Ilustracja: Sergey Romanenko

Zastrzyk dopaminy

23 sierpnia 2024

Szacowany czas lektury: 39 min

Istniały dwa słowa, których absolutnie i pod żadnym pozorem Piotrek nie powinien mówić, jeśli nie chciał zniszczyć budowanej od miesięcy przyjaźni. Brzmiały: „Kocham cię”.

– Kocham cię – wyszeptał, chociaż sam nie wierzył, że słowa opuszczają jego usta. Ale opuściły. Już za późno, żeby się wycofać.

Nie potrafił spojrzeć w jej oczy. Za bardzo się bał. Wyobraźnia tygodniami dręczyła go wizją, w której dziewczyna, słysząc wyznanie, wybucha kpiącym śmiechem. I choć nie miało to większego sensu, bo ta chodząca personifikacja łagodności nigdy nie powiedziała nikomu niczego przykrego, strach pozostawał głuchy na argumenty. Chłopak czekał z walącym sercem, aż rozlegnie się rechot.

Ten jednak się nie pojawiał.

Piotrek z trudem opanował emocje.

Zrozumiał, że piłka jest w grze. Walka trwała.

Teraz albo nigdy.

– Kocham cię. Jesteś jedyną dobrą rzeczą, jaka mnie spotkała w liceum. Może nawet w całym życiu. Odkąd cię znam, nie potrafię myśleć o nikim, ani o niczym innym. Zrobię dla ciebie cokolwiek zechcesz. – Strzelał zdaniami jak z karabinu. – Mogę zmienić styl ubierania, znajomych, studia, na które chcę pójść. Ale proszę, przyznaj, że nie wymyśliłem sobie sygnałów, jakie do mnie wysyłasz. Że też coś do mnie czujesz. – Urwał. Poczerwieniał na twarzy. Na przemian otwierał i zamykał usta, jakby dusząc się, za wszelką cenę próbował zaczerpnąć świeżego powietrza. Gdy policzki zapłonęły żywym ogniem, dodał piskliwie: – Błagam, Agata. Powiedz coś.

– Naprawdę chcesz o tym gadać? Wyszliśmy się tylko przewietrzyć…

Głos dziewczyny wyrwał go z transu. Mimo że trwająca scena dotyczyła ich obojga, w jego głowie nie uczestniczył w niej wcześniej nikt poza nim, Piotrkiem. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo się otworzył. Nadstawił policzek i musiał przyjąć każdy cios, który Agata zechce wymierzyć.

– Nie kochasz mnie, prawda? Nigdy nic do mnie nie czułaś?

– To nie takie proste.

– Nie takie proste – powtórzył bez przekonania, wpatrując się w rozkołysane wiatrem gałęzie dębu. – Jak to nie? Co może być prostsze od tego?

– Nie rozumiesz – próbowała wytłumaczyć, ale nie dał przerwać własnego toku myśli.

– Nie. Posłuchaj. Pomogę ci. Zamknij oczy. Gdy już się namyślisz, otwórz je i wypowiedz jedno z dwóch słów: tak albo nie. Jeśli tylko wsłuchasz się we własne emocje, nie wierzę, abyś się mogła pomylić.

Powoli zamknęła usta.

– No i co powiesz? – zapytał.

Stali w cieniu blokowiska. Z jednego z okien wychylała się staruszka. W kolejnym mąż tłukł żonę. W jeszcze innym było widać ich znajomych. Tańczyli, gadali, część już szczytowała. Nie wiedzieli o niczym, co dzieje się na dole.

– Rozumiem, że nic z tego? – podjął Piotrek. – Jasne. Nie musisz powtarzać dwa razy. Wracam na imprezę, ale proszę o jedno. Jeśli po dzisiejszym masz do mnie jeszcze choć odrobinę sympatii, nie rozgaduj wszystkim, że się przy tobie rozkleiłem.

Zadrżał z zimna i wstydu. Wbił dłonie w kieszenie. Zgarbił się. I ruszył. Kroki wydawały się spowolnione, jakby szedł po pas zanurzony w śniegu, a każde wyprostowanie nogi było walką z oporem zaspy.

Dawał Agacie czas. Do końca wierzył, że podejmie wreszcie decyzję.

Gdy pchnął drzwi, wrzask imprezy wyrwał się z ciasnych ścian bloku.

– Piotrek, zaczekaj! Zgadzam się!

Obejrzał się.

– Chcesz ze mną być? – spytał niepewnie, na co pokręciła głową.

– Nie. To znaczy nie wiem. Ale zamknę oczy i dam odpowiedź. – Zarumieniła się. – Odrobina szaleństwa w życiu nie zaszkodzi. Poza tym to nawet romantyczne.

Po chwili wahania zawrócił. Szklanki Young Leosi urwały się i ustąpiły miejsca wieczornej ciszy.

– No dobrze – powiedział łagodnie. – Możemy zaczynać?

– Najpierw chciałabym coś wyjaśnić.

– Co?

Wciągnęła powietrze.

– Chcę żebyś wiedział, że w razie czego masz traktować ten związek poważnie. Nie jestem dziewczyną na jeden raz ani przelotną przygodą i nie zgadzam się, abyś po tygodniu zaczął szukać kolejnej. Jeśli się zgodzę, będziemy myśleć o sobie jako o czymś, co przetrwa lata.

Uniósł brew.

– „Będziemy”?

– Jeśli się zgodzę! – przypomniała z udawaną pretensją w głosie, a on pokornie skinął głową. – No, teraz jestem gotowa.

Zamknęła oczy.

Zawsze gdy przypatrywał się jej twarzy, zapierało mu dech w piersiach. Oto miał przed sobą anioła, który ukrywając się pośród ludzi, udawał zwykłą dziewczynę. Długie rzęsy, spływające falą wzdłuż ramion jasne włosy, alabastrowa cera oraz delikatnie rozchylone usta. Ideał. W każdej innej chwili do szczęścia wystarczyłoby mu oglądanie jej obrazu do końca świata.

Teraz pragnął jeszcze poznać odpowiedź.

Czekał i czekał, a ta za nic nie chciała nadejść.

Po plecach chłopaka spłynęła fala potu. Oddałby wszystko, żeby móc wpłynąć na tę decyzję. Przecież był mężczyzną. Za tym słowem powinna kryć się sprawczość, branie się z życiem za bary i stawanie do walki nawet wtedy, kiedy ta musiała zakończyć się porażką. Nie trzymanie dłoni w kieszeniach, błagając, aby decyzję podjął ktoś inny.

Strach szeptał mu na ucho. Przepowiadał, że dziewczyna oznajmi zaraz, że zrywa znajomość, odwróci się na pięcie i wróci na domówkę, zostawiając chłopaka samego w cieniu blokowiska. Coś ukłuło go w serce. Znikąd pojawiło się druzgocące pewność siebie przeczucie, że nigdy, ale to przenigdy nie odnajdzie szczęścia.

Myśl o chwili, gdy Agata otworzy oczy, przerażała.

 


 

Agata otworzyła oczy.

Mrugnęła raz, a potem kolejny, ale szło ciężko, jakby w nocy powieki przemieniły się w ołów. Przegrywając z kacem, pozwoliła im opaść. I trwała zawieszona między snem a jawą bez świadomości, kim jest, ani w jakim punkcie znajduje się jej życie.

Z dołu dobiegł krzyk.

– Aniołku! Schodź! Śniadanie!

Zadarła kołdrę za głowę. Zapanowanie nad głosem w stopniu, który nie wzbudzałby podejrzeń, że wczoraj wypiła kieliszek, dwa albo i trzy za dużo, wiązało się z wysiłkiem, na jaki nie była jeszcze gotowa.

– Agata! Słyszysz mnie?!

Przełamała się.

– Tak! Już idę, mamo!

– Masz pięć minut! Potem zjem za ciebie! I ostrzegam, że się nie zawaham!

Miała serdecznie dość tego poranka, mimo że ten nawet się jeszcze na dobre nie zaczął. Kiedy stopy dotknęły lodowatej podłogi, dała sobie moment, aby przyzwyczaić się do młotów pneumatycznych próbujących rozkruszyć czaszkę. Przekonać samą siebie do zrobienia czegokolwiek udało się dopiero wtedy, gdy pomyślała, że w kuchni będzie się mogła napić.

Oblizała wyschnięte wargi. Potrzebowała wody. Bardzo.

Podczas ubierania się dwa razy odkrzyknęła matce, że oczywiście założy tę białą sukienkę w kwiatki, w której tak jej do twarzy. Za trzecim tylko przewróciła oczami. I już miała na dobre rozpocząć nowy dzień, gdy zadzwonił telefon.

– Kto to?! – wrzasnął głos z dołu, ale tym razem nie otrzymał odpowiedzi.

Agata odebrała.

– Cześć, Piotrek.

– Cześć, skarbie.

„A więc to nie był sen” – pomyślała i uśmiechnęła się do samej siebie. „To już nie Piotrek, zabawny kolega, który ewidentnie się we mnie bujał, ale był na tyle fajny, aby nie zrywać z tego powodu znajomości. Od teraz to »kochanie« albo »miś«. Muszę się przyzwyczaić”.

– Jeśli tylko możesz, streszczaj się – szepnęła konspiracyjnie, przybliżając ekran do ust. – Matka od rana nie daje mi spokoju.

– Jasne. Chciałem tylko spytać, czy wszystko w porządku.

– A coś powinno być nie w porządku?

– Nie. Ale wiesz…

Gadał dalej. Nie rozumiała, o co chodzi. Jąkał się. Nie potrafił doprowadzić do końca jednego składnego zdania.

– Boisz się, że zgodziłam się z tobą chodzić, bo za dużo wypiłam? – wypaliła.

Trybiki, które pracowały w jego głowie na pełnych obrotach, szukając najlepszego sposobu na poprowadzenie tej rozmowy, zastygły na dźwięk jej słów. Urwał w samym środku wypowiedzi.

Zachichotała. Jasne, chodziła z Piotrkiem, ale nie zakazano jej przecież śmiania się z tego, co w nim zabawne. A co jak co, ale poddenerwowanie, w które wpadał zawsze, gdy była w pobliżu, wysuwało się na samo czoło listy.

– Słuchaj, misiu. To prawda, sporo wypiłam. Poza tym nic by się nie stało, gdybyś wczoraj trochę ze mnie zszedł. Gdy na czymś ci zależy, potrafisz bardzo naciskać i robisz się nieznośny. Powinieneś nad tym popracować. – Wzięła głęboki oddech. – Ale jestem dużą dziewczynką. Gdybym chciała, po prostu bym ci odmówiła. Niczego nie żałuję. A moment, w którym wróciliśmy na imprezę, trzymając się za ręce, był jednym z najpiękniejszych w moim życiu.

Skończyła. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale i tak testowała już cierpliwość matki zbyt długo. Przerwała połączenie.

Na schodach poczuła swąd spalenizny. Przyspieszyła, dobrze wiedząc, co się święci.

Przez szpary w kuchennych drzwiach ulatywał siwy dym.

W samym środku kłębowiska mama walczyła z żywiołem. Niezachwiany spokój, z jakim trzymała patelnię z buchającym ogniem, upewniał, że to dla niej nie pierwszyzna. Przygotowała się na każdą ewentualność. Na blacie obok kuchenki stała butelka z wodą. Tuż za nią – telefon z już wstukanym 998.

– Widzę, że śpiący aniołek w końcu sfrunął z niebios i zaszczycił mnie swoją obecnością.

Po otworzeniu okien na całą szerokość Agata usiadła przy stole.

– Przepraszam, jeśli wczoraj cię obudziłam.

– Nie obudziłaś.

– Naprawdę? – zdziwiła się. – To skąd pewność, że nocowałam tutaj, a nie u ojca?

Na twarzy kobiety pojawił się uśmiech.

– Pobrałam próbkę ziemi spod domu Wiktorii i porównałam ją laboratoryjnie ze śladami, które znalazłam rano w sieni. Wyniki potwierdziły zgodność. – Gdy córka odpowiedziała ciężkim westchnieniem, zrobiła urażoną minę. – No co?! Tak ciężko wyobrazić sobie, że mama ma w sobie żyłkę Enoli Holmes? Dobrze, już dobrze. Twój tata dzwonił. Wspomniał, że się u niego nie pojawiłaś.

Na samo wspomnienie ojca wzrok Agaty ugrzązł na ścianie.

– Przecież mogłam zostać u Wiktorii – bąknęła.

Talerz trzasnął o blat tuż przed jej nosem. Do stołu podano.

– Naprawdę? – Mama uniosła brew. – Byłabyś gotowana narazić biednych rodziców na wydzwanianie do rodziców twoich koleżanek? Na pytania, gdzie znajdziemy naszą córeczkę? – Przyłożyła dłoń do piersi. – Serce mi się kraje. Niedługo wpędzisz mnie do grobu.

Usiadła z drugiej strony i zaczęła jeść omlet. Uwadze dziewczyny nie uszło, że podczas gdy kobiecie przypadł całkiem zetlały, jej spalił się tylko w połowie.

– Mamo? – spytała po pierwszych trzech kęsach.

– Tak?

– Jest pyszne. Dziękuję.

Na twarzy matki pojawił się rumieniec. Kilka niezobowiązujących słów poprawiło nastroje i pociągnęło rozmowę dalej.

– Jak było na imprezie?

– Spoko.

Kobieta zaśmiała się.

– Spoko? Siedemnaście lat, pół nocy poza domem, alkohol, którego rzecz jasna nie piłaś, i to wszystko, co jesteś w stanie powiedzieć? Spoko?! Nie wierzę! Na pewno stać cię na więcej!

Agata wzruszyła ramionami.

– Kilka piw, tańce. Nic szczególnego.

Mama podniosła wzrok znad talerza i zmierzyła się z córką wzrokiem. Gdy pojedynek dobiegł końca, zmrużyła oczy i pogroziła widelcem.

– A więc to tak! – zawyrokowała. – O czymś nie mówisz! Czyżbyś wyrosła już na tyle, by nie chcieć dzielić się z mamą co ciekawszymi sekretami? Ciekawe. Naprawdę ciekawe.

