Gorzka czekolada

21 lutego 2016

Szacowany czas lektury: 25 min

Budzi mnie huk spadających bomb i odgłos strzałów. Z dworu dobiega głośny krzyk mężczyzn i wrzask kobiet. Z przerażaniem obserwuję moich rodziców, tata głośno dyskutuje o czymś z mamą, po czym każe schować się jej, mnie i mojej siostrzyczce do szafy. Sam łapie długi kij i wychodzi z domu. Zapamiętuję go jako odważnego mężczyznę z kijem w rękach, ruszającego naprzeciw karabinom w obronie rodziny.

Widzę go ostatni raz.

Kryjemy się, zwinięte w kłębek w szafie, mama próbuje uspokoić moją siostrzyczkę, ale ta wystraszona odgłosami dobiegającymi z zewnątrz cały czas płacze. Słyszymy jak drzwi do naszego domu się otwierają i wchodzi kilka osób. Przez chwilę mamy nadzieję, że jest wśród nich tata, ale z głosów wnioskujemy, że to obcy mężczyźni. Słyszymy trzask spadających szafek i tłukących się naczyń. Mama przyciska dłoń do ust Chinasy, próbując zagłuszyć jej przeraźliwy płacz. Zamykam oczy, rękoma zakrywam uszy i marzę by to się skończyło jak najszybciej. Nagle drzwi szafy z hukiem się otwierają i widzę żołnierza wyciągającego mamę za włosy, ta ciągle trzyma małą córeczkę pragnąc chronić ją przed napastnikami. Wojacy wymachują bronią i cały czas coś wykrzykują. Nie wytrzymuję i wybiegam z szafy za mamą, pragnąć uwolnić ją z brutalnych rąk żołnierzy. Ktoś mnie uderza, a przeraźliwy ból rozchodzi się po mojej głowie, zataczam się i upadam na podłogę.

Żołnierz przytrzymujący moją mamę, zatrzymuje się przed drzwiami do domu, podchodzi do niego drugi wojak i próbuje wyrwać jej córeczkę z rąk. Przez chwilę trwa szamotanina, mama wykrzykuje słowa, których znaczenia nie rozumiem, ale żołnierze natychmiast się uspokajają. Teraz ona woła mnie do siebie, a ja obolała wcześniejszym uderzeniem, podchodzę do niej, oddaje mi Chinasę i każe iść z nią do szafy. Przerażona wykonuję jej polecenie, kładę się w szafie i przytulam małą siostrzyczkę. Mama chce wyjść z żołnierzami z domu, ale ci się nie zgadzają. Otaczają ją, po czym przewracają na stół.

Patrzę na żołnierza, który wyciągnął mamę z szafy, teraz brutalnie rozrywa jej spódnicę, grzebie przy swoich spodniach, następnie opuszcza je i staje za mamą. Po chwili zaczyna ocierać się o jej pupę, a obojga zaczynają się dziwnie kołysać. Drugi żołnierz rozrywa mamie bluzkę, obnażając jej ciężkie, przepełnione mlekiem piersi i brutalnie je tłamsi. Nie rozumiem tego co się dzieje, ale w głębi duszy wiem, że to co żołnierz robi mojej mamie jest złe. Po chwili mężczyzna przestaje się unosić nad nią i odchodzi, teraz kolejny staje za nią i sytuacja się powtarza.

Mama podnosi wzrok i patrzy mi w oczy, mówi abym nie patrzyła, że nic mi się nie stanie. Ale ja nie mogę przestać patrzeć. Chciałabym, ale skulona w szafie za rozwalonymi drzwiami, z siostrzyczką na rękach z przerażeniem obserwuję rozgrywającą się scenę. Gdy drugi żołnierz odchodzi od mamy, natychmiast podchodzi trzeci a potem czwarty. Gdy i ten kończy, przez drzwi domu wchodzą kolejni a mnie wydaje się, że ten koszmar nigdy się nie skończy. Nie potrafię powiedzieć ilu ich było, ale po jakimś czasie moja wymęczona mama opadła z sił, przestając opierać się rękoma na stół i bezwładnie osunęła na jego blat. Nie powstrzymywało to żołnierzy, którzy dalej ją gnębili popychając jej coraz słabsze ciało.

Wreszcie zło dobiega końca. Żołnierze odchodzą i zostawiają nas nareszcie same, podbiegam do wycieńczonej mamy i usypiam w jej ramionach. Po przebudzeniu, widzę mamę krzątającą się po domu. Powiedziała, że to niebezpieczne miejsce i musimy stąd wyjechać jak najszybciej. Zaczynam krzyczeć, że chcę do taty ale mama oznajmia, że już go więcej nie zobaczę.

Rozpoczęłyśmy swoją długą tułaczkę, by po paru tygodniach osiąść w największym mieście naszego kraju, Nigerii - Lagos.

Nazywam się Sanaa i powyżej przedstawiona historia jest pierwszą zapamiętaną rzeczą w moim życiu. Zupełnie jakbym tego strasznego dnia się narodziła.

Po przybyciu do Lagos początkowo mieszkamy u krewnych, dzięki ich pomocy rozpoczynamy nowe życie. Mama otwiera mały stragan z żywnością na targu i dzięki temu ma pieniądze na nasze utrzymanie.

Po kilkunastu miesiącach przeprowadzamy się do domu pana Taofeeka, wynajmujemy tam przestronny pokój w którym wszystkie sypiamy, mamy też do dyspozycji wspólną kuchnię i co mnie najbardziej cieszy, łazienkę z prysznicem.

Jak większość ludzi w naszym kraju żyjemy skromnie, ale często się uśmiechamy, odnajdując radość w drobnych rzeczach. Lubimy przebywać z rodziną i przyjaciółmi, jesteśmy szczęśliwi widząc uśmiech dziecka. Kochamy też kino i telewizję, chociaż kinematografia Nigerii tworzy wiele wspaniałych filmów, ja szczególnie uwielbiam produkcje amerykańskie i europejskie. Wchłaniam każdy obraz pochodzący z innego kontynentu, ludzie tam tak bardzo różnią się od nas Nigeryjczyków wyglądem i stylem życia, że czasem wydaje mi się niemożliwością jakobyśmy mieszkali na tej samej planecie.

