Dziewczyny za pieniądze
3 maja 2018
Szacowany czas lektury: 5 min
Nasza ludzka cywilizacja nie wyzbyła się jeszcze schizofrenicznego myślenia na temat obyczajowości
i seksualności. Hipokryzja cechuje nasze poglądy, a nawet prawodawstwo dotyczące tego jak można wyrażać wdzięczność za obecność i seks.
Chcę przedstawić tutaj dzisiaj tezę, która niektórym osobom może się wydawać kontrowersyjna. Jakkolwiek nie wiem, jak owa moja teza będzie odebrana w społeczności, która lubi czytać teksty, umieszczane w tutejszej witrynie „pokątne”.
Tak więc najpierw hasłowo w skrócie. Otóż sądzę, że:
Ustosunkowanie się poszczególnych obywateli danego kraju, całej danej społeczności i jego prawodawstwa do... dziewcząt, kobiet oddających się mężczyznom za pieniądze jest miarą dojrzałości, poziomu oświecenia, ucywilizowania, kultury i przede wszystkim mądrości danego społeczeństwa.
Gdy słyszę przeróżne, na ogół chamskie, odezwania się, opinie, poglądy dotyczące tak zwanych prostytutek, to na ogół ogarnia mnie wstręt. Osoby wyrażające potępienie, zastrzeżenia moralne, pogardę, ubolewania, a czasami nawet groźby, pesymistyczne przewidywania, wołania o nawrócenie – wobec kobiet oddających się za pieniądze, to zazwyczaj osoby agresywne, hipokryci, zazdrośnicy, moralizatorzy lub... no właśnie kto? Kto najostrzej i najczęściej potępia te kobiety jest ciekawym problemem psychologicznym i socjologicznym.
Przypomnijmy podstawowe fakty. Istnieje porzekadło, że prostytucja to najstarszy zawód świata. Zaświadczają to teksty Starego Testamentu. Przypomnijmy ponadto, że autorzy Nowego Testamentu wyrażają na ogół dość pobłażliwe opinie wobec tak zwanych ladacznic. Jak wiadomo znajomą, ba... może nawet przyjaciółką „równoważnego Ojcu” była Magdalena
https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Magdalena
Początkowy fragment tego hasła w Wikipedii jest następujący:
„Maria Magdalena..., także Maria z Magdali – według Biblii, żyjąca w I w. n.e. kobieta pochodząca z wioski Magdala... należała do kręgu uczniów Jezusa. Przyłączyła się do niego po tym, gdy wypędził z niej siedem złych duchów. We wschodniej tradycji chrześcijaństwa przedstawiana jest jako niosąca olejki do grobu Chrystusa i świadek jego zmartwychwstania i jest szanowana jako „równa apostołom”. W tradycji łacińskiej przez wieki łączono ją z kobietą cudzołożną z Ewangelii św. Łukasza. Ukazywano ją wiernym, zwłaszcza kobietom, jako wzór nawróconej grzesznicy...”
Mimo tak wspaniałego wstawiennictwa, opinie o kobietach świadczących usługi seksualne, wyrażane na przestrzeni wieków, formułowane niestety także w postaci nieprzyjaznego prawodawstwa były i są na ogół fatalne.
Aby nie być gołosłownym, polecam na przykład lekturę artykułu Anny Kowalczyk,
opublikowanego 31 października 2017 roku pod tytułem:
„Płacą grzywny, trafiają do więzień, są bezkarnie bite i gwałcone. Czy legalizacja prostytucji na wzór holenderski raz na zawsze rozwiąże ten problem?” – z podtytułem: „Najwyższa pora przestać zbywać problem głupawym chichotem albo jeszcze głupszym czczym moralizatorstwem. I przestać wreszcie udawać, że go nie ma” dostępnego pod:
W powyższym artykule jest wzmianka o książce Urszuli Jabłońskiej pt.: "Człowiek w przystępnej cenie". http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4444475/czlowiek-w-przystepnej-cenie-reportaze-z-tajlandii
Autorka artykułu pisze na ten temat: "Nie mam takiego wrażenia, gdy czytam książkę Jabłońskiej, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa „Dowody na Istnienie”. Rzecz jest nie tylko o seksturystyce we współczesnej Tajlandii, ale szerzej – o jej stosunku do człowieka, jego cielesności, duchowości, jego pracy i autonomii. Bo Tajlandia, czyli w tłumaczeniu "kraj ludzi wolnych", jest jedynym w swoim rodzaju tyglem, w którym buddyzm i starożytne mitologie spajają się w jedno z drapieżnym kapitalizmem i cyniczną polityką".
