Ilustracja: Todd Trapani

Challenge

5 grudnia 2021

Szacowany czas lektury: 1 godz 2 min

Nie oceniajcie opowiadania (tylko) po "okładce". Nie wszystko mogłem (chciałem) zdradzić w tagach ;)

Nikola, Paulina, Amanda i Ola od samego początku liceum zaczęły się dobrze dogadywać. W klasie nie było lepszej grupki znajomych, z czasem stworzyły wyjątkową relację, taką na wzór tych z młodzieżowych amerykańskich seriali, gdzie ładne i dobrze ubrane nastolatki, stanowiły dla rówieśników wzór, gdzie każdy chciał się z nimi znać i widział w nich uosobienie szkolnego prestiżu. Wszystkie myślały, że tak właśnie jest.

 

Na wycieczkach szkolnych zawsze zajmowały jeden pokój. Tak było i tym razem.  

Nocne pogaduchy zaczęły się od żartów i plotek. Poza tym spora część płynu z litrowej butelki dobrego alkoholu w niedługim czasie gdzieś zniknęła.

Dziewczyny ogólnie byłe nowoczesne i otwarte, więc żaden temat nie był dla nich nieprzyzwoity, a każdy kontrowersyjny ciekawy. Szczególnie ten bieżący. Dywagując i doszukując się zalet i wad, śmiały się do rozpuku, ale każda przyznała, że nie za bardzo było się do czego przyczepić. Wszystko było kwestią gustu i determinacji w osiągnięciu celu. Po za tym challenge to challenge, nie może być łatwy.

  

- To teraz każda przysięga i zapija - zakomenderowała najbardziej przebojowa Nikola. - I żeby nie było, że któraś się wycofa - pogroziła przenikliwym spojrzeniem po wszystkich naraz i każdej z osobna nieformalna przywódczyni. - Ja przysięgam pierwsza - powiedziała i podniosła dłoń jakby ot tak, od niechcenia, dając przykład. Przechyliła kubek z mocnym trunkiem i go opróżniła.

- Przysięgam  - dołączyła się Paulina. Ucieszyła się z łaskawego wzroku Nikoli, zawsze chciała jej się przypodobać i mieć jej uznanie. Teraz, przynajmniej przez chwilę miała. Celowo też mocno się skrzywiła, przełykając alkohol. - Lubię whisky - skłamała, udając, że niczym koneserka wyczuwa w trunku wysublimowane smakowe nuty.

- Jaaa też. Słowo - mruknęła niepewnie Amanda. Nie byłaby w stanie przeżyć odrzucenia od grupy szalonych i popularnych w szkole koleżanek, a tak by się stało, gdyby nie przysięga. - Ale świństwo! - spojrzała na opróżnione jednorazowe naczynie, marszcząc twarz jak po wypiciu soku z cytryny. - Whiskacza to tylko ze szkła się pije - zauważyła niczym znawczyni, zresztą tak zawsze na imprezach rodzinnych mawiał jej tata.

- Przestań marudzić. Kto ci na wycieczce szklanki znajdzie - uspokajała Nikola. - A ty... Ola? Co jest? Wymiękasz? - prowokowała przywódczyni grupy.

- Nie, ale... - szukała właściwych słów. Nagle zmieniła front. - Myślicie, że to ma szansę się... zadziać? To nie film, dziewczyny. Teraz fajnie się o tym gada, ale... zrobić... to już nie tak łatwo. A słowo to słowo - tłumaczyła sceptycznie nastawiona Ola. - Dla mnie ma ono znaczenie - zakończyła.

Paula i Ami nieśmiałymi skinięciami głowy przyznały jej rację. Nawet miały nadzieję, że wszystkie wycofają się z tak odważnych planów. Przeszacowały swoje możliwości i... głupio im było to teraz przed Nikolą przyznać.

- Ale spróbować można, nie? - wtrąciła się pewna siebie Nikola, a patrząc na zaprzysiężone koleżanki, te, teraz do niej, odpowiadały pewnymi kiwnięciami głowy. - Jestem pewna, że obleciał cię strach - spojrzała na Olę z lekką szyderą Nikola. - Cóż - wzruszyła ramionami - słabe ogniwa pękają pierwsze. Dziewczyny!, mamy tu chyba dziewicę orleańską - zaśmiała się rubasznie. - To kiedy mamy szaleć, jak nie na studniówce, hę? - zapytała cwaniacko wszystkie zgromadzone w pokoju.

Tak wysublimowana przygana i emanujące z twarzy koleżanek oczekiwania wystarczyły, by Ola już po chwili złożyła promesę.

Ola nie bała się zadania. Była ładną i zgrabną nastolatką, faceci zawsze na nią spoglądali w ten wyjątkowy sposób, który zdradzał ich lubieżne myśli, a przynajmniej zainteresowanie nią. Ale nie to ją frapowało. Po prostu nie chciała znowu robić czegoś wbrew sobie. Koleżanki by chyba tego nie zrozumiały. Więc przysięgła im na odczepne, jakby już przewidując, że słowa nie dotrzyma. Dzięki temu zyska ich wesołe towarzystwo jeszcze na kilka miesięcy, później i tak ich drogi prawdopodobnie się rozejdą, bo każda chciała studiować na innej uczelni.

   

- To teraz wam mogę o tym powiedzieć - zdradzającym zadowolenie głosem poczyniła wstęp Nikola. - W zeszył roku, trzy laski, złożyły podobne przysięgi. Pamiętacie Kaśkę, tę z profilu dziennikarskiego? Tę Miss, kurwa, Dnia Wiosny? - dodała z wyczuwalną w głosie uszczypliwością (i ukrywaną zazdrością), bo ona została wtedy pierwszą vice. - Ona i jej dwie najlepsze friends, zrobiły to. - Nikola dla efektu przymknęła oczy i zaczęła powoli kiwać głową, już teraz odpowiadając na niewypowiedziane jeszcze pytania podekscytowanych koleżanek. Opowiedziała bardzo ogólnie o ich planie, bo szczegółów nie znała. - Tylko żeby jako tako wyszło, wiecie, o co macie zadbać?

Wszystkie pokiwały głową.

- Bo inaczej będziemy zdane na przypadek - zagroziła. - Kto wtedy wie, jacy się trafią. Tych przynajmniej znamy. My będziemy od tamtych kaszalotów lepsze - zapewniała.

 


 

Kto nie otwierał balu tańcząc poloneza, nie mógł powiedzieć, że miał studniówkę. Godziny ćwiczeń na wuefie, wspólne próby na hali sportowej, pozwoliły młodzieży zatańczyć ten tradycyjny taniec z dumą i dostojnością. Nawet najwięksi żartownisie czuli powagę chwili. Niektórzy też w czasie wcześniejszych przygotowań do balu, celowo zagadywali polonistów, by ci zamiast pytać, sprawdzać, oceniać, opowiadali o tańcu z Soplicowa, przy okazji przekonując młodzież, jak to Wojciech Kilar stworzył doskonałego i emanującego polskością poloneza, który od dekad zdominował bale i uroczystości. 

Sztywny początek uroczystości, szybko zamienił się  w beztroską zabawę, a czujący się niezwykle dojrzale uczestnicy, prześcigali się w tańcach i ukrytym pijaństwie.   

Dziewczynom znudziło się już tłumaczenie, dlaczego przyszły na studniówkę bez osób towarzyszących. Wciąż próbowały przekonywać innych, że taka teraz moda, a one kochają swobodę. 

 

- Jak żaden cię nie kręci, to... albo zamykasz oczy i... - radziła Nikola. -  I... wiadomo co dalej, albo... zostaje ci moja mama - wybuchła śmiechem, bo to była absurdalna podpowiedź. - Powiem ci tylko jedno - odwróciła oczy od odbicia w lustrze, przestała nanosić świeżą warstwę wściekle czerwonej pomadki na usta i pochyliła się w stronę Oli - twój stary daje radę - wyszeptała, po czym szybko wróciła do poprawiania make up'u. Z jej ust nie znikał irytujący Olę psotny uśmieszek. - Ogólnie nieźle się trzyma. I wygląda. Całkiem z niego niezłe ciacho - dodała, chowając w złotej kopertówce niezbędne na imprezach kosmetyki w wersji mini. Kończąc zabiegi kosmetyczne, zakończyła rozmowę.

- Spieprzaj!, nie chcę tego słyszeć - wzburzyła się niby wesoło, ale czuła się z tym okropnie. Nawet jeśli jej mamy nie było już od dawna na świecie, jako córka, takie wiadomości przyjmowała z dziwnym przekonaniem, że to coś złego, a nienaturalnego na pewno.

Ogólnie jej tata wcale nie uganiał się za kobietami, nie widywała go w towarzystwie "koleżanek", w domu też nie widziała żadnej "kuzynki", "znajomej". Dziwiła się, bo na swój sposób przystojny był, choć nie jej to było oceniać, ale ta cała sprawa z Nikolą to już była przesadą. Zła była na tatę. Ale skoro wcześniej, że coś jest nie tak, nic dziewczynom nie mówiła, teraz musiała ścierpieć popisy i przechwałki Nikoli.  

- Wyposzczony musiał być, bo szybko poszło - dodała uszczypliwie, odwracając się plecami i kierując się w stronę drzwi toalety. - Ale go chyba jeszcze uraczę. Sobą. Niech ma - puściła pogodne oczko, które emanowało próżnością i pewnością siebie, a zarazem obojętnością na całą trudną dla Oli sytuację.

