Kiraya: Przybycie do miasta (I)
1 czerwca 2014
Szacowany czas lektury: 6 min
Witam.
Jest to jedynie wstęp do dłuższej całości, którą zamierzam napisać jeśli Wasz odzew będzie pozytywny. W takim razie, jeśli się Wam podoba i chcielibyście zobaczyć kolejne części (z większą ilością erotyki) to dajcie znać w komentarzach! :)
Nad miasto nadchodziły ciężkie, czarne chmury. Większość mieszkańców już dawno pochowała się w domach, przeczuwając srogą burzę. Jedynie nieliczni zostali w karczmach, widocznie planowali zabawę do rana więc burza nie sprawiała im najmniejszego problemu. Chociaż i tak lepsze tawerny szybko opustoszały, a przepełnione były jedynie speluny. To właśnie do jednej z takich leżących w dokach karczm weszła postać zawadiaki odziana w lekką skórznie i z kapeluszem na głowie. Oczy wszystkich na kilka sekund skierowały się ku nowo przybyłej osobie, lecz nie na długo. Gdy postać podeszła do baru gdzie była lepiej oświetlona, zdjęła kapelusz rozpuszczając swoje długie, kasztanowe włosy, dopiero wtedy wszyscy przykuli do niej wzrok. Była do młoda, na oko około szesnastoletnia, niska kobieta ukrywająca swoje kształty pod skórzaną zbroją.
- Właśnie przybyłam do miasta, szukam pracy – odezwała się w stronę karczmarza, na co odpowiedział jej śmiechem.
- A co takiego potrafi tak młoda dziewczyna?
- Wiele rzeczy – ujęła za rączkę rapier przypięty do pasa.
- O to powinnaś pytać w dzielnicy mieszkalnej, to nie jest miejsce dla ciebie.
- W takim razie pokój, zapłacę wychodząc rano.
Karczmarz był lekko niepewny, lecz w końcu wręczył jej klucz do jednego z pokoi umieszczonych na piętrze. Ta nie zwlekając ani chwili, ruszyła tam odprowadzona wzrokiem wszystkich bywalców karczmy. Dopiero wchodząc na schody postanowiła się rozejrzeć i tylko jedno spojrzenie wystarczyło by przekonać się, że jest to zbiorowisko największych szumowin tego miasta. Znajdowali się tu przedstawiciele wielu ras, od ludzi przez niziołki i krasnoludy aż po orki. Każdy z nich miał równie nieprzyjemnie wyglądającą twarz. Nie zwlekając dłużej, skierowała się do swojego pokoju, ponieważ czuła na sobie ich wzrok a nawet dolatywał do jej uszu ordynarne słowa na jej temat. Po wejściu do pokoju od razu zamknęła drzwi na klucz i odpięła pochwę z rapierem. Broń położyła obok łóżka i zdjęła swoje buty. Stojąc bosymi stópkami na drewnianej podłodze zaczęła zdejmować również skórzaną zbroje. Gdy została w samych majtkach i koszulce, którą zakładała by zbroja jej nie ucierała, podeszła do lustra. Poprawiając włosy przyjrzała się swojemu ciału. Jej piersi nie były za duże, lecz była za to szczupła a kształty nadrabiała szerszymi biodrami i udami. Po spięciu włosów w kok, ściągnęła koszulkę i rzuciła ją tam gdzie zbroję, by rano ją jeszcze wyprać. W samej bieliźnie położyła się do łóżka i zasnęła wsłuchując się w oddalone grzmoty i krople deszczu uderzające o szybę.
