Kupiona na żonę (I)
9 września 2015
Szacowany czas lektury: 36 min
Kolega z uczelni kupuje sobie na żonę koleżankę na którą jest strasznie napalony :) Takie małe sf.
Agnieszka była dojrzałą osobą jak na swój wiek. Studiowała psychologię. Wybór kierunku nie był dziełem przypadku, a rzeczywistych wewnętrznych wyborów. Nie marzyła o błyskotliwej karierze gdyż kwestie utrzymania pozostawiała przyszłemu mężowi. Po prostu lubiła pomagać ludziom i uważała, że po tym kierunku, to czym będzie się zajmować, będzie z tym związane. W przeciwieństwie do większości koleżanek nie spędzała każdego weekendu na imprezowaniu, a czas wolny starała się zawsze spędzić pożytecznie. Była zawsze bardzo samodzielna i sama w sobie to ceniła. Jednak z drugiej strony zawsze żyła zgodnie z zasadami przestrzeganymi przez jej otocznie od wielu pokoleń i szanowała je. Społeczność miasteczka w którym żyła, pomimo zewnętrznej nowoczesności była bardzo konserwatywna i niektóre panujące w niej obyczaje, gdzie indziej uznawane były za archaiczne.
Tego dnia właśnie, Agnieszka wróciła później niż zwykle. Asystowała przy terapii grupowej osób z różnymi problemami. Zajęcia te nie były obowiązkowe, ale Agnieszka nie przepuściła by tego typu praktyk. Gdy weszła do domu z książkami pod pachą, rodzice już na nią czekali w holu z uśmiechami na ustach. Pozwolili jej ściągnąć buty i kurtkę, i zaprosili do salonu. Dziewczyna wiedziała że święci się coś ważnego. Wszystko odbywało się z miejscową tradycją. Mama usiadła naprzeciwko niej. I powiedziała:
- Córko. Uzgodniliśmy z pewną szacowną rodziną twój ślub z ich synem.
Chwilę trwało zanim dotarło do jej świadomości to co usłyszała. Ale nie miało to znaczenia. Skoro rodzice ustalili to sprawa była już załatwiona i nie było miejsca na żadne dyskusje. Agnieszce pozostawało tylko zapytać.
- Kim będzie mój przyszły mąż?
- Znasz go - odpowiedziała mama. Dziewczyna nie wiedziała, czy to dobrze czy źle, ale i tak jej zdanie było nieistotne. Już wiele wieków temu, przodkowie mieszkańców tego miasteczka, doszli do wniosku, że dziewczyny w jej wieku wybierają źle i że rodzice mają większe doświadczenie w tym względzie. Mama kontynuowała – Zastanawialiśmy się trochę nad tym wyborem, gdyż twój przyszły mąż nie jest może wzorem cnót i zachowania, ale skoro potrafi o siebie zadbać, to będzie też potrafił zadbać o żonę. Mimo że jest w Twoim wieku, to poza studiowaniem, prowadzi już własną firmą. Z sukcesami. A suma jaką za ciebie zaoferował, przekonała nas że mu bardzo zależy - Przy zdaniu o sumie Agnieszka przełknęła ślinę. Czasem nachodziły ją drobne wątpliwości, co do zasad do których musiała się dostosowywać, ale skoro żyli zgodnie z nimi jej rodzice, dziadkowie i ich dziadkowie, jej świadomość nie buntowała się i przyjmowała to co jej narzucono. W jej głowie pojawiła się jedynie ciekawość jej wybranka, choć niezależnie kto by to był, należała już do niego.
- On jest tutaj? – Zapytała.
- Tak. Oczywiście – odpowiedziała Matka. – Czeka w Twoim pokoju. Przegląda Twoje szuflady i szafy Teraz już nie masz przed nim tajemnic. Zresztą na koniec tygodnia ślub i przeprowadzasz się do niego - Agnieszkę przeszło drżenie na myśl, że ktoś właśnie i to na dodatek jej jakiś znajomy, grzebie w jej rzeczach, ale przyjęła to ze zrozumieniem. Tymczasem matka kontynuowała – To teraz moja droga idź na rozmowę przedślubną, tak żeby wszystko dograć.
Agnieszka znała swoją powinność. Cieszyła się w duchu, że była schludnie ubrana. Miała jasne, obcisłe jeansy podkreślające jej zgrabny tyłek. Biała bluzka którą miała na sobie z trudem opinała pełne piersi. Ogólnie byłą szczupła, ale mimo młodego wieku, jej ciało było krągłe tam gdzie trzeba. Zauważała jak często przyciąga męski wzrok, lecz nie zależało jej na tym. Dlatego nie eksponowała swych warunków. Starała się ubierać schludnie i porządnie. Jednak Trudno był o ukryć jej wszystkie, swoje atuty. Doskonale wiedziała że to ukrywanie, nie będzie dotyczyć przyszłego męża.
Agnieszka weszła po schodach, zapukała do swojego pokoju i weszła do środka. To co zobaczyła zmieszało ją w pierwszym momencie. Na jej łóżku siedział jej dawny kolega z liceum, Marek uśmiechając się od ucha do ucha. Znała go dość dobrze. Parę razy próbował się z do niej zbliżyć ale nie odpowiadał jej jego luźny tryb życia i zawsze miała go za osobę niedojrzałą. Wiedziała o pijatykach jakie urządzał z kolegami i nie do końca respektował zasady panujące w społeczności. Jednak skoro rodzice tak zadecydowali i dał za nią odpowiednią sumę, to jedyne co mogła zrobić to westchnąć.
- Witaj Marku – powiedziała patrząc jak jej kolega zadowolony przegląda jej bieliznę którą powyciągał z szafek. Szczególnie podobały mu się skąpe, koronkowe majteczki. Trzymał ich materiał w miejscu, które przykrywało łono i gładził materiał palcami. Agnieszka zauważyła że szuflady gdzie trzymała kosmetyki, tampony, swoje czasopisma i pamiątki były otwarte. Przygryzła tylko wargę. Czuła że trochę czasu minie, zanim przyzwyczai się do nowej sytuacji.
- No hej – powiedział Marek - Nie mogłem się ciebie doczekać. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Będziesz moją żoną. Aż nie mogę uwierzyć.
Agnieszka nie wiedziała co myśleć o tej sytuacji. W pokoju przez chwilę zapanował cisza. W końcu dziewczyna zapytała.
