Ilustracja: Andrea Piacquadio

Wiadomość

1 stycznia 2021

Szacowany czas lektury: 1 godz 1 min

Mały przerywnik od serii o Barbarze. Tematyka, jak to u mnie, dość przewidywalna. W wyrażanych emocjach pojawiają się wulgaryzmy, a na seks trzeba odrobinę poczekać. Mam nadzieję, że rozwój wydarzeń będzie dla czytelnika wciągający i jakoś to czekanie wynagrodzi. Niezdecydowanych uprzedzam, że opowiadanie dotyczy tzw. zdrady kontrolowanej i jeśli komuś takie zachowania przeszkadzają, to nie musi brnąć dalej.

Kochanie, chodź, popatrz, mamy kilka wiadomości! – zaryzykował Wojtek, spoglądając jednocześnie w stronę leniwie sączącej drinka Agnieszki.

- Znowu męczysz, napalony zboku? -  Agnieszka obdarzyła go pełnym dezaprobaty spojrzeniem spod przymrużonych powiek. No dobrze, pokaż, co tam się wyprawia. I tak nie mamy nic lepszego do roboty.

Ich pierwsze wakacje bez juniora nie układały się najlepiej jak do tej pory. Mając po trzydzieści kilka  lat, znajdowali się w podobnym punkcie, jak wiele małżeństw. Mieli już poukładane życie zawodowe, kilkuletnie dziecko i nieodzowny kredyt hipoteczny. W tym roku, z radością przyjęli propozycję rodziców Agnieszki, że zabiorą ich pięcioletniego syna na dwutygodniowe wakacje. Potrzebowali odpoczynku i odprężenia, bo ostatnie kilka lat spełniali się jako świeżo upieczeni rodzice, uganiając się jednocześnie za pieniędzmi potrzebnymi do urządzenia ich rodzinnego gniazdka. Wszystko to powodowało sporo napięć i problemów we wzajemnych kontaktach. Wkrótce przełożyło się to też na erotyczną sferę życia.   Agnieszka, po ciąży nie potrafiła poczuć się znowu kochanką. Zachowywała się, jakby wystarczyła jej rola matki, dodatkowo spełniającej się zawodowo. A  może to Wojtek, przesiadujący po godzinach w biurze, liczący, ile jeszcze normy musi wyrobić, aby uzyskać wymarzoną premię kwartalną, zaczął zaniedbywać ich intymną sferę życia. Nie mógłby zaprzeczyć, że dawno już nie zaprosił Agnieszki  na kolację do jakiejś miłej knajpki czy na choćby na wspólne kupowanie seksownej bielizny, co tak bardzo lubili w okresie narzeczeństwa i krótko po ślubie.

Bez względu na przyczynę tego stanu rzeczy obydwoje potrzebowali tych wakacji i liczyli, że się solidnie odstresują, a także, być może rozruszają swoje życie erotyczne. Jakiś czas wcześniej, Wojtek namówił Agnieszkę na założenie profilu na portalu erotycznym. Aga dość długo nie chciała o  tym słyszeć, ale w końcu uległa. Przedstawili się jako para szukająca przygód dla ożywienia związku, co nie odbiegało zbytnio od prawdy.

Może to jest jakiś pomysł? Zastanawiała się. Skoro coś się ulotniło i nie umieją sobie z tym poradzić, to może podglądanie innych, pikantne rozmowy,  czy może nawet spotkanie, rozpalą znowu  żądze, które  przez ostatnie kilka lat wyraźnie  przygasły.

- Przecież nie musimy od razu się z kimś spotykać – przekonywał ją mąż.

 – Porozmawiamy, popatrzymy na innych. Może wrzucimy kilka erotycznych fotek, oczywiście bez twarzy – roztaczał seksowne wizje.

Z tymi zdjęciami, to był największy problem. Agnieszka bała się tego. Poza tym, po ciąży, pozostało jej kilka rozstępów i nadmiarowych kilogramów.  Na szczęście, przy jej stu siedemdziesięciu centymetrach wzrostu i dość obfitym biuście, te kilka kilo, kolokwialnie mówiąc, rozeszło się po kościach. Jej mąż często podkreślał, że fałdka, tu i ówdzie dodaje seksapilu i uroku. Śmiała się z tego, tłumacząc sobie, że pewnie Wojtek próbuje usprawiedliwić swoje zaniedbania i zaokrąglający się brzuszek.

Taka sytuacja zastała ich w pewne deszczowe  przedpołudnie, w pensjonacie, w Łebie, gdzie postanowili wybrać się na swój pierwszy, bez syna, wyjazd wakacyjny. Mogli sobie pozwolić na wakacje w bardziej egzotycznym miejscu, jednak mieli do Łeby pewien sentyment.  Gdy jeszcze chodzili ze sobą, wyjeżdżali tam dosyć często i lubili to miejsce. Uznali, że jest to dobry pomysł na wakacje, które miały przełamać rutynę i pewne napięcia, które coraz częściej dochodziły do głosu w ich życiu. Gdzie, jeśli nie w miejscu, z którym wiąże się tyle fajnych wspomnień?

- Dawaj na kanapę z tym laptopem. Nie chce mi się wstawać – powiedziała Aga, upijając łyk z drugiego już drinka.

Co prawda, dochodziła dopiero dwunasta, ale od przyjazdu  do Łeby coś nie wychodziło. Najbardziej jednak zawiodła pogoda. Trzeci dzień opadów i chłodu. Tego nie mogli się spodziewać. Zaczynało wiać nudą. Wojtek od początku pobytu  coś tam kombinował. Logował się na portal i sprawdzał, czy jacyś „ciekawi” ludzie pojawili się w Łebie. Jak tylko zasygnalizował  ich pozycję, to pojawiło się sporo wiadomości. Miał  ochotę odpisać, jednak nie chciał tego robić bez udziału Agi. Tak się umówili. Był już trochę sfrustrowany jej uporczywym brakiem zainteresowania. Z  pewnym zaskoczeniem przyjął propozycję wspólnego przejrzenia wiadomości.

- Poczekaj, już idę – Wojtek dolał sobie whisky do szklanki i szybko, jakby obawiając się, że Agnieszka zmieni zdanie, dosiadł się do niej na przytulnej kanapie.

- Pokaż, co tu  masz, zboczku – rzuciła, jakby od niechcenia, robiąc przy tym lekko  drwiącą minę.

- Widzisz kochanie, tak to działa, że można sobie  podejrzeć ludzi logujących się w okolicy. Oczywiście, skoro my widzimy ich, to oni widzą nas. Może nie dokładnie, ale wiadomo, że jesteśmy w Łebie lub w okolicach  – wyjaśniał Wojtek, układając się wygodnie  obok żony.

- Ciekawe. Bardzo  ciekawe – mruknęła Agnieszka,  popijając kolejny łyk. – Zrób mi jeszcze jednego, zanim zawłaszczysz sobie większość kanapy – wtrąciła jeszcze z uśmiechem.

Jest już lekko wstawiona  – pomyślał Wojtek. Może i dobrze. Będzie odważniejsza -  przemknęło mu jeszcze przez myśl.

Spojrzał jeszcze raz na żonę. Zastanawiał się czasem czy dalej ją kocha, czy to tylko przyzwyczajenie i wspólny biznes, jakim poniekąd jest rodzina. Wspólny majątek, wspólny kredyt, dziecko – to wiąże ludzi. Często bardziej niż uczucie. Czy tak jest w naszym przypadku? – zadawał sobie pytanie.

Aga siedziała w kącie kanapy z podkulonymi nogami. Ubrana w dresowe spodnie i bawełnianą koszulkę wyglądała równie zwyczajnie, co ponętnie. Zafarbowane na rudy kolor włosy upięte były w dość niestaranny koczek. Pomimo braku makijażu jej twarz wyglądała cały czas bardzo atrakcyjnie.

- Co tam dumasz mężusiu ? Gdzie mój drink? Pokaż mi, co tam Ci erotomani wypisują, zanim się rozmyślę  - przywołała go do porządku.

Wyrwany z rozmyślań Wojtek podał żonie drinka i usiadł obok, otwierając wyświetlacz laptopa. Kliknął ikonę skrzynki odbiorczej i zaczęli przeglądać wiadomości. Początkowy entuzjazm dość szybko opadł, bo okazało się, że większość , to krótkie, nieraz pełne błędów zaczepki od młodych ludzi  bez żadnych  zdjęć.

- I co chciałbyś się spotkać z jakimiś dwudziestolatkami, którzy nie dysponują śladowymi podstawami języka ojczystego? – drwiąco zapytała Agnieszka, gdy dotarli do końca listy wiadomości.

- No tak, większość to jakiś spam, ale zobacz, jest tutaj wiadomość od jakiejś pary, w podobnym wieku, która spędza też urlop w Łebie – bronił się Wojtek.

- Pewnie, widzę, że w profilu tylko  zdjęcia Pani, która najwyraźniej Ci  się podoba – prychnęła Aga.

- Kochanie, to  nie tak, zawsze jest  jakiś element niespodzianki w tym wszystkim. Ty jesteś dla mnie najatrakcyjniejsza, aczkolwiek ta Pani też wygląda dość ponętnie – przyznał, spoglądając na zdjęcie drobnej brunetki, która była przeciwieństwem jego żony. Niska, bardzo szczupła, z małym biustem.

- Ciekawe czy byłbyś taki  cwaniak, jakby któryś z piszących facetów okazał się interesujący i miałabym ochotę wyskoczyć z nim na zapoznawcze piwo? – zadziornie zaczepiła Aga.

– To jak? Byłbyś taki odważny?

- Wiesz, rozmawialiśmy kiedyś o tym i mówiłem, że moglibyśmy się  spotkać zarówno z parą, panią, jak i facetem. To kwestia  tego, na co się umówimy i jakie zasady ustalimy – lekko zaplątał się Wojtek.

W sumie dobrze, że napisali sami gówniarze, bo Aga chyba ciut za dużo wypiła i zrobiła się bardziej odważna, niż się spodziewałem – dodał w myślach.

- Akurat! – droczyła się. – Nie odważyłbyś się.  Zazdrość by Cię zżarła – dodała jeszcze z triumfującą miną.

- Aguś, uwierz mi. Jeśli miałabyś ochotę, to spotkalibyśmy się nawet z singlem – dość pewnie oświadczył Wojtek. – Wybieraj, proszę. Wolisz spotkać się z „jebaka 20 cm”, czy „napalony singiel 25”? – zadrwił, wybierając  specjalnie za przykład autorów dwóch najbardziej kretyńskich wiadomości.

- Nie zmieniaj tematu. Podobają Ci  się wychudzone brunetki? Teraz już wiem, dlaczego tak się gapisz na Sylwię – ciągnęła wyrzuty Agnieszka.

Sylwia była żoną Marka.  Mieszkali po sąsiedzku i często razem imprezowali w weekendy. Wojtek nigdy nie przyznałby się żonie, ale sąsiadka bardzo mu się podobała. Nie chodziło nawet o urodę, czy figurę, bo uważał, że Agnieszka jest atrakcyjniejsza czysto fizycznie. Sylwia miała coś, co można było  nazwać „pazurem” i była wesołą flirciarą.  Takie dziewczyny po prostu podobają się facetom – pomyślał przez chwilę.

Niestety, atmosfera, zamiast parować seksem, zaczynała robić się nieznośna. Aga chyba wstawiła się „na smutno” i szukała zaczepki, a Wojtek wypadł jak żałosny tatuś, który chce się zabawić na boku pod płaszczykiem ożywiania ich relacji. 

- Kotuś, nie ciągnijmy tego. Miało być super, a zaraz się pokłócimy. Może napisze ktoś ciekawszy, do zaakceptowania dla nas dwojga – zagaił pojednawczym tonem. – I obiecuję, że jeśli okaże się, że napisze do nas jakiś ciekawy facet, to nie będę oponował przed spotkaniem. Tę parę na razie odpuszczamy, do zastanowienia?  – dodał jeszcze, jakby chciał zachować furtkę w tym przypadku.

- Eeeeh, pogody nie ma, namawiasz mnie tutaj na jakieś zabawy na portalu dla gówniarzy, a czas ucieka. Nie wiem, po co żeśmy tu przyjechali – mówiąc to, Agnieszka skrzyżowała ręce, przyjmując pozycję obronną.

Zanosi się na drętwe popołudnie, a może nawet dłużej. Faktycznie, na grzyba żeśmy tu przyjechali? Trzeba było siedzieć w domu.  Pieniędzy byśmy nie wydali, a pożytek ten sam. – przeżuwał gorycz Wojtek.

- Pójdziemy potańczyć, wyluzujemy się. Może zrobimy sobie jakiś seksowny wieczór  albo kilka – roztaczał wizje przed wyjazdem. Plan zaczynał brać w łeb.

- Dolać Ci jeszcze? Chyba zostaje nam się ululać i pójść spać – zaśmiał się trochę krzywo, rzucając Adze przelotne spojrzenie.

 - Pewnie. Zrób mi jeszcze drinka – wyciągnęła pustą szklankę w jego kierunku. Dupek! – pomyślała w tym samym momencie. Czuła, że jest trochę wstawiona, ale myślała całkiem trzeźwo. Owszem, kochała swojego męża. Był odpowiedzialny i opiekuńczy. Nie uchylał się od obowiązków domowych, uważanych w naszym patriarchalnym społeczeństwie za babskie. Ogólnie, wypisz-wymaluj, dobry mąż. Czegoś jednak brakowało. Gdzieś się podział ten Romeo z kwiatami na każdą okazję i z erekcją na każdy widok skrawka jej nagiego ciała? Zdawała sobie sprawę, że jej temperament  też przygasł, jakby  przygnieciony życiem. Jednak miała wrażenie, że jej mąż powinien częściej i więcej sygnalizować, że ciągle jest dla  niego atrakcyjna.  Co prawda, o pomyśle zabawy w większym gronie rozmawiali już wcześniej, ale  zabolało ją trochę, że Wojtek wyraźnie ożywił się na widok apetycznej brunetki z portalu. Przydałaby mu się mała nauczka – przemknęło jej przez myśl. Potrzebowała odreagować ostatnie kilka lat. Może mieszanie tego z alkoholem nie było najodpowiedzialniejszym pomysłem, ale co tam. W końcu jesteśmy na pieprzonych wakacjach! Bawmy się, czy nam się to podoba, czy nie!  - przemknęła jej przez głowę wojownicza myśl.

