Uwierzyć w los (I)

27 września 2015

Szacowany czas lektury: 24 min

Od dawna nie czekał tak na urlop, to był naprawdę ciężki rok, trzy fuzje, dwa dość agresywne przejęcia, a do tego jeszcze te wszystkie przepychanki giełdowe. Wiedział, że musi odpocząć, ale decyzję o urlopie podjął wczoraj. Wykonał trzy, może cztery telefony, wrzucił do bagażnika walizkę "delegacyjną" i od 6 rano pędził już swoim DB9 Volante w stronę Francji.

Dochodziła 19, kiedy zjechał na stację benzynową w okolicach Lyonu, właśnie wracał na autostradę, kiedy ją zobaczył. Młoda, piękna dziewczyna w czarnej zwiewnej tunice z lotniczą walizką obok. W ręku trzymała kartkę z napisem "MONTPELLIER", nie wyglądała na autostopowiczkę, ani jej strój, ani ta walizka zupełnie do tego nie pasowały. Zaintrygowało go to - zatrzymał się.

Popatrzyła na niego i na samochód z niedowierzaniem, uśmiechnęła się i otworzyła drzwi. Pomógł jej złożyć siedzenie i wrzucić walizkę do tyłu. Usiadła nieco skrępowana i przyjrzała się kierowcy, o mamusiu - pomyślała - taki facet, w takim aucie i aż, nieco zbyt głośno, przełknęła ślinę.

Spojrzał na nią i uśmiechnął się szelmowsko jakby czytał jej w myślach.

- "Hello, where are you from?" - zapytał.

- "Z Wrocławia" odparła po polsku i teraz to ona uśmiechnęła się w podobny sposób jak on przed chwilą.

Wybuchnął krótkim śmiechem

- Punkt dla Ciebie, - dodał beztrosko i skupił się na chwilę na prowadzeniu auta.

Przyglądała mu się ukradkiem łapiąc się na tym, że ich spojrzenia co chwilę się spotykają. Po trzecim takim "spotkaniu" oboje wybuchnęli śmiechem.

- No dobra - koniec tego oglądania - rzucił ze śmiechem, opowiadaj co tu robisz, bo na autostopowiczkę to mi raczej nie wyglądasz, albo nie, czekaj, zacznijmy jak cywilizowani ludzie - jestem Jacek.

- Anka - odparła nieco speszona.

- OK, to skoro oficjalną prezentację mamy już za sobą to możesz zaczynać opowieść.

Jestem studentką 3 roku architektury na Politechnice Wrocławskiej, a w zasadzie 4, bo trzeci właśnie skończyłam - powiedziała z oznaką dumy w głosie. Przez pierwszą połowę wakacji pracowałam w agencji PR-owej.

- Jakiej? - przerwał jej pytaniem.

- mojaIDEA.

- Znam - powiedział - dobrzy, ale nie najlepsi, chociaż we Wrocławiu chyba faktycznie najlepsi.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem - znasz wszystkie agencje PR-owe w kraju?

- Nie, tylko te dobre i najlepsze. Od 5 lat prowadzę dwie firmy we Wrocławiu dlatego znam mojąIDEA-ę i Aśkę Grot, ale mniejsza o to, wróćmy do Twojej historii.

Zaskoczył ją wymieniając nazwisko właścicielki firmy, ale nie dała tego po sobie poznać i podjęła opowiadanie.

- Rano wyruszyłam na wycieczkę po Francji, ale nie zaczęła się dla mnie najlepiej - miałam loty Wrocław - Frankfurt i Frankfurt - Lyon, niestety drugi lot miał opóźnienie, przez jakiegoś idiotę, który zostawił bagaż w hali przylotów , zamknęli całe lotnisko i wezwali saperów - powiedziała z frustracją w głosie - a ja nie zdążyłam na TGV z Lyonu do Montpellier. Tam miałam spędzić noc, rano odebrać auto z wypożyczalni i przejechać najpierw przez riwierę francuską, a potem ruszyć w kierunku zamków nad Loarą. Samochód miałam oddać za 2 tygodnie w Nantes, stamtąd TGV do Paryża i samolotem do Warszawy.

- Widzę, że jesteś uporządkowaną kobietą, wszystko skrupulatnie zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, powiedział Jacek z odrobiną podziwu w głosie.

- Nie - odpowiedziała - po prostu mój budżet nie za bardzo pozwala na planowanie 'ad-hoc', więc wolę jak najmniej pozostawiać na ostatnią chwilę, bo to przeważnie sporo kosztuje.

Podobał mu się jej język i sposób w jaki mówiła, miał wrażenie, że byłaby świetnym partnerem w dyskusji. Uświadomił sobie, że mógłby polubić tą dziewczynę, a może już ją polubił?

Jechali razem już około godziny i Ania poczuła się nieco swobodniej - opowiadała o studiach, które były jej ogromną pasją. O architekturze wiedziała na prawdę dużo i umiała o niej opowiadać tak, że zarażała entuzjazmem słuchaczy.

- Lubisz owoce morza? - spytał znienacka.

- O tak, odpowiedziała z rozmarzeniem.

Jacek, zjechał z autostrady

- Gdzie jedziemy - spytała zaniepokojona?

