Damska toaleta
6 stycznia 2018
Szacowany czas lektury: 18 min
Zaczynam dzień niespodziewanym smsem od szefa z samego rana: „Proponuję ostry seks i niezapomniane chwile ze mną, piszesz się na to?”. Gnój i dupek – powiedziałam pod nosem. Czy on naprawdę wierzy, że któraś by się zgodziła? W ogóle, co to za brak profesjonalizmu, aby własny szef pisał tak do swojej pracownicy, nawet do jakiejkolwiek kobiety? A mimo to przyjemne ciepło rozeszło się po moich lędźwiach, gdy wypalało się to pytanie w mojej głowie. Postanowiłam, że nie będę odpowiadać na takie grubiańskie smsy. Tyle, że nie mogłam o nim zapomnieć. Nie mogłam się skupić na żadnym biurowym zadaniu. Fakt, że mój szef – cholernie przystojny i ambitny facet, za którym wodzi oczami większość kobiet, proponuje mi tak bezceremonialnie, nietaktownie, grubiańsko, bezpardonowo – seks, podziałał na mnie, jak płachta na byka. Szukałam kolejnych oskarżających epitetów, aby w możliwie jak najlepszy sposób obrzydzić sobie tę propozycję, ale bezskutecznie. W mojej głowie ciągle rozbrzmiewały słowa: ostry seks. Ciekawe skąd wie, że taki lubię? Zgaduje, a może to widać? Jaki on jest naprawdę w łóżku? Wydaje się taki idealny do seksu. Kurcze, brzmi to mechanicznie, ale taka jest prawda. Tylko do seksu. Przecież życie z takim szowinistą to piekło na ziemi, a on jest diabłem wcielonym. Ale łóżko? Hm... znowu się zamyśliłam.
Widzę go cały czas, siedzi w mojej głowie i nie mogę go stamtąd wygonić. Słowa, napisane w tej krótkiej wiadomości tekstowej, przesuwają mi się przed moimi oczami jak natrętny film. Przyśle następną? Czemu do cholery fascynuje mnie taki człowiek? Traktuje kobiety jak szmaty. Służą mu tylko do jednego. Jest arogancki, apodyktyczny i niekulturalny. Za to zawsze w najlepiej skrojonym garniturze. Idealnie dopasowanym krawacie i nieskazitelnie czystych, skórzanych butach. Oczywiście – wiązanych. Przechadzał się po biurze rozsiewając zapach Fahrenheita. Takie chamstwo w białych rękawiczkach. Żałosne, że w ogóle o nim myślę. Ale jest w nim tyle energii. Zawsze dopina swego. Wszystko robi z ogromnym zaangażowaniem i pasją. Konkretny i stanowczy. W każdym calu profesjonalny. Nienawidzi sprzeciwu. Zdaje się, że chyba nie ma nawet wielu przyjaciół. W sumie trudno się temu dziwić.
Pracuję w tym biurze już od trzech lat i właściwie to nawet go nie lubię, chociaż niemożliwie pożądam. Dla mnie wydaje się jednak wyjątkowo miły – jak na swoje „normalne zachowanie”. A może tylko ja tak to widzę?
Pisk opon. Hm... tylko on parkuje w taki sposób. Wszystkie moje koleżanki jakby nagle się wyprostowały i trochę sztucznie i przesadnie zajęły pracą. Wymaga od nas przestrzegania ścisłych zasad. Obcisły uniform z krótką spódniczką, która w trakcie siadania, podjeżdża stanowczo za wysoko. Cieliste, błyszczące rajstopy – przez cały rok. Pełne buty na wysokim obcasie. Wszystko dokładnie zapisane w kontrakcie. Zdaje mi się, że tylko ja wyłamuję się od tych zasad i zamiast rajstop noszę samonośne pończochy. Nie może ich nie zauważyć, kiedy siedzę naprzeciwko niego.
Przeszedł przez nasz pokój, kierując się w stronę swojego gabinetu. Nowoczesny, minimalistyczny wystrój. Szklane biurka i ściany. Lubi wszystko kontrolować. Trzy eleganckie kobiety w jednym pokoju – obok gabinetu szefa. Wymarzone miejsce dla każdego menagera.
