Sąsiadka (I)
16 grudnia 2011
Szacowany czas lektury: 12 min
Robert wszedł do mieszkania, zamknął drzwi, zdjął kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Głodny wszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki, przygotowanego dzień wcześniej, łososia w sosie śmietanowo-koperkowym oraz butelkę białego, wytrawnego wina. Podgrzał obiad w piekarniku, a następnie delektował się jego smakiem, siedząc w gustownie urządzonej jadalni, oddzielonej od kuchni marmurowym kwietnikiem, gęsto pokrytym drzewkami bonsai. Po jedzeniu wziął do ręki kieliszek z winem, poszedł do pokoju i usiadł wygodnie na dużym, oprawionym ciemną skórą, fotelu. Jego mieszkanie było dość sporą, przestronną i modnie urządzoną kawalerką. Znajdowały się tam dwie duże szafy, komoda, ogromne, wygodne łóżko i szklany stolik z dwoma krzesłami, a wszystko wykonane na zamówienie. Meble zaprojektował dla niego bliski kolega ze studiów. Popijał łyk za łykiem, rozmyślając o swojej pracy inżyniera - projektanta w dużej korporacji, którą uwielbiał, ponieważ stanowiła ona jednocześnie jego pasję i całkowicie się w niej realizował. Miała ona również swoje minusy, a mianowicie całymi dniami przesiadywał w swoim biurze, niemal pozbawiony kontaktu z innymi ludźmi, a w szczególności z płcią przeciwną. Mieszkał sam, bo jakoś nigdy nie układało mu się z kobietami, a raczej brakowało mu śmiałości do pięknych kobiet. Był bardzo sympatyczny i lubiany przez kolegów, których dziwił fakt, że w wieku dwudziestu ośmiu lat nie potrafił poderwać żadnej dziewczyny.
Wstał z fotela i poszedł do kuchni zanieść kieliszek, nie lubił bałaganu. Zauważył, że kosz ze śmieciami był przepełniony, więc postanowił pójść do znajdującego się na zewnątrz kontenera. Zarzucił na plecy kurtkę, złapał foliowy worek i wyszedł. Jadąc windą, patrzył tępym wzrokiem na podłogę. Dwa piętra niżej wsiadła młoda sąsiadka, która od razu zlustrowała jego czarne spodnie, białą koszulę w ciemne paski i czarną, skórzaną kurtkę. Następnie zatrzymała spojrzenie na jego kasztanowych, kręconych włosach i dużych, pięknych, niebieskich oczach. Robert był bardzo przystojny i miał miłą powierzchowność. Kobiety często zwracały na niego uwagę.
- Dzień dobry - powiedziała i nieśmiało uśmiechnęła się do niego.
- Dzień dobry - odparł i lekko zaczerwienił się.
Sąsiadka była szczupłą, długowłosą blondynką, jak sądził dwudziestotrzyletnią. Kątem oka obserwował jej niebieskie spodnie, ciasno opinające jędrne ciało. Miała czarne kozaki na obcasie i rozpiętą ciemnoniebieską kurtę. Nie mógł oderwać wzroku od zalotnego przedziałka jej obfitego biustu, otulonego różowym, bawełnianym swetrem z dużym dekoltem. Do tego jeszcze zapach jej perfum - słodki, mocno owocowy. Co chwilę zerkał ukradkiem w jej kierunku i zastanawiał się jaką założyła na siebie bieliznę, w jakim kolorze, z jakiego materiału. W wyobraźni widział ją w czerwonej, koronkowej halce, stringach i pończochach samonośnych. Jego fantazje stawały się coraz śmielsze i koronki zsuwały się z jej ciała, obnażając wszystko to, co tak bardzo pragnął zobaczyć. Czuł, że robi mu się coraz bardziej gorąco i jego męska dłoń powędrowała w okolice genitaliów - był już twardy. Zasłonił się workiem na śmieci i przycisnął go do krocza.