Ola nie dość, że nie chciała brać w tym udziału, to jeszcze miała utrudnione zadanie. Nikola wybrała sobie jej tatę, a pozostałe sygnatariuszki paktu, zaklepały pozostałych z puli. Paulina tatę Amandy, Amanda tatę Pauliny. Zdaniem i sytuacją Olki nikt się nie przejął. A że ojczym Nikoli poważnie złamał na nartach nogę i leżał po operacji w szpitalu, musiała go zastąpić Aleksandra - mama Nikoli, o to już nikt nie dbał. Co prawda byli też inni opiekunowie, ale Ola nie widziała nawet cienia szansy, by miała się przymilać jakiemuś obcemu facetowi. Tatów z grona paktujących przynajmniej znała od pierwszej klasy liceum i ta świadomość ją jako tako ośmielała. Teraz stała na straconej pozycji. A tyle w ciągu ostatnich tygodni się nasłuchała o słabych ogniwach, o braku "kobiecych jaj", dziewicach. Przytyków mówionych oczywiście nie personalnie o niej, tylko ogólnie o wszystkich przyjaciółeczkach, które, zdaniem Nikoli, pewnie "wymiękną". Żadna nie chciała być naznaczona. Taki stygmat przy końcu licealnej edukacji stawał się bardzo kłopotliwy, a plotka potrafiła nieść, i  nieść, bardzo szerokimi kręgami. Dla nastolatki często było to towarzyskim końcem.

 

 

- Voila!, zrobione - chwaliła się rozpromieniona Amanda. - Dajcie się coś napić, bo jeszcze mi nogi drżą - śmiała się.

- Tak ci dogodził, czy z nerwów? - dopytała królowa matka Nikola.

- Kurwa! Chyba z tego i tego - mówiła bardzo szybko pełna entuzjazmu i rozbawiona Amanda. - Nie wierzyłam, że się uda - dzieliła się wrażeniami - ale jakoś poszło. Łaaa! - krzyknęła na głos w tryumfie, jakby właśnie okazało się, że zdała maturę na piątkach. - Zobaczcie jak mi się ręce trzęsą. Dobra, ciii - uspokajała - bo chyba patrzy - szepnęła konspiracyjnie.

Nikt z bawiących się w pobliżu nie zwrócił na nią szczególnej uwagi. Dwie tańczące pary pomachały jej w geście solidaryzowania się z jej imprezowym humorem, nie mając pojęcia o jego przyczynach.

- To jeszcze tylko Paula i Ola - przypomniała na głos Nikola. - Uczcijmy dokonanie Amandy - wzniosła szklaneczkę z drinkiem, a oficjalnie tylko z sokiem pomarańczowym. - Brawo Amanda.

  

 

Paulina stała w ciemnym korytarzu piwnicy, a za nią energicznie poruszał się i cicho dyszał tata Amandy. Nic nie mówił, tylko trzymał ją za talię i wpychał członka w ciasną szczelinkę.

Miało być tak odlotowo, a już modliła się o koniec. Przeszkadzało jej chyba wszystko. To miejsce, zapach, odgłosy muzyki z balu, a najbardziej rozpięte pomiędzy kolanami majtki. I pan Jarek mocno przyciskał jej tyłek w dół, by łatwiej mu się w nią wchodziło. Ale przecież nie zdejmie obcasów, nie w piwnicy. I wciąż w kółko, do znudzenia, powtarzał: "Marzyłem o tym. Tylko nie mów nikomu. Ale to  nikomu, dobra?".

Może przez chwilę było fajnie, kiedy ścisnął jej podskakujące rytmicznie cycuszki, echo zaczęło nieść odgłosy plasków, a on nic nie mówił, tylko dyszał jej w kark.

Najważniejsze, że się udało. Zrobiłam to, Nikolusiu - mówiła w myślach sarkastycznie, czując za sobą nieustający rytmiczny ruch mężczyzny.

Już przeszedł jej wstyd, jakoś przełknęła gorycz i poczucie zażenowania, bo kiedy prosiła  wystraszonego jej bezpośrednią ofertą Jarka, by nie wychodził, nie uciekał, zniżyła się do wręcz dziecinnego poziomu. Rozumiała jego zaskoczenie, pewnie myślał, że ona sobie tylko żartuje, by go później wyśmiać. Nie raz, kiedy odwiedzała Amandę, trochę mu słownie dokuczała, żartowała i wciskała szpileczki. Był pewnym obiektem żartów nastolatek, ale to nigdy nie było nic na poważnie. Zdawało się też, że pan Jarek ma do tego zdrowy dystans. Trochę się też zdziwiła, bo niekiedy, gdy bywała u nich w domu, patrzył na nią, jakby chciał ją "pożreć" przy Amandzie. Wciąż wodził za nią oczami, co było przyczyną wielu jej dumnych uśmieszków. Nie spodziewała się więc z jego strony takiego oporu. Ale rozumiała, zaskoczyła go.

Na szczęście się udało.

Była pewna, że taki spontaniczny stosunek potrwa krótko, a tu już kolejną minutę wdychała odbite od wilgotnej ściany wydychane przez siebie powietrze, a ten wciąż, i wciąż, poruszał biodrami w stronę jej wypiętej dupci. Widziała z jaką fascynacją spoglądał na wdzierającego się tuż poniżej linii dzielącej zgrabne pośladki członka, co chwilę chwytając za jej cycuszki, jakby sprawdzał, czy tam jeszcze są. Musiała przyznać, że drażniąc jej sutki przyjemnymi uszczypnięciami, sprawiał jej tym dziwną przyjemność. Wtedy na ułamek chwili zapominała o rozpychającym ją w kroczu obiekcie. Wciąż podwijał sukienkę, by mieć lepszy ogląd sytuacji. Musiała przyznać, że była mokra jak nigdy, a penetracja i tak ją trochę bolała. Kiedy zobaczyła penisa pana Jarka, aż ją zatkało. Zdawał się być wielki. Na szczęście nie była dziewicą. Bolało, ale dawała radę.

Kiedy naciągała na tyłeczek czerwone koronkowe majtki, usłyszała trzask lateksu. Widziała, jak zaraz po zdjęciu gumy, oczy pana Jarka okryły się zasłoną wstydu. Jeszcze przed chwilą, kiedy podrygiwał w spazmach orgazmu, prosił setny chyba raz, by ona nikomu nie zdradziła tej tajemnicy, sam zapewniał, że nikomu nie piśnie słówka. W czasie zabawy wciąż w kółko powtarzał jak ona ma cudowne ciało i sprężyste piersi. A zapinając rozporek i poprawiając marynarkę, był zagubiony w myślach jak pozostawione bez opieki dziecko w galerii handlowej.

- Niech pan wyjdzie pierwszy - zakomunikowała wyraźnie, by wreszcie się ocknął. - Na moralne dylematy już za późno - uśmiechnęła się. Nie chciała mu dopiec, to nie był żaden przytyk, po prostu powiedziała to, co myślała, co miało pchnąć rozmowę dalej. - Ja... jeszcze sobie zapalę - usprawiedliwiła się. - Niech pan już idzie, spoko - dała mu do zrozumienia, że z jej strony wszystko jest OK., że może ją tu samą zostawić. Nie chciała już słuchać tych ckliwych słów i błagań o zachowanie sekretu.

Opierając się plecami ochłodną ścianę, paliła papierosa i... w sumie czuła się dumna. Zrobiła szaloną rzecz, uwiodła dorosłego faceta, w dodatku tatę koleżanki, która w to wątpiła i nie omieszkała jej wmawiać, że nic z tego nie wyjdzie. I Nikoli zamknę japę! - Na tę myśl poczuła jeszcze większą satysfakcję. Kurwa, bzyknęłam się ze starym Ami! - nie dowierzała. Wciągnęła w płuca powietrze i powoli wypuściła chmurę białego dymu, który zaczął przemieszczać się w stronę wyjścia. Ciekawe co zrobi z gumą? - zaśmiała się, bo nie zauważyła, by mężczyzna, na posadzce, poza ejakulatem, pozostawił po sobie bardziej trwały ślad. Co oni w tym widzą? - nie mogła zrozumieć mężczyzn, którzy zdejmowali kondom, by wyrzucić nasienie gdziekolwiek indziej niż przeznaczony na to zbiorniczek.    

 

 

Mama Nikoli już widziała, co się święci w czasie balu, kiedy dziewczyny znikały i wracały zadowolone. Widziała te porozumiewawcze uśmieszki i gesty typu: "voila, zrobione". Nawet coś tam usłyszała. Ale nie chciała moralizować. To był wieczór dziewczyn, a wszystkie doskonale znała praktycznie od gimnazjum, a kiedy zmieniły się w młode kobietki, to już w ogóle wiedziała o nich wszystko. Też kiedyś była jak one, pamiętała swoją studniówkę. Byle tylko w ciążę nie zaszły - myślała o wszystkich czterech, bo te przyjaciółki Nikoli traktowała prawie jak rodzinę, wciąż przecież u niej przesiadywały.

Aleksandra była nie tylko nowoczesną matką, ale też kobietą. Wykształcona, dobra posada, modny styl, na urodę nie mogła narzekać. Nawet jeśli miała te kilka kilo więcej, wyglądała niezwykle atrakcyjnie, bardziej kobieco na pewno.

