Małżeńskie dylematy (I)
3 stycznia 2020
Szacowany czas lektury: 29 min
Witam. Została mi jeszcze do ukończeni ostatnia część Ali, ale w międzyczasie przyszedł mi do głowy pomysł, który spisałem od razu. To opowiadanie pisało się, można powiedzieć samo. Dwa dni i gotowe. Mam nadzieję, że się wam spodoba, ponieważ mam już pomysł na drugą część. Miłej lektury i proszę o odzew.
Zatrzymałem samochód pod domem. Nowoczesny, parterowy budynek, rozświetlony ledowymi spotami wyraźnie odznaczał się na ciemnej ścianie lasu. Ogromne, szklane tafle okien rozciągające się od sufitu do podłogi pozwalały swobodnie zajrzeć do środka. Ze zdumieniem stwierdziłem, że jestem pod własnym domem. Droga od lekarza przez zakorkowane miasto była jak sen. Nie pamiętam w ogóle, jak się tu znalazłem. Wyłączyłem silnik i wszedłem do środka. Ania krzątała się w kuchni. Przygotowywała na kolację coś wykwintnego. Była zajęta, ale na mój widok się uśmiechnęła.
- Jesteś wreszcie. Co tak długo? - spytała, niemalże nie odrywając wzroku od patelni, z której rozchodziła się apetyczna woń.
Czułem, że muszę powiedzieć jej od razu, bo potem zabraknie mi odwagi. Wziąłem głęboki oddech:
- Odebrałem wyniki badań – powiedziałem sucho.
Spojrzała na mnie, jakby dopiero teraz dostrzegła moją obecność. W jej oczach zobaczyłem iskierkę, jakiś nieśmiały płomyk nadziei, który jednak szybko przygasł. Moja mina zdradzała wszystko, nie pozostawiała żadnych złudzeń.
- Jestem bezpłodny – powiedziałem z rezygnacją w głosie i cisnąłem na blat wydruk, na którym niczym wyrok napisano, że moje plemniki są po prostu martwe.
- Nigdy nie będę ojcem – dodałem jeszcze i bezsilnie osunąłem się na krzesło. Teraz jeszcze dobitniej dotarło do mnie, jak bardzo ją zawiodłem. Chciała tego dziecka. Obydwoje chcieliśmy, ale dla Ani było to szczególnie istotne. Kierował nią wyjątkowo intensywny instynkt macierzyński. Byliśmy trzy lata po ślubie, a od dwóch staraliśmy się o dziecko. Bezskutecznie. Na początku były żarty i codzienny seks, aby nie przegapić terminu. Później pojawił się niepokój i rozpaczliwe przeszukiwanie internetu w poszukiwaniu przyczyny, aż w końcu przyszedł czas na lekarzy. Ania poszła pierwsza, obarczona jakimś niewytłumaczalnym przekonaniem, że to głównie kobieta stanowi problem. Wkrótce okazało się, że po jej stronie nie ma żadnych przeszkód. Przyszła kolej na mnie. Jeszcze, kiedy czekałem w poczekalni do specjalisty łudziłem się, że to przecież niemożliwe, aby młody, zdrowy facet, jakim byłem nie mógł spłodzić potomka. Nie mieściło mi się to w głowie. Dopiero rozmowa z lekarzem uświadomiła mi, że męska niepłodność nie jest niczym niespotykanym i że będę musiał się z tym ewentualnie pogodzić. Pierwsze wyniki nie były optymistyczne. Oczywiście poddałem się terapii hormonalnej, zażyłem wszystkie możliwe medykamenty, jednak bez oczekiwanego efektu. Ponowne testy jednoznacznie potwierdziły, to czego się od początku obawiałem.
Ania podeszła do mnie i się przytuliła. Objąłem ją z całej siły. Jej bliskość była ukojeniem i w tym momencie nic nie mogło mnie bardziej pocieszyć.
- Nie martw się – powiedziała czule. - Coś przecież wymyślimy. Musimy trzymać się razem, wszystko będzie dobrze.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – odpowiedziałem szczerze. Pragnąłem usłyszeć z jej ust, że sytuacja nie jest beznadziejna.
- Kocham cię i nic tego nie zmieni, wiesz? - Uśmiechnęła się i wtedy poczułem, że świat nie jest już taki straszny.
- Chodź, kolacja gotowa – dodała. - Potem na spokojnie zastanowimy się, co robić dalej.
Podczas posiłku staraliśmy się unikać rozmowy na ten temat, ale w myślach ciągle do niego wracałem. Nadal nie mogłem zrozumieć, że to dotknęło właśnie nas. Byliśmy zaraz po trzydziestce, zdrowi i bez nałogów. Do tej pory wszystko się układało. Mieliśmy własny dom na przedmieściach i dobre posady. Ania szybko awansowała na szefową jednego z departamentów w dużej korporacji i wydawało się nam, że nadszedł właściwy moment, aby oderwać się od pracy i powiększyć rodzinę. Życie potrafi jednak pokrzyżować każde plany.
Patrzyłem na jej śliczną, dziewczęcą buzię, ale oczami wyobraźni wybiegałem dalej - w przyszłość. Nie martwiłem się o dziś, bo wiedziałem, że teraz jeszcze poradzimy sobie z bieżącymi problemami. Obawiałem się tego, co stanie się za kilka lat. Bez dzieci nasza miłość nie przetrwa. Pieniądze tego nie zmienią. Jaki sens będą wtedy miały te przestronne, sterylnie urządzone, nowoczesne wnętrza, z których teraz byliśmy tacy dumni? - Zastanawiałem się i z przykrością uświadomiłem sobie, że za kilka lat nie będzie tu dla nas miejsca.
- Nie zadręczaj się, to nic nie da – jej głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Naleję wina, chcesz? - zaproponowałem, aby rozgonić czarne myśli. - Kolacja była wyśmienita.
- Dziękuję – odpowiedziała Ania. - Wino dobrze nam zrobi.
