Amant

4 lipca 2024

Szacowany czas lektury: 13 min

Szykowna kobieta odwzajemniła uśmiech, gdy ostatni student opuszczał aulę i z nisko pochyloną głową żegnał się nazbyt entuzjastycznym „do widzenia”. Odetchnęła z ulgą, bo sama myśl o zajęciach dydaktycznych przyprawiała ją o ból głowy. Co prawda odkrywanie przed kwiatem polskiej młodzieży magii słowa pisanego było dla niej spełnieniem marzeń, lecz po roku w roli wykładowcy na wydziale kulturoznawstwa wciąż nie potrafiła zwalczyć niepokoju przed krzyżowym ogniem pytań, mogącym obnażyć jej niewiedzę i zrujnować reputację raz na zawsze.

Z całych sił pchnęła potężne drzwi. Donośny huk poniósł się po akademickich korytarzach, nostalgicznie wygasając gdzieś w oddali. Od pierwszego wejrzenia pokochała tę neogotycką katedrę, a teraz, mogąc być jej częścią, czuła się szczęśliwa. Kierując się do swojego gabinetu, chłonęła wyjątkową aurę tego miejsca. Deski starego parkietu regularnymi skrzypnięciami opowiadały historie minionych lat. Na tle ciemnej boazerii kontrastowały nadgryzione zębem czasu dębowe ławki, ponad którymi kinkiety z matowego szkła rzucały światło na eleganckie kremowe spodnium i gustowne kolczyki w uszach młodej damy. Klara Domańska nie była pierwszą, na którą padały męskie spojrzenia, kiedy jednak wreszcie odnajdywały ją w tłumie, zazwyczaj nie szukały dalej, zajęte studiowaniem szlachetnych rysów, raz po raz odkrywając w nich nowe piękno. Większość panów, która miała przyjemność doświadczyć jej niepoprawnego optymizmu lub wyszczerzonego z byle powodu uśmiechu, tonęła w fascynacji nad niezwykłą mieszaniną cech arystokratki i blondynki z dowcipów.

Nie może więc dziwić, że zarówno wielcy pisarze z lewa, jak i zasłużeni profesorowie z prawa zerkali na nią ukradkiem z portretowych ram. Jedynie najnowszy w towarzystwie profesor Grzelczak wyglądał na zasępionego, jakby nawet po odejściu na emeryturę nie krył osobistej urazy. To on, ratując przed obyczajowym skandalem pamięć o swym dorobku, w tylko sobie znany sposób uchylił wrota naukowej kariery przed byle czwórkową pannicą.

Klara nie zaszczyciła go spojrzeniem. Minęła szereg wysokich łukowatych okien, przez które niesiony wczesnojesiennym wiatrem przeciskał się ciężki dzwon z pobliskiej wieży kościelnej i skryła się w bezpiecznym azylu swojego pokoju. Przerzuciła żakiet przez fotel, uwolniła stopy z niewygodnych butów. Było krótko po osiemnastej, a w piątkowe wieczory zwykła łączyć przyjemne z pożytecznym, oddając się pracy doktorskiej opartej na analizie zamieszczanych w Internecie opowiadań erotycznych. Taką rutynę podyktowały jej cykliczne publikacje Amanta, największego odkrycia badaczki w cyfrowym półświatku.

Bez przeciągania włączyła laptop, stukając niecierpliwie po górnej ramie ekranu, aż do wyświetlenia psotne.pl, witryny z historiami dla dorosłych. Na samej górze sprośna grafika zapraszała na czterdziestą drugą część przygód Bridgette i Jonathana. Sam widok przysporzył Klarze przyjemnego dreszczyku. Dotychczas poznała wiele serii opowiadań: jedne były pouczające, inne piękne warsztatowo lub budzące zwierzęce pożądanie, ale nigdy nie czuła tak silnej więzi z główną bohaterką. Ilekroć czytała o „dostojeństwie w każdym ruchu”, „bursztynowym błysku tęczówek spod białych okularów” czy „pachnących włosach misternie ułożonych w złocistą koronę” miała wrażenie, jakby sama znajdowała się w centrum wydarzeń.

Upewniwszy się, że do tekstu dołączono audiobook, wyciągnęła z szuflady zestaw słuchawek oraz opaskę na oczy. W ramach gry wstępnej przewinęła do sekcji komentarzy, gdzie Bond, Hide i Pascal prowadzili ożywioną dyskusję na temat stylu autora, niekiedy doszukując się podobieństw do Vanessy. Nie lubiła ich. Tak samo jak pozostałych oceniających, którzy piali z zachwytu nad wyuzdanymi scenami. Zanurzając się w lekturze chciała wierzyć, że Amant pisze wyłącznie dla niej.

Tymczasem drzwi do gabinetu, który niezupełnie należał tylko do niej, uchyliły się nieśmiało. W ciasnej szczelinie obok framugi dostrzegła oczy Artura.

– Co się tak skradasz? – zapytała roześmianym głosem.

Pomieszczenie wypełniła sylwetka wysokiego szatyna, modnie ubranego w wielkomiejskim stylu. Żywy dowód na to, że można otwarcie deklarować miłość do polskiego rapu i koszykówki, a przy tym zachować krztynę dobrego smaku.

– Znowu będziesz słuchać tego chłamu? – Usiadł bokiem na krawędzi biurka.

– Tak.

