Wakacje (I)
1 lipca 2024
Szacowany czas lektury: 1 godz 2 min
- Kochanie, tylko nie zostawiaj mnie tam samej, ok?
Adam słyszał tę prośbę już kilkadziesiąt razy w ciągu ostatnich kilku tygodni i, mimo że rozumiał jej obawy, powoli zaczynała go już irytować. „Przecież cię tu siłą nie ciągnąłem!” – krzyczał do niej teraz w myślach.
Być może nie tak wyobrażała sobie poznanie jego rodziny. Może wolałaby krótkie spotkanie, jakąś pojedynczą kolację w wąskim gronie, najlepiej w Warszawie, najlepiej u nich w mieszkaniu, ale pewnie na mieście też byłoby przyjemnie. Może wyobrażała sobie, że każdą osobę poznaje po kolei, może wręcz na osobności, bo każdy kto ją lepiej zna wiedział, że źle się czuje w większym gronie, ale cóż... zgodziła się pojechać na dwa tygodnie na podlaską wieś to mogłaby trochę mniej teraz narzekać, dla niego to też nie będą pewnie najwspanialsze wakacje w życiu. Poza tym: to nie jego wina, że rozbiła ich prawie nowy samochód, wjeżdżając w latarnię, totalnie go kasując, powodując brak funduszy na zagraniczne wojaże. On też tu jest ofiarą!
Ale przecież nie mógł tego wszystkiego powiedzieć.
- Słońce, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Jak tylko poczujesz się źle to mów – przecież wiesz, że cały czas będę tuż obok.
Izabela, dziewczyna Adama, z każdym przejechanym kilometrem czuła większy ucisk w brzuchu. „Po co ja się na to godziłam?! Nie mogliśmy pojechać najpierw na obiad, może na jedną noc, i wrócić?”. Jej myśli non stop krążyły wokół tych wszystkich opowieści Adama o swojej rodzinie – o jego konserwatywnej mamie, o rubasznym wujku, o kuzynach i kuzynkach, wszystkich mieszkających po sąsiedzku, wszystkich głośnych, wszystkich rozmownych, otwartych, ciekawskich.
A ona, będąc w grupie, nie była rozmowna, nie była otwarta, nie była towarzyska. Sprawiała wrażenie wycofanej, cichej, niezbyt odważnej. Co było bardzo dziwne dla ludzi, których poznawała na osobności, bo w kontakcie „face to face” była przesympatyczną, rozmowną, ciekawą świata i ludzi osobą. Mało tego: jakby miała sama siebie opisać, to poznawanie nowych, ciekawych, pasjonujących ludzi wymieniłaby jako jedną ze swoich głównych zainteresowań.
Niestety, duże skupiska ludzi działały na nią paraliżująco. W zasadzie te mniejsze też. I właśnie dlatego teraz tak panikowała.
- Tylko spróbuj mnie zostawić, to wydłubię ci oczy!
- A tam, jedna lampka wina i nie będę ci potrzebny…
Tak, alkohol pomagał. Był często jedyną opcją, by nie wyjść na niepełnosprawną umysłowo. Albo gorzej: na zadzierającą nosa arogantkę – bo to też już o sobie słyszała. A alkohol pomagał. Procenty otwierały jej usta, rozplątywały język, sprawiały, że mogła w miarę normalnie rozmawiać przy stole pełnym ludzi. Musiała tylko uważać, bo ze względu na fakt, że rzadko piła, bardzo łatwo jej było z alkoholem przeholować.
- Tak, aha, z tego co opowiadałeś mi o swojej rodzince, to tu też nie możesz mnie zostawić samej, bo mnie spiją…
- Za dużo ci chyba o nich mówiłem, nie są tacy źli.
To też był powód dla którego tak się stresowała: Adam bardzo lubił swoją rodzinę, i dość dużo o niej opowiadał. I historie, które opowiadał, w jego głowie brzmiące, być może, normalnie – w końcu zna tych wszystkich ludzi od zawsze – w jej odczuciu brzmiały… problematycznie. W jej głowie powstał obraz rodziny głośnej, toksycznej, w której każdy każdemu próbuje zaszkodzić, dociąć, dokuczyć, w której każdy próbuje być lepszy, mądrzejszy, więcej warty od drugiego.
Przerażała ją wizja spędzania z nimi wolnego czasu, wchodzenia z nimi w dyskusje, a nade wszystko przerażał ją fakt, że Adam mógłby zostawić ją z tym samą.
- Mhm, czy to nie ty mówiłeś, że twoja mama nie lubiła żadnej z twoich dziewczyn? Że Marcin z Michałem wrzucili twoją byłą do jeziora?
- Ale to wszystko w żartach…
- A wujek Czarek? Też nie jest taki zły? Człowiek do rany przyłóż, co? Wprost nie mogę się doczekać poznania go…
- No wiesz… On jest specyficzny, ale da się go lubić… na przykład ja go lubię, chłopaki też…
- No kurwa, Adam, to nie wam zagląda pod spódniczki!
- No wiem, maleńka, że Czarek jest fiutem w stosunku do kobiet, ale poradzisz sobie, zobaczysz. Kto jak kto, ale ty potrafisz zjechać każdego wkurwiającego bezczela. A ja będę obok, zawsze. I pomogę ci go usadzić, jak będzie podskakiwał.
No tak, Iza, gdy czuła się pewnie, w zamkniętym gronie, „potrafiła w riposty” jak mało kto. Lubiła słowne potyczki, lubiła ucierać nosa zarozumiałym facetom, którzy na zbyt dużo sobie pozwalali. Adam też lubił dyskusje, więc z wujkiem powinni sobie poradzić.
Tak wiele punktów zapalnych, tak wiele osób których się obawiała, tak wiele niewiadomych. I aż dwa tygodnie „odpoczynku”.
I już godzinę potem, siedząc przy stole w salonie, w domu rodzinnym Adama, śmiała się ze swoich obaw. Pani Barbara, mama Adama, okazała się przemiłą osobą – przywitała ją jak swoją, przytuliła, uspokoiła wszystkie jej obawy. Kuzyni – Marcin i Michał – z żonami – Martą i Pauliną – okazali się równie sympatyczni, serdeczni i uśmiechnięci. Od razu poczuła się tam chciana.
A bardzo jej na tym zależało. Jako jedynaczka wychowywana przez samotną matkę, która co i rusz trafiała na nieciekawych facetów, nigdy nie czuła się w domu „swojo”. Każdy jej związek, do momentu poznania Adama, był toksyczny, każdy kończył się fatalnie. W sumie każdy był fatalny od początku do końca, ale przez początkowe zauroczenia tego nie zauważała. Z żadnym facetem nie czuła się sobą, z żadnym nie czuła się bezpieczna, spokojna, kochana. Z żadnym nie wiązała swojej przyszłości. Do tego stopnia, że poważnie myślała, że to z nią jest coś nie tak.
Dopiero poznanie Adama wszystko zmieniło. Dopiero Adam, swoją czułością, opiekuńczością, spokojem (którego tak potrzebowała!) sprawił, że poczuła się naprawdę kochana. Że zaczęła myśleć, że to nie z nią było coś nie w porządku, tylko z każdym jednym z nich. Że w końcu odnalazła tego jedynego. Że może to z nim zwiąże się na całe życie.
Spokojny, flegmatyczny wręcz, tak jak ona nielubiący rywalizacji, przemocy, krzyku, wrzasku, lubiący spędzać czas w domu, przytulać się, rozmawiać. Pierwszy facet jakiego poznała, chcący rozwiązywać problemy nie krzykiem, kłótniami, tylko rozmową, spokojem, argumentami. Racjonalny, niewierzący, trochę sarkastyczny, zdystansowany od życia. Obdarowany ogromnym, idealnym z jej punktu widzenia poczuciem humoru i dystansem do siebie, swojego flegmatycznego charakteru czy słabego, bo chudego, trochę pokracznego, wyglądu.
Bo, sama musiała to przed sobą przyznać, jego fizyczność niespecjalnie ją „kręciła”. Nie zainteresowałaby się nim gdyby decydowała oczami. Nie umówiłaby się z nim, gdyby decydowało pierwsze wrażenie. Wysoki, ale chudy, z wręcz zapadniętą klatką piersiową, chudymi nogami, nie był uosobieniem Herkulesa. Jego twarz zdradzała inteligencję, ale duży nos i wiecznie zmarszczone brwi sprawiały, że, gdy się nie uśmiechał, wyglądał jakby cię oceniał i nie był zadowolony.
On sam śmiał się z tego jak razem wyglądają: on pokraczny i ona piękna. Co żenowało samą Izę, która nie czuła się piękna. Mało tego: do czasów późnego dojrzewania nikt nigdy się nią nie interesował. Do tego momentu, gdy tylko patrzyła w lustro, widziała dziewczynę przeciętną, trochę pokraczną. Nie czuła się brzydka, ale czuła się nieatrakcyjna: miała lekko odstające uszy, liczne pieprzyki, białą, nieskłonną do opalania skórę. Do tego była wysoka, aż do liceum przeważnie najwyższa w klasie. Gdy wszystkie jej koleżanki chwaliły się rosnącymi piersiami, jej klatka pozostawała płaska. Do tego wyraz jej twarzy był, cytując jedną z jej przyjaciółek „wyniosły i niezapraszający”. Ale czas zadziałał na jej korzyść. Dziś czuła się ładna, czuła się zgrabna, czuła, że potrafi, w odpowiedniej sukience, przyciągać męskie spojrzenia.
Miała fantastyczny tyłek, po części pewnie ze względu na czas spędzony na siłowni: pełny, odstający, krągły, jędrny. Duży w porównaniu do góry jej szczupłego ciała. Umięśnione, mocne nogi, które, w połączeniu z odstającą, szeroką pupą, faceci uwielbiali. Niewielkie, lekko zadarte do góry piersi, z normalnej wielkości sutkami. Niby miseczka „b”, ale, chyba ze względu na jej szczupłą sylwetkę i płaski brzuch, wyglądały na większe, szczególnie gdy była bez stanika.
Sama Iza nie wiedziała co się stało, ale z przeciętnej licealistki wyrosła całkiem ładna kobieta. Jej mlecznobiała skóra z brązowymi pieprzykami wyróżniała ją w tłumie opalonych, „zsolaryzowanych” dziewczyn. Długie brązowe włosy, o które bardzo dbała, spływały jej do połowy pleców. Od zawsze zostawiała sobie grzywkę, która wpadała jej do oczu – początkowo ze względu na kompleks zbyt wysokiego czoła, potem ze względu na to jak bardzo zaczęła się sobie podobać. Brązowe oczy, jakby naturalnie przymknięte, dodawały jej tajemniczości, seksowności, kobiecości. Dość duże, pełne usta, proporcjonalny nos, nic wyróżniającego się i voila: czuła się ładna.
- Kochanie, jestem trochę głodnawa.
Adam usłyszał jej szept w uchu. Jemu samemu już burczało w brzuchu, ale nie chciał nic mówić. Wiedział, że czekają na wujka Czarka, który jak zwykle coś tam sadził, coś tam „żniwił”, coś tam ulepszał. I przychodził jak skończył.
Tak było od kiedy Adam pamiętał. Najpierw jak czekali na ojca, a potem, jak ojciec odszedł, na wujka, który przejął jego obowiązki w polu. Namówienie go było o tyle łatwe, że wcześniej regularnie u nich pomieszkiwał i pomagał w sezonie we wszystkich pracach polowych. Sam Adam był już wtedy na studiach i zupełnie nie przejawiał zainteresowania gospodarstwem, więc wydawało się to najlepszym rozwiązaniem. Najpierw Czarek wprowadził się do ich domu, a po roku, jak jego siostra, a mama Adama, nie mogła go już znieść – odrestaurował domek letni, znajdujący się na posesji, dosłownie kilkanaście metrów obok, i tam się przeniósł. I, mimo że mieszkali oddzielnie, to zawsze jedli obiad razem. Zawsze jak Adam ich odwiedzał, musiał czekać aż wujek wróci z pola.
- Czekamy na wujka Czarka, sama słyszałaś. Nigdy nie zaczynamy bez niego.
