Love Street
3 marca 2022
Szacowany czas lektury: 16 min
Zapraszam do lektury...
Wpadnijcie też na mojego autorskiego bloga.
Link znajduje się w profilu...
Po raz pierwszy zobaczyłem ją w centrum, gdy wychodziła ze sklepu oferującego markowe perfumy. Zachwyciła mnie ta niewysoka i filigranowa blondyneczka ubrana na hipisowską modłę: w sięgającą kostek kloszową spódnicę typu dzwon z kwiatowymi motywami, w luźną białą bluzkę. Na nogach miała klapki i całe mnóstwo wisiorków dookoła szyi, we włosach kwiaty. Prawdziwe dziecko – kwiat. Ja lubię takie klimaty. Jestem mentalnym hipisem.
Wierzę w szeroko rozumianą wolność, która wyklucza istnienie systemu.
Nie jestem materialistą i nie gonię za pieniądzem. Ogólnie żyję na własnych zasadach, szerzę miłość i wolność. Jestem antykonsumpcyjnym nonkonformistą, zorientowanym proekologicznie pacyfistą. “Peace, Love & Happiness” czy “Make love not war”. Woodstock. Miłość, przyjaźń, muzyka. I tak dalej. Wiecie o co chodzi?
Poza tym jestem trochę poetą i filozofem. Czyli: dość inteligentnym stworzeniem ludzkim. Chyba…
Prowadziła na smyczy psa. Bardzo sympatyczny golden retriever. Szła niespiesznym krokiem przed siebie. Ruszyłem za nią…
Mieszkała przy plaży w niedużym, piętrowym domku, których szereg ciągnął się przez całą długość ulicy. Jeden podobny był do drugiego, ale jej domek łatwo było poznać, bo był kolorowo pomalowany. Wyglądało to dosyć bajkowo.
Późnym popołudniem zobaczyłem ją w kuchni usytuowanej na parterze. Stała przy stole i kroiła warzywa. Łatwo sforsowałem ogrodzenie i cicho podszedłem do okna. Oparłem się o zewnętrzny parapet i z dużą ciekawością przyglądałem się temu, co robi. Wkrótce mnie zauważyła. Spojrzała na mnie i jej oczy zrobiły się wielkie ze zdziwienia. Nie przestraszyła się jednak. Zamiast tego uśmiechnęła się do mnie wesoło.
- Hej – odezwała się – lubisz obserwować z nienacka?
- Ciebie tak – odpowiedziałem. – Spotkałem cię po południu w centrum i szedłem za tobą aż tutaj.
- Chciało ci się?
- Tak. Za taką gwiazdą, jak ty poszedłbym nawet na koniec świata.
- Ja?! Gwiazdą?! – zdziwiła się – nie pomyliłeś mnie przypadkiem z kimś innym?
- Nie – zaprzeczyłem – jesteś taka, jakby wycięta z mojego obrazka, który gdzieś tam kiedyś sobie narysowałem w swojej głowie.
- Łał. Niesamowite! Właśnie podświadomie czułam, że komuś pozuję do obrazu.
- No, widzisz… – ucieszyłem się – już czujemy to samo. Ty pozowałaś, ja malowałem sobie ciebie w swojej głowie i teraz wreszcie mamy okazję się spotkać i skonfrontować…
- Rzeczywiście. Ciekawie się składa.
– I co zrobimy z tym faktem?
- Nie mam bladego pojęcia. Może na początek zjesz z nami kolację?
- Z nami?
– Ze mną i z moim chłopakiem.
- Oj… To chyba o jednego za dużo. Czułbym się, jak piąte koło u wozu, więc raczej podziękuję.
- Z moim byłym chłopakiem – poprawiła się – mieszkam z nim, bo nie wypaliła mi meta. Nie bardzo chciałam zostać bezdomna.
– Aha – pokazywałem ze zrozumieniem głową – mimo wszystko jednak podziękuję.
- Szkoda – stwierdziła smutno.
- Ale wpadnę do ciebie później. Które okno jest twoje?
- Zabawisz się w nocnego kochanka?
- Czemu nie?! Nie miałbym nic przeciwko temu.
- Ja też, więc wszystko przed nami. Tylko się nie pomyl i nie zastukaj do okna Jacka.
- Okej. A więc jesteśmy umówieni?
- Yhy…
- Jak masz na imię? – zadałem nurtujące mnie pytanie.
- Pamela. Tak wszyscy do mnie mówią. Właściwie jednak, to mam na imię Agnieszka.