Miasto, w którym mieszkamy, Lagos jest olbrzymie, mam wrażenie, że nigdy je nie poznam w całości. Mieszkają w nim miliony ludzi, w ciągu dnia gdy mieszkańcy wychodzą z domów na ulice, jest ich tak wielu, że boję się wyjść na dwór. Gdy nie mam wyboru, łapię mocno mamę za rękę i razem z nią ruszam w nieskończony tłum ludzi. To jest jak wyprawa w nieznane morze!

Z czasem nasze życie zaczyna się coraz lepiej układać, pan Taofeek chociaż nie ma rodziny jest dobrodusznym człowiekiem i często daje mi cukierki. Jest starszym mężczyzną, grubym i dlatego z mamą śmiejemy się, że wygląda jak hipopotam. Zaczynam też chodzić do szkoły, uczę się pisać i liczyć, uwielbiam też uczyć się języka angielskiego, zapewne przez swoją miłość do kina amerykańskiego.

Mama i pan Taofeek spędzają, ze sobą coraz więcej czasu. Biorą ślub a po jakimś czasie przychodzi na świat mój braciszek Simba i kolejna siostrzyczka Olayinka. Żyjemy jak prawdziwa rodzina.

Lata mijają a ja dojrzewam. Po pierwszym krwawieniu, mama mówi, że jestem już kobietą i że teraz otrzymam nowe obowiązki. Tak naprawdę jednak dalej żyję beztrosko, zostawiając wszystko na głowie swojej rodzicielki. Jak inne dziewczyny, marzę o wielkiej miłości, własnym domu i gromadce dzieci. Pragnę też podróżować po świecie, zobaczyć te wszystkie niesamowite rzeczy jakie oglądam w telewizorze.

Wszystkie moje plany i marzenia odchodzą w zapomnienie w ciągu jednego dnia, który najchętniej wyparłabym z pamięci. Mama od wielu dni jest osłabiona, ma gorączkę oraz dokuczają jej bóle głowy i mięśni. Nigdy nie widziałam jej aby odpoczywała, tak też jest i tym razem, gdy pomimo choroby nadal pracuje na targu i zajmuje się nami po przyjściu do domu. Jest jednak coraz słabsza, a na jej ciele pojawia się zwiastująca nieszczęście wysypka. Mama i Taofeek wpadają w panikę, natychmiast udają się razem do szpitala, podczas gdy ja mam opiekować się młodszym rodzeństwem.

Widzę mamę po raz ostatni. Umiera dwa dni później w szpitalu, lekarze mówią, że przyczyną była choroba zwana Dengą. Jestem zdruzgotana i przepłakuję ocean łez.

A moje życie znów ma się drastycznie zmienić .

Sprawy nabrały teraz błyskawicznego przyśpieszenia. Taofeek, ten słodki pan wyglądający jak hipopotam oznajmia, że jestem już dorosła (mam 15 lat) i teraz ja muszę zająć się rodzeństwem. Kiwam głową nie zdając sobie sprawy jeszcze co to dokładnie znaczy.

Nie będę już chodziła do szkoły, chociaż kochałam się uczyć...

Będę musiała natomiast pracować na targu a po pracy zajmować się rodzeństwem. Czuję się przytłoczona nawałem nowych obowiązków, ale uważam że tak należy postąpić.

Po paru tygodniach tej bieganiny jestem wykończona, ledwo daję sobie radę a to jeszcze nie wszystko. Hipopotam oznajmia mi, że moja mama wyświadczała mu pewne przysługi w łożu i teraz to ja muszę ją zastąpić także w tej kwestii. Jestem w szoku. Nie podoba się?

To mam się wynieść z Chinasą z domu i nigdy nie wracać!

Chciałabym w tym miejscu napisać, że tak też zrobiłam, że razem z Chinasą opuściłyśmy dom tego szaleńca i znalazłyśmy gdzieś indziej bezpieczną przystań.

Ale tak nie jest.

Nie wiedząc co robić, zgadzam się na wszystko. Wieczorem idę do sypialni Taofeeka... Grubas już na mnie czeka pokazując wolne miejsce na łóżku, a ja posłusznie kładę się obok. Przyglądam mu się i czuję obrzydzenie. Ma okrągłą, tłustą twarz z której zwisają dwa podbródki. Dalej jest jeszcze gorzej, odsłania koc ukazując swoje nagie ciało. Wałki tłuszczu zwisają mu z brzucha a poniżej unosi się jego siusiak. Wygląda groteskowo, jest długi, gruby i... zagięty czubkiem do góry.

Leżę sparaliżowana strachem i mam nadzieję, że na demonstracji tego politowania godnego ciała się zakończy. Jednak nie... Taofeek nie zważa na moje przerażenie, łapczywie chwyta przez koszulkę moje piersi i zaczyna je uciskać. Pragnę uciec stamtąd jak najszybciej, zamiast tego biernie leżę i przyjmuję kolejne obrzydliwości jakimi raczy mnie obdarzyć hipopotam.

Zakrada się ręką na dół i czuję jak usiłuje ściągać mi majtki. Dłonią próbuję je przytrzymać na sobie ale grubas jest silniejszy, gwałtownie zrywa bieliznę, obnażając mój wstyd. Zatacza swoje cielsko na mnie. Waży chyba trzy razy więcej ode mnie i boję się, że mnie zmiażdży. Najgorsze przychodzi po chwili, czuję ukłucie w podbrzuszu, które chwilę później przeradza się w okropny ból. Jakby Taofeek dzidą próbował przebić moje ciało. Zagłębia się coraz dalej i dalej, a ja cierpię coraz bardziej z każdym jego poruszeniem. Nosem wdycham smród jego przepoconego ciała, a gdy jego twarz ląduje nad moją dochodzi do tego cuchnący oddech. Zaczynam krzyczeć żeby przestał, że mnie to boli a on tylko wysapuje, że to normalne... Zaczyna ruszać swoimi biodrami a ja myślami wracam do tego pamiętnego dnia, gdy żołnierze z wioski zabili mojego ojca i zgwałcili matkę...

