Daniel

15 czerwca 2014

Szacowany czas lektury: 9 min

Moje pierwsze :)

Był zimny, mglisty poranek. Nie chciało mi się wychodzić z łóżka, ale wiedziałam, że jeden dzień przerwy w bieganiu będzie początkiem końca moich marzeń o powrocie do smukłej sylwetki. Dopóki biegałam systematycznie, wszystko było w porządku, ale jeśli zrobiłam choć jeden dzień przerwy, ciężko mi było się znów zebrać w sobie. Niechętnie wstałam, umyłam się, ubrałam cieplejszy dres i wyszłam z domu. Miałam nadzieję, że chłodne powietrze mnie dobudzi i przywróci mi energię. Ruszyłam swoją ulubioną trasą - niezbyt trudną, z jednym podbiegiem pod górę, na przyjemnym, piaszczystym podłożu. Trasa prowadziła wzdłuż blokowisk, po czym skręcała i wiodła wzdłuż lasu. Założyłam słuchawki i przyspieszyłam. Biegło się przyjemnie, mimo kiepskiej pogody. Od czasu do czasu mijałam się z innym biegaczem lub rowerzystą. Sielanka.

Nagle poczułam mocne uderzenie w plecy, straciłam równowagę i upadłam. Poczułam paskudny ból w kostce, ale przytomnie rozejrzałam się, żeby sprawdzić, kto na mnie wpadł. Zdążyłam zauważyć mężczyznę wsiadającego na rower i pospiesznie odjeżdżającego.

- Pewnie się zamyślił i we mnie uderzył, a teraz ze wstydu ucieka - pomyślałam - Super...

Wstałam i spróbowałam ruszyć dalej, ale po kilku krokach musiałam przystanąć. Kostka bolała coraz mocniej, w dodatku miałam wrażenie, że zaczęła puchnąć.

- Musiałam źle stanąć i skręcić nogę, fantastyczny początek tygodnia - mruknęłam pod nosem. Zdjęłam słuchawki, wyłączyłam muzykę i zrezygnowana usiadłam na ziemi.

- Co ja teraz zrobię? - pomyślałam. Odkąd rozwiodłam się z mężem, nie miałam tu nikogo bliskiego, wszyscy moi znajomi zostali 200 km stąd, nie było więc nawet po kogo zadzwonić. Zdążyłam już odbiec spory kawałek od domu, pozostało mi więc albo powoli do niego dokuśtykać, albo zadzwonić po pogotowie. Ponownie spróbowałam się podnieść, zasyczałam z bólu, ale nie usiadłam. W końcu byłam twarda. Zagryzając wargi z bólu, ruszyłam powoli w stronę domu.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam nagle za plecami. Odwróciłam się i zamarłam. Za mną stał mężczyzna, który od czasu do czasu śnił mi się po nocach. Byłam kasjerką na basenie, a on przychodził popływać. Nie dało się go nie zauważyć. Wysoki, przystojny, ładnie zbudowany. Lekki zarost, poważne szare oczy i przyjemny niski głos. Zawsze uprzejmy, choć raczej małomówny. Przez policzek przechodziła mu podłużna blizna.

- Ja panią znam... - powiedział.

- Ja pana też - pomyślałam, ale w porę ugryzłam się w język. Wiedziałam, że żałowałabym takiej odpowiedzi, roztrząsała wiele razy, jak on to odebrał.

- Co z pani nogą? Może pani iść? - spytał ponownie.

- Chyba zwichnęłam kostkę. Wpadł na mnie rowerzysta, przewrócił mnie i uciekł. Musiałam się potknąć zanim upadłam - uśmiechnęłam się zakłopotana.

- Pomogę pani, mieszkam niedaleko, pójdę po samochód i zawiozę panią do przychodni.

- Dziękuję, ale nie trzeba. Nie chcę robić panu kłopotu.

- To żaden kłopot - tym razem to on się uśmiechnął - Niedługo będę z powrotem - odwrócił się i odbiegł.

