Fragment pierwszy

6 marca 2020

Szacowany czas lektury: 18 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Publikowane dawno temu na blogu, który będzie reaktywowany. Początkowo publikowane w częściach. Teraz jako jednolity tekst.

Blog został reaktywowany pod adresem https://tumblrowycz.blogspot.com/
Na pokątne wrzucam teksty ze starego bloga lub z szuflady. Po nowe rzeczy zapraszam do siebie. Nie będzie duplikacji treści.

Na dwudziestym drugim piętrze biurowca w centrum nie było już prawie nikogo. Tylko w jednym boksie siedziałem ja maltretując klawiaturę. Kończyłem właśnie ostatni raport. Bzdurny raport, który nic nie wnosił do niczego, którego nikt nie przeczyta. Celem istnienia tego raportu było przypierdolenie się kierownictwa, jeżeli go nie napiszesz.

Z zamachem i satysfakcją kliknął „zapisz”. Przeciągnąłem się, wstałem i zacząłem ubierać marynarkę. Nic nie mogło mnie bardziej wkurwić niż buczenie telefonu. Służbowy smartphone wibrował na biurku wyświetlając dzwoniącego ”Pani Renata”.

Zegarek…

17:57…

Nosz kurwa. Dwie godziny temu powinienem stąd wyjść. 

– Tu…

– Jesteś jeszcze w biurze? – bez ogródek.

– Tak, ale…

– Przyjdź do mnie zanim wyjdziesz – zerwane połączenie.

 

O co mogło chodzić tym razem? Domyślam się, że nie o sprzedaż. Po podpisie klienta z zeszłego tygodnia mam spokój na następne pół roku. Kłótnia z księgową? Do tego już chyba przywykli. Dotknąłem szczęki. No tak. Bójka z piątku z tym debilem z marketingu. Sam było sobie winien. Głupi grubas mógł trzymać język za zębami. A jak już leżał to mógł nie wstawać.

Idę. Nie przejmuj się gościu. Tak jak zwykle skończy się na pogadance. Posłuchasz Pani Dyrektor. Pokiwasz głową. Postarasz się nie mieć erekcji. Pójdziesz do domu. Zwalisz konia.

Nawet nie zorientowałem się kiedy zamknąłem oczy i na chwilę odpłynąłem. 

Z ulokowanego mniej więcej w centrum open space’a bosku widziałem ją doskonale przez przeszklone ściany biura. Siedziała nad laptopem pisząc równie zażarcie, jak ja pięć minut temu. Miała ustawione łagodne ciepłe światło. Nie pasowało mi nigdy myślenie o niej jako o „pięknej”. Nie, to nie był ten typ urody. Była „namiętna” i co gorsza zdawała się doskonale o tym wiedzieć. Nie chodzi, że zachowywała się, lub ubierała prowokacyjnie. Po prostu seksowność jej ciała, twarzy i włosów przelewała się przez korporacyjny uniform. Tym razem również biała bluzka była napięta, związane włosy odsłaniały długą zgrabną szyję, a delikatna szminka podkreślała pełne usta. Gdybym był jakimś pizdkiem to bym nie potrafił rozmawiać z nią bez jąkania się (swoją drogą kolega z działu IT ma ten właśnie problem).

Standardowo zapukałem w szklane satynowe drzwi i wszedłem nie czekając na zgodę.

– Słuch…

– Siądź na kanapie. Muszę coś skończyć – nawet nie przerwała pisać.

Rozsiadłem się na skórzanej… sofie? Kanapie? Narożniku? Cholera wie. Było duże, wygodne i zajmowało więcej niż mój aneks kuchenny. Za oknem migały światła Wrocławia. Widok zawsze robił na mnie wrażenie. Tym bardziej, że SkyTower był jedynym tak wysokim budynkiem w odległości kilkuset kilometrów. Można było poczuć się jak Bóg.
W naszym open space nie było okien. Były LEDy.
Szelest klawiatury na chwilę ścichł. Odwróciłem się. Gwałtowniej niż bym chciał.

Wpatrywała się we mnie znad okularów, jakby chciała coś powiedzieć.

