Igraszki z koleżanką
29 kwietnia 2009
Szacowany czas lektury: 8 min
Niedawno skończyłem pierwszą klasę liceum. Przyszedł czas wręczania świadectw, przyszły upragnione wakacje. Po odebraniu słabej "cenzurki" i po pożegnaniu się z klasą, wróciłem do domu.
Początek "nieba dla uczniów" przebiegał dosyć... normalnie. Właściwie cały dzień możnaby opisać w paru słowach : bieganie, basen, komputer itd. Codziennie wstawałem o godz. 6 rano, po czym jadłem śniadanie i szedłem do parku by trochę pobiegać. Po powrocie do domu, nudziłem się, działo się to głównie za sprawą zepsutego Internetu. Przedtem przynajmniej mogłem "surfować" po nim, oglądać jakieś różowe stronki, czy rozmawiać na czacie poprzez videokonferencje.
Rozmowy z dziewczynami, jak także kobietami zajmowały mnie do reszty. Często nie były to zwykłe pogadanki, ale rozmowy należące do tych pikantniejszych. Miałem kamerkę, więc wiedziałem, że zaraz zostanę poproszony o jakieś malutkie : "show". Zwykle mnie to rajcowało, szczególnie, gdy ten ktoś po drugiej stronie też miał kam. lub przynajmniej mikrofon. Czasami robiłem nawet takie "przerwy" w masturbacji, co niewątpliwie podsycało atmosferę i miałem większą ochotę na cyberzabawę.
Wiedziałem, że w końcu Internet zostanie przywrócony do stanu poprzedniego, czyli naprawiony. W czasie jego niebytu postanowiłem zrobić sobie właśnie taki "mini-maraton". Polegał on na zaprzestaniu masturbacji do czasu, aż ktoś naprawi Neostradę. Po paru dniach było już widać efekty. Pała stawała mi nawet na myśl o jakiejś kobiecie, byłem taki niewyżyty.
Szybko mineły 2 tygodnie od mojego "ostatniego razu" z peniskiem w rączce. Był Piątek, a w domu zrobiło się pusto. Zostałem sam w chacie na jakieś 8 czy 9 godzin. Powinienem być zadowolony, a byłem wściekły...
- Taka okazja!!! - krzyknąłem.
Gdyby chodził mi Internet mógłbym się dobrze zabawić, chodzić nago po domu i robić to swoje "show". Była godzina 6:30. Zjadłem śniadanie i poszedłem na codzienny jogging.
Podczas biegu zauważyłem siedzącą na ławce - znajomą mi osobę. Była to Grażyna, moja koleżanka z klasy. Mieszkała jakieś 25 km. od mojego miasta, więc zdziwiła mnie jej obecność. Szybko podbiegłem i przywitałem się z nią. Grażyna była brunetką o po prostu normalnej sylwetce. Miała ok. 165 cm wzrostu, jasną karnację i brązowe oczy. Mówiąc szczerze nie podobała mi się, w szkole cały czas ją olewałem, udawałem, że dla mnie nie istnieje. Siedziała spokojnie na ławce lekko uśmiechając się do mnie pod nosem. Miała egzamin poprawkowy z chemii, więc przyjechała do miasta by dowiedzieć się o jego terminie. Powiedziała, że z racji 2-godzinnego wolnego czasu, postanowiła odwiedzić nasz miejscowy park. Słuchałem i... patrzyłem na nią zupełnie tak, jak głodny pies na kawałek mięsa, po chwili... zaprosiłem ją do siebie.
- Zaproszenie przyjęte - odparła.
Po drodze rozmawialiśmy, a mi co chwile dokuczały kosmate myśli. Przechodziliśmy obok apteki...
- Poczekaj chwilkę Grażynko, tylko wstąpie na sekundkę. W niewielkiej aptece nie było nikogo, oczywiście prócz jednej farmaceutki. Podszedłem i szybko powiedziałem :
- Poproszę Durex'y! Farmaceutka zmierzyła mnie wzrokiem, po czym zapewne pomyślała : "Taki młody?... a z resztą, co mnie to obchodzi!" i podała mi je. Rzuciłem pieniądze i pobiegłem do wyjścia. Grażynka czekała na ławce, a do mojego domu było już, tylko jakieś 3 minuty drogi. Po przybyciu na miejsce weszliśmy do środka. Zaprosiłem ją na piętro, a następnie do salonu.
