Sklep z bielizną
4 października 2015
Szacowany czas lektury: 16 min
Więcej moich tekstów znajdziecie na sztywny.blog.pl
Zapraszam do komentowania i krytyki.
Miałem osiemnaście lat i wbrew temu, co możesz myśleć, nie byłem już prawiczkiem, kiedy wydarzyła się poniższa historia. Ku Twemu zawodowi nie będzie to też opowieść, jak straciłem dziewictwo z matką, szlifowałem kunszt z babcią i testowałem wytrzymałość z kuzynkami. Brzydzę się kazirodztwem i nie potrafię sobie wyobrazić, jak mógłbym spać z kimkolwiek z mojej rodziny. Moje doświadczenia ograniczały się do kilku koleżanek, nawet trójkąta, ale wszystkie dotychczasowe ekscesy bladły przy ostatnim romansie.
Byłem trochę maminsynkiem i oczekiwałem, że pewne sprawy zostaną załatwione za mnie. Dlatego przeważnie bieliznę kupowała mama, a ja niczym się nie przejmowałem, oczekując, że świeżo wyprana bielizna już na mnie czeka. Jednakże rozpoczynając współżycie, pojawiła się rosnąca chęć odseparowania rodzicielki od siebie. Już nie podobało mi się, kiedy wchodziła do łazienki, gdy brałem prysznic. Drażniło mnie, że majtki, które miały podkreślać walory prawdziwego mężczyzny, wybierane były przez kobietę, której zalety mojego ciała nie powinny już interesować.
Obruszony ingerencją w ubiór, postanowiłem samodzielnie zaopatrzyć się w majtki. Udałem się do sklepu z bielizną, prowadzonego przez przyjaciółkę mamy, Martynę, gotowy na szybkie i udane zakupy. W jakim byłem błędzie, zrozumiałem już w pierwszej chwili, gdy przystąpiłem próg. Pułki uginały się od biustonoszy i majteczek: polskie, włoskie, chińskie, białe, czarne, kolorowe, z push-up'em i bez, koronkowe i gładkie… długo by wymieniać. Stałem jak zagubiony, z jednej strony nie wiedząc, od czego zacząć, z drugiej przytłoczony erotyczną energią drzemiącą w, wydawałoby się, zwykłej odzieży. Dotychczas nie poświęcałem kobiecej bieliźnie nawet chwili mojej uwagi, traktując ją, jako wkurzającą przeszkodę do skarbów dziewczyny. Musiałem zrewidować swój pogląd.
Konsternację zauważyła sprzedawczyni, koło trzydziestki, z ufarbowanymi na czarno włosami. Spięła je w warkocz, co normalnie uważam za mało atrakcyjne, ale Martynie pasowało. Miała mocny makijaż, maskujący niedoskonałości, pochodzące od nieubłaganego upływu czasu. Biust miała spory, ale podejrzewałem, że kobieta sprzedająca staniki zna różne sztuczki, by ten efekt osiągnąć. Ubrała się na czarno, a pod zgrabnym sweterkiem, przylegającym do smukłego ciała, wisiała miniówa, z typu „Możesz mnie wziąć w każdej chwili”. Ozdobne pończochy również robiły wrażenie i brakowało jedynie seksownych szpilek, które dla wygody zastąpiła równie czarnymi balerinkami. Kiedy zobaczyłem, jak na mnie patrzy, poczułem się jak zwierzę w potrzasku. Dziwne wrażenie, biorąc pod uwagę, że dotychczas nie okazywała mi takiego zainteresowania, a przecież była częstym gościem w naszym domu. Aż do teraz, nie myślałem też o niej jako seksualnym obiekcie.
- W czym mogę ci pomóc, przystojniaku? - Modulowała głos, nadając mu trochę przesadzonej zmysłowości.
- Ja po majtki. - Chociaż uważam się za dość elokwentnego gościa, musiałem przyjąć moją lingwistyczną kapitulację w otoczeniu kobiety.
- Hmm, nie wiem czy mam dostatecznie duże rozmiary… dla ciebie. - Punkt dla niej za połechtanie mojej męskości.