Sąsiadka bardzo mu się podobała już od dłuższego czasu, ale znali się tylko z widzenia. Była taka eteryczna, kobieca, delikatna, a zarazem seksowna i kusząca, na wyciągnięcie ręki, a nie mógł jej dotknąć.
Winda zjechała na dół, dziewczyna wysiadła pierwsza, a on za nią i patrzył jak powabnie idzie, lekko kołysząc biodrami. Pod drzwiami czekała na nią niska, długowłosa szatynka zaokrąglona tu i ówdzie. Ubrana w czarną, bawełnianą, w miarę gustowną sukienkę do kolan. Blondynka podeszła do niej z uśmiechem i pocałowała w policzek.
- Cześć Dorotko. Fajnie, że po mnie wpadłaś. Gdzie idziemy na piwo? - zapytała sąsiadka.
- Pójdziemy do "Dark side". Chodź - mówiąc to, chwyciła blondynkę pod rękę i poszły przed siebie.
Robert stał i patrzył jak dziewczyny odchodzą, wyrzucił śmieci i szybko wrócił do mieszkania. Usiadł w fotelu i zaczął fantazjować na temat obiektu pożądania. Oczami wyobraźni widział jak siedziała mu na kolanach i słodko uśmiechała się do niego. Zanurzał palce w jej złotych puklach, wchłaniając ich zapach. Wtulał twarz w jej wydatny biust, zatapiając nos w zalotnym przedziałku. Delikatnie ssał i lizał jej słodkie, pełne wargi, pachnące truskawkowym błyszczykiem do ust. Wodził opuszkami palców po gładkiej fakturze skóry jej gorących ud, docierając do wilgotnego krocza. Upajał się jej intymnym zapachem, który go uwodził, mamił, doprowadzając zmysł węchu do całkowitego zatracenia. Marzył o tym, aby ją posiąść i poczuć, jak jej rozpalone wnętrze otula z każdej strony jego twardą męskość. Nigdy dotąd, żadna dziewczyna nie działała na niego tak intensywnie. Chciał ją mieć tylko dla siebie.
Rozpiął rozporek, wyciągnął ze spodni nabrzmiałego członka, ścisnął go i zaczął przesuwać ręką po delikatnej, śliskiej powierzchni. Jego myśli intensywnie krążyły wokół ponętnej blondynki i z każdą chwilą stawał się coraz bardziej podniecony i twardszy. Męska dłoń sunęła po gładkiej skórze raz po raz, odsłaniając rozpaloną do czerwoności żołądź. Rozszerzone źrenice, bijące serce, przyspieszony puls i oddech. Po kilku chwilach eksplodował gorącym nasieniem, które gęsto oblepiło jego podbrzusze. Chwilowe ukojenie tłumionych pragnień, pozwoliło mu pogrążyć się we śnie.
Ocknął się po trzydziestu minutach, przetarł palcami oczy, wstał i poszedł pod prysznic. Gorąca woda spływała kaskadą po jego nagim ciele, obmywając każdy wystający mięsień, szerokie ramiona, płaski brzuch, jędrne pośladki i długie nogi. Oparł dłonie o wyłożoną brązowymi kafelkami ścianę i zaczął intensywnie myśleć:
- Chciałbym ją mieć... Cholera, ale jak to zrobić?
Zakręcił wodę, sięgnął po ręcznik i zaczął się nim powoli wycierać, a połyskujące krople kapały z ciemnych włosów na mocno zarysowaną linię szczęki. Z lustrzanego odbicia spoglądał na niego wysoki, dobrze zbudowany i niezwykle atrakcyjny mężczyzna.
Wysuszył się i poszedł do pokoju wyciągnąć z szafy czyste ubrania. Włożył na siebie czarne spodnie, granatową koszulę, czarne, zamszowe buty i czarną, skórzaną kurtkę. Przeczesał palcami kręcone, kasztanowe włosy i wyszedł z mieszkania.
