Zdrada... Moim okiem (I)
29 sierpnia 2023
Szacowany czas lektury: 7 min
Skoro już zadomowiłem się na forum i pierwsze kroki z oswojeniem się z nim mam za sobą czas chyba podzielić się z innymi forumowiczami swoimi fantazjami, pragnieniami i bodźcami, które najbardziej podniecają mnie w zdradzie. Moje fantazje są bardzo różne, zmieniają się one z czasem, ewoluują, dojrzewają i z czasem umierają śmiercią naturalną, by w ich miejsce narodziły się nowe, jeszcze bardziej perwersyjne i wyuzdane.
Jako, że nie mam jeszcze praktycznie żadnego doświadczenia w tej kwestii wszystko praktycznie przede mną. Oczywiście po poznaniu odpowiedniej osoby, u której jej i moje pragnienia będą się pokrywały, uzupełniały i popychały nas dalej, przełamywały granice i windowały poziom podniecenia na niezbadane dotąd poziomy.
Czy myślałem kiedykolwiek jakbym chciał żeby to się zaczęło? Czy od rozmowy z partnerką, czy poprzez znalezienie kobiety o podobnych upodobaniach i zainteresowaniach i urzeczywistnienie z nią wspólnych fantazji? W mojej głowie wszystko wygląda inaczej, a obrazy które maluje moja wyobraźnia sprowadzają się do tego, że wychodzi to naturalnie, niejako przypadkowo, spontanicznie… ale do rzeczy.
Wszystko ma swój początek w mieszkaniu, w naszym wspólnym gniazdku, w którym razem żyjemy, dzielimy między sobą wszystkie troski, radości i inne emocje. Dziś wieczorem jesteśmy umówieni na randkę, tak mimo że jesteśmy ze sobą już jakiś czas dalej chodzimy na randki, to doskonała metoda podsycania żaru, który w nas płonie. Nie to żeby przygasał, po prostu lubimy krzesać tę iskrę namiętności, która jest w parach z krótkim stażem czy tych dopiero się tworzących, a która nie przerodziła się jeszcze w ognisko domowe.
Sposobem na spędzenie dzisiejszej randki był wspólny wypad do klubu, bez znajomych tylko ja i ona, dla których reszta świata nie ma znaczenia. Uwielbiam te momenty kiedy wszystko zależy od nas, nie ma w nas pośpiechu i nie jesteśmy z nikim umówieni i od niczego zależni poza nami samymi. Uwielbiam ten moment, w którym wychodzi z łazienki odziana jedynie w bieliznę i zapach perfum, który zniewala i działa jak afrodyzjak, jej długie, smukłe jeszcze nagie nogi majestatycznie kroczą po podłodze, jędrne pośladki odziane są w koronkę z przodu, natomiast z tyłu opięte przez przezroczystą siateczkę. Uzupełnieniem wszystkiego jest stanik do kompletu, bardzo zmysłowy i erotyczny zarazem. Gdybym poznał ją tego wieczoru i wylądowalibyśmy u niej lub u mnie, ten zestaw bielizny tak idealnie do siebie pasujący mówiłby o tym, że to nie ja ją poderwałem, a ona mnie i nie byłoby w tym ani krzty przesady. Resztę stroju dopełniają czarne, samonośne pończochy, elegancka, ciasno opinająca ciało sukienka, która mimo że więcej pokazuje niż zasłania daleka jest od określenia jej mianem kurewskiej, a bardziej pasowałaby na bankiet akademicki niż dla przydrożnej dziwki. Całość dopełniają cudowne buciki na cienkiej, bardzo wysokiej szpilce, które jeszcze bardziej podkreślają jej cudowne nogi i wspaniały tyłeczek. Pamiętam, że od zawsze uwielbiała kusić, styl ubierania się miała elegancki i wytworny, jednak to w żaden sposób nie przeszkadzało jej w podkreślaniu swoich atutów, których miała naprawdę sporo i doskonale wiedziała jak je wyeksponować…
W międzyczasie zdążyłem już zamówić taksówkę, lecz gdy tylko ją zobaczyłem od razu przeszła mnie ochota na randkę, wolałem zostać w domu i oddać się cielesnym uciechom tylko z moją Boginią. Podszedłem więc do niej od tyłu i objąłem w pasie. Mocno do siebie przyciągając, zacząłem całować jej kark, wręcz pochłaniać i upajać się jej cudownym zapachem, moja dłoń przesunęła się na jej pierś… Zaczęła się wiercić i wyrywać, co tylko spowodowało moje jeszcze większe podniecenie, gdyż jej ciasno opięta pupa, znajdowała się dokładnie na wysokości mojego krocza, mocno w niego wtulona. Odpowiedziała, że nie czas teraz na amory i że jak będę grzeczny i będziemy się dobrze bawić to dostanę nagrodę po powrocie. Pokazałem jej więc mój widoczny już wzwód i zaproponowałem, że może inaczej to załatwić. Obruszyła się tylko mówiąc, że doskonale wiem, że ona tego nie robi, że nie jest z tych i że uważa to za uwłaczające godności kobiety, a poza tym przed chwilą skończyła makijaż i nie chcę jej się go poprawiać. Faktem jest, że malowała się równie perfekcyjnie, czasem mocno i ostro, tak jak dzisiaj, a czasem tylko delikatnie jednak nie mniej erotycznie. Jej mocno czerwone usta wspaniale komponowały się z paznokciami i butami w tym samym kolorze, a zrobione na czarno oczy dopełniały czerń sukienki i podkreślały opaloną karnację…
