Poza kontrolą (I)

18 października 2024

Szacowany czas lektury: 22 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Historia Hadriana niezwykle wpływowego mieszkańca naszej planety, który dorasta i przejmuje władze.

Sobota rano

Wczoraj rozpoczął się nowy okres w moim życiu. Właśnie skończyłem 26 lat i stałem się formalnie dorosły. Moje wejście w świat dorosłości było na tyle niezwykłe, że postanowiłem się podzielić z Wami tym co przeżyłem.

Jestem Ermitrycantem. Zapewne nie słyszeliście nigdy o Ermitrycantach. Nie szkodzi. Wyjaśnię Wam, dlaczego tak się nazywamy i kim jesteśmy. Część z Was na pewno słyszała o ludziach, którzy mogą robić i mieć więcej, a nawet dużo więcej od pozostałych osób żyjących na ziemi. Tymi osobami właśnie jesteśmy my, czyli Ermitrycanci.  Wiele osób o nas coś tam słyszało. Wielu się nami interesuje. Jedni nazywają nas Reptilianami, inni przypisują nam uczestnictwo w Grupie Bilderberga, jeszcze inni kojarzą nas z UFO, a niektórzy myślą, że jesteśmy wysłannikami Szatana. Ludzie uwielbiają wymyślać historie, żeby móc wytłumaczyć zjawiska trudne lub dla nich nie zrozumiałe. A Ermitrycanci właśnie są takim zjawiskiem niezrozumiałym. Patrząc na nas z wewnątrz, dojdziecie do wniosku, że jesteśmy chyba jedyną grupą ludzi na świecie, która żyje mniej więcej w zgodzie z prawami natury, olewa zabobony, dobrze się bawi i przy okazji kontroluje prawie cały świat…

Stowarzyszenie Ermitrycantów zostało założone w roku 1788 w Luzernie w Szwajcarii na niewiele wtedy znaczącym Collegium Jezuitów, które później stało się Uniwersytetem. Nie mogę powiedzieć, kto z imienia i nazwiska założył to Stowarzyszenie, natomiast cel założycieli był i jest prosty i przejrzysty. Stowarzyszenie zostało założone po to, żeby kontrolować świat, a przynajmniej tę część świata, na którą ma wpływ tzw. Cywilizacja Zachodnia. Założyciele Stowarzyszenia przyjęli kilkanaście zasad, które miały zapewnić im oraz ich następcom pełną kontrolę i dominację nad pozostałymi ludźmi. Dominację i kontrolę bez względu na status społeczny, wyznanie, zamożność czy też miejsce, jakie zajmują w hierarchii ludzie kontrolowani, czyli także i Wy.

Zapytacie, czy się nam udało. Udało się i to udało się o wiele lepiej i bardziej niż komukolwiek w 1788 roku mogło się marzyć. Chociaż pomysłodawca Stowarzyszenia Ermitrycantów, był od początku przekonany, że się uda i że będzie to naprawdę wielka rzecz. Kontrolujemy wszystkie najważniejsze światowe instytucje. A one, często nieświadomie w naszym imieniu kontrolują Was. Mamy bezpośredni wpływ na Rządy mocarstw, włączając w to USA, Chiny, Niemcy, Wielką Brytanię, Francję i Rosję. Kontrolujemy Watykan, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Światową Organizację Zdrowia, FIFA, UEFA. Mamy pod swoim nadzorem stare korporacje takie jak Coca-Cola, Nestle, Pepsico, General Electric czy Microsoft. Wpływamy na Facebooka, Amazona, Twittera, Alibabę i wszystkich pozostałych istotnych graczy.

Pewnie zadajecie sobie pytanie, dlaczego to robimy. Otóż odpowiedź jest prosta, robimy to, bo lubimy to robić i nie zadajemy sobie pytania, dlaczego mielibyśmy tego nie robić. Skoro Wy jesteście wygodni, to ktoś musi o Was zadbać.

Dobra wystarczy tego wstępu. Wróćmy do niedzieli, dziesiątego stycznia dwa tysiące dwudziestego roku, to wtedy zaczęły się siedmiodniowe obchody moich dwudziestych szóstych urodzin.

Około dwunastej w południe przyjechałem do posiadłości Pana Clarka, mojego mentora i opiekuna. Jego prawie tysiącdwustumetrowy dom jest położony nad jeziorem gdzieś w Ameryce Północnej. Potężna ponad siedemdziesięciohektarowa działka, łagodnie opada ku jezioru. Wjazd na teren posiadłości znajduje się na wysokości prawie stu metrów nad taflą jeziora. Działka posiada las, kilka oczek wodnych, zabudowania dla gości oraz domy dla służby.

