Historia pewnego spotkania
18 lipca 2016
Szacowany czas lektury: 8 min
Niby zwyczajny dzień. A może tylko dla innych niczym się nie wyróżniał? Dla nich był wyjątkowy.
Dla kogoś będącego w mieszkaniu trudno byłoby określić, czy jest dzień, czy noc. Okna były szczelnie zasłonięte grubymi kotarami, niepozwalającymi przedostać się do środka temu, co działo się na zewnątrz. Tylko światło z licznych lampek ledowych dawało złudne poczucie dnia.
To było jego mieszkanie. Ona dopiero co weszła. Podszedł do niej wolno, bez słowa. Chwilę tak stali naprzeciw siebie w milczeniu. Chyba przeczuwała, że chce powiedzieć jej coś ważnego. Może nawet bardzo ważnego? Podniosła bowiem wysoko głowę, twarz kierując w jego stronę. Widział jej szeroko otwarte oczy i ten wzrok wpatrzony w niego. Wyczekujący, pytający, pełen niepokoju.
Długo zastanawiał się, jak jej to powiedzieć. Układał sobie wszystko w myślach dużo wcześniej. Podsunął się jeszcze bliżej, ale z całej przygotowanej wcześniej mowy, wydusił z siebie tylko:
– To koniec! Musimy się rozstać!
Patrzył na nią uważnie, jak zareaguje. Zdążył tylko zobaczyć, jak mocno zacisnęła wargi, zamknęła oczy, by niemal w tej samej chwili nisko pochylić głowę. Nic nie usłyszał. Żadnych pytań, typu: Dlaczego? Wyciągnął rękę, ujął ją za podbródek i powoli podniósł jej twarz w górę. Powieki miała mocno zaciśnięte.
Mimo to widział, jak pod nimi gromadzą się łzy, a po chwili, wielkimi, ciężkimi kroplami spływają wzdłuż nosa, ocierając się o kąciki zaciśniętych ust. Trzymał ją dłonią za policzek, a kciukiem delikatnie przesuwał wzdłuż oka, rozmazując łzy.
Chciał coś powiedzieć. Może tłumaczyć swoją decyzję? Nadal nie padło jednak żadne pytanie. Stała przed nim milcząca, drżąca, niemal bezbronna. Przesunął dłoń wyżej, palce wsuwając we włosy. Nacisnął jej głowę i przysunął do siebie. Oparł o swój lewy bark i poczuł, jak łzy przesiąkają przez koszulę. Drugą ręką objął ją silnym uściskiem i zaczął gładzić przez bluzkę po plecach.
Zrobił to, bo współczuł? A może dlatego, że nie potrafił znaleźć słów, aby wytłumaczyć swoją decyzję? Może chciał po raz ostatni przytulić ją do siebie, poczuć jej ciepło, dotyk skóry, który tak uwielbiał? Sam nie był pewny dlaczego. A może zwyczajnie zrobiło mu się jej żal?
– Ciii... MUSIMY – powiedział to z wyraźnym naciskiem.
Chyba przestała płakać, bo już nie drżała i mokra plama na jego koszuli, przestała się powiększać. Odsunął jej głowę.
Miała szeroko otwarte oczy. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. W jej głowie kołatała myśl - Czy aby na pewno dobrze usłyszałam? Przecież jest nam dobrze razem! Skąd więc taka decyzja? Miała jeszcze wiele pytań, ale skoro nic więcej nie powiedział, nie śmiała się odezwać. Wpatrywała się w niego coraz większymi oczami i chociaż nadal były wypełnione łzami, to żadna już nie spływała po policzkach. Usta miała nadal zaciśnięte i żadne słowo się z nich nie wydobyło. Po chwili odsunęła się od niego. Poprawiła bluzkę i spódnicę. Cóż więcej jej pozostało, jak doprowadzić się do ładu i wyjść? Przecież podjął już decyzję za nich oboje. Nie uznawał sprzeciwu, a to znaczyło tylko jedno. Ma być tak, jak postanowił! Nie ma od tego odwołania! Nie patrzyła na niego i jakby celowo unikała jego wzroku. Odwróciła się i pomału skierowała do wyjścia.
