Zakompleksiony prawiczek
19 października 2015
Szacowany czas lektury: 31 min
Jestem Karolina, chodzę do drugiej liceum. Nie mam żadnych koleżanek, od niedawna mam tylko jednego kolegę. Ludzie ze szkoły zbytnio mnie nie lubią, bo uważają mnie za sztywną i nudną kujonkę, z którą nawet nie ma o czym pogadać. Zresztą mają rację – jako jedna z niewielu zawsze mam odrobione wszystkie prace domowe, a do sprawdzianów jestem zazwyczaj wzorowo przygotowana. Nie lubię imprez, bo źle się czuję w hałasie i w dużym tłumie, nie umiem też rozmawiać z ludźmi, bo po prostu nie wiem o czym, a jeśli już muszę z kimś dyskutować, to mówię tylko o szkole. Do tego jestem dość wstydliwa i niezbyt atrakcyjna z wyglądu. Jakby mi zależało, to mogłabym się wypindrzyć jak moje rówieśnice i wyglądać całkiem pociągająco – wiem, bo kiedyś mama mnie uczesała, nakręciła włosy, umalowała twarz i wyglądałam całkiem ładnie, a skoro sama tak stwierdziłam, to rzeczywiście musiało tak być, bo jestem wobec siebie bardzo krytyczna. Jednakże nie mam ochoty ani motywacji, żeby stroić się i robić z siebie seksowną barbie, więc zazwyczaj spinam po prostu moje jasne włosy w kok, nie maluję twarzy i wyglądam... po prostu normalnie, jak zwyczajna, szara myszka. Noszę duże, okrągłe okulary, które nadają mi jeszcze bardziej kujoński wygląd. Nie jestem gruba, ale szczupła też nie – w kwestii tuszy także określiłabym się jako „zwyczajna dziewczyna”, choć niektórym moje nogi mogłyby się wydawać nieco puszyste, a brzuszek trochę za bardzo wystający. Nie dbam o to. Nie stroję się także w żadne wyzywające ciuchy, bo wiem, że nawet gdybym to robiła, to i tak żaden chłopak by na mnie nie poleciał. Po pierwsze każdy wstydziłby się przed kolegami, że podoba mu się taka drętwa i nielubiana kujonka, a po drugie zdaję sobie sprawę, że w szkole konkurencja jest naprawdę na wysokim poziomie i chłopców zwyczajnie bardziej pociągają ekstra laseczki, niż takie szaraki jak ja – choćby ładnie wystrojone. Nie ukrywam wszak, że bardzo chciałabym zwabić jakiegoś chłopaczka, podniecić go i skłonić do ostrego przerżnięcia mojej napalonej cipki. Seks jest bowiem moją obsesją. Nie mam co prawda zbyt często okazji go uprawiać, ale wciąż o nim myślę, a moja wyobraźnia jest naprawdę bujna... Masturbacja jest moim zamiłowaniem, uprawiam ją codziennie po kilka razy – no, chyba, że danego dnia mam okazję uprawiać prawdziwy seks. Muszę się jednak przyznać, że dziewictwo straciłam dopiero w tym roku, choć jestem już siedemnastolatką. Swój pierwszy raz przeżyłam z pewnym nieśmiałym chłopcem kilka miesięcy temu. Chłopiec ten ma na imię Jasiu i to właśnie on jest tym moim jedynym kolegą, o którym wspomniałam na początku. Ma podobny charakter do mojego – jest spokojny i nieśmiały, taki nietowarzyski, zamknięty w sobie chłopaczek. Niski, chuderlawy, z wyglądu niezbyt pociągający, choć odpychający też nie jest. Koledzy wciąż mu dokuczają – to biją go (nie tak, żeby mu zrobić krzywdę, ale tak, żeby go upokorzyć), to zabierają i chowają mu różne rzeczy, to go przezywają, a także wciąż się z niego wyśmiewają. Jasiu nie umie się bronić, bo wstydzi się cokolwiek powiedzieć, więc inni chłopcy mogą bezkarnie zażywać rozrywki w postaci znęcania się nad słabszym.
Teraz właśnie siedzę na lekcji języka polskiego i z niecierpliwością czekam na koniec zajęć. Nie słucham nauczycielki, bo i tak wiem wszystko to, co ona mówi – powtarzają się te same tematy, które przerabiałam już w gimnazjum... Nie licząc tej lekcji, do końca zostały jeszcze cztery godziny. Strasznie mi się dłuży, ponieważ po lekcjach jestem umówiona z Jasiem – idziemy do „naszego lasku”, czyli pobliskiego lasu, w którym odkryliśmy pewne świetne, dobrze ukryte i przez nikogo nieodwiedzane miejsce. Wchodzi się tam między kępę krzewów, w środku której jest kawałek czystej, nie porośniętej niczym ziemi, i jest się ukrytym od wszystkich ciekawskich spojrzeń. Dziś mamy zamiar udać się tam z Jasiem w celu odbycia stosunku seksualnego. Nie robiliśmy tego już pięć dni, więc jestem niewyobrażalnie napalona, dlatego podczas zajęć wciąż myślę o tym, co ma się wydarzyć. Nie to jednak będzie tematem mojej opowieści, gdyż odkąd zaczęliśmy z Jasiem współżyć seksualnie, wszystkie nasze akty płciowe stały się podobne do siebie i nie byłoby w tym nic ciekawego. Wspaniałe wspomnienia pozostawił jednak u mnie nasz pierwszy raz, kiedy to wszystko, co przeżywaliśmy, było dla nas takie nowe, jakby zakazane i dotychczas znane jedynie ze świata fantazji... Nudząc się więc na lekcji i z dreszczem podniecenia przypominając sobie tamto wydarzenie, postanowiłam je opisać.
