Wyznanie pornoholika
3 lipca 2017
Szacowany czas lektury: 8 min
Czy porno naprawdę oznacza niekontrolowany nałóg, niechybnie prowadzący do samozagłady?
Mam na imię Piotr, trzydzieści osiem lat i jestem pornoholikiem. Jestem także uzależniony od masturbacji, seksu, kobiecego ciała i własnej, cudownej żony.
Nie, nie przeczytacie tu o fatalnych skutkach oglądania filmów i zdjęć dla dorosłych. Nie, nie traktuję kobiet przedmiotowo, a wręcz uważam je za istoty z boskim faktorem stąpające po ziemi.
Doskonale pamiętam swoje pierwsze doświadczenia seksualne, kiedy w wieku dwunastu lat odkrywając swoje ciało zacząłem pocierać sterczącym, dziwnie swędzącym penisem o prześcieradło. Uczucie było niewysłowione, a rozkosz jakiej wtedy doznałem nakreśliła wybór dalszej drogi życiowej, przynajmniej w sferze cielesnej. Wyobrażając sobie przypadkowo spotkane na ulicy kobiety, leżące przede mną z bezwstydnie rozłożonymi nogami, podziwiałem swój sztywny narząd poruszający się w tę i z powrotem. Wrażliwy napletek dostarczał mi nie lada rozkoszy, ledwo muskając delikatny materiał. Wierciłem się jak opętany, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co tak naprawdę się ze mną dzieje. Wiedziałem jedynie, że nie mogę, nie chcę tego przerwać! Końcówka członka swędziała coraz bardziej, a jedyne czego wtedy chciałem, to ulżyć swojej dziwnej przypadłości! Nagle gdzieś w okolicach krocza poczułem ogromny skurcz, potem kolejny i kolejny, a spod naciągniętej skórki wylała się biała, gęsta ciecz. „Boże, co ja zrobiłem? Co się ze mną stało? Czy właśnie przeżyłem swoją pierwszą masturbację i swój pierwszy orgazm?”
Minęło kilka dni, zanim wydarzenia owej nocy zaczęły powracać do mnie niczym natrętny owad. Znowu to przeżyć, znów mieć orgazm! To takie cudowne uczucie! Rejestrowałem w pamięci obrazy napotykanych kobiet, aby móc je potem wykorzystać w samotnym tête-à-tête.
Szybko stało się to dla mnie chlebem powszednim i celem samym w sobie, a wyobraźnia podsuwała coraz to nowe techniki samozadowalania.
Nie raz próbowałem walczyć ze swoim cudownym nałogiem, spróbować być jak inni, żeby penis nie przesłaniał mi całego świata. Bez skutku. „Z naturą nie wygrasz!”
Dobrych kilka lat zajęło mi pogodzenie się z moją słabością. Dość powiedzieć, że w wieku szesnastu lat byłem już gorliwym kolekcjonerem różnej maści catsów, „High Society” czy „No.1”, a moją ulubioną lekturą stało się „Seksrety”. Techniki masturbacji wspięły się na wyżyny możliwości, a ja doskonale poznałem swoje ciało i jego potrzeby. Nauczyłem się kontrolować wytrysk, poznałem, które miejsca są najwrażliwsze, a z lektury ulubionych czasopism poznałem piękno kobiecego ciała. Kiedy pierwszy raz ujrzałem zdjęcie kobiety z zupełnie wygolonym łonem, nie byłem w stanie pojąć, dlaczego zdecydowała się na ten zabieg. Szybko jednak zrozumiałem powodujące nią przesłanki i sam zacząłem pozbywać się zbędnego owłosienia. Dziś już nie wyobrażam sobie, abym mógł tego nie robić.
Kiedy zostawałem sam w domu miałem swój swoisty rytuał. Na podłodze rozkładałem swoje kobiety, zdejmowałem ze ściany wielkie lustro i ustawiając je tak, abym widział siebie w całej okazałości rozścielałem folię i pokrywając ją nawilżającym starałem się sobie wyobrazić, że oto obcuję z namiastką kobiety. Orgazmy były druzgocące! Mokre i obfite.
Z biegiem czasu zacząłem lepić pochwy z ciasta. Po ugotowaniu, lekkim ostudzeniu i wlaniu kremu były moimi najlepszymi kochankami! Podniecony zerkałem to w lustro, podziwiając sztywnego aż do bólu członka znikającego w ich wnętrzu, to znów na rozłożone przede mną kochanki. Potrafiłem dojść dwa razy pod rząd, choć i tak w tamtym czasie masturbowałem się nawet trzy, cztery razy dziennie. Codziennie.