Wojtek był trochę zrezygnowany. Prawdę mówiąc, mógłby zaryzykować sporo. Co prawda, nie przewidywał, w gąszczu dostępnych scenariuszy, że Agnieszka może zasugerować spotkanie, nawet tylko zapoznawcze, z innym mężczyzną. Może miała rację, może zbyt ostentacyjnie okazywał sympatię Sylwii, której ciężko było odmówić uroku i  kokieteryjności. Wcześniej nie pomyślał, że jego żona może to widzieć. Jednak jest z niej bystra obserwatorka – pomyślał. Szkoda tylko, że nie dała mu od razu po łapach, tylko kumulowała w sobie złe emocje. Może, gdyby sytuacja była wyjaśniona na bieżąco, to sprawy miałyby inny obrót.

Z  rozmyślań wyrwał go charakterystyczny, znajomy dźwięk przychodzącej wiadomości.

- Aga, jak już czekasz na drinka, to zobacz, kto napisał – rzucił w eter, nie odrywając wzroku od szklanki, aby zachować właściwe proporcje składników drinka.

Agnieszka odpowiedziała dość znudzonym głosem, o lekko sarkastycznym zabarwieniu.

- Pewnie „Casanova z przedszkola”.

Przez krótką chwilę zapanowała cisza. Wojtek skończył przygotowywanie drinka. Sobie dolał whisky. Ku jego zdziwieniu, Agnieszka, z wyraźnymi  wypiekami na twarzy wpatrywała się w wyświetlacz.

- I cóż tak wciągającego napisał ten Casanova? – kpiąco zapytał.

- I tu się zdziwisz,  bo  może nie Casanova, ale całkiem sensowna wiadomość – odparowała małżonka. – Dawaj szybko tego drinka – wyraźnie  się ożywiła.

Wojtek z pewną nieśmiałością usadowił się na kanapie, obok żony i spojrzał. Rzucił mu się w oczy nick piszącego „Dojrzały żeglarz”. Kurwa, akurat facet musiał ją zainteresować?! – zaklął w myślach.

„Witajcie. Zajrzałem na portal po dłuższej nieobecności i  od razu taka niespodzianka. Wiatr przygnał do Łeby piękną Syrenę. Aż żal, że z towarzyszem (taki żarcik). Grzechem  byłoby nie zaproponować spotkania. Oczywiście, całkowicie niezobowiązującego. Jeśli nie przeszkadza Wam, że jestem starszy o dobre kilkanaście lat, to chętnie spróbuję Wam umilić to deszczowe popołudnie. Chyba że już macie inne plany. Nie czarujmy się jednak. Co tu  można robić, jak pada? Liczę na odpowiedź, a jeszcze bardziej na potwierdzenie. Zbyszek”.

- Zbyszek? Skąd on się urwał? Z muzeum? – próbował zażartować  Wojtek, obserwując z pewnym niepokojem zainteresowanie Agnieszki.

Po przeczytaniu wiadomości zajrzała na profil piszącego.

Miejscowy – pomyślała. Pięćdziesiąt pięć lat – to o dwadzieścia więcej niż ja. To ciekawe. W gruncie rzeczy pociągali ją starsi faceci. Tacy w wieku gwarantującym pewną stabilność i pewność siebie.

Zajrzała na zdjęcia. Tutaj wiele się nie dowiedziała. Zdjęcie profilowe ukazywało mężczyznę stojącego za sterem jachtu czy motorówki. Trudno było orzec. Dostrzegła dość masywne i owłosione łydki, wyłaniające się z nogawek szortów i lekko zaokrąglony brzuszek. Nie przeszkadzał on jakoś bardzo w odbiorze całej sylwetki, bo mężczyzna na zdjęciu wydawał się być wysoki i masywny. Podobali jej się tacy faceci. To paradoksalne, bo jej Wojtek przypominał trochę ogrodową tyczkę. W wieku trzydziestu siedmiu lat przybrał już parę kilo, ale nie były to mięśnie wypracowane na siłowni. Bardziej oponka wyhodowana za biurkiem i przed telewizorem. Nie miała o to wielkich pretensji. Obydwoje się trochę zaniedbywali i już kilka razy obiecywali sobie wykupienie karnetu sportowego.

Nie czas jednak na wspomnienia.  Na przedramieniu mężczyzny, który przedstawił się jako Zbyszek, chociaż dla Agnieszki jawił się romantycznym żeglarzem, widać było tatuaż, który autor zdjęcia zamazał, aby nie dało się go rozpoznać. Niestety, było tylko to jedno zdjęcie.

- I co myślisz mój mężu – z dziwnym błyskiem w oku, zapytała Agnieszka. – Następnego drinka pijemy na mieście, w towarzystwie przystojnego  żeglarza? – ton głosu Agnieszki spowodował, że Wojtek poczuł narastającą gulę w brzuchu.

Teraz to wszystko stało się nagle realne. Ktoś napisał i jego żona chce się spotkać. To, że nie jest to para, a jakiś podstarzały tatko, to pewnie taka jej drobna złośliwość. Dobrze, może mu się trochę należało. W końcu to tylko drink. Pewnie do niczego więcej nie dojdzie, a zawsze będzie miał pretekst, żeby teraz forsować spotkanie z parą. Niech tak będzie.

- Niech, więc tak będzie – powiedział, tym razem na głos. – Umawiajmy się. Pewnie jak napiszemy konkretnie, to nie odpisze. Zobaczysz.

Agnieszka spojrzała tylko przeciągle, jakby mówiła – podejmuję wyzwanie.

„Cześć żeglarzu. Miło, że napisałeś. W jakiej to portowej spelunie chciałbyś spędzić z nami popołudnie?” Jej palce zgrabnie wystukały odpowiedź.

Minęła minuta, potem kolejna i następne pięć. Wojtek przeciągnął się na kanapie z triumfującą miną.

- Widzisz Aguś, napaliłaś się na tatuśka, a on pewnie właśnie obiad gotuje,  albo snuje marzenia w biurze.

Mówiąc to, pociągnął solidny łyk ze szklanki. W sumie mógłby odpisać jednak odpisać. To chyba lepsze niż ta nuda, która na nas spadnie, jeśli się nie ruszymy. Poza tym, jak tak dalej pójdzie, to zostaniemy alkoholikami  - pomyślał spoglądając na kilka pustych butelek stojących obok kosza na śmieci.

Plum!

Dźwięk wiadomości uderzył niczym grom.

„Jest taka urocza spelunka niedaleko portu rybackiego. Nazywa się „Mewa”. Może być szesnasta?”

 Postura Wojtka wyraźnie skurczyła się, w przeciwieństwie  do  Agi, która triumfowała.

- I co, mężusiu. Tatuś jednak okazał się mężczyzną – niemal wysyczała przez zęby.

Zanim zdążył zareagować, jej palce już wystukiwały odpowiedź.

„Jak najbardziej i tak nie mamy co robić. Jak się rozpoznamy? Na razie wolelibyśmy nie podawać telefonu.”

Rozsądnie – pomyślał przez chwilę Wojtek. Zaraz zresztą ostro się zbeształ. Rozsądnie? Co w tym rozsądnego. Jego ośmielona alkoholem żona właśnie umawia się z facetem, który, na upartego,  mógłby być jej ojcem. Co w tym, kurwa rozsądnego!

Plum!

„Umówmy się, że będę od szesnastej, do szesnastej dwadzieścia siedział przy stoliku pod obrazem. Lokal nie jest za duży, i nie sądzę, żeby był tłok, ale ja na pewno będę przy tym stoliku. Dam Wam szansę. Jeśli uznacie, że nie macie ochoty na to spotkanie, albo Wam się coś innego nie spodoba, to będziecie się mogli anonimowo wycofać. Dobrze?”

„Będziemy.”

Aga nie wdawała się już w dyskusje. Dochodziła czternasta. Z reguły  o tej porze szykowali się na jakiś obiad. Dziś jednak,  z powodu ekscytacji i podenerwowania, obydwoje nie byliby w stanie niczego przełknąć. Wojtek miał coraz więcej wątpliwości. Wszystko wydarzyło się nagle i za szybko. Spodziewał się, że będzie wspólne fantazjowanie, może jakieś nieśmiałe wiadomości, a potem seks, inny niż w domu, przy dzieciach. Wszystko się zmieniło.

Uważaj, czego sobie życzysz, bo możesz to dostać – ktoś mądry musiał to powiedzieć, pomyślał w zakłopotaniu. Wiedział, że Aga nie wycofa się z tego spotkania. Może trochę za bardzo pojechał jej po ambicji. Za bardzo się droczył.

Nie, nie wycofa się! A on nie może teraz wyjść na mięczaka, bo nie da mu żyć. Na pewno też będzie to oznaczało koniec pisania i  ewentualnych spotkań.

 Nie! Tak też źle. Będzie trzeba to odbębnić. Pierwsze koty za płoty. Pewnie się  dziewczyna rozczaruje jakimś miejscowym lovelasem, ale przynajmniej przeżyją trochę emocji.

- Serio chcesz tam iść? Pewna jesteś? – upewnił się jeszcze raz Wojtek.

- A co myślałeś, że się wycofam? Niedoczekanie? – na potwierdzenie tych słów, Aga pokazała mu język i zrobiła lekko głupkowatą minę. -  I kto tu jest teraz „pragnienie”? – zaśmiała się jeszcze, nawiązując do popularnej  reklamy.

- Muszę się jakoś wystroić! – jego wyraźnie podekscytowana żona rzuciła się w stronę rozłożonej na szafce walizki.

Prawdę mówiąc, nie była specjalnie przygotowana na wyjścia typu „randka”. Wzięła ze sobą jeden bardziej elegancki komplet bielizny, na wypadek gdyby ich życie erotyczne miał spotkać jakiś renesans, ale, prawdę mówiąc, nie liczyła, że będzie z niego korzystać. Idę na spotkanie z jakimś obcym facetem i pierwsze, o czym myślę, to bielizna? Zabawne – pomyślała. Z drugiej strony, chciała się czuć kobieco i wzbudzić zazdrość swojego męża. W walizce znalazła się jeszcze na szczęście dość krótka, letnia sukienka, w kolorze granatowym. Była rozpinana z przodu na całej długości.  Pamiętał, jak ją  kupowali. Śmiał się wtedy, że to bardzo praktyczny ciuch. Łatwo założyć, łatwo zdjąć.

- Aga, spokojnie, mamy jeszcze trochę czasu – próbował ją delikatnie wyhamować, pokazując zegarek. –Na serio chcesz założyć tę sukienkę? Nie jest za ciepło – interweniował bez przekonania, wiedząc, że Agnieszka jest już zdecydowana zrobić wrażenie, i problem ewentualnego zmarznięcia jest tu najmniej ważny.

-  Oj tam, oj tam, czasu mamy nie za dużo. Wiesz, że muszę się umalować i odświeżyć. Chyba nie chcesz, żeby obcy ludzie opowiadali, że twoja żona nie dba o siebie – otwarcie kpiła z jego nieudolnych prób „odkręcenia” sytuacji.

Po chwili zniknęła w łazience. Po kolejnej chwili do uszu Wojtka dobiegł szum prysznica.

Nieźle – pomyślał. Jeszcze niech cipkę ogoli – wyobraźnia pracowała.  Aga raczej dbała o depilację, ale od kiedy ich życie erotyczne straciło trochę blasku, zdarzało jej się przykładać do tego mniejszą wagę. 

Wojtkiem targały spore wątpliwości. Owszem, fantazjował, marzył i wszystko wydawało się piękne, póki było niedostępne. Teraz stanął twarzą w twarz ze swoimi fantazjami i zaczął odczuwać nerwowość. Jednocześnie, zupełnie  nie wiedząc dlaczego, ogarnęło go niezdrowe podniecenie. Jego piękna żona wystroi się tam dla jakiegoś starego grubasa. Spotkają się z nim, a on będzie prawił jej komplementy. Może nawet będzie próbował ją obmacywać. Co robić?- pomyślał. Jak daleko mogą posunąć się, aby on nie wyszedł na mięczaka, ale jednocześnie, aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli. Jednocześnie, w jego głowie zaczął kiełkować obraz Agnieszki -  rudowłosej, o jasnej cerze w objęciach postawnego, ogorzałego, owłosionego  mężczyzny. Wizja nieznośna i podniecająca zarazem. Poczuł mrowienie w kroczu.

Jego dłoń wślizgnęła się pod gumkę szortów. Wyobraźnia pracowała pełną parą. Ciekawe czy by to zrobiła? Ciekawe czy pozwoliłaby mu się dotknąć? Bezwiednie zaczął się masturbować.

- Moja żona stroi się tam dla innego, a ja walę sobie konia. Kurwa mać… -  wymamrotał, czując narastającą przyjemność. Z otworu na czubku penisa wypłynęła spora kropla śluzu. Rozsmarował go po całej główce, co spotęgowało doznania. Przez najbliższe minuty przez wyobraźnię Wojtka przewinął się niemalże pełnometrażowy film. Aga uśmiecha się do obcego. Tańczy z nim. On trzyma ja za dłoń.  Całują się. Ciekawe czy nosi zarost. Jego żona zawsze każe mu się golić na gładko, bo zarost drapie. Jego brzuch, jego owłosiony brzuch przyciska się w tańcu do Agi. W spodniach widać wypukłość.  Przywiera do niej kroczem. Ona musi to czuć. Tak, widać to po błysku w jej oczach. Zachichotała i szepnęła mu coś do ucha. Masywna dłoń, do tej pory spoczywająca na jej biodrze, zaczęła powoli, coraz śmielej przesuwać się po tyłku.   W jądrach Wojtka zaczęło kipieć.

