Pomiędzy dwiema

9 lutego 2019

Szacowany czas lektury: 18 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Kiedy wydarzyła się ta historia, miałem wspaniałą dziewczynę. Niczego mi w niej nie brakowało, oprócz jednego – miała niewielkie piersi. Były co prawda bardzo kształtne; moja dziewczyna codziennie nosiła biustonosz, nawet jeśli nie wychodziła z domu, więc kiedy zdejmowała go na noc, jej piersi nie opadały, lecz stały, a ich czubki wznosiły się nawet ku górze. Miały jednak niewielki rozmiar. Mimo to uwielbiałem na nie patrzeć.

Pewnego dnia Ania, moja dziewczyna, wyszła z kąpieli owinięta dwoma ręcznikami – jeden na głowie, drugi powyżej piersi. Nic nadzwyczajnego, bardzo często chodziła tak po mieszkaniu. Zwykle czekałem, aż przebierze się w koszulę nocną, i dopiero wtedy się kochaliśmy. Tym razem jednak nie wytrzymałem. Poprosiłem, żeby zrzuciła z siebie wszystko, co ma na sobie. Posłuchała.

Najpierw pozbyła się tego ręcznika, którym zasłonięte miała ciało, jakby rozwijała drogocenny pergamin kryjący sekretne pismo. Śledziłem to pismo wzrokiem, podczas gdy ona zbliżała się do mnie, stawiając stopę za stopą, kołysząc pełnymi biodrami. Jednocześnie rękami wzniesionymi do góry odwijała drugi ręcznik, ten, w którym, niby w egipskim nakryciu głowy, schowane miała włosy. Splecione kosmyki rozwijały się spiralnie. Kiedy Ania zbliżyła się do mnie na odległość dłoni, mogłem badać to hieroglificzne pismo, na które składały się dwie niewielkie piramidy, już nie tylko wzrokiem, ale też dotykiem. Chodziłem po nich w dół i górę, jak zaprzęgnięty do pracy niewolnik. Siedziałem na skraju łóżka, a ona stała przede mną, wzniosła, smukła, i przyciskała mnie do swoich piersi. Tak więc nie tylko błądziłem po nich dłońmi, lecz także je całowałem, a wtedy przestawały mi być piramidami, a stawały się dwoma słodkimi owocami. Obierałem je zębami ze skórki, wgryzałem się w ich soczysty miąższ, a ona odczuwała coraz większe pragnienie. Więc przestawała być już piramidą, przestawała być drzewem owocowym, kładła się na mnie i stawała się nurtem Nilu, w którym płynąłem, w którym przewracałem się z pleców na brzuch i poruszałem nogami w rytmie delfina, aż w końcu wypływałem razem z nią na pełne morze...

Jednak kiedy leżałem potem obok niej, kiedy łapałem oddech po zanurzeniu się w jej wody, czułem, że chciałbym jeszcze raz wrócić do tych soczystych owoców, którymi wabiła mnie, zanim rzuciłem się w jej ciało. Zaraz po tym, jak poczułem, że jestem gotowy do ponownej erekcji i ponownego wytrysku, zapragnąłem wstać i wejść na nią, posuwając się ku górze, a nigdy wcześniej tego nie próbowałem. Usiadłem więc na wysokości jej piersi, tych jeszcze chwilę temu soczystych owoców, i ułożyłem się między nimi, lecz nie otrzymałem tego, czego się spodziewałem. Zamiast jędrnego miąższu wyczułem tylko twardość mostka. Jej jeszcze chwilę temu kształtne piersi zmieniły się w dwie płaskie równiny. Próbowałem coś na to poradzić, prosząc, by podniosła się trochę do góry, by oparła poduszkę o ramę łóżka i na niej, półsiedząc, oparła swoje plecy. Jej piersi zrobiły się odrobinę bardziej wypukłe, ale, niestety, dalej było mi twardo, a i ona nie wydawała się odczuwać zbytniej przyjemności z tych usilnych pieszczot. Sięgnąłem więc po ostatnią deskę ratunku, czyli żel intymny, który stał zawsze wieczorem przy naszym łóżku. Nałożenie tej oleistej substancji na jej piersi przyniosło nam trochę przyjemności. Ja jednak nie chciałem smarować ich lubrykantem, lecz swoją spermą Niestety, ślizgałem się tylko po jej naoliwionym mostku bez szans na mocną erekcję, a tym bardziej na ejakulację. Po kolejnych bezsilnych ruchach zszedłem więc z niej, położyłem się obok i pocałowałem Anię w czoło.

