Serce Wulkanu (II)
6 października 2015
Szacowany czas lektury: 15 min
Druga część opowiadania, która mam nadzieję przypadnie Wam do gustu. Nieustannie jestem wdzięczna za wszystkie opinie i uwagi.
Miłego czytania.
Oberża "Pod Pijanym Wąpierzem" o tak wczesnej porze świeciła pustkami. Stali bywalcy pojawiali się po południu, a ci co mieli przyjemność nocować w przybytku jeszcze odsypiali harce z poprzedniego wieczora. Za szynkwasem stał tylko gruby gospodarz imieniem Humberto zajęty wycieraniem kufli ścierką niepierwszej świeżości. Na widok wchodzącej do przybytku dziewczyny uśmiechnął się szeroko ujawniając poważne braki w uzębieniu.
- Dobrze cię widzieć dzieciaku, co podać? Pajdę chleba? A może wczorajszego gulaszu ze świni? Rybki będą dopiero jak chłopy z połowu wrócą.
- Nic mi nie trzeba, dziękuje - Di'Anna stłumiła ziewnięcie i uśmiechnęła się uprzejmie do karczmarza. Ich znajomość ciągnęła się od czasów, kiedy jako ledwie paroletni kajtek parała się rzezaniem mieszków. Nie raz i nie dwa dokarmiał ją nie oczekując nic w zamian, a i zdarzyło się, że ukrywał ją przed bardziej spostrzegawczymi właścicielami sakiewek. Takich rzeczy się nie zapomina. - Szukam kogoś, miał tu na mnie czekać.
- Młody, z ponurą gębą i wyniosłym spojrzeniem? - popatrzył na nią badawczo, a kiedy potwierdziła kontynuował - Wczoraj mu prawię mordę obili za tę arogancję. Zanim mu kazałem spierdalać tylnym wyjściem przekazał, że będzie na ciebie czekać na kwaterze. Mam za miękkie serce.
Przy ostatnim zdaniu westchnął głęboko.
- Zdecydowanie i chwała ci za to. - powiedziała bez cienia kpiny.
- Nie chciałem aby mi nowe ławy porozwalali, ledwie od zeszłego lata tu stoją. A ty się nie powinnaś z nim zadawać. Podejrzany typ jakiś.
- Interes to interes - niefrasobliwie wzruszyła ramionami - Nic poza tym nas nie łączy.
- Nic tak szybko nie sprowadza na manowce jak źle zainwestowane pieniądze. Zapamiętaj moje słowa.
- Oj tam, oj tam. Dzięki za cynka, załatwię co trzeba i obiecuję, że nigdy więcej się z nim nie spotkam. A jak wszystko pójdzie zgodnie z planem zrobimy tu ucztę jakiej miasto nie widziało, a co! - ostatnie słowa wypowiedziała będąc już przy drzwiach.
- Ta jasne - uśmiechając się machnął jej ścierą na pożegnanie. Takie przechwałki słyszał mniej więcej co dwa miesiące, więc zdążył się już przyzwyczaić. Złodziejka jednak już wyszła, więc kpiący uśmieszek umknął jej uwadze. Nie żeby kiedykolwiek zawracała sobie głowę takimi drobnostkami.
W drodze do mieszkania zleceniodawcy bardziej jej uwagę zajmował on; tajemniczy mężczyzna, który przedstawił się jako Javier. Zaczepił ją w Wąpierzu dwie noce temu i powołał się na znajomych znajomych. Aura wyższości, którą faktycznie roztaczał sprawiała, że sama miała ochotę dać mu w gębę. Wystarczył jednak błysk złotego smoka by się opanowała, a obietnica stu kolejnych sprawiła, że zaczęła słuchać uważnie, a ostatecznie zgodziła się przyjąć zadanie. Nigdy przedtem nie miała przyjemności obracać smokami i gdy tylko szybko skalkulowała ile to będzie koron jakakolwiek wyższość przestała jej przeszkadzać. Skupiła się na tym na tyle, że nawet nie zaczęła się zastanawiać skąd młodzian niewiele starszy od niej ma tyle gotówki, albo w jaki sposób zdołał przetrwać z nią w nie najlepszych dzielnicach Dragonkeep. Skoro płacił, ona więcej pytań nie miała.