Na zewnątrz było już ciemno. Poczuł na skórze powiew chłodnego, wrześniowego wiatru, który wywołał delikatny dreszcz. Wyciągnął z kieszeni paczkę Marlboro, zapalniczkę i zapalił papierosa. Szedł powoli w kierunku pubu, zaciągając się głęboko co chwilę kojącym dymem. Mijał brudne, zaśmiecone ulice i szarych, bezbarwnych ludzi. Po zmroku okolica pomału pustoszała. Widział z daleka duży budynek z jasno świecącym na czerwono neonem "Dark side". Podszedł do dużych metalowych drzwi, pchnął je z impetem i wszedł do środka. Zobaczył przyciemnione, czerwone wnętrze wypełnione dymem z papierosów, zapachem alkoholu i różnego rodzaju perfum zmieszanych z potem, niewielkie czarne, drewniane stoły otoczone skórzanymi kanapami, w kolorze ciemnobrązowym. Głośne rozmowy klientów lokalu mieszały się z grającą w tle muzyką klubową.
Robert usiadł przy barze i zamówił piwo. Zaczął przyglądać się po kolei siedzącym przy stolikach ludziom aż w końcu jego duże, niebieskie oczy odnalazły obiekt pożądania. Siedziała na kanapie z koleżanką, piły kolorowe drinki, śmiejąc się i rozmawiając.
Barman podał mu zimne piwo z gęstą, białą pianą, ze smakiem pociągnął spory łyk i oblizał usta. Co chwilę obserwował rozbawione dziewczyny, a one ukradkiem zerkały w jego stronę i prowadziły ożywioną dyskusję, mając wypieki na twarzach.
- Widzisz tego faceta w skórzanej kurtce, który siedzi przy barze? - zapytała blondynka, trącając w ramię swoją koleżankę Dorotę.
- Ewka, ale apetyczne mięsko - odparła koleżanka.
- To mój sąsiad. Ma mieszkanie nade mną, dwa piętra wyżej.
- Żartujesz. Jak on ma na imię? - zapytała Dorota.
- Nie wiem. Znam go tylko z widzenia i kilka razy powiedziałam mu dzień dobry, ale mam wielka ochotę poznać go bliżej. Boże, on jest taki przystojny i czasami śni mi się nawet po nocach.
- Gdyby był moim sąsiadem, to już dawno bzyknęłabym się z nim - powiedziała Dorota z uśmiechem na twarzy.
- Wolałabym, żeby on zrobił pierwszy krok. Nie chcę wyjść na jakąś pannę puszczalską.
Ewa spojrzała w kierunku Roberta, uśmiechnęła się promiennie i przeczesała palcami jasne, długie włosy.
Robert zacisnął dłoń na kuflu z piwem aż pobielały mu knykcie, mięśnie szczęki napięły się i nerwowo drgały, z wrażenia prawie spadł z krzesła. Siłą woli udało mu się opanować nerwy i odwzajemnił uśmiech, który posłała mu Ewa.
- Powinienem teraz do niej podejść i zagadać, bo wyjdę na skończoną pierdołę. Cholera, dlaczego ona nie jest teraz sama? Nie dam rady zrobić cokolwiek przy jej koleżance, choć wygląda na sympatyczną i jest całkiem ładna.
Po kilku dłuższych chwilach dziewczyny zaczęły kierować się do wyjścia. Robert wstał i ruszył za nimi.
Na zewnątrz stanął w bezpiecznej odległości i słuchał o czym rozmawiają:
- Idziemy do mnie? - zapytała Ewa.
- Po tych drinkach mam odpowiedni nastrój, żeby pójść teraz do mojego byłego i nawrzucać mu za to, że nie chce mi oddać moich rzeczy - parę ulubionych ciuchów, bieliznę, kilka płyt CD i prostownicę do włosów. Jak ten idiota będzie się stawiał, to powiem mu, że zadzwonię na policję i oskarżę go o przywłaszczenie cudzego mienia - powiedziała Dorota.
- Ha, ha, jesteś niemożliwa - odparła Ewa, śmiejąc się głośno.
- Jak się w miarę szybko z nim uporam, to może do ciebie potem wpadnę - dodała Dorota. - Pójdę z tobą kawałek przez park.
