Pół żartem
16 listopada 2012
Szacowany czas lektury: 19 min
Nie dla wszystkich, nie dla tych, co nie czują takich klimatów.
Zemsta
Nic nie mówi. Nie komentuje, nie wyśmiewa, nie drwi. Tylko patrzy w dal. Milcząco akceptuje taki stan rzeczy, chociaż od dwóch miesięcy najlepszym przyjacielem jej ciała jest mój język. Mam czterdzieści sześć lat, mam prawo mieć kłopoty, ale wcale tego nie czuję. Coś stało się i zaszło tak daleko, że nie mogę jej zerżnąć jak swojej, chociaż to od dawna moja żona. Jest podniecająca w ten szczególny sposób, dojrzała, atrakcyjna i delikatna kobieta wzbudzająca zainteresowanie zarówno młodzieńców, rówieśników jak i prostackich emerytów, którzy chętnie użyliby jej niedwuznacznej obecności do podbudowania swojej wartości w oczach kolegów. Smukła, lecz o wydatnych krągłościach, ponętna jak owoc, który wisząc zbyt długo na swojej gałęzi nie marszczy się, nie gnije i kurczy, lecz nabiera koloru, soczystości i tej niespotykanej miękkości zwiastującej wyjątkową słodycz, gdy masz wrażenie, że teraz jest najlepszy moment, by go zerwać, że za niedługo będzie za późno.
Ostatnie nasze dokonania to doskonałe początki, napięta, przyjemnie skręcająca wnętrzności atmosfera, jej i moja gotowość, rozbieram ją i... zwis. Stawiam go na siłę, wchodzę w jej gorącą śliskość, oszałamia mnie, tracę kontrolę, minuta i po wszystkim. Wstyd, przepraszam. Pogrąża mnie jej czuły uśmiech, nieobecne spojrzenie i właśnie przypomniane zakupy, które trzeba rozstawić w kuchni. Nic się nie stało. Kiedy indziej w obawie przed porażką zaspokajam jej dziurki językiem i palcami, z obu stron. Drży z rozkoszy, wije się i jęczy, aż do przyjemnie wilgotnego końca, ale ja, zmęczony i oblepiony jej zapachem, nie kończę, chociaż chcę. On wisi. Robię to później w samotności, w łazience, gdy zrelaksowany jakimś filmem dokumentalnym, oczami precyzyjnej wyobraźni bez ceregieli obracam w tyłek uwolnioną z ubłoconych szortów obfitą lecz uroczą reporterkę o ładnej twarzy, która chwilę wcześniej, z pasją i latarką na czole, penetrowała na czworakach zakamarki głębokich chilijskich jaskiń.
Innym razem wracam wieczorem do domu, jest idealnie wysprzątany, pachnący, panuje półmrok, nie widać niczyjej obecności. Ona czeka na mnie na kuchennym blacie, w krótkiej rozpiętej podomce i pończochach, wymuskana, umalowana i gotowa. Otwarta, uśmiechnięta. Czyste piękno. Nie mogę, mała główka nie reaguje. Nic się nie stało, mówi, że odpoczywała.
Całymi dniami przeżywam frustrację. Jestem poniżony, zawiedziony, ośmieszony, złapany w pułapkę miłości, gdzie największą torturą jest jej pełna wyrozumiałości akceptacja. Nie wytrzymam tego, ona pewnie też nie. Przez głowę coraz częściej przelatują mi różne scenariusze, z pewnością sobie kogoś znajdzie. Młodego, muskularnego kochanka, który wydyma ją kilka razy w każdym pomieszczeniu naszego domu, nie zdejmując nawet skarpetek. Wyobrażam sobie tę scenę, gdy jeden lub kilku bezmyślnych młodzieńców, na przykład tych, którzy przesiadując na pobliskim przystanku, bezczelnie wodzą za nią wzrokiem zawsze gdy wsiadamy do samochodu, bez ceregieli posuwa jej płonące z podniecenia, drżące i wypachnione ciało, które wcześniej starannie dla nich przygotowała. Młodzieńcy tłoczą się wokół naszego łóżka, czekając na swoją kolejkę, by zbrukać jedną z jej trzech specjalnie na tę okazję wypięknionych dziur, wspólnie posuwając ją, łapczywie przy tym obmacując subtelne zakamarki jej delikatnego i wrażliwego ciała, szarpiąc piersi, dając coraz to boleśniejsze klapsy, wulgarnymi żartami komentując cechy jej urody, a w szczególności subtelne i wyjątkowe dla każdej kobiety wstydliwe niedoskonałości.