Kwatera Javiera mieściła się jeszcze w dokach, w bocznej uliczce, która sprawiała wrażenie opuszczonej. Znalazła domostwo, o którym wspominał na wcześniejszym spotkaniu i kołatką w kształcie rybiego łba załomotała w drzwi. Mogła oczywiście spróbować wejść inną drogą albo użyć wytrychów, doświadczenie jednak nauczyło ją, że klienci tego zdecydowanie nie lubili. Zupełnie nie wiadomo dlaczego.
Przez kilka sekund nic się nie działo, ale po chwili przez niewielkie okno w drzwiach dostrzegła fragment twarzy i usłyszała proste:
- Czekaj!
To czekała, w zdumieniu ile komuś może zająć proste otwarcie drzwi, bo Javier majstrował przy nich dobrą minutę.
- Masz?
- Mam - dopiero gdy potwierdziła wpuścił ją do środka. Rozejrzała się, ale nie dostrzegła przy wejściu żadnych mechanizmów sugerujących pułapki, które trzeba było odbezpieczyć. Zamiast tego jej zleceniodawca skupił się bezpośrednio na drzwiach zamykając je starannie. Potem palcami przesunął po framudze wypowiadając słowa, których nie sposób było znaleźć w żadnym ludzkim języku. Efekt był natychmiastowy; fioletowa smuga przemknęła dookoła drzwi stapiając je w jedność ze ścianą.
- Jesteś magiem - wyszeptała całkiem zdumiona. Znachorki, kuglarze i szarlatani byli w Dragonkeep dość powszechnym widokiem, ale prawdziwy czarodziej to było coś. Akademia w stolicy imperium pilnie strzegła swych tajemnic, szkoliła niewielu adeptów i większość z nich albo nigdy nie opuszczała uczelni albo służyła na dworze cesarskim.
- Pokaż klejnot - zignorował jej uwagę, więc nie pozostało jej nic innego jak zademonstrować łup. Chwilę majstrowała przy tasiemkach gorsetu by w końcu wyciągnąć rubin. Kamień ciągle lśnił co przyjęła z lekkim zdziwieniem. W domu hrabiny założyła, że to jakaś sztuczka z gablotą, ale najwyraźniej się myliła. Z drugiej strony jej zleceniodawca był magiem to odrobinę tłumaczyło fakt, że i obiekt jego pożądania był niezwykły.
- Nareszcie mój! - łapczywie zagarnął rubin, jednakże wzroku uciekł mu na jej piersi, których spory kawałek stał się widoczny. Ta naturalna reakcja dodała dziewczynie animuszu, więc pochyliła się do przodu, by jeszcze bardziej wyeksponować niewątpliwe walory i z pozoru niewinnie zapytała:
- A co on robi?
- Nie twoja sprawa dziewucho - buńczuczny ton stał trochę w opozycji do spojrzeń jakie rzucał na zmianę klejnotowi i jej cyckom. Wewnętrzna walka jaką toczył znalazła odzwierciedlenie na jego szczupłej twarzy i żadne słowa nie mogły jej ukryć.
W gruncie rzeczy po bliższym przyjrzeniu Di'Anna doszła do wniosku, że Javier ma jakiś swój urok i to nie tylko ten rozumiany przez kontekst zawodu. Wysoki i szczupły posiadał długie palce, które zdawały się dość wyćwiczone w radzeniu sobie ze sprawami delikatnej natury. W niedogolonej twarzy uwagę przyciągały ciemne oczy pod mocnymi brwiami, a także ładnie wykrojone usta, które mogłyby być atrakcyjne gdyby nie towarzyszył im nieustannie szyderczy grymas.
- Zapłacę ci dodatkowo smoka jak zostaniesz teraz ze mną - ironia znikła zastąpiona jawnym pożądaniem. Z tego co Di wiedziała do Akademii nie przyjmowano kobiet i takie były tego skutki.
- Nie jestem dziwką!
- To zrób to za darmo. Takie jak ty to lubią, prawda?
- Co znaczy takie jak ja?!
W oburzeniu oparła dłonie na biodrach eksponując piersi pod innym kątem. Droczenie się z nim było całkiem zabawne.
