Edukacja Aleksandra (III)

19 sierpnia 2010

Opowiadanie z serii:
Edukacja Aleksandra

Szacowany czas lektury: 27 min

Budzik zadzwonił natrętnie, przerywając sen. Budził się z niechęcią, czując piasek pod powiekami. Za oknem szarzało, pierwsze błyski wschodzącego słońca rozjaśniały ustępującą noc. Zapowiadał się ciepły, kwietniowy dzień, choć Aleksandra wcale to nie cieszyło. Jego złość powróciła. Złość, która siedziała w nim od dłuższego czasu. Złość, która miała przynajmniej kilka przyczyn. Złość, którą chciał z siebie wyrzucić.

Żigolak - to była pierwsza przyczyna. To słowo towarzyszyło mu od dłuższego czasu. Wbiło się w jego głowę i nie chciało stamtąd wyjść. Żigolak - męska prostytutka, zaspokajająca starsze kobiety. Tak powiedziała o nim Marzena, w sobotę, w klubie studenckim. Siedziała z trzema obcymi żulami, jakich wielu kręciło się po osiedlu akademickim w trakcie juwenaliów, lekko już pijana, zaś oni wyraźnie dobierali się do niej. On, też już lekko wcięty, próbował ją stamtąd wyciągnąć, towarzystwo tych trzech nie podobało mu się. Wyśmiała go, ujawniła publicznie jego tajemnicę, z której tylko jej się zwierzył. Cholera, niewiele brakowało... Gdyby wdał się w bójkę z tamtymi... Na szczęście był Paweł.

"Wszystkie kobiety to chuje, a te pizdy to se mogą w dupę wsadzić" - przypomniał sobie jego słowa.

Uśmiechnął się do siebie. Głupie, wulgarne, ale... śmieszne. Paweł wyciągnął go z klubu zanim doszło do czegokolwiek. Wyciągnął... a potem pili całą noc w jego pokoju w akademiku.

"Tak, Paweł to świetny kumpel" - pomyślał.

Myśli Aleksandra wróciły do wydarzeń sprzed niespełna trzech miesięcy. Pojechał wtedy do Marzeny. Pojechał i został do rana. Przegadali wtedy całą noc. Zaufał jej, myślał, że jest taka sama jak on. Opowiedział jej o Edycie, Dance, opowiedział o swoich planach na przyszłość, o pragnieniu miłości, o uczuciach. Potem kochali się. Jeden, jedyny raz. A potem, parę dni potem, kiedy zadurzył się, kiedy zaczęło mu się wydawać... spławiła go. Wtedy po raz pierwszy powiedziała, że z żigolakiem nie ma zamiaru się zadawać. Wtedy... a w sobotę po raz drugi, publicznie, kiedy w trosce o nią, jako koleżankę z roku, chciał się wtrącić.

Marzena po prostu taka była. Było w niej coś dziwnego, coś nieuchwytnie obcego. Traktowała kolejnych facetów jak zabawki, "zaliczając ich" i zostawiając bez skrupułów. Bawiła się i szukała wciąż nowych podniet. Olek doszedł do tego wniosku, kiedy bliżej poznał Pawła.

Paweł był jego kolegą z roku. Też kiedyś, w listopadzie zeszłego roku, po imprezie w pubie, Olek przypominał sobie nawet słabo ten moment, stał się kolejnym, jednorazowym "łupem" Marzeny. Wcześniej nie mieli ze sobą zbyt bliskich kontaktów, ale ostatnio, podczas wspólnego opracowywania referatu na zajęcia, zawarli bliższą znajomość. Mieli wspólne zainteresowania, podobne poglądy na życie, lubili nawet te same gatunki piwa. Szybko się dogadali i był to początek typowej "męskiej przyjaźni".

Jednak nawet najlepszy kumpel nie był w stanie zahamować rosnącej frustracji Aleksandra. Frustracji, która stopniowo przeradzała się w niepohamowaną złość. Marzena była przelotną przygodą, ot - dziwką, która zaliczyła go, bez dalszego ciągu. Ale...

"Żigolak" - to słowo płonęło w umyśle Olka.

Został wykorzystany. Jedna siostra odstąpiła go drugiej, kiedy się jej znudził. Jego uczucia, kiedyś tak namiętne wobec Edyty, legły w ruinie. Wściekało go to. Złościło, że tak dał się wykorzystać i że... godził się na to. Godził się na bycie kochankiem Danki, choć coraz bardziej mu to przeszkadzało. Po ich pierwszym spotkaniu, w lutym, jej relacje z mężem wróciły, tak przynajmniej twierdziła, do normy. Nie zrezygnowała jednak ze spotkań z Olkiem. Spotykali się raz na dwa, trzy tygodnie, kiedy jej męża nie było w domu. Spotykali się tylko po to, aby się kochać, bez żadnych zobowiązań. Na początku nawet mu się to podobało. Był jej prywatnym "pogotowiem seksualnym". Bezpłatnym chłopczykiem z agencji. Stopniowo zaczęła jednak narastać złość. Tak, Danka była jej drugą przyczyną.

