Przypadki Violetty przez v i dwa t i Dawida nazwanego Goliatem

9 kwietnia 2020

Szacowany czas lektury: 1 godz 40 min

Pomysł na to powiadanie powstało dość spontanicznie. Rzadko kiedy inspirują mnie opowiadania innych, ale tym razem właśnie tak było (pozdrawiam eros87). Zamysł był taki, by wszystko uprościć, przesunąć wręcz na granicę absurdu - sytuacje, emocje, uczucia i przebieg całej fabuły, ale by zdarzenia miały szansę być uznane za możliwe. Taka fikcja, a nie fikcja. Coś na zasadzie małej parodii opowiadania erotycznego (oczywiście w pozytywnym sensie). Taka...humoreska bardziej. Nie wiem, czy zabieg się udał, bo w takiej konwencji świadomie piszę pierwszy raz. Ale... dlaczego by nie spróbować?
Mam tylko nadzieję, że miejsca i zdarzenia, w których starałem się przemycić trochę humoru, zostaną przez Was zauważone ;) Jak mówi o tym bohaterka tego opowiadania - Reszta to już kwestia interpretacji.
Interpretujcie więc pozytywnie. Miłego czytania.  

 

<1>

Piękna dojrzała kobieta o kasztanowych włosach stała w pokoju dziennym przy komodzie, na której stały zdjęcia rodzinne i wciąż w niedowierzaniu kręciła głową. Przestawiała ramki, ale jakby nieświadomie. Robiła tak, by zająć czymś dłonie. Brakowało jej słów, czuła się dotknięta. Nawet pochylone ku niej żonkile, znajdujące się w szklanym stylowym wazonie, nie potrafiły zniwelować kłębiącego się w niej rozczarowania tą niemiłą sytuacją. Fale niezadowolenia wzbierały w niej i wysyłane były ku skalnym brzegom, o które miały się rozbić, dając cień ulgi, ale początkowo tylko w jej wewnętrznym świecie. To było dla niej okropne. To było dla niej poniżające. To było niepojęte. Nie mogła tego dalej znosić sama. Wybuchła. Silna fala złości miała za chwilę uderzyć o jej życiową opokę - męża.        

- Ale faux pas! Jak mogli!? - warknęła wkurzona kobieta, detonując całą zgromadzoną złość.

- Co tam się stało Cukiereczku? - pytał przesadnie ciepłym tonem oderwany od telewizora, jak zawsze elegancko ubrany Waldek.

- No jak mogli!? - wzburzyła się.

- Jak się złościsz, robią ci się takie śliczne dołeczki - uśmiechnął się. - A mi wtedy - spojrzał uwodzicielsko w dół - tam, robi się wręcz odwrotnie. Górka rośnie - puścił oczko, bo to był tylko żart.

- Ty nicponiu! - wkurzyła się jeszcze bardziej. - Nawet mi się o tym teraz nie chce myśleć - mówiła niczym rozkapryszona dziewczynka. Z drugiej strony wiedziała, że on tylko tak mówi, nic mu nie rosło. Sprawdzała już wielokrotnie.

- No co się stało Rybko? Powiedz - zmienił ton głosu z zabawnego na czuły.

- Sam zobacz. No, proszę. I co? Miło by ci było? - podała mu kopertę z zaproszeniem na wesele z miną obrażonej dziewczynki.

- Żabeeeczko - współczuł jej jak po stracie kogoś ważnego. Przytulił ją i pogładził po włosach.

Nie pierwszy raz miał do czynienia z podobnym przypadkiem. Odkąd pamiętał, żona była na to uczulona, wręcz przeczulona.

- Ale żeby własna rodzina? - Nie potrafiła pojąć nietaktu. - Kiedy świat wreszcie zrozumie, że moje imię Violetta, pisze się przez v i dwa t?

 

Salon urządzony był w eklektycznym stylu i przypominał bardziej jakąś klinikę, lub ekskluzywny salon kosmetyczny niż pokój dzienny. Violetta przez v i dwa t miała bzika na punkcie porządków i... niepotrzebnych bibelotów, dla niej jednak niezbędnych, by czuć się w pomieszczeniu dobrze. Przeróżne ramki ze zdjęciami, kilka porozstawianych w różnych miejscach kolorowych zapachowych świec, wazoniki, patera, wypełniona rodową porcelaną witryna. Wszystkie drobiazgi, drobiazdżeczki i przydasie - zbieracze kurzu, były dla niej czymś istotnym w życiu. A najbardziej ceniła sobie ekskluzywną porcelanową figurkę baletnicy, której brakowało części stopy. Jednak dla koneserki ważniejsze były podpis rzeźbiarza i znak fabryki, na które zawsze zwracała uwagę gościom, którzy przyglądali się jej zbiorom. "To Principe. Włoska firma. To Luciano Cazzola" - mówiła dumnie, a goście udawali porażonych tą informacją, jakby figurkę wyrzeźbił sam Michał Anioł.

Gospodyni uwielbiała jednak przebywać w tym pomieszczeniu z innego względu. Pamiętała, jakby to wydarzyło się dziś, jak Walduś wprowadził ją z zakrytymi opaską oczami do wyremontowanego domu i właśnie tu w salonie, zdjął jej jedwabną osłonę oczu. Przywitał ją obraz jak z bajki. Nie chodziło tu nawet o nowoczesne na tamten czas meble, kolorowy telewizor i nowiutką kanapę, na której mu później dwa razy podziękowała za niespodziankę, ale o wymarzony kolor ścian - różowy puder. Może innym wydawał się to kolor pasujący bardziej do pokoju małej dziewczynki, ale ona uważała, że to wyraz stylu i niepowtarzalności charakteryzujący poważnych ludzi. Zakochała się w tej barwie i od tamtej pory kolor ścian wyglądał tak samo. Walduś niczym jej niezłomny rycerz odświeżał ściany co kilka lat, nakładając ten sam odcień różu, by uszczęśliwić żonę. Po każdym takim remoncie, ona dziękowała mężowi na sofie, jak kiedyś. Ale robili to już tylko po jednym razie, na dodatek krótkim razie.

  

Czasem potrzebowała zmian. Przestawiała właśnie ramki ze zdjęciami rodzinnymi na komodzie, by coś zmienić w wystroju, kiedy usłyszała poważny głos męża, który zwracał się do zięcia.

- Zastąpisz mnie? - spytał teść. - Musisz. - Stwierdził po upływie najwyżej sekundy, zanim Dawid zdołał w ogóle załapać, o co chodzi.

Wcześniejsza rozmowa składała się z kilku zdań Waldka, taki tam monolog, w którym wyjaśnił kiedy, gdzie, i dlaczego to takie ważne.  - Ale... - spojrzał wymownie w oczy Dawida - tylko w granicach rozsądku, jasne? - Tutaj Waldek już niecierpliwie oczekiwał konkretnej odpowiedzi zięcia, a jego oczy wwiercały się w źrenice towarzysza, by poznać najskrytsze myśli. - Masz mi ją pilnować przed innymi facetami- nakazał. - Sam widzisz, jaka ona piękna. Prawdziwy anioł - spojrzał na żonę i puścił jej całusa.

Była piękna. Śliczna jak z obrazka, szczupła i zgrabna, choć miała już koło pięćdziesiątki. Zadbane zdrowe kasztanowe włosy, zawsze nienagannie wyprostowane i rozczesane, dziś, o dziwo, spięte w kucyk, a na twarzy skromny, ale idealnie dobrany makijaż. Zresztą była tak piękną kobietą, że mogłaby sobie go podarować, a i tak każdy wodziłby za nią oczami.

- Daj chłopakowi spokój - zganiła męża Violetta przez v i dwa t. Wyglądało na to, że nie słyszała wymiany zdań pomiędzy mężczyznami, ale ostatnie głośniejsze słowo męża na pewno nie zabrzmiało miło ani żartobliwie. A tam. Wszystko słyszała, ale udawała, że jest odwrotnie. Mąż od zawsze był o nią zazdrosny.  - Ty się ciesz, że ktoś ze mną pojedzie - uśmiechnęła się, choć nie musiała, bo na twarzy kobiety wiecznie panowała pogoda przypominająca słoneczne wiosenne dni. - Przecież nie pojadę na wesele, by czytać książki w hotelu - spojrzała zagadkowo na zięcia. Celowo użyła pewnego kodu. Widziała, że zmarszczył brwi, zmąciła trochę jego spokój, zaintrygowała.

- A właśnie tak powinno być - pokiwał palcem przejęty omawianą podróżą Waldek. - Uroczystość, obiad, trochę zabawy, i jak nie ma męża, to do pokoju - podsumował. - Mógłbyś tego dopilnować - tu zwrócił się do Dawida i, o dziwo, teść brzmiał poważnie.

Ej! Niańką nie będę. Co wy...?

- Nie będziesz miała źle - wtrąciła się Kasia - żona Dawida, córka Violi, która nie załapała ukrytego przekazu mamy o czytaniu książek, a powinna. Podeszła bliżej do mamy i cicho zachwalała walory męża. - Dawid lubi tańczyć, towarzyski też jest, a...reszty to ci nie zdradzę - zaakcentowała figlarnie i roześmiała się, jakby powiedziała coś sprośnego do koleżanki, nie do mamy, puszczając przy tym oczko do zdezorientowanego całą sytuacją męża.

Dzisiaj Kasia miała świetny humor, chyba dlatego pozwoliła sobie na ten śmiały komentarz do mamy.

- Słyszałam zza ściany nie raz - odgryzła się mama szeptem, bo to było przeznaczone tylko dla uszu córeczki.

Kobiety nawiązały porozumiewawcze spojrzenie najlepszych przyjaciółek.

- Tak. Takie sprawy zachowuje się tylko dla siebie - pochwalił córeczkę Waldek, który przechodząc obok usłyszał słowa Kasi, na szczęście późniejszej odpowiedzi żony już nie, i opatrznie to zinterpretował. - Dobrze ją z Violą wychowaliśmy, nie? - zwrócił się do zawstydzonego zięcia.

Jakbyś wiedział, do czego ona jest zdolna w łóżku, mówiłby tata inaczej.  

Tylko Dawid nie wiedział o czym rozmawiały kobiety. Oczywiście, że przytaknął teściowi.

Wszystko ustalano jakby poza nim, łącznie z tym, że on pojedzie na wesele, jakby on nie miał nic do powiedzenia. Dopiero, kiedy rodzinka wszystko omówiła (nawet godzinę wyjazdu i trasę), padło niebywale skomplikowane pytanie Kasi do Dawida (takie, bo wypadało), wcale nie brzmiące jak pytanie:

- OK?

Co miał powiedzieć? Użył tego samego słowa, ale w trybie oznajmującym.

 

W nagrodę Kasia poinformowała Dawida zmęczonym głosem - "Chyba idę poczytać, ale samej to nudno."

W tym domu nie był tematów tabu, ale o pewnych sprawach się po prostu otwarcie nie mówiło. Takie tam generacyjne różnice i dbałość o ogólną przyzwoitość. No dobra. Waldek był staromodny i pilnował pewnych standardów zachowań.  

Kasia jednak lubiła czasem zawstydzać ukochanego. Takie próby charakteru dla niego, a dla niej dobra zabawa. Coś się wtedy działo, pojawiały się emocje. Chyba wszyscy z domowników już rozszyfrowali kluczowe słowa, a ona wciąż kierowała je do męża przekonana, że stworzony przez nich kod, wciąż potrzebuje co najmniej enigmy, by zrozumieć jego treść.

"Dobra, idę poczytać" - oznaczało to nic innego, jak zaproszenie męża na górę na seks, bo właśnie miała ochotę.  "Zjadłabym coś."  To nic innego jak nagły przypływ ochoty na zrobienie loda. Pytanie Dawida do żony - "Czy ma ochotę coś przekąsić?" - należało rozumieć analogicznie. "Idę trochę poleżeć."  To już typowo kobieca zachcianka, sygnał, że ma ochotę na oralne pieszczoty od mąż.

Było jeszcze kilka innych, ale te wspomniane pojawiały się może nie nagminnie, ale na tyle często, że Violetta przez v i dwa t, szybko połapała się w kodzie młodych współlokatorów.

Tylko Waldek nie miał o niczym pojęcia.

 

<<>>

 

Najpierw przez pół wesela żartowano, a później się zachwycano.

"No takiego młodego mężusia sobie znalazłaś" - śmiała się wesołkowata ciotka Zofia. "Wymieniłaś na nowszy model?" - rzucił z uznaniem wujek Roman. "I dajesz radę z takim jurnym młodym byczkiem?" - szepnęła sprośnie do jej ucha, chyba najstarsza na weselu, ciocia-prababcia Aniela, która ledwo chodziła, ale z rodzinnych opowieści i ploteczek wynikało, że doświadczenie życiowe miała za całą rodzinę - trzech mężów i niezliczoną rzeszę kochanków. Ponoć do osiemdziesiątki regularnie uprawiała seks.

Po żartach przyszła pora na zachwyty, jakie to Kasia ma szczęście, mając takiego męża, a Viola zięcia. "Taki przystojny. A jaki wysoki i wyprostowany. A jaki elegancki." Padało wiele epitetów, w tym: czarujący, wychowany, grzeczny, dżentelmeński.  Nawet ciocia-prababcia Aniela dodała swoje trzy grosze, stwierdzając na głos - "No, seksowny i pewnie jurny." Jej wciąż w głowie krążyły myśli z czasów, kiedy jeszcze mogła.

- Co też ciocia-prababcia opowiada? - Violetta przez v i dwa t położyła dłoń na ramieniu nestorki, jakby hamowała te śmiałe komentarze, ale oczami analizowała Dawida, który właśnie opowiadał coś zachwyconym nim wujkom i stryjkom, którzy co chwilę wybuchali śmiechem i klepali go po barkach.