- Mogę przynajmniej jakiegoś banana? Zaraz umrę…
W tym momencie usłyszeli z ust Barbary wyraźne „No w końcu!” i zobaczyli jak ruszyła do kuchni. Adam zauważył wchodzącego po schodach wejściowych wujka. Nic się nie zmienił: krępy, mocno zbudowany, wyglądający na przynajmniej dekadę młodszego niż swoje 54 lata, miał na sobie niebieskie dżinsowe spodnie, brązowe botki, i typowy dla niego, legendarny już w rodzinie, kapelusz kowboja. Spod kapelusza, na jego plecy, rozpływały się długie blond włosy. Adam uśmiechnął się w myślach: „To jest człowiek, który nic nie musi, który ma wyjebane na zdanie wszystkich”. Wstał by powitać wujka jeszcze w wiatrołapie, ciągnąc Izę za rękę. Otworzył drzwi i rzucił:
- Wujek! Widzę, że razem z kasą przybywa kilogramów!
Zobaczył jak Czarek podnosi głowę, szczerzy zęby i wypala:
- Młody! U ciebie jeszcze ich ubyło?! Przecież ty możesz grać w „Liście Schindlera” bez charakteryzacji!
Iza uśmiechnęła się jak zobaczyła Adama witającego się „na misia” ze swoim wujkiem. Wujek Czarek nie był niski, musiał mierzyć pewnie ze 185 centymetrów wzrostu, może nawet 190. Patrząc na tych dwóch wysokich facetów, uderzyła ją myśl: „Przecież oni rzeczywiście wszyscy się lubią… Jak mogłam tak bać się poznać tych ludzi?”.
I wtedy, idealnie w momencie, w którym tak pomyślała, poczuła dziwne uczucie. Uniosła spojrzenie, momentalnie krzyżując je z wychylonym nad ramieniem Adama wujkiem Czarkiem i poczuła się jakby ktoś uderzył ją w brzuch. I z każdą sekundą, gdy patrzyła w te oczy, to uczucie przenosiło się na każdą inną część jej ciała. Patrzyły na nią najzłośliwsze, najcwańsze, najbardziej nieprzyjemne oczy jakie widziała w życiu. I nie tylko zwyczajnie na nią patrzyły. Zaglądały jej w duszę. Momentalnie zrobiło jej się gorąco, momentalnie zrobiło jej się słabo.
- A cóż to za cizię nam dzisiaj przywiozłeś?
Słysząc jak została nazwana, poczuła ucisk w brzuchu, zniewalający całe jej ciało, zabierający całe powietrze z jej płuc. Zobaczyła jak się od siebie odklejają.
- Wujek, chociaż raz się powstrzymaj, dobrze? To Izabela. Izabela – wujek Czarek.
Zobaczyła jak robi krok w jej stronę i odwraca jeszcze głowę w stronę Adama:
- To ty nie jesteś pedałem?
Podchodząc zdecydowanie zbyt blisko, naruszając jej strefę komfortu, spojrzał jej w oczy i głośno powiedział:
- Mów mi wujek Czarek.
Chwycił jej prawą dłoń w swoją, ściskając ją i dodał:
- Tak dorodne samice są w tym domu bardzo mile widziane.
- Wujek, na miłość boską..!
Adam wszedł między nich z wyrozumiałym uśmiechem.
- Słońce, nie zwracaj uwagi, jemu od samotności się poprzewracało w głowie.
Tej nocy Iza nie mogła zasnąć. Wujek Czarek, w ciągu zaledwie kilku godzin, tak zalazł jej za skórę, tak głęboko wdarł się w jej psychikę, że teraz, leżąc w ciszy w łóżku z Adamem, nie potrafiła wyrzucić go z głowy.
„Co za burak! Co za.. chujek!” krzyczała w myślach. Jak tak można odzywać się do nowo poznanej kobiety? Jak tak można odzywać się do kogokolwiek? Za takie teksty powinna była go uderzyć w twarz! I jeszcze te uśmieszki i komentarze przy stole?! Ani razu nie odniósł się do niej po imieniu! Tylko „cizia to”, „sikorka tamto”! A Adam tylko głupio się uśmiechał i „bezjajecznie” go strofował! Tak jak i cała reszta rodziny! Uśmiechali się z zażenowaniem, odwracali wzrok i od czasu do czasu mówili żeby się zamknął. Naprawdę? Co to jest, bezstresowe wychowanie? Czemu mu na to pozwalają?
A ona? A jej ciało? To przecież nie pierwszy raz, kiedy reaguje ono w ten sposób, nie pierwszy raz takie uwłaczające gadki powodują u niej ten nieznośny ból brzucha, tę pustkę w głowie. Dlaczego? Przecież takie wieśniackie teksty nigdy nie powodowały w niej niczego innego niż pogardę. Czemu teraz, słysząc tak wulgarne komentarze w swoim kierunku, rumieni się, spuszcza wzrok i tak… kurczy się w sobie?! Skąd ten wkurwiający zanik umiejętności mówienia! Co się z nią dzieje? Co jest z nią nie tak?! Czemu nie mogła bardziej panować nad swoimi reakcjami?!
„Kurwa!”
Czemu teraz, leżąc z Adamem w łóżku, myślała o wstydzie rozlewającym się po jej ciele, gdy wujek Czarek nazwał ją dorodną samicą? Albo o tym ułamku sekundy, gdy uścisnął jej dłoń, patrząc jej prosto w oczy, jakby szukając w nich czegoś? I chyba to znajdując, sądząc po uśmieszku jaki tam zagościł, gdy się odsunął. Albo o tym, kiedy przechodząc obok niego, usłyszała jak wciąga głośno powietrze?!
„Boże! Pomóż! Dwa tygodnie obok takiej kreatury!”.
I te jego oczy! Chciałaby je jakoś nazwać, scharakteryzować… Ogromne, okrągłe, wyłupiaste… Oczy szaleńca. To, jak się w nią nimi wpatrywał… Chyba nigdy nie czuła na sobie tak intensywnego, bezczelnego spojrzenia. Było głębokie, świdrujące, przenikające do wnętrza. Nie potrafiła utrzymać z nim kontaktu wzrokowego, od razu czując ucisk w brzuchu i rumieniec na twarzy.
Był wyższy od niej, przynajmniej piętnaście centymetrów, może dwadzieścia, zbudowany jak facet pracujący na roli: krępy, z grubymi, brudnymi palcami, najprawdopodobniej od ciągłej pracy, chodzący w rozwalających się, piaskowych butach za kostkę i ogrodniczkach. Zupełnie nie spodziewała się, że miał długie włosy! Aż za łopatkę, w kolorze ciemny blond, rozlewające się na jego plecy, nadawały mu wygląd dzikusa. No i ta cwaniakowata, wiecznie uśmiechająca się bezczelnie twarz.
Obrzydliwość.
- Chodź piękna, pokażę ci jezioro. O tej porze dnia jest bajkowe.
Była 6 rano, właśnie wstało słońce. Oraz Adam, który, wychowywany na wsi, był rannym ptaszkiem. Iza, zmęczona po słabo przespanej nocy, niespecjalnie chciała gdzieś iść, ale dała się namówić.
Ale nie żałowała – Adam zabrał ją ścieżką przez budzący się do życia las, a gdy wyszli nad wodę, nad którą wschodziło słońce, oniemiała z zachwytu.
- Ależ tu jest pięknie!
Adam, widząc zachwyt na jej przepięknej twarzy, poczuł dumę. Uwielbiał ją zadowalać. Uwielbiał ją uszczęśliwiać. Zastanawiał się nad tym wiele razy i doszedł do wniosku, że jest szczęśliwy, gdy ona jest szczęśliwa. Czuł się spełniony, gdy Iza była spełniona. Widok jej szczęśliwej, uśmiechniętej twarzy był tym dla którego żył.
Pokręcili się jeszcze chwilę, posiedzieli na brzegu, popryskali się wodą i ruszyli z powrotem, na śniadanie. Wychodząc z lasu w drodze powrotnej, musieli minąć pomieszczenia gospodarcze, położone obok domu wujka Czarka, a tak się złożyło, że drzwi do kurnika były otwarte.
- Nie idź tam! – wysyczała cicho Iza, widząc gdzie kieruje swoje kroki jej chłopak, wiedząc kto może tam siedzieć o tej porze.
Ale było już za późno.
- Puk, puk! Hej wujek, pomóc ci z czymś?
Iza zatrzymała się przed wejściem do kurnika, specjalnie nie wchodząc do środka. Zrobiła tak z dwóch powodów: nie chciała widzieć, słyszeć, czuć wujka Czarka, a także dlatego, że wychodząc z domu założyła zwiewną, króciutką sukienkę w kwiatki, która kończyła się tuż pod jej pośladkami.
- Nie, już dawno wszystko zebrane i w domu, pewnie Baśka już przygotowała wam śniadanie.
- Kurczę, serio, mogliśmy pomóc, wstaliśmy wcześnie rano, trzeba było powiedzieć!
- Dobra, dobra, już ja to widzę jak ty pomagasz. Może ta twoja cizia, ale ty? Stałbyś jak ten kasztan z boku i przyglądałbyś się jak ludzie pracują.
Iza, mimo że nie spodobało jej się nazwanie jej cizią, nie mogła się nie uśmiechnąć słysząc jakże trafne spostrzeżenie wujka – Adam lubił pomagać, ale samo zabranie się do roboty zajmowało mu wieki.
- Ale tak, jutro rano możesz wysłać ją na pomoc, chętnie skorzystam z jej sprawnych rączek!
- Wujek, ile można…
- Nie zaśmiałeś się, ona tu jest, co nie, stoi na zewnątrz?
Nie zdążyła się cofnąć, bo i w sumie gdzie? W następnej sekundzie zobaczyła jak obaj wychodzą przez małe drzwiczki.
- Dzień dobry gołąbeczku, jak się spało? Spaliście choć trochę, czy całą noc młócka?
„Jak on może mówić takie rzeczy i patrzeć mi przy tym prosto w oczy?!”
- Bardzo dobrze, łóżko w pokoju Adama jest bardzo wygodne.
- Oj, bardzo, poczekaj aż wypróbujesz na co je stać w całej okazałości!
Nie potrafiła znaleźć w głowie nic sensownego w odpowiedzi, więc tylko głupio się uśmiechnęła.
- Wujek, dość! Ile można?
Przyszło jej do głowy, żeby pokazać, że jego komentarze nie robią na niej wrażenia.
- Adam zabrał mnie nad jezioro, wspaniały wschód słońca tam macie.
Zobaczyła zawadiacki uśmiech na jego twarzy i usłyszała wypowiedziane wolnym głosem słowa:
- O tak, zawsze zabieramy tam najlepsze dupy. To zawsze działa.
Iza zaczerwieniła się, ale od razu przyszła jej do głowy riposta. Zobaczyła, że Adam już otwiera usta, żeby zaprotestować, ale odezwała się pierwsza.
- To wujek pewnie tam nigdy nie był?
Chciała mu dopiec, ale zobaczyła tylko jak wybucha śmiechem.
- Ohoho, brawo, ta cizia ma pazurki, kto by się spodziewał. To mi się podoba, kobieta z charakterem, brawo młody! Tak, jezioro jest piękne, to prawda, szczególnie w czasie wschodu.
Iza, dumna ze swojej riposty, odpowiedziała:
- Tak, i piękny las po drodze.
- Uwielbiam patrzeć jak dochodzisz.
Iza uśmiechnęła się, nie otwierając oczu.
- Uwielbiam jak mnie dochodzisz.. robisz to idealnie, tak.. powoli.. z miłością.. twój język jest taki ciepły, taki.. przyjemny.. uuurr.. – zamruczała.
Leżeli obok siebie, spoceni po seksie. Adam odwrócił się do niej twarzą.
- Mój boże, uwielbiam jak tak mruczysz, jak kotka…
- Mhmhmm… Uuurr…
- Chyba nie jest tak źle, co?
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego.
- Jest bosko.
I tak się czuła. Kajakowali razem z Marcinem i jego żoną, opalali się, pili wino, a na koniec dnia się kochali. Dzień idealny.
- Widzisz, mówiłem że będzie super. Jak sobie dzisiaj z wujkiem poradziłaś? To było piękne!
- Widziałeś to?! Od razu skończył te swoje głupoty!
- No, dawno nie widziałem tak zaskoczonej miny na jego twarzy!