- Proszę pokazać, myślę, że coś razem wybierzemy. - Nieświadomie wypowiedziałem dwuznacznie brzmiące zdanie, które, jak później wykoncypowałem, było iskrą kolejnych zdarzeń.
Poprowadziła mnie w głąb sklepu, wybierając jednak możliwie najdłuższą drogę. Kluczyliśmy między wieszakami z ponętnymi, koronkowymi majteczkami, prześwitującymi biustonoszami i halkami, które nie pozostawiały miejsca na wyobraźnię. Jednak obserwowałem asortyment kątem oka, skupiony na jędrnym tyłeczku, świadomie kręconym przez właścicielkę. Wiedziałem, że mnie uwodzi, ale nie protestowałem, tylko pochłaniałem podniecający widok. Chyba właśnie wtedy wyłączyłem myślenie, dając się prowadzić jak ciele na rzeź.
Stanęliśmy przed ścianą pełną męskiej bielizny, a ja poczułem się jak porzucone w lesie dziecko. Ostry zapach perfum, bliska odległość i zmysłowy głos kobiety wcale nie pomagały.
- Jesteś prawdziwym mężczyzną, więc myślę, że powinniśmy poszukać czegoś eleganckiego.
- Też tak myślę. - Wcale nie myślałem, tylko poddawałem się jej urokowi.
- Może te… - Kiedy przyłożyła majtki do krocza, poczułem niebezpieczne mrowienie. Dociskała zbyt mocno, przekraczając granice profesjonalne obsługi, ale nie ruszyłem się nawet na milimetr. - Albo te, nie, raczej czerwone…
Zrobiła tak kilka razy, tylko podnosząc mi ciśnienie. Wreszcie z udawaną rezygnacją powiedziała:
- Powinieneś je przymierzyć, bo w ten sposób do niczego nie dojdziemy.
Odebrałem wręczone pary i zniknąłem w przymierzalni, modląc się w duchu, by pobudzony penis wrócił do snu. Mimo wszystko chciałem zachować się z powagą, a nie jak szczeniak oglądający pierwszego w życiu pornosa. Wziąłem kilka głębokich oddechów i przymierzyłem pierwszą parę.
- Gotowy?
- Tak.
Rozsunęła zasłonę bez ceregieli, wprowadzając mnie w osłupienie. Jednak nie zaprotestowałem, tylko przygarbiłem plecy, oczekując salwy śmiechu na widok mojego ciała. Zamiast jawnej kpiny, zobaczyłem żywe spojrzenie i tajemniczy uśmiech.
- Nie są dla ciebie, przymierz drugie. - Stałem chwilę, czekając aż zostawi mnie samego, ale widocznie miała inny plan. - Nie krępuj się, widziałam cię setki razy nagiego. - Widząc rosnące przerażenie w moich oczach, szybko dodała śmiejąc się szczerze. - Jak byleś mały, głuptasie. Nie zliczę, ile razy sama zmieniałam ci pieluchę.
Wątpliwości zostały rozwiane, ale nie skrępowanie. Jednak najwyraźniej nie mogłem liczyć na ulgę, więc wciągając powietrze i odwracając się dupą do Martyny, ściągnąłem majtki. Prawdopodobnie pobiłem wszelkie rekordy świata w szybkości ubierania majtek, ale kto by to sprawdzał. Obróciłem się, by mogła mnie ocenić, ale znów była niezadowolona.
- Źle je nosisz. - Uklękła przede mną i zaczęła je poprawiać, zdecydowanie zbyt często muskając krocze. Zastanawiałem się czy szybciej zesztywnieję, czy obleję się rumieńcem. - Och, widzę, że jesteś podekscytowany… zakupami. - Kiedy przygryzła usta, patrząc na mnie z dołu, tylko pogorszyła sprawę. - Odwróć się do lustra. Widzisz? Powinieneś nosić je trochę niżej, wtedy podkreślisz płaski brzuszek. - Czułem ciepło jej ciała, coraz mocniejszy ucisk na kroczu i odurzający zapach podniecającej kobiety. - Przymierzmy następne.