Miała rację. Po drugim kieliszku zrobiło się nam lżej i rozmowa zeszła na bardziej optymistyczne tematy. Pojawiły się żarty i przez chwilę czułem się, jakby nic się nie wydarzyło. Ania zaczęła trajkotać o pracy i koleżankach. Nic dziwnego, że po kilku minutach uaktualniłem najnowsze plotki o wszystkich znajomych. Taka właśnie była ta moja Ania. Gadatliwa i spontaniczna. Często podejmowała decyzje szybko i bez namysłu i czasami musiała za to odpokutować. Zawsze jednak patrzyła na życie od tej jaśniejszej strony. Uzupełnialiśmy się, bo ja byłem jej przeciwieństwem. Dzieliłem włos na czworo, zanim podjąłem jakąś ważną decyzję, ale dzięki temu nasz związek był zrównoważony i daleki od typowych małżeńskich konfliktów. Można by powiedzieć idealny, gdyby nie... No właśnie.
Ania trajkotała w najlepsze, ale w przerwie między jedną a drugą ploteczką zażartowała:
- Szkoda, że sama nie odebrałam twoich wyników – powiedziała to w taki sposób, że ledwo ją zrozumiałem. Trochę się jej plątał język. Nie wiadomo kiedy, ale opróżniliśmy całą butelkę, więc mówienie z normalną dla niej prędkością nie było już takie łatwe. Spojrzałem na nią pytająco.
- Nic bym ci nie powiedziała, a szybki numerek z jakimś niegłupim ciachem załatwiłby sprawę – powiedziała to w taki beztroski sposób, jakby nie chodziło o nasze dziecko, lecz zakup kolejnego gadżetu do domu.
- Ale z ciebie jajcara! Żartujesz, prawda? - spytałem i pierwszy raz tego wieczoru głośno zachichotałem. W głowie czułem lekki szum i otępienie, więc nie bardzo przejąłem się tym, co powiedziała. Ona też zaczęła się śmiać i brutalnie popchnęła mnie na kanapę, gdzie zaraz zaczęliśmy się kochać.
W ciągu kolejnych dni rozważaliśmy ewentualne rozwiązania. Ania uparła się jednak, żeby jakimś sposobem zajść w ciążę i sama urodzić. Byłoby nam wtedy dane przeżyć cały cykl i naturalnie przygotować się do roli rodziców. Popierałem ją w stu procentach. Chciałem ją oglądać z powiększającym się brzuszkiem, w którym rosło nasze szczęście. W żartach Ania droczyła się, że taka nie będzie już dla mnie atrakcyjna, ale wiem, że w ciąży byłaby jeszcze bardziej pociągająca. Z tej przyczyny, pomimo szczytnego celu adopcję odrzuciliśmy od razu. Dalsze rozważania nie zakończyły się konkluzją. Żadne z nich nie przypadło nam do gustu.
- Obawiam się, że w takim razie pozostaje nam sztuczne zapłodnienie – powiedziałem zrezygnowany, chociaż dobrze znałem jej pogląd na ten temat.
- Przerażają mnie te wszystkie procedury, badania i sam zabieg. Beee! – skrzywiła się na samą myśl o niezliczonych wizytach w gabinetach lekarskich. - Poza tym wybieranie dawcy z banku nasienia to jak losowanie lotto. Gdzie w tym wszystkim natura? - ciągnęła zniesmaczona. - Nie mam ochoty przez to przechodzić.
- Wolałabyś sama wybrać dawcę? - zażartowałem, bo co tu można było więcej powiedzieć.
- Może – odparła obojętnie, ale nie chciała już dalej prowadzić rozmowy. Obydwoje byliśmy zmęczeni brakiem rozsądnego wyjścia z tej, wydawałoby się beznadziejnej sytuacji.
Następnego dnia wróciłem do domu dopiero po dwudziestej. Ostatnio przyłapałem się na tym, że pracuję coraz dłużej. Oczywiście robiłem to świadomie po to, aby zająć czymś myśli. Dom kojarzył mi się na razie z jednym. Później zmęczenie pozwalało mi w miarę spokojnie przespać noc. Tym razem Ania nie czekała na mnie z kolacją. Wydało mi się to dziwne, ponieważ zawsze któreś z nas, które wróciło wcześniej, przygotowywało wieczorny posiłek. Kolację zawsze spożywaliśmy razem. Była pewnego rodzaju ceremoniałem. Udałem się zaniepokojony do sypialni i kiedy stanąłem w progu zaskoczył mnie niecodzienny widok. Wszędzie paliły się świeczki, a z łazienki dochodził odgłos napełniającej się wanny.
- Świętujemy coś? - spytałem zaskoczony romantycznym nastrojem.
Ania pokazała się w drzwiach. Była ubrana tylko w krótki, satynowy szlafroczek. Uśmiechnąłem się na jej widok. Była atrakcyjną kobietą, ale w tym momencie wyglądała wyjątkowo seksownie i kusząco. Moja żona nie była może typem modelki. Była niewysoka i drobna. Miała za to długie, proste, blond włosy i niewinną dziewczęcą urodę, którą dodatkowo podkreślały wąskie usta i lekko zadarty nos. Miała cudowne piersi. Kształtem i rozmiarem pasowały do całości jej figury. Były przyozdobione małymi różowymi brodawkami, które w chwili pobudzenia napinały się tak odważnie, że jej biust wydawał się większy. Były jak dwa filuterne wabiki, ale o tym wiedziałem tylko ja. Zawsze, kiedy się uśmiechała było w niej coś uroczego, że momentalnie chciało się ją przytulić. Dla tych, którzy jej nie znali, ta pozorna łagodność mogła być jednak myląca. Ania była rasową szefową i w gruncie rzeczy była osobą twardą i zdecydowaną. Ja jednak miałem to szczęście obcowania z łagodniejszą stroną jej natury.