- No takie - wykonał nieokreślony ruch ręką przedtem odkładając rubin na stół. Cofnęła się z lekkim przestrachem, gdy jej tak machnął, instynktownie chyba obawiając się zaklęcia. Wszyscy wiedzieli, że magowie dysponowali potężną mocą, niestety tylko niewielu wiedziało na co tak naprawdę było ich stać.
- Boisz się mnie? - uśmiechnął się, a w jego oczach pojawił się błysk.
- Przyniosłam klejnot, chcę mojej zapłaty - nie odpowiedziała nadal zgrywając hardą, chociaż jej pozycja negocjacyjna została znacznie osłabiona. Sprawy nie ułatwiał fakt, że na dobrą sprawę od dłuższego czasu nie miała mężczyzny, a szansa na przespanie się z magiem też była czymś co raczej szybko się nie powtórzy.
- Dostaniesz ją. Jak pokażesz cycki. - bezczelny uśmiech nie znikał z jego twarzy - Chyba, że ja mam zedrzeć ubranie za ciebie.
Znów uniósł dłoń, więc tylko pokręciła głową udając totalnie zrezygnowaną. Powoli sięgnęła do tasiemek gorsetu i rozplotła je do samego końca. Robiła to jednak w taki sposób, że piersi ciągle pozostały zakryte rękami.
- Pokaż mi je! - głos mu drżał z podniecenia, więc osiągnęła sukces. Nie wypadając jednak z roli dziewczęcia zmuszanego do obnażenia się wbrew swej woli w nagłym geście rozłożyła ręce, a spłonioną twarz odwróciła w bok.
Jej sporego rozmiaru piersi ze sterczącymi sutkami falowały w pozorowanym wzburzeniu. Kątem oka dostrzegła, że Javier przez luźną szatę zaczął masować swą męskość, która wyraźnie się już odznaczała.
- Teraz dół, chcę zobaczyć wszystko. - głos miał ochrypnięty i Di'Anna wiedziała, że nie ma już szans na wyjście stąd bez oddania mu się całkowicie. Nie żeby tego żałowała.
Spuściła głowę i wpierw sięgnęła dłońmi za jej tył by rozpuścić włosy. Wiedziała, że mężczyźni lubili jej ciemne loki opadające na ramiona. Dopiero gdy to zrobiła zaczęła majstrować przy wiązaniu spodni, które po chwili zsunęły się do kostek ukazując zgrabne uda i ładnie zarysowane mięśnie łydek. Schyliła się pod pozorem zdjęcia butów i ostatecznego pozbycia się spodni, a jej piersi zakołysały się, tylko nieznacznie schowane pod lokami.
- Bieliznę też.
Nie musiał tego mówić. Atłasowe majtki opuszczała powoli przedłużając tę chwilę do granic cierpliwości. W końcu jednak dojechała do kostek i podzieliły one los pozostałych elementów garderoby odrzucone gdzieś w kąt. Wyprostowała się z godnością, naga jak ją stworzono, z całą świadomością, że był to miły dla oka widok. Tym razem jego spojrzenie zogniskowało się na cipce, której nie były w stanie ukryć delikatne, kręcone włoski.
- Zbliż się, a dostaniesz pieniądze - przestał masować swą męskość zamiast tego wyciągając z pobliskiej szafki najwyraźniej uprzednio przygotowany trzos wyglądający na niezwykle ciężki. Kiedy się zbliżała dumnie wyprostowana zaskakująco przytomnie zabrał z jej zasięgu rubin, a sakiewkę trzymał przy sobie tak, że musiała zbliżyć się na wyciągnięcie ręki.
A kiedy to uczyniła sytuacja się diametralnie odwróciła. To znaczy Di'Anna spodziewała się, ba chciała tego, aby spotkanie zakończyło się seksem, ale nie przewidziała, że ten podstępny typ wypuści mieszek, a ją samą złapie za rękę i dość brutalnie pchnie na stół.