-Wiem, że przywykliście do tego, że się robię za trzech, ale… – zacząłem.

– Otwórz szafkę. Środkowe, dolne drzwi i się poczęstuj. Zaraz skończę.

Szok. Czym mam się częstować? Ciastem z wigilii? Bigosem? Przecież ona nawet nie życzyła nam ani razu Wesołych Świąt. Zimna profesjonalistka, żyjąca tylko słupkami sprzedaży i statystykami.

I mam zaproszenie do jej prywatnej szafki na poczęstunek? Zaczynam się bać. Pewnie zaraz wyskoczy na mnie kobra z tej szafki… albo inna tarantula.

W szafce w sumie było to czego się można było spodziewać. Alkohole. Z tych droższych. Zapewne prezenty od podwykonawców, dostawców i klientów. W głębi była nawet mini zamrażarka z dwiema butelkami wódki i kostkami lodu. 

Nalałem sobie Jack’a Daniels’a, z butelki zimnej tak, że aż parzyła. Trochę więcej niż wypadało.

- Mi też coś przygotuj – nie przestawała pisać. – Tylko gin z tonikiem. 

Szlag. Nigdy nie byłem w tym dobry. Dżin – jest. Tonik – jest. Nada się.

- Połóż na stoliku. Już kończę.

Wróciłem na swoje miejsce. Łyk tego Jack’a był mi potrzebny. Łyk, który skończył się opróżnieniem szklanki. Przyłożyłem sobie zmrożone szkło do czoła i znów na chwilę odleciałem. To przepracowanie, nie panikuj.

Poczułem delikatne szarpnięcie. Jej dłoń zacisnęła się na szklance. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie. Ja zszokowany.

– Naleje Ci drugiego.

Kiedy pochyliła się do barku zabrakło mi tchu. Przecież ona ma ze trzydzieści pięć lat, a to co opinała ta czarna spódnica musiało należeć do dwudziestolatki.

– Domyślasz się, dlaczego tu jesteś? – spytała się kiedy zalewała kostki lodu Jack’iem.

– Nie bardzo. Jeżeli chodzi o Konrada to jesteśmy pogodzeni. 

– Pogodzeni?

– Mamy to wyjaśnione – odparłem.

– Stary chce, żeby Cię dyscyplinarnie zwolnić – powiedziała wprost. Bez emocji.

Ha! Trudno powiedzieć co poczułem. Ten wieczór i tak już był dość abstrakcyjny. Kątem oka zauważyłem, że światła poza biurem zgasły. Nie było widać naszych boxów. Pewnie sprzątaczka skończyła swoją robotę i wyszła. Wypiłem drugą szklankę, która chyba już jakiś czas stała na stoliku.

- Jutro dostaniesz wypowiedzenie za porozumieniem stron – wstała i podeszła do okna. – Najlepsze rekomendacje i polecenie. Do końca tygodnia odezwą się do Ciebie z konkurencji.

Cholera. Jednak groźby tego grubasa to była prawda. Znał Ryśka.

-Bardzo ładnie się zachowałeś podczas imprezy w piątek. Że tak powiem… rycersko.

– Proszę nie wspominać… – nie dałem sobie poznać, że w sumie zależy mi na tej robocie. – Skąd Pani wie?!

– Ludzie plotkują – puściła mi oko? Uśmiechnęła się? W tym świetle nie było widać. – Miałeś czas kiedyś popatrzeć w spokoju na miasto?

Skąd to pytanie? Że co…? Miasto! Panorama za jej oknem. 

- Nie. Tylko jak przychodziłem „na dywanik” do Pani – pozwoliłem sobie na żart. Nieśmieszny.

- Teraz masz okazję – zabrała mi szklankę i poszła do barku.

Wstałem z zamiarem podejścia do okna…
…i coś mnie napadło. 

Zła myśl.

Myśl, która może mieć swoje konsekwencje.

Co mi zależy? Bardziej mnie zwolnić nie mogą. Najwyżej udam pojebanego, przeproszę i wrócę do domu.

Dotknąłem jej szyi jak nalewała sobie dżinu.