Miała taki sam odcień blond włosów jak córka i tak samo przyciągał on oczy mężczyzn, jakby barwa włosów była jakimś wabikiem. Kiedy szły gdzieś razem, towarzyszyło im całe spektrum męskiej uwagi - od dzieci po staruszków i nigdy nie były pewne, czyja kategoria wiekowa i prezencja przyciąga które, i dlaczego. Czasem w przypływie "zdrowej" matczynej rywalizacji z córką, Aleksandra (jeśli chodziło o atuty kobiecości) jednak czuła się lepsza i deklasowała "rywalkę". Miała to, czego córce brakowało (przynajmniej jeszcze tak było) - piękne piersi, faceci nazwaliby je dorodnymi. O tym, że nie chodziło tylko o ich rozmiar, a też o kształt i jędrność, wiedziała tylko ona i jej mąż. I Nikola, kiedy czasem mijały się w łazience. Nie mogła powiedzieć, że nie czuła satysfakcji, kiedy córka zazdrośnie na nie zerkała.

No i pogodna i uśmiechnięta twarz czyniły z nią, dla Nikoli nie tylko dobrą mamę, ale też dobrą ciocię dla jej koleżanek. Czasem rozmawiała z grupką księżniczek, jak sprawująca nad nimi pieczę księżna, a zachwycone jej osobą nastolatki, czuły się dumne, mogąc mówić innym, że znają mamę Nikoli, że niektóre są z nią na per ty.       

 

Paula nie miała ochoty szczycić się wykonaniem zadania, nawet idąc do koleżanek, miała ochotę skłamać, że nic z próby nie wyszło. Uważała, że powinno to zostać sekretem, normalnie tak być powinno. Nie z uwagi na pana Jarka, nią, a po prostu. Właśnie takie sytuacje tworzą tajemnice, które należy utrzymać, by sobie i innym nie narobić w życiu bałaganu. Jednak widząc triumfalny wyraz twarzy siedzącej przy stoliku Amandy, już teraz chciała jej tę pyszałkowatość zetrzeć "z tej fałszywej facjaty", jak to właśnie w tej chwili o koleżance myślała. Ukrywała to, ale nie posiadała się ze szczęścia, kiedy spokojnie mówiąc, poprosiła o nalanie pod stołem wódki, bo jest, co świętować, a chwilę później powściągliwie wzniosła szklaneczkę do góry i napiła się spory łyk drinka.

- Chyba długo mnie nie było, co? - spojrzała przelotnie Amandzie w oczy, po czym zatrzymała się na tych pięknych Nikoli. Tak, czuła się teraz kimś.

- Pewnie długo gadaliście - trywializowała Nikola.

- Myślałam, że nie skończy. Wytrwały był - zaśmiała się, jakby celowo nie zwracając uwagi na minę Ami.

 - Albo ty w te klocki słaba. Może tyłek nie pracował jak należy, hę? Ruchać się nie umiesz i tyle - skomentowała uszczypliwie Amanda. - O ile to w ogóle zrobiłaś - poddawała w wątpliwość osiągniecie przyjaciółki.

- Skoro tak mówisz.

Paula puściła uwagi mimo uszu. Znała Amandę już od wielu lat i wiedziała, że takie prowokowanie obojętnością, najbardziej ją denerwuje, wręcz rozwściecza. Nie było sensu się kłócić, ale kolejną szpilę chciała koleżance wbić, by ta sobie nie myślała, że jest górą.

- Idzie któraś zapalić? - zapytała dźwięcznym słowiczym głosem Paula. Celowo takim rozanielonym.

Chętnie na plotki przy papierosku wybrała się ciekawska co do szczegółów Nikola. Ola nie paliła już od dwóch miesięcy, bo obiecała to tacie, po tym jak został wezwany do szkoły, zresztą nie miała ochoty tego wszystkiego słuchać. Amandę trawił ogromny pąs i nie chciała dać za wygraną. Jednak kiedy tylko dziewczyny spokojnie stawiając kroki, przecięły salę i znalazły się przy wyjściu, Ami prawie pobiegła za nimi, jakby pozostając na krześle, miała ją ominąć niecodzienna promocja w ulubionej odzieżowej sieciówce.  

 

 

- Olka, mówiłam. Słabe ogniwo pęka. Wiemy, kto tu nie pasuje - mówiła pół żartem, pół serio Nikola, po tym jak po powrocie z przerwy na papierosa, kolejny raz zderzyły się ze sobą szklaneczki z drinkami. 

Trzy stojące przy stoliku przyjaciółki głośno wiwatowały, choć niewtajemniczeni nie mieli pojęcia, dlaczego robią to tak żywiołowo. Każdy brał te wiwaty za oznaki radości ze zbliżającego się wielkimi krokami zakończenia szkoły. Egzamin dojrzałości ma się raz w życiu. Tak samo studniówkę.

Ola wzniosła toast. Widziała jak dziewczyny dały jej do zrozumienia, że powinna się spieszyć. Dwunasta zbliżała się  nieubłaganie.

Trójka rozbawionych przyjaciółek prawie wbiegła tanecznym krokiem na parkiet i zaczęła rytmicznie podrygiwać, a po chwili wiły się jak tancerki egzotyczne, momentalnie ściągając na siebie uwagę kolegów z rocznika, którzy otoczyli jej niczym chmara komarów bezbronnego żywiciela. 

 

Nie miała pojęcia, co nią powodowało. Chciała zrobić im wszystkim na przekór, pokazać, że nie ona jest właściwym obiektem do wyśmiewania. Zamknę im te wredne japy! - powtarzała, szukając w tym sposobu na znalezienie odwagi. Może nie była nigdy tak otwarta i odważna jak pozostałe, ale zawsze nadrabiała innymi atutami. Nie była żadnym słabym ogniwem. Aż ją w środku skręcało, bo nie miała pojęcia, jak zacząć. I z kim. Pomysły ulatywały jak w złym śnie. Czuła w głowie pustkę i ogarniała ją bezsilność. Tu zaczęły się pojawiać różne problemy.

Zdeterminowana i zmotywowana rozmyślaniami, ruszyła na łowy. Pan Jarek i pan Igor nie byli nawet brani pod uwagę. Dziwiła się, że dziewczyny zdobyły się na odwagę wzajemnie uwieść ojca drugiej. Dopiero co dopuścili się skoku w bok, na pewno w jej podchodach będą dopatrywać się podstępu - tak myślała.

Może ten wuefista? Nie. To nie był opiekun, w każdym bądź razie nie rodzic, a to by jej przyjaciółeczki na pewno wytknęły. Poza tym jeszcze kilka miesięcy będzie chodzić to tej szkoły, jak spojrzałaby w oczy belfrowi, który ją przeleciał?

Na w pośpiechu obserwowanych facetów, jakby nie miała pomysłu i w ogóle chęci. Jak coś to się zmuszę i już! - mówiła do siebie przez zaciśnięte zęby, ale nadal nic nie wróżyło powodzenia.

Zaczęła panikować. Ta niema presja przyjaciółek, które już teraz karały ją swoją obojętnością, zaczęła ją wręcz frustrować. Już pogodziła się z nową rolą, bycia ich koleżanką drugiej kategorii. Już nie raz obserwowała podobne banicje u innych.

Skrycie pod stołem polała sobie kolejkę i, jakby wódka miała być magicznym eliksirem i rozwiązać problem, wychyliła drinka do samego dna. Słyszała, że to czasem pomaga na problemy różnej maści.

Wiedziała już, że nie tak łatwo jest dać się przelecieć jakiemuś dorosłemu. Dziś zdawało się to być szczególnie niemożliwe. A nie chciała z siebie zrobić łatwej, czy nachalnej dupodajki.

 

I poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.

- Chodź. Przejdziemy się, bo zaraz cię wychowawca zgarnie. Ola, co ty? - spojrzała na nią z politowaniem pani Aleksandra. - Dziewczyny tańczą, szaleją, a ty - ściszyła głos - pijesz? No wiesz? - skarciła ją matczynym spojrzeniem.

Opuściły salę, choć Ola uczyniła to z ogromnym trudem. Dwa razy musiała się oprzeć o ramię mamy Nikoli, bo źle stanęła i się niebezpiecznie zachwiała. Po chwili wspinały się na wyższe piętro, by zniknąć z oczu przechodzącym po korytarzu nauczycielom.

- Nie rób takich głupstw, Ola - pouczała Aleksandra. - Tata opiekunem, a córka się upija. Nauczyciele będą to pamiętać. Chcesz sobie narobić problemów? Pijcie sobie, ale z głową. Na szczęście ojciec cię nie widzi. Dopiero co pojechał do domu, a ty...  

- Też mi to mówił. I nie tylko: "Nie tylko pijcie z głową" - zaśmiała się prowokacyjnie nastolatka, jakby celowo o czymś wspominając, ale nic tak naprawdę nie zdradzając.

- A o tym... to... - kobieta rozejrzała się, czy są same, bo od razu dobrze wiedziała, co dziewczyna miała na myśli. - O tym to się głośno nie mówi - powiedziała ciszej, nieco speszona. - Taka noc. Młodzież ma swoje prawa - uśmiechnęła się, by dziewczyna poczuła się swobodniej, że ona jest tu teraz nie matką, a bardziej koleżanką.