W poniedziałek Iza obudziła się pierwsza. Nie było w tym nic dziwnego – Adam nie miał mocnej głowy, a zeszłej nocy wypił chyba rekordową ilość wódki. Szczerze mówiąc, nie widziała jeszcze swojego faceta tak pijanego: musiała pomóc mu wejść po schodach, a zasnął jak tylko dotknął głową poduszki. Ona sama wypiła mało – nie chciała wyjść na alkoholiczkę i, co w sumie ważniejsze, nie chciała stracić nad sobą panowania.
Nie wiedziała teraz co ze sobą zrobić: Adam potrzebować będzie pewnie dobrych paru godzin na dojście do siebie, musi więc zorganizować sobie cały poranek. Najchętniej poszłaby nad jezioro, jak w oba poprzednie poranki, ale nie chciała spotkać wujka Czarka. Radziła sobie z jego zaczepkami dużo lepiej niż na początku, ripostując większość z nich, ale nadal potrafił powiedzieć coś, od czego cała się czerwieniła i przechodziły ją ciary. Dzień wcześniej rozmawiała z Martą, która powiedziała jej, że i ona, i Paulina, również na początku były ofiarami jego żartów i że cały trik polegał na ignorowaniu go, prychaniu, lekceważeniu go aż w końcu przestał. Jednak taka taktyka, takiego unikania, takiej ucieczki, nie podobała jej się: za każdym razem jak wujek coś komentował, ona czuła się mniejsza. Gorsza. Głupsza. Nie chciała po prostu czekać aż przestanie. Źle się czuła z tym, że pozwala mu się do siebie tak odnosić i nic z tym nie robi.
Tak czy owak nie chciała wychodzić z pokoju i ryzykować spotkania go. Ale po porannej toalecie, prysznicu i 20 minutach gapienia się w telefon, zdała sobie sprawę, że przecież nie może siedzieć teraz kilka godzin w pokoju, czekając aż Adaś się obudzi. Nie będzie przecież wariatką. I zrozumiała, że im szybciej wyjdzie, tym większa szansa, że wszyscy jeszcze śpią. Była dopiero 6:30.
Momentalnie wstała, założyła niebieską sukienkę w stokrotki, do kolan, z krótkimi rękawkami i skromnym dekoltem. Wiedziała, że wygląda ładnie, dziewczęco, ale skromnie. Lubiła tę sukienkę. Po minucie była już na dole. Nie słysząc żadnych dźwięków, uważając, żeby nikogo nie obudzić, zeszła na dół, i, czując ulgę, wyszła z domu. Gdy tylko skręciła za drzewa, minęła domek letni i ruszyła w stronę kurnika, poczuła jak jej serce przyspiesza.
Wstał, czy nie wstał? Spotka go, czy nie spotka? Zaczepi ją, czy nie zaczepi?
Gdy doszła do bocznej ściany kurnika i skręciła w prawo, zauważyła półotwarte drzwi.
„Kurwa” – zaklęła w myślach.
Przyspieszyć i udać zamyśloną? Może nie zauważy. Krzyknąć „dzień dobry” i przyśpieszyć kroki?
„Nie bądź dzikuską!” – ofuknęła samą siebie – „Pokaż, że się nie boisz!”
Na lekko trzęsących się nogach pchnęła lekko drzwiczki i zajrzała do środka.
- Kogo to moje oczy widzą. Dzień dobry gołąbeczko, jakże miło cię widzieć!
Stał kilka metrów od niej, najprawdopodobniej wybierając jajka.
- Dzień dobry. Szłam nad jezioro i zobaczyłam otwarte drzwi, pomyślałam, że się przywitam, może pomogę..
- Tak? Ja myślę, że chciałaś zobaczyć się ze starym wujasem, że trochę brakuje ci towarzystwa prawdziwego faceta.
Przewróciła oczami i odpowiedziała:
- Prawdziwy facet odsypia wczorajszy wieczór.
Ale mimo szybkiej odpowiedzi, poczuła, że się czerwieni. Niestety, nie potrafiła zapanować nad swoimi reakcjami, a takie chamskie zaczepki ją zawstydzały.
- Prawdziwy facet nie wypuściłby cię samej w takim stroju na zewnątrz.
Zrobiło jej się gorąco. „Co jest niby złego w moim stroju? A co, jeśli rzeczywiście jest nieprzyzwoity? Co jeśli nie powinnam się tak ubierać?” A może nie powinna w ogóle zastanawiać się co wypada zakładać i odpowiedzieć coś w stylu: „Nie będzie mi stary zbok mówił w czym mogę wychodzić z domu”. Ale nie potrafiła. Stali więc przez kilka sekund w milczeniu – ona starając się wymyślić coś inteligentnego, on, patrzący na nią swymi dzikimi oczyma.
W końcu, po dobrych paru sekundach od momentu, gdy jego słowa przecięły powietrze, Iza zrobiła krok w tył i rzuciła:
- Jak nie chce pan pomocy, wystarczy powiedzieć…
Zaczęła się odwracać, gdy usłyszała:
- No dobra, mogłabyś mi się na coś przydać. Nie chcesz pomóc mi naprawić tych drzwiczek?
„What? Powiedział coś normalnego?”
- Yyy… tak prawdę mówiąc..
- Haha, wiedziałem, taka sama jak prawdziwy mężczyzna – pierdolenie o szopenie, a gdy trzeba się wziąć do pracy, to nie ma człowieka.
Miała chęć jak najszybciej stamtąd wyjść. Całe jej ciało krzyczało: „uciekaj!”. Ale miał rację – po co oferuje pomoc, jak nie chce jej udzielić. Poza tym: na razie tylko korzystali z ich gościnności, w niczym nie pomagając. Zastanowiła się.
- Co miałabym robić?
- Na początek podejdź tutaj i przytrzymaj to skrzydło… nie martw się, dasz radę… a ja spasuję zawiasy.
„Co mi szkodzi? Przytrzymam mu te drzwiczki, przydam się na coś, pochwalę efekt i lecę nad jeziorko!”
Podeszła więc bliżej, mijając Czarka, chwyciła jedno ze skrzydeł obiema rękoma i lekko je uniosła. Było ciężkie, ale nie na tyle, żeby nie dała rady. Stała tak kilka sekund, nie wiedząc za bardzo co robić, czując na sobie jego spojrzenie, wiedząc, że stary zbok stoi za nią i bezczelnie jej się przygląda – widziała jak patrzył na nią gdy przechodziła obok – ale nie chciała ani dać po sobie poznać, że to wie, ani wysłuchiwać dalszych komentarzy na temat swojego wyglądu. Poza tym: co w tym dziwnego, że na nią patrzy? W końcu jest facetem, a ona zgrabną kobietą.
Poczuła ulgę słysząc jego ruch, ale sekundę później serce podeszło jej do gardła, gdy poczuła jak staje tuż za nią i wciąga głęboko powietrze.
„Boże, on mnie wącha!”
Nie tego się spodziewała. Zastygła w bezruchu, czując pustkę w głowie. Gdy sekundę później poczuła go z drugiej strony siebie i znowu usłyszała jego głośny wdech, zmiękły jej kolana. Żołądek podszedł jej do gardła, a w brzuchu poczuła taki ucisk, jakiego chyba nigdy nie czuła. „Wącha mnie wujek Adama…!” Usłyszała w uchu jego ciche słowa:
- Nie obraź się na starego wujka, ale w moich czasach dziewczyny nie miały takich dup.
Jego bezczelne, wulgarne wręcz słowa, wypowiedziane szeptem wprost w jej ucho, powinny ją obrazić, powinny spowodować upuszczenie drzwi, spoliczkowanie go i wyjście z kurnika. Ale z jakiegoś powodu nie miała sił tego zrobić. Jej nogi wrosły w ziemię, jej ciało nie mogło się ruszyć, a co gorsza, gdy usłyszała jego prawie szept, gdy poczuła powietrze wypuszczone w kierunku jej ucha, przez całe jej ciało przebiegł dreszcz. Jego bezczelność, w połączeniu z wulgarnością, powodowały w niej reakcje zupełnie odwrotne do spodziewanych.
Z każdą chwilą ciszy, który upływała od wypowiedzianego „komplementu”, robiło jej się goręcej i goręcej.
„Boże, co się dzieje?” pomyślała. „Czemu on nie przechodzi?!”
I w tym momencie poczuła jak Czarek się ruszył. Sekundę później poczuła jego dłoń na swoim biodrze, a przez jej ciało przeleciał prąd.
- Niesamowite masz to dupsko.
I klepnął ją lekko w tyłek.
Robiąc to zrobił krok do przodu, minął ją i sekundę później zaczął naprawiać zawiasy.
Przez następne kilka minut Iza, oprócz trzymania drzwi, próbowała analizować co się właśnie stało oraz jak powinna na to zareagować.
„Co się, kurwa, dzieje? Jakim prawem ten stary, niewychowany oblech mnie klepnął w tyłek? Co jest z nim nie tak? Co jest ze mną nie tak? Czemu mu na to pozwoliłam? Czemu nie zareagowałam? Teraz zareagować? Skomentować? Odejść? Co ja teraz powinnam zrobić? Co zrobić jak się odwróci? Uderzyć go w twarz? Boże, toż to wujek Adama. A co jak Adam się obrazi? Co ja mu powiem: że mnie jego wujek obmacywał? Boże, czemu ja się w ogóle muszę nad tym zastanawiać? Czemu nie mogę nigdy od razu zareagować? Następnym razem mu odpysknę! Jak tylko skończy i coś jeszcze powie, to mu tak odpowiem, że mu w pięty pójdzie! Boże, ale czemu ja się trzęsę.. czemu ja.. czemu to co robi.. czemu to co mówi.. dlaczego jego słowa.. tak mnie osłabiają?!”
Jej reakcje były… idiotyczne. Jak poczuła klapsa, który jej wymierzył, ucisk w brzuchu przeszedł w skurcz w podbrzuszu i poczuła ciarki przechodzące przez jej kręgosłup. Jej mózgowi nie podobało się to co Czarek robił, jej umysł uważał to za nieakceptowalne, ale jej ciało… z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu jej ciało drżało na samą myśl o tym co się stało.
Tej nocy nie mogła zasnąć. Ilekroć wydawało jej się, że zasypia, przypominała sobie poranną sytuację momentalnie się budząc. Nie chciała wstawać, by nie obudzić Adama, więc po prostu przewracała się z boku na bok.
Adam. Cały dzień był kochany – od kiedy wstał nie opuszczał jej na krok, tak jak obiecał. Cały dzień spędzili leniwie, jak to na wakacjach: kąpali się w jeziorze, opalali się, śmiali. Spędziła z nim naprawdę wspaniały czas. A mimo to, gdy wieczorem kochał się z nią, naprawdę kochał, patrząc jej w oczy, całując ją, dotykając, delikatnie muskając jej skórę, ona widziała przed oczami drzwiczki, czuła oddech na karku i rękę na tyłku.
„Boże, on naprawdę tego nie widzi…? Czy udaje? Przecież to jest niemożliwe.. jego ręka jest przecież.. na moim udzie…!”
Iza patrzyła z góry na swojego faceta i od dobrych kilku minut, od kiedy tylko tu przyszedł, próbowała przyciągnąć jego wzrok. Niestety, po tym jak przyszedł i się do niej uśmiechnął, całkowicie przerzucił swoje zainteresowanie na swojego konia, na którym teraz kręcił kółka, od czasu do czasu coś do niej mówiąc. „Jak.. jak tępym trzeba być, żeby nie zauważyć tej owłosionej, wyrobionej.. silnej.. ręki na moim udzie? Aaahh.. Która przecież… która ciągle dryfuje w górę i w dół.. w prawo i w lewo..? Jak.. jak on może nie widzieć jak.. miękka już jestem..”
Przyprowadził ją tu po śniadaniu, mówiąc, że ma dla niej niespodziankę. Wprowadził ją do stajni, pokazał pięknego konia, Napoleona, i powiedział, że on idzie popracować, i zostawia ją pod skrzydłami najlepszego nauczyciela jazdy konnej jakiego miał.