- Teraz ja szmato, wypnij do mnie sranie! - w swej typowej dla dojrzałych kobiet gracji, dostojnie ignorując prostacki język i nie wypuszczając z ust uważnie ssanego akurat kutasa, posłusznie nadstawia się, dłońmi rozchyla zaczerwienione od klapsów pośladki, pośpiesznie rozsmarowując swój własny śluz, by po raz kolejny pozwolić w mało delikatny sposób pozwolić spenetrować swój odbyt, wyjąc przy tym z początkowego bólu szybko zastępowanego przez rozkosz.
Ktoś inny, podtrzymując silną ręką jej delikatną szczękę, bezpardonowo dociska jej głowę spuszczając się głęboko w jej gardle, cudem unika zadławienia, gdy krztusząc się szybko połyka spermę. Kto inny strzela w jej załzawione od głębokiego gardła oczy, by następnie rozsmarować spermę na jej twarzy i we włosach, kompletnie niszcząc dla zabawy starannie przygotowany, wyrafinowany, niezrozumiały dla prostaków makijaż, a następnie poklepać ją po twarzy jak dorodną klacz. Zeszmacona i chętna na poniżenia, swoją bezwarunkową uległością podnosi atmosferę, rozochoceni chłopcy coraz bardziej przesuwają granice jej nietykalności.
- Obwisła stara pizda, ale ma ogień - ktoś żartuje ugniatając jej rozlane piersi i zupełnie nie krępując się jej towarzystwem - obczaj, ten cycek jest mniejszy - słyszy rechot, gdy wieloma dłońmi przerzucana jest jak wijący się z rozkoszy worek kartofli by móc dać się posunąć na trzy baty.
- W cipie rozjebana jesteś kotku, a jeszcze z ciebie cieknie jak chuj... i nie warto by trochę schudnąć jak nasze koleżanki? - śmieje się kto inny ostro posuwając jej cipę od tyłu i tarmosząc drżące od uderzeń wrażliwe na pieszczoty fałdki skóry na jej brzuchu, by po chwili wejść w jej miękkie już po wielokrotnej penetracji zwieracze i stwierdzić, że tutaj jest rzeczywiście jak kurewska dziewica.
- Ach - jęczy ciągnąc ją za włosy i spuszczając się, przy chichocie kompanów - może jednak nie chudnij, masz zajebistą tłustą dupę, akurat do rżnięcia...
Zatracam się w marzeniach i po nieokreślonym czasie spostrzegam zdziwiony, że od dawna mój kutas tak zdecydowanie nie napierał na spodnie. Kontynuuję, to takie w chłodny i zdecydowany sposób podniecające. Moja małżonka jako prawdziwa uległa szmata, zadowolona ze swej uległości zdzira wielokrotnego użytku.
Gdy z zaciśniętymi oczami przeżywa kolejny orgazm, jej wypielęgnowana smukła dłoń z obrączką na palcu zaciska się na czyichś jądrach uderzających rytmicznie w brodę. Po chwili sperma tryska na jej twarz zatykając nos.
