Porcelana
29 marca 2020
Szacowany czas lektury: 13 min
Kilka miesięcy temu za namową znajomych założyłem aplikację randkową Tinder. Dobiegałem do trzydziestki, mijał prawie rok od mojego kilkuletniego związku, który nie przetrwał próby czasu, ciągłych burz, zmiennych nastrojów i braku wzajemnego zrozumienia. Od tego czasu nie angażowałem się w żadną relację damsko-męską, mówiąc zupełnie szczerze ta sfera mojego osobistego życia zupełnie zamarła. Jednak czułem, że moja chęć do życia i do poznania kobiety wzrasta. Nie chciałem się angażować w nic poważnego. Tak naprawdę szukałem tylko ujścia dla swojej seksualnej energii. Najwyższa pora się nią z kimś podzielić. Miałem wielu znajomych, którzy poprzez aplikacje randkowe poznali swoich obecnych małżonków, lecz także sporo grono, odkryło tam kompanów do swoich erotycznych zabaw i po prostu spędzania razem przyjemnych chwil.
Nie miałem nic do stracenia, wrzuciłem kilka fotek, naskrobałem kilka słów o sobie i zacząłem wirtualną przygodę. Dość szybko przeniosła się ona do realnego świata i umówiłem się na pierwsze spotkanie. Poszliśmy na spacer i kawę. Było miło, sympatycznie... i w zasadzie tyle. Nie zaiskrzyło w żadnym stopniu z obu stron, mimo że Ania była atrakcyjną kobietą. Być może dlatego, że poza wyglądem nie miała za wiele do zaproponowania. Seks, seksem, ale fajnie jednak byłoby wymienić przedtem trzy składne zdania. Zainteresowania Ani, czyli: instagram, pato-influencerki i paznokcie hybrydowe były poza orbitą moich. Drugie spotkanie, tym razem z Martą, miało podobny przebieg, jednak zamiast na kawę zabrałem ją do kina, bo tam milczenie było mniej niezręczne. Była atrakcyjną, długonogą brunetką, jednak obawiałem się, że w czasie seksu bardziej bym myślał, żeby nie zniszczyć tej tony tapety, którą pokryła swoją buzię niż o byciu dobrym kochankiem. Nie poddawałem się jednak i przesuwałem ekran w poszukiwaniu „miłości mojego życia”. Pisałem z kilkoma kobietami, z jedną z nich rozmowa układała się wyjątkowo dobrze. Może jej uroda nie rzucała na kolana, ale ja przecież też nie jestem Bradleyem Cooperem. Problem z Izą, bo tak miała na imię polegał na tym, że ciężko było ją namówić na spotkanie. Po kilku tygodniach pisania udało mi się ją jednak przekonać na wspólną wycieczkę rowerową. Jakież było moje zdziwienie gdy na miejscu zamiast kobiety ze zdjęcia, zastałem kogoś kto nie przypominał jej zupełnie. Ta osoba wyglądała raczej jakby zjadła Izę, dodatkowo dwa tłuste pieczone świniaki w całości, popiła połową wody z Wisły i dodatkowo była od niej dziesięć lat starsza. To nie była Iza ze zdjęć... to był Izozaur! Upewniłem się czy to na pewno ona, odpowiedziała z uśmiechem, że oczywiście i pojechaliśmy wspólnie w siną dal. Pierwszy i ostatni raz. Problemem nie było to, że miała 50 kg nadwagę, problemem było to, że wrzuciła nie swoje zdjęcia i podszywała się pod kogoś kim nie jest. No dobra... 50 kg nadwaga to jednak dla mnie za dużo, mimo, że lubię gdy jest za co złapać kobietę. Nawet jej przyjemny charakter nie pomógł. Na nią trzeba by było wchodzić z mapą, kijami trekingowymi i kaskiem, a ja nie jestem zwolennikiem wspinaczek, zwłaszcza w swojej sypialni. Tak więc kolejne spotkanie skończyło się fiaskiem.