Ktoś nawet porównał go do księcia Harry'ego, ale to może tyczyło tylko postawy, bo Dawid był o wiele przystojniejszy.

  

Violetta przez v i dwa t była zachwycona zięciem. Dbał o nią, jak o damę serca, a zarazem trzymał dystans, który stawiał go w jej oczach, jako wspaniałego faceta dla jej jedynej córeczki. Prawdziwy rycerz. Taki powinien być facet: przystojny, rozrywkowy, z poczuciem humoru, no i posiadać zasady. Dawid to wszytko miał. Cała rodzina to zauważyła.

Tańczyła z nim do upadłego. Szczególnie mu dziękowała, kiedy ratował ją przed zakusami Antoniego, który polował na nią jak ryś w puszczy na ofiarę. Była chyba jedyną kobietą na weselu, której udało się uniknąć tego kosmity wśród tancerzy.

Było, jak miało być. Miała w młodym zięciu wsparcie i oparcie. W dodatku była "bezpieczna", bo to przecież mąż jej córki. Widziała też wyraz oczu zazdrosnych kobiet, a ona wtedy czuła się jak gwiazda filmowa. Spędzając całe wesele przy boku największego ciacha na imprezie, czuła się jak wyróżniona w czasie koncertu przez idola nastolatka, wyłowiona z tłumu i zaproszona na scenę.

Viola nawet przez moment nie żałowała, że na ślub pojechał z nią Dawid, a nie mąż. Przy Waldku to by się wynudziła, więcej siedziała przy stoliku, a tak, wirowała i szalała jak młodziutka celebrytka w czasie swojego największego fejmu. Adoratorzy nie byli jej potrzebni, wystarczył on - zięć - dżentelmen.

Sama też nie była dłużna, ale to była raczej przysługa mamusi dla kochanej córeczki., taka trochę transakcja wiązana. "Pilnuj mi go tam. Szczególnie w nocy" - prosiła niby żartem Kasia, kiedy goście weselni wyjeżdżali już spod domu.

Violetta przez v i dwa t patrzyła niczym żbik na ofiarę, na każdą młodą siksę, na każdą znudzoną swoim małżeństwem matronę, nie pomijając w tym żadnej mężatki, czy niewinnie wyglądającej młodej mamusi z dzieckiem na ręku. Odpuściła tylko dziewczynkom poniżej piętnastego roku życia.  Każda, która zaczepiała zbyt długo oko na Dawidzie (a było na czym, na kim) została szybko uświadomiona, że podejrzany kontakt z tym przystojniakiem grozi im z jej strony sporymi problemami. Takie wibracje przesyłała podejrzanym kobietom Viola, a potrafiła rozszarpywać wzrokiem. Kilka pań się o tym przekonało. Nawet młoda siostra zakonna, siostrzenica ciotki Wandzi. I habit nie był tu żadną okolicznością łagodzącą.  

 

Wracali do pokoju i szli cichym hotelowym korytarzem, choć wciąż było słychać muzykę zespołu weselnego. Wtedy kolejny raz zapragnęła, by ją objął w talii, jak robił to dziesiątki razy w tańcu, poprowadził do alkowy jak swoją żonę i... Kilka razy nawet celowo się zachwiała (a może nie celowo, kwestia interpretacji), co łatwo jej było zrzucić na kilka ostatnich kieliszków weselnej, które musiała wypić z rodziną, by zachować pewne zwyczaje, ale on jak zawsze zachowywał się po dżentelmeńsku. Mimo zielonego światła i kilku danych szans na spoufalenie się, nie wykorzystał ich. Wywołało to w teściowej podziw dla siły charakteru zięcia i nieziemską wręcz złość za takie, a nie inne traktowanie. Nie powinien być obojętny. Uspokoił ją tylko tym, że co chwilę filował w jej dekolt. Udawała, że tego nie widzi.

 

<<>>

 

- Pewnie teraz żałujesz, że nie ma Kasi, co? - uśmiechała się zagadkowo, jakby narzucając tym skojarzenie z czymś, o czym nie powinna mówić - seks.

Oboje siedzieli na swoich łóżkach w ubraniach. Nieprzypadkowo krawędź czarnej sukienki podjechała wyżej niż powinna (ale wyglądało to na przypadek), on poluzował wąski czarny krawat i odpiął guzik białej koszuli (to działanie nie było przypadkiem, a konsekwencją ukrywanego obserwowania towarzyszki).

Oj żebyś wiedziała jak bardzo. Ale ma nóżki.

- Pewnie, że szkoda. Pewnie by się pobawiła - miał na myśli zabawę na weselu, tańce i rodzinne rozmowy. Jego żona była raczej rozrywkową kobietą.

- Na pewno by się pobawiła - nadała słowom "się pobawiła" dwuznacznego znaczenia. - Ups! Przepraszam, zapomniałam się trochę - uśmiechnęła się niewinnie i złączyła zbyt mocno oddalone kolana. - Kasia lubi zabawę - przytaknęła zięciowi już normalnym tonem głosu. - Ty też pewnie byś się pobawił - tu znowu dziwnie zaakcentowała ostatnie słowo, podobnie  jak to wcześniej dotyczące jej córki.

O co jej chodzi? Ewidentnie mnie prowokuje. Bzykać się chce, czy co?

- A jak się...mama bawiła? Wesele niezłe, nie? - zapytał i stwierdził, wspominając skradziony przed chwilą obraz fragmentu jej koronkowej bielizny.

- Tak. Wszystko świetnie zorganizowane. Jedzenie bardzo dobre, muzyka również - mówiła, wpatrując się w zięcia świecącymi się oczami, które wwiercały się w jego oczy. Mówiła o przebiegu wesela, ale widać było, że myślami szybuje gdzieś indziej.

Speszył się. Dostrzegł minimalny ruch kącików jej ust, który w ostatniej chwili jakby powstrzymała.

- I towarzystwo całkiem, całkiem... -  urwała, by się kokieteryjnie uśmiechnąć, odchylić tułów i oprzeć się za plecami na wyprostowanych ramionach. Założyła też nogę na nogę, jakby czegoś od niego oczekiwała.

Ona normalnie mnie uwodzi. Kurwa! Kilka toastów i teściowa pakuje mi się do łóżka.

- Aaa...tak - spojrzał po sobie, by wiedziała, że zrozumiał, o co jej chodzi, że to jego towarzystwo miała na myśli, a nie wujka Antoniego.

Wujek Antoni wymiatał na sali balowej niczym lew parkietu. Na każdym weselu ktoś taki musi się pojawić.  Żadnej babie nie przepuścił tańca, choć trudno to było nazwać tańcem. Kobiety cierpiały. Ciotki, stryjenki, kuzynki, nawet siostrzenice i postronne kobiety - goście od strony pana młodego - wszystkie. Miny każdej, co do jednej, pochwyconej za rękę, mówiły - "Co to za kosmita?" Patrzyły błagalnym wzrokiem na orkiestrę, by ta się zlitowała i widząc ich zażenowanie i cierpienie, zakończyła piosenkę, ale ratunek nie nadchodził, aż do końca trwania utworu. Panie wciąż gubiły rytm nieskoordynowanych figur i trików Antoniego, który szaleńczo machał nogami, niczym tancerz breakdance, a ramionami poruszał chaotycznie. Każda ruchoma część jego ciała robiła to jakby do innego tempa i rytmu. A one miały to wszystko przewidzieć i załapać nieistniejącą (na pewno nie w pamięci ruchowej żadnego Ziemianina) sekwencję. To była istna podróż w kosmos, a one odbijały się od niego, niczym statek kosmiczny znajdujący się w deszczu asteroid. To bardziej przypominało grę w kręgle niż taniec.  

- To... ja pierwsza idę pod prysznic - przeciągnęła czas zetknięcia się ich oczu do granic przyzwoitości.

Kroczyła niczym kocica. I nawet nieźle to wyglądało. Brakowało tylko czerwonego dywanu.

No gdyby nie była moją... Ale te nogi i tyłek to ma niezłe.

Nie zdziwiłby się, gdyby nie odezwała się nawet słowem, gdyby on wszedł za chwilę do łazienki. Nie słyszał, by przekręcała blokadę drzwi. A podobne spojrzenie, widywał czasem u swojej Kasi.

Ja pierdolę! Co za kobieta. Na co ona liczy? Oj zaszumiało jej w głowie. Pilnuj się.

Dawid leżał na swoim łóżku i był trochę skołowany. Też wypił co nieco, ale ogólnie trzymał się pewnego bezpiecznego limitu, dzisiaj również, więc miał nad sobą prawie pełną kontrolę. Nie jak po niedawnym spotkaniu z kumplami w pubie. Dziś trzymał fason.

Dobrze, że w ostatniej chwili, kiedy okazało się, że teść nie może jechać na ślub chrześnicy i wmanewrowano właśnie jego, udało się załatwić zamianę pokoi, ale wciąż tylko na dwójkę, tyle że z dwoma osobnymi łóżkami. Łoże małżeńskie chętnie by przetestował, ale z żoną, a jadąc tu z przyszywaną mamą, sytuacja zdawał się być może komiczna, ale też kłopotliwa. Udało się jednak zamienić pokoje ze starszą parą - gośćmi od strony pana młodego, którzy nawet chętnie się zamienili na lepszy standard. W ich przypadku możliwość spędzenia nocy w dużym wygodnym łożu, po wypiciu kilku kieliszków weselnej, z pewnością pozwoli im przypomnieć sobie szalone lata młodości.

Teść wiele razy naśmiewał się z niego, kiedy wciąż oczekiwali na informację od ciotki Marty o zmianie pokoju. "Tylko w nocy niech ci się nie pomyli moja Viola z Kasią" - komentował wesoło, kiwając palcem. Taki żart, a nie żart.  

Jak on by chciał, żeby tu była teraz jego Kasia. Ona tak lubi seks. A po kilku drinkach zamienia się w prawdziwą dzikuskę.

Oczywiście, że przeszło mu przez myśl, by tej nocy to mamusia zastąpiła córeczkę w łóżku, ale od  - pomyśleć, do - to zrobić, była daleka droga. Jak dla niego bardzo daleka. 

 

- Myślałam, że przyjdziesz i umyjesz mi plecy - podśmiewała się Violetta przez v i dwa t, traktując swoją uwagę jako zaczepny żart, ale z nutką pretensji, że zięć chociaż nie spróbował. Mógł wejść pod byle pretekstem, by sobie chociaż zerknąć. Dziś by mu pozwoliła. Nie miała się czego wstydzić. Całe wesele miała wrażenie, że stanowią parę, więc i nocne obowiązki należałoby wypełnić - żartowała w myślach.

Uśmiechnął się tylko, odbierając słowa jako przejaw poczucia humoru mamy.

- Już mogę? - spytał, kierując wzrok na drzwi łazienki, też chciał wziąć prysznic. Tańcząc mocno się spocił.

- Jeśli o mnie chodzi, możesz wszystko - skomentowała prowokacyjnie, a po chwili się roześmiała, nadając słowom znaczenia kolejnego żartu.

Żartowała? A może nie żartowała? Co jej dzisiaj jest? Wstawiła się.

Nie pierwszy raz pomyślał, że gdyby nie to, że Violetta przez v i dwa t jest matką jego Kasi, nawet chętnie by się nią zajął. Ale on żonę bardzo kochał. Kasia miała wszystko - urodę, inteligencję i to coś, co powodowało motyle w brzuchu i iskry na skórze. Nie w głowie mu były więc zabawy z teściową, choć musiał przyznać w uznaniu, że córeczka odziedziczyła figurę i urodę po matce i czasem wyglądały razem bardziej jak siostry, niż jak matka i córka. Patrząc na nie od tyłu, na pewno wzięto by je za siostrzyczki. Spoglądając face to face, Viola wyglądała dojrzalej, i to bez dwóch zdań, ale jak na swoje lata (blisko pięćdziesiątki) wyglądała wyjątkowo dobrze. Ciało miała piękne, choć nie było szczupłe, ale takie pełniejsze, jakie kobieta powinna posiadać. Poza tym piękne spore łuki wypukłości na górze z przodu, piękne łuki giętych linii na dole z tyłu. I naprawdę ładna twarz, którą nieliczne zmarszczki zdobiły i uszlachetniały, na którą opadały teraz długie kasztanowe włosy. W ogóle Violetta przez v i dwa t emanowała kobiecością, klasą i oczarowywała swoją obecnością. To dlatego teść nie chciał jej puścić na wesele samej. Dawid mu się nie dziwił. Dziś widział wlepione w nią oczy mężczyzn pragnących przeżyć weselny romans, widział marzycielskie luknięcia młodych mężczyzn i nastolatków, którzy widzieli w niej boginię spełniającą ich fantazje o seksie z piękną dojrzałą kobietą, typową milf. Sam miał problem oderwać od  niej oczy, bo w tej małej czarnej kiecce sięgającej do połowy uda, z odsłoniętymi zmysłowymi ramionami i dekoltem, wyglądała jak milion dolarów, po które chciał sięgnąć każdy, w tym pewnie niejedna kobieta.  Wtedy nawet sam kilka razy pomyślał o... ale szybko odganiał te natrętne myśli. Ona była jego teściową, a on miał przecież wspaniałą żonę, dla niego jeszcze piękniejszą niż jaj matka. Ale zauważył, że całkiem przyjemnie myślało mu się o Violetcie w kontekście hipotetycznej łóżkowej relacji.

 

<2>

 

Pokój hotelowy. Ciemno.

Kręciła się i wierciła jak nigdy. Jak na złość jej łóżko skrzypiało i trzeszczało przy każdym gwałtowniejszym ruchu.