- Co!?! – syknęła i próbowała się odwrócić.

Wykręciłem jej rękę tak, żeby była unieruchomiona i ustami przywarłem do jej szyi.

- Co robisz… och.

- Cicho… – szepnąłem.

Prawą ręką powędrowałem do jej biustu. Przez bluzkę i stanik była już dość miękka. Zacząłem masować delikatnie, jednocześnie coraz gwałtowniej pieszcząc ustami jej szyję.

Po kilku chwilach moje starania przyniosły efekty. Jej oddech stał się cięższy. Usta rozszerzone. Zamknęła oczy.

Pchnąłem ją na oparcie kanapy, pilnując, żeby nie wyrwała się z uścisku.

Głośnio wypuściła powietrze z płuc. Miałem wrażenie, że wypięła się zachęcająco. Może to tylko wrażenie? Albo moja chuć. Jestem przekonany, że jeszcze nie ma pewności czy tego chce.

Stanąłem za nią, chwyciłem ją za kark i pociągnąłem do siebie. Wygięła się w zmysłowy łuk. Znów przywarłem ustami do jej szyi. Zaczęła drżeć. Nogi jej się ugięły, kolana połączyły, wypięła się jeszcze bardziej. Zaczęła poruszać się w rytm mojego dotyku.

– Zobacz czy nikogo nie ma… ach.

Nie zareagowałem. Zamiast tego skierowałem prawą rękę do guzików jej bluzki. Wystarczyło lekko pociągnąć i wszystkie puściły. Znad jej ramienia zobaczyłem doskonały biust opięty w koronkowy stanik. Podważyłem od dołu prawą pierś, tak żeby uwolnić sutek. Chwyciłem go delikatnie i zacząłem się nim bawić, obracać i lekko szczypać. Znów jęk.

Próbowała się wykręcić tak, żebym miał lepszy dostęp do jej szyi. Nie miała łatwego zadania zważając na to, że cięgle krępowałem jej ręce za plecami. Byłem pewien, że taka próba sprawiała jej ból.

– Słabo… – szepnęła.

Na chwilę straciłem fason. Zaskoczyła mnie.

– Mocniej…

Docisnąłem ją do oparcia kanapy i podziwiałem przez chwilę wypiętą pupę oraz półnagie plecy. Ciągle krępując jej dłonie szarpnąłem jej bluzkę tak, żeby całość zatrzymała się na nadgarstkach. Używając „tajnego” sposobu splątałem materiał tak, żeby posłużył jako więzy. Sukces. Teraz miałem wolne obie dłonie. Znów jęknęła.

Ja ci dam „słabo”.

Dłoń wsunąłem jej pod szyję, pociągnąłem do siebie i polizałem za uchem. Osunęła się na ugiętych kolanach. W tym samym momencie podciągnąłem jej spódnicę i od razu skierowałem się w miejsce gdzie polubi najbardziej.

Zauważyłem, że nosiła pończochy (!) na pasku (!) i ładne pełne koronkowe majtki.

Kiedy jej dotknąłem była już mokra. Bardzo mokra. Przez materiał odszukałem zgrubienie i zacząłem pieścić. Na początku delikatnie, ale zaważyłem, że Pani Dyrektor stała się na chwilę bardziej spięta… No to mocniej.

Mój palec zaczął wibrować. Jej oddech od razu stał się cięższy a ciało zaczęło drżeć. Znów docisnąłem ją przez oparcie. Teraz miałem co podziwiać!

Pupa wibrująca w charakterystyczny sposób, plecy przyozdobione tylko w stanik i profil wykrzywiony w przyjemnym grymasie. Spojrzała mi przez chwilę w oczy, po czym znów zacisnęła powieki, kiedy zacząłem ją gwałtownie masować całą dłonią.

Kiedy poczułem, że dochodzi odsunąłem majtki i wszedłem w nią dwoma palcami. Krzyknęła.

To ją opóźni. Ale i wzmocni odczucia.

Zaczęła się wić niczym dzika kotka. Otworzyła szeroko usta i oczy. Docisnąłem ją mocniej, żeby się przypadkiem nie wymknęła i przyśpieszyłem ruchy palcami.