Po dwóch godzinach „nauki” nie było miejsca na jej nogach, którego jej „nauczyciel” nie dotknął. Przez pierwsze kilkadziesiąt minut odpychała go, spinała się, odtrącała jego ręce – ale po czasie, zmęczona tymi zapasami, odpuściła. Co by nie zrobiła, on wracał. Odepchnięcie jego dłoni z kolana, powodowało opuszczenie jej na łydkę, odkopnięcie jego dłoni z łydki powodowało przesunięcie jej na drugie kolano. I wyżej. Miała na sobie króciutką, zieloną, bawełnianą sukienkę, którą założyła, jak usłyszała o „niespodziance”, i która cały ranek, przy każdym kroku jej konia, podjeżdżała wyżej i wyżej. Teraz nie miała już sił ściągać jej niżej, ale pierwszą godzinę starała się to robić. Teraz siedziała w siodle w samych majtkach, czując dół sukienki na gumce od tychże majtek.
Od razu wiedziała, że popełniła błąd, przestając go odpychać. Jego nachalne, ale jednak przerywane, dotykanie, w parę chwil, gdy tylko uświadomił sobie, że ona już nie walczy, przerodziło się w ciągłe, delikatne masowanie, jego gwałtowne, szybkie „łapnięcia”, przeszły w powolne, okrężne, niespieszne ruchy. A gdy ona zdała sobie sprawę, jak te ruchy na nią działają, było już za późno: nie miała sił (ani w sumie chęci), by strącać jego dłonie.
A on robił co chciał. Początkowo tylko dotykał jedną ręką jej kolana, łydki i kostki, jakby przytrzymując ją w siodle, drugą trzymając lejce i prowadząc konia. Potem zaczął ruszać dłonią, która akurat znajdowała się na jej nogach. Masował, ściskał, pieścił, a po kolejnych paru minutach zaczął ocierać się o nie twarzą, a nawet parę razy musnął je ustami. Gdy przestała się, po paru minutach, opierać nowemu „molestowaniu”, zaczął pchać ręce wyżej, na wnętrze jej ud, na jej biodra, na jej pośladki. Dotykał jej majteczek, parę razy muskając jej brzuch.
A ona miękła i miękła. Wilgotniała. Poddawała. Podniecała się. W momencie przyjścia do wybiegu Adama, jej twarz była cała zarumieniona, jej cipka płonęła, a sutki stały na baczność. A po paru minutach, gdy Adam zaczął ujeżdżać swojego konia, znowu oddała się dotykowi Czarka.
„Boże kochany, nie tutaj!” krzyknęła w myślach czując rękę mocno ściskającą jej pośladek. „Nie tutaj, pośrodku ludzi, przy wszystkich!”. Stali na środku placu pełnego ludzi w Augustowie, słuchając koncertu jednej z popowych „gwiazd”. Było grubo po 23, ciemno, ich czwórka powoli przymierzała się do powrotu.
Cały dzień uczestniczyli w „Dniach Miasta”, zwiedzali, jedli i kąpali się na miejskiej plaży. Czarek, o dziwo, cały dzień zachowywał się porządnie, nie komentując jej wyglądu, nie zaczepiając jej, nie robiąc „wiochy”. Tak więc jego dotyk zaskoczył ją dość mocno.
Stali w dość dużym ścisku. Adam stał po jej lewej stronie, obejmując ją prawą ręką za ramię, w drugiej trzymając puszkę z piwem bezalkoholowym. Czarek stał po jej prawej stronie – nie wiedziała jak to się stało, dlaczego tego nie zauważyła, dlaczego na to pozwoliła, najprawdopodobniej trzy piwa, które do tej pory wypiła, przytępiły jej uwagę – a Barbara z jego drugiej strony.
W pierwszym momencie, po tym jak poczuła rękę na pupie, zrobiło jej się przyjemnie i spojrzała z czułością na Adama. Ale po paru chwilach, kiedy zdała sobie sprawę, że Adam nie zwraca na nią uwagi, a ręka coraz odważniej ściska jej pośladki, zrozumiała, że to nie Adam ćwiczy uścisk na jej pupie.
Zdębiała, nie mogąc zdecydować się jak zareagować. Uczucie było przyjemne, mega przyjemne, obezwładniające wręcz, jak zawsze, gdy jej pupa była ściskana, ale przecież nie mogła na to pozwolić. Mijające sekundy tylko pogłębiały jej przyjemność, jak gdyby podejmując decyzję za nią. Miała zacząć krzyczeć? Przecież ściska ją już od kilku dobrych chwil, nawet minut, czemu dopiero teraz? Poza tym co miałaby krzyknąć? Do kogo? I tak, gdy zadawała sobie te pytania i odpowiadała na nie, mijały kolejne chwile w czasie których jej tyłek był masowany i ściskany przez wujka jej mężczyzny. I te chwile powodowały jej ciągłe rozmiękczanie. Powodowały uczucie.. przyjemności. Ciepła w brzuchu. Słabości.
„Boże, jakie to jest przyjemne! Co ze mną jest nie tak?! Czy ludzie za nami to widzą?! Czemu mnie to tak podnieca!?”
I musiała przyznać to przed sobą: podniecało ją to, że obcy facet ściska jej tyłek tuż pod nosem Adama. Świadomość tego, że nie może się ruszyć, nie może jęknąć, pisnąć, obezwładniała ją.
„Jezus Maria… Nigdy się tak nie czułam… Moja pupa… Tak mocno…”
A gdy po jakimś czasie ugniatania, Czarek wsunął rękę pod dżinsowy materiał jej krótkiej spódniczki, dotknął jej nagiego pośladka i ścisnął, do przyjemnego, lekko rosnącego uczucia podniecenia w jej brzuchu, dołączyło znajome uczucie skurczu w podbrzuszu.
I w tym momencie Adam wyczuł jej ruch i uznał, że pora wracać.
Pech chciał, że po przejechaniu kilkuset metrów, Barbara chciała przesiąść się do przodu – ciemność na zewnątrz, wypite piwa, a także zmęczenie całym dniem spowodowały nudności.
Iza, widząc przepraszającego ją niemo Adama, klnąc w duszy, zamieniła się z nią miejscami. I jak tylko ruszyli, poczuła na swoim udzie rękę Czarka. Jej pierwszym odruchem było zabranie nogi i zaciśnięcie ud. Drugim, gdy ręka wróciła, było silne strząśnięcie jego ręki. Ale trzecim, gdy dłoń znowu wróciła, tym razem od razu lądując na wnętrzu jej uda, ponad kolanem, było zbyt lekkie odepchnięcie. Na tyle lekkie, że nie było w stanie odsunąć jego dłoni nawet o centymetr. Nie miała siły pchnąć mocniej, więc, kładąc swoją dłoń na jego, bezwiednie pozwoliła jej tam leżeć. Pieścić jej uda. Po paru minutach przyszło jej do głowy, że musi to przerwać, ale od razu wiedziała, że nie może. Że jest tak podniecona dotykiem, że nie zbierze się w sobie. Zabrała swoją dłoń z jego.
„Jebać to.. może to jest złe, ale jakie przyjemne.. ależ on ma zimną dłoń.. mhmhm.. ile można prosić.. żeby trzymał go z dala ode.. o Boże.. ależ to jest chore.. uhm… ale jakie.. zajebiste.. a przecież to tylko ręka.. jakim cudem.. mnie to tak podnieca..”
Podniecał ją też fakt, że zachowuje się zupełnie nie jak ona. Ona przecież nie była.. no właśnie, jak nazywa się takie dziewczyny? Które dają się obściskiwać obcym facetom? Ona była skromną, szanującą się, lojalną dziewczyną. Kobietą. Lojalną, porządną, kochającą swojego mężczyznę partnerką. A mimo to pozwalała obcemu facetowi, facetowi ponad dwa razy starszemu od niej, dotykać się. Macać. Podniecało ją to. Podniecał ją fakt, że nikt o tym nie wie, że nie może wydać żadnego dźwięku. Podniecało ją to, jak powoli, jak silnie, jak władczo ją dotyka, patrząc jej prosto w oczy, zupełnie nie bojąc się bycia przyłapanym. Ta bezczelność podniecała ją jak diabli. I jego nachalność. Jego władczość. I ta świadomość, że czego by nie zrobiła, to on i tak wie, że jej się to podoba.
Prowadząc ten wewnętrzny dialog czuła, jak jego ręka przesuwa się z jednego uda na drugie, jak delikatne, masujące ruchy miesza z lekkimi uściśnięciami, a także jak lekko się do niej przysunął. Spojrzała w bok, ich spojrzenia momentalnie się spotkały, powodując skurcz w jej podbrzuszu. Poczuła jak jej cipka zadrżała.
Patrzył na nią jak predator patrzy na swoją ofiarę, jak myśliwy na zwierzynę, jak lew na antylopę. Agresywnie, wygłodniale, natrętnie. Powodując pustkę w głowie jakiej nigdy nie doświadczyła. Powodując motylki w jej brzuchu.
Zobaczyła jak oblizuje usta i przeszedł ją dreszcz.
„Chryste Panie, co się ze mną dzieje..”
Każda mijająca sekunda, w której patrzyli sobie w oczy, a jego ręka gładziła wnętrze jej ud, powodowała u niej bardziej rwany oddech i gorąco rozchodzące się po jej ciele.
Poczuła jego rękę zmierzającą wyżej. „Boże, zaraz.. zaraz mnie.. zaraz mnie dotknie.. zaraz dotknie mojej cipki.. wujek mojego faceta..”. Czuła jak jej nogi drżą. I nie chciała żeby przestały.
Nie mogła się powstrzymać. Czując sunącą w górę rękę, czując gorąc rozchodzący się po jej wnętrzu, rozsunęła lekko uda.
Gdy poczuła, a może raczej wyczuła, pierwszy kontakt jego skóry z materiałem jej majteczek, po jej kręgosłupie przeszedł dreszcz przyjemności. A gdy jego dłoń wolno przesunęła się po nim, masując jej cipkę, dreszcze przebiegły po całym jej ciele. Jęknęła bezgłośnie i poczuła jak wnętrze jej cipki zaciska się z rozkoszą. Nawet mimo materiału, czuła jego dotyk całą sobą.
Rozsunęła szerzej nogi.
Iza patrzyła na plecy Adama i jego mamy, idących kilka metrów przed nią, pogrążonych w rozmowie, całkowicie pogrążona we własnych myślach, gdy poczuła obcą rękę na pośladkach. Wyrwana z zamyślenia aż podskoczyła i chciała krzyknąć, ale spojrzała w bok i głos ugrzązł jej w gardle, gdy zauważyła ciemne, brązowe oczy wujka Czarka, intensywnie, agresywnie wręcz, w nią wpatrzone. Oczy, które poprzedniej nocy tak intensywnie się w nią wpatrywały na tylnej kanapie jego Passata.
Chwyciła jego nadgarstek, próbując oderwać jego dłoń, ale jej wnętrze od razu zalała fala gorąca, przez co jej opór był zbyt słaby, by ruszyć jego rękę choćby o milimetr. Chciała uciekać, chciała krzyczeć, chciała odejść. „Nie tu! Proszę, nie tu!” Ale zawahała się – miała uciekać biegiem? Miała krzyczeć.. w zasadzie co? Ratunku? Pomocy? Odejść? Gdzie, w bok? W tył? Przecież szła, ciągle do przodu, od momentu położenia ręki na jej pupie, do teraz, zrobiła już kilka kroków.
Poczuła jak jego ręka zaciska się na jej prawym pośladku. Znowu przeszły ją ciarki, od stóp do głów – czemu on ciągle ściskał jej tyłek, który tak uwielbiała mieć ściskany. „O Boże..” pomyślała patrząc na niego, „Chyba nikt mnie tak.. mocno nigdy nie miętosił”. Potknęła się lekko i odruchowo puściła jego nadgarstek. Od razu poczuła, że nie powinna tego robić – jego ręka momentalnie zmieniła półkulę i ścisnęła drugi, powodując te same doznania. Zrozumiała, że puszczając go, nie broniąc się zdecydowanie, tak jakby „zaakceptowała” to co robił. Tak jak każdego poprzedniego razu. Jak tylko zdała sobie z tego sprawę, wnętrza jej ud, pośladki i plecy pokryły się „gęsią skórką”.