Czekałam na niego, zastanawiając się gorączkowo, jak powinnam się zachować. Sytuacja była niezręczna, a fakt, że facet mi się podobał, niczego nie ułatwiał. Wiedziałam, że jeśli nie wezmę się w garść, zacznę się denerwować. Będę się jąkać, czerwienić, a on weźmie mnie za idiotkę.

- Uspokój się mała - ofuknęłam się w duchu - Nie czas teraz na panikowanie.

Mój wybawiciel musiał faktycznie mieszkać niedaleko, bo po kilku minutach był już z powrotem.

- Pomogę pani wsiąść - zaoferował.

Od najbliższej przychodni dzieliło nas kilkanaście minut drogi.

- Mam na imię Daniel - przedstawił się, gdy już jechaliśmy.

- Aga.

- Pracujesz na basenie prawda?

- Tak, od niedawna.

Rozmowa się nie kleiła, Daniel skupił się na drodze, ja - jak nastolatka - zwyczajnie zapomniałam języka w gębie.

- Często tu biegasz? - próbowałam mimo wszystko przerwać niezręczną ciszę.

- Tak, codziennie, chociaż zazwyczaj biegam wieczorami, po pracy.

Dojechaliśmy na miejsce. Daniel zaproponował, że za mną zaczeka i odwiezie mnie do domu, ale mu podziękowałam.

- Zadzwonię po taksówkę. Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Gdyby nie ty, pewnie nadal kuśtykałabym do domu.

- To nic takiego. Uważaj na siebie - odpowiedział i odjechał.

W przychodni na szczęście okazało się, że z nogą nie jest najgorzej, ale o bieganiu mam zapomnieć na co najmniej miesiąc czasu.

***

Minęło kilka tygodni. Siedziałam w pracy i sprawdzałam stan kasy, gdy usłyszałam znajomy głos.

- Cześć. Jak noga?

Daniel przyglądał mi się z lekkim rozbawieniem, widząc, jak ze zdenerwowania gubię drobne.

- W porządku - starałam się stwarzać pozory spokoju i łudziłam się, że Daniel jeszcze nie zauważył, jak reaguję na jego obecność. – Od przedwczoraj znów biegam.

- Może w takim razie pobiegamy razem? Pokażę ci kilka fajnych tras.

- Pewnie, czemu nie - odpowiedziałam najspokojniej, jak się dało.

- Jutro około 9 wieczorem?

- Może być. Będę cię wypatrywać na trasie - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, podając jednocześnie Danielowi kluczyk do szafki w szatni.

- W takim razie do jutra.

- Do jutra.

***

Następnego dnia siedziałam w pracy jak na szpilkach, nawet szefowa zauważyła moje zdenerwowanie. Skończyłam zmianę i popędziłam do domu. Po drodze zrobiłam jeszcze zakupy. W domu nie umiałam sobie znaleźć miejsca. Zrobiłam obiad na dwa dni, posprzątałam mieszkanie, wstawiłam dwie pralki z praniem, wyprasowałam i poskładałam całą stertę ubrań. Wzięłam lekki prysznic i przebrałam się w dres. O 20 byłam gotowa do wyjścia, odczekałam jeszcze kilkanaście minut i ruszyłam.

Wieczór był pogodny, choć ciężkie powietrze zapowiadało burzę. Biegłam spokojnie, minęłam blokowiska, wbiegłam na ścieżkę wzdłuż lasu.

- Jestem - usłyszałam za plecami.

Biegliśmy powoli, cały czas rozmawiając. Ulżyło mi, obawiałam się powtórki z drogi do przychodni. Tym razem - na szczęście - tematów do rozmów nam nie brakowało. Może to tamta ponura pogoda tak na nas wtedy zadziałała? Tak czy inaczej, odtąd biegaliśmy razem codziennie.

***

Zazwyczaj to Daniel doganiał mnie, tym razem to ja dogoniłam jego. Przez chwilę biegłam za nim, wpatrując się w jego piękne, muskularne plecy i zgrabny tyłek.

- O czym ty marzysz - zganiłam się w myślach.

Daniel był pochmurny, jakby zamyślony. Próbowałam rozmawiać, ale wszystkie tematy szybko się ucinały. Biegliśmy nową trasą, chcieliśmy dobiec nad jezioro.