Złoto upadło z miłym brzdękiem, ale wykręcona boleśnie kończyna odwracała od niego myśli. Próbowała sięgnąć tam drugą ręką, ale ją też złapał i przytrzymał. Był zadziwiająco silny jak na kogoś kto całe życie spędził wśród ksiąg. No chyba, że to był właśnie rezultat dźwigania tych ciężkich tomiszczów.
- Co robisz?!
- Zamknij się - Jedną dłonią ciągle trzymał jej ręce, a drugą sięgnął między uda, których "zapomniała" zacisnąć. Bezceremonialnie zaczął ją macać i wpychać palce. Nie miał przy tym za miedziaka kunsztu hrabiny la Frey, ale i wcale nie aspirował do jej poziomu. Chciał tylko sprawdzić jak bardzo mokra była jego mała złodziejka. Z satysfakcją odnotował, że bardzo.
- Mówiłem, że takie jak ty to lubią - cofnął dłoń i jak mogła się tylko domyślać sięgnął pod ubranie by wyjąć gotowego do działania fallusa. Jej przypuszczenia potwierdziły się, kiedy poczuła gładką główkę muskającą jej srom. To była tylko chwilowa pieszczota, bo zaraz z całą mocą wbił się w nią po same jądra. Z tego co czuła nie był zbyt okazały, ale impet z jakim przystąpił do rżnięcia wynagradzał to stukrotnie. Posuwał ją tak intensywnie, że cyckami sunęła po blacie stołu hamowana tylko przez jego dłonie. Jęczał przy tym intensywnie jak mężczyzna, który chyba po raz pierwszy miał kobietę. Była bliska dojścia, kiedy równie nagle się z niej wysunął i zmusił szarpnięciem do uklęknięcia.
- Dokończ ustami.
Chwycił ją za głowę i obcesowo nakierował penisa na jej wargi. Przyjęła go gotowa dać mu rozkosz za pomocą wszystkich sztuczek jakie znała, ale maga nie interesowały jej zdolności oralne. Zaczął ją rżnąć w usta równie intensywnie jak przed chwilą w cipkę. Trzymając ją za głowę zagłębiał się po jaja za nic mając łzy wypływające z oczu. Taka szarża w wykonaniu złaknionego kobiety młodzieńca nie mogła trwać długo toteż po chwili eksplodował prosto w jej gardło.
Ciężko oddychając odsunął się i poprawiając szatę kopnął w jej stronę sakiewkę z pieniędzmi.
- Ubieraj się i wynocha.
Nie poświęcając jej więcej uwagi sięgnął po odłożony rubin, który już z niczym nie musiał konkurować o jego względy.
- A co ze mną?! - w głosie Di'Anny dźwięczało autentyczne oburzenie. I nie chodziło o fakt jak brutalnie ją potraktował, takie zabawy leżały w jej naturze, ale o to, że skupił się tylko na sobie nie dając nic w zamian.
- A co mnie to obchodzi? - odpowiadając nawet nie odwrócił się w jej stronę. Ciągle wpatrując się w klejnot ruszył do drzwi prowadzących do dalszych pomieszczeń - Poszła precz.
To były ostatnie słowa jakie od niego usłyszała nim przekroczył próg i zamknął za sobą wejście.
Hamując łzy wściekłości i mamrocząc przekleństwa Di sięgnęła po mieszek z pieniędzmi. Sto złotych smoków policzyła szybko, ugryzła też parę aby sprawdzić ich autentyczność. Tu wszystko się zgadzało, więc dupek chociaż w jednym aspekcie był w porządku.
Złość jeszcze z niej nie uleciała, kiedy sięgnęła po swoje rzeczy. Wtedy całkiem przypadkowo omiotła spojrzeniem drzwi prowadzące na ulicę. Ciągle pozostawały jednością ze ścianą i lśniły delikatną fioletową poświatą. Okna były zabite deskami, więc innej drogi wyjścia nie miała.
- Idiota - mruknęła czując lekką satysfakcje, że nawet wysoko wykształcony mag może okazać się durniem. Odłożyła wszystkie swoje rzeczy, wraz z monetami, na stół i ruszyła w kierunku drzwi, za którymi zniknął Javier. Zdecydowanie je pchnęła, a jej oczom ukazał się ciemny korytarz. Jedynym źródłem światła były tam błyszczące, ciemnoczerwone symbole na położonych przeciwlegle drzwiach. To była bariera już nie do przejścia, bo przecież nie była tak szalona by dotykać magicznych zabezpieczeń!
