Coś nowego (I)
8 października 2017
Szacowany czas lektury: 6 min
Proszę o uzasadnianie swoich ocen. Jak będziecie chcieli następną część to piszcie.
- I jak wyglądam w mundurze? - zapytałam patrząc na Alicje. Na co ona oderwała wzrok od telefonu i spojrzałam się na mnie.
- Jest ok - powiedziała jak by od niechcenia patrząc już w telefon.
- Według mnie wyglądam bardzo dobrze. Mają jeszcze dosłać naszywki na mundur i beret. - Przejrzałam się w lustrze.
- Dobra, idę to z siebie ściągnąć. Co się dzisiaj z Tobą dzieje?
- Co? Nie, nic się nie dzieje. - Powiedziała odrywając się na chwilę od telefonu. Spojrzała mi prosto w oczy. - Po prostu mam dużo pracy... - Odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju przebrać się w normalne ciuchy.
Z Alicją poznałyśmy się jak byłam na wycieczce klasowej, rok temu, a że w klasie nie byłam za bardzo lubiana podczas czasu wolnego chodziłam sama. Wpadła na mnie na ulicy kiedy biegła na tramwaj, który właśnie odjeżdżał. Wywróciła się.
- Nic się nie stało? - Zapytałam nieznajomej. Złapała się za kostkę z grymasem bólu na twarzy.
- Chyba skręciłam kostkę... - Powiedziała ze smutkiem. Pomogłam jej usiąść na pobliskiej ławce.
- Proszę zdjąć buty i skarpetki. Zobaczę co się stało. - Wykonała moje polecenie. Rzeczywiście, prawą kostkę miała spuchniętą. Wyjęłam więc z plecaka bandaż elastyczny i zrobiłam jej opatrunek.
- Czemu nosisz ze sobą bandaż? - zapytała z zaciekawieniem.
- Precyzując mam małą apteczkę. Nigdy nie wiadomo co się może stać. - Uśmiechnęłam się do niej kończąc bandażować kostkę. teraz mogłam jej się dokładnie przyjrzeć. Miała na sobie bluzkę z krótkim rękawkiem, ciemne dżinsy i trampki.
- Gdzie się Pani tak śpieszyła? - zapytałam.
- Czuję się stara przez to "Pani". Mówmy sobie po imieniu. Alicja jestem. - Powiedziała z uśmiechem. Miała taki piękny uśmiech. Już ją polubiłam. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam koło niej.
- Ola, miło mi.
- Muszę jechać na uczelnię. Trochę zaspałam, dla tego musiałam biec, no i na Ciebie wpadłam. Przepraszam. - Powiedziała z pokorą w głosie.
- Za co? - Popatrzyłam na nią zaciekawiona.
- Za kłopot. Pewnie też się gdzieś śpieszysz. - Założyła spokojnie buty.
- Nigdzie się nie śpieszę. Z tą kostką to dobrze by było jeszcze pojechać do lekarza czy nic się poważnego nie stało. Najlepiej to nigdzie dzisiaj nie idź, chyba że do domu. - Powiedziałam surowym tonem.
- Ale ja muszę na uczelnie...
- Nie. Musisz to do domu. Gdzie mieszkasz? Pójdę z tobą żebyś nie zabłądziła. - Uśmiechnęłam się i pomogłam jej wstać. - Możesz iść? - Gdy stanęła na skręconą kostkę zachwiała się, pomogłam jej stanąć w pionie. Zrobiła kilka pewniejszych kroków kulejąc.
- Mogę. Sama dojdę do mieszkania.
- Odprowadzę Cię. Mam czas, a gdyby coś Ci się stało to w razie czego pomogę. - Znowu się do niej uśmiechnęłam. Poprawia mi humor, to dobrze. Pomyślałam
- No dobrze. - Marsz spędziłyśmy w ciszy. Gdy dochodziłyśmy pod jej blok zaproponowała mi herbatę ale niestety musiałam iść na zbiórkę. Wymieniłyśmy się telefonami. Odwróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie. Jeszcze wieczorem do niej napisałam. Korespondowałyśmy przez długi czas o wszystkim i o niczym. Spotykałyśmy się coraz częściej, zaprzyjaźniłyśmy się ze sobą. Zamy się na wylot
Usłyszałam jak wchodzi do mojego pokoju. W ciszy patrzyła się na mnie.
- Co jest? - Zapytałam oburzona zakładając spodnie i koszulkę.
- Nic nie jest. Co ty taka zdenerwowana? - podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy i usiadła na łóżku.