- Zostaw ty stara kurwo! - słyszy odepchnięta i natychmiast z obrzydzeniem opluta, gdy delikatnie próbuje dossać kutasa i rozetrzeć nim spermę na swojej twarzy. W końcu, kompletnie zmęczona, po tak długiej przerwie nareszcie usatysfakcjonowana zmasowanym rżnięciem nieokrzesanych osiłków, oblepiona zaschniętym nasieniem, z rozwichrzoną fryzurą i rosnącymi na piersiach, udach i przedramionach drobnymi siniakami, podrapana, z lekko krwawiącym odbytem i błogim uśmiechem rozkoszy na twarzy, z przymkniętymi oczami, jak królowa pozwala dokończyć gryzącemu jej miękkie, zwieńczone twardymi sutkami piersi spóźnialskiemu. Ten spuszcza się w milczeniu w jej wnętrzu, by następnie czule i przeciągle pocałować ją w usta.
- To my spadamy mała, możemy znowu przyjść! - Młodzi znikają, rechocząc i głośno dyskutując o niesamowitej okazji, która właśnie ich spotkała. Pośpiesznie ubierają się na schodach i ganku, a ona wtula się ckliwa w przepełnioną ich potem, brudem, spermą i własnym śluzem zmieszanym gdzieniegdzie z krwią, pogniecioną pościel i tak zasypia, zaspokojona i sponiewierana. Szczęśliwa.
Trwam jeszcze chwilę w tym marzeniu patrząc w okno, gdy z letargu wyrywa mnie sygnał interkomu, po chwili do pokoju wchodzi krępa blondynka w średnim wieku, na twarzy której rośnie równie wyraźne osłupienie co na mojej. W końcu zaskakuję, to nowa klientka, zapowiedziała się przed tygodniem.
- Dzień dobry! - wstaję i przedstawiam się podając jej rękę. Widzę jak przebłysk seksualnej gotowości na mgnienie oka zmienia jej twarz, gdy zauważa mój gigantyczny wzwód, jednak nie traci rezonu i zarumieniona pozwala podstawić sobie krzesło.
Rozmawiamy dobre pół godziny, nawiązując dobry zawodowy kontakt, w tym czasie jej wzrok, żyje własnym życiem. Jestem świadom jak w miarę rozmowy w myślach coraz bardziej mi się oddaje, jak zerka w stronę mojego krocza, gdy wygodnie rozparty na krześle omawiam założenia. Odpowiadam na to uważnym, rozumiejącym spojrzeniem nie mającym nic wspólnego z rozmową. Jestem jak zwierzę, mój wzwód raz po raz wzrasta i maleje, co nie umyka jej uwadze. W końcu, umówieni na nowy termin żegnamy się, nieco zbyt długo przytrzymując podane na pożegnanie spocone teraz dłonie. Czuję, że obudził się mój instynkt. Przed chwilą poczułem chuć. Jak nigdy silną i zarazem wykalkulowaną. Jestem pożądany, atrakcyjny, tak, to jest to. Jednak w domu, mimo zdecydowanie konkretnego nastroju rura znowu mięknie. Przyzwyczajenie? Mam pomysł. Postanawiam porozmawiać z żoną.
- Misiu, co ty gadasz, nigdy nie zdecyduję się na coś takiego. To by było takie... w złym guście, nie na miejscu. Jak potem mogłabym spojrzeć ci w oczy? - znaczy, że poważnie rozważa tę możliwość.
- Ja chcę się odblokować, czuję się żałośnie, gdy cię nie zaspokajam. To, wydaje mi się, jest sposób. Przeciągniemy strunę do granic możliwości, a potem go wyrzucimy, dokończymy sami. Przecież to niewinne!
- Świetnie mnie zaspokajasz, może nie tak jak zwykle, ale nadal doskonale - nie wierzę, że jej zamiłowanie do spazmatycznego seksu nagle zostało zastąpione zamiłowaniem do melancholijnych orgazmów.
- Posłuchaj, to zupełnie anonimowe, gość nie jest nawet z agencji, po prostu mówią, że jest dobry, mam telefon. Właściwie to umówiłem go na sobotę - widzę jej przerażone oczy - za drobną dodatkową opłatą będzie mieć świadectwo zdrowia z piątku - złość walczy z zaskoczeniem na jej twarzy. Nie mówię, że, poprosiłem kolegę lekarza by przypilnował te badania i nie mówię, że nowy przyjaciel ma pościć przez kilka dni, bo ma być szybko i gęsta obfita sperma. Nie mówię, że zapłaciłem za to tysiaka plus koszty ekspresowych badań.