- Pani wie, że Nikola... - Ola urwała, ale dające się wyczytać z insynuacji dalsze słowa, mówiły wiele.

- Wiem, nie wiem, nie ważne - ucięła szybko, co oznaczało, że wie. Pokątny seks córki na balu nie był powodem do dumy, może nawet powinna ją zganić, ale też rozumiała wyjątkowość tego wieczora. - Żadna pani, przecież już ci mówiłam, tak jak ty - Ola - przypomniała. - To jej dzień, w zasadzie noc - wróciła do głównego tematu, usprawiedliwiając Nikolę. - Nic nie wiem - stwierdziła, unosząc dłonie i odcinając się od problemu.

Długo przechadzały się po ciemnym korytarzu, by mięśnie Oli szybciej spalały nadmiar alkoholu. Tu miały całkowity spokój, piętro było wyłączone z użytku, nikt ich nie widział. Nie było łatwo tu trafić, ale Aleksandra znała drogę. Bywała tu wcześniej, ustalając szczegóły przy organizacji balu.

 

- Poczęstuje pa... Poczęstujesz? - zapytała i spojrzała nieco przytomniej dziewczyna, kiedy kobieta obok sięgnęła do torebki po opakowanie z papierosami.

Zamroczenie alkoholem trochę już Oli minęło, więc obie usiadły na sofie przy oknie i zaczęły rozmawiać o zbliżającej się maturze.

- Fajki i wódka to nienajlepsze połączenie - przestrzegła przyjaźnie dorosła. - W twoim wieku to już w ogóle - zaśmiała się opiekunka. - A tam, w sumie widzę, że już ci lepiej, kryzys na szczęście minął - podała paczkę cienkich mentolowych papierosów i zapalniczkę. Teraz przecież była bardziej koleżanką niż opiekunką.

- Miałam nie palić, obiecałam tacie. Ale... mówiłam o szkole, więc dziś chyba mogę. Nie jesteśmy w szkole - usprawiedliwiła się, wprawnie wypuszczając pierwszą porcję dymu. Wersja naciągana, ale logiczna i dająca się obronić. Spojrzała też kolejny raz na nadgarstek na malutki zegarek o posrebrzanej bransolecie w odcieniu cekinów sukienki.

- Co tak zerkasz? Spieszysz się gdzieś? - zaśmiała się Aleksandra.

- Nie. Może. Nie ważne - pokręciła głową. - Trudno - dodała już jakby poza protokołem.

- Myślisz, że jestem głupia? Pewnie rzuciłyście sobie jakiś challenge, co? Tylko nie kłam. Macie... kogoś zaliczyć, tak? Pewnie do dwudziestej czwartej - śmiejąc się, zatroskana i ciekawa mama, wypuszczała ku górze dym papierosowy. - Opowiadałam jakiś czas temu Nikoli, że za moich czasów kilka dziewczyn się założyło, że po północy będą znowu Kopciuszkami, ale wcześniej będą bawić się jak księżniczki i... No wiesz, zaliczą. Ale to były tylko babskie ploteczki.

Zdziwiona mina Oli mówiła wszystko.

- Zostałaś ostatnia? - Aleksandra spojrzała poważnie, ale zarazem ciepło.

- Tak - spuściła głowę, by ukryć wstyd. Wychodziła na nieudaczniczkę.

- Powiedz, o co chodzi, a Bóg mi świadkiem, że ci pomogę - zapewniała.

- Nie. Nie mogę. Przysięgłyśmy, że...

- Przestań. Myślisz, że one nie wypaplają? Wierzysz w to? Znam takie jak one, a córkę to już rozszyfrowuję na wejściu. Tylko tak mówią. Jedna wysypie drugą już jutro. Nowiny pójdą w świat, zobaczysz - zapewniła.

To było niezwykle przekonywujące. Aleksandra zachowywała się jak wszystkowiedząca o życiu mentorka.

- To się pa... - poprawiła się - tobie nie spodoba, więc lepiej nie. Poza tym, u mnie, to... trochę bardziej skomplikowane.

 


 

- Gdzie tyle czasu byłaś? Udało się? Bo mamy jedenastą, a my wszystkie zaliczyłyśmy drugą kolejkę - chwaliła się za całą trójkę Nikola.

- Druga była lepsza - oceniła rozbawiona Paulina. - O wiele lepsza - zmarszczyła podbródek w uznaniu nie wiadomo dla kogo - siebie, czy taty Amandy. I ona i on byli tym razem bardziej wyluzowani, więc spotkanie było ciekawsze. Czuła od niego woń alkoholu, której za pierwszym razem nie było, sama też była kilka drinków odważniejsza. - W sumie na trzecie podejście już teraz mam chęć - potarła kolanami o siebie.

- Tym razem też myślałam, że nie skończy - dołączyła się Amanda. - Znowu wróciłam ostatnia - zaznaczyła celowo. 

- Twój stary jest w tym naprawdę dobry - zwróciła się do Oli Nikola. - Podobało mi się. Nie będzie ci głupio, kiedy powiem, że mnie "tam" - spojrzała na swoje biodra - lizał. Ależ był wygłodniały. Prawie mi ją odgryzł - chichotała.

- Nie - odparła Ola, a na jej ustach zaczął się pojawiać zagadkowy uśmieszek, który stopniowo się powiększał, jak tarcza wschodzącego zza horyzontu słońca.

- Ej laski, najsłabsze ogniwo chyba zaliczyło misję - bąknęła zaskoczona Amanda. - Który to?

- Żaden - odpowiedziała odważnie z siłą pewnej siebie kobiety.

- Czyli nie... zaliczyłaś? - zapytała zdezorientowana Paulina, już nie wiedziała, co jest grane. - Żartowałaś? - spojrzała wprost w jej oczy.

-  Zaliczyłam. Nie, nie żartowałam. - Wciąż stała i promieniowała emocjami, dumą, czymś nieokreślonym, ale widocznym i prawdziwym.

 

Amanda zgłupiała. Nie miała ochoty bawić się w te gierki słowne. Była pewna, że Olka ściemnia. Nie to co ona.

Drugim razem pan Igor był inny. Ona też, bo chciała się odegrać na Paulinie. Poza tym, że facet chętnie towarzyszył jej do szatni, gdzie zamknęli się też poprzednio, teraz kazał jej usiąść na stole i zatroszczył się o nią, a nie jak za pierwszym razem: wbił się od tyłu, zrobił swoje i speszony wyszedł. Tym razem nie dość, że ją porządnie wymacał niczym fanatyczny anatom, to jeszcze wylizał jaj cipkę, aż poczuła palące ciepło w środku. Znalazł też czas na zabawy jej stożkowymi piersiami. Wstydziła się trochę, bo były nieduże, ale on zasysał sutki jak odkurzacz, by w kółko szeptać, że są doskonałe. Fakt, miały ładny profil i ich szczyty łagodnie się unosiły niczym nos wyjącej do księżyca wilczycy, sprężyste były jak należy.

Wędrując ustami z góry do dołu, i tak na zmianę, pieścił ją oralnie i nie przestawał, nawet kiedy ktoś chwycił za klamkę i nerwowo szarpał. Na szczęście intruz szybko odszedł.

Już miała go prosić, by wreszcie w nią wszedł, a on jakby czytając jej w myślach, po prostu to zrobił, zanim cokolwiek powiedziała. Chwile jeszcze tylko brodził nosem w jej splątanych włoskach łonowych, które dzień wcześniej formowała w wąski pas.  

Chyba kilka cichych pomruków dało mu sygnał, że nastolatka nie może już się doczekać czegoś więcej.

Początkowo nawet nie zwróciła uwagi, że posuwał ją bez prezerwatywy, a jej stało się to obojętne, bo tak się zapomniała. Alkohol, emocje, podniecenie. Wsuwając się w jej cipkę, kiedy leżała na plecach na stoliku, wciąż miętolił jej cycuszki, co chwilę ściskając sprężystą fałdę biodrową przez zgarniętą na talię sukienkę. Gładził jej szczupłe i gładkie nogi, szczególnie długo pozostawał na nylonowych pończochach, interesował się też wściekle czerwoną podwiązką.

Założył gumkę, kiedy na jego prośbę stawała i obracała się do niego tyłem. Takiej szarży, jaka miała miejsce, chwilę po tym, jak wypinając dupcię, oparła brzuch na blacie chwiejnego stołu, nie zapomni do końca życia. Miała wrażenie, że znajduje się w samolocie w czasie największych turbulencji, a stolik się rozpadnie. O dziwo bardzo jej się to podobało, a stukot drewnianych nóg o podłogę mocno ją rozpalał.  

A kiedy mężczyzna doszedł, tylko z niej wyskoczył i znowu jakby z tęsknotą, wpił się ustami w wyrobioną dziesiątkami sztosów muszelkę, a ona stała zadowolona, bo pan Igor operował językiem, jakby był do minety stworzony. Wpełzał do jamki, podrażniając kolejne rozgrzane obszary gładkiej skóry przedsionka pochwy, szybko znalazł guziczek, który do znudzenia pocierał językiem lub palcem.