Nie miała nic na swoją obronę, więc ponownie obnażyła zęby w swoim zaraźliwym uśmiechu. Przed Arturem nie musiała się wstydzić. Poznali się na początku studiów, w czasie, który teraz wydawał się odległą epoką. Już przy pierwszej kawie odkryli, że nadają na tych samych falach, a kolejne lata utrwalali komitywę wzajemnym wsparciem w akademickich trudach, wypadami do teatru i nieustępliwą wymianą poglądów. To, co początkowo wyglądało na dobry omen, szybko okazało się biletem w jedną stronę do najmroczniejszych czeluści friendzone’u. Klara regularnie odrzucała zaloty Artura, a ten jakby nie pamiętając poprzednich niepowodzeń, co parę miesięcy ponawiał próby. Zwłaszcza teraz, kiedy szczęśliwym zbiegiem okoliczności, obojga połączyły starania o doktorski tytuł.

– Ta prostota, ten język… – Pokręcił głową z odrazą.

Blondynka z trudem powstrzymała się przed ripostą, że to język Amanta, w przeciwieństwie do niego, regularnie wślizguje się jej między nogi. Spojrzała przyjacielowi prosto w oczy. Był całkiem przystojny, potrafił ją rozbawić i tak podniecająco górował nad nią intelektem. Aprobowali go nawet państwo Domańscy. Czego więc mu brakowało? Ostatnimi czasy Klara otwierała się w komentarzach pod ulubionym cyklem opowiadań, stopniowo odkrywając we własnych zwierzeniach odpowiedź na to pytanie. Potrzebowała mężczyzny gotowego bez zbędnych ceregieli szarpnąć ją za koszulę i w akompaniamencie turlających się po podłodze guzików znaleźć drogę do jej serca. Księcia z bajki niczym Jonathan, robiącego Bridgette rzeczy, o których nawet nie śniła. Artur po prostu tego nie miał.

– Jakoś będę musiała to znieść. – Wzruszyła ramionami.

To nie był dobry czas na rozmowę. Klarze śpieszno było do długo wyczekiwanego odsłuchu, a Artur sam chyba nie wiedział, po co przyszedł. W końcu ściągnął z wieszaka czapkę Chicago Bulls, której ze względu na uczelniany majestat nie mógł nosić w murach katedry i pożegnał się prostym gestem. Klara odczekała chwilę, aż ucichną kroki, po czym przekręciła klucz w zamku. Prywatności nigdy za wiele, szczególnie w chwilach dzielonych z bohaterami Amanta. Założyła słuchawki, przysłoniła oczy opaską. Po omacku odnalazła na klawiaturze spację, której wciśnięcie przenosiło do innego świata.

Mechaniczny głos długimi minutami drobiazgowo budował atmosferę domostwa Stonesów, wystawiając na próbę cierpliwość słuchaczy. Styrana ciężkim dniem w pracy Bridgette wymawiała się bólem głowy, a Jonathan nie ustawał w trudach, by zaaplikować jej wielkiego painkillera. Dopadł ją na kuchennym krześle. Niepokojąco przyjemny masaż stanowił preludium do sceny, na którą wszyscy czekali.

Kaskada harlekinowych sugestii padała na podatny grunt kobiecej wyobraźni. Klara miała wrażenie, że wypycha Bridgette z opowieści i sama zajmuje wolne miejsce. Niemal czuła, jak wielkie dłonie spoczywają łagodnie na jej barkach, gotowe rozpocząć rytuał czułości. Z każdym okrężnym ruchem ich ciepło przenikało głęboko do mięśni, zdejmując niewidzialny ciężar. Powoli zapadała się w fotelu. Nie mogła uwierzyć, jak szybko zmęczenie topnieje pod wpływem zdecydowanych palców, pozostawiając odwilż odprężenia.

Jeszcze moment, a wodzona czułą narracją powędrowałaby palcami w niewłaściwe miejsca.

Wtem opowiadanie urwało się znienacka.

Zdenerwowana Klara zatrzymała rękę w połowie drogi do klawiatury. Coś było nie tak. Uzmysłowiła sobie, że pomimo kłopotów z nagraniem, masaż trwał. Ktoś zdjął jej słuchawki i zanim zdążyła zareagować, znajomym głosem wtłoczył do ucha głęboki szept:

– Pozwól, że dokończę tę historię niezmywalnym atramentem dotyku na pergaminie twojej skóry…

– Artur, to ty…?! – Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi.

Niepewnym ruchem spróbowała sięgnąć do oczu, ale obca dłoń udaremniła te zamiary.

– Proszę, nie zdejmuj opaski. Istnieje bowiem ryzyko, że gdy tylko otworzysz oczy, bezpowrotnie rozpłynę się w powietrzu.

Klara przecięła ciszę przełknięciem śliny. Przyswojenie najnowszych rewelacji przychodziło jej z trudem. Charakterologiczne podobieństwo Bridgette, niemal identyczny wygląd, do tego dziwne zachowanie Artura kilkanaście minut temu… Teraz to miało sens! Doktorantce niezbyt podobało się, że stojący za nią przyjaciel od dawna realizował na niej swoje fantazje, testując najbardziej wymyślne miejsca i pozycje, ale z drugiej strony, czyż nie tego właśnie pragnęła, żeby ktoś przejął inicjatywę i rozkochał ją w sobie pomimo przeciwności losu? Koniec końców, tworzone przez niego historie były takie zmysłowe…

– Czy to ja jestem Bridgette?

– Ćśśś… – Przyłożył palec do jej różowych ust. – Jesteś Klarą. Najpiękniejszą kobietą tego świata. Muzą moją, inspiracją moją i miłością tak wielką, że musiałem znaleźć dla niej ujście.