Z Edytą już się nie spotykał. To znaczy, spotykał się, ale zupełnie inaczej, niż dawniej. Edyta była z Kaziem. Spotykała się z nim już wtedy, kiedy Paweł myślał, że... Kazio - co za kretyńskie imię. Starszy od niej, też rozwodnik, właściciel firmy pogrzebowej. Bogaty, pieprzony trumniarz... Nieźle się ustawiła, nie ma co. A Olek... pieprzona, kulturalna, dobrze wychowana fajtłapa, nie potrafił przestać jej lubić, mimo, że tak zraniła jego uczucia, mimo, że to ona tak naprawdę go oszukała. Starał się zachowywać normalnie, jakby nic się nie stało. Do tego stopnia, że w poprzedni weekend pomagał jej w przeprowadzce. Edyta, po zakończonym rozwodzie sprzedała mieszkanie i przeprowadziła się do Kazia, do domu w dzielnicy willowej. A on, jak ten głupek, zaoferował jej pomoc... To też go złościło. Jego kretyńska słabość i nieumiejętność odmawiania kobietom... To właśnie - Edyta i jego bezsensowna słabość była kolejną przyczyną złości.

"Pieprzone kurwy. Żigolak pieprzonych dziwek" - w miarę jak rozmyślał, złość narastała w nim coraz mocniej.

Wczoraj wróciła Marta. Wróciła późno w nocy, wykończona podróżą z Niemiec, z paskudnym, migrenowym bólem głowy. Czekał na nią z radością, z kolacją, którą przygotował po powrocie z juwenaliów w niedzielę. Wróciła... z Jurkiem, swoim "chłopakiem", poznanym w trakcie wspólnego stażu. Tego się nie spodziewał. Chciał z nią porozmawiać, opowiedzieć jej o wszystkim, co się przez trzy miesiące wydarzyło, opowiedzieć o Edycie, Dance i Marzenie. Poradzić się. Nie potrafił. Nawet nie zjadła kolacji. Ucałowała Jurka na do widzenia w przedpokoju, zobaczywszy to Olek myślał, że nie wytrzyma, że zaraz kogoś uderzy, wzięła szybki prysznic, potem tabletki nasenne i poszła spać. A Paweł... wypił sam całe wino, które kupił na jej powrót. Marta pogłębiła jeszcze bardziej narastającą w nim wściekłość.

"Suka" - myślał o niej z rozdrażnieniem - "wcale nie lepsza od tamtych".

Wcale nie chciało mu się wstawać. Najchętniej naciągnąłby na głowę kołdrę i przespał cały dzień. Byle nie myśleć, byle się nie frustrować. Ale wiedział, że sen i tak już nie przyjdzie. W zasadzie nie musiałby wstawać. W poniedziałek prawie nie miał zajęć, a jedne ćwiczenia mógł sobie odpuścić. Ale... było coś jeszcze. Coś, co odkrył, grzebiąc ostatnio w komputerze. Nie chciał w to uwierzyć, ale nie miał wyjścia. To właśnie była największa przyczyna jego złości...

"Ty kretynie, idioto, kompletny nieudaczniku" - pomyślał.

Zwlókł się z łóżka i spojrzał z niechęcią na laptopa, stojącego na biurku w rogu pokoju. Pierdolony pedał. Zrobi to dzisiaj. Uwolni się od swojej złości. Zrobi to i... na tym koniec. Nie chce mieć nigdy więcej z tym nic wspólnego. Z tym... i z tymi popieprzonymi babami. Nie będzie więcej żigolakiem, chłopcem na posyłki.

Umył się, ubrał i poszedł do kuchni. Kolacja stała nadal na stole. Wczoraj nawet nie schował jej, wściekły na Martę, na cały ten popieprzony świat, zostawił tak jak stała. Niech się zmarnuje.

Drzwi od pokoju Marty były zamknięte. No tak, późny powrót i tabletki nasenne... Pewnie jeszcze spała. Nie miał ochoty z nią rozmawiać, a jednocześnie... korciło go, aby zajrzeć. Przypomniał sobie chwilę, prawie pół roku temu, kiedy wszedł do jej pokoju, kiedy chciał ją obudzić, kiedy...

