Eva
15 lipca 2019
Szacowany czas lektury: 3 min
- Bierzemy tę białowłosą kurwę.
Patrzył na ciebie. Tak, na ciebie.
Na małą, związaną, opatrzoną czarną obrożą szmatkę. Zwykłą, nudną, niegodną uwagi. Jedną z wielu, klęczącą w ciasnym, ściśniętym szeregu oczekujących na swój gorzki los. Na nic. Tym właśnie byłaś, od kiedy dałaś się złapać w nagonce. Przestałaś istnieć dla świata; przestano pamiętać twoje imię, nazwisko, kolor oczu i ulubioną kawiarenkę. Przestano patrzeć na twoje Ja, na twoje emocje, pragnienia, marzenia, na to kim jesteś i kim chciałaś być. A jednak teraz - klęcząca, zniewolona, rozebrana, ociekająca śliskim nasieniem po ostatniej grupce i tępo wodząca oczyma za kolejnymi mężczyznami przeglądającymi towar - czułaś się znacznie bliżej tego, czym zawsze miałaś być. Małą, tanią, bezbronną, usłużną suką na łasce stada wygłodzonych, żądnych wrażeń samców. Numerkiem, przedmiotem, kawałkiem mięsa szarpanym przez tuziny grubych, ogromnych, pulsujących żądzą kutasów. Małym, podartym, upaćkanym kobiecym ciałkiem w dzikiej, suczej rozkoszy wijącym się pośród natłoku potężnych męskich ciał.
Może to dlatego wybrał ciebie.
Inne drżały. Łkały. Strachliwie i niepewnie zerkały na klientów okazjonalnie zaszczycających je przelotnym spojrzeniem, same nie wiedząc, czy lepiej być kolejną parą cycków na wystawie, czy kupną kurwą dziennie obsługującą cały gang. Te naszpikowane psychodelikami tępo wpatrywały się w podłogę. Inne padały na twarz, skręcane skurczami po godzinnym klęczeniu z nadgarstkami związanymi za plecami.
Ich uda ociekały strachem, potem i paniką.
Twoje wciąż lekko drżały w czystej, suczej rozkoszy, wolno ulatującym posmaku po tym, co zrobiło ci kilku facetów z gangu, zanim wepchnęli cię do szeregu. Gwałcili. Rżnęli. Jebali. W małym, ciemnym pomieszczeniu ciężko było ci znaleźć suchy kawałek dla twoich drżących stóp. Stałaś w kałuży stygnącego nasienia, gardłowymi jękami przyjmując tysiące ataków twardych kutasów. Leżałaś na małym stoliku, gnąc i wijąc się pod brutalną szarżą rozrywającą twoją cipkę, odruchowo łykając kutasa wsuniętego w twoje usta i waląc kolejne przystawiane do dłoni. Leżałaś zgnieciona pomiędzy czarnym ciałem a mokrą, śliską podłogą. Nie pamiętałaś wiele. Męskie krocze nachalnie zabierające cały widok, gęste strumienie spermy, dzikie fale perwersyjnej rozkoszy wypełniające rozepchane, zalane wnętrze. Godzina po godzinie.
Podczas gdy ich uda ociekały strachem, potem i paniką, na twoich za cholerę nie można było oddzielić wycieku kobiecych soków od grubej, połyskującej warstwy śliskiego nasienia. Kapały. Ociekały. Wnętrze twoich ud było usiane strużkami gęstego koktajlu, a twoje wnętrze co jakiś czas wypuszczało kolejną strużkę dostawy. Wargi oblizałaś do czysta. Jednak wciąż zbierałaś językiem cienką, lśniącą powłokę i za każdym razem miałaś wrażenie, że gdzieś pośród porcji śliny wyczuwasz małą kroplę spermy.
Byłaś suką. A on to wiedział.
Rozwiązali cię, zapakowali w białe, poszarpane szmaty ledwo zasłaniające sucze wdzięki i pchnęli w ramiona czarnoskórego giganta. Czułaś, jak inne kobiety patrzyły z zazdrością, niezręcznie prężąc swoje atuty w nadziei na ostatnią zmianę. W nadziei, że zostałabyś z powrotem wepchnięta w grupkę złowionych niewolnic-ciągutek, a one codziennie wiłyby się jebane masywnym czarnym kutasem.
Dla większości wątpliwy honor. Dla ciebie... rozkosz.
Męska dłoń bezceremonialnie chwyciła cię za pośladek i silnie ścisnęła, przez chwilę miętosząc jędrne, kobiece ciało. Szybko powędrował do talii, z niewiele mniejszą werwą testując wąski, delikatny punkt swojego nowego nabytku. Czułaś się jak zwierzyna - bezbronna, obmacywana, oglądana z wszystkich stron i oceniana. Jak zwierzyna w łapach potężnego, zagłodzonego drapieżnika. Gdzieś niżej, niżej niż te uczucie rozpalające twoje dziko rozpędzone serce czułaś coś ogromnego, kurewsko napalonego, wszystkimi siłami próbującego przebić się przez szorstką tkaninę rozporka i wbić w twoje delikatne ciało - wielkie, gorące wybrzuszenie ocierało się o twoją nagą skórę nieco poniżej pępka. Jedną dłonią ściągnął twoje włosy i boleśnie szarpnął do tyłu.
Patrzył na ciebie.
W oczy.
I zaakceptował.
Zostałaś wyprowadzona. Za rękę, jak dama, eskortowana przez trzech rosłych facetów i twojego giganta. Dostałaś bieliznę, sukienkę, małą damską torebkę i przestronne miejsce w luksusowym samochodzie. Gigant usiadł z przodu. Ruszyłaś.
Na wieczność bycia rżniętą, posuwaną i jebaną. Brutalnie, dziko, po zwierzęcemu, przez hordę rozpalonych samców. Będziesz się krztusić. Dławić. Tonąć. Pod wiadrami gęstej, palącej spermy kapiącej z każdego centymetra twojego ciała. Będziesz łykała, spijała, przyjmowała setki spustów na twoje małe, kobiece ciało. Będziesz się wiła w błogiej, uzależniającej rozkoszy, długimi, przeciągliwymi jękami akompaniując każde wbicie i posunięcie wypełniające część twojego rozepchanego ciała. Będziesz rozpychana, jebana, obierana ze swej fałszywej otoczki i przekuwana w to, czym zawsze miałaś być.
Małą, szczęśliwą suką.