Kłótnia
19 kwietnia 2015
Szacowany czas lektury: 4 min
Czy byłam obrażona? Tak. Prędzej zła, albo wkurzona do granic możliwości.
Czy nie chciałam, żeby się zorientował? Tak. Wolałam wyjść i przemyśleć wszystko na spokojnie. Jeszcze raz przeanalizować. Za bardzo wierzyłam w to, co działo się między nami, by móc sobie pozwolić na spierdolenie wszystkiego w przypływie chwili i mojego “widzi-mi-się”.
Musiałam wyjść. Zaczerpnąć powietrza. Odświeżyć umysł.
Nałożyłam byle jak płaszcz na siebie, nie zapinając guzików i otwarłam drzwi, zanim zdążył się zorientować, że wychodzę. Zbiegałam szybko po schodach, co w tych wysokich szpilkach mogłam uznać za szalony wyczyn.
I gdy już wypadłam na dwór, jeszcze trzymając otwarte drzwi do klatki, usłyszałam, jak na górze z trzaskiem zamyka mieszkanie i zbiega w dół. Spojrzałam na swój zaparkowany samochód i... poszłam w drugą stronę. Pospiesznym krokiem zbliżałam się do garaży graniczących z lasem. Jeśli ktoś tu był o tej porze to tylko po to, by odstawić auto w “dosyć” bezpieczne miejsce. W cieplejsze dni roiło się tu od miejscowych pijaczków.
Zwolniłam krok. Teren był w miarę suchy, jednak nierówny, a moje szpilki nie nadawały się do chodzenia po wybojach. Słyszałam, że mnie doganiał. Chciałam tego? Tak. Mimo, że byłam zła, albo właśnie przez to, zapragnęłam w tym momencie zatryumfować nad nim. Jeszcze nie wiedziałam, w jaki sposób.
- Zatrzymaj się.
- Nie idź za mną. - Znalazł się jeszcze bliżej.
Dzieliło nas od siebie zaledwie parę kroków. Utrzymywaliśmy równe tempo, im dalej szłam, tym bardziej sytuacja zaczynała wydawać mi się groteskowa. Doszliśmy do skraju lasu, przy których kończyły się blaszane garaże. Mrok sprawił, że nie zauważyłam leżącej na ziemi gałęzi i potknęłam się o nią. Złapał mnie za ramię, pomagając utrzymać równowagę i przycisnął do ściany blaszaka.
Nie zdawałam sobie sprawy, że był tak blisko. Już wolałabym upaść, niż dać się mu złapać. Ten pokaz siły wywołał we mnie dreszcz..., o którym nie chciałam myśleć.
- Już mi się nie wywiniesz. - Przycisnął się całym ciałem do mnie, rozstawiając mi nogi tak, że tylko dzięki niemu stałam. Na brzuchu poczułam, jak kutas coraz bardziej wypełnia mu spodnie.
- Nie chcę. - Jęknęłam. Nie byliśmy tu sami. Nie było jeszcze ciemno. I nie miałam ochoty. Chociaż wilgoć, którą poczułam między nogami, mówiła mi co innego.
- Ale ja chcę.
Chwycił mocno moją twarz swoją dłonią i wepchał mi cały palec wskazujący do ust. Drugą zadarł spódnicę do góry. Jęknęłam w geście protestu i usiłowałam się wyrwać. Jednak przecież był moim mężczyzną, pieprzyliśmy się wiele razy, więc dlaczego teraz się opierałam? Ach, tak. Byłam zła. Byłam? Palcami wszedł w wilgotną cipkę i zaczął mnie posuwać. Krzyknęłam cicho.
- Jak będziesz głośno, to sama nam sprowadzisz tu widownię. Rozumiesz?
- Mhm... - Puścił moją twarz i obrócił mnie tyłem do siebie, nie przestając wchodzić palcami drugiej ręki. Jęczałam, bo nie mogłam nic na to poradzić. Podniecał mnie.
Usłyszałam jak walczy z zamkiem od swoich spodni i uwalnia sterczącego fiuta, przysuwając się między moje pośladki. Zaczęłam się szarpać.
- Cicho! - Dostałam klapsa wolną dłonią. Pisnęłam. Palcami w cipce chwilowo przestał ruszać, wyjął je i otarł wilgotne o odbyt. Włożył ponownie dwa i przytrzymał mocno, wchodząc jednocześnie fiutem w mój tyłek.
Krzyknęłam z bólu.
- Ja pierdolę... - zaczął się poruszać, najpierw palcami. Przyzwyczajając mnie do podwójnej penetracji, po chwili dołączył członek. Poczułam, jak zahaczył kciukiem o moją łechtaczkę i sapnęłam głośno. Powtórzył to specjalnie. Wygięłam ciało. To było zbyt wiele jak dla mnie.
Chciałam mu coś udowodnić, sama nie pamiętałam już, co, tymczasem on udowodnił mi, że może mnie mieć wszędzie, gdzie chce. I jak chce. To nie fair. I doprowadzał mnie na skraj szaleństwa pieprząc mój tyłek swoim kutasem i cipkę palcami. Drugą ręką przytrzymał mnie za twarz i sama rozchyliłam usta, żeby possać jego palce...
Wypełniał mnie w cudowny sposób, nasilił ruchy dłonią, cały czas pieszcząc łechtaczkę. Dochodziłam. Krzyknęłam głośno.
- Ktoś tam jest? Halo? - Sprowadziłam kogoś tym swoim krzykiem i chciałam, żeby sobie poszedł. Najwyraźniej zamierzał sprawdzić, co się dzieje za garażami.
- Przestań... - Wyszeptałam.
- Mówiłem, żebyś była cicho. Chcę skończyć na twoim tyłku.
- Ktoś idzie...
Jęknęłam, bo zwiększył tempo.
Obcy facet wyszedł zza garaży z rozdziawioną miną. I szybko uwidaczniającą się erekcją.
- Stary, spadaj.
- Ja też chcę.
- To moja kobieta.
- Dlaczego nie pieprzysz jej w łóżku?
- Bo musiała dostać nauczkę.
Podczas tej rozmowy cały czas rytmicznie we mnie wchodził i czułam, jak kutas w moim tyłku twardnieje jeszcze bardziej, a jego brzuch napina się na moich plecach.
Facet odszedł parę kroków i usłyszeliśmy dźwięk odpinanego rozporka i plucia. Zaczął się pieścić, patrząc, jak się pieprzymy.
Kciuk na mojej łechtaczce pomógł mi dojść po raz drugi. Starałam się nie jęczeć za bardzo, ale byłam zbyt podniecona całą sytuacją. Mój partner wbijał się we mnie coraz to mocniej, a drugi facet stękał, zaspokajając się.
Poczułam, jak kochanek tężeje i pulsuje, wyszedł ze mnie, co przyjęłam z nieskrywaną ulgą, dał mi parę mocnych klapsów, od których łzy stanęły mi w oczach. Nie zaprotestowałam. Nie pisnęłam nawet słówka, jak przy obcym facecie spuścił się na mój tyłek, zalewając spermą pośladki i część ud.
Oparta o blaszak, próbując poprawić spódnicę i zachować resztki godności, usłyszałam:
- Zapomniałaś torebki. Wiedziałem, że nie pojedziesz autem, inaczej bym nie zszedł.