Z nieopodal położonego prywatnego lotniska odebrał mnie Steve. Steve jest jednym z zaufanych ludzi Pana Clarka. Pracuje dla niego a właściwie dla Stowarzyszenia od ponad dwudziestu lat. Pan Clark wyjaśnił mi, że Steve podobnie jak większość osób pracujących dla Stowarzyszenia, nie ma pojęcia, jak się ono nazywa. Większość pracujących zdaje sobie sprawę, z tego, że Stowarzyszenie wiele znaczy i dużo może. Steve jest osobą niezwykle oddaną i dyskretną. Podczas jazdy do posiadłości Pana Clarka, Steve nie odzywał się nie pytany, kilkakrotnie spojrzał w lusterko wsteczne, chcąc wyczuć, po co tu przyjechałem.

- Witaj Hadrianie – powiedział Clark, wychodząc po mnie na szeroki podjazd przed jego ogromnym domem.

- Witaj Clark – nasze przywitanie było mocno formalne. Steve wyciągał moją wielką walizkę z samochodu. Zauważyłem, że z tyłu za Clarkiem stało dwóch postawnych ochroniarzy. Jeden ciemnoskóry przypominający wyglądem Mike Tysona.

- Od razu zapraszam na lunch, jesteś na pewno głodny. Mamy przed sobą siedem ekscytujących dni, tyle spraw do omówienia, mam nadzieję, że wiesz, dlaczego tutaj jesteś Hadrianie? – Clark mówił szybko i zdecydowanie. Pchnął mnie lekko w stronę wejścia do obszernego holu. Nie odpowiedziałem na pytanie, bo nie wiedziałem, po co tutaj przyjechałem. Z Clarkiem wcześniej widziałem się kilka razy, od czasu do czasu dzwonił do mnie, żeby zapytać co słychać. Nie miałem do tej pory okazji porozmawiać z nim dłużej. Nie miałem pojęcia, co chce, żebyśmy robili przez siedem dni razem.

- Idziemy prosto. – powiedział do mnie, jednocześnie dodając – proszę nam nie przeszkadzać, podczas lunchu

– A ty Steve zanieś walizkę do apartamentu Hadriana i upewnij się, czy Kreolki przygotowały apartament w odpowiedni sposób – zawahał się chwilę i dodał – i sprawdź proszę, czy Czarne i Białe są przygotowane, tak na tip-top, bez smug – zachichotał złośliwie i zamknął drzwi, oddzielając nas od reszty. Usiadłem za ogromnym stołem, przykrytym śnieżnobiałym obrusem. Pięknie zdobiona zastawa rozstawiona skąpo na dużej powierzchni sprawiała wrażenie, że czegoś brakuje. Clark klasnął dwa razy w dłonie i zza drzwi za mną, z tyłu sali wyszła, jak sądziłem służąca. Szła niepokojąco długo, stawiając na przemian nogi, na zakładkę. Tak sądziłem po odgłosach stukotu butów na drewnianej podłodze. Trochę się zdziwiłem i odwróciłem głowę, żeby zobaczyć kto idzie i dlaczego tak wolno.

- Niezła dzidzia – powiedział Clark – ta jest z czarnej stajni, a w czarnej stajni trzymamy dzidzie o ciemnej karnacji skóry, zawsze brunetki, Wiesz zauważyłem, że mężczyźni wolą albo ciemną, albo jasną karnację, jak pewnie zgadujesz, w białej stajni są rasowe blondynki i rude – dodał z uśmiechem

- Elegancka ta panienka Clark, to na moje urodziny ta niespodzianka? – zapytałem

- Na Twoje Hadrianie, przed nami siedem dni opowieści i siedem dni zabawy – powiedział z uśmiechem i warknął w kierunku dziewczyny – zademonstruj wino, które przyniosłaś.

Dziewczyna z promiennym uśmiechem przełożyła do lewej dłoni butelkę nowozelandzkiego „Cloudy Bay” odkręcając prawą ręką korek.