Gdy nad nie dotarliśmy Danielowi na szczęście poprawił się humor. Zaproponował, żebyśmy trochę nad nim posiedzieli i odpoczęli. Trochę rozmawialiśmy, trochę milczeliśmy podziwiając widoki. Ja spoglądałam też ukradkiem na Daniela, podziwiałam jego profil. Miał ładną, symetryczną twarz, mocno zarysowaną szczękę, piękną oprawę oczu. Kiedy się uśmiechał dostawałam gęsiej skórki. Zaczęłam sobie mimowolnie wyobrażać, jakby to było móc go całować, pieścić, być z nim i dla niego... Zarumieniłam się. Nie chciałam, żeby on to zauważył, podeszłam więc do pomostu i oparłam się o niego.

- Pięknie tu, prawda? - spytałam. Daniel nie odpowiadał, więc się odwróciłam. Stał tuż za mną. Może krok za moimi plecami. Wpatrywał się we mnie tak, że przeszedł mnie dreszcz.

- Prawda - odpowiedział w końcu, odgarniając delikatnie kosmyk włosów z mojego czoła - Mówił ci ktoś kiedyś jak bardzo jesteś piękna? - spytał, a ja aż zachłysnęłam się powietrzem.

- Jesteś tak delikatna, naturalna i zmysłowa. Nie potrafię nie myśleć o tobie. Od kiedy po raz pierwszy zobaczyłem cię na basenie, wiedziałem, że masz w sobie coś niezwykłego. A kiedy przez przypadek spotkałem cię wtedy na ścieżce, kiedy jechaliśmy do przychodni, zastanawiałem się co zrobić, żeby wykorzystać tą szansę. Twoja bliskość, twój zapach działają na mnie tak, że odchodzę od zmysłów...

- Daniel, ja...

- Nic nie mów - przerwał mi - Wiem, pewnie się wygłupiłem. Co ja sobie myślałem... Przecież wiem, że mam ciężki charakter, bywam małomówny, niezbyt zabawny. I w dodatku ta moja blizna... Wracajmy.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam zaskoczona. Jak mogłam nie zauważyć, że on przez cały czas czuł się przy mnie tak, jak ja przy nim??

Wracaliśmy w milczeniu, w milczeniu się rozstaliśmy. Nie do końca potrafiłam pojąć, co się właściwie stało. Wyznanie Daniela zbiło mnie zupełnie z tropu. W nocy znów o nim śniłam, ale zupełnie inaczej niż dotychczas. Śmielej. Intensywniej. Obudziłam się cała mokra, nie tylko od potu...

Następnego dnia wyszłam biegać trochę wcześniej niż zazwyczaj. Przypuszczałam, że Daniel będzie mnie teraz unikał, a musiałam z nim przecież porozmawiać! Zdążyłam zrobić swoją stałą trasę, byłam już niedaleko od bloku, w którym mieszkam, gdy go zauważyłam. On również mnie zauważył i przystanął.

- Aga, ja cię przepraszam za wczoraj, nie wiem, co mi odbiło.

- Daniel, ja... Jakby ci to powiedzieć... - Spojrzałam mu w oczy i zebrałam się na odwagę - Możesz zostać dziś u mnie na noc? Proszę... - dodałam po chwili.

Przez moment spoglądał na mnie z niedowierzaniem. A potem - nagle - jakby właśnie na to czekał, objął mnie w pasie i pocałował. Najpierw delikatnie, trochę nieśmiało, potem coraz pewniej. Sąsiedzi, którzy nas mijali, spoglądali z politowaniem. Dla nas jednak to nie miało znaczenia. Pocałunek był coraz bardziej namiętny, coraz bardziej dziki i pełen pożądania. Objęłam go ramionami, a on przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej.

- Aguś... - wyszeptał mi do ucha - chodźmy stąd, bo nie ręczę za siebie.