Nagle rozbłysło mdłe światło lampki nocnej.

- Śpisz?

- A śpię? - spojrzał, jakby z pretensją.

- Bo ja nie.

- Widzę przecież.

- Nie mogę zasnąć - marudziła i domagała się uwagi.

- No co mama nie powie? Nie pomyślałbym - skomentował ironicznie, przymrużył oczy na znak znużenia bezsensowną rozmową. Ziewnął.

Teściowa wstała i przeszła się po pokoju, w ogóle nie zwracając uwagi na to, że zarys piersi pod cienkim białym materiałem zdradza ich wielość i kształt, a co dopiero przebijające się sutki. W okolicy pupy nie było gorzej. Koszula przylegała do ciała, jak namoczona płachta, a zarys krawędzi koronkowej dość skąpej bielizny, pozwolił ją sobie łatwo zwizualizować. Niby nie robiła nic niestosownego, nic nadzwyczajnego, ale oko Dawida już szukało punktów zaczepienia.

Usiadła na łóżku, które zaskrzypiało.

- Nie dałoby się tu figlować - stwierdziła bez cienia skrępowania. - Strasznie trzeszczy - podskoczyła kilka razy, jakby testując materac, a wraz z nią zaczęły skakać pokaźne piersi. Skrzypienie ramy łóżka rozbrzmiało w całym pokoju.

Taki komentarz może nie był czymś niezwykłym, ale gdyby była tu z mężem, a nie z młodym zięciem.

Dawid nie odpowiedział. Nie wiedział co.

- Przeszkadzałoby ci to? - Tym razem skierowała pytanie bezpośrednio do niego. - Chodzi mi o te odgłosy - sprecyzowała.

- Nie wiem. Może. Czasem. - Czuł się zakłopotany, było mu dziwnie.

Zgasiła światło.

 

Kilka skrzypnięć łóżka później

 

Po chwili ciszy i kilku skrzypnięciach w ciemności, Violetta przez v i dwa t znowu pstryknęła włącznik nocnej lampki.

- Wiem! Masaż - wypaliła, jakby wpadła na pomysł niezwykle intratnego przedsięwzięcia.

- ?

- Jesteś mi winny masaż. Po tych tanecznych szaleństwach, jestem cała obolała - zasymulowała ból pleców.

- Mówi mama poważnie?

- Naprawdę mnie dziś wyobracałeś - zauważyła zmieszanie zięcia. - W tańcu - dodała, by ją dobrze zrozumiał.

- Aleee... - nie wiedział, jak z tego wybrnąć.

- Przestań. To tylko masaż. Pewnie Kasi też czasem robisz, prawda? - Nie czekała na odpowiedź. - To chyba potrzebującej ulgi obolałej teściowej też możesz zrobić., nie? Spokojnie, nie gryzę. Nie jestem też taka poważna, jak myślisz - podsumowała. - Nie po tylu kieliszkach czystej - zaznaczyła.

Mówiła tym razem zwykłym tonem głosu, więc żadnej pułapki w tym chyba nie było.

A może to test? Jakaś próba? Może chce mnie uwieść i powiedzieć Kasi?

Podszedł do łóżka Violetty przez v i dwa t i patrzył, jak zadowolona kobieta przyjmuje wygodną pozycję. Kładła się na brzuchu, z wyprostowanymi ramionami wzdłuż tułowia i głową ułożoną na boku tak, by go widzieć.

- Śmiało. Dziś możesz mnie dotknąć. Nie musimy o tym nikomu mówić. Na pewno nie Waldkowi - zaśmiała się. - Kasi też nie wspomnimy - puściła oczko.

Masował ją delikatnie i profesjonalnie. Mięśnie czworoboczne rozmasował jak zawodowy masażysta, co potwierdzały ciągłe werbalne oznaki przyjemności klientki. Gdyby ktoś tego słuchał, nie uwierzyłby tłumaczeniom, że przeprowadzany ty zabieg związany był z masowaniem mięśni.

Kiedy sunął kciukami wzdłuż mięśni prostownika grzbietu, kiedy jego palce zamieniły się w rolki, Viola stękała i unosiła tułów, jakby odruchowo.

- Proszę bardzo - oznajmił po kilku minutach zmagań koniec misji.

- Dziękuję. Masz cudowny dotyk - pochwaliła zrelaksowana teściowa. - Szkoda, że tak krótko - zamarudziła. - Pomasować łydki... pewnie byś się wstydził, nie? - bardziej rzuciła wyzwanie, niż troszczyła się o jego komfort. - Są takie spięte. Noc na obcasach robi swoje. Je chyba czuję najbardziej - żaliła się na dyskomfort.

- No...sam...nie wiem...

 

Chwilę zastanowienia później

 

Masował śliczne łydki i czuł cudownie gładką i nawilżona skórę. Nóżki świeżo umyte, wciąż pachniały waniliowym balsamem, miał poczucie, że dotyka jedwab. Rozcierał napięte włókna mięśniowe z umiarkowaną siłą. Kiedy gniótł mięsień brzuchaty łydki, Viola mruczała jak łasząca się kotka.

Skupiał się na wykonywanej czynności niczym mistrz transcendentalnego masażu, ale w głowie wciąż miał tylko jedną myśl - by krawędź koszulki nocnej, która sięgała teraz prawie do kolan, jakimś sposobem przesunęła się wyżej, najlepiej aż na talię.

Uważaj chłopie, o czym myślisz, bo... Fuck!

Było już za późno. Tego już nie było w stanie powstrzymać... nic. Siła woli, odwracanie uwagi, skupienie się na rozcieranym mięśniu, nic nie dawało pożądanego efektu. Dobrze, że miał slipy i nabrzmiały penis, ułożył się na podbrzuszu. Gdyby spał w luźnych spodenkach, gwałtownie powstający namiot, mógłby wybić mu zęby.

Żeby tylko nie zauważyła.  

Zauważyła. Widziała wypukłość, widziała zmieszanie i panikę w oczach zięcia. Ucieszyła się, że tak zareagował. Jednak jest prawdziwym facetem - tłumaczyła sobie, bo po wcześniejszych jego unikach, zaczynała myśleć, że coś jest nie tak.

Cieszyła się w myślach jak dziecko. Pomysł na dalsze onieśmielanie Dawida, zdawał się być majstersztykiem.

- Aaa...uda? Chociaż trochę, mógłbyś? - poprosiła i bez uprzedzenia podsunęła obszyty koronkowym wzorem rant koszulki nocnej na pośladki, odsłaniając przy tym ich łuki, jakby zięć już się zgodził na jej prośbę. - Naprawdę nikomu nie powiem - zaśmiała się szelmowsko do poduszki, wiedziała, że właśnie zdetonowała bombę atomową.

Słyszała jak głośno westchnął. Nie ważnym było, czy z podniecenia, czy w wyniku zdenerwowania zaskakującą sytuacją. A tam sytuacją. Przed jego oczami pojawiło się wąwóz ściśle opięty białym koronkowym materiałem. Zacieniony obszar doprowadzał go do szału. Wiedział, że gdyby w pokoju było teraz jaśniej, nierówności krocza, zdradzałyby mu dużo więcej. Smukłe uda zdawały się być zmierzającymi do wjazdu do tunelu pasami autostrady. Przez kilka minut sunął po nich swoimi dłońmi i nie spieszył się, chciał tu spędzić dużo więcej czasu niż na łydkach.

Ja-pier-do-lę!    

Udawał, że go to nie ruszyło. Kiedy masował piękne tylne partie nóg, Violetta przez v i dwa t, ułatwiła mu dostęp do wewnętrznych części ud.

Rozchyliła je i tworząc prześwit, który dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięć procent facetów na świecie doprowadziłby do jednej możliwej reakcji - rzuciliby się na nią i wzięli ją, nawet na siłę. Taki miała zamysł. Rozpływała się pod jego palcami, a rozchylając uda, była pewna, że on tego nie wytrzyma. Figlarnie się przy tym uśmiechnęła, ale on tego nie mógł widzieć. Wpatrzony był w jej krocze i linie pośladków, które ozdabiała biała koronka. Bielizna przylegała tak ściśle, była tak zmysłowo napięta na ciele przyszywanej mamy, że kobieta zdawała się być ideałem. Zero defektów, zero mankamentów, to był tyłeczek idealny.

Dawid zbliżał się coraz śmielej w stronę pośladków. Niby masował mięśnie ud, a tak naprawdę je tylko głaskał. Z rozkoszą wjeżdżał dłońmi pomiędzy nogi, gdzie skóra była jakby cieplejsza i delikatniejsza. Już mało brakowało, a zdarłby z niej tę skąpą szmatkę. Już widział, jak wpycha łapy w krocze, jak ściska pośladki. Już wyobraził sobie, że kładzie się na niej i wbija się, jak w Kasię. I nagle usłyszał:

- Dziękuję. Jesteś magikiem. Tego mi trzeba było - przeciągła się i obracając się powoli na plecy, w ogóle nie kryła tego, co miała między udami.

Teraz Dawid widział pod materiałem bielizny włosy łonowe, a tak zwany "wielbłądzi palec" sprawił, że poczuł ucisk w trzewiach.

Teraz, albo nigdy. No dawaj! Ona tego chce!    

Nie wiadomo, czego zabrakło. Chyba ułamka sekundy, lub odruchu, który niepotrzebnie na mikrosekundę powstrzymał. Tak to pewnie już pławiłby się w objęciach ud teściowej.

Wracając na swoje łóżko, żałował i nie żałował. Ale bardziej żałował.

- Nie przejmuj się - rzuciła zagadkowo i zachichotała, ale jak dojrzała kobieta, nie jak dziewczynka.

- Hy?

- To - spojrzała na rysujące się w slipach wypiętrzenie - normalna reakcja - puściła oczko i zgasiła lampkę. - Dzięki za masaż - dodała po chwili zadowolona.  

Światło zgasło.

 

Najwyżej dwie minuty później

Łóżko wciąż trzeszczało od ruchów ciała. Viola wciąż szukała właściwej pozycji. A tam. Wierciła się, wciąż szukając pomysłu.

Długo myślała. Za szybko zrezygnowała z tym podziękowaniem za usługę, a później, kiedy leżała na plecach, niepotrzebnie tak szybko złączyła nogi. Miała wrażenie, że on już zdecydował się na nią rzucić. Już rwał się do niej jak łasuch do deseru w cukierni, po który jednak nie sięgnął, bo zamknięto mu przed nosem drzwi. Cały czas miała to sobie za złe, że chciała się jeszcze z nim podrażnić, jeszcze bardziej go sprowokować, a wyszło, jak wyszło. Oboje w swoich działaniach utknęli gdzieś między ustami, a brzegiem pucharu. Niby już wszystko było wiadome, ale jeszcze proces myślowy był w toku. Skutku nie było.

 

Najwyżej dwie minuty później

 

Błysk światła.

- Dasz radę tak zasnąć? - zapytała wesołym głosem zdziwiona.

- Że jak, znaczy się? - odparł zaskoczony.

- No z takim... no wiesz - dała do zrozumienia widoczny na jego slipach powstały po masażu efekt. - Walduś to by się męczył. Nie dałby mi zasnąć zanim... no wiesz - zachichotała.

- Nic na to nie poradzę. Fizjologia - uciął i obrócił się na drugi bok, jakby zawstydzony. - Zgasi mama? - dał do zrozumienia, że chce spać.

Nie chciał spać, ale co miał zrobić? Rzucić się na teściową? Masturbować się w łazience? Musiał przetrwać te napadające go pokusy.

Światło zgasło.

Odetchnął w duchu.

 

Nie dłużej jak minutę później

 

- Ale czekaj - poczekała, aż się obróci w jej stronę. - Może ja coś na to poradzę. Mam pomysł - kontynuowała wątek, jakby rozmowa w ogóle się nie zakończyła. - Chciałbyś trochę zaszaleć? Już ci mówiłam, że nie zawsze jestem taka poważna. Nie po wódce - zachichotała. - Każdy ma swoje potrzeby i zachcianki. Zróbmy to - oznajmiła i spojrzała badawczo na jego reakcję.

Dawid nagle otworzył oczy i zgłupiał. Poczuł wyrzut adrenaliny do krwi. To było jak wybuch. W odstępie sekundy od zrozumienia, co może oznaczać słowo- "to", czuł się pobudzony jak sprinter przed biegiem finałowym na prestiżowych zawodach.          

- Co!? - podniósł ton, a oczy rozbłysnęły kłębiącymi się w nim emocjami. Nie wiedział, o co jej chodziło, a brzmiało to dość odważnie i jednoznacznie.

- Może byśmy to zrobili, co? - odchyliła kołdrę i odsłoniła wydepilowane nogi o gładkiej połyskującej opalonej skórze.

Zapomniała się trochę, bo on nie siedział w jej głowie, w której kłębiła się teraz masa sprośnych myśli. Ona wiedziała, co ma na myśli, on nie miał o tym pojęcia.

- Chodzi mamie o... seks? - wypowiedział to z trudem, ale jakby z nadzieją, i wciąż nie wierzył, że użył tych dwóch słów w jednym zdaniu. Słowa "mama" i "seks", nieźle w tym zestawieniu zgrzytały.

- Nie wariacie! - zaprzeczyła, jakby popełnił gafę, a ona go upominała. - Nie to miałam na myśli - uspokajała. - Zboczuszek - dodała pieszczotliwie, w dodatku promieniście uśmiechnięta.

Nie brzmiała przekonująco, ale nie śmiał wątpić. Nie wiedział, czy poczuł ulgę, czy zawód. Wzwód na pewno.

- To...co... - zastanowił się jak wybrnąć z tej sytuacji, bo głupio mu było wciąż tytułować Violę mamą - miałaś na myśli? - odważył się zwrócić do niej per ty, tak jakby się niby zapomniał.