Ze snu wyrwał ją jakiś bełkot, po otwarciu oczu musiała przyzwyczaić je do ciemności, do pokoju nie wpadało żadne światło więc do rana zostało jeszcze trochę czasu. Bełkot który usłyszała, był strasznie niewyraźną mową pijanego mężczyzny. Nie wiedziała jak się tu dostał, bo była pewna, że drzwi zamykała na klucz. W takim razie musiał posłużyć się wytrychem. Człowiek, który wszedł do pokoju stał po drugiej stronie łóżka i rozbierał się do naga, na co patrzyła w osłupieniu. Po chwili już wgramolił się na miejsce obok niej i przykrył kołdrą. Nie robił jednak nic by się do niej dobrać, po prostu poszedł spać więc dziewczyna stwierdziła, że musiał się pomylić i postanowiła nie robić z tego afery. Już miała wstać i poprosić karczmarza o inny pokój, gdy coś ją zatrzymało. W miejscu krocza mężczyzny na kołdrze pojawiło się spore wybrzuszenie. Wahała się chwilę, jednak w końcu podniosła kołdrę tak by przyjrzeć się jemu członkowi. Widok wielkiego penisa leżącego na gęsto porośniętym podbrzuszu spowodował u niej niesamowite podniecenie, wpatrywała się chwile w niego przygryzając wargę. Po jakimś czasie bezmyślnego wgapiania się, obróciła się do mężczyzny tyłem i spuściła swoją dłoń w wilgotne majteczki, by trochę się pobawić. Poczuła wtedy, że mężczyzna obraca się w jej stronę, nie minęło też wiele czasu nim ujął jej pierś i ścisnął przez sen. Wtulił się w nią, przez co poczuła jego przyrodzenie na swoich dużych i jędrnych pośladkach, co wywołało jeszcze większe podniecenie i przyśpieszyła zabawę rączką. Pijak zaczął ocierać się prąciem o jej pośladki, co doprowadziło ją niemal do orgazmu. Czując woń alkoholu, zaczęła wsuwać w swoją cipkę dwa paluszki i poruszać nimi z zawrotną prędkością, aż do momentu gdy poczuła na tyłku jego wytrysk. Po kilku kolejnych ruchach zasnęła z dłonią na dole, mężczyzna chyba też już spał, pewnie nawet nie przebudził się do końca podczas ocierania o nią.
Dziewczyna obudziła się tuż nad ranem, gdy pierwsze promyki słońca zaczęły wpadać przez okno. Pijak, który odwiedził ją w nocy spał nadal obok niej więc wstała ostrożnie, tak by go nie obudzić. Nie chciała już marnować czasu robiąc pranie, by mężczyzna nie zdążył czasem wstać zanim ona wyjdzie. Zdjęła tylko ubrudzone spermą majtki by nie nosić ich cały czas na tyłku. Odsłoniła przy tym swoją cipkę, nad którą widniały krótkie włoski przycięte w pasek. Szybko jednak ubrała lniane spodnie, na swoje małe stópki założyła buty i zajęła się zbroją. Po odzianiu się w nią, przypięła do pasa pochwę z rapierem. Już miała wychodzić, gdy przypomniało jej się, że obiecała zapłacić rano za nocleg. Problem był w tym, że nie posiadała w ogóle złota więc zejście dołem odpadało. Otwarła okno by się rozejrzeć i ku jej szczęściu okazało się, że tuż pod nią był spadzisty daszek jakiegoś pomieszczenia, zapewne kuchennego składzika. Stanęła na parapecie i zwinnie zsunęła się na dach, by zbiec po nim i tuż na progu zeskoczyć na ulicę. Było tak wcześnie, że nikt nie wyszedł jeszcze z domu dzięki czemu została niezauważona. Jakby nigdy nic, ruszyła w stronę przeciwną od frontowych drzwi karczmy, w głąb doków mając nadzieje, że znajdzie jakoś drogę do dzielnicy mieszkalnej. Zatrzymała się kilkadziesiąt metrów dalej przy budynku, który miał służyć za garnizon straży miejskiej. Była przekonana, że mają większą siedzibie w innej części miasta, bo to był jedynie niewielki, drewniany budynek przeznaczony dla straży pilnującej całej dzielnicy portowej. Swoją uwagę skupiła na tablicy ogłoszeń by znaleźć dla siebie jakąś pracę, nie miała jednak dużo czasu by poczytać ponieważ zaczepił ją jeden ze strażników stojących przy drzwiach budynku.
- Pierwszy raz cię tutaj widzę...? - powiedział pytającym tonem, z którego można było wyczytać podejrzliwość.
- Tak, wczoraj przybyłam.
- A zdążyłaś się zapisać?
- Słucham? - zapytała zdziwiona.
- Każdy, kto przybywa do miasta na więcej niż dzień musi podpisać dokumenty u nas. Wyjątkiem są kupcy, którzy przyjeżdżają do miasta by sprzedać towar, lub zaopatrzyć się w nowy i wyjeżdżają najpóźniej następnego dnia. Nowe zasady w sprawach bezpieczeństwa.
- W takim razie nie zdążyłam jeszcze tego zrobić.
- Mógłbym, a nawet powinienem cię teraz zatrzymać, ale mogę zrobić wyjątek jeśli pójdziesz to zrobić teraz.
Zgodziła się, w końcu nie miała nic do ukrycia. Idąc za strażnikiem, weszła do środka garnizonu i została doprowadzona do biurka za którym siedział ktoś z wyższym stopniem. Pierwsze pytanie jakie padło dotyczyło jej imienia.
- Kiraya Lareche.