- Chciałabym o czymś z tobą porozmawiać – powiedziała tajemniczo. - Ale najpierw weź kąpiel. - Dobrze ci zrobi. - Dodała i zaczęła nie rozbierać.
Po minucie wylądowaliśmy razem w wannie pełnej białej piany, a następnie w łóżku. Ania zaplanowała na wieczór seks zamiast zwyczajowej kolacji. Kochaliśmy się jak zwykle bez pośpiechu, ponieważ uwielbialiśmy długie pieszczoty. Finał był ich zwieńczeniem. Tego wieczoru Ania była jednak wyjątkowo aktywna i czułem, że chce mnie szczególnie pobudzić. Domyśliłem się, że chce mi zakomunikować coś, co łatwiej jest przyjąć właśnie w stanie pobudzenia.
- Chodzi o ciążę – wydusiła wreszcie.
- Co? Masz jakiś pomysł? - spytałem z nadzieją w głosie.
- Wiesz…nie żartowałam o tym, że sama mogłabym wybrać dawcę... Chciałabym, żeby ktoś mnie zapłodnił i będzie po sprawie.
Nie wierzyłem własnym uszom.
- Zwariowałaś?! Chcesz się przespać z kimś obcym? - byłem w szoku. - Tak po prostu? Pomyślałaś, chociaż o mnie? Też mam jakieś uczucia.
- Uspokój się, proszę – przerwała mi miękkim, kojącym głosem. - Chcemy tego dziecka i jestem zdecydowana na wszystko, byle tylko je mieć. Nie chcę cię zranić. To jest tak samo trudne dla ciebie, jak i dla mnie.
Sapałem głośno ze wzburzenia. Na szczęście byliśmy wciąż rozgrzani i pobudzeni pieszczotami, więc łatwiej było nam otworzyć się na trudne tematy. Normalnie pewnie urwałbym dyskusję od razu, lub – co gorsza – skończyłaby się ona kłótnią. Teraz gdy leżeliśmy nadzy i się dotykaliśmy, jej z pozoru szalony pomysł dodał nawet odrobinę pikanterii. Objąłem ją mocniej i pocałowałem wilgotne, drżące wargi. Zrozumiałem, że ciężko jest jej o tym mówić. Ile musiała znieść, żeby zdobyć się na odwagę?
- Przepraszam. Powiedz mi jak to widzisz – pomyślałem, że możemy chociaż porozmawiać. - Pewnie już rozejrzałaś się za potencjalnym kandydatem, tak?
- Jest u mnie w firmie taki informatyk – zaczęła opowiadać. - Przyjechał na kilka dni z Gdańska, żeby wdrożyć nowy system i nas przeszkolić. Wyjeżdża za trzy dni, a teraz jest najlepszy moment na zapłodnienie. Czuję to.
- A on po prostu się zgodzi, tak? - zażartowałem. - Wyobrażasz sobie jego minę, kiedy usłyszy od swojej szefowej: „Chcę, żebyś zrobił mi dziecko”.
- Głuptasie! - żachnęła się. - Chyba mu się podobam i oczywiście nie mógłby wiedzieć, że zrobilibyśmy to dla...prokreacji – szukała odpowiedniego słowa.
- Podobasz mu się? Skąd ta pewność?
- Wiem. Sam mówiłeś, że faceci się za mną oglądają – roześmiała się. - A potrafię właściwie odczytać sygnały, które wysyłają.
- A może chcesz się z nim przespać, bo się w nim zadurzyłaś? - Gdzieś w mojej głowie zrodziła się obawa, choć do tej pory Ania nie dawała mi powodów do zazdrości.
- Przestań! - nagle spoważniała. - Gdybym chciała cię zdradzić miałabym do tego wiele okazji, uwierz mi. Poświęcę się. Honor nie jest ważny. Liczy się tylko nasze dobro.
Na samą myśl, że przystawiali się do niej inni mężczyźni serce zabiło mi jak młot. Dotarło do mnie, że jest wspaniałą żoną i niesłusznie ją podejrzewam.
Pozwoliłem jej mówić, i chociaż nie było mi łatwo nie przerywałem, dopóki nie opowiedziała mi wszystkiego do końca. Ten facet był w naszym wieku, miał żonę i dziecko. Ania widziała zdjęcie na tapecie jego smartfonu. Poza tym otwarcie opowiadał o swojej rodzinie. Wydawał się idealnym kandydatem, ponieważ podobnie jak ja był brunetem. Przystojny i niepalący, a co najważniejsze, podobno niezwykle uzdolniony i inteligentny. Idealny dawca nasienia, można było pomyśleć. Dziwiła mnie tylko ta pewność Ani, że dla niej zdradziłby swoją żonę. Ona nie miała co do tego wątpliwości. Według niej wysyłał jej jednoznaczne sygnały, cokolwiek by to oznaczało.
Nasza rozmowa zakończyła się naprawdę ostrym seksem. Kochałem ją jak oszalały. Patrzyłem na Anię i dotykałem ją, ale ani przez chwilę nie mogłem zatrzeć w głowie obrazu, jak oddaje się innemu mężczyźnie.
- Nie poznaję cię ogierze – wyjęczała, kiedy skończyliśmy. - Dawno mnie tak nie kochałeś. Coś czuję, że rozdrażniło cię to, co ci powiedziałam. Mam rację?
- Daj spokój – odsapnąłem. - I tak nie będę mógł zasnąć.
- Obiecaj, chociaż, że to rozważysz.
Ania była sprytna i przebiegła. Celowo zafundowała mi nastrojową otoczkę, bo wiedziała, że w innym przypadku nie będę nawet chciał o tym słyszeć. Zawsze podziwiałem w niej upór i determinację, z jaką dążyło do wyznaczonego celu. Gotowa była użyć naprawdę niekonwencjonalnych sposobów, byle by tylko odnieść sukces.