Następne spotkania to: Ola, samotna matka, szukająca sponsora z mieszkaniem; Patrycja, kolejna samotna matka (do tego bliźniaków) i w trakcie rozwodu; Kamila, tu niespodzianka - bezdzietna, która jednak całe spotkanie opowiadała mi o swoim byłym facecie z którym była pięć lat, który bił ją w zasadzie od samego początku związku. Fantastycznie... Uznałem, że wszystkie w miarę normalne dziewczyny, nie wychowujące gromady dzieci (pierdolony klub samotnej matki), dla których największym marzeniem są ślicznie zrobione paznokcie i narysowane brwi na pół czoła już wymarły jak dinozaury i zawiedziony zlikwidowałem konto. Okazało się niebawem, że najlepszą kobietę jaką mogłem poznać, spotkałem w całkiem niespodziewanych okolicznościach.
Od zawsze lubiłem pisać. Zamiast do szuflady wrzucałem swoje opowiadania na strony dla pisarzy-amatorów. Jednak nie spotykały się one z większym odzewem. W związku z tym i moim rosnącym libido, które nie znajdowało ujścia w realnym świecie, zacząłem wplątywać w nie wątki erotyczne. Pewnego dnia dostałem prywatną wiadomość, w której jedna z użytkowniczek o nicku Alicja96, napisała, że spodobało jej się moje opowiadanie i z niecierpliwością czeka na kolejną część. Grzecznie podziękowałem za miłą wiadomość. Jej konto podobnie jak moje nie miało zdjęcia profilowego. Na stronie na której publikowałem, było sporo erotyki, spodziewałem się, że jest tam kilka grup czytelników, wśród których atrakcyjne kobiety stanowią mniej więcej 0,001% ogółu. Jaka jest prawda, nie wiem, wiem jedynie, że miałem to szczęście, że napisała do mnie kobieta, która nie przynależała do grupy 16-letnich nastolatków czytających z wypiekami na twarzy słowo cipka i kutas, 30-letnich prawiczków czy 50-letnich kobiet, które znów chcą poczuć choć przez moment dreszcz na plecach i mrowienie między nogami. O tym kim jest Alicja96 przekonywałem, się przez kolejne tygodnie, gdy od czasu do czasu, a później z coraz większą intensywnością pisaliśmy do siebie. Jak się okazało, mieszkała ona zaledwie kilka kilometrów ode mnie. Po nieudanych przygodach z Tinderem, byłem z dystansem nastawiony do internetowych znajomości i współczesnych kobiet. Dodatkowo Alicja zaznaczyła w jednej z początkowych rozmów, że od roku ma chłopaka, z którym jest szczęśliwa. Tak więc nasza znajomość miała czysto koleżeński charakter, ocenialiśmy swoje opowiadania, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami i punktem widzenia na sprawy erotyki, z męskiego i kobiecego punktu widzenia. Odpowiadało mi to.
Wszystko zmieniło się gdy poprosiła mnie o przesłanie mojego zdjęcia i zaproponowała przesłanie swojego. Pisała, że jest po prostu ciekawa jak wyglądam. Nie wiedziałem jak postąpić. Z jednej strony sama o sobie mówiła, że jest atrakcyjną dziewczyną i gdyby tak istotnie się okazało byłby to dla mnie problem, bo przecież ma chłopaka. Problem byłby zapewne jeszcze większy gdybym to ja jej się spodobał. W niektórych rozmowach, między słowami wyczytywałem, że jej związek nie jest do końca tak udany jak mi go przedstawiała. Jeśli jednak okazałaby brzydka, to też niedobrze. Gdyby tak było, nie proponowałaby wymiany zdjęć, jednak mimo takiego toku rozumowania, które wydawało się całkiem logiczne, nie spodziewałem się mimo wszystko na tej stronie młodej, atrakcyjnej kobiety (chyba, że z trójką dzieci i czwartym w drodze, ale Alicja twierdziła, że jest na to