Agata westchnęła. Najwyraźniej przed mamą nic się nie ukryje.

– Kojarzysz Piotrka?

– Twojego grubego kolegę? Tak, chyba tak. I co z nim?

– Już nie jest gruby – zaprotestowała, pąsowiejąc.

– O! To ciekawe. – Ton nie sugerował choćby cienia zainteresowania. – Odchudzał się?

– Nie, chyba nie. Po prostu jakoś tak wyszło. – Pokręciła głową. – Zresztą to nieważne. Nie o tym chciałam z tobą rozmawiać.

– A o czym?

– O tym, że ze sobą chodzimy.

Mama aż się zakrztusiła. Agata poderwała się, żeby pomóc, ale kobieta gestem ręki usadziła ją z powrotem na krześle. Gdy przestała kaszleć, z jej twarzy zniknęły wszelkie ślady po wcześniejszym dobrym humorze.

– Ile jesteście już razem?

– Niedługo. Dopiero od wczoraj.

– Zabezpieczacie się?

Agata westchnęła ciężko.

– Nie. Właśnie ci powiedziałam, że jesteśmy razem od wczoraj.

– Aniołku, masz siedemnaście lat. Proszę, błagam, a wręcz żądam – gdyby do czegokolwiek doszło, pamiętaj o zabezpieczeniu.

– Co ci się nagle stało?!

– Troszczę się o ciebie. To wszystko.

Przewróciła oczami. Czasami zapominała, że choć z każdym rokiem matka pozwalała jej na coraz więcej, z listy zakazów nigdy nie zniknie pozycja, która każdą z dojrzewających dziewczyn interesuje najbardziej. Chłopcy.

Cóż, taki urok mamy, którą zwykle brano za jej siostrę.

– Wiesz, że nie wszyscy pakują się w dziecko przed osiemnastką? – mruknęła pod nosem i już głośniej dodała: – Kocham go. Myśl sobie, co chcesz, ale naprawdę chcę z nim być.

Kobieta nie słuchała. Zamiast tego wstała od stołu i ruszyła w stronę okna.

– Jeśli masz w sobie coś ze mnie, również jesteś kochliwa. Dam ci w związku z tym kilka rad, które sama chciałabym usłyszeć, gdy byłam w twoim wieku i poznawałam Wiktora.

– Tatę?! Mamo, o czym ty gadasz?!

– Tak, wiem. Nie chcesz tego słuchać, a moje słowa sprawią zapewne, że po dobrej passie będziemy mieć kilka cichych dni. Mimo to powiem, co mam do powiedzenia. – Wzięła głęboki oddech. – Pierwsza rada: patrz na ojca.

– Błagam, mamo, skończ.

Słowa trafiły w próżnię.

– Wiem, że w tym wieku Piotrek może wydawać ci się najprzystojniejszym,  co chodzi po ziemi, ale jeśli tylko będziesz mogła, na pierwszym spotkaniu z rodzicami chłopaka przypatrz się jego ojcu. Znajdziesz tam wiele wskazówek: Czy włosy wypadną mu co do jednego, czy może tylko osiwieje? Czy zmarszczki będą go szpecić? I wiele, wiele więcej. A gdy już je poznasz, będziesz mogła odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze z pytań – czy chcę, aby w taki sposób wyglądał mój przyszły partner?

Agata nie wytrzymała dłużej.

– W jakim świecie ty żyjesz? Naprawdę uważasz, że jedynym, na co zwracam uwagę, jest wygląd?

– Nie. Ale tylko wygląd nie zdoła cię okłamać. Cała reszta może być jedną wielką złudą.

Roześmiała się.

– Sugerujesz, że przy pierwszej okazji mnie zdradzi? Dobrze rozumiem?

– Źle. Nie chodzi o to, abyś spodziewała się, że okaże się śmieciem. Nie. Ludzie z natury są dobrzy. To świat ich łamie. Piotrek schudł? Świetnie. Widać znalazł czas i zależało mu, żeby dobrze się przed tobą prezentować. Ale myślałaś, co się stanie, kiedy potknie mu się w życiu noga? Jak sądzisz – czy po wieczornym powrocie z pracy, którą właśnie stracił, nie zamówi sobie mcdonalda? A czy po tygodniach bez ani jednego telefonu z zaproszeniem na rozmowę nie stanie się to dla niego ucieczką od codzienności? Zapamiętaj – jeśli chłopak wczoraj miał brzuch, który dzisiaj zgubił, jutro znowu będzie go miał. I jeszcze jedno.

– No dawaj. Co tym razem? – Agata próbowała zasugerować głosem rozbawienie. Za nic nie chciało wyjść.

Mama dokończyła:

– Jeśli choć przez sekundę poczujesz, że w chłopaku rośnie frustracja, bo nie może w pełni cię kontrolować, jeśli spróbuje uwięzić cię małżeństwem, wspólnym kredytem albo, nie daj Boże, przemocą – odwróć się i uciekaj.

 


 

Klucz zazgrzytał w zamku i drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.

– Tato! – zawołała Agata. – Jesteś?

Spowijający mieszkanie mrok odpowiedział milczeniem. Odetchnęła.

– Droga wolna – rzuciła za plecy.

Gdy wdusiła przełącznik, żyrandol trysnął światłem i rozjaśnił ciasny korytarz. Jeden rzut oka wystarczył, aby stwierdzić, że od jej odwiedzin sprzed dwóch tygodni nic się nie zmieniło. Po ostatniej i jak na razie jedynej wizycie mama ochrzciła tę specyficzną atmosferę mianem „męskiego porządku”. Pasowało. Bo choć wszystko stało z grubsza na swoim miejscu, rozsunięte szafki, piach, który rozniósł się po całej podłodze, oraz porozrzucane po kątach śmieci upewniały, że to miejsce dawno nie poczuło dotyku kobiecej ręki.

Sześć miesięcy temu dziewczyna ostatni raz zwróciła tacie uwagę na bałagan. Przed trzema – ostatni raz tu sprzątała.

Piotrek skoczył do toalety. Gdy opuszczał ją przy akompaniamencie szumu spływającej wody, cały czas wodził wzrokiem po każdym centymetrze mieszkania.

– Coś nie pasuje? – rzuciła, obejrzawszy się, Agata.

– Nie. Po prostu…

– Po prostu co?

Zawahał się. „No dawaj” – pomyślała. „I tak dobrze wiem, że zastanawiasz się skąd tu taki syf. Po prostu zapytaj. Niech chociaż raz starczy ci odwagi”.

– Po prostu myślałem, że mieszkasz gdzie indziej – odparł.

– Bo mieszkam. To mieszkanie mojego taty.

Przez chwilę jedynym niosącym się dźwiękiem był rejwach dobiegającej z góry kłótni.

– Twoi rodzice nie są razem? – spytał Piotrek dziwnie zmienionym głosem.

– Nie są. Co w tym dziwnego?

– Nie, nic – zapewnił i podniósł ręce na wysokość piersi, jakby się poddając. – Po prostu o tym nie wiedziałem.

– A musisz wszystko o mnie wiedzieć?

– Nie wiem. Może? Chodzimy ze sobą, dużo rozmawiamy. Mogłaś powiedzieć.

Uśmiechnęła się smutno.

– Zdziwiłbyś się, jak mało można o sobie powiedzieć, jeśli tylko pozwoli się mówić innym. – Złapała go za dłoń i pociągnęła za sobą. – Chodź. Dzisiaj również zamierzam przede wszystkim słuchać.

– A twój tata? Co jeśli wróci?

– Wtedy sprawdzimy, czy mówiłeś prawdę i faktycznie zrobisz dla mnie wszystko. – Obejrzała się na chłopaka i wyszczerzyła zęby. – Co powiesz na skok z szóstego piętra?

Otworzył usta, ale zanim zdążył odpowiedzieć, Agata zrobiła krok w bok i szarpnęła jego ręką. Zachwiał się. Odzyskał równowagę dopiero gdy złapał za oparcie rozłożonego tapczanu, który noc w noc służył tacie za łóżko. Od jej ostatniej wizyty pojawiła się czwarta plama po kawie, a obicie rozerwało się w kolejnym miejscu.

Cóż, Piotrek miał czas, żeby zaprosić ją do siebie.

– Ściągnij wszystko poza majtkami i kładź się – rozkazała, wskazując na mebel, i zmarszczyła nos. – A, jeszcze jedno. Zanim sobie klapniesz, rzuć gacie mojego ojca gdzieś, gdzie nie będę mogła ich widzieć. Z góry dziękuję.

Gdy rozłożył się, ściągnąwszy wszystko poza bokserkami, po raz pierwszy przyjrzała się mu dokładniej. Przygotowując się na randkę, przeszedł się do barbera, który doprowadził do względnego ładu chaos na głowie. Regularne ćwiczenia poszerzyły jego ramiona i zbiły nogi w twardą masę. Jedyny mankament stanowiły pamiątki po otyłości w postaci fałd na brzuchu, ale ostatecznie i one były do przełknięcia.

Co tu ukrywać? Podobał jej się.

Zatrzymała wzrok na sterczącym penisie. Przez cierpienie, jaki wywoływał, próbując przebić się przez materiał bokserek, Piotrek zaciskał z bólu zęby.

– Mogę to ściągnąć? – wystękał.

Pokręciła głową.

– Jeszcze nie. Ale obiecuję, że ci to wynagrodzę.

Odliczyła w myślach od trzech do jednego i wzięła głęboki oddech. Już za późno, żeby się wycofać. Wynagrodzi mu każdą sekundę z trzech cudownych tygodni związku.

Czas na show.

Położyła dłonie na zapięciu sukienki, w której zdaniem mamy tak bardzo jej do twarzy. Suwak przejechał po trasie z ząbków, rozdzielając na dwie połowy tkaninę, a ta z gracją lądującego motyla zsunęła się na podłogę.

Na dziewczynie została sama bielizna.

W oczach chłopaka pojawiła ekscytacja. W tęczówkach błyskały iskierki, które u każdego mężczyzny pojawiają się tylko raz, gdy po latach fantazjowania o seksie, staje naprzeciwko żywa i chętna kobieta. Jego zastygły w napięciu brzuch dawał potwierdzenie, że ciało, któremu na co dzień przyglądała się z obojętnością w lustrze i które przez cały okres dojrzewania stanowiło podstawowe źródło jej kompleksów, dla niego jest czymś niezwykłym.

Patrząc mu w oczy, domyślała się, na co patrzy w danej chwili.

Jedno spojrzenie na całą półnagą sylwetkę. Potem szczegóły: Zarys mięśni na płaskim brzuchu. Bielizna, niby niedopasowana, ale w połączeniu z dziewczęcym ciałem tworząca harmonijną całość. Pomalowane na czerwono paznokcie. W końcu uwodzicielski uśmiech oraz kryjąca się za nim tajemnica.

Agata odetchnęła. Przyjemnie być pożądaną, ale przecież w chwili, gdy chłopak obejrzy wszystko, co miał do obejrzenia, jej uroda przestanie wystarczać. Pora na kolejny krok.

Dłonie przecinające powietrze. Palce na haftce. Zmieszane w równych proporcjach trema i ekscytacja. Zaróżowione policzki. Drżenie rąk. Ostatnie odetchnięcie przed tym, co nieuniknione, i – klik!

Biustonosz, który razem z dziesiątkami innych bronił miseczka w miseczkę cycków przed pożądliwym wzrokiem chłopców, opadł na podłogę. Stojąc przed chłopakiem, nago, z ostatnią osłoną w postaci panującego w pokoju półmroku, pozwalała chłonąć wzrokiem blade piersi w kształcie gruszek.

– I co powiesz? – spytała, gładząc różowe sutki. – Podobają ci się?

– Wow…

Zachichotała.

– Poczekaj. Najlepsze komplementy zostaw na koniec.

Powolne kroki bosych stóp. Dwójka ludzi, których ciągnie do siebie. Długi na pół metra wiraż w lewo i kolejny w prawo, aby mógł obejrzeć jej ciało pod każdym kątem, ale przede wszystkim po to, żeby resztki pokładów jego cierpliwości całkiem się wyczerpały. I już. Koniec wędrówki.

Położyła się obok niego. Objęli się. Dokładali starań, żeby każdy nagi kawałek skóry mógł rozkoszować się cudzym ciepłem i w chwili, gdy dwa lgnące do siebie ciała już się ułożą, nie pozostał sam w ciemności i na chłodzie. Kiedy przetasowania dobiegły końca, stali się jednym.

– Ściągaj majtki! – wydyszał prosto w jej twarz.

– A gumki?!

Zaklął w ciemności. Po omacku macał teren za kanapą. Wyłowił gacie. Portfel. Stanik. Furia w oczach chłopaka zapewniała, że jeszcze jedna nieudana próba i sprawdzi, czy aby na pewno nie uda się użyć go w roli zabezpieczenia.

Agata postanowiła oszczędzić mu dalszych cierpień. Rozsunęła szufladę w stojącej nieopodal szafce kawowej i wyciągnęła paczkę durexów.

– Twojego ojca? – spytał, przyjmując prezent.

– Ta.

– Ma partnerkę?

– Chciałby mieć – odparła z nutą niechęci w głosie. – Ale sprawdzam co jakiś czas i od ostatniego roku nie ubyło ani jednej sztuki.

– Może kupuje na bieżąco? – Z językiem wyciągniętym na wierzch zakładał prezerwatywę.

Przewróciła oczami.

– Błagam. Nie każ mi wyobrażać sobie teraz mojego ojca uprawiającego seks z kobietą inną niż moja matka. – Spąsowiała. – Po namyśle, z moją mamą również.

Gdy opuściła wzrok, po raz pierwszy zobaczyła sterczącego penisa w pełnej krasie. Zaniemówiła. Mimo że miała wiele dni, żeby oswoić się z myślą, że będzie uprawiała seks, perspektywa poczucia go w sobie aż do teraz wydawała się równie odległa jak to, że pewnego dnia przejdzie na emeryturę. Nagle wszystko się zmieniło. Niemożliwą do brania na poważnie fantazję zastąpiła świadomość tego, co ją czeka.

