Lustra szarości
31 maja 2024
Szacowany czas lektury: 22 min
Pieprzenie to jedna z najczęstszych czynności naszego życia. Pieprzymy wszystko i wszędzie. Pieprzymy coś, kogoś, siebie nawzajem, nierzadko również farmazony. Pieprzymy w najlepszym wypadku swoje życie, w najgorszym czyjeś.
Wszechobecne pieprzenie.
Nie jest tak, że pieprzenie ma jedynie zły wydźwięk. Jest również jeden dobry. Nawet bardzo dobry. A już na pewno niezwykle przyjemny.
Wydźwięk ten właśnie energicznie i z gracją przesuwa swoimi ciepłymi ustami po mojej męskości. Ma bardzo dźwięczne i ciepłe imię – Adrianna. Wydawałoby się, że jest zwyczajną, szarą myszką. Szarą i bezbarwną jak rzędy biurek w korporacjach, nieróżniących się niczym, poza ilością piętrzących się stert dokumentów. Skąd jednak ekscytacja tą szarością oraz jak to możliwe, że szarość pokazała nocą tak wiele odcieni?
Może nie wiecie, ale uleganie pozorom to zwykłe pieprzenie.
Z racji, że chciałbym w zupełności oddać się rozkoszom coraz szybciej poruszających ust na tym, co stanowi trzon życia mężczyzny, wróćmy czym prędzej do początku historii.
Bądźcie spokojni.
Lubię długo, więc mamy czas.
Pracuję w dużej firmie IT. Typowej firmie IT. Dużo ludzi. Dużo komputerów. Dużo mężczyzn. Język programowania poznałem szybciej od języka miłości, dlatego mój rozwój kariery był niemal oczywisty. Jak to często bywa w takich firmach, zwłaszcza jeśli jesteś na etapie obsługiwania naprawdę dużych klientów – brakowało mi dwóch rzeczy. Wolnego czasu i seksualnego spełnienia. Nie jest oczywiście tak, że w firmach IT zasiadają sami mężczyźni.
Czasy się zmieniają, a rola kobiet w tej branży zaczęła być coraz większa. Są one jednak niczym amatorki nudystycznych plaż. Występują rzadziej i wzbudzają niezdrowe zainteresowanie męskiej społeczności.
Pokręconej społeczności.
Dotychczas więc nie zwracałem uwagi na moje koleżanki, wymieniając z nimi jedynie zwroty grzecznościowe lub korespondencję firmową. W ogóle stroniłem od kontaktów z kobietami. No może poza tymi przelotnymi, poznawanymi na portalach typu: najpierw seks, potem – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.
Aż do ostatniego szkolenia.
Często jest tak, że człowiek to, co najpiękniejsze ma tuż przed nosem. Czasem im bliżej, tym dalej.
Szkolenie zaczęło się sztampowo. Przywitanie coacha, wszechwiedzącego człowieka sukcesu, dla którego jedyną porażką w życiu, mógł być co najwyżej zły dobór makroskładników w diecie. Później zabawy grupowe. Zabawy, które dalekie były od definicji licealnego słoneczka, a bliskie zabawom przedszkolnym, mającym połączyć grupę ludzi w celu lepszego kontaktu.
Tak o to auto-prezentacja prowadzącego, zamieniła się w ciąg coraz to głupszych zadań do wykonania.
– Kochani! Pracownicy! Przyjaciele! To już ten czas. Czas, kiedy zaczniecie odkrywać swoje nieodkryte wcześniej więzi i wspólne zainteresowania! Dobierzcie się w pary. Niech ci, którzy znają się najlepiej, połączą się z innymi, których znają najmniej. W końcu to przełom w waszym życiu! Macie iść w nieznane!
Coach piskliwym głosikiem zakończył swój motywacyjny instruktaż pierwszego zadania. A co zrobili wszyscy? To, co zwykle. Dobrali się w takich parach, w jakich najczęściej pracowali przy projektach. W końcu ryzyko to jedna z ostatnich cech programistów. Są oczywiście wyjątki od reguły.
Dzisiaj tym wyjątkiem byłem ja.
Nie dlatego, że się wyróżniam. Bardziej dlatego, że od pewnego czasu nie zależało mi na kontaktach ze społeczeństwem. Przez złe doświadczenia zrozumiałem, że przywiązanie nie jest na liście moich ulubionych cech. Kiedy wszyscy dobrali się już w pary, zauważyłem w rogu sali samotną, rozglądającą się dziewczynę. Ku mojemu zdziwieniu, żaden z firmowych onanistów nie upolował jej wcześniej. Dla mnie był to sygnał, że być może złapie z nią normalny, koleżeński kontakt.