- Ale nie wiem dlaczego akurat mnie wybrałeś? Nie przypominam sobie żebym była dla ciebie miła. A wręcz przeciwnie – mówiła powoli. Jednak on zdawał się nie słuchać. Jego wzrok krążył w okolicach jej bioder, potem wędrował do jej biustu, a w jego oczach widać było narastającą ekscytacje. Agnieszka z trudem opanowywała odruch by się zasłonić. Była ubrana lecz jego spojrzenie zawstydzało ją. W końcu Marek otworzył usta. Agnieszka spodziewała się jakiejś konkretnej odpowiedzi, ale usłyszała tylko:
- Odwróć się tyłem – w tym momencie doszło do jej świadomości, że chyba nie ma co liczyć na poważną rozmowę ze swoim przyszłym mężem. Zresztą czego się mogła spodziewać? Pamiętała jak na domówce znajomej, w końcu dała mu się porwać do tańca. Po chwili jego dłonie zaczęły być wścibskie więc go odepchnęła i nawet dostał po łapach. Ale teraz znała swoją powinność i odwróciła się. Nie musiała widzieć jego twarzy, by wiedzieć gdzie właśnie patrzył i jakim wzrokiem.
- Może jednak porozmawiamy o czymś? – zapytała lekko zniecierpliwionym tonem jednak stała posłusznie tyłkiem do swojego „lubego”.
- Jasne Aguś – powiedział Marek – Ale teraz wolę popatrzyć na twoją dupkę.
Słowo dupkę podniosło ciśnienie Agnieszce. Jak widać Marek już się całkiem oswoił z sytuacją. Dziewczyna rozzłościła się. Dziękowała opatrzności, że Marek musi trzymać łapy do ślubu na wodzy, bo patrzył na jej tyłek tak jakby już w myślach robił z nim wiele różnych rzeczy. To że musiała okazywać posłuszeństwo, nie zmieniało faktu że mogła się zezłościć.
- Zawsze wiedziałam że jesteś dupkiem i się nie pomyliłam – Powiedziała odwracając się – Tyle wystarczy – Siadła z hukiem na łóżku wśród swoich szpargałów wyciągniętych przez Marka.
Kawaler, po wcześniejszych kontaktach, był już do jej złości chyba przyzwyczajony. Jednak teraz sytuacja była inna.
- Nie podskakuj – Powiedział. – Nie martw się o nic. Będę się tobą opiekował – Agnieszce wróciła odrobina nadziei na normalną rozmowę jednak Marek szybko ją zgasił – A szczególnie twoją dupeczką - Po czym patrząc w jej zmarszczone czoło, podał jej obcisłe rajtuzy i streczową koszulkę – Jeszcze przed ślubem mi się to należy - Powiedział.
Agnieszka wiedziała co to znaczyło. Znaczyło to to, że ma się przebrać w coś w czym przyszły mąż, będzie mógł dobrze przyjrzeć się jej figurze przed ślubem. Agnieszka cała czerwona spojrzała na to, co ma w dłoni. Widząc jak Marek na nią teraz patrzy, krępowała się być tu ubrana normalnie. A w tym będzie jak na widelcu. Nawet nie mogła bielizny pod rajtuzy i koszulkę założyć . Na dodatek kawaler z zadowoleniem ślinił się niemal na to, że za chwilę zobaczy ją tylko w tym obcisłym wdzianku. Jednak wiedziała że tego wymaga obyczaj. Szybkim ruchem wyrwała ubranie z dłoni Marka, wstała i pewnym krokiem poszła do łazienki przyległej do jej pokoju. Postanowiła być twarda i pewna siebie.
Jednak gdy już zobaczyła siebie w nowym wdzianku, cała odwaga zniknęła. Rajtuzy dokładanie przylegały do jej ciała, wchodząc między pośladki. Z przodu opinały się na łonie, delikatnie zaznaczając nawet jej rowek w środku. Od góry było jeszcze gorzej. Marek widział co robi wybierając jej rozciągliwą, obcisłą koszulkę. Gdy Agnieszka dostrzegła jak dobrze jej sutki są zaznaczone na cienkiej streczowej tkaninie, zajękła. Na dodatek jej bujne piersi kołysały się, razem z opiętym na niej materiałem, przy każdym poruszeniu. Najgorsze było to że wiedziała, że nie będzie się mogła nawet przed Markiem zasłaniać. Teraz czuła dokładnie że ma on jej „dupeczkę” niemal jak na dłoni. Na chwilę nawet przeraziła się na tą myśl, że tak ma wyjść do Marka. Wstydziła by się tak chodzić w samotności po domu, a co dopiero przed mężczyzną i to w dodatku kolegą. Jednak uzmysłowiła sobie że to jej przyszły mąż i że to jej powinność, a jej ciało to będzie jego własność. W końcu zacisnęła zęby i weszła do pokoju.
Marek właśnie kucał przy szufladzie z jej szpargałami. Trzymał w reku jej tajny pamiętnik i kartkował go z ciekawością. Agnieszka zmarszczyła czoło ale, była to jedyna rzecz jaką mogła w tej sytuacji zrobić.
- I co ciekawego tam znalazłeś? - zapytała z przekąsem – naczytałeś się?
- A właśnie znalazłem ciekawe zdanie o mnie – powiedział z uśmiechem i zaczął czytać na głos – „ Dziś gdy wychodziłam z zajęć i rozmawiałam przed uczelnią z koleżankami, Marek znowu podjechał niedaleko swoją szpanerską furą. Oczywiście z piskiem opon. Co za dupek. Skąd się biorą tacy debile? Ale go zbyłam gdy przechodził obok i z uśmiechem powiedział cześć. Chyba nie był zadowolony jak udałam że nawet go nie zauważyłam patrząc w inną stronę. Jego mina... bezcenna. Jestem z siebie dumna... Dupków trzeba tępić.” - Agnieszka słuchała zgrzytając zębami – no no. Ale złośliwa bestia powiedział z uśmiechem Marek – no to teraz chodź tu ładnie stań przede mną. Charakterek do bani ale może masz inne zalety – Wstał i na dodatek wskazał palcem miejsce przed sobą. Było to perfidne z jego strony, a biorąc pod uwagę strój Agnieszki było to perfidne podwójnie. Dziewczyna chcąc mieć to jak najszybciej za sobą ruszyła do przodu patrząc unikając jego wzroku. Nie było to łatwe. Czuła jak jej piersi dyndają na boki przy każdym kroku, co podobało się bardzo Markowi. Teraz to on aż westchnął. Miał prawo ją teraz obejrzeć do woli, jednak dziewczyna mimowolnie trzymała ręce jak najbliżej ciała.
- Weź te łapki na boki – powiedział Marek wpatrzony w jej biust – no i teraz potrząśnij nimi na boki.
- Nie za dużo byś chciał? - Zapytała Agnieszka. Ale odsunęła ręce nieco od ciała by mógł oglądać jej kształty. Marek Patrzył zapamiętale. W pewnym momencie nie wytrzymał i podniósł dłoń. Agnieszka wystraszona szybko zasłoniła się swoją i zastopowała go.
- Co robisz?! – zapytała groźnie.