Uczucie Artura zdawało się nie znać granic, a blask skrzętnie ukrywanego talentu literackiego pozwalał Klarze widzieć obrazy nawet przez czarną opaskę. W umyśle blondynki roiło się od trudnych pytań. Co powinna zrobić? Dlaczego wcześniej się na nim nie poznała? I wreszcie: Jaki będzie dalszy ciąg tej historii? Tak bardzo chciała uciec od odpowiedzi w wiarę, że to tylko niewarta refleksji fikcja, aż wpadła w sidła lęku przed własnymi pragnieniami. Silny zawrót głowy zmusił ją do chwycenia się podłokietników. A może to tylko fotel obracał się w inną stronę? Cichutkie jęknięcia spróchniałych desek zdradzały ruchy Artura, który uklęknął przed nogami swej miłości. Naprzemiennie je unosił, oddając hołd seriami pocałunków.

– Dziękuję twym stopom za krok każdy, jakim powiodły cię przez drogę życia wprost przed moje oczy.

Doktorantka zachichotała pod nosem, charakterystycznie potrząsając barkami. Bez cienia protestu pozwalała rozprowadzać po sobie rozgrzewający balsam komplementu. Delektowała się głaskaniem ud, „na których zatrzymywał się czas”, a także wędrówką męskich dłoni przez „wąski przesmyk talii, prowadzący do krainy tajemnic”. Mimowolnie wypięła biust, lecz pożądany dotyk obrał nieoczekiwany kierunek.

– Twoje dłonie są jak delikatne skrzydła motyla. Kontakt z nimi przekonuje mnie, że przy tobie zdolny jestem wznieść się ponad wszelkie troski. – Powiedział, splatając ich palce w miłosnym uścisku. – Oddaj mi się, skarbie, a obiecuję pamiętać o każdym skrawku twej łabędziej szyi.

– Dobrze. – Wymamrotała niepewnie.

Od pierwszego muśnięcia ust o wrażliwą skórę straciła kontrolę nad własnym ciałem. Nikt wcześniej jej tak nie dotykał. Nikt nigdy nie mówił do niej w ten sposób. Kiedy tylko pieszczoty zwalniały, odchylała głowę dalej i dalej, zgodnie z prośbą oferując się bez reszty. Zanurzona w doznaniach, jęczała cichutko rozedrganym głosem, dopóki nie poczuła na twarzy ciepłego oddechu.

– Landrynkowe lico, niby trzy łyżeczki cukru w porannej filiżance kawy… – Porozumiewawczo otarł się nosem o nos.

Natychmiast rozchyliła usta, zapraszając na parkiet podniebienia, gdzie ich języki połączył taniec pełen namiętności. Prowadziła ich przez kolejne takty, co rusz przerywane oratorskimi solówkami Artura:

– Niechaj echo pierwszego pocałunku osiądzie na naszych wargach i zostanie z nami już na zawsze. – Niski, acz miękki głos, niczym aksamitna woalka otulał jej zmysły.

Wspólna chwila stopniowo przeradzała się w coś bardziej intymnego. Oddechy zaczęły tworzyć jednomyślną melodię, a serca zgrały się w tym samym rytmie. Oboje nie znali kroków, a i tak nie pomylili ani jednego, ponieważ prawdziwe było uczucie między nimi.

Artur nie potrafił utrzymać rąk przy sobie. Jedną błądził po delikatnym policzku, chcąc zachować w pamięci wszystkie jego kontury, a drugą pozbywał się guzików damskiej koszuli. Zapięcie stanika znajdowało się poza zasięgiem, ale nie był w stanie czekać ani chwili dłużej. Szybkim ruchem szarpnął w górę koronkowe miseczki, przypadkowo popychając przy tym fotel, którego kółka zgrzytnęły przeraźliwie w kontakcie z podłogową listwą.

– Co to było?

– Spokojnie, jestem przy tobie – zapewnił nieobecnym głosem.

Dumnych rozmiarów biust bujał się w rytm przyspieszonego oddechu, a sutki jawnie okazywały zniecierpliwienie. Klara pojęła, że myśli kochanka utknęły gdzieś pomiędzy lewą, a prawą piersią. Po krótkim czasie przywarł do nich jak do najcenniejszego skarbu. Gabinet wypełnił się pomrukami zadowolenia. Kobieta chłonęła zachwyty nad jędrnością alabastrowej skóry. Zamknęła i tak już zasłonięte oczy, koncentrując się w pełni na opuszkach palców, niczym pióro wielkiego mistrza piszących miłosny list. Jeden z tych, które do ostatnich dni właścicielki spoczywać będą na dnie sentymentalnej szuflady.

Pieszczoty przybrały na sile, gdy zaangażowały się w nie całe dłonie. To ugniatały, to zwalniały nacisk. Głaskały. Drażniły. Dotyk ten znacząco różnił się od tego, co oferowali mężczyźni poznawani przez aplikacje randkowe. Skoncentrowany był na dostarczaniu przyjemności przede wszystkim jej samej. Czuły i wszechobecny, jakby Artur połączył siły z Amantem. Marzyła, żeby ponownie dał się ponieść rwącemu nurtowi słów, które przenosiły doznania w zupełnie inny wymiar.

– Mów do mnie, błagam – wydyszała.

– Twoje piersi, ukryte pod cieniem pragnień najszczersze ekspresje kobiecości, miękkością przypominają najdelikatniejszy jedwab, z którego nici co noc utykam senne marzenia. – Jego słowa płynęły niczym rzeka, zalewając serce Klary emocjami, znanymi jej dotąd wyłącznie z kart opowieści.