Mrugnął do mnie okiem, wyrywając mnie ze świata rojeń. Spuściłam tylko oczy i odwróciłam głowę w stronę okna, udając że w ogóle tego nie zauważyłam. Niestety na moich ustach pojawił się ten skurcz mięśnia, który nazywamy uśmiechem. Niekontrolowany skurcz, który często pojawia się w niewłaściwym momencie. No tak, na pokerzystę to ja się nie nadaję. Zauważył to na pewno. Odczytał jako nieme przyzwolenie na dalszą grę. Ciekawe, kiedy się podda? Jak długo będzie gonił króliczka? Jak bardzo jest uparty? Zobaczymy.
Zatrzymał się. Chociaż na niego nie patrzyłam, czułam jednak ten wzrok, spływający z lepkim dreszczem po moich ramionach, ślizgający się po udach, kolanach i łydkach. Podszedł do mojego biurka, oparł się o nie i zapytał:
– Więc jak? – przeszły mnie ciarki. Czy on musi tyle pytać? Od dawna widzi, jak na niego patrzę, jak odpowiadam na każde spojrzenie. Jak całym swoim ciałem daje mu do zrozumienia, że strasznie mnie kręci. Niech zaaranżuje jakąś sytuację i po prostu to zrobi. Chyba nie myśli, że się zgodzę? Mam męża. Jestem szczęśliwą mężatką, dumną z faktu posiadania stabilnego związku, a wręcz obnoszącą się z tym. A on tak prosto z mostu? AMATOR. Nigdy nie złamałam przysięgi małżeńskiej. Zresztą wszyscy w biurze o tym wiedzą, chociaż on akurat zawsze dziwnie się uśmiecha, kiedy o tym słyszy...
– To są dokumenty o które pan prosił – czułam łomot w sercu, ale z przyklejonym uśmiechem wręczyłam mu stos uporządkowanych papierów – o to pan pytał, prawda? – wziął je, prostując się przy tym i mrużąc oczy.
– Nie o to, ale dziękuję – i wyszedł, spoglądając na mnie spod opuszczonej głowy. Pokiwał nią tylko i pogłaskał się znacząco po brodzie. Chyba nie zrezygnował? – przemknęło mi przez głowę. O czym ja właściwie myślę? Weź się za robotę, głupia – skarciłam się sama. Czas leciał, a ja nie mogłam robić wiele więcej, prócz analizy jego spojrzenia i przesłanego smsa.
„Pięknie pachniesz, moja droga. Zmysłowo i kobieco.” – kolejny sms. Dreszcz przeleciał mi po plecach. Kurde, jeszcze chwila, a podam go o molestowanie. Tylko, że to mi się podobało. Podniecał mnie. Ta codzienna walka na spojrzenia, gesty i słowa, powodowała że praca w biurze stawała się znośniejsza. Poza tym szkoda byłoby stracić tak intratną posadkę. Mimo wszystko nie powinnam odpisywać. Nie mogę dać się wciągnąć w tę misternie tkaną przez niego pajęczynę. Żarty, flirt – to jest jeszcze do przyjęcia. Cienka granica, ale może być. Natomiast ta bezpośrednia propozycja? Przegina.
„Czujesz mój wzrok na sobie? Oddech na Twoim uchu? Kłujący dotyk zarostu na szyi? Czujesz jak mój śliski język znaczy ścieżkę na Twojej delikatnej, jedwabistej i miękkiej skórze?” – dureń. I znowu usta rozjechały mi się w lekko lubieżnym uśmieszku. Ukradkiem spojrzałam w stronę jego gabinetu. Trzymał w dłoni komórkę i obserwował każdy mój ruch, jak myśliwy polujący na zwierzynę. Założyłam nogę na nogę, mimowolnie zaciskając uda. Docisnęłam coraz bardziej moją wisienkę tortu do siedzenia, która jak mało co mrowiła mnie, nie chcąc zostać tak bezceremonialnie zjedzoną. Inaczej nie mogłam tego zrobić jak, wypinając przy tym piersi do przodu. Przyjemny dreszczyk znowu przeszył moje biodra. Słodycz zaczęła powoli sączyć się z moich lędźwi. Musiał zauważyć, że zaczynam się wiercić. Ta gra stawała się coraz bardziej realna i niebezpieczna. Spojrzałam na koleżanki – zapracowane. Wyciszyłam telefon, bo niektóre zaczęły już spoglądać, poirytowane ciągłym sygnałem smsa. Muszę to zakończyć póki czas. Czas, czas... która to godzina? A ja nic jeszcze nie zrobiłam.