- Na jedne z lepszych owoców morza jakie można zjeść we Francji - odparł.

- Nie jestem specjalnie głodna - skłamała - bojąc się cen w lokalu pod który podjechali.

- Jesteś, powiedział z uśmiechem, poza tym - ja stawiam, dodał - jakby znów czytał w jej myślach - Tak dawno nie miałem okazji zjeść kolacji w miłym towarzystwie, że będzie to dla mnie ogromną przyjemnością.

Poczuła się nieswojo, Jacek zdążył zaparkować i wysiąść, podszedł i otworzył jej drzwi - siedziała nadal patrząc na niego niepewnie

- No dobra, powiedziała w końcu spokojnie, ale podczas kolacji to ty opowiesz mi trochę o sobie.

- Jasne, odparł z uśmiechem - a ten uśmiech zadziałał.

Zaczęła ubierać buty, które zsunęła z nóg w czasie jazdy

- Zostaw - rzucił - tu jest trawa więc - spokojnie możesz iść boso.

Przyjęła jego propozycję z ochotą, jej stopy po całym dniu były zmęczone i opuchnięte, a spacer boso po trawie brzmiał cudownie.

Powoli zaczęła sobie zdawać sprawę, że Jacek ją oczarował. Był przystojny, inteligentny, wysportowany, jeździł pięknym sportowym samochodem i był kwintesencją - "rycerza na białym koniu" o jakim marzyły dzisiejsze "księżniczki". Na szczęście była inteligentną dziewczyną i nie wierzyła w rycerzy, a już na pewno nie zamierzała zabrnąć w jakąś nieprzyjemną sytuację z nieznajomym facetem pośrodku Francji. Natomiast zjedzenie kolacji w jego towarzystwie wydało jej się dobrym pomysłem.

Zamówili dwie porcje muli w winie i bagietki z masłem czosnkowym. On pił wodę, ona wino domu. Niespiesznie opowiadał o swoich firmach i biznesach, nie chełpiąc się specjalnie, ale wyraźnie podkreślając co uważa za sukces, a co za porażkę, tych drugich było zdecydowanie mniej. Nim się zorientowali, była blisko 23.

- Przepraszam - powiedział ze skruszoną miną - jutro będziesz nie wyspana, i to przeze mnie, i będzie Ci się źle prowadziło. Powiedz mi gdzie Cię odwieźć?

- Nie przejmuj się, na pewno nie będę tego żałowała, to był uroczy wieczór za który pięknie Ci dziękuję - powiedziała i uśmiechnęła się do niego.

- Wiesz - powiedział z jakąś dziwnie smutną nutą w głosie - dawno nikt, tak szczerze nie podziękował mi za wspólną kolację.

Uśmiechnął się do niej, ale w jego uśmiechu zauważyła tym razem nutkę smutku i życiowej goryczy.

Kiedy wsiedli do samochodu Anka wyjęła z torby kartkę z adresem hostelu i jęknęła cicho.

- Co się stało? - zapytał.

- Tu piszą, że recepcja w hostelu jest czynna tylko do północy, a później drzwi są zamykane do 5 rano - powiedziała cicho. Zawieź mnie proszę na dworzec kolejowy, przeczekam w poczekalni i o 8 odbiorę auto z AVIS-u - to tuż obok dworca.

- Nie ma mowy, powiedział. Pojedziemy do jakiegoś hotelu i wynajmę Ci pokój.

- Nie, proszę - zaoponowała Ania - będę się czuła strasznie niezręcznie, nie chcę Cię wykorzystywać.

- Ależ tu nie ma mowy o żadnym wykorzystywaniu. Jeśli już - to ja wykorzystałem Ciebie i Twoje towarzystwo, aby kolacja lepiej mi smakowała. Gdyby nie to spokojnie zdążyła byś dojechać do hostelu na czas. Poza tym, wynajęcie Ci pokoju absolutnie nie zrujnuje mojego budżetu wakacyjnego - mrugnął do niej, a na twarz wrócił wesoły uśmiech. Powiedz tylko, czy mogę podjechać do hotelu w którym mam zarezerwowany pokój - czy wolisz jakieś inne miejsce?

- Bez różnicy powiedziała nieco zrezygnowanym głosem - byle tylko nie było za drogo - proszę.

- Nie będzie - odparł pewnym głosem.

Półtorej godziny później zatrzymali się na podjeździe Domaine de Verchant - pięknego pięciogwiazdkowego hotelu w Montpellier. Jacek wysiadł z auta, otworzył drzwi Ani, po czym wyjął jej buty i walizkę i ruszyli do poczekalni. Postawił walizkę i poszedł do recepcji, wrócił chwilę później z dwiema elektronicznym kartami do drzwi. Chwycił walizkę i poprowadził ją do windy. Stanęli przed drzwiami - Jacek wsunął kartę i otworzył drzwi przepuszczając ją przodem. Dziewczyna stanęła w pokoju i rozglądała się urzeczona.

- Zakładam, że to Twój pokój?

- Nie, Twój - ostatnie dwa jakie były dostępne to ten i apartament prezydencki, ale założyłem, że w tym drugim czułabyś się skrępowana?