Ułamek sekundy później poczuła jak nachyla się w jej stronę i, nie przerywając ugniatania jej pupy, wciska nos w jej włosy i wciąga głęboko powietrze. Poczuła ukłucie w brzuchu. „Boże, co się dzieje…? co ja wyprawiam…? To co wczoraj.. to było.. niewłaściwe, ale teraz..?”. Spojrzała na idącą przed nimi parę i ukłucie przerodziło się w ucisk. Pomyślała: „Co, jeśli któreś z nich się odwróci? Co ja im powiem?” i od razu poczuła jak fala podniecenia przechodzi ją od stóp do głowy.
Poczuła jak muska ustami jej odkryte ramię. Zadrżała. Nie mogła zareagować, nie miała siły go powstrzymać, nie wiedziała jak.
Nie chciała. Ta myśl uderzyła ją znienacka i spowodowała, że momentalnie zmiękły jej kolana. Nie wiedziała, czy to sam dotyk, czy „technika”, czy po prostu niestosowność, zło tej sytuacji, ale z każdą sekundą robiła się bardziej mokra. Podniecała ją ta sytuacja tak jak każda poprzednia. Jej cipka płonęła. Nie mogła swobodnie oddychać. Patrząc na plecy Adama myślała o tym, co się stanie, gdy się odwróci, co pomyśli, co zrobi Czarek, co zrobi ona.
Wciąż idąc, chociaż coraz wolniej, poczuła jak puszcza jej pupę i odrywa usta od jej ramienia. „O Boże.. dobrze.. sama chyba nie dałabym rady..”.
- Oooo – Jęknęła cicho, ale słyszalnie, gdy poczuła jak jego dłoń zaciska się z całą siłą na jej gołym pośladku.
- Masz cudowną dupę, suczko.
Ciarki, które poczuła w tym momencie.. nigdy nie czuła silniejszych. Oto wujek jej faceta bezczelnie wsunął rękę pod sukienkę i ściska jej.. dupę, nazywając ją suczką.
Poczuła jak ściska z całej siły jej drugi pośladek, a jej wnętrze zalało cudowne uczucie, uczucie jakiego jeszcze nie znała. Bezradność, podniecenie, uległość, porażka, ból, strach, upokorzenie mieszały się w jej wnętrzu jak w kotle. Świadomość tego, jak złe jest to na co pozwala plątała jej nogi.
Poczuła jak jego ręka wciska się z przodu pod jej sukienkę, jak dotyka jej prawego uda, jak idzie wyżej, po ich wewnętrznej stronie. Ucisk w brzuchu rozlał się już dawno po jej ciele, czuła go nawet w sercu.
Poczuła jak jego ręka powoli zmierza tam gdzie nigdy nie powinna się znaleźć, ale gdzie znalazła się poprzedniego wieczora, jak dotyka jej majteczek. I w tym momencie zobaczyła jak Adam z Barbarą zatrzymali się i schylili.
„Boże, kurwa.. niee..! Zobaczą nas!”
Adam czuł, że nie jest z nim dobrze już od jakiegoś czasu, ale nie chciał wyjść na mięczaka. Już przed rozpoczęciem ogniska czuł się zmęczony. Gdzie tam przed rozpoczęciem, w porze obiadu przysypiał, ale nie chciał drzemać, wolał iść z Izą nad jezioro, a potem pomóc w przygotowaniach.
Na 18, oprócz najbliższej rodziny, zaprosili sąsiadów mieszkających w okolicy. Impreza była naprawdę fajna, taka trochę w amerykańskim stylu: plastikowe kubeczki, grill, rozstawiony basen dla dzieci, biegające psy. Wszystko wyszło idealnie – mama była szczęśliwa, wujek grillował i, o dziwo, powstrzymywał się od swoich zwyczajowych komentarzy w kierunku kobiet, pogoda dopisywała, jedzenia i picia nie brakowało. I przyszło naprawdę sporo osób, wszyscy zaproszeni, mimo, że był to przecież środek tygodnia.
Ale niestety: już o dwudziestej pierwszej Adam, który wstał przecież o 6 rano, słabo spał w czasie poprzednich nocy i słabo jadł, poczuł, że jego żołądek odmawia posłuszeństwa. Jak na złość wujek non stop wznosił toasty, a on nie potrafił ich odmówić. I w momencie, w którym ludzie zaczynali tańczyć, w którym goście z dziećmi zaczynali powoli wychodzić, po kolejnym wzniesionym toaście, Adam zwymiotował wszystko to co przyjął.
- Spokojnie, każdemu się może zdarzyć, kto nigdy nie rzygał niech pierwszy rzuci kamieniem, zasrańce! Marcin, chodź tu do rusztu, zajmiesz się tym, ja i tak już chciałem spierdalać, za głośna dla mnie ta muzyka! Odstawię młodego do pokoju i spadam do siebie!
Iza, która sama czuła już szumienie w głowie, w pierwszej chwili poczuła wdzięczność wujkowi za zaoferowaną pomoc. Ona sama nie wiedziała jak ma się zachować – nadspodziewanie dobrze się bawiła wśród obcych, w sumie, ludzi. Stała z kolejnym już tego wieczora drinkiem w dłoni i była w połowie opowiadania historii ze swojego życia dla kółeczka kobiet, kiedy jej facet zrzygał się na perfekcyjnie przystrzyżoną trawę i stał, schylony wpół, gotowy do jej dalszego kolorowania.
Ale zobaczywszy Czarka, prostującego pochylonego dotychczas Adama, i okalającego go ramieniem, pomagającego mu iść, podeszła do swojego mężczyzny z drugiej strony, złapała go pod ramię i poszła z nimi. Postanowiła położyć go spać i wrócić, trochę się pobawić. Dobrze jej się rozmawiało z tymi ludźmi, dobrze się tu czuła. Alkohol też rozwiązał języki, szczególnie jej.
Była podpita. A także tak przejęta tym co się wydarzyło, tak zażenowana, tak zdegustowana, że zupełnie nie myślała o tym, że prowadzi pijanego męża z człowiekiem, który przez ostatnie dni zaczepiał ją, dotykał, macał i ściskał, że idą do pustego domu, oddalonego trochę od imprezy.
Zdała sobie sprawę, że naprzeciwko niej stoi ten bezczelny, arogancki, władczy mężczyzna dopiero gdy udało im się, wspólnymi siłami, wtaszczyć, półprzytomnego już Adama po schodach na górę i rzucić na łóżko. Dopiero wtedy, gdy ostrożnie zdjęła mu buty, gdy ściągnęła mu spodenki, przykryła go kołdrą i odwróciła się. Dopiero wtedy, gdy podniosła głowę i zobaczyła jak ten krępy, wielki, napastujący ją od kilku dni facet stoi naprzeciw niej i powoli, lustrując ją oczyma, zamyka znajdujące się za nim drzwi.
Krew uderzyła jej do głowy, serce podeszło jej do gardła, w którym ugrzązł głos. Ale poza tym, poza strachem, przerażeniem wręcz, poza oczywistym w takiej sytuacji uczuciem zagrożenia, poczuła w lędźwiach niesamowite wręcz podniecenie. Sutki momentalnie jej stwardniały, poczuła ciarki na plecach. Mięśnie jej brzucha zacisnęły się tak mocno, że nie mogła normalnie oddychać, a nogi jej zwiotczały.
„O kurwa..” zdążyła pomyśleć, zanim zrobił krok w jej stronę. W mroku, jaki panował w pokoju, wydawał jej się ogromny. Nie mogła się ruszyć, patrzyła tylko jak jego zwalista sylwetka zbliża się i podnosi rękę w stronę jej twarzy. Zrobiła krok w tył. Potem drugi. I uderzyła pupą w komodę. Czas zwolnił. Zobaczyła, jak gdyby w zwolnionym tempie, jak Czarek podchodzi i kładzie dłoń na jej policzku, wsuwając ją powoli za jej ucho, zagarniając tam opadające włosy.
„Boże, co on robi, co on wyprawia..” – głos w jej głowie był tak samo słaby jak słaby byłby jej prawdziwy głos.
Zobaczyła jak jego twarz się zbliża i jak jego usta otwierają się.
„Boże, nie...”
Jedną rzeczą było poddawanie się przyjemności płynącej z jego dotyku. Pozwalanie mu na dotykanie jej, masowanie, taka niewerbalna zgoda na molestowanie. Ale całkowicie inną było całowanie.
Odwróciła głowę w bok i poczuła jak wpija się ustami w jej szyję. Jęknęła. Cicho, ale w pokoju gdzie słychać było tylko chrapanie Adama pogłos grającej muzyki, zabrzmiało to niemal jak krzyk.
Poczuła jak jego zwalista sylwetka „wbija” się w jej ciało, przyciskając je do komody. Odruchowo wspięła się na palce i usiadła na niej półdupkiem. Poczuła jak delikatnie, ale stanowczo, wchodzi między jej nogi, rozpychając je na boki, a potem dobija swoimi biodrami do jej łona, przesuwając ją głębiej na komodzie. Jęknęła.
Poczuła jak jego usta zjeżdżają niżej, ku jej dekoltowi, który w tej sukience miała głęboki, i poczuła jego usta na górze swoich piersi. Fala gorąca rozprzestrzeniła się po jej wnętrznościach. Wiedziała że nie powinna, ale nie mogła tego powstrzymać: mimowolnie wypięła klatkę do przodu. Usłyszała jego mruknięcie, najwyraźniej pochwalające to, i poczuła, że tam gdzie przed chwilą były jego wargi, teraz czuje jego język. Jednocześnie poczuła jak chwyta obiema dłońmi jej talię i ściska. Traciła kontrolę nad swoim ciałem i nie mogła nic z tym zrobić. Jej cipka drżała w środku, na zewnątrz wypluwając ogromne ilości śluzu. Czuła to. Fizycznie czuła, jak wilgotnieje. Nigdy, przenigdy nie była tak podniecona, by to czuć.
A jej podniecenie jeszcze wzrosło, gdy poczuła jak Czarek łapie za górę sukienki, siłą zsuwa ją niżej, uwalniając piersi, i zaczyna lizać jej twarde sutki. Jęknęła jak jeszcze tego dnia nie jęczała. Głośno. Głęboko. Żałośnie wręcz.
„O kurwa.. o Boże.. o Jezu.. co to jest.. za uczucie..”
Poczuła jak wsuwa dłoń pod sukienkę, przesuwa materiał jej koronkowych fig, i kładzie swoją szorstką dłoń na jej sromie. Skurcz przeszedł całe jej ciało.
- Nie, proszę.. – zdołała wyszeptać.
Poczuła, że zamiast zabrać rękę, zaczął powoli ruszać nią do góry i do dołu, zahaczając o łechtaczkę. Rozkoszna niemoc ogarnęła jej ciało, a ucisk w brzuchu stał się przepotężny. Poczuła też, że przestał lizać jej piersi i zobaczyła jak jego głowa unosi się.
Poczuła jak znowu kładzie rękę na jej policzku, ale po sekundzie powoli przesuwa ją na tył jej głowy i łapie ją za włosy. Spojrzała na niego i ich spojrzenia spotkały się. Poczuła się jakby jej serce zapadało się pod ziemię. Zaczęła tonąć w tych oczach.
Patrzyli na siebie parę chwil, w czasie których on mocno trzymał w garści jej włosy, drugą ręką masując jej cipkę. I gdy ucisk w klatce stawał się już nie do zniesienia, poczuła jak jego palce wsuwają się w jej wnętrze.
„O mój Boże..! O mój dobry Panie..!”
Jej cipka zacisnęła się na jego dwóch palcach, ale on nic sobie z tego nie robił. Zaczął wsuwać je powoli i wysuwać. Iza odchyliła powoli głowę, tak, że jego dłoń oparła się na ścianie, i zaczęła głęboko oddychać. Nie mogła nic zrobić, nie miała sił walczyć, nie miała sił protestować. Nie chciała. Jego grube, twarde, spracowane palce, trafiały idealnie w jej najczulszy punkt. Ich każdy ruch w jej cipce powodował skurcz całego jej ciała. Jego usta trafiły znowu na jej sutki.
- Boże.. – wyszeptała.
Ilość bodźców jakie otrzymywała, przytłaczała ją. Ogromna energia budowała się w jej wnętrzu, z każdą sekundą większa, dziksza, coraz bliższa.