Dwa palce w niej poruszały się niezależnie. Wiły się dynamicznie. Mniej regularnie. Chaotycznie. Próbowała się wyrwać. Ona tego chciała. Ciało nie mogło tego znieść.

Szarpnęła się gwałtownie. Całe ciało wykrzywiła do tyłu i wydała z siebie stłumiony jęk. Puściłem ją dając jej swobodę i wsadziłem w nią jeszcze głębiej. Zadrżała jeszcze trzy razy, po czym opadła na kanapę.

– Och… ochh.

Podniosłem ją i posadziłem na oparciu. Zdawała się być nieprzytomna. Pozwoliłem jej delikatnie osunąć się na podłogę. Piersi poruszały się w rytm ciężkiego oddechu. Przymrużone oczy i lekko otwarte usta świadczyły o delikatnym braku świadomości.

Odwróciłem się w stronę szafki z barkiem.

– Gdzie idziesz? – syknęła. – Wracaj.

Nie zareagowałem. Wziąłem duży łyk Jacka prosto z butelki, poluzowałem krawat i odwróciłem się. Oparty o szafkę delektowałem się jej widokiem.

Klęczała z lekko rozłożonymi nogami. Piersi falowały w rytm powolnego, głębokiego oddechu. Głowę miała lekko opuszczoną, a z ust ciekła strużka śliny. Bujne kręcone blond włosy przysłaniały jej twarz.

Podszedłem do niej, uniosłem jej brodę i wytarłem twarz kciukiem. Usta zareagowały, ukąsiła mój palec i uśmiechnęła się złośliwie. Dałem jej przez chwilę się possać, po czym chwyciłem usta tak, żeby zrobiła „dziubek” i przyłożyłem je butelkę z Jack’iem. Przechyliłem gwałtownie. Perwersyjną przyjemność sprawiło mi patrzenie jak się przez chwilę krztusi ostrym smakiem, jak się w końcu poddaje i zaczyna pić. Złocisty napój spłyną jej po brodzie, po szyi. Pojedyncze strużki popłynęły na piersi, większość spłynęła rowkiem i powędrowała w stronę małego pępka… I niżej.

Kiedy zauważyłem, że zaczyna za bardzo mrużyć oczy stwierdziłem, że ma dość i… przechyliłem butelkę na chwilę jeszcze bardziej. Zaczynała się krztusić. Odsunąłem jej szyjkę od ust. Gwałtownie kaszlała i łapała powietrze. Kiedy zwolniłem uścisk na twarzy upadła do przodu. Ze skrępowanymi za plecami rękami wyglądała, jak nastolatka z tumbrla. A jeszcze godzinę temu była najsroższą Panią Dyrektor jaką widziały wszystkie Działy Handlowe świata.

Ściągnąłem krawat i marynarkę. Spojrzałem w zamglone oczy. Spróbowała podnieść głowę tak by dostać się ustami do mojej dłoni. Pozwoliłem jej i poczułem dreszcz jak zaczęła mnie lizać. Całowała moje palce, wędrowała po wewnętrznej części, językiem dotknęła nadgarstka.

Pochyliłem się i rozpiąłem stanik drugą ręką. Pasek „strzelił” do przodu i piękne opalone piersi były wolne. Byłe mniejsze niż się spodziewałem, ale taki rozmiar właśnie uwielbiałem. Na szczęście nie miała ramiączek, co rozwiązywało problem ich odpinania.

Podciągnąłem ją za włosy do góry tak żeby uklękła, a jej twarz znalazła się na wysokości mojego krocza.

Jęknęła.

***

Podciągnął mnie za włosy do góry tak żebym uklękła, a moja twarz znalazła się na wysokości jego krocza.

Jęknęłam.

Usłyszałam dźwięk rozpinanego zamka. Poczułam, że bezwiednie przegryzam wargi. Coś dotknęło moich ust. To jego męskość? Niee. Palec. Chyba kciuk. Pocałowałam. Zaczęłam ssać. Reszta Dłoni spoczęła na policzku. Kręciło mi się w głowie od rozkoszy i alkoholu. Głownie od rozkoszy. Takiego podniecenia nie czułam już dawno. Od czasów studiów.