Mam łzy w oczach i w geście rozpaczy zaczynam krzyczeć, że nie mogę oddychać, że mnie udusi tym swoim słoniowatym cielskiem. Sapie tylko swoją cuchnącą gębą, że zaraz skończy.

Niech już lepiej nic nie mówi!

Na szczęście po chwili trwającej zastraszająco długo, hipopotam wydaje z siebie ryk niczym bestia z dżungli i stacza się ze mnie. Oboje ciężko oddychamy, ale czujemy się zupełnie inaczej.

Zbiera mi się na wymioty i wybiegam do ubikacji zwracając kolację... a potem obiad...

Sterczę nad kiblem i uświadamiam sobie powagę sytuacji. Karykaturalny grubas wypełnił moje łono swoim plugawym nasieniem. Teraz biegnę szybciutko pod prysznic. Obmywam całe ciało z brudu jakim potwór mnie wynagrodził za moją naiwność. Centymetr po centymetrze szoruję mydłem każdy zakątek swojego ciała, próbując tym sposobem zmyć z siebie pamięć o tym co mnie spotkało.Palcami rozchylam swoje (dotychczas) sekretne miejsce, jest zbrukane, obolałe i pokryte krwią. Następnie przepłukuję je wodą. Trwa to całą wieczność aż jestem pewna, że nic jego już nie ma we mnie.

Znów jestem czysta... i zmęczona. Zasypiam pod prysznicem.

Budzę się nad ranem, ból w łonie przypomina mi o koszmarze ostatniej nocy.

Tak się nie da żyć!

Uświadamiam sobie, że życie kobiety w Afryce jest przejebane! mierżą mnie myśli bym mogła to zrobić jeszcze raz, nie pozwolę na to! Postanawiam uciec, jedyne miejsce jakie przychodzi mi na myśl to...Ameryka.

Pobiegnę do portu, zakradnę się na statek do USA i zacznę tam nowe życie. Po szybkim zaplanowaniu przyszłości przystępuję do czynów. Zakradam się do naszego pokoju, dzieciaki śpią niewinnie, a ja niepostrzeżenie zabieram wszystkie odłożone pieniądze na czarna godzinę.

Właśnie ona wybiła!

Mam sto tysięcy Nairy, majątek to nie jest, ale musi wystarczyć. Przebieram się i wybiegam z domu.

Witaj wolności! Wtapiam się w tłum ludzi i podążam w stronę portu. Spoglądam na otaczającą mnie rzeczywistość świeżym okiem, doznałam oświecenia. Ludzie wokół to biologiczne maszyny albo jakaś wyrośnięta forma termitów. Jak lunatycy krążą w tym chaosie ulic z nastawieniem, by przetrwać kolejny dzień. Aby mieć co zjeść, albo by dzieci miały co jeść, a gdy coś zjedzą to pozostają używki, telewizja i dupczenie. I tak w kółko, żreć, chlać i pieprzyć się.

To ich całe życie, ale nie moje. Opuszczam ten pozbawiony nadziei kraj i emigruję do USA!

Pogrążam się w myślach i nawet nie zauważam kiedy mija cały dzień. Robi się ciemno a ja nie wiem gdzie jestem. Którędy do portu? Postanawiam się zapytać jakiegoś z termitów o drogę.

- Przepraszam, którędy do portu? - pytam się grzecznie dwójki młodocianych osobników.

- Cizia zabłądziła? - odpowiada jeden z nich - po chuja idziesz do portu? Tu się lepiej zabawisz z nami!

Atmosfera nagle robi się jakaś gęsta. Drugi z samców łapie mnie za piersi i zaczyna obmacywać.

No tak, byłam głupia spodziewając się czegoś innego ze strony termitów.

Żarcie - chlanie - pieprzenie. To sens ich życia.

Ze strachu czuję jak serce próbuje wyskoczyć mi z gardła. Teraz drugi z osobników zaczyna mnie obmacywać. Tego to już za wiele, próbuję się wyrwać , ale mnie przytrzymują i nie daję rady.

Sytuacja wygląda na beznadziejną, gdy nagle jakiś głos rozsądku dobiega mych uszu.

- Wypierdalać od niej! - najwidoczniej ktoś postanowił stanąć w obronie mojego honoru.

Termity przestają mnie obmacywać, spoglądają na tego trzeciego mężczyznę i uciekają w popłochu. Jakie to typowe dla ich rodzaju!

Teraz moim oczom ukazuje się przystojny młodzieniec z głową ogoloną na zero. Trzyma nóż w ręce, ale po chwili chowa go za paskiem w spodniach.

- Leo - przedstawia się mój wybawiciel, następnie pyta się - co taka ślicznotka jak ty robi w miejscu takim jak to?

Opowiadam mu wszystko co mi się przytrafiło, a on słucha ze zrozumieniem. Dom, mama, Taofeek, port, USA, ludzkie termity. Kiwa głową, radzi bym wróciła do domu i była silna, dla swoich sióstr i swojego brata. I ze względu na pamięć mamy.

Uświadamiam sobie, że byłam samolubna zapominając o jej poświęceniu dla nas, przeżyła śmierć męża, zbiorowy gwałt, ciężko pracowała, co noc pokładała się obok wstrętnego hipopotama. Pomimo tego, nie straciła nigdy pogody ducha.

Leo odprowadza mnie do domu, opowiadając przy tym o swoim życiu. Jest sierotą, wychowaną na ulicy, nauczoną od najmłodszych lat polegać tylko na sobie. Pytam go z czego żyje, a on się śmieje.

Mówi, że zabiera bogatym a daje biednym(gdzieś już chyba o tym słyszałam). Sobie zostawia tylko 20 procent.

Wspaniały mężczyzna, jeden prawdziwy spośród miliona termitów. Żegna mnie przed domem, zapewniając, że się jeszcze spotkamy.

Tak więc wracam do domu, będę zapierdalać na targu, harować w domu przy dzieciach, a od czasu do czasu, będę dawała podupczyć Taofeekowi.