Zgodnie z przewidywaniami przez resztę nocy prawie nie zmrużyłem oka. Rozważałem wszystkie za i przeciw. Muszę przyznać, że pomijając względy moralne, nieźle to sobie obmyśliła. Facet zarywa laskę na jeden raz, potem wyjeżdża daleko do swojej żony i o wszystkim zapomina. Myśli, że swoim niewątpliwym urokiem uwiódł młodą mężatkę, a tak naprawdę nie wie, że został podstępnie wykorzystany. Nigdy nie przyjdzie mu do głowy, że przyczynił się do powstania nowego życia. Co więcej, nikt nigdy się nie dowie, co tak naprawdę się stało.
Spałem chyba z godzinę. Kiedy otworzyłem oczy Ania leżała oparta na łokciu i patrzyła jak się budzę. Prawdopodobnie podobnie, jak ja nie mogła zasnąć.
- A czy wzięłaś pod uwagę, co bym przeżywał wiedząc, że kochasz się z kimś innym? - wypaliłem od razu. - Że cię ogląda nagą, dotyka i całuje? Przecież to jest zdrada.
- A myślisz, że jak ja się będę czuła, gdy będę się tym dotykiem brzydzić? - odpowiedziała pytaniem. - Kiedy wetknie w mnie penisa i to nie będzie twój? Możesz nazywać to zdradą, to nic. Jestem gotowa dużo poświęcić. To, co stanie się potem wynagrodzi nam wszystko, zapomnimy. Więc pozwól mi zdradzić cię, tylko ten jeden raz.
Popatrzyłem na nią uważniej. Zmieniła się bardzo. Na jej twarzy dostrzegłem troskę i ból. Nie próbowałem nawet szukać odpowiedzi, zarówno na moje pytania, jak i jej. Rany! Sam złapałem się na tym, że zaczynam rozważać taką możliwość, zamiast ją raz na zawsze wykluczyć.
- Zaaranżuje to w taki sposób, żeby wyglądało na spontaniczny, szybki seks bez żadnych umizgów i czułości – próbowała mnie uspokoić.
Rozeszliśmy się do pracy, bez żadnych ustaleń, ale wiedziałem, że nie mam dużo czasu. Wieczorem powrócimy do trudnej rozmowy i będę musiał podjąć decyzję. Będę ją musiał podjąć sam, ponieważ Ania była zdeterminowana. Następnego dnia, w piątek miała zostać z nim dłużej w biurze, ponieważ był to ostatni dzień wdrażania nowego systemu. W sobotę jeszcze pożegnalna impreza w klubie i w niedzielę rano facet wracał do domu. Był to więc rzeczywiście ostatni moment, jeśli w ogóle mieliśmy zrealizować plan Ani.
Jeśli chodzi o moją wydajność tego dnia, to równała się zeru. Można powiedzieć, że udawałam pracę, a tak naprawdę myślałem o nas. W głowie pojawiały się ciągle dwie wizje: my sami za parę lat i Ania w łóżku z innym facetem. Tym razem wróciłem do domu przed nią. Ugotowałem na kolację omlet, wzbogacony o własne dodatki. Nie było to może nic wykwintnego, ale zawsze lepsze niż kanapki. Czekanie umiliłem sobie szklanką whisky. Kiedy wróciła usiadła mi na kolanach i bez słowa się przytuliła. Butelka była już do płowy opróżniona.
- Aniu, poradzimy sobie z tym? Jeśli tak, to zróbmy, jak chcesz. - Na trzeźwo nie mógłbym tego z siebie wydusić.
Popatrzyła na mnie z taką czułością, że aż zrobiło mi się gorąco. Potem spoważniała.
- Boję się, ale będzie dobrze, zobaczysz – powiedziała i podkurczyła nogi. Była taka delikatna i bezbronna.
- Ale muszę to wszystko widzieć – zastrzegłem.
- Sama chciałam cię o to prosić – odparła. - Będzie mi łatwiej.
Następnie dopięliśmy wszystkie szczegóły i kiedy wszystko mieliśmy ustalone półprzytomny padłem na kanapę. W duchu tliła się jeszcze nadzieja, że facet okaże się wierny swojej żonie i nie będziemy musieli przez to wszystko przechodzić. Nadmiar wrażeń i alkohol szybko jednak sprawiły, że zapadłem w sen.
Rano nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Wałęsałem się bez celu, dopóki Ania się nie wyszykowała. Przytuliłem ją mocno na pożegnanie. Wkurzało mnie, że ktoś inny zagarnie jej zgrabne ciało dla siebie. Ona też była poddenerwowana i cała się trzęsła.
- Możemy jeszcze odpuścić – wyszeptałem.
- Wytrzymam, a potem o wszystkim zapomnimy. Kocham cię – odpowiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. Nie chciała przedłużać pożegnania, żeby się nie rozkleić.
- Kocham cię! Pisz! - rzuciłem za nią, ale nie wiem, czy dosłyszała.
Za dwie godziny dostałem smsa, w którym napisała, że wszystko idzie po jej myśli. Dopinają ostatnie szczegóły projektu, więc cały czas pracują razem. Odłożyłem telefon drżącymi dłońmi i rozejrzałem się, czy ktoś nie zauważył, w jakim jestem stanie. Na szczęście dziś nie miałem żadnej narady, czy spotkania z moim zespołem. Nie dałbym rady. Myślami byłem przy Ani. Zamknąłem oczy. Wyobrażałem sobie co się tam dzieje. Widziałem jak się do niego uśmiecha i żartuje. Nie miałem wątpliwości, że prowadzi z nim regularny flirt, a on na pewno dużo sobie po nim obiecuje. Jednoznacznie odczytuje „całkiem przypadkowe” zetknięcia ich ciał, niewinne dotknięcie dłoni i ochoczo poddaje się jej zalotom. Nic dziwnego. Ania postanowiła użyć wszystkich sposobów, aby go usidlić. Zrezygnowała nawet z formalnego ubioru wykorzystując casual Friday. Zachowała się mało profesjonalnie, ale zrobiła tak celowo. Założyła zwiewną, falbaniastą spódniczkę oraz luźny sweterek w duże oczka, przez które z bliska bez trudu można było nawet rozpoznać kolor jej stanika. W takiej garderobie jeszcze dobitniej skupiała na sobie jego spojrzenia. Była prowokująca, ale wszystko w granicach dobrego taktu. Dawka wrażeń, jaką mu zgotowała, z pewnością wystarczyła, by nie mógł myśleć o niczym innym. Luźna, falująca spódniczka, odsłaniała przed nim te partie nóg, które do tej pory były skryte pod bardziej sztywną garderobą. Wyobrażał sobie na pewno jakie majtki ma na sobie, bo że jej biustonosz jest koronkowy, to już z pewnością dostrzegł. Siedzieli blisko siebie i z tej odległości podziwiał kształt jej piersi, ponieważ cienki stanik opinał je, ale nie maskował. Drżałem. W jakimś sensie to, co sobie wyobrażałem pobudzało mnie. Nie znałem wcześniej tego uczucia. Było niepokojące i zdawało się silniejsze od małżeńskiej zazdrości.