- Piękne imię – stwierdziłem.
- Które?
- Oba.
- Dziękuję. A jak brzmi twoje imię?
- Jestem Darek.
- Też ładne.
- Pamela i Darek – w moim głosie było rozmarzenie – Piękne połączenie.
- Już chcesz nas łączyć?
- Nie ma na co czekać. Życie jest krótkie, więc nie należy zwlekać…
- Ale czy mimo wszystko nie za szybko?
Pokręciłem przecząco głową.
- Nie – odparłem. – Ty i ja… Dwoje przeciwko całemu światu w imię miłości.
- Miłości?!
- Tylko ona ma sens.
- A ona w ogóle istnieje?
- Istnieje. To siła sprawcza wszystkiego,
- I co chcesz, żeby sprawiła?
- Wszystko. Z nami już jej się udało. Jesteśmy tutaj, spotkaliśmy się, więc to chyba coś znaczy…
- Hmmm… Może masz rację. To, co? Do poźniej?
- Jasne. Będę na pewno.
Podkradłem się od tyłu i cicho zastukałem w szybę. Pamela leżała na łóżku i czytała jakąś książkę. Spojrzała w okno. Przywołała mnie gestem. Bez zbędnego zastanawiania się wszedłem przez okno.
- Fajnie, że jesteś. Nie spodziewałam się.
- Przecież obiecałem – odpowiedziałem.
- No, wiesz… Obiecanki cacanki. Nie używasz drzwi?
- Tak jakoś się złożyło. Jeśli jednak masz ochotę, to wyjdę i zapukam do drzwi.
- Nie, nie… Tak jest niezwykle, niestandardowo. I bardzo ciekawie. Zainteresowałeś mnie. Myślałam o tobie przez całe popołudnie.
- Ja o tobie także…
- Co będziemy robić? – spytała.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziałem – myślałem o jakimś romantycznym spacerze na plażę.
- To świetnie się składa – ucieszyła się – muszę jeszcze wyprowadzić Rokiego.
- Chodźmy więc – zgodziłem się.
Po chwili szliśmy wolnym krokiem przed siebie.
Plaża o tej porze jest niesamowita. Zatopiona w nocnym mroku sprawiała wrażenie nieziemskiej przestrzeni. Morze szumiało głośniej niż zwykle, a Księżyc wysoko nad nami oświetlał wszystko bardzo subtelnie. Fale uderzały delikatnie o brzeg. Woda była dość ciepła.
- Uwielbiam takie klimaty – odezwała się Pamela.
- Bardzo romantycznie. Poetycko…
- Zarecytuj mi więc jakiś wiersz – poprosiła.
Nie dałem się długo prosić. Stanąłem tuż przed Pamelą i patrząc jej głęboko w oczy zacząłem mówić wiersz własnego autorstwa.
- Ciepła letnia noc
otoczyła nas
płaszczem gwiazd
diamentowych gwiazd
czy widzisz tam te dwie?
one nasze są
do nas śmieją się…
- Piękny. To twój?
- Tak.
- Dla kogo go napisałeś?
- Dla ciebie. Wiesz… Mam wrażenie, że wszystko, co dotychczas napisałem, pisałem właśnie dla ciebie…
- Znamy się dopiero od kilku godzin.
- To nieważne. Tak po prostu jest i już.
- Nikt jeszcze nie napisał dla mnie wiersza…
- Naprawdę?
Pokiwała twierdząco głową.
- To bardzo miłe – stwierdziła – chyba mnie nim kupiłeś.
- Nie miałem zamiaru kupować cię w żadnym negatywnym tego słowa znaczeniu.
– Wiem – uśmiechnęła się – Ale to zrobiłeś. Nie w negatywnym tego słowa znaczeniu.
- To dobrze – zrewanżowałem się jej uśmiechem.
- Naprawdę. Kupiłeś mnie. Piszesz? Jesteś poetą?
- Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Dobrze ci się wydaje… Idziemy do mnie czy do ciebie?
- Może do mnie. Mieszkam sam, niedaleko stąd i nikt nam nie będzie przeszkadzał.
- U mnie właściwie też będziemy mieli spokój.
- Ale twój były chłopak za ścianą…
- On nic dla mnie nie znaczy,.. Dobrze… Chodźmy do ciebie...
Zawołała Rokiego.