Dotyk dłoni, które upewniały się, czy aby na pewno po wytrysku każda z kropel spłynie po wnętrzu gumowego materiału, sprawił, że z oczu chłopaka zniknęły ostatnie przebłyski świadomości. Akceptował wszystko, co dziewczyna robiła. Uwielbiał muśnięcia koniuszkami palców, ubóstwiał łapanie w dłoń. Nie przeszkadzało mu nawet to, że raz czy drugi zahaczyła o członka paznokciem.

Słowo się rzekło. Prezerwatywa znalazła się na swoim miejscu, a więc nadszedł czas, aby Agata pozbyła się fig. Zsuwała je z wymalowaną na twarzy niepewnością aż do chwili, gdy znalazły się na wysokości kolan. Zawahała się.

– Jesteś pewien, że gumka wytrzyma? – zapytała drżącym głosem.

– Oczywiście – wystękał.

– Ale na pewno? Nie puści? Może sprawdźmy jeszcze, czy…

– Nie! Dość gadania!

Chwycił ją za biodra i podniósł tak lekko, jakby była piórkiem. I mimo że przypływ niekontrolowanej siły minął tak nagle, jak się pojawił, chłopak dokończył, co zaczął. Zacisnął zęby i z drżącymi od wysiłku mięśniami osadził Agatę na penisie.

Ból. Syk. Zalążki łez pod opuszczonymi powiekami. Sztylet rozkrwawiający dziewicze łono.

Dziewczyna zacisnęła zęby. Nie kontrolując niczego, powędrowała wzrokiem wysoko, aż do sufitu, i rozchyliła usta, jakby przygotowywała się, żeby przekazać żyrandolowi ważką dla losów świata tajemnicę. Spomiędzy warg wyrwało się głębokie westchnienie.

Cierpienie minęło.

Sprężyny zatrzeszczały. Piętro niżej dziadek, waląc laską, żądał, aby się opanowali, bo chce w spokoju obejrzeć program. Zagłuszany przez jęki kanapy telewizor wrzeszczał głosem Kożuchowskiej, że mają przestać pieprzyć.

Ale to było bez znaczenia. Liczyły się dwoje rozgrzanych do czerwoności ludzi, którzy lgnąc do siebie nawzajem, zapewniali się, że nawet w najgorszej z chwil będzie na tym świecie ktoś, kto naprawdę ich potrzebuje. Ktoś, kto ich kocha.

Pocałowali się. Gdy oderwała usta, przed oczami Piotrka zafalował nagi biust i natychmiast przejął władzę nad każdym ze zmysłów. Podążanie wzrokiem za piersiami to u mężczyzn jeden z odruchów bezwarunkowych. Chłopak nie miał wyjścia. Musiał za nimi gonić. Jako że Agata wsunęła palce między kosmyki jego blond czupryny, uniemożliwiając najmniejszy ruch brodą, źrenice ześlizgnęły się do miejsca, w którym połowę pola widzenia wypełniła czarna plama. Ale widział to, co chciał widzieć.

„Skoro właśnie tego pragnie, niech poczuje, jakie są w dotyku” – pomyślała. Złapała jego rękę i zdecydowanym ruchem pociągnęła ją w stronę cycków. Ponieważ chciała zachować równowagę, sama oparła dłonie o jego brzuch i, choć wydało się to niemożliwe, otworzyła oczy jeszcze szerzej.

Tłuszcz okazał się jedynie fasadą, pod którą krył się skrupulatnie rzeźbiony ćwiczeniami ornament mięśni.

Kochała go. Naprawdę go kochała.

Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Ruchy Piotrka spowalniały. Złapał ją za pośladki, aby móc lepiej kontrolować tempo.

– Agata? – wycharczał.

– T-tak?

– Wiem, że to zły moment. Że pewnie… jeszcze za wcześnie. Ale nie… mogę dłużej. Muszę spytać. – Złapał oddech i dokończył: – Wyjdziesz za mnie?

Uśmiechnęła się, pojękując. Za każdym razem, gdy mama, tata oraz cztery komplety wujków i cioć powtarzali jej, że wygląda jak anioł, podnosiła błagalnie wzrok ku niebu. Słowa chłopaka sprawiły, że po raz pierwszy naprawdę tam poleciała.

Trysnął. Obie twarze wypełniła nieprawdopodobna błogość. Mimo że seks dobiegł końca, zamarli w bezruchu, czekając, aż ich oddechy dostroją się do nudnego rytmu codzienności.

Przytuliła go. Był silny. Przyjemny. Ciepły.

– Zaraz o tym pogadamy – szepnęła mu na ucho i zsunęła się z kanapy.

Już przy pierwszym kroku spłynęło na nią nieznane dotąd uczucie lekkości. Dobrze wiedziała, że jego wzrok podąża za kołyszącymi się pośladkami, ale w żaden sposób jej to nie przeszkadzało. Nie czuła ani wstydu, ani poniżenia. Leżącą u stóp sukienkę minęła, nawet się nie oglądając. Bo niby dlaczego miałaby coś zakładać? Przecież brak ubrań był najnaturalniejszym stanem, w jakim dziewczyna mogła się znaleźć. A już zwłaszcza jeśli rozbierała się w towarzystwie Piotrka.

Seks coś w niej otworzył. Zmieniła się. Dojrzała. Coś podpowiadało jej, że od tej chwili nic już nie będzie takie samo.

Podnoszące na duchu uczucie zniknęło, gdy tylko przekroczyła próg toalety i zamknęła za sobą drzwi. Sceneria złożona z podłogi, brudnej od zalewającej ją codziennie prysznicowej wody, fliz, które lata temu utraciły naturalny kolor, oraz lustra, gdzie przez smugi własna twarz przemieniała się w niewyraźny bohomaz, przypomniała dziewczynie, kim jest. Agata powróciła do zimnego i pustego świata wiecznych kłótni oraz ciągnących się latami procesów rozwodowych.

Gdy usiadła na klozecie, aż się wzdrygnęła. Z nagim tyłkiem muszla mroziła bardziej od wsadzonych do majtek brył lodu. Siusiając, dostrzegła kątem oka rybika, który ile sił w odnóżach zwiewał w miejsce, gdzie nie będzie mogła dosięgnąć go wzrokiem.

Westchnęła. Ile jeszcze wytrzyma w rzeczywistości, w której musi przejmować się wszystkimi poza sobą? Zwłaszcza teraz, gdy przekonała się, że można inaczej?

Zgarbiła się i schowała twarz w dłoniach.

Nagle pojawił się pomysł.

Sięgnęła po leżący na parapecie telefon Piotrka. Musiał go tutaj zostawić, gdy na sekundę skoczył do toalety. „Na pewno się nie obrazi” – pomyślała i ignorując własne zdjęcie na tapecie, które w międzyczasie zupełnie przestało jej się podobać, wstukała podpatrzony przez ramię PIN. Szanse, że okaże się prawidłowy, oceniała na pięćdziesiąt na pięćdziesiąt.

Rozpromieniła się. Był.

Scrollując przez oferty na OLX, uśmiechała się od ucha do ucha.

– Patrz, co znalazłam – rzuciła po powrocie i odwróciła ekran w stronę chłopaka.

Skrzywił się.

– Ej! Czy to aby nie moje?!

– Nie martw się, nie zaglądałam do historii. A teraz się posuń.

Uszy chłopaka uroczo się zaczerwieniły, ale spełnił prośbę. Miejsce, gdzie siedział, było przyjemnie ciepłe.

– Spójrz – poprosiła. – To oferty mieszkań na wynajem. Część wydaje się całkiem spoko. Na przykład ta. Blisko Placu Zawiszy, więc do centrum rzut beretem. Cena też taka, że we dwójkę spokojnie byśmy ogarnęli.

– Nie rozumiem. Dlaczego to przeglądasz?

Zwróciła oczy ku niemu.

– Piotrek, niedługo matura. Potem studia. Wielu ludzi wyprowadza się już wtedy od rodziców.

– Bez przesady – zaprotestował. – Nie tak znowu wielu.

– No dobra, może nie aż tak. – przyznała. – Ale moglibyśmy być jednymi z pierwszych. Nie chciałbyś tego? Żyć jak dorośli bez ciągłego jojczenia matki nad głową? Razem?

– Przecież jesteśmy razem.

– Ale nie tak. Moglibyśmy przebywać w swoim towarzystwie cały czas, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie chciałbyś tego?

Wbił wzrok w bliżej nieokreślony punkt na ścianie.

– Nie wiem – bąknął. – A ty?

Westchnęła z rozdrażnieniem.

– Nie. I właśnie dlatego truję ci o to dupę od trzech minut. – Ugryzła się w język. Świadomość, że nie powinna tego mówić, pojawiła się dopiero, gdy wypowiedziała słowa na głos. – Piotrek, przepraszam. Pomyślałam, że skoro dzisiaj uprawialiśmy seks, kolejne kroki będą oczywistością. Jeśli to dla ciebie za wcześnie, rozumiem.

W jego oczach błysnęła obawa i przez sekundę przypominał wielkim kłębek nerwów. Potem coś się zmieniło. Przywarł plecami do oparcia kanapy i ni stąd, ni zowąd jego głos, ruchy oraz sposób, w jaki spoglądał w oczy, wypełnił niezachwiany spokój. Stał się pewny siebie i własnej zdolności do kształtowania otaczającej go rzeczywistości.

– Kiedy się wyprowadzamy?

– Nie wiem. Matura kończy się pod koniec maja, prawda? To najwcześniej wtedy.

– Z czego będziemy się utrzymywać?

Wzruszyła ramionami.

– Po trochu z pracy, po trochu z pieniędzy rodziców. Twoi cię lubią, więc gdybyśmy się zdecydowali, nie powinieneś mieć z tym problemów, a ja postarałabym się nie wkurzać matki przez te kilka miesięcy. – Odetchnęła i dodała: – Ale pamiętaj, że to wszystko to tylko luźne propozycje. Jeśli masz jakieś pomysły, chętnie je usłyszę.

– Nie mam żadnych. Zgadzam się na wszystko – orzekł z kamienną twarzą.

Zamrugała.

– Już? Jesteś pewien?

– Tak.

– Przecież przed chwilą miałeś wątpliwości. Nie wolałbyś nad tym zastanowić? Chociaż przez chwilę?

– Nie.

Zmrużyła oczy i spojrzała na niego zza na wpół opuszczonych powiek.

– Zgodziłeś się tylko dlatego, że przez sekundę zbyt mocno na ciebie naciskałam?

W masce obojętności pojawiło się kilka pęknięć.

– Nie rozumiem. Chciałaś, żebym podjął decyzję, więc ją podjąłem. O co chodzi?

– Naprawdę jesteś tak… – Zawahała się. Sekundy mijały, ale na końcu języka nie pojawiało się nic poza słowem „głupi”. Nie dokończyła.

Zawibrował telefon. Tym razem ten dziewczyny. Po odczytaniu wiadomości zaklęła cicho.

– Tramwaje jeszcze jeżdżą? – spytała.

– Nie wiem. Chyba nie. A co?

– Mój tata zaraz przychodzi. Musisz już iść.

Gdy pięć minut później zmierzał schodami w dół, zobaczył starzejącego się mężczyznę z dłońmi w kieszeniach, grzywką poznaczoną tysiącem siwych włosów oraz oczami zmęczonymi życiem. Przeszedł obok, trącając chłopaka ramieniem.

 


 

Latarnia migotała, strzelając salwami zduszonego światła, którego starczało jedynie aby wyrwać z łap ciemności malutki fragment alei prowadzącej do domu Piotra.

Schował dłonie do kieszeni. Drżały. Nie przez chłód. Przez całą resztę. Przez wspomnienie poruszenia w sercu, gdy po raz pierwszy Agata odsłoniła przed nim brzuch, piersi i wreszcie skryte za cienkim materiałem koronkowych fig łono. Przez jej późniejszy wybuch złości. I przez natrętną myśl, że to właśnie on, Piotrek, chłopak, który zrobiłby dla niej wszystko, był tego wybuchu przyczyną.

Usiadł na ławce. Oddychał ustami. Spomiędzy warg raz za razem wylatywały pióropusze pary.

To miała być najpiękniejsza noc w całym jego życiu.

Gdy szedł, analizował każdy swój gest z dzisiejszego wieczoru, poszukując wśród nich tego, który sprawił, że Agata zachowała się tak, a nie inaczej. Zadecydowało zapewne jedno słowo, jeden ruch, jedno spojrzenie. Chociaż może i nie? Może chodziło o całą salwę słów, ruchów i spojrzeń, które same w sobie nie znaczyły nic, ale zebrane razem zburzyły kruchą konstrukcję jej zaufania?

Nie miał pojęcia.

Nagle syknął z bólu. Zacisnął zęby. Zgarbił się. Wszystkie natrętne myśli, jakie przez ostatnie godziny krążyły po jego głowie, zniknęły, ustępując miejsca zwierzęcemu instynktowi, który wołał, że go boli, że cierpi, że zrobi wszystko, aby przestało boleć!

Ucisk w żołądku powrócił.

Po raz pierwszy pojawił się niedługo po tym, gdy Piotrek się zauroczył. Gdy po wakacjach wrócił do drugiej klasy ogólniaka, odkrył ze zdumieniem, że Agata, podlotek, na którego nigdy nie spojrzałby jako na obiekt pożądania, przemienił się w anioła. Jej urodę zaczął podkreślać subtelny makijaż, usta ozdobił bladoczerwony błyszczyk, a każdy cieplejszy dzień wiązał się z nadzieją, że założy sukienkę w kwiatowe wzory.

I nawet nie zauważył momentu, gdy zwykłe fantazje klasowego grubasa o atrakcyjnej dziewczynie przeistoczyły się w pragnienie czegoś więcej. Związku. Małżeństwa. Dwójki albo i trójki dzieci. Znajdowania u siebie nawzajem pierwszych siwych włosów. Słowem – wspólnego życia.

Wraz z marzeniami przyszedł też strach, że te nigdy się nie spełnią.