Godzina piętnasta trzydzieści i kolejna wiadomość: „Jesteśmy sami, popracujemy przez dwie godziny”. Odpisałem natychmiast: „Jesteś zdecydowana? Możemy się jeszcze wycofać”.
- „Kocham cię” - odpowiedziała.
Wróciłem do domu. Czułem się jak zbity pies. Teraz dotarło do mnie, że to wszystko już się dzieje. Że za moment z moim przyzwoleniem żona będzie uprawiać seks z facetem z pracy. Fizycznie mnie zdradzi. Właśnie...zdradzi? - zastanawiałem się. - Czy to jeszcze można nazwać zdradą? Prosiła mnie, błagała, a ja uległem. Może tylko testowała granice tolerancji, a ciąża jest jedynie pretekstem? - Sam już nie wiedziałem, co o tym myśleć. Co będzie potem? Czy nadal będę ją kochał, czy nie wytrzymam i odpłacę jej tym samym? Jesteśmy zdrowo porąbani – pomyślałem. Przecież można było spróbować innego rozwiązania. - Takie i podobne myśli boleśnie rozorywały mój styrany mózg, a z każdą upływająca minutą serce coraz wyżej podchodziło do gardła. Czułem, że zaciska się na nim jakaś niewidoczna pętla, że zaczynam się dusić. Wcześniej nie wiedziałem, że będzie tak boleć.
- Aniu! Nie wiem, czy to wytrzymam! - wyłem w myślach niczym torturowany więzień. Wypiłem pół szklanki wódki, bo inaczej bym się udusił. Natychmiast napełniłem ponownie szkło.
Od krzyku i płaczu powstrzymał mnie sygnał telefonu. Ania włączyła go, abym mógł słyszeć ich rozmowę.
- Kuba, mam prośbę – usłyszałem ją niewyraźnie.
- Tak? - odpowiedział jej łagodny, męski głos.
- Odstawiłam samochód do przeglądu, podwieziesz mnie do domu? Nie mam ochoty tłuc się autobusem.
- Z dziką rozkoszą, Aniu – zgodził się bez wahania.
Zerwałem się z kanapy jak oparzony i automatycznie skierowałem do gabinetu. Część dzienna naszego domu była całkowicie otwarta. Kuchnia odgrodzona była od salonu jedynie ogromną wyspą z lśniącym marmurowym blatem, więc przez lekko uchylone drzwi miałem na ten obszar doskonały i niczym niezakłócony widok. Podniosłem szklankę i wlałem do gardła całą jej zawartość. Paliło jak cholera, ale przynajmniej stłumiło ten wewnętrzny ból.
Usłyszałem ją w słuchawce prawie w tym samym momencie, w którym zobaczyłem przez okna światła samochodu.
- Wejdziesz? Napijemy się wina. W końcu wszystko w firmie działa jak należy – Ania była naturalna i wyluzowana.
- No nie wiem...prowadzę przecież – był zaskoczony lub świetnie udawał.
- Od kieliszka wina nikt jeszcze nie stracił prawa jazdy. Chodź, należy nam się chwila relaksu – Ania świetnie odgrywała swoją rolę.
- Jesteś sama?
- Taak. Mąż wyjechał służbowo – zdołałem jeszcze wychwycić poszczególne słowa i usłyszałem odgłos otwieranych drzwi. Po chwili jaskrawe lampy i spoty rozświetliły wnętrza.
- Łaaał! - Kuba zachwycił się mieszkaniem. - Ładnie tu macie.
Rzeczywiście, urządzony w minimalistycznym stylu olbrzymi salon i kuchnia mogły zadziwić każdego, kto choć trochę znał się na wystroju wnętrz.
- Podoba ci się? - spytała kokieteryjnie – sama je urządzałam.
Ania trajkotała w swoim stylu. Nie widać po niej było żadnej tremy. Wręcz przeciwnie, zachowywała się tak swobodnie, jakby co wieczór wyrywała do łóżka facetów. Kuba również nie sprawiał wrażenia nieśmiałego. Wcześniej widziałem go na zdjęciach, ale teraz sam musiałem obiektywnie przyznać, że jest przystojny i dobrze zbudowany. Sposób, w jaki się wysławiał świadczył, że jest sympatycznym i kulturalnym gościem. Nagle poczułem dodatkowe ukłucie zazdrości. Ani podobali się tacy grzeczni, poukładani faceci i ten natychmiast stał się moim naturalnym konkurentem. To niemożliwe, że mogła być w stosunku do niego obojętna. - Przeszło mi przez myśl.