Przeklinając swój pech zbliżyła się do nich zastanawiając się co dalej. Gdy była już całkiem blisko usłyszała Javiera, który inkantował w nieznanych jej językach. Jego głos był wyraźny i mimo że nie rozumiała tego co mówił melodyjność języka oraz wrodzona wścibskość zmusiła ją do słuchania.
- ... efhi dos daoiw. R'ejfrm dsaoekr al! Przyzywam cię!
Nagły okrzyk w normalnej mowie musiał być zwieńczeniem zaklęcia bo wszystko rozbłysło czerwonym światłem, które przeniknęło przez drzwi i oślepiło na moment złodziejkę.
- NARESZCIE WOLNY!
Głos, który zabrzmiał w tym samym momencie sprawił, że wszystkie włoski na ciele dziewczyny się uniosły. Cała jej jaźń rwała się do ucieczki, ale nogi odmówiły posłuszeństwa i jedyne co mogła to wgapiać się w zaczarowane runy i podsłuchiwać.
- Ja cię uwolniłem i ja jestem twym panem Astor'thau!
Ryk wściekłości wstrząsnął ścianami, ale czarodziej nie ustępował.
- Jestem twym panem i na moce Ghazadi zaklinam cię! Pomóż mi w mej zemście! Zniszczmy ich, a wtedy cię uwolnię! Wpierw musisz nas przenieś do...
- CZUJĘ SAMICĘ!
- Jaką samicę? - po raz pierwszy z głosu Javiera zniknęła pewność, a zastąpiło ją zdziwienie.
- CHCE JĄ!
Di'Anna zaczęła drżeć, nadal niezdolna do przesunięcia się choćby o cal. Słyszała jak ktoś po tamtej stronie zbliża się do drzwi, a potem... Nie, nie otworzył ich, nie wyważył, nawet nie rozwalił w drzazgi. Drzwi się po prostu stopiły niczym świeca.
To co ujrzała, kiedy zniknęła ostatnia bariera broniąca jej przed magiem i tym co przywołał, nigdy nie powinno być oglądane przez ludzkie oczy. Samo pomieszczenie było duże, ale zupełnie nieumeblowane. Na ścianach, podłodze i suficie jaśniało więcej krwistoczerwonych znaków splatających się w przerażające ornamenty. Na ziemi leżał roztrzaskany na drobne fragmenty rubin, a gdzieś z tyłu stał zdumiony Javier.
Oczywiście to wszystko nie miało najmniejszego znaczenia, zważywszy na to co Di'Anna dostrzegła w wejściu.
W wejściu mianowicie stał demon. Złodziejka nigdy nie należała do osób przesadnie religijnych, ale ryciny przedstawiające takie bestie widywała. Oczywiście każda interpretacja artysty bladła w zetknięciu z rzeczywistością.
Potwór mierzył co najmniej dwa i pół metra wzrostu, a wydawał się niemal równie szeroki co wysoki. Jego czerwona skóra podkreślała potężne zwały mięśni. Z pleców wyrastały mu błoniaste skrzydła, a nogę oplatał ogon zakończony grotem. Na głowie sterczały mu zakręcone do tyłu rogi, żółte, wężowe oczy z pionowymi źrenicami wpatrywały się w dziewczynę, a z ust wysunął się rozdwojony język w geście, który można było łatwo zinterpretować jako lubieżny. Di widziała to wszystko, a także coś jeszcze; sztywno stojącego kutasa o rozmiarze znacznie przekraczającym jej dotychczasowe doświadczenia, a nawet fantazje.
- SAMICA!
Syknął tylko na jej widok i wyciągnął łapę zakończoną szponami. Nie zranił jej jednak; przesunął powoli pazurem od jej szyi do łona wywołując drżenie zgoła innej natury niż strach. Sam jego dotyk wystarczył by jęknęła cicho czując pulsowanie w cipce. Elektryzował ją w nienaturalny sposób ledwie muśnięciem cały czas przy tym patrząc w jej oczy. Czuła, że jakakolwiek jej wola przestaje mieć znaczenie i całkowicie rozpływa się w jego jaźni gotowa spełnić każde pragnienie swego nowego pana. Wziął ją we władanie mentalne nim miał ją zniewolić fizycznie.