Uścisk pojawił się znienacka. Pierwszego dnia Piotrek zrzucił winę na głupią kolkę, wierząc, że ustanie ona równie niespodziewanie, jak się pojawiła. Ale dni mijały, a ból, zamiast przeminąć, stawał się coraz bardziej nieznośny. Chłopak zaczął szukać informacji. Z portali medycznych dowiedział się, że nieprzyjemne uczucie ma związek z traumatycznymi przeżyciami i stresem, które prowadzą do ucisku w jelicie. Im silniejsze emocje, tym większe cierpienie.

Oto cena za chwilę szczęścia. Organizm uzależnił się od uderzeń dopaminy i jeśli nie dostawał kolejnego zastrzyku, głośno się o niego dopominał.

Piotrek zrozumiał, że czas przebierania w możliwościach minął. Albo zwiąże się z Agatą, albo to jego koniec.

Dobrze wiedział, że nie może pozostać tym, kim był dotychczas. Pryszczaty, ubrany w wiecznie niedopraną bluzę grubas, który nie potrafił się nawet porządnie ogolić i włączał do rozmów jedynie wówczas, gdy te dotyczyły RPG lub fantastyki, nie miał szans przekonać do siebie dziewczyny. Musiał się zmienić.

Czekała go ciężka praca.

Trenował. Zszedł do starej siłowni ojca, gdzie połowa z pokrytych dywanem kurzu maszyn nie działała, podczas gdy pozostałe skrzypiały jak plecy osiemdziesięciolatka, i zaczął ćwiczyć. Podnosił ciężary. Biegał. Szlifował technikę, oglądając youtubowe tutoriale. I przede wszystkim, mimo że szczerze nienawidził zmęczenia, potu oraz oglądania w lustrze fałd na własnym ciele – nie poddawał się.

Rozpoczął głodówkę. Kiedy zauważył, że ćwiczenia nie dają upragnionych efektów, stanowczo zabronił sobie podjadania pomiędzy posiłkami. Później zrezygnował z kolacji. Potem ze śniadań. Koledzy, nauczyciele, rodzice i wszyscy dookoła zauważyli, że twarz chłopaka przybrała barwę kredy, a on sam stał się dziwnie nieobecny. Ale to nie miało znaczenia. Ważne, że osiągnął cel. Gdy kolejnym razem stanął na wadze, prześladujące go w snach dziewięćdziesiąt jeden kilogramów skurczyło się do osiemdziesięciu ośmiu.

Budował znajomości. Po kilku rozmowach z Wiktorią, najlepszą przyjaciółką Agaty, zaprosił ją do kina, licząc, że w ten sposób przybliży się do upragnionego celu. Zadziałało. Dwa miesiące później otrzymał propozycję, aby wybrać się na nową część Jak wytresować smoka. Tym razem we trójkę.

Zacisnął pięść. Zdobyciu Agaty podporządkował w ostatnich miesiącach wszystko. Każdy dzień, każdą myśl, każde wypowiedziane słowo.

I nie zamierzał się teraz poddawać.

 


 

Piotrek oparł dłonie na balustradzie i wychylił głowę za szklaną barierkę. Wpatrywał się w krąg pustej przestrzeni, gdzie setki gości galerii, stojąc jeden za drugim na pracujących miarowo ruchomych schodach, zmierzało w stronę sobie tylko znanego celu. Czekał.

Prześlizgiwał wzrokiem po kolejnych postaciach. Widział matkę z dzieckiem. Parę nastolatek. Bizneswomen gadającą przez telefon. Nie widział najważniejszego.

Agaty.

A Avengersi zaczynali się za niecałe trzydzieści minut.

– Piotrek? – Usłyszał zdziwiony głos. – Co ty tutaj robisz?

Gdy odchylił głowę, zobaczył ubraną od stóp do głów w czerń szatynkę, która wpatrywała się w niego nierówno pomalowanymi oczami. Wiktoria. Przez ostatnie tygodnie niemal zapomniał, że dziewczyna istnieje.

– Czekam – odparł niechętnie.

– Na co?

Mimo że znalezienie odpowiedzi nie wymagało specjalnego wysiłku, wzdrygał się przed wyznaniem prawdy. Zaprosił do kina Agatę, samą, bez Wiktorii, choć przecież nie tak dawno to ona była łącznikiem pomiędzy ich dwójką. I chociaż mógł tłumaczyć sobie, że po stworzeniu związku druga relacja siłą rzeczy musiała się rozluźnić, wcale nie czyniło to tej sytuacji mniej niezręczną.

– Czekam na Agatę – przyznał w końcu. – Idziemy razem do kina.

– Jasne. Wszystko między wami gra?

Pytanie trafiło prosto w i tak chwiejące się już samopoczucie chłopaka.

– Ta – mruknął. – Muszę cię o coś zapytać. Czy na ostatnim spotkaniu z Agatą rozmawialiście o mnie?

Otworzyła oczy szeroko.

– Dlaczego miałabym ci o tym mówić?

– Błagam, odpowiedz. To ważne.

Desperacja, którą trąciły słowa chłopaka, nie pozwoliła dziewczynie odwrócić się i odejść. Zagryzła wargę.

– Nie powinnam ci tego mówić…

– Wiktoria, proszę.

Szybki ruch głową. Ostatnie westchnienie. Wybuch.

– Agata rozważa, czy z tobą nie zerwać – wyrzuciła z siebie jednym tchem. Pokręciła głową. – Boże, co ja zrobiłam. Przecież Agata zabroniła mi o tym mówić…

Już nie słuchał. Okrężną drogą podszedł do barierki. Wychylił się. I zapłakał.

Gdy usłyszał nadciągające kroki, westchnął z rozdrażnieniem. Nie chciał dzielić się z nikim tą chwilą. Nie potrzebował tłumaczyć się ze smutku, który przemienił oczy w szkło, z zaczerwienionych policzków, z łez. Z tego, że również odczuwa emocje.

„Idź sobie” – pomyślał.

Nie posłuchała. Podeszła i położyła mu dłoń na plecach.

– Przepraszam – powiedziała. – Nie powinnam tego mówić. Nie ze względu na Agatę, tylko twój spokój. Chcesz o tym pogadać?

Nie chciał. Niech Bóg, jeśli istnieje, będzie świadkiem. Niestety, ciepło jej dłoni, łagodny tembr głosu oraz niczym nieuzasadniona atmosfera intymności z wolna łagodziła opór. Wylało mu się.

– Agata. Ona nie… Ona po prostu nie może mnie zostawić. Nie wiesz tego, nigdy ci o tym nie mówiłem, ale kocham ją od zawsze. Poświęciłem wszystko, co tylko mogłem, żeby z nią być. I co? To nic nie znaczy? Nie wiem, co zrobię, jeśli ze mną zerwie. Chyba po prostu skoczę z mostu. – Siorbnął nosem.

– Nie wiem, czy powinnam to teraz mówić, ale, cóż… cały czas wiedziałam.

Zwrócił ku niej pełne zdumienia oczy.

– Co? Ale jak to? Przecież nigdy ci o tym nie mówiłem.

– Nie jesteś zbyt dobrym powiernikiem tajemnic. Nawet tych własnych. – Uśmiechnęła się smutno. – Zaczęło się miesiąc po pierwszym spotkaniu. Trwa rozmowa, gadamy o jakiś pierdołach, aż nagle – bach! Wiesz, co słychać u Agaty? Co robi? Kiedy ją ostatnio widziałaś? I tak w kółko, bez przerwy, bez końca. Nawet jeśli próbowałeś to ukryć, cóż, kiepsko ci wychodziło. W końcu zrozumiałam, do czego dążysz, i pierwszy raz zaprosiłam ją na spotkanie we trójkę. A potem… Potem się wycofałam.

Gdy przetarł załzawione oczy i spojrzał na Wiktorię raz jeszcze, aż zamrugał ze zdumienia.

Widział ją teraz inaczej. Wyraźniej. Jakby w innym świetle.

– Nie pamiętam tego, ale pewnie tak to wyglądało. Żyłem wtedy jak w amoku. Wiktoria, tak bardzo cię przepraszam.

Wzruszyła ramionami.

– Nic się nie stało. Trochę szkoda, bo przez chwilę myślałam, że może z nas coś być. Ale przecież bywa i tak.

– Wiktoria? Co ty tutaj robisz?

Obejrzeli się. Agata wpatrywała się w nich szeroko otwartej oczami.

Wiktoria ruszyła i kładąc dłoń na jej ramieniu, rzuciła:

– Nic. Niestety, muszę już zmykać. Powodzenia na randce, gołąbeczki.

Piotrek miał mętlik w głowie. Wiktoria cały czas go coś do niego czuła? Jakim cudem nigdy nic nie zauważył? Naprawdę miał u niej szanse? Tak wiele pytań bez żadnej możliwości, aby poznać odpowiedzi.

Odprowadzili Wiktorię wzrokiem. O tym, co ważne, zaczęli mówić dopiero gdy zniknęła w tłumie.

– Nie będę poruszała tego tematu – orzekła Agata.

– To dobrze. I tak nie mógłbym nic powiedzieć. – Gdy spojrzała na niego zza przymrużonych oczu, dodał: – Ale to nie tak, jak myślisz!

Westchnęła.

– Spytam o coś innego. Pamiętasz, co ci mówiłam, Piotrek?

Skinął głową.

– Powtórz. Chcę to od ciebie usłyszeć.

– To spotkanie, to nasza ostatnia szansa – powiedział powoli. – Jeśli nie wyjdzie i okaże się, że do siebie nie pasujemy…

Przerwał. Słowa za nic nie chciały opuścić gardła.

– Dokończ – poprosiła.

– Robimy sobie przerwę co najmniej do matury. Po wynikach postanowisz, co dalej. Ale lepiej, żebym na nic się nie nastawiał.

Pochylił się. Gdy skończył, jak na komendę żołądek rozerwał pulsujący ból.

– Hej, hej! Patrz na mnie! – Chwyciła chłopaka za ramię. – Nie martw się. Zakończenie związku to jeszcze nie koniec świata.

Przed kinem poszli na kawę. Zamówienie dwóch cappuccino wymagało przedarcia się przed wycieczkę rozwydrzonych szóstoklasistów, ale Piotrkowi nie przeszkadzało drobne odroczenie dyskusji. Właściwie gdyby tylko się dało, odwlekałby ją w nieskończoność.

Gdy usiedli przy balustradzie, zajmował się czymkolwiek, byle nie rozpoczać decydującej rozmowy. Rozglądał się dookoła. Sprawdzał na telefonie, co dzieje się w wielkim świecie oraz w małym kręgu jego znajomych. Spoglądał w dół, na ludzi tak drobnych, że mógłby ich zmiażdżyć w dłoni.

Wszystko zmieniło jedno przypadkowe zerknięcie. Zobaczył, jak przebijające się przez szklaną kopułę Złotych Tarasów promienie słońca padają na jasne włosy dziewczyny, przemieniając je w szczere złoto. Widok zachwycał. Chłopak nie potrafił powstrzymać się przed napawaniem nim oczu.

Przypomniał sobie, po co tu przyszedł. Chciał walczyć o Agatę.

Przełamał impas.

– Film zaczyna się za pół godziny. Plus, rzecz jasna, dwadzieścia minut reklam.

– Mało czasu – stwierdziła, mieszając kawę.

– Nie – zaprzeczył. – W zupełności wystarczy.

– Do czego?

– Do przekonania cię, że nasze zerwanie to największa katastrofa, jaka może się wydarzyć. Nie tylko dla mnie, ale również dla ciebie.

Drewniany patyczek zatonął w mlecznej pianie. Dziewczyna poderwała wzrok i otwierając szeroko usta, przygotowywała się zapewne, aby powtórzyć, co powiedziała wcześniej: „Piotrek, nie rób sobie zbyt wielkich nadziei. Proszę”.

Ale nie rozmawiali przez telefon. Tym razem siedzieli naprzeciwko siebie i jednym wyrazem twarzy mógł przekazać więcej, niż tysiącem słów wypowiedzianych do słuchawki. Mięśnie na jego twarzy napięły się do granic możliwości. Źrenice się rozszerzyły. W tęczówkach błyszczała żelazna determinacja.

– Myślisz, że gadam bzdury? Poczekaj. Nie minie nawet pięć minut i cię przekonam.

Sięgnął do plecaka i coś z niego wyciągnął.

– Co to? – spytała.

– Sama zobacz.

Położył pakunek na stoliku. Drżącymi dłońmi rozerwała papier prezentowy. Gdy zobaczyła, co znajduje się w środku, zamknęła oczy i pokręciła głową.

– Piotrek, błagam, nie zadawaj tego pytania. Przecież i tak dobrze znasz odpowiedź.

– A ty dobrze wiesz, że nie mam wyjścia. Że muszę o to zapytać.

Uklęknął.

Cały plan rozpoczął się od płaczu na ławeczce w parku. Piotrek uświadomił sobie, że choć znalazł się w najlepszym punkcie swojego życia, wystarczy jedno jej słowo, aby znów spadł na samo dno. Zrozumiał, że istnieje tylko jedna możliwość, żeby do tego nie dopuścić. Musiał zwabić Agatę. Zamknąć ją w złotej klatce. I cokolwiek by się nie działo, nigdy, ale to przenigdy nie puszczać.

Wiedział, że do tego celu nie wystarczą już małe i codzienne gesty. Potrzebował czegoś wielkiego. Czegoś, czym jej zaimponuje.

I dlatego, mimo że do kupienia leżącego przed Agatą pierścionka zużył wszystkie oszczędności z kieszonkowego, sprzedał książki, komiksy i gry, a nawet wykradł z portfela ojca trzy dwustuzłotowe banknoty, jego serce dalej drżało na myśl, czy to na pewno wystarczy.

– Agato Świeży – zaczął uroczystym tonem. – Ponieważ ostatnio nie otrzymałem odpowiedzi, ponawiam pytanie. Czy zważywszy na to, że cię kocham i jestem gotowy zamieszkać z tobą natychmiast po maturze… – Przełknął ślinę. – …wyjdziesz za mnie?

Pokręciła głową.