 

Wychodząc skonsternowani z pachnącego spermą, lateksem i oparami alkoholu pomieszczenia, płonęli wstydem. Rzucili na odczepne zaniepokojonemu opiekunowi z innej klasy, że zamek się zaciął, że... coś tam szukali i... i szybkimi krokami oddalili się z miejsca przygodnego seksu. Ona wciąż czuła uwieranie naprędce założonych zrolowanych majtek i niewłaściwie poprawionego stanika, on po kilku krokach ucieczki zapinał rozporek. Tym razem oboje się uśmiechali z poczynionego szaleństwa. Było rockendrollowo!

Oczywiście, że nie było cienia szansy, nadziei, by mijany w drzwiach szatni opiekun, uwierzył w ich bajeczkę. Ale coś musieli powiedzieć. Półinteligentny szympans wiedziałby, że tam się po prostu bzykano. Mieli tylko nadzieję, że nikt ich nie rozpozna.

Sytuacja była tak zwariowana, że Amanda z chęcią powtórzyłaby to kolejny raz. Była pewna, że pan Igor też. Wciąż wodził za nią oczami, jakby wciąż na nią polował. Nawet teraz. Udawała, że tego nie widzi. Ale tylko przez chwilę. Skupiony na niej męski wzrok, przyciągał ją zakazanym, a już trochę poznanym.

- Idę jeszcze raz - zaśmiała się z oczywistego Amanda. - Wolę to, niż tańczyć. - Nie miała przed przyjaciółkami tajemnic.

- Ja też zaraz pójdę - dodała Paula. Nie chciała być gorsza. Pan Jarek mówił jej, że jeśli by jeszcze chciała, to on chętnie skorzysta z okazji. Mówił to trochę obojętnie, ale go rozumiała, przecież dopiero co wtedy szczytował.

 

 

Przy stoliku została tylko Nikola i Ola. Badały się spojrzeniami. Nikola podejrzliwym, Ola zagadkowym.

- Nie wierzę ci - oznajmiła sucho. - Jakiś dowód? - mruknęła bez emocji przywódczyni stada.

- Potrzebujesz? Paula i Ami pokazywały? - odpowiedziała asertywnie Ola.

- Im wierzę. Sama je widziałaś. To było widać, że... - przekonywała.

- Że przyszły zadowolone i roześmiane - potwierdziła to, co było widać. - Nic więcej.

- Czyli ty nie... - wydała wyrok Nikola.

- Ja tak. A ty? Jaki ty masz dowód? - zapytała Ola. Mówiła spokojnie, z powściągliwością szykującej przemyślną pułapkę modliszki. Czuła się teraz silna.

- Nie powiesz chyba, że mi nie wierzysz? - zrobiła pauzę, by usłyszeć zaprzeczenie, ale to się nie stało. - Dowód? Zapytaj... taty. Był... zadowolony - burknęła skonsternowana zachowaniem zazwyczaj spokojnej i bezproblemowej Oli.

- Ta, na pewno mi powie. A ja zrobię z siebie idiotkę. Dobrze to obmyśliłaś. To gdzie byliście? Na górze, w piwnicy, czy może w szatni? Drzwi były otwarte, czy mieliście jakiś klucz? No mów, czekam. - Znała podobną metodę przesłuchań z filmów kryminalnych. Nie była pustą niunią, która tylko ogląda i się niczego nie uczy, bo to niby tylko film. Sceny z filmu pisze życie. Zasyp podejrzanych pytaniami o szczegóły, a oni zawsze głupieją, choćby byli niewinni.   

 


 

Siedziały na wytartej skórzanej kanapie na korytarzu, która musiała być pozostałością z czasów, kiedy ta część budynku tętniła jeszcze życiem. Patrząc na daty leżących pod kawowym stolikiem czasopism, rzadko ktoś tu bywał. Na szczęście w nocy, w stanowiącej biurowe skrzydło części budynku, raczej nikt nie zakłócał spokoju. Mogły więc spokojnie pogadać. Procenty już trochę wyparowały z głowy Oli, ale wciąż miała ochotę rozmawiać o wszystkim i o niczym. Poza tym fajnie paliło się z mamą koleżanki. 

- Widzę, że jak mało która nastolatka znasz wagę danego słowa - zauważyła po długiej rozmowie Aleksandra. - To bardzo rzadka cecha. I niezwykle cenna.

- Tak, staram się. Tak, by wilk był syty i Kansas City - zaśmiała się używając wesołego powiedzonka. - Nie lubię oszukiwać. Po prostu.

 - To prawda, że to... o czym mi mówiłaś - spojrzała z troską - mocno sprawę komplikuje - oznajmiła i zamilkła, jakby wciąż szukając sensownego rozwiązania. - Wiesz, kiedyś byłam taka jak ty... - zaczęła.

- To chyba niedawno, bo nieźle wyglądasz - przerwała miłymi słowami Ola. Poczuła się dojrzalsza, bo mówiła dorosłej kobiecie na ty. I wciąż tak miło się gadało.

- Flirtujesz ze mną? - oskarżyła rozmówczynię, udając zdziwienie. Tylko szeroki uśmiech na pełnych ustach Aleksandry świadczył, że pytanie jest retoryczne. Powiedziała to w tak sympatyczny sposób, że nastolatka mogła pomyśleć, że jest na odwrót.

- Nie - zaprzeczyła Ola - mówię prawdę. Pani - jakoś odruchowo użyła tej oficjalnej formy dla okazania szacunku -  od zawsze kojarzyła mi się z jakąś modelką, albo gwiazdą filmową. Nawet nie tylko z powodu urody, a ze sposobu bycia. Jakbyś - nieświadomie przeszła na ty - od zawsze miała naście lat i tak miało już zostać - tłumaczyła Ola. Naprawdę teraz miała ochotę na zwierzenia. Dzisiaj pierwszy raz z kimś tak prawdziwie szczerze i otwarcie rozmawiała, pierwszy raz powiedziała komuś tyle o sobie. Miała wrażenie, że mama Nikoli jest tysiąc razy bardziej wrażliwsza i bardziej szczera od swojej córki. Taka dobra dusza. Najdziwniejsze, że zaczęła jej ufać jak sobie samej.      

- To zrobimy tak... - zapowiedziała Aleksandra, energicznie wstała i spojrzała na dziewczynę, która w całej swoje ciekawości co usłyszy, odruchowo założyła nogę na nogę i oczekiwała ciągu dalszego instrukcji. - Tylko uprzedzam, pomysł będzie szalony. Ale kiedy szaleć, jak nie w taką noc?  - zaznaczyła, a jej czarujący uśmiech rozwiał u Oli wszelkie wątpliwości, ślepo zdała się na pomysłowość dorosłej przyjaciółki. - "Miło szaleć kiedy czas po temu..." - zaczęła cytować klasyka, śmiejąc się, że korzysta z takich archaicznych źródeł. - Boziu, wciąż to pamiętam - zaśmiała się dumna dorosła, kiedy w głowie układały się kolejne słowa. - Po tylu latach. Wkuwaliśmy to na pamięć w liceum i... wciąż to pamiętam - dziwiła się.

- Kochanowski, Pieśń XX - szybko rzuciła zadowolona, że pamięta autora słów i tytuł utworu, Ola. Czuła się jak w teleturnieju, albo na lekcji polskiego.

- Wróćmy do teraźniejszości. Z polskiego bez problemu zdasz - uśmiechnęła się - ale... dziś czeka cię inny egzamin - spojrzała poważnie Aleksandra.

I nagle szok! Aleksandra, jakby nic, wjechała dłońmi pod sukienkę i zaczęła zdejmować bieliznę.

Ola widziała te skryte za czarnym suknem sukienki koronkowe tajemnice. Nawet błysnął jej kształt uroczej kępki dość gęstych włosów łonowych, kontrastujących z ogoloną na gładko okolicą sromu. Serce zabiło Oli mocniej, w skroniach zaczęło coś mocno pulsować. Stała przed nią mama Nikoli i niby w zwyczajny sposób (ale dla dziewczyny był to niezwykle zmysłowy i erotyczny obraz) zsuwała majteczki, lekko poruszając na boki biodrami. Spokojnie wystąpiła z leżącej na podłodze koronkowej szmatki, podniosła ją i podeszła do nastolatki.

- Masz, będziesz miała dowód. Na pewno zapytają? - położyła zawiniątko na wytartym siedzisku sofy. - Powiesz, że zrobiłaś to ze mną. To chyba przejdzie, nie? - zakomunikowała. - Pasuje?

- Ale... - Zaskoczoną Olę zamurowało.

Kobieta usiadła obok nastolatki i chwyciła ją za dłoń.

- I nie musisz im zdradzać tego, co mi. One nie muszą tego o tobie wiedzieć. Po prostu wykorzystałaś okazję. Challenge to challenge, wariactwo, po trupach do celu, tyle - zaśmiała się. - Żadna cię nie przebije - dodała. - Podpowiem ci tylko. Niech wie o tym - spojrzała na zmiętą koronkową bieliznę - tylko Nikola, nikt więcej. Znajdziesz na to sposób. A jak nie to trudno. Ale spróbuj. Te puste dziewuszki... Ups!, sorry, nie powinnam tak o nich mówić - zaśmiała się, by Ola jednak wiedziała, że ona ma to gdzieś i właśnie tak o nich myśli -  uwierzą jej we wszystko, a ona będzie wiedzieć, że to moja bielizna. Przynosiła mi ją dziś do łazienki z szuflady w sypialni. Będzie jej głupio, ale nikomu nie powie, kogo... zdobyłaś - zaśmiała się.