- Proszę Panowie, proponuję na początek bardzo wyraziste białe wino, które będzie pasowało do dzisiejszych przystawek. Przygotowaliśmy dla Panów 7 dań, które będziemy Panom podawać przez najbliższe godziny, ja mam na imię Xera i będę do Panów dyspozycji, wyłącznej i całkowitej – dodała z uśmiechem. A ja jeszcze raz obróciłem się w jej stronę. Xera była wysoką, szczupłą brunetką. Czarne włosy opadające do ramion, brązowe oczy, niewielki pieprzyk na lewym policzku, niezwykle kontrastował z perfekcyjnie dobranym makijażem, podkreślając urodę Xery. Xera miała, na oko 175 – 180 cm wzrostu, piękne szczupłe brązowe nogi. Ubrana była w białą krótką tunikę, która odsłaniała częściowo przestrzeń pomiędzy pięknymi i dużymi piersiami, zakrywając sutki Xery. Dół tuniki ledwie przykrywał górną część ud. Dodatkiem do tuniki były naszyjnik z białego złota. Na nogach Xera miała biało złote sznurowane botki na wysokiej szpilce. Patrzyłem prosto w jej oczy i wiedziałem, że co raz trudniej mi się oprzeć. Wiedziałem też, że nie muszę się opierać i że mogę w każdej chwili zrobić to, na co mam ochotę.

- Obsłuż się Hadrianie – powiedział Clark z uśmiechem – i zrób to z nią, tak jak lubisz, ja popatrzę i jak mnie zainspirujesz czymś nowym, to pozwolę sobie zagwizdać po kolejną. Xera nalała wina do obydwu kieliszków, obeszła stół naokoło, odstawiła butelkę na stolik i stanęła przede mną, oczekując na dalsze dyspozycje. Stała z lekko pochyloną głową, starając się nie patrzeć w moje oczy.

- Podejdź bliżej – poprosiłem – pocałuj mnie

Xera z niesamowitym wdziękiem zrobiła krok do przodu, nachyliła się nade mną i pocałowała mnie namiętnie w usta. Zaskoczony odwzajemniłem jej pocałunek, ale przecież nie o to mi chodziło. Xera nie mogła wiedzieć, co się kryje za komendami wydawanymi przeze mnie, ale w sumie, dlaczego miało to mnie obchodzić? Uznałem jednak, że to jej problem i że nie będę mógł tego nieporozumienia po prostu tak zostawić.

- Przestań – krzyknąłem – jak możesz być tak nachalna? Naprawdę myślałaś, że byle służąca może się ze mną całować? To nie jest romantyczna randka!

Xera wyprostowała się i odsunęła do tyłu. Patrzyła na mnie z lekkim przerażeniem.

- Przepraszam Clark, czy masz gdzieś w pobliżu szafkę z narzędziami? – skierowałem głowę w jego kierunku.

- Oczywiście Hadrianie – powiedział Clark-Xera świetnie wie, gdzie jest szafka z narzędziami, chyba nie lubi do niej chodzić, ale jak ją grzecznie poprosisz, to może pójdzie – uśmiechnął się ironicznie i zapytał Xerę – Pójdziesz do skrzynki z narzędziami czy mamy wysłać specjalne zaproszenie?

- Oczywiście Panie Clark, jestem po to, by Wam służyć – powiedziała Xera – Panie Hadrianie co mam przynieść? – zapytała

- A czego szczególnie nie lubisz Xero? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Xera uśmiechnęła się zalotnie i powiedziała – pejcz mnie przeraża mój Panie.

- W takim razie przynieś pejcz – powiedziałem, a Clark dodał – ten z grubymi rzemieniami Xero i poproś Adę, żeby Cię dodatkowo nasmarowała oliwką, lubię słyszeć „klank” uderzenia o skórę – dodał z uśmiechem.

Po chwili zjawiła się z powrotem Xera. W dłoniach trzymała pejcz. Miał grubą czarną plecioną rączkę i na oko kilkanaście centymetrowych płaskich rzemieni. Xera podeszła do mnie, spuściła głowę i stanęła może pół metra przede mną. Jej skóra dokładnie naoliwiona przez Adę lśniła w świetle. Po krótkiej chwili podała mi pejcz, zaciskając lekko zęby na dolnej wardze.

- Podejdź do stolika pod oknem, stań przodem do niego, rozchyl nogi na nie więcej niż 30 cm i wypnij pośladki – poprosiłem stanowczo.

Xara powoli wykonała to, o co ja prosiłem. Widziałem jak zaciska coraz mocniej zęby na dolnej wardze. W jej oczach widać było strach. Sprawdziłem szybko, czy rzemienie się nie splątały i podszedłem do Xary od tyłu. Widok był magiczny. Długie lekko ugięte nogi, dwa piękne pośladki jak kule, wyrzeźbione delikatnie plecy, całość opalona na brązowo i do tego ten olejek. Podszedłem bliżej i dotknąłem materiału bielizny Xary na wysokości jej krocza, najpierw delikatnie przesunąłem palcem po tkaninie, a zaraz potem podwinąłem wąski pasek stringów i zacząłem pieścić wargi zewnętrzne Xary. Xara była wilgotna, drżała przy każdym ruchu moich palców. Nagle wbiłem w jej rozgrzany otworek palec wskazujący, a kciuk błyskawicznie wślizgnął się do anusa Xary. Xara zaświszczała, zaskowytała, wydała z siebie dziwny, ale przyjemny dla ucha dźwięk. A moje palce przez cieńką ściankę oddzielająca obydwa otworki Xary zaczęły pocierać jeden o drugiego. Trwało to chwilę i poczułem, że Xara zaczyna odczuwać przyjemność z tej zabawy. A przecież nie o to nam chodziło.

