Imieniny i słomiany wdowiec
25 kwietnia 2009
Szacowany czas lektury: 9 min
Zgodnie z definicją słownikową "Imieniny to oznaczony w kalendarzu dzień patrona danego imienia, będący dorocznym świętem tych ludzi." Zgodnie z naszym kalendarzem 4 grudnia przypadają imieniny Barbary. W tym roku wypadły one w niedzielę, więc kawę imieninową w pracy postawiłam w piątek, natomiast w sobotę wieczorem była część prywatna. Praktycznie, jak co roku zaproszeni byli moi znajomi i rodzina. Znajomi to Małgosia - lekarka z mężem, Zakład Kosmetyczny czyli Ewa z mężem, Karolcia i Marek z żoną, oraz jedni sąsiedzi Maria i Ryszard.
Natomiast nie mam tej tzw bliskiej rodziny. Jest kuzyn Wojtek i jego żona Ania, mający wspaniałe dzieci Aleksandrę i Michała. Kuzyn Wojtek jest synem brata mojego ojca, czyli druga linia naszej rodziny. Brat Taty był kilka lat młodszy od niego, później się też ożenił, tym sposobem Wojtek jest o całe 10 lat młodszy ode mnie. Jest to przystojny, dobrze zbudowany mężczyzna, dosyć wysoki. Tak się w tym roku złożyło, że Wojtek przyszedł sam, bo Ania jest w sanatorium, więc występował w roli tzw. "Słomianego wdowca". Tym sposobem o 18-tej zasiadło nas 11 osób do stołu, mniej więcej w tym samym wieku. Impreza przebiegała zupełnie luźno, co jakiś czas wznoszony był taki czy inny toast, konsumpcja była przy stole w pokoju, w salonie odbywały się tańce, w których prym wiedli Karolcia i Wojtek.
Okazało się, że prym wiedli również w dawkowaniu sobie wódeczki, bo koło północy Wojtek zaczął już lekko słaniać się na nogach. Próbowałam go trochę powstrzymać, ale to nie dawało skutków. Po następnej godzinie niestety, już był mocno pijany, mający już bardzo duże problemy z utrzymaniem się na nogach. Udało mi się wprowadzić go na piętro, zdjęłam mu buty i położyłam do łóżka. Nawet nie protestował, przykryłam pledem, prosząc, aby się przespał. Zeszłam na dół i jeszcze prawie przez dwie godziny z resztą towarzystwa ucztowaliśmy. Sąsiedzi, którzy mają najbliżej wyszli koło 2-giej w nocy.
Udało mi się w miarę szybko upchnąć prawie wszystko do zmywarki, resztę pozmywałam ręcznie, pozostałą cześć jedzenia poskładałam do lodówki i przed trzecią opłukałam się, sprawdziłam, że Wojtek śpi dobrze przykryty, samej też poszłam spać. Obudziłam się, była ósma, zrobiłam toaletę, ubrałam się w bieliznę i taką domową luźną sukienkę, nie kryje, jest ona dosyć "kusa". W kuchni włączyłam ekspres na kawę i poszłam zobaczyć, czy Wojtek jeszcze śpi. Nie spał, siedział na łóżku, nie bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić, widać było, że nie czuje się najlepiej. Kiedy mnie zobaczył, zaczął mnie przepraszać, powiedziałam, że ma mnie nie przepraszać tylko iść do łazienki i się umyć, że naszykowałam mu na umywalce maszynkę, jednorazówkę, ma się ogolił, ma naszykowany szlafrok i ma zejść do kuchni na kawę.
Wiadomo było, że po takim pijaństwie to raczej trudno będzie mu coś zjeść. Rzeczywiście, po paru minutach zszedł, usiedliśmy przy stole popijając kawę. Próbował mi się tłumaczyć, że wczoraj przyszedł późno do domu, że nie zdążył nic zjeść itd. Powiedziałam, aby się nie tłumaczył, tylko spokojnie wypił kawę. Kiedy już nasze filiżanki były puste wstał, ja również, podszedł do mnie mówiąc, że dziękuje za kawę, stwierdził, że idzie na górę ubrać się.
Ale w tym momencie objął mnie mocno w pasie, pochylił, chcąc mnie pocałować. Nie raz już, wychodząc ode mnie ze swoją żoną, jak to się mówi, cmokaliśmy się. Więc i tym razem skierowałam swoją twarz w jego kierunku. Musnął mnie, niby symbolicznym pocałunkiem w policzek, ale za chwilę usta jego skierowały się w kierunku moich ust i mocno do nich przywarły. Czując to ja również uległam i ten niby niewinny pocałunek zmienił się w żarliwy, bardzo namiętny. Usta nasze w pewnej chwili rozłączyły się, spojrzeliśmy sobie w oczy, po czym już świadomie zwarliśmy się w mocnym pocałunku. Ja objęłam go za ramiona i tak tkwiliśmy przez dłuższy czas. Obejmowałam go za szyję, on początkowo trzymał nie w pasie, ale teraz objął mnie swoimi ramionami, mocno ściskając.