-Woooojteeek, możesz podejść! – usłyszał wołanie z łazienki. Jeszcze dobrze nie przebrzmiało, a drzwi się otworzyły.

Ja pierdolę! – zdążył tylko pomyśleć. W ostatniej chwili wyszarpał dłoń ze spodenek. Nie udało mu się jednak zamaskować wypukłości na podbrzuszu i  wypełzającego na twarz rumieńca. Wyglądał jak przyłapany na gorącym uczynku. Tak też w istocie było.

 Agnieszka pojawiła się w drzwiach, w samej bieliźnie. Miała na sobie czarne, koronkowe szorty, a w dłoni trzymała biustonosz do kompletu. Nagie piersi i zaczesane do tyłu, mokre włosy wyglądały obłędnie. Przez chwilę spoglądała w jego kierunku, jakby nie widząc, co się dzieje. W łazience powietrze było wilgotne i rozgrzane. Dodatkowo, zapalona przy lustrze lampa, spowodowała, że jej wzrok musiał przez chwilę przywyknąć do zdecydowanie ciemniejszego pokoju.

- Co Ty wyprawiasz mężusiu? – zapytała słodko-złośliwym tonem. – Na chwilę zostawić samego i już grzebiesz w gaciach?

Rumieniec na twarzy jego przybrał na sile.

- Eeeeee, kochanie, no wiesz, to nie  tak. Może trochę mnie poniosło. Wiesz, cała sytuacja… jest nietypowa i podniecająca – próbował mętnie się tłumaczyć.

- Nie kombinuj Wojtek. Po prostu przyznaj, że waliłeś konia – spojrzała na niego triumfalnie.

- Podjarałeś się? Czyli jednak podnieca cię myśl, że twoja żona stroi się dla innego? Dobrze, postaram się dostarczyć ci dziś więcej podniet – parsknęła. – Chodź, zapniesz mi biustonosz. Popatrz sobie na moje cycki. Może dzisiaj nie tylko ty będziesz je oglądał – roześmiała się zadowolona z wbitej mężowi szpilki.

- Kochanie, proszę… Rozumiem, że idziemy na spotkanie z człowiekiem poznanym na portalu erotycznym, ale nie musisz być taka złośliwa. Przecież nawet nie wiemy, czy on przyjdzie, ani jak naprawdę wygląda. Poza tym, to chyba mało rozsądne, od razu zakładać, że będziesz się dla niego rozbierać. - Wojtek próbował jakoś tuszować zakłopotanie.

Co za cholerstwo? Co się dzieje? Od rana, czego nie dotknę, obraca się przeciwko mnie – myślał gorączkowo. Sytuacja była podniecająca, ale i niepewna. Aga wypiła kilka drinków. Była najwyraźniej rozochocona i żądna przygód. Dodatkowo, wyglądało to jakby chciała  mu za coś utrzeć nosa. Jak z tego wszystkiego wybrnąć, żeby sprawy nie zaszły za daleko? -  zastanawiał się, walcząc z haftkami od biustonosza.

- Nie patrz takim smutnym wzrokiem. Doigrałeś się. Pewnie gdybyśmy szli  na spotkanie z tą chudą, czarną, to stroiłbyś się w te pędy! – nie przestawała go dręczyć.

Wojtek nic już nie mówił. Poradził sobie z biustonoszem. Spojrzał na efekt. Pełne piersi Agnieszki nie wymagały biustonoszy typu „push up”. Ten był z miękki, prześwitujący i wykończony seksowną koronką. Jak się zrobi zimniej, to będzie widać jej sutki – pomyślał. Spojrzał w dół. Ogoliła cipkę. Przez materiał szortów prześwitywała blada gładkość.

- Coś jeszcze mogę dla ciebie zrobić? – zapytał chłodno.

- Spadaj. Będę się malować i ubierać. Trzymaj łapy na wierzchu i przebierz się w coś normalnego. Chyba nie chcesz tak iść na randkę? – zachichotała, już całkiem rozbawiona.

Kurwa, wszystko nie tak – pomyślał, wychodząc z łazienki. Każdy jego argument był utrącany przez Agnieszkę z dużą łatwością, a ta lekkomyślna masturbacja całkiem go  pogrążyła.  Czuł się jak uczniak, przyłapany na ściąganiu. Jednocześnie, do jego umysłu cały  czas dobijał się ten owłosiony facet, obmacujący Agnieszkę. I myśl ta była równie odpychająca, co podniecająca.

Jakiś kwadrans po piętnastej Agnieszka była gotowa do wyjścia. Wojtek lustrował ją wzrokiem. Paradoksalnie, zaczął dostrzegać rzeczy, które już dawno  umknęły jego uwadze. Jego żona była piękną kobietą. W krótkiej sukience, która dla podkreślenia jej walorów miała rozpięte kilka guzików na górze, oraz na dole. Pomimo kilku kilogramów więcej i przebytej ciąży, nie ubyło jej uroku i uwodzicielskiego spojrzenia, przez które kiedyś zwrócił na nią uwagę. Lekko rozpięta sukienka podkreślała walory jej biustu. Ktoś będący blisko mógłby zajrzeć głęboko w jej dekolt, w ciemną, kuszącą szparę między półkulami, skrytymi pod prześwitującym biustonoszem.  Stroju dopełniały sandałki na lekko podwyższonym obcasie i bransoletka z koralików.

Aga żałowała trochę, że nie zapakowała jakichś szpilek i małej czarnej, ale z drugiej strony pomyślała, że na łebskim nabrzeżu bardziej pasuje strój typowo wakacyjny. Przynajmniej nie będzie się wyróżniać.

- No pięknie – skwitował z przekąsem Wojtek. – I to wszystko dla wujka Zbyszka? – dorzucił jeszcze mimochodem.

- Mamy mało czasu, a ty jeszcze niegotowy. Chcesz iść w tej spranej koszulce i w spodniach od dresu? – zapytała, zupełnie ignorując jego docinki. – Jak chcesz, Twoja sprawa. W każdym razie, ja wychodzę za dwadzieścia minut na randkę.

Po wypowiedzeniu tych słów, Agnieszka siadła z lekko obrażoną miną na  kanapie.

- Ejże, nie złość się. Już się ubieram – Wojtek próbował cmoknąć żonę w usta, ale odwróciła twarz.

- Na razie, to ty się złościsz i kpisz. Pamiętaj, że to ty od dawna męczysz i marudzisz w kwestii jakiegoś spotkania. Teraz kiedy ja chcę wyjść naprzeciw twoim oczekiwaniom, zaczynasz fochy stroić!

- Wiesz, fantazje, fantazjami, ale to zadziało się tak szybko – próbował się bronić Wojtek.

- Postawmy sprawę jasno – z gniewnym wyrazem twarzy odparowała Agnieszka. – Albo teraz wypływamy na nieznane wody i to ja jestem kapitanem, który podejmuje decyzje, albo zostajemy w porcie. Tylko od razu skasuj wtedy konto na portalu i nie zawracaj mi więcej głowy swoimi fantazjami, jeśli nie jesteś gotowy zmierzyć się z nimi w rzeczywistości! – mówiąc to, Agnieszka podparła dłońmi biodra, a jej mina mówiła, że nie żartuje.

Przez głowę Wojtka jechał właśnie pospieszny. Musiał wsiadać w biegu lub zrezygnować z podróży.

- Dobra, słowo się rzekło. Masz randkę z wujem Zbyszkiem. Mam nadzieję, że nie będziesz rozczarowana – mówiąc to, wysilił się na uśmiech.

Chociaż, jestem pewny, że będziesz rozczarowana. Dodał jeszcze w myślach, szykując się do wyjścia z apartamentu.

Droga do „Mewy” zajęła im jakieś kilkanaście minut. Prawdę mówiąc, byli kilkanaście minut przed czasem. Spacerowali po nabrzeżu, obserwując lokal z dystansu. W ogóle nikt nie wchodził, ani nie wychodził. Wojtek już układał w głowie kpiącą mowę na temat wujów, tatuśków i napalonych mężatek. Agnieszka miała coraz bardziej posępną minę. Na szczęście, pogoda poprawiła się i przez deszczowe chmury, raz po raz, przezierało słońce. Od razu zrobiło się cieplej i w okolicy pojawiło się więcej spacerujących ludzi. Wcześniejszą ciszę wypełnił delikatny gwar. Gdzieś, niedaleko zabrzmiała muzyka.

Dochodziła szesnasta, a do lokalu weszła tylko jakaś młodsza parka.

Jeśli Wojtek ma rację, to szlag mnie trafi – pomyślała Agnieszka. I tak pójdziemy się gdzieś rozerwać, a na złość mężusiowi zacznę flirtować z jakimś pierwszym, lepszym. Będę się dziś dobrze bawić na przekór wszystkiemu – postanowiła.

- Dobra, szesnasta, niech zgasną marzenia spragnionej mężatki. Wchodzimy? – zakpił jej mąż.

Agnieszka spojrzała tylko gniewnie i skinęła głową. Zdecydowanym krokiem weszli do lokalu. Wewnątrz panował lekki półmrok. Knajpa nie była zbyt duża. Kilkanaście stolików, niewielka część wydzielona do tańczenia. Urządzona w stylu nijakim, czyli pomieszanie z poplątaniem. Wnętrze zdobiły różnego rodzaju marynarskie i rybackie akcenty. Koło sterowe na suficie, jakieś liny w kącie i kompletnie niegustowny obraz z żaglowcem.

Obraz!  Obydwoje nagle spojrzeli w tym kierunku. Przy stoliku pod obrazem, tyłem do nich, ktoś siedział. Wymienili szybkie spojrzenia. Twarz Agnieszki oblał rumieniec. Na twarzy Wojtka pojawiła się niepewność. Przy stoliku siedział, bez wątpienia, mężczyzna. Na oko dość wysoki i barczysty. Z ich pozycji można było wywnioskować niewiele więcej. Ich uwagę zwróciły dłuższe, poprzeplatane siwizną włosy, spięte w kucyk.

Wymienili spojrzenia. – Idziemy – szepnęła mężowi do ucha Agnieszka, szturchając go delikatnie w stronę stolika.

Mężczyzna siedział jakby zamyślony. Wpatrywał się w szklankę, wypełnioną płynem w kolorze bursztynowym. Ubrany był w jeansy i lnianą koszulę. Na przegubie lewej ręki można było odnotować, wyglądający dość drogo zegarek, a na drugiej skórzaną, sfatygowaną bransoletkę.

- Zapraszam, nie ugryzę – głęboki, męski głos wdarł się w otaczający ich półmrok. Mężczyzna podniósł się z krzesła, odwracając w ich stronę. – Ależ macie miny! – zaśmiał się rubasznie. – Zauważyłem was w lustrze – dodał, nieznacznym ruchem głowy wskazując na lustro za barem.

Przez kilka sekund panowało kłopotliwe milczenie, podczas którego stojący lustrowali się wzrokiem.

Szorstki, ale interesujący. To były pierwsze myśli Agnieszki. Zbyszek wpisywał się w jej wyobrażenie nieokrzesanego wilka morskiego. Dłuższe włosy, twarz opalona i pokryta dość wyraźnymi bruzdami. Uroku dodawała siwiejąca broda i wąsy, które, zgodnie z obowiązującą modą były jednak starannie wypielęgnowane. Koszula opinała wyraźnie zaznaczoną i muskularną klatkę piersiową. Podwinięte rękawy odsłaniały masywne przedramiona. Lewe ozdabiał mocno wyblakły tatuaż. Dość banalny. Kształtna kobieta wijąca się wokół kotwicy. Parę kilo widocznej nadwagi dodawało sylwetce powagi i przypominało, że stoi przed nią sporo starszy mężczyzna.

Tatuś chyba naoglądał się „Piratów z Karaibów”. Brakuje mu tylko opaski na oku i papugi. Może nawet ma drewnianą nogę? Pewnie pije tu codziennie i marzy o przyjezdnych mężatkach – takie sarkastyczne myśli przemknęły przez głowę Wojtka.

Jednak przyszli. Nie myślałem, że przyjdą. Zbyszek szybko zlustrował Agnieszkę wzrokiem. Bardzo ciekawe – pomyślał. Atrakcyjna i chyba lekko wstawiona. Może i dobrze. Będzie odważniejsza. Wojtkowi poświęcił tylko krótkie spojrzenie. Odnotował jego zakłopotany wyraz twarzy i bijącą z całej sylwetki niepewność. Oj, chyba komuś sytuacja się wymknęła spod kontroli – pomyślał. Ona wygląda przy nim jak lwica przy spanielu. Zobaczymy, co się z tego urodzi.

- Cześć. Agnieszka, a to mój mąż, Wojtek – przerwała milczenie. Dobrze, że się wstawiłam trochę, bo chyba bym się nie odważyła odezwać, pomyślała, wyciągając dłoń na przywitanie.

- Zbyszek – odpowiedział ich nowy znajomy. Poczuła przyjemny, zdecydowany, ale nie za mocny, uścisk na swojej dłoni. Odnotowała lekką szorstkość, świadczącą o tym, że Zbyszkowi nieobca jest praca fizyczna. W jego uścisku było coś przyjemnego i męskiego zarazem.

- Wojtek – przedstawił się mąż Agnieszki. Starał się zachować pozory pewności siebie, co nie było łatwe. Nie czuł się zbyt komfortowo i wolał, żeby ich tu teraz nie było.

Muszę się zdecydowanie napić – pomyślał, zajmując miejsce przy stoliku. Agnieszka usiadła na krześle przy ścianie, pomiędzy nimi. 

- Na co macie ochotę? Mają spory wybór whisky. A może jakiś rum? – nie zwlekał Zbyszek.

- Dla mnie podwójny, z lodem. Nasza dama chyba tez nie odmówi? – spojrzał w stronę żony.

- Owszem, ale w jakimś drinku. Nie chcę się ululać za szybko.

Zbyszek wykonał tylko gest w stronę baru i za chwilę pojawiła się sympatyczna kelnerka, która przyjęła zamówienie.