Tym razem już nawet się nie odsunęła. Sama zdjęła majtki, bardzo powoli i bezczelnie gapiąc się na rosnącego penisa. Kiedy zakładała trzecią parę, chwyciła sterczącego kutasa, wsuwając go do środka. Gdyby nie resztki silnej woli, pewnie bym się spuścił w tamtej chwili.
- Muszę przyznać, że strasznie wyrosłeś, odkąd widziałam cię ostatni raz nagiego. - Serce przepompowywało całą krew z mózgu do fiuta, więc nie byłem intelektualnie sprawy, by udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi. - Jaka by była ze mnie ekspedientka, gdybym wypuściła klienta z niedopasowanym towarem. Myślę, że powinniśmy przetestować majtki w sytuacji ekstremalnej.
Dopóki ich nie opuściła i nie chwyciła mnie za członka, nie wiedziałem, o co jej chodzi. Ścisnęła stanowczo i masturbowała z niesłychaną wprawą. Wystarczyło kilka pchnięć, bym całkiem zesztywniał i kolejne kilka, bym doszedł w spazmach. To było obce uczucie, nie dlatego, że nie miałem wcześniej orgazmu, ale z powodu jego siły. Byłem zaskoczony i osłupiały.
- No proszę, wciąż działam na facetów. - Roześmiała się lubieżnie, oblizując usta. - Pozwól, że cię wyczyszczę.
Gdybym mógł, w tym miejscu zamieściłbym zdjęcie, a najlepiej cały film, poświęcony fellatio w wykonaniu Martyny, gdyż nie ma słów opisujących widok i wrażenia zmysłowe. Łaskotanie języka doprowadzało mnie do szaleństwa, ciepło ust wywoływało dreszcze, a delikatne pieszczoty jąder niesłychanie odprężały. Bałem się, że serce mi wyskoczy z klatki, kiedy obserwowałem, jak połyka spermę, każdą nawet najmniejszą kroplę. Tak jak szybko doszedłem, tak szybko znów byłem gotowy.
Zamierzając się na nią rzucić i rozerwać ubranie na strzępy, powstrzymała dzikie zapędy, zakładając majtki z powrotem.
- Jak jest teraz? Wygodnie?
- Mhmm. - Cofnąłem się w rozwoju do poziomu neandertalczyka.
- Wyśmienicie. Ile chcesz par?
- Trzy - wyjęknąłem desperacko.
Jakby nic się nie stało, zapakowała majtki, wzięła pieniądze i na odchodnym powiedziała, bym przekazał matce, iż ją odwiedzi po południu. Kompletnie zgłupiały, szedłem jak zombie do domu, nie potrafiąc poukładać myśli. Nie wiedziałem, kiedy dotarłem, zjadłem obiad i położyłem się zmęczony w łóżku. Dopiero, gdy usłyszałem w korytarzu znajomy głos, odzyskałem przytomność. Zleciałem na dół, nie zastanawiając się właściwie po co. Skamieniałem na widok Martyny wymieniającej pocałunek z mamą.
- Witaj Marcinku – wspominałem wcześniej, że tak mam na imię? - Zadowolony z zakupów?
- T… tak. - Dziwna suchość gardła postanowiła mnie znienacka zaatakować.
- Świetnie, polecam się na przyszłość. - Wciąż uśmiechnięta, posłała mi leniwe spojrzenie, kierując się z mamą do kuchni. Ja poleciałem na górę i masturbowałem się, aż penis mnie zapiekł.
Dziwne rzeczy się ze mną działy przez następne dni. Straciłem zainteresowanie koleżankami, filmy pornograficzne wydawały się jałowe i bez wyrazu. Tylko myśl o gorących ustach Martyny mnie pobudzała i doprowadzała do spełnienia. Jednocześnie po każdym wytrysku czułem, że umieram pozbawiony kontaktu z nią. Nie wytrzymując destruktywnego napięcia, zacząłem krążyć wokół sklepu, czekając na spotkanie. Na początku z ukrycia obserwowałem, jak przychodzi do pracy i ją kończy, jednak to nie wystarczyło. Zdobywając się na szczyt odwagi, postanowiłem zrobić zakupy ponownie.