Mieszanka złości, napięcia i... podniecenia. Poczuł, jak jego męskość drgnęła. Tam była Marta, samica... suka... dziwka... jak one wszystkie... jak cały ten papierowy świat...

Nie myślał. Dał się ponieść emocjom. Drzwi od pokoju cichutko skrzypnęły, kiedy otworzył je i wślizgnął się do środka.

Padające przez okno pierwsze promienie słońca (Marta zapomniała zaciągnąć story), oświetlały pokój. Dziewczyna leżała na wznak, z włosami rozrzuconymi na poduszce i z ręką na nagim brzuchu, odziana tylko w majteczki i króciutką bluzeczkę na ramiączkach, pod którą rysował się zarys ponętnych piersi, unoszących się i opadających w rytm jej spokojnego oddechu. Nawet nie zdążyła się wczoraj przebrać do snu...

- Marta - szepnął Aleksander.

Nie zareagowała. Podszedł bliżej. Spała mocno. Była tak bezbronna... Pomyślał, że w zasadzie mógłby teraz z nią zrobić wszystko, co chce. Nawet zerżnąć. Przecież tym wszystkim kobietom tak naprawdę tylko o to chodzi. Edyta, Danka, Marzena czy Marta. Wszystko jedno. Ukrywają swoje uczucia, mówią o miłości, a tak naprawdę wszystko sprowadza się do jednego. Chodzi im o to samo, co mężczyznom, tylko ukrywają to pod płaszczykiem wyrafinowania. Pieprzone suki. Suki do pieprzenia...

Czuł, że jego żądza, podsycana jej widokiem i jego wewnętrznym napięciem, zbliża się do granicy, za którą... Nie myślał o tym. Wyciągnął dłoń i dotknął jej brzucha. Był taki ciepły. Przesunął rękę wyżej, chwycił spód bluzeczki i podsunął do góry. Piękne, pełne piersi Marty, z dużymi czerwonymi obwódkami wokół sutków były niesamowicie podniecające. Jego członek wyprężył się natychmiast.

Przestał się zastanawiać. Przestał obawiać się co będzie, kiedy jego kuzynka nagle się obudzi. Dotknął jej piersi. Powoli, delikatnie, czuł jej ciepło. Zaczął masować pierś, sutek wyprężył się. Pochylił się i zaczął go ssać. Był coraz twardszy. Dłoń przesunął na drugą pierś, drugą rozpiął spodnie, uwalniając wyprężonego penisa. Marta drgnęła i westchnęła przez sen. Przerwał na chwilę i popatrzył na nią uważnie. Nie obudziła się.

Patrząc na nią wiedział już, co zrobi. On, Aleksander. Nikt nie będzie mu dyktował, jak ma się zachowywać. Zwłaszcza nie ten głupek, siedzący w jego głowie. Uwolni się. Uwolni swoją złość. Stanie po Ciemnej Stronie...

- Zerżnę Cię - szepnął - zerżnę Cię i nikt mi nie przeszkodzi.

Przesunął się niżej i dłońmi chwycił jej koronkowe majteczki. Ostrożnie, aby nie zbudzić kobiety, zsunął je w dół, do kolan. Cudowny, ciemny trójkącik włosów otulających uśpioną jeszcze muszelkę spotęgował jego żądzę. Czuł się wolny. Jego wściekłość dodawała mu sił.

Pochylił się i językiem dotknął płatków muszelki. Marta ponownie westchnęła i poruszyła się przez sen, odruchowo rozsuwając nieco nogi i ułatwiając mu zdjęcie z niej majtek do końca. Rzucił je na podłogę. Zsunął z siebie spodnie do końca. Ponownie przylgnął wargami do cipki Marty. Była tak ciepła... Zaczął ją lizać, jego język zataczał koła na guziczku, który pod wpływem pieszczot zaczął się coraz bardziej uwypuklać. Dłońmi wciąż pieścił jej piersi.

Marta budziła się. Ciężki, ciemny sen odpływał. Budziła się powoli, z wrażeniem, że coś jest nie tak. Coś miało być zupełnie inaczej...

Muszelka kobiety zaczęła ociekać sokami. Aleksander nie chciał, nie mógł się już dłużej powstrzymywać. Rozsunął nogi Marty i wsunął się pomiędzy nie. Czerwona główka wyprężonego członka dotknęła wilgotnych płatków...

- Mam Cię - mruknął - Mam Cię suko...

Marta otworzyła oczy. Jej spojrzenie, z początku mętne, zaspane, momentalnie stało się przerażone.

- Boże, Olek, co ty wyprawiasz...

Nie czekał, aż rozbudzi się na dobre. Rozbudzi się i zacznie protestować. Nie czekał.... Pchnął i poczuł, jak jego członek zanurza się w jej lekko wilgotne, ciepłe wnętrze.