- Ale to i tak kłamstwo - zauważyła Ola. - Już wolę powiedzieć prawdę. Poważnie. Dzięki, ale... Nie muszę...

- Musisz. - Wkurzona porządnością nastolatki Aleksandra, nie wytrzymała. Pochyliła się nad młodą przyjaciółką i pocałowała ją prosto w usta. Język wepchał się do bezwładnych ust małolaty i z pasją, wręcz namiętnie, zaczął się w nich poruszać, szukając towarzystwa. - Dotknij mnie tam - szepnęła i powoli kierowała dłoń Oli do swojego krocza. - Możesz, pozwalam ci - westchnęła, wciąż całując zdębiałą Olę. - O tak, widzisz jakie to proste - chwaliła nerwowe ruchy palców drobnej dłoni, które jakby zapoznawały się z zagłębieniami i wypukłościami krocza. - I nie będzie już, że kłamiesz - mruknęła.

Ola odwzajemniała pocałunki z... chęcią. Czuła się zaskoczona i... oszołomiona. Najpierw miała wrażenie, że śni, później, że marzy. Kiedy zagłębiając się powoli w szparce, gdzieś do połowy długości palca, poczuła wilgoć i ciepło wnętrza pani Aleksandry i otrząsnęła się z amoku, to się działo naprawdę. Cudowne uczucie. Nie chciała, by to się kończyło. Biegała oczami po twarzy całującej się z nią kobiety. Widziała doskonałe linie brwi, gęste rzęsy, delikatny makijaż i pięknie zaczesane włosy z perfekcyjnym przedziałkiem i znowu wiedziała, że to się dzieje - pieści się z mamą przyjaciółki. To nie były omamy. I chociaż była przerażona, nie myślała przestać.

- Pieść mnie. Właśnie tak, powoli - mruknęła podekscytowana i zatracona Aleksandra. - Jeśli tylko chcesz oczywiście. Nic na przymus - szeptała ubezpieczając się, nie chciała robić nic wbrew dziewczynie. Muskając teraz ustami te smakujące tytoniowym dymem Oli, chciała ją przygnieść swoim ciałem i pieścić się do upadłego. Jednak powstrzymała przypływ żądzy. - Możemy skończyć, jeśli... Zrozumiem. Chciałam ci tylko... pomóc.

- Nie - mruknęła wpatrzona w oczekujące na wyrok oczy Aleksandry Ola.

Nie potrafiła skoordynować pocałunków z głaskaniem cipki dorosłej przyjaciółki, ale jedno wiedziała - nie chciała przestać. Na całym ciele czuła drżenie, była przekonana, że też wyczuwa to czasem u partnerki. Fale emocji przeszywały ją na wskroś, a natłok wrażeń doprowadzał do obłędu.

- Dotknie mnie, pani, tam? - wyszeptała, zamykając oczy, by nie widzieć teraz oceniającego i jakby oskarżycielskiego spojrzenia towarzyszki. Sama słyszała w głowie, jak to absurdalnie i głupio brzmiało. Już czuła się winna. - Ach! - zareagowała, szarpiąc ciałem, jakby w ucieczce. Właśnie poczuła odważnie wsuwającą się w jej majteczki drżącą dłoń. Ta pewność ruchów i zaufanie do partnerki, nie pozwoliły jej się sprzeciwić.

- Jesteś dziewicą? - mruknęła jej do ucha Aleksandra.

- Nie.

- To dobrze - odpowiedziała, liżąca teraz ucho Oli kobieta i wsunęła palca po sam koniec kłykcia, że dziewczyna aż przeciągle syknęła. - Ciasno, wilgotno, cudownie - zachwalała ekspresyjnymi westchnięciami. - Zrób mi tak samo. Możesz wsunąć dwa - podpowiadała, lekko poruszając swoimi biodrami. - Zdradzisz mi coś jeszcze? Robiłaś to już z inną? - zapytała po chwili Aleksandra, bardzo chciała to wiedzieć.

- Nie. Pani... jest pierwsza. Jesteś pierwsza - poprawiła się, zdradzając swoje sekrety. Nie chciała teraz czuć żadnego dystansu, chciała pieścić i być pieszczona. Usta mamy Nikoli całowały ją doskonale, namiętnie, tak jak o tym marzyła. I były takie w dotyku, jak wiele razy o nich marzyła. Wszystko było, jak marzyła.  Chłopcy nie umywali się do kunsztu przyjaciółki.

Ola zapomniała się na tyle, że przestały liczyć się wszelkie różnice. Pełnione w codziennym życiu role, wiek, wszystko przestało mieć znaczenie.

Obie ogarnęła żądza. Zapomniały się. Syciły się sobą i cichutko mruczały z rozkoszy, jak rozpalone kotki.

- Chcesz czegoś więcej? - przerwała powtarzające się jak w muzycznej pętli zmysłowe cmoknięcia Aleksandra. Zapytała spokojnie, badawczo, nie robiąc przy tym żadnej presji.

- Nie wiem. Chyba - odpowiedziała szczerze pochłonięta masowaniem muszelki partnerki Ola. Dlaczego czuła się jak kiedyś, przy pierwszym pocałunku z Tomkiem z sąsiedztwa?

- Bardzo cię teraz pragnę, Ola - zaczęła dorosła przyjaciółka - ale... na tym lepiej zakończmy - tonowała. - I tak poszło to za daleko.

Zdziwienie dziewczyny było niepojęte. Nie rozumiała tej zapowiedzi. Słowa wtargnęły w jej rozanielone myśli jak gradowa chmura, która nieprzewidzianym pojawieniem się zwiastuje kataklizm.

Otworzyła oczy i widziała swoją dłoń chaotycznie pocierającą wargi sromowe towarzyszki, co chwilę jakby zaprogramowana wsuwała w szczelinę palce i wykonywała kilka posuwistych ruchów. Było mięciutko, wilgotno i ciepło. Nie chciała teraz kończyć. Spoglądając na swoje obnażone uda, widziała, jak uwięziona w majteczkach pod sukienką dłoń Aleksandry, spokojnie pracuje. Nie widziała, ale czuła, jak środkowy palec powolutku prześlizgiwał się w jej wnętrzu, kciuk skupiał się na twardniejącej wciąż łechtaczce. Widziała tylko wpatrzone w nią pełne dzikiej fascynacji oczy Aleksandry, która dzikością spojrzenia ją onieśmielała.

- Dlaczego? Podoba mi się - wyznała nastolatka. - Bardzo - dodała, płonąc wstydem, a zarazem czując dziwną odwagę.

- To nie jest dobre miejsce na... Uwierz mi. Taka relacja pomiędzy dwoma kobietami... jest zbyt piękna - tłumaczyła spokojnie, niezwykle ciepłym głosem Aleksandra. - Nie niszczmy tego, robiąc coś, czego będziemy żałować. Proszę, nie tutaj.

Pierwszym wrażeniem nastolatki było, że pani Aleksandra szuka wymówki. Jednak już po chwili Ola poczuła się ważna i ufała w szczerość towarzyszki. Wyznanie, wyznaniem, ale wypowiedziana przez Aleksandrę prośba, świadczyła, że kobieta naprawdę traktuje ją poważnie, na równych zasadach, jak partnerkę, nie małolatę. W dodatku jej oczy mówiły wszystko. Poza tym w głosie wyczuwała coś desperackiego, zmysłowego, szaleńczego.

Ola bała się tego, ale coś pchało ją do zaskakującego nawet ją samą zachowania. Poczuła przypływ odwagi. Nie myślała długo, po prostu powtórzyła za głosem z jej wnętrza:

- OK. Ale pod jednym warunkiem - tu poczuła napierający na nią z mocą język, jakby wątpiący w jej młodzieżowe: "OK.". Już dziwiła się sobie, skąd ma tę śmiałość.

- OK. - potwierdziła rozpalona kobieta. - Jakim?

- Nie wiem, jak to powiedzieć, ale... chcę... cię pocałować. Tam - opuściła oczy i wskazała miejsce pieszczot swojej dłoni. Szybko uciekła wzrokiem. Przestraszyła się swojego ultimatum. - Od dawna o tym marzyłam. Nigdy nie miałam okazji - zwierzyła się.

- Dobrze - zgodziła się, by uspokoić zdenerwowaną nastolatkę. - Tyle że już mówiłam, że to nie jest odpowiednie miejsce na...

- Proszę - weszła jej w słowo Ola.

- Śliczna jesteś, wiesz? Dopiero teraz to dostrzegłam. - Aleksandra patrzyła małolacie prosto w oczy, próbując coś z nich wyczytać, poprawiała jej kosmyki włosów i zakładała je za uszy. Chciała zyskać chwilę na podjęcie decyzji. Ta mała naprawdę ją zaskakiwała. Ależ tej Oli płoną oczy - podziwiała błysk żądzy. - I nad wiek dojrzała - dokończyła myśl.

Kobieta rozejrzała się po korytarzu. Dłużej utkwiła oczy w drzwiach na niższe piętro. Docierające do uszu odgłosy zabawy też zdawały się być niczym niezakłócone, więc nikt piętro niżej nie otworzył drzwi. Było bezpiecznie.

