Wspomnienia Jowity D. (II)
9 sierpnia 2022
Wspomnienia Jowity D.
Szacowany czas lektury: 15 min
Witam serdecznie!
Oto druga część mojego opowiadania!
Proszę was o waszą opinię i życzę wam przyjemnego czytania!
Po prostu sobie żyłam, tak od poniedziałku do poniedziałku: szybko załapałam o co chodzi w pracy, choć moja ukryta pod skórą natura ciamajdy, wyraźnie dawała o sobie głośno znać!
W biurze wyglądało wszystko normalnie, jakbym była sobie pierwszą lepszą kobietą, która po prostu pracuję. Schody zaczynały dopiero rosnąć, gdy tę pracę kończyłam…
Z Grześkiem umawiałam się minimum trzy razy w tygodniu na seks w jego mieszkaniu: czasem wpadałam na przysłowiowy “szybki numerek”, który trwał piętnaście minut, a rzadziej brała go wena na całonocne igraszki. Nie powiem, że ten układ mi nie odpowiadał, bo skłamałabym: dawno nie uprawiałam seksu, a dobrodziejstwa regularnego stosunku sprawiły, że stawałam się w tym coraz lepsza i lepsza i lepsza!
Tylko, że pieniądze wciąż były te same…
Na samym początku, bagatelizowałam te myśli w głowie: wyszłaś z wprawy laska! Daj sobie tydzień, dwa i będzie Ci bulił grube tysiaki za twoje kocie ruchy w łóżku! Tylko, że takie tygodnie bez powrotne wypełzały przez moje zapracowane dłonie, a jak podwyżki nie było, tak nie chciała ona pojawić się na moim koncie bankowym!
I tak sobie prokrastynowałam: dawałam mu dalej, bojąc się, że jak wzniosę protest, to wyrzuci mnie na zbity pysk i tyle będzie!
Wpierw, gdy ujrzałam moje zarobki, nie mogłam uwierzyć parzę moich piwnych oczu! Jako młoda studentka, takiej kwoty nie zarabiałam nawet choćby w połowie: na samym początku wydawało mi się to fortuną, lecz gdy przyszło w końcu ruszyć na swoje mieszkanie i na poboczne wydatki, to tak naprawdę, ledwo co wiązałam koniec z końcem…
Byłam załamana i chorobliwie wypalona… nie tego chciałam od życia! Zwykłego życie, które spotykało większość ludzkości nie było dla mnie! Pragnęłam czegoś więcej, niż durnej pracy w korpo, w której nie byłam doceniana!
- Jakbym miała lepsze kompetencję i nie musiałabym sobie tego rekompensować dupą, to może i byłoby lepiej… – pomyślałam głośno, prasując zrezygnowana ubrania.
Wynajęłam sobie za “ciężko” zarobione pieniądze większe mieszkanie: zamiast mojego małego “studenckiego” pokoiku, przeskoczyłam do czteropokojowego mieszkania! Obecnie nie mam kompletnie co robić z tą przestrzenią, ale też głupio byłoby się wycofać z świeżo co zawartej umowy, więc tak sobie trwałam w takich warunkach.
- Zdecydowanie brakuje mi asertywności – rzuciłam, latając z mopem po mieszkaniu.
Brakowało mi tej licealnej i studenckiej swobody, która gwarantowała mi możliwość przygody: najmocniej to czułam paradoksalnie w tym pierwszym wyżej wymienionym okresie życia. Zrzuciłam wtedy z pomocą moich przyjaciół okowy kompleksów i nieśmiałości ze szczyptą aspołecznej niechęci do imprezowania. Paradoksalnie to był dla mnie o wiele większy przeskok, niż przeprowadzka do całkowicie nowego, dużego miasta, w którym musiałam sama sobie radzić!
- Muszę odnowić kontakt z Dawidem, Zośką i Kamilem…Konradem…cholera, jak on miał na imię? – męczyłam się tym pytaniem, przygotowując pralkę do prania.
Ten koleś na K…tak, to był facet, który pomógłby mi oderwać się od rutyny tego mojego zorganizowanego życia. Brakowało mi tego, potrzebowałam…tak, właśnie tego!
