Terapia
31 marca 2014
Szacowany czas lektury: 13 min
Marek i Julia są małżeństwem od sześciu lat. Co tu ukrywać - w ich związku brakuje ognia i porywów namiętności. Marek jest inżynierem z krwi i kości. Porządny człowiek, ale bez fantazji. Siedzi całymi dniami nad projektami. Nie odzywa się, nie pozwala dobie przeszkadzać. Nie pójdzie do teatru czy do kina, bo nie ma czasu. Fakt – nie są głodni i nawet od czasu do czasu coś sobie kupią, ale o dalszych wyjazdach – zapomnij! Julii wydaje się nawet, że kiedy ona kupi książkę, to widzi w oczach Marka dezaprobatę. Nie powie jej tego, ale jego twarz wyraża pogardę dla zajmowania się banialukami. Dla niego liczą się fakty i fachowość. Jednym słowem życiowa porażka...
Julia pochodzi z Gorzowa. Przyjechała do Poznania na studia i tu pozostała. Kiedy pozwoliła Markowi się poderwać, była na trzecim roku socjologii. Marek zawsze wydawał się jej nudziarzem, stabilnym, przewidywalnym i totalnie bez polotu. Jedyną jego zaletą było to, że istniał. Po poprzednim, całkowicie nieodpowiedzialnym szczeniaku, Danielu, Marek stanowił jakieś tam oparcie i oazę spokoju. Mogła wreszcie pojawić się na imprezie „z chłopakiem”. Kto był długo sam, ten zrozumie, o czym mówię. Czy była szczęśliwa, kiedy poprosił ją o rękę? Skądże! Nawet się nie wahała - nie chciała z nim spędzić życia, ale to był ostateczny wybór między społeczną izolacją a nudą. Wybrała nudę – zło mniejsze od samotności.
Teraz proza życia przekroczyła próg bólu. Nie tu ma gorzowskich przyjaciółek. Nie ma kogokolwiek, z kim można tak zwyczajnie poplotkować, bo przecież sąsiadka się nie liczy. Julia czuje się jak w więzieniu, jak na bezludnej wyspie. Ile razy można oglądać te same seriale? Och, żeby cokolwiek się wydarzyło! W takich wioskach na przykład dziewczyny czekają na sobotnią dyskotekę. Chociaż na coś czekają! A na co ona może czekać, ona mężatka z sześcioletnim stażem? Na dziecko? Marek nie chce dziecka, bo przeszkadza w realizacji planów zawodowych. Julia też nie chce, ale z innego powodu. Nie ma z kim go mieć! Z Markiem? NIGDY!
Zwierzyła się sąsiadce, no bo komu? Olga jest nauczycielką w pobliskiej podstawówce. Zna życie i zna kilka osób. Jest autorytetem od dryfowania wśród przeciwności losu. Zanim odeszłam od męża – mówi, też miałam problem, tylko że mój stary do tego wszystkiego jeszcze pił i awanturował się. Nie, nudno to mi nie było, nie mogę powiedzieć. Permanentny stan wkur... no, irytacji. Co to za życie! Koszmar. Doprowadziłam go do psychologa. Poznał nas z terapeutą - panem Krzysiem. Nie pomógł nam i mój ex eksploruje teraz śmietniki we Wrocławiu – podobno tam go widziano. Niech Bóg da mu zdrowie, byle daleko ode mnie. A Krzysztof wpadnie czasami pogadać. Inteligentny, oczytany facet, takie męskie ciacho. Wart grzechu. I dużo się wtedy dzieje. Oj, dzieje się, dzieje! Dużo można opowiadać. Domyśla się sąsiadka, o czym mówię, ale o tym sza! To intymne sprawy. O tym nie chcę mówić. Zapytam Krzyśka, czy może ma jakiegoś fajnego kolegę. Zapytać?
- Zapytaj. Jasne, że zapytaj!
W taki to sposób w domu państwa Winter pojawił się Artur. Na pierwszą wizytę Julia przygotowała obiad i ciasto. Kazał jej wynieść to wszystko do kuchni. - Nie przyszedłem tu się obżerać powiedział - ja jestem człowiek konkretny. Kilka słów o mnie. Powiedzmy, że typ wojskowy. Antyterrorysta. Może się zdarzyć, że umówię się z wami i w ostatniej chwili odwołam. Sorry, służba, nie drużba. Zawsze powiadomię, co najmniej dwie godziny przed czasem.