Dziewczyny ruszyły w stronę parku, trzymając się pod ręce, głośno rozmawiały i śmiały się. Szły oświetlone ciepłym światłem latarni, gdzieniegdzie przebijała blada poświata księżyca, a w tle szumiały drzewa. Robert powoli ruszył za nimi wsłuchany w miarowy stukot damskich obcasów. Po pewnym czasie doszły do miejsca, w którym krzyżowało się kilka alejek, stanęły, porozmawiały jeszcze chwilę, a potem objęły się. Dorota pomachała ręką na pożegnanie i poszła w prawą stronę. Ewa ruszyła przed siebie lekko chwiejnym krokiem, spowodowanym wypiciem dużej ilości alkoholu. Robert jak zahipnotyzowany obserwował każdy jej ruch, każdy krok, kołysanie bioder, jak odgarnia ręką złote włosy, które targa wiatr. Z każdą chwilą wzrastało w nim podniecenie i postanowił zbliżyć się do niej.
Ewie wypite w pubie drinki dały się we znaki - szumiało jej w głowie. Pomimo lekkiego przytępienia zmysłów słyszała czyjeś kroki w oddali, odwróciła się za siebie i osłupiała.
- Boże, to mój sąsiad. Ciekawa jestem czy idzie za mną, czy może po prostu chodzi tędy do domu?
Jej policzki stały się pąsowe jak płatki róży, gdyż Robert był ucieleśnieniem jej najskrytszych marzeń. W tym momencie, po sporej ilości drinków, zaczął jej doskwierać przepełniony pęcherz. Znacznie zwolniła tempo swoich kroków, rozglądając się nerwowo za dogodnym miejscem do załatwienia potrzeby fizjologicznej. Nie oglądając się za siebie, poszła w najbliżej znajdujące się skupiska rododendronów i jałowców.
Robert ruszył za nią, upatrując w tym szansę na bliższe poznanie. Stanął za krzakiem i zaczął obserwować jak dziewczyna szarpie obcisłe spodnie, usiłując je ściągnąć. W końcu udało jej się zsunąć je do kolan i to samo zrobiła z białymi, koronkowymi majtkami. Jego oczom ukazało się ponętne, wydepilowane krocze z wąskim paskiem włosów. Po chwili kucnęła i zaczęła wypuszczać z siebie złociste strugi. Jego twarz oblała się rumieńcem, puls znacznie przyśpieszył, a serce tłukło się w piersi jak szalone. Uwięziony w spodniach, twardy jak skała penis domagał się uwolnienia, sprawiając mu niemal fizyczny ból. Miotany wewnętrznymi rozterkami nie miał pojęcia co powinien w tym momencie zrobić. Pod wpływem impulsu ruszył ku niej, mówiąc:
- Dobry wieczór.
Wystraszona dziewczyna zerwała się na równe nogi, próbując podciągnąć spodnie i majtki, wskutek czego straciła równowagę. Robert w ostatniej chwili złapał ją, chroniąc przed upadkiem. Jedną ręką obejmował ją w pasie, a drugą trzymał za nagie pośladki. Krew w zawrotnym tempie krążyła w jego żyłach, a ciało wrzało. Oboje spojrzeli na siebie, płonąc ze wstydu, jak żywe pochodnie.
- Yyyyy, mam na imię Robert.
- Ewa, miło mi - uśmiechnęła się do niego, a alkohol wirował jej w głowie.
- Yyyyy, jesteś piękna - wyjąkał.
- Widzę, że ci się podobam - odpowiedziała i lekko zaśmiała się.
Jego pełny wzwód prezentował się okazale w ciepłym blasku parkowej latarni. Zapadła krępująca cisza, podczas której mierzyli się nawzajem elektryzującym wzrokiem. Ewa wyciągnęła przed siebie rękę i zaczęła głaskać dłonią naprężony materiał jego spodni. Mocno przytuliła się do niego i oboje spragnieni odszukali nawzajem swoje usta. Wsunęła mu głęboko swój język aż cicho zamruczał z rozkoszy, spletli się wirując w namiętnym pocałunku, a czas stanął w miejscu. Palcami rozpięła rozporek i wyciągnęła ze spodni jego mocno sterczącą męskość.
