Kocham swoje ciało. Zawdzięczam to mamie. Nie jest doskonałe, ale mi to nie przeszkadza. Ja je kocham. W sypialni mam duże lustro, w którym mogę przeglądać się i podziwiać. Często stoję przed nim nago. Patrzę w swoją twarz otoczoną burzą włosów, patrzę na linię ładną linię szyi. Oglądam swoje piersi, dotykam ich, ciesząc się ich miękkością i delikatnością i wyczuwając pod skórą napięcie spowodowane pieszczotą. Patrzę jak pod wpływem dotyku brodawki stają się twarde i napięte. A potem przesuwam dłonie na brzuch i na pośladki. Odwracam się, napinam mięśnie, ściskam pupę i znowu staję przodem patrząc na wygolone łono i zgrabne nogi. A potem siadam na łóżko, szeroko rozchylam nogi i oglądam swoją cipkę. Piękna falująca linia szczeliny fascynuje mnie od zawsze, to znaczy odkąd zaczęłam dorastać i świadomie poznawać swoje ciało. Rozchylam wargi sromowe, wydobywam na wierzch łechtaczkę i zaczynam ją pocierać w sposób jaki lubię. Widzę otwierającą się pod wpływem pieszczoty pochwę połyskującą już wilgocią. Nie przestając się pieścić wsuwam w siebie najpierw jeden a potem drugi palec i drażnię pochwę od środka. Bezbłędnie odnajduję od środka napięte miejsce wzmożonej podniety. Palce pracują w narastającym rytmie doprowadzając mnie do orgazmu. A kiedy nadchodzi, mocno zaciskam na palcach mięśnie w kolejnych skurczach. Przeżywam rozkosz. I zdarza się czasami, że nie poprzestaję na jednym razie. Kiedy jestem w odpowiednim nastroju potrafię tak masturbować się i doprowadzać do szczytowania kilka razy pod rząd. I jestem z tego powodu szczęśliwa. Bo cóż lepszego można sprawić swojemu kochanemu ciału niż bajeczny orgazm.
Jak Ci się podobało?