– Przepraszam, że są takie małe… – powiedziała.

– Nie szkodzi, są piękne. Wolę twoje niewielkie, ale kształtne piersi, niż takie, które rozlewają się na wszystkie strony. Pomyśl sobie, że za dziesięć, dwadzieścia lat, kiedy tym, które paradują teraz z wielkim biustem, cycki będą opadać jak worki na dół, twoje piersi nadal będą wspaniałe.

– Dziękuję – uśmiechnęła się do mnie, wyczułem w niej jednak powątpiewanie. Musiała wiedzieć, że powiedziałem jej tylko część prawdy, że moje wyrzeczenie się większych piersi ma w sobie coś resentymentu.

Kochałem i nadal kocham swoją dziewczynę, kochałem i kocham jej piersi. Akceptowałem ją w pełni taką, jaka była, a przynajmniej się starałem. Na tym w końcu chyba polega miłość. Jednocześnie jednak czułem w sobie pożądanie w kierunku tego, czego nie mam. Czy to też nie jest, jeżeli nie miłość, to przynajmniej pragnienie, a więc wstęp do miłości? Myślałem o tym wszystkim z otwartymi oczami, kiedy Ania już spała obok mnie, i sam nie wiedziałem, czy poddać się fantazji o stosunku międzypiersiowym, czy zadowolić się tym, co mam, a miałem i tak wiele.

W końcu, podczas tych łechczących pożądanie rozmyślań, zasnąłem i zanurzyłem się w rozległe przestrzenie erotycznych snów. Zwykle kiedy kochałem się wieczorem z dziewczyną, nie miałem potem wybujałych marzeń, bo zaspokajałem swoje żądze na jawie i nocy nie zostawało już nic do dodania. Jednak tym razem było inaczej. Śniłem oczywiście o kobiecych piersiach. O wielu kobiecych piersiach. Przechodziły z jednych w drugie. Z małych, poprzez średnie, w duże; z jędrnych, twardych, w miękkie, puszyste; z takich o niewielkich sutkach w takie o sutkach sporych, otoczonych dużymi kręgami, a i te różniły się kolorem, od czerwonego, przez różowy, po brunatny. Śniły mi się piersi śnieżnobiałe i opalone piersi naturystek.

Obudziłem się z tego snu piętnaście minut przed dzwonkiem budzika. Miałem erekcję, jak co rano, kiedy budzę się przy dziewczynie, tym razem była jednak o wiele mocniejsza, domagała się natychmiastowego zaspokojenia. Ale na to nie było już czasu. Przyszedł poniedziałek, oboje musieliśmy wrócić do swoich prac. Pospiesznie zjadłem więc miseczkę płatków z mlekiem, odbyłem poranną toaletę i wyruszyłem do pracy, z unoszącą się za mną cały czas mgiełką dopiero co minionego snu. I sam już nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć, nie wiedziałem, które piersi mi się podobają, skoro podobały mi się wszystkie. Wszystkie z tych, które zjawiły mi się we śnie, łaskotały swoimi sutkami moje strefy erogenne i naprawdę nie wiedziałem, czy zostawać mam przy tych, które kocham, które czekają na mnie każdego wieczoru w ciepłym łóżku, czy też rozglądać się za jakimiś innymi, które pomogłyby mi urzeczywistnić fantazję o poruszaniu się między ściśniętymi bliźniaczkami partnerki.