Chwyciłam mój telefon i zaczęłam wertować mojego facebooka. Na samym początku znalezienie tego gościa, wydawało mi się dziecinnie proste. Ile mogłam mieć Kub, Kacprów i Ksawerych w liście znajomych?! Komplikacje natomiast zaczęły się pojawiać, gdy okazało się, że…
- Jak to dwudziestu Karolów?!
I tak ślęczałam dobre pół godziny, jak nie dłużej nad tym cholernym telefonem, przypominając sobie mniej lub bardziej przyjemne epizody mojego życia. Paradoksalnie, dominowała tutaj ta druga grupa: z jednym kolesiem razem zgonowaliśmy w pierwszej klasie liceum, a drugi nauczył mnie, dlaczego picie na pusty żołądek, nie jest najlepszym pomysłem na świecie.
- O Jezus, to jest ten od krzywego… – mimochodem zachichotałam, wyrzucając delikwenta ze znajomych – O, w końcu!
Aż się poderwałam ze krzesła! Był to Kajetan i z uwzględnieniem najmniejszych szczegółów zapamiętałam ten uśmiech, który…
***
Biel zębów kolesia, który przy wejścia do knajpki się do mnie uśmiechnął sprawił, że odruchowo odwzajemniłam jego uczucie radości, które cisnęło nam się na twarz. Poznałam go na tinderze i sam zagadał mnie jakimś kreatywnym i zabawnym tekstem, po którym stwierdziłam, że warto zainwestować swój czas w relację z tym człowiekiem. Sama zaproponowałam coś na zimno w “Niebieskich Migdałach” na rzeszowskim rynku, które serwowały najlepsze shaki w mieście!
- Hejka, to ja: Kajetan – oznajmił, podając mi dłoń.
- Cześć Kajtek, czemu spóźniłeś się piętnaście minut? – zapytałam, waląc od razu z mostu.
Blondyn wyszczerzył jeszcze szerzej swoje zębiska, a następnie wybuchnął absurdalnie głośnym chichotem.
- Dojeżdżam do Rzeszowa z Łańcuta i miałem różne przygody pomiędzy i…
- No to mi o nich opowiedz, ciekawa jestem – odpowiedziałam, spuszczając lekko z tonu.
I tak to szło: jeden shake, drugi shake, a następnie coś trochę mocniejszego. Nim się obejrzałam, a rachunek grubo przekroczył trzycyfrową liczbę! Pomimo wyraźnych turbulencji, jednak zachowałam trzeźwą głowę: nieważne ile w siebie wlałam, ale jeśli chodziło o pieniądze, to zawsze potrafiłam używać prawidłowo mózgu.
- Musimy przystopować, bo zaraz zbankrutuje! – zaśmiałam się, a mój alkoholowy śmiech rozniósł się po całej knajpcę.
- Nie martw się, ja płacę – oznajmił stanowczo Kajtek, nie przewidując sprzeciwu.
Nim zdążyłam choćby wygłosić próbę sprzeciwu, podniósł on dłoń z paragonem, a następnie jakaś szczupła blondynka podeszła do naszego stolika, a koleś z portfela nagle wyczarował kilku Jagiełłów! Ledwo co nabrałam i wyrzuciłam z siebie powietrze, a ten koleś wydał parę stów za naszą kolację!
- Jak ty tyle zarabiasz? – zapytałam odruchowo, nie kontrolując swojego niewyparzonego języka.
- Nie zadaje głupich pytań.
- Nie no, poważnie pytam – odpowiedziałam, poprawiając się na krześle
Oparłam swoje dłonie na stoliku w taki sposób, aby podkreślić biust w mojej pół eleganckiej granatowej sukience. Zawsze gdy to robiłam czułam się bardziej kobieco, a tryskałam wręcz seksapilem, gdy wiązało się to z uwagą mężczyzn.
A przy moim biuście…odpowiedzcie sobie sami.
- No cóż, wstrzeliłem się w niszę, w której nie było konkurencji i to wykorzystałem.
- Czym się zająłeś?
- Razem z kolegami założyliśmy sklep około używkowy: głównie rzeczy związane z e-fajami i olejkami CBD. Wyrobiliśmy sobie renomę i cóż… – zatrzasnął się w pauzie, uwalniając światło swoich zębów – Dorobiliśmy się małej fortunki!
