama.

– Tak?

– Zgłoś się jutro do kadr, a teraz pomożesz mi z tym? – Spogląda sugestywnie na wypukłość w spodniach. Uśmiecham się tylko i puszczam mu oko.

– Przecież jeszcze nie jestem pańską asystentką. Musi sobie pan sam poradzić z tym problemem.

Zamilkł. Po chwili pokiwał głową. To zdecydowanie nie jest odpowiedź, jakiej spodziewał się usłyszeć.

Wracam do domu świadoma, że przynajmniej jedno poszło dzisiaj dobrze. Czy robię z siebie prostytutkę? Szczerze, nie obchodzi mnie to teraz, aż tak bardzo. Cel uświęca środki, jak to mówią. Co nie zmienia faktu, że zasługiwałam na tę robotę. Miałam ogromną ochotę wygarnąć mu to, jednak co by to zmieniło? Moje CV trafiłoby tam, gdzie 10 poprzednich, czyli prosto do kosza, a on by pewnie przyjął albo blondynę, albo inną laskę. Niestety do tej pory trafiłam tylko raz na kierowniczkę i była już na wejściu straszną suką. Chyba ten typ człowieka, tak po prostu ma. Najwyraźniej na pewnym poziomie pracy w korporacji nie biorą normalnych ludzi, tylko samych psycholi. Ten chociaż wyglądał przyzwoicie. Wchodzę do siebie. Już w drzwiach słyszę, jakieś rockowe kawałki mojej współlokatorki. Zaglądam do naszego pokoju. Krystiana nie ma jeszcze. Pewnie siedzi na zajęciach. Zamykam drzwi i zsuwam z siebie spódnicę i żakiet. Zaraz potem na fotelu ląduje koszulka. Przez chwilę patrzę na siebie w wysokim lustrze. Sięgam palcami do mokrej plamki na szarym materiale fig. Wsuwam palce pod spód i muskam palcem wskazującym i paznokciem łechtaczkę. Po kilku sekundach się opanowuje. Wciągam na siebie wymiętą zieloną koszulkę. Potrzebuję prysznica. Ciepłej wody, miękko spływającej po moim ciele. Delikatnej pieszczoty strumienia słuchawki masującej piersi.

Gdzie ten Krystian, gdy jest potrzebny. Nie tylko mój szef, będzie dzisiaj musiał sobie sam radzić.

Ten tekst odnotował 31,202 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.71/10 (59 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (15)

+2
-1
Postać Sandry bardziej mnie zainteresowała ...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
może jednak konfrontacja z Sandrą....?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Brzmi interesująco 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Dobre opowiadanie.Bedzie cześć kolejna.Daje 5
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1

Postać Sandry bardziej mnie zainteresowała ...



Szczerze powiedziawszy, może w innych okolicznościach przyrody. Osobiście uznałem ją, za mało interesującą i zbyt sztampową nawet, jak na to opowiadanie. Może pojawi się, gdzieś jeszcze, kto wie.

Co do kontynuacji, to czas pokaże. Bardzo mi miło, że się spodobało.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Po prostu z twojego opisu Sandra wydaje się modelowym typem sekretarki,natomiast Marta jest taka ... niewyraźna.
Przychylam się do opinii jednego z moich poprzedników: Marta powinna stanąć w szranki z Sandra w walce o posadę 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0

jak ja się przebije przez nich


przebiję

kiecce, która musiała


którą

który to rok studiów.


"?" na końcu?

całkiem sprawne wyborze


"w wborze"

dochodzę od czwórki


do?

To zdecydowanie nie jest odpowiedź, jakiej spodziewał się usłyszeć.


Albo przerzucasz negację albo zmieniasz formę wydaje mi się:

To zdecydowanie jest odpowiedź, jakiej nie spodziewał się usłyszeć.


albo

To zdecydowanie nie jest odpowiedź, jaką spodziewał się usłyszeć.