Tamtego dnia już od rana byłam zmęczona, a osiem godzin w szkole wykończyło mnie jeszcze bardziej. Mieliśmy wtedy bardzo ważny sprawdzian z historii, do którego przygotowywałam się do trzeciej w nocy, a przez tą naukę w ciągu całego poprzedniego dnia nie znalazłam nawet chwili na masturbację... Z nerwów nawet nie miałam na nią ochoty. Sprawdzian napisałam dobrze i byłam niemal pewna, że dostanę piątkę. Kiedy już było po wszystkim i nerwy puściły, zaczął mi się dawać we znaki wczorajszy dzień bez masturbacji – wszystko wokół mnie podniecało, cipka mnie swędziała i moje myśli błądziły wciąż wokół seksu. Rozebrałam wtedy w wyobraźni chyba każdego chłopaka z klasy, a z ponad połową z nich pieprzyłam się w fantazjach. W końcu lekcje się skończyły i z niecierpliwością ruszyłam do domu, chcąc jak najszybciej zamknąć się w swoim pokoju, sam na sam ze swoimi zwinnymi palcami i erotycznymi marzeniami... To miał być piękny rytuał – w nagrodę za dobrze napisany sprawdzian. Cała klasa wychodziła ze szkoły w tym samym czasie, by pod budynkiem rozejść się każdy w swoją stronę. Pech chciał (tak uważałam wtedy, bo teraz uważam to za szczęście), że w stronę tego samego przystanku co ja, szedł zawsze także Jasiu, więc zazwyczaj część drogi do domu odbywaliśmy razem. Wtedy jednakże nie kolegowałam się z nim jeszcze – był on dla mnie po prostu zakompleksionym chłopczykiem, którego było mi trochę szkoda, kiedy inni mu dokuczali. W związku z tym, że oboje byliśmy wstydliwi i nie wiedzieliśmy, o czym ze sobą rozmawiać, całą drogę zawsze milczeliśmy, wymieniając ze sobą jedynie pożegnalne, nieśmiałe „cześć”, kiedy wysiadałam z autobusu, którym Jasiu jechał dalej.
Tym razem było inaczej, a przynajmniej tak mi się wydawało po wyjściu ze szkoły. Opuszczając budynek zobaczyłam, jak chłopaki znowu dokuczają Jasiowi, popychając go do siebie nawzajem, jakby grali biedakiem w piłkę. Mieli przy tym niezły ubaw patrząc, jak chłopiec próbuje wydostać się z ich kręgu, co oni mu uniemożliwiali. Przyznam szczerze, że choć nie miałam nic do Jasia, to niezbyt wtedy lubiłam wspólne z nim powroty do domu, bo po prostu głupio się czułam, kiedy tak całą drogę milczeliśmy, więc szybkim krokiem ruszyłam w swoją stronę mając nadzieję, że kiedy Jasiu uwolni się od swych prześladowców, zdążę już odejść na tyle daleko, iż tym razem nie będziemy z Jasiem skazani na swoje towarzystwo, co sądzę, że także dla niego byłoby bardziej komfortowe. Niestety, ze szkoły wyszła jakaś nauczycielka, więc chłopaki byli zmuszeni wypuścić Jasia, kiedy ich mijałam, zatem biedak ruszył i szedł równo ze mną. Po dwóch minutach milczącego marszu, postanowiłam przerwać ciszę.
- Jak ci poszedł sprawdzian z historii? – spytałam, mając nadzieję, że Jasiu nie uzna mnie tak jak wszyscy za nudziarę dlatego, że rozmawiam o szkole.
- Nie wiem, chyba słabo... - odparł jakimś dziwnym, płaczliwym głosem.
- A czego nie napisałeś? – dopytywałam.
- Niedużo w ogóle napisałem – powiedział tym samym dziwnym głosem, po czym pociągnął nosem.
Spojrzałam na niego i – choć Jasiu bardzo starał się to ukryć – zauważyłam, że płacze! Miał zaczerwienione oczy i spod okularów wyciekała mu właśnie duża łza. Zrobiło mi się go cholernie żal.
- Jasiu... - powiedziałam ze współczuciem. – Nie przejmuj się... Przecież będzie można poprawić ocenę... - próbowałam go pocieszyć.
- Super... - odrzekł takim tonem, jakby ocena ze sprawdzianu obchodziła go w tym momencie najmniej.
- O co chodzi, Jasiu?
Chociaż zwykle krępowałam się go zagadywać, teraz włączył się we mnie jakiś opiekuńczy instynkt i politowanie, które nakazywało mi pocieszyć Jasia – mimo, że nawet nie wiedziałam, dlaczego płacze.
- Nic... - powiedział na odczepnego.
Skoro nie chciał mówić, postanowiłam nie drążyć, ale poklepałam go po ramieniu po czym objęłam, mówiąc wesoło:
- Nie martw się, będzie dobrze!
- Już mam ich wszystkich dość! – wybuchnął w końcu Jasiu. – Co ja im zrobiłem?! Ciągle tylko wszyscy mi dokuczają! Moja wina, że jestem spokojny i nieśmiały? Taki już jestem, nic nie poradzę, to powód, żeby mi dokuczać?!
Pierwszy raz usłyszałam z ust Jasia tak długą wypowiedź. Widać nerwy mu puściły i nieśmiałość chwilowo ustąpiła. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak ten chłopak cierpi z powodu ciągłego szykanowania – przez to, że był tak spokojny, zawsze sprawiał wrażenie, że te zaczepki mało go obchodzą. Jednak w duchu bardzo to przeżywał. Dalej więc próbowałam go pocieszyć:
- Oczywiście, że to żaden powód! – powiedziałam twardo i z oburzeniem. - To są debile, nie ma co się takimi przejmować! Mnie też nie lubią, ale mam ich wszystkich gdzieś!
Mówiąc to, przytuliłam Jasia mocniej do siebie, przez co aż był zmuszony zwolnić nieco kroku.
- Tobie tak nie dokuczają, bo jesteś dziewczyną...
- Prawda. Musisz się kiedyś postawić, pokazać, że nie dasz sobą pomiatać!
- To nie takie proste... - westchnął Jasiu.
Stanęłam w miejscu i zatrzymałam Jasia. Obróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
- Jak chcesz, to ci pomogę – rzekłam zdecydowanym głosem.
- Niby jak? – spytał sceptycznie.
- Nie wiem, coś wymyślimy – położyłam dłonie na jego ramionach i spod swoich okularów jeszcze głębiej zajrzałam w jego niebieskie oczy, również przysłonięte szkłami okularów.