- No chce dotknąć tylko.
- Ha! Niedoczekanie. Dopiero po ślubie bratku.
Tym razem Marek nieco się spiął. Jednak po chwili rozluźnił się patrząc na biust Agnieszki, zasłonięty jej dłońmi.
- No ok. maleńka. Nie dotknę – powiedział krzywiąc się. Złapał powoli jej dłoń i odsunął ją od piersi. Agnieszka wiedziała ze nie ma prawa protestować mimo skrępowania – Ale pierwsze co ci każę po ślubie, to je odsłonisz ładnie całe nagie, a ja sobie będę drażnił do woli te suteczki – Agnieszka słuchała z przejęciem - Tak powoli będę je pstrykał, a potem uchwycę czubeczki między palce i będę sobie miętosił i jeszcze będziesz musiała nimi potrząsać przede mną. Twoje cycki to będzie moja ulubiona rozrywka. Jeaaa – odleciał na widok swojej własnej wizji.
Agnieszka tylko przełknęła ślinę.
- Ale jeszcze nie teraz – odpowiedziała dumnie.
Marek nie przejął się jej odzywką. Kucnął. Teraz miał jej łono przed oczyma –Ale ci materiał wlazł do cipki powiedział zadowolony – Agnieszka skuliła się.
- Tak cię to bawi? – zapytała. Jednak w jej głosie brakowało pewności siebie.
- Tak. I nie kul się tak. Mam prawo pooglądać. – Agnieszka po chwili wahania wyprostowała się. Nie chciała patrzeć w dół, ale wiedziała że Marek analizuje teraz kształt jej cipki przez materiał- Kurcze no – westchnął – nie mogę się doczekać. A teraz odwróć się. Zobaczę czy w dupkę też ci weszło.
- Weszło, weszło. Nie musisz sprawdzać – powiedziała zrezygnowana, ale odwróciła się.
Marek chwile oglądał z wielkim zaciekawieniem.
- Ale będę miał fajną dupeczkę. – powiedział.
Agnieszka stojąc tyłem do Marka powiedziała po chwili.
- No dobrze. Już wyglądałeś dokładnie – Po czym odwróciła się powoli – nawet za dużo wyglądałeś. – dodała i zasłonie się dłońmi.
Marek wstał i uśmiechnął się. Ten uśmiech nie wróżył nic dobrego.
- Zawstydzona? – Zapytał
- A jak myślisz? – odburknęła Dziewczyna.
- No już dobrze, dobrze – powiedział Marek, co wywołało ulgę u Agnieszki. Wyglądało na to że to przedślubne oglądanie już się zakończyło. Marek westchnął. Patrzył jeszcze na jej twarz, na jej delikatną skórę na szyi, na ramiona i wyglądało jakby nie mógł przestać - Ty się wstydzisz materiału co ci w tyłek wchodzi. Ale do ślubu to się przygotuj. Pierwsze co sprawdzę to czy jesteś dokładnie wygolona. Ma nie być ani jednego włoska. I w dupce też.
- Jak.. jak to. Że „sprawdzisz”? – głos Agnieszki lekko się załamał
- No normalnie – Marek uśmiechnął się - Rozbiorę cię całkiem do golasa, ustawię cię na czworaka i tak ci będę dupkę sprawdzał. Rozszerzę pośladki i będzie widać. I tak będziesz codzienni sprawdzana – mówił z blaskiem w oczach.
Agnieszka słuchała, a jej myśli w głowie szalały. Dochodziło do jej świadomości, że jej życie bardzo się zmieni. Na szczęście czas się kończył i Marek musiał zostawić swą wybrankę. Po chwili odwrócił się i poszedł w stronę drzwi zostawiając skuloną Agnieszkę.
Wieczorem w końcu gdy Agnieszka doszła do siebie, zeszła do kuchni. Jej mama sprzątała tam po kolacji. Od razu wyczuła, że jej córka chce coś powiedzieć?
- Tak? – zapytała aby – widzę że cos Cię gryzie.
W końcu Agnieszka niepewnym tonem powiedziała.
- Wiesz. Mam wątpliwości czy nasze zasady są słuszne. Marek ... - Dziewczyna szukała słów – on mówi tylko o...
- Nic nie mów – przerwała jej matka odwracając się od talerzy – Tacy są mężczyźni. Ci młodzi najbardziej. Ale ...- tym razem to mama szukała słów - Gdyby te zasady nie obowiązywały, to pewno musiała byś mu dać po prostu w twarz i odejść. A tak to nie musisz. Zresztą ... nie martw się. On może jeszcze o tym nie wiem, ale cię kocha i szaleje za tobą. Zobaczysz. To widać lepiej z zewnątrz, a rodzice nigdy nie chcą skrzywdzić swego dziecka. A z tym co mówiłam to kiedyś zrozumiesz.
Gdy dziewczyna zasypiała godzinę później w swym łóżku zastanawiał się czy naprawdę zrozumie, to co mama chciała jej powiedzieć.
Następnego dnia Agnieszka miała bardzo pracowity dzień na uczelni. W piątek jej grafik z zajęciami był bardzo napięty. W niedzielę miał być jej ślub i nie zdążyła się do tej nowej sytuacji jeszcze przyzwyczaić. Społeczność w której żyła nie uznawała hucznych imprez tego typu. Miało się to odbyć skromnie i szybko. W momencie gdy już było postanowione przez rodziców, nie czekano tygodniami nie dając czasu na to, by pojawiły się problemy mogące zakłócić decyzje. Zresztą na co było czekać? Porozumienie było zawarte, więc pozostawało je tylko sformalizować.
Wieść o zaręczynach Agnieszki szybko rozeszła się po uczelni. Jej koleżanki gratulowały jej na korytarzu i pytały jak się czuje. Jedne mówiły że same nie mogą się doczekać, inne wolały by jeszcze poczekać. Ale wszystkie podchodziły do niej z życzliwością.
Agnieszka właśnie stała przy wejściu do uczelni, rozmawiając ze swoimi dwiema najlepszymi przyjaciółkami gdy podjechał on. Tym razem na motorze. Oczywiście z zahamował z piskiem opon. Agnieszka obserwowała jak zbliża się do niej z uśmiechem. Jej koleżanki poklepały ją po ramieniu i mówiąc, że na nie czas odeszły w swoją stronę.
- Cześć Agusia – powiedział zadowolony z siebie Marek – to już pojutrze kochana.
Dziewczyna zrobiła surowa minę patrząc na motor.
