Walka z wiatrakami (III)
4 października 2016
Walka z wiatrakami
Szacowany czas lektury: 23 min
Tylko poprzez doświadczenie śmierci człowiek może w pełni zakosztować życia.
Nie pamiętam kto wypowiedział te słowa, ale po półrocznym pobycie w Afganistanie zgadzając się z tą sentencją, zakosztowałem dosyć sporo tego życia. Dla mnie misja w tym kraju była głupia i bezsensowna tak jak wszystko to, co robili Talibowie i inne grupy powstańcze. Na moich oczach zginęło tak wielu bojowników i cywili, w dodatku niepotrzebnie. Na początku służby pomyślałem, że będzie to krótka wyprawa i szybki powrót do domu, do ukochanej. Wmawiałem sobie, że to w końcu tylko sześć miesięcy i zleci w okamgnieniu. Chyba, że bym zginął, oczywiście. Jednak nawet gdyby się tak stało, umarłbym szczęśliwy. Niestety dni spędzone tutaj ciągnęły się w nieskończoność. Każdy następny wydawał się być dłuższy od poprzedniego.
Sił dodawała mi myśl o Majce, to, że czeka z utęsknieniem na mój powrót do kraju i oczywiście świadomość tego, że kocha mnie ponad życie. Będąc tak daleko od niej zrozumiałem, że wszystko może istnieć. Również wieczna miłość. Bo człowiek potrzebuje takich rzeczy, potrzebuje wiary, że ktoś o nim myśli i się opiekuje.
Boże, jak ja ją bardzo kocham. Ta myśl pojawiała się każdego dnia w czasie mojego pobytu w Afganistanie.
Pierwsze tygodnie misji były bardzo spokojne i nudne. Razem z Tomkiem praktycznie nie opuszczaliśmy bazy. Najpierw mieliśmy się zaklimatyzować i przyzwyczaić do nowego miejsca. Służący tutaj żołnierze dzielili się na dwie grupy. Jedni zachwyceni pobytem tutaj. Widać było, że rozpierała ich energia i chęć walki. Drudzy, to ludzie przebywający tu z konieczności. Widać było, że to nie jest miejsce dla nich, mieli to wypisane na twarzach. Smutek, tęsknota, a nawet strach. Ja znajdowałem się gdzieś pomiędzy tymi dwoma grupami. Tęskniłem, to fakt, nawet bardzo. Jednak nie czułem się tu całkiem obco, szkoła oficerska w jakimś stopniu przygotowała mnie do takich przygód.
Mój przyjaciel Tomek stał na czele tej pierwszej grupy. Czuł się tutaj jak ryba w wodzie. To jest urodzony wojownik. Nie lękał się niczego, ani nikogo. Zawsze powtarzał:
- Po co żyć, jeśli nie czujesz, że żyjesz?
Po miesiącu nudnej służby w bazie, zostaliśmy z Tomkiem przydzieleni do jednostki wykonującej misje wywiadowcze. Przeszliśmy i zwiedziliśmy wiele kilometrów tego dziwnego dla mnie kraju.
Wiedziałem, że to, iż czynimy dobro, nie oznacza, że zło nas nie odnajdzie. Nikt nie jest skazany na zwycięstwo. Mogliśmy wygrać, ale równie dobrze mogliśmy zginąć. Jednak głównie były to spokojne akcje, tubylcy nie robili większych problemów, niż tych jakich się spodziewaliśmy. Sytuacje w których musieliśmy używać broni, niekoniecznie z niej strzelając, mogłem policzyć na palcach obu rąk. Wbrew pozorom misja w Afganistanie pod względem bojowym, upłynęła dla mnie dość spokojnie.
Zdecydowanie więcej działo się po wykonaniu zadania i powrocie do jednostki. Rzadko kiedy spędzaliśmy wieczory w barakach. Tak jak w latach spędzonych w wojsku, w zwyczaju mieliśmy wypady do barów po zapadnięciu zmroku. Nie brakowało takich miejsc. W większości były to tanie speluny, ale zdarzało nam się odwiedzić nieco lepsze. Przed wejściem do baru o lepszym standardzie zawsze można było spotkać młode, potrzebujące pieniędzy dziewczyny. Starałem się na nie nie patrzeć, nie chciałem zwracać na siebie uwagi. Brakowało mi Majki i zbliżenia fizycznego. Po całym miesiącu spędzonym we dwójkę, półroczny post wydawał mi się być ogromną karą. Hormony buzowały, a testosteron szalał w organizmie.