Jasiu speszył się i spuścił wzrok.
- Dziękuję – bąknął.
- Uszy do góry.
Spojrzał na mnie spod byka i z jego oka znów wyciekła łza.
- Ja naprawdę mam już tego dość... - zaczął chlipać. – Tak bym chciał mieć święty spokój... Przez nich ta szkoła to dla mnie mordęga... Codziennie rano boli mnie brzuch na samą myśl, że znowu muszę iść do szkoły i że znowu będą mi dokuczać...
Zrobiło mi się go jeszcze bardziej szkoda – tak bardzo, że odruchowo go przytuliłam. Z początku trochę się speszył, ale po chwili także mnie objął i położył głowę na moim ramieniu. Byliśmy podobnego, niskiego wzrostu. Nasze policzki się zetknęły i uczułam przyjemne kołowanie w brzuchu. Zrobiło mi się miło, że Jasiu się przede mną otworzył i że w końcu normalnie z nim rozmawiam. Zaczął nawet gładzić ręką moje plecy, co było całkiem przyjemne. Pierwszy raz byłam w tak bliskim zetknięciu z „mężczyzną”, jeśli Jasia można było określić tym mianem.
- Będzie dobrze, Jasiu – mówiłam czule, również głaszcząc go po plecach. – Musisz tylko przestać się nimi przejmować. Kiedy skończymy tą szkołę, to ty coś w życiu osiągniesz, bo jesteś porządnym chłopakiem, a oni wszyscy to nieuki. Niech się śmieją, póki mogą, ale ty się będziesz śmiał ostatni...
- Dzięki, Karolina... Jesteś taka miła... - łkał Jasiu.
- Nie ma sprawy. Lubię cię, Jasiu...
- Ja też cię bardzo lubię. Najbardziej z całej klasy. Nikt nie był nigdy dla mnie taki miły... - Jasiu otwierał się coraz bardziej. Widać potrzebował odrobiny czułości i współczucia, żeby wdać się z kimś w rozmowę.
Jakoś tak mimowolnie przytuliliśmy się jeszcze mocniej, bo obydwojgu nam było przyjemnie w swoich objęciach. Przypuszczam, że Jasiu, który także nigdy wcześniej nie przytulał się z żadną dziewczyną, czuł się podobnie jak ja. Głaskaliśmy się wciąż po plecach i przyciskaliśmy do siebie nasze policzki. Całe nasze ciała przylegały do siebie. Po paru chwilach takich czułości i pocieszeń, poczułam przez swoje ciasne spodnie, że krocze Jasia dziwnie zesztywniało... Czułam tą twardość na swoim kroczu i aż przyprawiła mnie ona o miły dreszcz, który rozszedł się od moich majtek po brzuchu w górę. Wyobraziłam sobie zesztywniały członek tego zakompleksionego chłopca i o dziwo ta myśl mocno mnie pobudziła. Nieśmiałość i ciapowatość Jasia, zamiast mnie odpychać, działała na mnie podniecająco. Może dlatego, że sama miałam trochę podobny charakter... Jego dłonie wciąż jeździły po moich plecach, ale teraz niżej, w pobliżu mojej pupy. Nie wiem, czy Jasiu zjechał tam nimi celowo, czy nie, ale cholernie podziałała na mnie myśl, że mógłby macać mnie po tyłku... Aż zaczęło robić mi się mokro w majtkach. A wszystko potęgował jeszcze fakt, że poprzedniego dnia nie robiłam sobie dobrze... Bez namysłu sama złapałam chłopaka za tyłek i przycisnęłam jego biodra mocno do swoich. Jasiu drgnął i na chwilę znieruchomiał. Poruszyłam namiętnie miednicą i westchnęłam. Odsunęłam głowę od chłopaka i popatrzyłam mu w oczy. Zobaczyłam w nich zupełną dezorientację. Ścisnęłam jego pośladki i przygniatałam jego krocze do swojego, patrząc mu wciąż pytająco w oczy. Był w tym momencie bardzo zagubiony i jeszcze mocniej niż zwykle speszony, ale wyczuwałam, że ta sytuacja mu się podoba. Zresztą jakby było inaczej, to by mnie odepchnął... Wstydził się jednak choćby poruszyć – taki bliski kontakt z dziewczyną widocznie paraliżował jego prawiczkowate ciało. Wygięłam więc ręce do tyłu i złapałam nimi jego dłonie, by następnie położyć je na swoich pośladkach. Oczy Jasia rozszerzyły się, usta mu się rozchyliły i oddech mocno przyśpieszył. Bał się jednak mnie mocniej złapać i jego ręce pozostawały nieruchome na mojej pupie. Jego krocze momentalnie zesztywniało jeszcze bardziej. Ja wykonywałam wciąż ruchy biodrami, ocierając się o te jego twardości coraz intensywniej. Zawsze podczas erotycznych fantazji wyobrażałam sobie, że to mężczyzna przejmuje nade mną kontrolę i to on jest dominujący w naszej zabawie, ale kiedy teraz to ja musiałam być prowadzącą w grze z nieśmiałym Jasiem, podkręcało mnie to jeszcze bardziej. Cholernie podobała mi się cała ta sytuacja. Szczerze przyznam, że nigdy wcześniej nie myślałam, iż w realnym życiu będzie mi dane ocierać się z jakimś facetem, a jednak to się działo... Trudno mi było w to uwierzyć, ale obłapiałam tyłek Jasia, a on trzymał swoje ręce na moim tyłku. Do tego widziałam – po jego minie oraz po twardości w spodniach – że mu się to podoba. Przylgnęłam ustami do jego ust, z nadzieją, że kolega mnie nie odepchnie. Nie zrobił tego, ale kiedy obdarzyłam go delikatnym pocałunkiem, także go nie odwzajemnił. Zamienił się w posąg. Tłumaczyłam to sobie jednak zawstydzeniem i nieumiejętnością postępowania z kobietami. Całowałam go nieporadnie, bo także byłam w tym temacie zupełnie nieobyta. W końcu Jasiu nieco ożył i także zaczął wykonywać lekkie ruchy biodrami, wciskając się swoim przyrodzeniem w moją cipkę. Również jego dłonie lekko zacisnęły się na moich pośladkach. Dyszał cholernie głośno i szybko, jakoś nienaturalnie. Czułam też przez swoją cienką kurteczkę, jak mocno łomocze mu serce. Stykaliśmy się nosami, wargami, oraz szkłami okularów. Chciałam coś powiedzieć, ale z nadmiaru wrażeń nie mogłam nic wydusić. W milczeniu więc dalej ocieraliśmy się o siebie. Jasiu nabierał coraz szybszego tempa. Ja z kolei wśliznęłam się dłońmi pod jego bluzę i zaczęłam gładzić jego chudy tors. Po chwili, coraz bardziej ośmielony, wziął ze mnie przykład i również wsunął ręce pod moją koszulkę. Drgnęłam, bo miał zimne dłonie. Pieścił moje biodra, brzuch i plecy, od których jego ręce niedługo się ogrzały. Sprawiał mi dotykiem niemałą przyjemność. Drżał na całym ciele, ale nie przestawał mnie macać. Zauważyłam, że nadchodzą jacyś przechodnie, więc oderwałam się od chłopca, wprawiając go w zakłopotanie, gdyż nie wiedział, o co chodzi. Wyszeptałam namiętnie:
- Chodź!