- Ale niestety bratku, tego się pozbędziesz. Zdecydowałeś się na rodzinę to musisz teraz postępować bardziej odpowiedzialnie - Agnieszka dobrze wiedziała że zasady panujące w ich miasteczku dawały w wielu sprawach prawa jemu, ale za to w innych kobiecie. I nie zamierzała z tych praw rezygnować. Mina jaka pojawiła się na twarzy Marka, świadczyła ze trafiła we właściwy punkt. Zagubiony podrapał się po głowie, na której zjeżyły mu się włosy. Patrzył na swój motor, a jego oczy były bardzo nieszczęśliwe.
- Jej no – powiedział – nie będziesz taka.
- Będę! – ucięła Agnieszka - I to szybkie auto też niepotrzebne. Tak jak w innych małżeństwach - przykręciła śrubę – Szybko kupisz nam jakieś rodzinne Kombi - Na twarzy Marka pojawiło się przerażenie – No co? Przecież wiedziałeś. To co masz, to dla kawalerów, a ty już nie będziesz kawalerem. I już ja tego dopilnuję by stało się to szybko – Agnieszka nie bała się artykułować swe oczekiwania. Zresztą nie były one niestworzone. W zasadzie w koło roiło się aż od rodzinnych kombików. Po tym można było poznać stan cywilny prawie każdego mężczyzny w mieście. Kobiety miały prawo domagać się od swych mężczyzn bezpieczeństwa i wygody i jeśli Marek robił by z tym problemy, to otoczenie, łączenie z jego rodziną przywróciło by go do porządku – Przecież wiedziałeś w co się pakujesz – dodała Agnieszka.
- No tak – potwierdził Marek – ale miałem nadzieje że będziesz zołza jak inne i trochę czasu dasz – wycedził.
- Będę taka jak inne – powiedziała podniesionym tonem – Rozważna. A jak się nie podoba to masz jeszcze czas na wycofanie się.
Marek z zdenerwowaną miną wyciągnął fajkę i zapalił. Popatrzył na swój motor i przez ułamek sekundy wyglądało na to, że rozważa jeszcze rezygnację. Ale w tym momencie jego wzrok padł na tyłek odwróconej do niego Agnieszki. Westchnął tylko głęboko. Po chwili uśmiechnął się.
- Będziesz zołzą? – zapytał.
Dziewczyna odwróciła się.
- Jak będzie potrzeba to będę! – powiedziała twardo – ktoś musi być rozsądny. Bo na twój rozsądek to raczej nie liczę.
- No ok Agnieszko – Nagle coś mu przyszło do głowy i uśmiechnął się - A wygoliłaś swoją dupkę już tak jak sobie zażyczyłem?
Agnieszka tylko przełknęła ślinę. Pytanie i bezczelność Marka, mimo że miała już okazję ją poznać, zbiły ja z tropu. I pewno taki był jego cel.
- Nie muszę ci teraz mówić. Dopiero pojutrze będziesz miał prawo wiedzieć – odburknęła zadowolona że pokazała Markowi jego miejsce w tym momencie – W sumie to nawet nie muszę z Tobą teraz gadać. Zresztą mam referat jeszcze do napisania.
Marek ciągle się uśmiechał. Znowu omiótł jej ciało tym wzrokiem.
- No w sumie to mam słabość do zołz. Możesz teraz sobie jeszcze cwaniakować droga... jeszcze koleżanko. A już pojutrze jak będę miał ochotę, to będę cię mógł nawet nagą po smyczy pooprowadzać po moim... naszym domu – Agnieszkę zatkało – Na czworakach – dodał Marek zadowolony z siebie.
Czoło Agnieszki znowu się zmarszczyło. Jednak Marka bawiła ta sytuacja.
- Nie odważysz się – odpowiedziała Agnieszka, ale po chwili opuściła wzrok. Mimo złości wiedziała że będzie miał takie prawo.
- Jak będę chciał – odpowiedział Marek - Ale by ci fajnie cycki dyndały. A potem na wersalkę i sprawdzanie czy dobrze wygolona dupcia zołziątka – Agnieszka zrobiła się cała czerwona. Marek to dostrzegł trochę odpuścił – No spoko. Nie panikuj. Tak ci tylko dokuczam.
Agnieszka odetchnęła z ulgą. Jakoś średnio jej się uśmiechało prowadzenie jej nagiej na smyczy i to przez niego. W ogóle alergicznie zareagowała na słowo smycz.
- To wcale nie było śmieszne – odburknęła – Idę zająć się czymś istotnym, czyli pisać mój referat. A ty się naciesz swoim motorkiem.
- No to jadę pojeździć jeszcze półki mogę. A ty... moja droga już nie bądź takim kujonem - powiedział - Smycz dla ciebie i tak będzie wisiała na wieszaku. To zanim weźmiesz się za referat, pojedziesz do sklepu, sobie sama ją sobie wybierzesz i kupisz – powiedział Marek.
Agnieszka nie wierzyła własnym uszom. Obserwowała Marka jak odchodzi w stronę swojego motoru. Nie wierzyła, ale wiedziała jaka jest teraz jej powinność. Chcąc nie chcąc musiała zacisnąć zęby i iść na przystanek autobusowy. Sklep zoologiczny był w centrum.
- Palant - wysyczała raz jeszcze i ze spuszczonym wzrokiem ruszyła w stronę przystanku.
W sklepie chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Szybkim krokiem podeszła do regału ze smyczami. Wystarczył jeden rzut oka by serce podeszło jej do gardła ze złości. Miała zamiar wziąć pierwszą lepszą i uciec. Jednak gdy zobaczyła wiele różnych wzorów, jej wewnętrzny instynkt nie pozwolił jej wybrać co popadnie. Jedna ze smyczy zwróciła jej uwagę. Wzięła ją bezwiednie do ręki i zaczęła oglądać. Dopiero gdy przypomniało jej się do czego ma ona służyć, odtrąciła ją, jakby coś ją poparzyło.
W tym momencie obok niej stanął sprzedawca.
- A dla jakiego pieska?- Zapytał z uśmiechem. Pod Agnieszką ugięły się na moment nogi, gdy usłyszała pieska. Nie miała ochoty wdawać się w dyskusję więc złapała smycz z obrożą, którą miała przed chwilą w dłoni i dała sprzedawcy.
- Tą poproszę – powiedziała już rozmyślając nad zemstą.
Jednak miły sprzedawca pakując smycz nie odpuszczał, próbując być rozmowny.
- A piesek posłuszny? Przyzwyczajony do smyczy? – zapytał uprzejmie
- Nie, nie wiem. – odpowiedziała gubiąc się w słowach - to dla znajomych znajomego. Przy okazji kupuje.
- A to ta będzie dobra, bo najbardziej uniwersalna - kontynuował sprzedawca pakując smycz i podając z powrotem Agnieszce – Z dobrej skóry i można nią też przylać jak pupil niesforny.
Agnieszka niemal wyrwała pakunek z rąk sprzedawcy i pośpiesznym krokiem wyszła ze sklepu, nawet nie mówiąc do widzenia.