- Czyli wakacje i przygody? – zaczął rozmowę Zbyszek.

- Ha, ha, to wszystko pomysł mojego męża. Co prawda, wyobrażał sobie, że zamiast ciebie będzie siedzieć tutaj jakieś małżeństwo, z atrakcyjną brunetką, ale sam pomysł wyszedł od Wojtka. Życie go tylko odrobinę zmodyfikowało – dodała z przekąsem.

- Na prawdę, to tobie Wojtku zawdzięczam możliwość wypicia drinka z tak uroczą dziewczyną? – Zbyszek uśmiechnął się promiennie, prezentując zadbane uzębienie, co nie umknęło uwadze Agnieszki.

Całkiem miły gość. Z wyglądu trochę szorstki, ale widać, że dba o siebie i używa mydła – pomyślała. W dodatku ma całkiem dobre maniery. Przynajmniej na razie.

- Ech, dużo by mówić – zaplątał się Wojtek. Zbyszek był jego przeciwieństwem. Postawny, siwiejący, cały czas uśmiechnięty. Epatowała z niego pewność siebie, która go onieśmielała.

- Wpadłeś mojej żonie w oko i postanowiła mi utrzeć nosa. Prawdę mówiąc, myślałem, że nie przyjdziesz i cała sprawa rozejdzie się po kościach – dodał z niespodziewaną szczerością.

- Widzisz Wojciechu, mam taką zasadę, że jeśli się umawiam, to jestem. Nasze pokolenie odebrało dość staroświeckie wychowanie – mówiąc to, Zbyszek puścił oko do Agnieszki.

- Ejże, marynarzu, nie wyglądasz na starszego pana – zaśmiała się Agnieszka. – Niejeden młodzieniec nie powstydziłby się takiej sylwetki.

- Już ją kokietuje, a ona jego – bezgłośnie wyszeptał Wojtek.

- Właśnie, marynarzu, żeglarzu – skąd twój nick profilowy? – zapytała. – Wyglądasz na marynarza, ale może to tylko pozory?

-  Tak, pływam. Obecnie mam turystyczną łajbę i wożę takie urocze damy jak ty na zachody słońca. Poza tym prowadzę mały pensjonat. Zarobiłem na to jako marynarz na statkach handlowych, ale to już stare dzieje. Po ślubie skończyła się marynarska tułaczka – dodał, siląc się na poważną minę.

- Po ślubie? Żona nie ma nic przeciwko, że bałamucisz mężatki w portowych knajpach? – próbował wbić szpilkę Wojtek.

- Drogi Wojtku, moja żona być może bałamuci teraz jakiegoś przystojniaka na Lazurowym Wybrzeżu. Mamy taki biznes, że latem razem nie wyjeżdżamy, więc zona spędza urlop z koleżankami. I zapewniam cię, że nie stronią od męskiego towarzystwa. A w sprawach męsko-damskich dajemy sobie sporo swobody. Taki mamy układ – Zbyszek spojrzał na niego  z triumfalną miną, W tym momencie zabrakło argumentów.

Na szczęście dla niego, w międzyczasie, pojawiły się na stole zamówione drinki, co pozwoliło mu wybrnąć z sytuacji poprzez pociągnięcie solidnego łyka i ciężkie westchnienie, kwitujące zasłyszane nowiny.

- Wiedziecie zatem całkiem interesujące życie. Musisz mi wszystko dokładnie opowiedzieć – Agnieszka była już zauroczona. Prawdziwy, męski marynarz, który z niejednego pieca chleb jadł i w niejednym porcie posuwał dziewczyny. Mimowolnie spojrzała na jego krocze.

- Nasze życie nie jest tak interesujące. Korporacje, tabelki, małe dziecko. Ogólnie nuda – zaśmiała się.

- W taki dzień jak dziś, moje życie też bywa nudne. Z pogodą słabo, więc turystów mało. Pewnie tylko dlatego odkryłem waszą obecność. Normalnie nie miałbym czasu buszować na portalu w środku dnia – wyjaśnił Zbyszek.

Kolejną godzinę zajęła im rozmowa na tematy różne. Zbyszek, ku frustracji Wojtka, opowiadał różne historie z marynarskiego życia, co wywoływało widoczny zachwyt Agnieszki. Rozochocona alkoholem poklepywała mężczyznę po muskularnym ramieniu i co chwilę wybuchała perlistym śmiechem. Po przełamaniu pierwszych lodów poczuli pewne rozluźnienie i przypomnieli sobie o obiedzie. Na szczęście, w menu lokalu można było znaleźć takie specjalności jak zupa rybna czy placki ziemniaczane. Solidny obiad przygotował podkład dla kolejnych drinków.

- A tobie nie przeszkadza, że twoja żona, jak sam mówiłeś, może teraz zabawiać się z jakimś francuskim amantem? – wróciła  do sprawy Agnieszka. – To dość nietypowe. Chyba, że to taki żarcik był?

- Zdecydowanie nie żarcik. Od początku naszej znajomości pozwalaliśmy sobie na wiele. Ja wypływałem na długie rejsy i wiedziałem, że nie dochowam wierności. Nie miałem prawa oczekiwać tego od niej. Tak zostało. Gdy na ślubie przysięgaliśmy sobie wierność, to puszczaliśmy do siebie oczko. Obydwoje uważamy, że zdecydowanie ważniejsza jest uczciwość i szczerość. Uważam, że jesteśmy szczęśliwi. Życie ma się jedno i szkoda je marnować na sceny zazdrości. Lepiej brać garściami. Zdarzało nam się już swingować, razem, czy osobno. Samo życie – Zbyszek roześmiał się, jakby rozśmieszył go własny żart.

- Wspomnę jeszcze, że moja żona wie o dzisiejszym spotkaniu z wami. Życzyła nam wszystkim udanego popołudnia, a może wieczoru – wesoło zakończył krótki monolog.

Życzyła powodzenia. Ciekawe co  miała na myśli? – zastanawiał się Wojtek.

- A wy czego oczekujecie od tego  spotkania? – pytanie ich nowego kolegi było chyba zbyt bezpośrednie i padło za szybko.

Agnieszka wykręciła się wyjściem do toalety i Wojtek pozostał z tą kwestią sam.

- Nie wiem co ci odpowiedzieć. Próbujemy przełamać rutynę dnia codziennego. Sam fakt, że siedzimy tu z obcym facetem, poznanym chwilę wcześniej na portalu erotycznym już sprawia, że dzień jest inny niż co dzień. Namawiałem Agę na spotkanie z parą, ale wyszło inaczej. Ona ma w sobie sporo przekory i chyba chciała mi coś udowodnić – zamyślił się Wojtek. – Zobaczymy, co wieczór przyniesie.

W międzyczasie, w lokalu pojawiło się więcej ludzi, a z głośników popłynęła muzyka. Głównie, stary, polski rock.

- Wojtku, nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli poproszę twoją małżonkę do tańca? – zapytał Zbyszek, jednocześnie ujmując już dłoń Agnieszki, jakby nie spodziewał się protestu.

- Agnieszko, popląsamy trochę? W końcu, zdaje się, jesteśmy na jakby… randce – zaśmiał się wesoło.

- Jak randka, to tańce musza być – Agnieszka dziarsko wstała i dała się poprowadzić na parkiet.

Wojtek usłyszał jeszcze, jak Zbyszek z góry przeprasza za potencjalne nadepnięcia i brak poczucia rytmu, co wywołało u Agnieszki wesołość i zapewnienia, że z niej żadna tancerka.

Został przy stoliku sam. Z pewnym niepokojem obserwował, jak jego żona kiwa się w rytm wolnej melodii, a dystans między nią a nowym przyjacielem zmniejsza się niebezpiecznie. Z jednej piosenki zrobiły się trzy, a pod koniec głowa jego żony spoczywała już na szerokiej piersi Zbyszka. Jego dłoń, która podczas pierwszego tańca znajdowała się na przepisowej wysokości, dość śmiało zawędrowała w miejsce, gdzie plecy łączą się z pośladkami. Wojtek widział, jak jego palce wykonują lekko drażniące, niespokojne ruchy. Agnieszce najwyraźniej to nie przeszkadzało.

Po dobrym kwadransie zauważył, że partner przeprosił Agnieszkę i oddalił się w kierunku toalety. Jego żona wróciła do stolika. Ku jego zdziwieniu, objęła go i pocałowała. Mocno i głęboko. Wojtek był trochę oszołomiony. Przez damskie perfumy przebijał się od niej zapach męskiej wody. W ogóle miał wrażenie, że jego żona pachnie mężczyzną. Obcym mężczyzną.

- I jak mężu? Dobrze się bawisz? Spełniasz fantazje? Ja się bawię świetnie – roześmiała się. – Robię się napalona.

Mówiąc to, położyła dłoń na jego kroczu. Cała sytuacja była tyleż stresująca, co niesamowicie przyjemna. Wystarczył krótki masaż, aby  westchnął przeciągle, kiedy jego członek zaczął się powiększać.

- Może zakończymy to spotkanie i wrócimy do pensjonatu? – szepnął żonie do ucha.

- Wojtusiu, przecież mówię, że robię się napalona - jej dłoń cały czas miętosiła sztywniejącego kutasa. – Robię się napalona, ale dziś nie na ciebie - mówiąc to, Agnieszka filuternie zmrużyła oczy, oczekując reakcji.

Wojtka zamurowało. Sytuacja była absurdalna. Jego żona właśnie wyznała, że ma ochotę na przygodnie poznanego faceta. Przyłapał się na tym, że ten pomysł wcale nie wydaje się zły. Wiele razy fantazjował o swojej żonie z innym. Właśnie, fantazjował. Nie myślał, że to może się kiedykolwiek realnie wydarzyć.

- Widzę, że pomysł ci się podoba – nabrzmiała do granic erekcja zdradziła jego prawdziwe emocje.

- Poczekaj, nie, nie wiem. Jestem całkiem zagubiony. Daj się zastanowić. – wysapał.

- Teraz albo nigdy, Wojtek. Jestem wstawiona i mogę się odważyć. Jeśli coś ma się wydarzyć to dziś.

Gorączkowo myślał. Agnieszka była już odrobinę pijana i lekkomyślna. Z drugiej strony, wiedział, że zupełnie świadomie nie podejmą takiej decyzji. Sam też był po kilku drinkach i wszystko wydawało się trochę łatwiejsze. Spalała go zazdrość pomieszana z ciekawością. Wielokrotnie masturbował się, mając przed oczami obraz swojej żony posuwanej przez dobrze zbudowanego byczka. Najlepiej z gigantycznym, nabrzmiałym i tryskającym jak wąż strażacki kutasem. Te wszystkie fantazje pękały jak bańka chwilę po tym jak osiągał spełnienie, kiedy wracało poczucie odpowiedzialności i zazdrość. Dziś byli obydwoje wyluzowani i na wakacjach, a na jego kroczu spoczywała dłoń Agnieszki. Nigdy wcześniej nie zrobiła czegoś takiego w miejscu publicznym.

- Jak daleko chcesz się posunąć? – wydusił z siebie pytanie.

- Kotuś, nie wiem. Może chwilę potańczymy, a może dam mu całusa. A może pozwolę mu położyć rękę na udzie. Może też się zdarzyć, coś więcej. Albo… nic się nie zdarzy. Decyduj, bo nasz kompan wraca z toalety.

- Gdyby…, gdyby miało być to coś więcej, to daj mi jeszcze szansę na zastanowienie. Wszystko po drodze dozwolone. A tak na marginesie, to nie wierzę, że odważysz się go pocałować. Nie ty…

- I co mam ci teraz odpowiedzieć? Potrzymaj mi piwo? – zaśmiała się Agnieszka. – Zbyszku, jesteś, już tęskniłam. Mam nadzieję, że potańczymy jeszcze – dodała, przysuwając się z krzesłem w jego stronę.

 Widzę, że rozmawiali. Ciekawe o  czym? – Zbyszek lustrował ich twarze. Po  Wojtku  widać było zakłopotanie, a jego policzki oblane były rumieńcem. Agnieszka wyglądała na bardzo rozbawioną, chociaż jej twarz też zdradzała, że rozmowa między nimi musiała dotyczyć czegoś emocjonującego.  Podobała mu się ta dziewczyna. Była kształtna i ewidentnie chowała w sobie duży, erotyczny potencjał. Ciekawe jak daleko się posunie, czy da się pocałować? Czy jej mąż to wytrzyma? – Zbyszek zadawał sobie sporo pytań, na które odpowiedź mógł przynieść najbliższy czas. Prawdę mówiąc, nie miał wielkiej ochoty na trójkąt. Miał za to ochotę na Agnieszkę.

- Czas pokaże – westchnął prawie niesłyszalnie.

- Oczywiście Aguś, potańczymy. Zamówię tylko jeszcze po drinku i jakiś spokojny  kawałek. Takie najbardziej lubię – mówiąc to, mrugnął porozumiewawczo.

Wkrótce na stoliku pojawiły się pełne szklanki, a z głośników popłynęły dźwięki spokojnej ballady.

- Zapraszam panią -  Zbyszek szarmancko podał Agnieszce dłoń, pomagając wyjść na parkiet.

Wojtek znowu pozostał sam.  Na parkiecie bujało się  zaledwie kilka osób, więc mógł podziwiać swoją żonę jak w kinie. Tańczyli powoli, a dłoń jej partnera już nie wędrowała. Od razu usadowiła się na wysokości bioder. Widać uznał, że terenu raz zdobytego nie musi zdobywać od nowa – pomyślał  Wojtek, sącząc ze szklanki.  Mógł dostrzec, że taniec jest bardziej pretekstem do kontaktu ciał.