I pociągnęłam go za rękę w stronę niedomkniętej klatki schodowej.
Weszliśmy do środka i znów dorwałam się do Jasia. Widząc jego przyzwolenie, zrobiłam się nieco śmielsza i zaczęłam lizać go po szyi oraz po twarzy. Wydawało mi się, że takim czymś mogę sprawić chłopakowi przyjemność – nie wiem czemu tak myślałam, być może pornosy wbiły mi do głowy takie głupoty. Jasiu ugniatał mój tyłek i wciąż sapał jak po przebiegnięciu maratonu. W moje krocze mocno wciskał się penis chłopaka, powodując, że przyjemne mrowienie rozchodziło się falami od mej cipki w górę i w dół.
- Pomogę ci, Jasiu... Ochhh, Jasiu... - dyszałam.
Patrzył na mnie pytająco, rozmytym wzrokiem.
- Ja pomogę ci, a ty mi... Będzie nam dobrze... - zaczynało mi się już kręcić w głowie.
Jasiu nagle zamarł i wtulił głowę w moje ramię, jęcząc cicho. Poczułam na kroczu pulsowanie jego członka. Przycisnął mnie do siebie z całej siły i trwał tak chwilę, sapiąc mi mocno w szyję. Po chwili uniósł głowę i spojrzał mi z zawstydzeniem w oczy.
- Co się stało? – spytałam.
- Przepraszam...
Patrzyłam na niego pytająco, więc dodał:
- Pociekło mi...
I spuścił wzrok, czerwieniąc się na twarzy.
- Doszedłeś?
Kiwnął głową. Ja jednak nie zamierzałam jeszcze kończyć. Z trudem wsunęłam rękę w zapięte spodnie Jasia, następnie skierowałam ją pod jego majtki i dotknęłam jego sterczącego penisa! Och, jak ja zawsze marzyłam, żeby chwycić w dłoń męskie przyrodzenie... Był cały oblepiony spermą. Niestety, nagle ktoś wszedł do klatki i popatrzył na nas zniesmaczony, więc szybko wyjęłam rękę z majtek kolegi i wyszliśmy. Na zewnątrz przyjrzałam się swojej dłoni i płynącemu po niej męskiemu nasieniu. Powąchałam je, potem polizałam. Tak zapach, jak i smak, były odpychające, ale przynajmniej dowiedziałam się, jak to pachnie oraz smakuje. Jasiu przyglądał się, ni to zdziwiony, ni to speszony... Wciąż był jakiś taki otumaniony – chyba z nadmiaru wrażeń. Cały czas napalona jak cholera, spytałam podnieconym głosem:
- Chcesz, żebym się przy tobie rozebrała?
Kiwnął głową.
- Widziałeś kiedyś gołą dziewczynę?
Tym razem pokiwał przecząco.
- Chodź, pokażę ci cycki – zaproponowałam i znów pociągnęłam go za rękę. – No chodź, dam ci dotknąć, jak zechcesz... - dodałam na zachętę, gdyż Jasiu się wahał.
Ruszył za mną i spytał:
- A gdzie... ?
- Może pójdziemy do lasku?
- No... Dobra... - zgodził się, wciąż jakby ogłupiały.
Po chwili znaleźliśmy się w lesie, który rósł niedaleko naszej szkoły. Na skraju jednak znajdowała się ścieżka, często uczęszczana przez ludzi, w związku z czym ciągnęłam Jasia dalej, nie mogąc już się doczekać, aż znów go chwycę za fiuta. Niebawem byliśmy w głębi lasu, gdzie nie chodził już nikt, a między drzewami nie było nawet żadnych ścieżek. Szliśmy tak i szliśmy, jak zwykle się nie odzywając, aż w końcu zabrnęliśmy w jakieś krzewy, przez które musieliśmy się przedzierać. Miałam umysł zamroczony podnieceniem, więc do końca nie pamiętam jak to się stało, ale w końcu znaleźliśmy się pomiędzy krzakami, osłonięci ze wszystkich stron – nawet od góry - liśćmi. Miejsce idealne. To były owe krzaczki, o których wspominałam wcześniej i w których od tamtego czasu zabawiamy się regularnie. Dysząc ciężko, przyciągnęłam Jasia do siebie i patrząc mu wyzywająco w oczy, zaczęłam majstrować przy jego rozporku. Niebawem uwolniłam jego ptaszka i wypuściłam na wolność. Chłopiec oczywiście bardzo się zawstydził i poczerwieniał jak burak. Miał ku temu powody, bo jego koleżka teraz był oklapły i malutki – wyglądał śmiesznie, wręcz żałośnie... Do tego cały się kleił i śmierdział spermą... Zaczęłam ściskać go i ugniatać, drugą ręką chwytając dłoń Jasia i umieszczając ją na swojej piersi. Chłopak ściskał ją nieśmiało przez kurtkę, nie wiedząc, jak się zachować. Nie trzeba było wiele czasu, żeby penis Jasia znów zaczął rosnąć. Oddech chłopca przyśpieszył tak, jak wcześniej. Jasiu przybliżył się do mnie i zaczął rozpinać mi kurteczkę, patrząc mi pytająco w oczy.