- Boże, nieee...

Zaczęła się wić na łóżku, usiłując się wyswobodzić. Opadł na nią całym ciężarem, uniemożliwiając jej ucieczkę. Chwycił jej ręce i przytrzymał nad głową. Trzymał ją z całej siły. Była jego. Tylko jego. Teraz on dyktował warunki. Koniec z kulturalnym, grzecznym fajtłapą. Pokaże wszystkim...

- Olek, błagam, nieeee....

Posuwał ją coraz szybciej. Wbijał się całą siłą w jej cipkę, w jej pochwę. Czuł, że jest głęboko w cipce, tuż przy rozwartej szyjce macicy. Czuł, jak jego sperma, jego nasienie zaczyna gotować się w jądrach, czuł, że za chwilę wytryśnie, spuści się w nią, w tą sukę...

- Oleeek, nieeeee.... Nieeee w środku... Nieee....

Mrowienie penisa dało mu znak. Wbił się najgłębiej jak potrafił i patrząc na jej przerażoną twarz z lubością poczuł, jak z jego członka, fala za falą, wylewają się wprost do jej niezabezpieczonego wnętrza kolejne salwy spermy. Miliony jego plemników popłynęły w głąb Marty, jego suki, jego dziwki, patrzącej na niego ze łzami.

Podniósł się i założył spodnie. Nie miał zamiaru się umyć. To nie miało żadnego znaczenia. Marta leżała zwinięta w kłębek, cicho łkając.

- Olek.... Olek, dlaczego?... To nie miało tak być...

- Baw się dobrze suko - mruknął - Nie będę Twoim fagasem.

Odwrócił się i wyszedł. Ze swojego pokoju zabrał laptopa i schował go do torby na ramię. Przechodząc spojrzał do kuchni. Jedzenie stało na stole. Nie miał ochoty na śniadanie. Chciał się napić.

Wyszedł z domu i wstąpił do monopolowego. Kupił kaloryfer piwa i ruszył piechotą do dzielnicy willowej. Po drodze opróżnił kilka puszek, wyrzucając puste na trawę. Jego złość lekko osłabła. Ale tylko lekko...

Dotarł do nowego domu Edyty. Tak jak się spodziewał, samochodu Kazia nie było na podjeździe. Była w domu, sama...

"Już Ci narobiłem trochę problemów, Ty draniu" - uśmiechnął się do siebie - "Zaraz narobię więcej"

Zadzwonił do drzwi. Edyta otworzyła. Była zaskoczona.

- Cześć, Olek. Co Tu tu...

Była ubrana tak samo, jak wtedy, w listopadzie, kiedy po raz pierwszy... Poczuł, że jego złość powraca.

- Mogę wejść? - zapytał niewinnie.

- No jasne, wchodź - Edyta wpuściła go do środka.

Zdjął buty, kurtkę, postawił torbę z laptopem w przedpokoju. Nauczycielka stojąc w drzwiach pokoju przyglądała mu się z uśmiechem.

- No więc, co Ciebie sprowadza?

- Przyszedłem Cię zerżnąć - odpowiedział spokojnie, podchodząc do niej.

Oczy Edyty zrobiły się okrągłe.

- Co?... Co Ty mówisz...

- Wykorzystałaś mnie. Zrobiłaś ze mnie żigolaka. Darmową pomoc seksualną. Ale teraz już dość. Teraz będziesz moją kurewką - złość w głowie narastała, dodawała mu sił.

Rozerwał jej bluzkę mocnym szarpnięciem. Guziki, jak pociski, poleciały w różne strony. Oczywiście, tak jak się spodziewał, nie miała stanika. Chwycił mocno jej duże, pełne piersi.

- Olek, nie, przestań, proszę... To nie tak...

- Właśnie, że tak. Wiem wszystko. Wiem, że odstąpiłaś mnie siostrze. Wiem, że bawiłaś się ze mną, dopóki Ci się nie znudziłem. Wiem, że leczyłaś się, aby mieć dzieci. Skończyłaś kurację. No to teraz się zabawimy. A tatusiem może być Kazio... Tak jak wcześniej Andrzej...

- Nieee... - wyrwała mu się. Odepchnęła go i pobiegła do pokoju.

Złość i żądza. Żądza i złość. Nie hamował tego. Skoczył za nią i przewrócił ją na podłogę. Upadła na brzuch.

- Ratunku! - krzyknęła rozpaczliwie.

- Zamknij się dziwko! - uderzył ją w głowę - Zamknij się, bo pożałujesz! Zaraz poczujesz swojego żigolaka!