Pracowałem wtedy w osiedlowej restauracji jako pomocnik kucharza. Była to moja pierwsza praca, do której przyjęto mnie, bo przyjmowano każdego, nie wymagano szczególnych kwalifikacji. Ja zaś, ponieważ rozpocząłem samodzielne życie w jednym mieszkaniu z dziewczyną, potrzebowałem załatwić sobie zajęcie na już, które zapewniłoby mi szybką wypłatę. Ofert w wystudiowanym przeze mnie zawodzie niestety nie znalazłem. W pewnym sensie żal mi było, że lata nauki poszły na marne i teraz wykonuję zajęcie niezwiązane z wykształceniem. Jednak z drugiej strony cieszyłem się, bo czasami szczerze nienawidziłem ślęczeć nad książkami z dziedziny, która w gruncie rzeczy średnio mnie interesowała i kompletnie nie widziałem się w niej w przyszłości. Rzeczywistość zdecydowała więc za mnie. Nie było z tej pracy jakichś kokosów, ale moja pensja razem z zarobkami dziewczyny pozwalała nam na podstawowe potrzeby – opłacenie mieszkania, jedzenie i inne drobne wydatki.

Przed pracą musiałem się zawsze przebrać w szatni w strój służbowy – obuwie pracownicze, koszulkę, czapkę z logo restauracji, fartuch. Szatnia nie była podzielona na damską i męską część. Szafki pracownic i pracowników losowo się przeplatały, co sprawiało, że przed i po pracy nieuchronnie musiało dochodzić do konfrontacji bokserek i biustonoszy. Niektóre kelnerki nie przejmowały się tym zupełnie. Bez skrępowania zmieniały bluzki i spodnie przy kolegach. Inne z kolei chowały się gdzieś w kącie, żeby nie skupiać na sobie ukradkowych spojrzeń. Ilu już menedżerów przewinęło się przez tą restaurację, którzy byli natarczywi wobec kelnerek... Nie inaczej było z kucharzami. Żadne wyjęcie z chłodni podłużnego warzywa w rodzaju cukinii, czy ogórka, nie mogło się obejść bez dwuznacznych komentarzy w kierunku nielicznych dziewczyn pracujących na kuchni. Poklepywanie kelnerek po tyłkach, obmacywanie ich piersi, wszystko to było na porządku dziennym. Faceci, którzy uskuteczniali takie zachowania, wydawali mi się żałośni. Widziałem w nich impotentów, którzy z niedoborów w swoim życiu erotycznym, muszą się uciekać do tego typu zagrywek, które koleżanki z pracy znosiły z zaciśniętymi zębami. Żal mi było tych niewyżytych samców. Jednak tego dnia, kiedy po przepełnionym pożądaniem śnie, otworzyłem drzwi do szatni i zobaczyłem przy jednej z szafek na wpół roznegliżowaną Emilię, jedną z najbardziej ponętnych kelnerek, sam miałem ochotę się o nią otrzeć.

Emilia nie dość, że posiadała obfite, bujne kształty, była w dodatku niepoprawną kokietką. Kiedy przychodziła na kuchnię składać zamówienia, zawsze, jakby przypadkiem, muskała dłonią kucharza i niezmiennie słodkim głosem prosiła o wybrane przez gości dania. Sprawiało to, że wybaczano jej wszystkie pomyłki, a w dodatku nikt nie odważał się na dwuznaczne uwagi w jej kierunku, bo, jak wiadomo, mężczyźni boją się pewnych siebie kobiet.