Ale tylko do momentu, aż przejmę stery na statku nazwanym Moje Życie.


Siedzę przy barze i wyglądam ładnie. Podobno to wystarczy. Zamówiłam drinka, ale kosztował on tyle, że na następnego nie będzie mnie stać. Tkwię więc nad jedną szklanką od godziny jak głupia pizda i czekam aż ktoś wyrwie mnie z objęć samotności. Przy stoliku obok okna jest trójka białych, dwóch mężczyzn i kobieta. Są przystojni, fajnie byłoby gdyby jeden z mężczyzn szukał dziewczyny do pary.

Odlatuję do krainy marzeń i nawet nie zauważam, jak obok mnie siada inny cudzoziemiec.

Jest stary, siwy i odzywa się do mnie po angielsku z obrzydliwym akcentem. Jest pijany i śmierdzi fajkami, to z pewnością nie mój książę z bajki. Zbywam go więc jakimś niewyszukanym tekstem a on zaczyna wykrzykiwać :

- Ty murzyńska dziwko, myślisz, że możesz tak do mnie mówić? - słychać go w całym lokalu - wiesz kim jestem? wiesz?

No nie wiem kim jest i nie chcę wiedzieć, wstaję więc od baru i z żalem zostawiam swojego niedopitego, bardzo drogiego drinka. Porażka na całego, nikogo nie poznałam.

Wtedy facet rzuca się na mnie, łapie i szarpie rękoma. "Ja zawsze wpadnę w tarapaty" myślę sobie i próbuję wyrwać się facetowi z rąk. Wszyscy w klubie zaczynają się na nas gapić, ale tylko jedna osoba reaguje na krzywdę wyrządzaną kobiecie.

Niczym gepard, błyskawicznie podbiega do nas mężczyzna ze stolika przy oknie i próbuje mi pomóc.

- Ty pierdolony Niemcu - nie patyczkuje się - wynoś się, bo pożałujesz.

"Pierdolony Niemiec" próbuje uderzyć tamtego, ale nie trafia i się przewraca. Przychodzi obsługa lokalu i go wyprowadza.

Od razu robi się przyjemniej, może wieczór nie będzie całkiem nieudany?

- Suavek - przedstawia się mój wybawiciel.

Cóż, za dziwne imię! wybucham śmiechem i powtarzam "Svavek"

- Slavek - poprawia moją wymowę.

Gentleman, zaprasza mnie do stolika ze swoimi przyjaciółmi, poznaję Simona i Anne. Razem spędzamy miły wieczór, opowiadam im o sobie a oni z zainteresowaniem dopytują się o szczegóły. Oczywiście pomijam niektóre niewygodne fakty. Teraz jestem właścicielką sklepu w Lagos, mieszkam w dużym domu z rodzeństwem i dziadkiem, a w wolnych chwilach studiuję anglistykę. Przed północą, oznajmiam, że muszę już wyjść a Slavek postanawia mnie odprowadzić na taksówkę.

Wychodzimy z lokalu i Slavek proponuje byśmy się jeszcze przeszli po okolicy i porozmawiali. Oczywiście zgadzam się na wszystko, to jest magiczny wieczór, który odmieni moje życie.

Rozmawiamy kręcąc się w kółko w ekskluzywnej dzielnicy Lagos, a ja jak zauroczona przyglądam się Slavkowi. Nigdy nie byłam tak blisko białego mężczyzny i teraz nie mogę przestać się gapić. Jego jasna skóra idealnie współgra ze złotymi włosami i niebieskimi oczami. Trudno mi określić jego wiek, mogę jedynie przypuszczać ,że zbyt nie odbiega od "trzydziestki".

Slavek mówi, że przyjechał tu z jakiegoś dziwnego kraju o nazwie "Boland","Poland" a może "Holland"? Nieistotne. Ważne, że mówi o pracy, a pracuje w przemyśle naftowym, dla Shella. Chociaż wiedziałam o tym wcześniej, to robi mi się słabo na sam dźwięk tego słowa.

Shell... jak cudownie to brzmi. To klucz do lepszego świata.

Wreszcie dochodzimy do jakieś taksówki, czyżby czas się pożegnać? Wyczuwając nastrój chwili, mężczyzna łapie mnie w ramiona i całuje w usta. Proponuje mi bym pojechała z nim do hotelu. Nie ukrywam, propozycja jest kusząca ale ja jestem twarda i odmawiam.

Lwica nie rzuca się na mysz, by nasycić głód na kilka minut, ale poluje na bawoła, by mieć jedzenie dla stada i dla siebie przez dłuższy czas. Innymi słowy, muszę być cierpliwa a Slavek musi wiedzieć, że nie jestem pierwsza lepsza. Wtedy będę czerpać korzyści przez długi okres. Mówię mu, że jeżeli chce mnie spotkać ponownie to będę w klubie za tydzień o tej samej porze.

Rozstajemy się a ja wracam do domu taksówką. Oczywiście dwie ulice dalej karzę jej się zatrzymać i dalszą drogę pokonuję pieszo, trzeba przecież oszczędzać.

Wracam do domu, dzieciaki już śpią, ale Taofeek na mnie czeka, krzyczy że się puszczam, mówi że nie spałam z nim od miesiąca, przepraszam więc go i stary cep się uspokaja.

Idziemy razem do łóżka a ja wyobrażam sobie, że jestem ze Slavkiem.

Muszę to przetrzymać... już niedługo moje życie zmieni się diametralnie.

Tydzień później jadę do klubu pełna desperacji. Po ostatnim dwuminutowym bzykaniu, hipopotam wyznał mi miłość, pragnie bym została jego żoną i dała mu kolejne dzieci.

Jak on sobie to wyobraża? że będę jednocześnie siostrą i macochą dla własnego brata i siostry? Kretyn. W innym razie skoczyłabym z mostu, kończąc swoje tragiczne życie, ale teraz tli się we mnie nadzieja. Już wkrótce mój los się odmieni, mój naftowy książę wyciągnie mnie z tego bagna czy mu się to podoba czy nie.