- Teraz o terapii. Jak się czegoś podejmuję, to robię to dobrze i nikt mi nie przeszkodzi, jasne? Wymagam aktywnego udziału i zaangażowania. Macie wykonywać rozkazy, nawet, gdyby wydawały się najgłupsze na świecie. Kochani - albo całkowite posłuszeństwo, albo wpierdol. Nie ma możliwości wycofania się! Droga jest prosta. Stawiamy sobie jasny cel i ten cel osiągamy. Później kolejny. To jedyna droga do sukcesu.
- Jakie rozkazy? O czym pan mówi, panie Arturze? - Marek wtrącił się w tok wypowiedzi Artura.
Nie lubię, kiedy mi ktoś przerywa! Jasne? Wykonujecie wszystkie moje polecenia bez wyjątku. Teraz podpiszecie zgodę na terapię i zobowiązanie do posłuszeństwa. Jeśli wam coś strzeli do łba, żeby utrudniać, zgadzacie się na karę. 50 tysięcy złotych!
- Niczego nie podpiszę! - to znów Marek.
- Ależ Marku - przecież to dla naszego dobra. - Julia próbowała złagodzić niemiły zgrzyt. - Pan Artur chce nam pomóc, prawda? Jak może nam pomagać, jeśli będziemy mu przeszkadzać? Dla mnie to oczywiste. Ja podpisuję. W którym miejscu?
- Tu i proszę jeszcze wpisać pesel i datę. Umowa jest na trzy miesiące i nie ulega automatycznemu przedłużeniu.
- A warunki finansowe, jakie?
- Standard. Stawka godzinowa: 150 zeta. Będę przychodził co piątek na dwie godziny. Od 21.30 do... no, prawie do północy. Gdyby z waszego powodu spotkanie nie odbyło się, wpłacacie tą kasę razy dwa, na moje konto! Najpóźniej w poniedziałek! Każdego kolejnego dnia kwota rośnie o sto złotych odsetek.
- Bardzo ostre warunki.
- Muszą takie być, jeżeli mam być skuteczny. Jeśli mamy udawać, że coś robimy, albo bawić się w kotka i myszkę, to nie ze mną!
- Marku – ja podpisuję!
- No, skoro uważasz, że powinniśmy, kochanie...
- Powiedziałeś do mnie „kochanie”? Źle się czujesz?
- Jeszcze jedna sprawa. Może wam to sprawiać na początku trudność, ale macie się do mnie zwracać per "panie".
- Śmiesznie brzmi. Przeżyjemy!
- Julio, mów w swoim imieniu. Czy ty naprawdę się na to wszystko zgadzasz? Jeszcze jest czas.
- Tak, bo to dla nas ratunek. Panie – zwróciła się do Artura – czy coś jeszcze?
- Za chwilę zaczniecie wszystko od nowa. Całą waszą historię. Siądź Julio tam. Ty Marku wyjdziesz, wykąpiesz się i przebierzesz. Buty, koszula, garnitur! Jakaś woda toaletowa! Wejdziesz do pokoju, jak cię zawołam. No wyjdź już! To tu trochę potrwa, może nawet godzinę. Nie masz prawa wracać w tym czasie. A teraz ty, Julio zrób coś z sobą. Masz wyglądać jak Miss Monako. Tu masz kuferek z kosmetykami? Przebierzesz się w jakieś seksowne ciuchy. Ma być dekolt, długie nogi i szpilki, to co działa na facetów! No, do roboty!
***
- Julio – to trwa już prawie trzy kwadranse. Ile czasu jeszcze potrzebujesz? Gotowa – OK! No, rewelacja! Widzisz, jak chcesz, to potrafisz! Usiądziesz teraz przy tym niskim stoliku. Postawiłem na nim butelkę. Nalejesz sobie pełną szklaneczkę i wypijesz. Nie, nie jest to za dużo. Powiedziałem wypijesz! Co, smakuje? Pewnie, że możesz zrobić przerwę. Ślicznie wyglądasz. Marek oszaleje! Zobaczysz.
- Wypiłaś! Dobrze, zaraz zacznie działać. Jeszcze raz nalej, ale tym razem tylko troszkę, tyle co na dnie. To, po to, abyś miała czym się zająć, gdyby coś się przyblokowało.