Nie wyróżniałem się z tłumu, ale zawsze ceniłem schludność, higienę i zapach atrakcyjnych perfum. W zwykły dzień pracy nie mam oporów, żeby przyjść w dresach. Dzisiaj jednak ubrałem się elegancko, ale z odrobiną luzu. Biała koszula, jasne spodnie i białe sneakersy. Nic nadzwyczajnego, zwykły „basicowy” zestaw.
– Cześć! Co powiesz na wspólną parę? Chyba nie mieliśmy przyjemności się wcześniej poznać? – Zagaiłem ciepło, ale z zerowym podtekstem.
– Bardzo chętnie, ale ostrzegam, nie jestem dobra w zabawach grupowych.
Zabawne. Ja też. Choć o trójkącie myślę, odkąd poznałem, czym jest seks oralny.
– Maks. Miło mi!
– Adrianna. Mów mi Ada. Usiądziemy?
– Chodźmy gdzieś na koniec. Głos tego coacha doprowadza mnie do szału.
Ada spojrzała na mnie porozumiewawczo z uśmiechem, mając, jak widać podobne zdanie. A co do głosu… w jej przypadku to bardzo ciekawa cecha charakterystyczna. Głos Ady zupełnie nie pasował do jej szaro-gęsiego ubioru i aparycji. Był dźwięczny. Melodyczny. Kobiecy. Gdybym zamknął oczy i słuchał jej szeptu, dreszcz przeszyłby mnie w najskrytszych zakamarkach mojego ciała. Po tej krótkiej wewnętrznej dygresji usiadłem śmiało na krześle i czekałem na kolejne ambitne instrukcje, dotyczące czekających nas zadań.
– Kochani! Widzę, że już wszyscy dobraliście się w pary. Pysznie! Pierwsze zadanie, będzie trochę jak gra w państwa-miasta, tyle że nie na czas. Na początek musicie napisać pięć słów na literę „s”, które wpadną wam do głowy, jako pierwsze. Ważne! Nie możecie niczego poprawiać i zmieniać. Pięć pierwszych skojarzeń. Powodzenia i do dzieła!
Wzięliśmy swoje kartki i zaczęliśmy pisać. Nie było to zadanie z wysokim poziomem trudności, dlatego bez większego namysłu nabazgrałem: sława, sen, sauna, słońce, sens. Po szybkim finiszu zacząłem się rozglądać po sali. Niektórzy głowili się nad wyraz, szukając jakiegoś głębszego znaczenia tego zadania. Moja partnerka jednak wykonała je w podobnym czasie, ewidentnie tak jak ja rozglądając się po sali.
Ma ładne oczy – stwierdziłem po namyśle.
Duże, przenikliwe, niebieskie. Wydają się trochę nieobecne. Po 10 minutach wszyscy mieli już gotowe kartki przed nosem.
– Skończyliście! Pysznie. A teraz wymieńcie się kartką z waszym partnerem lub partnerką i omówcie, dlaczego właśnie takie skojarzenie wpadło wam do głowy jako pierwsze. Może jakaś historia życia? Anegdotka? Ulubione warzywo? Nie bójcie się, to co powiecie, ma pozostać wyłącznie między wami!
W pierwszej chwili poczułem zażenowanie. Co niby mam powiedzieć o saunie? Nie lubiłem saun. Może właśnie to powiem? Wybitne obrzydzenie do spoconych ludzi w miejscach publicznych? No nic. Niechętnie oddałem Adzie swoją kartkę. W jej oczach widziałem niechęć na równi z wcześniejszym porozumieniem w sprawie wkurwiającego głosu naszego prowadzącego.
Zaczęło się niewinnie: sałata, sosna, sól, seks, syrena.
Zaraz, zaraz. Seks? Oczy otworzyły mi się szeroko, mimowolnie kierując w stronę Ady. Ta z kolei wyglądała obecnie, jakby unikała usilnie mojego wzroku, szukając w słowach, które podałem, co najmniej kolejnej daty końca świata.
– Ada? – Zagadnąłem szybko, nie chcąc przedłużać konfrontacji.
– Tak?
– Jeśli nie chcesz, nie musimy omawiać tego głupiego zadania. Przecież to i tak strata czasu.
W jej oczach dostrzegłem lekkie rozczarowanie. Dziwne. Zawiodłem ją dżentelmeńskim wybiegiem? Mam nadzieję, że jej nie rozczuliłem. Jeszcze weźmie mnie za impotenta bez wyobraźni bojącego się seksualnych tematów.