Staję przed lokalem i przyglądam się gościom, wchodzą sami normalni ludzie, nie ma żadnych termitów. Zupełnie jakby przed klubem wisiał szyld widoczny tylko dla nich, z napisem "termitom wstęp wzbroniony".

Ochroniarz spogląda na mnie, potem na moje długie nogi i wpuszcza do środka bez zbędnych słów. Muszę być pewna siebie, maszeruję więc niczym modelka na wybiegu przez klub, by usiąść sobie przy barze. Robię jednak wrażenie na gościach, udając obojętną, kątem oka dostrzegam drapieżne spojrzenia mężczyzn i wrogie zerkania kobiet.

Mam na sobie śnieżno- brązową sukienkę w panterkę, idealnie zlewającą się z kolorem mojej mahoniowej skóry. Przez chwilę odczuwam niepokój spowodowany brakiem mojego białego królewicza. Nigdzie go nie widzę.

- Sanaa - słyszę głos z tyłu, odwracam się i widzę Slavka podchodzącego do mnie. Co za ulga!

Witamy się, a on bierze moją dłoń i całuje ją delikatnie ustami.

Co za facet! dreszcze przenikają moje ciało i już wiem, że ta noc będzie nasza. Siadamy przy stoliku, tym razem Slavek jest sam, dzięki temu całą uwagę poświęcamy tylko sobie. Dogadujemy się jakbyśmy się znali całą wieczność i pomimo różnego pochodzenia, czujemy się połówkami jednej całości. Jest rozmowa, są drinki, potem taniec, na koniec są pocałunki.

Wychodzimy z lokalu i jedziemy razem do hotelu.

Gdy tam docieramy odkrywam nowy świat. Takich luksusów jeszcze nie widziałam, ale miast je podziwiać, skupiam się na moim księciu.

Błyskawicznie moja sukienka odpada zgrabnie od całości, dalej Slavek fachowo radzi sobie z biustonoszem i wprawnie pozbywa mnie majteczek. Przez chwilę pieści czule moje dorodne piersi, po czym bierze na ręce i kładzie na łóżku. Nieznane dotychczas uczucie podniecenia przenika mnie całą a najlepsze dopiero przede mną.

Teraz kolej na mojego kochanka, błyskawicznie pozbywa się koszuli, spodni i bez ceregieli ściąga majtki. Przypatruję się uważnie jego białemu ciału, jasnym włosom, błyszczącym oczom, ładnie zarysowanym mięśniom na silnych ramionach i brzuchu. Poniżej moim oczom ukazuje się jego czerwony wojownik, dumnie prężący swoje ostrze w moim kierunku.

Slavek wyciąga z portfela prezerwatywę i wprawnie nakłada na nabrzmiałego członka... Ach ci Europejczycy! Pragmatyczni do bólu,nawet w takiej sytuacji!

Nim się obejrzałam, a Slavek już leży na mnie namiętnie całując i pieszcząc nachalnie moje ciało jakby nie dowierzał, że jestem prawdziwa. Cała wilgotnieję a mój partner tymczasem unosi się nade mną, otwartymi dłońmi łapiąc za piersi i ugniata je niczym ciasto. Pragnę by nie kończył, ale on zamiast tego pochyla się i obdarowuje moje dwa cudeńka buziakami, po czym schodzi niżej i niżej...

Jest mi gorąco, ledwo zdaję sobie sprawę z tego co chce zrobić, jego głowa pochyla się nad esencją mojej kobiecości...

Wiem, że nie powinnam mu na to pozwolić, krzyknąć że to jest w Nigerii tabu, ale moje usta milczą a Slavek tymczasem składa namiętne pocałunki na moim łonie. Oblewa mnie nowa fala gorąca, jest mi tak dobrze, że zapominam o protestach i pragnę tylko, by nie przerywał. Wysuwa język i kreśli nim kółeczka po mojej czarnej muszelce.

Niebo zstępuje na ziemię a ja staję u bram raju.

Odpływam, nigdy nie było mi tak przyjemnie podczas seksu, ba, nigdy w ogóle nie było mi przyjemnie!

Chłonę te nowe doznania całą sobą, a Slavek wraca do moich ust. Całujemy się, czuję zapach jego słodkich ust zmieszanych z wilgocią mojej czarnej róży. Slavek ręką łapie swoją czerwonawą męskość i przystawia do moich wrót.

Otwierają się na całą szerokość, a jednooki wojownik triumfalnie wkracza do mojego zamku. Nachalnie penetruje każdy jego zakątek, jakby szukał tam ukrytego skarbu. Krzyczę by nie przestawał, wspaniałomyślnie wspieram go w dążeniu do osiągnięcia pełnego sukcesu. Kręci mi się w głowie, nie rozumiejąc rozkoszy jaka przenika moje ciało. Spoglądam na brązowe piersi, nabierają teraz jakby nowego blasku, którego ukoronowaniem są czarne, stwardniałe suteczki.

Łapię Slavka za jego blady świecący tyłek, wbijając w niego swoje pazurki. Kochanek mój tymczasem dociera do ostatniej komnaty odnajdując w niej ukryty skarb. Dociska mnie mocniej biodrami i wyczuwam drgania jego zwycięskiego penetratora. Po chwili ustępują, a zaspokojony Slavek kładzie się obok mnie. Chcę jeszcze! Chcę więcej! Łapię ręką jego czerwonawego wojownika pragnąc, by się nie wycofywał, by nie kurczył się w sobie, by jeszcze raz podjął się działa odkrywania moich tajemnic.

Ten jednak ogłasza przerwanie działań wojennych i ku mojemu rozczarowaniu,udaje się na spoczynek. Slavek prosi bym mu dała chwilkę odpocząć... po czym zasypia jak dziecko z głową na moich piersiach.

Wiedziona ciekawością, dyskretnie wysuwam prezerwatywę z jego członka, pragnę zobaczyć kolor jego nasienia. Wyciskam je na swoją dłoń i z lekkim rozczarowaniem odkrywam, że jest także białe.

A czego ja głupia mogłam się spodziewać? Wygarniam sobie prawdę i zasypiam wtulona w kochanka.