- Nie chcę wiedzieć kto dał ci ten numer i kto ma tak dobrą opinię o tym człowieku - chłodno patrzy mi prosto w oczy - i zastanowię się. Jeśli się zdecyduję, to tylko dla ciebie, dlatego że cię kocham, mam nadzieję, że to nie będzie nasz koniec. - Gdy to mówi wiem, że się nie zdecyduje. Czuję ulgę wraz z kojącą świadomością, że jej miłość to coś więcej niż tylko porozumienie i dupczenie. To gotowość do akceptacji i poświęcenia, a mój problem okazał się rzeczywiście być niewielki. Ona w milczeniu wychodzi z pokoju, a mnie zaczyna zaskakująco ekscytować myśl, że dla zaspokojenia własnych samczych fantazji mogę zmusić ją do oddania się komuś wbrew jej woli, w imię miłości mogę nakłonić ją do czegoś, czego ona właśnie ze względu na miłość nie chce. Chociaż jasne stało się dla mnie, że cały czas jest ok, i że bardzo nieprędko znajdzie sobie kogoś na boku, to podniecająca myśl "sprzedania" jej ciała jakiemuś wymuskanemu oprychowi wymaga jednak zastanowienia. Tym bardziej, że to ja mam powiedzieć stop, jeśli ta zabawa dojdzie do skutku. Zgodzi się. Pół żartem, ale się zgodzi. Chyba jeszcze nie zrozumiała jak bardzo się męczę.
* * *
Jest pachnąca, jak egipska księżniczka przesiąknięta olejkami, odprężona. Mój podziw wzbudza jej doświadczenie i krótki czas, którego potrzebuje do tak wyrafinowanego przygotowania ciała i dyskretnego podkreślenia walorów urody. Emanuje przyjaznym spokojem, optymizmem. Wzrok, którym na mnie patrzy wyraża oddanie, zaproszenie, akceptację i gotowość do tego co ma nastąpić. Jak zawsze. Nie mam wątpliwości, że liczy na mój blef. Czekamy patrząc na siebie, gdy rozlega się dzwonek do drzwi. Jej twarz gwałtownie przeszywa wyraz przykrego zaskoczenia, jednak nie przyglądam się temu, bo idę otworzyć drzwi. Gdy wracam z naszym przystojnym gościem, jej wzrok jest zimny i pełen pogardy, wygląda jak pacjentka przed bolesnym zabiegiem albo lwica złapana w sidła. Czuję zdenerwowanie, to nie jest przyjemne, a ona nie odpowiada na jego uśmiech. Odwraca twarz, gdy on spokojnie zrzuca z siebie ubranie. Jest poinstruowany, a ona (pół żartem) poinformowana o scenariuszu, więc on, bez zbędnych uprzejmości, podchodzi do leżącej na łóżku małżonki i delikatnym ruchem rozchyla jej uda, powoli zsuwa szlafrok uważnie lecz z dystansu przyglądając się suchej teraz cipce i zupełnie płaskim sutkom. Delikatnie gładzi udo, które ona bezceremonialnie odsuwa. Widząc reakcję jej skóry, która już zdążyła odpowiedzieć, jego kutas napina się w rytm pulsu serca, trwa to może trzy sekundy, widać naprawdę pościł. Jest gruby, masywny, proporcjonalny, wygląda potężnie w kontekście jego szczupłego ciała, z masochistycznym zadowoleniem spostrzegam, że chyba jest nieco większy od mojego, na pewno trochę dłuższy. Na pewno sięgnie jej dna, a być może wypełni ją tak, jak ja tego nie potrafię. O ile wcześniej nie powiem stop. Ona zauważa to podniecenie i zerka na pulsującego, żylastego kutasa odrobinę zbyt długo, na jej twarzy zimna determinacja powoli zmienia się w niepewność. Ukradkiem lustruje wyrzeźbione szczupłe ramiona, kaloryfer na brzuchu, muskularne uda naszego gościa. Trafiłem. Facet jest w jej