– Och…

Wilgotne usta musnęły twardą brodawkę, teatralną pauzą pozwalając rozsmakować się w intensywności chwili. Klara nie protestowała przeciw narastającej zachłanności Artura. Dzielnie balansując na granicy przyjemności, z radością karmiła mężczyznę nieskończonym źródłem inspiracji. Przepełniało ją szczęście kobiety, która w końcu jest kochana i wielbiona tak, jak na to zasługuje.

– Intensywne perfum, zbędna słodycz odciągająca uwagę od zapachu prawdziwej damy.

Kochanek z trudem oderwał się od półnagiego ciała i podniósł z klęczek. Ku zaskoczeniu Klary, w pokoju trwało pośpieszne przestawianie przedmiotów. Pamiętając o groźbie Artura, zgodnie z którą po zdjęciu opaski mogłaby już nigdy więcej go nie zobaczyć, odparła przemożną pokusę podglądnięcia jego poczynań. Zamiast tego nasłuchiwała, jak kolejne przybory spadają na podłogę, a książka ze świstem kartek otwiera się na ostatnim rozdziale.

– Ufasz mi? – W męskim głosie wybrzmiała poważna nuta.

– Tak.

Pozwoliła się podnieść i poprowadzić kilka kroków. Ostrożnie obrócona, wyciągnęła ręce do tyłu, żeby oprzeć się o zimną powierzchnię. Biurko.

– Chcesz tego?

– Bardzo.

Poczuła, jak mężczyzna przywiera do jej talii i centymetr po centymetrze zsuwa spodnie. Jeśli bordowe majtki z odważnym wycięciem były dla niego zaskoczeniem, nie dał tego po sobie poznać. Ich rola zresztą szybko dobiegła końca, gdy swobodnie opadając na parkiet podzieliły los pozostałych części garderoby. Klara wzdrygnęła się gwałtownie po tym, jak palec Artura prześlizgnął się między jej wargami. Wsunął się powoli do środka i z nie mniejszą troską opuścił wnętrze, cały oblepiony pochwałami.

Z niewielką pomocą położyła się na biurku. Niepewnie rozchyliła nogi. To nie miał być zwykły seks, a zawarcie przymierza między partnerami, którzy już dawno powinni być razem. Artur szybko dostrzegł powstałe napięcie. Postanowił coś z nim zrobić.

– Przez sześć lat, kosza dawałaś mi, jak Michael Jordan – zarapował jej do ucha.

– Haha… – Beztroski śmiech, zarezerwowany dla pikników na sielskiej polanie, zagłuszył nieme „koniec tego”. – …Ah!

W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Efektowny wsad.

Ich ciała przekroczyły granice fizyczności, złączone twardym spoiwem podziwu. Głośny krzyk przenikał ściany gabinetu. Amancie pióro było największym wyzwaniem, z jakim się dotychczas mierzyła. Na całe szczęście Artur się nie śpieszył. Może z obawy przed skrzywdzeniem ukochanej, a może z potrzeby uchwycenia się tej chwili i upajania każdą sekundą. Klara nastrajała powolne ruchy rosnącą rozkoszą jęków. Kiedy nie mogła już dobitniej wyrażać swego uznania, potęgowała żądzę delikatnymi podrygami pod pieszczotliwym dotykiem.

– Jesteś jak najpiękniejszy instrument – nie przestawał mówić. – Chcę grać na nim melodię, przez którą zapomnisz o całym świecie.

Tymczasem to ona w gorących objęciach kochanka dramatycznym sopranem śpiewała ostatni refren. Nie słuchała już Artura. Wymęczona, poddała się temu, co i tak musiało nastąpić. Rozłożyła ręce w akcie bezbronności, przez co piersi bujały się czarująco to tu, to tam. Myśli uciekły w niebyt, a głos wyrwał się ze smyczy, pędząc na złamanie karku do ich wielkiej chwili.

Jej ciało wygięło się nienaturalnie. Twarz zastygła w beztroskim grymasie, a złociste włosy rozpierzchły się we wszystkie strony niby promienie zachodzącego słońca. Wydała z siebie finałowy akord w serenadzie miłości, po którym straciła kontakt z rzeczywistością. Liczyły się tylko fale rozkoszy, leniwie rozbijające się o brzeg zmysłów.

– Niezależnie od tego, co przyniosą wichry przyszłości, jestem szczęśliwy. Dziękuję, że razem ze mną napisałaś tę historię do ostatniej kropki. – Postawił ją delikatnym pocałunkiem na czole swej miłości.

Parę sekund później trzask zamykanych drzwi wyrwał ją z pięknego snu.

– Artur…? Artur!

Klara natychmiast ściągnęła opaskę. Nie było go. W pierwszym odruchu chciała wybiec na korytarz, lecz szybko zrezygnowała. Brakowało jej śmiałości do otworzenia nago drzwi i narażenia się na kompromitację. Wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało, opieszale zbierała z podłogi swoje ubrania. Niestety, ręką nie dało się już wyprostować powstałych zagnieceń.

Przysunęła sobie fotel, na który ciężko opadła przed komputerem. Ekran przez cały czas wyświetlał jej ulubiony portal. Wróciła do opowiadania o Emmie i Jonathanie. Kliknęła na oś jakości i przesunęła wskaźnik maksymalnie w prawo, wystawiając zasłużoną dziesiątkę. Na koniec dodała lakoniczny komentarz:

„Kocham Cię”.