„Czujesz moją dłoń, przesuwającą się po Twoich ramionach i szyi? Czujesz, jak lekko wsuwa się za dekolt? Jak zatacza koła na Twoich piersiach? Jak ściska brodawki?” – niestety czuję – pomyślałam. Ale co on sobie w ogóle myśli? Że jestem jakąś dziwką? Że wystarczy aby on napisał smsa, a ja pójdę za nim w ogień? Czułam też, że mój oddech przyspieszył i że zaczynam drżeć. Nie bardzo mogłam utrzymać długopis i wykonywać jakiekolwiek polecone mi zadanie. Skurczybyk, wie gdzie uderzyć. Wie dokładnie jak mnie podejść, ale przecież kocham tę grę. Kolejne sekundy mijają, a ja łapię się na tym, że zamiast pracować czekam na kolejnego smsa.
„Podnieś wyżej spódniczkę, chcę zobaczyć Twoje kształtne uda w całości. Jesteś wilgotna? Uwielbiam, kiedy kobieta jest wilgotna.” – skąd wie? Byłam już bardzo mokra i śliska. Czułam, że gdyby nie majtki, miałabym problem ze spódniczką. Błogosławione majtki – dobrze że ktoś je wymyślił i że dziś je ubrałam. Przecież lubię czasem, tak dla draki ich nie założyć.
„Odpowiedz!!!”. W jakimś dziwnym, niekontrolowanym odruchu odpowiedziałam wreszcie na tego smsa. „TAK”. O nie, co ja właściwie robię? Za późno. Wiadomość popędziła już w niezrozumiały dla mnie do końca sposób – do jakiegoś operatora i na pewno rozbrzmiewała już na jego komórce. Dłużej nie mogłam usiedzieć. Wierciłam się strasznie. Czułam, że cała płynę. Zasłoniłam stół jakimiś papierami i włożyłam niepostrzeżenie ręką za pasek spódniczki. Odnalazłam i odchyliłam gumkę małych, czarnych majteczek. Wślizgnęłam się do środka. Nie mogłam uwierzyć, że można być tak wilgotnym. Spojrzałam niepewnie na koleżanki z nadzieją, że nic nie zauważyły. A on? Cholera! Wciąż na mnie patrzył. Wyciągnęłam dłoń i spojrzałam pod stołem na lepiące się palce. Nitka między nimi osiągnęła horrendalną odległość. Przyłożyłam je do nosa – taki odruch. Zawsze to robię – lubię swój zapach. Muszę wyjść do toalety i przynajmniej się wytrzeć. A może coś jeszcze?
Wstałam na lekko chwiejnych nogach i starałam się jak najpewniejszym krokiem dotrzeć do łazienki. „Chcę mieć te majtki za 5 min na swoim biurku. Jeśli nie, to przerżnę cię tak, że długo nie będziesz mogła wstać!!! Straciłem cierpliwość!! Nie byłem dość miły?!” – ha, pomyślałam w drodze do WC – ta groźba nie była potrzebna, ale dodatkowo mnie podkręciła. Jestem już w takim stanie, że gdybyś jeszcze trochę napierał, przyniosłabym ci je w zębach, ale tego się nigdy nie dowiesz. Niedoczekanie Twoje! Jeśli mi grozisz, to na pewno już nic z tego nie będzie. Im dłużej myślałam nad tym smsem, stojąc na środku korytarza, tym bardziej byłam wściekła. Spojrzałam mu prosto w oczy. Siedział na stole z zadowoloną miną, pewny, że już mu nie ucieknę. Uśmiechnęłam się i pokazałam mu środkowy palec. Ale jego uśmiech natychmiast zniknął. Wstał i szybkim krokiem ruszył do drzwi. Kurde. Odwróciłam się w te pędy i niczym spłoszona sarenka, prawie biegiem, dotarłam do drzwi łazienki. Przesadziłam? Hm... sama nie wiem.