- Jest taka wyjątkowa noc - oznajmiła, dostrzegając nietakt zięcia, pierwszy raz mówił jej na ty.  - Była już fajna zabawa... - Zrobiła wprowadzenie o jego cudownej opiece na weselu i męskim prowadzeniu w tańcu. No i przypomniała masaż.  - Teraz możemy zrobić coś szalonego, coś innego niż zwykle - mówiła pełna entuzjazmu, a język lekko jej się czasem plątał. Ewidentnie czuła skutki wypicia kilku kieliszków za dużo. - A później o tym zapomnimy, wszystko zostanie w tych czterech ścianach, pasuje? - spojrzała na zięcia w oczekiwaniu na jego jakąś reakcję.

- No ale co...masz na myśli? - dopytał zmieszany. Pierwszy raz widziała taką podekscytowaną teściową.

- Jedną noc przecież możemy być taką niby parą. Przecież fajnie było w czasie masażu, nie? - przypomniała, nie czekała na jego potwierdzenie. - A... mogłabym się wtedy tu i tam... no wiesz... dotknąć - zamruczała zmysłowo, oferując całkiem niezłe atrakcje.- Ty byś mógł patrzeć... - jej dłoń uwodzicielsko sunęła już po nodze od kolana w górę, już lekko przesunęła bawełnianą koszulkę nocną i odkrywała tajemnicę wyższych partii ud, i szczelinę dwóch złączonych ze sobą nóg. Nagle zatrzymała ruch, kiedy materiał był bliski zdradzenia najważniejszego.

Dawid nie wierzył, że to się dzieje. Był pewny, że to sen. Przecież to matka Kasi - przyzwoita kobieta, taka rodzinna, zawsze twardo stąpająca po ziemi i w ogóle.

Chciał się już obudzić, by okazało się, że otworzy oczy i będzie w ciemnym pokoju, no może dostrzeże przed oczami bezkres białego sufitu, i może zarys sylwetki teściowej, śpiącej na łóżku obok. Ale ten sen był mu chyba przeznaczony, bo wciąż nie mógł go przerwać, wciąż brał w nim udział i był on tak realny, że aż czuł łomoczące w klacie serce i wypełniające trzewia emocje. No i gigantyczny wzwód. Skoro to taki szczególny sen, nie bardzo chciał się uszczypnąć, by się o tym przekonać.

A jak on nie wróci? Prowokacje, masaż, teraz to. Nie. To musi być sen.

- Ale nie chcę robić tego sama. Ja pokażę, jak to robią panie - mówiła zmysłowym spokojnym głosem niczym duchowa przewodniczka - ale tylko, kiedy ty pokażesz, jak robią to panowie, hę? Będzie jakbyśmy byli kuzynką i kuzynem na wakacjach i... - nie musiała dokańczać. - Jakoś musimy uczcić przejście na ty - podsumowała, nawiązując do jego śmiałego zachowania. - Brudzia nie wypijemy, ale są inne sposoby, by się do siebie zbliżyć - puściła oczko.

- No...nie wiem... - Sparaliżowało go, mózg zdawał się parować od zachodzących w nim procesów myślowych. Zamurowało go.

- Nie mów, że nie myślałeś o mnie. O takiej teściowej - spojrzała po sobie dumnie i zmysłowo chwyciła dłońmi piersi i je uniosła, ściskając do siebie. - Zapomnij o tym, kim dla siebie jesteśmy. Teraz jesteśmy przecież parą, która przyjechała na wesele - mówiła spokojnie i płynnie, jakby już w to wierzyła. - Ja jestem kobietą, ty facetem. Śpimy w jednym pokoju, trochę wypiliśmy, więc... czy to nie fajny scenariusz? Czy to nie dobra wymówka? - ucieszyła się ze sprawnego streszczenia. - I jak chcesz, nie będziemy się dotykać. Nie będzie fizycznego kontaktu. Będziemy tylko patrzeć - zaznaczyła. - Tylko taka szalona zabawa, na którą mogą sobie pozwolić poważni dorośli. Trochę szaleństwa nie zaszkodzi - cieszyła się, jakby on już się zgodził.

Mówiła to tak spokojnie, przekonująco i erotycznie, że czuł się przekonany.

Ona naprawdę jest pijana. Ale... w sumie ma rację. Ciekawe co tam chowa pod tą koszulą? Piękne ma te uda. To wyżej też musi mieć niezłe. Kto by nie chciał takiej teściówki przelecieć?      

Tego było już za wiele. Nie wytrzymał. To był ten moment w życiu faceta, kiedy przemawiał przez niego dziki instynkt, bo na racjonalne myślenie, nie było teraz czasu. Odrzucił swoją kołdrę za siebie na znak przyjęcia wyzwania, niczym rycerz pelerynę przed wskoczeniem na konia. Oczy wstawionej Violetty przez v i dwa t błysnęły, bo właśnie dostrzegła umięśniony płaski brzuch młodego mężczyzny pod podwiniętą koszulką. Żaden tam kaloryfer, ale płaski i bez włosów. Nie to co porośnięty gąszczem balon jej Waldusia.

- Zdejmij je - zażyczyła sobie, niczym hrabina. Odchyliła głowę wskazując ruchem gałek ocznych białe slipy z szeroką gumką, z czarnymi paskami i napisem KC.

- Ale ty odsłoń pierwsza - postawił warunek, choć zabrzmiał niepewnie.

A co!

Białe koronkowe majtki spadły na podłogę, a krawędź koszuli nocnej przesunęła się na talię.

Ona odsłoniła. On zdjął.

- Weź go w dłoń.

- Ale ty - przełknął głośno ślinę - dotknij się pierwsza.

Ona rozchyliła uda i się "tam" pomasowała. On objął członka palcami.

Przez chwilę leżeli naprzeciwko siebie i się obserwowali. To była czysta abstrakcja, wzbogacona śmiałością upojenia alkoholowego i drzemiącą gdzieś w każdym człowieku ochotą, na bycie choć przez chwilę perwersyjnym.

- Masz już...mokro? - odważył się spytać Dawid. Czuł się coraz pewniej.

- Tak - potwierdziła i pokazała mu połyskujące palce . - Ciebie nie zapytam, bo dobrze widzę, co się dzieje - zaśmiała się. - Baaardzo dobrze widzę - dodała poważniej miły jego uszom komplement.

Rzeczywiście dzida prężyła się jak nigdy, wystając sporą częścią korpusu i obnażonej żołędzi z klamry palców, w której co chwilę chował się pokaźny kapelusz czerwonej główki.

Przez chwilę bawili się swoimi narządami, patrząc to na partnera, to na siebie, w wiadome miejsca.

- Ale chlupie. To przez ciebie - roześmiała się, komentując powódź wydzieliny pochwowej na sromie. Dobrze się bawiła.

- Słyszę - potwierdził zadowolony.

- Chcesz...zobaczyć z bliska? - zaproponowała niczym dziewczynka, chcąc się z kimś podzielić tajemnicą, którą u siebie odkryła. Jakby robiła to przed siostrą, kuzynką, lub bratem, kuzynem, kiedy nocowali razem w jednym pokoju. Taki przypływ poczucia szczególnej więzi i zaufania. Kiedyś tego doświadczyła na wakacjach nad morzem. Teraz czuła te same emocje, zdawała się być całkowicie wyzwolona i skrajnie podniecona.

- No pewnie - odpowiedział z szybkością błysku rozchodzącego się po niebie w czasie burzy.

- To chodź - ucieszyła się z jego entuzjazmu. - Albo lepiej nie? - przybrała poważną minę, mocno się zastanawiała. - Dobra. Chodź - machnęła ręką, nie licząc się z konsekwencjami. - Tylko jej nie dotykamy, jasne? - pouczyła go jak ucznia i pogroziła palcem, który chwilę temu poruszał się po muszelce i wciąż połyskiwał od śluzu.

Podchodząc, cieszył oczy zachwyconej teściowej, wciąż przesuwając dłoń po nabrzmiałym trzonie pękatej rury.

- Ale gruby. Piękny. - Pochwaliła przyrodzenie, kiedy zobaczyła je z bliska.

- Ładną masz - odwzajemnił się przychylną recenzją. - I ładny pasek - pokiwał głowa z uznaniem dla precyzyjnie uformowanej kępki włosków łonowych.

Zbliżył twarz w stronę krocza towarzyszki, poczuł jej intymny zapach, te niebiańskie feromony, które nie pozwoliły mu myśleć o czymkolwiek innym. Podziwiał, jak ona sprawnie trąca bruzdki opuszkami palców. 

- Kasia mnie namówiła - powiedziała jakby nic, niewinnie się uśmiechając.

To wy o takich rzeczach rozmawiacie?

I na wspomnienie o żonie-córce, nic się szczególnego nie stało. Mężczyzna nie doznał nagłego nawrócenia, nie zaatakowały go wyrzuty sumienia, nie był na siebie zły. Słowa mamy nawet zabrzmiały z taką jakby troską o związek zięcia i  córki, i zupełną szczerością, jakby miała świadomość pełnych konsekwencji podjętej zabawy i nie było w niej żadnych forteli. Uwagę o żonie Dawid pominął z taką łatwością i spokojem, z jakim wypowiadała te słowa Viola. Najważniejsze działo się tu i teraz, w tym pokoju, między nimi, między ich udami.

Wkurzało go tylko to, że piękne wypukłości, które tak pragnął zobaczyć w całej krasie, kusiły go jeszcze mocniej, a wciąż drgały pod białą koszulką nocną, której powierzchnię materiału prawie przebijały sterczące sutki. Nie miał odwagi, by poprosić ją o oswobodzenie ich.

Uśmiechnęła się ze zrozumieniem, kiedy zauważyła, gdzie co raz częściej uciekał mu wzrok.

- Ach ci faceci! Przecież mogłeś powiedzieć - westchnęła z pretensją, po czym zsunęła po ramieniu jedno ramiączko, po chwili drugie, a kiedy obserwujący ją Dawid kolejny raz niecierpliwie potarł wargę dolną o górną (albo odwrotnie), odchyliła całą górną część piżamki, tę z kieszeniami na te dwa jędrne cuda.

Nie musiał nic mówić, jego reakcja mówiła wszystko - był zachwycony.

Wcześniej dobra weselna  zabawa, masaż. Teraz cipka i cycki. Czego chcieć więcej?

- I co? Fajne ma mamusia cycki? - uśmiechając się, wykonała szybkie rotacje tułowiem, a piersi zaczęły się o siebie obijać. - Wystarczyło poprosić - uśmiechnęła się dumna ze swojego ciała.

Ona czuła się teraz jak centrum wszechświata, on jakby na świecie istnieli tylko on i ona. No i jeszcze dwie piękne huśtające się piersi.

 

Chwilę później

 

- Mieliśmy się nie dotykać, ale... chcesz ją poczuć, dotknąć? Takie małe doświadczenie, mały eksperyment, co?

Była już mocno rozpalona, a hamulce powoli znikały. Zresztą od początku miała nadzieję na coś więcej niż tylko na patrzenie.

Łatwo jej to przyszło. A tak się zarzekała. Kurwa, kto by nie chciał?

- Yhym.

- To dotknij, śmiało. Ale...tylko jeśli chcesz. A może nie?

- Mmmh. Ale wilgotna. A ty chcesz go...

- No pewnie!

- Mmm. Ale stwardniał.

- No. Ale wielki i gruby.

- Taaak, spory. W twojej dłoni zdaje się być olbrzymi.

- Ale nie posuwajmy się już krok dalej, OK? Chyba wystarczy, co?

- Dobrze.

- A tam! Dorośli przecież jesteśmy. Możemy się trochę... niewinnie popieścić, ale... na tym koniec.

- Yhym. Mmm

 

Chwilę później

 

- Chodź tu bliżej - przywołała zięcia i pokazała mu, gdzie będzie jej go najwygodniej pieścić. Skoro już zaczęli się dotykać, chciała wykorzystać okazję i się nacieszyć.

Ona leżała na plecach, pod plecami, tuż przy wezgłowi łóżka, miała wciśniętą poduszkę, by lepiej wszystko widzieć. Wyglądała jak hrabina odpoczywająca na wygodnym łożu. Kiedy on klęknął przy niej, złapała nachwytem potężnego członka i z dziewczęcą fascynacją poruszała ściskaną delikatną skórą, zsuwając ją z żołędzi, by po chwili spróbować ją opatulić pomarszczoną krawędzią napletka, który jednak zatrzymywał się tuż pod nabrzmiałym kapeluszem.

On pochylił tułów lekko na bok tak, by dosięgnąć zroszonej śluzem różyczki i brodzić tam palcami niczym nogi ptaków z rzędu bocianowatych po mokradłach.

- Mogę?

- Pewnie - odparła z automatu, na ułamek chwili zerkając w swoje krocze.

Skąd ona wie, o co mi chodzi? A jak chciałby zrobić coś innego?

Wciąż nie wiedział, że teściowa już teraz pozwoliłaby mu na wszystko. Wciąż udawała jednak dumną kobietę, choć otwartą na nowe.  

Wsunął w nią badawczo palca, po chwili dołączył drugiego i para eksploratorów waginy, zatraciła się w poszukiwaniach miejsc, które dostarczają wyjątkowej przyjemności. Dość szybko, zwinni i sprytni odkrywcy, odnaleźli centrum dowodzenia kobiecą rozkoszą.

- O ty! Szybko odnalazłeś - pochwaliła. - Taki młody, a wie co i jak. Kasia to ma farta - uśmiechnęła się rozanielona, przeczesując dłonią długie brązowe włosy, których kilka kosmyków właśnie opadło jej na twarz.