„Ten gnojek za to zapłaci” – pomyślała patrząc na swój nabytek. Jednak zamiast obrazu, jak on jej za to zapłaci, pojawił się w jej głowie obraz jak ona naga na czworakach, ma to na sobie. Dziękowała opatrzności, że Marek przyznał że tylko żartuje, ale samo wysłanie ją po to do sklepu, było dla niej niezłą nauczką.
Ceremonia nie była długa. Marek cały czas był w nią wpatrzony, lustrując z góry na dół. Nie chciała wiedzieć o czym wtedy myślał. Po wszystkim mieli jechać na kolacje wspólną z rodzicami. Gdy weszli przed wszystkimi do holu, Agnieszka po raz pierwszy miała okazję poczuć że jest już mężatką. Rodzice rozmawiali jeszcze na zewnątrz i gdy na chwilę zostali sami, Marek przyciągnął ją do siebie i podniósł swą dłoń by złapać za jej pierś. Wyglądał przy tym, jakby czekał na to od wielu godzin. Agnieszka zasłoniła się.
- No co robisz? – zapytała rozżalona zasłaniając się.
- Ja? No co ty robisz! – powiedział Marek – Jesteś teraz moją żona to weź te łapy. Chcę pomacać.
- Ale tu? Zaraz przyjdą.
- Jeszcze ich nie ma. – powiedział zniecierpliwiony Marek – i nie dyskutuj, weź te ręce już i koniec.
Agnieszka zawahała się, ale wiedziała jak powinna zachowywać się jako mężatka i odsunęła dłonie. Marek tylko na to czekał. Uchwycił jej pełna pierś przez ubranie. Jego twarz momentalnie zmieniła się. Przed chwilą był zniecierpliwiony, a teraz patrzył z zachwytem.
- Łaaaał – wydobył z siebie odgłos, uściskając jej miękkość. Wpatrzony jak w obrazek, ugniatał ją z boków, od dołu, potrząsał w obie strony. A nawet raz mocniej uścisnął że aż dziewczyna zajęknęła. Na szczęście usłyszeli odgłos zbliżających się rodziców i Marek z niezadowoleniem odsunął swą dłoń.
Kolacja odbyła się bez większych incydentów, poza tym że Marek parę razy złapał jej udo pod stołem. Agnieszka była nieprzyzwyczajona do tego, że może być tak obłapiana do woli, kiedy ktoś chce. Ale gdy wychodzili z domu okazało się że są także pewne sprawy które podobały jej się w małżeństwie. Zanim weszli do auta którym Marek miał ją zawieźć do siebie, dziewczyna stanęła w miejscu i wyciągnęła dłoń.
- Kluczyki od motoru – powiedziała krótko. Mina Marka wykrzywiła się. Widać było że się waha – wiem że masz je przy sobie – Gdy pan młody dostrzegł surowe spojrzenia swoich i jej rodziców, spuścił tylko wzrok, wyciągnął kluczyki i dał Agnieszce która włożyła je do torebki. Obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Jednak Dziewczyna ciągle stała przy drzwiach w milczeniu. Dopiero po chwili zreflektował się, wysiadł z auta, obszedł je z powrotem dookoła i otworzył drzwi przed nią.
- No muszę się przyzwyczaić – powiedział jakby usprawiedliwiając się przed nową rodziną. Społeczność w której żył dawała mu duże prawa w małżeństwie, ale też i duże obowiązki. Gdyby w sprawach codziennych okazał jakikolwiek brak szacunku wobec żony, miałby ciężko nie tylko u niej, ale i w całym otoczeniu. To jak przy niej skacze spodobało się nawet na chwilę Agnieszce. Jednak gdy ruszyli samochodem i zobaczyła jak jej dom się oddala, pojęła że nie jest już sama sobie, a należy do kogoś.
Gdy dojechali na miejsce Marek otworzył przed nią drzwi , zarówno od auta jak i od domu. Posesja była nowa, niedawno wykończona, ale już przy pierwszym pobieżnym spojrzeniu, Agnieszka miała w głowie gotową listę rzeczy które należy zmienić w wystroju, tak by jej się podobało. Pomyślała jednak że poczeka z tym trochę i listę życzeń co do zmian, Marek dostanie dopiero za parę dni. Zresztą widziała że nic by do niego nie dotarło w tym momencie, bo miał co innego w głowie.
W końcu drzwi się za nią zamknęły z głuchym łomotem. W pokoju w holu zapanowała cisza. Agnieszka słyszała za plecami jego oddech. Wiedziała jak się zachowywał wcześniej i spodziewała się najgorszego. Ale przecież to był jej mąż, więc teoretycznie wszystko przecież było w najlepszym porządku. Lecz Agnieszka i tak spięła się w oczekiwaniu.
Jednak sprawy nie potoczyły się zgodnie z przewidywaniami. Marek nie rzucił się na nią. Po prostu wolnym krokiem obszedł ją i z uśmiechem popatrzył w oczy. Agnieszka domyślała się co się stało. Wcześniej nie mógł się doczekać, ale teraz gdy już nic nie przeszkadzało, Marek postanowił się powoli delektować sytuacją. Miał ją przecież całą dla siebie, w swoim domu, więc po co było się śpieszyć?
Agnieszka wcale nie wiedziała czy to źle czy dobrze. Wyczuwała że Marek ma parę pomysłów które nie koniecznie jej przypadną do gustu. Pan młody rzeczywiście był nad wyraz spokojny i opanowany. Muszka była w sieci. Podniósł dłoń i przez chwilę pogładził tylko końcami palców jej delikatną skórę na szyi, delektując się jej kolorem, fakturą, po czym odwrócił się i poszedł do pokoju w którym sypiał. Wskazał palcem że ona ma iść za nim.
Gdy ruszyła nie mógł się nie powstrzymać żeby nie skomentować.
- Ja nie mogę, ale fajnie jest mieć żonkę.
Jednak Agnieszka nie pozostała dłużna
- Tylko motoru szkoda.
W końcu doszli do sypialni. Nie było tam za porządnie. W zasadzie to Marek przeniósł cały swój pokój z domu rodzinnego tu do sypialni. Było biurko z komputerem, szafka z płytami, deskorolka, jak i cała masa szpargałów. Agnieszka popatrzyła z zatroskaną miną. Wiedziała że długo tak nie będzie wyglądała ich sypialnia.
- Ale tu, to mogłeś posprzątać bardziej przed dzisiejszym dniem – powiedziała ogarniając wzrokiem otoczenie z niesmakiem.
Tymczasem Marek strzelił się na łóżko wygodnie i popatrzył na nią.
- Trujesz jak moi starzy – powiedział leżąc.