Otworzyłam drzwi. W powietrzu unosił się delikatny zapach mydła. Duże lustro, eleganckie kafelki w stonowanych kolorach. Jednym słowem, można by tu zamieszkać.
Już chciałam zamknąć za sobą drzwi, kiedy poczułam energiczne szarpnięcie za klamkę. Kątem oka zauważyłam, że to on. Wyrósł przede mną jak spod ziemi. Bez słowa pchnął mnie do środka. Nogi się pode mną ugięły jeszcze bardziej i zupełnie nieruchomo wrosłam w ziemię. Doigrałam się! Strach i podniecenie splotły się we mnie w jedno uczucie. Poczułam zimno i gorąco równocześnie. Chęć ucieczki i paraliż wszystkich mięśni – w tym samym momencie. Ciarki na całym ciele.
– Tęskniłaś? – zapytał z ironią w głosie.
– Zdaje się, że to damska toaleta – powiedziałam z największym spokojem w głosie na jaki było mnie stać w tej chwili.
– Naprawdę? Jakoś mi to umknęło – odparł z szyderczym wyrazem twarzy. Jakiś głos wewnątrz mnie podpowiadał, abym natychmiast zaczęła krzyczeć, kopać, cokolwiek aby zapobiec nieuniknionemu... Ale moja druga połowa – ta tajemnicza osoba, która siedzi we mnie w środku i wyrywa się czasem poza granice zdrowego rozsądku – cholernie chciała, aby to się wreszcie stało. Jeśli zrobi to na siłę, może wyrzuty sumienia nie będą mnie tak dręczyć? Może zdołam wtedy zachować resztki szacunku do samej siebie? Kurde, kogo ja chcę oszukać?
Nie zostawił mi jednak dużo czasu do namysłu. W jednej sekundzie zamknął drzwi na klucz i przycisnął mnie do dużego, zimnego lustra. Ale mimo wszystko było mi gorąco i duszno. Jak ja marzyłam o tej chwili. Cała drżałam. Krew pulsowała w moich żyłach z ogromną mocą. Trochę mnie przerażał, ale tak samo mocno podniecał. Ta ogromna energia, skumulowana w każdej komórce jego ciała, w każdym kroku, ruchu – doprowadzała mnie na skraj w kilka sekund. Nigdy wcześniej nie wiedziałam, że mężczyzna może tak działać na kobietę.
– Co ty wyprawiasz? Wyjdź stąd natychmiast! – protestowałam z rozpaczą w głosie, mając pewność, że nie posłucha.
– Traktowałem cię jak damę, byłem miły. Nie chciałaś po dobroci, to teraz potraktuje cię jak głupie dziewczę – w jednej chwili moje ręce znalazły się wykręcone za plecami. Trzymał je mocno za nadgarstki. Zdążyłam syknąć z bólu, gdy zaczął cedzić do mojego ucha:
– Zerżnę cię tak, że długo będziesz to pamiętać – jego nogi wdarły się między moje i bezceremonialnie je rozszerzyły – będziesz o mnie śnić, marzyć i przychodzić po jeszcze – syczał cicho – będziesz błagać, abym rżnął cię systematycznie. Ostro i konsekwentnie – ciepłe powietrze z jego ust, irracjonalnie przyjemnie w tej sytuacji, pieściło moje ucho. Był cudowny. Chciałam, aby tak do mnie mówił. Byłam zupełnie niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, zakleszczona między jego ciałem, a lustrem. Nie mogłam nic zrobić. Poczułam się całkowicie bezwolna i bezsilna. Pragnęłam, aby robił ze mną – co chciał. Siła i pewność, z jaką mnie trzymał, rozpalała wszystkie moje zmysły. Bezbłędnie odczytał moje najskrytsze pragnienia. Jakby dokładnie wiedział, czego potrzebuję. Czułam, jak fala pożądania przelewa się przez moje ciało, jak z każdą chwilą zaczyna mocniej płynąć. Jak okrutnie pragnę tego mężczyzny.
– Puszczaj, oszalałeś, pójdziesz za to siedzieć – próbowałam zachować przynajmniej pozory nierównej, z góry skazanej na niepowodzenie walki o wolność.