typie. Wypite wcześniej wino oraz całkowita absurdalność tej sytuacji sprawia, że opuszcza mnie stres. A ona patrzy na mnie teraz oczami pełnymi żalu i rozczarowania, nie oponuje już, gdy anonimowy kochanek klęka przy niej na łóżku i delikatnie drażni skórę jej brzucha, ud, umiejętnie muskając palcami wrażliwe miejsca, rozchylając szlafrok coraz bardziej. Jej wzrok szuka w moich oczach przyzwolenia, które póki co, znajduje. W końcu przystojniak delikatnie zaczyna całować jej wypielęgnowaną skórę, nie omijając żadnego ważnego receptora czuciowego, syci się jej ciałem i urodą. Jej wykwintnością, którą tak dobrze znam. Jego kutas sterczy teraz niedaleko jej twarzy, spostrzegam, że on taktownie nie zbliża go bardziej do jej ciała, nie jest nachalny w swych pieszczotach, krąży daleko od krocza cały czas muskając skórę i wdychając jej zapach. Ona przygląda się teraz kutasowi, gdy znowu odwraca na mnie wzrok, jej smutne oczy pytają, dlaczego nie przerywasz? Wystarczy! Przecież Cię kocham... W końcu, pośród dreszczy wywołanych profesjonalną pieszczotą, spazm rozkoszy przeszywa całe jej ciało, widzę jej gotowość, sterczące sutki, mam świadomość, że za chwilę jej wilgoć przebierze miarkę i wycieknie na prześcieradło. Zrezygnowanym, niepewnym, szukającym wybaczenia wzrokiem wpatruje się we mnie, jej oczy proszą bym to wreszcie przerwał, bo ona już chyba nie chce przerywać, dla niej już nie ma odwrotu. Powoli kiwam twierdząco głową. Wiem jak bardzo brakuje jej samca jakim kiedyś byłem.
Mija chwila. Stoję w bezruchu i widzę, że coś tu nie gra. Zawodowy kochanek miał być aktorem, a nieprofesjonalnie angażuje się w to co robi. Jest oszołomiony jej bliskością, nieco nieporadny, a ona jest tego świadoma. I ta świadomość bycia zwierzęco pożądaną, okraszona wyrafinowanymi pieszczotami w końcu łamie jej wolę. Zamyka oczy i opada na łóżko, powoli rozchyla jednocześnie usta i uda, po czym nieruchomieje, plama na prześcieradle ma już rozmiary poduszki. Już na mnie nie patrzy. Milczenie przerywają jego słowa, gdy dygocząc, delikatnie przywiera do niej, powoli wsuwając w nią swój masywny narząd, od czego ciała ich obojga wyprężają się w głębokim, głośnym oddechu:
- Jesteś taka piękna... - to brzmi szczerze, zaskakująco szczerze, powoli posuwa ją co chwilę powtarzając te słowa tuż przy jej uchu ledwo słyszalnym szeptem – doskonała... piękna, fascynująca... ciasna... - przy jego rozmiarach to musi być prawda. Gdy co chwilę zamiera w bezruchu, a ona współpracuje z nim w tych chwilach, wiem, że nasz wspólny gość już dawno nie kontroluje sytuacji. Gdy po chwili znowu zaczyna ją posuwać, w milczeniu, cały czas jak u profesjonalnej dziwki jego twarz, wtulona w prześcieradło, nie dotyka jej twarzy. Moja wspaniała żona wije się pod nim w rytm posunięć, drży, coraz głośniej oddycha, jęczy. W końcu, podczas kolejnej przerwy delikatnie ujmuje jego twarz, zbliża do swojej i patrzy mu głęboko w oczy, tym znanym mi od niedawna smutnym wzrokiem, przepełnionym znanym mi od dawna wyrazem bezgranicznego oddania:
- Nie powstrzymuj już... weź mnie dla siebie... zrób sobie mną dobrze - szepcze wśród szybkich urywanych oddechów - oddam ci się... jestem twoja... cała twoja... och... tylko twoja... - zamyka oczy i czule głęboko całuje go w usta, podtrzymując dłońmi jego policzki i wyprężając przy tym ciało, a on w doskonały sposób oddaje ten pocałunek. Jakby mnie tam wcale nie było. W ciągu pięciu sekund jego rytm przyśpiesza do prędkości tłoka rozpędzonej lokomotywy, rżnie ją soczyście, a ona wygina się w swoją znaną mi dobrze "najgłębszą" pozycję. Wtem łapie ją za talię i gwałtownie wbija się w nią rycząc przy tym gardłowo, przytrzymuje jej biodra, gdy głębokość tego wbicia poprawiają spazmy wstrząsające jego szczupłym lecz muskularnym ciałem, oraz jej pięta wetknięta w sam środek krzyża tuż nad jego tyłkiem. Konwulsje ich ciał nie słabną, teraz sypialnia wypełnia się tak dobrze znanymi mi, kwiknięciami i piskami, które ona wydaje z siebie szczytując chwilę po nim. On nie zaczekał. Raczej wywołał jej orgazm. Obejmuje go, znowu całuje oszołomiona rozkoszą, a on zdyszany ulegle oddaje się tym pocałunkom.
- Masz mnie już teraz - cicho szepcze mu do ucha, tak bym nie słyszał, jednak wszystko słyszę - Już zawsze będzie inaczej, na zawsze posiadłeś tę najintymniejszą część mnie. A teraz odejdź. - zgrabnie wysuwa się spod jego torsu i odwraca na bok, tyłem do mnie, zamykając oczy. Zszokowany odprowadzam go na dół, gdzie cichym głosem przeprasza mnie zakładając ubranie po czym odkłada pieniądze na stół kuchenny.
- Nie, nie będę was nękać. Zgodnie z umową, już nigdy mnie nie zobaczycie. Ale to ja powinienem ci podziękować - odpowiada zmęczony na widok mojej przerażonej miny, po czym w milczeniu wychodzi z domu. Zauważam, że mój twardy wzwód tylko na chwilę osłabł gdy wystraszyłem się jego nieokreślonych zamiarów.
Kotłujące się w mojej głowie myśli i emocje rozpaczy zmieszanej z ekscytacją zamieniają wejście po schodach w morderczą wędrówkę. Co teraz? Co teraz będzie? To naprawdę jest koniec naszego małżeństwa.
- Jestem kurwą - gdy staję w drzwiach, jej powoli i stanowczo wypowiedziane słowa nikną w ciszy sypialni, wytłumionej grubymi zasłonami i miękką przytulną pościelą - ukarz mnie, proszę, uratuj, nie chcę tego... Wiedziałeś... - łka, drżąc naga w pozycji niezmienionej od wyjścia naszego gościa. Ma rację. Jest szmatą, cokolwiek piękną i wytworną, ale jednak puszczalską szmatą, która tak pięknie oddała się męskiej dziwce zamiast po prostu przerwać, albo przynajmniej dać się zerżnąć patrząc mi w oczy. Tak pół żartem ustaliliśmy.
Ogarnia mnie uczucie wzrastającej furii, czuję wściekłość na siebie, na nią, zazdrość, i to jak bardzo ją kocham, jak nie chcę jej stracić i jak nisko upadła ze swojej wysokości w moich oczach. Leżący prawie na bruku, piękny, inteligentny, starzejący się upadły anioł drży w mojej sypialni, bezbronny, delikatny. Apetyczny i podniecający. Ostatnią moją świadomą myślą jest przekonanie, że to chyba jedyna chwila w życiu, gdy bezwarunkowo wybaczy mi wszystko, cokolwiek się teraz stanie.
Szuflada wypada z komody gdy wyszarpuję z niej jej rajstopy, początkowo nie broni się, gdy dopadam ją na łóżku, siadam na niej okrakiem i brutalnie wykręcam do tyłu ręce związując je mocno rajstopami na jej plecach.