Wkrótce nadeszła era filmów dla dorosłych. Z wypiekami na twarzy podziwiałem, jak piękny potrafi być seks. Szczęście znów mieszało się z poczuciem winy, szybko jednak ustępowało uczuciu satysfakcji i spełnienia.
Zaraz po osiemnastych urodzinach nadszedł długo wyczekiwany dzień. Dzień, o którym marzyłem odkąd zacząłem odkrywać swoją seksualność. Mieszkając na stancji u przyszywanej ciotki dałem się jej uwieść. Sporo starsza, choć wciąż szalenie atrakcyjna i wyzwolona kobieta wprowadziła mnie w tajniki sztuki miłosnej, windując moje późniejsze oczekiwania w stosunku do kobiet na naprawdę wysoki poziom. Okazało się, że teoria, którą zgłębiałem od ładnych kilku lat przyniosła zamierzone efekty. Obcowanie z prawdziwą kobietą było jakże inne od moich wyobrażeń. Było o niebo cudowniejsze! Każdy dotyk, każda pieszczota, muśnięcie ust było jak iście mistyczne przeżycie! W jej ramionach czułem się bezpieczny i spełniony. Po szczycie przytuliła mnie mocno, jakby chciała mnie zatrzymać na zawsze przy sobie. Nie czułem już niepokoju, nie miałem wyrzutów sumienia. Delektowałem się nagością własną i mojej kochanki. Oto miałem przy sobie ucieleśnienie moich marzeń, sam byłem ich częścią...
Szybko spotkałem pierwszą wielką miłość. Kochałem ją całym sercem. Traktowałem jak boginię, którą dla mnie była. Snuliśmy wielkie plany na przyszłość. Łączyła nas wyjątkowa miłość, przyjaźń i cudowne doznania łóżkowe. Wielkie miasto popsuło nam jednak plany, a właściwie pewien pan fotograf, który obiecując karierę modelki rozkochał w sobie niewinną nastolatkę.
Długo szukałem spokoju, nie mogąc pogodzić się z losem i nie akceptując faktów. Nic jednak nie pomagało. Dopiero wgląd w samego siebie przyniósł ukojenie. Jedynie dzięki masturbacji i filmom potrafiłem się pozbierać.
Idąc za ciosem postanowiłem korzystać z życia. Miałem w pamięci porady mojej przyszywanej ciotki na temat skutecznego podrywu dziewczyn. I zaczęło się. Dwa lata w moim życiorysie upłynęły pod znakiem nie kończących się imprez seksualnych, przypadkowych partnerek i nowych doświadczeń. Na moim koncie pojawiło się także kilka epizodów w rodzimych produkcjach porno, jakże różnych od wyobrażeń większości społeczeństwa.
Z seksualnego amoku wyrwała mnie moja pierwsza żona. Była cudowną kobietą, bardzo się kochaliśmy, ale po kilku latach małżeństwa okazało się, że jesteśmy bardziej przyjaciółmi niż małżonkami. Sprawy łóżkowe już dawno zeszły na dalszy plan, dla niej mogłyby w ogóle nie istnieć. Nie było mowy o tym, aby móc być sobą, choć mój temperament aż mnie rozpierał, a libido o mało nie rozrywało mi trzewi. Rozstaliśmy się po przyjacielsku i do dziś czasem się spotykamy.
Znów wróciłem do punktu wyjścia. Przypadkowe kobiety, okazjonalny seks, byle tylko „nie oszukiwać natury”. Wreszcie spotkałem Ją. Pracowaliśmy razem, a właściwie byłem Jej szefem. Butna, niepokorna, cholernie atrakcyjna i śliczna młoda kobieta. Kamila. Długo zajęło mi Jej zdobycie. Pierwsze pocałunki, godziny rozmów w samochodzie, wreszcie wyczekiwana konsumpcja Jej boskiego ciała.
Początki nie były łatwe. Spotkanie dwóch ognistych temperamentów było ekscytujące w sypialni, ale w życiu codziennym doprowadzało do wielu kłótni i „walk” o przywództwo.
Dziś jesteśmy małżeństwem. Zupełnie niedawno osiągnęliśmy stan partnerskiej nirwany. Wszelkie tajemnice zostały zdradzone, a oczekiwania i fantazje wypowiedziane. Obecnie staramy się je wprowadzać w życie, szczęśliwi i spełnieni, kochający się nawzajem pomimo wszystko!
