Zła wojna
25 listopada 2015
Szacowany czas lektury: 34 min
Rozpoczęte dawno temu, skończone parę dni temu.
PROSZĘ O UZASADNIENIE SWOICH OCEN. Są skrajne. Trzy jedynki i trzy dziesiątki. Jak mam to interpretować??
II wojna światowa, rok 1942. Kolejny dzień strachu przed śmiercią. Dla mnie, zwykłej mieszkanki Berlina, każdy dzień był walką o przetrwanie. Nie, nie byłam żydówką. Ani ja, ani moi rodzice. Mieszkaliśmy we troje odkąd wybuchła wojna. Nie przelewało się nam, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Ojciec pracował w fabryce broni, matka robiła na drutach i sprzedawała. Ja nie zajmowałam się niczym, przez co miałam wyrzuty sumienia. Gdyby nie wojna, byłabym nauczycielką. Choć czasami pracowałam dorywczo za bochenek chleba i kilo ziemniaków. Byliśmy Niemcami, ale nie popieraliśmy rządów Hitlera - dlatego baliśmy się o swoje życie. Wiadomo, jedno niewłaściwe słowo, ktoś usłyszy, doniesie i po nas. Dodatkowo ojciec nie zasilił szeregów SS ani SA. Mówił, że wolałby sam zginąć niż zabić drugiego człowieka.
Jedliśmy właśnie kolację, gdy przez otwarte okno usłyszałam, że jakiś samochód zatrzymuje się na ulicy. Serce zabiło mocniej ze strachu, matka wyjrzała dyskretnie przez okno.
- Światło, już! - szepnęła i zasunęła zasłony, ojciec zamknął drzwi i zgasił światło.
- Gdzie poszli? - zapytał. Matka tylko spojrzała na nas. Wiedzieliśmy, że weszli do naszej kamienicy. Ostatnie minuty życia.
Zasiedliśmy do stołu i złapaliśmy się za ręce. Nasłuchiwaliśmy. Ku zdziwieniu, nie było słychać żadnych krzyków, strzałów ani odgłosów wyłamywania zamka. Było jakieś poruszenie na korytarzu, to wszystko. Podskoczyliśmy przestraszeni, gdy ktoś zaczął walić w nasze drzwi. Niczyje inne, tylko nasze. Czyżby ktoś doniósł?
- Otwierać, SS!
Po policzkach spływały nam łzy, szeptaliśmy sobie nawzajem "kocham".
Potężny łomot, weszli do naszego mieszkania. Przeszli przez małą kuchnię i weszli do salonu, mierząc w nas. Trzech SS-manów. Tylko trzech? Ustawili się pod ścianą, słyszałam, że nadchodzi ktoś jeszcze. I wszedł. A raczej weszła. Kobieta przed trzydziestką, bezlitosne spojrzenie zielonych oczu, czarne w nieładzie do ramion włosy, ubrana o dziwo w spodnie, na kołnierzu łamane SS, jak pozostali trzej. Weszła powoli, w oczach tamtych było widać szacunek do jej osoby.
- Wstać. - Powiedziała patrząc na nas. Więc wstaliśmy niepewnie. Podeszła do mnie. - Ty. Idziesz ze mną.
Potrzebowałam chwili by zebrać myśli i zrozumieć, co ona mówi. Jednak ona odwróciła się i wyszła. Jeden z SS-manów trącił mnie lufą. Przytuliłam mocno matkę, ojca, ze łzami w oczach żegnałam się z nimi wiedząc, że już więcej ich nie zobaczę. Tamten ponownie trącił mnie lufą.
- Jazda.
Drugi wyprowadził mnie trzymając ciężką łapę na moim ramieniu. Serce mi się krajało, gdy słyszałam szloch matki. Pilnowana przez nich nawet przez myśl mi nie przeszło, by uciekać. Zeszłam z trzeciego piętra, wsadzili mnie na pakę, usiedli obok mnie, jeden z lewej, drugi z prawej, na wprost siedział jakiś inny SS- man. Tamten trzeci zasiadł za kierownicą, a kobieta obok. I ruszyliśmy, wyjechaliśmy z mojej uliczki. Dlaczego nie zabrali kogoś jeszcze?
Zatrzymaliśmy się dopiero przed czyimś domkiem pomalowanym na biało, z eleganckim, zadbanym ogrodem. Ku mojemu zdziwieniu, kazali mi wysiąść. Pojawiła się ta kobieta i poprowadziła nas w stronę drzwi. Powiedziała tylko:
- Do piwnicy.
I gdzieś poszła, ci trzej natomiast sprowadzili mnie siłą pod dom, wepchnęli do prawie pustej piwnicy, rzucili tylko "rozbierz się" i wyszli, zamykając mnie od zewnątrz. Co się, do cholery, dzieje?! Z sufitu zwisał duży hak. W kącie stało krzesło. Na krześle drewniane dyby i łańcuch z... Podeszłam bliżej. Do łańcucha był przywiązany gruby sznur z jakąś śmieszną pętlą, nie taką do wieszania.! To jakiś cyrk?!
W tym momencie rozległ się trzask zamka i do środka weszła ta kobieta. W ręce trzymała walizkę, w drugiej jakieś papiery. Powiedziała coś w stylu "z tą też sobie poradzę" i zamknięto za nią drzwi.
- Dostałaś chyba polecenie 'rozbierz się', prawda? - Zapytała.
- T...tak. Przepraszam. - Zaczęłam ściągać z siebie spódnicę i sweter, aż stanęłam przed nią w samej bieliźnie. Ona stała do mnie tyłem, szukała czegoś w walizce. Spojrzała na mnie i wzięła łańcuch. Zrozumiałam, że będę torturowana.
- Jeśli będziesz grzeczna, ja również będę grzeczna. - Powiedziała, podchodząc do mnie.
- T...tak.
Zawiązała mi na rękach sznur i przewiesiła łańcuch przez hak, przez co moje ręce powędrowały w górę, nad głowę. Naciągnęła mocno i zaczepiła jedno z ogniw o drugi hak w podłodze, którego wcześniej nie zauważyłam.
Przesunęła wszystko bliżej mnie, podeszła do mnie z nożyczkami. Rozcięła mi stanik i majtki, które upadły bezwstydnie.
- Do naga.
Usiadła na krześle, siedziała dwa metry przede mną i chwyciła te papiery. Zagłębiła się w lekturze, czytając uważnie. Cholernie ciekawiło mnie, co oprócz nożyczek, miała w walizce.
- Nauczycielka... Taka jeszcze tu nie trafiła. - Wlepiła we mnie wzrok, poczułam się niezręcznie. Bardziej niezręcznie niż dotychczas.
- Wiesz, że homoseksualizm to przestępstwo? - Zapytała cicho, ale groźnie.
Ups. Dobra, byłam lesbijką ale prawie nikt o tym nie wiedział! Oprócz kilku znajomych ze średniej szkoły i moich rodziców.