- Ktoś musi doprowadzić twoje życie do porządku. I wcale nie wiem, czy jestem zachwycona że spadło to na mnie.
Marek wstał i powiedział:
- Nie wiem czy mam ochotę o tym teraz rozmawiać.
- Oczywiście! – odpowiedziała Agnieszka
- Wolę pogadać o ... Masz swój zakup wczorajszy? Powieszę na ścianie.
Agnieszka westchnęła bezsilnie. Wyciągnęła z torebki smycz i szybkim ruchem wcisnęła mu pakunek do rąk.
- Masz i się ciesz – powiedziała – to naprawdę zabawne.
- No nawet nie wiesz jak mnie to bawi - powiedział wieszając na ścianie. Patrząc na jej zmarszczone czoło usiadł na łóżku – a teraz kotku... Podejdź do mnie - Agnieszka zrobiła powoli kilka kroków do przodu i stanęła przed Markiem – ten ogarnął ją wzrokiem z góry na dół – i z uśmiechem zapytał - to jak? Najpierw męczenie sutków, czy sprawdzanie czy się dobrze wygoliłaś?
Jednak Agnieszka wiedziała jak nie pozostać dłużna:
- Ale wiesz że jeszcze pozostała jedna sprawa. Hasło do twojego, tzn naszego konta bankowego. – powiedziała patrząc mu w oczy – wiesz, że teraz twoja żona odpowiada za wspólne wydatki i myślę, że wiesz że teraz głupoty typu kolejne bardziej wypasione wydechy do auta, to będziesz musiał ze mną konsultować. Wg mnie parę rzeczy do domu i ogrodu jest bardziej istotne. To dasz mi te hasło przed czy po?
Mina Marka skrzywiła się ale tylko na ułamek sekundy. On także wiedział jak się „odwdzięczyć”.
- Spokojnie. Możemy nawet zacząć od tego – w tym momencie jego mina uśmiechnęła się co nie wróżyło nic dobrego – Konto zapisane przy monitorze a hasło jest... o cholera - jęknął – zapomniałem zmienić na inne. To potem zmienię i ci dam.
- Nie ma mowy. Teraz. – powiedziała obruszona Agnieszka – teraz nie mamy przed sobą tajemnic.
- No dobra – powiedział krzywiąc się Marek - Hasło to ... „KochanaAgnieszka” – ledwo przeszło mu przez gardło - Zadowolona? - po krótkiej pauzie uśmiechnął się i dodał - A teraz ładnie wstań i spódniczka w dół – po czym usiadł sobie wygodnie na krześle patrząc na dziewczynę.
Agnieszka spojrzała na niego po czym zaczęła niezdarnie rozpinać spódnicę. Nie szło jej za bardzo i miała problemy z guzikiem.
- Może pomóc? – zapytał radośnie Marek.
- Nie trzeba – odburknęła – dam radę.
W końcu spódnica opadła na ziemię. W tym momencie z miny Marka zniknął uśmiech a pojawiło się skupienie.
- O w mordę – szepnął wodząc wzrokiem po opalonych, pełnych biodrach Agnieszki. Miała na sobie tylko skąpe majteczki. Patrząc tak na dziewczynę, która jeszcze parę dni temu była tylko koleżanką, a teraz posłusznie ściągała spódnice na jego życzenie, westchnął. Dopiero po chwili dodał – skoro jesteś taka rozmowna, to myślę że lepiej się będzie rozmawiać jeśli ułożysz się na moim łóżku na czworaczkach ... Tak właśnie i wtedy sobie pogadamy – Agnieszka popatrzyła na niego z pode łba – no co? – zapytał – jesteś moją żona to mi się należy.
Dziewczyna wiedziała że tak jest i że tak powinna się właśnie zachować. Z nadąsana miną nachyliła się nad łóżkiem i niezdarnie ułożyła na nim na czworakach, tyłem do nowego męża. Gdy to robiła Marek patrzył jak zahipnotyzowany. Dopiero po chwili wydusił z siebie.
- No to co jeszcze masz ciekawego do powiedzenia gaduło?
Agnieszka tylko opuściła głowę. Wytrzymywała wzrok Marka na swoim tyłku. Wiedziała że jego uwaga skupiona była w miejscy gdzie jej skąpe majtki wżynają się między pośladki. Były bardzo wąskie w tamtym miejscu, więc pewno widać było brzegi jej tylnego otworka. Irytowało ją że ten wredziol Marek miał taki fajny widok, na jej intymne rejony i że mu się to należy. Jednak poczuła też coś innego. Pierwszy raz w życiu prezentowała się w taki nieprzyzwoity sposób mężczyźnie. Samo to wywołało w jej świadomości dziwną słodycz. Irytowało ją tylko, że akurat to przyjemne prezentowanie się, miało miejsce przed kimś kto ją tak denerwował. Ale słodycz była słodyczą. Poczuła że jak teraz rozszerzy nogi przed nim, to ta słodycz się zwiększy. I wkurzyło ją to. A jeszcze bardziej ją wkurzyło że nie potrafiła się oprzeć temu i rzeczywiście rozsunęła uda. Z zaciśniętymi zębami obserwowała, ile frajdy mu robi prezentując taki widok. Czuła niemal fizycznie jego wzrok w tamtych najskrytszych, rejonach. Niemal jakby ją dotykał. I wywoływało to ciarki między jej udami. Dopiero po chwili zebrała się w sobie i ciągle wypięta zapytała złośliwie:
- Naszego rodzinnego kombi już wybrałeś? Tylko ma być z słabym silnikiem żeby było bezpieczniej.
- Tym się teraz nie martw tylko uda jeszcze szerzej i jeszcze bardziej tyłek wypnij – Agnieszka posłuchała. Sama nie wiedział co było bardziej wkurzające. To że przed chwilą sama mu się bardziej prezentowała, czy też to że musiała posłusznie wystawić się jeszcze bardziej, na jego polecenie. W każdym razie najbardziej drażniło ją to że znowu czuła tą dziwną słodycz prezentując się w taki uwłaczający sposób. Teraz Marek miał niezły widok na jej wypięte pośladki które rozdzielał jedynie niewielki skrawek materiału. Już było widać jak dokładnie jej skóra w tamtym miejscu jest pozbawiona włosków.
Marek wstał, podszedł do łóżka i stanął nad nim drapiąc się po głowie. Patrząc na Agnieszkę zafascynowany szepnął pod nosem
- Chuj tam z motorem – po czym pochylając się przybliżył swą twarz do twarzy Agnieszki – podnieś no główkę.
- Ale co? – zapytała dziewczyna.