- Rozpinaj, rozpinaj – przyzwoliłam. – Możesz mnie rozebrać...
Nieporadnie rozebrał mnie z kurtki, ale wstydził się zdjąć mi coś jeszcze. Stał więc jak głupek i przyglądał się, jak zabawiam się jego członkiem. Spodnie osunęły mu się do kolan, a na twarzy pojawiły się wypieki. Wyglądał żenująco, ale i tak było to podniecające – męski członek to zawsze męski członek, choćby jego właściciel był... taki jak Jasiu. Przybliżyłam usta do jego twarzy i pocałowałam go delikatnie. Po chwili zaczął wstydliwie odwzajemniać pocałunek. Musiałam na nowo go ośmielić. Jego prącie zesztywniało już prawie do końca. Rozpięłam sobie rozporek i zsunęłam spodnie z tyłka. Moje jeansy opadły na ziemię, a ja kucnęłam, żeby zdjąć buty i móc zupełnie rozebrać się ze spodni, bo nie chciałam wyglądać tak śmiesznie jak Jasiu, który stał z obsuniętymi teraz do kostek portkami. Było dość ciepło, ale jako, że z rana panował chłód, miałam na nogach rajstopy. Nie wiedziałam, czy Jasia to odstręcza, czy może podkręca jeszcze bardziej, bo słyszałam kiedyś, że niektórych mężczyzn podniecają rajstopy na damskich nogach, ale mi samej wydawały się one raczej... że tak powiem, „babciną” częścią garderoby. Rozdziawione usta Jasia oraz jego wybałuszone oczy, wpatrujące się w moje nogi i tyłek, mówiły mi jednak, że Jasiowi się to podoba. Obróciłam się więc tyłem do niego i przylgnęłam pupą do jego członka. Chłopak aż zadrżał i stęknął cicho. Zaczęłam poruszać biodrami i ocierać się dupą o jego prącie. Chwyciłam też dłonie Jasia i umieściłam je między swoimi nogami. Zaczęłam pocierać nimi swoją dziurkę przez rajstopy i majtki, po czym puściłam ręce Jasia, mając nadzieję, że domyśli się, iż dalej sam ma mnie masować. Był jednak tak tępy, albo raczej „chwilowo otępiały”, że kiedy puściłam jego ręce, zastygły one w miejscu. Złapałam więc je znowu i wsunęłam sobie pod majtki.
- Bożeee... - jęknął Jasiu drżącym głosem.
- Co jest? – spytałam.
- N-nie, n-nic – wyjąkał. – Po prostu... pierwszy raz dotykam kobiecej... cipki...
- Włóż mi tam palca – wydyszałam.
Zaczął powoli i nieporadnie wpychać się w moją dziurkę. Aż jęknęłam. Intensywnie poruszałam biodrami i czułam tyłkiem twardego penisa Jasia. Jego palce powodowały, że po moim brzuszku rozchodziły się dreszcze.
- Mocniej, Jasiu, mocniej! – wyrwało mi się.
Nieśmiało przyśpieszył ruchy palców i zwiększył głębokość penetracji. Dodatkowo przyciągał mnie rękami do siebie, by jeszcze mocniej docisnąć mój tyłek do swojego penisa. Pojękiwałam coraz głośniej, oddech Jasia także przerodził się w donośne sapanie. Robiło mi się coraz cieplej... Nagle Jasiu przerwał, przycisnął mnie do siebie z całej siły i na tyłku poczułam znowu to dziwne pulsowanie jego członka. Jasiu jęknął i dyszał mi w szyję. Czułam też, że na rajtuzy kapie mi coś ciepłego... Po chwili uścisk Jasia zelżał i chłopak odsunął się, próbując unormować oddech. Całe to przyjemne mrowienie w moim kroczu ustało, kiedy Jasiu zabrał ręce. A już byłam tak blisko...
- Co jest? – spytałam z lekką nutką złości w głosie.
- Przepraszam, Karolina... - bąknął chłopak.
Potarłam się ręką po pupie, żeby sprawdzić, czy to, co mi na nią nakapało, było tym, o czym myślałam. Nie myliłam się – Jasiu kolejny raz się spuścił. Popatrzyłam na niego, a on zwiesił głowę z zażenowaniem.
- Sorki... To dlatego... że tak mnie... podniecasz... - dukał.
Na te słowa zrobiło mi się miło. Nie zmieniło to jednak faktu, że fiutek Jasia powoli flaczał, a ja wciąż byłam niezaspokojona. Szybkim, pewnym ruchem zsunęłam na kolana rajstopy wraz z majtkami i na światło dzienne wyłoniła się moja lśniąca od wydzieliny cipka. Jasia na ten widok znowu zamurowało. Poczerwieniał na twarzy i żyłka na skroni zaczęła mu pulsować. Nieśmiało zwieszał wzrok, jakby uważał, że nie powinien się patrzyć na moją kobiecość, ale zaraz znowu go podnosił, nie mogąc się chyba powstrzymać od zerkania na nią spod byka. Nie wiedział, co planuję. Starałam się w seksowny sposób zdjąć rajtki i gacie. Czy rzeczywiście wyszło sexy? Nie mam pojęcia, ale pozbyłam się ich i od pasa w dół byłam zupełnie naga. Rozsiadłam się wygodnie na ziemi i rozłożyłam nogi. Jasiu wciąż zezował znad krawędzi okularów między moje uda, chyba myśląc, że tego nie widzę.
- Chodź tu, Jasiu – rzekłam namiętnie.
Zrobił krok w moją stronę.
- No chodź, kucnij tu...
Posłuchał się, a ja złapałam go wtedy za potylicę i mocno przyciągnęłam jego głowę w do swego krocza. Zdezorientowany Jasio stracił równowagę i poleciał na mnie, nie wiedząc, co ma robić i o co mi w ogóle chodzi.
- Wyliżesz mnie, Jasiu? – wyszeptałam.
Spojrzał pytająco.