Anna Kowalczyk pisze też: „Jabłońska przygląda się uważnie tajskim prostytutkom obojga (czy też trojga, jeśli liczyć ladyboyów) płci, nie oceniając ich wyborów. Pokazuje za to, jak w obliczu nędzy i braku widoków na cokolwiek praca w seksbiznesie staje się jedyną szansą na lepsze, mimo wszystko lepsze, życie. I choć Tajlandia również nie poradziła sobie z problemem seksualnego niewolnictwa, to jednak gros pracownic i pracowników seksualnych świadczy usługi dobrowolnie (na tyle, na ile można mówić o dobrowolności w obliczu biedy i wykluczenia). Główny problem kobiet utrzymujących się w ten sposób polega na tym, że wszyscy chcą je ratować – pisze Jabłońska. - Prawda jest taka, że one wcale nie chcą być ratowane. Chcą legalnie pracować".
Anna Kowalczyk konkluduje: „Czy legalizacja i regulacja prostytucji na wzór holenderski czy niemiecki (z podatkami, związkami zawodowymi, ubezpieczeniem itd.) raz na zawsze i w pełni rozwiąże ten problem? Zdania są podzielone. Ale mówimy o realu 40-42 milionów osób na całym świecie (ćwierć miliona w samej Tajlandii)”.
Tak, to jest opinia, którą warto znać. Mnie chodzi jednak tutaj o wnioski idące kilka kroków dalej. Chodzi mi tu o takie sprawy, które na wstępie wynikają z realnych, surowych danych, dostępnych chociażby w witrynach takich jak:
https://en.wikipedia.org/wiki/Prostitution_by_region
https://en.wikipedia.org/wiki/Prostitution_in_Europe
https://matadornetwork.com/read/prostitution-laws-of-european-countries/
Otóż należy zauważyć, że z danych przedstawionych w powyższych witrynach wynika, iż świat jest w stanie "schizofrenii seksualnej". W wielu krajach prostytucja jest nielegalna! Gorzej, ostatnio w kilku krajach europejskich zaostrzono prawodawstwo, czyniąc je... hm ... przedziwnym zlepkiem prawnej, socjologicznej i psychologicznej hipokryzji. Proszę popatrzeć na mapę dostępną np. pod:
https://matadornetwork.com/read/prostitution-laws-of-european-countries/
W Norwegii, Szwecji, Islandii i Irlandii, ale i także o dziwo we Francji mężczyzna, który ośmiela się zapłacić za seks jest karany, kobieta... łaskawie nie jest jeszcze karana... jakkolwiek tylko chwilowo i przejściowo.
Obywatel norweski może być ukarany nawet wtedy, gdyż zapłacił za seks jakiejś dziewczynie, będąc zagranicą.
Na co się więc zanosi? Czy będzie tak, iż w pozostałych krajach Unii Europejskiej rozpanoszy się prawodawstwo typu norweskiego?
Nawet to jest jednak mniej ważne wobec pytania bardziej zasadniczego! Otóż według mnie jest przecież problem podstawowy: czy powinno kogokolwiek obchodzić to jak regulowane jest wdzięczność za obecność, nawet jeśli owa obecność jest urozmaicona seksem? Dlaczego opłacenie wykładu, odczytu, recytacji, udzielenia wywiadu lub lekcji gimnastyki, śpiewu jest legalne, natomiast opłacenie (wyrażenie wdzięczności) za kontakt cielesny, dotykanie (no bo gdzież mamy sprawną definicję aktu erotycznego?) jest naganne? Dlaczego seks na tej planecie jest nadal czymś zdrożnym? Co jest? Ki diabeł?
Prócz uświadomienia stanu rzeczy, istotne jest jednak przede wszystkim pytanie: co robić w tej sytuacji, jaka zachodzi wokół nas? Czy należy poddawać się dominującemu kierunkowi rozwoju wydarzeń? A jeśli nie, to do jakich argumentów i wartości należy się odwoływać?
Moim skromnym zdaniem, argumenty tkwią w elementach wiedzy antropologicznej, to znaczy w próbach odpowiedzi na pytanie: kim jest w istocie człowiek i co wyznacza istotę jego natury i osobowości.
A ponadto odpowiedź wynika z przyłożenia do problemu, po prostu zdrowego rozsądku.
Nie powinienem chyba jednak sugerować tu możliwych odpowiedzi, lecz raczej oczekiwać głosów w dyskusji, którą pragnąłbym wywołać.