- Nie przesadzasz Hadrianie? – zapytał Clark. W międzyczasie podszedł blisko nas i stanął z boku patrząc na to, co robię.

- Co masz na myśli? – zapytałem.

- Xara ma prawo do jednego orgazmu miesięcznie. Na ogół tym zajmują się nasi robotnicy najemni. No, chyba że osiąga go przy innej okazji. Taka Ada to potrafi szczytować podczas robienia loda, ma łechtaczkę w gardle – zaśmiał się ze swojego dowcipu.

- Już kończę z tą kurtuazją – powiedziałem z uśmiechem i przełożyłem pejcz do prawej ręki, którą przed chwilą palcowałem Xarę. Odsunąłem się do tyłu, wziąłem solidny zamach i rzemienie z głośnym plaskiem spadły na plecy i pośladki Xary. Xara zaskowytała, a ja miarowo chłostałem dalej wypiętą dziewczynę. Doliczyłem do dziesięciu i przerwałem. Skóra na plecach i na pośladkach w kilku miejscach była popękana. Z ran leciała krew. Xara cichutko pochlipywała, próbując ustać na nogach. Zrobiła mi się nawet jej żal przez chwilę. Ze stołu wziąłem karafkę wody i obmyłem rany na plecach Xary. Myjąc, poczułem, że jestem naprawdę rozgrzany i zaczynam się relaksować w sposób, w jaki lubię to robić najbardziej. Rozpiąłem rozporek i uwolniłem mojego członka będącego w fantastycznym wzwodzie. Dotknąłem rowka Xary i gwałtownie wszedłem w jej anusa. Xara nadal cicho płakała i czułem, że to nagłe wejście sprawia jej nowy, tym razem inny ból. Zaciskała jednak zęby, żeby nie dać po sobie poznać. Uświadomiłem sobie wtedy, że Xara ma na twarzy chyba makijaż permanentny, pomimo łez wyglądała nadal olśniewająco i perfekcyjnie. Miała fajnie ciasnego anusa i po kilkudziesięciu solidnych uderzeniach poczułem, że za chwilę dojdę, szarpnąłem dziewczynę za włosy.

- Na kolana, ale szybko – moje polecenie uzupełniło komendę wydaną poprzez szarpnięcie za włosy. Xara błyskawicznie uklękła na obydwa kolana i wzięła mojego rozgrzanego penisa w usta. Lewą ręką delikatnie zaczęła pieścić jajka, a prawą bardziej zdecydowanie zacisnęła na moim kutasie. Pocierała energicznie i po dwudziestu sekundach z mojego gardła dobył się tak miły dla uch jęk zwycięzcy. Doszedłem. Xara delikatnie wyczyściła go ustami do sucha i schowała z powrotem w moich slipkach.

- Możesz odejść Xaro, zaczynamy ucztować z Clarkiem – powiedziałem – Xara skinęła głową, dygnęła jak uczennica i wyszła.

- No cóż, Hadrianie, to co pokazałeś, było miłe, ale nie na tyle, żebym przywołał Adę – powiedział Clark i zabrał się za jedzenie pierwszej przystawki, która właśnie pojawiła się na stole. Chwilę milczeliśmy, a ja zrozumiałem, że mój performance nie zrobił na nim spodziewanego wrażenia. Po czułem się przez chwilę jak kiepsko grający reżyser filmów porno. Za chwilę kelner podał kolejną przystawkę, a ja skończyłem pierwszy kieliszek wina. Zauważyłem, że teraz obsługuje nas wyłącznie męska obsługa. Panie gdzieś zniknęły. Clark zamyślił się chwilę i zapytał.

- Zapewne zastanawiasz się, dlaczego akurat w Twoje 26 urodziny spotykamy się i że zaprosiłem Cię na cały tydzień? – zapytał się Clark

- Myślę o tym, od momentu, kiedy zadzwoniłeś do mnie dwa miesiące temu – odpowiedziałem. – Wiesz, mam takiego poczucie, że jak wrócę do siebie, to coś się skończy. 