Jeszcze chwilę dotykał jej ciała przesuwając po piersiach, brzuchu, udach i łonie, by po chwili unieść ją jakby ważyła tyle co piórko. Oparł ją o zimną ścianę i naparł z jednoznacznym zamiarem. Całkowicie posłusznie rozszerzyła nogi najbardziej jak się dało. Wiedziała, że będzie bolało, ale tak bardzo pragnęła poczuć go w sobie i tym samym sprawić mu przyjemność, że nic innego nie miało znaczenia. Nakierował swą wielką maczugę na jej szparę i powoli acz nieubłaganie zaczął się wbijać do środka. Miał ułatwione zadanie bo nadal była mokra po ostatnim razie, ale mimo tego wchodził opornie. Uniesienie mieszało się z bólem, kiedy ją brał.
Jęki szybko stały się krzykami, które umilkły dopiero wtedy gdy jego wężowy język wepchnął się do jej ust i rozpoczął tam własną grę. Kiedy włożył całego kutasa zastygł na chwilę skupiając się na pieszczocie jej ust i języka. A potem z niej wyszedł i wbił się znów. I znów. I znów.
Głos dziewczyny ponownie odbił się od ścian, gdy przeniósł rozwidlony język na szyję. Kiedy myślała, że więcej bodźców nie zniesie poczuła jak jego ogon toruje sobie drogę między jej pośladkami i drażni drugą dziurkę. Chwilę wokół niej krążył by się wbić mocno i zdecydowanie. Rżnął ją w obie dziurki w jednostajnym tempie doprowadzającym do szaleństwa.
Podwójna przyjemność perwersyjnie wymieszana z bólem doprowadziła ją do szczytu rozkoszy już wkrótce. Jej ciało zesztywniało, a paznokcie wbiły się w skórę demona pozostawiając na niej blady ślad. Fale ekstazy przepływały przez nią sprawiając, że raz po raz zaciskała pochwę dostarczając demonowi dodatkowych wrażeń. To był najdłuższy i najintensywniejszy orgazm jaki kiedykolwiek przeżyła. Gdy w końcu euforia minęła, niczym szmaciana lalka zawisła w jego ramionach. Mruknął chyba w zadowoleniu, ale penetrował ją dalej na oba sposoby. Musiała się przyzwyczaić do jego rozmiaru, bo ból stracił na sile i nie wyciskał z jej gardła krzyków. Mimo przeżytego szczytowania ciągle chciała się przypodobać tej bestii z piekła rodem i mocno zaciskała cipkę by sprawić mu dodatkową przyjemność.
Nie miała pojęcia ile czasu minęło zanim wreszcie skończył. Wpierw poczuła sztywniejący ogon w tyłku, a potem penisa wylewającego z siebie ciepłe fale spermy. Wpompował w nią naprawdę sporą ilość, której nie była w stanie utrzymać, zresztą nawet nie próbowała. Gdy tylko wyszedł z jej szpary gorące nasienie rozlało się po udach, a Di miała wrażenie, że zaraz straci świadomość. Demonowi już do niczego najwyraźniej nie była potrzebna, bo po prostu opuścił ją na podłogę.
- Jesteś gotów? Możesz nas przenieść do Eirhaven? - irytacja w głosie Javiera była całkiem dobrze udawana, ale patrząc spod półprzymkniętych powiek dziewczyna mogła przysiąc, że plamy na jego szacie jasno świadczyły, że przed chwilą skończył się dotykać.
- TYLKO JEDNO ZADANIE CZŁOWIECZKU. A POTEM JESTEM WOLNY!
- Taki jest układ.
- NIECH SIĘ STANIE!
Demon jedną łapą oparł się o ścianę, na której zalśnił wirujący portal. Brutalnie chwycił czarodzieja za szaty i pchnął do środka, a następnie sam przeszedł. Portal znikł, a wraz z nim zbladły wszystkie błyszczące dotąd runy.
Di'Anna w końcu straciła przytomność.