Kilka razy byłem bliski skapitulowania. Przykładem może być wieczór spędzony w barze po wyjątkowo ciężkim dniu, w którym zlikwidowaliśmy dwóch bojowników. Musieliśmy odreagować. Postanowiliśmy w tą noc dać mocniej w „palnik”. Piliśmy ostro i dosyć szybko. Siedzieliśmy na wysokich stołkach przy barze rozmawiając.
- Co zamierzasz zrobić po powrocie do Polski? – spytałem przyjaciela.
- Jak to co? Nie wiesz? – Tomek przerwał na chwilę – Oczywiście zaraz po powrocie będę starał się o wyjazd na następną misję. Niekoniecznie będzie musiał to być Afganistan. Jest tyle innych miejsc do zwiedzenia.
Z głupkowatym uśmiechem na twarzy wziął łyk podłego drinka.
- Chory pojeb – powiedziałem podsumowując jego plany.
Stężenie alkoholu w naszych żyłach było już wysokie więc mój komentarz wywołał wybuch śmiechu z obu gardeł.
Gdy się uspokoiliśmy, Tomek zapytał:
- A Ty? Co będziesz robił po powrocie?
Zamyśliłem się.
- Oświadczę się Majce i na pewno już nie wyjadę na misje. Wolałbym zostać na miejscu, myślę, że stanowisko oficera strategicznego byłoby dla mnie najlepsze – odpowiedziałem i zapatrzyłem się w drinka.
Po dłuższej chwili dodałem:
- Chcę być cały czas przy niej. Zbyt wiele lat spędziliśmy osobno, więc nie chcę znowu jej opuszczać.
- Podziwiam cię, stary i czasami zazdroszczę.
Po godzinie czasu, gdy byliśmy już bardziej pijani, podeszły do nas dwie młode prostytutki. Tomek, od razu skupił się na tej ładniejszej. Posadził ją sobie na kolanie i zamówił drinka. Druga stanęła obok mnie i patrzała na koleżankę już pijącą alkohol. Tomek nie marnował czasu i jego ręce badały ciało i krągłości dziewczyny. Zaśmiałem się cicho, dopiłem drinka i już miałem wstawać z krzesełka, gdy poczułem dłoń drugiej dziewczyny na swoim ramieniu.
Obejrzałem się i zaskoczony spojrzałem na nią. Była młoda, bardzo młoda i nieco przestraszona. Doszedłem do wniosku, że nie ma jeszcze nawet dwudziestu lat.
Tomek chwilowo przerwał pieścić panienkę i powiedział:
- Rafał, cokolwiek zrobisz i cokolwiek się tu stanie, to wszystko zostanie między nami.
Patrzałem na niego zaskoczony, a dziewczyna użyła drugiej ręki i obie położyła mi na klatce piersiowej. Byłem oszołomiony i poczułem rosnącą erekcję w spodniach. Już chciałem przymknąć oczy i zatracić się w tych czułościach, gdy nagle mój umysł otrzeźwiał i uświadomiłem sobie co robię.
Gwałtownie zrzuciłem ręce prostytutki z mojego torsu i szybko wyszedłem z baru nawet nie kończąc drinka. Stanąłem przed wejściem i odetchnąłem. Jezu, było tak blisko, pomyślałem. Cała ta sytuacja sprawiła, że niemal całkiem wytrzeźwiałem.
Wróciłem do bazy. Ogarnęła mnie przytłaczająca samotność. To nie świadomość bliskiej śmierci dzisiejszego dnia pozbawiła mnie nagle całej silnej woli, tylko to, że jestem tutaj sam, bez nikogo, bez tych, których kocham, bez Majki...
Wchodząc do swojego baraku uświadomiłem sobie, że jest dopiero północ. Dokonałem szybkich obliczeń i stwierdziłem, że w Polsce jest 21:30. Pomyślałem, że to dobry czas na rozmowę z Majką. Otworzyłem piwo ukryte na czarną godzinę, włączyłem laptopa i uruchomiłem Skype’a.
Miałem szczęście, Majka właśnie była podłączona do sieci. Nawiązanie połączenia trwało kilkanaście sekund, a potem na ekranie zobaczyłem ją.
Jak zawsze, nie mogłem się nacieszyć tym widokiem. Była piękna, a jej widok sprawił, że moje serce zaczęło bić szybciej. Siedziała w samym szlafroku, a włosy miała mokre. Doszedłem do wniosku, że właśnie przed chwilą musiała wyjść spod prysznica. Ucieszyła się, gdy mnie tylko zobaczyła, a na jej twarzy pojawił się ten cudowny uśmiech, który zauroczył mnie od dnia naszego poznania.
- Cześć skarbie – powiedziała. – Tak strasznie się za Tobą stęskniłam
Rozmawialiśmy około godziny, opowiadałem o dzisiejszym dniu, chyba najkrwawszym w czasie całej misji. Majka słuchała skupiona i trochę przestraszona, gdy skończyłem opowiadać, powiedziała:
- Rafał, tak strasznie się o Ciebie boję.