- Marku – wejdź. Resetujesz umysł. Zobaczysz teraz Julię pierwszy raz w życiu i nawiążesz rozmowę. Pamiętaj – nie znacie się. Musisz puścić jakąś gadkę, żeby się tobą zainteresowała, później, zaczniesz nawijać, cokolwiek. Ona ciebie chce, więc nieważne, co powiesz. Ważna jest ta pierwsza gadka, żeby nie była buraczana. Masz ją zainteresować, tak, żeby była mokra na myśl o Waszym przyszłym spotkaniu. Ma śnic o tobie po nocach. Zrób to! Jesteś gotów?
- Ale... ja nie wiem co powiedzieć.
- ... no to puść jakąś taką gadkę typu, „Czy pani ojciec był złodziejem? Widzę, że ukradł z nieba gwiazdy, aby umieścić w pani oczach”
- Gwiazdy w oczach? Przecież to są słońca! Kule plazmy, gorące jak cholera. To jej wypali oczy!
- No to może: przepraszam, czy nie przechodził tędy Michał Żebrowski. On zawsze pojawia się tam, gdzie są najpiękniejsze kobiety. Jestem pewien, że gdyby się dowiedział, że pani tu jest...
- Jaki Żebrowski. Kto to jest? W naszym domu? Przecież to głupie!
- Nie musi być mądre. Ma być skuteczne! Nie pochylaj się, patrz przed siebie Idziesz prosto, a jak do niej mówisz, patrzysz w oczy! No dalej!
- Dzień dobry pani, czy jest Żubrowski? On podobno chodzi za panią. Co ja gadam? To działa na kobiety?
- Wyjdź i czekaj na sygnał, a ty Julio zresetuj pamięć i zaczniemy jeszcze raz.
- Dobrze! Już zapomniałam!
- Panie!
- Zapomniałem panie!
- Przeproś!
- Przepraszam.
- Znów zapomniałaś kogo przepraszasz! Jeszcze raz!
- Niech pan nie przesadza panie Arturze. To mnie zniechęca.
- Czy ja się przesłyszałem? Dostaniesz symbolicznie, bo jeszcze jesteś zielona, ale na drugi raz skarcę cię boleśnie! Artur lekko uderzył Julię otwartą dłonią w twarz. Marek, akurat pojawił się w drzwiach.
- Co robisz! - krzyknął.
Artur podszedł do niego i stanął przed nim, wyższy o głowę. Wlepił wzrok w jego źrenice.
- Kto ci pozwolił wejść. Był sygnał? Pozwoliłem? Oj, czeka mnie dużo pracy! Przełóż się na krześle!
- Co?
- Mówię wyraźnie i nie mam zwyczaju powtarzać.
- Wystarczy tego. Niech się pan wynosi. Koniec!
- Marku - zaoponowała teraz Julia - uspokój się! Ja się wcale nie gniewam.
- Masz Marku, kuźwa dwie sekundy i leżysz przełożony na krześle! Raz, dwa! No, co? Taki chojrak jesteś? To patrz! Artur pchnął Markiem i kierując go w ten sposób do krzesła. Zaskoczony Marek stracił on równowagę i odpowiednio przytrzymany już leżał, Próbował wstać, ale Artur błyskawicznie spiął jego ręce kajdankami, tuż za nogą krzesła, Leżał bezradny, szarpiąc rękoma. Był zaskoczony tak szybkim działaniem i niecodzienną sytuacją.
Julia milczała. Uśmiechała się drwiąco.
Artur wysunął ze spodni pas. - Marku, doceniam to, że bronisz kobiety, więc dostaniesz tylko połowę kary. Pięć razy powinno nauczyć ciebie subordynacji! Znasz ten wyraz? Nie zapomnij podziękować, bo dostaniesz drugie tyle. Tu Artur zamachnął się pasem. Uderzenie było silne i głośne. Raz, dwa, trzy, cztery , pięć. - Liczył, uderzając. Kiedy powiedział „pięć” trzymał pas uniesiony w górze i dopiero kiedy Marek spojrzał w jego kierunku, uderzył mocniej niż dotychczas. Auuu! - zawył Marek. Skóra paliła, a on nie mógł jej nawet dotknąć dłonią, nie mówiąc o rozmasowaniu szczypiącego pośladka.
- Zapomniałeś o czymś! - Artur znów uniósł pas. „Sześć” powiedział i czekał
- Dziękuję, dziękuję panie Arturze!
- Źle. Bez Arturze! Jak miałeś się zwracać? Uderzył raz jeszcze. Mocno.