Rankiem, Slavek jest pobudzony, mówi, że ma ważne spotkanie i się śpieszy. Nie odmawia sobie jednak szybkiej przyjemności. Klękam na czworaka a on szybko zaspokaja swoją potrzebę. Dźga mnie rytmicznie od tyłu. Jest dziwnie, przypomina mi się gwałt na mojej matce i nie mogę się rozkoszować swoim partnerem tak jak poprzednio. Szybko jednak kończy.

Kładę się figlarnie na plecach przed nim, prezentując swoje nagie ciało niczym zdobycz wojenną. Proponuję mu wspólny wyjazd, do pensjonatu na wsi, który prowadzą moi krewni. Slavkowi podoba się pomysł i postanawiamy razem wyjechać w przyszły piątek.

Wkrótce się rozstajemy a ja wracam do domu. Podniecenie nie ustępuje, krew we mnie buzuje, wyczuwam, że już wkrótce moje życie zmieni się na lepsze.

Wracam po popołudniu do domu. Zastaję hipopotama z moją młodszą siostrą na kolanach, uśmiecha się sprośnie a ręce trzyma na jej młodych, dojrzewających piersiach.

Rośnie mi ciśnienie, nie dostaniesz jej obleśny dziadzie! Nie pozwolę na to! Krzyczę w duszy.

Taofeek na mój widok każe wyjść siostrze i zabrać rodzeństwo. Teraz naciera na mnie. Krzyczy, że się szlajam i że jestem zwykłą kurwą. Grozi, że ślubu nie będzie a zamiast mnie weźmie moją młodszą siostrą Chinasę.

Tego już za wiele! nie wytrzymuję i wykrzykuję mu co o nim myślę. Jest w szoku, kurczy się w sobie i przez chwilę mam próżną nadzieję, że zejdzie z tego świata, ale tak łatwo się go nie pozbędę.

Wieczorem robi dalsze umizgi do mojej siostry,a ja nie mogę dopuścić by ją skrzywdził. Idę więc do sypialni i go przepraszam, następnie rozkładam nogi a hipopotam robi swoje.

Potem jest już normalnie - rzyganie i długi, dogłębny...prysznic.

Obiecuję sobie, że to już ostatni raz.

Nastał dzień, który zmieni moje życie. Spotykam się z Slavkiem w centrum Lagos i razem wyjeżdżamy z miasta. Przez szybę klimatyzowanego Jeepa Slavka podziwiam całe tabuny termitów trudzących się nie wiadomo czym, tylko po to, by przez chwilę mieć coś włożyć do gęby, zapalić albo wlać jakiś w siebie trunek... no i oczywiście, by podupczyć cokolwiek się rusza - dziewczynkę, kobietę, starą babę czy kozę albo nawet krowę. Nie robi im to wielkiej różnicy. Takie już one są.

Po 2 godzinach dojeżdżamy do celu. Nigdy tu nie byłam, ale pensjonat sprawia dobre wrażenie i nawet tak wybredny Slavek jest zadowolony. Mówię, mu że kuzyn wyjechał i nie musimy zamartwiać się rodziną. Łyka kłamstwo jak pelikan rybę.

Bierzemy najlepszy pokój i od razu przystępujemy do baraszkowania.

Zrzucamy z siebie ciężar zbędnych ubrań i wskakujemy razem pod prysznic. Ja znów z niedowierzaniem podziwiam jego białawe ciało uwieńczone niesamowitym, czerwonawym penisem.

Slavek też się cieszy, że spotkania z moimi piersiami i daje temu znać czułymi powitaniami za pomocą ust. Łapię mydło i z namaszczeniem obmywam całe jego ciało nie pomijając żadnego szczegółu.

Następnie Slavek powtarza rytuał oczyszczenia na mnie, gładząc moją brązową skórę, a ja nie dowierzam swojemu szczęściu.

Kończymy prysznic, łapię mojego partnera za nabrzmiałe przyrodzenie i prowadzę go niczym pieska na smyczy do łóżka. Kładę się i pozwalam Slavkowi udowodnić swoją męskość.

Od razu bierze się do czynu, robiąc to, czego oczekiwałam najbardziej.

Strzela mi wspaniałą minetkę, wylewając na mój intymny kwiat miodzik i następnie go zlizując. Odlatuję z podniecenia. Fala gorąca rozpływa się po moim ciele a Slavek przystępuje do głównego ataku. Zdecydowanym ruchem wbija się swoim penisem, a ja pochłaniam go całego. Fala podniecenia staje się nie do wytrzymania, Slavek raz po raz ponawia atak dźgając moją subtelną kobiecość coraz szybciej i silniej. Świat oszalał myślę sobie, podczas gdy mój kochanek dogadza mi coraz bardziej.

Czuję jak nadzwyczajna fala podniecenia wzbiera we mnie, a nie mogąc znaleźć ujścia wybucha z wielką mocą, rozlewając się po całym ciele.

Cipka mi szaleje, kurcząc i rozszerzając się spazmami rozkoszy. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale pragnę by się nie kończyło, to mój pierwszy orgazm w życiu!

Znajduję się w błogim stanie a Slavek dalej zawzięcie zatyka moją butelkę swoim korkiem, gdy nagle słyszymy huk siłą rozwalanych drzwi. Do środka wbiegają czarni mężczyźni i łapią Slavka. Ten przywiera we mnie i ani myśli puszczać. Przez chwilę do głowy przychodzi mi irracjonalna myśl, czy aby na pewno nie mogli poczekać aż skończy?

Najwyraźniej nie mogą, wyrywają go ze mnie siłą, a ja czuję pustkę w środku. Wyciągany z pokoju, nagi Slavek wykrzykuje jeszcze by faceci mnie nie krzywdzili, po czym znika za drzwiami i z mojego życia.

Jestem w lekkim szoku.

Leżę na łóżku naga, wciąż rozpalona namiętnym seksem a w pokoju stoją dwaj faceci i wpatrują się w moje wilgotne ciało. Nie znam ich, ale wiem dobrze kim są - to termity.