- Nie daj się prosić, wyliż mi ją... - prosiłam. – Ja ci dwa razy zrobiłam dobrze, masz okazję się odwdzięczyć.
Jasiu domyślił się, o co mi chodzi i umieścił głowę między moimi udami. Rozchyliłam je jeszcze szerzej, żeby zrobić mu lepszy dostęp. Poczułam jego ciepły język i drgnęłam. To było zajebiste! Przejechał drugi raz językiem wzdłuż mojej szczelinki, a moje ciało aż się wykręciło z rozkoszy. Kilka razy przesuwał tak językiem po mojej szparze, powodując, że to wspaniałe mrowienie rozchodziło się od niej na wszystkie strony, przy każdym liźnięciu coraz dalej. Przycisnęłam mocno jego głowę do siebie i robiłam sobie dobrze jego ustami. Zauważyłam, że Jasiu masuje się po fiucie, który znowu mu nieco stwardniał. To było takie podniecające... Zamknęłam oczy i – pojękując sobie - delektowałam się wspaniałym gorącem, które gromadziło mi się w kroku... W końcu to mrowienie dotarło do mojej twarzy, która aż zdrętwiała. Pisnęłam głośno, ścisnęłam w pięści włosy Jasia i zacisnęłam uda na jego głowie. Osiągnęłam to, na co czekałam... Doznania były o wiele wspanialsze, niż kiedy robiłam to sobie sama ręką. Po nieokreślonym czasie wszystko odpuściło. Rozluźniłam się i opadłam bezwładnie. Chwilę leżałam tak, z rozrzuconymi ramionami, dysząc ciężko i próbując ogarnąć, jak wspaniały może być orgazm. Nie spodziewałam się, że aż tak. Bezmyślnie patrzyłam na siedzącego Jasia, który – równie tępym wzrokiem – patrzył się w moją cipę i bezwiednie masował się po prąciu. Po chwili usiadłam i przyjrzałam się temu jego na wpół już wzwiedzionemu przyrodzeniu. Intrygowało mnie, że kiedy ptaszek jest w stanie spoczynku, to jest taki malutki, lecz kiedy zaczyna się prężyć, to tak mocno zwiększa się jego długość i grubość. Zaczęłam smyrać palcem tego filutka, patrząc, jak rośnie od tego w oczach. Jasiu puścił go i z rozdziawioną gębą lampił się, jak go dotykam. Znowu poczułam lekkie ukłucie podniecenia w pipie. Oblizałam wargi i przysunęłam się jeszcze do Jasia. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, patrząc się sobie w krocza. Zauważyłam, że Jasiowi, kiedy buszował między moimi nogami, przekrzywiły się okulary. Zdjęłam mu je delikatnie i odłożyłam na ziemię. Pocałowałam lekko te jego rozchylone usta. Dłonią wciąż pieściłam jego członka, który kolejny raz był w niemal pełnym wzwodzie. Przeszło mi przez myśl, że rozkosznie byłoby poczuć tego kutasa w sobie... Zaraz jednak przestraszyłam się tej myśli, bo przecież mimo, iż byłam seksualnie niewyżyta, to wciąż pozostawałam płochliwą dziewicą, która odczuwa strach przed tym co nieznane – choćby było cholernie pociągające. Wyobrażałam sobie jednak, jak ujeżdżam Jasia, bądź jak on leży na mnie i posuwa ostro moją napaloną cipkę. Przy tym niemal poczułam w sobie tego wyimaginowanego członka. Podniecenie coraz silniej dawało mi się we znaki.
- Karolka... - powiedział nagle Jasiu.
- Hę?
- A mówiłaś, że mi pokażesz... - zająknął się wstydliwie. – ...cycki. – dokończył szybko, jakby to słowo ledwo przechodziło mu przez gardło.
- Ależ proszę cię bardzo.
Rzeczywiście, miałam to zrobić, i wcale nie zamierzałam się wymigiwać. Wystawienie cycków nie było dla mnie niczym strasznym – i tak już przecież widział moją cipę, a ja jego wacka... Szybkim ruchem zrzuciłam bluzę, potem równie szybko pozbyłam się koszulki. Jasiu patrzył jak urzeczony na mój stanik i na proces ściągania go. Rach ciach i było po krzyku – stanik wylądował na ziemi i przed Jasiem zafalował mój biust. Co jak co, ale jego rozmiaru nie musiałam się wstydzić, bo cycki miałam całkiem przyzwoitej wielkości – prawdopodobnie dzięki częstemu pieszczeniu się po nich. Jasiowi aż skapnęła ślina z ust. Złapałam jego dłoń i położyłam ją sobie na piersi. Jego penis prężył się już w pełnej gotowości do kolejnego boju. Moja picza także dawała o sobie znać, więc wiedziałam, że dzisiaj jeszcze się zabawimy. Ułożyłam drugą dłoń Jasia na drugiej swojej piersi.
- No pomacaj sobie, nie wstydź się – zachęciłam, gdyż nie mógł się zdobyć na żadną pieszczotę, tylko trzymał mnie drętwo za obydwa cycki.