Nawet przez przesyłaną transmisję o niedużej rozdzielczości widziałem na twarzy Majki troskę, nie mogła i chyba nie chciała ukryć swojego strachu.
- Nie martw się malutka, nie dam się tutaj zabić. Nie teraz, gdy w końcu cię odzyskałem.
Jej uśmiech zmieszany z łzami rozświetlił dla mnie noc.
- Majka, ja tu bez Ciebie usycham, brakuje mi twojej bliskości – Ona przechyliła głowę i puściła mi oczko. – I oczywiście nie mogę wytrzymać bez twojego boskiego tyłeczka.
Roześmiała się.
- Jeszcze trochę i zacznę jechać na ręcznym – dodałem ze śmiechem.
- O nie, ty zboczuchu!
Uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Proszę, zrób to dla mnie.
- Co… co ty masz na myśli?
- No wiesz. Jakiś mały pokaz.
Wybuchła śmiechem.
- O nie, zapomnij – powiedziała dalej się śmiejąc.
- No proszę, chcesz żebym zwariował tutaj z braku takich widoków?
Udawała, że się zastanawia, ale ja wiedziałem, że podjęła decyzję już wcześniej.
Nieco rozchyliła poły szlafroka, a na mojej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. Wysunęła zwinny języczek i przejechała nim po cudownie czerwonych wargach. Spojrzała prosto w obiektyw kamerki internetowej i wysłała mi buziaka na odległość, potem wsadziła rękę pod materiał szlafroka i przygryzła dolną wargę. Gwałtownie zrzuciła z ramion szlafrok i nagle moim oczom ukazały się niewielkie, ale piękne piersi. Drobnymi palcami uszczypnęła swoje twardniejące sutki, zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Głośno wypuściła powietrze z ust, a ja wpatrywałem się w ekran jak zahipnotyzowany. Usłyszałem jej ciche jęki, gdy jedną dłonią zaczęła ugniatać pierś, a drugą zjechała w dół, ku owocowi swojej rozkoszy. Musiało jej to sprawiać ogromną przyjemność, bo widziałem jak oblizuje usta, a środkowym palcem masuje swoją wilgotną łechtaczkę.
Poczułem, że mój penis nabrał już męskich kształtów i miałem tak wielką ochotę wziąć ją w ramiona i nabić na siebie. Mocno podrzucać ją biodrami do góry, by gwałtownie opadała z powrotem na moją twardą męskość, wypełniając każdy milimetr jej wspaniałej kobiecości.
Majka przekręciła się lekko na fotelu, usiadła prawie bokiem. Postawiła stopę na oparciu i wtedy moim oczom ukazał się piękny widok jej starannie wygolonej szparki.
Mogłoby się wydawać, że zapomniała o całym świecie, kilometrach, które nas dzielą i o tym, że ją obserwuję. Mocno jeździła paluszkiem po mokrych wargach, a palce drugiej dłoni wkładała głęboko w swoją otchłań. W chwili, gdy przez jej ciało przeszedł dreszcz, jedną ręką złapała się oparcia fotela i wygięła do tyłu. Jej ciało przybierało różne pozycje i słyszałem jak głośno jęczy w chwilach erotycznego uniesienia. Na koniec by podniecić mnie jeszcze bardziej, wyciągnęła mokre palce, wsadziła do buzi i dokładnie oblizała.
Tego było dla mnie za wiele, nawet nie wiem kiedy ani jak wystrzeliłem jak wulkan w spodnie. To było niesamowite uczucie. Po chwili szał minął, a ja powróciłem do realnego świata.
Takich pokazów Majka zgotowała mi jeszcze wiele podczas mojego pobytu na misji. Ten dziwny rodzaj seksu na odległość nie mógł się równać z prawdziwym zbliżeniem, ale był to jedyny sposób na poczucie swojej bliskości będąc tak daleko od siebie. Zachowałem wspomnienia z tych pokazów głęboko w pamięci, tak jak czasem pakujemy stare rzeczy i chowamy je na strychu, nigdy nie zamierzając ich wyjmować, ale nie potrafimy się ich pozbyć.
Boże, jak chwiejna jest równowaga. Granica między wiarą i niewiarą jest taka niepewna. Przekonałem się o tym w sposób najokropniejszy z możliwych w ostatnim miesiącu mojego pobytu w Afganistanie.
Nigdy nie wiemy wszystkiego o tych, których kochamy. I może, jeśli dobrze się nad tym zastanowić, nie wiemy wszystkiego nawet o nas samych.