Nie bawił się w ceregiele, w wysublimowane pieszczoty. Zadarł jej spódnicę i rozerwał majtki. Drugą ręką przytrzymywał jej ręce. Już nie krzyczała. Jęczała i próbowała się uwolnić.

- Ale Ty masz dużą dupę - szepnął kładąc się na niej i przygniatając do podłogi - Wcześniej tego nie zauważyłem. No tak, nie mogłem zauważyć.

Wolną ręką rozpiął spodnie i zsunął z siebie. Przytknął wyprężonego penisa do jej sterczących pośladków.

Zaskowyczała i próbowała go zrzucić z siebie.

- Nie szarp się dziwko, bo będzie bolało - wysyczał przez zęby.

Uniósł się nieco i pchnął. Członek bez problemu odnalazł drogę pomiędzy płatki muszelki. Ze zdumieniem poczuł, że jest wilgotna.

- Podoba Ci się, co? Chcesz go? Chcesz, żebym się w Tobie spuścił?

- Nieeee.....

Edyta, czując penisa Olka wchodzącego w jej cipkę, bezskutecznie szarpnęła się, próbując się uwolnić. Wiedziała, że nie ma żadnych szans. Był silniejszy od niej. Obezwładnił ją skutecznie. To nie był Aleksander, jakiego znała, miły, sympatyczny i inteligentny ciamajda. To był jakiś potwór z innego świata. Ktoś zupełnie obcy...

- Olek... Błagam... nie w środku... Nie... proszę... wszystko zepsujesz...

- O to mi chodzi, panienko. Właśnie o to...

Wbijał się w nią z całej siły. Jego złość potęgowała podniecenie. Był panem tego świata. Świadomym panem. Mógł zrobić co zechce. Nikt mu nie przeszkodzi...

- Olek, nieee... błagam...

- Zamknij się, powiedziałem. Nie skowycz mi tu - ponownie uderzył ją otwartą dłonią w głowę.

Zamknęła się. Leżała przerażona potulnie, jęcząc cicho, płacząc i przyjmując kolejne jego pchnięcia.

"To łatwiejsze, niż myślałem" - przyszło mu do głowy - "Taka władza jest bardzo łatwa. Mogę robić co chcę, kiedy chcę i ile razy chcę".

Poczuł, że zaraz się spuści. Przyspieszył tempo i zaczął wbijać się jeszcze mocniej, jeszcze głębiej. Edyta leżała jak lalka. Tylko jej ciche jęki i szloch wskazywały, że żyje.

Jego nasienie pędziło już kanalikami, zbliżając się do wylotu główki. Wbił się jeszcze raz, głęboko w cipkę, aby nie powiedzieć w szeroko rozwartą szyjkę macicy i znieruchomiał.

- Masz prezent, kurewko - stęknął, spuszczając swoją spermę głęboko w cipkę - Masz mojego dzidziusia...

Edyta zakwiliła jak dziecko, czując drgania członka tkwiącego głęboko w pochwie. Wiedziała, że trysnął swoim nasieniem w jej, jak przypuszczała, płodne wnętrze. To nie tak miało wyglądać... To wszystko miało być inaczej...

Aleksander podniósł się i spojrzał z satysfakcją na leżącą na ziemi z zamkniętymi oczami nauczycielkę. Podciągnął i zapiął spodnie.

- Olek.... dlaczego? - szept Edyty był cichutki.

- Już nie jestem Twoim żigolakiem. Nie jestem fajtłapą. Już nie...

Założył kurtkę, buty, zabrał torbę i wyszedł. Jego złość, napięcie, które towarzyszyło mu od samego rana, trochę opadło. Nie myślał o ewentualnych konsekwencjach. Nie zastanawiał się, czy to co zrobił, było dobre czy złe. Działał odruchowo, w złości, która kierowała całym jego postępowaniem. Teraz trochę opadła. Tylko trochę... Tak do połowy... Ale jeszcze istniała...

"Jedna z głowy" - pomyślał - "teraz pora na siostrzyczkę..."

Było już po południu. Na pewno już wróciła z pracy. Wsiadł do autobusu i pojechał na drugi koniec miasta. Po drodze wypił kilka kolejnych piw, wyrzucając puste puszki przez okno autobusu. Zostały ostatnie dwa. Schował je do torby.

Podchodząc pod dom Danki zastanawiał się, jak to rozegrać. Tak, najlepiej będzie, jeśli mąż będzie jeszcze w pracy, a córka w przedszkolu... A Danusia? Na pewno właśnie bierze prysznic.

Zadzwonił domofonem. Nic. Odczekał chwilę i zadzwonił ponownie. I jeszcze raz. Wreszcie odebrała.