Znowu uwaga o żonie-córce, nie wywołała jakiejś szczególnej reakcji u pochłoniętych zabawą.

 

Kolejną chwilę później

 

- Mieliśmy się nie dotykać, ale... - ucięła. - Nie. Lepiej nie. - Kluczyła w myślach i zastanawiała się, jak to wytłumaczyć. Zrezygnowała. Nie. Jednak postanowiła rozegrać to inaczej, tak jak podpowiadał jej wewnętrzny głos. - Zrobić ci laskę? - Zawsze chciał to tak bezpruderyjnie powiedzieć, jak zwykła blachara, kobieta zarabiająca na życie ustami i tyłkiem. Dopiero teraz poczuła niesmak wypowiadanych słów, ale wypowiadając tę kwestię, poczuła się też niezwykle wyzwoloną kobietą. Uwielbiała ten stan.

- Yhym. Tak - odparł bez zastanowienia zachwycony ofertą, bo już dawno o tym myślał.

- Ciam! Mmm! Smaczny - uśmiechnęła się - Ciam! Mmm! Py! Py! Ale duży.

A miało być bez dotykania. Ale dobrze ciągnie. O ja cię pierdolę! Dobra jest. I miałoby być bez dotykania?

Dawid rozbawiony łatwością z jaką nie dotrzymali wcześniejszych deklaracji, podziwiał zaangażowanie Violi w walkę z jego orężem. Naprawdę się starała. Jej pełne  wargi szalały na berle, a język smagał końcówkę, jakby ta była nasączona jakimś odmładzającym serum, które zlizane z purpurowej żołędzi, cofnie jej biologiczny zegar dobrych kilka lat. Po pokoju wciąż rozchodziły się odgłosy oralnej zabawy, a zasysany i wyciągany z impetem żylasty czop, wydawał charakterystyczne cmoknięcia, co doprowadzało Dawida do szaleństwa, a u partnerki powodowało diaboliczny uśmieszek zadowolenia. Było tak jak na wielu filmach otagowanych jako blowjob, które on lubił oglądać.

 

Chwilę później

 

- Mieliśmy się nie dotykać, ale... - urwał Dawid, nie wiedział, jak jej to przekazać. Czuł, że przesadzi.

- Tak. Włóż go. Szybko. Wejdź w moje gniazdko. Tak na chwilkę... chociaż - niecierpliwiła się, wręcz szalała. - To już nie ważne, co mówiłam - miała na myśli wcześniejsze ustalenia. - To było tylko tak...

Wciąż patrzyła z podziwem na sporego kutasa, który zdawał się być idealny we wszystkich aspektach. Był duży, dość gruby, lekko wygięty i zadbany - zdobiła go tylko kępka mocno przyciętych włosów tuż przy nasadzie członka.  

Usiadła na łóżku, kiedy on przechodził w stronę jej nóg. Momentalnie uderzyła plecami o materac, rozwarła uda, a jej biodra zaczęły szukać odpowiedniej pozycji, by mu wszystko ułatwić.

Skąd ona wiedziała, co chcę zrobić? Ale w... gniazdko? Co to za synonim cipki? Nie. Może lepiej nie.

Przyciągnęła go. Wszedł gładko, jak w masełko. Bez zastanawiania się.

- Mmm. Ale tam przyjemnie - wymruczał.

Dawid był w niebie. Pompował teściową, która wiła się pod nim jak jaszczurka, a jej delikatne dłonie ściskały jego raz mięknące, raz twardniejące pośladki. On odwzajemniał się jej ugniataniem falujących piersi.

Nie wierzę. Posuwam teściową! Zajebistą mam teściową!

 Nie mógł oderwać oczu od zmieniających się niczym w kalejdoskopie grymasów twarzy zachwyconej Violetty  przez v i dwa t. Nie wychodził z podziwu nad żywiołowymi reakcjami kochanki. Tak powinna reagować znajdująca się pod mężczyzną kobieta.

- Tak jest dobrze? - spytała z troską.

- Tak. A tobie?

- Yhym - skinęła głową, mając mocno ściśnięte wargi. - Dać nogi szerzej?

- Nie trzeba.

Po kilku pchnięciach, sam poszerzył rozstaw jej kołyszących się nóg, zachwycając się gładkością skóry i obrazem przepięknej przełęczy, w której on buszował penisem niczym buldożer.

 

Minutę później

 

- Zmienimy pozycję?

- Aaa...chcesz? W tej ci niewygodnie?

- Nie, ale może ty chcesz?

- Jeszcze nie. Jest OK.

Po kilku mocnych wjazdach w pochwę, kiedy kobieta głośno wzdychała, jakby robił jej krzywdę,  poprosił, by mu się odwróciła i klęcząc wypięła pośladki.

 

Minutę później

 

- Chcesz trochę odpocząć? Może trochę...ja..?

- Za chwilę. A co, lubisz być na górze?

- Nie. Pomyślałam, że już się może trochę zmęczyłeś.

- Nie, ale jak chcesz?

- To...OK, chcę. Połóż się.

Odsunęła tyłek od bioder Dawida i poczuła w sobie pustkę. Po chwili oczekiwania na to, aż on się położy na plecach, siadła na nim okrakiem, płynnie wprowadziła potężny korzeń w siebie i zaczęła ujeżdżać go stępem. Jej oczy jakby się powiększyły od ciśnienia, które powstało w jej wnętrzu, po włożeniu w siebie takiego tłoka. Gdzieś musiało znaleźć ujście. I znalazło. Dosłownie po chwili przeszła już w kłus, by dość szybko zmienić tempo na galop. Tu używała sobie jak tralala. Oparła delikatne dłonie na jego klacie, rzucała włosami na boki, do przodu i za siebie, wciąż mrucząc i jęcząc jak aktorka porno. Uf! Uf! Ach! Ymm! Ach! Ooch! Ooch! Erotyczny kanon rozbrzmiewał w apartamencie, niczym ścieżka dźwiękowa pornosa.

- Przeszkadza ci to? - zatrzymała ruchy i przybrała nagle zwyczajny wyraz twarzy.

- Nie.

- To dobrze. Lubię tak...poszaleć. Trochę udaję, ale tylko odgłosy - zaśmiała się.

Wróciła do szybkich dosiadów i głośnych aktorskich oznak rozkoszy. Rozchylała swoje pośladki, by czuć jeszcze lepiej wypełniający ją organ.

Kobieta zagadka. Albo nie. Kobieta o stu twarzach. Nigdy bym nie pomyślał, że ona taka.

 

Trzy minuty później

 

Znowu nakrył ją torsem, a biodra wkomponowywały się między szczupłe uda. Pocierał główką wilgotne płatki.

- Ile ty tak...możesz? - pytała zafascynowana długim czasem trwania stosunku. Jej Walduś od lat nie posuwał jej dłużej niż pięć minut, a teraz już mijał prawie kwadrans ostrego seksu. Na początku myślała, że zięć będzie dość zachowawczy, spłoszony, a on posuwał ją jak trzeba.

- A co? Chcesz już skończyć?

- Niee! Tak tylko pytam.

Wprowadził członka.

- OK? - zmienił temat.

- Yhym.

- Nie mruczysz. Nie chcesz?

- Czasem potrzebuję w zupełnej ciszy - zrobiła minę niewiniątka.

- Acha, OK.

Pomyślał, że po kolejnej zmianie pozycji coś się stało. Jeszcze przed chwila Viola głośno jęczała i dyszała jak parowóz z wiersza Tuwima.

"Stoi i sapie, dyszy i dmucha..."

Dobrze pamiętał początkowe fragmenty utworu. W podstawówce dostał za recytację tego wiersza piątkę. Do obecnej sytuacji coś mu jednak nie pasowało - teściowa nie stała, ona była już ostro rozgrzaną maszyną, w ciągłym ruchu.

Ale czekaj. Mi stoi. A więc wszystko pasuje.

Zaśmiał się rozbawiony pełna zgodnością sytuacji z oryginalnym tekstem poety. Przez chwilę energiczniej wpychał biodra miedzy uda swojej przyszywanej mamy.

Nikomu nie przeszkadzało trzeszczące głośno łóżko. Na pewno nie im. No może tylko sąsiadom za ścianami, ale o nich nie myśleli.

 

Dziewięćdziesiąt trzy pchnięcia później

 

- Chcesz to zrobić na brzuch, piersi, czy na twarz?

- Ale co?

- No przecież wiesz.

- Nie wiem.

- To o czym marzą faceci. Szybka decyzja, bo już chyba się zbliżasz.

- Tak. A gdzie... mogę?

- A o co  pytałam?

- No przecież... wiesz.

- No to, o co ci chodzi?

- Dobra, OK.

Z rezerwą, trochę zdezorientowany i zawstydzony, ale jakże podniecony pozorną nierealnością tej sceny, walił gruchę tuż przed oczami Violetty przez v i dwa t - dojrzałej kobiety, teściowej, mamy, która oczekiwała na wytrysk jak na zbawienie. Patrzyła tymi czarującymi ślepiami, a wysunięty z ust język, tylko czasem przejeżdżała po wysychających wargach, wykonując ruchy oblizującego się smakosza. Była w erotycznym transie.

No jak prawdziwa dziwka. Jak na filmach. Ale używanie. Wiolka jest zajebista. 

- Tak! Tak! Chodź do mamusi! Yło! Yło! Ciam! Ciam! Mmm. Chodź do mamusi -  mamrotała i pakowała końcówkę prącia w usta, a jej głowa zaczęła balansować niczym głowa szamana będącego w rytualnym transie i proszącego o deszcz.

Mamusia? A to, to po co? Ale w sumie to działa. Ty! Działa!        

Zaskoczyła go tym bezpruderyjnym zachowaniem, infantylność przekazu go drażniła, ale mroczniejsza strona męskiej natury skakała z radości. Ta perwersja naprawdę działała. Nie mógł uwierzyć, że to, zdające się być nie na miejscu w tych okolicznościach słowo, stanie się kluczem do otwarcia w jego świadomości nieznanych mu do tej pory drzwi. To naprawdę go podniecało.

Z premedytacją omijał wystawiony język teściowej. Kierował czubek penisa wszędzie, tylko nie tam. Chciał ją zobaczyć poniżoną, sam nie wiedział dlaczego. Wiedział - za dużo obejrzał filmów.

Tak. Masz. A masz więcej. Więcej lukru. Taaak. O fuck!

Patrzył jak nitki nasienia lądują na ciemnych włosach, na ledwo widocznych zmarszczkach na czole, nosie, jedna nawet przecięła szybko przymrużoną powiekę i wypełniła doliny "kurzych łapek" w kąciku oka. Dopiero wtedy wetknął penisa w usta Violi, by po chwili oklepywać mięknącą parówą  mięsiste i oblepione nasieniem wargi ułożone w dzióbek. Takie wyrazy tryumfu, swobody i rozluźnienia, jakie w przypływie euforii poczuł szczytujący macho.

- Taki zięć to skarb - mruczała wciąż porządkując okolice ust z lepkiej substancji. Po chwili każda kropla w zasięgu jej języka, zniknęła w przełyku.

- Yhym - wydusił z siebie pomruk, będąc w cudownym stanie pełnego spełnienia. Drgnął całym ciałem, przeszyły go dreszcze.

- No ładnie. Muszę jeszcze raz wziąć prysznic. A propos prysznica. Naprawdę liczyłam, że wtedy wejdziesz - zwierzyła się, przypominając mu sytuację sprzed ponad godziny. - Ale warto było czekać - uśmiechała się wciąż emanująca energią, którą się ma tylko po udanym seksie. Ponownie, jakby nic, zbierała w palce z policzka największe skupiska rzednącego już lepkiego płynu i poszła się umyć.

 

Dawid zasnął, jak tylko zmienił łóżko na swoje, a teściowa zniknęła za drzwiami łazienki. Usłyszał jeszcze pierwsze strugi wody, uderzające o dno kabiny. Jednostajny szum przeniósł go w objęcia Morfeusza.

 

<3>

 

Dwadzieścia jeden minut później

 

Co jest?

Przebudził się. Było ciemno, jak powinno być nocą w pokoju. To nie było mu trudno zauważyć. Powinno też być cicho jak w nocy, ale o dziwo nie było i to go zaalarmowało.

No co ty? Co ona wydziwia?

Patrzył, skupiał wzrok, jakby chciał przesunąć przedmiot za pomocą telekinezy, ale wciąż widział tylko rozmyty zarys czegoś tam. Kształt przypominał jakąś bryłę, ale najbardziej przemawiały do niego charakterystyczne odgłosy. Cichutkie szarpane dyszenie, rytmiczny szelest ocierającej się o ciało pościeli, ledwo słyszalne pomruki.

Nasłuchiwał, analizował, we wszystko angażował wyobraźnię, już wszystkiego się domyślał. Erekcję miał tak potężną, że pod kołdrą kamuflował ruch dłoni, dający częściową ulgę.

Niespodziewanie rozbłysło światło tej samej nocnej lampki co poprzednio.

- Lubimy podglądać. Zboczuszek z ciebie - skarciła go słodkim głosem. - Ale dzisiaj możesz - zmarszczyła słodko nosek. - Musiałam. Nie mogłam wytrzymać - zrobiła słodką minkę niewiniątka i spojrzała na poruszającą się dłoń, dociśniętą do brzoskwinki.

Może wcześniejsza reprymenda byłaby zasadna i właściwa, ale nie w sytuacji, w której napominająca go kobieta, leżała na swoim łóżku, nie dość, że cała naga, to  jeszcze rozkraczona jak bezwstydna i zuchwała nimfomanka. Cały czas masowała okrężnymi ruchami elastyczny srom i wpatrywała się w oczy oniemiałego Dawida. Widział w jej spojrzeniu błysk, zdradzający bycie pod kontrolą żądzy, a właściwie mówiący o braku jakiejkolwiek kontroli nad sobą. Teściowa zdawał się być czcicielką rozkoszy, którą sama sobie sprawiała.