Czułam podziw do tego człowieka: zawsze kręcili mnie mężczyźni, którzy coś swoimi zakrwawionymi, spoconymi rękoma osiągnęli. Właśnie tak postrzegam męskość: jako konsekwentna drogę do sukcesu, która nie zakładała stagnacji, a jedynie ewolucję.
Również chciałam się przekonać, jak to jest rozwinąć własne skrzydła…
- Jest już dosyć późno…może odprowadzę Cię pod twoje mieszkanie? – zaproponował szarmancko Kajetan.
- Bardziej myślałam nad zobaczeniem tego twojego apartamentu, którym chwaliłeś się pół randki…
Połączył nas głośny śmiech, nietypowe poczucie humoru i wspólne przeświadczenie, że aby zostać kimś w życiu, to trzeba mieć na to jakiś pomysł i nie bać się go wcielić w życie…
***
Pragnęłam go już poczuć w sobie: moja mokra cipka błagała o grubego kutasa, który wypełniłby ją w całej okazałości. Chciała się ona zacisnąć na członku, objąć go i…
- Napijesz się czegoś? – zapytał szarmancko Kajtek, wyrywając mnie ze zbereźnych myśli.
- Oj, nie, dziękuję – odpowiedziałam szybko, głupio się uśmiechając.
Jego alabastrowy głos pięknie wypełniał apartament, w którym się znajdowałam i miły Boże: zdecydowanie nie kłamał co do skali mieszkania! Wnętrza były urządzone na modłę nowoczesną, a większość kolorów była skąpana w gamie barw czarno-szaro-białej. Aktualnie rozsiadłam się przy blacie kuchennym, który dzielił swoją przestrzeń z salonem. Przebywaliśmy w półmroku, a jedynym źródłem światła były świecie zapachowe…nie wiem skąd je wytrzasnął, ale miałam wrażenie, jakby wszystko zaplanował specjalnie dla mnie!
- Nalegam, to naprawdę dobre wino z rocznika dziewięćdziesiątego ósmego – oznajmił głosem sprzedawcy, starającego przekonać konsumenta do zakupu produktu.
Wywróciłam mimowolnie oczami: jedna lampka wina więcej nie sprawi magicznie, że będę się czuła jutro znacznie gorzej! I tak zaakceptowałam już los przyszłego kaca, ale trzeba było żyć tym, co jest teraz, a nie jutro!
– Lej, co najwyżej jutro będę cierpieć – odpowiedziałam, wzruszając swoimi ramionami.
Tak szybko jak krwistoczerwony płyn pojawił się w lampce, tak szybko zniknął on w moich ustach. Wypiłam wszystko jednym haustem! Zdecydowanie po takiej ilości alkoholu traciłam już jakiekolwiek granice kultury osobistej, wyczucia, czy subtelności. Takie wartości aktualnie były dla mnie tak ważne, jak zeszłoroczny śnieg…
Widzę, że to wino Ci szczególnie podpasowało.
- Jak wszystko spod twojej ręki – oznajmiłam, nagle wstając z krzesła – Śliczny masz ten balkon, oprowadzisz mnie po nim?
Wystawiłam do przodu moją dłoń, którą Kajtek prędko oplótł siłą swojej dwa razy większej ręki. Zgrabnie ominęliśmy przytulnie przyrządzony salon po to, aby wylądować na niemałym balkonie: po tym można było ocenić ekskluzywność mieszkania. Fale blokowców zbudowane jeszcze za Gierka takich balkonów nie miały, a jeśli już ktoś sobie takie dobudował, to powinien czuć kompleksy względem skali Kajtka.
Ten balkon był dwa razy większy od mojego skromnego pokoiku studenckiego, w którym zazwyczaj mieszkam!
Podeszłam chwiejnym krokiem ku barierkom balkonu: zapragnęłam ujrzeć piękno wschodzących gwiazd tej nocy! Jakby na moje zawołanie jedna z nich zleciała w dół, opuszczając zacne grono świecących bladym światłem kolegów.
- O proszę, pomyśl prędko o życzeniu! – wyrzucił prędko z siebie mężczyzna, który od tyłu objął mnie talii.