Po chwili, gdy palce przestały wysuwać się z jej cipki, tylko powoli, ale silnie, zaczęły poruszać się w górę i w dół, jakby nabijając ją na siebie, poczuła jak energia przyspiesza, jak ciarki zaczynają przechodzić po każdej części jej ciała, a w cipce budzi się coś, czego nigdy nie czuła.
I nagle wszystko ustało. Jęknęła przeciągle. Pochyliła głowę i otworzyła oczy w momencie, w którym Czarek opuszczał spodnie. Pierwsze na co zwróciła uwagę to fakt, że pod szarym dresem nie miał bielizny. Ale ułamek sekundy później zobaczyła wielkiego penisa. Uświadomiła sobie, że nigdy nie widziała z bliska tak dużego członka. Serce, tak sponiewierane tego wieczora, podeszło jej znowu do gardła, a cipka puściła soki.
„Chryste..”
Był… gruby. Tłusty. Nigdy nie widziała członka, który wydawałby się jej tłusty. Okolony chyba nigdy niegolonymi włosami, a mimo ich długości, prawie w całości wychylający się spod nich.
„Przecież.. on jest.. dwa razy większy.. to niemożliwe...”
Zobaczyła jak Czarek spluwa na swoją dłoń. I jeszcze raz. I jeszcze raz. I rozsmarowuje swoją ślinę na czubku swojego członka. Podnosi lekko głowę i spogląda jej w oczy. Podnosi go do góry i przysuwa do jej muszelki.
- Zaraz cię zerżnę suczko. – usłyszała jego szept.
Jej ciało zaczęło drżeć. Przełknęła ślinę, czekając na ten moment. Ostatnie przebłyski trzeźwego rozumu krzyczały „Nie!”. Ale jej cipka płonęła. Gdy dotknął główką jej wejścia i, trzymając jej włosy, spojrzał jej w oczy, wysyczał:
- Chcesz, żebym cię zerżnął, suczko?
Straciła głowę. Całe jej jestestwo rozpływało się pod naporem bodźców jakimi ją torpedował. Jej cipka pulsowała, jej wnętrze dygotało, jej mięśnie „spazmowały”. Jej mózg zalewały fale rozkoszy tak wielkiej, tak głębokiej, tak obezwładniającej, że nie mogła dłużej walczyć.
Ona nie tylko chciała, żeby ją zerżnął. Niczego innego w tym momencie nie pragnęła.
Mimo, że nic nie odpowiedziała, zobaczyła na jego twarzy ten lubieżny, obleśny uśmiech i sekundę później poczuła jak wślizguje się w nią jego główka. Poczuła lekki ból, gdy wchodził, do którego po sekundzie, gdy poczuła go rozpychającego się w jej środku, dołączyła przyjemność, jakiej nigdy nie czuła. Dokładnie czuła, jak idealnie wypełnia jej wnętrze, jak rozpycha jej ścianki i wiedziała, że nigdy czegoś takiego nie czuła. Chciała żeby to uczucie trwało.
- Oooohh… powoli… uuuhhh… proszę…
Czarek nigdzie się nie spieszył. Ruszał się powoli, delikatnie wsuwając swego kutasa w tę przepiękną kobietę, napawając się widokiem jej podnieconego ciała. Czuł, jak ciasna jest jej cipeczka, widział, jak przeżywa każdy kolejny centymetr zdobywany przez jego chuja. I wiedział, że nie zapomni tego do końca życia.
Iza nie wiedziała co się dzieje. Patrzyła na posuwającego ją Czarka z otwartymi ustami, z wytrzeszczonymi oczami, trzymając się obiema dłońmi za skraje komody. Poruszał się powoli, w jednym tempie, za każdym razem pchając biodra odrobinę mocniej, głębiej, zdobywając jej cipkę milimetr po milimetrze, dostarczając jej nieziemskich odczuć. Czuła go wszędzie. Czuła go w brzuchu, w trzewiach, w płucach. W serduszku. Czuła, jak każdy jego ruch powiększa budującą się w niej energię, budujące się w niej napięcie.
On widział malujące się na jej twarzy emocje. Szok, niedowierzanie, ale też ogromne podniecenie, napalenie. Widział jak patrzy na miejsce złączenia ich ciał, jak przymyka oczy gdy gwałtowniej w nią wchodzi, jak zamyka usta gdy głośniej jęknie, jak co i rusz przechodzą ją ciarki, słyszał jej urywany oddech. Widział, a raczej czuł, jak buduje się w niej potężny orgazm: jej spojrzenie było nieobecne, jej pojękiwania częstsze i głośniejsze, dreszcze pojawiające się na jej szyi i nogach praktycznie nie znikały, zastępowane coraz to nowszą falą, pod skórą jej ud wyczuwał delikatne, ale coraz mocniejsze wrzenie. Wiedział, że ta słodka suczka zaraz przeżyje orgazm swojego życia. Puścił jej włosy, przełożył ręce pod jej udami i delikatnie pociągnął ją ku sobie, tak że oparła się o komodę dołem pleców, a dupę miała zawieszoną w powietrzu, tylko na jego rękach. Lekko ugiął kolana, by wchodzić pod odpowiednim kątem i zaczął ruszać się odrobinę szybciej. I silniej. Usłyszał jej głos:
- Aaaahh.. aaaahhhh.. aaaahhh..
Zobaczył jak puszcza komodę i opada na nią plecami, niezdolna do utrzymania ciężaru swego ciała, i przykłada obie ręce do swoich ust. Zaczął mocniej ją pieprzyć, czując coraz większy opór jej cipki i wyszeptał:
- Nie krzycz, suko, bo go obudzisz..
Zobaczył jak dociska dłonie do ust, jak odgina do tyłu głowę, wypycha cycki do góry i kilka pchnięć później jej ciało eksploduje potężnym orgazmem. Gardłowy jęk wydobył się z jej zakrytych ust, jej nogi zaczęły niekontrolowane kopnięcia powietrza, a przez brzuch przechodziły niekończące się skurcze. Po chwili, do niekontrolowanych ruchów jej nóg, dołączyły ręce, których nie mogła utrzymać na ustach: zaczęła pchać nimi ścianę za głową, potem chwyciła skraje komody, potem złapała się za cycki, by wrócić na twarz. Poczuł jak wokół jego rozgrzanego kutasa pojawia się ciecz i zrozumiał, że suczka ma wytrysk. Spojrzał w dół i zobaczył, jak za każdym razem gdy lekko się z niej wysuwa, z jej cipki wytryskuje trochę płynu. Gdy przestała tryskać, poczuł jak zaczęła zaciskać się silnie na jego fiucie. Nie mógł posuwać jej tak jak chciał: zwolnił, prawie przestał się wysuwać, po prostu ruszał się na boki, lekko dociskając i luzując biodra, starając się przedłużyć jej orgazm.
Gdy tylko poczuł, że jej cipka rozluźnia się, znowu zaczął ją pieprzyć. I po paru chwilach znowu musiał przestać – ponownie chwycił ją silny orgazm.
Po trzecim orgazmie w krótkim czasie Iza omal nie zemdlała. Jej wnętrzności co i rusz robiły fikołki, a przyjemności, jaką odczuwała, nie mogła porównać do niczego co w życiu przeżyła. Każde pchnięcie powodowało falę przyjemności przechodzącą przez jej organy.
Po trzecim razie, po tym jak znowu musiał przerwać, postanowił zmienić pozycję. Wsunął ręce głębiej, złapał ją za pośladki i wyszeptał:
- Obejmij mnie za szyję.
Posłuchała. Będąc ciągle w niej, uniósł ją, przeniósł ostrożnie na łóżko i powoli położył. Spojrzał w bok, na śpiącego tyłem do nich, ciągle chrapiącego Adama, spojrzał z powrotem na swoją kochankę i, widząc jej zamglone, półprzymknięte, ale podniecone, wpatrzone w niego oczy, wyszeptał:
- Będziesz cicho?
Iza była cała mokra, cała drżąca i w zupełnie nowym dla siebie stanie. Jedyne o czym myślała to o dalszym seksie. Nie myślała nawet o Adamie: gdyby teraz się obudził byłoby jej wszystko jedno. Skinęła głową. Poczuła jak zaczyna się w niej ruszać i zagryzła dolną wargę.
„Boże, jakie to uczucie..”
Czuła go teraz inaczej: głębiej, silniej, trochę boleśnie wręcz, choć już nie tak pełnie, nie tak wyraźnie. Być może ze względu na fakt, ile razy doszła, a może ze względu na pozycję: jej miednica była zawinięta do góry – Czarek klęczał między jej nogami, jego ręce przełożone były pod jej kolanami, a dłonie oparte były na wysokości jej barków. Nie czuła materaca pod pośladkami. Ta myśl jeszcze bardziej ją podnieciła. Spojrzała w bok i uderzyła ją kolejna: jest maksymalnie rozłożona, maksymalnie penetrowana, pieprzona tak głęboko i tak dobrze, jak jeszcze nigdy w życiu, na łóżku na którym śpi jej facet. Na tę myśl znowu przeszły ją dreszcze, poczuła je nawet na łydkach. W tym samym momencie poczuła jak Czarek zaczyna ją młócić, jak silne są pchnięcia tego samca, który ją posuwa. Jej rozciągnięta cipka do tej pory skutecznie amortyzowała jego pchnięcia, ale teraz zaczął wchodzić z góry, coraz mocniej i mocniej, każdym ruchem powodując w jej cipce błyskawice przyjemności i bólu. Spojrzała w górę i zobaczyła skupioną twarz Czarka. Krople potu na jego czole. Zaciśnięte usta. Jego włosy, spadające po obu stronach jej twarzy, tworzyły ścianę oddzielającą ich od świata. Poczuła pustkę w sercu, gdy ich spojrzenia się spotkały. Jego oczy świdrowały jej duszę, powodowały ucisk i pustkę jednocześnie. Czuła się malutka, czuła się słaba.
Zobaczyła jak powoli opuszcza głowę.
Zrozumiała, że chce ją pocałować i na samą myśl o tym poczuła motylki rozlewające się po jej brzuchu, a jej podniecenie sięgnęło zenitu. Wiedziała, że będzie to obrzydliwe, że nie powinna, że nie może. Że będzie to oznaka oddania mu się. Będzie to zaakceptowanie go jako kochanka. Ale pomyślała od razu, że nie może tego nie zrobić. Że musi to zrobić. Że tego chce. Że całe jej ciało błaga ją o to. Wsunęła więc dłonie w jego włosy i położyła na tyle jego głowy. Zobaczyła jego ohydny uśmieszek, a motylki w jej brzuchu zatańczyły. Zobaczyła jego żółte zęby i wysuwający się język i poczuła się zbrukana, a na to uczucie całe jej ciało się zagotowało. Gdy poczuła jak jego język wślizguje się do jej ust, jak poczuła jak ich języki się dotykają, jak silnie, władczo i niespiesznie zaczął ją całować, poczuła kolejny wybuch w cipce, tym razem trochę inny, bardziej uderzający ją z zaskoczenia. Straciła kontrolę nad swym ciałem, które zaczęło się wić pod nim, zaczęło skakać na materacu na wszystkie strony. Zerwała pocałunek, żeby mieć czym oddychać, a ręce rozrzuciła na boki, uderzając jedną śpiącego Adama, co jeszcze wzmocniło jej doznania.
- O kurwa.. – wyjęczała najciszej jak dała radę – O kuuurwaa…
Czarek znowu musiał zwolnić na paręnaście sekund i zrobił to z przyjemnością – wiedział, że już jest jego. Zaczął się w niej ruszać jak tylko poczuł, że znowu ma taką możliwość. Zaczął do niej szeptać, patrząc jej prosto w oczy:
- Wiedziałem, że cię suczko zerżnę, wiedziałem od razu, gdy cię zobaczyłem! Tak cię zerżnę, tak cię wypierdolę, że zapomnisz jak się nazywasz, rozumiesz? Tak cię zerżnę, że nie będziesz mogła chodzić, rozumiesz?!
Widział jak każde jego zdanie nakręcało ją jeszcze bardziej. Jak otwiera szerzej oczy, jak obejmuje dłońmi jego bicepsy, jak ciężko dyszy mu prosto w twarz. Pochylił się i znowu zaczęli się całować, a jej cipka wpuściła go w całości – ich podbrzusza zaczęły nagle o siebie uderzać, wydając charakterystyczne dźwięki.