W ostatnich tygodniach misji do naszej jednostki przyjechała nowa pani oficer zajmująca się zaopatrzeniem.
Agata, tak miała na imię. Było tutaj niewiele kobiet, więc od razu wpadła wszystkim w oko. Była ładna, naprawdę mogła pochwalić się swoją urodą. Wysoka, wysportowana z krótko ostrzyżonymi blond włosami. Duży biust był tylko podkreśleniem jej wdzięku. Po pierwszym spotkaniu, Tomek podsumował ją słowami:
- Twarda laska, nie da żadnemu. Chyba, że ona bardziej będzie tego chciała.
Stykaliśmy się z nią bardzo często i nasze kontakty układały się bardzo dobrze. Była zabawna, lubiła pożartować i pośmiać się.
Jednego wieczoru z braku innych zajęć, mieliśmy iść w trójkę do baru napić się piwa. Jednak Tomek, jak to Tomek na godzinę przed wyjściem stwierdził, że dzisiaj zostaje i nigdzie nie wychodzi, argumentując złym samopoczuciem. Zbyt dobrze go znałem i wiedziałem co ma w planach. Oczywiście z jego samopoczuciem wszystko było dobrze, po prostu chciał sprowadzić sobie panienkę i dymać ją całą noc. Stwierdziłem, że mogę iść z Agatą sam, przecież to nic złego, zwyczajne wyjście do baru. Pójdę, wypije kilka piw, pogadamy i wrócę do siebie.
I tak zrobiłem. Poszliśmy do knajpy, zajęliśmy stolik w ciemnym rogu sali. Agata usiadła obok mnie i dużo o sobie opowiadała. Zadawała mi też pytania o mnie, o moim życiu prywatnym i planach na przyszłość. Gdy opowiedziałem dowcip to roześmiała się słodko, odrzucając głowę do tyłu. Zapach jej perfum był ostry ale przyjemny. Tak samo jak ona. Agata była pełna życia, śmiała się, żartowała i widać było, że niczego się nie obawiała. Po kilku następnych kolejkach zauważyłem, że coraz odważniej ze mną flirtuje. Niby przypadkiem otarła swoją dłonią po moim przedramieniu, a ja nie cofnąłem ręki. Zarumieniła się, przygryzła dolną wargę i przysunęła jeszcze bliżej. Zmieszałem się i postanowiłem to skończyć.
- Wiesz, zrobiło się późno – odstawiłem szklankę i wstałem. – Dlatego muszę już iść.
- Wystraszyłam cię? Przepraszam, nie idź jeszcze, miło się gada. To teraz ja postawię kolejkę.
Zastanowiłem się i postanowiłem zostać jeszcze chwile.
Zostaliśmy o wiele za długo. Agata miała mocną głowę, ja zresztą też.
Wracając do bazy sam miałem „bałagan” w głowie, a jeszcze do tego musiałem wziąć Agatę pod ramię, bo nieco się zataczała.
Gdy zatrzymaliśmy się pod drzwiami do mojego baraku, pod wpływem impulsu zaprosiłem Agatę na rozchodniaczka do siebie. Zgodziła się od razu, a ja nie wiedziałem jak wielki popełniłem wtedy błąd.
Mój barak był urządzony bardzo po spartańsku, miałem niewiele rzeczy. Jedynymi cennymi dla mnie przedmiotami były: laptop i stojące obok niego zdjęcie Majki.
Agata rozglądała się przyćmionym wzrokiem po wnętrzu, by zatrzymać spojrzenie na zdjęciu.
- To pewnie ją tak bardzo kochasz – stwierdziła.
- Tak… - odpowiedziałem i wyciągnąłem z półki na wpół wypitą flaszkę podłej whisky.
Agata zaczęła cicho chichotać.
- O co ci chodzi?
- Hahaha – wybuchła podpitym śmiechem. – Nie sądzisz, że to śmieszne? Ona jest tak daleko stąd, a ty pijesz tu ze mną whisky sam na sam.
- Nie wiem co w tym śmiesznego – powiedziałem, ale patrząc na jej rozbawienie nie mogłem się nie roześmiać.
- Nieźle dałaby ci popalić, gdyby to zobaczyła.
- Pewnie przestałaby się do mnie odzywać.
Naszym śmiechom nie było końca, a Agata prawie popłakała się ze śmiechu.
Stuknęliśmy się szklaneczkami i wypiliśmy jednym haustem.
- Jak to dobrze czasami rozluźnić się w towarzystwie takiego faceta jak ty.
- A co, takie ze mnie ciacho? – powiedziałem śmiejąc się.
- Eh, twoja kobieta nawet nie wie jakie ma szczęście.