Dłoń zniknęła. Usłyszałem szelest materiału i brzdęk klamry od paska. Coś miękkiego i jedwabistego musnęło moje czoło.

Wykręciłam zachłannie głowę do góry próbując złapać go ustami. Szarpnął mnie za włosy i przyparł głowę do oparcia kanapy.

Teraz poczułam go na policzku. Zaczął wędrować w stronę kącika ust. Dotknął ich. Kiedy poczułam, że zwolnił uścisk pozwoliłam sobie go pocałować. Delikatnie, tylko w sam czubek. Wysunęłam język, żeby zrozumiał, że chcę żeby wszedł. Nie wszedł.

Wysunął go i przystawił go bokiem. Albo dołem. Gdzie jest góra, a gdzie dół? Co to Grawitacja? Zaczęłam pracować językiem. Całą głową. Od czubka, aż po nasadę. Poczułam jak staje się jeszcze twardszy.

Cofnął się… By po chwili wrócić i wejść gwałtownie w moje usta. Docisnął mnie do siebie. Zabrakło mi oddechu. Oczy zaczęły łzawić. 

Taaaaak!

Wycofał się pozwalając mi złapać oddech. Czułam, że ślina spływa mi po brodzie. Wszedł jeszcze raz. Tym razem nie tak głęboko. Zwolnił uścisk.

Zacisnęłam na nim swoje usta i zaczęłam ssać. Językiem dotknęłam tej małej żyłki na spodzie. Czy on to lubi? Usłyszałam westchnięcie, cały zadrżał. Lubi. Przyśpieszyłam. 

Nie mógł tak długo wytrzymać. Nikt nie może. Poczułam jak jego dłoń znów się zaciska na włosach. Pociągnął mnie w swoją stronę. Znów odsunął. I znów. Nadał mi rytm, który szybko podchwyciłam.

Ściągnął mi krawat z oczu. Spojrzałam mu w oczy. Tylko po to by je chwilę zamknąć i wrócić do jego męskości. Przyśpieszyłam ruchy. Teraz on zaczął dopasowywać się do mojego rytmu. Szybciej.

Znów dłoń na włosach. Zaraz dojdzie.

Urósł jeszcze bardziej. Krew spłynęła mu z całego ciała i skumulowała się w jednym punkcie.

Poczułam ciepło i charakterystyczny smak… Dużo tego… Za dużo!

Cofnął się. Wyszedł ze mnie ciągle dochodząc.

Ciepło na policzku. Na brodzie. W otwartych ustach. Na biuście. Szyi. Wysunęłam język. Zamknęłam oczy.

Wyprężył się i zamarł wygięty w łuk. Wydał z siebie dźwięk niczym ginące zwierzę.

Wszedł jeszcze na chwilę i uśmiechnął się… Najbardziej obelżywy uśmiech jaki widziałam w życiu!

Kiedy zwolnił uścisk, opadłam. Nie byłam zmęczona, ale wiedziałam, że taki widok sprawi mu jeszcze większą przyjemność. 

Odwrócił się i poszedł w stronę biurka. Z kieszeni marynarki wyciągnął paczkę Marlboro. 

Gwałtownie się odwrócił, kiedy poczuł dmuchnięcie za uchem. Podniesienie się z pozycji w jakiej mnie zostawił nie było łatwe. Zwłaszcza w szpilkach i ze skrępowanymi rękami (swoją drogą ten węzeł był bardzo umiejętny). Ale dwa lata Yogi i regularnie treningi aikido robiły swoje.

– Tu nie wolno palić – szepnęłam w jego zaskoczoną twarz.

Stopą zahaczyłam go za spodnią stronę kolana i po chwili leżał plackiem na podłodze. Szpilka z buta wylądowała na jego mostku, dając mu do zrozumienia, że ma nie wstawać.

Teraz ja się uśmiechałam obelżywie.

Stopą zahaczyła mnie za spodnią stronę kolana i po chwili leżałem plackiem na podłodze. Szpilka z buta wylądowała na moim mostku, dając mi do zrozumienia, że mam nie wstawać.