jeszcze za młoda). Z drugiej strony rozmowa z nieznajomym zawsze ma w sobie jakiś dreszczyk tajemniczości, a wysyłając mi zdjęcia pozbawiała go nas. Trudno, raz się żyje. No i się zaczęło... Jak wyglądała, opiszę to później, w każdym razie od tego momentu pisaliśmy ze sobą jeszcze więcej, zdecydowanie za dużo... i rozmawialiśmy na bardzo osobiste tematy. Nasza więź była coraz silniejsza, a mój pociąg do Alicji z każdym dniem wzrastał. W końcu od ponad roku nie byłem z kobietą. Na zdjęciach wyglądała bardzo pociągająco, potrafiliśmy znaleźć wspólny język w wielu kwestiach, lubiłem jej poczucie humoru i niebanalne spojrzenie na świat. Raz nawet odwiedziłem ją w pracy. Prowadziła taką małą galerię, z obrazami, starymi drewnianymi meblami, pięknie obramowanymi lustrami, w której pachniało wspomnieniami, tajemniczością i kurzem. Polubiłem ten zapach, jednak zabroniła mi ją odwiedzać, mówiła że to tylko wszystko komplikuje. Kilkukrotnie rozmawialiśmy przez telefon, miała miły, ciepły, delikatny głos. Jedna rzecz tylko nie pasowała w tej układance. Jej facet. Był tam i nie chciał się posunąć na bok. Zrobić miejsca dla mnie. Często wyjeżdżał w delegację i widywali się z Alicją nierzadko raz na kilka tygodni. Nieustannie mówiła mi, za każdym razem nie pytana, że bardzo go kocha. Czułem, że brakuje jej seksu. Obraz ten wyłaniał się z opowiadań jakie zamieszczała, które z każdym tygodniem stawały coraz ostrzejsze i przesycone momentami wręcz pornografią. Z czasem... nasze rozmowy zaczęły być nią przesycone. Potem doszły zdjęcia. Jedne grzeczne, drugie lekko erotyczne, a jeszcze inne wręcz wulgarne. Tak... widziałem jej piersi, cipkę, tyłek. Widziałem wszystko to co tak bardzo pragnąłem dostać na żywo... a przecież wciąż miała faceta, a ja miałem coraz większe wyrzuty sumienia. Miałem też nieprzespane noce, w których spocony i rozpalony do granic możliwości rzucałem się z boku na bok, pragnąc jej w swojej niemocy. Wariowałem. Po raz pierwszy w życiu byłem prawdziwie zakochany... w kobiecie która była dla mnie nieosiągalna. Pożądałem ją każdym kawałkiem ciała, myślałem o niej rano, w południe i wieczorem. Tylko sen dawał ukojenie, tyle, że on coraz rzadziej przychodził... a i w snach mnie odwiedzała.
Gdy byłem już na granicy seksualnego i nie tylko obłędu (widząc dziuplę w drzewie byłem gotów wsadzić tam kutasa żeby sobie chociaż na chwilę ulżyć) zadzwoniła mówiąc: Kończę za godzinę, przyjedź do mnie do pracy, czekam na ciebie – po czym rozłączyła się nie czekając na odpowiedź. Poczułem jakby uderzył mnie piorun. Po chwili przyszedł sms od Alicji „Chodź do mnie. Dziś chce być twoja. Tylko dziś. Złap mnie. Chodź i bądź ze mną. Klęknij u moich stóp. Wykąpmy się w grzechu. Marzę o Tobie we mnie. Odrzuć wszystko i chodź. Dotknij mnie. Pozbaw mnie skrupułów. Postaw mój świat na głowie. Chce poczuć dziś miłość. Klęknij... dotknij...”. Byłem podekscytowany jak przed zjazdem w dół na największej kolejce górskiej, serce biło mi jak oszalałe. Moralność odłożyłem na bok. Za intymne chwile spędzone z Alicją byłem gotów smażyć się w garze ze smołą do końca świata i jeden dzień dłużej, do chwili gdy anielskie trąby zagrają, dobro ostatecznie pokona diabelskie siły i nawet taki grzesznik jak ja poczuje miłosierdzie boże... Szybko wziąłem prysznic, ubrałem się, wyperfumowałem po czym wsiadłem w samochód i wcisnąłem pedał gazu do samej podłogi.