- W tym czuje się skrępowana, tamtego wolę sobie nawet nie wyobrażać. Boże, ile Cię to kosztowało?

- Na prawdę musisz wiedzieć?

- Powiedz - nie chcę mi się szukać laptopa tylko po to, aby sprawdzić to na ich stronie - rzuciła z uśmiechem.

- 850 Euro - powiedział.

- Jezu - jęknęła, nie mogliśmy pojechać do jakiegoś tańszego?

- Nie chce mi się jeździć po nocach po Montpellier za 300 czy 400 Euro - godzina mojego snu jest dla mnie warta więcej, a Twojego szczególnie - dodał.

- Jej! - jak mogę Ci się odwdzięczyć?

- Może kiedyś zaprojektujesz dla mnie jakiś budynek rzucił beztrosko - wręczając jej wizytówkę, a na razie możesz obiecać, że rano zjesz ze mną śniadanie.

- Obiecuję - powiedziała cicho i niepewnie.

- O której planujesz ruszać - zapytał

- Nie wiem, chyba chcę pomieszkać chwilę w tym pięknym apartamencie - rzuciła - o której kończy się doba hotelowa?

- W apartamentach o 14 - odparł.

- Myślę, że o 12 wyruszę - odparła

- To co o 9 na śniadaniu, czy za wcześnie?

- O 9 brzmi super.

- W takim razie miłej nocy - rzucił, po czym ruszył do wyjścia, po chwili jednak odwrócił się i zapytał - a może masz ochotę na drinka?

- Nie, przepraszam Cię, ale to chyba za dużo jak dla mnie na jeden dzień. Wezmę szybki prysznic i się położę powiedziała.

- OK, nie ma sprawy rzucił - jak coś to dzwoń pod 618 - to mój pokój.

- OK

Została sama. W głowie kotłował jej się milion myśli - z jednej strony była Jackowi ogromnie wdzięczna, a z drugiej zastanawiała się, czy to możliwe, żeby zrobił to bezinteresownie? Życie jak do tej pory udowadniało jej, że nie ma nic za darmo.

Walcząc z natłokiem myśli wyjęła z walizki swojego ukochanego Nikona D300 i zaczęła robić zdjęcia pokoju. Nie zdarzyło jej się jeszcze nocować w takim miejscu. Migawka aparatu strzelała raz za razem - Ania obfotografowała oba pokoje, łazienkę i co się tylko dało, po czym zrzuciła z siebie przepoconą tunikę i poszła pod prysznic. Gorąca woda momentalnie zmyła nie tylko pot i brud dnia, ale także całe zmęczenie - stojąc w strugach gorącej wody przymknęła oczy i pozwoliła sobie na chwilę prawdziwego relaksu. Uwolniła myśli od wszelkich po co i dlaczego i stała tam naga, prawdziwie ciesząc się tym co jej się właśnie przytrafiło. Gdzieś w głębi siebie, pierwszy raz w życiu, żałowała, że nie jest taka jak część jej koleżanek ze studiów, które bez najmniejszych skrupułów i wyrzutów sumienia poszły by z Jackiem do łóżka - tylko na tę jedną noc.

Na samą myśl o nim jej sutki stwardniały, a ciało przeszył przyjemny dreszcz. Odruchowo zdjęła słuchawkę prysznica i skierowała ją najpierw na piersi, a chwilę później między uda - gorący strumień wody obudził resztę zmysłów. Jej cipka pulsowała. Rozchyliła nieco uda i wsunęła między nie rękę - była naprawdę podniecona, bo doprowadzenie się do orgazmu zajęło jej ledwie chwilę. Szczytowała mocno mając przed oczami jego twarz.

Zmniejszyła temperaturę wody i pozwoliła strumieniom uspokoić ogień szalejący w jej ciele. Wyszła z pod prysznica z nowymi siłami, seksualne uniesienie oczyściło jej umysł - podeszła naga do telefonu i wybrała numer - Jacek odebrał po 3 dzwonku:

- Halo,

- Nie obudziłam?

- Nie, oglądałem telewizję, w czym Ci pomóc?

- Wiesz, nie chciałabym, żeby to wyglądało jak naciąganie, ale wzięłam prysznic, odzyskałam trochę sił i chętnie napije się z tobą drinka, jeśli nadal masz na to ochotę.

- Pewnie, że mam - rzucił wesoło - za 15 minut w cocktailbarze na dole - dodał i odłożył słuchawkę.

Ona także odłożyła słuchawkę, podeszła do walizki i wyjęła piękną błękitną sukienkę, którą zastanawiała się czy jest sens w ogóle na tą wycieczkę zabierać. Teraz cieszyła się, że jednak ją spakowała, ubrała ją na nagie ciało i spojrzała w lustro, nic nie zdradzało tego, że nie ma pod spodem ani stanika, ani nawet majtek, uśmiechnęła się zadowolona z własnego odbicia w lustrze i poszła zrobić makijaż.

Chwilę później stała w cocktailbarze rozglądając się za Jackiem, siedział w rogu, na skórzanym fotelu i przyglądał jej się, a to co zobaczyła w jego spojrzeniu oceniła na mieszaninę zainteresowania i fascynacji. W ręku trzymał szklankę z whisky.

- Czego się napijesz - spytał?