– Doceniam, ale może to właśnie rozmową, uda nam się zabić nudę? Od kogo zaczynamy? – Zapytała melodycznym głosem.
Skoro tak grasz, koniec ze skromnością i manierami.
– Ok, zacznijmy od twoich – rzuciłem szybko i bez wahania – sałata?
– Mój królik Albert ją uwielbia.
– Sosna?
– Rośnie przed wejściem, do mojego domu.
– Sól?
– Wolę bardziej słone niż słodkie.
– Seks? – Zaakcentowałem tym razem pytanie nieco dobitniej niż pozostałe.
– To chyba oczywiste? Seks jest piękny. Uwielbiam uprawiać seks – odpowiedziała bardzo stanowczym tonem, lekko igrając ze mną spojrzeniem.
– Uhm, no tak. To oczywiste. A syrena?
– To bardzo ciekawe stworzenia. Potrafią hipnotyzować mężczyzn. Jak upatrzą sobie ofiarę – mogą zrobić z nią wszystko…
Po tych słowach na twarzy Ady pojawił się bardzo intrygujący, zalotny uśmiech.
Cholera. Miała naprawdę piękny uśmiech.
Równe, białe zęby, dołeczki w policzkach, szerokie, pełne usta. Dlaczego nigdy nie zwróciłem na nią uwagi? Może po prostu nigdy się nie uśmiechała w pracy?
– Ada?
– Tak?
– Masz coś z syreny?
– A czujesz się ofiarą? – Z jej twarzy wciąż nie schodził zalotny uśmiech.
Już dawno nie czułem podobnego zakłopotania. Miłego zakłopotania. Ada ewidentnie zachowywała się tak, jakby miała ukryty plan. Oboje byliśmy zawieszeni w uśmiechu, patrząc sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Na tyle długą, że czas zadania dobiegł końca, a coach przeszedł do kolejnego.
Nie żałowałem. Przynajmniej nie będę musiał opowiadać o saunach.
– Wspaniale moi drodzy! Widzę na waszych twarzach radość i zaciekawienie, a to dopiero początek. Czas na kolejne zadanie. Będzie to trening zaufania. Za chwilę rozdam wam opaski na oczy. W każdej parze jedna z osób będzie miała za zadanie, przejść do zupełnie innej części sali, prowadząc swojego partnera lub partnerkę. Warunkiem jest brak werbalnych wskazówek. Liczę na waszą kreatywność! Kiedy dojdziecie do celu – zamieńcie się rolami. Do dzieła!
Zawiesiłem się przez chwilę w głębokim zamyśleniu. Okazało się, że Ada już trzymała w ręku opaskę, machając nią figlarne przed moimi oczami.
– Zamknij oczy. – Powiedziała, wciąż się zalotnie uśmiechając.
– Muszę?
– A nie chcesz?
– Chcę.
– No to zamykaj.
Po chwili poczułem ciepło jej dłoni na mojej głowie. Zawiązała mi opaskę bardzo sprawnie, zaciskając mocno, jakby się bała, że będę próbował ją zdjąć. Po chwili usłyszałem, że obchodzi mnie dookoła. Zrobiła co najmniej trzy okrążenia, jakby oglądała swoją zdobycz. Usłyszałem subtelny chichot, aby po chwili szept jej ust, wkradł się głęboko do mojego ucha.
Miałem rację. Od tego głosu dreszcz przebiegł po całym moim ciele.
– Zaufaj mi. Będę delikatna – szepnęła Ada. A brzmiało to nie jak realizacja zadania, a jak szept kochanki biorącej właśnie sprawy w swoje ręce.
Poczułem jej dłonie na moich plecach. Zaczęła mnie delikatnie popychać do przodu. Swoim ciałem niemal przylegała do mojego. Czułem jej zapach.
Cholera. Miała bardzo ładne perfumy.
Czyżby „Claire de Lune” ? Znałem je. Choć zmieszane z zapachem jej skóry, wydawały się jeszcze bardziej zmysłowe. Po chwili się zatrzymaliśmy. Wyczułem, że Ada stanęła naprzeciwko. W chwili, gdy złapała mnie za dłonie, znowu usłyszałem szept.
– A teraz zmienimy pozycję. – Mówiąc to, poczułem jej oddech na swoim policzku.
– A teraz zmienimy pozycję. – Powiedziała, popychając mnie na fotel i wyrywając ze wspomnień.