Słysząc jak jego podbrzusze uderza o jej, Iza znowu doszła na szczyt. Tym razem jednak Czarek jej nie puścił, nie zwolnił tylko pieprzył ją przez cały czas jak gardłowo jęczała mu bezpośrednio w usta, nie krygując się na obecność Adama.
Czarek poczuł, że to ten moment i wyciągnął spod niej ręce, wsuwając je płynnie pod jej głowę i chwycił mocno jej włosy. Po chwili, nie odrywając swoich ust od jej, dołączył do jej tłumionych jęków, i zaczął strzelać w jej wnętrzu. Nigdy nie jęczał dochodząc, nie był przecież pizdą, ale nie mógł tego powstrzymać. Wypieprzenie tej małej kurewki, tuż obok śpiącego Adama było zajebiste. Głęboko oddychał, spowalniał swoje ruchy i odkładał swój orgazm jak najbardziej, ale w końcu nie był w stanie robić tego dłużej. Czuł, jak wpompowuje w nią rekordową ilość swojej spermy, i było to uczucie fenomenalne, cudownie rozrywające mu główkę kutasa.
Gdy w końcu skończył i odkleił się od nieprzytomnego, gorącego, spoconego ciała Izy, zobaczył w jakim stanie znajduje się jego partnerka. Potargane włosy, oczy przymknięte, rozmazana pomadka, której ślad widoczny był nawet przy lewym uchu, czerwone wypieki na całym ciele, widoczne nawet w świetle księżyca, ciągle drgające ciało, powyginane palce u stóp.
Wiedział, że jeszcze to powtórzą.
- Jadę z wami!
Adam miał już tego trochę dosyć. Od przyjazdu praktycznie nie odstępowała go na krok, miał wrażenie, że gdyby mogła to poszłaby za nim nawet do kibla. Rozumiał, że nie czuła się tu mega komfortowo, że krępowała się jego mamy, że nie chciała nadziać się na wujka, ale jej natrętność, jej niesamodzielność zaczynała go irytować. A w ciągu ostatnich dwóch dni przechodziła samą siebie.
- No co ty gadasz, piękna, przecież nam to zajmie z pięć godzin minimum, szkoda czasu.
Obiecał pojechać z mamą do lekarza i znajomego fizjoterapeuty, nie przewidując jak rozczarowana będzie Iza. Nie rozumiał zupełnie czemu jego inteligentna, ogarnięta dziewczyna tak dziwnie się zachowuje, ale wiedział, że on potrzebuje tych kilku godzin z dala od niej. Wziął jej twarz w swoje dłonie, przyciągnął bliżej i powiedział:
- Nie będzie mnie tylko kilka godzin, pójdziesz sobie nad jeziorko, może wybierz się do którejś z dziewczyn? Wszystko będzie dobrze.
Iza patrzyła jak odjeżdżają z rosnącym z każdą chwilą bólem brzucha. Od dwóch dni nie opuszczała Adama na krok – nie wychodziła sama z pokoju, nie chodziła sama na spacery, nie zostawała nigdy sama. Bała się. Bała się Czarka. Widziała, gdy się mijali, gdy wspólnie jedli obiad, gdy spędzali razem wieczory jego spojrzenie, słyszała jego zagadywanie, czuła pożerające ją oczy, czuła jego nastawienie, jego.. chuć. Czuła jak rozbiera ją wzrokiem, jak oblizuje wargi, gdy ich spojrzenia się spotykają. Wiedziała, że tylko czeka na dogodny moment, by zaatakować. By ją znowu zerżnąć.
„A teraz sami mu to ułatwiliśmy. Boże, czemu pozwoliłam im jechać beze mnie?!”. Z każdą chwilą, z każdą upływającą sekundą czuła coraz silniejsze, coraz bardziej obezwładniające uczucie paniki. Nie mogła się zdecydować, czy lepiej siedzieć w pokoju, iść na dół, może do domu któregoś kuzyna, nad wodę, do lasu. Gdziekolwiek!
Szybko odrzuciła opcję pójścia na dół – przecież on mógłby tam przyjść i nic by go nie powstrzymało.
Jak tylko sobie uświadomiła, że nic na dole go nie powstrzyma, zdała sobie sprawę, że drzwi od pokoju również. Że przecież on może tu w każdej chwili wejść. Musiała stąd wyjść. Zerwała się z łóżka i doskoczyła do szafy. Ściągnęła szybko koszulę w której spała i założyła czerwoną sukienkę w kropki. Wskoczyła w trampki i, nie wiążąc ich, rozejrzała się po pokoju.
I wtedy go usłyszała. Usłyszała jego ciężkie kroki na schodach i głos: „Hop hop! Jest tu kto?!”
Serce podeszło jej do gardła. Szedł na górę! Sekundy później zobaczyła jak klamka od drzwi ich pokoju zmierza w dół. I jak otwierają się drzwi.
Przestała oddychać.
Zobaczyła jak powoli, z cichym skrzypnięciem, otwierają się na oścież drzwi i całą przestrzeń między futryną wypełnia on.
Poczuła mrowienie na kręgosłupie. Usłyszała jego szept:
- Wybierasz się gdzieś, suczko?
Poczuła dreszcz przebiegający po jej ciele. Wstała gwałtownie. On powoli zamknął za sobą drzwi. Zrobił krok w jej stronę, ona dwa w tył. Zupełnie jak tamtej nocy. Stali w tych samych miejscach, w tych samych pozycjach. Musiała zareagować, nie mogła pozwolić mu podejść. Zdołała wydukać cichutko:
- Niech pan nie podchodzi.. będę krzyczeć.
Zobaczyła błysk w jego oczach. I kpiący uśmieszek na ustach.
- Wiem. Ale najpierw będziesz jęczeć – wyszeptał.
Poczuła ciarki na kręgosłupie.
Zrobił dwa kolejne kroki w jej stronę, ona tyle samo w tył. Widziała jak rozbiera ją wzrokiem, jak pożera każdy centymetr jej ciała. Podniosła dłonie i położyła je na swoich ramionach, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Niech pan stąd wyjdzie… na podwórku jest Paulina, usłyszy mnie. – zobaczyła, że Czarek się nie zatrzymuje i dodała – proszę…
Poczuła za sobą ścianę. W głowie pojawiła się głupia myśl: a więc nie stali w tych samych miejscach co ostatnio. Przestała oddychać. Zobaczyła jak dystans między nimi zanika. Jak jego ogromna sylwetka zbliża się. Poczuła jego zapach i zmiękły jej kolana. Zobaczyła jak zatrzymał się centymetry od niej i podniósł rękę do jej twarzy, odsuwając z niej kosmyk włosów. Wyszeptał:
- Drżysz. – poczuła jego drugą rękę wsuwającą się pod sukienkę. – Rozstaw nogi.
„Boże, pomóż..” pomyślała tylko. W ciągu tych kilku sekund, kiedy powoli do niej podchodził, jej ciało rzeczywiście zaczęło drżeć, jej brzuch zaciskał się w skurczach, a plecy i uda pokryły się gęsią skórką. Działał na nią jak nikt, nie potrafiła z nim rozmawiać, nie potrafiła patrzeć mu w oczy, nie potrafiła mu odmówić. Nie potrafiła przy nim oddychać. Więc mimo, że nie chciała, mimo, że przecież przed momentem mówiła mu, żeby przestał, że będzie krzyczeć, to jakaś część jej jestestwa kazała jej powoli rozstawić szerzej nogi. Poczuła jego dłoń na majtkach. Jęknęła.
- Myślałaś o mnie, suczko? Myślałaś o moim wielkim kutasie? Wiem, że myślałaś, czuję to na palcach.
Jego palce chwilę wcześniej wsunęły się pod materiał majteczek i jeździły po jej, już mokrej, cipce. Miała problem żeby odetchnąć. Jego zapach, jego bliskość, jego słowa tak ją podniecały, że nie była w stanie myśleć. Poczuła jak dopycha ją do ściany, jak „kładzie” się na nią.
- Muszę ci się do czegoś przyznać: ja myślałem o tobie cały czas.
Mówił do niej cicho, wręcz mrucząc, a jego basowy głos uderzał wprost w jej serce. Mięśnie jej brzucha co i raz kurczyły się gwałtownie.
- Przypominałem sobie jak słodko jęczałaś gdy cię pieprzyłem, jak twoja cipka zaciskała się na moim kutasie, jak dochodziłaś.. mhmm.. dzisiaj zafunduję ci powtórkę.
Przeszły ją ciarki. Ale nie takie zwykłe. Od stóp po kosmyki włosów czuła przepływający przez nią prąd.
- O Boże… – wyszeptała.
Zobaczyła jak nachyla się, by ją pocałować, ale odwróciła głowę. Przypomniała sobie jak całowała te oślizgłe, twarde usta, jak drapała ją jego twarda, niby ogolona, ale szorstka skóra, jak wpuszczała jego język w swoje usta i mało nie zemdlała. Jak ona mogła całować tak obrzydliwego faceta? Mięśnie jej brzucha zacisnęły się, jakby dając jej odpowiedź. Poczuła jego usta na szyi i przeszedł ją kolejny dreszcz. Mimowolnie, nieproszona, rozsunęła szerzej nogi.
- O tak, grzeczna suczka, wiedziałem, że też tego chcesz.
„O mój Boże, co ja robię...” pomyślała. Masował jej łechtaczkę i całował jej szyję. „Nie powinnam.. nie powinniśmy..”. Odpływała z przyjemności. „Boże kochany..”. Położyła dłonie na jego klatce, chcąc go odepchnąć i jednocześnie odwróciła w jego stronę głowę, chcąc zaprotestować, ale również dając mu dostęp do drugiej strony szyi, z czego on skorzystał. „Oooo… Jezus Maria...”. Puścił jej cipkę, złapał za dół sukienki i pociągnął szybko do góry. Poczuła jak ściąga z niej sukienkę. Przez ułamek sekundy włączył się w jej głowie alarm, usłyszała głośne: „nie!” i na chwilę, na momencik, w jej głowie pojawiła się myśl: „Nie mogę! Nie możemy!”. Ale czuła jego usta wpijające się w skórę na jej szyi, czuła jego zapach, wypełniający jej nozdrza, jego siłę, zawartą w tym ruchu.. i podniosła ręce. Poczuła jak niecierpliwie ściągnął z niej ten kawałek materiału i całe jej ciało ogarnęła niewysłowiona rozkosz – zrozumiała, co ten gest oznacza. Zaakceptowała to, że odda mu się w pełni dobrowolnie, w pełni świadomie. Poczuła jak chwycił jej nadgarstki w swoją dłoń i przygwoździł je do ściany nad jej głową, drugą rękę wsuwając w majtki, a ustami wpijając się w jej stojące, małe sutki.
Wtedy uderzyła w nią kolejna fala dreszczy, gdy wyobraziła sobie jak ta scena wyglądałaby w oczach kogoś kto wszedłby teraz do pokoju: ona, w samych majteczkach i białych trampkach, z rękoma unieruchomionymi nad głową, przyparta do ściany przez kompletnie ubranego starego oblecha.
Jej sutki, silnie, dokładnie lizane przez Czarka, wysyłały błyskawice przyjemności do jej mózgu. Jej łechtaczka, zahaczana co chwilę przez jego jeżdżącą z góry na dół po jej sromie dłoń, również.
Ale najbardziej podniecała ją świadomość tego, że ktoś może ich usłyszeć, ktoś w każdej chwili może wejść i ich zobaczyć. Oraz to, że dała mu się unieruchomić, że sama rozłożyła nogi, że pozwoliła mu zdjąć sobie sukienkę.
Po chwili, gdy przyjemność zaczęła być jeszcze większa, zaczęła cichutko pojękiwać. Poczuła jak puszcza jej nadgarstki, odrywa się od jej szyi i podbrzusza, odsuwa się o krok i ściąga z niej majtki. Uwolnionymi dłońmi pomogła mu je ściągnąć i odrzuciła je na podłogę.
- Obróć się.