Teraz ona się uśmiechała obelżywie.

– Ściągnij mi spódnicę.

Rozpiąłem zamek z boku sięgając jej dookoła pupy i zsunąłem lekko materiał. Kiedy materiał nie był już napięty na biodrach, opadł swobodnie na dywan. 

Dumnie stała nade mną prężąc się i prezentując swoje ciało. Była pewna swojego wyglądu. Pończochy na pasku zabudowane majtki (wszystko z czarnej koronki) jeszcze bardziej podkreślały jej wdzięki.

Spróbowałem się podnieść, ale docisnęła mnie okutą szpilką. Miała czerwoną podeszwę.

– Ściągnij koszulę – powiedziała głosem taki jak zwykłem słyszeć. Z jednej strony nie był rozkazujący, ale… nie było miejsca na sprzeciw.- I mnie wytrzyj

Podniosła trochę stopę do góry tak, żebym mógł się wkręcić.

Po ułamku sekundy znów poczułem czubek buta na klatce piersiowej. Byłem dosłownie przyszpilony do podłogi. Co prawda miałem doświadczenie z samoobroną, ale po jej pokazie z moim kolanem nie byłem pewien, czy opór miał jakiś sens.

Odruchowo spróbowałem złapać ją za nogę. Cholera! Au! Moje palce! 

– Powiedziałam nie wstawaj – teraz już się nie uśmiechała. Kucnęła tak, że łonem dotknęła mojego brzucha. Poczułem ciepło i wilgoć.

Jak to w ogóle możliwe? Ona ma ręce ciągle skrępowane za plecami?

Kiedy przez koszulę dotknąłem jej miękkiej skóry, brzucha i jędrnych piersi, poczułem że znów twardnieję.

Pochyliła się nade mną. 

– Chcesz mnie? – szepnęła kiedy jej piersi znalazły się trzy milimetry od mojej twarzy. – Pragniesz mnie?

– Taaak.

Wyprostowała się gwałtownie i sięgnęła skrępowanymi dłońmi do tyłu. Dotknęła mnie. Zacisnęła na mnie palce i ścinała to co zaczęło znów twardnieć.

– Czuję – znów się uśmiechała zadowolona z siebie.

Poruszała dłońmi w górę i w dół. Sama zaczęła się ocierać o mój brzuch. Była cała wilgotna. A ja znów byłe twardy. I gotowy.

- Masz mnie zerżnąć… Jak zdzirę.

Na jego twarzy przez chwilę malowało się zdziwienie. Ale tylko przez chwilę. Jedną ręką chwycił mnie za pierś i lekko ścisnął, trochę niezręcznie.

Kciukiem drugiej dłoni wylądował na dole, bardzo zręcznie… 

Tak, że pod zamkniętymi powiekami zobaczyłam małą oddaloną eksplozję… Kiedy zaczął poruszać palcem błysków było coraz więcej, były coraz bardziej wyraźne. Czułam już minimalne fale gorąca. Zaczęły się zbliżać.

Pojawiła się też przyjemność z innego źródła. Drugi kciuk dotkną twardego sutka, by za chwilę wylądować w moich ustach.

- Musisz poślinić – szepnął.

Musiałam.

Na dole z kolei nie było to potrzebne. Nawet jego brzuch był mokry przeze mnie. Zaczęłam bezwolnie poruszać miednicą. Ocierać się o jego brzuch. O pupę obijała mi się jego męskość. Naprężona i twarda. Znów próbowałam ją chwycić. Nie udało mi się. Już miałam problemy z koordynacją.

– Ssij palec – zabrzmiało jak rozkaz. – Patrz mi w oczy. 

Chciałam wykonać, ale… Zaczynało się! Fala gorąca ogarnęła moje ciało. Przed oczami miałam burzę z piorunami. Burzę we wszystkich kolorach tęczy. Była blisko. Dusiła. Szarpnęłam się, a moja twarz wygięła w stronę sufitu. Jego dłoń opadła na szyję, na krtań. Chwyciła mnie. Zabrakło mi tchu.