Zaczęłam czuć, jak Kajtek zaczął się o mnie ocierać, lecz ja mu nie pozostawałam dłużna: połączył nas zmysłowy taniec naszych skrytych pragnień i pożądań, które trzymane przez długi okres na smyczy, w końcu wyszły na żer…
- Pragnę Ciebie… – oznajmiłam rozpalona do granic możliwości.
Kajetan obrócił mnie tanecznym piruetem, a następnie z lubością wbił się w czerwień moich ust. Zaplotłam ręce na szyi kochanka, który bezpiecznie badał grunt: nie był to pierwszy lepszy cham, który wpychał swój język do mojego gardła, co to, to nie! Mojemu kochankowi można by nawet wytoczyć przedwczesny werdykt, że wstydzi się wypłynąć w nieznaną dal, wprost ku niepewnym wodom zezwierzęcenia.
Postanowiłam sama objąć tę drogę, przejmując inicjatywę: cmoknęłam mojego kochanka na pożegnanie w usta, a następnie oburącz starałam się zrzucić jego pasek od spodni. Z pomocą Kajetana prędko mi się to udało, a umówmy się: rozporek był tylko kwestią formalności do rychłego odhaczenia!
Z markowych majtek wyskoczył na mnie dosyć mały, choć w odwodzie solidnie gruby penis. Uklękłam teatralnym ruchem, a następnie na pokaz, połknęłam całe przyrodzenie Kajetana, który odruchowo położył rękę na rękę na swojej szyi. Zamknął błogo oczy i odprężał się, jakby co najmniej znajdował się w południe na plaży w Sopocie! W innych okolicznościach wybuchnęłabym śmiechem, lecz postanowiłam zwyczajnie zająć się swoją robotą…
Oparłam moje dłonie o biodra mężczyzny i zaczęłam pojedynczymi ruchami oblizywać główkę penisa: nie były to specjalnie dokładne ruchy, miały one zastawić iluzyjną pułapkę, jakbym nie wiedziała co ja robię…a prawda była zdecydowanie zgoła inna!
Jedna z moich dłoni jakby “przypadkowo” spadła w dół i zaczęła masować jajka Kajetana. Drugą natomiast postanowiłam złapać za podstawę członka, którego zaczęłam nagle dokładnie oblizywać co do milimetra, uwzgledniając szczególnie najwrażliwszą cześć penisa, czyli wiecznie pragnących nowych wrażeń główkę! Tempo oralnej przyjemności zmieniło się z zrównoważonego, wprost do galopującej szybkości, która nie znała słowa “stop”!
Rozumieliśmy się bez słów: chciałam w końcu przejść do konkretów, lecz ku mojemu zaskoczeniu, w tej samej chwili, z ziemi poderwał mnie Kajetan. Pocałował mnie namiętnie z języczkiem, a następnie bezceremonialnie obrócił mnie tyłem do siebie.
- Podwinę sobie tę sukienkę, a potem przejdźmy do działania…
Zrobił tak jak powiedział i na widok mojego tyłka…aż wlazł do mieszkania! Lekko zdziwiona, odwróciłam swoją główkę z wymalowanym pytającym wyrazem na twarzy. Mężczyzna niósł w dłoni prezerwatywę: Boże, jak mogłam zapomnieć o tak oczywistej rzeczy! Kajetan prędko rozdarł swoimi zębami materiał kryjący gumkę, a następnie założył ją z wprawą na swojego grubego kutasa…
I wrota rozkoszy, stanęły przed nami otworem!
Zsunął w dół stringi, a następnie trzymając twardo za moje pośladki, jakby niepewnie włożył swoje przyrodzenie…z jego perspektywy musiało to wyglądać dosyć zjawiskowo! Rozmiary mojego tyłka swoją skalą zdeklasowały jego penisa dosyć gwałtownie! Lecz to nie sprawiało, że od razu ten seks będzie należał do tego z najgorszych, co to, to nie!
Kajetan przywarł do mojego ciała mocno, a następnie chwycił mnie za moje barki. Poruszał się we mnie miarowymi, niezbyt szybkimi, ale stanowczymi ruchami. Nie poruszał się zbytnio, po prostu wykonywał tylko ruchy swoimi biodrami. Było można po tym poczuć, że ma się do czynienia z facetem, który nie raz był w łóżku.