- Przesadzasz, jestem tylko zwykłym żołnierzem.
- Dla niektórych jesteś kimś zupełnie więcej niż tylko żołnierzem – zrobiła pauzę i po chwili zapytała wyciągając rękę z pustą szklaną. – Nalejesz mi jeszcze jednego?
- Jasne – powiedziałem i spełniłem jej prośbę.
Znowu wypiliśmy i zauważyłem, że Agata ma już trochę dość.
Jednak ona podeszła i chwyciła mnie za rękę. Spojrzałem na nią, jakbym chciał powiedzieć: Co ty, do cholery, wyprawiasz?
Przypomniałem sobie jak bliski byłem skapitulowania tego wieczoru, gdy przysiadły się do nas dwie prostytutki. Wiedziałem, że nie mogę znowu dopuścić do siebie innej kobiety, nawet pijany i podniecony tą ładną oficer.
Przysunęła się jeszcze bliżej mnie i otarła swoim udem o moje. Momentalnie poczułem ciśnienie rosnące w moich spodniach. Chciałem odepchnąć ją, nawrzeszczeć i uciec jak najdalej, ale nie mogłem tego zrobić, stałem jak wmurowany w podłogę. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć.
- Nie możemy tego robić – wyszeptałem. – Musisz wracać do siebie.
- To nic złego – wymruczała do mojego ucha.
Pachniała papierosami i alkoholem, zupełnie obcy był dla mnie ten zapach. Jednak po kilku drinkach nie był on nie do wytrzymania.
Agata nagle, szybkim ruchem wsadziła mi rękę do spodni i wzięła w garść twardego penisa.
Drgnąłem jak porażony prądem.
Zamknąłem oczy. Poczułem się tak niesamowicie dziwnie. Już wcale nie pragnąłem zaspokoić swojej potrzeby, a podniecenie minęło.
Przed oczami zobaczyłem Majkę. Stała oświetlona wieczornym słońcem tak jak kilka lat temu w wielkim salonie mojej babci. Widziałem jej śliczne, rude, lśniące włosy. Niewinne spojrzenie, które obawiało się spocząć na mojej twarzy. A potem jej uśmiech wywołany naszą rozmową. Na koniec moim oczom ukazała się zapłakana twarz na wzgórzu, w dniu, w którym się rozstaliśmy na sześć lat.
Gwałtownie ocknąłem się i otworzyłem oczy. Poczułem złość tak wielką, jak nigdy w życiu. Agata zobaczyła na mojej twarzy zmianę nastroju i chciała coś powiedzieć, jednak ja ją uprzedziłem, mówiąc stanowczo:
- Odejdź.
- Nie, to nic nie będzie dla nas znaczyć, nie bój się.
- Zabieraj te łapy! – wykrzyknąłem i odepchnąłem ją mocno, bardzo mocno.
Była pijana, więc zatoczyła się i upadła na podłogę. Trochę pożałowałem, że zachowałem się tak ostro, ale zasłużyła na to. Za moment szybko się pozbierała i doskoczyła do mnie uderzając otwartą dłonią w twarz.
- Ty podły sukinsynu! Myślisz, że możesz tak ze mną pogrywać?!
- Myślę, że mogę, bo okazałaś się być zwykłą dziwką. Wcale nie różnisz się od tych panienek stojących na ulicy.
- Ty naiwny idioto, myślisz, że ta twoja ruda cipka nie puszcza się na lewo i prawo gdy jest sama i nie ma kto ją przelecieć?!
Wpadłem w szał, nie mogłem pozwolić żeby ta szmata tak o niej mówiła. Doskoczyłem do Agaty jednym krokiem, złapałem ją za ramiona i potrząsnąłem wrzeszcząc:
- Ty pizdo, nie możesz tak o niej mówić!
A potem popchnąłem ją na ścianę. Mocno uderzyła plecami w goły tynk.
- Wynoś się, ale już – syknąłem.
- Ani mi się śni. Już dawno nie widziałam takiego kina. Żal mi cię – odpowiedziała z pogardą.
- Okej, w takim razie ja wychodzę, ale jak wrócę to ma cię tu nie być.
Wychodząc, spojrzałem przez ramię. Agata skupiała wzrok na zdjęciu Majki i moim komputerze.
Ludzie często mówią, że tan świat jest chory. Nawet nie wiedzą, jak bardzo.
Kiedy wróciłem do siebie, Agaty już nie było, ale kiedy obudziłem się rano, czułem się podle, jak ostatni kretyn. Chciałem, żeby to wszystko się już skończyło, chciałem od razu wracać do kraju. Niestety do końca misji zostały jeszcze dwa tygodnie.