- Nie wiem, powiedziała, nie bywam w takich miejscach, polecisz mi coś?

- Raczej na słodko, czy wytrawnie?

- Coś pomiędzy, tylko nie calpiriinię - bo to znam.

- Uśmiechnął się, jasne nie będzie to ani calpiriinia, ani mojito - bo to pewnie też znasz.

Skinęła twierdząco głową. Podszedł do baru i chwilę później wrócił trzymając w ręku szklankę koktajlową z jasno brązowa zawartością.

- Co to?

- Oryginalnie nazywa się Manhattan, ale ten jest w nieco zmienionej wersji i popularnie nazywany jest Rob Roy.

Jego znajomość tematu zaimponowała jej.

- A co jest w środku?

- Spróbuj i mi powiedz.

Upiła łyk i próbowała go wysmakować

- Znakomity powiedziała. Na pewno whisky, a skoro Rob Roy to pewnie szkocką, ale jest też jakaś słodka nuta - vermouth?

- Nieźle, do tego jeszcze angostura. - powiedział z uznaniem. Nie zdążyłem Ci powiedzieć wcześniej - pięknie wyglądasz.

- Dziękuję,

- Wiesz, że jesteś fascynującą kobietą?

- Nie, nie wiem, a nawet wątpię, żebym była fascynująca - wątpię, abym była choć ciekawa, a co dopiero fascynującą.

- Dla mnie jesteś fascynująca i chyba nawet sam sobie nie umiem wyjaśnić dlaczego. Dlaczego się zatrzymałem, aby Cie podrzucić - jesteś pierwszym autostopowiczem jakiego w życiu podwiozłem, dlaczego zabrałem Cię na kolację. Nie wiem co spodobało mi się w Tobie bardziej - Twój wygląd, czy to jaka jesteś i jak świetnie się z Tobą rozmawia. Dla mnie jesteś fascynująca. I odpowiadając na niezadane jeszcze pytanie, nie, nie próbuje mówiąc Ci to zaciągnąć Cię do łóżka... Natomiast chętnie spędził bym z tobą trochę czasu. Bardzo proszę, żebyś nie odpowiadała teraz. Jednak proponuje Ci, żebyś zamiast wynajmować auto w AVIS-ie, wynajęła mojego Astona wraz z kierowcą, w postaci mnie. Układ w 100% bez zobowiązań. Jeśli powiesz idź sobie, odwracam się i odchodzę, jeśli moje towarzystwo Cię zmęczy - mówisz spadaj. Jedyną opłatą za wynajem jest rozmowa w drodze, czy podczas wspólnych posiłków. Ewentualnie wspólne przeżywanie widoków czy podziwianie budowli. Nie mam lepszego pomysłu na urlop i nie mam z kim go spędzić, więc jeśli nie jesteś typem samotniczki, a nie wyglądasz na taką, to oferuje Ci swoje towarzystwo, samochód, oraz może czasami zjedzenie czegoś lepszego niż w McDonald's - na mój koszt oczywiście. Nie oczekuję, że się zgodzisz, choć bardzo bym tego chciał, nie mniej proszę o to, abyś odpowiedziała mi jutro przy śniadaniu.

- Nie wiem co powiedzieć...

- Nie mów nic - wiedz jedynie, że powiedzenie tego nie było dla mnie łatwe i porównał bym to, z tymi najtrudniejszymi negocjacjami, jakie miałem okazje w życiu prowadzić. Jednocześnie wiem, że jeśli nie zdobył bym się na powiedzenie tego, długo bym żałował, że nie spróbowałem. Czy masz jeszcze ochotę na drinka?

- Tak, po tym co usłyszałam mam ochotę na coś mocniejszego. Powiedziała dziwnie spokojnym, wręcz nie swoim głosem.

Momentalnie wstał i podszedł do baru - przyniósł jej podwójnego 18 letniego Chivas Regal'a na lodzie.

- Idę spać - powiedział - w barze jest otwarty rachunek na Ciebie jeśli będziesz miała jeszcze na coś ochotę, dobranoc - powiedział i uśmiechnął się słabo.

- Dobranoc - odpowiedziała odruchowo nawet nie podnosząc wzroku, kiedy się otrząsnęła i rozejrzała Jacka już nie było.

Siedziała spokojnie sącząc drinka. Myśli kotłowały jej się w głowie, ale decyzja dokonała się gdzieś poza nią - byłą irracjonalna, ryzykowna i szalona i chyba to pociągało ją w tym najbardziej.

Budzik zadzwonił o 7:30, wstała ubrała się i popędziła do AVIS-u, anulowała rezerwację samochodu i odebrała wpłaconą zaliczkę, powinni pobrać 30% na poczet kosztów, ale chyba zadziałał jej urok osobisty bo otrzymała całość wpłaconej kwoty, uznała to za dobry omen, wróciła do pokoju i wzięła prysznic. Tym razem nie pozwoliła sobie na fantazje, była zbyt zdenerwowana. O 8:45 byłą już przy stoliku w restauracji. Czekała niecierpliwie na Jacka - zszedł jakieś dziesięć minut później. Wyglądał świetnie, w swoich jasnych lnianych spodniach i casualowej koszuli - wyglądał jak milion dolarów. Przyłapała się na tym, że zastanawia się jak wygląda pod tym ubraniem. Odpędziła tę myśli i uśmiechnęła się do niego - odpowiedział uśmiechem. Usiadł na przeciwko niej i zauważył kopertę na swoim talerzu. Podniósł ją z drżeniem rąk i rozerwał, w środku był dokument anulacji wypożyczenia samochodu. Przeniósł swój wzrok na nią i uśmiechnął się - tym razem prawdziwie - radośnie i pogodnie. Siedzieli przez chwilę nic nie mówiąc - patrząc na siebie bez słowa, ciszę przerwał Jacek.