Za każdym razem wkładał całe swoje przyrodzenie po to, aby je wycofać i ponownie włożyć je wprost do mojej cipki, która zaciskała się na penisie, nie chcąc wypuścić go z moich objęć! Pod wpływem siły mojego kochanka, mimowolnie kołysałam się do przodu i do tyłu: Jezusie słodki, jak mi było dobrze! Nakręcało mnie szczególnie świadomość, że robiliśmy to na balkonie i dosłownie każdy mógł nas teraz potajemnie obserwować!
Choć musiałam przed samą sobą przyznać…czułam lodowaty dreszcz na karku, który podpowiadał mi, że niechciany wzrok mi się przyglądał…
Jęknęłam przeciągle, chwytając się jeszcze mocniej barierki balkonu. Stękałam zachęcająco, a mój partner jedynie ciężko oddychał. Odwróciłam swoją głowę w jego kierunku: robił tak głupią minę, że po raz drugi tego wieczora, wstrzymałam się od raptownego śmiechu! Marszczył się, robił coś dziwnego ze swoimi brwiami, a jednocześnie jego usta łączyły się w krzywy grymas.
Moje przemyślenia na temat min Kajetana zniknęły, gdy oburącz chwycił za moje pośladki, którym sprzedał solidnego klapsa. Zapiekły mnie one z przyjemności, lecz była to zaledwie płotka w porównaniu z faktem, że mojemu kochankowi puściły wszelkie wodze granic i zaczął mnie ostro posuwać do takiego stopnia, że obawiałam się, że siłą penetracji ma zamiar zrzucić mnie z balkonu!
Jęczałam jak najęta, nie mogąc zapanować nad sobą: ta ostra jazda szczególnie zapadła w moje serce! Uwielbiałam taki seks: szybki, intensywny i bez przesadnych zobowiązań! Taki stosunek pozwala uwolnić całą siebie, nie martwimy się wtedy o to, co pomyśli drugi człowiek, a po prostu jedziemy na pełni żywiołu!
W końcu zadyszany Kajetan padł na moje plecy, a ja zachichotałam skrzętnie.
- Zmęczony, co? – zapytałam, wbijając szpilkę we wrażliwą męską dumę.
- Dlatego, że ja tutaj tylko się ruszam – odpowiedział kochanek, podejmując rękawicę wyzwania.
- To chodźmy na tę twoją kanapę i tam Cię dosiądę…tu się czuję jakoś dziwnie obserwowana.
Tak jak powiedziałam, tak też uczyniliśmy. W moment rozłożyliśmy kanapę, a następnie Kajetan położył się wygodnie na samym jej środku. Nie potrzebowałam choćby najmniejszej zachęty: już po chwili moją lodowatą dłonią, włożyłam przyrodzenie wprost do mojej cipki. Złapałam się za dobrze zbudowaną klatkę piersiową mojego kochanka, a następnie powolnymi ruchami, zaczęłam się unosić na członku Kajetana. Był on wprost idealnie dostosowany do tego typu pozycji: wygodnie się go ujeżdzało, co w połączeniu z niebagatelną przyjemnością, sprawiało zdecydowanie pozytywne znaczenie!
Więc tak to się ciągnęło: Kajetan swoimi ciepłymi dłońmi obmacywał moje jędrne piersi, a ja podskakiwałam na jego penisie, nie szczędząc mu przy tym kanonady jęków rozkoszy. Przymknęłam oczy, aby móc jeszcze bardziej skupić się na przyjemności, lecz…dalej czułam się nieswojo, obserwowana przez niechcianą parę oczu. Zbagatelizowałam ten myśl: kto Cię babo podgląda w prywatnym mieszkaniu twojego kochanka?! No to jakaś kompletna fanaberia!
Kanapa trzęsła się w najlepszę, gdy oddałam inicjatywę w ręce Kajetana: nie miałam wtedy głowy do jakichkolwiek myśli. Posuwał mnie tak ostro, że moje jęki definitywnie mogli usłyszeć sąsiedzi pomimo dzielącej nas twardo ściany. Byłam pochylona nad nim do takiego stopnia, że połączył nas namiętny pocałunek, a mój biust obijał się o klatkę piersiową kochanka.
- Zaraz dojdę… – oznajmił Kajetan, nie mogąc powstrzymać się od głębokich oddechów.