Tańca z gwiazdami to by raczej nie wygrali – przemknęło mu jeszcze przez głowę. Atmosfera powoli się zagęszczała. Agnieszka szeptała coś do ucha Zbyszkowi. Wojtek miał wrażenie, że partner Agi kilka razy ukradkiem spojrzał  w jego kierunku. Jakby z jego wyrazu twarzy chciał odgadnąć, na ile może sobie pozwolić. Dłoń powoli zjeżdżała coraz niżej, aby wygodnie spocząć na pośladku jego żony. Wojtek miał wrażenie, że osiągnąwszy upatrzoną pozycję, palce przyciągnęły jędrną pupę Agnieszki do krocza partnera.

Ciekawe czy ma erekcję? Ciekawe czy ona to czuje? – takie myśli zaprzątały głowę Wojtka kiedy obserwował przedstawienie. Nie zauważył nawet kiedy kelnerka wymieniła mu pustą szklankę na kolejnego drinka. Przypomniała mu się fantazja, przy której masturbował się przed wyjściem. W pewnym momencie Agnieszka posłała mu dłuższe spojrzenie, które zdawało się nie mieć końca. Patrzyła mu w oczy podczas gdy łapczywa dłoń na jej pośladku zaczynała śmielej ściskać i miętosić. W końcu żona posłała mu w powietrzu całusa i odwróciła głowę w stronę partnera. Stało się. Usta odnalazły się. Najpierw delikatnie, tylko cmoknięcie wargami. Chwilę później, pomimo odległości widać było jak męskie, otoczone zarostem usta, chwytają wargi jego żony. Kolejną chwilę później zetknęły się języki, co zadziałało jak katalizator długiego, wilgotnego i namiętnego pocałunku, który, z małymi przerwami trwał do końca piosenki. Trwał nawet chwilę dłużej, bo zreflektowali się dopiero po zmianie muzyki na szybszą.

Kurwa, przecież moja żona nie lubi facetów z zarostem – Wojtek przeżuwał w myślach scenę rozgrywającą się przed jego oczami. Nie zmieniało to faktu, że erekcja, wywołana pieszczotami Agnieszki, która zdążyła się wcześniej ulotnić, teraz powróciła ze zdwojoną siłą. W spodniach zrobiło się ciasno i pulsująco.

Moja pijana żona właśnie liże się z obcym facetem, na środku portowej knajpy, a ja, zamiast dać komuś w ryj, siedzę ze sterczącym fiutem – zastanawiał się jeszcze chwilę nad sensem tego wszystkiego.

Po chwili randkowicze wrócili do stolika. Agnieszka płonęła z emocji. Twarz Zbyszka nie wyrażała zbyt wiele.

- Napijmy się – zarządziła. Za spełnienie fantazji mojego Wojtka. Mówiąc to, Agnieszka nachyliła się w stronę męża i trochę z zaskoczenia pocałowała go w usta.

Wojtek aż podskoczył. Przed chwilą wymieniała namiętne pocałunki ze Zbyszkiem. Miotał się pomiędzy zdegustowaniem a skrajnym podnieceniem. Fakt, że wargi jego żony były jeszcze wilgotne, pozostawał mocno kontrowersyjny. Agnieszka zdawała się tym nie przejmować.

- Zbyszku, nie bądź taki poważny. Jesteśmy tu z własnej woli i robimy dokładnie to, na co mieliśmy ochotę. Prawda Wojtuś? – jej płonące oczy świdrowały męża na wylot.

- Nie czekając na jego odpowiedź, odwróciła się w stronę swojego amanta i niemal wymusiła kolejny pocałunek. Tym razem cała scena rozgrywała się tuż przed oczami męża. Niemalże widział, jak język Agi szuka języka kochanka. Ten, przez chwilę zdawał się być nieobecny, ale poddany podnietom, na które nie był w stanie nie zareagować, po chwili odwzajemnił pocałunek. Jego dłoń poczęła gładzić powoli udo Agnieszki.

- Nie krępujcie się – wycedził trochę przez zęby Wojtek. Z jednej strony sytuacja stawała się odbiciem jego najskrytszych fantazji, a z drugiej, nagłe przeistoczenie się jego żony w drapieżnego sukkuba spowodowało, że wszystkie sygnały ostrzegawcze w jego mózgu wyły z pełną mocą.

- Wszystko jest świetnie, tylko miejcie na uwadze, że siejecie zgorszenie w miejscu publicznym – z odrobinę wymuszonym uśmiechem próbował zażartować z sytuacji.

- Pieprzyć! – Agnieszka ostentacyjnie pocałowała partnera kolejny raz. – Musimy pomyśleć, może i tobie pozwolę zapuścić brodę – roześmiała się. – Co prawda, nie masz tak bujnego zarostu jak Zbyszek, ale chyba jednak podnieca mnie to drapanie przy całowaniu.

Coś, kurwa, takiego – pomyślał Wojtek. Znalazła się miłośniczka męskiego zarostu. Moja żona zachowuje się jak napalona suka w rui. Zaczyna mnie przerażać – przelatywało mu przez głowę.

- Słuchajcie, a może zmienimy lokal na bardziej, powiedzmy, intymny? – odezwał się Zbyszek, śmiało spoglądając w oczy Wojtka.  

- Co mas zna myśli – odpowiedział, próbując nie spuszczać wzroku.

- Mieszkam niedaleko. Jak to mówią, chata wolna, barek pełny i nikomu nie będziemy przeszkadzać – mówiąc to, bezczelnie gładził udo Agnieszki, która była wyraźnie zadowolona.

Wojtek spojrzał w kierunku żony.

- Ja już wiem, ale ty musisz zdecydować ostatecznie – mina Agnieszki jednoznacznie wskazywała na to, że chętnie uda się w bardziej intymne miejsce z nowym przyjacielem.

Za szybko, to wszystko dzieje się za szybko! Wojtek analizował wszystko w tempie superkomputera. Do jego głowy napływało jednak za dużo  danych. Agnieszka nigdy wcześniej nie wykazywała takiego entuzjazmu. Alkohol? A może po prostu spodobał się jej ten Zbyszek? Jemu nie przypadł bardzo do gustu.  Był pewny siebie i traktował go protekcjonalnie. Z drugiej strony, może to spotkanie przełamie lody i Agnieszka stanie się bardziej otwarta w kwestii innych przygód? Może w końcu spotkanie z parą? Czy jednak można ufać temu Zbyszkowi? Nie wyglądał na krętacza, a jego historia trzymała się kupy. A  jeśli będą chcieli pójść na całość? Jeśli on wypieprzy mu żonę?!

Wojtek zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli nastrój nie pryśnie, to sprawy mogą zajść daleko.

Nad czym on się zastanawia? Agnieszka wiedziała, że to wszystko  jest szalone, ale teraz jej to  nie obchodziło. Zbyszek okazał się czarującym, inteligentnym i seksownym facetem. Na dodatek, świetnie się całował. Miała wątpliwości, jak daleko odważy się posunąć, ale wiedziała, że cokolwiek się może zdarzyć, to zdarzy się dziś. Jeśli przerwą tą zabawę, jeśli Wojtek się wycofa, to nie prędko da się wciągnąć w jakąś nową gierkę erotyczną. No niech ten cholerny  dupek się na coś zdecyduje – w jej głowie kiełkowała gniewna niecierpliwość.

Mam na tą młodą mamę cholerną ochotę! Zbyszek miał już pewne doświadczenie w czarowaniu kobiet i wiedział, że znudzone i sfrustrowane mężatki pociągają tacy faceci jak on. Męscy, trochę szorstcy. Nieokrzesani, a zarazem szarmanccy. Wiedział, że może to być bardzo interesujący wieczór. Już wyobrażał sobie miętoszenie jej cycków, smak rozpalonej pieszczotami cipki, na koniec gorąco okalającej jego sztywnego kutasa, kiedy wpakuje się w nią po same jaja. Oczywiście, mogło z tego nic nie wyjść, ale czyż pościg za króliczkiem nie bywa przyjemniejszy niż złapanie króliczka?

Obydwoje wpatrywali  się w Wojtka. Wszystko trwało może kilkanaście sekund.

- Eee… dobrze, chodźmy. Na chwilę, na jedną kolejkę – próbował dać sobie jeszcze trochę czasu.

Agnieszka przysunęła swoje usta do jego ucha. Jej dłoń spoczęła ponownie na kroczu męża.

- Przecież widzę, że cięto kręci. Nieprawdaż? – pomasowała jego sztywnego członka. – Ty sprowokowałeś tą zabawę i wiem, ze nie chcesz, żeby się teraz zakończyła. Ja też nie chcę. Nie wiem, jak daleko się posunę, ale proszę cię o jedno. Jeśli tam pójdziemy i sprawy posuną się dalej, to nie zacznij robić scen zazdrości. Jeśli chcesz się wycofać, to teraz! – wyszeptała natarczywie do jego ucha, pieczętując swoje słowa lekkim ugryzieniem.

- Wiem Aga, wszystko wiem. Chcę i boję się jednocześnie. Wiesz, że cię kocham i cała ta zabawa ma ożywić nasz seks. Teraz mam wrażenie, że nad tym nie panuję.

- Też cię kocham wariacie. Nad tym nie da się panować. Przynajmniej nie wtedy, kiedy się dzieje. Można panować w momencie planowania, na początku. Potem to już idzie. Teraz masz ostatni moment, w którym możesz planować. Wybierz, co ci serce podpowiada – mówiąc to, Aga miętosiła przez spodnie jego sztywnego członka, co nie przeszkadzało Zbyszkowi trzymać swojej masywnej łapy na jej udzie.

Agnieszka sama dziwiła się swoim słowom. Czy rzeczywiście, z przykładnej mężatki i matki można, w ciągu kilku godzin, przeistoczyć się w kobietę żądną przygody z przypadkowo poznanym facetem? Na pewno była wstawiona, ale wydawało się jej, że jest w stanie logicznie myśleć. Dłoń na jej udzie paliła niczym rozgrzane żelazo. Dziś  czuła czysto fizyczne pożądanie. Coś, czego nie czuła od dobrych kilku lat. W jej poukładane życie wdarło się niczym tsunami to dzikie popołudnie i nie chciała zbyt nagle wracać do rzeczywistości.

- Idziemy Aga – wyszeptał  jej do ucha.

- Prowadź szczęściarzu – te słowa skierował już do Zbyszka. – Aga ma dziś randkę, więc opiekuj się nią po drodze.

Na temat rachunku nie było dyskusji.

- Ja jestem gospodarzem spotkania, więc stawiam – Zbyszek uciął próby negocjacji.

 Spacer zajął im jakieś dziesięć minut. Agnieszka szła objęta ramieniem przez przyjaciela.  Wojtek szedł obok.

- No to jesteśmy – zakomunikował Zbyszek kiedy zatrzymali się przed furtką. W głębi podwórka widać wyłaniał się średniej wielkości dom, sprawiający dość eleganckie wrażenie. Na podjeździe parkował SUV Audi.

Widoczny status materialny gospodarza odrobinę  uspokoił Wojtka. Bał się trochę, że to jakiś lokalny podrywacz, który ostatnie pieniądze zostawił u barbera i w knajpie. Wszystko wskazywało, że tak jednak nie było. 

Agnieszka nie wyglądała na osobę szczególnie analizującą zastaną sytuację. Zbyszek roztoczył dookoła niej swój czar wilka morskiego, co Wojtek obserwował z pewną zazdrością. Będę teraz musiał być bardziej czarujący i chyba w końcu przeprosić się ze sztangą. Ten facet wpędza mnie w kompleksy – pomyślał.

Po chwili znaleźli się w przestronnym salonie. Gospodarz działał szybko. Zapaliło się kilka lampek generujących dyskretne oświetlenie, a z zewnątrz doszedł dźwięk zasuwanych elektrycznie rolet. Całości dopełniła nastrojowa muzyka w klimacie filmów Tarantino i butelka dobrego  rumu, wraz z kubełkiem  lodu.

- Pomyślałem, że nie będziemy  mieszać, a  dobry rum nie jest zły – trudno było nie zgodzić się z argumentacją Zbyszka.

Agnieszka rozsiadła się wygodnie na wielkiej  kanapie, a przyjaciel skwapliwie zajął miejsce obok. Wojtkowi nie pozostało nic innego jak usiąść na, skądinąd, komfortowym fotelu  naprzeciwko kanapy.

- No to za spotkanie – gospodarz nakazał toast, który został dość skwapliwie spełniony.

-  Zostawię was na chwilę panowie.  Zbyszku, gdzie jest łazienka? – Agnieszka wyzwoliła się spod obejmującego ją ramienia.

Po chwili zostali sami.

-  Wojtek, zdrowie – zagaił marynarz.

Stuknęli się szklaneczkami.

-  Nie wiem, czy to jest to,  czego dokładnie chciałeś, ale mam nadzieję, że jest w porządku? – zapytał gospodarz, korzystając z nieobecności Agnieszki.

- Miałem odrobinę inne plany, ale nie ukrywam, że podnieca mnie cholernie sytuacja. Tak samo podnieca, jak przeraża – Wojtek też już miał odrobinę w czubie i otwarcie zadeklarował swoje uczucia.

- Agnieszka to wspaniała kobieta. Pewnie to wiesz, bo w końcu jesteś jej mężem.  Jeśli jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, w sytuacji… w jakiej jesteśmy, to będę szczery. Tak, mam ochotę ją przelecieć. Mam ochotę ją zerżnąć. Wierz mi, że potrafię doprowadzić kobietę do szaleństwa. I zrobię to, jeśli  tylko mi pozwoli.

Zbyt zszokowany mąż nie miał pomysłu na odpowiedź, zatem Zbyszek kontynuował, w międzyczasie uzupełniając zawartość szklanek.

- Nie mam jednak zamiaru być dla ciebie konkurencją. Co się dzieje w Łebie, zostaje w Łebie. Ty masz żonę, ja mam żonę. Bawimy się na urlopie i bierzemy co najlepsze. Potem, bez żalu wracamy do codzienności.

- W porządku? – jakby w potrzebie przypieczętowania porozumienia, wyciągnął w stronę Wojtka dłoń ze szklanką.

Zadźwięczało szkło.

- W porządku – odparł Wojtek i zapadł się w oparcie fotela. Nie był do końca pewny tego, co mówi, ale tego wieczoru już niczego nie można było  być pewnym.