- A nic. Tylko czas na lizanko – mówiąc to rozsunął usta. Agnieszka otworzyła swoje i wysunęła niepewnie języczek. Marek przybliżył się jeszcze bardziej i ich usta złączyły się. Dziewczyna ciągle tkwiła w pozycji na czworaczkach, a jej niedawny kolega pochylony, powoli smakował ją i delektował się tym doświadczeniem. Ich języki okręcały się w koło siebie ocierając nawzajem. Dopiero po dłuższej chwili oderwał się od niej.
W pokoju zapanowała cisza.
- Ale będziesz rypana – Marek przerwał ją w swoim stylu – ale jeszcze za to kombi i motor cos mi się coś należy – siadaj obok mnie i słuchaj – mówiąc to położył swój tyłek na wersalce.
Agnieszka przekręcając się zapytała
- Mam się już bać?
- No – Marek znowu uśmiechnął się zadowolony z siebie - Kiedyś pamiętam szedłem koło boiska i widziałem ciebie jak miałaś WF. Grałyście w siatkówkę z dziewczynami. Patrzyłem długo. Ale miałem po tym fantazje – Marek zaśmiał się – ale jedna właśnie się spełni. – Powiedział wyciągając spod łóżka reklamówkę – masz tu tamten strój. A właściwie... tylko jego część – dokończył radośnie – rzeczywiście to co miał w ręku to była tylko cześć tamtego stroju. I to bardzo nieduża część. Białe wysokie podkolanówki , tenisówki i .. nic więcej – o tak właśnie wtedy sobie marzyłem ze tylko takim stroju jesteś w moim pokoju. I z ładnie wygolona pipką - Skonfundowana mina Agnieszki patrzącej na swoje przyszłe wdzianko jeszcze bardziej go rozweseliła i utwierdziła że pomysł jest świetny.
- I nic oprócz tego do ubrania? – zapytała z niedowierzaniem.
- Nie przejmuj się Agnieszka – odpowiedział Marek – wybrałem takie podkolanówki ze jak naciągniesz to kolana będą zasłonięte - najwyraźniej sytuacja bawiła Marka –oj nie troskaj się, nie troskaj powiedział wręczając żonie jej wdzianko – To się ładnie przebierz w swój wieczorowy strój, a ja za ten czas pójdę jeszcze coś dopcham do jedzonka - Mówiąc to wyszedł z zadowoloną miną. Wychodząc dodał jeszcze rozmarzony - a jak przyjdzie to tak tu będziesz w moim pokoju golutka hasać. Jeeeaaa.
Agnieszka jęknęła. Wiedziała że to jej obowiązek spełniać pragnienia męża, ale niewiele to pomagało. Choć nie była zahukana i nowoczesna, to jednak trochę wstydliwa. Spała w piżamie i nawet w samotności rzadko była nago. A tu teraz będzie musiała, w jeszcze obcym pokoju, przy kimś tak się ubrać, a właściwie rozebrać na jego życzenie. Jednak nie pozostawało jej nic innego jak zacząć rozpinać swoją bluzkę.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że uważała się za poważną osobę jak na swój wiek, a Marek w jej oczach był jeszcze bardzo niedojrzały. Ale to ona teraz będzie przed nim hasać w samych tenisówkach i podkolanówkach, a jej piersi i cipka będą wystawione dla niego na pokaz. To ona teraz będzie wyglądać zabawnie i niedojrzale. I wiedziała że to mu gra.
W końcu siedziała nago na łóżku skulona. Słyszała odgłosy z kuchni i czuła się całkowicie bezbronna. Założenie podkolanówek i tenisówek pogorszyło jeszcze sprawę. Czuła dziwne dreszcze myśląc co będzie jak on przyjdzie. W tym momencie rzeczywiście podciągnęła bardziej podkolanówki, które były jej jedyną osłoną, choć wiedziała że to idiotyczne i dużo nie da.
Marek ogarnął ją wzrokiem. Patrzył jak zahipnotyzowany. Niemal odlatywał w myślach widząc praktycznie nagą Agnieszkę, u siebie na łóżku. Jego wzrok błądził po jej niezdarnie osłonionych kształtach. Widział jak ją to jeszcze deprymuje, ale z męskim wyczuciem wspomógł dobrym słowem w tej trudnej sytuacji:
- Co tak dupkę chowasz? I tak się do niej dobiorę - złapał jej dłoń – i co nóżki zaciskasz? – powiedział zafascynowany swoim pomysłem – zaraz będzie sprawdzanie cipki. Ale najpierw po prostu wstań. Przejrzę cię tak jak na początku w rajtuzach.
Agnieszka bardziej tylko zacisnęła uda. Ciągle jeszcze wzdrygała się na tą myśl, że on będzie manipulował tam w takim jej tajnym miejscu. Że to takie nieprzyzwoite. O tej porze codziennie zajmowała się nauką, a dziś będzie miała dotykaną przez kogoś cipkę.
- Jesteś beznadziejny – Agnieszka patrząc mu w oczy podniosła się. Jednak wciąż była przykurczona. Popatrzyła na niego kręcąc głową. Po chwili wzięła się w garść i dodała żaląc się - Posłuchaj Marek, wiem że chłopaki są mniej wrażliwi od dziewczyn. Ale dla mnie to nowa sytuacja i ... .
- Wiem – wyszeptał - No ok ok. – odpowiedział Marek wpatrując się zapamiętale w jej piersi – wiem no, ale teraz to już nie dam rady ci popuścić . Wyprostuj się bardziej.
Agnieszka powoli wyprostowała się stojąc na łóżku przed nim.
- Jeaaa. Ale wypas - Marek wpatrując się w jej nagie ciało, które po wyprostowaniu było całkowicie wyeksponowane. Delektował się tym widokiem i tym, jak Agnieszka spełnia jego życzenia mimo wstydu. Stała nago przed nim i nie śmiejąc się zasłonić prezentowała wszystkie wdzięki. Marek kiedyś patrzył na jej nogi marząc o nich, jakby to było móc je dotknąć. A teraz miał przed sobą jej zgrabne nogi i niesamowicie gładkie uda, dostępne dla jego rąk. I nie tylko nogi i uda, ale też wszystko co powyżej. Cały jej tors z odkrytymi wszystkim wstydliwymi miejscami .
Agnieszka obserwowała jak w końcu jego wzrok skupił się najpierw na jej brzuchu, a potem na jej ogolonej cipce. Wstydziła się gdy na nią patrzył, a gdy doszło do niej że za chwilę będzie nie tylko patrzył, a dotykał jej wszystkie miejsca, pieścił je, szarpał masakrował... zrobiło jej się gorąco. To było dziwne odczucie tak należeć do niedawnego kolegi. Wkurzające, ale jednocześnie w pewien sposób ekscytujące.
Zauważyła jak zbliża swą dłoń między jej uda. Skuliła się i zasłoniła bezwiednie.
- No weź te łapy – powiedział – co ty wyprawiasz.