Gdy dojechałem na miejsce, był już zmrok. Światło w sklepie Alicji, tylko nieśmiało paliło się w kącie. Zadzwonił telefon „Wejdź. Klucz jest w drzwiach. Zamknij. Jestem w tej mniejszej salce. Pospiesz się, nie wytrzymam dłużej”. Wszedłem, trzęsącymi się z podniecenia rękami zamknąłem drzwi na klucz i w półmroku skierowałem kroki ku mniejszemu pomieszczeniu. Było tam mnóstwo drobiazgów, starych figurek, fikuśnych poduszek, przeróżnych wykwintnych sukien, w rogu świeciła się mała lampka z abażurem, która delikatnie oświetlała duży, mosiężny fotel z czerwonym obiciem, na którym siedziała ona. Tak samo piękna jak na zdjęciach, jak w moich snach na jawie, a nawet jeszcze piękniejsza. Miała na sobie spódnicę w kwiaty i luźny sweterek z rozpiętymi do połowy guzikami, tak że jej obfite piersi prawie się z niego wylewały. Widać było skrawek delikatnego, białego materiału od stanika, który ledwie radził sobie z ich rozmiarem, próbując utrzymać je w ryzach. Uśmiechała się do mnie szczerze, patrząc na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczami. Długie, jasne włosy spływały wzdłuż jej twarzy. Była szczęśliwa i podniecona, zagryzła dolną wargę. Usta miała naprawdę spore, uwielbiałem je jak zresztą wszystko czym ją obdarzyła natura. Nie miała praktycznie makijażu, miała śnieżnobiałą cerę, z rudymi piegami, które tylko nadawały jej uroku. Wyglądała jak najelegantsza, najkruchsza porcelana. Chciałem chwycić ją, podnieść i pocałować jednak wyciągnęła nogę i mnie powstrzymała. - Stój. Niech ta chwila trwa. Rozbierz się. Chcę się na Ciebie napatrzeć. Nie myślałem, robiłem to co chciała, w parę sekund zrzuciłem ubranie, łącznie z bokserkami, przez chwilę chciałem ich nie zdejmować, lecz mój penis nabrzmiały i twardy jak skała domagał się uwolnienia. Serce chciało wyskoczyć mi z piersi, krew buzowała w żyłach. Alicja patrzyła na mnie i jej wielkie oczy zrobiły się jeszcze większe. Napawała się tym co widzi. Muskularne ramiona, szeroka opalona klatka, umięśniony brzuch i nogi. I mój sterczący, napięty do granic możliwości ogromny kutas. Pragnęła mnie tak samo jak ja jej. - Klęknij – powiedziała zniżając głos. Wykonałem polecenie, choć to ja wolałem dominować w takich sytuacjach. - Wiesz na co mam ochotę. Zrób to. Wyliż ją. Pokaż co potrafisz – podniosła spódnicę pod którą nie miała nic. Byłem zbyt rozpalony by zacząć delikatnie pieścić jej stopy i nogi, zresztą Alicja nie oczekiwała gry wstępnej. Gdy po kilku pocałunkach idąc językiem i ustami wzdłuż jej ud od kolan w górę, natrafiłem na jej muszelkę była tak wilgotna jakby ktoś odkręcił kurek z wodą. Szybko przystąpiłem do pieszczot językiem, łapczywie wylizując ją od góry do dołu i z powrotem. Cipka była wygolona i gładka jak tafla lodu. W przeciwieństwie do niego jednak ciepła, a rozkosz z niej wypływająca była smakiem na który czekałem od tylu miesięcy. Alicja pojękiwała coraz głośniej, jej oddech był coraz szybszy, jej dłonie zaciskały się łapczywie na moich włosach i głowie. Traciła panowanie nad ciałem. Jej biodra to uciekały to przylegały z całej siły do moich warg. Wziąłem w usta łechtaczkę i delikatnie ssałem, a dwa moje palce powędrowały wprost w nią, rozpychając ją rytmicznie. Drugą ręką złapałem mocno za tyłek, żeby nie mogła uciec przed falą gorąca, która nieuchronnie się do niej zbliżała. Kontynuowałem pieszczoty jej cipki ustami i językiem. Lizałem ją jak pierwszego w życiu lizaka. Zachłannie i mocno. Po chwili usłyszałem jej krzyk, jej ciało przeszył dreszcz, palce zacisnęły się na moich