– Nie. Przykro mi, ale dobrze znałeś odpowiedź. – Wyciągnęła rękę. – A teraz, proszę cię, wstań.

Mięśnie na jego twarzy zadrżały. Starał się. Poświęcił wszystko, co tylko mógł. Mimo to ani ogrom tych starań, ani wielkość poświęcenia, nie miały najmniejszego znaczenia. Liczyło się tylko to, że nie wyszło. Koniec. Kropka. Nic już nie miało znaczenia.

Pozostały tylko fantazje oraz zwierzęca chęć ich urzeczywistnia.

Złapał jej dłoń.

– No w końcu. – Odetchnęła. – Wstawaj. I tak wszyscy się gapią.

Obejmował rękę z coraz to większą siłą.

– C-co ty robisz?

Podniósł się. Przytulił dziewczynę i trzymał, za nic nie chcąc puścić. Jej oddech stawał się coraz to płytszy. Bała się, zwyczajnie bała się Piotrka, ale nawet jeśli tkwiła w niej jakaś siła chcąca wołać wniebogłosy, błagając o pomoc jednego z gości, którzy przechodzili obok, nawet się na nich nie oglądając, została stłumiona przez wszechogarniającą panikę.

Agata nie robiła nic. Pozwalała obejmować swoje zastygłe w przerażeniu ciało.

Korzystał, ile tylko mógł. Dobrze wiedział, że po raz ostatni czerpie szczęście z tego źródła.

To już ostatni zastrzyk dopaminy.

Przebłysk świadomości pojawił się dopiero wtedy, gdy chłopak spróbował ją pocałować. Obudziła się. Przywaliła łokciem w jego brzuch. Nadepnęła podeszwą buta na stopę. Jęknął.

Udało jej się uwolnić.

Cała scena nie trwała nawet dziesięciu sekund.

– Napisz, ile ci przelać za bilet do kina – wystękała Agata, gdy pierwsza fala wściekłości minęła. – Bo ja, rzecz jasna, nie idę.

 


 

„Co za tępy kretyn” – myślała, zmierzając w stronę prądu ludzi, który przemieszczał się w stronę ruchomych schodów. Dała się mu porwać, choć nie miała pojęcia, dokąd chce iść. Jej jedynym celem było oddalenie się od Piotrka tak daleko, jak to tylko możliwe.

Naprawdę chciała dać mu szansę. Jedyną, ostatnią, ale jednak szansę. Nawet jeśli sama go nie kochała, byłaby gotowa przymknąć na to oko, jeśli tylko jego miłości starczyłoby dla nich obojga. Przecież wielkimi krokami zbliżała się matura, tuż za nią studia, a wraz z nimi nowe wyzwania i nowi ludzie. Nowe życie. Chciałaby mieć w nim kogoś, kto zna ją od dawna.

Dobrze, że odkryła prawdę dzisiaj. Gdyby maska opadła na początku października, kiedy mieszkaliby razem, na prostowanie błędów byłoby o wiele za późno.

„Ciekawe, co się z nim stało” – zastanawiała się i o mały włos się nie odwróciła.

– Nie. Dość tego – wyszeptała do samej siebie. – Nie będę się na niego oglądać. Idę.

„Idź przed siebie i za nic się nie odwracaj” – mówiła sobie w duchu. „Idź przed siebie, żeby jak najszybciej opuścić to przeklęte miejsce, i nie odwracaj się, bo jeśli się obejrzysz, na bank zrobi ci się go szkoda i zawrócisz, i skończy się na tym, że zamiast zmusić chłopaka do przeprosin, to ty będziesz przepraszać tę życiową sierotę, bo śmiałaś podnieść na niego rękę. Dlatego błagam: idź przed siebie i się nie odwracaj”.

Za późno. Obejrzała się.

Nawet nie podniósł się z podłogi. Uciskał bolący brzuch. Jedna z nóg leżała prosto, druga zgięła się w literę „v”. Płakał.

Zawróciła i wyciągnęła w jego stronę rękę.

– Chodź. Usiądziemy.

Słowa nie wyrwały chłopaka z otępiającego stuporu. Sekundy mijały. Oczy gapiów zwracały się w stronę niecodziennej sceny tylko po to, by po sekundzie powrócić na monitory ze zdjęciami wyidealizowanych burgerów, których nikt nigdy nie zobaczy na własnym talerzu.

– Długo mam jeszcze czekać? – rzuciła.

Ostatnia sekunda wahania i wreszcie decyzja. Chwycił dłoń.

Usiedli przy stoliku.

– Przepraszam – wydukał.

– Za co? – spytała, mierząc chłopaka wzrokiem.

– Jak to za co? Za wszystko. Każdą rzecz, którą ci dzisiaj zrobiłem.

– Przykro mi, ale tym razem to nie wystarczy.

Ramiona Piotrka gwałtownie opadły.

– Oczywiście rozumiem – wystękał. – I tak przy tym, co odwalałem, znosiłaś mnie bardzo długo. Wreszcie się doigrałem. Nie chcesz mnie znać. Mimo to jeszcze raz przepraszam.

Podniósł się. W jego oczach malował się smutek.

Widząc wpatrzone w nią spojrzenie zbitego psa, zrozumiała wreszcie, co działo się z nim przez cały ten czas. Uzależnił się. Od ich spotkań, od rozmów, od wspólnego śmiechu i od wspólnych kłamstw. Jeśli chciała mu pomóc, musiała się od niego odciąć, aby w powolnym, wielomiesięcznym procesie zaakceptował, że co było, minęło. Utrzymanie kontaktu byłoby grzebaniem w jątrzącej się ranie.

Ale skoro zracjonalizowała już sobie tę decyzję jako jedyną słuszną, dlaczego dalej wydawała się tak durna? Tak bezsensowna w swoim okrucieństwie?

Chwyciła Piotrka za ramię.

– Zaczekaj!

– Co…?

Obejrzał się. Wpatrywała się w niego przeszywającym spojrzeniem.

– Nie możemy tak tego zamknąć. Zanim pójdziesz, chciałabym odbyć z tobą jedną, ostatnią rozmowę. Żeby wszystko sobie wytłumaczyć. – Uśmiechnęła się łagodnie.

W jego oczach palący wstyd ścierał się z niewygasłym pragnieniem kolejnych wspólnych chwil z dziewczyną. Siadając, położył plecak na kolanach i ugiął lekko nogi, jakby przygotowywał się do konieczności nagłej ucieczki.

To była długa rozmowa. Trudna i żmudna. Początkowo składał się na nią wyłącznie monolog Agaty, która to mówiąc spokojnie, to znów ciskając słowa salwami, tłumaczyła, że dalej go lubi, że dalej spotykałaby się od czasu do czasu, ale niestety, cały ich związek zwyczajnie nie działa. Milczał. Udawał, że to go nie rusza, ale wraz z upływem czasu w masce obojętności pojawiały się pęknięcia. Cierpliwie czekała.

Aż w końcu się przełamał.

Ten tekst odnotował 16,973 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 7.94/10 (15 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (35)

0
0
To jest zaje*iste! Ale...

"Cipa rozrywana na" - pls, zamień pierwsze słowo na coś innego. To akurat nie tylko rani poczucie smaku (które każdy ma inne w sumie, więc może i nie...), po prostu pasuje tu jak pięść do nosa, do całej ten nostalgiczno-mitycznej historii, ubranej w zupełnie inne znaczenia i wrażliwości. Jeśli to ma być szok - na pewno da się znaleźć coś bliższego rybikowi na podłodze czy ciosowi w brzuch. Nie chodzi mi także o wulgarność - to po prostu porno-shop, słowo-klucz, zużyte jak stara ścierką zrobiona z przepoconej koszulki, z tym, że bez bez otoczki właściwych takiej koszulce wspomnień i bliskości. Ta scena zasługuje na inne słowo. 🙂 IMHO.

"Liczyły się dwa rozgrzanych do czerwoności ludzi"
Zapewne brakuje "ciała". Ale może brakuje czegoś zupełnie innego. Może to "światy" czy "umysły"... a może "pożądania" Czy cokolwiek innego, czego nie umiemy sobie wyobrazić, a jest.

"w miejsce, gdzie będzie mogła dosięgnąć go wzrokiem"
"nie"? Lubię rybiki w mojej łazience... i, tak, jestem samotnym ojcem, cholera. Zdecydowanie zbyt dobrze idzie Ci obserwowanie rzeczywistości... 😛

Przecinki...! Moim zdaniem tylko gdzieniegdzie, ale ten brak jest właśnie dlatego mocniej bolący. Chyba, że się mylę, ale na pewno znajdzie się ktoś, kto Ci te przecinki wyszuka... 🙂)

Poza tym, jak dla mnie, chapeau bas!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Uścisku!

Bardzo miło mi czytać tak przychylną opinię, zwłaszcza że przyznam, że pisanie szło chyba najciężej ze wszystkich moich dotychczasowych opowiadań i pod koniec procesu redagowania widziałem w nim już tylko i wyłącznie wady. Głęboko wierzę, że dopiero po opublikowaniu tekstu dowiadujemy się od czytelników, co właściwie napisaliśmy, i dlatego bardzo zaciekawiło mnie określenie „nostalgiczno-mityczna historia”. Bo o kwestia nie wymaga rozwinięcia, gdyż widzę ją nawet ja, zastanawia mnie, co miałeś na myśli, pisząc o micie. Gdybyś miał chęci się rozwinąć, chętnie się tego dowiem. 🙂

Co do błędów — dwa z wymienionych przez ciebie poprawiłem od ręki, żeby ulżyć oczom kolejnych czytelników. W roli zamiennika na miejsce „cipy” przychodzi mi do głowy „cipka” oraz „łono”, ale nie wiem, czy zdrobnienie i poetyckość pasują do jednego z wulgarniejszych akapitów w opowiadaniu. Dlatego na ten moment zostaje, jak jest, ale jednocześnie będę miał tę kwestię z tyłu głowy i jeśli twoje argumenty w końcu mnie przekonają, zmienię.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Najpierw chciałbym ci coś przekazać.
[[chciałabym?

że mają przestać pieprzyć.
[[się pieprzyć?

RPGów
[[RPG, ew. RPG-ów

Biustonosz, który razem z dziesiątkami innych par bronił miseczka w miseczkę cycki
[[Biustonosz jest pojedynczy (nie para!), a bronimy kogo/czego? cycków (nie cycki).

A Avengersi zaczynali się za dziesięć minut.
…a po długiej rozmowie:
Przed kinem poszli na kawę.
… potem rozmowa. A potem:
Film zaczyna się za pół godziny. Plus, rzecz jasna, dwadzieścia minut reklam.

– Piotrek, niedługo matura.
…a potem:
jestem gotowy zamieszkać z tobą natychmiast po ukończeniu przez nas osiemnastego roku życia
[[maturę zdaje się na ogół w wieku 19 lat.
…i dla potwierdzenia, zaraz potem czytamy:
Przecież wielkimi krokami zbliżała się matura, tuż za nią studia
[[To ile mają lat?

A te wyrażenia, choć na granicy poprawności, skręcają mi kiszki:
– zaczęła jeść omleta (omlet)
– westchnięcie (westchnienie)

W kwestii wyrażeń „cipa”, „łono”. Słownictwo należy dostosować do języka bohaterów. To się nazywa stylizacja. Może być udana, nieudana lub nieprzeprowadzona (olana przez autora). Pod tym kątem oceń tę cipę czy łono.

Zmierzasz w kierunku Vee:
– Suwak przejechał po trasie z ząbków
– żyrandol trysnął światłem
– pozwalała chłonąć wzrokiem blade piersi
– strzelając salwami zduszonego światła, którego starczało jedynie, aby wyrwać z łap ciemności malutki fragment alei

A to już zahacza o błąd:
– Ekscytacja przygniatała pierś (styl.)
– Rozsunęła szufladę (rzeczowy)

Rozmowa ledwo niepełnoletnich kochanków trochę zbyt dojrzała, jak na po pierwszym seksie.

Zakończenie dla mnie niezrozumiałe i na pewno niesatysfakcjonujące.

Rzuca się w oczy postęp zarówno fabularny jak i językowy. Fabuła tworzona dużo staranniej niż w debiucie. Acz nie powala, to nie powoduje niesmaku nieudolnością. Moim zdaniem (UWAGA, opinia subiektywna) po zmianie zakończenia na jakieś zrozumiałe, całość dużo by zyskała.

PS Przy zwykłym, szybkim i pobieżnym czytaniu błędów interpunkcyjnych nie wynotowałem. Co nie znaczy, że ich nie ma, tylko że nie rażą.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tompie!

Bardzo dziękuję za wypisanie błędów. Wprowadziłem już większość poprawek w zakresie łapanki literówek. Zdziwiła mnie chyba tylko uwaga względem przygniatającej piersi ekscytacji, bo nie raz i nie dwa napotykałem się na podobne porównania w drukowanych książkach, ale chyba nie lubię jej na tyle, aby miała ocaleć. Poprawki większe, czyli głównie wskazane przez ciebie błędy fabularne zostaną poprawione wraz z ostatnią, dużą redakcją autorską, którą przeprowadzę, gdy nabiorę do tekstu trochę dystansu.

Z uwagą przyglądam się twojemu zarzutowi, że zakończenie jest niezrozumiałe. Nie będę tłumaczył, co miałem na myśli, bo uważam, że jeśli zachowani taka konieczność, jest to największa największa klęska, jaką tylko mogłem ponieść. Dlatego napiszę tylko, że podobnie jak względem „cipy” przemyślę sprawę i ewentualnie przepiszę je wraz z ostatnią redakcją autorską.

Zainteresowały mnie uwagi względem stylistyki. Porównanie do utalentowanej autorki bardzo mi schlebia, podobnie jak twoja uwaga, że mój warsztat się rozwija. Dziękuję.

Odnoszę wrażenie, że tekst przypadł ci do gustu mniej aniżeli mój debiut. Cóż, bywa i tak. Staram się różnicować kolejne teksty tematycznie, więc być może kolejny – o ile, rzecz jasna, zdecydujesz się go przeczytać – uznasz za lepszy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Odnoszę wrażenie, że tekst przypadł ci do gustu mniej aniżeli mój debiut.