- A co tutaj tak cicho? – w przestrzeń salonu wdarł się dźwięczny głos Agnieszki.

- Bawmy się! Coś do  tańca poproszę – zarządziła.

Szybko okazało się, że owo „bawmy się” skierowane było przede wszystkim do nowego kumpla. Zbyszek puścił jakąś powolną piosenkę i po chwili kiwali się z Agnieszką do rytmu.

Wojtek obserwował taniec, który stawał się coraz bardziej erotyczny z każdą minutą. Po pierwszej piosence druga. Usta partnerów kąsały się co chwilę. Po raz kolejny tego wieczoru,  w spodniach pojawiła się gorąca, mrowiąca twardość. Przy drugiej piosence, Aga obróciła się przodem do męża. Jej pupa zataczała powolne kręgi na wysokości kroku partnera, któremu najwyraźniej sprawiało to sporą przyjemność. Zbyszek ugiął nogi w kolanach, aby ruchy pośladków koncentrowały się tam, gdzie powinny.

- Mężu, opieram się właśnie o coś twardego. Twardego i dużego – zmysłowo  prowokowała Agnieszka.

Masywne dłonie Zbyszka pojawiły się na wysokości jej piersi, ściskając je przez materiał sukienki. W powietrzu kipiało od erotycznej atmosfery. Dłonie poruszały się natarczywiej, coraz mocniej ugniatając obfity biust Agi. W pewnym momencie palce pojawiły się na najwyższym, zapiętym guziku od sukienki. Guzik został odpięty, a natarczywa dłoń zniknęła pod materiałem. Pieszczona kobieta westchnęła przeciągle. Druga dłoń odnalazła następny guzik. I następny. Potem kolejny. Po chwili sukienka była rozpięta na całej długości. Po kolejnej leżała już na podłodze i  Wojtek mógł obserwować, jak palce kochanka chwytają sutki piersi przez prześwitujący materiał biustonosza.  Jęknęła po raz kolejny. Palce zacisnęły się. Rozległo się syknięcie z bólu. Zbyszek cofnął dłonie, ale Agnieszka zdecydowanym ruchem przyciągnęła je z powrotem.

- Bez odrobiny bólu nie ma przyjemności – wyszeptała głosem lubieżnym do granic możliwości.

Dłonie  powróciły na swoje miejsce. Kolejne syknięcie z bólu było kwestią chwili. Jednak tym razem palce kochanka nie cofnęły się.

Wojtek patrzył jak w transie. Rozgrywało się przed nim przedstawienie o potężnym ładunku emocji. W roli  główniej jego żona, która wiła się i przywierała całym ciałem do ubranego jeszcze partnera. Kochanek metodycznie pieścił Agę, doprowadzając ją powoli  do ekstazy. Kilka razy oczy mężczyzn spotkały się. Spojrzenie gospodarza wyrażało triumf.

Widzisz, jest moja. Twoja żona jest teraz moją kobietą. Moją suką w rui, która zrobi wszystko, co jej każę – zdawał się mówić jego wyraz twarzy.

Wojtek zaznawał goryczy  i rozkoszy jednocześnie. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek Agnieszka zachowywała się w tak prowokujący i wyuzdany sposób, gdy kochał się z nią. Owszem, bywało gorąco, ale w tej chwili miał przed sobą kobietę pozbawioną hamulców, która rzeczywiście może zrobić wszystko dla przeżycia maksymalnej rozkoszy.

Lewa ręka, ta z tatuażem zaczęła szukać drogi w dół. Powoli, nie zaniedbując brzucha, znalazła ją i masywna dłoń na chwilę spoczęła na wzgórku łonowym. Podniecona kochanka nie wzbraniała się, przed tymi zabiegami. Cały czas kręcąc tyłkiem, wzdychając i przygryzając wargi, w miarę jak jej sutki były raz po raz naciągane do granic możliwości, lekko rozszerzyła nogi. Dłoń intruza natychmiast zniknęła pomiędzy nimi. Można było łatwo dostrzec, jak palce rozpoczęły taniec na łechtaczce, zasłoniętej prześwitującym materiałem szortów.

- Pieść mnie marynarzu, nie przestawaj – wyjęczała tylko.

- Robisz się mokra jak napalona dziwka – chrapliwym głosem wyszeptał kochanek, nacierając  coraz mocniej na jej rozpalone krocze.

- Bo jestem dziwką. Jestem napaloną dziwką. Napaloną na ciebie piracie – Agnieszka odwróciła głowę, szukając ustami języka kochanka, który przed chwilą wylądował w jej uchu.  Ich języki spotkały się. Miała ograniczone pole manewru. Piersi  były na przemian miętoszone, palce w kroczu pocierały coraz intensywniej.

Scena stawała się wulgarna i brudna. Wojtek nie poznawał swojej żony. Wykręciła szyję do granic  możliwości, aby tylko złapać wargami buszujący wokół jej ucha język. Wyglądało to jak jakiś obłędny taniec godowy, z piekła rodem.

Patrzył jak zahipnotyzowany. W  jednej dłoni trzymał pustą już szklankę, a druga bezwiednie pieściła przez spodnie sztywnego członka.

Jak to możliwe, że przez tyle lat nie udało mi się odkryć tej ciemnej strony mojej żony – zastanawiał się z zaszokowanym wyrazem twarzy.

- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa – Agnieszka wydała z siebie przeciągły jęk, a jej nogi wpadły w niekontrolowane drgawki.

- Nie wytrzyyyyymaaam, dooooochooodzę!!! -  wybełkotała niewyraźnie, zaciskając kurczowo uda. Masywna dłoń, która zarówno torturowała jej cipkę, jak i powstrzymywała przed upadkiem, zdawała się nie  reagować na wypychający ją uścisk nóg. Palce pracowicie miętosiły łechtaczkę, która była teraz skrajnie wrażliwa.

Wojtek tracił głowę. Pierwszy raz w życiu widział coś, co miało w sobie tyle erotyzmu, wręcz pornografii. Prawie naga Agnieszka, doprowadzona do orgazmu przez silne dłonie nieznajomego (a może już znajomego?), który nie pozwolił jej wyzwolić się z uścisku. Ciało podrygujące konwulsyjnie i bezwolnie. Podtrzymywane tylko przez pieszczące je dłonie. Wiedział, że gdyby te dłonie teraz wycofały się, jego żona upadłaby na podłogę. Jej drżące i miękkie nogi nie byłyby w stanie utrzymać reszty ciała.

-  Dooooość, proooooszę – wyjęczała.  Błagam, dooooość – Kochanek zdawał się nie przejmować jej błaganiem. Kontynuował metodyczne pieszczoty tak długo, aż jej ciało opadło bez sił.

Mężczyzna, zdecydowanym ruchem podniósł ją na rękach.

- Wojtek, zajmij się żoną, a ja  naleję kolejkę – ku swojemu zaskoczeniu, poczuł, jak na jego kolanach ląduje rozgrzana i wiotka Agnieszka. Odruchowo, objął ją ramieniem.

- Mmm, ależ to  było wspaniałe. Nigdy nie przeżyłam czegoś równie szalonego – wyszeptała mężowi do ucha. Po chwili ich usta spotkały się. Pachniała i smakowała innym mężczyzną, ale Wojtkowi to już nie  przeszkadzało. Jego język wtargnął do ust żony.

- Powoli, nie tak szybko. Widzę, że tobie też się podobało - Jej pupa zatańczyła, drażniąc przyjemnie wzwiedzionego członka. – Wytrzymaj jeszcze trochę. Wiesz co  się za chwile stanie? – poczuł na uchu jej gorący oddech. – Za chwilę ten wilk morski zerżnie twoją żonę. A ma czym – oddech Agi dosłownie parzył w ucho kiedy bardzo cicho szeptała te słowa do jego ucha.

- Hej gołąbeczki, robię się zazdrosny. Oddaj mi zaraz tę napaloną nimfomankę. Uczcijmy ten orgazm – Zbyszek był w świetnym humorze kiedy rozlewał złocisty trunek do szklanek. Pokazał temu młodzieńcowi, co to znaczy dogodzić kobiecie. A jeszcze nawet się nie rozebrał. Dalsza część wieczoru zapowiadała się wyśmienicie.

Widząc, że małżeństwo spoczywa zapadnięte w fotel. Podszedł ze szklaneczkami.  Po raz kolejny tego wieczoru zadźwięczało szkło.

Kujmy żelazo, póki gorące – pomyślał. Kucnął obok fotela na którym, na kolanach męża, odpoczywała Agnieszka. Delikatnie zaczął masować jej stopy. Zamruczała delikatnie.

- Widzę, że jak chcesz, to potrafisz być też delikatny- powiedziała zrelaksowanym głosem. Przeżyła przed chwilą orgazm życia, siedziała na kolanach męża, którego sztywny kutas uwierał ją w tyłek, a kochanek masował jej stopy. Czuła się jak królowa balu.

 A kto posuwa królową balu? – pomyślała, patrząc na klęczącego obok fotela samca. Członek Wojtka, choć sztywny, był taki swojski, znajomy. Ten siwiejący amant, który już udowodnił swój talent jako kochanek, wzbudzał w niej coraz większe pożądanie. Pachniał  inaczej, mówił inaczej.  Wszystko  robił inaczej. Mocniej, więcej, lepiej. Może mój mąż się czegoś nauczy – przeszło jej przez głowę.

Po kilku minutach masowania stóp, które przerodziło się w masaż całych nóg, Zbyszek wstał bez słowa i rozparł się na kanapie z  wyczekującym uśmieszkiem.

Samiec alfa  czeka na samicę, aby ją pokryć – pomyślała tylko Aga, co zaowocowało przyjemnym mrowieniem w  podbrzuszu.

Kocim ruchem ześlizgnęła się z  kolan męża. Powoli podeszła do kanapy. Wojtek, z pierwszego rzędu miał wyśmienity widok. Jego żona stała przez chwilę w lekkim rozkroku, jakby delektując się widokiem rozpartego wygodnie mężczyzny. Obejrzała się do tyłu.

- Rozepnij mi  biustonosz – powiedziała z błyskiem w oku.

Tego nikt się nie spodziewał. Mina Zbyszka była równie zaskoczona jak Wojtka.

- Długo mam czekać… mężu? – wycedziła przez zaciśnięte wargi.

Nie wiedział, dlaczego to zrobił. Po prostu zrobił. Niespiesznym ruchem wstał z fotela. Jego luźne spodnie wypychała widoczna erekcja. Rozpięcie biustonosza zajęło mu zdecydowanie więcej czasu niż jego wcześniejsze zapięcie. Dłonie miał spocone i drżące. Po chwili pełny  biust Agnieszki uwolnił się z krępującego go materiału.

- Majtki! – tym  razem nawet nie spojrzała w jego kierunku.

Kiedy przyklękał, czuł się, jakby rozpakowywał prezent. Tym razem prezentem była jego ukochana żona. Powoli, drżącymi palcami zsuwał koronkowe szorty w dół. Jedna noga, druga. Agnieszka stała naga przed oczekującym mężczyzną. Sięgnęła dłonią do tyłu.

- Daj mi  je!

 Wojtek posłusznie zareagował na jej polecenie.

-  Zasłużyłeś na trofeum – zgrabnym ruchem rzuciła swoje wilgotne szorty w stronę Zbyszka.

Ten złapał je sprawnym ruchem i mocno przycisnął do twarzy.

- Pachną napaloną suką. Suką, która za chwilę zostanie zerżnięta – twarz Zbyszka zdawała się nie wyrażać wielu emocji, ale atmosfera była ciężka od seksu.

Agnieszka uklękła okrakiem nad siedzącym kochankiem. Jej bujny biust znalazł się tuż przed jego twarzą. Z chyżością i drapieżnością nastolatka, dopadł do  sutków, otoczonych  ciemnymi aureolami.

Jej dłonie, w tym czasie, manipulowały przy  guzikach od koszuli.

- Ejże tygrysie, zwolnij. Nie będę jedyną nagą osobą w tym pomieszczeniu – zmysłowo, ale stanowczo ukróciła zapędy amanta. Koszula powędrowała na podłogę. 

Agnieszka zsunęła się na podłogę. Uklękła przed swoim kochankiem. Zwinne palce powędrowały na sprzączkę pasa od spodni. Mężczyzna rozparł się wygodnie. Wojtek obserwował wszystko z wypiekami na twarzy. Z zazdrością podziwiał masywny tors Zbyszka. Nawet zaokrąglony i dość owłosiony brzuch nie psuł jego sylwetki, ponieważ masywna klatka piersiowa pokryta również zarostem i  ozdobiona, równie wyblakłym jak na przedramieniu, tatuażem przedstawiającym różę wiatrów skutecznie maskowała tę ułomność sylwetki.

Agnieszka poradziła sobie sprawnie ze sprzączką paska. Po chwili spodnie powędrowały obok koszuli na podłogę. Przed oczami Agnieszki zaprezentowało  się spore wybrzuszenie, okryte kolorowymi bokserkami ozdobionymi sylwetkami… marynarza z kreskówki  „Popeye”.

- Co my tu mamy tygrysie? Jaki duży i silny marynarz się tutaj schował – zażartowała, masując zgrubienie  przez materiał bokserek.

Zaraz ja zostanę jedyną, ubraną osobą  w pomieszczeniu – pomyślał Wojtek, intensywnie pocierając swojego członka. Po chwili i jego spodnie wylądowały obok fotela.

Aga nie próżnowała. Ponownie uklęknęła okrakiem. Jej gorące krocze przylgnęło do prężącej się w spodenkach bulwy.

- Ten okręt dysponuje artylerią sporego kalibru, jak mi się zdaje – słowa zostały wypowiedziane lubieżnie, niemal w zwarciu z ustami posiadacza tej komplementowanej armaty. Ich wargi ponownie spotkały się w pocałunku. Nie trwał on zbyt długo, ponieważ Agnieszka miała inne plany. Jej łapczywe usta oderwały się od kochanka i rozpoczęły wędrówkę w dół.