- Auuuu, Dziękuję panie!
- Potrafisz być posłuszny! A ty panienko, podziękowałaś za skarcenie? Przez tego palanta nie zauważyłem!
- Tak, panie, podziękowałam. Julia opuściła oczy.
- Oboje wiemy, że kłamiesz, mała. Na kłamstwie niczego nie zbudujesz. Masz mówić zawsze prawdę, czy się rozumiemy? Podejdź tu do mnie! Dlaczego skłamałaś?
- Bałam się.
- Czego?
- Nie chcę, żeby mnie pan bił.
- Rozepnij bluzkę!
- Cooo?
- Ja nie powtarzam dwa razy polecenia. Dosyć tego. Przyniesiesz drugie krzesło i przełożysz się!
- Nie, proszę, nie, proszę, panie... Julia rozpięła szybko bluzkę i nawet pospiesznie ją zdjęła. – tak dobrze?
- No dobrze? Rozczuliłaś mnie swoją uległością. Widzę że się coraz lepiej rozumiemy. Masz tu oliwkę! Rozbierzesz się teraz i nasmarujesz grzeszne ciało. Dokładnie to zrobisz! Zresztą czekaj, ja zrobię to lepiej. No już, rozbieraj się. Czy ty głupia jesteś, czy udajesz? Mała, nie żartuj. Nie do bielizny! Wszystko zdejmujesz! Czy myślisz, że ja nagiej kobiety nie widziałem? A może się męża wstydzisz? Niech patrzy! Dostał na dupę i już się nie odzywa. Ciekawe, co on o tym sądzi? Zapytam. Marku – czy cieszysz się ze twoja żona będzie wysmarowaną oliwką? No mów cokolwiek, do kurwy nędzy!
- Tak, panie.
- Mógłbyś odpowiedzieć całym zdaniem. Widzisz mała - on się cieszy! Zrobimy mu przyjemność! Niech sobie popatrzy! Zdejmuj wszystko. Kolczyki też. Absolutnie wszystko! Obrączkę... obrączkę zostaw. Jesteś mężatką, prawda? Obrączka ci o tym przypomni, gdyby ci głupie myśli przyszły do głowy. Nie krępuj się nagości! Nie ma powodu. Podaj jakiś koc. Zabierz ze stołu ten badziewiański obrus. Położymy tu koc i poduszkę! O tak! Teraz kładź się na tym kocu. Głową w moją stronę! Na początek na brzuchu! Poduszkę pod biodra!
- Tak, panie!
Artur przechyla butelkę nad plecami Julii. – Oliwka może być trochę zimna – mówi - ale ją zaraz rozgrzejemy! O tak! A ty patrz i ucz się, zabójco! Co mówiłeś? No tak, oczywiście, że mogę ciebie uwolnić, ale nie chcę! Masz tam zostać na krześle i chłonąć wiedzę! Fajną dupeczkę ma twoją żona! Zazdroszczę ci! Plecy, nasmarujemy jej plecy i szyję! Czy to jest dla ciebie przyjemne panienko?
- Tak panie!
- Ma być przyjemne! Po to robimy! Będzie przyjemniej, jak będziemy smarowali pupę! Zobaczysz! Ale nie tak od razu. Wszystko w swoim czasie. Teraz czas na uda! Nie ściskamy tak nóg, panienko, bo utrudniasz! Rozluźnij się i kolanka mają być szerzej. No, rozszerz! Muszę tam też nasmarować. Jak ci się to nie podoba, to masz problem do omówienia później. Zapamiętaj go sobie, a teraz bądź posłuszna. Mówiłem: szerzej nogi! O tak! Teraz moje palce docierają tam, gdzie powinny. No i co? Warto było się sprzeciwiać? Odwróć się! Ale sucha jesteś panienko! Kap, kap, co tak słabiutko leci! Zatkało się. Dobry początek. Jedno zatkanie mamy za sobą! Ha, ha, ha. Pora na kolejne! Nie bawi cię to? A mnie tak! Oczywiście, że myślimy o tym samym, ale od tego masz męża a nie terapeutę! O, leci lepiej! Świetne cycki! Masz plusa! Podziękuj za pochwałę!
- Dziękuję panie!