- Tak? Kto tam? - jej głos był lekko zdyszany.

- Cześć Danuśka! Tu Olek. Słuchaj mam pilną sprawę. Mogę wejść.

- Olek? Co się stało?

- Wytłumaczę Ci w domu.

Furtka otworzyła się. Danusia stanęła w drzwiach. Była ubrana tylko w szlafrok. No tak, właśnie się kąpała. Wyciągnął ją z łazienki.

- Olek, mogłeś zadzwonić...

- Nie mogłem, to bardzo pilne - zbliżył się do niej - Cudownie wyglądasz.

Objął ją wpół i pocałował.

- Przestań - zaczęła go odpychać - O co chodzi?

- Wszystko Ci wytłumaczę, ale... - puścił ją - Może najpierw idź do łazienki. Musisz skończyć się myć..

- Jasne - popatrzyła na niego - Poczekaj tu na mnie?

Zniknęła w łazience. Usłyszał jak odkręca wodę. Odstawił laptopa, zdjął buty, kurtkę. Przez chwilę się zastanowił i uśmiechnął do siebie.

"Taaak... Władza jest miła".

Rozebrał się do naga. Ostrożnie otworzył drzwi do łazienki. Nie zauważyła go. Stała pod prysznicem odwrócona tyłem. Wszedł do łazienki...

Danusia drgnęła przestraszona, kiedy drzwi kabiny znienacka się rozsunęły. Odwróciła się i zaskoczona zobaczyła nagiego Aleksandra.

- Olek? Co Ty?

Wskoczył do kabiny i popchnął ją. Przyparł do ściany. Nie mogła się ruszyć.

- Olek, przestań!...

- To jest właśnie ta sprawa, która mnie sprowadza - patrzył na nią poważnie - Chcę się z Tobą zabawić.

- Olek, nie możemy... Nie dziś... Mój mąż zaraz wróci...

Złość. Czerwona plama przed oczyma. Złość i podniecenie. Czy ona nie rozumie, kto tu rządzi?

- Mąż nie wróci, dopóki ja tu jestem. A Ty... Ty się mi oddasz. Zaraz...

- Olek, nieee... aaa...

Zabolało. Chwycił ją za włosy i wyciągnął spod prysznica. Przeciągnął przez całą łazienkę i rzucił na sedes. Upadła, opierając się rękami o klapę.

- Zrobiłyście ze mnie żigolaka. Ty i Edyta. Bawiłyście się dobrze. Teraz moja kolej, dziwko...

Uderzył ją w wypięty tyłek.

- Wstań!

Podniosła się i popatrzyła na niego z przerażeniem. To prawda, miał być jej kochankiem jeszcze przez jakiś czas, zanim... Ale to, co robił teraz... To nie tak...

- Olek! Przestań! Nie możesz! Nie wolno Ci! To nie ma być tak...

- Wszystko mi wolno, głupia suko. Wszystko... rozumiesz? Mogę Cię nawet zabić, jeśli będę chciał - jego oczy były pełne wściekłości - Mogę zabić wszystkich i nikt mi nic nie zrobi...

Zrozumiała. Poddała się. Aleksander oszalał. Nikt nie miał nad nim kontroli. Nikt...

- Olek... Co Ty chcesz zrobić... - szepnęła.

Zauważył, że się poddała. Połechtało go to mile.

- Grzeczna sunia - pogładził ją po policzku - A teraz odwróć się i oprzyj o ścianę. Twój fajtłapa da Ci nasionko do brzuszka...

Oczy zaszły jej łzami.

- Olek... Proszę... Nie chcę bez zabezpieczenia... Nie dzisiaj...

- Nie mam czasu na głupoty, dziwko. Odwracaj się! No już!

Szarpnął ją i odwrócił do ściany. Zrezygnowana uległa. Rozsunął jej nogi i stanął za nią. Poczuła, jak jego sterczący członek dotknął wejścia do jej groty.

- Olek... Błagam... Nieee...

Wszedł w nią. Wszedł na całą głębokość. Wszedł i zaczął ją posuwać. Czuł dumę. Dumę, wściekłość i żądzę. Ma ją. Trzecią sunię. Ma je wszystkie. Każdą, którą tylko zechce...

Jęczała cicho, ale nie protestowała. Nie stawiała oporu. Złamał ją. Dobrze. Grzeczna sunia. W nagrodę zrobi to szybko. Spuści się jej do brzucha. Głęboko w jej niezabezpieczoną cipkę. Szybciutko. Dzień się kończy, a on musi załatwić jeszcze jedną sprawę...

Poczuł znajome mrowienie penisa.

"Masz prezencik, dziwko" - pomyślał.