- Kawy?

- Tak, koniecznie.

Zawołał kelnera i zamówił dwa cappuccino. Po czym usiadł wygodniej i wesołym głosem zapytał:

- To gdzie dziś jedziemy?

W jego oczach pojawiła się radość i podekscytowanie, Ania nie mogła uwierzyć w to co widzi.

- Marseille, Saint-Tropez, Cannes, Nice - wyrecytowała z pamięci.

- Podoba mi się ta trasa odparł, masz gdzieś zarezerwowany nocleg zapytał?

- Tak, sięgnęła do torebki i wyjęła książkowy kalendarz - ładny, oprawiony w skórę z okuciami na rogach. Przerzuciła kilka kartek - z dziś na jutro mam zarezerwowany nocleg w Hostel Harold's Backpackers w Nicei. Wiem, że to nie twoje standardy, ale...

Nie dał jej dokończyć.

- Nie przejmuj się proszę moimi standardami, jeśli tylko będą miejsca, mogę nocować tam gdzie ty, nie należę do osób uzależnionych od wygód i bogactwa. Stać mnie na wygodne hotele i modne lokale, ale to nie znaczy, że nie umiem bez nich żyć, jeśli zaplanujesz nocleg w namiocie, będę spał w namiocie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.

- Coraz bardziej mnie zaskakujesz - powiedziała.

- Dziękuję - odparł - słusznie uznając to za komplement.

Zjedli na spokojnie śniadanie i poszli się spakować, pół godziny później Jacek zapukał do jej pokoju - zabrał walizkę i poszli do auta. Tym razem obie walizki wylądowały w bagażniku. Spojrzał na nią i spytał:

- chcesz prowadzić?

- Mogę - spytała z mieszaniną ekscytacji i podenerwowania

- Jasne - odparł i otworzył przed nią drzwi kierowcy.

Usiadła niepewnie za kierownicą.

- Jejku - tu nie ma nawet dźwigni zmiany biegów - Jacku nie wiem, czy będę umiała to poprowadzić. -

- Spokojnie, zamiast dźwigni masz te przyciski na desce - zaraz Ci wszystko pokaże, uważaj tylko na pedał gazu bo auto ma prawie pięćset koni mechanicznych - resztą się nie przejmuj.

Ruszyła i ostrożnie wyjechała z parkingu, kierując się komunikatami z nawigacji wjechała na autostradę. Dodała lekko gazu i poczuła jak auto skoczyło do przodu - jeszcze nigdy nie prowadziła takiego potwora. W jej głowie podniecenie walczyło z przerażeniem, a ekscytacja i adrenalina robiły swoje - dodała gazu i z prędkością prawie 150 km/h pomknęli w stronę Marsylii. Kilkadziesiąt minut później szukali już miejsca parkingowego w centrum miasta. Oboje mieli wrażenie, że nawet milczenie jest przyjemniejsze w towarzystwie, w drodze zamienili raptem kilka słów, ale świadomość tego, że na siedzeniu obok siedzi druga osoba dla obojga było bardzo miłą odmianą od zamierzonych planów. Zaparkowali w centrum Marsylii i ruszyli przez miasto - Ania zachwycała się niektórymi budynkami, a krytykowała inne, robiła przy tym setki zdjęć i wyglądała, jak 5 latek w fabryce cukierków. Jacek z fascynacją obserwował jej otwartość i energię. Koło południa zatrzymali się w małej kawiarence na szybkie espresso, nie tylko nie pozwoliła sobie kupić kawy, ale jeszcze uparła się zapłacić za kawę Jacka, zgodził się wiedząc, że sprawi jej to przyjemność.

Później ruszyli w stronę morza i mariny. Ania koniecznie chciała obejrzeć cumujące tam jachty. Były piękne, smukłe kadłuby i strzeliste maszty, piękne i dumne. Las masztów, kołyszących się w rytmie morza. Przechadzali się leniwie, nie zwracając specjalnej uwagi na czas, ale godzinę później siedzieli już w samochodzie i pędzili w stronę Saint-Tropez. Pochodzili chwilę po uliczkach, zrobili zdjęcie posterunku z "Żandarma w Saint-Tropez" i zaczęli szukać jakiejś miłej knajpki na obiad. Zdecydowali się na Cafe de Paris. Zgodnie stwierdzili, że jedzenie było co najwyżej przyzwoite, za to lokalizacja bajeczna. Tym razem Jacek zapłacił za jedzenie - stwierdzając z uśmiechem, że to nie był McDonald's więc on płaci. Wyszli z lokalu i kierowali się powoli w kierunku samochodu, kiedy ktoś zawołał Jacka, odwrócił się zdziwiony i spostrzegł znajomą twarz, przywitał się serdecznie z wołającym go mężczyzną, po czy przedstawił go Ani. - To Pierre - mój biznesowy partner z czasów, kiedy prowadziłem firmę wynajmującą jachty, na terenie Morza Śródziemnego, powiedział. Pierre był około pięćdziesięcioletnim, zadbanym mężczyzną, przywitał się z Anią i puścił oko do Jacka. Ten uśmiechnął się i pokręcił głową. Zamyślił się na chwilę po czym zaczął rozmawiać z Pierre-m po francusku. Ustalili coś, po czym Jacek wyjął kluczyki i dokumenty od Astona i wręczył je Pierre-owi - poczuła się zaniepokojona. Pierre odszedł machając jej na pożegnanie i zniknął za rogiem. Zdezorientowana spojrzała pytająco na Jacka.