- Ej! - próbuje wyrywać się zaskoczona, ale całym ciężarem przywieram do niej i po chwili jej usta zakneblowane są zwiniętym kłębem jej majtek i paskiem szlafroka.
- Ymmmy mmymm - knebel nie pozwala jej mówić, patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. Wzbiera we mnie fala sadystycznego podniecenia, a ona wiotczeje na znak przyzwolenia, chociaż wcale tego nie oczekuję. Szarpiąc za włosy zrzucam jej piękne ciało brutalnie na podłogę, uderza twarzą, kropelka krwi pojawia się pod nosem. Jest zaskoczona i przerażona moim zachowaniem.
- Tak, jesteś kurwą - po prostu stwierdzam fakt - a teraz ci pomogę. - Jestem jak w transie, a jej strach tylko wzmaga mój zapał. Granica została przekroczona. Trzymając za włosy i ramię opieram ją, klęczącą, biustem o łóżko, leży tak ze spłaszczonymi, wystającymi po bokach piersiami. Są miękkie i mimo, że kształtne gdy stoi, łatwo pozwalają się zniekształcać dotykiem. Przyciskając jej plecy kolanem z obu stron wydobywam jej sutki i tak układam, by leżały po bokach na prześcieradle, jeden nie chce.
- Ten mniejszy cycek ci daruję - mówię, po czym bezceremonialnie zapinam na tym większym znalezioną na komódce spinkę do włosów. Ząbki wbijają się w ciało a ona jęczy i wije się z bólu. Mój kutas osiąga witalność startującej rakiety.
- Pokaż jak cię wyjebał - mówię, a ona zaciska uda klęcząc tak pode mną - no pokaż jego spermę, szmato - drwię. Kopniakami rozrzucam jej uda, siadam przy niej i delikatnie przytulam twarz do wypiętej pupy. Żona drży, jestem pewien, że z bólu i strachu. Ruchem doświadczonego inseminatora palcami wydobywam z jej obrzmiałej pochwy resztki spermy wcześniejszego kochanka, smakuję i spluwam z obrzydzeniem.
- Doskonała sperma, szkoda, że nie możesz spróbować - klepię ją po tyłku - szybko zdążyłaś wyschnąć - zauważam w czasie poszukiwania kolejnej porcji. Próbuje się gwałtownie wyrywać, gdy mało delikatnie palcami badam wnętrze jej cipy, obcierając już prawie wyschniętą śluzówkę.
- Hm, znam to miejsce, ale jest jakieś inne - stwierdzam rozkoszując się jej niekomfortową sytuacją. Próbuje się wyrywać, przewracam ją więc na plecy, na związane z tyłu ręce i siadam na brzuchu.
- Posłuchaj, i tak cię zgwałcę, nie wiem kiedy skończę, ale masz być uległa. Od dzisiaj jesteś nikim, a mi jest już obojętne co będzie dalej - policzkuję ją z obu stron - rozkwaszę ci tę śliczną buźkę jeśli nie będziesz posłuszna, szmato. Po tym co dzisiaj widziałem niewiele dla mnie znaczysz. - Znów przewracam ją na brzuch. Nieruchomieje z kolanami na ziemi i wypiętym tyłkiem, a stan mojego transu się pogłębia. Kropelki krwi z dziurawego sutka plamią pościel, spinka gdzieś znika.
Jej nagie ciało pokrywa się potem, głośno rzęzi przez prowizoryczny knebel, gdy powoli, lecz z brutalnym uporem wsuwam go w jej uporczywie zaciskany odbyt, wcześniej zwilżony tylko śliną moich delikatnych lecz przerażających pieszczot. Rozkoszuję się świadomością, że z uwagi na moją grubość nie przepada za analem, co raz to łamię jej kolejną falę oporu. Gdy jestem w niej do połowy nagle ulega, wiotczeje. Wsuwam go głęboko, jest ciasno, lecz początkowa szorstkość staje się śliska. Łapię ją boleśnie za włosy i powoli, miarowo posuwam.