Wbił się głęboko i zastygł, czując ponownie skurcze członka. Po raz trzeci tego dnia miliony plemników popłynęły głęboko w kobiece ciało. Archeolog jęknęła. Poczuła, jak ją wypełnił. Łzy popłynęły jej z oczu. Bezwolna, osunęła się na podłogę.

Aleksander wyszedł z łazienki, zostawiając otwarte drzwi i bez słowa zaczął się ubierać. Patrzyła za nim ze smutkiem.

- Olek... - szepnęła cicho - Proszę, wyjaśnij mi...

Założył już kurtkę i buty. Stanął i popatrzył na nią poważnie.

- Jesteś naukowcem, więc Ci powiem. Choć pewnie tego nie zrozumiesz. Nie istniejesz. Po prostu Ciebie nie ma. Ani Ciebie, ani twojej siostry, ani nawet mojej kuzynki. Tylko ja jestem realny. Mogę zrobić z Wami co chcę. Mogę Was zapłodnić, zabić... Mogę wszystko... Nikt mnie nie powstrzyma. Już nie jestem żigolakiem... Już nie...

Podniósł torbę z laptopem i wyszedł.

Aleksander szedł ulicą. Jego złość znikała. Prawie znikała. Marta, Edyta i teraz Danusia. Marzena była nieważna, była częścią innej bajki, całkiem przypadkiem znalazła się w jego świecie. Został jeszcze jeden powód złości. Powód, który musiał usunąć, aby wreszcie, na zawsze, poczuć się wolnym...

"Teraz pora na Ciebie, skurwysynu" - pomyślał - "Ciekawe, czy tego się spodziewałeś".

Dojechał autobusem do śródmieścia. Po drodze wypił dwa ostatnie piwa. Wysiadł z autobusu i skierował się do najwyższego wieżowca. Drzwi oczywiście były zamknięte. Nacisnął przycisk domofonu.

- Słucham? - głos starszej kobiety był trochę zniekształcony.

- Dzień Dobry, listonosz. Przyniosłem pocztę - starał się brzmieć naturalnie.

Drzwi z cichym bzyknięciem otworzyły się. Wsiadł do windy i wjechał na ostatnie piętro. Znał ten budynek. Przed juwenaliami spenetrował go dokładnie. Już wtedy znał prawdę. Ale musiał udawać. Nie mógł ujawnić tego co wie. Dlatego "grzecznie" poszedł na imprezę na osiedle.

Przeszedł korytarzem do końca i dotarł do włazu na dach. Aby dostać się do niego, musiał wspiąć się po metalowej drabince, zawieszonej dość wysoko. Torba z laptopem trochę mu przeszkadzała, ale zdołał sięgnąć najniższego szczebla. Podciągnął się na rękach i zawisł. Cholera, chyba przeliczył się z siłami. Czuł, że nie da rady podciągnąć się wyżej.

"Żigolak. Fajtłapa. Lowelas. Frajer." - przywołał na pomoc swoją słabnącą złość.

Poczuł przypływ mocy. Zaskoczyło. Podrzucił ciało i chwycił ręką wyższy szczebel. Nogę oparł na najniższym. Dalej poszło już łatwo. Niezamknięty właz ustąpił.

Wszedł na dach. Usiadł wygodnie, wyjął z torby laptopa i włączył go. Z kieszeni wyjął łącze Wi-Fi i podłączył bezprzewodowy internet. Czekając, aż się załaduje, rozmyślał.

To co odkrył parę dni temu, to był całkowity przypadek. Zdarzenie, które nie miało prawa zaistnieć. Jakiś pieprzony błąd systemowy, spowodowany chyba przez wirusa. Próbował go usunąć i wtedy... przełączył się. Przełączył się i...

"Pierdolony Keanu Reeves" - złość powróciła - "Jebana niebieska tabletka..."

Załadowało się. Wpisał adres i poczekał na otwarcie strony. Oczywiście byli tam. Wszyscy. Ten starszy facet o wyglądzie dobrotliwego dziadka, ta miła kobieta o ciemnych, związanych z tyłu włosach z odsłoniętym ramieniem, wąsaty blondyn wyglądający jak Piast Kołodziej i ten o pociągłej, poważnej twarzy z orlim nosem i ciemnymi włosami opadającymi na ramiona. I był On. Ten skurwiel, łajdak o niebieskich oczach, z rozwianym włosem, patrzący gdzieś dumnie w przestrzeń. Sprawca jego poniżenia...

Nie wyłączał laptopa. Był ciekaw, czy poczują. Podniósł się i podszedł do krawędzi. W dole, 100 pięter niżej, tętniło normalne, nieprawdziwe życie. Wyciągnął ręce poza krawędź...

