Przypominał ją sobie. Metodycznie i często. Nie chciał uronić szczegółów.
Podczas pierwszych wakacji przez tydzień kochali się bez opamiętania. Musieli przerwać gdy dostała okres. Potem, nadzy, w półmroku hotelowego pokoju zrozumieli się bez słów. Gładził ją poniżej pleców. Coraz śmielej, aż szczelnie otuliła jego palce. Nie była zaskoczona. Na łóżku rozchyliła uda, miała tampon. Pozwoliła mu wejść płytko. Na tyle, że oboje poczuli to bardzo wyraźnie. Nagle przerwała i powiedziała, żeby poszli kochać się do łazienki. „NORMALNIE” - dodała z naciskiem. Zawstydziła go. Nie rozmawiali o tym, lecz następnego dnia szeroko rozpostarła przed jego twarzą swoje alabastrowe pośladki, niczym Wenus. Uniosła je wysoko, a głowę położyła bokiem na pościeli. Zapamiętał dokładnie spokój jej wyczekiwania; zamknięte oczy i rozchylone usta.
Spotkali się na jego stancji dopiero na początku roku akademickiego. Do dziś pamiętał jak była wtedy ubrana. Byli siebie spragnieni i niecierpliwi. Zdążył dostrzec, że znowu miała tampon. Wszedł w nią gdy rozchyliła uda, tak samo jak wtedy za pierwszym razem, ale teraz wszystko było już oczywiste. Była gotowa, nie przerywała mu i nie prosiła o delikatność. Został w niej do końca, lekko oszołomiony. Poszli potem do kawiarni. Znowu nie rozmawiali o tym, co zaszło, a on był zawstydzony. Tym razem bardziej dlatego, że wciąż miała go w środku.
Zastanawiał się co o nim myśli i czy był pierwszym, któremu tak się oddała. Nigdy o to nie zapytał. Zafascynował go to krytycznie wąskie miejsce jej ciała, za którym następowało zjednoczenie i subtelny miejscowy ucisk. Dlatego zanegował wcześniejszy porządek. Gdy między wykładami znaleźli dla siebie chwilę w parku, pod bielizną pieścił ją tylko od tyłu. Taką ją wolał. Ich spotkania miały odtąd podobny rytuał, to jest po kilku prędkich chwilach kochania się jak dawniej, drugi raz zaczynali jakby od początku. Tylko z większą pasją. Obawiał się przerwać to milczące porozumienie wścibską dociekliwością. Jedyny raz, gdy był w niej jeszcze płytko, przytulony do pleców niepewnie wyszeptał pytanie: „nie boli cię?”. W odpowiedzi ugięła nogi w kolanach i przycisnęła go piętami do swoich pośladków, aż wypełnił ją cały. „Nie.”
Tampon miała coraz częściej. Uwielbiał to. Mieli więcej czasu, żeby kochać się bez skrępowania, po kilka razy. Potem zawsze miała go w środku. Raz, gdy całowali się przed rozstaniem, zapragnął przekonać się jak bardzo jest jeszcze rozluźniona i przedłużył chwilę pożegnania. Zrozumiała do czego zmierza, gdy majtki ściągnął z niej razem ze spodniami. Odsłonił tylko pośladki, ledwie do połowy. Posiadł ją natychmiast bez żadnej gry wstępnej, od tyłu. Wciąż była od niego wilgotna i wszedł w nią jednym ruchem. Chwilę wcześniej skończyli kochać się intensywnie ale już była ciasna. Ciaśniejsza niż się spodziewał. „Musisz się pospieszyć” powiedziała, gdy jeszcze próbował być delikatny. Otwierała się coraz bardziej, aż z każdym ruchem wysuwał się i wracał bez oporu. Tej rozkoszy, którą dała mu wtedy, przyjmując na siebie cały amok jego lędźwi, nie zaznał już z nikim.
Była mądra. Była piękna. Była wysoką blondynką o brązowych oczach. Dwudziestoletnia bogini o foremnych, wydatnych piersiach i szerokich biodrach. Miała płaski brzuch i jasne, lekko przystrzyżone, miękkie włosy nad łonem. Miała duże, zgrabne pośladki. W przerwie pomiędzy, na gładkiej skórze, dostrzec można było ciemniejszą linię, biegnącą w dół aż do wnętrza aksamitnej róży, której płatki gasiły jego pragnienie.
Rozstali się, bo zakochał się w innej. Na ostatnim spotkaniu też miała tampon.