Podniecona kobieta przesunęła się do tyłu, oparła plecy o boczne oparcie sofy i powoli rozsunęła uda. Szybko obróciła głowę w przeciwną stronę, by nie widzieć, co się stanie. To była jej niema zgoda, resztę pozostawiała Oli.

- Naprawdę tego chcesz? - zapytała po sekundzie ciszy. - Możesz się zawieść - próbowała odwieść Olę od ryzykownej próby. - Nie każdemu pasuje smak podnieconej kobiety. - Chyba o to się najbardziej bała, że Ola się rozczaruje.

Kiwnięcia głowy, wpatrzonej w otwierającą się nagość, nastolatki, utwierdziły ją w przekonaniu, że nic nie zmieni jej decyzji.

- Ale tylko spróbuj, przez chwilę tylko, żebyś... ysss!

Biodra Aleksandry wystrzeliły, a nią samą targnął przeogromny spazm. Język Oli dźgnął napęczniałą jak pączuszek łechtaczkę z taką celnością, że ruchy ciała rozgrzanej kobiety odbywały się poza wszelaką kontrolą. To była czysta fizjologia - bodziec - reakcja.

Ola poczuła na języku lekko słonawy i kwaśnawy smak, który o dziwo przypadł jej do gustu. Może dlatego, że chciała, by tak było? Może dlatego, że ciało partnerki drżało od szybkich ruchów jej ust, a ona sprawowała nad tym jakąś kontrolę? A może dlatego, że dla niej ten smak, był spełnieniem pragnień, był nasycony jej oczekiwaniami i marzeniami? Na pewno niewiadomym, dotychczas nieznanym, na pewno też zakazanym.

Pierwszy raz czuła smak innej kobiety i to była dla niej magiczna chwila. Nuty feromonów smakowały wybornie, musiała tylko dokonać pobieżnej analizy poznawanej substancji, która z każdą sekundą przybierała bardziej neutralny wyraz, aż Ola zauważyła, że zaczęła jej potrzebować.

- Nie, Ola, proszę - mruczała zachwycona kobieta, sięgając rękami gdzieś za swoją głowę, gdzie mogła wbić palce dłoni w oparcie, by się zaprzeć i łatwiej tańczyć biodrami. Uciekać nimi nie myślała, nawet błagając o zakończenie tej występnej zabawy. - Miałaś tylko spróbować. Mmm! Ach! Mmmh! - marudziła i wiła się niczym znamienita tancerka brzucha. Tak trudno jej było teraz to przerwać. Już nie mogła powstrzymać nóg, które same z siebie ułatwiały dostęp do rozbudzonej cipki.

Ola odpowiedziała bez słów. Wpiła się w muszelkę jak pasożyt, zapominając się całkowicie. Zassała strzępki sromu, palce wciskała w ociekająca śluzem pochwę, co chwilę żując okolicę zwieńczenia warg sromowych. Przypominała sobie wszystkie triki z filmików, chciała być profesjonalna.

- Ola, wariatko, bo mnie zaraz na dole usłyszą - roześmiała się w swojej całej bezsilności i niemocy oddziaływania słowami na szaloną koleżankę córki, której kciuk nieustannie dociskał łechtaczkę.

- Niech słyszą - odpowiedziała odważnie, na moment tylko dając ustom wytchnienie, jakby wynurzając się z wody, miała tylko chwilkę na zaczerpnięcie powietrza i znikniecie pod powierzchnią. Naciągnęła skórę sromu ku górze, oparła dłoń na wzgórku łonowym i teraz już wiedziała na czym skoncentrować uwagę języka.

- Ty poważnie? Aż tak cię wzięło? - nie dowierzała i odwróciła głowę, jakby nie chciała nic o tym wiedzieć. I czerpiąc rozkosz z oralnych pieszczot, cichutko mruczała.

Po chwili nic nie mówiła. Pilnowała się tylko, by nie jęczeć, nie krzyczeć, bo mruczeć i dyszeć nie była w stanie sobie zakazać. W chwili zbliżającej się eksplozji, chwyciła głowę Oli i dociskała ją tak, by już żaden fortel, przypadkowa reakcja, czy mikrosekundę przydługa przerwa w trącaniu łechtaczki, nie oddaliła jej od wybuchu ekstazy.

 

Ola spojrzała wystraszona na Aleksandrę, która zdawała się być nieprzytomna, a jej biodra szarpane były spazmami. Bała się, że coś się stało, że zrobiła coś nie tak. Już czuła się czemuś winna, bo wcześniej nie reagowała na słowa protestów, a chyba powinna. Ale mowa ciała Aleksandry mówiła zupełnie coś innego - usprawiedliwiała się nastolatka. Wiedziała, że partnerka przed chwila szczytowała, ale żeby tak intensywnie? - dziwiła się. Kobieta leżała jakby bez władzy w nogach i patrzyła w sufit, beztrosko uśmiechnięta jak dziecko, albo zamroczona po dobrej trawce. Wciąż głośno wzdychała i się dziwnie śmiała.

- Dziewczyno, wiesz coś ty zrobiła? - zapytała wyzbytym z energii głosem, który miał nieco oskarżycielski, ale sympatyczny ton. - Zdetonowałaś bombę atomową - westchnęła i zaśmiała się, równie mocno pozbawionym emocji głosem, bo nie miała na to sił. - To była... najczystsza ekstaza - westchnęła, jakby wypowiadanie słów, sprawiało jej trud. - A ty, jak? Jak się czujesz? - przymknęła oczy, wciąż nie dowierzając, do czego tu doszło. Pytała z troską, bo teraz zrozumiała, że to przecież był pierwszy raz Oli.

- Chyba OK.

- Powinnam ci się odwdzięczyć.  Ale... nie zrobię tego - znowu westchnęła, głośno wypuszczając z płuc powietrze, jakby dając do zrozumienia, że jest wyczerpana. Albo rozanielona.

- Nie, nic nie musisz - zapewniała Ola. - Nie... - próbowała coś tłumaczyć.

- Na pewno nie tutaj, na pewno nie dzisiaj - dodała, znajdując głęboko ukryte rezerwy sił, by złączyć nogi i zarzucić na krocze pogniecioną sukienkę. Teraz tylko jej rozmarzona mina i pozycja ciała wypoczywającej hrabiny mówiły, że przed chwilą przeżyła tu rozkosz. - Wracaj już. Ja jeszcze muszę dojść do siebie i... doprowadzić się do porządku - zaśmiała się, świdrując oczami po otoczeniu, jakby szukała wytłumaczenia, gdzie jest i jak długo.

Ola dopiero teraz poczuła wstyd. Poprawiła już swoje majtki (te zdobyczne skryła w torebce), wyprasowała dłońmi połyskującą srebrnymi cekinami kreację, podwiązka też wróciła na miejsce.

Czasem luknęła na układającą fryzurę Aleksandrę, która tak samo jak ona, po chwili używała dłoni do wygładzenia nierówności czarnej sukni, pod którą miała pozostać naga do końca balu.

- Ola? - zatrzymała dziewczynę, kiedy ta chwytała za klamkę, by zejść na parter. - Nie masz mi za złe? Na pewno wszystko w porządku? - Musiała się upewnić. Sama doskonale wiedziała, jak to jest, kiedy się zapomni, gdy unoszą skrzydła żądzy. Zupełnie inaczej jest po, kiedy się wyląduje i czuje pod stopami twardy grunt zwyczajności.                

- Tak, na pewno, dziękuję - uśmiechnęła się łagodnie i szczerze. Znowu jakby była Olą - grzeczną koleżanką Nikoli.

Otworzyła drzwi i zrobiła krok w stronę schodów. Zatrzymała się.

- To było niesamowite. I... - wstydziła się to teraz powiedzieć, ale bardzo chciała.

- Znikaj. Nic już nie mów - pogoniła ją na dół wszystko mówiącym uśmiechem.

Ola prawie zbiegała.         

    


 

- Jeśli ty mi pokażesz jakiś dowód, jak też ci udowodnię - postawiła uczciwe ultimatum Nikola. Była pewna, że Ola blefowała.

- Trzymam cię za słowo. Tylko nie wiem, jaką bajkę wymyślisz dla Pauli i Ami. Powinnaś rozpoznać - otworzyła torebkę i podała przyjaciółce zmiętą czarną koronkową szmatkę. Uśmiechnęła się pogodnie, a w duchu tryumfalnie. - Voila, zrobione! Wzniesiemy toast?

Zawsze marzyła, by utrzeć nosa Nikoli. Długo znosiła jej przykre komentarze, przytyki, szpileczki i umniejszanie wszelakich działań. Dziś w jej ciele kumulowała się radość, którą mógł wyzwolić tylko szczególny wyraz twarzy przyjaciółki. Ten właśnie się pojawił.

Gdyby satysfakcja mogła zamienić się w światło, Ola oświetliłaby dziś całe miasto, na pewno na sali balowej nikt nie mógłby na nią patrzeć, bez mocno przyciemnionych okularów. W tej skromnej istocie aż wrzało, energia się kumulowała. Z trudem przyszło jej tylko wyszeptanie kilku słów, bo miała siłę krzyczeć, niczym siejące przerażenie antyczne potwory.

- Zaliczone? - dopytała.