- Spokojnie uspokoił ją. Po prostu właśnie wymieniłem mojego Astona na jacht. Popłyniemy zgodnie z Twoim planem, najpierw do Cannes, a później do Nicei, a jutro w Nicei odbierzemy auto i pojedziemy dalej, przepraszam za tajemniczość, zapomniałem, że nie mówisz po francusku, dodał przepraszająco.

Emocje opadły i na twarz Ani wrócił uśmiech - spojrzała na Jacka z niedowierzaniem i zapytała:

- Płyniemy jachtem do Cannes i Nicei ?

- Tak, odparł z uśmiechem - przepraszam, mogłem to z Tobą uzgodnić, a nie stawiać cię przed faktem dokonanym, to Twoja wycieczka ja jestem tylko kierowcą, dodał z udawaną skromnością.

- Nie jesteś, rzuciła, po czym zarzuciła mu ręce na szyje i pocałowała. Cofnęła się gwałtownie, spojrzała pod nogi i wydukała:

- Przepraszam.

- Za co? Spytał ze śmiechem.

- Za to zachowanie, chciałem po prostu podziękować i powiedzieć, że chętnie popłynę z tobą jachtem. Powiedziała wciąż wpatrzona w czubki swoich butów.

Podszedł do niej spokojnie i delikatnie uniósł jej brodę, spojrzała mu w oczy - ciepło które w nich zobaczyła - uspokoiło ją. Bardzo delikatnie objął ją, przyciągnął do siebie i pocałował, delikatnie, ale zdecydowanie. Oddała pocałunek, a motyle w jej brzuchu zatańczyły. Jej ciało przeszył dreszcz, bała się, że za chwilę nogi odmówią jej posłuszeństwa. Drżała. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, a on przyciągną ją do siebie i przytulił. Wpadła mu w ramiona, i wtuliła się w niego jak mała dziewczynka. Pogłaskał ją delikatnie po głowie, objął ramieniem i poprowadził na łódź. Kiedy podeszli do pirsu jej oczom ukazał się przepiękny blisko 20 metrowy jacht motorowy, jeden z piękniejszych jaki kiedykolwiek widziała.

- To jest tan jacht? - zapytała z drżeniem w głosie.

- Tak. Odparł krótko

Na pokładzie było co najmniej kilka osób załogi. Widać było, że przygotowują łódź do wyjścia w morze, widocznie Pierre już zdążył ich poinformować o rejsie. Weszli na pokład i usiedli na skydeck-u. Jacek nalał dwie whisky z lodem i wrócił do Ani. Siedziała, a w zasadzie przycupnęła na wielkim skórzanym fotelu i wyglądała trochę jak mała przestraszona dziewczynka. Podszedł, podał jej drinka - spojrzał w oczy i uśmiechną się.

- Z czym masz problem? - zapytał spokojnie.

- Z nami - odparła drżącym głosem.

- W jakim sensie?

- W sensie tego co dzieje się między nami?

Usiadł na przeciwko niej na równie wielkim skórzanym fotelu i patrząc wprost w jej piękne brązowe oczy powiedział.

- Aniu - świetnie się z Tobą, czuje - wspaniale zwiedza mi się z Tobą Francję, jesteś cudowną kobietą, piękną, dowcipną i inteligentną.

Jej wzrok znów skierowany był w podłogę.

- Spędzanie z Tobą czasu jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy jakie zdarzyły mi się od kilku lat. Nie pamiętam kiedy byłem na urlopie z kimś, z kim naprawdę dobrze się bawiłem i z kim lubiłem rozmawiać. Przeważnie wyjeżdżałem na urlopy z bizneswoman, mogłem porozmawiać o akcjach i kursach. O strategii firmy itp. Ale to nie były tematy, na które chciałem rozmawiać na urlopie. Przez to, że jestem bogaty wiele osób chce spędzać ze mną czas, ale od kilku lat urlopy spędzałem sam, bo rozmowa z ludźmi, którzy kręcili się wokół mnie była sztuczna i nie sprawiał mi przyjemności. Z Tobą jest inaczej i jest to pierwszy raz od wielu lat. Dlatego zaproponowałem Ci swoje towarzystwo podczas Twojej wycieczki. Nie oczekiwałem od Ciebie niczego więcej jak towarzystwa, rozmowy i dobrej zabawy. Teraz najważniejsze - bardzo mi się podobasz i to, że mnie pocałowałaś było dla mnie bardzo miłe i przyjemne, i absolutnie nie musisz mnie za to przepraszać, a wręcz przeciwnie. Jestem gotów wziąć od Ciebie wszystko, co zechcesz mi dać, ale z racji tego że zaproponowałem Ci swoje towarzystwo na takich, a nie innych zasadach, powstrzymuję się od próby "podrywania" Cię - choć przychodzi mi to z ogromnym trudem. Jeśli masz ochotę, aby spróbować, czy nasza znajomość może przerodzić się w coś więcej...