Emilia była przepełniona seksapilem. I była posiadaczką najbardziej obfitych piersi w tym lokalu. Piersi, które zawsze nieco odsłaniała, rozpinając o jeden guzik więcej, niż wymagał tego przepisowy strój. Nikt się jednak tego nie czepiał. Wtedy, kiedy otworzyłem drzwi szatni, i zobaczyłem ją, była ubrana tylko w koronkowy, błękitny biustonosz i równie błękitne stringi, komplet, który komponował się doskonale z jej długimi, blond włosami. W pracy musiała je wiązać w kitę, żeby kosmyki nie wpadały do jedzenia, teraz jednak miała je rozpuszczone, i uniesionymi rękami próbowała je okiełznać. To wszystko zobaczyłem zaledwie w mgnieniu sekundy, bo kiedy wszedłem do szatni, od razu na mnie spojrzała, ale nie speszyła się, tylko z uśmiechem pozdrowiła mnie i zajęła się dalej sobą. Ja tymczasem wycofałem się wstydliwie do swojej szafki, onieśmielony jej pewnością siebie. Jednocześnie starałem się na nią nie zerkać, żeby nie dać się przyłapać na podglądaniu, jak i zerkałem na nią cały czas, bo nie dało się od niej oderwać wzroku. Ależ ona miała piersi... Zakryte były oczywiście biustonoszem, aż zanadto seksownym jak na tą pracę. Z drugiej strony, to właśnie dzięki niemu zdobywała pokaźne napiwki. Jej piersi były jak dwie kopuły. Wyrastały nagle z płaskiego, umięśnionego brzucha, a potem przechodziły gładko w obojczyki i szyję. Emilia była przy tym niska i zagadką pozostawało dla mnie, jak takie niepozorne ciało jest w stanie utrzymać takie obfite piersi. Teraz zakryte były bielizną, ale to tylko podsycało moje zainteresowanie. Zastanawiałem się, co kryją pod spodem miseczki biustonosza. Czy gdybym uwolnił od nich Emilię, jej piersi rozlałyby się na wszystkie kierunki, czy też pozostałyby na miejscu, dumnie stojąc? Czy sutki tych bliźniaczek są drobne, czy raczej o dużej średnicy, czy ich kolor jest bladoróżowy, czy też intensywnie brązowy? Może Emilia mogłaby spełnić moje pragnienie o ocieraniu się między dwoma, ściśniętymi blisko owocami piersi, i obfitym, poprzedzonym obustronnymi stękami wytrysku na nie w spazmach rozkoszy? Może. Jednak gdy ubierała się obok mnie, nie odważyłem się powiedzieć jej nic poza tym nieśmiałym cześć, jakie rzuciłem na wejście.

Kiedy Emilia, przebrana w strój kelnerki, wyszła już na salę, miałem poczucie zmarnowanej szansy. Byłem niepewny, co robić. W końcu spełnienie pragnień , o jakich myślałem cały dzień, wiązało się ze zdradą dziewczyny, którą przecież kochałem. Miałem więc materiał do rozważań na całą, ośmiogodzinną zmianę, a ponieważ zaczęliśmy z Emilią tego dnia pracę o tej samej godzinie, wiedziałem, że zakończymy również o tej samej porze, będę więc miał powtórną szansę. Nie wyobrażałem sobie nawet, jak mógłbym do niej zagadać. Próbować okrężną drogą, zaprosić ją na jakąś kawę, do kina? To mogło się wiązać z prawie stuprocentowym odrzuceniem. Musi dostawać mnóstwo takich propozycji. Może więc spróbować bezpośrednio? Przyciągnąć ją do siebie i powiedzieć: „Chciałbym się z tobą pieprzyć”? Wtedy stałbym się jednym z tych mało wyrafinowanych samców z mojej restauracji. I czy ryzykować to wszystko, co mam, dla tego jednego, nieziszczonego pragnienia, które jest ułamkiem tego, czego nie mam, ale co teraz, co wczorajszym wieczorze i po nocnych, intensywnych snach, urasta do ogromnych rozmiarów?

O tym wszystkim nie mogłem przestać myśleć w czasie pracy. Byłem tego dnia wyjątkowo mało skoncentrowany. Nazwy potraw myliły mi się ze sobą, łączyłem niewłaściwe składniki. Kiedy wyszła już któraś pomyłka z rzędu, menedżer podszedł do mnie zagniewany i spytał co się dzisiaj ze mną dzieje. „Nie możesz tak marnować produktów!” – wykrzyknął. Wtem na kuchnię wbiegła Emilia i zawołała: „Przepraszam, to moja pomyłka!” A więc byłem uratowany. Więc ta ostatnia, wykraczająca poza granice tolerancji pomyłka nie była jednak moim błędem, zrobiłem odpowiednią potrawę, to Emilia źle ją nabiła. Podeszła do stanowiska na którym stałem wraz ze zdenerwowanym menedżerem, jedną rękę oparła o moje plecy, drugą o jego, zrobiła słodkie oczy, zamrugała i spoglądając w górę, bo, jak już wspomniałem, była dość niska, spytała: „Zrobisz jeszcze jedną?” Oczywiście, co miałem innego zrobić. Dla ciebie zawsze, chciało się odpowiedzieć, ale nie odpowiedziałem nic, tylko pokiwałem głową, bo obok stał wyraźnie zniecierpliwiony menedżer, który jednak jakoś dał się udobruchać przez Emilię i odszedł do swojego biura.