Agnieszka wiedziała że nie powinna się przed nim zasłaniać jeśli ma on taki kaprys. Bezsilnie wyprostowała się więc i odsunęła swoje dłonie. Patrzyła z góry w napięciu jak gładzi jej delikatną skórkę na cipce. Wiedział ze od dziś jej życie się odmieni. Że on będzie miał prawo tak ją sprawdzać każdego dnia. Na szczęście był delikatny. Z zadowoleniem dotykał jej intymnego miejsca lekko ugniatając sprawdzał jaka jest tam miękka.
- Pieściłaś się tu czasem? – zapytał z zaciekawieniem nie przestając ją gładzić.
Zarumieniona Agnieszka patrząc bezsilnie z góry co jej robi, odpowiedziała.
- Jejku jaki ty jesteś ciekawski – po chwili jednak dodała – no czasem.
- I jest różnica jak ja dotykam? – Zapytał – Co czujesz?
- No inaczej – Nie podobało jej się że musi mówić co czuje, ale jej obowiązki dobrej żony kazały jej to uczynić – Tak dziwnie czuć, jak się tak w pełni należy do kogoś. Trochę mnie to złości, ale sam dotyk twoich palców też wywołuje przyjemność.
- No to pamiętaj, że od dziś tylko ja mogę tak tu dotykać dla przyjemności. Ty masz zakaz. Oki?
- No ok ok – Agnieszka musiała się zgodzić z jego wolą. Pomyślała że trochę perfidne, gdyż czasem się ciężko opanować. I będzie musiała z tym oddawać się jego opiece.
W końcu przestał głaskać jej cipkę i z wielkim zaciekawieniem złapał ją dwoma palcami i ku zgrozie Agnieszki lekko ją rozszerzył.
- Jej no , co robisz? – pożaliła się patrząc z góry jak sobie z nią pozwala. Jednak mimo protestów nie usunęła się. Patrzyła tylko bezsilnie z góry jak Marek trzyma bezczelnie jej intymną szparkę w palcach i rozszerza ją sobie dla zabawy – to nieprzyzwoite – Rzeczywiście czułą ze to było dla niej nieprzyzwoite, ale dziwnie wciągające.
- No spoko. Chciałem zobaczyć jak mokra jesteś i jak bardzo lubisz takie nieprzyzwoite zabawy –Marek powiedział zadowolony, po czym dodał patrząc na rumieniącą się niemal do granic Agnieszkę – no widzę ze bardzo lubisz - i puścił. Pogładził ją jeszcze raz pieszczotliwie i dodał - Jeszcze z tyłu, dupkę teraz chcę zobaczyć.
Agnieszka posłusznie odwróciła się przed swym niedawnym kolegą. Marek nie mógł się opanować, złapał jej pośladek, ugniótł go parę razy i rozchylił go. Agnieszka westchnęła, ale nie usunęła się gdyż wiedziała ze ma on teraz prawo tak ją oglądać.
- Tu też dobrze zgolone – powiedział – jak tu sięgnęłaś? – zapytał zdziwiony.
- No starałam się jakoś.
Znowu z jednej strony jakiś sposób irytowało ją, że on ma teraz takie prawo nad nią, ale znowu nie potrafiła się obronić przed emocjami które czuła. Wiedziała ze jak się pochyli lekko to, to odczucie będzie silniejsze. I zrobiła to powoli. Pochyliła się odrobinę z rozwartym przed nim tyłkiem eksponując mu jeszcze bardziej.
- No to ja już nie dam rady – powiedział. Złapał ją i posadził stanowczo na łóżku. Agnieszka wiedziała co się święci i że nadszedł jej czas i lekko przestraszyła się. Wiedziała że za chwilę będzie jej robił wiele rzeczy - no sorki ale teraz będziesz biedna – dodał trochę bezsilnie. Złapał w dłoń jej pierś nie bacząc jak bezsilnie, próbuje mu przestraszona umknąć.
Przytrzymał tylko jej ciało i odchylił do tyłu odsłaniając bardziej jej biust. Jego dłoń była łapczywa, a on był co raz bardziej nie do pohamowania. Tak jak wcześniej zapowiadał, miętosił jej sutka nie zważając na jej co raz głębszy oddech. Nie zważał na to że bezsilnie jej dłonie odpychają go, a wręcz go to jeszcze bardziej nakręcało.
- Nie... Marek... Proszę... - szeptała bezsilnie Agnieszka.. – proszę.
Jednak było już za późno na jakiekolwiek pertraktacje. Już nie obchodził go jej jakikolwiek wstyd i opór. Obłapiał całe jej ciało. A gdy zagrodziła jego dłoni dostęp do siebie, nie miał zamiaru się ciaćkać.
- Czworaki! – Rozkazał z ogniem w oczach – już! – nie za bardzo miał ochotę czekać aż zanalizuje to polecenie i trzymając za szyje przekręcił ustawiając na czworakach na łóżku. – dupeczka wyżej!
- Marek no... - powiedziała błagalnie, ale ustawiła się jak chciał.
Bezwiednie wymierzył jej klapsa w pośladek. Agnieszka zajęknęła ale trzymała tyłek wystawiony. Teraz była już całkiem dla niego otworzona. Nie miała już przed nim nic do ukrycia. Jej oba otworki były wyeksponowane. Rozszerzył nawet jej pośladki, a ona na czworaczkach jedyne co mogła to być wypięta do niego i nie śmiała nawet w najmniejszym stopniu zaoponować.
- Marek ... proszę.. – szepnęła tylko czując jak wciska palec w jej tyłek.
On jednak nie zważał na to.
- O taaaaak – szeptał dominując ją analnie palcem i delektując się widokiem jak Agnieszka na to pozwala. Wkładał i wyciągał, wkładał i wyciągał, okręcał się zadowolony tym że tak może – No to przyszła kryska na Matyska – Żachnął się rozpinając spodnie. – teraz rypanie - Nadział ją – tak długo na to czekałem - wysapał. Agnieszka czuła doskonale jak bardzo jej pragnął. Wydawał się niezmordowany. Czuła go w sobie i to jak z kolejnymi pchnięciami bierze w posiadanie każdą jej cząstkę. Teraz wiedziała dobrze co to znaczy, należeć do kogoś. Być braną jak ktoś sobie zażyczy. I ta świadomość wywołała w jej głowie eksplozje. Mocny uścisk dłoni, posuwającego ją Marka, na nagich biodrach przypominał jej o tym i wzmacniał to uczucie. – w końcu spuszczę się w tobie - sapnął jeszcze. Przemknęło jej przez myśl że może się on „spuszczać” w jej wnętrzu bezkarnie i zapragnęła to poczuć. Nawet nie przypuszczała jakie fale rozkoszy to u niej wywoła. W tym momencie była już cała jego.