Ada właśnie wzięła ponownie moją męskość w usta, tym razem poruszając wyłącznie językiem. Wilgotne ciepło otulało szczelnie każdy mój centymetr. Jej dłonie w symetryczny sposób ułożyły się na moich jądrach. Gdybym miał do czegoś porównać ten widok, porównałbym ją do modliszki, delektującej się właśnie swoją zdobyczą. Patrzyła mi prosto w oczy, robiąc tantryczne kółka wokół twardej końcówki mojego przyrodzenia.
Musicie mi wybaczyć. To, co czuję, jest tak niesamowite, że nie wiem, czy skupić się na opowiadaniu tego, co jest teraz, czy tego, co było jeszcze wcześniej.
Odchyliłem głowę do tyłu…
Czas wracać do szkolenia.
Zmieniliśmy pozycję. Zamiast popychany, byłem teraz przyciągany. Czasem, kiedy zmienialiśmy kierunek, czułem, że celowo dotyka mnie przodem swojego ciała. Czułem jej biust, ocierający się o moją klatkę piersiową.
– Daleko jeszcze? – Złapałem się na tym, że zapytałem ją nieco otumanionych głosem.
– Jesteśmy już blisko… – odpowiedziała, utrzymując dotychczasowy poziom wokalnej zmysłowości.
Nagle o coś zahaczyłem, potykając się do przodu. Nie upadłem jednak, zatrzymując się na mojej przewodniczce. Szybkim ruchem zdjąłem mocno zaciśniętą opaskę. Była oparta o ścianę, a jej usta były bardzo blisko moich.
Złapałem się na tym, że podczas potknięcia i lądowania, oparłem się na niej swoim ciałem, jedną dłonią trzymając pod prawą piersią. Cały czas głęboko patrzyła mi w oczy, a kąciki jej ust delikatnie zdradzały uśmiech. Byliśmy w kącie na drugim końcu sali. Daleko od innych uczestników, którzy byli zbyt zajęci prowadzeniem swoich partnerów w zadaniu. Celowo wybrała to miejsce.
Zaczęła mi się podobać ta zabawa.
Tym razem nie chciałem stracić swojej szansy na rewanż, dlatego postanowiłem szybko przejąć inicjatywę.
– Odwracaj się, moja kolej. – Powiedziałem stanowczo.
– Jak sobie życzysz. – Odpowiedziała z uśmiechem, odwracając się zgrabnie.
Nie umknęło mi, że miała bardzo ładny tyłek.
Talia i pośladki były widoczne pod szarą, niewyróżniającą się sukienką. Ada miała w sobie uderzającą naturalność. Zero wymuskania. Prawdziwy efekt kreski natury. Sięgnąłem wyżej do jej bujnych, kasztanowych włosów, zawiązałem opaskę i położyłem jedną dłoń na jej talii, a drugą na karku delikatnie napierając. Czułem ciepło jej szyi. Tym razem to ja jej szepnąłem do ucha głębokim głosem.
– A teraz powoli posuwamy się… do przodu…
– Zdaje się na ciebie. – Odpowiedziała cicho, ale z aprobatą.
Chciałem jej pokazać, że wiem, w co gramy. Nie potrzebowałem do tego długiej wędrówki. Widząc, że duża ilość osób kończy już drugą rundę wzajemnego oprowadzania, namierzyłem biurko, stojące nieopodal naszego ostatniego postoju. Obróciłem się razem z Adą w miejscu dosyć szybko, chcąc wywołać małą dezorientację i naparłem na nią mocniej. Biurko było coraz bliżej. Rozejrzałem się wokół.
Widząc, że jest zupełnie czysto i nikt nas nie obserwuje, naparłem na nią swoim ciałem tak, aby na nie wpadła. Odruchowo oparła się dłońmi o blat, wypinając swój tyłek wprost na moją męskość.
Chciałem, żeby mnie poczuła. A miała co poczuć, ponieważ po jej polifonii szeptów moja męskość od dłuższego czasu stała na baczność, skryta niewygodnie pod spodniami. Usłyszałem, że lekko syknęła. Nie wyglądała jednak na zdziwioną, czy przestraszoną tym delikatnie grubiańskim zabiegiem. Żeby było jeszcze zabawniej, poczułem, jak poruszyła dwukrotnie biodrami, przesuwając po mojej sztywnej części ciała pośladkami.
Przesuwała po nim pośladkami w górę i w dół, nie pozwalając jednak na penetrację jej błyszczącej z podniecenia kobiecości. Właśnie tak wyobrażałem sobie jej cipkę pod skromną szarą sukienką… Czułem ocierające się wokół niego pośladki i obserwowałem, jak jej kształtne biodra poruszają się z gracją godną instruktorki fitness. Miałem niesamowitą ochotę, żeby ją złapać. Nie udało mi się, będąc związanym.