- Tak. Wiem. - Powiedziałam wpatrując się w podłogę.
- Tacy ludzie jak ty trafiają do obozów. - Wstała. - Ale tobie mogłabym dać szansę. Nowe nazwisko, nowy dom, nowe zajęcie. I dwa tysiące marek. Miałabyś tylko jedno zadanie.
- Jakie? - Zapytałam drżącym głosem. Zrobiła kółko wokół mnie i stanęła przede mną wpatrując się intensywnie.
- Udawałabyś moją dziewczynę na przyjęciu za tydzień.
- Nigdy. - Odpowiedziałam od razu. Nie za to, co robili innym. Ona tylko westchnęła.
- Więc trochę sobie tu powisisz.
Zapukała trzy razy w drzwi, otworzono je i wyszła, zostawiając mnie samą. W życiu nie poszłabym na taki układ. Choć nie powiem, jej androgyniczna uroda podobała mi się. Ale ta kobieta była zła. Po kilku godzinach wróciła, ja nie miałam czucia w rękach.
- Przemyślałaś sobie moją decyzję? - Zapytała.
- Tak.
- I?
- Nigdy. Wypchaj się SS-mańska lesbo. - Ona tylko pokręciła głową. Podeszła do haka i opuściła mi ręce. - Niech ci spłynie krew. Chcę, byś wszystko czuła.
Usiadła na krześle i ponownie zaczęła przeglądać papiery.
- Myślałam, że jako nauczycielka masz coś w głowie. - Nawet nie uniosła wzroku, mówiła dalej. - Nie chciałabyś chyba czuć się winna za śmierć rodziców?
- Pierdol się.
- Skoro nalegasz... - Wstała, rzuciła papiery i pociągnęła łańcuch do góry. Czułam mrowienie w palcach. Zahaczyła, wzięła dyby, założyła mi je na kostki. I wyszła. Chwilę później wróciła... Z miską wody i gąbką. Zmoczyła ją i zaczęła mi obmywać twarz.
- Higiena jest ważna podczas stosunku. - Powiedziała. Była nawet delikatna, czego się nie spodziewałam. Nie odezwałam się już do niej bo wiedziałam, że to nie ma sensu. Umyła mnie bardzo dokładnie, każdy zakamarek ciała. Była wyraźnie podekscytowana. A może tylko podniecona?
- Skoro twierdzisz, że homoseksualizm jest karalny, to dlaczego chcesz się ze mną pokazać? - Zapytałam.
- Bo ja mogę. I nie przypominam sobie, byśmy przeszły na "ty". Dla ciebie jestem Panią.
- Tak? I co jeszcze?
- Za te twoje pyskowanie policzę się za chwilę. - Wzięła miskę i odstawiła ją pod ścianę. - A uwierz, potrafię być... Okrutna. Gorąco tu, prawda?
Nie odpowiedziałam, zdjęła z siebie górną część szarego munduru. Pod nim miała białą podkoszulkę. Widziałam jej delikatnie odznaczające się sutki pod materiałem. I miała lekko chłopięcą sylwetkę.
Podeszła do walizki i wyjęła... Pejcz.
- Lepiej się z nim zaprzyjaźnij. - Pierwsze uderzenie wylądowało na moim udzie. Zapiekło, krzyknęłam.
- I tak nikt tu nie przyjdzie. Krzycz ile chcesz. Jednak zapytam cię ponownie. Będziesz moją towarzyszką na przyjęciu?
- Nie.
- Zła odpowiedź.
Stanęła za mną i zaczęła mnie raz po raz uderzać pejczem w pośladki. Nie krzyczałam, nie dałam jej tej satysfakcji. Kiedy przerwała, prawie nie czułam swojego tyłka. Prawie, bo poczułam jej rękę, głaskała mnie. Stanęła przede mną i zapytała:
- Będziesz mi towarzyszyć?
- Nie. - Uderzyła mnie po trzy razy w piersi, potem zaczęła delikatnie okładać mi krocze. A ja przez dyby na nogach nie miałam jak się osłonić.
- Będziesz?
- Nie. - Odłożyła pejcz i wzięła do ust mojego sutka. Ssała, lizała, pocierała językiem, co jak dotąd było najprzyjemniejszą rzeczą.
- Nie?
- Nie... - Powiedziałam, oderwała się ode mnie, poluzowała łańcuch tak, bym stała o własnych siłach i wyszła. Chwilę mi zajęło złapanie równowagi, do rąk zaczęła napływać krew.
Długo nie przychodziła, dobre parę godzin. A ja chyba przysnęłam, w dosyć dziwnej pozycji. Obudziłam się na dźwięk otwieranych drzwi. Weszła ona z talerzem ziemniaków i kotletem. Sądziłam, że będzie przy mnie jeść. Pusty żołądek zaczął mi doskwierać.
- Wstań. - Więc wstałam. - Jeśli obiecasz, że mnie nie zaatakujesz, nakarmię cię.
- O... Obiecuję.
- Wbrew pozorom niektórzy z nas mają uczucia.
Mówiła prawdę, zaczęła mnie karmić. Miałam okazję ją zaatakować, luźny łańcuch, ręce z przodu. Ale nie zrobiłam tego. Po co mi dodatkowe kłopoty? Zjadłam wszystko. Odstawiła pusty talerz i wzięła pejcz.
- Będziesz mi towarzyszyć?
- Nie. - Pozostałam nieugięta.
Naciągnęła łańcuch i znów zaczęła znęcać się nad moimi pośladkami. Do tego doszły jeszcze uda, plecy, piersi, podbrzusze no i krocze. Odłożyła pejcz i zaczęła mnie delikatnie głaskać po całym ciele. Stanęła przede mną, złapała za włosy, odchyliła moją głowę i zaczęła całować po szyi.
- Będziesz? - Zapytała cicho.
- Nie.
Puściła moje włosy i podeszła do walizki. Wróciła ze szpicrutą. Gumową końcówką zaczęła mi drażnić krocze. Obserwowała mnie z uśmiechem. Starałam się być opanowana, ale to było coraz trudniejsze. Przerwała.
- Będziesz?
- Nie. - Dotknęła dłonią mojego krocza i przejechała palcem między płatkami. I pokazała mi go z wilgotnym opuszkiem.
- Co to jest? - Zapytała.
- Palec.
- A na nim...?
- Soki.
- Powstają w wyniku... ?
- Podniecenia.
Dobra, znała się na rzeczy, wiedziała co podnieca kobiety. Wsunęła go i zaczęła nim kręcić.
- Dobrze ci?
- Pierdol się. - Rzecz w tym, że było mi dobrze. Zaśmiała się cicho i dołożyła drugi palec a jej usta zajęły się moimi piersiami.
- Może się mylę, może wolisz od tyłu.