Clark skrzywił się, sięgnął po kieliszek i zamyślił przez chwilę i odparł, parskając śmiechem – Skończy się? Nieee…., to może być początek długiej męskiej przyjaźni…

Kiedy kończyliśmy z Clarkiem rozmawiać, było dawno po północy. Do pokoju odprowadziła mnie Isabel, kolejna ciemnoskóra piękność ze stajni Clarka. Byłem tak zmęczony, że odprawiłem ją sprzed drzwi. Wyglądała na rozczarowaną. Zasypiając, myślałem, co takiego Clark miał na myśli, mówiąc o przyjaźni, podstarzały romantyk – pomyślałem. Ja też lubiłem „Casablancę”.

Niedziela – po śniadaniu

Obudziłem się około 08:00 rano. Nie potrafię długo spać. Natychmiast wstałem z łóżka i poszedłem do przestronnej łazienki, wziąć prysznic i umyć zęby. Kiedy wróciłem do pokoju, zauważyłem w przedpokoju Isabel i Xarę. Dziewczyny ubrane tylko w buty na obcasie. Obejmowały się i gładziły nawzajem po pośladkach.

- Chciałybyśmy Pana obsłużyć, Panie Hadrianie – powiedziała Isabel, a Xara uśmiechnęła się lekko zawstydzona – Czy Pan pozwoli, Panie Hadrianie? – zapytała Isabel.

To zdecydowanie był dobry pomysł. Czułem się wyspany. Dokuczał mi wprawdzie lekki kac po wypitym winie, ale czułem, że mam całkiem sympatyczny poranny wzwód. Położyłem się na moim łóżku mającym królewskie rozmiary i ruchem ręki zaprosiłem Xarę i Isabel do zajęcia miejsca obok. Leżałem na środku łózka oparty o wysoki zagłówek. Xara weszła na łóżko od mojej lewej strony i przyjęła postawę klęczącą, wypinając pupę, w bok. Jej plecy zgrabnie wygięły się. Dodatkowo podparła się lewą ręką, a prawą zaczęła delikatnie pieścić mój brzuch. Isabel przyjęła lustrzaną pozycję po prawej stronie. Po chwili jednak przysiadła na nogach i zaczęła mnie pieścić dłońmi. Xara jako pierwsza pocałowała mojego penisa i delikatnie odkryła napletek, odsłaniając go. Isabel pochyliła się i schowała głowę pomiędzy moimi nogami. Była przysłonięta przez Xarę. Czułem, jak delikatnie pieści językiem moje jajeczka.

Uderzyłem Xarę w jej wypięty tyłeczek. Miałem ochotę mocno jej przyłożyć. Jestem praworęczny. Uderzenie Xary lewą ręką wydawało mi się bardziej karykaturalne niż bolesne. Ale przekaz był jasny. Miała zaczć go ssać. I tak też zrobiła. Xara ssała, a Isabel lizała. Po chwili warknąłem  – Zamiana! – Isabel natychmiast wzięła go do buzi a Xara zajęła się moimi jajeczkami. Pomyślałem, o jakimś urozmaiceniu, ale Isabel przeszła najśmielsze moje oczekiwania co do perfekcyjnego lodzika i po chwili mój wystrzał zalał jej usta. Xara razem z Isabel szybko i sprawnie wyczyściły i wypolerowały okolice do sucha i tak samo bezszelestnie, jak weszły, tak wyszły.

Clark siedział w ogrodzie przy stoliku nakrytym białym obrusem. Pił kawę, czytał gazetę i palił papierosa. Podchodząc bliżej, zauważyłem, że pod stołem ktoś jest. Jakaś blondynka, ubrana podobnie jak Xara i Isabel tylko w buty, obsługiwała Clarka. Usiadłem. Przez 2-3 minuty trwała niezręczna cisza. Słychać było tylko charakterystyczne przy robionym lodziku mlaskanie. Nagle Clark zmrużył oczy, charknął, odrzucił papierosa i prawą ręką mocno przyciągnął głowę blondynki, tak że po chwili zaczęła się krztusić. Dziewczyna bezskutecznie próbowała się wyrwać. Clark był silny i nie odpuszczał. Widziałem, po pulsujących żyłach na jego skroniach, że dochodzenie zajmuje mu sporo czasu. Trwało to chyba z 20 sekund. Nagle jego ucisk zelżał. Blondynka łapczywie zaczerpnęła powietrza, przetarła ręką czoło i zaczęła ustami sprzątać. Po chwili Clark, podniósł jej głowę, tak żeby spojrzała na niego i delikatnym ruchem głowy nakazał jej odejść. Sprawnie zapiął rozporek, wytarł dłonie w serwetkę i zwrócił się do mnie.