Nie zdążył dokończyć zdania, kiedy znalazła się na jego kolanach, tuląc się do niego i całując zachłannie. Powstrzymał ją na chwilę - spojrzał w oczy i zapytał

- Jesteś pewna?

- Tak, -odpowiedziała, dokładnie tak, jak ty powiedziałeś to wczoraj, jeśli nie spróbuje będę tego żałować. Uśmiechnął się do niej, i przytulił mocno, jakby bał się, że zmieni zdanie i ucieknie. Oddał pocałunek. Siedzieli wtuleni w siebie dłuższą chwilę, do czasu aż usłyszeli warkot silnika z pod pokładu.

- Chodź - rzucił Jacek, wypływamy - myślę, że nie chcesz tego przegapić. Wstała momentalnie. Zabrał ją na górę. Łódź sunęła powoli po spokojnej wodzie zatoki, a za kołem sterowym nie było nikogo, Ania podskoczyła przestraszona

- Spokojnie - powiedział Jacek - to jest drugi ster - podstawowy mostek jest na dole - chciałabyś prowadzić łódź stąd w trakcie sztormu albo ulewy.

- Nie, powiedziała i poczuła że się rumieni.

Jacek przytulił ją delikatnie i uśmiechnął się. 20 minut później płynęli już spokojnie torem wodnym.

- No dobra - Twoja kolej rzucił prowadząc ją za ster.

- Nie - szarpnęła się przestraszona

- Spokojnie - to nic trudnego - nie różni się specjalnie od prowadzenia samochodu. Z pewnymi oporami, ale usiadła za sterem - Jacek kliknął kilkoma przełącznikami po czym wziął do ręki mikrofon od radiotelefonu i wywołał kapitana.

- Hi, Jack - rozległo się w głośniku

- Hi, mate, we will take over the reins for a moment.

- Sure mate - boat is yours.

Kokpit wokół Anki ożył, a na kole sterowym poczuła lekki opór jak na kierownicy.

- Teraz ty tu dowodzisz - rzucił i usiadł obok niej - a ja jestem Twoim pierwszym oficerem dodał.

- Mógłbyś sam prowadzić tę łódź? - spytała

- Tak, mam uprawnienia, ale szczerze powiedziawszy wolę jachty żaglowe.

- Czy to szybki jacht?

- Dość szybki - jeśli Pierre nic nie zmieniał od czasu kiedy nim ostatni raz pływałem to pod pokładem ma dwa siniki o mocy około 1500KM każdy.

- Ile?

- Pod manetką, którą właśnie trzymasz w dłoni masz około 3000KM - rzucił z uśmiechem.

Odruchowo cofnęła rękę.

- To znaczy, że to chyba bardzo szybka łódź - spytała

- Nie koniecznie - jeśli dobrze pamiętam - jego katalogowa prędkość maksymalna to 35 węzłów, czyli przeliczając jakieś sześćdziesiąt kilka kilometrów na godzinę, ale na wodzie to dość sporo.

- Dużo wiesz na temat tego jachtu - zagadnęła

- Bo to był mój jacht, jak odsprzedawałem swoje udziały Pierrowi - dostał jacht w pakiecie.

Dochodziła 16, Jacek znów kliknął radiotelfonem -

- Tim, are you there?

- Sure, where should I be?

- Can we have fun for a while?

- Yes - no problem - I'll tell the crue.

- Great.

- Puścisz mnie na chwilę za stery - spytał Jacek?

- No pewnie.

Jacek chwycił koło sterowe i pchnął manetkę zdecydowanie do przodu, silnik zaryczał, a łódź skoczyła do przodu.

- Zapnij pasy rzucił przez ramię.

Bez zastanowienia wykonała jego polecenie.

- You are free to play - szczeknęło radio.

Jacek płynął teraz slalomem - łódź podskakiwała delikatnie na niewielkich falach.

Ania siedziała na sundecku - wiatr rozwiewał jej piękne, długie, włosy, a z twarzy nie schodził uśmiech. W najskrytszych marzeniach nie spodziewała się takich atrakcji podczas wakacyjnego wyjazdu. Postanowiła cieszyć się tym co właśnie dostała od życia, bez zastanawiania się co dalej. Wyrzuciła w górę ręce z głośnym:

- Szybciej.

Jacek pchnął manetkę do maksimum - jacht przyspieszył jeszcze trochę. Uspokoił kołysanie, bo przy tej prędkości przestało to być przyjemne - pędzili teraz z maksymalną prędkością wzdłuż lazurowego wybrzeża - uśmiechnięci i radośni. Po jakiejś pół godzinie skończyli zabawę - Jacek przekazał stery na mostek na dół i odwrócił się do Ani.