Cholera.
To znowu nie ta historia. Wracamy!
Po moim bezpośrednim geście kończącym szkoleniowe zadanie, oboje potrzebowaliśmy chwili, żeby dojść… do siebie. Usiedliśmy przy biurku, unikając swoich spojrzeń w geście udawanego braku zainteresowania. Czekaliśmy na kolejne zadanie.
Coach jednak się nie spisał, przechodząc z zajęć typowo grupowych, na zajęcia indywidualne. Kazał nam usiąść naprzeciwko siebie, tłumacząc to zadanie pogłębianiem więzi podczas dalszej części szkolenia.
Trwało ono całkiem długo, dlatego miałem w końcu czas na głęboką analizę tego, co widzę. Co zabawne, Ada robiła to samo, w ogóle się z tym nie kryjąc. Patrzyła na mnie w sposób niemal analityczny, wodząc wzrokiem raz po moim torsie, a raz po twarzy. Nie byłem jej dłużny. Patrzyłem na jej niewielkie, ale kształtne pod sukienką piersi. Skromny dekolt podkreślał uroczy przedziałek między nimi. Patrzyłem na jej kręcone włosy, filuternie otulające drobne uszy.
Zastanawiałem się, czy smakuje tak samo, jak pachnie.
Moje możliwości obserwacyjne zostały zaburzone koniecznością napisania eseju pt. „Twoja przyszłość w firmie”. Mimo to spoglądałem co chwilę w kierunku Ady, tworzącej ledwo widoczne, oralne piruety na końcówce swojego długopisu.
Kiedy zaczynałem drugi akapit, poczułem na swojej nodze dotyk jej stopy w czarnej szpilce. Obuwie było chyba najbardziej kobiecym elementem jej garderoby. Zwłaszcza że szpilki były zaskakująco wysokie. Pomyślałem, że bez nich sięgałaby mi co najwyżej do podbródka.
Noga szkoleniowej partnerki przesuwała się z wyraźnym zamysłem. Od kostki, aż po kolano. Nagle podniosła nogę pod stołem i oparła ją w taki sposób między moimi, że niemal dociskała moją męskość. Aż podskoczyłem, bojąc się uszkodzenia moich męskich atrybutów. Byliśmy jednak na tyle daleko, że nikt nie zwrócił na to uwagi. Boki biurka były zabudowane, co zapewniało dodatkową prywatność. Ada zabrała nogę, odchyliła się lekko do tyłu i trzymając dłonie na kolanach, zauważalnie je rozchyliła – jednocześnie podciągając sukienkę, aby umożliwić sobie ruch.
Patrzyła mi prosto w oczy.
No nie. Pierwszy raz spotkałem kobietę bardziej bezczelną w damsko-męskich gierkach ode mnie. Odpowiadając jej równie wyzywającym wzrokiem, teatralnie upuściłem długopis pod biurko. Odsunąłem krzesło i zajrzałem tam, gdzie diabeł mówił dobranoc.
Kurtyna opadła.
Ada była bez bielizny. Moje spojrzenie trwało sekundę. Na tyle mało, żeby nie wyglądać jak napalony kretyn i na tyle dużo, żeby zobaczyć piękną, podłużną drogę do seksualnej nirwany.
– Moi drodzy! Szkolenie dobiegło końca! Za jakieś dwa tygodnie, każdy z was dostanie ode mnie na maila wskazówki do indywidualnego planu rozwoju. A tymczasem! Odkrywacie nieznane! – Wykrzyczał niemal w ekstazie coach – alias Pavarotti w wieku przed mutacją.
Ada patrząc na mnie z niemal rozbrajającym uśmiechem, przesunęła biurko w moją stronę, blokując mi możliwość wstania. W tej samej chwili położyła mi kartkę przed nosem i niemal wybiegła z sali.
Co to ma być?! Co za dzikuska! – Pomyślałem w pierwszej chwili. A potem się roześmiałem. Szczerze, prawdziwie, tak jak nie śmiałem się od dawna. Była w jej zachowaniu taka lekkość, niewinność, a zarazem pełna świadomość swojej kobiecości. Świadomość szarej myszki, w szarej sukience, która zachowywała się, jakby ukradła ser z pułapki i uciekła, plując w twarz temu, kto ją zastawił.
Odsunąłem biurko, aby sprawdzić czym prędzej treść liściku.
„Dzisiaj wieczorem, wpuszczę Cię tylko bez zbędnych rzeczy. Ul. Smocza 17”
Uśmiech nie zniknął z mojej twarzy. Pojechałem do domu, zjadłem obiad i po krótkiej drzemce, zacząłem zbierać się do nowo poznanej koleżanki.