ramionach, brzuch napiął się z całą siłą, wygięła kark do tyłu, w spazmach rozkoszy wiły się jej stopy, szukając i nie znajdując oparcia w niczym, rozpaczliwie łapała tlen w płuca, jakby nagle zabrakło w tej małej, zagraconej salce, tego cennego pierwiastka. Po ułamku sekundy eksplodowała, a jej mokre ciało oblała wrząca fala spełnienia. Wypiłem wszystkie soki które uwolniłem z jej ciała, po chwili rozluźniła palce, oddychała mocno i głęboko, prawie sapiąc. Była wykończona, spocona, nie mogła dojść do siebie. Oczy miała zamglone, jakby nie wiedziała gdzie się dokładnie znajduje. Patrzyła na mnie niewyraźnie. Złapała mnie za głowę, przyciągnęła do siebie i pocałowała. Język, który przed momentem rozgrzewał jej cipkę, tańczył teraz w jej ustach. Miała ciepły oddech, miękkie usta, a jej ślina smakowała cudownie. Chwyciłem ją mocno z tyłu za włosy, była cała mokra. Moje dłonie błądziły po jej ciele. Pomiędzy rozżarzonymi udami, pośladkach, plecach, wspaniałym biuście. Przestałem ją całować i zabrałem się za pieszczotę jej wspaniałych, mlecznych piersi z delikatnie różowymi sutkami, które wyciągnęły się w kierunku moich ust, łaknąc zachłanne pieszczot mojego języka. Zerwałem stanik jednym ruchem, materiał był tak subtelny, że była to czysta formalność. Jedną dłonią ugniatałem jej pierś, drugą zachłannie ssałem, a Alicja znów jęczała i przeginała się w pół. Nie chciałem i nie mogłem dłużej czekać. Chwyciłem ją w pół i obróciłem, tak że kolana miała na siedzisku fotela, a łokcie na oparciu z pupą zwróconą w moją stronę. Chwyciłem za twardego, gorącego kutasa, złapałem Alicję za ramiona i delikatnie żeby nie zrobić jej krzywdy, gdyż miała bardzo wrażliwą cipkę i skórę na całym ciele z uwagi na jasną, wręcz bladą karnację, wkładałem jej penisa centymetr po centymetrze. Rozpychał ją na wszystkie strony. Oboje wypuściliśmy powietrze w rozkoszy, gdy mój penis wszedł w nią cały. Zacząłem rytmicznie, z coraz większą intensywnością wchodzić w nią raz za razem. Traciłem kontrolę, chciałem być delikatny, a obudziło się we mnie dzikie zwierzę. Instynkt był silniejszy. Nacierałem od tyłu z ogromną siłą, trzymając ją za biodra, tak że podskakiwała jak leciutka laleczka, sycąc oczy pięknem jej krągłych, jędrnych pośladków i powoli odchodząc od zmysłów. Alicja już nie tłumiła jęków, krzyczała z każdym pchnięciem coraz głośniej, a ja razem z nią. Czułem, że sprawiam jej ból ale i olbrzymią, nieopisaną przyjemność. Mimo to przez zaciśnięte zęby zdołała wydusić z siebie jeszcze dwa słowa – jeszcze mocniej. Nie musiała prosić dwa razy. Jej pośladki były całe czerwone od moich klapsów, których tak pragnęła. Byłem jak w transie. Dostawałem to na co tyle czekałem. W końcu była moja i tylko moja. Po chwili otworzyły się przede mną bramy nieba, krzyczałem z rozkoszy, tryskając w niej z olbrzymią mocą. Miałem wrażenie, że ten orgazm się nie kończy. Z mojego kutasa wlewałem w nią litry spermy. Moja... W końcu... Nie było już w mojej głowie miejsca na myśli. Wszystko topiło się w rozkoszy. Byłem zawieszony pośrodku, między przeszłością i przyszłością. Trwałem w absolutnie błogiej teraźniejszości. Chwilo trwaj...
Przytuliłem z zamkniętymi oczami Alicję do siebie, która pocałowała mnie w usta i zapadliśmy w sen, po zerwaniu jabłka z drzewa poznania dobra i zła, mając nadzieję nigdy już się nie obudzić...
PS Przepraszam wszystkie samotne matki, 16-letnich urwisów, 30-letnich prawiczków i kogokolwiek kto poczuł się urażony. Jestem w pewnym sensie jednym z was i wszystkimi jednocześnie :)