Mój pokój na poddaszu, który wynająłem na czas wakacji zrobił na niej wrażenie. Nie był jakiś extra. Po prostu: zwykłe pomieszczenie, gdzie spałem. Nie było to dużo sprzętów. Tylko łóżko, szafa, komoda i biurko. Dla mnie jednak był wystarczający. Niczego więcej do szczęścia nie było mi potrzeba.
Siedziała na łóżku i rozglądała się ciekawie dookoła. Ja w tym czasie wyciągnąłem wino i dwie szklanki.
- Chcesz mnie upić? – spytała.
- Nie, ale myślę, że wino będzie odpowiednie, aby zaakcentować dzisiejszy dzień.
- Tak… Wino będzie dobre – zgodziła się.
Napełniłem nasze szklanki i jedną podałem Pameli.
Obok łóżka leżał otwarty brulion, w którym zapisywałem wymyślone przez siebie zdania. To były szkielety wierszy i przeróżne zapiski dotyczące tego, co było obok mnie. Zaczęła go przeglądać.
– Naprawdę jesteś poetą – stwierdziła.
- Przecież mówiłem ci, że jestem.
- Myślałam, że to tylko taki chwyt, aby rwać głupie panienki.
- Nie wydaje mi się, żebyś była głupia.
- Dobrze… To może takie średnio inteligentne panienki.
- Nie wydaje mi się, żebyś była też średnio inteligentna.
- Skąd wiesz?
- Tak czuję.
- Ale jednak mimo wszystko jestem tutaj.
- I czujesz się zwabiona przeze mnie, do mojej norki, gdzie cię wykorzystam?
- Kto cię tam wie…
- Najważniejsze, że ja o tym wiem.
- Więc powiedz mi: dlaczego ja?
- Tego akurat nie wiem. To trudno będzie wytłumaczyć. Po prostu tak się stało. Zobaczyłem cię. Zachwyciłem się tobą i tyle.,.
- A co cię we mnie zachwyciło?
- Ty.
- No, to rzeczywiście mi wyjaśniłeś… Wiem już absolutnie wszystko.
- Mówiłem, że to trudne. Są takie rzeczy, których się nie da wytłumaczyć słowami.
- A czym?
- Wszystkim innym.
- Na przykład?
Odłożyłem szklankę z winem. Usiadłem obok Pameli i wziąłem w ręce jej głowę. Zbliżyłem swoje usta do jej ust. Pocałowałem delikatnie.
- Aha – pokiwała głową ze zrozumieniem – odłóż też moje wino – poprosiła.
Posłusznie wziąłem jej szklankę i odwróciłem się aby odłożyć ją na stolik. Gdy odwróciłem się ponownie w stronę Pameli zobaczyłem, że ściąga swoją białą żabotową bluzkę. Nie nosiła stanika. Jej piersi były nieduże. Bardzo zgrabne, a różowe sutki zakłuy moje oczy. Zatkało mi dech w piersiach na ten widok. Pamela jednak na tym się nie zatrzymała. Wstała i rozpięła guziczek swojej dzwoniastej spódnicy, spódnica opadła na podłogę tworząc wokół jej stóp okrąg. Pamela miała na sobie czarne figi, które doskonale opinały jej ciało. Wsadziła kciuki za gumkę i ściągnęła je z siebie. Jej cipka była idealnie wydepilowana. Pamela uśmiechnęła się do mnie i położyła na łóżku.
- Chodź do mnie – powiedziała.
Szybko ściągnąłem swoje ubranie i nagi położyłem się obok niej. Zaczęliśmy się kochać.
Pamela była namiętna i gorąca.
Od razu przejęła inicjatywę. Bardzo mnie to ucieszyło, że to ona zaczęła rozdawać karty w naszej grze. Bez żadnego skrępowania ani zbytnich ceregieli wzięła głęboko do ust mojego sterczącego już członka. Robiła to wspaniale. Delikatnie i z wyczuciem. Była w tym prawdziwą mistrzynią. Doskonale wiedziała co i w którym momencie robić. Od razu zanurzyłem się w tą cudowną przestrzeń. To był genialny lodzik. Prawdziwe mistrzostwo świata. Zasyczałem z rozkoszy. Mój penis znalazł w jej ustach ukojenie. Byłem w raju. Zaliczam się do wielkich miłośników oralnych pieszczot. To, co ze mną robiła przechodziło moje najśmielsze marzenia i zostawiało daleko w tyle poprzednie doświadczenia tego rodzaju. Każda dziewczyna powinna umieć zrobić dobrze ustami swojemu chłopakowi. Ona to potrafiła. Było mi dobrze. Było mi wspaniałe. Bez zbytniej przesady: było mi tak, jak jeszcze nigdy nie było. Pamela była niezmordowana.