Złapałam go za rękę i zaprowadziłam do domu. Nie zdążyłam zakluczyć drzwi, a już czułam na sobie jego pocałunki. Stanął za moimi plecami i pieścił moje ramiona, kark i szyję. Dłońmi głaskał biodra i pupę. Czułam jak narasta we mnie pożądanie. Wiedziałam, że pragnę go całą sobą i całą siebie chcę mu oddać. Odwróciłam się twarzą do niego i pocałowałam. Daniel wziął mnie na ręce.

- Dokąd? - spytał.

Wskazałam mu salon, zaniósł mnie i położył na łóżku. Sam na nim klęknął i pochylił się nade mną. Przywarł do mnie ustami, dłońmi błądził po brzuchu i po udach. Odsunął moją bluzkę i stanik. Jęknęłam z rozkoszy, gdy jego usta zaczęły pieścić moje sutki. Wiłam się pod nim, wpijałam palce w jego plecy.

- Oh, Daniel...

Zdjęłam mu koszulkę i zsunęłam spodnie. Czułam na brzuchu jego nabrzmiałą męskość. On, jakby wiedząc, że jestem coraz bardziej niecierpliwa, gorączkowo mnie rozbierał. Jego dłonie nie były już tak delikatne, jak na początku, usta nie były już tak nieśmiałe. Jedną dłonią pieścił teraz moje piersi, drugą ściągał ze mnie spodnie. Spojrzał mi głęboko w oczy, jakby czekając na aprobatę. Łapiąc już ciężko oddech z podniecenia i rozkoszy, wydusiłam z siebie tylko:

- Tak cię pragnę...

Zrozumiał. Rozchylił moje uda, językiem delikatnie musnął łechtaczkę. Potem mocniej i mocniej, tak, że nie potrafiłam już powstrzymać jęków. Ssał mnie i kąsał, lizał, doprowadzał do ostateczności. Poczułam, że dłużej nie wytrzymam. Pociągnęłam go ku górze i pocałowałam. Nasze biodra tańczyły, nie pamiętając już o żadnym wstydzie i zakłopotaniu. Jego członek ocierał się o mnie, wsuwał we mnie delikatnie i znów ocierał. W pewnej chwili Daniel przygryzł moją wargę i wbił się we mnie jednym, zdecydowanym ruchem. Jęknęłam cicho. Jeszcze kilka pojedynczych pchnięć i zapomnieliśmy o całym świecie. Nasze biodra to przyspieszały, to zwalniały. Czułam, że drżę, że się zatracam.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę, maleńka - Daniel przylgnął do mnie mocniej, jego pchnięcia były szybkie i zdecydowane, oboje zmierzaliśmy do szczytu. Ja doszłam pierwsza, wzdychając z rozkoszy, wczepiłam się mocno w jego plecy. Po chwili Daniel dołączył do mnie, dysząc ciężko. Poczułam w sobie tętniące gorąco. Nie miałam siły na nic, pocałowałam go tylko lekko i z niedowierzaniem patrzyłam w jego piękne, pociemniałe z pożądania oczy.

Ten tekst odnotował 16,910 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.03/10 (25 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (3)

+1
0
Opowiadanie dobre,ale bardzo krótkie i banalne.Spotykają się przypadkiem,on się jej podoba,ona jemu.Nie wiedzą o tym,potem nadchodzi czas wyznania,seks,koniec.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Czytelniczka wyżej ma rację.
Może to nie jest wybitne opowiadanie, ale czyta się miło.
Fabuła pozostawia trochę do życzenia, bo pomysł super i warto było rozbić go na dwie części, gdzie w pierwszej wiele pozostaje tajemnicą. 🙂

Jedno zdanie strasznie mnie yy zabolało 😛

- Chyba zwichnęłam kostkę. Wpadł na mnie rowerzysta, przewrócił mnie i uciekł. Musiałam się potknąć zanim upadłam - uśmiechnęłam się zakłopotana.

To w końcu się potknęła, czy rowerzysta ją przewrócił?
I ogólnie to człowiek wprost musi się potknąć, żeby się przewrócić (chyba że mdleje) więc to zdanie "musiałam się potknąć zanim upadłam" jest zupełnie niepotrzebne.
Pozdro
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję za komentarze, wszystkie są na wagę złota- zwłaszcza dla początkujących 🙂 Popracuję nad pisaniem!
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.