Przerwała i stanęła za mną. Chwilę popieściła krocze i wsadziła dwa palce. Energiczne ruchy jej ręki szybko doprowadziły mnie na skraj rozkoszy. Jeszcze tylko kilka ruchów... Tuż przed orgazmem przerwała. Musiała w takim momencie? Usiadła na krześle i oblizała palce.
- Dobrze smakujesz.
Chwilę jeszcze posiedziała i wyszła. Zaczęłam się zastanawiać jak się samej zaspokoić, ale nic mi nie przyszło do głowy. A ona nie przychodziła długo. Kiedy podniecenie trochę opadło, weszła.
- Będziesz miała okazję się wykazać. - Położyła palec na moich ustach. - żadnych pytań.
Odpięła mi z nóg dyby, poluzowała łańcuch.
- Pamiętaj, jeśli będziesz grzeczna, ja również będę grzeczna.
- Dobrze.
Poluźniła sznur na moich nadgarstkach. Rozsznurowała buty i je ściągnęła, pozbyła się również swoich spodni. Nie wiedziałam, co planuje. Wyjęła z walizki parę kajdanek i zapięła mi je na nadgarstkach, tym razem miałam ręce za plecami.
- Zrobisz mi minetę. To ma być twoja najlepsza mineta w życiu, rozumiesz? – zapytała, ja czułam jak się rumienię. Żadnego gryzienia.
- T...Tak. Dobrze.
Zdjęła majtki i położyła się na podłodze. Zgodnie z rozkazem uklękłam między jej nogami i przystąpiłam do dzieła. Sądząc, że jest wystarczająco rozgrzana, skupiłam się wyłącznie na okolicach jej krocza. Obcałowałam jej uda i zaczęłam lizać jej perełkę. Jęknęła cicho. Wsunęłam język do jej dziurki, ona również mi smakowała. Wygięła się lekko a ja wróciłam do lizania i ssania jej perełki. Widząc, jak reaguje na moje ruchy, domyśliłam się, że robię dobrze. Wciągnęło mnie to i podnieciło jednocześnie. Kiedy w pewnym momencie miałam język w jej środku, zaczęła dochodzić. To uczucie było nie do opisania. Zrobiła się sztywna, zastygła w jednej pozycji, po chwili rozluźniła się i opadła. Potrzebowała chwili by dojść do siebie. Kiedy to już się stało, wstała.
- Wstań. – powiedziała, więc posłuchałam. – To było niezłe.
Rozpięła mi kajdanki i z powrotem zawiązała sznur na nadgarstkach. Pociągnęła łańcuch i zaczepiła go. Chwyciła dyby.
- Proszę, nie zakładaj mi tego. Nie będę kopać. – Zmrużyła oczy patrząc na mnie badawczo.
- Nie jesteśmy na „ty”. – Powiedziała i odłożyła dyby. Uff, co za szczęście. Ubrała się z powrotem. – Będziesz mi towarzyszyć na przyjęciu?
- Nie.
Wzięła pejcz i znów zaczęła mnie okładać po całym ciele. Robiła to niespiesznie, jakby delektowała się tą chwilą. Uderzała mnie delikatniej, albo może mi się tylko tak wydawało. Wytrzymałam bez krzyczenia. Odłożyła go i chwyciła zębami mojego sutka, przygryzła delikatnie. Jej ręka powędrowała gdzieś w okolice lekko obitego krocza. Może tym razem da mi dojść.
Zajęła się drugim sutkiem, jej palce były równie niespieszne. Przymknęłam oczy i starałam się być jak najbardziej podniecona żeby podczas palcówki niepostrzeżenie dojść. Wsunęła do pochwy palec, jednak po chwili przerwała to wszystko a ja się natychmiast ogarnęłam. Może coś jednak dosypała mi do obiadu?
- Zapomniałam, że wolisz od tyłu.
Podeszła do walizki, wróciła z zabawką o fallicznym kształcie i stanęła za mną. Przejechała palcami po linii moich pleców, co wywołało u mnie gęsią skórkę. Zaśmiała się cicho i wsadziła go we mnie, westchnęłam tylko. Posuwała mnie tak samo energicznie, jak ostatnio. Tylko posuwała mnie nim. I znów tuż przed orgazmem przerwała. Była bardzo czujna.
- To by było na tyle.
Odłożyła go na krzesło i podeszła do drzwi by zapukać.
- Zaczekaj. To znaczy... Niech pani zaczeka. - Spojrzała na mnie. A ja pękłam wewnątrz. - Zgadzam się... Cokolwiek pani rozkaże, ale niech mi pani da dojść...
- Na co się zgadzasz? – Zapytała podchodząc powoli do mnie, stanęła i spojrzała mi w oczy z lekkim uśmiechem.
- Zgadzam się na wzięcie udziału w tym przyjęciu. Mogę być nawet klaunem, ale niech się pani zlituje. - Mówiłam, a z każdym wyrazem jej uśmiech się powiększał.
- Wystarczy dziewczyna.
W końcu będę tylko udawać.
Chwyciła zabawkę i wsunęła ją we mnie patrząc mi w oczy. Jęknęłam cicho. Kilka ruchów wystarczyło, żebym doszła. I dochodziłam. Dobrze, że byłam przywiązana, bo na chwilę jakbym znalazła się w innym świecie. Czułam jej ruchy, a mój stan się nie zmienił. Zapewne w całym domu było słychać moje jęki. Skończył się powoli. Wyjęła go ze mnie i podsunęła pod usta.
- Liż. - Posłuchałam się i wylizałam ją z moich soków. - Dobrze ci było?
- Tak, pani. I wiem, że to był dobry wybór.
Odłożyła go i poluzowała łańcuch ściągając sznur z moich rąk. Jeszcze czułam w sobie skurcze mięśni.
- Chodź. - Zapukała.
- Jestem naga.
- No i co? Nikt oprócz mnie nie ma prawa cię tknąć. Jeśli coś takiego się wydarzy, powiedz mi.
Drzwi się otworzyły i wyszłyśmy mijając dwóch SS- manów. Ja starałam się jakoś zakryć rękami miejsca intymne. Poprowadziła mnie schodami w górę i zaprowadziła do jej sypialni. Była dosyć luksusowa, w starym stylu.
- Nie sądziłam, że tak długo będziesz walczyć. Dlaczego się broniłaś?
- Bo jest pani złym człowiekiem.
- Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
- Wszyscy jesteście tacy sami. - powiedziałam, a ona się obróciła i spojrzała na mnie.
- Zabiłam tylko jednego człowieka. On błagał mnie o to, nie miał rąk. Szedł, gdy niedaleko wybuchła mina.
- Przepraszam, głupio mi.
- Ja jestem tylko od straszenia. Uspokój się, miałaś prawo tak myśleć. – Podeszła do szafy, chwilę poszukała i wyjęła kremową sukienkę. Podała mi ją.
- Przymierz.
- Przy pani?