- Jesteś moja kochanie, kocham cię. I zrobię z Tobą co będę chciał. Teraz pożyczam twoją dupę do zabawy. - Na wszelkie sposoby zadaję ból jej włosom, wykręcam pierś z krwawiącym sutkiem i delikatnie wysysam go, aż przestaje krwawić. Jest cała zesztywniała. Muskam jej prężący się od moich ruchów, spocony od napięcia kręgosłup, pieszczę siniejące już w pętach palce rąk. Odbyt robi się luźniejszy, więc przyśpieszam, jej naprężone ciało odbija się od mojego jak półtusza od ścian ładowni pędzącego po wertepach tira, widzę zaciśnięte palce stóp szorujące o dywan sypialni, napięte mięśnie łydek i ramion, łzy ściekające po policzkach wraz z tuszem do rzęs. Pięknie znosi cierpienie, pieszczę w nagrodę jej delikatną gładką skórę posuwając ją coraz mocniej, coraz szybciej. To jednak za mało, zmieniam pozycję, staję nad nią i rżnę ją głęboko, pod kątem, czuję jak kutas prawie patroszy jej wnętrze, krzyczy przez knebel, a jej ciałem wstrząsają konwulsje. Nareszcie potrafię ją znowu mieć. Zatracam się w zwierzęcym transie, a jej bezbronne, trzepoczące miękkie pośladki są czerwone od moich klapsów. Zamykam oczy i rżnę jak piła łańcuchowa, gdy resztką świadomości przed nadchodzącym orgazmem z zimną satysfakcją zauważam, że moje uda są lepkie od jej krwi. Wtem jej konwulsje ustają, a ona pręży się z całej siły napierając na mnie. Strzelam rycząc na całe gardło, gdy wraca mi świadomość spod jej knebla wydobywają się piski i kwiknięcia, jej ciało dygocze. Zaskoczony spoglądam w dół na swoje uda, lepkie od jej śluzu. Krwi nie ma.
* * *
- Był taki moment, gdy w końcu uległam, pozwoliłam nieść się twojej dominacji, zauważyłeś kiedy? Bolało, ale znalazłeś takie miejsce... och... Potem odpłynęłam, cała twoja, winna, pokutująca. Nie pamiętam takiego orgazmu. Spuściłam się całą duszą, skasowałeś mnie, kochanie - mówi cicho uwolniona z więzów, wtulona we mnie, rozcierając zdrętwiałe nadgarstki - Wiedziałam, że w końcu się przełamiesz. Podnieca mnie sama myśl o tym jak jednoznacznie, na swój brutalny sposób pragnąłeś mnie, jak mnie posiadłeś. Kocham cię.
Zapadający zmrok powoli skrywa nasze nagie wtulone w siebie ciała. Nasyceni, czuli, oczyszczeni, niepewni jutra i tego jakie refleksje przyniesie kiedyś ta sobota, cieszymy się swoją wrażliwą na urazy, pełną miłości, wzajemnego szacunki i dobrej woli bliskością. Należymy do siebie w ten spokojny nie wymagający wysiłku ani dowodów sposób. Wraz z mijającymi dniami, rosnącą wzajemną świadomością grzesznej intymności nabieramy świadomości, że koniec małżeństwa nie nadchodzi. Wraca pozytywne napięcie naszej relacji, wraca pełen napięcia delikatny seks, który uwielbiamy. Jej dokonana za przyzwoleniem zdrada boli nas jeszcze jakiś czas, lecz potem to uczucie znika. Na zawsze staje się dla mnie wiecznym przyzwoleniem do pełnego miłości, brutalnego szmacenia jej skomplikowanej osoby w chwilach, gdy mam na to ochotę. A ona usatysfakcjonowana nowymi pokładami moich możliwości oddaje się temu, ze świadomością, że jest jedyną posiadaczką klucza do tajemnicy, której istnieniu jeszcze niedawno zaprzeczałem nawet przed samym sobą.