Wparowałem do sklepu jak tornado, przeświadczony, że na mój widok zapiszczy z podniecenia i rozbierze się do rosołu, czekając aż ją zaspokoję. Musiałem szybko ochłonąć, gdyż miała klientkę. Krążyłem po sklepie zagubiony, zerkając jak wariat na Martynę i drugą kobietę, pierwszą obdarzając uwielbieniem, druga nienawiścią i chęcią zamordowania. Wreszcie zostaliśmy sami, a ja, odtwarzając poprzednią przygodę, zwróciłem się pełen entuzjazmu:
- Potrzebuję majtek.
- Pamiętasz, gdzie są? Wybierz coś sobie.
Obojętność, jaką na mnie wylała, zmroziła mnie na kość. Nie wiedząc, o co chodzi, naburmuszony obejrzałem kilka sztuk i wybrałem jedną na chybił trafił. Schowałem się w przymierzalni, licząc, że znów wparuje bez skrępowania i doprowadzi mnie do orgazmu. Stałem w tej przymierzalni, jak idiota, przez dziesięć minut.
- Marcin, wszystko w porządku?
Głos dobywający się z daleka, oprzytomnił mnie i dał jasno do zrozumienia, że nie dostąpię wniebowzięcia. Pochmurny wziąłem majtki i podałem Martynie. Nie odezwałem się nawet słowem, nie odwróciłem głowy, gdy kazała pozdrowić mamę. Nienawidziłem jej.
Następny tydzień poświeciłem na zemstę. Umawiałem się z koleżankami, brałem je w różnych miejscach i na wszystkie znane mi sposoby, przekonany, że zadaję niesłychany ból Martynie. Dopiero po upływie tego czasu, pojąłem, że krzywdzę wyłącznie siebie. Zabawiła się mną, jak dzieckiem, bo zachowywałem się jak rozpieszczony bachor. Przecież nawet nie wiedziała, co wyprawiam z rówieśniczkami! Zrozumiałem, że prawdziwa kobieta szuka prawdziwego mężczyzny, a nim jeszcze nie byłem. Oświecenie przyszło znienacka.
Na drugi dzień udałem się do sklepu z bielizną. Jednak zamiast przy męskim asortymencie, stanąłem przed półką pełną, tak mi się zdawało, seksownej bielizny. Rozglądałem się długo, zanim podeszła.
- W czym mogę ci pomóc?
- Chciałbym kupić komplet bielizny.
- Masz coś konkretnego na myśli?
- Szukam czegoś seksownego, rozpalającego zmysły. - Udawałem absolutną obojętność wobec Martyny. Odwdzięczała się tym samym.
- W takim razie pokażę coś, co powinno cię zainteresować. - Poprowadziła mnie w kąt sklepu. - Mężczyźni najczęściej kupują te modele. Dla kogo ma być komplet?
- Dla koleżanki, bardzo ją lubię. - Ugryzłem się w język, za dodanie ostatniego. Nie chciałem wyjść na odgryzającego się szczeniaka.
- Ok, znasz jej wymiary?
- Nie, ale mogę ją opisać. Jest bardzo szczupła, ale ma krągłą pupę. - Użyłem rąk, by podkreślać kształty i ich walory. - Mniej więcej taką.
- Trochę większa od mojej.
- Zdecydowanie większa. - Z trudem powstrzymałem uśmiech triumfu, kiedy zobaczyłem grymas zazdrości na jej twarzy. - Piersi za to ma podobne, może odrobinę… wyżej? - Brakowało mi słownictwa, jednocześnie chciałem zadać więcej bólu. Chociaż nie wyrażałem się szczegółowo, zamierzony efekt wywarłem. Wydawała się lekko przygaszona.
- Jakie kolory preferuje twoja koleżanka?
- Ciężko powiedzieć, nie znamy się tak długo. Jeszcze nie widziałem jej bielizny. - Powiedziałem to tonem, który nie pozostawiał wątpliwości, że nie zwróciłem uwagi, bo byłem pochłonięty tym, co zasłaniała. - Ale ma jasną karnację i długie czarne włosy.