Podobnie jak ja nie rozumiem zakończenia, tak Ty (najwyraźniej) nie rozumiesz mojej oceny. Zastrzyk dopaminy uważam za LEPIEJ NAPISANY ale nie tak świeży zwłaszcza pod względem zakończenia jak debiut. Napisałem, że w mojej percepcji zakończenie kładzie opowieść i to potwierdzam.

Porównanie do utalentowanej autorki bardzo mi schlebia


I tak niech zostanie 😉 .

Zdziwiła mnie chyba tylko uwaga względem przygniatającej piersi ekscytacji, bo nie raz i nie dwa napotykałem się na podobne porównania w drukowanych książkach


Jeśli takie coś znajdziesz, proszę o namiary na cytat. W NKJP są dwa przywołania "przygniatania piersi". Raz jest to "coś", a raz "smród przygniatał piersi nieznośnym ciężarem". Żadnego powiązania ekscytacji z przygniataniem we wszystkich położeniach piersi (za, przed, między czy bez piersi). Powód jest jasny: ekscytacja (=ożywienie, podniecenie) nie przygniata, tylko wręcz przeciwnie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Zgodnie z deklaracją tekst przeszedł generalną redakcję. Uwględnione zostały niemal (dlaczego niemal – o tym zaraz) wszystkie poprawki zaproponowane przez Pokątne Uściski oraz Tompa, którym w tym miejscu bardzo dziękuję. Bohaterowie stali się trochę starsi, będę musieli nieco dłużej poczekać na początek filmu, a kontrowersyjna cipa zniknęła, ustępując miejsca nieco bardziej romantyczno-grafomańskiemu zwrotowi, który chyba całkiem nieźle pasuje do bohaterów.

Zakończenie pozostaje bez zmian. Ponieważ z dużym dla mnie smutkiem moje teksty są na tym portalu czytane przez bardzo, ale to bardzo wąskie grono osób, ciężko było mi zebrać szerszy feedback w kwestii tego, czy jest ono zrozymiałe. Musiałem w związku z tym zaufać własnej intuicji, która uważa, że tekst nie miał prawa zakończyć się w żaden inny sposób.

Liczę, że jeśli ktoś jeszcze trafi na ten tekst zauważy klamrę, która moim zdaniem spina całość.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Bo ja to jakiś widać tępy jestem...
Może jak @Rascal wróci z wakacji to mi wytłumaczy tę "klamrę".
A co do "wąskiego grona osób", to może kiedyś uda mi się opracować wzór wyliczający liczbę czytelników. Na pewno będą w nim współczynniki zależne od stosunku seksu do fabuły, sensu do bezsensu, premia za debiut i za niedbałość stylistyczną. To są te główne, ale zacząć trzeba od najbardziej istotnych. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ze strony technicznej nie mam uwag, bo wszystkie najważniejsze błędy i niedoróbki zostały poprawione, a mniej ważnych szukać na siłę nie będę.

Co do narracji, to niespecjalnie przepadam za "dialogowymi" opowiadaniami, bo bardzo często rozmowy między bohaterami to niewiele znaczące pitu-pitu, ale tutaj jest co najmniej dobrze. Nie wiem czy idealnie, bo niektóre rozmowy przypominają bardziejs sztukę teatralną niż prawdziwe dyskusje nastolatków czy też matki z córką, niemniej też odpuszczę sobie czepialstwo.

Fabuła z kolei mogłaby być spokojnie rozciągnięta do dwukrotnej objętości i tylko by na tym zyskała, bo momentami pojawiają się w niej dość spore dziury i w efekcie niektóre rzeczy dzieją się "tak, bo tak", ewentualnie "nie, bo nie".

W podsumowaniu: niezłe 7/10. No i co ten tekst robi jeszcze w poczekalni? A sio na główną! Ale już! 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tompie,

Sądząc po twoich sugestiach, wychodziłoby, że w dniu, kiedy pojawi się autor, którego nie przeczyta absolutnie nikt, będzie można pisać do Komisji Noblowskiej z rewelacją, że znaleźliśmy nowego Tomasza Manna xD.

Agnesso,

Stylistycznie faktycznie staram się opierać tekst głównie na rozmowach między bohaterami z zastrzeżeniem, aby co jakiś czas pojawiło się jakieś ciekawsze zdanie, a te, przynajmniej moim zdaniem, u większości autorów objawiają się głównie w warstwie narracyjnej.

Podoba mi się twoja uwaga odnośnie sztuki teatralnej, bo chyba nieźle nazywa coś, co sam u siebie zauważyłem, czyli mocne opieranie fabuł o różne schematy fabularne pokroju dwunastu etapów podróży bohatera Campella. I o ile siłą rzeczy sięga po nie wielu autorów, bo są one głęboko zakorzenione w naszej kulturze, wydaje mi się, że poszczególne klocki są u mnie nieco bardziej widoczne i chyba wpływa również na rozmowy pomiędzy bohaterami. To chyba po prostu kwestia, w której jeśli będę robił postępy, będą się one objawiać naprawdę poooowoli.

Fabuła faktycznie opowiada dosyć złożoną historię i być może większa ilość miejsca faktycznie pozwoliłaby jej rozwinąć skrzydła. Gdybyś znalazła chwilę, aby opisać którąś z wymienionych dziur, chętnie się zapoznam, bo, jak zauważył Tomp, tworzenie fabuł to u mnie chyba największa pięta achillesowa, a tak może uniknąłbym podobnego błędu z przyszłości.

I, rzecz jasna, bardzo dziękuję za lekturę i drugiego kopniaka!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ja o dwóch obozach: zwolenników narracji (nawijki 😉 ) i dialogów.
Drugi obóz (a należy do niego na pewno @Rascal) ma swoje argumenty, acz eksperyment z RealDoll. Prolog wykazał, że opowiadanie oparte na samych dialogach (czyli rodzaj scenariusza – dramatu teatralnego) nie jest ulubioną (delikatnie mówiąc) formą naszych czytelników.
Pierwszy obóz (jak widzę @Agnessa się do niego przyznała) chyba też nie ma przewagi. Tutaj trudno mi wskazać na pokatne opowiadanie zupełnie bez dialogów, ale takie, w których dialogi są marginalne (Droga do raju, Selkie), również miały słaby odbiór. Tu jednak mogę się mylić, bo Było tak blisko podobało się.
Jaki wniosek? Nie chodzi o gatunek, a o klasę. Duża zawartość erotyki, umiejętność zbudowania nastroju i (nie zawsze 🙂 ) ciekawa i wartka fabuła zyskają silniejszy aplauz niż dobry warsztat i wygiby formalne.
Ale o czym ja piszę! Przecież tworzymy to, co NAM się podoba. Nie piszemy pod publiczkę, prawda?
😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Gratuluję awansu na Autoryzowanego Autora! 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tompie, bardzo dziękuję. Do twojej dogłębnej analizy stylów preferowanych przez autorów nie pozostaje mi dodać nic poza tym, że czytałem wspaniałe teksty w 90% stanowiła narracja, która była tak dobra, że nie mogłem się oderwać, i takie przypominające jeden wielki dialog. Każda droga jest dobra, o ile efekt zadowala.

Chciałbym również podziękować Rascalowej inkwizycji, która już drugi raz wywiodła mnie w polę co do tożsamości drugiego CLA odpowiedzialnego za wyprowadzenie tekstu z poczekalni 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jak na tag "długa fabuła", to opowieści tu mało – i zgadzam się z Agnessa Novvak, że treść mogłaby spokojnie być dwa razy dłuższa. W obecnej formie pozostawia silny niedosyt, ale nie jest zła.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
inkwizycja (wg SJP PWN):
1. «instytucja Kościoła katolickiego w XII–XIX w. do zwalczania herezji»
2. przen. «instytucja, urząd itp. prowadzące dochodzenie w sposób tendencyjny»
🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tompie,

To odniesienie do skeczu Monthy Patona, który szerokim echem odbił się w memosferze: „nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji”. Może nawiązanie nie wyszło zbyt gładko, ale na pewno Rascal się wśród głosujących nie spodziewałem 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Fińska fabryko filcu,

Poruszasz istotną kwestię. Odkąd wśród twórców internetowej erotyki pojawili się autorzy, którzy aspirowali, aby ich opowiadania stały warszatowo na przynajmniej przyzwoitym poziomie i oferowały coś ponad opisy kolejnych stosunków, pojawiło się pytanie, jaki jest optymalny stosunek pomiędzy erotyką a fabułą. Sam staram się, aby z jednej strony w tekście pojawiła się przynejmniej jedna dłuższa scena erotyczna, a z drugiej, aby „momenty” były integralnie wkomponowane w fabułę i niemożliwym było wyelimionowanie jej bez naruszenia całej konstrukcji. Stąd tag, chociaż przyjmuję, że na pewno są autorzy, którzy idą z tym elementem jeszcze dalej.

Lekko nadinterpretowując twoję słowa, podziękuję, że byłbyś gotowy czytać moją radosną twórczość nawet, gdyby była dwukrotnie dłuższa XD
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nawiązując do komentarza @Tomp:

Bo ja to jakiś widać tępy jestem...



+1
Dopisz mnie do listy tempaków. Ja też nie rozumiem tego zakończenia.

Zacząłem czytać bardzo fajne, świetnie napisane opowiadanie. Takie, które nie pozostawia człowieka obojętnym, jak wiele innych... I nagle.... się urwało. A ja chcę jeszcze!

Nie, nie chcę, abyś kawa na ławę wyłuszczył tutaj znaczenie tej puenty, to faktycznie byłoby porażką. Ale wrzuć do tekstu trochę więcej wskazówek dla mniej inteligentnych czytelników.

I jeszcze jedno, poprzednicy wyłapali parę drobnych narracyjnych nieścisłości, ja dorzucę jeszcze jedną nieusuniętą:

Stojąc przed chłopakiem, nago, z ostatnią osłoną w postaci panującego w pokoju półmroku,


A potem:

Prezerwatywa znalazła się na swoim miejscu, a więc nadszedł czas, aby Agata pozbyła się fig.


To w końcu jak było z tą nagością i "ostatnią osłoną"?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Mike,

Na wstępie chciałem bardzo podziękować za lekturę. Jako że samobiczowanie za niezrozumienie końcówki się powtarza, pozwolę sobie poprosić o wstrzymanie zapisów na listę tępaków xD.

Finału już raczej nie zmienię, bo tekst w tym kształcie ukazał się również na innym portalu, gdzie edytowanie nie jest tak łatwe, a chciałbym zachować względną spójność. Ponieważ każdy kolejny z moich tekstów dla mnie jest jedynie ćwiczeniem, bo zależy mi, abym pewnego dnia nauczył się pisać bardzo dobrze, pozwolę sobie co nieco rozjaśnić w komentarzu. Głęboko wierzę w wyobraźnię czytelnika i myślę, że niejednokrotnie sceny wyglądają w niej znacznie lepiej od tego, co napisałby autor. Zależało mi, żeby czytelnik znał mniej więcej przebieg tego, co się stanie — bohaterowie kończą relację, ale Agata wbrew sugestii matki zrywa jej bez słowa, tylko decyduje się wszystko z chłopakiem wyjaśnić, a ten z kolei po miesiącach tłumienia w sobie emocji wreszcie mówi, co leży mu na sercu. Dokładne wyobrażenie jej przebiegu pozostawiłem wyobraźni czytelnika. Podobny zabieg zastosowałem przecież kilka scen wcześniej w momencie, gdy Piotrek i Agata zdecydowali się być razem.

Co do nagości. Hmm... Wydaje mi się, że ze względu na to, że u nas, mężczyzn, tylko jedna część ciała ma jednoznacznie erotyczny charakter, kwestia wygląda odrobinę inaczej, ale dziewczyna z obnażonymi piersiami może już czuć się naga. Ba, myślę, że u większości będzie to tak wyglądać. Mimo wszystko jakoś postaram się to uściślić.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Autorze!
Zastanów się, czy nie wpadasz w pułapkę "ja to wiem, więc i inni wiedzą"(*). Otóż tak to nie działa! Czytelnik wie tylko to, co przeczyta. On nie siedzi w Twojej głowie, nie zna Twoich myśli. On zna tylko literki, które dla niego ułożysz w sensowny przekaz.
Aby zawrzeć w narracji przekaz intuicyjny, pozawerbalny (określenie nieścisłe w tym przypadku), potrzeba mistrza-autora i bardzo inteligentnego czytelnika. Jak powiedziałem – to nie ja.
Inny mechanizm ukazał J.Ch.Andersen w Nowych szatach króla. Reklama, opinia i wazelina klaszczą pospołu. A ja z MikeEcho jak ten Andersenowski dzieciak wołamy: "Król jest nagi".
W wyobraźnię czytelnika nie wierz. Ona nie jest po to, by kompensować niedoróbki autora. Opowiadanie, a dokładniej jakakolwiek narracja fabularna, to nie poezja. Liryka opiera się na skojarzeniach i emocjach pod ich wpływem powstałych. Im więcej, im bardziej różne, tym lepiej. ALE TAM NIE MA AKCJI. NIE MA NASTĘPSTWA ZDARZEŃ. NIE MA LOGIKI!!! Tam nawet nie musi być gramatyki ani ortografii! A to wszystko MUSI BYĆ w opowiadaniu, które jest elementem epiki (czasem dramatu).
(*) Nie jesteś w tym mniemaniu osamotniony. Przychodzi mi do głowy jeszcze jeden autor na pokatne, który też ma (może miał) takie skrzywienie.
PS

Finału już raczej nie zmienię, bo tekst w tym kształcie ukazał się również na innym portalu.