Burza mnie ogarnęła. Ruchy jego kciuka na dole roznosiły się na całe ciało. Przenosiły na zewnątrz. 

Teraz szarpnęłam się do przodu. Oparłam czoło o jego pierś. Wibrowałam. Po plecach przeszło mrowienie, rozeszło na ramiona. Miałam wrażenie, że włosy mi się elektryzują. Burza była teraz nade mną. Na dole byłam ja. Wijąca się niczym żmija, śliniąca na jego ciało. Pragnąca tego ciała.

Coś się zmieniło. Zmienił ręce. Ta którą się mną zajmował, cała mokra, wylądowała na pośladku. Druga zajęła jej miejsce. 

Chwila przerwy spowodowała, że wszystko zastopowało na chwilę. Po czym wróciło! Podwójnie!

Byłam w samym centrum burzy. Więcej kolorów. Wszystko wirowało.

Druga dłoń zaczęła działać. Od tyłu. Trafił palcem między moje dolne wargi. Docisnął. Przesunął w prawo. W lewo. Kilka razy. Kapałam. Dyszałam mu w ucho. Usta musiałam mieć szeroko otwarte by oddychać. 

Dłoń powędrowała wyżej, między pośladki. Poszukiwał czegoś palcem. Nie miałam siły protestować. Nie chciałam. Nie byłam pewna. Chciałam.

Po chwili odnalazł to czego szukał.

Sięgnąłem wilgotną dłonią wyżej, między pośladki. Szukałem palcem. Nie miała siły protestować. Nie chciała. Nie była pewna. Chciała.

Po chwili znalazłem to czego szukałem.

(chciała, żeby ją „wyruchał” „jak ździrę”… takiej prośby jeszcze nie dostałem. Proszono mnie  o bycie delikatnym, ostrzejszym, szybszym, wolniejszym. Prosiły o szczególne rodzaje seksu: oralny, hiszpański, fisting, fingering, analny i co sobie wymyśliły. Ale nigdy wcześniej nie dostałem tak bezpośredniej propozycji… A nie! Była taka! Jednak w praniu wyszło, że jej słowa „weź wszystko” oznaczały bardzo kiepskie obciąganie i średnie doggie. Nawet się porządnie wypiąć nie umiała)

Metaforycznie: Ona uchyliła drzwi zapraszająco. Ja je teraz wyważę.

Ani na chwilę nie przestałem wirować kciukiem na jej cipie. Byłem kiedyś basistą. Oburęcznym. Mogłem tak godzinami.

Przycisnąłem wilgotnym palcem wskazującym między jej pośladkami i obserwowałem reakcję na twarzy. Dyszała i podskakiwała, oczy miała zamknięte, zaciskała je. Cycki wirowały mi przed twarzą. Może się jeszcze nie zorientowała co zamierzam. 

Wchodzę! Na razie tylko pierwszy paliczek. Około półtora centymetra.  Jęknęła przeciągle… 

Spowolniłem ruchy na łechtaczce. Niech ochłonie. Nie chcę, żeby doszła drugi raz w ten sposób.

Wszedłem dalej. Wyprostowała się i jęknęła przeciągle…

Teraz już wiem – mogę dziś wszystko. Trafiłem na Święty Grall każdego seksoholika. Suka chętna… wróć… suka niewyżyta i niezaspokajana, wiedząca czego chce.

Przerwałem. Miałem jeszcze chwile zanim się zorientuje, że coś się zmieniło. Sięgnąłem pod nią po swojego kutasa i zręcznie go naprowadziłem. 

Jej wargi były ciepłe i wilgotne. Lekko szorstkie jakby depilowała się jakieś trzy dni temu. Ale to mogłem i tak wyczuć dopiero teraz członkiem. Najczulszą częścią męskiego ciała zaraz po języku.

Poprzesuwałam chwilę w wprzód i w tył szukając wejścia. Wszedłem czubkiem delikatnie i powoli.

I pociągnąłem ją w dół. Krzyknęła. Ten odgłos za chwilę zamienił się w jednostajne dyszenie kiedy zacząłem pracować miednicą. Od razu poruszałem się szybko, dynamicznie w górę i w dół, dociskałem ją trzymając dłoń na wcięciu w talii. 