- Och, skończmy już z tymi uprzejmościami. Mów tak do mnie, gdy jesteśmy w piwnicy. Jestem w twoim wieku. Katherine... Kate. - Wyciągnęła rękę, podałam swoją.
- Miło mi. Wyglądasz na ponad trzydziestkę.
Uśmiechnęła się tylko i wyszła, a ja ubrałam się w sukienkę. Pasowała idealnie. Wyszłam w poszukiwaniu Kate, weszłam do kuchni i...
- Helga!
Kobieta, która wycierała szmatką talerze, spojrzała na mnie.
- Michelle! Co ty tu robisz? - Zapytała. Helga była moją dawną znajomą z czasów szkoły. Przytuliłyśmy się.
- Tamta kobieta mnie zabrała z domu.
- Ty szczęściaro.
- Czemu od razu szczęściara?
- Ona się podoba wszystkim dziewczynom, a wybrała ciebie.
- Zmusiła cię do pracowania tutaj?
- Zabrała z obozu. Pamiętasz, jestem żydówką.
- No tak.
Do kuchni właśnie weszła Kate i zapytała:
- Co tu się dzieje? Michelle, nie przeszkadzaj jej w pracy. Chodź, musimy omówić parę rzeczy.
- Przepraszam. - Powiedziałam i poszłam za nią.
Ona poprowadziła mnie na zewnątrz, gdzie przywitały nas promienie zachodzącego słońca. Usiadłyśmy na schodkach, na nasz widok zaczął groźnie szczekać przywiązany łańcuchem do budy dorosły owczarek niemiecki.
- To ona mi o tobie powiedziała. – Zaczęła, spojrzałam na nią z niedowierzaniem. – Zaproponowałam, że jeśli zna jakąś lesbijkę, niech mi poda jej nazwisko, a w zamian nie odeślę jej z powrotem do obozu.
Nawet nie poczułam złości na Helgę, że mnie wydała. W sumie to będę mieć same korzyści z propozycji Kate. W tym dwa tysiące marek.
- Od razu mnie wydała?
- Tak. Nie martw się, obiecuję, że cię nie skrzywdzę. Nie wyślę nigdzie ani nic. Twój cel to tylko przyjęcie. Proszę, byś zachowywała się wtedy naturalnie. Nie bądź spięta. Następnego dnia moi bracia odwiozą cię do rodziców.
- Którzy to twoi bracia?
- Trójka, która weszła po ciebie.
- Troje braci? Współczuję.
- Nie było aż tak źle – Zaśmiała się. – Matka obwiniała ich o to, że zrobili ze mnie chłopczycę.
- Jak długo byłam w piwnicy?
- Przedwczoraj cię przywieźliśmy.
- Przedwczoraj?! – Nie spodziewałam się, że aż tyle czasu minęło.
- Tak.
- Nie widziałam twojej matki w domu...
- Bo jej tam nie było. Nie ma, nie będzie. Stratowali ją, gdy przywieziono chleb do sklepu. Kilka miesięcy temu.
- Przepraszam, nie wiedziałam... Nie przypuszczałam, że rodzina SS- mana wiedzie zwyczajne życie.
- Dlatego nie przepraszaj, bo nie wiedziałaś.
Chwilę posiedziałyśmy w ciszy, w pewnym momencie wstała, zamknęła bramę wjazdową, która do tej pory była otwarta i odpięła łańcuch z obroży puszczając psa na wolność – czyli na pobieganie sobie po ogrodzie, który rozciągał się na prawo i lewo domu znikając i za nim – i usiadła z powrotem przy mnie.
- Nie gryzie, spokojnie. Jest tylko do robienia hałasu i odstraszania ewentualnych ciekawskich. – Powiedziała, kamień spadł mi z serca. – Poza tym niech sobie trochę pobiega.
- Co wieczór tak robisz?
- Tak, w końcu to zwierzę.
Jednak po chwili niespodziewanie podbiegł do nas. Ja wystraszona chciałam uciec do wnętrza domu, ale Kate w ostatniej chwili złapała mnie za rękę. Spojrzałam, pogłaskała go po łbie. Westchnęłam cicho i usiadłam, chwilę później odważyłam się go pogłaskać. Silna sierść, dobrze odżywiony, to świadczyło o dobrym opiekowaniu się nim.
W pewnym momencie zrozumiałam coś. Kate była taka sama jak on. Z pozoru groźna i niezbyt przyjacielska, a w środku potulna jak baranek.
- Jest tylko jeden mały problem. - Powiedziała.
- Jaki? – Zapytałam.
- Może i dom wydaje ci się duży, ale nie przemyślałam, gdzie będziesz spać...
- Mogę na podłodze. - Przerwałam jej.
- Nie, właśnie ja pomyślałam, że ja na podłodze.
- Nie możemy razem? W końcu mnie pieprzyłaś. - Zaśmiała się.
- OK, myślałam, że nie zgodzisz się na to. Ale pamiętaj, tylko śpimy.
- Dobrze.
- Wracamy?
- Tak.
Wstałyśmy i wróciłyśmy do domu, z kuchni dobiegały męskie śmiechy. Powiedziała, bym poszła się wykąpać, więc tak zrobiłam a ona w tym czasie poszukała mi jakiejś koszuli nocnej do spania. Wróciłam, podała mi jasnozieloną koszulę i wyszła, zapewne się wykąpać. Ubrałam się w nią, sięgała mi do kolan. Położyłam się zmęczona i rozmyślałam o tym wszystkim. I ten orgazm... Nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi, ktoś wszedł i podszedł do łóżka.
- Pani, czas wstawać. - To był głos Helgi. Zapewne budziła Kate do pracy. Ona natomiast mruknęła coś. - Idę przygotować śniadanie.
I wyszła. Leżąc na boku otworzyłam oczy i zobaczyłam leżącą plecami do mnie Kate. Wszystko byłoby OK, gdyby miała na sobie górę ubrania. Nie miała. Widziałam jej delikatnie wyrzeźbione mięśnie pleców pod marmurową skórą. Tak bardzo chciałam ich dotknąć w tym momencie. Ale ona usiadła na brzegu a moim oczom ukazała się również druga połowa pleców. Co za sylwetka! Wstała. Jezu, dołu też nie miała. Aż mnie coś przyjemnie skręciło. Tak cholernie pociągająca. Naciągnęła na wąskie biodra ze zgrabnym tyłkiem majtki pozbawiając mnie widoku. Założyła koszulę, krawat, ubrała się w szary mundur SS. Pomyślałam, że zapomniała o staniku, ale ona jakby się tym nie przejmowała. Wzięła czapkę i wyszła z sypialni. Westchnęłam i postanowiłam coś ze sobą zrobić. To w końcu była zła kobieta. Jaka, do cholery, zła?! Przypomniała mi się nasza wczorajsza rozmowa na schodkach. Dlaczego została SS-manką?