Iza wyciągnęła do przodu ręce, podtrzymała się ściany i wypięła pupę. Poczuła jak wkłada nogę między jej nogi i rozsuwa je. Jęknęła, gdy ścisnął jej pośladek. A potem drugi raz, gdy ścisnął drugi. Poczuła jak jego ręka wsuwa się pod nią.
- O Boże – wyszeptała i wypięła mocniej tyłek.
Poczuła jak wsuwa w jej cipkę końcówkę palca i zaczyna nim lekko ruszać. „Oszaleję! Oszaleję! Jezu, oszaleję!”
Ciągle czując jego palec, usłyszała dźwięk rozpinanego paska, po chwili rozporka. Wyobraziła sobie jak zsuwa z siebie swoje znoszone, dżinsowe spodnie. Poczuła jak wysuwa się z niej, łapie ją za biodra i gwałtownie dociska swoje ciało do jej. Poczuła jego członka na swoich pośladkach, jego oddech przy swoim lewym uchu, rękę na prawej piersi.
- Wiesz co się za chwilę stanie, suczko? – znowu przeszedł całe jej ciało dreszcz.
- Mhmmm.. – zdołała odjęknąć w odpowiedzi.
- Powiedz mi suczko, co się stanie?
Jego pytania, jego głos, jego szept podniecał ją nieziemsko. Uświadamiał jej gdzie jest, co robi i co się wydarzy. Ale nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć, jakich słów użyć. Obie jego ręce były na jej piersiach, ściskając je, ugniatając, masując.
- Uuuuhh.
- Nie jęcz, tylko odpowiedz.
- Będzie mnie pan.. – nie mogła tego powiedzieć – brał.
- Nie, słoneczko – słysząc jak nazywa ją tak, jak tylko Adam ją nazywał, jęknęła i poczuła jak uginają się pod nią kolana. Nie upadła tylko dlatego, że Czarek ściskał jej biust.
- Będę cię pieprzył.
- Mhmm.. – zaczęła ruszać lekko tyłkiem, nie mogąc wytrzymać podniecenia.
- Będę cię rżnął.
- Mhmm..
Jęknęła głośno.
- Będę cię jebał.
- Mhmm..
Przycisnęła dłoń do ust, mając świadomość, że jej jęki są coraz głośniejsze.
- Chcesz tego?
- Tak – wyszeptała spomiędzy palców.
- Powiedz to. Wyszepcz mi to na uszko.
Zakręciło jej się w głowie od podniecenia. Nigdy nie chciała seksu tak jak w tym momencie. Sięgnęła ręką do tyłu, położyła na tyle jego głowy, odgięła się maksymalnie w tył, i wyszeptała mu do ucha:
- Chcę, żebyś mnie wypieprzył…
- Proszę.
Jej cipka płonęła z podniecenia, a każde kolejne wypowiadane przez nią zdanie tylko powiększało płomień.
- Aaahhh.. Proszę.
- Całym zdaniem.
- Aaaahhh… aaahhh… Chcę, żebyś mnie wypieprzył, proszę.
- Wujku.
Czuła jak fale dreszczy przebiegają jej ciało jak szalone.
- Bożeee.. chcę, żebyś mnie wypieprzył… proszę… wujkuuu…
Sekundę później poczuła jak puszcza jej piersi, łapie jedną ręką jej biodro, mocno ściska i wsuwa w nią swojego penisa.
- O mój Bożeee…
- Tego chciałaś? O to prosiłaś suko?
Tak, tego chciała. Od ostatniego razu tylko o tym myślała. To było to. Najwspanialsze uczucie na świecie.
- Tak, pieprz mnie, proszę, tak.. – nie mogła się powstrzymać – O Boże.. o Jezu kochany..
Pamiętała to uczucie wypełnienia z tamtej nocy, ale teraz, na trzeźwo, odczuwała to jeszcze silniej, jeszcze wyraźniej. Poczuła jak kładzie jej rękę na tyle głowy i dociska jej twarz do ściany. Poddała mu się i oparła o nią prawym policzkiem. Poczuła jak przyspiesza i zaczęła jęczeć. Był coraz głębiej, sprawiając jej coraz więcej bólu, ale i rozkoszy. Rozciągał jej cipkę do granic wytrzymałości. Usłyszała cichy głos Czarka.
- Chcesz, żeby usłyszała cię ta pizda na dole?
Jęknęła jeszcze głośniej, uświadamiając sobie, że w ogóle nie uważała na to, jak głośno się zachowują. A w tym momencie on zaczął jebać ją jeszcze mocniej i jego podbrzusze dobiło do jej wspaniałych, mięsistych pośladków. Po pierwszym pchnięciu myślała, że rozerwie ją na pół, więc położyła sobie dłoń na ustach, by nie krzyczeć. Po drugim, razem z bólem, pojawiła się jeszcze większa przyjemność niż wcześniej. Po trzecim wybałuszyła oczy i zaczęła cicho jęczeć w swoją dłoń, z rozkoszy jaką czuła.
- Podoba ci się? – wysapał cicho.
- Yhmm..
Nie była w stanie wyartykułować nic więcej.
- Bardzo ci się podoba?
- Yhmm.. yhmm.. yhmm..
Poczuła jak klepnął ją w tyłek, lekko, chyba niezdarnie, ale przyjemnie. Znowu klepnął, trochę mocniej. Zakwiliła cicho, a jej cipka zacisnęła się.
- Podoba ci się?
- Mmhhmmm..
Złapał ją za włosy i pociągnął do siebie. Trzymał ją mocno za włosy i za biodro. Posuwał niezbyt szybko, ale mocno, wysuwając się ile mógł i dobijając do samego końca, lekko zwalniając, by nie hałasować, ale jednak słyszeć ten cudowny dźwięk, jaki wydawała jej dupa.
Tempo w jakim ją posuwał, perfekcyjnie budowało w niej orgazm. Każdy jego mocny ruch powodował spięcie mięśni jej brzucha. Jego oddech tuż przy jej uchu powodował gęsią skórkę na ramionach, plecach, szyi, karku. Przyjemność jaką odczuwała, była tak duża, że nie mogła utrzymać otwartych oczu.
- Lubisz to, suko? Lubisz być dymana przez starego pryka jak ja, co nie? Lubisz czuć mojego kutasa w swojej ciasnej szparce? Lubisz jak trzymam cię za włosy? Jak klepię cię po dupie?
Na każde wyszeptane przez niego pytanie odpowiadała cichym „Mhmm”, nie mogąc wydusić z siebie nic więcej.
- Masz fantastyczną dupę, idealną. Od kiedy tu przyjechałaś nie mogę oderwać od niej wzroku. Gdybyś to ze mną tu przyjechała, nie wypuszczałbym jej z rąk, ściskałbym ją non stop.
Co któreś zdanie trafiało w czuły punkt i pod jego wpływem cała drżała. Poczuła jak zwalnia uścisk na jej włosach i przenosi rękę na jej kark. Przyspieszył ruchy.
- Odwróć głowę suczko i wysuń język.
Wiedziała czego chce. Ona też tego chciała. Odwróciła głowę i otworzyła usta. Czarek wpił się w nią ustami, dopychając jej głowę ręką. Jeszcze przyspieszył, czując jak jej ciało zaczyna drżeć.
Zobaczył jak rozszerzają jej się źrenice, poczuł jak zaczyna dygotać i piszczeć mu w usta, więc rozerwał ich pocałunek i zakrył jej usta ręką. Ona zdążyła odwrócić głowę do przodu i zaczęła jęczeć. Wyć. Szlochać. Jej ciało podskakiwało na jego kutasie, wiło się, próbowało go zrzucić. Patrzył jak zahipnotyzowany jak dygocze, jak nie panuje nad swoimi rękoma, którymi zaczęła machać jak opętana, jak mimowolnie próbuje go z siebie zrzucić, jak na jej skórze pojawia się i znika gęsia skórka.
Posuwał ja przez cały okres trwania jej orgazmu, przedłużając go maksymalnie. Gdy w końcu przestała się rzucać, oderwał się od niej i pchnął ją na łóżko. Patrzył na nią z góry i nie mógł oderwać wzroku od jej spoconej, mlecznobiałej skóry, od licznych pieprzyków, od drżenia, które ciągle przebiegało przez jej wijące się lekko ciało. W międzyczasie rozebrał się do naga. Był gotowy na dalszą część.
- Przewróć się, suczko.
Była tak napalona, że nie myślała o niczym innym.
- Ugnij nogi w kolanach.
To było tak gorące, leżeć przed nim w takiej otwartej pozie, z kobiecością na wierzchu.
- O tak, pięknie rozruchana cipa. I grzeczna suczka. Piękna suczka. Dotykaj się. Chcę widzieć jak się dotykasz, mała kurewko.
Te słowa działały na nią niesamowicie podniecająco. Nikt jej nigdy tak nie nazywał, nikomu chyba to nawet przez myśl nie przeszło. A on to ciągle powtarzał. Tym swoim niskim, zachrypniętym głosem. A słowa te świdrowały jej duszę jak jego członek cipkę. Zamknęła oczy i zaczęła masować łechtaczkę. Momentalnie poczuła skurcze wewnątrz.
- O Boże..
- Otwórz oczy. Tak, patrz mi w oczy jak się dotykasz.
- O kurwa.. jakie to jest.. o Boże.. tak..
- Wsuń w siebie palce..
- Tak.. o tak..?
- Tak, wyglądasz jak rasowa suka..
- Mhmm..
- Wiesz, co się teraz stanie suko?
Teraz wiedziała co powiedzieć.
- Będziesz mnie… pieprzyć… wujku…
Tym razem prąd przeszedł przez jego ciało. Splunął sobie w rękę i rozprowadził ślinę po i tak całkowicie wilgotnym kutasie. Klęknął między jej nogami, złapał ja za kostki, uniósł jej nogi i położył sobie na barkach, po czym spojrzał jej w oczy.
- Tak, teraz cię wypieprzę.
Poczuła, pod intensywnością jego spojrzenia, jak serce podchodzi jej do gardła, a wszystkie wewnętrzne organy zaciskają się.
„O Boże..”
Poczuła jak wprowadza swojego członka, swojego „kutasa”, jak rozpiera jej cipkę. Zamruczała z przyjemności:
- Ooo.. Boże.. tak..
Czarek poprawił pozycję: rozstawił szeroko kolana, zawinął mocniej jej biodra i zaczął wsuwać swego kutasa w całości, mocno, silnymi pchnięciami dobijając do końca jej cipy. Po paru chwilach usłyszał jak zaczęła jęczeć:
- O.. o.. o.. o..
Uwielbiał gdy jęczała swoim słodkim głosikiem. Uwielbiał ten chlupot, jaki towarzyszył każdemu jego pchnięciu. Uwielbiał patrzeć na tę twarz, nieobecną, spoconą, podnieconą, pogrążoną w ekstazie. Zaskoczoną. Przyspieszył lekko ruchy, czując jak jego fiut, w reakcji na dźwięki jej i jej cipki, jeszcze twardnieje.
Pochylił się, opierając na jej wyprostowanych nogach i wsunął dłonie pod jej barki, unieruchamiając ją jeszcze bardziej. Zaczął ją młócić z całych sił, wciskając się w nią z góry. Jej jęki zaczęły przeradzać się w krzyki.
- Aa.. aa.. aa.. aa..
Nie przestając jej rżnąć, wyciągnął spod niej ręce i położył je na jej ustach.
Iza nigdy nie byłaby w stanie opisać swoich odczuć z tej chwili. Przyjemność, jaką odczuwała, zupełnie odcięła jej myślenie. Każde jego pchnięcie odczuwała każdym mięśniem ciała, które kurczyły się, wibrowały i wybuchały ekstatycznymi skurczami. Nie mogła oddychać, nie widziała, nie odczuwała niczego poza przyjemnością z bycia penetrowaną. Do tego pozycja w jakiej ją brał, to ściśnięcie jej ciała jego ciałem, zatkanie jej ust, niemożność ruszenia niczym oprócz rąk, szuranie jego włosów łonowych po jej łechtaczce, to wszystko powodowało, że każde pchnięcie odczuwała kilkukrotnie mocniej, niż wcześniej.
Z każdą kolejną sekundą czuła jakby jej czaszka zaciskała się na mózgu, z każdą kolejną chwilą dziura w jej wnętrznościach powiększała się.
Aż w końcu wybuchła.