Chwilę później podjechała taksówka, do klubu dotarliśmy już późnym wieczorem, zajęliśmy jeden z ostatnich wolnych stolików. Czas płynął nam cudownie, spędzaliśmy go na wspólnych tańcach, piciu drinków i rozmowach. Poruszała się cudownie, miała to we krwi, zarówno na parkiecie jak i w łóżku, jest typem kobiety o ognistym temperamencie i lubi to podkreślać w swoich ekspresyjnych ruchach czy to na parkiecie czy w sypialnianej alkowie. Po kolejnym drinku znów ruszyliśmy na parkiet, było już późno, a że był to modny klub przeżywał tego wieczoru prawdziwe oblężenie, parkiet praktycznie całkowicie zajęty, kolejka do baru wręcz ogromna… i wtedy usłyszałem w uchu jej szept:
- Kochanie, skocz proszę po drinki do baru, dla mnie to co zwykle,
- Przed chwilą piliśmy, nie chcesz jeszcze potańczyć? Pójdę jak kolejka się trochę zmniejszy,
- Nie, ja chcę teraz. Idź, będę tu na Ciebie czekała… Obiecałeś być grzeczny, jeśli chcesz dostać nagrodę…
Mówiąc to uśmiechnęła się kokieteryjnie i odepchnęła mnie od siebie. Czego się nie robi kiedy taka kobieta prosi, odwróciłem się więc i udałem do baru, przeciskając się i starając żeby udało się złożyć zamówienie jak najszybciej. Stojąc w kolejce co chwila zerkałem na parkiet w poszukiwaniu mojej wybranki, o ile na początku jeszcze byłem w stanie ją dojrzeć jak zjawiskowo porusza się w rytm muzyki o tyle z czasem stało się to niemożliwe przez wciąż napływający tłum. Po około 10 minutach udało mi się dopchać do lady barowej, po kolejnych kilku złożyć zamówienie i jeszcze kilku następnych odebrać nasze napoje po uregulowaniu rachunku.
Wracając zmuszony byłem do przeciskania się przez morze ciał do miejsca, w którym zostawiłem moją ukochaną lecz tam jej nie było, szukanie jej w tym tłumie z drinkami w ręce mijało się z celem, postanowiłem więc wrócić do stolika gdyż i tak pewnie tam wróciła. Jakie było moje zdziwienie gdy ujrzałem puste miejsce, nie było jej torebki, na oparciu krzesła wisiała jedynie moja marynarka. Wyjąłem więc telefon i zacząłem do niej dzwonić ale efekt był taki jak się spodziewałem, nie odbierała, telefon miała w torebce i pewnie nie czuła wibracji, a przez głośną muzykę nie miała szans go usłyszeć. Zresztą nie dziwi mnie to, bo rzadko kiedy odbierała telefon za pierwszym razem, ciągle tłumacząc, że nie słyszy go w torebce, a mało kiedy nosiła go przy sobie. W pierwszej chwili pomyślałem więc, że może poszła do toalety, niepokoić zacząłem się po około 10 minutach i wypiciu swojego drinka. Postanowiłem, że ją poszukam, udałem się więc w kierunku toalet z myślą, że tam właśnie poszła skoro na parkiecie jej nie dostrzegałem, a po drinki poszedłem ja. Przechodząc obok męskiej toalety, która znajdowała się przed damską kątem oka dostrzegłem przez akurat otwarte drzwi jak wychodziła z jednej z kabin. Ona zauważając, że się jej przyglądam z rosnącą na twarzy ciekawością, przyspieszyła kroku dopadając do mnie i zanim zdążyłem zgłosić jakiekolwiek zastrzeżenia i uwagi do zaistniałej sytuacji głęboko mnie pocałowała, obejmując głowę obiema dłońmi i starając się obrócić nas w drugą stronę. Wszystko działo się w mgnieniu oka i zanim się obróciłem zauważyłem, że z tej samej kabiny wychodzi jakiś nieznajomy mężczyzna dopinając swój rozporek… Oderwałem się od niej i spojrzałem jej w oczy i na twarz, uśmiechała się jak gdyby nic się nie stało i wtedy dostrzegłem brak szminki na jej ustach, w zasadzie jej resztki rozmazane w kącikach ust, drobne, czarne zacieki z tuszu na jej policzkach jakby płynąca łza osadziła czarne drobinki na korycie, którym spływała po policzku, we włosach i na czerni sukienki dostrzegalne były resztki białawych plam… wtedy układanka zaczęła łączyć się w całość, uaktywniły się kolejne moje zmysły: słuchu gdy facet dopinający rozporek przechodząc obok nas zaczął się śmiać i smaku, gdy receptory mojego języka do tej pory mocno przytłumione alkoholem zaczęły wychwytywać słonawy smak…