Ta pomyłka była decydująca. Bo kiedy Emilia oparła swoją dłoń o moje zestresowane, spięte plecy, wiedziałem już, co zrobię. Zapomniałem o swojej dziewczynie, odpędzałem od siebie myśli o niej, w głowie miałem tylko Emilię i jej piersi. Nie wiedziałem jak to zrobię, ale wiedziałem że to zrobię. Muszę, myślałem, muszę się dostać do wnętrza tego, co skrywa jej bielizna i znaleźć tam to, czego nie daje mi moja, och, przestań wreszcie o niej myśleć.

Kiedy skończyła się zmiana i wszedłem do szatni, gotowy do działania, jakiegokolwiek, spodziewałem się, że ją zastanę. Ale szatnia była pusta. Pewnie przelicza jeszcze w biurze pieniądze, pomyślałem, i oddziela utarg restauracji od napiwków. Postanowiłem więc czekać. Nie przebierałem się. Zdjąłem tylko koszulkę i czekałem z nagim torsem, aż zjawi się Emilia. Nie był to tors szczególnie imponujący. Ale nie był też mizerny. Spróbowałem poruszać mięśniami piersiowymi. Coś tam jeszcze drgało. Dawno już nie myślałem o tym, czy podobam się kobietom. Podobałem się swojej dziewczynie i to mi wystarczało. Aż nagle przestało. Ciekawe, czy będę w stanie wzbudzić w Emilii pożądanie... Do dzisiaj nie wiem, na jakiej zasadzie działa kobiecy popęd. Czy jest w stanie ponieść się chwili ze średnio przystojnym, ledwie znajomym mężczyzną? Nie myśl o tym, powiedziałem do siebie w duchu, po prostu działaj. Oderwanie się od tych myśli ułatwiło mi to, że nagle drzwi się otworzyły i weszła przez nie Emilia. Włosy zdążyła już rozpuścić, okrywały jej ramiona i opadały na piersi, jak złocisty, rzęsisty deszcz.

– Jak tam dzisiaj z napiwkami? – spróbowałem zagadać. Nienawidziłem small talków...

– A, powiem ci, że jak na poniedziałek, to całkiem w porządku.

– Ale pewnie nie tyle co w weekend, prawda?

– Nie, to się nawet nie ma co równać.

Idioto, myślę, tak jej nigdy nie poderwiesz.

Dlatego podchodzę do niej, kiedy rozpina koszulę i sam nie wiedząc, co robię, obiema rękami przyciskam ją do szafki.

– Nie wiem, co tym pomyślisz, ale mam to gdzieś – wypowiadam jak najszybciej te słowa. – Kocham cię, pragnę cię, pożądam cię całym sobą. Nawet nie wiesz, co ze mną wyrabiasz, kiedy przychodzisz na kuchnię i kokietujesz mnie. Gdybyś tego nie robiła, nigdy bym się nie odważył na to, co wyprawiam teraz – mocniej ściskam jej boki. – Powiem ci jedno, chcę się z tobą kochać, chcę cię kochać, jeśli ty też chcesz, to zróbmy to. Tutaj, gdziekolwiek, jedźmy do ciebie, do jakiegoś hotelu. A jeśli nie chcesz, nigdy więcej nie przychodź i nie dotykaj mnie, nie głaszcz po plecach, rozumiesz?

Na chwilę zalega między nami głucha, pełna napięcia cisza, po czym Emilia, nie otwierając nawet swoich karminowych ust, bo cały czas ma je otwarte, tak samo jak szeroko otwarte ma szafirowe oczy, odpowiada:

– Chodźmy się pieprzyć.

A więc to ona powiedziała to, co wprost powiedzieć bałem się ja.

– Chodźmy, to znaczy gdzie?

– Nie wiem, byle nie tutaj...

– Dlaczego nie tutaj? – odbijam piłeczkę, sunąc dłonią wzdłuż ciała, które odsłania rozpięta koszula. Czuję się coraz bardziej pewny siebie.

– Nie wiem, mógłby nas ktoś zobaczyć, usłyszeć.