Chciałem poznać prawdziwe zakończenie szkolenia.
Abstrakcja sytuacji w ogóle nie wybijała mnie z rytmu. Była między nami jakaś nić porozumienia. Zabawa, która aż prosiła się o kontynuację. Skoro miałem być bez zbędnych rzeczy, uznałem, że nie będę również zbędnie się stroił. Nałożyłem szary komplet dresowy i biały T-shirt pod bluzę. 30 minut później Uber zawiózł mnie prosto na miejsce.
Nie wziąłem ze sobą niczego, nawet telefonu. I tak nie miałem jej numeru. Więc jak się bawić, to się bawić. Miało to też głębszy sens. Miło było wyrwać się do analogowych doznań w elektronicznym świecie, jakim żyłem na co dzień.
Adrianna mieszkała w ładnym, parterowym domku. Po wejściu przez bramę moim oczom ukazała się młoda sosna i betonowa rzeźba syreny. To, co przykuło moją uwagę najbardziej, to uchylone drzwi domu.
W pierwszej chwili poczułem niepewność. Może ktoś się do niej włamał? A może to jakiś nieśmieszny żart kolegów z pracy? Nie mniej, ciekawość zwyciężyła. Uchyliłem drzwi, a moim oczom ukazał się wąski, jasny korytarz z drzwiami na każdej ze ścian. Jako że, w życiu wyznaje maksymę: „idź zawsze naprzód” – wybrałem te na wprost.
Pomieszczenie było zupełnym przeciwieństwem pustego korytarza. Było w nim ciemno, całość pokoju oświetlały wyłącznie zapalone świece. Najlepsze było pośrodku. Duże, ale niskie łóżko, otulone ściankami z białego, wiszącego na stelażach materiału. Leżała na nim Ada. Kompletnie naga. Kompletnie odkryta.
Kompletnie, naturalnie piękna.
– Już myślałam, że nie przyjdziesz. – Powiedziała znowu w taki sposób, że dostałem gęsiej skórki. Miała zamknięte oczy.
– Nie napisałaś godziny, czyżbym się spóźnił? – Zapytałem, przesuwając wzrokiem po liniach jej sylwetki.
Nie dość, że była naga, to jeszcze wiła się na łóżku jak wąż. Pocierała udem o udo. Jedną ręką przesuwała między piersiami w dół brzucha, drugą wplotła w swoje włosy, jakby była masażystką, wykonującą swoją pracę na sobie.
– Myślę, że przyszedłeś w idealnym momencie – powiedziała, cały czas nie otwierając oczu – masz coś na sobie?
– W zasadzie tak. Zwykle jestem ubrany, kiedy wychodzę z domu. – Zaśmiałem się.
– Jeśli chcesz przebywać w tym pokoju, musisz zostawić wszystko za drzwiami. Tak jak napisałam. Masz przyjść, bez zbędnych rzeczy. – Mówiąc to, przesunęła kusząco dłonią, między swoimi zgrabnymi nogami.
Zaraz oszaleję od tego widoku.
Bokserki cisną mnie już do tego stopnia, że zaczynam odczuwać ból. Nie czekając chwili dłużej, zdjąłem wszystkie ubrania i wyrzuciłem je za drzwi. Tak skupiłem się na widoku, który miałem przed sobą, że dopiero dotarły do mnie dźwięki kojącej, sensualnej melodii wydobywającej się z głośników.
– Połóż się obok mnie. – Ada powiedziała to tak namiętnie, jakby każde słowo robiło jej dobrze. Nie otworzyła oczu nawet na sekundę. A przynajmniej tak mi się wydawało.
– Jak sobie życzysz. – Odparłem posłusznie, zaintrygowany i podniecony sytuacją.
Kładąc się obok niej, zauważyłem dopiero najciekawszy element wystroju pokoju. Cały sufit był lustrzany. Leżąc obok niej, widziałem siebie z zabawnie sterczącą męskością, a obok piękną kobietę. Tak pasowała do tego widoku, jakby była elementem zmyślnego wystroju całego pomieszczenia.
– Zamknij oczy.
– Znowu?
– Zamknij.
Nie musiała mnie namawiać. W powietrzu wisiały wręcz opary seksualnego pożądania. Mogła dzisiaj zrobić ze mną wszystko. Leżałem na plecach jak kołek z zamkniętymi oczami.
Pieprzyć to. Niech robi, co chce.