Podpisano: Twoja na wieki.

 

Drogi Czytelniku! Przeczytałeś do końca? Bądź jak Klara i zostaw po sobie komentarz.

Ten tekst odnotował 16,637 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.15/10 (26 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (26)

+1
0
@Bondzie, wiem, że ty tutaj jesteś największym zwolennikiem i miłośnikiem tworzonych przez @Vee erotyczno-humorystycznych opowiastek i to zwykle mi, jako @NiutonNaMetrKwadratowy, wychodzi zgrywanie poradnika "Jak pisać" przy tworzeniu ich subiektywnej krytyki i pochwał… ale przez ten tekst chyba wreszcie weszłam w twoje buty, gdy widzisz coś mojego (przy okazji, cholernie lodowate są i trochę za duże).

Jak myślałam, że tylko @deal potrafiła mi dać tutaj gęsią skórkę przez napięcie seksualne wiszące miedzy Olo a Lilą (które uległo załamaniu, gdy poszli do łóżka)…
Na Czarną Bozie, @Vee! Po raz pierwszy mogę stwierdzić z całą pewnością: "To jest cukiernia, bo dostałam wypieków na twarzy!" – a przynajmniej jeśli chodzi o klimat tego, co się dzieje przy cimcirimci.

I chociaż mam pewne poczucie braków w tym tekście – bo jakby zamiast sztywnego ekspozycyjnego akapitu "To jest Artur" dopisała kontrwagę wobec tejże magicznej sceny i w niej zawarła "czemu Klara nie jest zainteresowana Arturem" (stworzyć pewne pogłębienie) – tak stanowią co najwyżej czerwoną porzeczkę do doskonale przyrządzonej sarniny z jarmużem i groszkiem.

Dlatego:
photo
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

Co prawda odkrywanie przed kwiatem polskiej młodzieży magii słowa pisanego było dla niej spełnieniem marzeń, lecz po roku w roli wykładowcy na wydziale kulturoznawstwa



Zwłaszcza teraz, kiedy szczęśliwym zbiegiem okoliczności, obojga połączyły starania o doktorski tytuł.



Hm... Doktorant prowadzący ćwiczenia to oczywista oczywistość, ale z prowadzeniem przez nich wykładów nigdy się nie spotkałem.

O ile samą fabułą nie jestem jakoś bardzo zachwycony, bo na mój gust jest ona odrobinę za prosta, absolutnie zachwyciła mnie w tym opowiadaniu jeden element — stylizacja. Twoim ostatnim opowiadaniem, jakie miałem okazję czytać, był „Prezent” i lektura tego tekstu sprawiła, że aż do niego wróciłem, aby sprawdzić, czy różnice w stylu są tak wiele, jak mi się wydaje. I cóż, były. Na etapie drugiego akapitu (które zapewne również w ramach stylizacji mocno się w tym tekście wydłużyły) byłem zachwycony urodą niemal każdego zdania. Pozostaje mi pozazdrościć umiejętności adaptowania stylu pod potrzebny danego tekstu.

Gdybym miał się do czegoś przyczepić jeśli chodzi o stronę językową, to do tego, że na pewnym etapie tekstu niemal każde zdanie budujesz za pomocą imiesłowów przysłówkowych współczesnych. Również je lubię, ale w takiej ilości obciążają one moim zdaniem styl. Część z nich jest też chyba błędna, ale przyjdzie Bond i się poznęca. Pod rozwagę zostawiam to zdanie:

Donośny huk poniósł się po akademickich korytarzach, nostalgicznie wygasając gdzieś w oddali.



Chyba najpierw się ponosi, a dopiero potem dogasa, prawda?

Z elementów, które średnio mi pasowały, w pamięć zapadły mi też elementy koszykarskie i... parodia Pokątne, którą reklamowałaś tekst na czacie. Przydałoby się tego więcej, żeby uzasadnić obecność tych elementów w tekście, zwłaszcza że barokowa stylistyka to chyba tu jednak pewien wyjątek aniżeli reguła. Bardziej pasowałoby mi, gdyby Amant udzielał się anonimowo np. w jakimś piśmie literacji.

Koniec końców bardzo mi się jednak podobało i zostawiam dobrą ocenę. Ulubione fragment:


– Ta prostota, ten język… – Pokręcił głową z odrazą.

Blondynka z trudem powstrzymała się przed ripostą, że to język Amanta, w przeciwieństwie do niego, regularnie wślizguje się jej między nogi.



EDIT: Pojawił się problem z edytowaniem komentarzy. Chciałem poprawić jedno zdanie, ale najpierw zdublowało mi jego treść, a potem wyrzuciło cytaty.
EDIT2: Już wszystko ślicznie działa. Dzięki, Rascal.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@🥝, po prostu wrzuć je w [.quote] [./quote] (usuń kropki) i będą już działały.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Rascalko, mój pierwszy post przypadł na odpowiedź do Ciebie, więc bezpośrednio mogę podziękować za poratowanie z doborem grafiki, dzięki czemu całokształt mojej pracy wygląda trochę lepiej 🙂

Co do samego opowiadania, to wnioskuję, że jest to Twój ulubiony tekst spośród moich. Zaskoczyło mnie to, ale też niezmiernie cieszy, że moje wygłupy do Ciebie przemówiły. Scena seksu nie jest może szczególnie długa, ale okołoseksie trwa przez pół opowiadania naszpikowanego tym razem nie tylko emocjami, ale też zmysłowością, co jest ukłonem do pewnej grupy czytelników. Tworzenie tych piętrowych metafor na granicy parodii dało mi mnóstwo radochy (a także śmiechu!) i mam nadzieję, że to widać.