- Napijesz się czegoś? sok?, mineralka? a może coś mocniejszego?
- Wiesz obojętne.
Byłem pewny, że jeden drink mógłby trochę rozluźnić sytuację. Poszedłem do kuchni, wziąłem 2 szklanki, wódkę i sok. Jednak jej nie nalałem zwykłej wódki, tylko "śliwowicę" - okoliczny przysmak, około 70-procentowy. Zaczęła pić, najpierw z lekkim grymasem, ale nie chciała odmówić. Wypiła jedną szklaneczkę, a potem drugą... rozmowa stawała się coraz bardziej luźna. Przeszliśmy do spraw bardziej osobistych, jednak dalej bałem się zaproponować troszkę bardziej pikantny temat. Zacząłem ją przepraszać za moje całoroczne zachowanie wobec niej. Zrobiło się gorąco, nie mogłem pozwolić, by ona po prostu wyszła. Musiałem szybko coś wymyśleć. Zbliżyłem się do niej, chwyciłem za dłoń i nic nie mówiąc... pocałowałem. Zamkneła oczy i wypięła się - chyba chciała jeszcze. Ale nie taki był mój plan, nie chciałem jej całować.
- Przecież ona mi się nie podoba - pomyślałem.
Lecz podniecenie jakie wywarł na mnie ten 2-tygodniowy przestój, rozpalało moje zmysły. Nie byłem sobą. Pocałowałem ją poraz drugi, a dłoń położyłem na jej osłoniętej przez bluzkę - piersi. Wtedy właśnie zrobiła te swoje maślane oczka i zaszeptała :
- Marcin? ... nie...prosze...
Nie słuchałem jej, tak jak robiłem to przez cały rok szkolny. Zacząłem ściągać jej bluzeczkę. Popatrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. Miała biały staniczek, który bez problemów pokrywał dość niewielkie białe piersiątka. Byłem tak blisko, nigdy wcześniej nie dotykałem kobiecych piersi, nawet przez ubranie. Powoli zacząłem odpinać biustonosz... napięła chyba wtedy wszystkie mięśnie, bo aż się uniosła ze zniecierpliwienia jak i ze strachu. Zaczęła całować moją szyję i nie zwróciła uwagi, gdy jej staniczek właśnie zleciał na sofę. Patrzyłem na nie, na te białe niewielkie wzniesienia, a mój penis aż podskakiwał. Zacząłem je delikatnie głaskać, jak jakiś skarb. Gdy przejechałem palcem po sutku, lekko zadrżała. Usłyszałem tylko :
- Yyhhhh...
Schyliłem głowę i zacząłem muskać wargami jej lewego sutka. Stawał się coraz bardziej twardy i czerwony. Grażka była wiejską dziewczyną i w dodatku dziewicą, więc takie pieszczoty doprowadzały ją do szaleństwa. Gdy tak podgryzałem i ssałem te czerwone punkciki, ona zaciskała swoje dłonie na moim karku, prawie wbijając mi paznokcie. Ściągnąłem koszulkę. Grażyna była zdezorientowana, nie wiedziała co ma teraz robić. Nigdy pewnie nie widziała nawet żadnego pornosa. Objęła mnie mocno, tak żebym nigdzie nie uciekł i zaczeła lizać moje sutki. Było to dla mnie dziwne doznanie, ale potem mi się spodobało.
Kucając, ssała je i lizała drugą zaś ręką chciała poszukać mojego ptaszka. Nie pozwoliłem jej na to. Ściągnąłem jej jeansy. Ujrzałem białe majtki, z pod których uchodziły czarne kręcone włoski. Wiedziałem, że taka jak ona napewno nie goli sobie muszelki. Bałem się troche odsłonić biały materiał, więc zacząłem od lizania jej ud. Były pokryte gęsią skórką jak też zimnym potem. Unosiła się tylko w górę i w dół z podniecenia. W końcu nie wytrzymała i... ściągnęła swoje majteczki. Ujrzałem ładną różową cipkę, który była bardzo owłosiona. Rozchyliłem jej uda, a potem włoski przylegające do szparki. Jeszcze dobrze nie zbliżyłem się moim języczkiem do niej...