Wszystko odbywało się w ciszy. Miał wrażenie, jakby oglądał niemy film w zwolnionym tempie. Podjął słuszną decyzję, tego był pewien. Tylko, czy tak miało wyglądać ich ostatnie spotkanie? Przebiegające w całkowitej ciszy, bez tłumaczeń, bez pytań, bez odpowiedzi? Nie tak je sobie wyobrażał. Wyobrażał? Tak bardzo obawiał się tego dnia, tej rozmowy, że nie potrafił, nie chciał o tym myśleć. Była już przy samych drzwiach. Już położyła dłoń na klamce, kiedy z radia popłynęły pierwsze nuty tanga. Znał je. To było ICH tango! Kiedy się poznali, to właśnie podczas tego tańca, pierwszy raz ją dotykał, po raz pierwszy poczuł zapach jej włosów, jej ciała. I nagle coś jakby w nim pękło. Zapragnął znów poczuć ją blisko, dotknąć jej skóry, wdychać jej woń. Niemal podbiegł do niej. Złapał za rękę, którą właśnie położyła na klamce, ale słysząc znajome dźwięki zawahała się. Szarpnął ją, a ona odwróciła się do niego całym ciałem. Znów miał ją blisko!
Co ja robię? – przebiegła mu przez głowę myśl. Tak szybko, jak się pojawiła, tak znikła. Nie chciał się nad tym zastanawiać. Nie teraz. Znowu jej pragnął. Równie silnie, jak za pierwszym razem, i jak za każdym następnym. Znowu poczuł to mrowienie w lędźwiach, przyśpieszone bicie serca, szybsze krążenie krwi, docierającej do każdej komórki ciała. Znowu krew napłynęła do penisa, dając wyraźną oznakę silnego podniecenia.
Ujął jej twarz obiema dłońmi i zaczął składać na niej namiętne pocałunki. Tylko przez chwilę stała nieruchomo zaskoczona tym, co się dzieje. Zaraz jednak zaczęła śpiesznie je odwzajemniać. Szybko i nerwowo rozpinał guziki jej bluzki. Drżące palce powodowały, że nie dawał rady się z nimi uporać. Złapał poły bluzki i jednym szarpnięciem rozerwał ją. Niemal zdarł z niej ubranie. Po chwili, równie nerwowo, zrzucił z siebie swoje.
Stali przed sobą nadzy, roznamiętnieni, oboje zaskoczeni tym, co się dzieje. Jednym ruchem obrócił ją, pchnął i oparł o ścianę. Złapał za biodra i przyciągnął je do swoich. Był bardzo podniecony. Sterczący, twardy kutas, był na to wyraźnym dowodem. Kolanem rozsunął jej nogi i silnym pchnięciem wbił się nim między nabrzmiałe wargi. Nie pytał o zgodę, o pozwolenie. Pragnął jej tu i teraz. W tej chwili tylko to się dla niego liczyło. Nawet nie jęknęła. Ani kiedy brutalnie wdarł się w nią, ani kiedy ostro ją pieprzył. Był jednak zbyt podniecony, aby zwracać na to uwagę. To zbliżenie, ten niczym niepohamowany seks, nie mógł trwać długo. Po kilkunastu mocnych i szybkich pchnięciach poczuł, jak potężny ładunek tryska z niego, wypełniając ją, by zaraz potem wyciekać ciepłą strugą na jej uda. Poczuł odprężenie.
Obrócił ją do siebie. Po jej twarzy obficie płynęły łzy. Ustami szybko chwytała powietrze. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, co zrobił, i co to znaczyło dla niej. Pewnie poczuła się zbrukana przez niego! Wykorzystana! Chciał ją za to przeprosić, błagać o wybaczenie. Zdobył się tylko na to, żeby przytulić ją czule do siebie i pocałunkami zbierać każdą ściekającą łzę. To ją uspokoiło.
Swoimi ustami zaczęła szukać jego ust. Ich pocałunki stały się teraz spokojniejsze, jakby bardziej przemyślane, ale równie namiętne, co chwilę temu. Ujął ją za rękę i poprowadził do pokoju. Tu ułożył na łóżku. Nachylił się nad nią. Chwilę się jej przyglądał. Wyglądała tak, jak wtedy, kiedy leżała w tym samym miejscu pierwszy raz. Kiedy wszystko, co zdarzyło się potem, było dla nich jedynie wielką niewiadomą. Patrząc na nią, po raz kolejny zadał sobie pytanie - A gdyby tak zacząć wszystko od początku? Zapomnieć o wszystkich "przeciw", walczyć ze wszystkimi przeciwnościami? Z głosem rozsądku, który mówił mu, że to nie powinno, nie może trwać! Przecież przemyślał wszystko dokładnie, wszystkie za i przeciw, i podjął decyzję. Decyzję ostateczną! Wpatrywał się w jej twarz. W wielkie oczy, w których widział zawsze bezgraniczne oddanie. Pochylił się nad nią jeszcze bardziej, ustami niemal dotykając ucha.
– Moja... moja Maleńka – szeptał czule, jednocześnie pieszcząc wargami jej szyję.