- Żmija kąsa – wysyczał Zbyszek kiedy zęby zacisnęły się na jego sutku. Po chwili na drugim. Syknął jeszcze raz. Z uśmiechem spojrzał w twarz Wojtkowi, który już bez zahamowań walił sobie konia. Jego oczy, szeroko rozwarte, wpatrywały się jak podczas niesamowicie wciągającego seansu w kinie. W drugiej dłoni trzymał szklaneczkę, z której dość szybko ubywało płynu.

- Mmm, jaki z ciebie włochaty neandertalczyk marynarzu – już z powrotem klęczała na podłodze, a język  wędrował w dół po brzuchu. – No to, odbezpieczmy w końcu tę armatę – chwilę po tych słowach palce zahaczyły o gumkę od bokserek. Mężczyzna uniósł się lekko do góry, aby ułatwić pozbycie się ich.

- Powoli, powolutku – mruczała Aga.

Bokserki wędrowały w dół, a na przeszkodzie stało coraz większe, sztywniejące zgrubienie. Mogła zdjąć gumkę jednym ruchem, jednak celowo ciągnęła za boki. Wiać było, jak sztywny  kutas schowany pod spodenkami wygina się, mocniej i mocniej, w miarę przesuwania się bokserek w  dół ud. Widać już było ogolone,  w przeciwieństwie do reszty torsu, podbrzusze. W końcu stało się. Wygięty do granic możliwości fiut wystrzelił na wolność. Popatrzyła na niego jak odkrywca na nowy gatunek, odnaleziony w amazońskiej dżungli.

Kutas prężący się przed jej nosem wydał się Agnieszce maczugą Herkulesa,  dumnie wznoszącą się w górę.  W rzeczywistości  był tylko trochę większy od członka jej męża. Być może wrażenie potęgowała jego spora grubość i zwieńczający czubek, efektowny hełm strażaka. Okolice łonowe kochanka były starannie pozbawione owłosienia, co przyjęła z zadowoleniem.

Jej dłoń zbliżyła się do sterczącego pala. Złapała go zdecydowanym ruchem u nasady. Mocno ścisnęła i dłoń powędrowała do góry. Partner westchnął i odchylił głowę do tyłu. Z otworu, na czubku wypłynęła spora ilość śluzu, co świadczyło o tym, że od dłuższego czasu był mocno podniecony. Po kilku kolejnych ruchach członek zaczął lśnić, podobnie jak pieszcząca go dłoń.

Odwróciła się na chwilę w  stronę męża. Wyglądał jak nastolatek, oglądający pierwsze porno. Szeroko otwarte oczy, podobnie jak rozwarte usta i dłoń pracowicie wędrująca w górę i w dół.

- Tylko nie waż się spuszczać. Być może będziesz mi jeszcze dziś potrzebny. Nie wystrzelaj amunicji – po wypowiedzeniu tych słów oblizała wargi i z powrotem zajęła się fiutem marynarza. Jej dłoń poruszała się  powoli i z  namaszczeniem, wywołując pojękiwanie i kolejne krople śluzu wypływające jak lawa z wulkanu, przed właściwą erupcją.  

Jej usta zbliżyły się do czubka. Język powoli wysunął się do wzbierającej na nim kropli. Ścisnęła mocniej i w momencie kiedy kropla miała zacząć wędrówkę w dół, zwinny języczek jednym ruchem zagarnął ją. Kochanek spojrzał w dół. Patrząc mu w oczy, oblizała wargi, rozprowadzając na nich błyszczący śluz.

- Ssij go żmijo. Ssij – jego głos stawał się coraz niższy i chrypiący.

Agnieszka droczyła się. Rozwarła szerzej usta i chuchnęła  w błyszczący hełm gorącym oddechem. Zbyszek jednak stracił  cierpliwość.

- Ssij suko – szepnął i zdecydowanym ruchem złapał ją za głowę, nabijając niemalże jej usta na sterczącą pałę. Fiut wszedł  od razu głęboko w usta. Agnieszka zakrztusiła się. Wojtek przestał walić konia i zastanawiał się, czy  powinien coś zrobić. Miał wrażenie, że kochanek posunął się za daleko i za chwilę nastrój pryśnie.

- Ty stary knurze! – warknęła jego żona. Jej głowę cały czas trzymały mocne ręce. Splunęła na czubek kutasa i otworzyła usta.

Kurwa, u nas by to nie przeszło – pomyślał jej małżonek z zazdrością.

Tym razem Zbyszek obszedł się z nią trochę delikatniej i po chwili, pomoc rąk była zbyteczna. Rozległy się mlaskające dźwięki, a głowa Agi poruszała się metodycznie w dół i w górę. Po chwili do wilgotnych odgłosów dołączyło sapanie i pojękiwanie jej partnera. Trwało to kilka minut. Nie była mistrzynią w robieniu loda, bo jej życie erotyczne do tej pory nie było prezentowało się  szczególnie urozmaicenie. Włożyła w to jednak całą energię i pomysłowość. Po każdym włożeniu członka głęboko w usta starała się chwilę omiatać czubek językiem,  jednocześnie  ściskając go mocno, co wywoływało kolejne, małe erupcje śluzu. Smakował i pachniał inaczej. Wręcz zniewalająco.

Niech mój mąż wie jaką kochankę zaniedbywał przez lata – pomyślała. Spojrzała partnerowi w oczy. Sapał i pojękiwał coraz głośniej. Jak królik z kapelusza w jego dłoni pojawiło się opakowanie z prezerwatywą. Rozerwał je i wyjął gumkę. Agnieszka przerwała pieszczoty. Nałożyła prezerwatywę na czubek i powoli pociągnęła w dół. Zauważyła, jak pod gumką narasta kolejna kropla śluzu. Wykonała jeszcze kilka ruchów ręką. Cały czas trzymając sztywną dzidę w dłoni, wstała i po raz kolejny dziś uklękła okrakiem nad swoim kochankiem. Palce powędrowały między jej nogi i rozszerzyły gorące, wilgotne wargi. Delikatne opuściła w dół pupę. Wycelowała i hełm strażaka usadowił się w  wejściu do wilgotnej szparki. Wykonała kilka ruchów. Po każdym z nich fiut zagłębiał się bardziej. Nagle, zamarła w bezruchu, jakby zastanawiając się. Pała z mlaśnięciem wyskoczyła z rozkosznego tunelu i ponownie znalazła się w jej dłoni.

- Za bardzo podoba mi się ten kutas, żebym miała smakować go przez gumę – wysapała i szybkim ruchem zdjęła prezerwatywę. Nie dając kochankowi czasu na reakcję, rzuciła ją za siebie. Upadła pod nogami Wojtka, który przerwał brandzlowanie swojej pałki, nie dowierzając temu, co widzi.

- Aga… - niepewnym głosem wyszeptał Wojtek.

Obejrzała się w jego stronę. Szybkie spotkanie oczu. Jej, wyrażały teraz tylko bezkresną żądzę. Już wiedział, że ona to  zrobi. Cmoknęła  ustami, puszczając w powietrzu całusa w jego stronę i zdecydowanym ruchem nadziała się na pulsującą maczugę.

Aaaaaah – zajęczała gdy cały zniknął w jej cipce. Pupa podskakiwała powoli i z pewnym namaszczeniem. Męskie dłonie pieściły sterczące cycki, co chwilę kręcąc i naciągając sutki, a języki splotły się w godowym tańcu.

Wojtek z trudem panował nad swoim wytryskiem. Kilka razy był już blisko i w ostatniej chwili zdołał powstrzymać napierające nasienie. Połyskujący pal znikał co chwilę głęboko pomiędzy nogami Agnieszki, która niczym gwiazda porno wiła się i jęczała z przyjemności.

- Ooooo tak, wsadź mi go, wsadzaj głębiej – szeptała do ucha Zbyszka, którego lędźwie wychodziły naprzeciw jej ruchom, aby wniknąć jak najgłębiej.

- Jak mi, kurwa, zajebiście dobrze! – wyjęczała wulgarnie, nadziewając się mocniej i mocniej.

- Poczekaj, zróbmy to inaczej – sapnął jej postawny kochanek i zdecydowanym ruchem uniósł się z kanapy. Pozostała przyklejona do jego ciała. Odwrócił się w drugą stronę i po chwili, to Agnieszka w połowie siedziała i leżała z rozwartymi szeroko nogami, a włochaty marynarz rozpoczął swój taniec.

Wojtek mógł teraz podziwiać tylko masywne pośladki i jądra, wydające klaszczące dźwięki gdy żylasty kutas  dobijał się  do dna pochwy. Teraz tylko samiec ustalał zasady. Nogi kochanki podskakiwały przy każdym pchnięciu. Dźwięki kopulacji, połączone z kobiecym pojękiwaniem i męskim sapaniem stały się jednostajne, powoli narastające. Obserwator w fotelu mógł teraz pewne rzeczy tylko sobie wyobrażać. Kobiece jęki nasilały się, co chwilę tłumione poprzez pocałunki kochanka.

Ciekawe czy ona dojdzie? – zastanawiał się. Agnieszka wymagała raczej pieszczot oralnych, aby szczytować. Dziś już została doprowadzona do orgazmu poprzez palcówkę. Coś nowego. To jeszcze można było jakoś wyjaśnić, bo jednak partner pieścił łechtaczkę. Teraz patrzył, jak w jego żonie narasta rozkosz będąca wynikiem tradycyjnego pieprzenia, rypania, ruchania. Zbyszek miał aparycję rozpłodowego byka. Byka? Czyż nie tak mówi się na kochanka żony w układzie zdrady kontrolowanej?

Scena nabierała tempa, a kochankowie tracili kontrolę. Ruchy stawały się szybsze, a częstotliwość klaszczących dźwięków rosła, podobnie jak tonacja pojękiwań Agnieszki.

- Rżnij mnie, rżnij jak kurwę!!! – Wojtek myślał, że się przesłyszał, gdy jego żona wyrzuciła z siebie te słowa w przerwach między dźwiękami rozkoszy.

- O nie kochana. Kurwy rżnie się mechanicznie i beznamiętnie. Zdecydowanie wolę rżnąć napaloną mężatkę, której brakuje solidnego ruchania!!! – riposta Zbyszka zupełnie wytrąciła walącego konia męża z równowagi.

On sobie ze mnie kpi – pomyślał Wojtek z pewną goryczą. Nie za bardzo było o czym dyskutować, bo to on siedział na fotelu z kutasem w garści, podczas gdy jego żona umierała z rozkoszy, której dostarczał jej wprawny kochanek.

- Ooooo tak, rżnij. Pokaż mojemu mężowi jak dogodzić kobiecie! – mówiąc to, wpiła palce w pośladki Zbyszka, jakby chciała go sprowokować do jeszcze głębszej penetracji. Wszystko trwało jeszcze chwilę, której nikt nie zmierzył, nie policzył.

- Aaaaaaaaaaaarghhhh!!! – jęk, który wydobyła z siebie Agnieszka, dochodząc, był wręcz zwierzęcy. Nienaturalny. W tym momencie nie było ważne nic. Nic poza gorącym, sztywnym chujem. Tak właśnie! Chujem, który wdzierał się triumfalnie w jej kobiecość. Który nie zważał na to, że pochwa zaczęła zaciskać się w spazmatycznych skurczach. Czuła skrajną, niewyobrażalną przyjemność pomieszaną z bólem. Każde pchnięcie wysysało z niej kolejną porcję witalności. Zapadała się w niebyt.

- Zaraz dojdę, mam wyjąć – gdzieś w otaczającej ją pustce zabrzmiał znajomy głos. Ostatkiem sił wbiła paznokcie w lśniące od potu pośladki kochanka.

- Nigdzie, kurwa, nie pójdziesz ogierze – jej głos połączony z gorącym oddechem, prosto w ucho, podziałał jak katalizator. Sapanie nasiliło się, a pchnięcia stały się jeszcze bardziej gwałtowne. Zbyszek nie dochodził głośno, jednak czuła całym, umęczonym z rozkoszy ciałem ten moment. Masywne pośladki zdawały się kurczyć i rozszerzać w rytm wytrysku. Po chwili zapanowała cisza, którą przerywały głębokie oddechy kochanków.

Widowisko było ponad Wojtka siły. Agnieszka dochodziła drugi raz w ciągu wieczora. Dochodziła nadziana na sztywny pal obcego faceta. W sposób, w jaki nie doszła nigdy przez cały okres ich małżeństwa. Uczucie upokorzenia mieszało się z rozkoszą i podnieceniem. Palce żony wpijające się w pośladki kochanka. Widział, czuł ten moment kiedy zawartość jąder byczka gwałtownie wystrzeliwała w gorącym wnętrzu Agi. Nie spodziewał się, że jedna wiadomość może przynieść takie konsekwencje. Z zadumy wyrwał go głos żony.

- Chodź tu z tą sztywną pałką – Agnieszka leżała dalej w rozkroku. Z jej zaczerwienionej szparki wypływała strużka nasienia. Zbyszek, jakby w poczuciu dobrze spełnionej roli usiadł na drugim końcu sporej kanapy i raczył się trunkiem.

Wojtek przez chwilę analizował w głowie, to, co usłyszał.

- Długo każesz na siebie czekać? Zaraz się rozmyślę i poproszę Zbyszka, żeby wygrzmocił mnie jeszcze raz. Na pewno nie odmówi – z błyskiem w oku syknęła Agnieszka.

Nie musiała prosić. Po krótkiej chwili mąż celował pomiędzy jej mokre od spermy wargi sromowe. Ogarnęło go śliskie ciepło. Jego żona chciała jednak więcej niż standardowego rżnięcia.

- Ssij moje cycki – rozkazała. Popatrzył niepewnie. Piersi Agnieszki były jeszcze wilgotne i zaczerwienione od pieszczot kochanka. Jednak nie miał wyjścia. Nie mógł pozwolić sobie teraz na utratę reputacji. Chwycił wargami nabrzmiały sutek.