- Rżnij mnie do samego końca, błagam… – wyjęczałam, czując nadchodzący orgazm mojego kochanka.
I poszło: mężczyzna głośno jęknął, zaczynając dochodzić. Gdy tylko wydał z siebie cały owoc, miękki penis wyszedł z mojej pochwy, opadając leniwie na przepocone ciało Kajetana.
- Masz dość? – zapytałam prowokacyjnie, dysząc z braku kondycji.
- Dopiero co się rozkręcam – oznajmił, łącząc ponownie nasze usta w namiętnym pocałunku.
I tak całą noc…była to naprawdę upojna noc, której nie zapomniałam. I nie tylko z tego powodu…
***
Otrzymałam tego maila, gdy siedziałam na wykładzie. Jednak uprzedził go o kilka sekund wiadomość Kajtka…
- Ej, podasz mi numer do twojego konta bankowego?
- A po co Ci moje konto bankowe?
- Zobaczysz.
Naiwna podałam mu ten ciąg liczb, a następnie przyglądnęłam się mailowi, którego jedyną treścią był link…link do strony porno?! Z bijącym sercem i trzęsącymi dłońmi, otworzyłam okno incognito w przeglądarce, podejrzewając, co tam zobaczę. Moje ostrzegawcze dreszcze, nie myliły się…rzeczywiście byłam podglądana.
Przez lodowate oczy nieproszonych kamer, które uwieczniły cały nasz wieczór.
To wszystko wydarzyło się ledwie tydzień temu, a koleś zdążył wszystko zmontować! Każdy najmniejszy szczegół został nagrany: to jak wchodzę do jego mieszkania, myję ręce w łazience, poprawiając przy okazji szminkę, kończąc na całej nocy, którą spędziliśmy razem! Były jednak dwa czynniki, które mnie względnie uspokoiły…
Film był zaznaczony jako prywatny: tylko osoby z linkiem mogły go zobaczyć i na szczęście, tylko ja zaliczałam się do grona widzów. Po drugie, przejrzałam ten filmik i Kajtek był na tyle “wspaniałomyślny”, że ocenzurował moją twarz: byłam anonimowa! Przynajmniej tyle, choć jak go dorwę…
- Coś ty odpierdolił kutasiarzu?
Oddech znacząco przyspieszył i poczułam, jak tracę kontrolę we własnych nogach. Mimo to wstałam, zabrałam laptopa i bez żadnej wymówki, opuściłam salę wykładową. Bardziej blada niż zwykle opuściłam ściany Uniwersytetu Rzeszowskiego. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić: panika mi podpowiedziała, że wypadałoby zjeść obiad. Zawsze zajadałam stres, a to co teraz zobaczyłam, przekraczało skalę jakiegokolwiek stresu, który kiedykolwiek przechodziłam…
- Przelałem na twoje konto cztery tysięce złotych. Wyślę drugie tyle, gdy pozwolisz mi opublikować materiał bez cenzury.
Opadłam bezwiednie na ławkę, łapiąc gwałtownie powietrze: mogłam przygarnąć ponad osiem tysięcy złotych! Adrenalina pompowała mi nerwowo krew i podpowiedziała mi w przypływie emocji, jaką decyzję podjąć…
- Daj mi te pieniądze i spierdalaj z mojego życia. Już nigdy się nie zobaczymy i miej se ten swój pieprzony filmik i wal do niego do woli!!1111!11!
Dopiero teraz poczułam, jak ludzie zaczęli mi się dziwnie przyglądać: narzuciłam na swoją twarz maskę uśmiechu i jak gdyby nigdy nic, skierowałam się ku galerii, która znajdowała się po drugiej strony ulicy. Nie wiedzieć czemu, ale czułam się co najmniej, jakby cały Rzeszów mi się przyglądał i mnie obgadywał!
- Ta głupia kurwa sprzedała się za pieniądze!
- Zero poszanowania do swojego ciała!
- Zawsze wiedziałam, że właśnie taka jesteś…nie tak Cię wychowywałam ty szmato!
Ten ostatni głos…ten ostatni głos, to akurat od zawsze dudnił w mojej głowie. Skierowałam się wprost do pobliskiej łazienki, w której puściły mi nerwy: musiałam to wszystko wypłakać, żeby spłynęło to po mnie…
C.D.N.
brak komentarzy