Zakrywam więc swoją nagość kocem, pokazując im dosadnie czego dzisiejszego dnia nie dostaną. Wciąż się jednak nachalnie gapią, zapewne wyobrażając sobie różne zberezeństwa, które robiliby ze mną gdyby tylko mogli. Na szczęście nie mogą.

Po tej nieprzyjemnie długo trwającej chwili, do pokoju wchodzi trzeci mężczyzna, przystojniak.

To Leo, mój stary znajomy, co odbiera bogatym i daje biednym. Nareszcie, myślę sobie i odczuwam ulgę związaną z jego przyjściem.

- Wypierdalajcie stąd - zwraca się rzeczowo do swoich pomagierów, a ci natychmiast się wynoszą.

- Świetnie się spisałaś księżniczko - zwraca się do mnie z maślanymi oczami.

- Obiecaj, że nic mu się nie stanie - jestem dobrą dziewczynką, dbam o swojego kochanka, który obdarzył mnie przed chwilą darem miłosnego spełnienia.

- Spokojnie księżniczko, włos mu z głowy nie spadnie - Leo wydaje się być podniecony całą tą sytuacją - branża naftowa to pewny płatnik okupów. Za dwa tygodnie Slavek będzie wolny i będzie wyrywał dupy w europie.

Jak już zapewne się domyślacie, wystawiłam mojego białego kochanka porywaczom.

Leo uspokaja moje sumienie a potem podaje plik zwiniętych banknotów. Z wrażenia puszczam koc zakrywający moje nagie piersi i biorę się za liczenie.

Tysiąc dolarów! Nie wierzę w swoje szczęście! To pół roku mojej pracy na targu.

Leo tymczasem gapi się na moje cycki i nie może oderwać od nich wzroku. Sama nie wiem co one takiego mają w sobie, że wszyscy muszą się w nie wpatrywać...

Po chwili, nasyciwszy swoje oczy, Leo dodaje:

- Skarbie to tylko zaliczka, po dostaniu okupu otrzymasz 1% całej sumy!

Z wrażenia serce zaczyna mi mocniej bić i czuję jak moje napoczęte seksem ciało domaga się kontynuacji.

- A co z Taofeekiem? - próbuję utrzymać rezon.

- Już go więcej nie zobaczysz, księżniczko - słowa Leo są balsamem na moją zranioną duszę - jeszcze dziś nakarmimy nim rybki w zatoce. Oczywiście zadbamy, by odnalazł się jego testament zapisujący tobie cały dom.

Moje marzenie się spełniło, jestem bogata i pozbyłam się hipopotama, podniecenie we mnie wzbiera i nawet nie próbuję tego ukrywać. Zrzucam koc odsłaniając swoje rozgrzane ciało. Do nozdrzy Leo dociera mój intymny zapach, a jego oczy nasycają się widokiem mojej wilgotnej cipy. Więcej mu nie trzeba, z dzikością nigeryjskiego mężczyzny zrzuca z siebie ubrania, obnażając swoją oszałamiająco wielką pałę. Wygląda jest król dzierżący swoje berło. Nawet je trzymać nie musi! unosi się sekretnym sposobem!

Nie dowierzam swoim oczom, a on ze zwinnością czarnej pantery zakrada się do łóżka i wskakuje na mnie.

Od razu postanawia sobie poużywać, rękoma obmacując całe moje ciało jakby nie wiedział na czym skupić uwagę. Pomagam mu. Przewracam go na plecy a sama siadam na nim okrakiem. Zwierzęcy instynkt bierze górę nad rozsądkiem. Unoszę biodra i kucam tuż nad Leo, celując swoją ciemną cipą ku jego wielkiemu kutasowi.

Następnie opuszczam się na niego... czuję opór i przez sekundę oblewa mnie lęk że monstrualny chuj Leo się we mnie nie pomieści. Naciskam jednak mocniej i moja cipa ustępuje. Kutas przenika do mojego środka wypełniając je w całości.

Pasuje idealnie. Zaskoczony moją odwagą Leo jest wstanie tylko złapać mnie za cycki i je miętosić. Zaczynam poruszać biodrami, najpierw powoli potem coraz szybciej i szybciej. Posuwam Leo z afrykańską zaciętością podążając ku cudownemu spełnieniu.

Ujeżdżam go jakby jego członek był alegorią życia, nad którym właśnie przejęłam stery.

Mam teraz przed sobą świetlaną przyszłość.

Jestem królową życia.

Ten tekst odnotował 36,322 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.71/10 (54 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (19)

0
-1
Nienawidzę opowiadań pisanych w czasie teraźniejszym. Co to w ogóle za maniera?
I jeśli tak, to czemu opowiadanie zaczyna się czasownikiem użytym w czasie przeszłym?

Do przeredagowania, tak, żeby było czytelne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Niestety, ale czasami tak mam, że gdy zawładnie mną jakaś idee fixe (w tym przypadku opowiadanie) to zapominam o całym świecie (czyli o czasach i paru innych rzeczach...).

Dokonałem korekt tam, gdzie zauważyłem rozbieżności w użyciu czasów.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Kilka potknięć i zwrotów nie pasujących do całości - norma. Da się przeżyć, zawsze można poprawić.
Opowiadanie też niczego sobie, ale... Napisane fatalnym stylem, dodatkowo w czasie teraźniejszym, to katastrofa.

To się czyta raczej jak sprawozdanie. Można by w zasadzie zrobić to w punktach:

1. Nie wiem co robić, jestem zła. Nie może tak być, ale nie mam wyboru.
2. Grubas mnie pieprzy, gwałci. To obrzydliwe.
3. Spotykam się z...