Jej bliskość spowodowała, że ponownie poczuł narastające podniecenie. Był gotów, aby tym razem to jej dać spełnienie. Teraz myślał o niej, nie o sobie. Wodził językiem po rozpalonym ciele kobiety. Wargami chwytał sutki, przygryzał, ssał zachłannie. Były takie jak zawsze, kiedy je pieścił. Nabrzmiałe, twarde, sterczące. Poddające się każdemu bodźcowi, który im dostarczał. Wprost nie mógł się nimi nasycić. Dłońmi obejmował piersi, uciskał te miękkie półkule pokryte delikatną skórą. Jego ruchy były spokojne, jakby na nowo odkrywał i poznawał jej ciało. Wyszukiwał ustami i językiem każdego zagłębienia, każdej wypukłości. Zsuwał się coraz niżej. Dotarł do wgłębienia w brzuchu. Wsunął w pępek język, pieszcząc go namiętnie. Smak jej ciała przyprawiał go o dreszcze. Nasilało się wypełniające go po brzegi podniecenie. Do tego ten zapach! Naturalny zapach kobiecego ciała! Od niego zawirowało mu w głowie. Fala pożądania kolejny raz przelała się po całym jego ciele.
Kobieta dotykała jego głowy, bawiąc się włosami, a jednocześnie, naciskając na nią, spychała coraz niżej, aż dotarł do łona. Palcami rozchylił jej wargi i zaczął językiem drażnić łechtaczkę. Potem zsunął się jeszcze niżej, aby swobodnie dostać się do wnętrza. Na języku poczuł smak swojej spermy, którą nie tak dawno ją wypełnił. Wsunął język głęboko i delektował się pomieszanymi sokami. Znów powrócił do drażnienie językiem łechtaczki, a w rozpalony otwór włożył palec, stopniowo dodając kolejne. Chciał dostarczyć jej, jak najwięcej bodźców, dać jej jak największą rozkosz. Zaczął zachłannie ssać tę najwrażliwszą część, jednocześnie coraz natarczywiej napierając palcami na wnętrze. Ruchy stawały się coraz szybsze, coraz mocniejsze. Poczuł, jak ścianki pochwy zaczynają rytmicznie zaciskać się na jego palcach. Czuł, że jeszcze chwila i jego partnerka osiągnie szczyt, a on da jej spełnienie. Wtedy jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a po nim następne. Z dziurki wyciekła obfita struga soków. Potem kolejna, i jeszcze jedna. Wyraźna oznaka przeżywanego właśnie orgazmu. Zlizał tę strużkę.
Podniósł się na rękach. Chciał wejść w nią. Wypełnić nabrzmiałą, gorącą, ociekającą sokami kobiecość. Wyrzucić ładunek spermy niemal rozsadzający jądra. Dać jej kolejny orgazm.
Podniósł głowę. Spojrzał na nią. Usta miała zaciśnięte na pięści, zapewne broniąc się w ten sposób przed wydaniem z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Oczy miała mocno zaciśnięte. Podsunął się wyżej. Dopiero w tej chwili dotarło do niego, że cały czas leżała biernie przyjmując jego pieszczoty, a jej orgazm był tylko bezwolną reakcją ciała na nie.
W tym momencie opadło z niego całe podniecenie. Przytulił się do niej całym ciałem, jednocześnie obejmując ramieniem. Chciał ją czuć. Tym uściskiem chciał dać jej do zrozumienia, że jest mu bardzo bliska, ważna, mimo słów, które wcześniej mówił. Nie poczuł żadnej reakcji z jej strony. Nadal leżała biernie, a jej ciało wyraźnie się uspokajało po przeżytym właśnie orgazmie. Tulił ją czule do siebie, delikatnie gładził dłonią szyję, ramiona.
Kiedy poluzował swój uścisk, ostrożnie wysunęła się. Wstała z łóżka. Wyszła z pokoju. Zebrała swoje ubranie. Ubrała się, starając zapiąć rozerwaną bluzkę. Poprawiła włosy, a on stanął w drzwiach pokoju i obserwował ją. Nie zwracała na to uwagi. Kiedy oceniła, że jest już gotowa do wyjścia, podeszła do drzwi. Chwyciła za klamkę, otworzyła je. Chwilę jakby się zastanowiła.
– Do widzenia – wyszeptała, a potem zamknęła za sobą drzwi.
Stał w progu swojego pokoju i w milczeniu spoglądał przed siebie. W mieszkaniu panowała cisza, zakłócana tylko przez dźwięki muzyki cicho dobiegającej z głośników, a w jego głowie kołatały przed chwilą wyszeptane słowa.