I wciąż patrząc mu wyzywająco prosto w oczy, nieprzerwanie masturbowała się przed jednoosobową widownią.

- Zastanawiałam się, czy się obudzisz? Śpisz, a tu takie rzeczy się dzieją - uśmiechnęła się, znowu frywolnie.

- Sorry, zasnąłem, kiedy... - próbował coś powiedzieć, odchrząknął, czując suchość w gardle.

- Kiedy ja byłam pod prysznicem - dopowiedziała. - Wiem. A myślałam, że tym razem to już przyjdziesz - uśmiechnęła się filuternie i pokazała mu, że łączy ze sobą dwa najdłuższe palce, jakby miał zgadnąć, co się z  nimi za chwilę może stać.

Parsknął śmiechem i przymknął oczy, wciąż nie dowierzając, że ona to robi z taką łatwością i bez jakiegokolwiek zażenowania.

To sen. Nie może być inaczej.

Nie wyśmiewał jej, on nie pojmował, że kobieta może taka być, że ta kobieta może taka być. Przecież on patrzył między jej uda jak w otwartą księgę. Widział fałdy sromu, widział zarost łonowy, widział dwa szczupłe filary utworzone przez zmysłowe ud, a teraz jeszcze dwa złączone palce imitujące członka. I jedną wysuniętą z kieszonki koszuli nocnej pierś, kołyszącą się jak galareta.

Ładne ma to krocze.

Oba cycki kołysały się od niskiej amplitudy, ale wysokiej częstotliwości ruchów dłoni, co przy przyćmionym świetle lampki, ale ta obnażona pierś, wyglądała bardzo erotycznie i podniecająco.

Cycki, jak na jej wiek, też niezłe. Naprawdę ma, kurwa, niezłe melony.    

 I kiedy ją tak obcinał i oceniał, znowu go zaskoczyła.       

- Kasia nigdy przy tobie tego nie robi? - Pytanie zadała jakby nie po to, by się o tym dowiedzieć, czy córka to robi w ogóle, a raczej wyrazić zdziwienie, że nie robi tego przy nim.

- A ty robisz to przy Wald... - zrozumiał, że się zagalopował, że nie powinien wspominać o teściu, ale dokończył - ...ku? - odbił piłeczkę.

- Nie. Co ty. To moja sprawa - odpowiedziała dumnie niczym urażona feministka, choć nie do końca mówiła prawdę. Uznała, że Dawid nie musi wszystkiego wiedzieć.

Wspomnienie imienia męża, nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. A Dawid tak się obawiał. Wciąż robiła sobie palcówkę, jakby to było normalne.

- No to...o co ci chodzi? - spytał rozbawiony i wpatrzony w nią.

- Tak tylko zapytałam - wzruszyła ramionami. - Podnieca mnie rozmowa w trakcie - wyznała. Spoglądając między swoje uda, przejechała dłonią wzdłuż rynienek sromu, a po chwili dała znak skinieniem głowy, by on odkrył kołdrę.

Odkrył.

Znowu poruszyła głową. Wiedział co to znaczy.

Slipki zjechały do kostek, a dłoń objęła sztywnego członka. Bez zastanowienia zaczął się pieścić.

- Grzeczny - pochwaliła go, oblizując wargi. - Tym razem bez kontaktu fizycznego, jasne? - zdecydowała.

Ta, jasne. Na pewno się uda. Jak poprzednio.

- OK - uśmiechnął się, powątpiewając.

- Mówię poważnie.

- Dobra, dobra, przecież powiedziałem, że OK.

Sytuacja była absurdalna. Siedzieli na swoich łóżkach. On onanizował się przed przyszywaną mamą, ona pieściła się na wprost zięcia. Byli pewnego rodzaju lustrzanym odbiciem. Trochę zniekształconym i oszukanym w odtwarzaniu obrazu, ale co do kierujących nimi pobudek, byli tożsamymi bytami. Oboje zatracili się w zabronionej przyzwoitością przyjemności.

- Ja... ja...pierwsza! Mmmh! Ale to przyjemne! - zakomunikowała i ułamek chwili później, wyprężyła się i zastygła niczym posąg.

Dawid nie chciał być gorszy. Zamiast walić konia na leżąco, zmienił pozycję na klęczącą. Patrzył teraz z innej perspektywy, a Violetta przez v i dwa t, a ona zaczęła mu trochę pomagać. Trochę?

Ona również klęknęła, szeroko rozstawiając uda i obrócona do niego tyłem, swoimi palcami rozsuwała czerwone kurtyny wciąż pulsującego połyskującego od śluzu sromu, a poruszając biodrami, wprawiała bezwstydnie w ruch pośladki, które pięknie falowały i się ze sobą zderzały w okolicy przedziałka. Była taka śmiała i taka wyuzdana, że Dawidowi się to nie mieściło w głowie.

- Tak ci lepiej? Pomaga to coś? Fajną masz teściową, co? Dobra ze mnie..?

- Tak, tak. Oj tak! - wystękał.

Cokolwiek powiesz, tak! Tyłeczek mamy. Cipka mamy. Ruchanie teściowej. Duże cycki się kołyszą. Mamusia ssie pałę.

Wciąż używał słów kluczy, by zwiększyć podniety. Szukał drzwi do rozkoszy, które pojawiły się poprzednio. Ta perwersja działała na niego jak dopalacz. Nie wiedział, który nieprzystający wyraz przeniesie go w euforyczny stan erotycznej nieważkości.

Po pokoju rozchodziły się głuche odgłosy wydawane przez uderzanie dolną krawędzią zaciśniętej na prąciu dłoni o jego nasadę. Nagle uderzenia zdawały się łączyć w jeden głuchy dźwięk, oddzielany milisekundowymi przerwami. I bum!

- Ooo! Jak daleko poleciało! - ucieszyła się jak dziecko, kiedy struga nasienia nie była w stanie dłużej walczyć z siłę grawitacji i wylądowała gdzieś w połowie odległości pomiędzy łóżkami, które stały równolegle do siebie i oddzielała je tylko odległość stojącej między nimi nocnej szafki. Viola błyskawicznie ukryła swój pofałdowany zakątek między łączącymi się udami, obróciła się w stronę przeżywającego orgazm zięcia i mało brakowało, a zaczęłaby bić mu brawo.

- I udało się bez dotykania - zaznaczyła.

Pokój znowu wypełniła ciemność. Światło jak nagle wcześniej zostało włączone, tak teraz równie niespodziewanie zgasło.

- Dobranoc.

- Dobranoc.

To doświadczenie było jak wizyta w innym świecie. Kto o zdrowych zmysłach widział taką wzajemną masturbację? Patrzyli na siebie i to robili. Pokaz stulecia! A po chwili wyrzuty sumienia. 

 

<4>

 

Kilka minut później

 

- Śpisz?

- Yhym.

- Mogę z tobą? Tamto łóżko skrzypi jak...

- Yhym. Ale śpimy.

- Tak. Tylko śpimy.

 

Minęła minuta, druga, trzecia, a w pokoju jak panowała cisza, tak było nadal.

Obudzony Dawid, czuł wcześniej takie znużenie, że był pewny, że kiedy tylko przyszywana  mama wgramoli się pod kołdrę, on znowu wyłączy świadomość i da jej odpocząć. Nie miał ochoty na zabawę, jeśli o to jej chodziło. Ale najwyraźniej jej też nie chodziło o nic innego, bo wciąż pod kołdrą panował spokój. I właśnie to nie pozwalało mu zasnąć.

Jak? Przyszła i nie chce? To po co przyszła? Pewnie liczy, że ja... Gdybym nie był tak zmęczony weselem to...robiłbym to do rana. Kurwa! Pewnie sobie pomyśli, że...

Sama fala dziwnych refleksji i przypuszczeń rozbudziła Dawida na dobre, choć wcześniej oczy same mu się zamykały. Ach ta męska duma!

 

Minutę później

 

- Chcesz? - szepnął jej do ucha.

- A ty?

A widzisz. Nie spała. Czekała.

- Pytam, czy ty chcesz?

- A masz ochotę?

- A pytałbym, gdybym nie miał?

- Nie wiem.

- To jak, chcesz?

- Jak chcesz.

Tylko się przysunął, a jego magnum rodem z filmów o Brudnym Harrym, wprasowało się w pomiędzy chłodne miękkie pośladki rozrywkowej teściowej.

Po pokoju rozszedł się przeciągły pomruk zachwytu na tę okoliczność.

- Mmm! Lubię na śpioszka - pochwaliła inicjatywę zięcia słodziutkim głosikiem i przeciągnęła się niczym przebudzona kotka. No jakby ją zaskoczył  niespodzianką.

- Spać raczej nie będziemy - szepnął jej do ucha niczym rasowy podrywacz.

Spodobał jej się jego zabawny tekst i ton głosu, kiedy to mówił.

Odrzucił kołdrę na podłogę i płynnym ruchem podciągnął koszule nocną teściowej aż do talii. Przywitały go piękne pośladki i oddzielający je wąwóz, a gięta linia bioder przechodząca w talię, aż prosiła, by ją pogładzić. Położył tam dłoń i wczepił palce w delikatną miękką skórę, pod którą wyczuł tkankę tłuszczową.

- Ty zawsze taki gotowy i... bojowy? - prowokowała komplementami. - Taki facet to skarb. Kasia ma z ciebie pociechę.

- Nie tylko ona - szepnął pewnie i wcisnął nos w jej rozpuszczone pachnące szamponem włosy.

- I dowcipniś, no proszę - powiedziała rozbawiona jego szybką i trafną ripostą.

Znowu mruknęła jakby przesadnie głośno i długo. Dawid już nie wiedział, kiedy ona robi to naturalnie, a kiedy gra.

- Udajesz?

- Troszkę - odpowiedziała szczerze. - Tylko troszkę. Trochę dramatyzmu nie zaszkodzi. Nie chcesz? Przestanę, jak...

- Może być. Fajnie brzmisz - wszedł jej w zdanie i kolejny raz w pochwę.

- I jeszcze mały fetyszysta. Oooch! Mmm! - zamruczała w poduszkę, bo właśnie powoli, ale całkowicie ją sobą wypełnił. - Tooo akurat było naprawdę - zrobiła duże oczy, kiedy nasada penisa, zatrzymała się przy przedsionku pochwy, bo dalej wejść się nie dało.

- Jest cały w tobie.

- Wiem olbrzymie.

 

Dwie minuty później

 

- Chcesz... inaczej?

- To znaczy jak? W tę drugą?

- Nie. Inną pozycję.

- To... jak chcesz. A już myślałam...

- A masz trochę energii.

- Co, mam iść na górę?

- No...jak chcesz?

- A ty?

- Jak masz energię... to... tak.

Skakała na Dawidzie równie intensywnie jak za pierwszym razem. Cycki uderzały go po twarzy, celowo to robiła. Pochylała się nad nim i szurała ładnymi jak na jej wiek piersiami po jego czole, oczach, nosie i szorstkich od kilkudniowego zarostu policzkach. Jeszcze tylko brakowało komentarza: "A masz! A masz!"

Oboje czuli się już bardzo swobodnie.

- Zmęczona jesteś?

- Nie, a co?

- Nic, tak pytam.

Był pełen podziwu dla kondycji Violetty przez v i dwa t. Kolejny raz ujeżdżała go niczym zawodowa dżokejka.

Musiała kiedyś jeździć konno. Nie wierzę, że to naturalna umiejętność.

- Aaa...to po co? - zdziwiła się.

- Chciałem ci pomóc. Nie jest przyjemniej?

- Sama nie wiem. Trochę rozprasza.

- Zabrać?

- Rób, jak chcesz. One bardziej tego potrzebują.

Jeszcze przez chwilę pocierał zwieńczenie warg sromowych, które chwilę temu zaczął masować kciukiem, w czasie kiedy ona wciąż skakał na nim jak wariatka. No musiał sobie jakoś urozmaicić bezproduktywne leżenie. Teściowa nie wypuszczała go spod siebie, nudziło mu się trochę, tyle dobrze, że zmieniła stronę. Wcześniej długo podziwiał, jak siedząc na nim tyłem do niego, opuszczała i unosiła zgrabny tyłek. Te erotyczne baunsy bioder były rozkosznym widokiem, ale po minucie już mu spowszedniały, po kolejnych nudziły mechaniczną powtarzalnością. Teraz, gdy się obróciła do niego przodem, uaktywnił dłoń, która chwilę temu znudzona gniotła fałdy skórne bioder i pośladków. Teraz przyszło dać palcom inne rozrywki. Myślał, że pocieranie łechtaczki jej się spodoba, ale się rozczarował. Wykonał więc zalecenie przyszywanej mamy i pochwycił w dłonie skaczące przed twarzą cyce i gniótł je tak długo, aż jeżdżąc na nim doszła.

Ale się wydziera. To na pewno nie jest udawane. Zaraz ktoś, kurwa, wezwie policję.

Spojrzała na niego spomiędzy rozburzonych splątanych włosów, z radością szalonego himalaisty zdobywającego szczyt. Widział jak resztki zaciętości znikają z jej oczu i twarzy, na rzecz erotycznej euforii, przechodzącej w błogostan. Endorfiny krążyły już nie tylko w jej ciele, a w całym pokoju.

- Ale ty dobrze pieprzysz - pochwaliła go głęboko oddychając.

Czuł wydychane przez nią gorące powietrze, dla niego, wciąż nasycone feromonami i alkoholem.

- Raczej odwrotnie - uśmiechnął się, dając do zrozumienia, że teraz to ona wykonała całą robotę.

