Miałem wtedy 16 lat. Wraz z siostrą i jej facetem spaliśmy w mieszkaniu po babce. To była kawalerka przedzielona na dwa pokoiki. Oni spali w jednym pokoju, ja w drugim.
A dodajmy, że ona miała 18 lat, była wtedy młoda zgrabna i świeża, a on ze 40, był wysoki, postawny i miał wąsy. Był dla mnie wtedy na swój sposób uosobieniem męskości.
Przed spaniem miałem tam jeszcze po coś tam do nich wejść, jednak coś mnie tknęło. A przedzielały nas tylko cieniutkie drzwi z wybitą szybką. Wsadziłem tam łeb...
On jej podniósł koszulkę nocną i całował piersi... Wąsaty, dojrzały łeb całujący młode dziewczęce piersi... Ona trzymała go za głowę... To jest nie do opisania, ta atmosfera seksu i te oddechy... To się dosłownie czuje w powietrzu...
Potem zszedł niżej... Całował ją po brzuszku, a jak doszedł do pępka, to dosłownie chyba była już blisko... Trzymała go za głowę wzdychając... i w końcu dotarł do cipki... Pewnie jeszcze jak się całowali była już mokra, a wtedy pragnęła już tylko jednego... chyba wiedział jak to robić i całował ją po dzyndzelku, bo szybko doszła, co było słychać...
I w końcu ściągnął gacie... Moim oczom ukazał się wielki, gruby, żylasty kutas z fioletową główką niczym berło... Nic już nie mogło go zatrzymać. Szybko znalazł drogę do jej trójkącika, a miała śliczną, zarośniętą cipkę...
Tak, wszedł w nią, bardzo głośno jęknęła... nie mogłem już z podniecenia... Spuściłem się, stawał mi znowu... Wielki, męski taran pierdolił ciasną cipkę... Jak on ją pierdolił... Trzymał ją za piersi a jego dupa pracowała na niej jak maszyna... Ona chyba prawie omdlała z rozkoszy...
I wziął ją na pieska... jego silne, włochate ręce trzymały ją za biodra, a ona już nie jęczała tylko wyła... on był taki mocny... Potem ustawił ją na jeźdźca... chyba nie miała siły skakać na nim, bo po chwili położył ją na plecki, a jej nóżki na pagony... chyba troszkę ją bolało, bo to pozycja na krótkiego... Parę minut i doszedł, wyskoczył z niej i trysnął na piersi, brzuszek, a może jeszcze dalej rycząc przy tym jak zwierz...
To był najlepszy seks, jaki matka ziemia kiedykolwiek widziała... On był rytmem, ona melodią... On był mocny i męski, ona łagodna i uległa... Pod wpływem jego pchnięć wydobywał się z niej subtelny, dziewczęcy głosik...
To wydarzenie tkwić już będzie we mnie na zawsze i nawet wspomnienie moich własnych przygód bądź bieżących wydarzeń nie podnieca mnie nie w takim stopniu... Nawet teraz, kiedy to piszę…
A dodajmy, że ona miała 18 lat, była wtedy młoda zgrabna i świeża, a on ze 40, był wysoki, postawny i miał wąsy. Był dla mnie wtedy na swój sposób uosobieniem męskości.
Przed spaniem miałem tam jeszcze po coś tam do nich wejść, jednak coś mnie tknęło. A przedzielały nas tylko cieniutkie drzwi z wybitą szybką. Wsadziłem tam łeb...
On jej podniósł koszulkę nocną i całował piersi... Wąsaty, dojrzały łeb całujący młode dziewczęce piersi... Ona trzymała go za głowę... To jest nie do opisania, ta atmosfera seksu i te oddechy... To się dosłownie czuje w powietrzu...
Potem zszedł niżej... Całował ją po brzuszku, a jak doszedł do pępka, to dosłownie chyba była już blisko... Trzymała go za głowę wzdychając... i w końcu dotarł do cipki... Pewnie jeszcze jak się całowali była już mokra, a wtedy pragnęła już tylko jednego... chyba wiedział jak to robić i całował ją po dzyndzelku, bo szybko doszła, co było słychać...
I w końcu ściągnął gacie... Moim oczom ukazał się wielki, gruby, żylasty kutas z fioletową główką niczym berło... Nic już nie mogło go zatrzymać. Szybko znalazł drogę do jej trójkącika, a miała śliczną, zarośniętą cipkę...
Tak, wszedł w nią, bardzo głośno jęknęła... nie mogłem już z podniecenia... Spuściłem się, stawał mi znowu... Wielki, męski taran pierdolił ciasną cipkę... Jak on ją pierdolił... Trzymał ją za piersi a jego dupa pracowała na niej jak maszyna... Ona chyba prawie omdlała z rozkoszy...
I wziął ją na pieska... jego silne, włochate ręce trzymały ją za biodra, a ona już nie jęczała tylko wyła... on był taki mocny... Potem ustawił ją na jeźdźca... chyba nie miała siły skakać na nim, bo po chwili położył ją na plecki, a jej nóżki na pagony... chyba troszkę ją bolało, bo to pozycja na krótkiego... Parę minut i doszedł, wyskoczył z niej i trysnął na piersi, brzuszek, a może jeszcze dalej rycząc przy tym jak zwierz...
To był najlepszy seks, jaki matka ziemia kiedykolwiek widziała... On był rytmem, ona melodią... On był mocny i męski, ona łagodna i uległa... Pod wpływem jego pchnięć wydobywał się z niej subtelny, dziewczęcy głosik...
To wydarzenie tkwić już będzie we mnie na zawsze i nawet wspomnienie moich własnych przygód bądź bieżących wydarzeń nie podnieca mnie nie w takim stopniu... Nawet teraz, kiedy to piszę…
brak komentarzy