- Witaj Hadrianie – powiedział – Jak Ci spało? Mam nadzieję, że noc minęła spokojnie?

- Witaj Clark – odpowiedziałem z uśmiechem – Noc minęła po królewsku, a poranek był bardzo przyjemny. Jestem głodny jak wilk. Clark klasnął trzy razy w dłonie i za chwilę pojawiło się dwie osoby z męskiej części obsługi. Na stół podano śniadanie.

Isabel i Xara, były kobietami o ciemnej karnacji. Wysokimi i dobrze zbudowanymi. Natomiast blondynka spod stołu Clarka była drobna i filigranowa. Jak się oddalała, przyjrzałem się jej urodzie. Była zjawiskowo piękna. Zupełnie inny typ urody niż moje poranne Panie.

- Kto Cię zaopatruje w kobiety? – zapytałem.

- W posiadłości mieszka czterdzieści kobiet służących zaspokajaniu moich i moich gości zachcianek – Clark zaczął opowieść – dwadzieścia mieszka w tak zwanej czarnej stajni a dwadzieścia w białej. Pokaże Ci później obydwie stajnie i wszystkie czterdzieści Pań. Zaopatruje mnie nasza organizacja – dodał z uśmiechem – Przyznaje, poszedłem na skróty. Dostaje dziewczyny od Alberta. Albert jest hodowcą. To oczywiście w świetle obowiązującego prawa jest nielegalne. Albert hoduje je od małego. Skąd do niego trafiają, nie mam pojęcia. Może je porywa? Może kupuje? – zamyślił się przez chwilę – Nadzorujemy jego hodowlę i możesz być pewien, nie ma mowy o żadnym wykorzystywaniu dzieci, czy nieletnich – w jego głosie zabrzmiało oburzenie.

- Jest to smutne ale dziewczyny nie mają szansy, żeby zobaczyć jak wygląda świat poza niewolą. Dorastają w izolacji i potem w izolacji żyją. Niestety ich uroda przemija i wtedy musimy je jakoś zagospodarować. To kosztuje sporo wysiłku i pieniędzy, ale jak już wiesz pieniądze dla nas nie stanowią problemu. Chcę, żebyś też wiedział, że ta dziewczyna, no ta spod stołu… – zająknął się chwilę – ona nie jest niewolnicą. Przyjechała tu zupełnie dobrowolnie. To taka moja literacka zachcianka.

- Literacka zachcianka? W jakim sensie literacka? – zapytałem zdziwiony

- To Sofona – odparł Clark – tak ta Sofona z książek Cixin Liu – dodał

- To znaczy z książki – odparłem – Sofona pojawiła się w ostatnim tomie trylogii.

- Opowiadałem Ci jakie wrażenie na mnie zrobiły wszystkie trzy części trylogii – dodał Clark – czytając je uświadomiłem sobie, jak ulotny jest ten świat i że gdzieś tam w ciemnym lesie czyhają na nas paskudne siły – uśmiechnął się – książki stały się na tyle popularne, że jedno z dużych studiów filmowych postanowiło nakręcić serial na ich podstawie, a że Sofona w ostatnim tomie była przedstawiona, jako postać drobna i niezwykłej urody, zażyczyłem sobie, żeby aktorka, która wygra casting została oddelegowana na kilka tygodni na małe tet-a-tet ze mną – zaśmiał się lubieżnie

- I zgodziła się? – zapytałem

- Nie miała wyjścia. Rola, którą zagra w filmie wyceniana jest na osiem dużych baniek dolarów. Ta dziewczyna wcześniej grała jakieś ogony i ledwo wiąże koniec z końcem. Czasami warto zagrać, za darmo w ekskluzywnym pornolu, żeby potem zgarnąć dużą pulę – Clark roześmiał się, poklepał po udach i zapalił kolejnego papierosa – Wydaje się być zadowolona, z tego dealu – dodał – chociaż moją rolą nie jest zadowalanie nikogo.

- Będę mógł sobie z nią poużywać? – zapytałem

- Ależ oczywiście Hadrianie, nie wiem czy znasz takie powiedzenie „Gość w dom, Bóg w dom” albo jakoś tak – roześmiał się jeszcze głośniej – możesz sobie poużywać z tutaj, z kim tylko chcesz i ile chcesz, tylko jej nie uszkodź sadysto – dodał – zdjęcia do filmu zaczynają się za sześćdziesiąt dni i obiecałem ją oddać całą i zdrową, bez zarysowań i śladów pejcza.