Była bardzo ciasna, ale odpowiednio nawilżona, także poruszałem się gładko. Palcem w jej odbycie czułem jak się w niej poruszam. Napierałem na tą ściankę wewnątrz która nas dzieliła. Z każdym moim ruchem ona wydawała cichy pisk.

Czułem, że nabrzmiewam. Rosnę w niej. Krew ze mnie spływa. 

W tej pozycji dojdę szybko, a ona tak pobudzona na zewnątrz może dużo potrzebować w środku.

Chwyciłem ją za szyję i pociągnąłem w dół. Polizałem piersi. Poczułem, że zaczyna wierzgać skrępowanymi dłońmi kiedy z niej wyszedłem. Chciała mnie.

Podniosłem teraz ją całą do góry i wysunąłem się  spod niej. Klęczała nisko z wypiętym tyłkiem. Obszedłem ją i uklęknąłem. Chwyciłem za kark i przycisnąłem do podłogi. Wsadziłem drugą rękę między nogi i uniosłem. 

Piękny widok. Ręce skrępowane, wypięta i mokra. Chętna pupa. Psychika już podjarana i spragniona.

Ściągnąłem w końcu te majtki i zostawiłem je na wysokości kolan. Lubiłem jak mają nogi złączone w takiej pozycji.

Znów poszukałem wejścia. Tym razem wszedłem od razu stanowczo. Dociskałem do samego końca. Twarz miała bokiem dociśniętą do dywanu i dyszała za każdym moim ruchem.

Nie poruszałem się szybko, utrzymywałem jednostajne tempo. Starałem się wchodzić i wychodzić na całą długość.

Przestała pulsować… Zaczęła się wić. Trochę kulić. Dochodziła.

Wsadziłem jej kciuk. Grubszy palec. Od razu do połowy. W tyłek.

I znów krzyknęła. Nie panowała nad tym. Powinno ją to trochę opóźnić.

– Ograniczasz się… – wyjęczała. 

– Przedłużam tylko – odpowiedziałem. Zorientowałem się, że też ledwo łapię oddech – Wiem, że mnie tam chcesz… suko.

– Proszę…

– O co?

– Błagam…

– Nie słyszę!

Sięgnęła do tyłu skrępowanymi dłońmi.

– W pupę… wyruchaj mnie w dupę…

Tego chciałem! (ona tego pragnęła)

Wyszedłem a ona opadła.

Ustawiłem czubek penisa tam gdzie przed chwilą był kciuk. Idealnie…

(ciąg dalszy nigdy nie został napisany)

Ten tekst odnotował 16,845 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.84/10 (29 głosy oddane)

Komentarze (4)

+1
0
Tekst ma potencjał, ale jest strasznie nierówny i widać, że byl publikowany w częściach. Stąd pewnie powtórzenia, miejscami bardzo porwana narracja i temu podobne niedoróbki. Gdyby porządnie zredagować całość, ujednolicić styl i poprawić błędy ogólne (np. graal się pisze przez dwa "a", joga normalnie przez "j" itp.) byłaby całkiem fajna historyjka. I nawet urwane zakonczenie jest spoko, bo wypada w idealnym miejscu jako taki cliffhanger 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
... A zamiast

satysfakcją kliknął „zapisz”

powinno zdaje się być
'kliknąłem'...
I jest co najmniej parę takich miejsc.
Bardzo podoba mi się lekkość pióra, dobrze byłoby nie stracić tego w korekcie, i bardzo chciałbym zobaczyć ten tekst na głównej, ale zgadzam sie z @Agnessa - wymaga nieco inwestycji. 🙂)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+5
0

Z ulokowanego mniej więcej w centrum open space’a bosku


Doczytałem do tego miejsca. Tekst powinien przejść przez warsztat, a dopiero po poprawkach, trafić do poczekalni.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-3
Jestem za wyprowadzenie z poczekalni. Uczyniłem odpowiedni krok. Opowiadanie bardzo mi się podoba. Powodzenia na głównej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.