Kiedy tak tkwiliśmy zwarci w tym pocałunku, to pomyślałam sobie, że on nie musi spieszy się dzisiaj do domu, bo jest "Słomianym wdowcem", jak sam zaznaczał podczas rozmowy. A ponieważ był przystojnym mężczyzna zaczęłam się podniecać. Kiedy następnym razem usta nasze rozdzieliły się na moment, szepnął mi do ucha - idziemy do sypialni. Spojrzałam na niego, ale on stwierdził - przecież możesz trochę poratować "Słomianego wdowca".
Nie musiał mi tego powtarzać dwa razy. Ramiona jego rozluźniły się, chwycił mnie za rękę i prawie biegiem wpadliśmy do sypialni. Tutaj już w progu spadła ze mnie sukienka, z niego szlafrok i po chwili leżeliśmy obok siebie w łóżku. Teraz dopiero zaczął się taniec namiętności. Zwarliśmy się ponownie w namiętnym pocałunku, ale ja pieściłam jego ramiona, tors, brzuch, on pieścił moje piersi, zdejmując mi stanik. Ponieważ byłam już mocno podniecona, Brodawki stały na baczność i natychmiast się nimi zajął, biorąc je w usta. Jednocześnie jego ręka zaczęła zsuwać moje majteczki. Uniosłam lekko biodra, aby mógł je całkiem zdjąć i zaraz poczułam jego palce Szparce. Wojtek jest rosłym mężczyzną, wobec tego jego ręce też miały stosowną wielkość, o czym się natychmiast przekonałam, kiedy zaczął pieścić mi Cipkę. Cipka natychmiast puściła soki namiętności, dając mu znać, że jest już gotowa na jego przyjście.
Mając taki znak Wojtek długo nie czekał, uniósł się, zsuwając swoje szorty. Wówczas ujrzałam jego pałkę. Na pierwszy rzut oka, może niezbyt długa, ale mocno pękata. Wojtek zaczął przemieszczać się między moje nogi, ja je mocno rozsunęłam na boki, aby mógł swobodnie we mnie wejść. No i wszedł, no i pierwsze moje wrażenie nie było bezpodstawne. Poczułam go bardzo mocno, jak we mnie wchodzi, ale przede wszystkim jak mnie wypełnia. Podciągnęłam jeszcze troszkę nogi do góry, wszedł jeszcze mocniej i czułam go wspaniale. Każde jego pchnięcie czułam bardzo mocno. Po każdym takim pchnięciu przyspieszał mi się oddech w narastającym podnieceniu. Sama nie wiem, kiedy doszłam do takiego stany podniecenia, że zaczęłam mocno jęczeć. Wojtek, czując, że dochodzi, spojrzał na mnie, ja kiwnęłam głową i poczułam trzy bardzo mocne pchnięcia i strumień wylewającego się płynu namiętności. Otrzymanie tego "prezentu" skwitowałam głośnym jęknięciem.
Wojtek przez moment jeszcze we mnie tkwił, ale za moment powiedziałam mu, aby poszedł na górę umyć się. Ja jeszcze przez chwilę przeżywałam to spotkanie, ale podniosłam się i poszłam również do łazienki umyć się. Owinięta w ręcznik wróciłam do łóżka, Wojtek zszedł w szlafroku, ale przy łóżku go zdjął i wsunął się do mnie. Objęliśmy się we wspaniałym uścisku namiętności. Kiedy już nasze usta nasyciły się, ułożyliśmy się, wtuleni w siebie, odpoczywając. Wojtek był zmęczony po wczorajszym dniu, ja również, więc przyszedł moment, kiedy oboje usnęliśmy. Nie wiem, jak długo spaliśmy, ale poczułam, że Wojtek się rusza.
Widząc, że mam otwarte oczy ponownie objął mnie ramionami i zwarliśmy się w bardzo mocnym pocałunku. Ale nie trwał on zbyt długo, bo Wojtek po chwili zaczął całować moje Piersi. Czułam, jak jego język przesuwa się po mocno podnieconych Brodawkach. Kiedy już nasycił się Brodawkami zaczął przesuwać swoją głowę niżej, zmieniając jednocześnie pozycje całego ciała. Twarz jego osiągnęła zagłębienie Pępkowe, które bardzo intensywnie wylizał, prześlizgnął się przez Wzgórek Łonowy wślizgując się między nogi. Ja te nogi rozsunęłam szeroko i natychmiast poczułam jego język buszujący w samym Gniazdku. Obracał tym językiem we wszystkie strony a ja jęczałam już z podniecenia.