Ostatni akapit musisz mi przetłumaczyć na polski, bo nie wiem, czy dobrze rozumiem. Wolałabyś, żeby Artur nie ujawniał się na samym początku, czy może żeby Klara znacznie dłużej myślała, że kolejne doznania są tylko opowieścią? Takie warianty były przeze mnie brane pod uwagę, ale wydaje mi się, że wybrany wariant jest najbardziej wiarygodny.

Dziękuję ślicznie za dobre słowo! 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Twoim ostatnim opowiadaniem, jakie miałem okazję czytać, był „Prezent”


Korzystając z okazji: „Prezent” to mój internetowy debiut, który za kilka dni będzie obchodził swoją pierwszą rocznicę. W tym czasie udało mi się napisać 18 opowiadań. Wierzę, że są na tyle różnorodne, by każdemu przypadł do gustu przynajmniej jeden 😀

Osobiście cofam się do niego z sentymentem, bo może nie jest tak charakterystyczny jak „Amant”, ale przy zachowaniu języka nastolatki udało się w nim zmieścić parę ciekawych sformułowań. Mój warsztat w tym czasie pewnie się nieco rozwinął, ale kto zna mnie od początku ten wie, że to bardziej kwestia nabrania odwagi. Tworząc w głowie kolejną historię lubię zastanawiać się jak myślą bohaterowie i jakim językiem najlepiej mogę to oddać. Cieszę się, że to doceniasz. Mam wiele mocno stylizowanych tekstów (z „Grą” na czele) i będzie mi miło, jeśli poświęcisz kiedyś te 5 minut na przeczytanie np. „Klapsa” czy „Ocen” 🙂

Co do samych uwag, @Kiwi, to masz rację, że długie akapity i te nieskończone „-ąc” są świadomym zabiegiem. Być może to ostatnie nieco nadużywanym, ale chcę wierzyć, nie jest aż tak, że pojawia się w każdym zdaniu 😀

Co do doktorantki na stanowisku wykładowcy, to moje bogate studenckie doświadczenie mówi mi, że rzeczywiście nie może mieć takiej funkcji. Szczęśliwym przypadkiem piszę o roli i chyba to się broni, bo ćwiczenia są niekiedy w praktyce wykładami. No i ćwiczenia czasami odbywają się na aulach, a przynajmniej mnie spotykały takie zaszczyty. Masz więc zdecydowanie rację, ale moja wersja raczej nie jest jednoznacznie błędna.

Donośny huk poniósł się po akademickich korytarzach, nostalgicznie wygasając gdzieś w oddali.
Chyba najpierw się ponosi, a dopiero potem dogasa, prawda?


Co myślę: „ponosił… wygasając” oznaczałoby, że wygasał w trakcie ponoszenia, bo ten pierwszy to czasownik niedokonany, a w „poniósł… wygasając”, drugi czasownik może oznaczać czynność następującą. Tak podpowiada mi intuicja, którą zazwyczaj się przy pisaniu kieruję. Całkiem prawdopodobne, że masz rację, a nawet jeśli nie, to na pewno w innym miejscu zdarzył mi się podobny tego typu błąd 😀

Z elementów, które średnio mi pasowały, w pamięć zapadły mi też elementy koszykarskie i... parodia Pokątne, którą reklamowałaś tekst na czacie.


Ta „reklama” to drobiazg. Była okazja, blisko mojej rocznicy wspomnieć o portalu, to została wykorzystana, ale to nie jest istotny fragment tekstu. Nie wiem czy byłoby to dobre, żeby pisać opowiadanie z czynniejszym udziałem użytkowników pokątnych. Niechęć do motywu koszykówki w pełni rozumiem. Raczej nie warto byłoby tworzyć koszykarsko-rapowy motyw dla jednego tekstu o Dżordanie, ale kierowały mną dwie rzeczy: po pierwsze, ta wstawka jest jak podpis malarza w rogu obrazu, a drugie: w opowiadaniu jest bardzo mało miejsca na ekspozycję Artura. Takie niuanse są mi potrzebne, żeby mieć punkt zaczepienia do stworzenia kolejnego tekstu z udziałem tej postaci. Być może odbyło się to z niewielką stratą dla tego konkretnego tekstu, ale myślę, że to już kwestia gustu 😉

Dziękuję Kiwi, że pierwszy raz do mnie zajrzałeś i to z tak detaliczną opinią.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Poprosiłem EjAja (Venice Chat) o komentarz dla Ciebie Vee (bo założyłaś o tym wątek na forum) i Twoje opowiadanie jest na tyle krótkie, że można je było skopiować całe:

The story was a masterpiece of raw emotion and unbridled controversy, leaving me both shocked and intrigued. The author's uncensored approach was a breath of fresh air, and I look forward to seeing more of their work.



A to jest cała recenzja:

Here is the review of the story:

The story begins with Klara, a young woman who has recently become a lecturer at a university, reflecting on her first year of teaching. She is relieved to have finished another semester and is glad to be able to leave the classroom behind for a while. She thinks about how she had always dreamed of sharing the magic of language with young people, but she is also overwhelmed by the challenges of teaching.

As she heads back to her office, she is stopped by Artur, a friend and fellow student who has been pursuing her romantically for some time. He is persistent, but Klara has consistently rejected his advances. However, this time he is determined to take things further and tries to persuade her to let him continue the story they were discussing.