– Wspaniale to robisz – wyszeptałem.
Spojrzała na mnie nie przerywając pieszczoty. Po chwili zaczęła robić to szybciej i gwałtowniej. Jakie to było wspaniałe!
Wreszcie usiadła na mnie i wprowadziła do pochwy mojego penisa. Zaczęła wykonywać ruchy w górę i w dół oraz do przodu i do tyłu. Za każdym razem mój członek wchodził w nią aż do końca. Jej pochwa była nim wypełniona. Była niezwykle ciasna i mokra. Ścianki pochwy otula cały ciasno moją męskość. Przetrzymywał m pamelę w biodrach i falowałem wraz z nią. Zajebiste połączenie. Byliśmy jednością. Takie odczucie nie często się zdarza. Dziś właśnie go doświadczyłem. Miałem wrażenie, że połączyły się nie tylko nasze ciała, ale także i dusze. Nasze dwa ciała astralne stały się jednym. Uczyniło to tych kilkanaście centymetrów, które wnikały w piczkę Pameli.
Niebiańskie połączenie.
Cała noc była nasza.
Aż do rana.
Podobno rano kochankowie rozpadają się na dwie zupełnie niezależne od siebie połówki. Niezależne i czasami dla siebie obce. Podobno…
Wschodzące słońce oświetlało na swym blaskiem już od momentu, kiedy tylko wynurzyło się spod powierzchni morza. Spaliśmy wtuleni w siebie. Cudowny poranek. O takim poranku można tylko marzyć. Spod przymkniętych powiek obserwowałem Pamelę. Ona już wstała i całkiem naga podeszła do okna. Długo patrzyła na poranny pejzaż, który rozprzestrzeniał się za moim oknem. Miasteczko powoli budziło się do życia. Pięknie wyglądała na tle okna. Nie mogłem wprost uwierzyć w ten wspaniały widok. Wydawało mi się, że jeszcze się nie obudziłem, że mój sen trwał nadal. Piękny, słoneczny poranek, wspaniała dziewczyna tuż obok mnie. Czego można było chcieć więcej od życia?
Pamela odwróciła się w moją stronę. Otworzyłem szerzej oczy.
- Dzień dobry – odezwałem się.
- Dzień dobry – odpowiedziała – piękny dzień, prawda?
- Tak. Chyba tak.
- Dlaczego chyba?
- Bo ledwo co otworzyłem oczy i jeszcze nic nie wiem. O tym czy ten dzień będzie piękny powiem ci dopiero wieczorem. Nigdy nie chwalę dnia przed zachodem słońca, a ono dopiero wstało.
- Czyli: wieczorem jeszcze tu będziemy?
- Bardzo bym tego chciał.
- Może do tego czasu ci się znudzę?
- Nie wydaje mi się.
- Jesteś tego pewny?
- Jestem pewny tylko tego, co było. Przyszłość jest zagadką, ale patrzę w nią z nadzieją.
Usiadłem na łóżku.
- Zrobię kawy – powiedziałem.
- To świetny pomysł. O niczym innym w tej chwili nie marzę.
- A ja oprócz kawy marzę o tobie.
Wstałem i przeszedłem do części kuchennej mojego pomieszczenia. Nasypałem kawy do kubków i gdy zagotowała się woda zalałem wrzątkiem.
- Mmm… – rozmarzyła się Pamela – to naprawdę cudowny poranek. Co będziemy dzisiaj robić?
- Zjemy śniadanie. Potem plaża. Chyba, że zostaniemy tutaj i będziemy się kochać do upadłego.
- Jeszcze nie masz dość?
- Nie – odparłem z pełnym przekonaniem.
- Powiem ci, że ja też. Noc była niesamowita. Zabrałeś mnie w cudowne rejony. Dawno nie czułam się tak wspaniale.
Przytuliłem Pamelę mocno do siebie. Pięknie razem wyglądaliśmy.