– Przestań świrować, wiemy oboje, że tego chcesz – jeszcze mocniej wykręcił moje ręce.
– Aauuu, to boli kretynie – wypięłam się w jego kierunku jak struna. Poczułam, jak dociska moje piersi do siebie i jak z każdą sekundą wilgoć zaczyna znowu sączyć się strumieniami z mojej cipeczki.
– Więc się uspokój. Kiedy wreszcie zrozumiesz, że zawsze jest tak, jak ja chcę? Co? – mówił szybko i konkretnie, wprost do mojego ucha. Patrzyłam mu prosto w oczy. Bezczelnie i odważnie, zachowując resztki godności. Mogłam krzyczeć, kopać, gryźć, ale przecież tego nie chciałam. Marzyłam o tej chwili. Pragnęłam, aby nie przerywał. A im bardziej był bezkompromisowy, tym szybciej rosło moje podniecenie.
– Niedoczekanie twoje – powiedziałam i splunęłam mu w twarz. Przytrzymał mnie jedną ręką, a drugą spokojnie się wytarł. Trzask. Wymierzył mi jeden policzek.
– Sass... – skóra zapiekła, a ja poczułam, że on naprawdę nie żartuje.
– Ja się ciebie nie pytam – przejechał powoli językiem po moim policzku. „Jaki obleśny” – pomyślałam i kolejna belka mojego oporu pokruszyła się w drobny mak. Ten opór wyraźnie go jednak podniecał. Widziałam jak iskrzą mu się oczy, jak patrzy na mnie spod przymrożonych lekko powiek. Lubił mieć koło siebie takie wijące się zwierzątko, zdane na jego łaskę. Nie miał żadnych problemów z trzymaniem mnie przy tej ścianie jedną ręką. Miałam wrażenie, że nie wymaga to od niego zupełnie wysiłku. Druga zaczęła powoli wędrować pod moją sukienkę. Napawał się moją bezsilnością, obserwując cały czas moje coraz bardziej zamglone oczy. Duża, ciepła dłoń dotknęła mojego uda. Pomimo żelaznego uścisku, drgnęłam. Ciepły dotyk przemieszczał się nieustępliwie do góry. Stanęłam na palcach. Uśmiechnął się tylko. Było w tym trwaniu jakieś wyczekiwanie, pokusa, bezwład. Sekundy wydawały się wiecznością.
– W niczym ci to skarbie nie pomoże – dotarł do majtek i mocno przywarł do nich ręką. Docisnął ją z całej siły, odchylił rąbek materiału i bezpardonowo wcisnął dwa palce do środka.
– Uhm... – jęknęłam tylko. Zagiął je w środku i zaczął nimi poruszać. Mój oddech przyspieszył i wyraźnie już czułam jego twardego jak skała członka, dociśniętego do mojej nogi. Lepkie powietrze kleiło się do mojej skóry, trzymało w garści natrętnie i bezlitośnie. Jakbym patrzyła zza tafli szkła na inny, nierzeczywisty świat. Jakbym przestała być sobą. Co ja robię? Szarpnęłam się mocno i prawie udało mi się wyrwać, ale jego stalowy uścisk natychmiast powrócił, a szyderczy uśmiech pojawił się z powrotem.
– Nie tak prędko laleczko, skończymy, kiedy JA powiem – stwierdził wolno i z naciskiem – żarty na bok. Cała płyniesz dziewczyno – już wiedział, że lubię taki seks.
Sprawnym i szybkim szarpnięciem opuścił moje majtki, które zatrzymały się w połowie uda. Podciągnął maksymalnie i tak już krotką spódniczkę. Całą dłoń przycisnął do mojej gorącej szparki, ocierając się o nią powoli.
– Lubisz to, suko? – warknął, poklepując mnie po moim skarbie.
– Odpowiadaj, jak do ciebie mówię – syczał przez zęby, na przemian zanurzając we mnie palce i poklepując moją gorącą już szparkę. Moje wargi zaczęły nabrzmiewać. Były coraz bardziej purpurowe, wilgotne i pobudzone. Sutki próbowały przebić się przez bieliznę. Jeden z jego palców zapędził się do mojej ciaśniejszej dziurki. Naśliniony wdarł się tam, penetrującą jej wejście, poruszał się zgrabnie w te i nazad. Oddychałam coraz głośniej i coraz szybciej, coraz intensywniej. Cipka zaczęła zaciskać się wraz z palcami w środku. Przymknęłam oczy. Błogość zaczęła rozchodzić się po moim ciele.