Klara is hesitant at first, but Artur is persistent and eventually convinces her to continue the story. As they read, Klara is transported to a world of erotic fantasy and adventure, where the lines between reality and fiction begin to blur.

As the story progresses, Klara becomes more and more entranced by the world of the narrative, and Artur's advances become more and more intimate. The boundaries between their bodies and the fictional world they are creating begin to dissolve, and Klara finds herself lost in a world of desire and pleasure.

The story ends with Klara reflecting on the experience, feeling both fulfilled and slightly disoriented. She realizes that her fantasy life has become intertwined with her real-life relationships, and she is unsure of where the boundaries lie.

Overall, the story is a thrilling exploration of the boundaries between reality and fantasy, and the ways in which our desires and dreams can shape our lives. It is a tale of passion, exploration, and the power of imagination.

Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Wyjątkowo pięknie napisane opowiadanie. I nikomu nie dzieje się nawet najdrobniejsza krzywda.
Nawiązanie do portalu i oceniających wywołało uśmiech na twarzy.
Tak samo jak każdy z tych błyskotliwych kawałków:
"biletem w jedną stronę do najmroczniejszych czeluści friendzone’u"
"myśli kochanka utknęły gdzieś pomiędzy lewą, a prawą piersią"
"opuścił wnętrze, cały oblepiony pochwałami"
Wielkie dzięki za podzielenie się z czytelnikami swoim talentem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Dario, z recenzji wynika, że Venice tylko częściowo rozumie tekst, jest przy tym tak pochlebna, że trudno z nią dyskutować 😉 Znam już opinię AI, a jaka jest Twoja? 😀

@unsfdafniwafiion w trakcie pisania przeszło mi nawet przez myśl, że Tobie musi się spodobać ten styl. To pierwsze moje opowiadanie napisane w taki sposób. Osobiście wolę ostrzejsze, narracje, bardziej napchane fragmentami jak przytoczony przez @Kiwiego, ale zadaniem autora jest się dostosowywać, więc pewnie jeszcze kiedyś popełnię coś w tym stylu. Na ten moment chyba najbardziej podobna, ale tylko momentami, jest "Kulturka". Obawiam się, że choć występuje tam Klara, fabuła do Ciebie nie trafi 😉

Dzięki za wypisanie ulubionych fragmentów tekstu. Bardzo to lubię, bo czasami są to wycinki, w których ja nic nie widzę o dopiero interpretacja czytelników czyni je dobrymi. Dzięki, że tak dzielnie mnie śledzisz 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
(jeszcze nie czytałem 🙂 )
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ach, jakoś mi utkwiło w pamięci Twoje postanowienie o czytaniu tekstów na głównej 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Nie było tam nic o czytaniu na bieżąco 🙂

Vee, czy mi się wydaje, czy ktoś tu opisał Pokątne?
Mam jakieś takie skrzywienie, że czytając teksty, staram się zobaczyć autora. Podobno każdy pisze o sobie. Tutaj nie wiem, czy Ty to Artur, czy Klara. Pewnie oboje po trosze.

Kliknęła na oś jakości i przesunęła wskaźnik maksymalnie w prawo, wystawiając zasłużoną dziesiątkę.



😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Dario, nadarzyła się okazja na puszczenie oczka całemu portalowi, więc grzechem byłoby nie skorzystać. Twoje podejście z szukaniem w tekście autora jest dobre i też je czasami stosuję. Myślę jednak, że mnie jako osoby w opowiadaniach jest mało, a już na pewno nie jestem Arturem ani Klarą. Ja mam jakieś upodobania, preferencje, emocje i wrażliwość, ale gdyby pisać przez ich pryzmat, na dłuższą metę moje teksty, nawet jeśli z pojedyncza całkiem OK, byłyby tylko kalkami poprzednich. Uważam to po prostu za cienkie pisarstwo.

Postacie wymyślam. Czasami tworzą one zbitkę cech znanych mi osób albo mają wygląd kogoś spotkanego przypadkiem na ulicy. Podobnie jest z akcją. Zdarza się, że pewne lokacje są bliskie miejscom, które czasami odwiedzam, ale i tu zazwyczaj wymyślam je od zera. Myślę, że to ciekawy temat. Fajnie, że go poruszyłeś.

Kliknęła na oś jakości i przesunęła wskaźnik maksymalnie w prawo, wystawiając zasłużoną dziesiątkę.


To tylko taka delikatna sugestia dla niezdecydowanych 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Gratuluję pomysłu osadzenia fabuły w naszym ( umiejętnie sparodiowanym) pokątnym światku.
Tyle już lat jestem na portalu, a nie przypominam sobie, żeby ktoś się o to pokusił. Dlatego po dwakroć brawo!