Przypomniała mi się ostatnia myśl przed snem o orgazmie. Nie miałabym nic przeciwko, jeśli by mnie zaciągnęła do piwnicy nawet w środku nocy. Kiedy ja się tak zgorszyłam?
Spojrzałam na zegarek, kilka minut po siódmej. Przymknęłam oczy i ponownie odpłynęłam, jednak przed dziewiątą obudziłam się i wiedziałam, że już nie zasnę. Wstałam, ubrałam się i poszłam do kuchni. Po drodze zorientowałam się, że w domu było cicho. No tak, wszyscy poszli do pracy. Co ja mam robić sama?
Przywitałam się z koleżanką, która coś gotowała.
- Pomóc ci w czymś? – Zapytałam.
- Nie, nie trzeba. Co byś chciała na śniadanie? Dostałam wyraźne polecenie, że w tym domu masz chodzić najedzona.
- Od Kate? – Zapytałam, obejrzała się.
- Przeszłyście na „ty”?!
- No tak, co w tym dziwnego?
- Nikomu do tej pory nie pozwoliła na to tak szybko. Tylko na przyjęciach.
- Od kiedy tu jesteś? – Zapytałam.
- Nie wiem, rok i kilka miesięcy.
- Dużo kobiet sprowadzała?
- Po piętnastu przestałam liczyć. – Czyli byłam kolejna. Westchnęłam cicho. – Co ty, zakochałaś się?
- Co?! W kim? Nie jestem zakochana! Po prostu nie spotkałam jeszcze takiej kobiety, to wszystko!
- Znam cię trochę. Zawsze byłaś niezbyt towarzyska, dlatego miałaś tylko dwie dziewczyny, a ona może ci się wydawać interesująca, bo jest w twoim życiu nowa. Proszę, nie zakochuj się w niej, to nie...
- Helga! – Musiałam w końcu jej przerwać. – W nikim nie jestem zakochana. Koniec tematu.
- W porządku, uspokój się. – Powiedziała z uśmiechem, którego nie sposób było nie odwzajemnić.
Po śniadaniu, na które zjadłam kiełbasę z chlebem, poszłam zwiedzić resztę domu. Kuchnia, jadalnia z ogromnym stołem, sypialnia Kate (no i moja), łazienka, druga sypialnia, na pierwszym piętrze była trzecia sypialnia, czwarta sypialnia i coś na kształt strychu. Wszystkie były podobnie umeblowane. Pokój mojej kochanki wyróżniał się tym, że miała najwięcej książek na dwóch długich półkach. Były z chyba każdej dziedziny – geografia i kilka map z atlasami, wcześniejsza historia, literatura, fantasty, kilka romansów, dwa tomy poezji, coś o sztuce i obrazach, Mein Kampf, jeszcze kilka o historii i trzeci tomik poezji.
Sądząc, że nic złego się nie stanie, wzięłam książkę o historii i zaczęłam ją przeglądać. Okazała się bardzo ciekawa, więc zaczęłam ją czytać. Wciągnęła mnie na tyle, że oderwałam się od niej dopiero, gdy Kate weszła do sypialni.
- O... Cześć. – Powiedziała.
- Cześć. Przepraszam, wciągnęła mnie bez reszty. – Wskazałam na książkę, ona uśmiechnęła się. – Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić...
- Rozumiem. – Stanęła przodem do szafy a tyłem do mnie i zaczęła się rozbierać. Nie mogłam oderwać wzroku od jej ruchów. Zdjęła z siebie mundur i koszulę stając przede mną tylko w bokserkach. Tylko bokserkach. Jak to dobrze, że stała tyłem i mnie nie widziała. Założyła jakieś luźniejsze, „domowe” ubrania i odwróciła się patrząc na mnie. Na szczęście chwilę przed tym zdołałam się ogarnąć i wlepić wzrok w książkę, próbując zrozumieć coś, co pisali na sto siedemnastej stronie. Nie mogłam zebrać myśli, kiedy Kate była ze mną w jednym pomieszczeniu. Czytałam już czwarty raz te samo zdanie i nic z niego nie rozumiałam. Wyszła, odetchnęłam z ulgą. Odłożyłam książkę i przetarłam twarz dłońmi, jednak obraz jej prawie nagiego ciała ciągle stawał mi przed oczami. Popatrzyłam chwilę przez okno i ponownie zagłębiłam się w lekturze. Na próżno, po chwili wróciła, niosła jakieś papiery, położyła je na stoliku i zasiadła na klasycznym krzesełku, zaczęła coś w nich pisać. Było słychać ciche przesuwanie końcówki pióra po kartce papieru. Siedziała półtora metra ode mnie, a ja poczułam się, jak bym na powrót trafiła do tej piwnicy, związana i zakneblowana. No, i bez podniecenia sytuacją. W mojej głowie zaczęły rodzić się pytania, ale nie chciałam jej przeszkadzać.
- Kate? – Nie wytrzymałam, po prostu musiałam wypowiedzieć jej imię, co po części sprawiło mi przyjemność. Nie wiedziałam, o co dokładnie chciałam ją zapytać.
- Słucham? – Czułam jej wzrok na sobie, wiedziałam, że patrzy.
- Dlaczego SS? A nie piekarz? Albo bibliotekarka? – Zapytały moje usta, nie ja, a mój kark zmusił mnie do obrócenia głowy w bok i spojrzenia na tę jakże ciekawą istotę. Uśmiechnęła się lekko.
- Łatwe pieniądze, duże zarobki. – Jej głos tak strasznie podniecający pieścił moje uszy.
- Zabierz mnie do piwnicy, proszę...
- Co?
Zorientowałam się, ze wypowiedziałam swoją myśl na głos. Czułam, jak kwitnące rumieńce na moich policzkach są uważnie obserwowane przez jej hipnotyzujące oczy.
- Ja... Tam chyba zostawiłam torebkę...
- Nie miałaś ze sobą torebki.
- Nie? To może w domu zostawiłam...
- Wytrzymasz bez niej te kilka dni.
- Racja.
Zmusiłam się do odwrócenia wzroku. Ona wróciła do pisania, ja do czytania. Było to niezmiernie trudne, każdą linijkę musiałam czytać po trzy razy by zrozumieć jej sens. Domyślałam się, że ta noc i śpiąca obok naga Kate będzie wystarczającym powodem by senność nie przyszła. Pieprzyć to wszystko. Wstałam w celu złożenia namiętnego pocałunku na ustach Kate, ale ona też wstała. Podeszła do okna i otworzyła je. Westchnęłam cicho i wyszłam, zaschło mi w gardle, musiałam się napić. Może i dobrze, że tak się stało. To byłaby najgłupsza rzecz, jaką mogłabym zrobić.
Muszę jej unikać. To smutne, ale to jedyny sposób, by się nie wygłupić. Helga nalała mi szklankę agrestowego kompotu, wyszłam przed dom na schodki. Popołudniowe słońce jakoś mnie na chwilę uspokoiło. Kurczę, mogłam wziąć tą książkę. Nie, nie wrócę się po nią, nie ma takiej opcji.