– Tak, lubię – nie było sensu dłużej stawiać oporu. Nogi zrobiły mi się jak z waty i byłam wprost wdzięczna, że mnie podtrzymuje. Straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Otwarłam się na niego i dałam się prowadzić dotykowi. Jego stanowczy głos obudził we mnie szaleństwo. Zgasił mój opór i wstyd już do końca. Byłam teraz gotowa na wszystko z nim. Wiedziałam, że poprowadzi mnie tam, gdzie zawsze chciałam dojść. Pragnęłam, aby mnie posuwał na wszystkie sposoby, jakie przyjdą mu do głowy, ale on nagle mnie puścił i odsunął się. Oparł się o ścianę obok.
– Zrobisz co każę i nie będziesz protestować. Pochyl się. Ośliń swoją cipką lustro. Rozmaż swoje soki po jego tafli. Chcę to zobaczyć – pochyliłam się i spojrzałam na niego. Wbił we mnie swoje czarne i mroczne jak ziemia – oczy. Płonęły niezwykłym blaskiem. Zatracałam się w tym spojrzeniu. Ciarki przechodziły mnie całą. Byłam głodna jego arogancji.
– No już, czekam – strasznie podniecał mnie jego władczy ton. Maksymalnie wyuzdany. Nie zmuszał mnie już. Miałam to zrobić z własnej woli i zrobiłam. Powoli docisnęłam pupę do lustra. Rozłożyłam szeroko nogi i maksymalnie wypięłam pupę. Druga para długich, smukłych nóg, odzianych w cieliste, połyskujące pończochy zrobiła dokładnie to samo. Majtki opuszczone do połowy ud, wbijały się lekko w skórę. Dekolt żakietu opadł nisko, odsłaniając odziane w delikatny materiał krągłe piersi, kołyszące się teraz lekko w rytm moich ruchów. Poczułam zimno, które zaczęło wdzierać się między moje płatki. Czułam, jak dokładnie przylegają do gładkiej powierzchni i jak rozsmarowując moją wilgoć, rozpłaszczają się, tworząc symetryczne odbicie po drugiej stronie. Na lustrze powoli zaczęły się pojawiać ślady mojej lubieżności. Sytuacja zaczynała doprowadzać mnie do obłędu. Byłam już na każdy jego rozkaz.
– Bardzo dobrze. Pojętna uczennica. Odwróć się teraz przodem do lustra. Chce patrzeć na twoje soczyste pośladki. Pochyl się i zliż to, co tam nabrudziłaś – wypięłam i wyprężyłam pupę w jego stronę. Zaczęłam powoli lizać lustro. Dwa języki spotkały się na błyszczącej powierzchni, a on patrzył na to z wyraźnym zadowoleniem. Nagle poczułam inny język błądzący między moimi pośladkami. Wwiercający się we mnie i zlizujący całą wilgoć. Chciałabym czuć go wszędzie. Cudowne mrowienie rozprowadzało dreszczem przyjemność po całym moim ciele. Zdjął marynarkę i poluzował krawat. Wyraźnie było mu gorąco.
– Dobrze, widzę że się rozumiemy. – klepnął mnie siarczyście po tyłku. I kolejne uderzenia spadły na mój pulsujący tyłeczek, trafiając czasami w wychylający się z pomiędzy pośladków pączek mojej róży. Dręczące klapsy spadały na moją szparkę, jeden za drugim.
– A teraz oprzyj się o lustro, ręce wysoko nad głową. Wypnij się suczko, stój tak i czekaj, aż zechcę cię zerżnąć – tym razem kciuk powędrował do mojego wnętrza, a pozostałe palce do mojego skarbu. Zaczęłam pojękiwać. Byłam już na skraju.