– Nikt nas nie zobaczy, jeśli zamkniemy za sobą drzwi – mówię, jedną dłonią przyciskając ją do siebie, a drugą sięgając do zamka i przekręcając w nich klucz – i nikt nas nie usłyszy, jeśli będziemy cicho.

Nie pozwoliłem jej na kolejną odpowiedź, bo zakneblowałem jej usta swoim językiem. Wsunąłem go gładko do tego przedsionka rozkoszy i spijałem ślinę z jej pełnych, wydatnych warg, które musiały zostawiać ślady szminki na moich, ale z zamkniętymi oczami nie widziałem tego, więc było mi to obojętne. I wiedziałem już dokładnie, co chcę zrobić. Chcę znaleźć ekstazę między jej piersiami, między tymi bujnymi piersiami, które właśnie wyłuskuję z łupin bielizny i odsłaniają się przede mną w całej okazałości. Są to dokładnie takie piersi, które mogą mi dać to, czego chcę. Ale zanim to dostanę, muszę je o to najpierw ładnie poprosić. Nie słowami oczywiście, tylko pieszczotami. W tym momencie muszą to być pieszczoty gwałtowne. Zaczynam więc od ześlizgnięcia się ustami z jej ust, po brodzie i smukłej szyi, na klatkę piersiową. Staram się zagarnąć jednym pocałunkiem jak najwięcej, pokryć jak największą powierzchnię jej szyi swoimi wargami i dopieścić ją językiem przesuwanym w górę i w dół. Ześlizguję się tak powoli, ale intensywnie, aż w końcu docieram do tego miejsca, gdzie zaczyna się wzniesienie piersi, a moje ręce, które przesuwały się w górę, też spotykają się z nimi, więc teraz od góry pokrywam owoce jej piersi złaknionymi pocałunkami, a od dołu pieszczę je dłońmi, aż w końcu moje palce i wargi spotykają się na szczycie sutka, którego na zmianę liżę, muskam, ssę, obracam w palcach, a później całuję jedną pierś, a ściskam drugą, po czym po chwili następuje zamiana i ściskam pierwszą, a całuję drugą. Pokrywam centymetr po centymetrze te wspaniałe kopuły, zagarniam je dla siebie. A kiedy słyszę jej coraz gwałtowniejsze oddechy i coraz głębsze westchnienia, czuję, że jest już gotowa, aby zgodzić się o to, o co ją poproszę, więc całując wciąż jedną z jej piersi, przesuwam jej przyciśnięte do szafki ciało w dół, a ona nie opiera mi się, choć nie wie, co chcę zrobić. Przesuwam jej ciało w dół, jej nogi się uginają, aż w końcu Emilia kuca w pozycji, w której jej piersi są na wysokości mojego krocza. Wtedy na chwilę zdejmuję z niej dłonie, tylko na tą chwilę, w której rozpinam pasek, a ona już chyba wie, co chcę zrobić, bo rozpina mi rozporek, przesuwając palcami po stojącym już od dobrej chwili członku, a potem jeszcze raz przesuwa po nim palcami, tym razem zsuwając na wysokość kolan moje bokserki, i teraz już sama przyciska mojego penisa do swoich piersi, chwyta go między oba dorodne owoce o jędrnych skórkach, po czym ściska dłońmi swój biust po to, by jak najszczelniej chwycić weń moją męskość, a ja czuję wtedy właśnie taką miękkość, o jaką mi chodziło, jej piersi są spocone, wilgotne, więc nie potrzeba nam żadnego lubrykantu, po prostu przesuwam się między nimi w górę i w dół, opierając dłonie o szafkę powyżej jej głowy, a ona ściska swoimi dłońmi obie piersi i zamyka w nich mojego członka zupełnie tak, jakby wpuściła go do swojej pochwy, tyle że teraz widzę, jak żołądź to chowa się, to wyskakuje z jej łapczywego uścisku. I kiedy oboje jęczymy z zachwytu, wiemy już, że dobrze na siebie trafiliśmy. Ja mam niezaspokojony, nieuświadomiony wcześniej fetysz piersi, a ona najwyraźniej na tych swoich nadzwyczajnie rozwiniętych piersiach ma nadzwyczajnie rozwinięte strefy erogenne, bo jęczy tak jak moja, kiedy robię jej minetkę (przestań o niej w końcu myśleć), jęczy i jęczy tak, że kto miał nas usłyszeć, ten już usłyszał, ale w tym uniesieniu między jej piersiami jest to nieważne, zwłaszcza wtedy kiedy czuję, jak mój członek przesuwa się między jej piersiami i nie ma temu końca. Jest cały czas twardy, napięty, i przesuwa się nie tylko on, ale w górę i w dół sunie cały mój tułów, na przemian kucam i prostuję się, i przy tych energicznych ruchach czuję, jak poniżej jąder, z pulsującego, zaognionego punktu, emanuje siła, która rozchodzi się po całym moim ciele i sprawia, że chcę zażarcie, agresywnie zaspokoić swoje żądze między tymi piersiami, więc już nie przesuwam swojego członka między nimi, ale wręcz szuram nim i czuję, jak napełnia się tym, czym ma trysnąć, i w końcu tryska obfitą spermą na jej twarz i na jej piersi, och, dokładnie tak jak tego chciałem, część spermy strzela w górę, część wylewa się na boki i spływa wzdłuż mojego wciąż uniesionego i twardego członka na zbocza jej piersi, wylewa się jak lawa wulkaniczna, a ja dotykam tą ciepłą, lepką substancję i rozsmarowuję ją po jej piersiach, jakbym nakładał na nie balsam, olejek do opalania, i czujemy oboje tą intensywną woń, widzę, jak jej napalone piersi o sterczących sutkach pokrywają się białą mazią, a na koniec nabieram jej trochę na palec i daję Emilii do polizania, och, robi to tak sugestywnie, jakby zlizywała nasienie z rozładowanego członka, więc daję jej zrobić i to, ustawiam swojego penisa na wysokości jej ust, a ona spija z niego te resztki spermy, które zostały na jego końcu, ale zaraz, robi nie tylko to, nie kończy na oblizywaniu żołędzi, bierze go do ust całego i mimo że nie mam już siły ponownie stanąć, czuję jeszcze ostatnią przyjemność, coś w rodzaju ulgi i dopełnienia po tym ostrym szuraniu pomiędzy jej ociekającymi seksem piersiami. W końcu, z wyraźnym cmoknięciem Emilia wyjmuje z ust mojego zmęczonego członka, na którym nabrzmiały żyły, i mówi:

– Zróbmy to kiedyś jeszcze raz...

Nie mogłem usłyszeć nic lepszego. Ubraliśmy się oboje i wyszliśmy razem z szatni, a na jej piersiach wciąż unosił się zapach nasienia,

Od tej pory spotykamy się regularnie na nasze sesje. Robimy to zawsze po pracy, już nie w szatni, a u niej w domu. Ani tłumaczę zawsze, że biorę nadgodziny. I tak jak podczas naszych spotkań znajduję się pomiędzy dwiema bliźniaczymi piersiami, tak rozdarty jestem między dwiema kobietami, Anią i Emilią, i moje obecne życie erotyczne przypomina stosunek międzypiersiowy, ocieranie się o dwie, miękkie półkule, znajdowanie rozkoszy między dwiema kobietami, które obie kocham tak samo...

Ten tekst odnotował 14,806 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 6.39/10 (21 głosy oddane)

Komentarze (3)

+1
0
Intensywne emocjonalnie opowiadanie. Niemalże obsesyjne dążenie bohatera do celu ukazane bardzo wiarygodnie. Świetne porównania! Nie ma co ukrywać, podobało mi się i dlatego pozwalam sobie na garść uwag 🙂 :

pragnień , o jakich


Spacja wcisnęła się przed przecinek.

stanowiska[,] na którym stałem
Nie wiedziałem[,] jak to zrobię, ale wiedziałem[,] że to zrobię


Chyba przecinków zabrakło.

Często rozpoczynasz zdania od „ale”, tylko że ten wyraz nie lubi rozpoczynać zdania. Zwróć na to w przyszłości uwagę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Bardziej wyschłam niż zwilgotniałam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
kwestia dyskusji, ale wyjątkowe podejście do kobiet eh.. w sensie negatywnym. To jest chyba to co razie. Postać pozytywna a fałszywa,
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.