- Ooohh - krzyknęła, mocno zaciskając swoją cipkę. Zauważyłem jak jakiś sok przeźroczystej barwy, wycieka z niej. Zlizałem go. Grażyna chwyciła mnie za głowę i przybliżyła do swojego klejnotu. Jej mięśnie brzucha, aż buzowały, a jej twarz pokryły różowe rumieńce. Zacząłem bawić się jej cipką, już nie liżąc, a właściwie trawiąc jej płateczki. Polizałem paluszek i włożyłem do środeczka. Była taka ciasna, a Grażka aż kopała z podniecenia. W końcu i ja ściągnąłem spodenki, a następnie bokserki. Moje białe 19 cm. stało na baczność. Koleżanka odrazu chwyciłą go z całych sił. Nie pomyślałem by mogła wpaść na zrobienie mi gały, ale na wszelki wypadek odwiodłem ją od tego pomysłu. Bałem się, że mogę za wsześnie wystrzelić, a wtedy nici z dupczenia...
Na chwilę wyszedłem, by przynieść prezerwatywy. Przyniosłem je do salonu i zacząłem rozpakowywać...
- Marcinie!..., ale ja nie jestem pewna czy chcę.
Znów udałem, że tego nie słyszę. W gruncie rzeczy wiedziałem, że ona chce tego bardziej niż ja. Założyłem gumkę na mojego ogierka. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, więc Grażka pomogła mi troche rączką. Przyłożyłem jej go do cipy, a ona już sama go nakierowała. Chciałem, aby włożyła go jak najgłębiej. Czułem wielką przyjemność, wilgoć, i niebywałe ciepło. Muszelka była ciasna, więc przylegała do mojego członka. Patrzyłem na moją rozpaloną koleżankę. Zamkneła oczy, uniosła głowę i otworzyła szeroko usta. Chwyciłem ją za dupcie i mocno nabijałem jej ciałko na swoją dzidę. Sprawiło mi to straszną rozkosz, a Grażyna...tylko stękała i zaciskała ząbki.
Czułem ciepłotę jej ciastka, jak mojej jajeczka obijają się o jej ciało. Grażynka podniosła moją lewą dłoń i zaczeła miętolić i ssać moje palce. Wyjąłem pałeczke, klepnąłem moją partnerkę w pośladek...
- Obróć się suczko !!
Chwyciłem ją za biodra i pieprzyłem od tyłu. Opierała swoje czoło o ściane i krzyczała :
- Do końca...wkładaj do końca !!!
Poruszałem się bardzo szybko, próbując jednocześnie dotknąć jej cycuszków. Jedną dłoń trzymałem na jej biodrze, a palcem drugiej wierciłem w jej pupci - z zapowiedzią, że może kiedyś ją też zpenetruję. Wyjąłem go i jajeczkami polerowałem jej plecki: w górę i w dół. Zmieniliśmy pozycję. Usiadłem, a ona na mnie. Spróbowaliśmy "na jeźdźca". Nie sprawiło mi to, aż takiej przyjemności jak wcześniejsza zabawa, ale za to Grażka skakała jak szalona, masując przy okazji swoje pośladki...
- Marcin!!!.......dochodze!!!...aaaahh!!!
Poczułem jak jej ciapsko się zaciska, a mojego penisa oblewają jej soczki. Myślałem, że wystrzelę teraz, ale nie... Rżnąłem ją tak już od 20 minut chciałem tryskać, wytryskać te litry spermy, które odkładały się we mnie od 14 dni. Poprostu oblać ją białym mleczkiem. Zeszła ze mnie, klękneła i ściągneła ząbkami gumkę. Była bardzo napalona, do tego stopnia, że zaczeła sikać na moich oczach i na mój dywan. Moje 19 centymetrów było bardzo mokre i rozgrzane. Grażka wzięła go do rączki i zaczeła marszczyć skórkę...
- Do buzi, weź go do buzi!!! - krzyknąłem.
Zaczęła go ssać, masować, ślinić, skręcało mnie z rozkoszy, czułem, że gorąca sperma chce wypłynąć. Wstałem, chwyciłem ją za głowę, zatrząłem sobie trzepać konika i... wylałem z 0,3 litra spermy na jej twarz. Biały płyn sklejił jej jedną z rzęs. Byłem tak podniecony, że uderzyłem ją jeszcze penisem w policzek, dość mocno.
- Wyliż go! - i potem połknij...
- Yhmmm...
Tak więc, przeżyliśmy pierwszy raz. Jednak dalej nie chce mieć z Igraszką za dużo wspólnego. Ona jest taka naiwna i łatwowierna. Na koniec wziąłem jej ubranie i kazałem przez pół godziny chodzić nago po moim domu...