- Wleję ci kieliszek – zaproponowała, kiedy Kuba napatrzył się już na wykończenie i wyposażenie pomieszczeń. Popchnęła go w stronę wyspy. Mężczyzna usadowił się na wygodnym krześle barowym, a Ania przeszła na drugą stronę do kuchni i odwróciła się, żeby wyjąć kielichy. Widziałem, że nie spuszczał z niej oczu, a teraz kiedy stała tyłem używał sobie do woli. Ania stanęła na palcach, żeby sięgnąć do szafki, a wtedy spódniczka podjechała kilka centymetrów do góry odsłaniając do połowy jej smukłe uda. Na jego twarzy pojawił się natychmiast wymowny uśmieszek. Po chwili podeszła do niego, podała mu kieliszek, a sama usiadła na wysokim krześle obok. Siedzieli zwróceni do siebie twarzami.
- Za skończoną pracę – wzniosła z uśmiechem toast. Stuknęli się szkłem i upili po łyku.
- Za miłe towarzystwo i twoją pomoc – powiedział powoli Kuba, patrząc odważnie w jej oczy.
Ania założyła nogę na nogę i obciągnęła spódniczkę, ale ta jak na złość zsunęła się ponownie odsłaniając więcej. Nie próbowała jej już poprawić, co nie uszło jego uwagi.
Sytuacja robiła się bardziej intymna. Byli tak blisko siebie, że mógłby bez przeszkód położyć dłoń na jej kolanie. Ciekawe, jak by zareagowała, gdyby rzeczywiście tak zrobił? – zastanawiałem się. Chciała przecież szybkiego seksu, a nie pieszczot.
- Miło, że tak mówisz – podziękowała za komplement i poprawiła włosy. Zrobiła to powoli, można powiedzieć – zalotnie.
- Dużo pracujesz w delegacji, nie tęsknisz za domem? - drążyła.
- Staram się oddzielić pracę od życia prywatnego. Szczególnie kiedy pracuję dla takiej kobiety, jak ty – wyznał odważnie, nie spuszczając z niej wzroku. Sondował jej reakcję.
Z wrażenia uklęknąłem, a może nogi same się pode mną ugięły. Nie wiem. Mimo całej otoczki, o której wiedziałem tylko ja i Ania, ich rozmowa była podniecająca. Tak. Przyłapałem się na tym, że zacząłem im dopingować, nie mogąc doczekać, co będzie dalej. W tym momencie zatraciłem zdolność trzeźwej oceny sytuacji i nie pamiętałem, po co właściwie Ania zaprosiła obcego mężczyznę do naszego domu. Wydawało mi się, że oglądam jakiś cholerny film i w głębi serca chcę, żeby bohaterom się udało.
- Naprawdę uważasz, że jestem wyjątkowa? - cedziła słowa, kusząc go zalotnym uśmiechem.
Kuba postawił kieliszek i dotknął jej kolana. Spojrzała na jego dłoń, ale nie zareagowała. - Chyba nie raz dałem ci odczuć, że mi się podobasz – dodał.
Zachęcony brakiem reakcji z jej strony wodził palcem po nodze, zbliżając się coraz bardziej do brzegu spódnicy.
- Dziwnie się czuję, z tym że już się nie zobaczymy – powiedziała i wstała z krzesła. Jej słowa zawisły na moment w przestrzeni. - Chcę się z tobą kochać. Natychmiast.
Chyba go na chwilę zamurowało. Ania była bardzo bezpośrednia. Nie czekała na efekt swoich słów, lecz od razu wsadziła ręce pod spódniczkę i ściągnęła z siebie majtki. Zrzuciła je na podłogę przestępując powoli z nogi na nogę.
- Pragnę cię w sobie – mówiła z trudem łapiąc oddech.
Przypuszczam, że był to efekt zdenerwowania, bo chyba nie była podniecona? W końcu miała to być tylko gra.
- Potrzebuję dziś mężczyzny, nie chcę być sama – dodała i zaczęła rozpinać mu rozporek.
Kuba już ochłonął z pierwszego szoku. Nadal siedział na krzesełku, ale włożył palce w jej włosy i z lubością obserwował, jak Ania wyciąga mu ze spodni penisa.
- Łał! - westchnął. - Anka, nie wiedziałem, że z ciebie taka gorąca dziewczyna.
- Chcę cię natychmiast!
- Nie tak szybko! Daj mi chwilę i będę gotowy — powstrzymał ją, zaskoczony tempem, z jakim się do niego dobierała.
I wtedy stało się coś, co sprawiło, że krew dosłownie zagotowała się w moich żyłach. Kuba przez cały czas trzymał palce wplątane w jej włosy, ale teraz objął jej głowę i przyciągnął do swojego krocza. Usta Ani znalazły się tuż przy penisie, który na dobre wystawał z rozporka.
- Popieść go najpierw – wyszeptał podnieconym głosem.
Myślałem, że Ania zaraz przyłoży mu w pysk, ale nic takiego się nie zdarzyło. Uklękła i posłusznie objęła wargami członka i jak gdyby nigdy nic zaczęła posuwać go ustami. Facet gładził jej włosy i jęczał z zadowolenia.
- O taak! Cudownie to robisz! - Powtarzał co chwilę. Jego biodra uniosły się, a wyraźnie nabrzmiały członek rozpanoszył się i z trudnością mieścił się w jej małych ustach. Nawet z tej odległości widać było ogromną bulwę przesuwającą się po policzku Ani.
- Kurwa, muszę to przerwać! - zerwałem się na nogi. - To nie tak miało wyglądać. - Biłem się z myślami. Ogarnęła mnie rozpacz i bezradność. Z jednej strony nie mogłem ścierpieć, że potraktował ją tak podle. Z drugiej strony, gdybym zareagował runąłby nasz misterny plan. Modliłem się, żeby to jak najszybciej się skończyło, chociaż widok własnej, przykładnej żony obciągającej komuś ustami kutasa był niesamowicie nieprzyzwoity i zarazem podniecający. W pewnym momencie Ania się zakrztusiła . Gwałtownie uniosła głowę wypuczając z ust błyszczącego od śliny drąga. Widocznie wetknął go jej, aż do gardła i się nim zadławiła.