I tak dalej. To jest po prostu do napisania ponownie w normalny sposób. Jeśli chcesz zrobić z tego jakiś dziennik czy eksperymentować z formą, to najpierw przemyśl całość.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Akcja pierwszej części opowiadania toczy się na przestrzeni kilkunastu lat, toteż musiałem się ograniczyć w opisach do niezbędnego minimum. Stąd może twoje wrażenie sprawozdania. Brałem to pod uwagę przed publikacją, ale chciałem poznać opinię czytelników (dzięki za komentarz). Każdy z wprowadzonych wątków w I części, jest powiązany z zachowaniem bohaterki w II części i powinien wyjaśniać dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej.
Dlatego też, był w moim mniemaniu potrzebny.
Być może lepiej byłoby gdybym I część opowiadania napisał w czasie przeszłym, a drugą w czasie teraźniejszym (dzieje się na przestrzeni 2 tygodni).
Zapewne też zbytnio skupiłem się na treści, a pominąłem pracę nad formą opowiadania.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Dla mnie ten styl jest nie do przyjęcia. Moim zdaniem psuje odbiór całości. Jest to jednak kwestia gustu, zatem pozostawiam opowiadanie bez oceny.
Pomniejszych błędów już nie wyliczałem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A mnie zastanawia, skąd młoda, niewykształcona Afrykanka zna angielski.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dlatego m.in. napisałem, że Sanaa chodziła do szkoły i uwielbiała lekcje angielskiego.
Nigeria jest krajem, który przez długi czas pozostawał kolonią angielską, dlatego też wielu ludzi zna ten język - zwłaszcza w dużych miastach. Członkowie poszczególnych grup etnicznych porozumiewają się ze sobą głównie za pośrednictwem j. angielskiego.
Matka bohaterki pracowała na targu i można się domyślić, ze mając codziennie kontakt z różnymi ludźmi, także znała w jakimś stopniu j.angielski. Jako, że prawdopodobnie liczyła na pomoc córki w pracy powinna ja zachęcać do jak najlepszego opanowania tego języka.
Mam nadzieję, że wyczerpująco i zadowalająco odpowiedziałem na twoje pytanie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Nie umiem wynajdywać błędów i mogę tylko stwierdzić, że opowiadanie podobało mi się. Nie było zachwycające ale wywołało we mnie emocje i to się liczy. Inna sprawa, że bohaterka swoim czynem odwróciła mój biegun sympatii do niej o sto osiemdziesiąt stopni. Na szczęście nie będzie drugiej części więc moje uczucia do niej szybko odejdą w niepamięć.
Moja ocena : 8/10 z winy bohaterki :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

wywołało we mnie emocje i to się liczy.



Z myślą o wywołaniu emocji było pisane, więc osiągnąłem swój cel🙂

Czyn bohaterki nie był godny pochwalenia ale też starając się jej nie osądzać pamiętajmy, że wynikał z jej wcześniejszych przeżyć i doświadczeń w relacjach z mężczyznami.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
więc kto jest winny? Bohaterka, czy Demiurg który ją stworzył? :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Cóz, możemy stwierdzić, że jest w miarę dorosła i sama odpowiada za swoje czyny. Tak jest najwygodniej.Zakończymy temat i będzie dobrze.

Demiurg który ją stworzył? dał jej wolną wolę lub przynajmniej iluzję wolnej woli. Teraz może umyć ręce.

Osobiście przychylam się do tezy, że nasze zachowanie jest sumą naszych doświadczeń i wcześniejszych przeżyć, oraz wychowania jakie otrzymaliśmy. Idąc tym tropem, szukając odp. na pytanie "kto jest winny" dotarlibyśmy do żołnierzy którzy zgwałcili jej matkę co mogło powodować nieufność w stosunku do mężczyzn, grubasa który z nią sypiał(choć sam pewnie nie widział w tym nic złego) i być może nauczył ją instrumentalnie wykorzystywać swoje ciało w relacjach z drugą płcią? Ja bym więc odpowiedział, że winne jest środowisko w jakim żyła.
Koniec końców jednak wszystko sprowadza się do tego, ze jak by nie było, to sama bohaterka ponosi odpowiedzialność za swoje decyzje. A do żołnierzy czy grubasa nikt pretensji mieć nie będzie.

To takie moje luźne przemyślenia, ostatecznie każdy sam powinien sobie odpowiedzieć na to pytanie😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
"Zakończymy temat i będzie dobrze."
Czy Ty mi grozisz? ;-) ( moje emotikonki są takie blade. Czemu?)
A na poważnie.
Nie zmienisz mojej oceny postępku bohaterki. Właśnie dla tego, że ma własną wolę. To wola daje jej możliwość być kimś innym, niż każe jej otoczenie. Ma wybór: czy być taka jak jej oprawcy? Czy może zdobyć cel innymi środkami. W moim odczuciu upaprała się tym samym błotem, jakim pokryci byli jej dręczyciele.
Rozumiem jej desperacje i chęć wydostania się z tego bagna za wszelką cenę. Być może, wielu ludzi by tak postąpiło. Być może nie miała wielkiego wyboru. Ale w swej desperacji posunęła się za daleko. Za to jej nie lubię. I tyle. ;-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
1. Konstrukcja bohaterki nie jest prosta jak gromnica. 2. Zakończenie, wprawdzie nie zaskakuje, ale też nie jest oczywiste od samego początku. 3. Natomiast droga, wiodąca do zakończenia, wije się pięknymi meandrami. Wniosek: Bardzo dobre opowiadanie!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tamara
Szanuję twoje zdanie.
Fajnie, że z krótkiego opowiadania wynikneła jakaś dyskusja. Chciałem aby zachowanie bohaterki wymykało się jednoznacznym ocenom i aby czytelnicy mogli je róźnie interpretować wg własnej opinii. Myślę, ze w jakieś częsci mi się to udało.
MrHyde
Dziękuję za dobre słowa.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Myślę, że w dużej części Ci się udało.
;-) .
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dyskusja autora z Tamarą sprawia, że opowiadanie podoba mi się jeszcze bardziej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Świetne !
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Opowiadanie samo w sobie może być niestety ciężko się to czyta. Musisz popracować nad rozwinięciem zdań. Za szybko się to wszystko działo postaraj się podkręcić atmosferę przy następnych opowiadaniach. Daję6/10
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Anonimek
Masz rację. To był jeden z moich pierwszych tekstów i sporo elementów tutaj kuleje, z czasem się nieco poprawiłem. Jeżeli nie odstraszają cię tematy "paranormalne" to zachęcam do zapoznania się z innymi opowiadaniami, które napisałem.
Pozdrawiam
N.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.