- A tak. Zamroczyło mnie przez chwilę. Straciłam świadomość - złapała się teatralnie za głowę. Mówiła, jakby naprawdę tak było, a ona nie pamiętała o długim cwałowaniu.

- Poważnie? - zapytał szczerze zaciekawiony. Leniwie wsuwał się w pulsujący tunel. Czuł ucisk ścianek pochwy.

- No co ty! Tak tylko mówię - roześmiała się. - Ale masz w tym spory udział. Chcesz? Mam się położyć? - Błyskawicznie zmieniła temat. Nie czekała na odpowiedź. - Nie no...teraz to muszę się położyć. Nogi mam miękkie jak z gumy - skomentowała rozbawiona, niezgrabnie gramoląc się na pustą przestrzeń materaca. - No! Twoja kolej. Tylko zacznij spokojnie, tygrysie- spojrzała wampowato i opierając głowę o poduszkę, rozwarła uda.

Co za kobieta! Ile ona może!? Przecież ja ją zajadę. Gorzej jak ona mnie.

Zaczął spokojnie w pozycji klasycznej, po chwili rozwarł jej uda, ramiona wcisnął pod jej kolana i przeprowadzał nalot dywanowy. Bombardował waginę, jakby ilość celnych detonacji miało zmienić bieg historii. Violetta przez v i dwa t, taka spokojna i powściągliwa na co dzień, wyła teraz jak syrena strażacka. Chwaliła kochanka, jak tylko potrafiła, czasem nie kontrolowała słów.

    

- Aaa...dlaczego Goliat? - zdziwił się, kiedy ułamek sekundy temu określiła go tym imieniem legendarnego wojownika. - Przecież chyba... bardziej Dawid. On wygrał pojedynek. - Zięć zastygł w bezruchu, by pojąć umysłem tok rozumowania Violi.

- Nie przestawaj. Ruszaj się. Szybko, szybko - motywowała go, ale to nie skutkowało żadnym ruchem. - Tak mi się skojarzyło - tłumaczyła szybko. - No bo Goliat był silniejszy, potężny, jak twój... - streściła szybko, jakby to miało wprawić pośladki zięcia w ruch.

- Ale Dawid był zwycięzcą, on wygrał, ten drugi przegrał. Nikt nie chce być przegranym  - przypomniał historyjkę.

- Ale to Goliat kojarzył mi się zawsze z... takim... - zastanowiła się chwilę - barbarzyńcą, olbrzymem, który wdziera się w kobietę jak... barbarzyńca. - Naprędce nie znalazła lepszego porównania. - No dalej. Nie przestawaj. Już jestem blisko. - Kolejny raz uśmiechnęła się i prosiła słodkim głosikiem rozkapryszonej damy. Wciąż przysuwała się energicznie w stronę kochanka, by chociaż poczuć otarcia wciąż  zastygłego w niej członka. - To...ty będziesz dalej Dawidem, ale twój - spojrzała figlarnie na wciśniętą w nią w jednej trzeciej jej długości pytę - będzie Goliatem. Może być? Prawdziwy wojownik - dodała dumnie.

Nie ważne. Niech będzie. Jak cię to kręci, mogę być kim chcesz. Tylko nie Trumpem. Nienawidzę gada. No i żadną postacią z kreskówki. To byłoby już przegięcie.   

- No dobra - uśmiechnął się, po wyczerpujących wyjaśnieniach, i jak niespodziewanie maszyna  przerwała pracę, tak samo niespodziewanie zaczęła ją kontynuować.

"Para buch! Koła w ruch..."

Violetta przez v i dwa t okazała zadowolenie przeciągłym - "Ooo taaak!", po czym dla pewności, że teraz Goliat jej nie ucieknie, objęła Dawida udami i nie pozwalała mu zbyt daleko się wycofywać. 

 

 Dobrych kilka minut później

 

- Jak skończysz tym razem?

- Chyba inaczej, co?

- Jak? W tej drugiej?

Ona ma jakąś analną obsesję.

- Nie.

- A już myślałam.

Ty! A może spróbować?

- Ale jak chcesz...mogę... tam.

- Sama nie wiem. To bolesne.

- A robiłaś to już?

- A wy nie? - zdziwiła się.

Nie wierzę! Waldek wali ją w tyłek! A to Walduś. A wygląda na takiego porządnego. A ty nie mów, że tego nie robiłeś, bo pomyśli, żeś pizda. Po co jej to wiedzieć, niech się domyśla.

- Ale ja jeszcze trochę wytrzymam, jeszcze nie kończę - spojrzał pod siebie na lekką fałdkę na brzuchu leżącej pod nim Violi. Zdawała mu się być bardzo urocza.

Musiał nagle zmienić temat, bo te niedopowiedzenia go zszokowały, on umiał czytać między wierszami. Musiał przyznać, że bał się tego eksperymentu, choć wiele razy o tym myślał. Lubił nowości w łóżku, chyba jak każdy facet. Raz, czy dwa robił podchody do Kasi, ale trudno mu było powiedzieć wprost, że sprawdziłby, co słychać w kakaowym oczku. Teraz nadarzała się okazja. Ale czy przyszedł już czas na taki przełom? Tego nie wiedział. 

Jak lubi takie zabawy, to może trzeba skorzystać?

Docisnął jej uda do tułowia tak, że kolana znalazły w okolicy barków, a stopy wskazywały sufit. Poskładał ją jak gimnastyczkę. Nawet spojrzał na okolicę tuż pod otworem pochwy, gdzie dziwna siła przyciągała uwagę. Wiertło weszło z taką łatwością, jakby wbijało się w watę i zjechało w głąb. Widział, jak mocno otworzyła oczy. Ocierając się o ścianki pochwy szerokim kapeluszem żołędzi, dotarło do samego dna. Każde wwiercenie następowało, może nie głębiej, ale szybciej i szybciej, utrzymując rytm, niczym wsłuchując się w takty wybijane na bębnach na starożytnych galerach i łodziach wikingów.

Oboje patrzyli jak kutas znika im z oczu, oboje podziwiali kiedy połyskiwał niczym diamentowe berło, zroszone kobiecym śluzem, kiedy się wyłaniał z wilgotnej otchłani.

- Jej to nie boli? - uśmiechnęła się.

Wciąż wychodziła mu na przeciw pchnięć, a to za sprawą sprężynującego pod nią materaca.

Wiedział o kim i o czym mowa.  

- Kaśkę? Nie skarżyła się - odpowiedział zbyt szybko niż należało.

- Zbliżasz się, tak? Nie gadać teraz? - zagadnęła, bo dostrzegła na jego ustach charakterystyczny grymas.

- Yhym - pokiwał głową, wpatrzony w rozpychane pracującym tłokiem czerwonawe gumowate uszczelki sromu.

Ale minęła tak minuta, a on nadal pompował ją jak gwiazda pornosów.

- Pomóc ci trochę?

- Co? - nie zrozumiał jej, bo skupił się na dochodzeniu. Już raz mu uciekł ten szczególny moment, ten punkt graniczny, który każdy facet musiał przekroczyć, a do którego dotarcie powoduje brak możliwości odwrotu. Wtedy nawet nie robiąc już nic, szczytowało się z rozkoszą. Słowa: mama, teściowa, milfetka, cycki, tyłek, cipa,  odmienił już przez wszystkie przypadki, byle tylko znaleźć właściwy włącznik, uruchamiający maszynerię ukrytą w jądrach, by ta zaczęła tworzyć ciśnienie potrzebne do wyrzucenia z siebie zmagazynowanej zawiesiny. 

Nie pytała kolejny raz. Widziała, że partner się męczy, że potrzebuje mocniejszego bodźca. Biedaczek - myślała o  nim. Musiała się odwdzięczyć za drugi orgazm. 

- Chcesz go włożyć w moją pupę? - spytała cichutko, jakby zdradzała sekret.

- Co? - zastygł w bezruchu, jakby właśnie otrzymał informację z kosmosu, od pozaziemskiej cywilizacji, nie od niej.

- No pytam. Chcesz? Jak już szaleć, to szaleć.

Myślał.

Ty, warto spróbować. Dawaj ją. Jak szaleć to szaleć. Ma rację. Mamy trzeba słuchać.  Ale noc! Nie wierzę!

Obróciła się zanim zdążył jej odpowiedzieć. Wypięła tyłek, pośliniła palce i rozsmarowała naturalny lubrykant po pomarszczonym oczku, jakby to był normalna czynność w zabawach łóżkowych.

On w oczekiwaniu wiąż pocierał penisa.

- Tylko nikomu, ale to nikomu, ani słowa, jasne? I powoli - zaznaczyła.

Skinął głową.

Przytknął końcówkę członka do "słoneczka" i cała ta akcja znowu wydała mu się czystym nonsensem, abstrakcją jakich mało, to musiał być sen. A skoro sen, to mógł robić wszystko. I tak postanowił - zrobić wszystko, co się dało zrobić.

Zawsze był niepoprawnym optymistą i wierzył w slogany typu: "Nie ma rzeczy niemożliwych." On właśnie zrozumiał, że są. Jego pała miała sporą średnicę i była długa, a otwór zdawał się nie mieć teraz nawet pół centymetra średnicy prześwitu.

Syzyfowa praca. To, kurwa, awykonalne.

- To...nie wypali - stwierdził, patrząc jak dłoń Violetty przez v i dwa t wciąż śmigała w wąwozie, rozprowadzając między pośladkami kolejne porcje śliny.

- Co? Nie dojdziesz? - dopytała trochę zmartwiona.

- Nie - zaprzeczył. - Nie wejdę tam. Nie zmieszczę się - kręcił głową na boki.

- Spróbuj - zachęcała, chwytając w dłonie pośladki i rozchylając je, aż poczuła pieczenie w przedziałku.

- No dobra - przytknął purpurową truskawę do słoneczka i natarł powoli.

Niemożliwe. Niemożliwe!

Kiedy tylko część żołędzi zniknęła w otworku, wniknął w niego tylko czubeczek, Dawid poczuł wybuch w jądrach, a jego fala zmierzała nasieniowodami ku celowi, jak rozprężający się proch, niosący pocisk zmierzający do wylotu lufy. Jego działo przemówiło. Zaczął pocierać rurę z szybkością mechanicznej ubijaczki. Wciąż przytykał żołądź do połyskującego krateru. Wystarczyło, że tylko podjął próbę perwersji, którą nigdy się z nikim wcześniej nie dzielił, a podniecenie sięgnęło zenitu.

- O tak! O fuuuck! - dopingował się.

- Wszedł!? Bo nie czuję - pytała zdziwiona.

Znowu natarł na pomarszczone oczko, wystarczyła sama próba, a nagle sperma zalała wciąż ściśnięty mięśniem zwieraczem otworek i cały rowek pomiędzy pośladkami.

- A widzisz - pouczała ciepły płyn - Warto próbować.

- Ooo fuuuck! - poklepywał penisem rozluźniony pośladek Violi. Wciąż drgało całe jego ciało.

 

<5>

 

Kwadrans później

 

Czwarta nad ranem. Rozbłysło świtało lampki.

- Umyjesz się?

- Po co? Daj trochę pospać.

- Umyj się. Pobawię się trochę.

- Co? Jest...po czwartej.

Ja pierdolę, dałaby sobie spokój. Spać też trzeba. Niewyżyta.

Na wszelki wypadek nie poszedł do łazienki.

 

Kolejny kwadrans później

 

Co jest? No nie...

- Nie przyszła góra do Mahometa, musiał Mahomet do góry.

- Co ty robisz?

- Myję cię chusteczkami nawilżanymi.

- Że co?

- Nie chciałeś sam...to...

- A ty chcesz znowu, ten..no?

- A nie mogę? Nie dasz rady?

- Dam, ale...

- To ty leż, śpij. Ja sobie wezmę, co potrzebuję.

- Przy tobie się nie da spać.

- To nie śpij.

Najpierw ciągnęła mu laskę przez ponad dziesięć minut. Bawiła się nią jak oczarowana, albo lepiej -  zaczarowana, jakby musiała to robić i nie mogła skończyć. Takiego bogactwa i różnorodności odgłosów, jakie ona wydawała zajmując się kutasem, nie usłyszałoby się nawet w pornosach.

Kolejne kilka minut pracowała tyłeczkiem leżąc na boku i nadziewając się na róg obojętnego zięcia. Łyżeczka zawsze się sprawdzała.

Kiedy go dosiadła, nie miał nic do powiedzenia,  jego biodra same zaczęły wystrzeliwać w górę. Po drugiej szybkiej serii mocnych pchnięć, Violetta przez v i dwa t, opadła na jego tors, rozgniatając piersi, które rozlały się na jego klatce piersiowej. Wciąż miała go w sobie.

- Kasia to ma egzemplarz! - wydyszała rozanielona z pełnym podziwem.

Kiedy ona leżała na nim i dochodziła do siebie, on powoli penetrował pochwę, jakby z nudów, nie chciał kończyć bez wytrysku.

Zacząłeś, to skończ. Innej opcji nie ma.

Przez dziesięć kolejnych minut pompował ją klasycznie, a nogi przekładał w powtarzających się sekwencjach - rozkładał szeroko, wciskał ramiona pod kolana, nakładał uda na swoje barki, a wracając do punktu wyjścia, pozwalał jej trzymać swobodnie zgięte nogi, kiedy on pomiędzy nie się wciskał biodrami.

Dyszał, stękał, prawie wył, kiedy wyduszał z pulsującego członka lepki nektar. A i tak tylko niewielka porcja nasienia zebrała się w okolicy paseczka włosków łonowych. O ten delikatny meszek wytarł resztki spermy z żołędzi.