- Widzisz jaki ogromny? - powiedział z nieskrywaną dumą. - Będzie nam dobrze.
Chciał ją pocałować, ale ta zrobiła unik i podniosła się z kolan.
- Wsadź go we mnie. Muszę poczuć tego olbrzyma - powiedziała z trudem łapiąc oddech. Oparła dłonie o marmurowy blat i się wypięła.
Kuba stanął za nią, opuścił spodnie do kostek i włożył dłonie pod spódnicę. Przez moment ściskał jej drobne pośladki, ale zaraz je odsłonił. Zachęcony epitetami na temat swojego przyrodzenia chciał jak najszybciej zaprezentować jego przydatność. Rzeczywiście jego członek był pokaźnych rozmiarów. Widziałem jak wycelował go między pośladki Ani i pchnął. Nie wiem, co poczuła, ale otworzyła szeroko usta, a na jej twarzy pojawił się grymas. Nie potrafiłem rozróżnić, czy sprawił jej ból, czy rozkosz.
- Jesteś ciasna kochanie — powiedział Kuba, kiedy jego biodra zetknęły się z pośladkami. - Zaraz spróbuję temu zaradzić.
Zaczął się w niej powoli poruszać, wyjmując go do połowy, a następnie wciskając z powrotem po nasadę. Ania jęknęła i opadła na blat podpierając się na nim podkurczonymi ramionami — Kuba robił to coraz mocniej i szybciej. Widziałem z daleka jak kurczy pośladki zmuszając lędźwie do krótkich, energicznych uderzeń. Ania pojękiwała coraz głośniej. Przekręciła głowę w moją stronę i patrzyła w ciemną szczelinę w drzwiach. Wiedziała, że ich obserwuję, ale z jej oczu nie mogłem nic wyczytać.
- Co to kurwa ma znaczyć? - zastanawiałem się. Czy ona to naprawdę przeżywa? Zaraz jednak wątpliwości odeszły. Patrzyłem na nich i spośród wielu odczuć, które mną targały dotarło do mnie, że podniecenie było najsilniejszym z nich. Wszystko to działo się tak szybko, że mój zdezorientowany mózg przestał sobie chyba radzić z właściwą oceną sytuacji. Mieszanka zazdrości i pokusy okazała się dla mnie zabójcza. Mimowolnie włożyłem rękę w spodnie i z wypiekami patrzyłem co wydarzy się dalej.
Tymczasem Kuba pochylił się, a jego dłonie zbłądziły gdzieś pod jej sweterkiem. Szybko poradził sobie z biustonoszem zadzierając go po prostu do góry. Objął jej piersi, jakby próbował ocenić ich kształt i ciężar. Zaraz zaczął je masować i podrażnił palcami brodawki.
- Podobają mi się – powiedział, a na jego twarzy pojawił się wyraz błogiej ekstazy. Wiedziałem, że są twarde i powiększone, że dają jej niebywałą rozkosz. Sam nie raz takimi pieszczotami doprowadziłem moją Anię do dzikich spazmów i spełnienia.
Odwróciła twarz w drugą stronę. Ukryła ją przede mną. Nie chciała, żebym widział co przeżywa, ale wydawało się, że jej ciałem targają jakieś skurcze.
- Aniu, nie mam prezerwatywy – wysapał Kuba, ustami dotykając jej ucha. – Co mam robić?
- Nie przerywaj! Zabezpieczam się! Kochaj mnie! – odpowiedziała spiętym, przerywanym głosem. Znałem to brzmienie doskonale, ale w tym momencie wydało mi się intrygujące. Ania zachowywała się w tak w stanie pobudzenia. Co się z nią działo? - Zastanawiałem się, próbując dostrzec jakieś oznaki, które mogłyby mnie uspokoić.
Wkrótce nastąpił ostatni akt. Kuba mocno ścisnął jej biust i natarł na jej wymęczony tyłek serią szybkich, krótkich uderzeń. Myślałem, że zaraz skończy, ale trwało to naprawdę długą chwilę, zanim zaczął szczytować. Mężczyzna wygiął się i zesztywniał. Mimowolnie poczułem satysfakcję. Dochodził przecież z penisem tkwiącym głęboko w pochwie mojej żony. Wlewał w nią życiodajny płyn. To, co teraz robił wyglądało jak film w zwolnionym tempie. Jego goły tyłek, jak w automacie, regularnie spinał się i pęczniał. Pchnięcia bioder były potężne, ale penis zatrzymywał się w Ani na dłużej. Wyglądało to tak, jakby tryskał dokładnie wtedy, kiedy jego koniec znajdował się tuż przy szyjce macicy.
- Idealnie! Rób tak ogierze! - krzyczałem bezgłośnie. W końcu któryś z żołnierzy dotrze do celu. Tak to sobie wyobrażałem. Ulżyło mi. Wydawało mi się, że teraz sam poczułem miłe ciepło rozlewającej się spermy. Nie. To nie mogło być złudzenie. Spojrzałem w dół i zobaczyłem na spodniach mokrą plamę. Dopiero teraz zrozumiałem, że cały czas trzymałem rękę zaciśniętą na członku. Powoli docierało do mnie, co się tak naprawdę działo.
Ja pierdolę – pomyślałem. - Masturbowałem się patrząc jak inny facet posuwa moją żonę. Ale ze mnie zbok. Nawet nie wiem, jak mogłem sie tak sponiewierać.
Znowu wyjrzałem przez szparę w drzwiach. Ania była wyczerpana. Ledwo trzymała się na nogach, więc obciągnęła niedbale spódnicę i oparła się o blat. Patrzyła bez słowa jak Kuba podciąga i zapina spodnie.
- No Aniu, nie spodziewałem się takiego miłego wieczoru. – Jego twarz promieniała z zadowolenia. Ciekawe, czy była to radość spowodowana udanym seksem, czy satysfakcja z „zaliczenia” szefowej.