Sekundę później poczułem jej włosy opadające najpierw na moją twarz, potem na klatkę piersiową, a na końcu – aż na kolana. Delikatny powiew jej oddechu zdradzał, że jej usta były blisko mojej skóry, ale nie musnęły jej nawet przez chwilę.
Potem poczułem dłonie. Sunęła nimi tak powoli, tak zmysłowo, że czułem każdy centymetr dotykanej skóry. Odruchowo sięgnąłem dłonią w poszukiwaniu partnerki. Chciałem jej dotknąć. Bardzo. Moja męskość drgała konwulsyjnie co chwilę z podniecenia.
Ada jednak bardzo szybko złapała moje ręce, dociskając je do łóżka. Poczułem smak jej ust. Pocałunek był niesamowicie delikatny. Wręcz nieśmiały. Dopiero po kilku muśnięciach wysunęła język, którym w jednym, wytrenowanym niemal ruchu przesunęła od moich ust, przez podbródek, szyję, klatkę piersiową, aż po brzuch. W końcowej fazie przyspieszyła, niemal pędząc do miejsca, które aż wrzeszczało, żeby wzięła je w usta.
Nie zrobiła tego.
Zatrzymała się na moim podbrzuszu i położyła na nim obie dłonie. Symetrycznie. Masowała mnie, kierując dłonie na boki niczym motyl machający skrzydłami. Czułem, że patrzy na moją męskość rwącą się do działania. Czułem jej bezczelne spojrzenie. Czułem jak jej dotyk, robi ze mną coś niesamowitego.
Otwierała mnie na zupełnie inny poziom seksualności. Byłem jak sparaliżowany. Już nawet nie myślałem o tym, żeby jej dotknąć. Było mi tak dobrze, że ta chwila mogłaby się nigdy nie kończyć. Chwilę później byłem masowany wyżej. Po wymasowaniu klatki piersiowej obie dłonie zatrzymała na mojej szyi. Siedziała nade mną. Automatycznie wyprężyłem biodra do góry – stykając męskość, ze słodkim skarbem pomiędzy jej udami. Usłyszałem, jak jęknęła. Docisnęła mnie jednak sobą w taki sposób, że nie mogłem w nią wejść.
Uspokajała mnie. Przedłużała tę chwilę do granic możliwości. Wróciła do pocałunków. Tym razem były inne. Łapczywe. Czułem jej język głęboko w moich ustach. Jej dłonie masowały moje rozpostarte szeroko ramiona, a usta całowały odsłoniętą szyję.
Nagle przerwała.
Słyszałem wyłącznie jej przyspieszony oddech. Przesunęła po mnie swoim ciałem. Jej nagie sutki zaczepiały o moje. Zacisnęła mnie udami, poruszając jedynie górną częścią swojego ciała. W górę, w dół, na boki. Moja męskość wciskała się w jej brzuch, zataczając niekontrolowane piruety. Czułem, że jest mokra od mojego nasienia, mimowolnie wydobywającego się ze mnie pod wpływem pieszczot.
Znowu przerwała.
Nagle poczułem, jak z niebywałą szybkością zsuwa się niżej i bierze moją męskość w usta tak głęboko, że aż cały wygiąłem się w łuk – wydając przy tym niezidentyfikowane dźwięki.
Nie poruszała głową. Trzymała mnie w swoich ustach. Były niemal gorące. Czułem burzę zapachu, dotyku, bodźców. Czułem, jakbym zaraz miał wybuchnąć od fali rozkoszy. Nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie.
Mój oddech się uspokoił. Czuła to.
Nie pozwoliła mi już na odpoczynek. Zaczęła poruszać głową. W górę i w dół. Trzymała przy tym w dłoniach moje spięte jądra. Okręcała się ustami i językiem wokół męskości tak, jakbym był korkociągiem, powoli zagłębiającym się we wnętrzu butelki najdroższego wina świata.
Otworzyłem oczy.
Wiedziała, że w końcu to zrobię. Patrzyła na mnie, zmieniając kąt ssania. Jej wzrok przeszywał mnie do głębi. Dłonie z jąder przesunęły się wyżej, dołączając do pieszczot najtwardszej obecnie części mojego ciała. Brakowało mi dosłownie sekund, żeby wybuchnąć w jej usta wulkanem przyjemności.
Wiedziała o tym.
– Oprzyj się o łóżko. – Wydyszała do mnie zmęczonym głosem.
Nie musiałem jej odpowiadać. Po prostu zrobiłem, co kazała. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Kiedy dotknąłem plecami oparcia, złapała mnie za nogi, podnosząc je do góry w kolanach i rozchylając nieco na boki. Sama zrobiła to samo, przeplatając swoje nogi z moimi.