Postanowiłem zadzwonić do Majki, chciałem usłyszeć jej głos. W tym dniu wyjątkowo mi jej brakowało, po prostu chciałem poczuć, że o mnie myśli.
Wybrałem numer do niej, ale nie odebrała. Dziwne, pomyślałem, odbierała zawsze i wszędzie, bez względu gdzie była i co robiła. W ciągu godziny próbowałem skontaktować się z nią pięciokrotnie. Później zacząłem wysyłać smsy. Jednak bez skutku.
Coś było nie w porządku.
Wieczorem, kiedy wróciłem do baraku postanowiłem poszukać szczęścia na skypie. Okazało się to bezskuteczne, nie mogłem się z nią skontaktować.
Patrząc w ekran komputera dostrzegłem nową ikonkę na pulpicie. Nie przypominałem sobie, żebym instalował ostatnio jakiś nowy program, ani nie ściągałem nowych plików. Odruchowo kliknąłem dwukrotnie w ikonkę.
Plik okazał się być filmikiem, a to co na nim zobaczyłem odmieniło moje życie.
Łatwiej radzić sobie z pewnością i bólem niż z niepewnością i lękiem przed tym, co się może stać.
Filmik nagrany był w moim baraku.
Na wąskim łóżku leżała kołdra, a pod nią pewnie koc. Wyglądało jakby ktoś pod nią leżał. Obok na łóżku leżała moja koszulka, a na podłodze spodnie. Posłanie znajdowało się na drugim planie, natomiast na pierwszym, ujrzałem nagą Agatę tańczącą jak prostytutka na rurze. Masowała swoje miejsca intymne, a jej ciało wyginało się niczym cięciwa. Widać było, że jest pijana.
Po krótkim pokazie, na koniec filmiku, Agata podeszła do łóżka i pomasowała wzgórek imitujący moją postać.
- Patrz, jak zmęczony jest twój ogier po kilkugodzinnym rżnięciu – powiedziała do kamery z podłym uśmiechem na twarzy.
Filmik nagle skończył się, a ja zamarłem na kilka sekund. To niemożliwe – pomyślałem. Ja nic takiego nie zrobiłem i wiedziałem, że mam rację.
Po kilku sekundach świat zawalił mi się po raz drugi w życiu. Sprawdziłem skrzynkę elektronicznej poczty i zobaczyłem, że filmik został wysłany do Majki.
Zrozumienie przyczyny dla której Majka nie chciała się ze mną kontaktować, okazało się teraz bardzo proste. Mój świat runął jak domek z kart. Wybiegłem z baraku i stanąłem po środku jednostki, tam, gdzie nie było żywej duszy. Przykucnąłem i schowałem twarz w dłoniach. Okrzyk wydobyty z mojego gardła wydawał się być cichy jak przelot muchy. Nikt mnie nie usłyszał, a w tym momencie przypomniała mi się oczywista prawda, że świata nic, a nic nie obchodzi nasz los ani nasze problemy. To nigdy do nikogo nie dociera. Czy wszyscy pozostali nie powinni zwrócić uwagi na to, że nasze życie legło w gruzach?
Dwa ostanie tygodnie spędzone w Afganistanie były najgorszym czasem w moim życiu. Nie miałem z Majką żadnego kontaktu. Dzwoniłem do niej codziennie, ale ona ani razu nie odebrała. Wiedziałem, że zaufanie to delikatna sprawa, niełatwo je zdobyć, a jeszcze trudniej odzyskać.
Nadzwyczajnym faktem nie było to, że nigdzie nie znalazłem Agaty. Ulotniła się niczym magik, nie pozostawiając za sobą żadnego śladu. Długo jej nie szukałem, bo to niczego by nie zmieniło. Albowiem Bóg pomaga tylko tym, którzy sami sobie pomagają. Pragnąłem jedynie wrócić do domu i wszystko wyjaśnić Majce.
Wyjeżdżając z Afganistanu stwierdziłem, że ludzie nigdy sobie nie pomagają. Na tym świecie każdy myśli tylko o sobie. Tu trzeba być samolubem.
Powrót do mojego miasta bardzo przypominał mi dzień, w którym wróciłem po sześciu latach z wojska.
Wychodząc z lotniska udałem się prosto do mieszkania Majki. Stojąc przed drzwiami doznałem uczucia deja vu. Wziąłem głęboki oddech i zadzwoniłem.
Nikt nie otworzył.
Po kilkunastu sekundach zadzwoniłem ponownie i usłyszałem kroki wewnątrz mieszkania. Ktoś spoglądał przez „judasza”. Zadzwoniłem jeszcze raz i po chwili drzwi się otworzyły. Stanęła w nich współlokatorka Majki.
Nie zdziwiła się, gdy mnie ujrzała.