- Nie, zaczekaj - mówiąc to, uklęknął przed nią i całkowicie uległ sile pierwotnego pożądania.
Przybliżył twarz do jej krocza i zaczął chłonąć w nozdrza intymny zapach.
- Ach, zawsze wyobrażałem sobie, że właśnie tak pachniesz - mówił to raczej do siebie, niż do dziewczyny.
Przez dłuższą chwilę upajał się zapachem, a potem rozsunął jej uda, wsuwając dłoń w wolną przestrzeń między nimi. Była bardzo mokra i cała drżała aż trzęsły się jej nogi. Rozchylił palcami nabrzmiałe wargi i przesunął językiem po gorącej szparce. Cicho jęknęła z rozkoszy i zatopiła palce w jego kasztanowych włosach. Zlizywał zachłannie soki, które raz po raz wypływały z jej rozpalonego wnętrza.
- Cudownie pachniesz i smakujesz - wyszeptał.
Sztywnym koniuszkiem języka masował kolistymi ruchami jej łechtaczkę. Dokładnie wylizywał wargi wewnętrzne i zewnętrzne, a co jakiś czas penetrował głębię jej kobiecości.
- Złap mnie za pupę i ściśnij - powiedziała. - Oooo, taaak, wsuń język w moją cipkę, najgłębiej jak potrafisz, błagam - dodała.
Dziewczyna zaczęła ciężko oddychać, a po chwili głośno jęczeć. Wypychała biodra do przodu, jednocześnie przyciskając jego głowę do swojego krocza.
- Jeszcze, jeszcze, taaak ! - krzyczała.
Poruszała się do przodu i do tyłu zdominowana przez wszechogarniającą falę rozkoszy, doprowadzającą ją na sam szczyt.
Robert wstał, rozpiął jej kurtkę i zadarł do góry różowy sweter, który odsłonił duży biust umieszczony w białym, koronkowym staniku. Całe jego ciało dygotało z podniecenia, drżącymi dłońmi obnażył jej piersi, rozpinając cienki materiał. Szeroko otwartymi oczami obserwował jej imponujące półkule, które po chwili ujął oburącz i zaczął intensywnie ugniatać. Pieścił nabrzmiałe sutki, ściskał je palcami i zmysłowo kąsał zębami. Dziewczyna rozkosznie, cicho pojękiwała, a po chwili ujęła w dłoń jego sterczącego członka i zapytała:
- Mogę go wziąć do buzi?
- Tak - wyszeptał jej wprost do ucha.
Ewa kucnęła, przez chwilę patrzyła na dumnie prężącą się męskość, a następnie chwyciła u nasady i wsunęła sobie głęboko do gardła. Poruszała intensywnie głową do przodu i do tyłu, ssąc go i liżąc, napawając się jego męskim zapachem i smakiem. Delikatnie pieściła wrażliwe jądra, ściskała umięśnione pośladki, nie mogąc nacieszyć się ciałem pociągającego, seksownego mężczyzny. Robert odchylił głowę do tyłu i wydał z siebie zdławiony okrzyk rozkoszy. Schwytany w paszczę szaleństwa zmierzał do całkowitego zatracenia w bezkresnej fali namiętności. Z chwilą, w której sperma zaczęła nadciągać z jąder ku wolności, wyciągnęła z ust żylastego członka i gorąca, biała fala zalała jej duży biust. Robert rozmarzonym wzrokiem obserwował jak dziewczyna ujęła w obie dłonie swoje piersi i zaczęła zlizywać z nich zachłannie nasienie, jak kotka wylizująca śmietanę ze spodka.
- Może pójdziemy teraz do mnie, bo na dworze chłodno? - zaproponował Robert bez cienia nieśmiałości w głosie.
- Chętnie, pupa mi zmarzła - odparła i uśmiechnęła się do niego.
Oboje ubrali się i ruszyli parkową alejką w kierunku domu.