- O jak słodko - wskazywała palcem niewielką ilość płynu. - Trochę przypomina kształtem koniczynkę, prawda? - mówiła radośnie o plamie ejakulatu.

Na pewno nie czterolistną. Ona mnie wykończy.

 

No może minutę później

 

- Idziemy spać. Już tylko śpijmy.

No wreszcie zrozumiała.

- Yhym. Tylko śpimy.

- Ale jakbyś...

Uwierz mi, nie będzie żadnego "jakbyś."Błagam cię!

- Yhym, OK. Jakbym... to... dam znać.

Powiedziałby wszystko, byle mógł już zasnąć.

 

<6>

 

Dawid obudził się w zupełnej ciszy. W pokoju było jasno, było tuż przed południem. Był sam.

To był sen, czy to się działo?

Czuł ogromną dezorientację. Od piątej spał nieprzerwanie kilka godzin. Teraz marszczył twarz i drapał się po głowie.

Ale zaraz. Skąd wiesz, czy ta piąta to ci się nie śniła? Pewnie wszystko ci się śniło.

Członek leżał zmarnowany na podbrzuszu, Dawid czuł ogólne zmęczenie, ale po tańczeniu i tak intensywnym erotycznym śnie, miał prawo mieć takie objawy.

Trochę też wypiłem. Teściowa nigdy by tak nie zrobiła. Nie ona.

Nie pomogła mu w śledztwie nawet sama teściowa, kiedy weszła do pokoju, w momencie snucia domysłów i stawiania hipotez przez Dawida.

Casualowa czerwona sukienka z dekoltem w kształcie łódki, odsłaniającym jedno ramię, z wiązaniami w okolicy tali i rękawem trzy czwarte. I szpilki. No chodząca milion dolarów. Pięknie wystylizowane włosy, piękny makijaż, cała była piękna - w każdym detalu. Gdyby grał w filmie, w tej scenie poczułby na sobie powiew świeżości, którą wprowadziła do pokoju, jak tylko otworzyła drzwi. Oczywiście zapukała, jak przystało na osobę dzielącą z kimś pokój. Maniery zawsze miała na najwyższym poziomie.

- Dzień dobry! - powaliła go z entuzjazmem nowego słonecznego dnia, a jej szczery, jak na co dzień, uśmiech, a także swoista matczyna troska w oczach spowodowały, że dezorientacja osiągnęła swoje apogeum.

- Dzień dobry - odpowiedział zmieszany. - Która to? Już po jedenastej - sam odpowiedział i zrobił pauzę.

Stanęła tyłem do niego, a on patrzył na zgrabne łydki, które we śnie masował, a w czasie wygibasów gniótł i czasem nawet całował. Na zgrabny tyłeczek i przyciągające wzrok seksowne nagie ramię, obok którego przebiegało cieniutkie ramiączko stanika. A niżej wypukłości, które gniótł zatracony w szaleństwie.

- Wstawaj, wstawaj - uśmiechnęła się niczym anioł.

 - Ale noc - przeciągnął się i podrapał się po głowie.

Celowo rzucił w przestrzeń tę frazę, by wybadać jej reakcję na tę dwuznaczną uwagę.

Nic. Nawet jej powieka nie drgnęła. To musiał być sen.  

- Już wychodzę. Przyszłam tylko po telefon. Powoli wstawaj. O pierwszej podają obiad. 

Mówiła wszytko takim tonem jak w domu, była zwyczajna, zachowywała się jak normalna teściowa. - Ups! Przepraszam - wzorcowo złączyła kolana i ugięła nogi, by schylić się nagle i podnieść coś z podłogi.

Dawid automatycznie skierował tam oczy. Serce zabiło mu szybciej.

To nie te majtki, które wtedy z siebie zrzuciła? Białe, koronkowe. We śnie też takie miała. Nieee. Nie może być.

Spojrzał na płonącą rumieńcem twarz mamy.

To musiał być sen. Tak, to by się nie zawstydziła. Nie po takich wariactwach.

 

Epilog

 

Poprawiny to poprawiny. Taneczna i alkoholowa gehenna dla wszystkich lubiących i nielubiących zabawę, a którzy w dniu wesela się kontrolowali, bo chcieli dobrze wypaść przed rodziną. Na tym weselu takich nie brakowało.

Dawid wrócił do pokoju grubo po pierwszej w nocy, był lekko wstawiony. Wziął prysznic i poczłapał do łóżka. Teściowa już spała. Wspomniał resztki ulotnego erotycznego snu i przez chwilę poczuł w sobie siłę, by dobrać się do tej kocicy. Tak ją przecież zapamiętał.

No co ty. Powaliło cię? To był tylko sen, a ty chcesz jak dzik w żołędzie.

Ułańskiej fantazji mu nie brakowało, ale ten pomysł szybko porzucił. Położył się. Kilka minut później zasnął.

 

Środek nocy. Ciemno i cicho. I nagle pojawia się szept.

- Śpisz?

- Co? Kasia? - wymamrotał po przebudzeniu, był zdezorientowany.

- Nie. Pytałam, czy śpisz? Ale...mogę być Kasią.

- A śpię, jak mówię? Nie.

- Najwyższa pora, żeby któryś z was wstał.

- Wstaliśmy już.

- Ja i ty tak. Jeszcze pora na... O! Rzeczywiście wstaliście obaj. Dawid i Goliat. To jak? Mam być Kasią, czy..?  

 Ale chłodna dłoń. Ale mi go ścisnęła. Kolejny sen o niej. Zajebiście! A może to nie sen? Mam to gdzieś.

- Czy.

- To... będę Violettą - ucieszyła się. - Pisze  się przez v i dwa t, pamiętaj - zaznaczyła.  - Możesz tak do mnie mówić w trakcie. Lubię to. Tylko bez dotykania - udała poważną minę.

- Żartujesz?

- A jak myślisz?

- Że tak. Przecież już...

- Jasnowidz. Pewnie, że żartuję.

- A miałem cię dla teścia pilnować przed innymi facetami - pokręcił głową.

- Jak powiedział - "Przed innymi." Reszta to kwestia interpretacji.

Ooo! Ale łatwo wszedł. Ty, ona ma rację. Ale tam jest zajebiście.

- Ta chyba jest właściwa, co? - prowokował.

- Oj tak. Dobrze interpretujesz... mmmh. Ta jest najwłaściwsza. Mmm! A ja miałam cię dla Kasi pilnować. Szczególnie w nocy. Mmm!  - wymruczała. - Pilnuję? - wyjęknęła zachwycona prześlizgującym się w jej wnętrzu członkiem.

- Bardzo dobrze mnie pilnujesz. Jest noc, jesteś blisko. Reszta to kwestia interpretacji.

Zaśmiała się głośno na tę dysputę o interpretacji.

- No już bliżej być się nie da - mruczała. - Czyli nie robimy nic złego, tak? Mmm...

- Nie. Wypełniamy swoje zobowiązania. Proszono nas o to - szeptał podniecony rozmową.

- Raczej ty wypełniasz. Oj jak dobrze wypełniasz. Mmm! Całkowicie wypełniasz. Taki sumienny zięć to skarb. To... ja muszę cię pilnować do rana.

Ależ ona ma temperament!

- Wiola! - uspokajał jej zapędy, bo już czuł, że leci na rezerwie.

- Violetta. Przez dwa t - przypomniała. Tym razem pominęła informację o "v", bo fonetycznie brzmiało podobnie do "w". - Violetta będzie cię pilnować do samego rana.

Nie mówi poważnie? Mam nadzieję, że nie.

Mówiła, i jak mówiła, zrobiła.

 

Tej nocy słowa "wypełniać" i "pilnować" już na zawsze miały dla tych dwojga zmienić znaczenie. Tak samo jak on już nigdy nie zapomni zaakcentować dwóch "t" w jej imieniu. W czasie wzajemnego "pilnowania się", dziesiątki razy wypowiadał jej imię, a ona prawie dostawała od tego spazmów. Ona o Goliacie wspominała rzadziej, ale kiedy już to robiła, prawie krzyczała. A jego - "Mam już dość", wcale nie oznaczało końca.

 

<<>>

 

Siedzieli w salonie jak dobrze sytuowana rodzina inteligentów. Kawka parowała znad filiżanek stojących na spodkach. Ciasteczka były ułożone równo i symetrycznie, jak na cukierniczy pokaz. Może dlatego nikt się nimi nie raczył, by nie zburzyć ładu świata.

- Mam nadzieję, że wypełniłeś powierzone ci zadanie? - spytał z humorem teść, kiedy cała rodzina słuchała Violi, kwieciście relacjonującej przebieg uroczystości weselnej. - Nikt obcy mi się tam przy niej nie kręcił? Nie dostawiał się? - pytał podejrzliwie.

Oczywiście Waldek liczył tylko na jedyną możliwą odpowiedź. Pytania były tylko pro forma.

- Pilnował mnie jak... - wtrąciła się Violetta przez v i dwa t, odruchowo zerkając w oczy Dawida. Ich wymowny błysk, zauważył tylko on.

- Cicho Cukiereczku! Jego pytam. Daj mu się wypowiedzieć - uspokajał żonę. - Zaraz się wszystkiego dowiemy. My tu mamy swoją męską komitywę - uśmiechnął się do ukochanej, jakby coś przeskrobała, a on się miał za chwilę o tym dowiedzieć. - Tylko mi tu prawdę mów - pogroził palcem Dawidowi.

- Wypełniłem! Nikt obcy się przy mamie nie kręcił - powiedział swoją prawdę dumnym i pewnym głosem, niczym zdający raport przełożonemu żołnierz.

Odwzajemnił teściowej porozumiewawcze spojrzenie.

Przecież nie kłamię. Tak było. Tak można to interpretować.

 

- A ty mi go przypilnowałaś? - wyszeptała do ucha mamy Kasia, kiedy ukontentowany tata, w ramach podziękowania za przysługę, zabrał zięcia do kuchni na piwo prosto z lodówki.

- Tak córciu. Dwie noce prawie nie spałam, by żadna obca ci się do niego nie zakradła - odpowiedziała dyskretnie przejęta rolą troskliwej mamusi. Odruchowo wygładziła ołówkową spódniczkę. Ruch przebiegał od bioder do złączonych ze sobą kolan.

- Czyli wypełniłaś tajną misję - rzuciła zabawnym tonem. - Dzięki mamo.

- Nie ja wypełniałam. - Uśmiechnęła się na wspomnienie nocy po poprawinach i prawie poczuła w pochwie wypełniającą ją niezmordowaną maczugę Dawida. Kasia nie zrozumiała mamy. - Ale tak, dobrze ci go pilnowałam. Jestem przekonana, że lepiej się już nie dało.

No i... nie skłamała. Reszta to już kwestia interpretacji.

 

Ten tekst odnotował 29,312 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.93/10 (52 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (12)

+2
0
Wspaniałe
...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
To jest to...I jeszcze córcia , mama i Dawid. Razem...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Witam. Mam pytanie: co z blogiem który Pan/Pani prowadził/a?
Co do opowiadania to SZTOS ????
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Gabi
Z prowadzenia bloga zrezygnowałem. Teraz piszę do szuflady i czasem na Pokątne.
Dzięki za miłe słowo. Pozdrawiam.
CichyPisarz
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Jest humor, mały wtręt polityczny, a wszystko sprowadza się, parafrazując Geralta, do pieprzenia. Cudnie i z puentą. Język, warsztat ogarnięte jak należy. 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Mega opowiadanie, można liczyć na kolejną część przygód ?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Według mnie wyszło genialnie 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@gral89
Bardzo poważnie się nad tym zastanawiam.
Cieszę się, że opowiadanie się podobało. Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Niby mogę się czepiać, że całość jest trochę przegadana, że wyraźnie brakuje finalnego przejrzenia tekstu (trafiają się powtórzenia i złe formy, jakby pozostałe po edycji zdań), że... tylko po co?
Mimo niebagatelnej długości opowiadanie czyta się błyskawicznie i przede wszystkim niezwykle przyjemnie! Nieco rubaszny, idealnie pasujący do tematyki humor oraz celowe przejaskrawienia sprawiają, że teoretycznie kolejna incestowa bzdurka staje się paradoksalnie równie prawdopodobna, jak niedzielna wizyta u mamusi (!) przy kawce i ciasteczkach. Daję 10/10. Bo tak! I więcej mi takich historii pisać! Wincyj! 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-3
Niektórzy to mają szczęście. Taka teściowa to nieoceniony skarb.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Owszem, zręcznie napisane. Warstwa językowa ponadprzeciętna, innych usterek prawie nie ma. Ale... Dla mnie za długie opowiadanie o niczym. Jak dla mnie nudne. Ona, kocica, doprowadziła jego, młodego byczka, swego zięcia, do odbycia z nią aktu seksualnego. Banał. Ładnie napisany banał. Różowo, cukierkowo, dziewczyńsko i amerykańsko. Ciacho light, bez prawdziwego cukru. Zamiast spermy lukier (też light) i dużo żelu. Żeby błyszczalo. Sorry, nie moja bajka. Wolę mięso z musztardą.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tomasz
"Różowo, cukierkowo, dziewczyńsko i amerykańsko. Ciacho light, bez prawdziwego cukru."
Tak miało być - różowo, pięknie, prosto, w takiej konwencji chciałem to napisać, zaznaczyłem to we wstępie 😉
W Twoim streszczeniu sytuacja banalna, w rozumowaniu moim (jeśli się dobrze wczytać, bohaterów tym bardziej) już tak nie jest, choć miało być i jest groteskowo. Każdy ma jakieś preferencje, wymagania i oceny, szanuję to, bo każde inne niż moje, skłaniają do refleksji. A pisząc tę historię, miałem po prostu ochotę, jak to się mówi, na słodkie 😉
Pozdrawiam
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.