Śniadanie dobiegło końca w bardzo miłej atmosferze. Na stół wjechało jakieś bardzo rzadkie prosecco, które jeszcze bardziej poprawiło nam humory. Clark opowiadał różne zabawne historie, związane z kobietami, które wygrały castingi do ról filmowych opartych o różne wcześniej przeczytane przez niego dzieła literackie. Clark dużo czytał i jak jakaś książka mu się spodobała, z niecierpliwością czekał na jej ekranizację. Okazało się, że potrafił przekonać nie tylko początkujące aktorki, ale nawet te sławne i majętne. Dostawał każdą na którą miał ochotę. Opowiadając podkreślał, że Panie wyjeżdżały od niego zadowolone, nie tylko dlatego, że ich pobyt u Clarka był warunkiem dostania kontraktu. Panie po kilku dniach pobytu i po pierwszym szoku spowodowanym nieco obcesowym i przedmiotowym traktowaniem, naprawdę dobrze się bawiły.

Około południa poszedłem na spacer. Szeroka szutrowa ścieżka wznosiła się na okoliczne wzgórza w kierunku drogi, którą wczoraj przyjechałem. Ale kac i szum prosecco, a także obietnica jaką sobie poczyniłem przyjeżdżając tutaj, że odpocznę od jakiejkolwiek fizycznej aktywności, zawróciła mnie z powrotem w kierunku jeziora. Minąłem zabudowania i dotarłem do imponującego molo wkradającego się w głąb jeziora. Molo miało kilka odnóg, przy których stało dwanaście jachtów różnej wielkości i kilka motorówek. Wszystkie zapewne należały do Clarka. Na końcu molo siedziała dziewczyna i rzucała kamyczkami do wody. Podszedłem bliżej. Zaskoczona zerwała się, obróciła w moją stronę i wtedy rozpoznałem w niej aktorkę mającą wkrótce zagrać Sofonę.

- Cześć, mam na imię Hadrian – wyciągnąłem rękę na powitanie.

- Dzień dobry Panu, Panie Hadrianie – odpowiedziała, nie patrząc mi w oczy i delikatnie uścisnęła moją dłoń.

- Jak masz na imię? – zapytałem

- Pan Clark, mówi do mnie Sofona – uśmiechnęła się z lekkim zażenowaniem i lekko przygryzła wargę – naprawdę na imię mam Alicja

- Alicjo albo Sofono – zacząłem – rozmawiałem dzisiaj z Clarkiem o Tobie. Clark poprosił mnie, żebym się Tobą zaopiekował, to znaczy – chrząknąłem – masz być dla mnie miła i robić dokładnie to co Ci karzę zrobić.

- Oczywiście, jestem do Pana dyspozycji, Panie Clark – potwierdziła ochoczo Alicja – na co ma Pan ochotę?

- Wejdź na ten jacht po prawej, ten niebieski, rozbierz się i czekaj na mnie oparta o maszt – poprosiłem

Alicja pewnym krokiem weszła na jacht, zrzuciła kolorową tunikę, w którą była ubrana. Pod spodem nie miała nic. Lekko się ociągając i trochę kokietując, chwyciła się masztu i zalotnie wypięła swoją małą pupę w moją stronę. Wskoczyłem na jacht i stanąłem z tyłu za nią. Obróciła głowę i zaczęła mi się przyglądać, jakby próbowała odgadnąć jakie mam wobec niej zamiary.

- Cii – położyłem palec na ustach – patrz się przed siebie, nie wolno Ci się obracać, dopóki ja nie zadecyduje inaczej.

Dobrze, tak zrobię – odpowiedziała i popatrzyła prosto przed siebie.

Dotknąłem jej małej i delikatnej pupy. Alicja westchnęła lekko, cały czas patrząc przed siebie. Odnalazłem jej kość ogonową i masowałem naciskając boleśnie na końcówkę kości. Alicja syknęła z bólu i za chwilę zakwiliła z rozkoszy, czując jak dotykam jej wilgotnej cipki. Sytuacja, w której się znaleźliśmy była magiczna, pożądałem jej jak nikogo wcześniej, ale jednocześnie poczułem, że nie chcę jej zranić ani skrzywdzić. A to było dziwne uczucie. Uwielbiałem krzywdzić i wykorzystywać kobiety. Brutalny seks zawsze mnie kręcił. Płacz, jęk i krzyk powodował, że czułem się podniecony a po akcie, zaspokojony i odprężony.