- Chyba czas na kolację powiedział, ale najpierw pokaże Ci Twoją kabinę. Powiedział i ruszył w kierunku schodów na dolny pokład.

- Chyba wolała bym obejrzeć - naszą kabinę - rzuciła nieśmiało.

Ten tekst odnotował 21,163 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.93/10 (58 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (6)

0
0
Nie dam oceny póki nie poprawisz opowiadania. Liczby- to pierwsze. Drugie- Pomieszane dialogi z narracją. Trzecie-przydałoby się choć troszeczkę wyjustować.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Opowiadanie ok, ale cholernie ciężko sie czyta.
Dialogi się od siebie oddziela, kazda wypowiedz powinna byc oddzielona od entera i myślnikiem, pomieszanie z poplątaniem. Czekam na 2 czesc, mam nadzieje ze lepsza wizualnie i tym samym łatwiejszą do czytania.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jakkolwiek uważam, że autor ma pełne prawo do takiej formy opowiadania jaka mu odpowiada, to w Twoim przypadku chyba nie był to świadomy wybór. Myślę, że powinnaś się zdecydować czy wybierasz konwencję klasyczną, czyli taką jaką sugerują poprzednicy, czy konwencję "nowej prozy".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Ciężko się wypowiedzieć o opowiadaniu, przeczytawszy zaledwie część, więc wstrzymam się od ogólnej oceny. Do tego, co już wypunktowano, chciałbym dorzucić kolejne uwagi:
1.Usiadła nieco skrępowana i przyjrzała się kierowcy, o mamusiu - pomyślała - taki facet – opowiadasz historię z perspektywy faceta, więc nie możesz nagle zmienić narratora. Trzeba to przebudować, albo najlepiej usunąć.
2.Dialogów nie umieszcza się w cudzysłowie, tylko po myślniku.
3.uśmiechnęła się w ten specyficzny sposób – mam rozumieć, że już się kiedyś poznali i on rozpoznał „ten” specyficzny uśmiech?
4.zamknęli całe lotnisko i wezwali saperów – nikt nie wzywa saperów, bo pasażer zapomniał bagażu, chyba, że zostawił go w miejscu publicznym. Musisz doprecyzować.
5.(powiedziała z frustracją w głosie) – w opwiadaniach nawiasy są niemile widziane, możesz je zastąpić dwoma myśłnikami przed i po, co będzie absolutnie na miejscu
5.Lubił to – nie do końca wiem, co lubił, dyskusje?
6.opowiadała o swoich studiach – wywal „swoich”, bo można się domyślić, że nie mówi o czyiś studiach
7.no dobra – ulubiony twój zwrot, który jednak wygląda źle. Zawsze. Dwoje wykrztałconych ludzi musi się jakoś wysławiać
8.opowiadał jej o swoich firmach - można się domyślić, że mówi do dziewczyny, więc „jej” jest niepotrzebne. Takich błędów jest więcej, tylko zaznaczam problem
9.bo auto ma prawie 500KM – żaden ze mnie specjalista od samochodów, chociaż jestem facetem, ale to chyba lekka przesada, wydaje mi się, że nawet w formule 1 nie mają takich potężnych silników.
10.Interpunkcja – z natury jestem delikatny, więc odpuszczę sobie rzucanie gromów, ale pierwsze co powinnaś zrobić, zanim będziesz dalej pisać, to poznać interpunkcję. Calutką, najlepiej na stronie pwn, bo u ciebie leży i błaga, by ją dobić.
11.W opowiadaniach, ze względu na swoją krótką formę, używa się jednego typu narracji i tylko z perspektywy konkretnego narratora. Zmieniasz go raz na faceta, raz na babkę i to jeszcze bardzo nieumiejętnie. Albo wybierz jedną osobę i jej się trzymaj, albo przebuduj całość, zaznaczając wyraźnie, np. od nowego akapitu, że teraz opowiada ktoś inny. Bez tego i interpunkcji zapomnij o pisaniu.
Życzę powodzenia i czekam na więcej 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Bardzo Wam dziękuję za komentarze.

Opowiadanie zostało minimalnie przeredagowane, mam nadzieję, że lepiej będzie się je teraz czytać.

Darku zdefiniuj proszę, co masz na myśli w kwestii "nowej prozy"?

Sztywny - dzięki za komentarz i uwagi postaram się z nich korzystać.
Co do mocy auta wg wikipedii DB9 ma 476KM - więc chyba można napisać prawie 500.
Chyba czas na korepetycje z interpunkcji 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Przeczytałam to opowiadanie dzisiaj i wciąż widzę mnóstwo błędów i niekonsekwencji w zapisie dialogów. "Naprawdę" pisze się razem, "niewyspana" też, liczby zapisuje słowami, jak już ktoś zwrócił tutaj uwagę. Niepotrzebne przecinki. Powtórzenia czasownika "być" w różnych formach, irytujące zaimki pisane dużą literą.
Wszystko przesłodzone i "na bogato", jakby pisała to jakaś nastolatka.

I chyba nie chodziło o "crue" tylko "crew".
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.