Popełniłem błąd. Niepotrzebnie przyrównałem wyimaginowaną dziewczynę do Martyny. Od razu zaczęła coś podejrzewać, bo uśmiech zadowolenia wypełzł na twarzy.
- Proponuję czerwono-czarny kostium. Podkreśli jej atrybuty, pobudzając jednocześnie wyobraźnię. Mam tu kilka modeli. Który podoba ci się najbardziej?
- A który ściąga się najszybciej? - Nie spojrzałem na Martynę, żeby moje słowa nie wyszły na dziecięce zagrywki.
- W przypadku seksownej bielizny powinieneś kierować się raczej efektem, a nie wygodą. - Czyżbym usłyszał pretensje w jej głosie?
- Te mi się podobają. - Wskazałem na pierwszy zestaw z brzegu.
- Zapakować?
- Mam wątpliwości. Boję się, że może wybrałem zły rozmiar, albo się jej nie spodoba. Może przyjdę z nią.
Postawiłem wszystko na jedną kartę. Albo poprze mój pomysł, a ja wyjdę ze sklepu z myślami samobójczymi, albo…
- Jako, że znamy się tak długo, zrobię ci przysługę. Dziewczyna ma podobne wymiary do mnie, więc założę go, żebyś mógł ocenić.
„Tak jest!”, z trudem powstrzymałem się, żeby nie wykrzyczeć dwóch słów na głos. Schowała się w przymierzalni, a ja próbowałem się uspokoić i grać twardego do końca. Nie było łatwo.
Kiedy odsłoniła przebieralnię, myślałem, że nie ustanę. Wiele sobie wyobrażałem przez ostatnie tygodnie, ale wciąż nie byłem przygotowany na to ciało. Zmieniłem pozę, by ukryć rosnący wzgórek na kroczu. To była największa bitwa z samym sobą w dotychczasowym życiu. Chciałem klęknąć i błagać, by mi się oddała. Zamierzałem obiecać jej wszystko, włącznie z oddaniem życia, by tylko pozwoliła mi się dotknąć. Chciałem płakać z pożądania i śmiać się szaleńczo z przecudownego widoku.
Koronkowy komplet podkreślał jędrne, i jak się okazało, spore cycki, ledwo maskując sutki. Majteczki odsłaniały wszystko, zarazem wywołując awarię wyobraźni, niemogącej sobie poradzić z tajemnicą ukrytą pod prześwitującym materiałem. Widziałem ciemny pasek znikający między najwspanialszymi pośladkami, kiedy powoli się obróciła. Byłem gotów skapitulować, ale popełniła jeden błąd - spojrzała na mnie triumfalnie. Męskie ego zostało zgwałcone i musiałem je pomścić. Zachowując kamienną twarz wyparowałem:
- Mam wątpliwości.
- Jakie?
- Wydaje mi się, że biustonosz nie podkreśli jej walorów. - Podszedłem bliżej, stając za nią. Objąłem piersi i pchnąłem je do góry. - Jak wspomniałem, ona ma biust trochę wyżej. - Zrobiłem mentalne zdjęcie westchnienia, jakie się z niej wydobyło po moim dotyku. - Majtki też nie leżą prawidłowo. Opuściłbym je trochę. - Zsunąłem materiał bardzo powoli, pozwalając sobie na mocniejszy dotyk niż było konieczne. Skóra momentalnie pokryła się gęsią skórką. - Nie, nie podoba mi się. Może spróbuję gdzieś indziej…
- Czekaj! - Wyrwało jej się zdecydowanie za głośno. - Mam coś jeszcze, może to się jej spodoba.
Wybiegła jak poparzona i zniknęła na zapleczu. Słyszałem nerwowe przekładanie kartonów i miałem ochotę podskoczyć, wyjąc przy tym z zadowolenia. Ale wytrzymałem. Wróciła, wciąż tylko w samej bieliźnie i schowała się za parawanem. Nie musiałem długo czekać, żeby ukazała swe wdzięki w zupełnie innym wydaniu.