Jest jeszcze taka możliwość: Napisz to samo opowiadanie (w ramach etiudy), ale łopatologiczne. Tak żeby tępy (czyli niemal każdy 😉 ) czytelnik nie miał wątpliwości w kwestii zarówno kolejności jak wymowy wydarzeń. Może wpuścisz to w pokatne by sprawdzić reakcje? Mnie na przykład pociągałyby różne ujęcia tej samej treści. Ciekawiłyby mnie te same opowiadania w ujęciu różnych autorów. To byłoby frapujące. Naprawdę! 🙂
PS PS
Dzięki temu powstała @MiToMania.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Mam zapewne płonną nadzieję, że moje tłumaczenia nie będą przypominać króla, który po uświadomieniu sobie, że jest nagi, wymachuje dłońmi w powietrzu, łudząc się, że złapie trochę drogocennego materiału, z którego została zrobiona poprzednia niewidzialna szata. 😉

Zacznę od końca:

Jest jeszcze taka możliwość: Napisz to samo opowiadanie (w ramach etiudy), ale łopatologiczne. Tak żeby tępy (czyli niemal każdy 😉 ) czytelnik nie miał wątpliwości w kwestii zarówno kolejności jak wymowy wydarzeń. Może wpuścisz to w pokatne by sprawdzić reakcje? Mnie na przykład pociągałyby różne ujęcia tej samej treści. Ciekawiłyby mnie te same opowiadania w ujęciu różnych autorów. To byłoby frapujące. Naprawdę! 🙂



Na tę opcję chyba się nie zdecyduję, bo cytując pewnego niezbyt lubianego przeze mnie autora, tekst po ukończeniu jest dla mnie martwy. Odnoszę wrażenie, że mogę w danej chwili napisać tylko jedno, jedyne opowiadanie i teraz świetnie się bawię, pisząc kolejne, które jest skądinąd z zupełnie innej bajki.

Bardzo za to zainteresowała mnie propozycja pisania tego samego opowiadania przez różnych autorów. Może w perspektywie jakiegoś czasu jest to pomysł, który warto omówić na forum i zebrać chętnych? 🙂

W wyobraźnię czytelnika nie wierz. Ona nie jest po to, by kompensować niedoróbki autora.



Myślę, że każdy autor w jakimś stopniu to robi. Przecież kiedy piszemy, że bohater otworzył drzwi, nie opisujemy, że wcześniej przeciął ręką powietrze, położył dłoń na klamce, nacisnął na nią itd. Ba, gdyby to zrobił, oskarżylibyśmy go zapewne o zbytnią drobiazgowość. Tiktoki Kuby Ćwieka wyposażyły mnie nawet w fachową nazwę czegoś tego zabiegu – sjużet. W powyższym tekście starałem się wykorzystać go w odniesieniu do całych dwóch scen, ale jak widać zwyczajnie przesadziłem.

Nie chcę, aby moje słowa brzmiały butnie. Zgadzam się, że sporo czytelnicy w liczbie co najmniej trzech nie zrozumieli zakończenia, wina leży po mojej stronie. W pierwszym komentarzu zwróciłeś uwagę, że pod kątem ciągłości przyczynowo-skutkowej i spójności charakterologicznej bohaterów tekst przewyższa Antyerotyk. To nie przypadek. Biorę sobie do serca uwagi czytelników i krytyka na temat zakończenia na pewno sprawi, że przed zastosowaniem tego zabiegu w ten sposób w przyszłości zastanowię się co najmniej trzy razy.

Kończąc, zrobię coś, czego jeszcze nigdy nie robiłem i po części spełnię prośbę MikeEcho. W pierwszym szkicu tekst wieńczyły jeszcze dwa akapity, które ostatecznie wypadły, bo wydawały mi się za bardzo kiczowate. Może był to błąd?

Nikt o zdrowych zmysłach nie podjąłby się spisania tej dziwnej rozmowy. To prawdziwe życie, a nie powieść ani nie opowiadanie. Tutaj nie można wykreślić kwestii, które autor uznałby za nieistotne, bo zamiast zmierzać prosto do wyznaczonego celu, błądzą po wirażach. Nie każdej wypowiedzi Piotrka odpowiadałaby zabawna riposta Agaty, a nie każda reakcja wywoływałaby dreszczyk emocji. Wręcz przeciwnie. Przez większość czasu zwyczajnie wiało nudą.

Ale może właśnie takich rozmów, przeciągniętych i nudnych jak flaki z olejem, potrzeba, aby nie wiązać się ze sobą po raptem dwóch słowach?

Po głupim „Kocham cię”?

Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ja tylko z protestem.
Jeśli pisałem, że wyobraźnia czytelnika nie ma kompensować NIEDORÓBEK autora, to oczywiście nie myślałem o pominiętych (słusznie!) NIEISTOTNYCH szczegółach. Powiem obrazowo: nie jest (zapewne) istotne, czy on złapał ją lewą czy prawą ręką, ale (zapewne) jest istotne, że ją złapał. Bo jeśli i to nie jest ważne, to po co pisać o łapaniu? Ale jeśli w dalszym akapicie ona krzywi się z bólu, ma sińce (na ramieniu), albo nie może się oddalić, to skąd czytelnik ma znać powody tego stanu rzeczy, jeśli w poprzednim jej nie pochwycił?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

To prawdziwe życie, a nie powieść ani nie opowiadanie. Tutaj nie można wykreślić kwestii, które autor uznałby za nieistotne, bo zamiast zmierzać prosto do wyznaczonego celu, błądzą po wirażach.


Bardzo słusznie zauważyłeś różnicę między życiem (prawdziwym) a literaturą. Jednakowoż owa różnica rozciąga się w dwie strony.
Tak jak życie bywa nielogiczne, a prawdziwe losy niedokończone i bez puenty, tak w literaturze taki zabieg porównałbym do Szat króla – niektórzy się zachwycą, inni zganią, ale nikt nie (zobaczy) zrozumie. Po prostu to nie będzie literatura.
Ja domagam się opowiadań z zakończeniem. Najlepiej zrozumiałym, bo innych za takie nie uważam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Może ... jest to pomysł, który warto omówić na forum i zebrać chętnych?


Ja jestem za. Jak dotąd udało się to mi w duecie z @Rascal. (@MiToMania). Raz.
W przypadku RealDoll już nie wyszło. Do sukcesu potrzebna jest dobra "rybka" i samodyscyplina autorów, by nie odbiegać od uzgodnionych założeń i trzymać się tematu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

że moje tłumaczenia nie będą przypominać króla, który po uświadomieniu sobie, że jest nagi, wymachuje dłońmi w powietrzu, łudząc się, że złapie trochę drogocennego materiału


Bardziej żałosna (ale o ile ciekawsza fabularnie 😉 ) byłaby postać króla, który nadal wbrew głosom tłumu nie uświadamia sobie, że jest nagi. 😉 😉 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Myśl o chwili, gdy Agata otworzy oczy, przerażała.
******
Agata otworzyła oczy.



 

 


@Kawaii_Kiwi zdziwisz się, ale ten zabieg z rozdzieleniem jakby rozdziałów mnie urzekł. Pozytywnie.
Zatem jeśli ktoś chce dostać premię od przynajmniej jednego CLA, to niech będzie ORYGINALNY, niemainstreamowy, twórczy. NIech będzie bohaterem "Lotu nad kukułczym gniazdem", a nie uczestnikiem pornowyścigu pornoszczurów. Niech mnie czymś zaskoczy. I niech to nie będzie wymachiwanie grafomańskim fiutem nad kisielem kiczu (to oczywiście nie do autora tego opowiadania było).
I niech wszyscy wiedzą, że uwielbiam (zarówno prywatnie, jak i jako CLA) nietuzinkowe chwyty literackie. Amen.

A komu się moje credo nie podoba, to niech spierd... pisać w kiblu na ścianach. Lub na innych LOL-cośtam. "Pokątne" mają swój poziom i dbajmy o to.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Drogi Pyszny Zielony Owocu,

Zanim napiszę to, co zaraz napiszę, chciałbym abyś wiedział, że Twoje opowiadanie nie daje mi od trzech dni spokoju, i nie są to bynajmniej nocne koszmary, których można nabawić się po przeczytaniu niektórych marnych pornoli z poczekalni. Pewne sceny z życia Agaty i Piotrka wwierciły mi się w mózg - a właśnie po to się czyta dobrą literaturę! Za dobry jest to tekst, abym sobie mógł odpuścić dyskusję na jego temat. Ale...

po miesiącach tłumienia w sobie emocji wreszcie mówi, co leży mu na sercu.



Dzięki! Uratowałeś mnie! Jednak nie jestem tępy!
Po prostu to opowiadanie nie ma puenty. Właśnie się do tego przyznałeś.
No bo co to za zakończenie? Co leży mu na sercu? Że się zakochał? Że dla niej podjął nieludzki wysiłek? Kochany, o tym wszystkim my czytelnicy już dawno wiemy. Albo jestem bardziej tępy niż sam się domyślam, albo Ty nie rozumiesz znaczenia słowa puenta. Jako niepoprawny romantyk chciałbym oczywiście happy endu ("Agata i Piotrek żyli długo i szczęśliwie), ale inne mniej słodkie wersje też bym jakoś przebolał.

Zgadzam się z @Tomp w 90%. Sam mam odwrotną skłonność; czasami piszę puenty tak łopatologicznie, że aż skrzeczy, bo wydaje mi się, że czytelnik (z całym szacunkiem dla Niego) nie zrozumie. Choć jest na tym portalu kilka dobrych opowiadań, w których puenta jest nieoczywista i niedopowiedziana. Wywołuje to u mnie reakcję podobną do poparzenie pokrzywą: drażni i piecze, ale na dłuższą metę jest korzystne i zdrowe (dla mojego umysłu).

Natomiast "Dopamina" moim zdaniem po prostu puenty nie ma. Brakuje mi wisienki na smacznym torcie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
SenseiH, bardzo dziękuję za docenienie zabiegu. Lubię podobne chwyty w narracjach filmowych od czasu obejrzenia na kanale Na Gałęzi recenzji siódmego epizodu Gwiezdnych Wojen, gdzie J. J. Abrams również niejednokrotnie korzystał z podobnych przejść.

Co do walki z literackim porno nie jestem może aż tak kategoryczny, ale na pewno po części się zgadzam.

Mike, wydaje mi się, że każdy kolejny wasz komentarz przybliża mnie do zrozumienia, co macie na myśli. Nie będę dyskutował dalej, bo zwyczajnie wyczerpały mi się argumenty, za to postaram się, aby w kolejnym tekście zakończenie było zwyczajnie lepiej. Cóż, praca nad warsztatem to nieustanne uczenie się z błędów — czasem tych cudzych, a czasem naszych własnych.

A odnosząc się do początku twojego wpisu, niejednokrotnie zapominam, jak niesamowite jest to, że w Polsce albo i poza jej granicami rozsiane są osoby, którym zechciało się przeczytać moje 50k zzs i coś dzięki nim poczuli. Przechodzę teraz jeden z trudniejszych momentów w tym roku i myśl o tym bardzo mi pomogła. Dziękuję. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Deal, ja bardzo cię przepraszam, że non stop cię niepokoiłam zamkniętą w słoiczku Apapu – teraz już wiem, jakie to uczucie być ciągle wywoływanym pod swoją nieobecność. Mój nick padł 5-krotnie w komentarzach, chociaż nic jeszcze nie napisałam.
Przy okazji, nie każ nam czekać kolejnego roku na drugą część koreańskiego elektryka.

Kiedy dzisiaj po urlopie odbierałam od znajomej kota, ta powiedziała do niego:
– Zobacz, Frank. Stara mówiła ci, że idzie tylko po fajki, a teraz wraca po prawie miesiącu i pewnie będzie chciała wszystkie zasługi sobie przypisać.
Tobie, 🥝 mogliby powiedzieć to samo.

Zastrzykowi dopaminy daleko jest do debiutanckiego Antyerotyku, o którym nadal myślę jako czymś interesującym (i to na skalę "czemu ty nie napiszesz czegoś takiego?") i gdyby został napisany przez jakiegoś AA, pewnie bym napisała po prostu "okej, fajne, ale tu mogłeś się bardziej postarać". Jednakże tekst pojawił się w Poczekalni – gdzie często czuje się jak Kopciuszek oddzielający mak i popiół (a potem współczuje Tompowi, że on czyta to wszystko) – tak dostał pewne fory ode mnie.

Pisałam to panu @Niepowściągliwemu, że tak naprawdę najczęściej nasza twórczość opiera się o przerabianie i przekształcanie znanych motywów. I nie inaczej jest z tymże tworem – u podstaw to po prostu "hej, zostań moją dziewczyną" (co więcej, mnie również podobnej treści tekst wyniósł za sprawą @Lodowca i @Agnyzy do rangi AA na koniec zeszłego roku). Co jednak działa, to jak słusznie zauważają @PragnącyPrzytulać i @MajkWazowski, to warstwa realizacyjna – a więc sposób przedstawienia tejże historii – jest atrakcyjna. Bo uderzasz, 🥝 w rzeczy, o których zawsze piszę: zbuduj mi bohaterów – bo to nie aktorka, którą widzę na ekranie, gdy uprawia seks.
Niestety, tak jak zauważył człowiek o najpiękniejszym nicku, jaki widziałam na Pokątne, aż mu go zazdroszczę i @Agnyza – jest wrażenie niedosytu przez braki treści. Bo całość idzie po niewidzialnym sznureczku – powstaje związek, matka uprzedza Agatę przed Piotrkiem, uprawiają seks, ona postanawia wynająć mieszkanie, opowieść co robi Piotrek, pojawia się groźba zerwania, oświadczyny i koniec…
Uf, wolniej!
Brakuje mi jakby pewnego poczucia, że rzeczy nie następują tak gwałtownie, jakby na przestrzeni dni, a może co najwyżej tygodni. Jakiegoś wyraźniejszego sygnału co do kolejnych zdarzeń, zwiastowania ich wyraźniej. I w dłuższej formie z pewnością zdołałbyś te wszystkie rysu ukryć, pozostawiając ten tekst jak szkło – a uwierz, wiem, o czym piszę. Teraz masz marudów w komentarzach (najwyraźniej tęsknili za mną).
Nie mogę ci jednak odebrać swobody w budowaniu historii. Lubię ten głupi fragment o oglądaniu rybika cukrowego czy to jak narrator obserwuje postacie niczym jakaś Czubówna lub David Attenborough – dlatego podejrzewam, że jednakowo @Fińska Fabryka Filcu, @Agnyza i ja mamy to poczucie niedosytu.
Co prawda, warto nie przesadzić, bo wtedy przychodzi @Lodowiec i mówi "do ideału przeszkadza tylko długość", ale nadal chciałabym tego więcej.