- Dobrze wiesz, że nie lubię jak jesteś nieobecna podczas naszego spotkania. Ja się specjalnie przebieram w mundur, a ty nawet na mnie nie spojrzałaś. No i jeszcze mnie nie słuchasz.
- Słucham. I nie prawda, widziałam Cię. Wyglądałaś bosko. - Powiedziała uśmiechnięta.
- Czyli już wyglądam źle? Dziękuje Ci bardzo. - Oburzyłam się i położyłam obok niej.
- Nie, teraz też dobrze wyglądasz. Chodź na spacer może trochę się rozpogodzisz.
- Nie widzisz, że pada? - Przetarłam twarz dłońmi.
- W takim razie idę nałożyć nam lody. - Wstałam, by jej pomóc. Zjadłyśmy lody w ciszy. Tyle, że Alicja intensywnie się na mnie patrzyła i uśmiechała. Jestem gdzieś brudna? Co ona się tak cieszy? Co jej dzisiaj odbiło? Najpierw jakaś nie obecna, potem wręcz przeciwnie.
- Nie chcę Cię wypraszać ale musisz już iść. - Spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Czemu? Przecież przyszłam nie dawno.
- Ale muszę się uczyć. Mam na jutro zapowiedziany sprawdzian z matmy.
- To pomogę Ci się uczyć.
- Nie, dziękuję. Sama sobie poradzę. Jak chcesz mi pomóc to pozmywaj. - Powiedziałam obojętnie, na co Alicja wstała i poszła zmywać. Poszłam do swojego pokoju. Po kilku minutach usłyszałam jak weszła do pokoju.
- Przepraszam jak coś zrobiłam. Mogę Ci to jakoś wynagrodzić? - Odwróciłam się do niej i spojrzałam jej prosto w oczy. Rysował się tam smutek. Podobno oczy są odzwierciedleniem duszy.
- Możesz wyjść. Chcę być sama.
- Dobrze. - Odwróciła się i poszła zakładać buty.
- Zamknę za tobą drzwi. - Nie zwróciła na mnie uwagi. Zasznurowała oba buty. Wyprostowała patrząc mi prosto w oczy. Smutne oczy. Przytuliła mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk. Odsunęła się po chwili i popatrzyła na moje usta. Złapała mnie za głowę, wplatając palce we włosy. Nie reagowałam. Co ona chce zrobić? Chyba zwariowała. Zanim zdążyłam coś jeszcze pomyśleć wbiła mi się w usta całując namiętnie. Dobrze całuje. Dobrze? Zajebiście! Kurwa! O czym ja myślę? Oderwałam się od jej ust i cofnęłam krok.
- Przepraszam. - Powiedziała ze spuszczoną głową. - To ja już pójdę... - Wyszła zamykając za sobą drzwi. Co tu się kurwa od jebało? Czemu on to zrobiła? Przecież miała chłopaka! Nigdy nie była bym ją posądzić o coś takiego. Co prawda opowiadała mi kiedyś że chciała by pocałować jakąś dziewczynę, ale nie miałam pojęcia, że chodzi jej o mnie. Co gorsza, podobało mi się to. Musiałam się jakoś odstresować. Założyłam słuchawki, puściłam cobie wolniejszy kawałek. Ręka sama zjechała mi na krocze. Rozszerzyłam nogi i dotknęłam guziczek. Wzdrygnęłam się. Położyłam się na łóżku, ściągnęłam z siebie spodnie i majtki. Jedna ręka powiodła na mój biust ugniatając delikatnie piersi, najpierw jedna potem druga. W tym czasie druga zajmowała się już łechtaczkę. Pieściła ją na wszelkie sposoby, na początku zataczając kółka. Czuję jak napięcie robi się coraz większe. Z każdą chwilą byłam coraz bliżej orgazmu. Soki ze mnie ciekły na pościel. Wzięłam i rozprowadziłam je po łechtaczce. Przyśpieszyłam znacznie ruchy. Zaraz wybuchnę! Krzyknęłam z rozkoszy. Orgazm miotał moim ciałem na wszystkie strony. To uczucie jest zajebiste! Mięśnie napinały mi się chaotycznie. Po kilku sekundach mogłam się uspokoić. Leżałam uspokajając oddech. A jak by Ona to zrobiła? Jezu! Co się ze mną dzieje! Muszę z nią o tym porozmawiać. Ubrałam się i poszłam się uczyć. Nie mogę się przez nią skupić! Cięgle o niej myślę! Czemu?