- Cycuszki będziemy masowali dłużej. Przyczyna jest prozaiczna - bo lubię! O tak! Też coś chcę z tego mieć. Jakie sprężyste! Chyba jesteś podniecona suczko, co? Sprawdzimy! O cholera, jaki mokry bóbr! Mała, jeszcze nie skończyłem, a ty już jesteś napalona. Zegnij teraz kolanka i na boki z nimi! Smarujemy stajenkę pegaza! Mój pegaz jest już gotowy do skoku. Sorry, nic na to nie poradzę, ale pegaz musi znać miejsce w szeregu. Pamiętam, że masz męża! Dla mnie to niestety, ale dla ciebie bardziej - zapewniam cię. Wystarczy! Połóż rękę na stajence i rób to sama. No dalej, pieść się! Dobrze, tak właśnie masz robić!
- Teraz ty, Marku. Odepnę cię od tego krzesła i pokażesz foczce co faceci potrafią zrobić z taką nagrzaną panienką. Ma wyć z rozkoszy! To twoje zadanie! Zdejmuj ubranie i ruszaj do ataku! Nie składaj go kostkę! Prawdziwy facet rzuca, gdzie popadnie. Kobieta jest od sprzątania! No rzuć tę marynarkę na podłogę! Jesteś teraz napalonym samcem, zdobywca świata! Zaraz lepiej! Do akcji! Nie tak niemrawo! No, podejdź pewnym krokiem i połóż się na niej! Zdecydowanie! Skarpetki, kużwa! Zdejmij skarpetki! No nie, to jakaś masakra! Zejdź! Staniesz tutaj i nauczysz się, jak masz to robić! Obserwuj!
- Ale...
- Żadnego ale. Ktoś ci musi pokazać, bo zachowujesz się fatalnie. Masz jednak szczęście Julio, bo miało być inaczej, ale pokażemy mu to razem. Kto ma go nauczyć? Teraz dziewczyno musisz się szczególnie starać, aby się źle nie nauczył, bo mu tak zostanie. Patrz ofiaro - tak się zdejmuje spodnie. Niech laska widzi, że facet wie czego chce. Nie musisz najpierw zdejmować koszuli. Ja na przykład teraz zdjąłem bokserki a koszulę zawieszę sobie na ptaku, jak na wieszaku. To robi wrażenie, ale trzeba mieć na czym! Nie śpieszysz się, ale okazujesz panience zdecydowanie. Teraz zrzucasz koszulę na podłogę. Nie w jakiś syf, bo szanujesz swoje ciuchy, ale bez przesady. Podchodzisz i co? Co robisz?
- No, wiadomo co.
- Nic nie wiadomo! Dotykasz jej i niczego nie robisz. Musisz ją ośmielić. Ona musi ciebie pragnąć! Tak ją stopniowo rozbudzasz, żeby oszalała z pożądania. Zobacz. Robię to delikatnie, ale niech zdobycz czuje, że pieści ją dłoń zdobywcy. Musi czuć, że jest twoim łupem. Nie pozwolisz jej na nic, co nie jest zgodne z twoimi planami. Czy nadążasz?
- Tak, panie.
- Teraz dyskretnie wsuwasz się między jej uda. Dotykasz stajenki pegazem, ale nie, niech się nie cieszy! Ty panujesz nad sytuacją! Drażnisz ją! Stajenka otwarta, zaprasza pegaza, a pegaz ni tego... no wiesz. Nie śpieszysz się. Masz czas! Zrozumiałeś!
- Tak, panie.
- To podziękuj za naukę!
- Dziękuję, panie.
- Na mnie niestety pora. Minęły wasze dwie godziny. Przyjdę za tydzień. O wpół do dziesiątej! Ty, laska masz być już zrobiona na bóstwo, a Marek pójdzie wtedy na spacer i nie wróci przed północą! W przyszłym tygodniu mam indywidualne konsultacje z samiczką a ty będziesz biegał po parku, aby nabrać kondycji fizycznej. Czy zrozumieliście?
- Tak, panie.
***
- Halo, Olga – to Ty? Tu mówi Artur. Przepraszam, że tak późno dzwonie, ale dopiero od nich wyszedłem. Miałaś rację. Totalny idiota. Biedna ta laska. Mam nadzieję, że będzie zadowolona. Teraz jest tak rozgrzana, że na pewno nie może się doczekać piątku. Wcale mnie nie znasz - nic nie było, ale to pewna inwestycja w przyszłość... Ale ty jesteś przyziemna - tak, jest kasa! Trzydzieści procent dla ciebie, jak się umówiliśmy. No, to na razie! Dobranoc!