Siedziałam tak chyba z godzinę nie myśląc o niczym i sącząc powoli kompot. Usłyszałam kroki za sobą, chwilę później obok mnie usiadła Kate. No cholera!
- Wyszłaś tak nagle, coś się stało? – Zapytała.
- Pić mi się chciało. Mogę jutro iść na miasto?
- Tylko z Helgą. Przepraszam, ale miałam dużo papierkowej roboty.
- Nic się nie stało.
To tylko znajoma. Zwykła chwilowa koleżanka. Tylko, że dwie lesbijki nie mogą być „zwykłymi” koleżankami. Pamiętasz, jak cudownie cię pieprzyła?
Ewidentnie musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie.
- Co ci?
Spokojnie, dzisiaj środa, jeszcze tylko czwartek, piątek, w sobotę przyjęcie i w niedzielę z powrotem będę z rodzicami.
- Nic. To przez te gorąco. – Ale i tak bym chciała leżeć pod twoim nagim ciałem.
- Jadłaś coś?
- Śniadanie, Później tylko książka.
- Chodź na obiad. – Chciałam się sprzeciwić, ale to w końcu była Kate. – Chodź.
Wstałam i poszłyśmy. Na obiad zjadłam pyszny rosół. Cóż, Helga umiała gotować. Później wrócili trzej bracia, lekko upici, ale zachowywali się grzecznie. Kate ulotniła się do piwnicy. Wróciła dopiero, gdy za oknem było ciemno, a ja leżałam w łóżku gotowa do spania. I seksu z nią. Ach, gdyby powiedziała tylko słowo...
Rozebrała się przy mnie, wiedziała, że patrzę. Na jednej z piersi miała kilka blizn, ale nic już nie mówiłam. Na brzuszku biała delikatnie wyrzeźbiony kaloryfer. Powiedziałyśmy sobie „dobranoc” i położyła się na drugiej połowie łóżka. A mnie znów zaczęły nachodzić erotyczne fantazje. Ułożyła się tyłem do mnie. Widziałam po ciemku słaby zarys mięśni jej barków. Długo ze sobą walczyłam, ale ostatecznie poddałam się. Przejechałam delikatnie opuszkami palców nad jej łopatką, a gdy zadrżała, cofnęłam natychmiast rękę. Nic nie powiedziała.
Leżałam na brzuchu, czułam, jak mnie całuje po ramieniu. Nie widziałam jej, ale wiedziałam, że to ona. Mruczałam cicho, ona zsuwała ze mnie powoli kołdrę i całowała nowo odkrytą skórę. Obróciłam się i spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w usta.
I w tym momencie się obudziłam, tak samo jak ostatnio. Helga budziła Kate, która spała przy mnie naga. Leżała na plecach, widziałam jej piersi. Koleżanka wyszła, a Kate zmieniła pozycję przekręcając się na bok tym razem przodem do mnie. Czułam jej oddech, ledwo się powstrzymywałam by nie zrobić nic głupiego.
Dobra, Helga miała rację. Ta kobieta mnie kręciła. Co najwyżej byłam nią zauroczona, to wszystko. Co dziś robić? Ach tak, idę do miasta, pomogę jej w jakichś zakupach. To dobry pomysł. Jedyny pomysł. Może wtedy przestanę myśleć o Kate, która właśnie wstawała. Ubrała się i wyszła, a mi się zrobiło jakoś smutno. Pieprzyć smutek. Wstałam i założyłam na siebie jedną z przygotowanych przez Kate dla mnie sukienek i poszłam do kuchni. Siedziała tam razem z braćmi, Helga podawała na stół talerz z chlebem.
- Przepraszam, jeśli cię obudziłam. – Powiedziała Kate, gdy siadałam do stołu.
- Nie szkodzi, wyspałam się.
Zjedliśmy śniadanie. Czułam się strasznie niezręcznie siedząc przy jednym stole z czterema SS- manami. W głębi duszy nadal się ich bałam, ale w końcu nie było powodu do strachu. Nigdy jeszcze się tak nie pogubiłam w życiu. Wszystko zawsze miałam poukładane w głowie. A tu wpada do domu taka Kate i demoluje mój porządek.
Oni zjedli i poszli do pracy, ja spokojnie dokończyłam śniadanie i wróciłam do sypialni. Musiałam się jakoś uspokoić, nosiło mnie od kilku dni. Położyłam się na łóżku i podwinęłam sukienkę, sięgnęłam ręką do krocza. Poczułam odprężenie masując się tam, druga dłoń wylądowała na piersi.
Robiłam sobie dobrze, kiedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich Kate. Poprawiłam szybko sukienkę i usiadłam.
- Ja... - przełknęła ślinę. – Ja tylko po papiery... - Powiedziała, przy czym była tak słodko nieśmiała.
- Przepraszam... - powiedziałam. Czułam się idiotycznie.
Wzięła papiery i szybko wyszła. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, podniecenie szybko opadło. Ogarnęłam się i poszłam do Helgi, po czym wspólnie wyruszyłyśmy do miasta. Nie spieszyło nam się, chodziłyśmy po mieście zaglądając do co drugiego sklepu, na niektórych drzwiach i szybach były żydowskie gwiazdy. Zapełniła dwie torby zakupami, pomogłam jej. Ser żółty, ser biały, ser topiony, dżem, mleko, herbata i wiele innych składników. Dużo rozmawiałyśmy, głównie o tym, co robiłyśmy, gdy każda poszła swoją drogą. Czas spędziłyśmy miło, nawet wtedy, gdy wróciłyśmy i pomagałam jej w robieniu obiadu. Myślałam również o rodzicach. Obiad został przygotowany, usiadłyśmy przy stole, nie mogłyśmy się nagadać.
Wróciła Kate z braćmi, Helga nałożyła obiad, zjedliśmy razem. Milczałam, czułam się niezręcznie, że ona widziała mnie w takiej sytuacji. Później przez resztę dnia unikałam jej, poszłam zwiedzić cały ogród, który otaczał dom ze wszystkich stron. Podobno nim też się zajmowała Helga. Zadbany, przycięte drzewka, ozdobne kamienie. A ja znowu zaczęłam myśleć o Kate. Dziś był już na szczęście czwartek. Wróciłam do domu, Kate w „domowych” ubraniach siedziała w pokoju gościnnym z braćmi i coś omawiali. Z tego co zrozumiałam, jutro pojawią się na przemówieniu Hitlera.
Dzień upłynął powoli, niewiele z nią rozmawiałam, a ona chyba to rozumiała. Zasnęłam, zanim przyszła do sypialni i położyła się.