Strój był jeszcze bardziej skąpy i dla odmiany błękitny. Myślałem, że poprzedni odsłaniał dużo, ale byłem w dużym błędzie. Strój w zasadzie składał się z mocniejszej obwódki i cienkiego jak pajęczyna materiału, wypełniającego wnętrze. Wybaczcie mi opis, ale bielizna wciąż skrywa przede mną wiele tajemnic i moje słownictwo jest ubogie. Mogłem zobaczyć jej sutki, całkiem spore, jak na dotychczasowe doświadczenia. Majtki, które bardziej przypominały dwa sznurki, oplatające śmiesznie mały kawałek materiału, w zasadzie nie pozostawiały wyobraźni nic do roboty. Mogłem zobaczyć, że jest wygolona w drobny trójkącik, a kiedy stanęła tyłem, sznureczek zniknął w rowku, sprawiając wrażenie, że wcale go tam nie ma. Zbliżyłem się.
Stanąłem tak blisko, by czuła mój oddech na szyi. Dotknąłem łopatek, przesuwając dłonie wzdłuż szelek. Ciarki nie schodziły, a Martyna zaczęła drżeć. Sprawdziłem zapięcie, udając chłodną obserwację, ale tylko przedłużając pieszczotę. Zatoczyłem łuki i moje dłonie spoczęły pod biustem. Przytuliłem się i wyjrzałem przez ramię, dysząc w szyję Martyny. Zajęczała cicho. Ścisnąłem dłonie i wzniosłem wyżej, celowo podrażniając sutki, sterczące jak żołnierze na warcie honorowej.
- Ten model podoba mi się znacznie bardziej. - Wyszeptałem najczulej, jak potrafiłem. - Muszę sprawdzić jeszcze majtki.
Kucnąłem i powtórzyłem ruchy, tym razem po błękitnych nitkach seksownych majteczek. Dłonie pieściły delikatną skórę, a ja wsunąłem palec pod środkowy sznurek i naciągając go lekko, przejechałem palcem po rowku. Myślałem, że wyskoczy do przodu. Zdumiony jej siłą woli, obróciłem ekspedientkę do przodu i bezwstydnie gapiłem się na łono. Zacząłem poprawiać materiał, naciągać, przesuwać, bezczelnie podrażniając skórę. Wzdrygała się, odsuwała i wypinała, dysząc ciężko. Ukryłem uśmiech z olbrzymim trudem.
Wstałem i obróciłem ją tyłem do siebie, wtulając się w rozgrzane i roztrzęsione ciało.
- Wszystko wydaje się w porządku, ale jakim bym był klientem, gdybym nie upewnił się, że kupuję dobry towar. Myślę, że trzeba go przetestować w warunkach ekstremalnych.
- Co to znaczy… Och!
Podskoczyła lekko, gdy wsadziłem palec pod materiał. Przejechałem kilka razy po łechtaczce, przytrzymując kobietę drugą ręką. Zrobiła się płynna, zaciskając i rozluźniając na przemian mięśnie. Wiła się w mych objęciach, kiedy gmerałem w niesłychanie wilgotnej cipce. Czułem, jak palce mi się sklejają, ale nie przestawałem, dopóki nie zanurzyłem się w pochwie. Ścisnąłem dłoń, by dwa palce weszły jak najgłębiej, a Martyna zawyła z rozkoszy. Chwyciła mnie za włosy i szarpała, kiedy tarmosiłem rozgrzane łono. Pokierowała wolną rękę do biustu i niemym poleceniem kazała się masować. Ściskałem i wykręcałem sutka, jednocześnie tarmosząc łechtaczkę i wciskając się w pochwę.
To, że dostała orgazmu, nie poznałem po dźwięku, gdyż niespodziewanie zamilkła, ale po ciele, które skuliło się gwałtownie, niemal mnie przewracając. Drżała, jakby cały dzień spędziła na mrozie. W pewnym momencie przestraszyłem się, że zrobiłem jej krzywdę, ale kiedy usłyszałem ciche, niemal niesłyszalne „och, tak”, roześmiałem się krótko.