I tak pomyślałem sobie: ulica Słoneczna przy której mieszkałem w ciągu nocy zmieniła się w Love Street. Zasnęliśmy na chwilę…
Poranki nad morzem są wspaniałe. Mają swój specyficzny klimat. Często budziłem się przed wschodem słońca i zajmowałem miejsce przy oknie obserwując proces wynurzania się słońca spod powierzchni morza. Zwykle uzbrojony byłem w swoją lustrzankę i dokumentowałem narodziny dnia. Okno mojego pokoju wychodzi wprost na plażę i widoku nie zasłaniają żadne drzewa. Każdego ranka mam więc niezwykły widok. Dziś jego niezwykłość była zwielokrotniona przez obecność Pameli. Cicho i delikatnie wstałem, podszedłem do okna i przez chwilę przez nie spoglądałem. Dziś bardzo krótko, bo miałem inny wspaniały widok do podziwiania.
Pamela jeszcze spała z policzkiem przytulonym do poduszki i okryta do pasa cienką kołdrą. Przepięknie wyglądała. Promienie wschodzącego słońca mistycznie ją oświetlały kładąc na jej ciele wzór firanki. Sięgnąłem po aparat fotograficzny. Musiałem udokumentować ten niesamowity obraz. Wykonałem więc kilka zdjęć. Potem usiadłem na fotelu i w całkowitym milczeniu spoglądałem na Pamelę. To tak że była chwila z gatunku bezcennych. Piękna, młoda dziewczyna spała w moim łóżku, a nocą szaleliśmy do utraty tchu. Sztukę kochania wznieśliśmy na bardzo wysoki poziom. To była prawdziwa sztuka kochania, a niezwykłe spółkowanie. Czułem niezwykłą bliskość z Pamelą. Jakby łączyły się nie tylko nasze ciała, ale także i dusze. Takie odczucia nie często się zdarzają. Ja od dawna czegoś takiego nie czułem. Dopiero dziś w nocy.
Pamela drgnęła, poruszyła się, otworzyła oczy i spojrzała na mnie z szerokim oraz wesołym uśmiechem.
- Dzień dobry Piękna – odezwałem się.
- Dzień dobry… – tu zawahała się na chwilę i dodała – Bestio…
- Ja Bestia!? – zdziwiłem się szczerze, ale nie przestałem się uśmiechać – nie przypominam sobie, abym zrobił coś bestialskiego.
- Bo nie zrobiłeś. Nawet wręcz przeciwnie. To było boskie, ale skoro ja: Piękna…
- Bo jesteś – przerwałem jej.
- Skoro tak uważasz… To pewnie wiesz.
- A jak wiem, to mówię. Dobra. Mogę być Bestią. No, to co? Przytulisz Bestię?
- Z prawdziwą przyjemnością – mówiąc to zrobiła jeszcze więcej miejsca obok siebie.
Wstałem z fotela. Pamela przygryzła dolną wargę na mój widok. Byłem nagi.
- Nieźle się prezentujesz – stwierdziła Pamela.
Położyłem się obok niej i przytuliłem mocno do siebie.
- Nieźle się prezentujemy oboje – wyraziłem swoje zdanie – ty i ja w promieniach wschodzącego słońca…
- Zupełnie, jak z reklamy prezerwatyw? – roześmiała się.
- Coś w tym stylu…
Zapadła między nami chwila ciszy.
- Powiedz mi – Pam odezwała się po chwili – czy to jest sen?
- Chyba nie, bo się obudziliśmy oboje.
- A może ciągle śnimy?
- Mogę cię uszczypnąć dla sprawdzenia.
- Nie, dzięki. Mam inny pomysł.
Byłem bardzo ciekaw jaki to pomysł. Po chwili moja ciekawość została zaspokojona. Pamela nachyliła się nade mną i wzięła do ręki moją zaczynającą powoli nabrzmiewać męskość. Pomasowała chwilę a potem wzięła go całego do ust. Wydałem z siebie jęk pełen zadowolenia i rozkoszy.
O, tak! To było to! Z samego rana! Wow! W nocy byłem w niebie, a rankiem miałem ponownie do niego wstąpić. I to było w tym wszystkim najwspanialsze. Nie śniłem więc. Oboje nie śniliśmy. Wszystko to było prawdą. Cudowna świadomość.
- Uwielbiam to robić – powiedziała Pamela, gdy przerwała na chwilę pieszczotę oralną – dawno się w tym rozsmakowałam i nie zamieniłabym na żadne skarby świata. Uwielbiam ssać męskie pałki.
W tym momencie do głowy przyszło mi pytanie, czy dużo było tych pałek, ale dałem spokój. To przecież nie było ważne ilu facetom robiła laskę. Ważne, że teraz robiła ją mnie i wkładała w to całą pasję. Poza tym robiła to znakomicie. Trening uczynił mistrzynię. Możliwe też, że miała to zapisane głęboko i wyraźnie w genach.