Co mi, co nam dało porno? Nauczyliśmy się wielu nowych sztuczek, otwarcie mówimy o swoich potrzebach, doskonale znamy swoje ciała i zachcianki. Dziś już wiem, że dwuminutowy stosunek zupełnie nie wystarcza, a potrafi doprowadzić kobietę do frustracji. Nauczyłem się dawać Jej orgazm przy każdym zbliżeniu i jest on dla mnie ważniejszy, niż mój własny. Obydwoje zaakceptowaliśmy swoje wybujałe libido i czasem zdarzają nam się „skoki w bok”, za obopólną zgodą i wiedzą. Czasem lubimy się zabawić w większym gronie i podnieca nas fakt, że druga połówka ma takie branie u płci przeciwnej.
Nadal się masturbuję i często robię to przy mojej żonie, która lubi patrzeć. Razem lubimy obejrzeć dobre, inspirujące porno, nie wstydzimy się nagości i w pełni akceptujemy swoją naturę, przez co straciliśmy wielu „przyjaciół”, ale za to zyskaliśmy nowych, prawdziwych. Lubię patrzeć na moją bezpruderyjną żonę, z ochotą oddającą się innemu, lubię jak opowiada co czuje, kiedy ssie innego członka. Cholernie mnie to podnieca i zawsze potem lądujemy w łóżku. Sama zwraca moją uwagę na seksowne kobiety spotkane na ulicy i w odpowiednim momencie usuwa się w cień, aby nie spłoszyć „zwierzyny”. Kiedyś zaprosiła do nas kobietę do towarzystwa tylko po to, aby sprawdzić czy to, co mówię o jej perfekcyjnej technice miłości oralnej jest prawdą, i czy okaże się lepsza od profesjonalistki. Okazała się! Seks i wszelkie jego pochodne stanowi istotną część naszego życia, ale zawsze wracamy do siebie, do spokojnej przystani.
Zapewne wielu z Was, drodzy Czytelnicy, nie pochwala sposobu, w jaki żyjemy. Iluż jednak z Was skrycie marzy o takim układzie? Bez tajemnic i tabu? Ilu z Was, mężów, chłopaków, partnerów, potajemnie ogląda porno, masturbuje się, czy umawia na seks przez internet albo zdradza swoją połówkę w inny sposób? Ile z Was, drogie Panie marzy o wzniosłych uczuciach, namiętnym seksie, dogłębnych doznaniach w objęciach innego, dobrze zbudowanego kochanka bez twarzy?
My wolimy nie udawać. Podstawą udanego związku jest szczerość, nie ukrywajcie przed sobą swoich fantazji, choć proponuję dozować je stopniowo.
Drodzy Panowie, ruszcie się sprzed telewizora, spędzajcie ze swoimi Boginiami więcej czasu, pomóżcie czasem w domu czy przy dzieciach. Seks to nie tylko „szybki lodzik”, dwie minuty wpychania sterczącego kutasa w suchą cipkę i zadowolenie zaraz po tym. Seks to magia! Pieśćcie swoje kobiety, rozpalcie je, niech zapłonie w nich nowy, seksualny ogień, a uwierzcie, będą potrafiły się odwdzięczyć! Waszym celem powinno być ich szczęście! Nawet jeśli skończysz przed nią i nie będziesz w stanie stanąć na wysokości zadania, masz jeszcze dłonie, usta i język! Pokażcie, że Wam na nich zależy! Zadbajcie o siebie, postarajcie się zrzucić piwny mięsień, postarajcie się wysłuchać, co mają do powiedzenia! Uwierzcie, wokół pełno facetów, którzy potrafią oczarować Wasze Damy...
Drogie Panie, pokażcie, że Wam też zależy! Jego hobby jest ważne, jak i odpoczynek po pracy. Załóżcie czasem pończochy do łóżka, albo nawet same szpilki. To działa na każdego z nas! Nie wstydźcie się powiedzieć, jeśli coś robi źle, że za wolno, za szybko, za głęboko, za płytko, że liże nie tam gdzie trzeba, że łechtaczka jest tutaj, a szyja tu! Zaskoczcie ich czasem czymś naprawdę ekstra. Sperma naprawdę nie jest trująca, a po takiej akcji faceci będą Was nosić na rękach. My nigdy tego nie zapominamy!
Kochajcie się, szanujcie, starajcie się o siebie na nowo każdego dnia i nie miejcie przed sobą tajemnic!
Co do tego ma porno? Pomogło mi przetrwać najcięższe czasy, dzięki niemu i masturbacji poznałem swoje ciało, a w końcu odnalazłem tę jedną, jedyną. Taką na całe życie!
Czego i Wam życzę!
Pete Snake