Nie rozumiem jednak przytyków o "brak puenty" i "niezrozumieniu klamry".

Może jak @Rascal wróci z wakacji, to mi wytłumaczy tę "klamrę".



Na początku opowiadania widzimy jak nasz bohater, Piotrek postanawia zrobić kolejny krok w przyjaźni z Agatą. Pada takie ładne coś:

Istniały dwa słowa, których absolutnie i pod żadnym pozorem Piotrek nie powinien mówić, jeśli nie chciał zniszczyć budowanej od miesięcy przyjaźni. Brzmiały: „Kocham cię”.


Nie potrafił spojrzeć w jej oczy. Za bardzo się bał. Wyobraźnia tygodniami dręczyła go wizją, w której dziewczyna, słysząc wyznanie, wybucha kpiącym śmiechem. I choć nie miało to większego sensu, bo ta chodząca personifikacja łagodności nigdy nie powiedziała nikomu niczego przykrego, strach pozostawał głuchy na argumenty. Chłopak czekał z walącym sercem, aż rozlegnie się rechot.



Teraz skoczmy do samego końca:


To była długa rozmowa. Trudna i żmudna. Początkowo składał się na nią wyłącznie monolog Agaty, która to mówiąc spokojnie, to znów ciskając słowa salwami, tłumaczyła, że dalej go lubi, że dalej spotykałaby się od czasu do czasu, ale niestety, cały ich związek zwyczajnie nie działa. Milczał. Udawał, że to go nie rusza, ale wraz z upływem czasu w masce obojętności pojawiały się pęknięcia. Cierpliwie czekała.
Aż w końcu się przełamał.



Co tutaj mamy?
Ano, facet wyznaje uczucia mimo, że się boi. Pod koniec tej drogi, znów przerażony, dostaje "właściwą odpowiedź" na to wyznanie.

Ba, jakby nieco to przerobić (czyli choćby wywalić "cały ich związek zwyczajnie nie działa" albo zrobić z tego "wiesz, lubię cię jak brata, ale nie czuję tego") – bardzo ciekawie dałoby się stworzyć poczucie, że cała treść to swoista iluzja wyimaginowanego przez Piotrka życia w związku z Agatą, którego usta właśnie opuściło "Kocham cię". Wtedy bym powiedziała "🥝, masz tu moją 9, bo to nieco w moim odczuciu za krótkie na 10".
Tak, podobnie, jak Agnyza – mogę stwierdzić "to dobry i całkiem poprawny tekst, masz tutaj siódemkę z plusikiem, ale jako AA spodziewaj się większych wymagań ode mnie. A przy okazji, masz też kopa z poczekalni".


Podoba mi się twoja uwaga odnośnie sztuki teatralnej, bo chyba nieźle nazywa coś, co sam u siebie zauważyłem, czyli mocne opieranie fabuł o różne schematy fabularne pokroju dwunastu etapów podróży bohatera Campella. I o ile siłą rzeczy sięga po nie wielu autorów, bo są one głęboko zakorzenione w naszej kulturze, wydaje mi się, że poszczególne klocki są u mnie nieco bardziej widoczne i chyba wpływa również na rozmowy pomiędzy bohaterami.



Polecam bardzo piękny film Manchester by the Sea i jego wspaniałą analizę tegoż filmu.
Pewnie, że lubimy oglądać historię o tym, jak ktoś upadł, rozbił sobie głupi ryj, ale się podniósł i pokonał trudności otrzymując nagrodę w postaci happy endu.
Nie zawsze jednak na tym polegają najlepsze historie. Rozmawialiśmy raz przecież, 🥝, o BoJacku Horsemanie. Czy ta historia brzmi jak "od zera do bohatera"? Nie, tam ciągle prezentuje się kolejne upadki przy próbie wygrzebania się… I wreszcie osiągnięcie tego, co najważniejsze. Pogodzenia się przez nas samych.
I w przeciwieństwie do @Lodowca i @MikeWazowskiego, za idealne zakończenia uważam takie, które pozostawiają nas z pewnym poczuciem braku. Gdy opada kurz zdarzeń, a bohater (lub bohaterowie) są gotowi pójść dalej. Zacząć kolejny rozdział historii, której my nie poznamy. I takie dostałam na finiszu Zastrzyku, chociaż wyraźniej wybija mnie brak nadzienia.


Odkąd wśród twórców internetowej erotyki pojawili się autorzy, którzy aspirowali, aby ich opowiadania stały warszatowo na przynajmniej przyzwoitym poziomie i oferowały coś ponad opisy kolejnych stosunków, pojawiło się pytanie, jaki jest optymalny stosunek pomiędzy erotyką a fabułą. Sam staram się, aby z jednej strony w tekście pojawiła się przynejmniej jedna dłuższa scena erotyczna, a z drugiej, aby „momenty” były integralnie wkomponowane w fabułę i niemożliwym było wyelimionowanie jej bez naruszenia całej konstrukcji. Stąd tag, chociaż przyjmuję, że na pewno są autorzy, którzy idą z tym elementem jeszcze dalej.



I bardzo, kurczem kurczem, dobrze.
Nie mam nic przeciwko opowiadaniom-doznaniom, które będą jak dowcip – jego autor nie tłumaczy, czemu jest zabawny, po prostu my reagujemy rozbawieniem. Tylko to zazwyczaj bardziej poezja erotyczna, a nie długie teksty fabularne, gdzie warto jednak postawić na coś więcej. Nie buduje się dachu na fundamentach, trzeba rozplanować pokoje i miejsca.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Nie mam nic przeciwko opowiadaniom-doznaniom, które będą jak dowcip – jego autor nie tłumaczy, czemu jest zabawny, po prostu my reagujemy rozbawieniem. Tylko to zazwyczaj bardziej poezja erotyczna, a nie długie teksty fabularne,


Opowiadanie, a dokładniej jakakolwiek narracja fabularna, to nie poezja. Liryka opiera się na skojarzeniach i emocjach pod ich wpływem powstałych. Im więcej, im bardziej różne, tym lepiej. ALE TAM NIE MA AKCJI. NIE MA NASTĘPSTWA ZDARZEŃ. NIE MA LOGIKI!!! Tam nawet nie musi być gramatyki ani ortografii! A to wszystko MUSI BYĆ w opowiadaniu,


Czy nie powinienem zgłosić się po pieniądze z racji opłat licencyjnych? 😉 😉 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

Czy nie powinienem zgłosić się po pieniądze z racji opłat licencyjnych? 😉 😉 😉



Ja mogę wystawić fakturę za używanie określenia "tartak".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Rascal Plagiat liczy się od dwóch akapitów. :p
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Piszę z telefonu, więc błędów może być nieco więcej niż zwykle.

Rascal, dziękuję za wsparcie w kwestii tłumaczenia finału. Co prawda czytelników, którzy się do niego odnieśli i stwierdzili, że wszystko zrozumieli, jest za mało, abym nie uznał go za swoją porażkę, ale cieszę się, że nie oszalałem i jakaś klamra jednak była. No i na pewno bym jej tak ładnie nie wytłumaczył!

Pół żartem, pół serio ciekawa sprawa z tą długością. Piszę chyba ocenie jedne z dłuższych tekstów, jakie pojawiają na głównej, a ludziom mało 😛 A tak na poważnie tekst był chyba moim debiutem jeśli chodzi o historię, które trwają przez dłuższy czas i niejako w domyśle mają sporo scen dziejących się poza kadrem. Wierzę, że kolejnym razem wyjdzie to lepiej.

Uwaga o Krystynie Czubównie szczerze mnie ubawiła. 😀 Staram się wyciskać maksa z rodzaju narracji jaki przyjmuje i tworząc postać narratora trzecioosobowego, starałem się go co nieco zdystansować od bohaterów. Miło, że to zauważyłaś.

A pomysł na przebudowę opowiadania jest fantastyczny. Żałuję, że sam na to nie wpadłem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Raskalko - uważaj z wywoływaniem wilka z lasu (znaczy Agnyzy z nory), bo jeszcze wylezie i zostawi za sobą dymiące zgliszcza 😛

@Tomp - tak, wolę teksty (tak amatorskie opowiadania erotyczne, jak i "poważne" książki) opisowe i to z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że subiektywnie lepiej mi się je czyta. Bo tak. Drugi natomiast dotyczy samych autorów, bo o ile o dobrze - może nie wybitnie, ale przynajmniej dobrze - napisany opis nie jest specjalnie trudno, o tyle o choćby przyzwoity dialog już tak. Większość rozmów bohaterów jest tak interesująca i niesie ze sobą tak ważne informacje, że gdyby je wyrzucić (albo przynajmniej mocno skrócić), to tekst tylko by na tym zyskał. I dlatego tym bardziej doceniam rozmowę, która nie wywołuje bólu oczu, dupy oraz rozumu i godności czytelnika 🙂

@KawaiiKiwi - największe dziury fabularne są nie mniej i nie więcej, a właśnie w miejscach podziału. Najpierw wskakujemy w sam środek akcji, bez żadnego wcześniejszego przedstawienia bohaterów i dowiadujemy się więcej o nich (oraz o sytuacji, w której się znajdują) w zasadzie jedynie na podstawie rozmowy, co z założenia przekazuje mniej informacji niż opis. Potem jest rozmowa z matką, znowu przerwa narracyjna, i tak dalej. Gdyby w te właśnie przerwy wstawić jakieś krótkie scenki, opisy, monologi wewnętrzne czy co tam jeszcze sobie autorszcze wymyśli, całość tylko by na tym zyskała. Zwłaszcza że potrafisz tworzyć wcale nie tak oczywistych bohaterów i umieszczać ich w niełatwych (i dla nich, i dla czytelnika) sytuacjach. Ale to może następnym razem 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Heja, spóźniony na imprezę, ale co to za impreza beze mnie.

Rzecz, która mnie zastanawia, to to, że dziewczyna wybiera im mieszkanie. Jak dwójkę niepracujących licealistów zwyczajnie na to stać? Na tym rynku?
Żartowałem. Trochę, bo to dalej jest dość nieprawdopodobne. Sytuacja dziwi, bo wydarzyło się ledwo po pierwszym tetate pary.

I ten nagły przeskok do momentu, kiedy związek jest już w rozsypce. Wydaje mi się, że brakuje tu fragmentu tekstu, albo chociaż sugestii, że upłynęło nieco wody w Wiśle. Ewentualnie jakiś tropów, że choć on był zakochany, to ona nie. Temu ostatniemu to akurat aktywnie tekst zaprzecza (ona sama inicjuje seks i najwyraźniej chłopak się jej podoba), więc nie wierzę, żeby była tą "chłodną". Czytelnik dostaje wręcz po twarzy faktem ich separacji.

Po drugie: tag i tytuł. "Uzależnienie", "zastrzyk dopaminy". Nie wiem skąd to się wzięło. On ma, najwyraźniej, jakieś zachowania anorektyczne, ale to nie dopamina. Wyznanie miłości może i jest stresujące, ale chyba nie to się rozumie przez poszukiwanie wrażeń. Może nie zrozumiałem.

Drobna uwaga: zastanawiałem, czy tekst nie zyskałby, gdyby np. po scence pierwszej, nie wstawić opisu drogi bohatera, bo ten pod koniec jakby traci na wydźwięku.

Podoba mi się rozpoczęcie. Nie tylko zgrabnie wprowadza w fabułę, to jeszcze uroczo oddaje tę taką niezdarność nastolatka. I to, że często jak w rzeczywistości, to i tutaj takie wyznanie jest zaskoczeniem dla drugiej osoby, która nie wie co zrobić.

No i seks. Właściwie jego opis, jest świetny, wysmakowany, taki nie "cielesny nazbyt" - "erotyczny" - dobrze rozplanowany w czasie, więc duży plus.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Cześć Dario,

Pisałem to już na czacie, ale ponieważ wiem, że miałeś wątpliwości, czy nie obrażę się na krytyczny komentarz, powtórzę, że bardzo chętnie przyjmę nawet takie trzy tony bardziej krytyczne, tak więc na tę imprezę zawsze możesz się czuć zaproszony.

Ponieważ od publikacji minęło już trochę czasu, nabrałem do opowiadania dystansu i zgadzam się ze sporą częścią zarzutów.

Wątek wspólnego zamieszkania może nie jest całkiem nierealny, bo data wyprowadzki zależy chyba w dużym stopniu po pierwsze od charakteru i po drugie od pochodzenia klasowego. Wystarczy wspomnieć, że sam jako student dopiero wchodzę w dorosłość, ale znam dziewczyny w moim wieku, a nawet młodsze z kilkuletnimi dziećmi i stałym partnerem. Przyjmuję jednak, że na pewno można by ten wątek lepiej poprowadzić.

Z zarzutem co do tempa akcji zgadzam się całkowicie. Poszczególnym wątkom wypadałoby poświęcić nieco więcej literek, więc kolejnym razem zapewne upchnę ich w opowiadaniu mniej, ale za to, mam nadzieję, będą one bardziej mięsiste.

Mam nikłą wiedzę o medycynie, ale po wpisaniu w wyszukiwarkę „zachowania anorektyczne” wyświetlają się odniesienia do anoreksji, więc zakładam, że o to ci chodziło. W moim zamierzeniu Piotrek nie miał mieć problemów z odżywianiem. Zwyczajnie schudł, bo zmotywowała go do tego miłość do dziewczyny. Tytuł i tag odnosi się do tego, że widząc, odczuwa on nagły przypływ szczęścia, co w gospodarce hormonalnej wiąże się z nagłym uderzeniem dopaminy.

I wreszcie dziękuję za docenienie początku i sceny erotycznej. Nie mi sądzić, ale porównując je z innymi fragmentami mojej pisaniny, również uważam je za udane 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.