Jej cudownie rozchylona i mokra nirwana moich myśli, była tuż przy moim penisie. Wzięła go w dłoń i zaczęła nim przesuwać po swoich wargach. Patrzyła na to, co robi. Razem patrzyliśmy.
Obserwowałem, jak ją rozchyla. Jak przesuwa po każdym zakamarku, a kiedy dochodziła do łechtaczki – zataczała nim szersze kręgi. Zaczęła jęczeć. Z każdym ruchem oddychała coraz ciężej. Wodziliśmy wzrokiem po swoich ciałach.
Napawaliśmy się sobą.
Nasze twarze wykrzywiały się w grymasach uderzających fal rozkoszy. Nasz oddech był już niemal skoordynowanym, zwierzęcym sapaniem podczas długiego biegu. Spojrzała na mnie i niemal krzyknęła, wpadając przy tym w drgania całego ciała.
Nie zapomniała jednak o mnie i zamiast dalej masować siebie, zaczęła go obciągać dłonią, zaciskając mocno z uwagi na własny orgazm.
Trwało to, co najwyżej 4 sekundy. Widok jej roztarganych włosów, pijany wzrok, prześcieradło mokre od naszych soków miłości, nabrzmiałe piersi i rozchylone usta nieustającego, długiego orgazmu, wystrzeliły ze mnie to, co chciało wystrzelić już niemal na początku naszego spotkania. Moja sperma dosłownie zalała jej ciało w różnorodnych miejscach, wybuchając w niekontrolowany sposób. Myśląc o tej chwili, wydaje mi się, że musieliśmy wyglądać w tej pozycji niemal dziwacznie. Powykręcani, zmęczeni, wewnętrznie nadzy. To był najmocniejszy orgazm w moim życiu.
A nawet nie kochaliśmy się w pełni.
Zasnęliśmy spełnieni. W zrozumieniu. Po prawdziwym, cielesnym zapoznaniu. Zapoznaniu wartym więcej niż tysiąc słów. Obudziła mnie nieśmiałym pocałunkiem, a następnie zaprowadziła na duży fotel w rogu pokoju.
– Zamknij oczy. – Powiedziała, ewidentnie znów pełna energii i zapału.
– Lubisz, kiedy mężczyźni są ślepi? – Odparłem rozbawiony już trzykrotną komendą zamknięcia oczu jednego dnia.
– Nie. Lubię, kiedy widzą, ale nie tylko oczami. – Odpowiedziała.
Nie miałem najmniejszych chęci sprzeciwu. Ponownie zrobiłem, to czego chciała. Chwilę później wygięła moje ręce do tyłu za fotel, wiążąc je sprawnie jakimś sznurem. Po raz kolejny doświadczyłem niesamowitych umiejętności jej dłoni i ust. Byłem w raju. Raju szarej myszki o imieniu Adrianna. Myszki, która była w swoim królestwie. Choć po tym, co przeżyłem, była już bardziej syreną niż szarą myszką. Syreną, która patrzyła mi prosto w oczy i robiła tantryczne kółka językiem, wokół twardej końcówki mojego przyrodzenia. Odwróciła się i zaczęła ocierać się o niego pośladkami w górę i w dół, nie pozwalając jednak na penetrację jej błyszczącej z podniecenia kobiecości…
… ale doprowadzając mnie do kolejnego, potężnego orgazmu.
Uhhhh… nareszcie znaleźliśmy się we wspólnym miejscu, opowiadanej przeze mnie historii. Ada właśnie się do mnie uśmiecha, dumna i zarazem po raz kolejny spełniona drogą przyjemności, przez jaką mnie dzisiaj poprowadziła.
– Ada?
– Tak?
– Rozwiąż mnie. Muszę coś zjeść.
– Muszę przyznać, że wiele dla nas zaplanowałam, ale nic z repertuaru kulinarnego. Choć w lodówce na pewno znajdą się świeże owoce.
– Ada? – Zapytałem ponownie, korelując ilość spalanych kalorii z ilością wypowiadanych słów.
– Tak?
– Co to było? Gdzie się tego nauczyłaś? I dlaczego właśnie ja?
– No więc… wszystko się zaczęło 5 lat temu. Rozstałam się ze swoim partnerem i wiedziałam, że muszę coś zrobić. Wyjechać, być z dala od wszystkiego. Nauczyć się emocji na nowo…
Słuchałem jej z zapartym tchem, pożerając każde słowo niesamowitej historii wraz z kawałkami świeżego mango.
Wiecie co?
Pieprzyć to.
Reszta tej historii jest już tylko dla mnie.