Patrzył jak spada, jak wiruje w powietrzu, obracając się ekranem raz w dół, raz do góry.

"Ciekawe, czy wrzeszczą z przerażenia" - pomyślał trochę rozbawiony.

Patrzył jak leci, wciąż mniejszy i mniejszy... Jak uderza, maleńka kropka z tej wysokości o bruk. Nie słyszał trzasku. Cofnął się parę kroków i odszedł na środek dachu.

"Masz za swoje głupi sukinsynu" - ostatnia cząstka złości tliła się jeszcze gdzieś w sercu.

Odwrócił się i zaczął biec. Wolny, wreszcie wolny. Teraz może wszystko. Ma władzę nad całym światem. Nogi same niosły go poza krawędź dachu, ponad miasto. Był ptakiem, frunął jak ptak. Świat, piętra, obłoki wirowały. Fruwa, fruwa wolny...

Siedzący na kominie wieżowca Ciąg Dalszy spoglądał na roztrzaskujące się o chodnik ciało Aleksandra wybałuszonymi, przerażonymi oczyma. To wszystko rozwinęło się zupełnie nie tak, jak miało być. Aleksander miał przeżyć w kolejnych ośmiu odsłonach swojej Edukacji kolejne przygody miłosne, zawody, rozczarowania i rozterki, aby wreszcie znaleźć miłość swojego życia. Tą miłością miała być Marta. Mieli, pomimo sprzeciwów rodziny, pobrać się, kupić dom w dzielnicy willowej, doczekać się dwójki dzieci, Marka i Moniki, by wreszcie zginąć w katastrofie lotniczej wracając z Barcelony. Wszystko potoczyło się jednak inaczej. Ten niewyżyty głupek Aleksander, nie mogąc doczekać się swoich kolejnych przygód erotycznych, zaczął grzebać w komputerze. Nie wiadomo jakim cudem przełączył się, choć nie powinien, do Internetu. No i oczywiście trafił na "Pokątne". Przeczytał pierwsze dwie części "Edukacji" i zrozumiał, że jest wyłącznie wymyśloną postacią. To położyło wszystko. Pierwszy raz w dziejach wymyślona postać wystąpiła przeciwko swemu twórcy. Udało mu się, nie wiadomo jakim cudem, podszyć się pod Autora i... zyskał pełną kontrolę. A jego złość była tak silna, że nie dało się jej opanować... Całe szczęście, że Autor w ostatniej chwili odzyskał panowanie nad sytuacją i pozwolił Olkowi spaść z dachu wieżowca... Gdyby nie to...

Ciąg Dalszy westchnął. Nie, Autor go nie pochwali, to było pewne. Miał czuwać nad rozwojem sytuacji, ale chyba trochę przysnął na tej gałęzi nad pubem. Zaspał i pozwolił, aby... Ech... Ale może chociaż ci wszyscy komentatorzy, chociażby ten o zaciętym, wiecznie niezadowolonym wyrazie twarzy starego upierdliwego belfra z ulizanymi tonami żelu niebieskimi włosami zaczesanymi do tyłu, będą usatysfakcjonowani.

Nie miał nic więcej do roboty. Rozwinął skrzydła i uniósł się w przestworza, znikając na zawsze w chmurach, otulających wymyślony świat zagadkowych wytworów fantazji erotycznych...

Ten tekst odnotował 34,225 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.89/10 (55 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (7)

+1
0
ciekawe... ale troszke jakby wymuszone chęcią szybkiego zakończenia sprawy... może się mylę.
pozdrowienia dla autora.

p.s.
niezłe perełki masz na swoim koncie
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Pierwsze dwie części fajne, ale część trzecia kompletnie pojechana po bandzie i bez sensu
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
ogólnie super, chociaż końcówka, trochę pojechana, ale czytając zrobiło mi się mokro, więc miodzio
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
ogólnie 2 pierwsze części fajne, ale 3 no nie wiem ujdzie, ale twórczość nie złą masz wyobraźnię
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Abstrakcyjne zakończenie, szkoda, nie chciało ci się więcej pisać, bo co do twojej wyobraźni mógłbyś jeszcze nieco pociągnąć.
Za ogół przyznaje jednak 5+
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Hehe a mnie trzecia część podobała się najbardziej 😀 Czytałem też opowiadania o Monice i uważam, że zrobiłeś tutaj coś naprawdę zajebistego 😀 pozdrawiam 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Hmm. Epilog zaskakujący, choć nieco brutalny, to jednak bardzo ciekawy. Nawiasem mówiąc, podobna historia (oczywiście inna w szczegółach) wydarzyła się naprawdę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.