- Rafał, jej tu nie ma – powiedziała bez przywitania. – Nie myśl, że jest taka głupia, przecież wiedziała, że dzisiaj wracasz.
- Nie wierzę ci – odpowiedziałem i wtargnąłem do środka.
Niestety Majki rzeczywiście tu nie było.
- A nie mówiłam – powiedziała kobieta, gdy stałem pośrodku pokoju mojej ukochanej.
- I tak ją znajdę – wyszeptałem wychodząc z mieszkania.
Jakiś szósty zmysł podpowiedział mi gdzie mam ją szukać. Gdy zrozumiałem, okazało się to oczywistą prawdą. No tak – pomyślałem – oczywiście, że tam będzie.
Drogę do tego miejsca znałem na pamięć, mógłbym tam trafić z zamkniętymi oczami.
Wchodząc na wzgórze obok domu mojej babci uświadomiłem sobie, że nie byłem tu prawie siedem lat, ale niewiele się tu zmieniło.
Gdy już stanąłem na samej górze, to rozejrzałem się dookoła szukając jej wzrokiem. Z początku nie mogłem jej dojrzeć, ale po chwili zauważyłem ją wpatrującą się w dół zbocza.
Stała tyłem, a ja szybko do niej podszedłem. Była tam. Moje serce eksplodowało. Obróciła się na pięcie, a ja nie mogłem się poruszyć, nie byłem w stanie mówić. Jedynie stałem i na nią patrzyłem, na jej cudowną twarz i zapłakane oczy. Miałem wrażenie, że poczucie winy zaraz rozsadzi mnie od środka. Chciałem ją przytulić, ale zrobiła mały kroczek w tył.
- Nie zrobiłem tego – w końcu udało mi się wykrztusić jakiekolwiek słowo.
Majka pociągnęła nosem i powiedziała:
- Nie mogę ci uwierzyć, widziałam…
Ledwie mogłem oddychać, ale zdołałem pokręcić głową, a po chwili powiedziałem:
- Mnie tam wtedy naprawdę nie było. Ona to wszystko ukartowała. To jest nieprawda.
Zacisnęła powieki walcząc z napływającymi łzami.
- Więc co ona tam w ogóle robiła?
- Piliśmy… Mieliśmy iść w trójkę, ale Tomek nie czuł się wtedy najlepiej.
Majka wybuchła płaczem i jednocześnie przykucnęła na ziemi. Postąpiłem podobnie chcąc ją objąć, ale ona gwałtownie odepchnęła moje ramiona.
- Próbujesz mi powiedzieć, że do niczego między wami nie doszło?
- Tak – odpowiedziałem nie wiedząc czy to jest do końca prawda.
- Nie potrafię w to uwierzyć…
Zaufanie to nie jest coś, co się posiada. To coś, czym się obdarza.
Zrozumiałem, że muszę jej powiedzieć wszystko, nie omijając niczego.
- Odkąd cię poznałem nie dotknąłem żadnej innej kobiety w sposób taki, jaki dotykam ciebie. Nie zgrzeszyłem z nikim z przez cały ten czas. Nawet z nią. Nigdy jej nie dotknąłem, to tylko ona…
Nie mogłem dokończyć.
- Co ona?! – wykrzyknęła Majka, nagle podnosząc na mnie spojrzenie.
Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech.
- Wzięła go do ręki w momencie, kiedy byłem przyćmiony alkoholem – powiedziałem.
Zdziwienie na jej twarzy było tak wielkie, iż pomyślałem, że jest sztuczne.
- O nie… Ty kłamliwy sukinsynu.
Majka uderzyła mnie pięścią w twarz i zaczęła uciekać przed siebie, ale ja w porę ruszyłem w jej ślady łapiąc ją w pasie. Krzyczała, wierzgała i próbowała się uwolnić z mojego chwytu. Jednak ja nie miałem w planach jej kiedykolwiek wypuścić.
- Majka, czy ty nie rozumiesz, że do niczego nie doszło?! Po sekundzie opamiętałem się i ją odtrąciłem. A później mało co nie pobiłem. Ten filmik był tylko zemstą za to, że nie chciałem jej ulec.
Majka zmęczona walką z moim uściskiem osunęła się na ziemię. Spazmatycznie łapała powietrze, a ja kontynuowałem:
- Nie pozwólmy, żeby taka zdzira popsuła wszystko to, co jest między nami.
Spojrzała na mnie, a ja skinąłem głową, jakbym chciał powiedzieć „Tak, to prawda”.
- Tak bardzo chciałabym ci uwierzyć, ale…
Nie dokończyła, bo mocno ją objąłem. Trzymałem, najmocniej jak mogłem. Wdychałem jej cudowny zapach włosów.