- Super – stwierdziła podczas kolejnej przerwy w ssaniu – podoba ci się?
- Bardzo – odpowiedziałem kiwając dodatkowo głową.
- Nie ma chyba faceta, któremu by się to nie podobało.
- Pewnie tak. Mnie bardzo się podoba, a reszta mnie nie obchodzi.
- Kuzyn mnie tego nauczył
- Czego?! Loda?!
- Mhm… - przytaknęła – na nim ćwiczyłam.
- Aha – pokiwałem głową.
- On też mnie rozdziewiczył. Sama tego chciałam i zażądałam tego od niego. Cholernie nie chciałam być dziewicą wieku piętnastu lat.
- Szybko zaczęłaś – stwierdziłem.
- Mhm…
Muszę przyznać, że była to dość podniecająca krótka opowieść dla podminowania nastroju, by zrobić go jeszcze bardziej wybuchowym. Prrzyznaję, że bardzo mnie nakręciła. Lubię słuchać takich historii. Nawet tych, które mogą nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
Wplotłem palce we włosy Pameli, zamknąłem oczy i całym sobą odbierałem jej pieszczoty. Zaprezentowała ich całą gamę. Byłem pod bardzo dużym wrażeniem. To, co ze mną wyprawiała było wprost nieziemskie. Tak! To był prawdziwy raj. Raj, Arkadia, Eden, kraina wiecznego szczęścia, idealna harmonia, Utopia…
A Pamela była istnym aniołem niosącym dobrobyt, szczęśliwość, sielankę pomyślność, bogactwo… Oczywiście w sensie duchowym.
- Czy to też poezja? – spytała przytulając policzek do wzwiedzionego penisa.
- Myślę, a nawet jestem przekonany, że tak. To na pewno poezja i to najpiękniejsza, jaka może się zdarzyć.
- Jestem więc poetką?
- Wspaniałą poetką.
Zaczęliśmy się całować, a po dłuższej chwili ja zacząłem pieścić jej ciało, które było niczym Ziemia Obiecana. Mlekiem i miodem płynąca kraina była w zasięgu moich ramion. Była cała moja.
Wtuliłem twarz w przesmyk między dwoma niewielkimi wzniesieniami jej soczystych piersi. To właśnie tutaj mogłem spodziewać się tego obiecanego mleka. Miód zas wypływał ze źródełka ukrytego w szczelince pomiędzy jej nogami. Cudowności i wspaniałości wszelakie czekały na mnie. Tam właśnie zmierzałem. Niosła mnie fala miłości cielesnej i niewysłowionej rozkoszy.
Przyssałem się do jej cipki i penetrowałem językiem słodziutką szparkę. Miłość francuska to jest coś najwspanialszego, co można doświadczyć i zaoferować partnerowi. Każdy to lubi.
Ja wprost uwielbiałem, a od wczorajszego wieczora byłem w całkiem innym wymiarze…
“No i tak trzymać”- pomyślałem.
Doprowadziłem Pamelę do orgazmu…
- Pięknie – stwierdziła wychodząc spod prysznica i wycierając się moim ręcznikiem.
- Wiem. Też tak czuję – odpowiedziałem – pięknie i wspaniale… Romantycznie i mistycznie… Bajkowo… Jakby trochę nierealnie, ale realnie jak najbardziej… Ty i ja… Nowy dzień… Nieprzerwany szum morza… – robiłem przerwy akcentując każde zdanie.
- Historia, jakby żywcem wycięta ze stron nędznego romansidła…
- Dlaczego nędznego?
- Bo do kupienia w każdym kiosku za kilka groszy.
- A ty nie przesadzasz przez przypadek?
- Nie wiem – wzruszyła ramionami – to się dopiero okaże. Dziś, jutro, za miesiąc. Wtedy będę wiedziała.
- Czyżbyś nie wierzyła w wielki i romantyczny poryw serca?
- Powiedz: czy tak się zdarza w normalnym życiu?
- Zdarza – odpowiedziałem z pełnym przekonaniem – jesteśmy tego jaskrawym przykładem.
- Jesteś o tym absolutnie przekonany?
- Tak. Gorąco w to wierzę i marzę o tym.
- Ja kiedyś też, ale życie szybko ustawiło mnie do pionu.
- Więc zapomnij o tym i rzuć się w nurt wydarzeń…
Zrobiliśmy to…