To podniecenie osiągnęło swoje apogeum, kiedy dopiął się do Łechtaczki. Usadowił ten swój język pod napletkiem Łechtaczki i wiercił z nim z całej siły. Ja osiągnęłam już orgazm, z Gniazdka płynęła strugą soków namiętności, a on tylko od czasu do czasu sięgał po nie językiem i znowu pieścił Łechtaczkę. Jęczałam już odpływając w pełnym orgazmie, co chwilę przychodziły skurcze Brzucha, zaczęłam już dostawać drgawek bioder. Nie mogąc już dłużej wytrzymać puściłam ręce podtrzymujące nogi i odwróciłam się na Brzuch. Wówczas usłyszałam - podnieś się na nogach. Podniosłam się, zajmując pozycję od tyłu a Wojtek zaraz znalazł się za mną, aby wsadzić mi swoją pałkę.
No i nie czekałam na to długo. Wojtek zaraz wsuwał ją we mnie. I znowu, tak, jak poprzednio, czułam go bardzo mocno. Po chwili już zaczął rozlegać się ten charakterystyczny odgłos odbijanych od siebie ciał, ja jęczałam coraz głośniej, a on coraz mocniej wbijał się we mnie. Aż przyszedł moment, kiedy ja już prawie krzyczałam z rozkoszy, kiedy on strzelił we mnie tymi swoimi sokami namiętności. Jeszcze przez jakiś czas trzymał mnie mocno za biodra, ale po chwili wysunął się i poszedł się myć. Ja opadłam mocno przeżywając te pieszczoty. Ale zaraz też się zebrałam i poszłam myć.
Umyłam się i ubrana w szlafrok poszłam do kuchni. Kiedy Wojtek schodził z piętra, stwierdziłam, jest prawie południe, chodź na śniadanie. Popatrzył na mnie, ale stwierdził, że rzeczywiście można coś zjeść. Zasiedliśmy do stołu, zrobiłam mocne herbaty, naszykowałam pieczywo i wędlinę, jakieś inne przystawki i zaczęliśmy jeść. Wojtek nie spieszył się, wolniutko konsumowaliśmy to, na co które z nas miało ochotę. Nie wiem, jak długo siedzieliśmy przy stole, ale syci przeszliśmy do salonu, siadając przed kominkiem i popijając kawę. Dłuższą chwilę rozmawialiśmy o różnych sprawach.
Dopijając kawę, Wojtek stwierdził, że czas już się ubrać i jechać do domu. Praktycznie jednocześnie podnieśliśmy się z kanapy i kiedy tak stanęliśmy Wojtek ponownie objął mnie w pół zbliżając usta do moich. Nie byłam mu dłużna i ponownie zwarliśmy się w mocnym namiętnym pocałunku. Całując mnie Wojtek zsunął ze mnie szlafrok i stanęłam przed nim naga. Puścił mnie na chwilę, zsunął ze swoich ramion swój i trzymając się za ręce oboje poszliśmy do sypialni. Okazało się, że czas śniadania pozwolił mu się na tyle zregenerować, że jego pałka już mocno napęczniała. Ułożyłam się, pragnąc, aby jak najszybciej mnie wypełnił. I znowu poczułam go bardzo mocno.
Podniecenie narastało błyskawicznie, już po chwili odpływałam w pełnej ekstazie, aż, w momencie, kiedy we mnie strzelał, przyszedł orgazm wręcz wykrzyczany przeze mnie.
Wojtek opadł na mnie, dłuższą chwilę przylegaliśmy do siebie, mocno się całując. Po czym wstał i poszedł się myć. Ja natomiast nie miałam siły się podnieść. Zwinięta ekstazie fasolkę leżałam przeżywając to zbliżenie. Wojtek umył się i już ubrany przyszedł się pożegnać.
Ja podniosłam się z łóżka, poszłam do salonu, założyłam szlafrok i bardzo mocnym pocałunkiem pożegnaliśmy się, dziękując mu, za wspaniały prezent imieninowy.
Wojtek wyszedł, ja weszłam do łazienki, umyłam się i ponownie położyłam się do łóżka. Bardzo długo leżałam odpoczywając, aż w pewnym momencie zasnęłam. Obudziłam się, kiedy już było ciemno. Poszłam do kuchni, posprzątałam po Wojtku, sama naszykowałam sobie filiżankę białego barszczu i trzy krokiety, czyli mój obiad. Zjadłam go ze smakiem, po czym naszykowałam sobie talerzyk z ciastem, kawę i przeszłam do gabinetu, gdzie napisałam to opowiadanie.
Jak podsumować te Imieniny? Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Nigdy nie wiadomo, od kogo, kiedy i jaki prezent otrzymasz na Imieniny. I jeszcze jedno stwierdzenie - trzeba uważać na "Słomianych wdowców", bo z ich strony można się spotkać z pewną niespodzianką.
Kończę, standardowym stwierdzeniem. Opowiadanie to jest relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.
brak komentarzy