Myślał o niej. Musiał zmrużyć powieki za zbyt słabymi szkłami okularów. Domyślił się sekretu, którym go obdarowała
Podczas pierwszych wakacji przez tydzień kochali się bez opamiętania. Musieli przerwać gdy dostała okres. Potem, nadzy, w półmroku hotelowego pokoju zrozumieli się bez słów. Gładził ją poniżej pleców. Coraz śmielej, aż szczelnie otuliła jego palce. Nie była zaskoczona. Na łóżku rozchyliła uda, miała tampon. Pozwoliła mu wejść płytko. Na tyle, że oboje poczuli to bardzo wyraźnie. Nagle przerwała i powiedziała, żeby poszli kochać się do łazienki. „NORMALNIE” - dodała z naciskiem. Zawstydziła go. Nie rozmawiali o tym, lecz następnego dnia szeroko rozpostarła przed jego twarzą swoje alabastrowe pośladki, niczym Wenus. Uniosła je wysoko, a głowę położyła bokiem na pościeli. Zapamiętał dokładnie spokój jej wyczekiwania; zamknięte oczy i rozchylone usta.
Spotkali się na jego stancji dopiero na początku roku akademickiego. Do dziś pamiętał jak była wtedy ubrana. Byli siebie spragnieni i niecierpliwi. Zdążył dostrzec, że znowu miała tampon. Wszedł w nią gdy rozchyliła uda, tak samo jak wtedy za pierwszym razem, ale teraz wszystko było już oczywiste. Była gotowa, nie przerywała mu i nie prosiła o delikatność. Został w niej do końca, lekko oszołomiony. Poszli potem do kawiarni. Znowu nie rozmawiali o tym, co zaszło, a on był zawstydzony. Tym razem bardziej dlatego, że wciąż miała go w środku.
Zastanawiał się co o nim myśli i czy był pierwszym, któremu tak się oddała. Nigdy o to nie zapytał. Zafascynował go to krytycznie wąskie miejsce jej ciała, za którym następowało zjednoczenie i subtelny miejscowy ucisk. Dlatego zanegował wcześniejszy porządek. Gdy między wykładami znaleźli dla siebie chwilę w parku, pod bielizną pieścił ją tylko od tyłu. Taką ją wolał. Ich spotkania miały odtąd podobny rytuał, to jest po kilku prędkich chwilach kochania się jak dawniej, drugi raz zaczynali jakby od początku. Tylko z większą pasją. Obawiał się przerwać to milczące porozumienie wścibską dociekliwością. Jedyny raz, gdy był w niej jeszcze płytko, przytulony do pleców niepewnie wyszeptał pytanie: „nie boli cię?”. W odpowiedzi ugięła nogi w kolanach i przycisnęła go piętami do swoich pośladków, aż wypełnił ją cały. „Nie.”
Tampon miała coraz częściej. Uwielbiał to. Mieli więcej czasu, żeby kochać się bez skrępowania, po kilka razy. Potem zawsze miała go w środku. Raz, gdy całowali się przed rozstaniem, zapragnął przekonać się jak bardzo jest jeszcze rozluźniona i przedłużył chwilę pożegnania. Zrozumiała do czego zmierza, gdy majtki ściągnął z niej razem ze spodniami. Odsłonił tylko pośladki, ledwie do połowy. Posiadł ją natychmiast bez żadnej gry wstępnej, od tyłu. Wciąż była od niego wilgotna i wszedł w nią jednym ruchem. Chwilę wcześniej skończyli kochać się intensywnie ale już była ciasna. Ciaśniejsza niż się spodziewał. „Musisz się pospieszyć” powiedziała, gdy jeszcze próbował być delikatny. Otwierała się coraz bardziej, aż z każdym ruchem wysuwał się i wracał bez oporu. Tej rozkoszy, którą dała mu wtedy, przyjmując na siebie cały amok jego lędźwi, nie zaznał już z nikim.
Była mądra. Była piękna. Była wysoką blondynką o brązowych oczach. Dwudziestoletnia bogini o foremnych, wydatnych piersiach i szerokich biodrach. Miała płaski brzuch i jasne, lekko przystrzyżone, miękkie włosy nad łonem. Miała duże, zgrabne pośladki. W przerwie pomiędzy, na gładkiej skórze, dostrzec można było ciemniejszą linię, biegnącą w dół aż do wnętrza aksamitnej róży, której płatki gasiły jego pragnienie.
Rozstali się, bo zakochał się w innej. Na ostatnim spotkaniu też miała tampon.
Myślał o niej. Musiał zmrużyć powieki za zbyt słabymi szkłami okularów. Domyślił się sekretu, którym go obdarowała
Jak Ci się podobało?