- Podjąłem decyzję. Kupie ten zestaw, proszę go zapakować…
Nie zdążyłem dokończyć, kiedy przywarła do mnie i brutalnie zdarła spodnie razem z majtkami. Wpiła się w lekko pobudzonego penisa, jak śmiertelnik w boską ambrozję. Odtańczyła szalony taniec przywoływania wzwodu i wkrótce wypełniłem usta po brzegi. Zachowywała się jak nastolatka, wiem, bo kilka z nich już przeleciałem. Podobało mi się, jak była mnie spragniona, ale dzika żądza nie wystarczyła, żebym skończył jak poprzednim razem. Zamiast tego chwyciłem Martynę za włosy i poruszyłem biodrami. Ruchanie chętnych ust to niezapomniana rzecz. Język oplatający członka, zęby umiejętnie drażniące skórę, głębokie, gorące i wilgotne gardło, wywoływały dreszcz rozkoszy. Miała wprawę, bo nie opierała się i nie krztusiła, kiedy jądra uderzały o podbródek. Jak napisałem, nie zamierzałem szybko kończyć, więc w newralgicznym momencie przerwałem i uniosłem jej głowę, wydając polecenie:
- Wypnij się.
Przez ułamek sekundy, potrzebny na dotarcie informacji do mózgu i wykonanie zadania, zobaczyłem, że wyłączyła myślenie, tak jak ja, gdy doprowadziła mnie do wytrysku za pierwszym razem. Moje ego rozrosło się do gigantycznych rozmiarów.
Ekspresowo ściągnęła majteczki i wypięła pupę. Kręciła się, oczekując aż się w niej zanurzę. Przyznam, że moja cierpliwość już się skończyła, więc odpuściłem sobie dalszą grę wstępną i wsunąłem się gwałtownie. Chociaż była wilgotna, brutalnie ściągnęła mi napletek, aż zawyłem z bólu. Wierciła się i podskakiwała, dostarczając cudownych wrażeń. Jak wściekły, rozkręciłem się i pracowałem biodrami, niczym rozpędzona lokomotywa. Wkrótce rozbolały mnie jądra od nieprzerwanych uderzeń o pośladki Martyny, ale nie zwalniałem. Krzyczała wniebogłosy, zupełnie ignorując fakt, iż jesteśmy w miejscu publicznym i w każdej chwili ktoś może wejść do środka. Zresztą ja też o tym nie myślałem, pochłonięty rozkoszą zaciśniętych mięśni. Napierałem całym ciężarem, jakby w ten sposób napuchnięty olbrzym mógł wejść głębiej. Martyna również uległa iluzji, że jest to możliwe i rozchylała coraz szerzej nogi, coraz wyżej podnosząc dupę, byle tylko poczuć mnie mocniej. Kiedy doszliśmy, byłem przekonany, że nawiedziło nas trzęsienie ziemi.
Zsunąłem się na ziemię, obok ciężko dyszącej kochanki. Obserwowałem, jak słodkie cycuszki podskakują w rytm bijącego serca. Podziwiałem zaczerwienione policzki, nienadążające z wymianą powietrza w płucach. Uśmiechała się spełniona i patrzyła z wdzięcznością. Chciałem coś powiedzieć, nieświadomie zabić magiczną chwilę, ale powstrzymała mnie pocałunkiem. To był najprzyjemniejszy pocałunek w życiu. Splataliśmy pobudzone języki, smakując się wzajemnie. Gdy spróbowałem złapać oddech, opadła i zaczęła pieścić opadającego kutasa. Zlizała całe nasienie, pomasowała jądra, jakby chciała wycisnąć resztki. Mruczałem rozluźniony.
Niestety wszystko, co dobre, szybko się kończy i uświadamiając sobie, gdzie jesteśmy, szybko się ogarnęliśmy. Spotykaliśmy się jeszcze przez kilka miesięcy, dopóki nie skończyłem szkoły i nie wyjechałem na studia. Młodzieńcza fascynacja skończyła się, a wkrótce poznałem dziewczynę, dla której straciłem głowę. Mimo to, do dzisiaj wspominam Martynę z sentymentem i nie omieszkam jej odwiedzić, gdy mam okazję. Chociaż nasze spotkania ograniczają się do rozmów, zawsze towarzyszy mi dreszcz, kiedy stanie zbyt blisko lub szepnie coś do ucha.