Tej nocy miałam podobny sen. Ja, Kate, seks. Obudziłam się a jej już nie było. Wstałam i ubrałam się, poszłam do Helgi. Już od rana gotowała obiad. Mówiła, że później nie będzie mieć czasu, bo będzie przygotowywać jedzenie na jutro. Oczywiście jej pomogłam. Zrobiła ciasto drożdżowe i kilka innych przysmaków. Mówiła, że to ważne osoby, co brzmiało trochę przerażająco. A Kate z braćmi wróciła dopiero wieczorem. Starałam się ignorować jej obecność, ale nie udawało mi się. Było kilka minut po dwudziestej pierwszej, oznajmiłam koleżance, że idę się wykąpać by się dobrze wyspać. I też tak zrobiłam, a moje myśli opętała Kate. Kąpałam się myśląc o niej. Ubrałam się w koszulę nocną i poszłam do sypialni, a ona już tam była. Siedziała na krzesełku, noga założona na nogę, ręką podpierała głowę i patrzyła na mnie uważnie. Starałam się zachowywać naturalnie.
- Porozmawiajmy. – Zaczęła, a te jedno słowo spowodowało szybsze bicie serca.
- O czym? – Zapytałam siadając na brzegu łóżka.
- O jutrzejszym przyjęciu. – Ulga, jaką poczułam, była nie do opisania.
- Więc słucham.
- Na początek podziękuję, że się zgodziłaś. – Przy takich metodach... - Nie stresuj się, ja będę o nas opowiadać. Ja zajmę się wszystkim. Ty tylko się uśmiechaj i rób dobre wrażenie. I pamiętaj, nic ci się przy mnie nie stanie. A, no i jeśli już coś konkretnie do ciebie będą mówić, odpowiadaj z uśmiechem, łagodnie, nie pyskuj. Ten obiecane dwa tysiące marek dostaniesz jutro. Tak jak mówiłam, w niedzielę rano zostaniesz odwieziona do rodziców. – Wstała, wzięła książkę, którą czytałam ostatnio i podała mi ją. – Widzę, że cię wciągnęła. Weź ją, ja mam takich pełno. Pytania?
- Jedno. – Chwyciłam książkę, którą podała mi, ale ona jej nie puściła.
- Dajesz.
- Skąd masz tę bliznę na piersi? – Zaśmiała się. Puściła książkę i zaczęła ściągać z siebie górę. – Wiesz, śpisz nago i tak dalej...
Pokiwała głową stanęła przede mną do połowy naga. Przejechała palcem po swojej bliźnie i zaczęła tłumaczyć:
- Byłam nastolatką, kiedy matka wzięła drugi ślub. Jej facet nie przepadał za mną. Mówiłam jej to, ale ona nic. Pewnego wieczora, kiedy przyszedł pijany i pachniał damskimi perfumami, zaczął się awanturować. Po tym się uspokoił, matka zasnęła, ja też usiłowałam, ale przyszedł do mnie. Z nożem. Mówił, że skoro wolę dziewczyny, powinnam być facetem...
- Nie kończ. – Przerwałam jej makabryczną opowieść.
- Po tym się rozstali a matka już nikogo nie poślubiła. – Jedna blizna, a taka historia. Tak bardzo jej współczułam. Przytuliłyśmy się, czułam jej oddech na szyi, trzymałam dłonie na jej plecach. To było za dużo dla mnie.
- Kate?
- Hm? – Spojrzała na mnie.
- Kochaj się ze mną, proszę. – Nie wiedziałam, czy zrobiłam dobrze mówiąc to. Ona tylko stała i patrzyła na mnie.
Z powrotem mnie przytuliła, znów czułam jej oddech na szyi. Nie, to nie oddech. To były jej usta. Przymknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą. Kate całowała mnie po szyi i to nie był sen.
- Spokojnie, umiem być delikatna... - Mówiąc to wsunęła dłonie pod moją koszulę nocną, zaczęła mnie gładzić po ciele, drżałam pod jej dotykiem.
- Ty możesz robić ze mną, co chcesz...
Spojrzała mi w oczy, zachciałam ją pocałować. Ale ona położyła palec na moich ustach i powiedziała:
- Całuj tylko wtedy, gdy ci zależy.
- A tobie nie zależy?
Nie odpowiedziała na to pytanie. Ściągnęła ze mnie koszulę nocną i gestem pokazała, bym się położyła na łóżku, więc tak zrobiłam. Ona ściągnęła spodnie i położyła się delikatnie na mnie między moimi nogami. Przymknęłam oczy, poczułam się jakbym trafiła do zupełnie innego świata. Całowała i pieściła mnie po całym ciele, odwzajemniałam jej tym samym. Wsunęła dłoń za moje majtki i zaczęła mi masować perełkę. Najpierw delikatnie, stopniowo zwiększając nacisk. Jej usta na mojej piersi doprowadzały mnie do czystej ekstazy. Wsunęła we mnie palec, po chwili drugi i zaczęła bezlitośnie masować mi punkt G. Jęknęłam wyginając się, słyszałam jej cichy śmiech. Było mi nieziemsko, czułam w sobie każdy ruch jej palców. Przeszył mnie jeden orgazm, po nim drugi, chwilę później trzeci. Nie miałam sił na więcej a Kate chyba to wiedziała. Wyjęła ze mnie palce, oblizała je i zaczęła zlizywać z mojego krocza soki, co jednak skończyło się na kolejnym orgazmie. Położyła się obok mnie, pragnęłam się jej odwdzięczyć za te wszystkie orgazmy. Uklękłam między jej nogami, rozchyliłam je mocno i zaczęłam robić jej minetę. Jęknęła chyba bardziej z zaskoczenia, przyssałam się do jej perełki, wsunęła palce w moje włosy. Jej ciało falowało. Pomogłam sobie palcem, kręciłam nim i masowałam jej wrażliwy punkt ruchem jakbym kogoś przywoływała. Wyglądała pięknie i nieziemsko seksownie, gdy szczytowała. Ciało napięte, plecy lekko wygięte, zastygła w tej pozycji na chwilę. Chwilę później opadła, położyłam się przy niej. Chciałam znów ją pocałować, ale przypomniałam sobie jej słowa. A jeśli mi naprawdę zależało? Na niej?
To była moja ostatnia myśl przed zaśnięciem.
Kiedy następnego dnia się obudziłam, nie było jej przy mnie. Wstałam, ubrałam się i powędrowałam do kuchni, w której panował niezły ruch. I nikt mnie nie obudził? Byli tam wszyscy oprócz Kate. W myślach zażartowałam sobie, że uciekła ode mnie. Helga biegała z kuchni do jadalni z jakimiś smakołykami, bracia coś wspólnie gotowali.
- Pomóc w czymś? – zapytałam, gdy Helga pojawiła się w kuchni.
- Nie, nie trzeba. Czekaj na swoją... koleżankę. – Spojrzałam na nią badawczo. – No co, było słychać, co robiłyście...