Nikola zaniemówiła. Patrzyła na rozłożone pod stołem na udach majteczki i znowu na przechodzącą w pobliżu, prowadzącą rozmowę z ich wychowawcą, jak zawsze roześmianą mamę. Nic nie wskazywało na to, by coś się u niej zmieniło, wyglądała zwyczajnie, nic specjalnego nie zdradzały też jej tajemnicze duże błyszczące oczy.

To bez wątpienia była jej bielizna. Teraz Nikola dostrzegała idealny kształt łuków pośladków mamy, nic ich nie zakłócało, żadne nierówności zmysłowego desu.

- Tak, wychodzi, że zaliczone - potwierdziła urażona królowa. - Nie zapytam, jak... Lesbą jesteś? - spojrzała zdziwiona.

- No co? - Ola udała rozbawioną. - Taki challenge. Rządzi się swoimi prawami. Musi być szalony. No jakoś musiałam wybrnąć - obracała wszystko w żart i jednorazowy wymuszony sytuacją wyskok. - To... teraz twoja kolej - weszła jej w słowo dumna Ola. - Dowód - przypomniała.

Nikola pierwszy raz wyglądała jak największa panikara, która nie ma pojęcia, co zrobić.

Ola nie potrzebowała nic więcej wiedzieć. Nikola musiała ściemniać.

 

 

EPILOG

 

Aleksandrze niełatwo pełniło się teraz rolę opiekunki młodzieży, z której część wykazywała już symptomy upojenia alkoholem. Dziś mogła przymknąć na to oko, tak samo jak robiło to grono pedagogiczne. W sumie jej działania zawierały się w udawaniu, że sprawdza dzieciaki i z troską pomaga im rozwiązać powstałe banalne problemy. Nastolatki w takim wieku chciały stanowić odrębną grupę, ona im w tym nie przeszkadzała,  nie dosiadała się na siłę, nie szukała towarzystwa.

Przeszła przez salę balową już kolejny raz i za każdym razem szukała oczami Oli. W życiu by się nie spodziewała, że ta dziewczyna będzie taka szalona. W życiu też nie spodziewałaby się po sobie, że na takie coś sobie pozwoli, że to sprowokuje. Zdejmując wtedy majtki, chciała wyjść na zwariowaną nowoczesną mamę (przyjaciółkę), w dodatku kreatywną, jak te wyzwolone pewne siebie kobiety z filmów. Silne charaktery zawsze należały do jej ulubionych postaci i bohaterek. A później... A później to już poszło samo, spontanicznie. Zabawa, a po chwili już nie zabawa. Przypływ słabości, urok chwili, urok Oli. Odruch pocałunku był nie do powstrzymania. Bała się ryzyka, bała się to zrobić, ale zarazem musiała spróbować. Nie spodziewała się, że tak to się zakończy. No i sama też miała swoje tajemnice.

 

Ola bawiła się teraz świetnie, dobry humor nie potrzebował już podsycania alkoholem, robiły to krążące w jej ciele endorfiny. Tańczyła, śmiała się i wirowała na parkiecie jak szczęśliwa nastolatka. I nie było to wynikiem wspólnej zabawy z przyjaciółkami. Jakby nie było dołączyła do grona lwic, którym na polowaniu się poszczęściło. Wciąż łapała się na tym, że kiedy widzi udawane uśmieszki Nikoli (a wiedziała, dlaczego jej mina jest taka) i uciekające od jej spojrzenia oczy urażonej księżniczki, miała ochotę krzyczeć z radości. Ale to był tylko ten mniej ważny powód do euforii. Duma ją rozpierała z powodu doświadczeń z kanapy. Wciąż widziała przed oczami rozwarte kobiece uda, atrakcyjną cipkę i tańczące na dojrzałej szlachetnej twarzy mięśnie mimiczne atrakcyjnej blondynki. Już tęskniła z tym specyficznym smakiem. Wciąż napadało ją wrażenie, że to się nie stało, że to wytwór jej fantazji. Jednak kilka wymienionych z krzątającą się gdzieś na sali mamą Nikoli porozumiewawczych spojrzeń (niby zwyczajnych, a przecież tak niezwyczajnych, skrycie wiele mówiących) i uśmieszków utwierdzało ją w tym, że zrealizowała challenge życia.

 

Cała czwórka szalała prawie do pierwszej w nocy. Szalała na parkiecie, tylko czasem siadając przy stoliku na drinka, którego już nie robiły pod stołem, a oficjalnie, bo nikt z pedagogów nie zwracał na to uwagi. Znowu zdawały się być naprawdę zgraną ekipą.

 

Studniówki anno domini 2010 nie zapomną nigdy. Szczególnie jedna i druga Ola. Ale nie tylko one.

Około pierwszej zakończył się dla nich zwariowany bal. Noc jednak jeszcze nie.

 

Ten tekst odnotował 34,373 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.83/10 (60 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (12)

+3
-2
Fajnie napisane, nie wulgarnie i szczeniacko. Dla mnie 10 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-3
Komentarz został usunięty przez moderatora serwisu!
+3
0
@Panhistoryk
Przypominam, że każde moje opowiadanie to czysta fikcja literacka. Twój komentarz uważam za będący nie na miejscu, chyba, że czytać go bez ostatniego wyrazu. Jeśli możesz, użyj innego, lub ten jeden skasuj, proszę. W mojej wizji to fajne nowoczesne dziewczyny. Tak, trochę spod znaku "naszych" czasów, ale na pewno nie takie, jak je ostro określiłeś. Nie wiem, skąd takie odczucia. I ponawiam wcześniejszą prośbę. Dzięki.

@Ysia
Dzięki 😉

@xxx
?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Liczę na kontynuację 😄
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

Dziewczyny ogólnie byłe nowoczesne i otwarte, więc żaden temat nie był dla nich nieprzyzwoity, a każdy kontrowersyjny ciekawy. Szczególnie ten bieżący. [??] Dywagując i doszukując się zalet i wad, śmiały się do rozpuku, ale każda przyznała, że nie za bardzo było się do czego przyczepić. [???] Wszystko było kwestią gustu i determinacji w osiągnięciu celu. [?????] Po za tym challenge to challenge, nie może być łatwy.

Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@GreatLover
Wszystkie: [??], [???], [?????] wyjaśnia ciąg dalszy opowiadania. Po prostu na wstępie chciałem trochę zaintrygować, ale wszystkiego od razu nie zdradzać. Myślę, powszechnie stosowany zabieg. Skoro autor nie mówi o czymś wprost, doszukuje się tego w dalszym tekście Czytelnik i uzupełnia pewne "luki" (o ile ma ochotę). Takie małe układanie puzzli akcji.
Z chęcią bym wyjaśnił te wszystkie [???], ale niekiedy czytelnicy zaczynają czytanie opowiadania od komentarzy i nie chciałbym tu spojlerować 😉 Zapewniam, że wszystko jest logiczne.

Może ma ktoś jeszcze ochotę się w tej kwestii wypowiedzieć? Informacja zwrotna - cenna rzecz 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@CichyPisarz

Jeśli fabuła wyjaśnia ten enigmatyczny wstęp to i tak nie usprawiedliwia to jego formy, w której każde kolejne zdanie nie łączy się w logiczny ciąg z poprzednim.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@GreatLover
W tym rzecz, że odnajdując w tekście wspomniane wcześniej "puzzle akcji" (ale nie tylko wtedy, nie jest to warunek konieczny), cytowane zdania tworzą niezwykle logiczny ciąg, jeśli ktoś chce to zobaczyć.
I cieszę się, że w Twoim komentarzu zostało użyte określenie - "enigmatyczny wstęp" (choć użyte pewnie w pejoratywnym kontekście), bo ten wstęp właśnie taki miał być (tu moja intencja była zamierzona i pozytywna - pobudzająca do refleksji). Trochę zagadkowy, niejasny, intrygujący. Może dlatego widzisz w tym nielogiczność, bo nie od razu wszystko daje się wyjaśnić.
Ja widziałem w tym zabiegu atut, Ty czynisz z tego zarzut. Staram się to zrozumieć, ale po głębokiej refleksji, nic bym w tym zapisie nie zmienił.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Piękne, przykuwające uwagę opowiadanie. Autorowi udało się uzmysłowić jak ogromna energia, entuzjazm i zainteresowanie zmysłowymi doznaniami może tkwić w młodych ludziach. Ukazanie gwałtownie narastającego pożądania i seansu pieszczot pomiędzy sympatyczną, młodą dziewczyną, a kobieta w wieku jej matki jest mistrzowskie. Autorowi udaje się wpisać swoją opowieść w aktualny, współczesny stan współczesnych wyobrażeń (chyba rzadziej realnych działań) z zakresie - jak to ujął autor tagiem "przygodnego seksu".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@XeeleeFirst
Współczesnych wyobrażeń - tak. Realnych działań - raczej nie. Ale po to są takie opowiadania i hobbystyczna profesja skryby, by wyobrażenia czasem zaistniały (choćby wirtualnie, lub w głowie innych). Dzięki za bardzo przychylny suplement.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Czekam na dalszą część... aż się rozwinie dalej sytuacja... wciągające sceny...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Tak się złożyło, że ja akurat przeczytałem najpierw "drugą" część, a następnie powyższe opowiadanie, i... powiem szczerze, że dzięki temu jeszczs mocniej zafascynowalem się historią, i wypieki wchodziły mi na twarz, z każdą kolejną chwilą, gdy wszystko zaczynało mi się łączyć w jedną, spójną całość 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.