Zacisnął więc lekko obie dłonie. Z każdą chwilą nabierał odwagi i niedługo zapamiętale pieścił mój biust, nawet wykręcając i szczypiąc sutki. Przyjemne dreszcze rozchodziły się wtedy po mojej klatce piersiowej. Po kilku minutach Jasiu nawet pochylił głowę i polizał mnie po cycku, a w końcu nawet wziął brodawkę do buzi i przyssał się doń z lubością, niczym bobas do matczynej piersi... Głaskałam go po głowie, rozkoszując się przyjemnym uczuciem rozchodzącym się od moich sutków. Drugą ręką pocierałam się po łechtaczce. W pewnym momencie zapragnęłam ujrzeć nagi tors Jasia. Przysunęłam się więc do niego jeszcze bliżej, aby go rozebrać. Oplotłam go nogami i znaleźliśmy się tak blisko siebie, że moja szparka zetknęła się z jego członkiem... Znów wspaniały dreszczyk rozszedł mi się po brzuszku i po udach. Zaczęłam delikatnie ściągać Jasiowi bluzę. Nie protestował, a nawet oderwał się od mej piersi i uniósł ramiona, żeby mi to umożliwić. Pozbyłam się więc najpierw jego bluzki, następnie koszulki i położyłam rączkę na jego gołej klacie. Głaskałam go i smyrałam delikatnie – zawsze kręciły mnie męskie klaty... Zabawiałam się sutkami, wciąż czując narastające pożądanie, wzmacniane dodatkowo przez penisa Jasia, który co rusz ocierał się o moją cipkę. W powietrzu roznosiły się nasze przyśpieszone oddechy. Nasze usta znajdowały się blisko siebie, w końcu zaczęliśmy się delikatnie muskać wargami, patrząc sobie w oczy. Przeszkadzały mi okulary, więc je zdjęłam i teraz ani moje, ani Jasia szkła nie przysłaniały mi widoku jego mocno powiększonych z podniecenia źrenic. Dłoń Jasia jeździła po moich piersiach i brzuchu, a jego spojrzenie stawało się coraz mocniej rozmyte. Kiedy kolejny raz jego fiut zahaczył o moją pipkę, naszła mnie nagła myśl – „teraz albo nigdy”. Doszłam do wniosku, że skoro doszliśmy już z Jasiem do takiej sytuacji, w jakiej właśnie się znajdowaliśmy, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pójść jeszcze o krok dalej. Mój strach niemal zupełnie ustąpił pożądaniu i chęci poczucia w sobie tego rozgrzanego drąga, który aż się prosił, żeby go ujechać... Mam okazję stracić cnotę i dowiedzieć się, jak to jest czuć męskiego członka w pochwie... Jeśli nie zrobię tego teraz, to więcej mogę nie mieć takiej okazji. Do tego ten prawiczek wydawał się idealnym partnerem dla takiej nieobeznanej dziewicy jak ja – razem byśmy odkrywali nowy świat, a jako równie niewprawiony w temacie co ja, na pewno wykazałby się zrozumieniem dla mojego braku seksualnego doświadczenia, czego raczej nie mogłabym się spodziewać po innych chłopcach. Decyzja zapadła.
- Chodź, Jasiu – wyszeptałam, chwytając chłopaka za ramię.
Zaczęłam układać się na ziemi w pozycji leżącej, brzuchem do góry, i pociągnęłam Jasia za sobą. Był bezwolny niczym lalka (albo tylko udawał, chcąc, żeby wyszło, iż to mi bardziej zależy), więc zaraz znalazł się na mnie. Rozchyliłam nogi i jego miednica wśliznęła się między nie. Nasze narządy znów się zetknęły, tym razem mocniej, przyciśnięte ciężarem ciała Jasia. Chłopak podparł się łokciami o ziemię, żeby zupełnie mnie nie zgnieść, więc jego klata było nieco uniesiona do góry i jego sutki lekko tylko stykały się z moimi napęczniałymi brodawkami. Patrzył na mnie oczekująco, nie wiedząc chyba, co się święci. Złapałam go za fiuta i również patrząc mu w oczy, po omacku zaczęłam nakierowywać go na moją dziurkę. Jasiu wtedy zorientował się, co zamierzam, i zestresował się tak, że zaczął dygotać na całym ciele.
- Nie bój się, Jasiu... - próbowałam go uspokoić.
Chyba próbował coś odpowiedzieć, ale jego zęby tak szczękały, że nie był w stanie.
- Nie chcesz tego?
- Chcę – wydusił po chwili. – Tylko się boję...
- Spokojnie, ja też się boję.
- Ja... Ja nigdy tego nie robiłem... - zaczerwienił się.
- Ja też nie – przyznałam się. – Razem spróbujemy, jak to jest, co ty na to?
Kiwnął głową i pozostawił wszystko w moich rękach, które wciąż próbowały wprowadzić do mojej pochwy jego prącie. Ciężko mi to jednak szło przy bierności Jasia, więc trochę musiałam się namajstrować. Chłopak był tak otumaniony nadmiarem wrażeń, że z jego rozchylonych warg znowu skapywała ślina – prosto na moją twarz. O dziwo pobudziło mnie to jeszcze bardziej. W końcu jego czubek wśliznął się w moją śliską od śluzu cipę, a ja uniosłam biodra do góry, żeby go bardziej pochłonąć. Jasiu wciąż pozostawał bierny, więc żeby jego miednica nie unosiła się w górę razem z moją, która napierała na jego fiuta, złapałam go za pośladki i przyciągałam go do siebie.
- No, dawaj... - rzekłam, żeby zachęcić Jasia do współpracy. – Ruszaj się...
- Ka-ro-li-na – wydukał, wciąż szczękając zębami. – Mo-że ty chodź na gó-rę? Ja nie wiem, co ro-bić... - speszony spuścił głowę.
- Ok.