- Co się ze mną dzieje – pomyślałem. Wtedy poczułem, że całe podniecenie mija, wcale mi się nie chce uprawiać z Alicją seksu. Klepnąłem ją w pupę i powiedziałem:

- Ubierz się i usiądź koło mnie, chce pogadać. Chyba za dużo się wczoraj i dzisiaj rano działo i już mi się nie chce, przynajmniej na razie. Alicja wyglądała na mocno zaskoczoną. Posłusznie ubrała tunikę i usiadła obok mnie. Wyglądała na  zdziwioną, nie często jej się zdarzało, że facet odpuszczał. Postanowiła nie odpuścić  i zaproponowała że mi zrobi loda. Odmówiłem. Czułem się naprawdę głupio. Nie bardzo wiedziałem, co mam dalej robić. Próbowałem rzucać kamienie na wodę, tak aby imitowały kaczki, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Burknąłem coś w stylu – no to nara – i poszedłem z powrotem do rezydencji.

Clark nadal siedział na tarasie. Rozmawiał z kimś przez telefon, śmiejąc się głośno. Spojrzał się na mnie i miałem wrażenie, że wie co się stało przed chwilą z Alicją i nie jest zadowolony z mojej słabości. Skończył rozmawiać i powiedział:

- Wiesz, że nie wolno się rozklejać. Dupa to tylko dupa. Było i będzie ich wiele. Jesteś Ermitrycantem. To zobowiązuje Ciebie do nie rozczulania się. Nie musisz być przesadnie brutalny, ale władza którą masz zobowiązuje Ciebie – pokreślił raz jeszcze słowo „zobowiązuje” – do nadawania priorytetów. Alicja ma priorytet „zero”. Jest zabawką. No może zero koma dwa. Bo jest zabawką dobrze opłacaną. Na świecie są miliony pięknych zabawek, które nie mają nawet procenta tego co będzie mieć Alicja. W związku z tym to ona powinna się starać, a nie myśleć że to o nią, ktoś się postara. Także odpuść Hadrianie. – Chcę z Tobą porozmawiać dzisiaj o tym co Cię czeka – dodał Clark – więc jeżeli masz ochotę na jakiś numerek przed rozmową, to śmiało, dzwoń po Steva a on Ci podeśle jakąś piękność.

- Dziękuję Clark – odparłem – ale nie mam ochoty i nie jest to słabość ale zmęczenie. Zamieniam się w słuch, chcę wreszcie dowiedzieć się co będę w życiu robił.

Clark przez długą chwilę streścił dobrze mi znaną historię naszej organizacji. Jak powstała, kto jest jej członkiem i jaki jest z grubsza podział ról. W tym momencie zaczął opowiadać o moim zakresie przyszłych obowiązków i zacząłem słuchać z zainteresowaniem. Ermitrycanci kontrolują większość świata, nie dlatego że mają jakieś nadprzyrodzone zdolności czy umiejętności. Udaje nam się utrzymać naszą pozycję, bo kontrolowani przez nas ludzie skupiają się na walce, która potrzebuje arbitra. Wiemy co robić, żeby nie wypaść z tej roli. Ale nie jest to proste i wymaga ciągłej kontroli i działań.

Clark opowiadał, a ja myślałem o tym jak będzie. Czy sprostam zadaniom. Czy moje sadystyczne skłonności i seksoholizm nie zgubią mnie.

- Byłeś kiedyś w Europie Centralnej? – zapytał Clark.

- Tylko w Berlinie – odpowiedziałem – i raz w Krakowie, w Polsce.

- To dobrze że nie byłeś, bo to bardzo ciekawa część świata i Europy, za którą wkrótce staniesz się odpowiedzialny – powiedział Clark – no oczywiście Niemiec na razie to nie dostaniesz, ale wszystkie Polki, Czeszki, Węgierki, Słowaczki i inne ślicznotki z tego regionu, powinny sobie zacząć depilować cipeczki – zaśmiał się rubasznie i dodał – bo nadchodzisz.

Ten tekst odnotował 3,005 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 6.38/10 (10 głosy oddane)

Komentarze (1)

+4
-1
Kolejny debiutant, któremu nie chciało się przeczytać zakładki portalowej „Jak przygotować tekst?” albo przeczytał i popisał się arogancją wobec admina, portalu i czytelników.
Brak kresek dialogowych. Brak wcięć akapitowych. Błędna edycja wypowiedzi i dialogów.
Wielkie litery tam, gdzie ich nie powinno być, a małe tam, gdzie powinny być duże. Błędy narracyjne. Zdarzają się literówki, błędy ortograficzne („że co raz trudniej mi się oprzeć”) i wszelkie inne.
Im głębiej w tekst, tym zdania stają się bardziej nieporadne, a edycja bardziej niechlujna.

Fabuła taka jak wszystkie mokre fantazje małolatów i opowiedziana standardowo, znaczy nieinteresująco. W sumie takie błędnie napisane nic.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.