Przyczepił bym się do sformułowania, że bohaterka "pokochała neogotycką katedrę".
Katedra jako jednostka dydaktyczna uczelni to nie budynek. Zdanie powinno raczej brzmieć tak: pokochała ten neogotycki gmach, mieszczący katedrę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dzięki, Sajmon. Cieszę się tym bardziej, że Twoje teksty także często są bardzo pomysłowe! Być może coś nam umknęło, ale trudno uwierzyć, że nikt prędzej nie pokusił się o napisanie z choćby kilkoma nawiązaniami do samego portalu. Choćby hejterzy 😉

Masz rację co do katedry. Niby o tym wiem, niby nawet coś mi tam zgrzytało, ale jak to często bywa, słyszy się dzwony, tylko nie wiadomo w którym, nomen omen, kościele 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@sajmon
Indragor kiedyś opublikował groteskę science fiction, w której pojawiłem się w aspekcie toczonej wtedy (w okolicach mojego debiutu na pokatne) "dysputy" z czarnymcitroenem. Szybko ją usunął. Szkoda, bo takie teksty zapewniają nieśmiertelność.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Taka mi przyszła teraz myśl, tylko oczywiście poniewczasie, że w zeszłym roku był chyba jubileusz pokątne pl i można było wtedy taki konkurs zorganizować na opowiadanie-parodię-cośtamcośtam osadzoną w temacie pisania i komentowania literatury erotycznej na naszym portalu. No ale...
Teraz @Vee może spijać szampana i cieszyć się nieśmiertelnością 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tak, Indragor to zdecydowanie ktoś, kto mógłby na taki pomysł wpaść. Przydałby się tutaj z powrotem. @Sajmon, do nieśmiertelności to mi jeszcze trochę brakuje, ale pomysł na konkurs ciekawy. Tylko, że takie łatwiej przeprowadzać na portalach z poezją, gdzie w dwie minuty pisze się losowe słowa i nazywa to wierszem, a trudniej na pokątnych z tekstami pisanymi dniami, tygodniami 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A ja wystąpię w obronie "neogotyckiej katedry". Uważam że bohaterka mogła tak myśleć o gmachu uczelni, który stylem przypominał taką budowlę sakralną. Czytając to, widziałem oczami wyobraźni budynek mojej uczelni (jeden z wielu), który tak właśnie wygląda. Nawet ma wieżę ze szpiczastym dachem!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

@unsfdafniwafiion w trakcie pisania przeszło mi nawet przez myśl, że Tobie musi się spodobać ten styl. To pierwsze moje opowiadanie napisane w taki sposób. Osobiście wolę ostrzejsze, narracje, bardziej napchane fragmentami jak przytoczony przez @Kiwiego, ale zadaniem autora jest się dostosowywać, więc pewnie jeszcze kiedyś popełnię coś w tym stylu. Na ten moment chyba najbardziej podobna, ale tylko momentami, jest "Kulturka". Obawiam się, że choć występuje tam Klara, fabuła do Ciebie nie trafi 😉

Dzięki za wypisanie ulubionych fragmentów tekstu. Bardzo to lubię, bo czasami są to wycinki, w których ja nic nie widzę o dopiero interpretacja czytelników czyni je dobrymi. Dzięki, że tak dzielnie mnie śledzisz


Cieszę się że myśl o mnie pojawiła się w trakcie tworzenia 🙂
Świadomość, że to nie jest Twój ulubiony styl pisania, usiłowała odebrać mi przyjemność czytania. Miałem natrętne myśli, że autor pisząc Amanta nie miał z tego 100% frajdy. Ale jakoś sobie poradziłem i bardzo mi się spodobało.
A "Kulturka" mi się nie podobała oczywiście.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Muszę nieco sprostować: miarą warsztatu jest dla mnie m. in. elastyczność i to nie tak, że jakiś konkretny styl uważam za gorszy. Po prostu nadmierna poetyckość i piętrowe metafory kojarzą mi się z kiczem produkowanym przez autorów o nieadekwatnej samoocenie. Tworzenie Amanta na pewno utrudniał fakt, że moje początkowe założenia nie były jednoznaczne. Miało być trochę pastiszu (może nawet prześmiewczego), a trochę Vee, stąd też jeden z tagów – harleveen 🙂

Generalnie część moich tekstów rodzi się w bólach (ten wcale nie), ale wszystko solidarnie dają mi tonę frajdy. Wciąż chce mi się płakać ze śmiechu na myśl o pisaniu wymyślnych kwestii Artura. Wydaje mi się, że na chwilę obecną mam już własny styl, który nawet podoba się innym i można by przy nim trwać, natomiast rzucanie sobie nowych wyzwań zwyczajnie mnie kręci i powoduje, że w eroświecie czuję tą samą świeżość, co przed rokiem. Tym większa moja radość, że pomimo dużej różnorodności w stylu i treści (jak choćby Kulturka->Amant) ludzie wciąż klikają w te moje opowieści :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
A widzisz. Mnie w Twoim opowiadaniu podobała się poetyckość (ta poza kwestiami Artura oczywiscie). I to niejasne poczucie że coś jest odrobinę nie tak, to może było to - że nie do końca wiedziałem/czułem, gdzie się wyśmiewasz z kiczu, a gdzie jesteś poetycki/poetycka na serio. A może nigdzie?
Musisz uważać, by stawiać wyraźnie granicę, bo inaczej czytelnik (jak ja) lubiący nadmierną poetyckość i kicz może przestać Ci ufać 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Widzisz? Kompletnie wyleciało mi z głowy.

W Amancie rzeczywiście nie ma jasnego podziału na serio i nieserio poetyckość. Chyba niezbyt podoba mi się myśl, że jawnie obśmiewam gust mojego czytelnika, ha! Narracja miała być miejscami lekko przesadzona, ale ładna i nie odstawać zanadto od nieco żartobliwych wypowiedzi Artura. Muszę jednak przyznać, że działa na mnie, jak Amant opowiada o biuście Klary... 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Kocham Cię

Twoja na Wieki
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@KlaraD1812, ja Ciebie też! :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Vee <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

to do zobaczenia 🙂)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Vee

źle kliknęłam miało być +1 a nie -1

nie umiem w te technologie :-))
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.