- Ooooo tak! – Agnieszka pojękiwała delikatnie w miarę jego pchnięć. Starał się panować nad emocjami. Jądra były nabrzmiałe od wzbierającego nasienia, ale wiedział, że nie może się tak po prostu spuścić. Ssał, gryzł i miętosił.

Wiedziała, że już nie jest w stanie dojść. Było jej jednak dobrze. Wojtek starał się jak nigdy. Mogła się jeszcze domagać lizania cipki. Miała na to ochotę, ale nie chciała stawiać męża przed takim wyborem. Czuła jak po pupie spływa sperma kochanka. Wiedziała, że jeśli Wojtek odmówi pieszczot, to czar pryśnie i być może cała dzisiejsza zabawa obróci się przeciwko nim. Wcześniej chciała mu trochę utrzeć nosa, jednak uznała, że dość lekcji. Była zaspokojona i szczęśliwa.

Może to go czegoś nauczy? – zastanawiała się, przeżywając kolejną, narastającą przyjemność.

Nie był w stanie dłużej panować nad swoimi lędźwiami. Wbił język w usta żony, całując i liżąc zapamiętale.

- Dochodzę!

Agnieszka złapała go za pośladki. Nie były one co prawda tak mięsiste i masywne jak u kochanka, ale czuć było,  jest napalony jak zwierzę. Wbijał się w jej kobiecość, pompując nasienie. Sam miał wrażenie, ze ten wytrysk nie ma końca. Jakby jego podrażniona męskość nakazała wypłukać wszystkie ślady po innym samcu. Wojna plemników. Z każdym pchnięciem, coraz więcej białej cieczy wypływało na zewnątrz.  Po chwili podobnie jak jakiś czas wcześniej dochodziła do siebie, czując, jak oddech Wojtka spowalnia.

Po wszystkim zapanował nastrój lekkiej niepewności. Pojawiło się pewne poczucie winy i wątpliwości. Zbyszek proponował swoim gościom prysznic, ale nie byli gotowi na kontynuację wieczoru. Tylko wymęczona Aga skorzystała z szybkiego odświeżenia, bo po  jej udach spływały soki partnerów, pomieszane z własnymi.

- Było wspaniale, marynarzu – Agnieszka cmoknęła go w usta gdy żegnali się w drzwiach. Z Wojtkiem wymienili tylko krótki uścisk dłoni.

- Wiem, że jesteście jeszcze kilka dni, gdybyście..., gdybyście chcieli, no wiecie…, spotkać się znowu, to... – wsunął Agnieszce w dłoń kartkę z numerem telefonu.

- Nic już nie mów ogierze. Nie wiem, czy mój mąż nie będzie musiał ponieść mnie na rękach do pensjonatu, a tobie w głowie dalsza zabawa. Możemy obiecać, że nie wyjedziemy bez pożegnania, prawda Wojtek? – spojrzała mężowi w oczy.

Ten skinął tylko głową. Nie był taki pewny czy tego chce. Musiał to sobie przemyśleć. Za dużo emocji pojawiło się tego wieczoru.

- Pewny jestem teraz tylko tego, że cię kocham – wyszeptał do ucha Agnieszce i objął ją.

Przez dłuższą chwilę Zbyszek obserwował, jak ich sylwetki znikają w mroku nocy. Miał przeczucie, że jeszcze się spotkają.

Ten tekst odnotował 68,128 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.88/10 (132 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (35)

+7
0
Jakie miłe zaskoczenie na początku Nowego Roku 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Marta90, witaj w Nowym Roku. Cieszę się, że mogłem sprawić Tobie przyjemność. Słowa uznania należą się Moderatorowi, ponieważ opowiadanie dodałem wczoraj, po południu. Za to, że znalazł czas i chęć zająć się tematem tak szybko.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
👏👏👏 Wysoki poziom jak zwykle. Brawo bardzo przyjemna niespodzianka na początek 2021 🙂. Wątek niepewności męża opisany bardzo wiarygodnie 👍. Trochę tęsknotę za Barbara uspiles, ale mam nadzieję, że nie na długo.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Dzięki @Arko_Blanko. Zawsze staram się uwypuklić odczucia bohaterów i cieszę się, że tak to odebrałeś. Pozdrawiam! DwG
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
super.. dziękuje.. jeden akapit mi nie pasuje:
Po wszystkim zapanował nastrój lekkiej niepewności. Pojawiło się pewne poczucie winy i wątpliwości. Zbyszek proponował swoim gościom prysznic, ale nie byli gotowi na kontynuację wieczoru. Tylko wymęczona Aga skorzystała z szybkiego odświeżenia, bo po jej udach spływały soki partnerów, pomieszane z własnymi.
zaproponował prysznic, nie byli gotowi na kontynuację wieczoru.. nie koniecznie prysznic to kontynuacja.. moze zabawy pod prysznicem.. ale dzięki za kolejne niesamowite opowiadanie..
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Jakub, dziękuję za komentarz. Właśnie tak rozumiałem prysznic. Kontynuacja zabawy w trakcie "odświeżania", albo zaraz po. Może nawet mąż by się załapał? 🙂 Uznałem jednak, że po takim porządnym seksie, nic lepszego i bardziej "wow" nie wymyślę. Dlatego zostało jak jest 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Witam z wyrazami podziwu za ten super tekst. Dawno czegoś tak emocjonującego nie było na naszym portalu. Jedynie czego bym się czepił, to może fakt, że bohaterowie za często zwracają się do siebie w myślach. Ale to tylko takie moje prywatne odczucie. Poza tym, to fajny język i opisy. Szacunek.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@koko, dziękuję za komentarz. Dla mnie ważna opinia, bo bardzo lubię czytać Twoje opowiadania 🙂 Muszę przeanalizować tekst pod kątem Twojej uwagi. Wydaje mi się, że przemyślenia bohaterów są ważną częścią ZK, stąd zawsze staram się opisać trochę szerzej, co dzieje się w głowach 🙂 Pozdrawiam. DwG
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Diablisko w formie.... Jesteś klasą dla siebie! Dzięki za emocje
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Pabz, wielkie dzięki. Zdaję sobię sprawę z własnych braków technicznych, ale staram się, jak mogę 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-2
Pod wrażeniem. Świetne opowiadanie. Gratuluje... Prawie czułam, że jestem tam i widzę to wszystko. Świetnie oddziałuje na wyobraźnie. Na prawdę wielkie gratulacje. Czekam na kolejną historię.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Ela_bi, to największa przyjemność dla autora, czytać taki komentarz. Cieszę się, że udało mi się pobudzić Twoją wyobraźnię 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-5
Witaj Autorze. Twoje teksty: Koło fortuny, Mazurska gorączka o Uwiedzenie Moniki są najlepsze na Pokątnych.
Uważam, że jesteś the best. Więc proszę, nie zepsuj tego.
Ta dzisiejsza "Wiadomość" jest niestety beznadziejna. Długa, nudna i co najgorsze do bólu przewidywalna.
Poprzednimi opowiadaniami udowodniłeś, że stać Cię na dużo dużo więcej.
Rób zawsze sztukę a nie chałturę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+5
-1
Tak jest. Diablewgłowie, po napisaniu następnego czegoś, prześlij natychmiast do Macieja i on rozróżni, co się nadaje, a co winno nosić podtytuł *raczej do dupy, przepraszam za publikację".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Maciej, trochę nie spodziewałem się tak miażdżącej krytyki tego opowiadania. Muszę ją jednak przyjąć, skoro zostało opublikowane 🙂 Rzeczywiście, akcja zmierza w określonym kierunku, któy czytelnik może przewidzieć. Chciałem napisać odrobinę coś innego niż wcześniej. Trzymam się w dużym stopniu określonej tematyki i tutaj trudno było zaskoczyć czytelnika jakąś woltą. Bohaterowie umówili się na spotkanie i skończyło się, jak powinno 🙂 Skoncentrowałem się na pewnej utracie kontroli przez męża, a właściwie na przejęciu jej przez żonę. Dziękuję jednocześnie za pozytywną opinię na temat pozostałych opowiadań i liczę, że może następna publikacja Cię nie rozczaruje. Pozdrawiam. DwG
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Starski, pozostanę jednak przy wysyłaniu tekstów do tajemniczego Moderatora... 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Będzie kontynuacja? Szkoda by było żeby się spotkali przed wyjazdem 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Paweł, jest to możliwe, ale mam jeszcze kilka pomysłów "na tapecie" i na razie nie obiecuję. Myślę, że wcześniej może pojawić się inne opowiadanie. Pozdrawiam. DwG
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Rozumiem i szanuje ale pomyśl proszę o kontynuacji to naprawdę świetna historia. Masz dar do pisania.. Pomyśl nad kontynuacją. Czekam na kolejną historie 🙂 Liczę że będzie równie długa i w podobnym klimacie 🙂 pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Kiedy kolejne opowiadanie?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Paweł, jeszcze nie wiem. Coś tam piszę w wolnych chwilach 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
A jakieś szanse że znowu poczytamy o Barbarze? 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Arko_Blanko, szanse są. Nie umiem tylko stworzyć czegoś na zawołanie. Miałem pomysł i czas, to napisałem opowiadanko. Barbara jeszcze dojrzewa. Miejmy nadzieję, że tak, jak wino 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Czekamy.....
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Jesteś mistrzem w tej tematyce, prosimy o więcej 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Kiedyś bardzo mocno skrytykowałem Twoją "Wiadomość" - chyba pamiętasz. Z resztą jest tu do odczytania. Zrobiłem to w swoim własnym interesie, bo chcę czytać Twoje rewelacyjne teksty, a nie nudziarstwo. Tak jak pisałem Mazurska gorączka i Uwiedzenie Moniki są super, natomiast wtedy nie dodałem tego, że Twoje Koło fortuny jest po prostu mistrzostwem świata, czymś najlepszym w historii Pokątnego (czy Pokątnych). Moja rada dla Ciebie - idź właśnie w takim kierunku. Ja w branży literacko filmowej robię całe długie życie, więc mi uwierz.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Dzięki za komentarz @Maciej. Koło Fortuny miało być taką odskoczną od tematu zdrady kontrolowanej. Czasem mam takie pomysły, trochę z innej beczki 🙂 Cieszę się, że przypadło Ci do gustu, bo jest to chyba najmniej popularny, mój tekst tutaj. Niestety, utkwiłem znowu w martwym punkcie, bo jedno opowiadanie kończę bezskutecznie od dłuższego czasu, a kolejne, które wydaje mi się świetnym pomysłem, zacząłem i nie mogę znaleźć czasu na jego napisanie do końca. Pewnego dnia jednak cos się ruszy... 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Witam i ja nieśmiało dodam że czekam na Barbarę. Jestem ciekaw czy Barbara zacznie poniżać męża lub godzić się na jego poniżanie przez inne samce. No i co na to mąż.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Wiele razy wracam do Twoich wcześniejszych opowiadań, są dla mnie jednymi z najlepszych tutaj. To powyższe odkładałem na później, żeby dawkować stopniowo poziom zadowolenia. Różni się znacząco od poprzednich, ale po charakterystycznych zwrotach można poznać Twoje pióro. Kilka literówek zdarzyć się może każdemu i do tego nie ma co się czepiać. Ale gdy ujrzałem słowotwór: zadziało się, tu już telefon w ręku mi zadrżał i na chwilę przerwałem czytanie. Podobnie było z "barberem"... Język nasz jest doprawdy piękny i absolutnie nie wymaga tego typu upiększeń.
Jednakże całość opowiadania, jest naprawdę interesującą lekturą. Zachowanie Wojtka burzyło jedynie szczególny nastrój, ale było jak najbardziej prawdopodobne. Takich "bohaterów" jest niestety mnóstwo dookoła nas.
Świetna robota Diable!
Do osób, które rzucają się tu z mniejszą lub większą krytyką: przeczytajcie Wasze wypociny i poprawcie błędy, bo żal czytać niewątpliwych profesjonalistów (sądząc po radach i przechwałkach), robiących takie... uchybienia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Ascona, dziękuję za budujący komentarz. Przyznaję, że literówki mogą się zdarzać. Oczywiście, staram się tekst czytać kilka razy i używać narzędzi do sprawdzania pisowni. Jak widzać, nie jest to do końca skuteczne. Przyznam, że niektóre opowiadania do dziś poprawiam, bo cały czas wynajduję w nich różne "kwiatki". To pewnie dlatego, że pisuję "pokątnie. Trochę w biurze, trochę w wolnych chwilach. Tylko wtedy, kiedy mam nastrój. Potem, często brakuje cierpliwości, bo chciałbym się pochwalić efektami 🙂 Pewnie wynika to też z moich braków językowych.
Wracając do samej treści opowiadania. Zawsze staram się wykreować bohaterów, takich z sąsiedztwa, z wieloma wadami i ukrytymi pragnieniami. To może różnie wyjść. Oczywiście, można zarzucić brak realizmu, bo jednak zdecydowana większość małżeństw nie robi takich rzeczy. Pewnie jakaś część skrycie o nich marzy, ale nigdy się nie przyzna. 🙂 Wychodzę jednak z założenia, że zaglądamy tu aby odrobinę pogrzebać w "brudniejszej" części ludzkiej natury.
Bardzo się cieszę, że pomimo uchybień, opowiadanie przypadło Tobie do gustu. Przejrzę je w wolnej chwili i może pomyślę nad drobnymi korektami 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Diable a kiedy coś nowego od Ciebie? Bo Barbara ma niedokończone sprawy z tego co pamiętam 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Arko_Blanko, trudno o wierniejszego czytelnika od Ciebie. To miłe. Mam ostatnio tak dużo zamieszania w sprawach różnych, że kompletnie nie jestem w stanie usiąść do pisania. Musisz uzbroić się w cierpliwość. Pozdrowienia i dzięki za motywowanie do działania.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Uwielbiam takie klimaty. Wciągnęło mnie na maksa.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Chyba kontynuacji nie bedzie a szkoda
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
Paweł, na razie nie mam weny ani czasu, niestety. Ciężko coś obiecać 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.