Do tego jest trochę bałaganu z przecinkami - zwłaszcza przy wymienianiu cech szwankuje drugi przecinek... 😛
A pewne grono dysmatematyków zapewni Cię, że używanie cyfr to zło.

Samo opowiadanie jest bardzo fajne w odbiorze - świeże i nieszablonowe. Właściwie aż szkoda, że ta plamka na figach nie zrobiła się większa, bo kolejnej szansy na drugi raz takiego spontanu z zaskoczenia już przecież nie będzie, no i pomysł przepadł... 😛 A mógł "nieważny Krystian" zadzwonić w trakcie? Mógł... ;P Nieważne. 🙂)
Chyba, że potraktujemy ten tekst jako szkic - rzeczywiście nie jest przesadnie długi i ma dość pobieżnie nakreśloną strukturę i treść. Chyba, że jest wstępem do serii. Jeśli tak - z niecierpliwością czekam na kolejną część, chociaż bardzo chętnie i tak przeczytałbym go w większej i solidniejszej odsłonie. 🙂)
Tym bardziej, że wydaje mi się, że sama korekta błędów może nie wynieść tekstu z objęć poczekalni.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jedynie blondyn zmierzył mnie wzrokiem. Tak, jak i blondynka.
No to jednak blondyn nie był jedyny, prawda?
jak ja się przebije przez nich.
Przebiję. Znak zapytania na końcu.
tylko czy tak powinna wyglądać sekretarka kierownika.
Znak zapytania.
Przegląda, jakiś przyniesiony od sekretarki dokument.
Niepotrzebny przecinek.
Kadry są całkiem sprawne wyborze merytorycznym kandydatów.
W wyborze.
Pytam o to, czy chce pani tu pracować
Musisz zdecydować, czy oni są w końcu na ty czy nie. Raz per pan, raz bezpośrednio...

Interpunkcja leży, możesz użyć languagetool. Gubisz ą, ę. Cyfry i liczby słownie (i nie jestem żadnym dysmatematykiem! Cokolwiek to słowo znaczy!!!!).
Ogólnie dobrze posługujesz się językiem, zabrakło ostatniego szlifu (oby nie z lenistwa).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Każdy kolejny tekst jest coraz lepszy, a to dobrze wróży. A co do eliminacji błędów polecam przeczytać wszystko na głos, nawet cicho, to sporo pomaga 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Jedynie blondyn zmierzył mnie wzrokiem. Tak, jak i blondynka.
No to jednak blondyn nie był jedyny, prawda?



Jedynie a nie jedyny
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jedynie= tylko, wyłącznie. Dla mnie to oznacza, że nikt poza blondynem nie zmierzył jej wzrokiem. Drugie zdanie stoi w sprzeczności z pierwszym.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Masz rację, mój błąd.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Głosuję na "9", bo "bardzo dobre", to byłoby za mało. Masz wielce unikalną umiejętność trafiania w punkt miedzy opisywaniem szczegółów a tempem akcji. Jedni rozwlekają, a inni biegną, tu umiesz budować atmosferę i napięcie. Ponadto nieźle żonglujesz słowem. Gratulacje!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Aha, to trzeba dodać - bohaterka ma intrygującą osobowość. W przeciwieństwie do Sandry, której w najmniejszym stopniu nie jestem ciekawa, bo w pełni ją sobie wyobrażam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Zasiadałem do lektury z obawą, że tekst przekroczy akceptowalną dla mnie granicę banału; w końcu rozmowa kwalifikacyjna to spowszedniała rutyna w erotycznych opowiastkach. Tym bardziej ucieszyłem się, że dialog prowadzony jest trochę wbrew schematom, a najbardziej kliszowa z postaci - Sandra - odgrywa słusznie epizodyczną rólkę. Językowo mogłoby być lepiej, jak zauważyli przedmówcy, lecz i tak opowiadanie wzbudziło we mnie apetyt na kontynuację. Nie żałuję tych dziesięciu minut.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.