- Mam nadzieję, że to był jedynie wstęp do upojnej nocy – dodał, kiedy doprowadził się do porządku. Pochylił głowę z nadzieją, że ją pocałuje, ale Ania ponownie się uchyliła.
- Kuba, to nie jest dobry pomysł — powiedziała miękko, ale zdecydowanie.
- Dlaczego? Było dobrze, prawda?
- Kuba to był błąd. Przepraszam cię...nie powinnam... - urwała i zakryła twarz dłońmi.
- Aniu... - Zaczął, ale mu przerwała.
- Proszę cię idź już. Było mi z tobą dobrze, ale idź.
- Jesteś pewna? Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. – Zrozumiał, że dziś nie może mieć już nadziei na więcej. Podszedł do niej i pocałował ją w czoło. Tym razem mu pozwoliła.
- Jesteś cudowna – powiedział jeszcze i uśmiechnął się smutno. Naprawdę wierzył, że spędzi z nią całą noc.
Kiedy wyszedł Ania zaryglowała drzwi i nacisnęła przycisk uruchamiający rolety. Obawa, że mógłby powrócić i odkryć, że nie jest sama była jak najbardziej realna.
Wybiegłem z kryjówki słaniając się na nogach jak pijany. Chciałem jak najszybciej trzymać ją w objęciach. Ania stała nieruchoma przy drzwiach. W pomiętej spódnicy i rozczochranych włosach wyglądała żałośnie, ale jednocześnie pięknie. Wtuliła się we mnie z całej siły i rozpłakała jak dziecko.
- Przepraszam. Przepraszam cię kochany – mówiła cichutko, nie odrywając się od mojej piersi.
- Za co? To ja cię przepraszam, to przeze mnie – pocieszałem ją, choć wiem, że w tym momencie nic nie było w stanie zmienić jej nastroju. Puściły ją nerwy i zupełnie się rozkleiła.
- Aniu, już po wszystkim, już dobrze. - Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na kanapę. Usiadła mi na kolanach i podkuliła nogi. Wyglądała jak mała dziewczynka. Otarłem dłonią łzy, które strumieniem płynęły po jej policzku.
- Kocham cię. Jestem szczęśliwy, że cię mam – uspokajałem ją i głaskałem po głowie.
- Nie rzucisz mnie za to? - spytała znienacka. W jej głosie słyszałem niepewność.
- Nigdy. Nawet tak nie myśl – zapewniłem. Była dla mnie skarbem, jakkolwiek dziwnie to mogło wyglądać. Przed chwilą przecież obcy facet wsadził jej kutasa, którego wcześniej trzymała w ustach. A wszystko to na moich oczach. Najbardziej obawiałem się tego, co będę do niej po tym wszystkim czuł. Teraz kiedy już trochę ochłonąłem ze zdziwieniem stwierdziłem, że sceny, które pozostały w mojej głowie nie kojarzyły mi się już z bólem, czy urażoną męską dumą. Bałem się do tego przyznać i nie mogłem zrozumieć, jak to jest możliwe. Tuliłem ją, a jednocześnie wracałem myślami do chwil, kiedy się z nim kochała i było to wspomnienie przesycone erotyzmem, czystym seksem.
- Jesteś kochana i cholernie mnie podniecasz – przyznałem się.
Ania również się uspokoiła. Pocałowała mnie nawet nieśmiało. Jeszcze kilka chwil i wszystko wróciło do normy. Było nam razem dobrze, jakby to, co stało się przed godziną nie miało żadnego znaczenia.
- Auć – pisnęła nagle, a na jej twarzy po raz pierwszy pojawił się uśmiech.
- Co? - spojrzałem na nią pytająco.
Odchyliła spódnicę i rozsunęła nogi. Spojrzałem na jej nagie, wydepilowane łono. Po wewnętrznej stronie uda spływała wąska strużka białej cieczy.
- Oby trochę zostało w środku – zażartowała.
- Na pewno wystarczy – zapewniłem ją. - Jesteś pewna, że to właściwy moment?
- Czuję to w środku – powiedziała i położyła dłoń na dole brzucha. - To są te dni, na pewno.
Przyjrzałem się uważniej. Spomiędzy zaczerwienionych i podrażnionych jego kutasem płatków sromu wypływała gęsta sperma. Ania wyglądała kurewsko nieprzyzwoicie – żonka zapaćkana spermą innego faceta. Czułem nawet jej zapach i to mnie kręciło. Nie myślałem już nawet, po co to zrobiliśmy. Obraz mojej kobiety flirtującej z innym przysłaniał całą resztę.
- Co tak mokro?- Ania zaczęła się nagle wiercić, a mi zrobiło się gorąco. Cały czas siedziała na moich zaplamionych spodniach.
- O rany! - krzyknęła, kiedy się podniosła i zobaczyła przyczynę. - Co się stało? - spytała, ale natychmiast domyśliła się prawdy.
Nie byłem przygotowany na taką okoliczność.
- Nie wytrzymałem...nie wiem jak... Jąkałem się, ponieważ każde tłumaczenie wydawało się głupie. Byłem pewny, że mnie zwymyśla i zagrozi rozwodem. Ona się dla nas poświęca, a ja zachowuję się jak zboczeniec. Co we mnie do diabła wstąpiło?
- Naprawdę nie wiem – próbowałem wyjaśniać, ale mi przerwała.
- Podobało ci się, przyznaj się! Opowiesz mi, jaka byłam? - spytała, zamiast się na mnie wydzierać. Zamurowało mnie. Jej głos był łagodny i podekscytowany. Pocałowała mnie, tak nieprzyzwoicie, że poczułem jej mokry języczek głęboko w ustach. Zawirowała nim wokół mojego języka, a potem polizała mnie po karku. Chyba nigdy nie zapomnę jej gorącego urywanego oddechu, kiedy szeptała mi wprost do ucha:
- Kocham cię i muszę się do czegoś przyznać... Kiedy we mnie doszedł dostałam potężnego orgazmu.