Odepchnęłam Jasia, wyszłam spod niego i ułożyłam na ziemi jego roztrzęsione ciało. Nie mógł zapanować nad drżeniem. Następnie ukucnęłam nad jego sterczącym kutasem i przylgnęłam doń cipką. Chłopiec westchnął i położył dłonie na moich biodrach. Złapałam go za chuja, przystawiłam go pod kątem prostym do swej szpary i zaczęłam opuszczać miednicę. Teraz miałam dobry widok na nasze krocza i było mi łatwiej, więc po chwili zagłębił się we mnie na centymetr. Naciskałam dalej, pochłaniając z trudem kolejne milimetry członka Jasia i przyprawiając tym chłopca o dreszcze oraz pomruki zadowolenia. Głaskał mój lekko odstający brzuszek, boki i piersi, wzrokiem pochłaniając nasze narządy, które nieubłaganie coraz bardziej się łączyły... Zaczęłam odczuwać dziewiczy ból w swojej pochwie, która jeszcze nigdy nie gościła w sobie nic tak dużego... Co prawda spenetrowałam się kiedyś dogłębnie tylną stroną ołówka, ale nie pozbawiło mnie to dziewiczej błonki... Teraz czułam, że powstrzymuje ona Jasinowego ptaszka przed dalszą penetracją, ból jednak nie był zbyt mocny, więc twardo naciskałam nań cipą. Całym ciężarem, aż w końcu poszło... Wtedy rozszedł się po moim wnętrzu krótki acz silny ból, przez który aż zawyłam. Na szczęście zaraz przeszło i nie było tak źle, jak to sobie wyobrażałam. Strach ma jednak wielkie oczy... Rozpalony penis w moim ciasnym wnętrzu drażnił mnie tak przyjemnie, iż rozkosz z tego pochodząca przyćmiła ból i po chwili w ogóle o nim nie myślałam. Ostatecznie teraz, kiedy to piszę, nie przypominam sobie prawie żadnych negatywnych doznań podczas tamtego pierwszego razu, a jedynie niezapomnianą rozkosz. Jasiu łechtał mnie coraz głębiej, przyprawiając moje usta o mimowolne piski przyjemności. Oparłam dłonie na jego klacie i wciąż go w siebie brałam, aż w końcu wypełnił mnie całą. Głębiej już się nie dało. Pochyliłam się i zataczałam lekkie kółeczka biodrami. W sumie ledwie się poruszałam, a już samo to dostarczało mi takich doznań, że orgazm zaczął zbliżać się wielkimi krokami. Kiedy podskoczyłam mocniej, poczułam nieprzyjemny ból, więc nie robiłam tego więcej i dalej tylko leciutko stymulowałam nasze narządy. Jasiowi, który leżał nieruchomo i tylko pieścił moje ciałko, także niewiele już brakowało, co wnioskowałam po jego rozmytym spojrzeniu, skurczach na twarzy oraz dziwnych, coraz głośniejszych jękach, które wydawał nienaturalnie cienkim, prawie kobiecym głosikiem.
- Jeju... Robię to z Karoliną... - sapał sam do siebie, prawie nieprzytomny od doznań.
Mrowienie znów ogarnęło całe moje ciało. Tym razem było tak silne, że kiedy dotarło do mojej twarzy, zawrót głowy zakołysał moim ciałem i opadłam tułowiem na Jasia, rozgniatając swoje cycki na jego klacie. Mrowienie rozeszło się wtedy także po mej klatce piersiowej, zniewalając mnie jeszcze bardziej. Oparłam głowę na ramieniu Jasia i wpiłam się zębami w jego skórę, mimowolnie piszcząc głośno. Wszystko wokół mnie wirowało, i jakby zza światów słyszałam nieprzytomny głosik Jasia:
- Karolina... Kujonka Karolina... Walę się z kujonką Karoliną...
Ścisnął mnie mocno za biodra i przyciągnął z całej siły do swojego krocza. Końcówka jego pałki podrażniła tylną ściankę mojej pochwy, potęgując jeszcze doznania. Poczułam też w sobie wytrysk Jasia, który w tym momencie zawył i wbił pazury w moją skórę. Wnętrze mojej cipki z zaskakującą dokładnością odbierało wszystkie bodźce dostarczone przez tego drgającego penisa. Jasiu przyssał się do mojej szyi i chwilę tak trwaliśmy. Zaraz wirujący świat zaczął wracać do normy i wszystko ponownie nabierało kształtów. Serce waliło mi mocno i ledwo mogłam oddychać. Oderwałam usta od ramienia Jasia i uniosłam się trochę. Zawstydzona spojrzałam na jego równie speszoną twarz. W mojej głowie wciąż słyszałam echo ostatnich wypowiedzianych przez Jasia słów. Teraz dopiero dotarło do mnie ich znaczenie i poczułam lekką złość.
- Karolina... Kujonka Karolina... Walę się z kujonką Karoliną... - powtórzyłam przedrzeźniającym tonem to, co przed chwilą słyszałam w uniesieniu. – Więc dla ciebie też jestem tylko „kujonką Karoliną”? – spytałam z zawodem w głosie.
- N-nie... - zawstydził się jeszcze bardziej Jasiu... - Prze... przepraszam. Nie wiedziałem co gadam, jakieś przypadkowe słowa wychodziły z mojej gęby... - dukał. – Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje...
Opierając się dłońmi o jego klatę, zaczęłam podnosić miednicę, zsuwając się wolno z członka chłopczyka. Teraz dopiero czułam ból w cipce. Spróbowałam wstać, ale zawroty głowy jeszcze do końca nie minęły. Padłam więc koło Jasia i jakiś czas obydwoje leżeliśmy bez słów, z trudem normując oddechy. Może i nie panował wtedy nad tym co mówił, ale musiał zawsze myśleć o mnie „kujonka Karolina”, skoro w uniesieniu właśnie tak mnie nazywał. Nie powinnam się przejmować tym, co myśli o mnie jakiś tam Jasiu, i dawniej na pewno by mnie to nie obeszło, ale w tej sytuacji trochę mnie to zabolało.
W końcu podniosłam się, co widząc, Jasiu także wstał. Stanęliśmy przed sobą nadzy i bez słowa zaczęliśmy zbierać z ziemi ubrania. Ukradkiem spoglądałam na członka Jasia, który oklapł już i lśnił się od moich soków i od jego spermy. Zauważyłam, że on także przygląda się mojej cipce, z której leniwie wypływał jego ejakulat, który następnie spływał powoli po moim udzie. Obydwoje czuliśmy się zażenowani i wstydziliśmy się odezwać choćby słowem. W końcu ubraliśmy się i opuściliśmy krzaki. Dopiero teraz przyjrzałam się dokładniej tej kryjówce i postanowiłam sobie, że zapamiętam drogę do niej.
Odezwałam się dopiero w autobusie, kiedy usiedliśmy na podwójnym siedzeniu:
- Będziesz chciał to jeszcze powtórzyć?
- Tak – odparł Jasiu, ze standardowym u siebie speszeniem.
Więcej nie odzywaliśmy się aż do momentu, gdy wysiadałam z autobusu i zamieniliśmy ze sobą standardowe „cześć” na pożegnanie. Od tamtej pory regularnie odwiedzamy z Jasiem kryjówkę w leśnych krzakach. Jako, że spędzamy tam razem sporo czasu, zdołaliśmy się nawet zaprzyjaźnić, dzięki czemu zdobyłam nie tylko partnera do seksu, ale także dobrego kolegę, z którym mogę normalnie porozmawiać, gdyż Jasiu jest wobec mnie coraz mniej nieśmiały.