Czułam, jak oblewam się rumieńcem, dodatkowo jeden z braci potwierdził słowa Helgi. Powiadomiono mnie, że goście będą o piętnastej. Wróciła Kate, ona również kazała mi siedzieć. Czułam się dziwnie, że wszyscy wokół mnie tak pracują a ja siedzę i nic nie robię.
Już godzinę przed ich przyjazdem bracia i Kate poszli się przebrać w mundury, mi kazała założyć sukienkę, którą sama wybrała. Podobna do tej, którą miałam na sobie wcześniej.
Podjechał czarny samochód, wysiadło z niego trzech mężczyzn, w tym jeden ubrany w czarny mundur. Pozostali dwaj w szary, jak Kate, która szepnęła mi na ucho:
- Nie zwracaj uwagi na Helgę, traktuj ją jak powietrze.
I wyszła na powitanie, przez okno widziałam, przywitali się gestem hitlerowskim i wprowadziła ich do środka, konkretniej do jadalni. Żałowałam, że nie znam się na stopniach SS. Przywitali się tak samo z braćmi i zasiedli do stołu. Czułam się skrępowana, może nawet spanikowałam. Zaczęłam się bać, że coś się nie uda, że coś zepsuję. Zostałam w kuchni, ale Kate przyszła po mnie po chwili.
- Chodź, nie bój się. Będziesz siedzieć obok mnie.
To wystarczyło, bym się uspokoiła. Chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do stołu, przywitałam ich zwykłym „dzień dobry”. Mężczyzna w czarnym mundurze wstał i pocałował mnie w rękę.
- Jest nieśmiała – powiedziała Kate, usiedliśmy. Pod stołem nadal trzymała mnie za rękę.
- Naprawdę miło jest poznać mi tak piękną damę. – Powiedział.
Z biegiem czasu trochę się uspokoiłam, Helga podawała nam obiad a Kate opowiadała o naszym „związku”. Tego w czarnym mundurze wyraźnie to interesowało. Mówiła, że poznałyśmy się w bibliotece pół roku temu. W pewnym momencie opuściłam towarzystwo, musiałam iść do toalety. Wróciłam i chciałam usiąść, ale Kate przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała namiętnie. To był głęboki, namiętny ale krótki pocałunek, aż mi tchu zabrakło. Spojrzała mi w oczy z uśmiechem, zajęłam swoje miejsce. Później Helga postawiła na stół alkohol, ja i Kate nie piłyśmy. Reszta SS- manów piła, ale nie tak by się upić. Tak z klasą.
Opuścili nas dopiero, gdy za oknem robiło się ciemno. Większość rozmów dotyczyła polityki Hitlera, Himmlera, Goebbelsa i innych, oraz dalszych planów tysiącletniej Rzeszy. Byłam zmęczona, ale mimo to pomogłam Heldze w sprzątaniu. Wykąpałam się i zasnęłam u boku Kate, która wykąpała się wcześniej. Nie chciałam wracać.
Poranek był leniwy, wszystko działo się tak powoli. Słońce za oknem świeciło, ja leżałam przy Kate i myślałam o tym wszystkim. Czułam jakieś kłucie w klatce piersiowej na myśl, że dziś ją opuszczę. Dałabym wiele, by nie robić tego. Bo to, co wczoraj mówiła, było prawdą. By codziennie mnie tak całowała. Weszła Helga by obudzić Kate. Spojrzałam na zegarek, było kilka minut po ósmej. Zrozumiałam, że w niedziele wszyscy śpią dłużej. W końcu to niedziela. Przywitałam Helgę, ona uśmiechnęła się i wyszła, Kate się przeciągnęła i zmieniła pozycję kładąc się na brzuchu. Chwilę tak poleżała i wstała. Wróciła Helga ze stertą moich ubrań zapakowanych w torbie. Wstałam, Kate podała mi sukienkę.
- Proszę, włóż ją.
Posłuchałam i włożyłam gdy koleżanka wyszła. Kate wyciągnęła z kieszeni munduru złożoną na pół kopertę i podała mi.
- Obiecane dwa tysiące marek.
Kłucie w klatce nie ustępowało, doszedł jeszcze ścisk w gardle. Poszyłyśmy razem do kuchni na wspólne śniadanie, na które była jajecznica. Przyszedł jeden z jej braci, ona powiedziała tylko:
- Odwieź ją.
I wróciła do sypialni. Widziałam po niej, że nie chciała już mnie widzieć. Westchnęłam smutno, pożegnałam się z Helgą i wyszłam z bratem. Wsiedliśmy do tego samego samochodu, którym mnie przywieziono. Odpalił, ja spojrzałam w okna. W jednym z nich była Kate. Chwilę tak patrzyłyśmy na siebie, aż ruszyliśmy z miejsca. I tyle ją widziałam. Przejechaliśmy przez całe miasto na drugi jego koniec, gdzie było moje mieszkanie. Czas wrócić na ziemię. Zatrzymał się pod moim blokiem, pożegnaliśmy się, powiedział na koniec „wpadnij kiedyś, jesteś w porządku”. Odjechał, a ja weszłam po schodach do mieszkania. Nie było w nim nikogo. I niczego. Nie było ani rodziców, ani mebli.
Zabrali ich, pomyślałam i się rozpłakałam. Te emocje pękły, były silniejsze ode mnie. Płakałam, bo zabrali moich rodziców, bo splądrowali dom do gołych ścian, bo nie mam przy sobie Kate, bo Kate mnie nie kocha... Zaraz, co? Ja jej wcale nie kocham. Oszukiwałam samą siebie. Bo, do cholery, drugi raz w życiu się zakochałam. Zaczęłam powtarzać starą śpiewkę, że jest złą kobietą, co oczywiście było bzdurą. Była dobrym człowiekiem ale pod złą maską.
Nie wiedziałam, co mam robić, bo jedyne co mogłam, to płakać. I tak też robiłam. Potrzebowałam kilku dni na ogarnięcie się, sypiałam na podartej kanapie w jednym z opuszczonych w bloku mieszkań. Musiałam wrócić do Kate, tylko ona mi została. Cały dzień zajęło mi dostanie się na drugi koniec miasta. Dodatkowo musiałam dojść jeszcze kilometr. Doszłam. I co?
Powybijane szyby, dom w połowie spalony, ogródek zniszczony, skopany, pies zastrzelony. Usiadłam na schodkach i zaczęłam wyć, ból w klatce był nie do zniesienia. Straciłam wszystkich najbliższych, nie miałam już dokąd pójść.
Wojna się skończyła, nie odnalazłam rodziców, nie natknęłam się na Kate i jej braci. Szukałam wszędzie, pytałam wszystkich. Po tym, jak amerykanie poniszczyli obozy, za drobną opłatą miałam wgląd w papiery, jednak nie natknęłam się na żadne znane mi nazwisko. Zostałam sama na zrujnowanym po wojnie świecie. Wpadłam w depresję, nie pogodziłam się z tą myślą do dziś. Do dziś nikogo nie odnalazłam.