– Poproś szmato, żebym ci wsadził – syknął, chwytając mnie równocześnie za włosy, mocnym i pewnym pociągnięciem. Nie sprawiającym bólu, a świadczącym jedynie o jego przewadze. Odgiął moją głowę i poczułam jak wpija się szyję. Nachalne, pospieszne pocałunki, zasysające moją skórę i zlizujące słonawy pot, oszałamiały mnie swoją intensywnością.
– Błagam, wsadź mi – jęczałam – rżnij mnie... pieprz... do utraty tchu – mówiłam omdlałym już głosem. Szybkim ruchem rozerwał guziki mojej garsonki i podniósł do góry delikatny stanik, uwalniając tym samym nabrzmiałe piersi. Rozpiął rozporek i poczułam, jak jego drąg toruje sobie drogę do mojego wnętrza. Nagle i bardzo szybko zastąpił kciuk, ciężkim i twardym do granic poskramiaczem kobiecych pragnień. Cudowny, odpowiednio długi penis zanurzyła się we mnie. Rabował i wchłaniał nim moje ciepło, łamiąc podstawy fizyki i powodując jeszcze większy gorąc. Mój jęk rozdarł powietrze w toalecie. Powracający od głuchych kafelkowych ścian, mieszające się ciche krzyki w umyśle, tylko potęgowały atmosferę satysfakcji. Śliskie i miękkie wnętrze z wdzięcznością przyjmowały kolejne pchnięcia.
– Jak ja lubię jebać takie ciasne i gorące szparki – wycharczał do mojego ucha. Jego ręka powędrowała tym razem na mój kark i mocnym uściskiem blokowała mi wszelki ruch. Druga pewnym uchwytem trzymała moje biodra. Poruszał się teraz we mnie w zawrotnym tempie, pracując biodrami jak tłok parowy. Wypięłam się do niego jeszcze bardziej, chcąc poczuć go jak najmocniej. Jego jądra obijały się o mój skarb, potęgując doznania. Moje piersi zroszone potem pulsowały w rytm gorącego tętna, a druga para towarzyszyła im w lustrze – lubisz to moja dziewczynko, wiem. Lubisz ostre rżnięcie – syczał cały czas do mojego ucha, a ja pojękiwałam w rytm jego uderzeń.
– Tak, błagam... nie przerywaj... szybciej – mamrotałam resztką sił, tracąc świadomość istnienia i tonąc w coraz większej rozkoszy.
– Dobrze ci, sunio? Hm? Tak? Chcesz więcej? Będziesz moją pieprzoną dziwką, kiedy tylko o tym pomyślę. Zawsze tak, jak ja chcę i tak ja lubię, rozumiesz suko? – cedził ciągle gardłowym głosem – będziesz moją zabawką. Zawsze zrobisz, co ci rozkażę i spełnisz każdą moją zachciankę. Będziesz mi się całkowicie oddawać. Będziesz bezgranicznie uległa i posłuszna – jego ręka z karku powędrowała do mojej szparki, dociskając ją i miętosząc. Byłam bliska szaleństwa. Rzeczywistość mieszała się z mgłą iluzji i pożądania. Nabrzmiała łechtaczka pulsowała jak tętniące źródło, czekające aby wytrysnąć – będziesz klęczeć u moich stóp i czołgać się jak zwierze, jeśli ja tak powiem.
– Tak... proszę... będę... – ledwie szeptem zdołałam wypowiedzieć – uuu... jęknęłam głośno, nie zwracając uwagi na współpracowników w biurze. Pociemniało mi w oczach. Fala rozkoszy jak wybuch wulkanu, przetoczyła się po moim ciele. Każdy jego naprężony mięsień potwierdzał moje spełnienie. Odpływałam w zapomnienie. Strużka parzącej spermy spływała po mojej nodze.
Znowu czułam że żyję, że oddycham pełną piersią, że świat kręci się z zawrotną prędkością. Znowu rozbłysły dla mnie fajerwerki emocji. Wiedziałam już, że będę od niego uzależniona. Każdego dnia w pracy będę drżała z podniecenia, siedząc przy biurku, wyczekując z utęsknieniem, aż mnie przywoła i zabawi się mną wedle swego uznania. Będę w niepewności czekać na każdy sms i tonąć w rozpaczy, kiedy będzie mnie lekceważył. Dokąd mnie to zaprowadzi?