W końcu oparła głowę na mojej klatce piersiowej.
- Rafał…
- Kocham cię, Majka. Kocham, słyszysz? Słyszysz jakie to proste i wspaniałe słowo? Kocham cię. Przesadzam?
Wreszcie mnie pocałowała. Ten pocałunek był świetny, znajomy i desperacki. Było w nim tyle emocji, że nawet nie starałem się ich uporządkować. Liczyła się tylko ta chwila.
W miejscu gdzie to wszystko się zaczęło, moje życie znowu obróciło się o 180 stopni.
Rozebranie Majki zajęło mi tylko kilka sekund. Sam byłem zdziwiony moją szybkością. Oboje nas ogarnęło szaleńcze pożądanie. Chcieliśmy się kochać tutaj i natychmiast. Zachowywaliśmy się tak, jakby ktoś nas gonił. Majka popchnęła mnie na plecy i runąłem na ziemię. Dosłownie zdarła ze mnie podkoszulek i urwała guzik od spodni w momencie rozpinania ich. Natrafiła na mój penis, wzięła go do ręki, pochyliła się i od razu wsunęła do swoich ust. Jęknęła głośno, a ja domyśliłem się, że chyba zdążyła zapomnieć, jak bardzo to lubiła. Szybko poruszała głową w górę i w dół, a ja wyprężyłem się i szepnąłem:
- Przestań, bo zaraz wybuchnę.
Przestała, a ja zdyszany zapytałem:
- Jak to zrobimy?
Majka bez namysłu wskazała na swoje figi, mówiąc:
- Zdejmij je ze mnie.
Złapałem za nie jedną ręką i mocno pociągnąłem. Materiał był słaby i szwy zaraz puściły.
Będąc już całkowicie naga, Majka, usiadła na mnie, nabijając się na mojego członka. Marzyłem o tej chwili przez pół roku. Wypukłości i wgłębiania naszych ciał pasowały do siebie idealnie. Spoiliśmy się w jedność i stanowiliśmy teraz całość. Było to najwspanialsze uczucie na świecie. Potem zaczęła się poruszać, na przemian wznosząc i opadając. Świadomość rozkoszy jaką jej dawałem, sprawiła, że podniecenie rozpaliło mnie jeszcze bardziej. Chwyciłem ją za pośladki i teraz sam poruszałem nią w górę i w dół. Jej łechtaczka przyciśnięta do mojego podbrzusza wyglądała zjawiskowo i w tym momencie koncentrowałem się wyłącznie na niej i chłonięciu rozkoszy.
Wyczułem, że stara się powstrzymać, czekając na mnie, by razem osiągnąć spełnienie. W końcu mocny ruch moich bioder sprawił, że przez ciało Majki przeszedł piorunujący dreszcz. Jęknęła głośno, gdy jej ciało od środka zalała fala gorącego strumienia.
Opadła na mnie, przywierając całym ciałem. Drżała na całym tułowiu, dysząc głośno.
- Jesteś kochany – powiedziała.
Uśmiechając się do siebie, założyliśmy ubrania. W dalszym ciągu nie mogłem uwierzyć, że Majka przebaczyła mi. Nie wiedziałem czy to przeznaczenie doprowadziło nas do tego miejsca, w którym obecnie się znajdowaliśmy. W sumie nie miało to znaczenia. Liczyła się tylko ta chwila, która była idealna.
- Wyjdziesz za mnie, Majka? – nagle zapytałem.
Świat nie zatrzymał się nawet na chwilę, tak jak myślałem, że będzie, kiedy ją o to zapytam. Została tylko cisza i to wzgórze, na którym staliśmy, ja i Majka.
- Oczywiście, że tak – w końcu odpowiedziała zarzucając mi ręce na szyję.
Kilkanaście miesięcy później, gdy stałem w szpitalnej sali, z moim właśnie narodzonym synkiem na rękach, pomyślałem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Leżąca na łóżku Majka była potwornie zmęczona porodem, ale mimo wszystko się uśmiechała, tym wspaniałym dziewczęcym jeszcze uśmiechem.
Z noworodkiem na rękach, podszedłem do okna. Był piękny zachód słońca, prawie taki sam, jak w dniu, w którym się poznaliśmy. Zmrużyłem oczy. Nie wiem przez jak długo stałem i spoglądałem na piękną panoramę wieczornego miasta. Dochodziło do mnie wiele dźwięków, ale ja czułem, że wszystko jest w porządku, tak jak powinno być. Wiedziałem, że teraz jest idealnie, że teraz jestem w miejscu, w którym zawsze chciałem być. Wiedziałem, że to powinno skończyć się właśnie tutaj, w taki sposób.